wtorek, 26 maja 2015

Odcinek 26: Nad morze!

            - Nie mogę uwierzysz, że bierzesz te wszystkie książki ze sobą! – Aya sięgnęła do walizki swojego ukochanego. Właśnie dzierżyła potężną księgę pod tytułem „Anatomia w pigułce”. Młoda Morri nawet nie umiała sobie wyobrazić, jak może wyglądać do dzieło „w rozszerzeniu”. A to była jedna z wielu pozycji! – Hao, przecież sam mówiłeś, że jedziemy na wakacje!
- Ale ja nie mogę spędzić tygodnia tylko na obijaniu się! – Zaprotestował szatyn.
- To wybierz sobie skarbie jedną książkę, a nie pięćdziesiąt! – Błękitnooka rzuciła za siebie jedną z lektur. Książka wylądowała na łóżku Ren’a. – Bierz przykład z brata!
            Młodszy Asakura siedział z zamkniętymi oczami na swoim posłaniu, kiwając się lekko do przodu. Na uszach miał słuchawki i najwidoczniej smacznie sobie spał. Pod jego łóżkiem leżał jeden plecak, wypchany po brzegi ubraniami.
- Powinieneś się bardziej wyluzować, są wakacje! – Dziewczyna wyciągnęła rękę i poczochrała jego włosy. Pocałowała w policzek, po czym odwróciła się. Wyszczerzyła swoje ząbki i uderzyła lekko w ramię Yoh, chcąc go zaczepić. – Prawda śpiochu?
            Ku jej zaskoczeniu młodszy Asakura się nie obudził, lecz przechylił i spadł z łóżka z wielkim hukiem. Zszokowany otworzył oczy.
- A mogę nie wyluzowywać się aż tak? – Zapytał ze szczerym rozbawieniem Hao. Aya spojrzała na niego z rezygnacją, rechocząc przy okazji z podnoszącego się z ziemi Yoh.

~*~OPENING~*~

            Aya, bliźniacy, Anna, Ren i Kenami jechali razem w pociągowym przedziale. Nad ich głowami, na wielkich półkach leżało 70% ich bagaży. Reszta stała na podłodze między nogami lokatorów. Chyba wzięli trochę za dużo toreb…
- Nabraliśmy się, jakbyśmy jechali na pustynię! – Przyznała Aya, która zajęła zaszczytne miejsce między bliźniakami.
- Na pustyni mieliśmy mniej rzeczy. – Zauważył Tao.
- Nawet nie wyobrażam sobie, jak wy szliście przez ten piasek… - Zaśmiała się Kenami.
- Było… Ciekawie. – Yoh podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Mimo, iż podczas pierwszej tury Turnieju Szamanów przeżył naprawdę wspaniałe chwile z przyjaciółmi – wspomnienia o jego stosunkach z bratem bolały mocniej niż cokolwiek. Dlatego też starał się wyrzucić to z pamięci, a zastąpić podróżą podczas drugiej tury – kiedy wszyscy byli już razem.
- Tak.. Te wszystkie skorpiony w torbach… - Morri wzdrygnęła się na samą myśl.
- I tak najwięcej ich miał Horo. On pobił wszystkich. Codziennie się budził z nowym żyjątkiem w śpiworze. Powinien częściej się myć… - Ren zaśmiał się wrednie.
- Tak, wszyscy byliśmy bardzo czyści, łażąc tydzień bez prysznica… - Hao spojrzał na przyjaciela ironicznie. Naprawdę na pustyni z sanitariami było ciężko.
- No.. Myślałem, że ci się już we włosach robaki zalęgnął… - Złotooki podniósł wysoko głowę.
- Ej! – Długowłosy już się nachylił, żeby ręcznie wytłumaczyć przyjacielowi co o tym myśli, ale przeszkodziła mu w tym Anna. Dziewczyna siedziała między Kenami, a Ren’em, naprzeciw reszty.
- Siedźcie spokojnie tu i tak jest mało miejsca! – Spojrzała groźnie na lokatorów.
- Przepraszamy Anno. – Powiedzieli chórem chłopaki, po czym zaśmiali się cicho.
- A mi tu brakuje Vitsumi i Itachi’ego! – Zadeklarowała Aya, mocniej wbijając się w fotel.
- Nie ich wina. Itachi pojechał spędzać wakacje razem z bratem w rodzinnym mieście. – Hao uśmiechnął się do Morri. Spojrzał na nią z zachwytem. Dziewczyna była rozpromieniona jak nigdy. Od czasu, kiedy dowiedziała się, że jadą na wakacje chodzi podekscytowana jeszcze bardziej niż na co dzień.
- Vitsumi też pojechała do rodziny. Ameryka ją wezwała. – Zaśmiała się Kitsune, patrząc przez okno. Kąciki jej ust poszły mocno w górę. – Dziękuję, że wzięliście mnie ze sobą. Chyba nie chciałabym zostać sama w akademiku…
- Przestań, jesteś teraz częścią naszej dziwnej, ogromnej rodziny. – Yoh spojrzał na przyjaciółkę z charakterystycznym dla siebie spokojem w oczach.
- Ale to dziwne, że Vitsumi nie wzięła cię ze sobą. – Ren wychylił się zza Anny.
- Ona też musi czasem ode mnie odpocząć. – Kenami wyszczerzyła swoje ząbki. – Po za tym to rodzinne sprawy. Jej ojciec prosił, żeby była sama.
- Daleko jeszcze? – Aya już od pewnego czasu niespokojnie kręciła się na fotelu. Tyle czasu siedzieć na jednym miejscu! To dla niej niemożliwe!
- Jeszcze trochę. Wytrzymaj. – Zarechotał Hao. Położył dziewczynie rękę na głowie i poczochrał jej włosy.
- Nie śmiej się! – Morri udała oburzenie. – Nie jestem przyzwyczajona do takiego podróżowania… Dlaczego nie mogliśmy polecieć na Duchu Ognia? Albo Księgą?
- Bo mieliśmy na tych wakacjach wypocząć i zapomnieć o wszelkich walkach, foryoku i tym wszystkim, pamiętasz? – Starszy Asakura westchnął ciężko.
- Właśnie! – Nad przyjaciółmi zmaterializowała się Eve. – Co ty masz taką krótką pamięć, siostrzyczko? Tak właściwie, gdzie jedziemy?
- Do posiadłości Panicza Tao, nie pamiętasz, siostrzyczko? – Aya odgryzła się blondynce z przyjemnością
- A czy ciebie przypadkiem wujek En nie wydziedziczył czy coś? – Yoh spojrzał na przyjaciela ze zmartwieniem.
- Na szczęście mam jeszcze siostrę. – Ren uniósł wysoko głowę, szczycąc się swoimi znajomościami, po czym zwrócił się do Morri.  – A co do twojej nadpobudliwości, to niedługo się wyżyjesz. Jak zajedziemy na miejsce, będziemy mieli jeszcze trochę do przejścia. Nasz prywatny kawałek plaży jest nieco oddalony od miasta.
- Już się tak nie chwal, Bufonie. – Brunetka pokazała przyjacielowi język.
            Zaczęli żartować i śmiać się tak jak zawsze to robili. Czas minął im niezwykle szybko. Zanim się obejrzeli byli już na dworcu, coraz bliżej celu swojej podróży. Jakież było zdziwienie Ayi, Ren’a i Anny, kiedy między ludźmi znajdującymi się na dworcu odnaleźli znajomą sobie postać.
- Tamao!? – Krzyknęli. Dosłownie wryło ich w ziemię.
            Przed nimi stała piękna, młoda kobieta o różowych włosach sięgających za łopatki. Uśmiechała się szeroko, machając nieśmiało przyjaciołom na powitanie. Nie przypominała dawnej Tamao. Jej kobiece kształty się wyostrzyły, a piersi nieco urosły. Miała na sobie białą bokserkę z czarnym napisem, na nogach krótkie, dżinsowe spodenki, nieco poszarpane na końcach nogawek, różowe rajstopy i czarne trampki. Za nią stała czarna walizka.
            Aya o nic nie pytała. Po prostu podbiegła do przyjaciółki, schwyciła ją w pasie i podniosła mocno do siebie tuląc.
- Aya! – Krzyknęła zaskoczona Tamao.
- Jak ja się cieszę, że cie widzę! – Morri postawiła różowowłosą na ziemi. – Skąd się tu wzięłaś?
- Chłopaki mnie zaprosili na wspólne wakacje. – Tamamura uśmiechnęła się słodko, patrząc na bliźniaków. Ci przybili sobie piątki, ciesząc się, że niespodzianka się udała.
- Tamao! – Anna też przytuliła przyjaciółkę. – W końcu ktoś, z kim mogę porozmawiać o serialach!
- Też cię miło widzieć! – Różowooka odwzajemniła uścisk.
- Cześć Tamao – Nawet Ren objął przyjacielsko dziewczynę. Naprawdę się cieszył, że ją widzi. Przypominają się stare czasy!
- Cieszymy się, że się jednak zgodziłaś! – Powiedział Hao. Bliźniacy podeszli jako ostatni ze starej ekipy.
- Baliśmy się, że zrezygnujesz! – Yoh wyszczerzył swoje ząbki. – Tego naprawdę byśmy nie chcieli…
- Nigdy nie zrezygnowałabym z takiej okazji! Tak za wami tęskniłam! – Tamatura spojrzała z istną czułością na swoich znajomych. Nagle dostrzegła stojącą nieco z tyłu dziewczynę.
            Szatynka patrzyła na nią z lekkim uśmiechem. Ubrana w turkusową bluzkę na ramiączkach, krótkie czarne spodenki i baleriny. Na włosach ciemne okulary, a na ramieniu duża, wypchana po brzegi torba.
- Ohayo. – Zielonooka ukłoniła się. – Nazywam się Kitsune Kenami. Miło mi cię poznać.
- Mi również. – Różowowłosa odwzajemniła gest. – Ja jestem T…
- Tamamura Tamao. – Kenami wyszczerzyła swoje ząbki. – Dużo o tobie opowiadali. O tobie i całej reszcie…
- O… To miło. – Szamanka spojrzała na swoich znajomych.
Ah, te wspomnienia! Do dzisiaj jej głupio jak pomyśli, że była zakochana w Asakurach. Z początku zazdrościła Annie, a potem Ayi. Oh, tyle miała okazji, kiedy Morri znikała! Ale nigdy nie odebrałaby miłości życia dla kogoś z nich. To była jej rodzina, i chciała dla nich jak najlepiej.
- Za to o tobie nie wiemy nic! – Nagle obok różowowłosej zmaterializował się duch lisa w dziwnej pieluszce, zamiast jakiegoś ubrania.
- Właśnie! Może jesteś szpiegiem i chcesz zagrozić naszej Tamao! Ja jej nie ufam, ma złe oczy! Wygląda jak… – Po drugiej stronie dziewczyny pojawił się czerwony szop, wyglądający podobnie do swojego poprzednika.
- Ponchi… Conchi… - Tamamura zmierzyła duchy chłodnym spojrzeniem – chłodniejszym niż lód. Zwierzaki w jednej chwili zdębiały. Po ich grzbietach przeszły ciarki. Usiadły na chodnik i ukłoniły się w pas.
- Gomenasai, Kitsune~san! – Krzyknęły głośno, po czym rozpłynęły się w powietrzu.
- Przepraszam, za te dwie niedojdy… Mają zero taktu. – Westchnęła ciężko Tamao.
- To nic – Zaśmiała się nerwowo Kenami. Nie wierzyła, że nawet tutaj może znaleźć jakichś wrogów…
- Ta… Tamao! Ty właśnie… - Hao spojrzał zszokowany na dziewczynę.
- Nakrzyczałaś na Ponchi’ego i Conchi’ego! – Krzyknął Yoh.
- Moja krew! – Anna rzuciła się na szyję różowowłosej.
            - To co? Idziemy? – Zaproponował Ren, który jeszcze chwila a nie wytrzymałby i wybuchnął śmiechem. A przecież to nie w jego stylu!
Założył swój plecak na ramiona, w jedną rękę wziął torbę Kenami, a w drugą walizkę Tamao. W końcu jest dżentelmenem!
- Pewnie, że tak! – Aya chwyciła swoją torbę, po czym pobiegła przodem.
- Ty nawet nie wiesz gdzie iść! – Zaśmiał się Tao.
- Nie martw się, nie zgubimy jej. – Hao przyjacielsko szturchnął złotookiego. – Wystarczy, że wyjmiemy z torby jakieś ciastka i od razu przybiegnie.
- Ej! – Oburzyła się Morri. Podniosła wysoko głowę w akcie największej w świecie obrazy.
            Reszta zaśmiała się głośno. Szli ulicami niewielkiego japońskiego miasteczka. Nie była to miejscowość turystyczna przeważały tu budynki mieszkalne i sklepy (gdzie przy okazji zrobili zakupy – nie zrobią przecież kolacji z piasku). Parę restauracji i klubów. Musieli wyjść poza granice miasta, aby przejść przez gęsty las, który powoli się przerzedzał, aż doszli do plaży.
            Widok był nieziemski. Pod stopami przyjaciół  rozpościerała się soczyście zielona trawa, dalej był dywan złotego piasku, który łączył się z lazurowym morzem. Wyrazisty kolor wody łączył się na horyzoncie z błękitnym niebem, ozdobionym białymi, puchatymi chmurkami.
- Sugoi! – Krzyknęła zauroczona widokiem Aya.
- Tu jest naprawdę przepięknie… - Tamao westchnęła głośno.
- W końcu Tao, mają wspaniały gust. – Mruknął nieskromnie Ren, unosząc w górę głowę.
- Wliczasz w to kwaterę główną, osadzoną w kanionie? – Yoh spojrzał znacząco na przyjaciela. Hao prychnął śmiechem, zaciskając mocno zęby, żeby nie wybuchnąć.
- Tak, nie podobało ci się tam? – Zapytał Ren, a jego cała twarz zapłonęła czerwienią.
- Nie no, bardzo piękne pustkowie… I te okna na skały… - Młodszy Asakura teatralnie się rozmarzył.
- Ja cię zaraz! – Tao miał już puścić walizki i rzucić się lokatorowi na szyję, ale między nimi stanęła Anna.
- Dość! – Krzyknęła. – Ren, mieliśmy spędzać tydzień w twoim apartamencie, ale jakoś go nie widzę…
- Trzeba jeszcze przejść kawałek. To prywatna plaża, z dala od wścibskich gapiów. – Złotooki odwrócił się napięcie i ruszył tylko w sobie znanym kierunku.
- Widzę, że ród Tao jest bardzo… Specyficzny. – Zaśmiała się Kenami.
- Serio, TY to mówisz? – Morri wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki.
- No wiesz… - Zielonooka podrapała się z zakłopotaniem po głowie. – A kto tu jest jedynym przedstawicielem rodu powiązanego z demonami?
- Nie mówiąc już nic o wielkich Asakurach! – Rzucił przez ramię Ren.
- Uznajmy, że nikt tu nie ma normalnych korzeni. – Postanowiła uciąć tą rozmowę Anna.
- Właśnie! Dlatego też mamy inną, lepszą rodzinę, nie? – Yoh wyrównał kroku z Ren’em i przerzucił mu rękę przez ramie. Złotooki spojrzał na przyjaciela wrogo, ale po chwili zaśmiał się tylko pod nosem.
- Idiota. – Pokręcił głową z pożałowaniem, po czym szturchnął zaczepnie szatyna.
- Lepsza rodzina, tak? –Szepnęła pod nosem Kitsune. Spojrzała na swoje dłonie, po czym przeniosła wzrok na idących ścieżką przyjaciół. Uśmiechnęła się szczerze, po czym ruszyła za nimi.
            Razem szli piaskową drogą znajdującą się między pasem soczystej zieleni, a złotą plażą. Wesoło rozmawiali, aż na horyzoncie nie pojawił się wyczekiwany przez nich budynek – willa rodziny Tao. Było na co popatrzeć.
            Cały budynek był wykonany w chińskim stylu – tak jak wszelkie posiadłości Tao. Czarna dachówka z czerwonymi akcentami takimi jak barierki czy kolumny – do tego białe ściany. Ogromne okna, przez które wpadało dużo światła i piękny ogród – wiele zieleni i gorące źródło obłożone kamieniami. A to wszystko zaledwie 100 metrów od plaży!
- To dopiero bomba! Na serio to wszystko twoje? – Zapytała zszokowana Aya. Nigdy nie widziała domu Ren’a, tak więc nie mogła wyobrazić sobie jego „potęgi”.
- Pewnie, że tak! A co myślałaś, że blefuję? – Fioletowowłosy uśmiechnął się z wyższością.
- No nie ale… Spodziewałam się bardziej czegoś w stylu.. Mroczny smok.
- Czyli w twoim? – Złotooki rzucił na nią przelotne spojrzenie.
- Ale śmieszne, Ren. – Morri zdzieliła go po głowie trzymaną w ręce torebką.
- Ał…
- Ile tam jest pokoi? – Zapytała zdziwiona Anna.
- Dziesięć, ale jeden jest zamknięty. Plus salon, kuchnia i jadalnia. Cztery łazienki i taras… - Zaczął wyliczać Ren.
- Pierwsza zajmuję pokój! – Krzyknęła Aya, będąca już w połowie drogi do willi.
- Ej! Może najpierw ja co?! – Tao ruszył za nią w pogoń.
- Yeah! Ścigamy się! – Zarechotał Yoh, ruszając jako kolejny w pościg, łapiąc Hao za rękę.
- Eh, jak dzieci… - Anna pokręciła głową z politowaniem.
- Też bym się chętnie po ścigała… - Westchnęła Kenami.
- To co cię powstrzymuje? – Tamao spojrzała na nową znajomą z uśmiechem.
- Wiesz jak oni szybko biegają?! Spójrz! Już są prawie przy wejściu! – Zielonooka spojrzała na przyjaciół, którzy właśnie przepychali się w drzwiach.
- W sumie masz rację. Oni nie są normalnymi ludźmi… - Tamamura zaśmiała się przyjaźnie. – A ty? Jesteś szamanką? Medium? Doshi?
- Ja? Nie. Jestem… Człowiekiem. Chyba… To długa historia. – Kenami spuściła głowę rozumiejąc jak głupio to musiało zabrzmieć. Zauważyła niepewny wzrok różowowłosej. „Chyba człowiekiem”, też wymyśliła…
- Rozumiem. – Dziewczyna złapała Kitsune pod rękę. Zaczęły iść powoli w stronę domu rodziny Tao.  – Nie martw się. W naszej familii każdy ma jakąś swoją dziwną historię. Na pewno słyszałaś kilka z nich, skoro mieszkasz z Asakurami.
- No cóż… Coś tam mi się o uszy obiło. – Szatynka uśmiechnęła się niezręcznie.
- Moja nie jest tak barwna jak reszty. Jestem przeciętną szamanką, o niskich umiejętnościach. Jak byłam mała, miałam szamańskie wizje – czasami ujawniała mi się przyszłość. Dlatego też moja rodzina wysłała mnie do rodziny Asakurów. Miałam tam nauczyć się to opanowywać. Ale to mi nie wychodziło… Potem zaczęło się wszystko. Cały turniej, walki, zamieszanie z kradzieżą Króla Duchów. A jak poznaliśmy Ayę, to już w ogóle był kosmos… Cała nasza dotychczasowa wizja świata upadła, ale my przetrwaliśmy. O czym ja to mówiłam…? Hm…
- Otworzyłaś się Tamao. – Anna spojrzała z czułością na przyjaciółkę.
- Może trochę. To dlatego, że trochę się podszkoliłam w walce… - Tamamura uśmiechnęła się niewinnie. – Po za tym patrząc jak ty i Aya stajecie się silniejsze, nie mogłam zostać aż tak w tyle. W końcu my dziewczyny powinnyśmy się trzymać razem!
- Masz rację. Trzeba czasem utrzeć chłopakom nosa! – Kyoyama spojrzała z politowaniem na przyjaciół, którzy właśnie wbiegli do środka willi.
- Właśnie! Dlatego Kitsune~chan, witaj w rodzinie! U nas przewyższają faceci, kolejna kobieta to prawdziwy skarb! – Tamao uśmiechnęła się miło.
- Dziękuję. – Szatynka zaśmiała się szczerze. We trójkę, powoli doszły do budynku.
            W środku był równie zjawiskowy co na zewnątrz. Wszędzie dużo rzeźb i obrazów –przewyższały same gustowne ozdoby. Kuchnia wyposażona we wszystko co trzeba – nawet kucharz - Hao była n swoim miejscu i wpychał do lodówki wcześniej kupione produkty spożywcze. Troje pokoi na dole i siedem na górze. Ren oznajmił, że mogą się czuć tu swobodnie. Pokazał jedynie jedne drzwi, za które zakazał zaglądać. Przyjaciele nie zamierzali tam szperać – cenili jego prywatność.
Wybrali sobie pokoje. Ren, Tamao i Kenami spali osobno, natomiast pozostali dwójkami. Pary zgodnie stwierdziły, że na wakacjach mogą sobie poszaleć i chociaż ten jeden tydzień w roku spać w jednym pokoju. Akumine było wspaniałe, ale zabierało każdemu uczniowi bardzo ważną część życia – prywatność.
            Kiedy rozpakowali się i uporządkowali wszystkie sprawy związane z „zameldowaniem”, Hao poprosił brata o pomoc w przyrządzeniu kolacji. No cóż, było już dość późno. Asakurowie świetnie bawili się razem gotując. Tamao i Anna rozkładały na stole naczynia, kiedy Ren z poważną miną rozglądał się po własnym domu – rzadko kiedy tu bywał, więc nie wszystko dobrze pamiętał. Kenami natomiast łaziła po całym budynku to w jedną, to w drugą stronę.
- Ren… - Kitsune podeszła do przyjaciela z niepewną miną. – Dlaczego tu nigdzie nie ma Wi-Fi?
- Żartujesz, tak? – Zapytał złotooki podnosząc jedną brew.
- Nie…
- Kenami, jesteśmy na środku pustkowia. To jest koniec Japonii! Tu nawet nie mamy podłączonej telewizji… Nie ma tu Internetu. – Chłopak wzruszył ramionami.
- ŻARTUJESZ?! – Dziewczyna miała istną panikę w oczach. – A co jak coś się stanie? Nie mam jak podłączyć się do sieci! Skąd będę wiedzieć, co zrobiła filia Kitsune, skoro jesteśmy na końcu Japonii! Jeśli ktoś nas zaatakuje? A jeśli ktoś zaatakuje Vitsumi? Jak ona się ze mną skontaktuje! Tu nawet nie ma zasięgu!!
- Ej, uspokój się… - Tao stuknął otwartą dłonią dziewczynę w tył głowy. Ta momentalnie przestała krzyczeć, a złapała sięga potylicę, rzucając przez przypadek telefon na ziemię. – Nikt cię tu nie znajdzie. Spójrz na to tak – nie mają jak cię namierzyć.  Ty masz nas, a Vitsumi jest w Ameryce, tam na pewno jej się nic nie stanie. Przez ten tydzień naprawdę odpoczniesz, bez używania jakiejkolwiek technologii…
- Ale to część mojego życia. – Mruknęła cicho dziewczyna.
- Wiem, jesteś uzależniona, ale się nie martw. Już ci znajdziemy zajęcie. Rekwiruję to na czas naszego pobytu tutaj. – Tao wsadził jej telefon do swojej kieszeni, po czym zostawił zdruzgotaną Kenami na środku korytarza. Ruszył do kuchni, gdzie pomógł chłopakom pozanosić jedzenie na stół. Całą siódemką usiedli do stołu.
            Zaczęli jeść, śmiejąc się i żartując radośnie. Kenami trochę marudziła o tym, że jest odcięta od świata i że w dzisiejszych czasach jest to nieludzkie. Reszta ją jednak szybko uciszyła, mówiąc że oni świetnie się bawią bez technologii. To był naprawdę dobry argument. Po za tym, chcąc zająć jej ręce, to na Kitsune spadł przywilej pozmywania wszystkich naczyń – lekcja pierwsza, nie marudzić za dużo.
            Zanim jednak szatynka zaczęła niewolniczą pracę przy zlewie, wszyscy wyszli na plażę, chcąc zobaczyć zachód słońca. Widok był oszałamiający.
            Stali na brzegu morza – mieli bose stopy, które obmywała ciepła woda. W niczym nieskażonej tafli wody odbijało się na wpół schowane za horyzontem, czerwono-złote, błyszczące słońce. Przyjaciele patrzyli na siebie i uśmiechali się znacząco. Nic nie mówili, nie było im to potrzebne. Wiedzieli, że to będzie najlepszy odpoczynek od bardzo, ale to bardzo dawna.
            Hao podszedł do Ayi i objął ją w pasie. Położył głowę na jej ramieniu. Wciągnął mocno powietrze do płuc. Tak, tak pachnie wolność – prawdziwa wolność. Bez żadnych problemów czy zmartwień. W dodatku ten zapach jego ukochanej… Skóra Morri pachniała śliczniej niż jakiekolwiek perfumy na świecie. Pocałował ją czule w czubek głowy. Ta odwróciła się i uśmiechnęła promiennie. Już nie mogła się doczekać dzisiejszej nocy – dziś spędzi noc w jednym łóżku z Hao. Jak za starych, dobrych czasów. Brakuje jej ciepła jego skóry i dotyku rąk podczas zasypiania. Perspektywa spędzenia całej nocy przy boku tego jedynego popchała ją do niewyobrażalnego czynu – sama zaproponowała, żeby dzisiaj położyli się wcześniej.
            Wszystko potem potoczyło się niezwykle szybko. Nie mieli większego problemu z dojściem do łazienki – cztery pomieszczenia sanitarne były wystarczające dla siódemki przyjaciół, szczególnie że na co dzień mieli o wiele mniejszy komfort. Po za tym Kenami jeszcze godzinę była zajęta zmywaniem… W imię kobiecej solidarności pomogła jej Tamao. Obie szybko nawiązały dobry kontakt i nie mogły przestać rozmawiać. Kenami była wdzięczna różowowłosej za pomoc – inaczej spędziłaby noc w kuchni.
            Cały dom pogrążył się w ciemności, spokoju i ciszy. Każdy spędzał czas w swoim pokoju zastanawiając się nad zupełnie innymi rzeczami. Wszyscy jednak byli pewni jednego – są szczęśliwi, że znajdują się właśnie tu z tymi ludźmi.

~*~ENDING~*~

            Światło w pokoju było zgaszone. Przez otwarte na oścież okno do pomieszczenia wpadało świeże, nadmorskie powietrze. Meble były oświetlane przez jasne promienie księżyca.
Hao usiadł na łóżku. Od razu poczuł na swoich plecach ciepło jego ukochanej brunetki. Dziewczyna objęła go rękoma w pasie, a czoło oparła o jego głowę.
- Też czujesz się tak… Dziwnie? – Zapytał chłopak z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dziwnie? – Zaśmiała się błękitnooka.
- To wszystko jest takie… Niezwykłe. Tak się cieszę, że jestem tu i teraz. Z tobą… Sam na sam… - Hao położył dłonie na rękach dziewczyny. – Mam pewność, że nigdzie za chwilkę nie uciekniesz…
- No wiesz! – Aya wyrwała się z uścisku. Podeszła do chłopaka na czworaka i usiadła na niego od przodu okrakiem. – Nie uciekam od ciebie.
- Nie? – Zapytał Hao unosząc ze zdziwieniem brwi. – Od zawsze ode mnie uciekasz. Zawsze… Zawsze jesteś kilka kroków przede mną.
            Asakura mocno przytulił do siebie dziewczynę. Jedną ręką głaskał ją pieszczotliwie po włosach, a drugą gładził plecy. Aya wtuliła twarz w jego zagłębienie między szyją, a obojczykiem. Miała szeroko otwarte oczy i uważnie słuchała tego, co mówi jej ukochany. Rękoma objęła go za szyję.
- Ayeńko kocham cię… Ale chwilami mam wrażenie, że się od siebie oddalamy. Jesteś taka energiczna i ruchliwa… Nie możesz usiedzieć na miejscu. W czasie turnieju cały czas uciekłaś w świat demonów. Teraz robisz to samo ze sportem i obowiązkami… Proszę cię, kochanie, nie przeginaj…
- Przepraszam… - Szepnęła cichutko Morri. Wyprostowała się jak struna. Patrzyła na szatyna smutnymi oczami. – Wiem, że jest ci ze mną ciężko…
- Nie, to nie tak Ayeńko. – Asakura położył rękę na jej policzku. – Po prostu mam wrażenie, że za dużo robisz i za dużo się męczysz. Nie mogę cię nigdy złapać. Może to ja za dużo się uczę…
- Ty się uczysz tyle, ile trzeba. Chcesz być lekarzem, a to wymaga poświęceń. Rozumiem to. Czuję się trochę beznadziejnie, bo zamiast ci pomóc, siedzieć z tobą nad książkami, to ja latam po całym Akumine. Ale wiesz…. To nie tak, że ja nie chcę z tobą spędzać czasu. Po prostu ja nie mogę usiedzieć w miejscu. To przez miecze… One mnie trochę zmieniły. Już wcześniej byłam ruchliwa, sam wiesz. A teraz nudzę się po porostu nad książkami.
 - Rozumiem… - Chłopak uśmiechnął się niepewnie. – To co powiesz na to, żebyśmy razem grali w coś? Trzy razy w tygodniu? Ja odpocznę od książek i spędzę trochę czasu z tobą, dobrze?
- Wspaniale! – Aya rzuciła się na szyję chłopaka, mocno na niego naciskając. Ten położył się na łóżku. – Naprawdę to dla mnie zrobisz?
- Dla nas. – Zarechotał chłopak.
            Leżeli chwile w ciszy, wsłuchując się w szum wiatru. Byli pewni, że wszyscy już śpią – inaczej nie byłoby aż tak bezgłośnie.
- Koszykówka. – Powiedziała nagle Aya.
- Hm? – Hao spojrzał na nią zaskoczony.
- Chcę grać z tobą w koszykówkę.
- Aaa… O to ci chodzi. – Zaśmiał się chłopak. Pocałował dziewczynę w czoło. – Co tylko zechcesz, najdroższa.
- To chciałabym pizze. – Morri wtuliła się w tors szatyna.
- Obżartuch! – Czarnooki zrzucił dziewczynę z siebie i nachylił się nad nią. – A jedno piękne ciacho ci nie wystarczy?
- Myślę, że do rana się nim zadowolę… - Błękitnooka złapała Asakurę za szyję i przyciągnęła go do siebie. Pocałowała namiętnie mrucząc głośno. – Kocham cię Hao, najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też, Kocurze. A teraz chodź pod koc…
            Oboje ułożyli się pod satynowym nakryciem. Długowłosy pozwolił dziewczynie położyć się na swoim ramieniu. Razem rozmawiali do bardzo późnej godziny. Mówili bez przerwy – o wszystkim i o niczym. Mimo, iż mieszkali za ścianą, ostatnio bardzo mało czasu spędzali ze sobą sam na sam. Teraz musieli nagadać się za wszystkie stracone chwile.
            Nie zaczepiali żadnych przykrych tematów. Rozmawiali o tym wyjeździe, o szkole i planach na przyszłość. O tym ile będą mieli dzieci i że zamieszkają razem z Yoh i Anną w jakimś bliźniaku. Śmiali się i żartowali, bez żadnych skrupułów.
- Wiesz co mi się przypomniało, Ayeńko? – Zapytał Hao z zawadiackim uśmiechem na ustach.
- Co?
- Początek. Jak się tylko poznaliśmy. Czy wtedy nie było podobnie?
- Tak. Brakuje tylko ciężaru Nekomaty i Houkou* na nogach. – Zarechotała Aya. – Ciekawe co tam u Shi i Saisona? Może ich odwiedzimy, jak wrócimy do Tokio?
- O odwiedzimy Saisona. Juhu… - Szatyn wcale nie ukrywał swojego braku entuzjazmu.
- Ale wy się nienawidzicie… Aż śmieszne, że po tym wszystkim dalej nie kryjecie do siebie urazy…
- On cię POCAŁOWAŁ! – Podkreślił Asakura. – A potem ukradł twoje ciało i przemienił w Shi…
- To nie on mnie przemienił w Shi… - Przypomniała Morri.
- Ale on chciał! – Mruknął Hao z urazą, ale po chwili się uśmiechnął uroczo. Spojrzał na błękitnooką i pocałował ją w czubek nosa.  – Lecz dzięki niemu też odbyłem niezwykłą podróż. Widziałem taką maleńką Ayeńkę. I zobaczyłem twoją rodzinę byliście… Przepraszam. Nie powinienem chyba tego mówić...
            Asakura przerwał temat. Patrzył uważnie na zamyśloną twarz ukochanej. Była teraz pogrążona w zadumie i smutku. Hao poczuł się dziwnie. Tak jakby bardzo mocno ją zranił, nie mając o tym pojęcia. W końcu to pośrednio jego wina, że klan Morri nie żyje. Można by wręcz rzec, że bezpośrednio… Więc jakie on miał prawo mówić o szczęściu jej rodziny?
- Powinieneś. – Powiedziała pewnie, uśmiechając się uroczo. – Myślę, że jakby mój tato żył, zakochałby się w takim zięciu.
- Tak, na pewno. Połamałby mi rękę przy pierwszym uścisku, jak każdy ojciec… Nawet nie wyobrażam sobie czym by mi groziła głowa klanu Morri. – Jęknął żałośnie Hao.
- Musiałbyś przywdziać złotą zbroję i zabić kilku Douoni, aby udowodnić swojego męstwa. – Zarechotała brunetka.
- To by było straszne… - Wzdrygnął się teatralnie Asakura. Oboje zarechotali.
- Kiedyś… Kiedyś mama nuciła nam taką piosenkę. Kiedy nie mogłyśmy zasnąć… Tylko, że nie pamiętam jak ona brzmiała… - Błękitnooka spojrzała na księżyc przez okno. Jej mózg posiadał tyle informacji o dwóch światach – ludzkim i demonicznym, a nie mogła przypomnieć sobie jednej piosenki.
            Hao uśmiechnął się. Cicho odchrząknął, po czym zaczął nucić wcześniej wspomnianą przez Ayę piosenkę.
            Morri o nic nie pytała. Nic nie mówiła. Wtuliła się mocniej do klatki piersiowej Asakury, słuchując się w melodię oraz rytm jego serca.


Kenami: Ohayo! Odcinek wstawiony dzisiaj na życzenie Kumiko! :D Sto lat maleńka! ^^
Ren: Jest już 27… Spóźniłaś się…
Kenami: Zamknij się! >_<
Hao: Ale to jest kłamstwo…
Kenami: Nie kłamstwo, tylko cheaterstwo! Mam nastawiony wcześniejszą godzinę Ne blogu XD
Anna: To dalej kłamstwo >-<
Kenami: Czepiacie się!!
Aya: Dobra, kłóćcie się dalej, a ja wyjaśnię co oznacza „*” w odcinku :D Nekomata i Houkou to moi starzy Duchowie Stróże! Oboje to demony Douoni. Nekomata żyje teraz wraz z moimi przyszywanymi rodzisami Shi i Saisonem…
Hao: Nie toleruję twojego przyszywanego ojca >_<
Aya: …A Houkou zginął podczas walk z jednym z Onito – Soul’em.
Kenami: Ogólnie trzeba by było przeczytać stare części opowiadania, żeby to zrozumieć :D
Yoh: Więc, jeśli ktoś nie czytał, a chce zrozumieć odsyłamy do lektury: ^^
Kenami: Ginny! Dziękuję za swoje piękne komentarze ^^ Naprawdę mi miło, że poświęciłaś swój czas, żeby zrekonstruować dla mnie komentarz :D
Ren: Powtórzyłaś słowo „komentarz” to nie ładnie.
Aya: Często się powtarzasz…
Kenami: Bo mam ograniczone słownictwo, okey?! >_<” Brakuje mi języka polskiego!
Anna: Widać.
Kenami: I hate my life ;_;
Ren: GINNY! NIE MAM ŻADNYCH BABSKICH FOCHÓW!
Yoh: Masz…
Ren: NIE!
Bliźniacy: Masz.
Ren: *ostentacyjnie obraca głowę*
Bliźniacy: * patrzą na siebie znacząco * Ma.
Yoh: Nawet nie wiesz co im musiałam obiecać, żeby się na tą akcję zgodzili ;_;
Hao: Zrobiliśmy to za kebaby…
Yoh: Straciłem TRZY KEBABY ;_;
Aya: No rzeczywiście… Majątek. Co to są trzy kebaby? Przekąska?
Hao: Ja przez nią kiedyś zbankrutuje ;_; Ile ty możesz jeść?
Aya: Niewiele…
Ren: Przy Ayi stwierdzenie „je więcej niż waży” nabiera nowego znaczenia.
Aya: Dobrze, że nie ważę dużo! :D
Kenami: Ginny… Haolot wymiata XD I masz mi pod tym odcinkiem zdać relacje, jak ci poszły matury! A teraz… KUMIKO ! :D Sto lat! ^^ Żeby spełniły się wszystkie twoje marzenia! ^^
Anna: Wszystkiego najlepszego… I wiedz, że też mam swoje uczucia! :I
Hao: Kumiko zwróciła uwagę na ogromny problem. Aya! Ucz się! >_<
Aya: Ale ja się uczę! Ostatnio Vitsumi nauczyła mnie jak zdobyć trzy gwiazdki w wyścigach na Xbox’sie! :D
Yoh: A ja już śpię z otwartymi oczami!
Hao: Kami~sama… Zlituj się nad nimi…
Kenami: Spokoyoh! :D Ciebie też miło widzieć! :3
Ren: Jestem mężczyzną, to chyba normalne, że mam zarost?
Kenami: Niby tak… Ale w naszych sercach jesteś jeszcze małym słodkim Renusiem! *U*
Wszyscy: Okey O_o
Anna: Spokoyoh…
Kenami: Właśnie sobie coś uświadomiłam :D Mój chrześniak bardzo lubi słuchać piosenki:
Czy nie uważacie, że tam można idealnie zmienić refren na: „Leci Tao w Taolocie, i do Chin sobie leci. Chce odwiedzić wujka, matkę, dziadka, Jinny i jej dzieci! Tao, tao… W Taolocie… Jak w prawdziwym… Samolocie! Do chińczyków, sobie leci… A za oknem słonko świeci!”
Ren: Jesteś nienormalna…
Kenami: Wiem :D Ale to tylko jedna z moich zalet!
Yoh: Spokoyoh, chętnie urządzimy ci taką imprezkę z mandarynkami :D
Hao: Podalibyśmy lody mandarynkowe i sorbet, zupę z mandarynek i pomarańcze nadziewane mandarynkami :D
Kenami: Dobra, popisałabym jeszcze, ale właśnie koło mojego okna uderzył piorun, a to znak, że trzeba kończyć :D Uwielbiam burzę, idę oglądać ^^ Postaram się napisać teraz w czerwcu, ale zrozumcie mnie. Jedno słowo – SESJA ;_; Kami~sama, jak ja to przeżyję… Spokoyoh… I wszyscy studiujący czytelnicy… Powodzenia ;_;  Ja ne!


wtorek, 12 maja 2015

Odcinek 25: Święto Anny!

            Ren już zdążył przywitać się z przyjaciółmi. Na szczęście chłopaki nie byli zbyt czepliwi, a dziewczyny zajęły się krzyczeniem na Kenami. Fioletowowłosy położył się na swoje łóżko. Wiedział, że zaraz będzie musiał się przebrać i biec na zajęcia. Niestety nie udało im się wrócić wcześniej i przybyli w nocy, z poniedziałku na wtorek.
            Złotooki wziął czyste ubranie, po czym wtargnął do łazienki. Prysznic wydawał się być zbawieniem. Chłodne krople wody oczyszczały jego ciało z wszelkiego brudu i trosk. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej…
Chłopak zaśmiał się, kiedy zdał sobie sprawę, że ten akademik jest jego domem. Bez tego pokoju tak naprawdę był bezdomny…
            Wyszedł już porządnie ubrany, uczesany i ogolony. Kiedy był mały chciał być już „mężczyzną” i mieć zarost. Teraz dałby wiele, żeby nie musieć codziennie używać maszynki.
- Ren! Jesteś geniuszem! – Aya rzuciła się fioletowowłosemy na szyję.
- Co? – Zapytał zdziwiony.
- Wiem co wymyśliłeś! – Brunetka była bardzo przejęta. W pokoju oprócz niej byli jeszcze bliźniacy i Anna. – Spryciarzu ty!
- Ale o co chodzi? – Złotooki podniósł jedną brew do góry.
- Pojechałeś z Kenami do laboratorium i teraz wiemy, gdzie ono jest! Zaprowadzisz nas tam i będziemy mogli zobaczyć co się działo w jej życiu!
- W sumie nie głupi pomysł… - Zamyślił się Yoh.
- Ale jedziemy dopiero po egzaminach. – Postanowiła Anna.
- Ej wolałabym wcześniej! Dzięki księdze będziemy mogli być tam i wrócić jednego wieczoru! – Morri chciała postawić na swoim.
- Uspokój się Aya… Nie możemy być w gorącej wodzie kompani. Musimy porozmawiać jeszcze z Vitsumi. Ona przecież też z nami… - Zaczął swój wywód Hao.
- Nigdzie nie jedziemy! – Warknął Ren. Wyrwał się z uścisku przyjaciółki i spojrzał na nich z dezaprobatą.
- Jak to…? – Błękitnooka posmutniała.
- Tak to! – Prychnął gniewnie Tao. – Wiem co się działo w laboratorium. Kenami mi powiedziała i zapewniam was, że zrobimy wszystko, żeby jej pomóc. Zaufała mi i nie zamierzam teraz tracić tego zaufania, żeby pokazać wam przeszłość!
            Przyjaciele uśmiechnęli się znacząco.
- Skoro tak mówisz… - Yoh wyszczerzył swoje ząbki.
- A powiedz nam… Co się tam działo co? – Aya spojrzała podejrzliwie na przyjaciela. Przytuliła się do jego pleców. – Doszło pomiędzy wami do bliskiego zbliżenia, co?
Ren poczerwieniał na twarzy. Uderzył brunetkę łokciem w żebra.
- Zajmij się lepiej Hao, a nie mną się interesujesz! Mi w przeciwieństwie do ciebie nie potrzeba żadnych bliskości! Sam sobie poradzę!
Krzyknął, po czym złapał za teczkę. Pospiesznie wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
- Musiałaś go drażnić? – Starszy Asakura westchnął z niedowierzaniem.
- Nie chciałam… - Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco.
- W każdym bądź razie, nie zostaje nam nic innego jak zaufać naszej Złośnicy. – Yoh podszedł do Anny. Wziął od niej torbę, po czym pocałować dziewczynę w policzek. – I tu nie mówię o tobie, Kochanie…
- Ja wcale nie jestem Złośnicą! – Krzyknęła Kyoyama, po czym odwróciła się napięcie. Złapała za dłoń młodszego brata. – Chodź już, bo się spóźnimy! A nie chcę znowu przez ciebie siedzieć głodna na zajęciach!
- Tak, tak Aniu… - Chłopak objął ją w pasie. Oboje zniknęli za drzwiami.
- Eh… My się chyba też będziemy zbierać. W następnym tygodniu egzaminy. Nie chcę ich zawalić przez jedną nieobecność na biologii – Asakura bardzo stresował się testami, chociaż nie chciał tego okazywać.
- Ty nawet jakbyś nie zajrzał do książki przez ten tydzień i tak napisałbyś na co najmniej 90 punktów. - Brunetka podeszłą do ukochanego. Starannie poprawiła mu krawat. – Jesteś najmądrzejszym chłopakiem, którego znam…
- O, a ja myślałem, że jestem najmądrzejszą osobą, którą znasz… - Szatyn objął błękitnooką w pasie. Mocno do siebie przyciągnął i namiętnie pocałował. – Po za tym martwię się o ciebie…
- O mnie? – Dziewczyna zdziwiła się.
- W przeciwieństwie do mnie, ty się wcale nie uczyć… - Hao dosłownie załamał ręce.
- Oj tam… Marudzisz. A właśnie, dzisiaj będę później! Idę trochę pobiegać. Muszę się odprężyć i przewietrzyć moją wiedzę! – Aya z niezwykle wyszczerzoną mordką wybiegła na korytarz.
- Trzeba mieć co wietrzyć… - Asakura westchnął z dezaprobatą.
- Słyszałam! – Brunetka krzyknęła już z korytarza.


~*~OPENING~*~


            Te niecałe dwa tygodnie minęły niesamowicie szybko, ale jednocześnie cała szkoła przeżyła je w ogromnym stresie. Egzaminy może i nie były specjalnie trudne, ale ważne dla ich przyszłości.
- Wakacje! – Aya wybiegła na taras. Była ubrana w krótkie sportowe spodenki w biało-zielone paski i czarną bokserkę. Przeciągnęła się z bananem na ustach.
- Fajnie, że mamy wolne od szkoły, ale jest tak gorąco… - Jęknęła Anna. Koło niej stał duży wiatrak, wiejący jej w twarz. Na kolanach miała szkicownik. Zawsze szybko go chowała, kiedy którakolwiek z koleżanek chciała tam zajrzeć. Dziewczyny jednak nie były zbyt mocno wścibskie, więc szybko dały sobie spokój. Jakoś nie wierzyły, że Anna jest tajnym szpiegiem czy coś w tym stylu. Bardziej myślały o tym jak o pamiętniku.
- Ale mamy tyle wolnego czasu! Można robić tyle rzeczy! – Morri była zachwycona. Pogoda dopisywała, a ona miała ochotę na zupełny odpoczynek. Najlepiej jak najdalej od Akumine. Kochała tą szkołę, ale… Nie w wakacje!
- Na przykład co? – Zapytała Vitsumi, która z zawziętością grała na PlayStation. Co jakiś czas przeklinała, kiedy główny boss nie dał się pokonać.
- Wszystko! Można grać w nogę, w siatkę, w koszykówkę, pojechać nad morze, w góry! – Brunetka okręciła się na balkonie wokół własnej osi.
- Masz za dużo werwy, Aya~chan – Kenami siedziała na łóżku. Miała założone na głowie słuchawki, nieco przekrzywione, tak że zakrywały tylko jedno ucho. Były podłączone do laptopa, a wokół dziewczyny porozrzucane zostały na pół zapisane kartki.
- To wy jesteście za spokojne! – Błękitnooka skrzyżowała ręce na piersi. – Tak w ogóle, co ty robisz?
- Ja… - Dziewczyna lekko się zarumieniła. – Staram się napisać nową piosenkę…
- Wow! Naprawdę?! – Brunetka usiadła obok przyjaciółki.
- Ściągnęłam specjalny program, mogę na nim symulować prawdziwą grę na instrumentach. Patrz… - Zielonooka pokazała Ayi kilka trików, dzięki których chwilę później w słuchawkach słychać było nowo stworzoną melodię.
- Ale z ciebie doby informatyk! Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła! – Morri była zachwycona.
- Nie ona jest geniuszem, tylko ty tłumokiem, jeśli chodzi o komputery – Zaśmiała się Vitsumi.
- Ej! Mam wiele więcej ciekawszych zajęć, niż głupia technologia! – Żachnęła się brunetka.
            Nagle drgnęła. Lodówka sama się otworzyła i wyleciał z niej sok. Na stole pojawiły się cztery szklanki, które po sekundzie napełniły się napojem.
- Zaschło mi w gardle – Kenami przeciągnęła się. Szklanki podleciały do każdej z dziewczyn.
- Przestraszyłaś mnie… - Morris złapała „przesyłkę” i napiła się przyjemnie chłodnego nektaru.
- Gomene, Aya~chan! – Kitsune uśmiechnęła się słodko.
- Taka moc musi być przydatna – Anna patrzyła na szklankę trzymaną rękach.
- Oj tam przydatna… - Zarechotała Yumenai. – Tylko jej tyłek rośnie, od nie ruszania się.
- One~chan! – Wrzasnęła zielonooka, po czym cisnęła poduszką w siostrę. Niechcący wybiła napój z rąk czerwonowłosej. Ciecz rozlała się na jej T-shirt.
- Ke-Na-Mi! – Krzyknęła. Wzięła poduszkę i odwdzięczyła się przyjaciółce. Niestety, trafiła w Ayę.
            Tak oto w Akademiku Akumine, w pokoju numer 6, rozpętała się prawdziwa, poduszkowa wojna. Wiele było strat, ale ile przyjemności!
- Jestem wyczerpana… - Powiedziała Anna, rzucając się na ziemię, prosto na biały puch. No cóż, jaśki nie wytrzymały próby bycia nabojami i rozpadły się. – Nie powinnyśmy tego robić, to było bardzo niepoważne…
- Wygrałam! – Krzyknęła Vitsumi, kładąc się koło lokatorki. Nawet nie zareagowała na ostatnie zdanie czarnookiej.
- Chyba śnisz! – Kyoyama wzięła trochę puchu z ziemi i dmuchnęła nim w twarz czerwonowłosej.
- To była fajna zabawa – Zaśmiała się wesoło Kenami. – Ej, może zrobimy sobie dzisiaj taki kobiecy wieczór?
- W sumie.. Należy nam się chwila relaksu, po tym całym poegzaminacyjnym stresie – Blondynka przewróciła się na plecy i spojrzała w sufit.
- Chodź Anno, pomożesz mi. Zrobimy coś do jedzenia co? – Yumenai spojrzała na blondynkę, po czym przesunęła wzrok na pozostałe przyjaciółki. – A wy w tym czasie tu posprzątacie.
- Co?! Dlaczego? – Aya niechętnie podchodziła do zbierania tych wszystkich piór.
- Bo nie dopuszczę żadnej z was do jedzenia! Same siebie trujcie, ale nie nas! – Czerwonooka pokręciła głową z dezaprobatą.
- A możemy nie oglądać horrorów. – Bardziej stwierdziła niż zapytała czarnooka.
- Dlaczego? – Jęknęła cała reszta.
- Bo ich nie lubię… Tylko raz byłam w kinie na horrorze… - Wzruszyła ramionami blondynka. Podeszła do lodówki. – Tak właściwie to niesprawiedliwe, że chłopaki z rana gdzieś poszli i nawet nie powiedzieli gdzie idą. Jak Yoh przyjdzie, to ja już mu pokarzę…
- Właśnie, gdzie oni poszli? – Aya wyjęła z szuflady z biurka worki na śmieci. Jeden wzięła sobie, drugi dała Kenami.
- A kto ich tam wie… - Vitsumi wzruszyła ramionami.
            Morri razem z Kitsune szybko uporały się w sprzątaniu pierza. Razem rozłożyły koc na podłodze i poszły ukraść poduszki od chłopaków. Z ich zdolnościami wejście nawet przez zamknięty balkon nie było trudne. Po „włamaniu” usiadły razem przed laptopem i zaczęły wybierać film.
Anna z Vitsumi w tym czasie zrobiły przeróżne przekąski, które ustawiły w okolicach koca. Razem ustaliły, że skoro nie horror ani thriller, to komedia. Padło na „Spadaj, tato”. Wszystkie cztery zgodnie stwierdziły, że projekcja z Adamem Sandler’em jest warta ich uwagi. Wybór był bardzo trafny, bo nawet zazwyczaj poważna Anna, śmiała się do rozpuku. Jeden film przemienił się w cały maraton. Dziewczęta pożerały komedie za komedią, jedząc coraz więcej i leżąc to w coraz dziwniejszych konfiguracjach.  
Na podwórku zrobiło się już ciemno. Na wieczornym niebie pojawiały się pierwsze, niepewne gwiazdki.
- Cześć, co robicie? – Drzwi do pokoju nagle się otworzyły. Jasna struga światła pochodząca z korytarza oślepiła nic nie winne dziewczęta.
- Zgaś to! – Krzyknęła Aya, rzucając w błękitnookiego poduszką.
- Wejdź, Dei… - Mruknęła Vitsumi, zasłaniając rękoma oczy. Usiadła, podnosząc głowę z brzucha Kenami. Ta natomiast opierała policzek o ramie Kyoyamy. Aya za to leżała na brzuchu i trzymała pyszczek w misce z chipsami.
Blondyn zamknął za sobą drzwi. Usiadł obok swojej dziewczyny.
- Co robicie? – Blondyn ponowił pytanie.
- Oglądamy – Bardzo krótko wyjaśniła brunetka, wpychając sobie do ust kolejnego chipsa.
- Możesz pooglądać z nami – Vitsumi pogłaskała ukochanego po włosach – Mogę ci zrobić kłosa?
- Jak tylko chcesz. – Błękitnooki nie sprawiał kłopotów. Usiadł przed dziewczyną, żeby ułatwić jej dostęp.
- Co dzisiaj tak cicho w całym akademiku? – Morri przewróciła się na plecy. Patrzyła w sufit pustym wzrokiem.
- Większość na wakacje pojechała do domu – Anna napiła się soku za szklanki. - A chłopcy pojechali do miasta.
- Ciekawe po co! Już dawno powinni wrócić… - Brunetka strasznie się nudziła. Podczas egzaminów nic się nie wydarzyło, a Ren nie chciał uchylić rąbka tajemnicy na temat jego wyjazdu z Kenami.
- Spokojnie, nie macie się co martwić. Bliźniaki są tak w was zapatrzeni, że na pewno nie robią nic złego – Kitsune zaśmiała się wesoło.
- My to my… Vitsumi ma Deidarę, ja mam Hao, Anna Yoh… A co się dzieje między tobą a Ren’em? – Brunetka szturchnęła zielonooką.
- Nic. To dobry przyjaciel. – Szatynka wzruszyła ramionami, ale różowe policzki zdradziły trochę jej intencje. – I niezły przystojniak tak jak każdy chłopak spod dziewiątki…
- Ej to nie jedyni przystojniacy w akademiku! – Deidara skrzyżował ręce na piesi.
- Wyglądasz tam męsko z tym kłosem na głowie – Zarechotała błękitnooka.
- On mówił o mnie. – W drzwiach stanął Sasori.
- A ty nie jedziesz do ojca? – Czerwonowłosa spojrzała wrogo na brata.
- Nie ma go teraz w Japonii – Chłopak bez pytania wszedł do środka. Usiadł obok Ayi.
- Super… - Vitsumi westchnęła ciężko.
- A ty nie jedziesz do rodziców do Ameryki? – Sasori spojrzał na siostrę wymownie.
- Może potem… Za tydzień, może dwa. – Yumenai rzuciła ziarnkiem popcornu w przyjaciółkę.
- Do Ameryki? Też z chęcią bym tam pojechała! Odwiedzilibyśmy Mantę! Z księgą możemy pojawić się w Ameryce nawet teraz! – Zaoferowała się Aya.
- Jeśli o mnie chodzi to chyba bardziej ufam samolotom – Kenami uśmiechnęła się niewinnie.
- Jaką księgą? – Mruknął Deidara z zainteresowaniem.
- A gdzie się wybieracie? – Hao stanął w drzwiach. W rękach dzierżył reklamówki z zakupami. Tym pytaniem wyciągnął dziewczyny z opresji.
- Co tu się dzieje? – Za bratem pojawił się Yoh. – Impreza bez nas?
- Co masz dla mnie? – Aya podbiegła do swojego chłopaka i powiesiła się mu na szyi.
- Też tęskniłem – Asakura pocałował ją lekko w usta, po czym przekazał dziewczynie torby. – To wszystko dla nas… Byliśmy w sklepie więc zrobiliśmy zapasy przy okazji…
- Właśnie, gdzie byliście cały dzień? – Anna skrzyżowała ręce na piersi. Spojrzała z wyrzutem na ukochanego.
- Musieliśmy trochę odreagować po egzaminach – Za braćmi do pokoju wszedł Ren. – A bliźniaki dodatkowo musieli odetchnąć od was…
- Jesteś zazdrosny, że za nimi ktoś tęsknił, a za tobą nikt? – Za Ren’em stanął Itachi.
- I kto to mówi?! – Wrzasnął czerwony na twarzy Tao.
- Ja za tobą tęskniłem, Itachi~chan! – Deidara wysunął usta w charakterystyczny dziubek.
- Co tu robi ta pindzia? – Zmęczony brunet rzucił się na pierwsze łóżko od drzwi.
- Sam jesteś pindzia! – Wrzasnął blondyn. Wstał i podszedł do Uchihy. Od słowa do słowa zaczęli się kłócić, a potem doszło nawet do rękoczynów.
- Chłopaki, uspokójcie się… - Yoh starał się załagodzić sytuację.
- Zostaw ich – Hao położył rękę na ramieniu brata. – Dzięki nim przypominają mi się stare dobre czasy… Wyglądają zupełnie jak Ren i Horo…
- ŻE CO?! – Oburzył się złotooki. – Wypraszam to sobie!
- Możesz sobie wypraszać, ale taka prawda… - Aya zarechotała wesoło. – Chciałabym się spotkać ze wszystkimi…
- Niedawno widzieliśmy Fausta, nie wystarczy ci? – Prychnął Tao. – Jakoś mi się nie spieszy, żeby słuchać głupkowatych żarów Joco! A Horo?! Ten jego niewyparzony język! Zawsze się drze i szaleje! Rio by tylko…!
- Ty chyba najbardziej za nimi tęsknisz nie? – Kyoyama zachowała idealną pokerową twarz.
- No chyba żartujesz! – Krzyknął obrażony Ren. – Jakbyście wszyscy zniknęli, za wami też bym nie tęsknił. Wcale…
- Jasne… - Mruknął każdy w pomieszczeniu.
- Nienawidzę was… - Ren usiadł na jednym z łóżek. Obrócił się do przyjaciół plecami i obrażony nie do opisania postanowił się nie odzywać do nikogo, przez cały wieczór.
- A my ciebie kochamy! – Krzyknęła Aya. Rzucając się na przyjaciela.
- Biedny Ren, speszył się przez ciebie, Aya~chan! Jesteś okropna! - Westchnęła Kenami. Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem (oczywiście oprócz Tao, jaki postanowił zachować pokerową twarz). W wyśmienitych nastrojach spędzili resztę wieczoru, jak zwykle bijąc się, przepraszając, żartując, śmiejąc i rozmawiając.
            Dlatego też nazajutrz, Anna wstała wyjątkowo późno. Zegar wybijał jedenastą, kiedy zwlokła się z łóżka. Była pierwsza niedziela wakacji i… Jej urodziny. Dlatego też nie zdziwiło jej to miłe przywitanie ze strony dziewczyn.
- Wszystkiego najlepszego, Anno! – Aya od razu rzuciła się przyjaciółce na szyję. Obie upadły na łóżko blondynki, która została przyduszona przez Morri.
- Dzięki… - Czarnooka jęknęła.
- Mam coś dla ciebie! – Błękitnooka usiadła na przyjaciółce okrakiem. Dopiero teraz zauważyła, że nie dosięgnie do prezentu. Zmarszczyła brwi. – Kenami!
            Szatynka zaśmiała się. Skinęła lekko głową, a niewielka paczka na łóżku Ayi przyleciała do rąk błękitnookiej. Morri wyciągnęła dłonie przed siebie, przystawiając prezent wprost przed twarz blondynki.
- Bardzo dziękuję, ale mogłabyś już ze mnie zejść… - Kyoyama czuła się nieswojo, czując na swoim ciele ciężar młodej Morri.
- Okey… - Błękitnooka posmutniała, ale wykonała prośbę.
- My też coś dla ciebie mamy. – Kenami wstała z łóżka. Wyciągnęła zza niego dość dużą paczkę. Vitsumi również wyjęła pięknie opakowany błękitnym papierem podarunek. Obie wręczyły przedmioty Annie.
- A… Arigato… - Kyoyama była nieco zdziwiona takim porankiem. Jakoś nigdy nie obchodziła zbyt hucznie swoich urodzin.
- Otwórz! – Brunetka usiadła na swoim łóżku po turecku. Wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki. Była ciekawa reakcji czarnookiej na podarunek.
            Anna zdjęła powoli papier, po czym zamarła. W rękach trzymała niezwykle grubą książkę. Rozmiarami przypominała położone na sobie dwie encyklopedie. Widać było, iż jest nadgryziona zębem czasu.
- Dziękuję… Ale co to jest? – Blondynka była niezwykle zainspirowana tym prezentem. Otworzyła księgę. Zauważyła, iż cała jest po… Łacinie. Miała wiele prymitywnych obrazków i wykresów.
- To prastara księga, którą znalazłam na Roisei. Podobno jest cala o duchach, medium i o tym jak powstali ludzie i demony… Ale dokładnie nie wiem.  – Wyjaśniła Morri.
- Ale my chyba już wiemy jak powstali ludzie, nie? – Czarnooka spojrzała na Ayę.
- Niby tak. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. Westchnęła ciężko i opadła plecami na pościel. – Coś się niedobrego dzieje… Czuję to…
- Nie zaczynaj poważnych tematów w taki dzień, Aya~chan! – Upomniała dziewczynę Kenami.
- Właśnie! To święto Anny! – Vitsumi wręczyła swój prezent lokatorce. – Mam nadzieję, że ci się spodoba…
- Jest śliczny! – Kyoyama była zachwycona kompletem biżuterii. Lubiła takie błyskotki, ale nigdy jakoś nie mogła ich nosić. Wisiorek w kształcie romboidalnego diamentu i podobna  bransoletka jako prezent, bardzo jej odpowiadały. Bez zbędnych pytań zabrała się za rozpakowywanie największego pudełka. Ku jej zaskoczeniu była to maszyna do szycia.
- Kenami! Zaglądałaś do mojego zeszytu?! – Blondynka poczerwieniała na twarzy.
- Co? Jakiego zeszytu? – Zielonooka szczerze się zdziwiła. – Pamiętam jak kiedyś podczas ćwiczeń w sali muzycznej powiedziałaś, że chciałabyś mieć maszynę do szycia… Po za tym ostatnio Yoh nam opowiadał, jaką do gafę strzelił, kiedy mu uszyłaś strój do walk.
Dziewczyny zaśmiały się głośno.
- On ma dziwny gust! – Czarnooka poczerwieniała jeszcze bardziej. Wstała z łóżka i przytuliła każdą lokatorkę, ładnie dziękując. Potem postanowiła pójść do łazienki. Miała ochotę na prysznic.
            Kiedy tylko otworzyła drzwi do łazienki od razu w oczy rzuciła jej się powieszona na wieszaku, przepiękna beżowa sukienka. Była na cienkich ramiączkach, z lekkiego materiału, sięgająca przed kolano. Pod nią stały złote baleriny i niewielka torebka, pasująca do reszty.
- Dziewczyny… - Chciała zapytać, odwracając się w stronę przyjaciółek.
- To nie nasza robota. To twój bliźniak. – Zaśmiała się Aya.
- My nie mamy z tym nic wspólnego. – Zapewniła Kitsune, po czym wzięła laptopa. Swoim zwyczajem usiadła na łóżku i zaczęła natarczywie klikać w klawiaturę.
            Blondynka bez zbędnych pytań weszła do środka łazienki. Podeszła do sukienki, lekko przejeżdżając po niej dłonią. Materiał był niezwykły. Zarówno aksamitny i delikatny w dotyku. Uśmiechnęła się sama do siebie. Teraz jej uwagę przykuła róża i list zostawiony na pralce. Wyjęła papier z koperty. Zaczęła czytać.

Kiedy się już ubierzesz, zejdź na dół.

            To były dość proste słowa, ale zmotywowały ją niezwykle szybko. Wskoczyła pod prysznic, umyła się dokładnie i uczesała. Dziś wyjątkowo postanowiła zrobić sobie koczek. Założyła otrzymaną od przyjaciółki biżuterię oraz sukienkę od ukochanego. Nigdy tak nie wyglądała. Przez to, że zazwyczaj pracowała przy sprawach medium, lub też ćwiczyła swoje umiejętności, nie miała potrzeby ubierania się ani ładnie ani elegancko. Teraz kiedy zaczęła chodzić do szkoły to się zmieniło. Ale jeszcze nigdy nie czułą się tak jak teraz. Taka piękna i kobieca.
            Ze szczerym uśmiechem na twarzy i lekkimi rumieńcami, które za wszelką cenę starała się ukryć wyszła do pokoju dziewczyn.
- Łał! Wyglądasz po porostu ekstra! – Błękitnooka zachwyciła się strojem przyjaciółki.
- Chyba jednak Yoh nie ma aż tak dziwnego gustu. – Przyznała wesoło Anna.
- Idź już lepiej, bo ci karoca odjedzie, Kopciuszku. – Vitsumi zdjęła na chwilę słuchawki z uszu. Sama stałą przed szafą i szykowała się na wyjście z Deidarą.
- Dobra idę już… Cześć! – Blondynka wyszła na korytarz, nie czekając nawet, czy dziewczyny jej coś odpowiedzą.
            Zastanawiała się, o co chodziło dla Vitsumi z tą karocą. Pogrążona we własnych myślach kierowała się w stronę wyjścia. Nawet nie pomyślała o tym, żeby coś zjeść. Zresztą… Wczoraj wieczorem tyle zjedli, że nie czuła głodu.
- Wszystkiego najlepszego – Rzucił mimochodem Kakashi, który jak zazwyczaj siedział przy swoim biureczku.
- O… Dziękuję. – Anna uśmiechnęła się i lekko ukłoniła. Szła szczęśliwa dalej. Kiedy tylko przekroczyła próg drzwi jej oczom ukazał się niezwykły widok. Na głównym wjeździe stała biała limuzyna. Zza siedzenia kierowcy wysiadł ubrany w garnitur Itachi. Otworzył przed nią drzwi do samochodu.
- Co… - Dziewczyna była zszokowana.
- Zapraszam do środka. – Chłopak uśmiechnął się życzliwie.
            Blondynka ruszyła do przodu jak zahipnotyzowana. Czuła na sobie wzrok wszystkich, którzy stali na placu i którzy wyglądali przez okna akademika. Mężczyźni patrzyli na nią z zainteresowaniem i pożądaniem, dziewczyny z zazdrością. Nie wiadomo tylko, czy o stój i przejażdżkę limuzyną, czy o to, że otwierał jej drzwi, sam sławny Uchiha Itachi.
            Wnętrze samochodu było niezwykłe. Przestronne, tak że bez problemu zmieściłoby się tu kilka, a nawet kilkanaście osób. Skórzane, czerwone fotele i niewielki barek z napojami i przekąskami.
            - Co on wymyślił?  - Dziewczynie nie mogło to dać spokoju. Co ją teraz czeka? I jak udało się namówić dla Yoh Uchihę, żeby ten mu pomógł w zrealizowaniu planu?
            Przejażdżka nie trwała zbyt długo. Po kilkunastu minutach, limuzyna stanęła. Blondynka grzecznie poczekała, aż Itachi otworzy jej drzwi. Ukłonił się przy tym.
- Życzę miłej zabawy, solenizantko. – Puścił jej oczko, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.
            Czarnooka nie zwracała na niego zbyt wielkiej uwagi. Dokładnie rozglądała się po… Lotnisku! Co ona tu właściwie robiła? Czy to miała być jej randka życia?
- Wybacz, że musiałaś czekać… - Dziewczyna podskoczyła. Ktoś stał za jej plecami. Uśmiechnęła się widząc znajomą sobie twarz. Ren był nieco zarumieniony stojąc przed dziewczyną w garniturze. Trochę żenowała go ta cała sytuacja. Nigdy nie pomyślał, że z miłości do tych bliźniaków, zrobi coś takiego! A niech ich!
- Co tu się dzieje? – Zapytała już trochę pod denerwowana blondynka. Nie rozumiała całej tej sytuacji.
- Nie martw się, już niedługo będziemy na miejscu. – Mruknął złotooki, próbując się uśmiechać.
- Chyba ci bardzo nie pasuje ta rola co? – Uśmiechnęła się nieco wrednie Anna.
- Napawaj się chwilą, pierwszy i ostatni raz jestem twoim przewodnikiem. – Prychnął. – Tak w ogóle, wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję…
- Teraz chodź za mną. – Złotooki szedł przodem. Skierował się na niewielki pas startowy, gdzie stał mały, kilkuosobowy samolot.
- To twoje słynne samoloty? – Blondynka miała wyjątkowo dobry humor, wiec była skora do żartów.
- Tak. Jest duża szansa, że spadniesz. – Prychnął, ale uśmiechnął się leciutko. – Dlatego lecę z tobą, żeby w razie czego cię uratować.
- Ach, dziękuję za twoje poświęcenie. – Zarechotała wesoło.
            Lecieli razem, rozmawiając na rozmaite tematy. Anna chciała wyciągnąć od przyjaciela, co też takiego czeka ją po wylądowaniu samolotu, ale Ren nabrał wody w usta. Nie uchylił nawet rąbka tajemnicy, przez co blondynka nie mogła usiedzieć na miejscu. Sama siebie zaskakiwała. Zazwyczaj starała się być spokojna, ale teraz… Nie wychodziło jej to ani trochę.
            Blondynka w końcu się doczekała. Wylądowali na ogromnej polanie. Zwinny samolocik bez problemu opadł na trawie.
- Przecież to… - Dziewczyna już z okna poznawała krajobraz. Przecież tu się wychowała!
- Tak. Witam w Izumo! – Ren uśmiechnął się nieco wrednie.
- Ale… Co my tu robimy?
- To już nie mnie się pytaj. Zostawiam cię pod lepszą opieką… - Złotooki spojrzał przez otwarte drzwi samolotu.
            Na polanie stał Yoh. Ubrany w przepiękny, biały garnitur z czerwoną różą w dłoni. Widząc zszokowaną Annę uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi. Szczerze mówiąc od środka zjadał go stres, ale swoim zwyczajem nie mógł tego pokazać nikomu.
- Witaj, Aniu. – Podszedł do czarnookiej i podał jej dłoń, aby pomóc wyjść z samolotu. Spojrzał na złotookiego i bez słowa skinął mu głową. Ten zaśmiał się pod nosem. Doskonale wiedział o co chodzi szatynowi, więc nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Przecież już się umawiali, że ma teraz odstawić samolot do Tokio! Nie jest jakiś głupi, żeby zapomnieć tak prostej komendy…
- Yoh… Co to wszystko znaczy? – Zapytała zaskoczona Kyoyama.
- Wszystkiego najlepszego Kochanie. – Asakura wręczył ukochanej kwiatek. Pociągnął dziewczynę w tylko sobie znanym kierunku. – Mam nadzieję, że ani Itachi, ani Ren ci nie nadokuczali za mocno…
- Byli wyjątkowo mili. – Anna patrzyła na chłopaka i nie mogła uwierzyć, że aż tak się dla niej postarał.
- Bardzo się cieszę. Pięknie wyglądasz. – Szatyn poprowadził nastolatkę wąską dróżką.
Krajobraz był bajeczny. Piaskowa, dobrze ubita droga, a po jej dwóch stronach rozciągający się po horyzont dywan traw i kwiatów. Zaczęli zbliżać się do lasu, gdzie rosły iglaste drzewa, aż znów znaleźli się na – tym razem – niewielkiej polance.  Yoh się postarał i wcześniej przygotował całą scenerię. Tysiące róż poustawiane w wazonach. Pośrodku tego jakże uroczego przybrania postawiony był stół ze śnieżnym obrusem i piękną zastawą. Jedzenie wyglądało przepysznie, niczym wyjęte z pięciogwiazdkowej restauracji. Anna aż stanęła z wrażenia.
- Yoh… Ja… Nie wiem co powiedzieć. To jest przecudne. – Kyoyama uśmiechnęła się uroczo. Czuła niesamowite ciepło w sercu, widząc jak jej chłopak bardzo się dla niej postarał. Jak wszyscy się postarali.
- Cieszę się, że ci się podoba. Zapraszam do stołu. – Asakura zrobił kilka kroków do przodu i odsunął krzesło, wskazując na nie skinieniem głowy.
- Dziękuję. – Blondynka skorzystała z zaproszenia.
Patrzyła z podziwem, jak jej ukochany nalewa do kieliszków szampana.
- Chyba nie masz nic przeciwko temu? – Zapytał ze strachem Yoh.
- Nie Koteczku, nie mam. – Anna zaśmiała się wesoło. – Myślę, że jeśli możemy ratować świat przed złymi duchami i demonami, możemy też napić się trochę alkoholu.
- W sumie masz rację. – Szatyn usiadł naprzeciwko swojej dziewczyny. Uniósł kieliszek do góry. – Wszystkiego najlepszego, Kochanie.
            Czarnooka kiwnęła głową, po czym upiła łyk płynu. Uśmiechnęła się. Czuć było, iż szampan jest z wyższej półki. Smakował nieziemsko, niczym słodki nektar, a nie alkohol.
- Częstuj się. Mam nadzieję, że ci to posmakuje. Sam gotowałem. No… Z małą pomocą Hao. – Bliźniak uśmiechnął się niepewnie. Jego serce biło tak szybko, że miał wrażenie, iż zamiast potraw zaraz zobaczy na talerzu swój organ.
- Na pewno jest przepyszne. – Anna nałożyła na swój talerz sushi. Zaczęła kosztować, z szerokim uśmiechem na ustach. – Tak, potwierdzam. To naprawdę jest przepyszne!
- Cieszę się. – Yoh odetchnął z ulgą. – Ale i tak daleko mi do Ryu…
- Ryu to mistrz nad mistrzami. Ale jesteś już blisko.
- To chyba największy komplement, jaki można dostać, jeśli chodzi o gotowanie. – Szatyn sam zaczął jeść. Dawno nie miał nic na języku, jako że od kilku dni cały czas pracował nad całym tym wyjazdem.
- Ciekawe co teraz robi Ryu z Koken. Co prawda wysyłają do nas pocztówki co jakiś czas, ale to nie to samo… Matko, tak dawno temu ich widzieliśmy! – Anna oparła się łokciami o stół w zamyśleniu.
- To prawda. W ogóle dawno nie widzieliśmy naszej ekipy. A teraz jeszcze nasza grupa się powiększyła – Zarechotał Asakura.
- Żeby nas wszystkich pomieścić, trzeba by wynająć cały apartament. Oh! Jak ja bym poszła na zakupy z Tamao… I z Jun. A potem pooglądała „Przyjaciół” z Pilicą…  Nawet za kłótniami Horo z Ren’em trochę tęsknię…
- A to niespodzianka! – Yoh spojrzał z niedowierzaniem na swoją ukochaną.
- Chociaż w sumie ty ze swoimi lokatorami trochę nadrabiacie mi ten brak. – Kyoyama spojrzała znacząco na szatyna.
- Oj tam… - Chłopak poczerwieniał znacząco na policzkach.
- Chociaż na was krzyczę, to tak naprawdę was rozumiem… - Anna zaczęła bawić się kieliszkiem od szampana. – W akademii w końcu się czuję jak nastolatka… Aż czasem się dziwię, że potrafimy po tym wszystkim zachowywać się tak normalnie.
- Jesteśmy normalni. – Uśmiechnął się chłopak. – No… Może nie licząc tego, że widzimy duchy, walczymy z demonami i tym podobne…
- A no tak, zapomniałam. Przecież to jest zupełnie normalne. – Zarechotała Anna.
- A nie? – Yoh zawtórował towarzyszce.
            Oboje zaczęli się głośno śmiać. Rozmawiali wesoło, rozkoszując się przepysznym jedzeniem i bąbelkami z szampana.
            Kiedy słońce zaczęło powoli schodzić z nieba, aby ustąpić miejsca dla księżyca, Yoh zaproponował dziewczynie spacer. Ta ochoczo się zgodziła. Miała niesamowicie dobry humor. Śmiała się i żartowała cały czas, tak jakby nie była sobą.
            Natomiast Asakura też nie zachowywał się codziennie. Mimo uśmiechu na twarzy zachowywał się dość nerwowo. Zaciskał palce na dłoni blondynki i nerwowo przygryzał wargi. To nie umknęło uwadze Anny.
- Yoh, coś się stało? – Kyoyama spojrzała na ukochanego, nieco zmartwiona.
- Aniu… Bo ja chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. Znaczy… - Wciągnął powietrze mocno do płuc, po czym wypuścił je z głośnym świstem. Rozejrzał się dookoła. – Pamiętasz to miejsce?
- Pewnie, że tak. – Blondynka spojrzała przed siebie. Niedaleko nich, pośrodku lasu, rozpościerała się brama, a za nią stary, ale zadbany cmentarz. – To tutaj uratowałam cię przed tymi rozzłoszczonymi duchami. Trochę wydoroślałeś od tego czasu.
- Tylko trochę? – Zaśmiał się nerwowo Yoh. – Tak… Tutaj obiecałem ci coś. Obiecałem, że zostaniesz Królową Szamanów, ale niestety nie mogłem tego spełnić…
- Przestań, przecież wiem jak to było. Muszę się pogodzić, że już nigdy nie zasiądę na tronie.
- Aniu, ale ty nadal jesteś królową. Moją królową… - Asakura znowu wciągnął powietrze nosem, a wydmuchał ustami. Patrzył na Annę wielkimi oczyma, przepełnionymi strachem. Uklęknął przed ukochaną na jednym kolanie, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni garnituru. Wyjął z niej niewielkie, czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Yoh, co ty… - Szepnęła zdziwiona Kyoyama.
- Aniu… Czy zostaniesz królową mojego życia? – Zapytał nieco drżącym głosem, otwierając pudełko. Kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, postanowił ponowić pytanie. – Czy… Wyjdziesz za mnie?
            Źrenice Anny rozszerzyły się niemiłosiernie. Uśmiechnęła się promiennie i skinęła energicznie głową.
- Tak… Tak Koteczku! – W oczach Kyoyamy pojawiły się łzy wzruszenia. Nie myślała, że Yoh to zrobi. Nie że teraz, że w takich okolicznościach. Ale stało się. teraz jest oficjalnie narzeczoną Yoh Asakury!
            Szatyn podniósł się z kolan i wyjął z opakowania pierścionek. Wsunął go ostrożnie na palec ukochanej, po czym pocałował ją namiętnie, obejmując dziewczynę w pasie. Anna wplotła swoje dłonie w jego długie włosy, które zaczęły już sięgać chłopakowi nieco za ramiona.
- Kocham cię Yoh. – Szepnęła dziewczyna patrząc prosto w uradowane oczy swojego Koteczka.
- Ja ciebie też kocham, Aniu. – Asakura mocno ją przytulił do swojego ramienia. Z nieskazitelną czułością głaskał ją po głowie. – Nie wiem co nas jeszcze czeka, ale na pewno nie dam cię nikomu skrzywdzić. Jesteś kobietą mojego życia. Zawsze będę cię chronił. Zawsze.
            Dziewczyna nie odpowiedziała nic. Jedynie mocniej wtuliła się w jego ramie. Wiedziała, że od teraz będzie już tylko lepiej. Że ten złoty pierścionek z diamentem w kształcie rąbu w pewnym stopniu zmieni jej życie. Teraz już wie, że Yoh wiąże z nią swoją przyszłość, że kiedyś zostanie panią Asakura i teraz już nic tego nie zmieni.
            Ona kocha Yoh, a Yoh kocha ją.
            Żaden tron czy korona nie są jej potrzebne do szczęścia.
Wystarczy, że ma jego, a cały świat stanie się jej wymarzonym królestwem.

~*~ENDING~*~

            - Wracamy? – Zapytał Yoh, widząc że Anna coraz częściej trzęsie się pod wpływem nocnego powietrza.
- Tak. Chociaż trochę szkoda mi kończyć ten dzień… - Westchnęła Kyoyama.
            Leżeli właśnie na puchatym kocu, podziwiając niebo usłane pięknymi, lśniącymi gwiazdami. Anna co raz podnosiła dłoń do góry porównując blask ciał niebieskich ze swoim diamentem. Uśmiechała się przy tym uroczo.
            Spokój jej twarzy zakłóciła nagle pewna myśl. Podniosła się do pozycji siedzącej.
- Ale jak my wrócimy? Przecież Ren i jego Taolot poleciał do Tokio… - Zauważyła, marszcząc czoło ze zmartwienia. Czyżby jej ukochany Koteczek zapomniał o takim „szczególe”?
- O to się nie martw. – Yoh wysunął z kieszeni swój telefon. Odsunął klapkę, po czym wybrał odpowiedni numer. – Możesz po nas lecieć.
- Mamy czekać, aż Ren przyleci do nas z Tokio? – Zapytała z lekkim niedowierzaniem Kyoyama.
- A kto powiedział, że dzwoniłem do Ren’a? – Zarechotał radośnie szatyn.
            Nie minęła minuta a nad ich głowami pojawił się wielki, czerwony, świecący pośród granatowego nieba stwór.
- No tak, dziś jeszcze tylko Hao nie widziałam... – Westchnęła radośnie Anna.
            Długowłosy zgrabnie zeskoczył ze swojego ducha stróża. Jego wzrok był skupiony na dłoni blondynki.
- Rozumiem, że mam już się szykować na ceremonię ślubną? – Wyszczerzył ząbki w szerokim uśmiechu.
- Powoli możesz. – Yoh podniósł się z koca i pomógł wstać ukochanej.
            Obok nich zmaterializowała się ogromna łapa Ducha Ognia. Asakura z subtelnym uśmiechem skinął na nią głową. Kyoyama przez chwilę się wahała, ale w końcu przy pomocy ukochanego wdrapała się na czerwoną, promieniującą kończynę.
- A co z t… - Anna już miała zapytać, czy nie mają jeszcze posprzątać stołu, który został gdzieś dalej, ale Hao jej przerwał.
- Wszystkim się zająłem. Dzisiaj jest twój dzień szwagierko, nie musisz się niczym martwić. – Długowłosy puścił jej oczko, po czym sam wskoczył na swojego ducha stróża, zajmując zaszczytne miejsce na jego ramieniu. Nie zamierzał przeszkadzać ukochanym.
            Yoh objął czule Anne i przysunął ją do siebie.
- Kocham cię Aniu. – Szepnął, głaszcząc ją kciukiem po dłoni. Z rozkoszą patrzył jak dziewczyna powoli zasypia pod wpływem emocji i zmęczenia. Z lubością przyjął na swoje ramię słodki ciężar jej ciała, wdychał jej zapach i pochłaniał ciepło jej ciała.
            Kiedyś nie myślał o niej jako o prawdziwej kandydatce na narzeczoną, ale teraz nie wyobrażał sobie życia bez tej drobnej, ale zadziornej blondynki.
            Nawet nie zauważył, kiedy sam zasnął, kurczowo przytulając do siebie swoją narzeczoną.


Kenami: Kami~sama! Jak ja dawno nie pisałam! Nawet nie mam prawa was przepraszać. Po prostu wrzućcie mnie na stos i spalcie…
Ren: Podobno smażenie w oleju bardziej boli…
Aya: Chyba nie pomagasz…
Ren: Nie zamierzam -_-”
Kenami: Nawet nie wiem od czego zacząć… Dlaczego tak dawno nie pisałam? Studia mnie pochłonęły. Już nawet nie chodzi o samą naukę, której mam mega dużo, to weekendy spędzam z moim ukochanym, bo w tygodniu mieszkam w innym mieście, a wieczorami jak jestem w Białymstoku to zazwyczaj spędzam czas ze znajomymi. Naprawdę chcę pisać, ale nie mam jak ;_; Teraz jednak postanawiam się jakoś zebrać. Szczególnie, że mam tyle planów! Chęć posiadania wakacji jakoś pozytywnie na mnie działa. Na waszych blogach też mam zaległości… Jak czytałam komentarze pod ostatnim odcinkiem, było mi naprawdę miło, że za mną tęsknicie :D Aż żałuję, że nie wpadłam tu wcześniej i nie przeczytałam tego… Wybaczcie. A właśnie… Wiecie dlaczego dzisiaj jest notka?
Yoh: No właśnie, dlaczego?
Hao: Serio bracie, serio?
Ren: Idioci…
Aya: Dziś są wasze urodziny chłopaki! ^^
Yoh: A no tak :D Dwunasty maja ^^
Kenami: Właśnie! Więc życzę wam wszystkiego najlepszego chłopaki! :D Wybaczcie, dzisiaj krótsze rozmowy, bo i tak już się napisałam odcinka ^^” Przyrzekam, że jeszcze w maju coś wstawię! Dziękuję wszystkim komentatorom (Ginny, Usagi, Aoi Kori, Marcie K, Yukari Asakura, Spokoyoh, Oli i EleCat), starym znajomym takim jak Raion, Minikeiti, Midori czy Kumiko i osobom, które nadal czekają na kontynuację moich odcinków ;) Ja Ne!
PS: Wiem, że takie rzeczy pisze się na początku, ale u mnie jest zawsze na opak. Ten odcinek jest dedykowny dla Kumiko. Wracaj szybko do zdrowia, kochanie ;*