- Nie mogę uwierzysz, że bierzesz te
wszystkie książki ze sobą! – Aya sięgnęła do walizki swojego ukochanego.
Właśnie dzierżyła potężną księgę pod tytułem „Anatomia w pigułce”. Młoda Morri
nawet nie umiała sobie wyobrazić, jak może wyglądać do dzieło „w rozszerzeniu”.
A to była jedna z wielu pozycji! – Hao, przecież sam mówiłeś, że jedziemy na
wakacje!
- Ale ja nie mogę spędzić tygodnia
tylko na obijaniu się! – Zaprotestował szatyn.
- To wybierz sobie skarbie jedną
książkę, a nie pięćdziesiąt! – Błękitnooka rzuciła za siebie jedną z lektur.
Książka wylądowała na łóżku Ren’a. – Bierz przykład z brata!
Młodszy
Asakura siedział z zamkniętymi oczami na swoim posłaniu, kiwając się lekko do
przodu. Na uszach miał słuchawki i najwidoczniej smacznie sobie spał. Pod jego
łóżkiem leżał jeden plecak, wypchany po brzegi ubraniami.
- Powinieneś się bardziej wyluzować,
są wakacje! – Dziewczyna wyciągnęła rękę i poczochrała jego włosy. Pocałowała w
policzek, po czym odwróciła się. Wyszczerzyła swoje ząbki i uderzyła lekko w
ramię Yoh, chcąc go zaczepić. – Prawda śpiochu?
Ku
jej zaskoczeniu młodszy Asakura się nie obudził, lecz przechylił i spadł z
łóżka z wielkim hukiem. Zszokowany otworzył oczy.
- A mogę nie wyluzowywać się aż tak?
– Zapytał ze szczerym rozbawieniem Hao. Aya spojrzała na niego z rezygnacją,
rechocząc przy okazji z podnoszącego się z ziemi Yoh.
~*~OPENING~*~
Aya,
bliźniacy, Anna, Ren i Kenami jechali razem w pociągowym przedziale. Nad ich
głowami, na wielkich półkach leżało 70% ich bagaży. Reszta stała na podłodze
między nogami lokatorów. Chyba wzięli trochę za dużo toreb…
- Nabraliśmy się, jakbyśmy jechali na
pustynię! – Przyznała Aya, która zajęła zaszczytne miejsce między bliźniakami.
- Na pustyni mieliśmy mniej rzeczy. –
Zauważył Tao.
- Nawet nie wyobrażam sobie, jak wy
szliście przez ten piasek… - Zaśmiała się Kenami.
- Było… Ciekawie. – Yoh podrapał się
z zakłopotaniem po głowie. Mimo, iż podczas pierwszej tury Turnieju Szamanów
przeżył naprawdę wspaniałe chwile z przyjaciółmi – wspomnienia o jego
stosunkach z bratem bolały mocniej niż cokolwiek. Dlatego też starał się
wyrzucić to z pamięci, a zastąpić podróżą podczas drugiej tury – kiedy wszyscy
byli już razem.
- Tak.. Te wszystkie skorpiony w
torbach… - Morri wzdrygnęła się na samą myśl.
- I tak najwięcej ich miał Horo. On
pobił wszystkich. Codziennie się budził z nowym żyjątkiem w śpiworze. Powinien
częściej się myć… - Ren zaśmiał się wrednie.
- Tak, wszyscy byliśmy bardzo czyści,
łażąc tydzień bez prysznica… - Hao spojrzał na przyjaciela ironicznie. Naprawdę
na pustyni z sanitariami było ciężko.
- No.. Myślałem, że ci się już we
włosach robaki zalęgnął… - Złotooki podniósł wysoko głowę.
- Ej! – Długowłosy już się nachylił,
żeby ręcznie wytłumaczyć przyjacielowi co o tym myśli, ale przeszkodziła mu w
tym Anna. Dziewczyna siedziała między Kenami, a Ren’em, naprzeciw reszty.
- Siedźcie spokojnie tu i tak jest
mało miejsca! – Spojrzała groźnie na lokatorów.
- Przepraszamy Anno. – Powiedzieli
chórem chłopaki, po czym zaśmiali się cicho.
- A mi tu brakuje Vitsumi i
Itachi’ego! – Zadeklarowała Aya, mocniej wbijając się w fotel.
- Nie ich wina. Itachi pojechał
spędzać wakacje razem z bratem w rodzinnym mieście. – Hao uśmiechnął się do
Morri. Spojrzał na nią z zachwytem. Dziewczyna była rozpromieniona jak nigdy.
Od czasu, kiedy dowiedziała się, że jadą na wakacje chodzi podekscytowana
jeszcze bardziej niż na co dzień.
- Vitsumi też pojechała do rodziny.
Ameryka ją wezwała. – Zaśmiała się Kitsune, patrząc przez okno. Kąciki jej ust
poszły mocno w górę. – Dziękuję, że wzięliście mnie ze sobą. Chyba nie
chciałabym zostać sama w akademiku…
- Przestań, jesteś teraz częścią
naszej dziwnej, ogromnej rodziny. – Yoh spojrzał na przyjaciółkę z
charakterystycznym dla siebie spokojem w oczach.
- Ale to dziwne, że Vitsumi nie
wzięła cię ze sobą. – Ren wychylił się zza Anny.
- Ona też musi czasem ode mnie
odpocząć. – Kenami wyszczerzyła swoje ząbki. – Po za tym to rodzinne sprawy.
Jej ojciec prosił, żeby była sama.
- Daleko jeszcze? – Aya już od
pewnego czasu niespokojnie kręciła się na fotelu. Tyle czasu siedzieć na jednym
miejscu! To dla niej niemożliwe!
- Jeszcze trochę. Wytrzymaj. –
Zarechotał Hao. Położył dziewczynie rękę na głowie i poczochrał jej włosy.
- Nie śmiej się! – Morri udała
oburzenie. – Nie jestem przyzwyczajona do takiego podróżowania… Dlaczego nie
mogliśmy polecieć na Duchu Ognia? Albo Księgą?
- Bo mieliśmy na tych wakacjach
wypocząć i zapomnieć o wszelkich walkach, foryoku i tym wszystkim, pamiętasz? –
Starszy Asakura westchnął ciężko.
- Właśnie! – Nad przyjaciółmi
zmaterializowała się Eve. – Co ty masz taką krótką pamięć, siostrzyczko? Tak
właściwie, gdzie jedziemy?
- Do posiadłości Panicza Tao, nie
pamiętasz, siostrzyczko? – Aya odgryzła się blondynce z przyjemnością
- A czy ciebie przypadkiem wujek En
nie wydziedziczył czy coś? – Yoh spojrzał na przyjaciela ze zmartwieniem.
- Na szczęście mam jeszcze siostrę. –
Ren uniósł wysoko głowę, szczycąc się swoimi znajomościami, po czym zwrócił się
do Morri. – A co do twojej
nadpobudliwości, to niedługo się wyżyjesz. Jak zajedziemy na miejsce, będziemy
mieli jeszcze trochę do przejścia. Nasz prywatny kawałek plaży jest nieco
oddalony od miasta.
- Już się tak nie chwal, Bufonie. –
Brunetka pokazała przyjacielowi język.
Zaczęli
żartować i śmiać się tak jak zawsze to robili. Czas minął im niezwykle szybko.
Zanim się obejrzeli byli już na dworcu, coraz bliżej celu swojej podróży.
Jakież było zdziwienie Ayi, Ren’a i Anny, kiedy między ludźmi znajdującymi się
na dworcu odnaleźli znajomą sobie postać.
- Tamao!? – Krzyknęli. Dosłownie
wryło ich w ziemię.
Przed
nimi stała piękna, młoda kobieta o różowych włosach sięgających za łopatki. Uśmiechała
się szeroko, machając nieśmiało przyjaciołom na powitanie. Nie przypominała
dawnej Tamao. Jej kobiece kształty się wyostrzyły, a piersi nieco urosły. Miała
na sobie białą bokserkę z czarnym napisem, na nogach krótkie, dżinsowe
spodenki, nieco poszarpane na końcach nogawek, różowe rajstopy i czarne
trampki. Za nią stała czarna walizka.
Aya
o nic nie pytała. Po prostu podbiegła do przyjaciółki, schwyciła ją w pasie i
podniosła mocno do siebie tuląc.
- Aya! – Krzyknęła zaskoczona Tamao.
- Jak ja się cieszę, że cie widzę! –
Morri postawiła różowowłosą na ziemi. – Skąd się tu wzięłaś?
- Chłopaki mnie zaprosili na wspólne
wakacje. – Tamamura uśmiechnęła się słodko, patrząc na bliźniaków. Ci przybili
sobie piątki, ciesząc się, że niespodzianka się udała.
- Tamao! – Anna też przytuliła
przyjaciółkę. – W końcu ktoś, z kim mogę porozmawiać o serialach!
- Też cię miło widzieć! – Różowooka
odwzajemniła uścisk.
- Cześć Tamao – Nawet Ren objął
przyjacielsko dziewczynę. Naprawdę się cieszył, że ją widzi. Przypominają się
stare czasy!
- Cieszymy się, że się jednak
zgodziłaś! – Powiedział Hao. Bliźniacy podeszli jako ostatni ze starej ekipy.
- Baliśmy się, że zrezygnujesz! – Yoh
wyszczerzył swoje ząbki. – Tego naprawdę byśmy nie chcieli…
- Nigdy nie zrezygnowałabym z takiej
okazji! Tak za wami tęskniłam! – Tamatura spojrzała z istną czułością na swoich
znajomych. Nagle dostrzegła stojącą nieco z tyłu dziewczynę.
Szatynka
patrzyła na nią z lekkim uśmiechem. Ubrana w turkusową bluzkę na ramiączkach,
krótkie czarne spodenki i baleriny. Na włosach ciemne okulary, a na ramieniu
duża, wypchana po brzegi torba.
- Ohayo. – Zielonooka ukłoniła się. –
Nazywam się Kitsune Kenami. Miło mi cię poznać.
- Mi również. – Różowowłosa
odwzajemniła gest. – Ja jestem T…
- Tamamura Tamao. – Kenami
wyszczerzyła swoje ząbki. – Dużo o tobie opowiadali. O tobie i całej reszcie…
- O… To miło. – Szamanka spojrzała na
swoich znajomych.
Ah, te wspomnienia! Do dzisiaj
jej głupio jak pomyśli, że była zakochana w Asakurach. Z początku zazdrościła
Annie, a potem Ayi. Oh, tyle miała okazji, kiedy Morri znikała! Ale nigdy nie
odebrałaby miłości życia dla kogoś z nich. To była jej rodzina, i chciała dla
nich jak najlepiej.
- Za to o tobie nie wiemy nic! – Nagle
obok różowowłosej zmaterializował się duch lisa w dziwnej pieluszce, zamiast
jakiegoś ubrania.
- Właśnie! Może jesteś szpiegiem i
chcesz zagrozić naszej Tamao! Ja jej nie ufam, ma złe oczy! Wygląda jak… – Po
drugiej stronie dziewczyny pojawił się czerwony szop, wyglądający podobnie do
swojego poprzednika.
- Ponchi… Conchi… - Tamamura
zmierzyła duchy chłodnym spojrzeniem – chłodniejszym niż lód. Zwierzaki w
jednej chwili zdębiały. Po ich grzbietach przeszły ciarki. Usiadły na chodnik i
ukłoniły się w pas.
- Gomenasai, Kitsune~san! – Krzyknęły
głośno, po czym rozpłynęły się w powietrzu.
- Przepraszam, za te dwie niedojdy…
Mają zero taktu. – Westchnęła ciężko Tamao.
- To nic – Zaśmiała się nerwowo
Kenami. Nie wierzyła, że nawet tutaj może znaleźć jakichś wrogów…
- Ta… Tamao! Ty właśnie… - Hao
spojrzał zszokowany na dziewczynę.
- Nakrzyczałaś na Ponchi’ego i Conchi’ego!
– Krzyknął Yoh.
- Moja krew! – Anna rzuciła się na
szyję różowowłosej.
-
To co? Idziemy? – Zaproponował Ren, który jeszcze chwila a nie wytrzymałby i
wybuchnął śmiechem. A przecież to nie w jego stylu!
Założył swój plecak na ramiona, w
jedną rękę wziął torbę Kenami, a w drugą walizkę Tamao. W końcu jest
dżentelmenem!
- Pewnie, że tak! – Aya chwyciła
swoją torbę, po czym pobiegła przodem.
- Ty nawet nie wiesz gdzie iść! –
Zaśmiał się Tao.
- Nie martw się, nie zgubimy jej. –
Hao przyjacielsko szturchnął złotookiego. – Wystarczy, że wyjmiemy z torby
jakieś ciastka i od razu przybiegnie.
- Ej! – Oburzyła się Morri. Podniosła
wysoko głowę w akcie największej w świecie obrazy.
Reszta
zaśmiała się głośno. Szli ulicami niewielkiego japońskiego miasteczka. Nie była
to miejscowość turystyczna przeważały tu budynki mieszkalne i sklepy (gdzie
przy okazji zrobili zakupy – nie zrobią przecież kolacji z piasku). Parę
restauracji i klubów. Musieli wyjść poza granice miasta, aby przejść przez
gęsty las, który powoli się przerzedzał, aż doszli do plaży.
Widok
był nieziemski. Pod stopami przyjaciół rozpościerała
się soczyście zielona trawa, dalej był dywan złotego piasku, który łączył się z
lazurowym morzem. Wyrazisty kolor wody łączył się na horyzoncie z błękitnym niebem,
ozdobionym białymi, puchatymi chmurkami.
- Sugoi! – Krzyknęła zauroczona
widokiem Aya.
- Tu jest naprawdę przepięknie… -
Tamao westchnęła głośno.
- W końcu Tao, mają wspaniały gust. –
Mruknął nieskromnie Ren, unosząc w górę głowę.
- Wliczasz w to kwaterę główną,
osadzoną w kanionie? – Yoh spojrzał znacząco na przyjaciela. Hao prychnął
śmiechem, zaciskając mocno zęby, żeby nie wybuchnąć.
- Tak, nie podobało ci się tam? –
Zapytał Ren, a jego cała twarz zapłonęła czerwienią.
- Nie no, bardzo piękne pustkowie… I
te okna na skały… - Młodszy Asakura teatralnie się rozmarzył.
- Ja cię zaraz! – Tao miał już puścić
walizki i rzucić się lokatorowi na szyję, ale między nimi stanęła Anna.
- Dość! – Krzyknęła. – Ren, mieliśmy
spędzać tydzień w twoim apartamencie, ale jakoś go nie widzę…
- Trzeba jeszcze przejść kawałek. To
prywatna plaża, z dala od wścibskich gapiów. – Złotooki odwrócił się napięcie i
ruszył tylko w sobie znanym kierunku.
- Widzę, że ród Tao jest bardzo…
Specyficzny. – Zaśmiała się Kenami.
- Serio, TY to mówisz? – Morri
wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki.
- No wiesz… - Zielonooka podrapała
się z zakłopotaniem po głowie. – A kto tu jest jedynym przedstawicielem rodu
powiązanego z demonami?
- Nie mówiąc już nic o wielkich
Asakurach! – Rzucił przez ramię Ren.
- Uznajmy, że nikt tu nie ma
normalnych korzeni. – Postanowiła uciąć tą rozmowę Anna.
- Właśnie! Dlatego też mamy inną,
lepszą rodzinę, nie? – Yoh wyrównał kroku z Ren’em i przerzucił mu rękę przez
ramie. Złotooki spojrzał na przyjaciela wrogo, ale po chwili zaśmiał się tylko
pod nosem.
- Idiota. – Pokręcił głową z
pożałowaniem, po czym szturchnął zaczepnie szatyna.
- Lepsza rodzina, tak? –Szepnęła pod
nosem Kitsune. Spojrzała na swoje dłonie, po czym przeniosła wzrok na idących
ścieżką przyjaciół. Uśmiechnęła się szczerze, po czym ruszyła za nimi.
Razem
szli piaskową drogą znajdującą się między pasem soczystej zieleni, a złotą
plażą. Wesoło rozmawiali, aż na horyzoncie nie pojawił się wyczekiwany przez
nich budynek – willa rodziny Tao. Było na co popatrzeć.
Cały
budynek był wykonany w chińskim stylu – tak jak wszelkie posiadłości Tao.
Czarna dachówka z czerwonymi akcentami takimi jak barierki czy kolumny – do
tego białe ściany. Ogromne okna, przez które wpadało dużo światła i piękny
ogród – wiele zieleni i gorące źródło obłożone kamieniami. A to wszystko
zaledwie 100 metrów od plaży!
- To dopiero bomba! Na serio to
wszystko twoje? – Zapytała zszokowana Aya. Nigdy nie widziała domu Ren’a, tak
więc nie mogła wyobrazić sobie jego „potęgi”.
- Pewnie, że tak! A co myślałaś, że
blefuję? – Fioletowowłosy uśmiechnął się z wyższością.
- No nie ale… Spodziewałam się
bardziej czegoś w stylu.. Mroczny smok.
- Czyli w twoim? – Złotooki rzucił na
nią przelotne spojrzenie.
- Ale śmieszne, Ren. – Morri
zdzieliła go po głowie trzymaną w ręce torebką.
- Ał…
- Ile tam jest pokoi? – Zapytała
zdziwiona Anna.
- Dziesięć, ale jeden jest zamknięty.
Plus salon, kuchnia i jadalnia. Cztery łazienki i taras… - Zaczął wyliczać Ren.
- Pierwsza zajmuję pokój! – Krzyknęła
Aya, będąca już w połowie drogi do willi.
- Ej! Może najpierw ja co?! – Tao
ruszył za nią w pogoń.
- Yeah! Ścigamy się! – Zarechotał
Yoh, ruszając jako kolejny w pościg, łapiąc Hao za rękę.
- Eh, jak dzieci… - Anna pokręciła
głową z politowaniem.
- Też bym się chętnie po ścigała… -
Westchnęła Kenami.
- To co cię powstrzymuje? – Tamao
spojrzała na nową znajomą z uśmiechem.
- Wiesz jak oni szybko biegają?!
Spójrz! Już są prawie przy wejściu! – Zielonooka spojrzała na przyjaciół,
którzy właśnie przepychali się w drzwiach.
- W sumie masz rację. Oni nie są
normalnymi ludźmi… - Tamamura zaśmiała się przyjaźnie. – A ty? Jesteś szamanką?
Medium? Doshi?
- Ja? Nie. Jestem… Człowiekiem.
Chyba… To długa historia. – Kenami spuściła głowę rozumiejąc jak głupio to
musiało zabrzmieć. Zauważyła niepewny wzrok różowowłosej. „Chyba człowiekiem”,
też wymyśliła…
- Rozumiem. – Dziewczyna złapała
Kitsune pod rękę. Zaczęły iść powoli w stronę domu rodziny Tao. – Nie martw się. W naszej familii każdy ma
jakąś swoją dziwną historię. Na pewno słyszałaś kilka z nich, skoro mieszkasz z
Asakurami.
- No cóż… Coś tam mi się o uszy
obiło. – Szatynka uśmiechnęła się niezręcznie.
- Moja nie jest tak barwna jak
reszty. Jestem przeciętną szamanką, o niskich umiejętnościach. Jak byłam mała,
miałam szamańskie wizje – czasami ujawniała mi się przyszłość. Dlatego też moja
rodzina wysłała mnie do rodziny Asakurów. Miałam tam nauczyć się to opanowywać.
Ale to mi nie wychodziło… Potem zaczęło się wszystko. Cały turniej, walki,
zamieszanie z kradzieżą Króla Duchów. A jak poznaliśmy Ayę, to już w ogóle był
kosmos… Cała nasza dotychczasowa wizja świata upadła, ale my przetrwaliśmy. O
czym ja to mówiłam…? Hm…
- Otworzyłaś się Tamao. – Anna
spojrzała z czułością na przyjaciółkę.
- Może trochę. To dlatego, że trochę
się podszkoliłam w walce… - Tamamura uśmiechnęła się niewinnie. – Po za tym
patrząc jak ty i Aya stajecie się silniejsze, nie mogłam zostać aż tak w tyle.
W końcu my dziewczyny powinnyśmy się trzymać razem!
- Masz rację. Trzeba czasem utrzeć
chłopakom nosa! – Kyoyama spojrzała z politowaniem na przyjaciół, którzy
właśnie wbiegli do środka willi.
- Właśnie! Dlatego Kitsune~chan,
witaj w rodzinie! U nas przewyższają faceci, kolejna kobieta to prawdziwy
skarb! – Tamao uśmiechnęła się miło.
- Dziękuję. – Szatynka zaśmiała się
szczerze. We trójkę, powoli doszły do budynku.
W
środku był równie zjawiskowy co na zewnątrz. Wszędzie dużo rzeźb i obrazów
–przewyższały same gustowne ozdoby. Kuchnia wyposażona we wszystko co trzeba –
nawet kucharz - Hao była n swoim miejscu i wpychał do lodówki wcześniej kupione
produkty spożywcze. Troje pokoi na dole i siedem na górze. Ren oznajmił, że
mogą się czuć tu swobodnie. Pokazał jedynie jedne drzwi, za które zakazał
zaglądać. Przyjaciele nie zamierzali tam szperać – cenili jego prywatność.
Wybrali sobie pokoje.
Ren, Tamao i Kenami spali osobno, natomiast pozostali dwójkami. Pary zgodnie
stwierdziły, że na wakacjach mogą sobie poszaleć i chociaż ten jeden tydzień w
roku spać w jednym pokoju. Akumine było wspaniałe, ale zabierało każdemu
uczniowi bardzo ważną część życia – prywatność.
Kiedy
rozpakowali się i uporządkowali wszystkie sprawy związane z „zameldowaniem”,
Hao poprosił brata o pomoc w przyrządzeniu kolacji. No cóż, było już dość późno.
Asakurowie świetnie bawili się razem gotując. Tamao i Anna rozkładały na stole
naczynia, kiedy Ren z poważną miną rozglądał się po własnym domu – rzadko kiedy
tu bywał, więc nie wszystko dobrze pamiętał. Kenami natomiast łaziła po całym
budynku to w jedną, to w drugą stronę.
- Ren… - Kitsune podeszła do
przyjaciela z niepewną miną. – Dlaczego tu nigdzie nie ma Wi-Fi?
- Żartujesz, tak? – Zapytał złotooki
podnosząc jedną brew.
- Nie…
- Kenami, jesteśmy na środku
pustkowia. To jest koniec Japonii! Tu nawet nie mamy podłączonej telewizji… Nie
ma tu Internetu. – Chłopak wzruszył ramionami.
- ŻARTUJESZ?! – Dziewczyna miała
istną panikę w oczach. – A co jak coś się stanie? Nie mam jak podłączyć się do
sieci! Skąd będę wiedzieć, co zrobiła filia Kitsune, skoro jesteśmy na końcu
Japonii! Jeśli ktoś nas zaatakuje? A jeśli ktoś zaatakuje Vitsumi? Jak ona się
ze mną skontaktuje! Tu nawet nie ma zasięgu!!
- Ej, uspokój się… - Tao stuknął
otwartą dłonią dziewczynę w tył głowy. Ta momentalnie przestała krzyczeć, a
złapała sięga potylicę, rzucając przez przypadek telefon na ziemię. – Nikt cię
tu nie znajdzie. Spójrz na to tak – nie mają jak cię namierzyć. Ty masz nas, a Vitsumi jest w Ameryce, tam na
pewno jej się nic nie stanie. Przez ten tydzień naprawdę odpoczniesz, bez używania
jakiejkolwiek technologii…
- Ale to część mojego życia. –
Mruknęła cicho dziewczyna.
- Wiem, jesteś uzależniona, ale się
nie martw. Już ci znajdziemy zajęcie. Rekwiruję to na czas naszego pobytu
tutaj. – Tao wsadził jej telefon do swojej kieszeni, po czym zostawił
zdruzgotaną Kenami na środku korytarza. Ruszył do kuchni, gdzie pomógł
chłopakom pozanosić jedzenie na stół. Całą siódemką usiedli do stołu.
Zaczęli
jeść, śmiejąc się i żartując radośnie. Kenami trochę marudziła o tym, że jest
odcięta od świata i że w dzisiejszych czasach jest to nieludzkie. Reszta ją
jednak szybko uciszyła, mówiąc że oni świetnie się bawią bez technologii. To
był naprawdę dobry argument. Po za tym, chcąc zająć jej ręce, to na Kitsune
spadł przywilej pozmywania wszystkich naczyń – lekcja pierwsza, nie marudzić za
dużo.
Zanim
jednak szatynka zaczęła niewolniczą pracę przy zlewie, wszyscy wyszli na plażę,
chcąc zobaczyć zachód słońca. Widok był oszałamiający.
Stali
na brzegu morza – mieli bose stopy, które obmywała ciepła woda. W niczym
nieskażonej tafli wody odbijało się na wpół schowane za horyzontem,
czerwono-złote, błyszczące słońce. Przyjaciele patrzyli na siebie i uśmiechali
się znacząco. Nic nie mówili, nie było im to potrzebne. Wiedzieli, że to będzie
najlepszy odpoczynek od bardzo, ale to bardzo dawna.
Hao
podszedł do Ayi i objął ją w pasie. Położył głowę na jej ramieniu. Wciągnął
mocno powietrze do płuc. Tak, tak pachnie wolność – prawdziwa wolność. Bez
żadnych problemów czy zmartwień. W dodatku ten zapach jego ukochanej… Skóra
Morri pachniała śliczniej niż jakiekolwiek perfumy na świecie. Pocałował ją
czule w czubek głowy. Ta odwróciła się i uśmiechnęła promiennie. Już nie mogła
się doczekać dzisiejszej nocy – dziś spędzi noc w jednym łóżku z Hao. Jak za
starych, dobrych czasów. Brakuje jej ciepła jego skóry i dotyku rąk podczas
zasypiania. Perspektywa spędzenia całej nocy przy boku tego jedynego popchała
ją do niewyobrażalnego czynu – sama zaproponowała, żeby dzisiaj położyli się
wcześniej.
Wszystko
potem potoczyło się niezwykle szybko. Nie mieli większego problemu z dojściem
do łazienki – cztery pomieszczenia sanitarne były wystarczające dla siódemki
przyjaciół, szczególnie że na co dzień mieli o wiele mniejszy komfort. Po za
tym Kenami jeszcze godzinę była zajęta zmywaniem… W imię kobiecej solidarności
pomogła jej Tamao. Obie szybko nawiązały dobry kontakt i nie mogły przestać
rozmawiać. Kenami była wdzięczna różowowłosej za pomoc – inaczej spędziłaby noc
w kuchni.
Cały
dom pogrążył się w ciemności, spokoju i ciszy. Każdy spędzał czas w swoim
pokoju zastanawiając się nad zupełnie innymi rzeczami. Wszyscy jednak byli
pewni jednego – są szczęśliwi, że znajdują się właśnie tu z tymi ludźmi.
~*~ENDING~*~
Światło
w pokoju było zgaszone. Przez otwarte na oścież okno do pomieszczenia wpadało
świeże, nadmorskie powietrze. Meble były oświetlane przez jasne promienie
księżyca.
Hao usiadł na łóżku. Od
razu poczuł na swoich plecach ciepło jego ukochanej brunetki. Dziewczyna objęła
go rękoma w pasie, a czoło oparła o jego głowę.
- Też czujesz się tak… Dziwnie? –
Zapytał chłopak z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dziwnie? – Zaśmiała się błękitnooka.
- To wszystko jest takie… Niezwykłe.
Tak się cieszę, że jestem tu i teraz. Z tobą… Sam na sam… - Hao położył dłonie
na rękach dziewczyny. – Mam pewność, że nigdzie za chwilkę nie uciekniesz…
- No wiesz! – Aya wyrwała się z
uścisku. Podeszła do chłopaka na czworaka i usiadła na niego od przodu okrakiem.
– Nie uciekam od ciebie.
- Nie? – Zapytał Hao unosząc ze
zdziwieniem brwi. – Od zawsze ode mnie uciekasz. Zawsze… Zawsze jesteś kilka
kroków przede mną.
Asakura
mocno przytulił do siebie dziewczynę. Jedną ręką głaskał ją pieszczotliwie po
włosach, a drugą gładził plecy. Aya wtuliła twarz w jego zagłębienie między
szyją, a obojczykiem. Miała szeroko otwarte oczy i uważnie słuchała tego, co
mówi jej ukochany. Rękoma objęła go za szyję.
- Ayeńko kocham cię… Ale chwilami mam
wrażenie, że się od siebie oddalamy. Jesteś taka energiczna i ruchliwa… Nie
możesz usiedzieć na miejscu. W czasie turnieju cały czas uciekłaś w świat
demonów. Teraz robisz to samo ze sportem i obowiązkami… Proszę cię, kochanie,
nie przeginaj…
- Przepraszam… - Szepnęła cichutko
Morri. Wyprostowała się jak struna. Patrzyła na szatyna smutnymi oczami. –
Wiem, że jest ci ze mną ciężko…
- Nie, to nie tak Ayeńko. – Asakura
położył rękę na jej policzku. – Po prostu mam wrażenie, że za dużo robisz i za
dużo się męczysz. Nie mogę cię nigdy złapać. Może to ja za dużo się uczę…
- Ty się uczysz tyle, ile trzeba.
Chcesz być lekarzem, a to wymaga poświęceń. Rozumiem to. Czuję się trochę
beznadziejnie, bo zamiast ci pomóc, siedzieć z tobą nad książkami, to ja latam
po całym Akumine. Ale wiesz…. To nie tak, że ja nie chcę z tobą spędzać czasu.
Po prostu ja nie mogę usiedzieć w miejscu. To przez miecze… One mnie trochę
zmieniły. Już wcześniej byłam ruchliwa, sam wiesz. A teraz nudzę się po porostu
nad książkami.
- Rozumiem… - Chłopak uśmiechnął się
niepewnie. – To co powiesz na to, żebyśmy razem grali w coś? Trzy razy w
tygodniu? Ja odpocznę od książek i spędzę trochę czasu z tobą, dobrze?
- Wspaniale! – Aya rzuciła się na szyję
chłopaka, mocno na niego naciskając. Ten położył się na łóżku. – Naprawdę to
dla mnie zrobisz?
- Dla nas. – Zarechotał chłopak.
Leżeli
chwile w ciszy, wsłuchując się w szum wiatru. Byli pewni, że wszyscy już śpią –
inaczej nie byłoby aż tak bezgłośnie.
- Koszykówka. – Powiedziała nagle
Aya.
- Hm? – Hao spojrzał na nią
zaskoczony.
- Chcę grać z tobą w koszykówkę.
- Aaa… O to ci chodzi. – Zaśmiał się
chłopak. Pocałował dziewczynę w czoło. – Co tylko zechcesz, najdroższa.
- To chciałabym pizze. – Morri
wtuliła się w tors szatyna.
- Obżartuch! – Czarnooki zrzucił
dziewczynę z siebie i nachylił się nad nią. – A jedno piękne ciacho ci nie
wystarczy?
- Myślę, że do rana się nim zadowolę…
- Błękitnooka złapała Asakurę za szyję i przyciągnęła go do siebie. Pocałowała
namiętnie mrucząc głośno. – Kocham cię Hao, najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też, Kocurze. A teraz
chodź pod koc…
Oboje
ułożyli się pod satynowym nakryciem. Długowłosy pozwolił dziewczynie położyć
się na swoim ramieniu. Razem rozmawiali do bardzo późnej godziny. Mówili bez
przerwy – o wszystkim i o niczym. Mimo, iż mieszkali za ścianą, ostatnio bardzo
mało czasu spędzali ze sobą sam na sam. Teraz musieli nagadać się za wszystkie
stracone chwile.
Nie
zaczepiali żadnych przykrych tematów. Rozmawiali o tym wyjeździe, o szkole i
planach na przyszłość. O tym ile będą mieli dzieci i że zamieszkają razem z Yoh
i Anną w jakimś bliźniaku. Śmiali się i żartowali, bez żadnych skrupułów.
- Wiesz co mi się przypomniało,
Ayeńko? – Zapytał Hao z zawadiackim uśmiechem na ustach.
- Co?
- Początek. Jak się tylko poznaliśmy.
Czy wtedy nie było podobnie?
- Tak. Brakuje tylko ciężaru Nekomaty
i Houkou* na nogach. – Zarechotała Aya. – Ciekawe co tam u Shi i Saisona? Może
ich odwiedzimy, jak wrócimy do Tokio?
- O odwiedzimy Saisona. Juhu… -
Szatyn wcale nie ukrywał swojego braku entuzjazmu.
- Ale wy się nienawidzicie… Aż
śmieszne, że po tym wszystkim dalej nie kryjecie do siebie urazy…
- On cię POCAŁOWAŁ! – Podkreślił
Asakura. – A potem ukradł twoje ciało i przemienił w Shi…
- To nie on mnie przemienił w Shi… -
Przypomniała Morri.
- Ale on chciał! – Mruknął Hao z
urazą, ale po chwili się uśmiechnął uroczo. Spojrzał na błękitnooką i pocałował
ją w czubek nosa. – Lecz dzięki niemu
też odbyłem niezwykłą podróż. Widziałem taką maleńką Ayeńkę. I zobaczyłem twoją
rodzinę byliście… Przepraszam. Nie powinienem chyba tego mówić...
Asakura
przerwał temat. Patrzył uważnie na zamyśloną twarz ukochanej. Była teraz
pogrążona w zadumie i smutku. Hao poczuł się dziwnie. Tak jakby bardzo mocno ją
zranił, nie mając o tym pojęcia. W końcu to pośrednio jego wina, że klan Morri
nie żyje. Można by wręcz rzec, że bezpośrednio… Więc jakie on miał prawo mówić
o szczęściu jej rodziny?
- Powinieneś. – Powiedziała pewnie,
uśmiechając się uroczo. – Myślę, że jakby mój tato żył, zakochałby się w takim
zięciu.
- Tak, na pewno. Połamałby mi rękę
przy pierwszym uścisku, jak każdy ojciec… Nawet nie wyobrażam sobie czym by mi
groziła głowa klanu Morri. – Jęknął żałośnie Hao.
- Musiałbyś przywdziać złotą zbroję i
zabić kilku Douoni, aby udowodnić swojego męstwa. – Zarechotała brunetka.
- To by było straszne… - Wzdrygnął
się teatralnie Asakura. Oboje zarechotali.
- Kiedyś… Kiedyś mama nuciła nam taką
piosenkę. Kiedy nie mogłyśmy zasnąć… Tylko, że nie pamiętam jak ona brzmiała… -
Błękitnooka spojrzała na księżyc przez okno. Jej mózg posiadał tyle informacji
o dwóch światach – ludzkim i demonicznym, a nie mogła przypomnieć sobie jednej
piosenki.
Hao
uśmiechnął się. Cicho odchrząknął, po czym zaczął nucić wcześniej wspomnianą
przez Ayę piosenkę.
Morri
o nic nie pytała. Nic nie mówiła. Wtuliła się mocniej do klatki piersiowej
Asakury, słuchując się w melodię oraz rytm jego serca.
Kenami: Ohayo! Odcinek wstawiony
dzisiaj na życzenie Kumiko! :D Sto lat maleńka! ^^
Ren: Jest już 27… Spóźniłaś się…
Ren: Jest już 27… Spóźniłaś się…
Kenami: Zamknij się! >_<
Hao: Ale to jest kłamstwo…
Hao: Ale to jest kłamstwo…
Kenami: Nie kłamstwo, tylko
cheaterstwo! Mam nastawiony wcześniejszą godzinę Ne blogu XD
Anna: To dalej kłamstwo >-<
Kenami: Czepiacie się!!
Aya: Dobra, kłóćcie się dalej, a ja
wyjaśnię co oznacza „*” w odcinku :D Nekomata i Houkou to moi starzy Duchowie
Stróże! Oboje to demony Douoni. Nekomata żyje teraz wraz z moimi przyszywanymi
rodzisami Shi i Saisonem…
Hao: Nie toleruję twojego
przyszywanego ojca >_<
Aya: …A Houkou zginął podczas walk z
jednym z Onito – Soul’em.
Kenami: Ogólnie trzeba by było
przeczytać stare części opowiadania, żeby to zrozumieć :D
Yoh: Więc, jeśli ktoś nie czytał, a
chce zrozumieć odsyłamy do lektury: ^^
Kenami: Ginny! Dziękuję za swoje
piękne komentarze ^^ Naprawdę mi miło, że poświęciłaś swój czas, żeby
zrekonstruować dla mnie komentarz :D
Ren: Powtórzyłaś słowo „komentarz” to nie ładnie.
Ren: Powtórzyłaś słowo „komentarz” to nie ładnie.
Aya: Często się powtarzasz…
Kenami: Bo mam ograniczone słownictwo, okey?! >_<” Brakuje mi języka polskiego!
Kenami: Bo mam ograniczone słownictwo, okey?! >_<” Brakuje mi języka polskiego!
Anna: Widać.
Kenami: I hate my life ;_;
Ren: GINNY! NIE MAM ŻADNYCH BABSKICH
FOCHÓW!
Yoh: Masz…
Ren: NIE!
Bliźniacy: Masz.
Ren: *ostentacyjnie obraca głowę*
Bliźniacy: * patrzą na siebie
znacząco * Ma.
Yoh: Nawet nie wiesz co im musiałam
obiecać, żeby się na tą akcję zgodzili ;_;
Hao: Zrobiliśmy to za kebaby…
Yoh: Straciłem TRZY KEBABY ;_;
Hao: Zrobiliśmy to za kebaby…
Yoh: Straciłem TRZY KEBABY ;_;
Aya: No rzeczywiście… Majątek. Co to
są trzy kebaby? Przekąska?
Hao: Ja przez nią kiedyś zbankrutuje ;_; Ile ty możesz jeść?
Hao: Ja przez nią kiedyś zbankrutuje ;_; Ile ty możesz jeść?
Aya: Niewiele…
Ren: Przy Ayi stwierdzenie „je więcej
niż waży” nabiera nowego znaczenia.
Aya: Dobrze, że nie ważę dużo! :D
Kenami: Ginny… Haolot wymiata XD I
masz mi pod tym odcinkiem zdać relacje, jak ci poszły matury! A teraz… KUMIKO !
:D Sto lat! ^^ Żeby spełniły się wszystkie twoje marzenia! ^^
Anna: Wszystkiego najlepszego… I wiedz, że też mam swoje uczucia! :I
Hao: Kumiko zwróciła uwagę na ogromny problem. Aya! Ucz się! >_<
Anna: Wszystkiego najlepszego… I wiedz, że też mam swoje uczucia! :I
Hao: Kumiko zwróciła uwagę na ogromny problem. Aya! Ucz się! >_<
Aya: Ale ja się uczę! Ostatnio
Vitsumi nauczyła mnie jak zdobyć trzy gwiazdki w wyścigach na Xbox’sie! :D
Yoh: A ja już śpię z otwartymi
oczami!
Hao: Kami~sama… Zlituj się nad nimi…
Kenami: Spokoyoh! :D Ciebie też miło
widzieć! :3
Ren: Jestem mężczyzną, to chyba
normalne, że mam zarost?
Kenami: Niby tak… Ale w naszych
sercach jesteś jeszcze małym słodkim Renusiem! *U*
Wszyscy:
Okey O_o
Anna:
Spokoyoh…
Kenami: Właśnie sobie coś uświadomiłam :D Mój chrześniak bardzo lubi słuchać piosenki: ♪ Czy nie uważacie, że tam można idealnie zmienić refren na: „Leci Tao w Taolocie, i do Chin sobie leci. Chce odwiedzić wujka, matkę, dziadka, Jinny i jej dzieci! Tao, tao… W Taolocie… Jak w prawdziwym… Samolocie! Do chińczyków, sobie leci… A za oknem słonko świeci!”
Kenami: Właśnie sobie coś uświadomiłam :D Mój chrześniak bardzo lubi słuchać piosenki: ♪ Czy nie uważacie, że tam można idealnie zmienić refren na: „Leci Tao w Taolocie, i do Chin sobie leci. Chce odwiedzić wujka, matkę, dziadka, Jinny i jej dzieci! Tao, tao… W Taolocie… Jak w prawdziwym… Samolocie! Do chińczyków, sobie leci… A za oknem słonko świeci!”
Ren: Jesteś nienormalna…
Kenami: Wiem :D Ale to tylko jedna
z moich zalet!
Yoh: Spokoyoh, chętnie urządzimy
ci taką imprezkę z mandarynkami :D
Hao: Podalibyśmy lody mandarynkowe i sorbet, zupę z mandarynek i pomarańcze nadziewane mandarynkami :D
Hao: Podalibyśmy lody mandarynkowe i sorbet, zupę z mandarynek i pomarańcze nadziewane mandarynkami :D
Kenami: Dobra, popisałabym
jeszcze, ale właśnie koło mojego okna uderzył piorun, a to znak, że trzeba
kończyć :D Uwielbiam burzę, idę oglądać ^^ Postaram się napisać teraz w
czerwcu, ale zrozumcie mnie. Jedno słowo – SESJA ;_; Kami~sama, jak ja to
przeżyję… Spokoyoh… I wszyscy studiujący czytelnicy… Powodzenia ;_; Ja ne!