piątek, 18 stycznia 2013

Odcinek 9: Sto lat chłopaki!

          Kenami skuliła się na fotelu, wsadzając ręce pod pachy i podkulając nogi. Wtuliła się w szybę z głośnym westchnieniem. Zamknęła oczy. Nie minęła chwila, a mentalnie odpłynęła do lepszego, sennego świata.
- Kecu nie śpij... - czerwonowłosa wbiła łokieć w żebra przyjaciółki. Poprawiła swój czarny sweterek, który nieco zakrywał jej białą bluzkę z różowym napisem " Meet Love Destroy". Miała do tego szorty, czarne glany oraz pasek z ćwiekami. 
- Uh... Po co mnie ciągniecie... Do czwartej siedziałam na necie... Jest szósta... - marudziła szatynka. Wcisnęła dłonie w kieszenie swojej kremowej bluzy z czerwonymi rękawami i narysowanym na piersiach ślimakiem. Na nogach miała dżinsowe rurki i trampki.
- A kto ci kazał tak długo siedzieć? Przecież wiedziałaś że dziś jedziemy! - zaśmiała się Aya, ubrana w czarne rurki i czerwoną, rozpinaną bluzę z napisem "Girls" - Nie robiłam z tego tajemnicy...
- To czemu nie wzięłaś Hao...? - Kitsune spojrzała na siedzenia obok, które zajmowały pozostałe lokatorki. Cała czwórka jechała właśnie autobusem do Tokio.
- Bo mam kupić dla niego prezent na urodziny? - Morri spojrzała niepoważnie na koleżankę - Poza tym... Trochę się posprzeczaliśmy...
- Właśnie o co? - zapytała Anna siedząca w białej koszuli, żółtym  sweterku rozpinanym, krótkiej jasnozielonej spódniczce oraz beżowych pantofelkach. Patrzyła z lekkim zmartwieniem na brunetkę.
- O nic właściwie... - wzruszyła ramionami błękitnooka.
- O nic się nie nie odzywa od trzech dni... - blondynka spojrzała znacząco na Ayę.
- Oj, no bo on się znowu czepia... Znaczy... Wiesz, powiedział że nie podoba mu się to, że nie mam teraz dla niego czasu, a nie było mnie te cztery miesiące... Ale i tak najbardziej się zdenerwował o to, ze dowiedział się o moim udziale w samorządzie od Uchihy... - powiedziała ze smutkiem błękitnooka.
- Aya~chan... Ty zawsze sama robisz sobie problemy... - zaśmiała się Kyoyama i przytuliła lekko brunetkę.
- A czy ty przypadkiem całego wolnego czasu nie poświęcasz na przygotowanie tej imprezy dla bliźniaków? - zapytała Vitsumi.
- To jest właśnie ten paradoks... - Morri oparła się czołem o fotel przed sobą.
- Aha... To ja idę spać... - powiedziała Kenami nie przejmując się problemami przyjaciółki. Podniosła z podłogi swoją torbę i przytuliła do siebie niczym poduszkę.
Nagle autobus stanął. Napis na tablicy informacyjnej w  samochodzie mówił jedno - były już w Tokio.
- To się wyspałam.... - westchnęła rozpaczliwie Kitsune.
Reszta dziewczyn wybuchnęła głośnym śmiechem.


~*~OPENING~*~


          Dziewczyny udały się najpierw do sklepu muzycznego. Co prawda miały to zrobić w poprzedni weekend, ale nie wyszło. Wybieranie basu dla zaspanej Kenami było czymś, co nastolatki ogłosiły największą apokalipsą tego miesiąca, a był dopiero początek maja. Vitsumi zdecydowała, że nie będzie na razie kupować perkusji. W sali ich kółka stał stary instrument po dawnym zespole, który jak na razie jej wystarczył. Aya oczywiście miała swoją ukochaną gitarę i nie zamierzała jej wymieniać.
- Naprawdę musiałyśmy kupić najpierw gitarę, żebym ją teraz cały dzień tachała? - zapytała zrezygnowana szatynka, która na plecach miała etui z instrumentem w środku.
- Tak, z gitarą na plecach nie zaśniesz - zaśmiała się Aya.
- Żebyś się nie zdziwiła... - westchnęła Vitsumi.
- Myślałam, że z waszej dwójki to ty jesteś ta od spania - zauważyła Anna.
- Nie jeśli ona nie śpi po nocach... - Yumenai w ostatniej chwili złapała przyjaciółkę za rękę, aby ta nie wpadła na słup stojący na środku drogi - Wiecie już co kupicie chłopakom?
- I tu jest haczyk... Nie mam pojęcia co kupić Hao... - Morri przystanęła przy jednej z wystaw u jubilera. Omiotła wzrokiem stojące za szkłem pierścionki.
Dziewczyny właśnie szły w bliżej nieznanym kierunku przez jedną z ulic w Tokio.
- Chcesz mu kupić pierścionek? - zapytała Kyoyama.
- Tak, oświadczę się mu.... - Aya spojrzała na przyjaciółkę z politowaniem. Ruszyła dalej w drogę - A ty? Co wymyśliłaś dla Yoh?
- Zastanawiam się nad nowymi słuchawkami i jakąś płytą... A może kupię mu mp3? - zastanowiła się blondynka.
- To on jeszcze go nie ma? - zachichotała czerwonowłosa - Myślałam, że taki zagorzały fan muzyki nie rozstaje się z odtwarzaczem....
- No to teraz Yoh to już w ogóle odpłynie w inny świat - zaśmiała się Morri.
- No jeszcze mi brakuje, żeby już zupełnie przestał mnie słuchać... - westchnęła głośno Anna.
- Ja to już mam dla nich prezenty - powiedziała Kenami, która trochę się przebudziła.
- Co? - przyjaciółki spojrzały na nią zdziwione.
- Zobaczycie na imprezie...
- Jak ona tak mówi, to czekajcie na coś dziwnego... - ostrzegła czerwonowłosa.
- Skąd wiesz? - zapytała Anna.
- Ej, jej matka trzymała mnie na rękach jak była w ciąży z Kecuszkiem. Nie ma osoby, która zna Kenami lepiej ode mnie! - ogłosiła dumnie Yumenai. Po chwili spojrzała na szatynkę, która zapatrzyła się na witrynę z zabawkami, na wielkiego puchatego jednorożca - Chociaż z drugiej strony nie mam co się za bardzo chwalić....
Dziewczyny zaśmiały się głośno.
- Ej a w czym będziecie na tej imprezie? - zapytała Anna.
- Jak to w czym? - Aya spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- O ubrania chodzi. Przecież chyba nie wejdziesz tam w dresach! - powiedziała blondynka. Morri otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale zrezygnowała - Eh... Muszę cię zaciągnąć do sklepu...
- No ale po co... - westchnęła przerażona takim pomysłem Aya.
- Po to, żebyś się pogodziła z Hao ładnie wyglądając - stwierdziła blondynka. Doskonale wiedziała o ambiwalentnym nastawieniu przyjaciółki do ubrań.
- Morri~chan! - na szyję brunetki rzuciła się Kenami. Przytuliła mocno lokatorkę - Też nie lubię kupować ciuchów... Dlatego zawszę zdaję się na Onee~chan!
- Ty się na mnie nie zdajesz, tylko po protu mi kradniesz bluzki - zauważyła Vitsumi z nieukrywanym wyrzutem.
- Oj przestań... Ale mogłabyś kupować trochę większe, nie każde włażą... - pożaliła się Kenami kładąc ręce na biuście.
- To schudnij trochę! - wręcz zażądała Yumenai.
- Z tego nie schudnę choćbym chciała! Po za tym mogłabyś mi kiedyś kupić coś w moim rozmiarze. W końcu znasz mnie od urodzenia, prawda? - zapytała z wrednym uśmiechem na twarzy.
- Niestety... - westchnęła ciężko czerwonowłosa.
- Czynisz mi ból w sercu - odparła wesoło Kitsune.
          Nastolatki wesoło zaśmiały się. Za sprawą natarczywych namówień Kyoyamy i Vitsumi, Kenami z Ayą musiały zgodzić się na zakupienie nowych ubrań. Niestety, jako że nastolatki miały cięte języki po niedługim czasie rozdzieliły się na dwie grupy, gdyż Yumenai miała dosyć wrednych docinków przyjaciółki. Jeśli chodzi o chodzenie po sklepach z szatynką, ta ze znudzenia potrafiła naprawdę dokuczyć. Tak więc Morri dziarsko złapała Kitsune za rękę i ruszyły szukać prezentów dla bliźniaków. Kupienie odpowiedniego podarunku dla Hao było nie lada wyzwaniem dla błękitnookiej. Znają się już od ponad roku, ale jeszcze nie kupowała mu żadnego prezentu z racji wszystkich wydarzeń w ich życiu. Nawet na święta jej nie było. Spędzała gwiazdkę na odległej od ziemskiego świata Roisei - planecie demonów. Nie miała pojęcia czy całe to przyjęcie się uda.
- Coś się stało? - zapytała Kenami patrząc na koleżankę.
- Nie no wiesz... Nic... Tylko chodzi o to, że nie wiem co kupić... Musze kupić ten prezent dzisiaj, potem nie będzie czasu - Aya uśmiechnęła się niemrawo.
- Kup mu coś, czego będzie mógł używać na co dzień - zaproponowała szatynka.
- Nie kupie mu przecież długopisu... W sumie mogłabym ładne pióro, ale to tak jakbym kupowała prezent komuś nieznajomemu, komu nie wiem co kupić... Bo w sumie nie wiem! - krzyknęła rozjuszona swoją pustką w umyśle.
- A może coś z jego zainteresowaniami? - zaproponowała Kenami.
Aya chwile szła w ciszy, aby nagle podskoczyć do góry.
- Już wiem! - krzyknęła rozradowana. Złapała szatynkę za rękę - Chodź, pomożesz mi!
- Przecież pomagam! - śmieje się Kitsune, dając się ciągnąć. Obie szczerze rechocząc pobiegły zrealizować wspaniałomyślny pomysł brunetki.
          Tydzień minął szybko. Aya była niezwykle zabiegana, co jeszcze bardziej podsycało zdenerwowanie Hao. Ale co miała zrobić? Przecież musiała siedzieć na lekcjach, w przerwie obiadowej biegała na obrady samorządu, a po nich nie dość że musiała spełniać swoją rolę zastępcy przewodniczącego, to jeszcze zaglądała na dodatkowe zajęcia gdzie się zapisała. W tym tygodniu dodatkowy czas zajmowało jej sprawdzanie przygotowań na sobotnią imprezę z okazji urodzin bliźniaków. Z początku miało to być kameralne przyjęcie, ale młodej Morri wpadł wspaniały pomysł. Dlaczego by nie wynająć sportowej hali w Akumine i nie zrobić super dyskoteki na całą szkołę? Tak, witamy w umyśle Ayi. Dziewczyna naprawdę musiała się nieźle nabiegać i na błagać, aby Jiraya jej na to pozwolił. Nawet klęczenie na kolanach średnio pomagało... Na szczęście brunetka nie była palcem robiona! Co to, to nie. Morri Aya nigdy się nie poddaje! Dlatego też za zrobione zdjęcia ubłagała Mię, aby ta wpłynęła jakoś na Itachi'ego, żeby Uchiha wstawił się u Jirayi za błękitnooką. Przewodniczący zgodził się, ale nie tak całkiem za darmo. Powiedział że ma dużo obowiązków i Aya przez maj będzie musiała przejąc kilka jego prac. Oczywiście Morri zgodziła się na taki układ. Po wynajęciu sali trzeba było jakoś zorganizować całą resztę co również nie było proste. Lokatorki oczywiście brały czynny udział w przygotowaniach, a szczególnie Anna, która pomagała w organizacji. Vitsumi zapowiedziała, że zajmie się całym wyżywieniem. Lubiła gotować. Cieszyła się, że będzie miała okazję pochwalić się swoim talentem. Kenami natomiast zwołała wszystkie dziewczyny w klasie. Wspólnie ochoczo wykonywały ozdoby na udekorowanie sali gimnastycznej. W końcu była to dość duża powierzchnia... Kitsune jednak latała szczęśliwa jak jeszcze nigdy, mimo że po nocach nie spała, ciągle zmieniając projekt oraz wybierając muzykę. Dużo pomagała również Mikan, cicha prześladowczyni bliźniaków, która nie ukrywała zbytnio swojego szaleństwa na ich punkcie. Nikomu to jednak nie przeszkadzało. W końcu Asakurowie to bardzo otwarci ludzie... Aya wraz z Anną wszystko nadzorowały i pomagały w czym tylko mogły. Do akcji został również włączony Ren, który uważał to za dobrą okazję do poobserwowania zachowań Yumenai i Kitsune. I wszystko naprawdę byłoby fajnie, gdyby nie to, że Hao o tym nie wiedział. Dużo się uczył i tylko późne wieczory miał wolne, ale zamiast spotkać się z Ayą musiał ten czas wykorzystać na gapieniu się na ściany. Wszyscy nagle stali się bardzo zajęci, czego on osobiście nie rozumiał. Nawet jego brat gdzieś znikał, ale to akurat cieszyło długowłosego. Mógł spokojnie zastanowić się nad prezentem dla brata. W końcu dwunastego ich urodziny i Hao musiał wymyślić braciszkowi jakiś prezent. A co kupić chłopakowi, który twierdzi, że już wszystko ma? Właśnie to męczyło szatyna już dłuższy czas. Niby znał Yoh jak nikt inny, ale nie umiał wybrać nic co jest godne brata. Wszystko wydawało się zbyt tandetne i zbyt proste. Niezmiernie się ucieszył kiedy ostatecznie dokonał wyboru. Co prawda nie wiedział czy to spodoba się bliźniakowi, ale miał taką nadzieję.
          Był właśnie piątkowy wieczór, a jutro Asakurowie mieli postarzeć się o rok. Hao spojrzał na łóżko, na którym siedział Itachi.
- Wiesz może gdzie jest Aya?
- To twoja dziewczyna, nie? - Uchiha spojrzał na lokatora z lekkim uśmiechem, pisząc coś nachalnie w zeszycie.
- Pewnie, że moja - żachnął się czarnooki - Ale to ty jesteś jej szefem od niedawna...
- Wyluzuj, jak kocha to wróci - zaśmiał się brunet. Hao jedynie wywrócił oczami. Wyciągnął z kieszeni swoją komórkę. Odchylił klapkę i z niezadowoleniem stwierdził brak wiadomości. Ciężko westchnął. Wstał z posłania. Wyszedł na balkon, przeczesał palcami swoje włosy. Głośno nabrał powietrza do płuc.
- Aż tak ci ciężko? - Asakura podskoczył. Spojrzał w bok. Zobaczył lekko uśmiechającą się Yumenai.
- Przestraszyłaś mnie... - jęknął.
- Byłam tu pierwsza, to ja powinnam się bardziej wystraszyć ciebie - zauważyła.
- Niby tak... A ty nie z Deidarą? - zapytał nieco zdziwiony.
- A ty nie z Ayą? - odbiła pałeczkę.
- Ona nie jest skora do spotkań - prychnął nieco gniewnie.
- Aya? Przesadzasz... To jest chyba najbardziej towarzyski człowiek jakiego znam - zaśmiała się lekko Vitsumi.
- I to właśnie jej wada - odwzajemnił gest Hao - Za dużo przebywa wśród innych...
- Czyżby trafiła na zazdrośnika? To bardzo niedobra cecha...
- Wcale nie jestem zazdrosny! - Asakura zmarszczył brwi w akcie niezadowolenia.
- Widać! - zarechotała czerwonowłosa.
- A co byś powiedziała jakby Deidara spotykał się z wszystkimi na około tylko nie z tobą? - rzucił zaczepnie długowłosy, na co Vitsumi wzruszyła ramionami.
- Mówi się trudno, nie ten to następny - powiedziała obojętnym głosem.
- Eee... - czarnookiemu jakoś tak zbrakło słów aby to jakoś skomentować.
- Przestań, żartowałam. Asakura~kun... Tak właściwie chciałam z tobą porozmawiać... - Yumenai spojrzała na chłopaka bardzo poważnie. Wyprostowała się dumnie. Hao podniósł jedną brew nie wiedząc o co jej może chodzić.
- Przytemperuj jakoś tego swojego rogacza... - warknęła złowieszczo.
Szatyn stał przez chwilę nie wiedząc o co chodzi. W końcu jednak wybuchł głośnym, szczerym śmiechem. Czerwonowłosa złapała się rękoma pod boki.
- Co cię tak śmieszy?!
- Ro... Rogacza... - długowłosy przykucnął trzymając się na brzuch.
- Tak! Niech on się przestanie mieszać w nasze wprawy! Mam już dosyć bycia prześladowaną, nie życzę sobie, żeby szpiegował mnie, a tym bardziej Kenami! Szczególnie, że zabiera się do tego jak pies do jeża... - westchnęła z politowaniem ostatnie zdanie.
Asakura się już trochę uspokoił, ale dalej siedział na balkonie, opierając się plecami o barierkę.
- Powiem mu. Ale jest niezwykle uparty, nie da się go tak łatwo przekonać... Zupełnie jak ty - uśmiechnął się Hao.
- Niby że ja jestem uparta? - Vitsumi spojrzała na nastolatka jakby z niedowierzaniem - No może i jestem... Ale to można zaliczyć do moich zalet, nie to co u niego!
- Jasne - czarnooki kiwnął głową z udawanym zrozumieniem na twarzy.
Yumenai pokręciła głową z dezaprobatą, po czym odwróciła się.
- Dobra lecę, bo mi się jeszcze Dei rozmyśli... Baju! - powiedziała schodząc z balkonu, zostawiając szatyna samego sobie. Ten ciężko westchnął. Jęknął lekko kiedy poczuł w kieszeni wibracje. Szybko wyjął komórkę.
- Jak jakiś spam, to wyrzucę ją do stawu... - zapowiedział sam do siebie. Otworzył klapkę od telefonu - Oho... Czyżby Kotek się stęsknił? Hao, będę dzisiaj późno, powiedz dla Uchihy że Jiraya jest już szczęśliwy bo złożyłam papiery. Przepraszam, że znowu mnie nie ma, odpłacę ci za to, kocham... Eh... Też cię kocham...
Westchnął ciężko. Odchylił mocno głowę do tyłu, patrząc na srebrny księżyc na niebie. uśmiechnął się szeroko. W sumie, to chyba on przesadzał z tym gniewem na nią. Chyba naprawdę był o Ayę trochę zazdrosny. Tak czy inaczej musiał teraz wrócić do pokoju. Właśnie próg ich wspólnego "mieszkanka" przekroczył Ren, z którym to Asakura musiał porozmawiać.
          Nazajutrz. Niebo było jasne i przejrzyste, słonko już od dłuższego czasu świeciło na rozweselonych uczniów, cieszących się z tak pięknego, wolnego od szkoły dnia. W łóżkach została bardzo nieliczna część uczniów, a właściwie, jedynie para bliźniąt...
- Wszystkiego najlepszego braciszku! - na brzuch starszego Asakury skoczył uradowany Yoh. Usiadł na brata okrakiem i patrzył z uśmiechem na twarz Hao, która teraz wyrażała dozę bólu. Po chwili starszy załapał o co chodzi. Również się uśmiechnął.
- Wszystkiego najlepszego braciszku - odpowiedział zamiast "dzień dobry".
- Ale to jest schizowe... Mamy razem urodziny - powiedział hipnotycznym głosem Yoh.
- Jesteśmy bliźniakami to nic dziwnego - zauważył słusznie Hao. Wyciągnął rękę i poczochrał włosy bliźniaka. Ten przyjął pieszczotę z niechęcią. Oczywiście musiał oddać bratu. Jako, że starszy nie chciał być przegranym zaczęli się szamotać, co w rezultacie doprowadziło do upadku obojga braci na podłogę. Yoh, który spadł na plecy jęknął z bólem gdy drugi nastolatek wcisnął mu łokieć w żołądek. Hao od razu zszedł z bliźniaka.
- Nic ci się nie stało? - zapytał przestraszony starszy, na co Yoh tylko położył się na ziemi w bezdechu. Po chwili za takie żarty dostał w czoło. Oczywiście bliźniaki za długo nie mogą być winni zaczepkom, więc ponownie zaczęli się szamotać. Tarzali się po całej podłodze, aż oboje nie dostali zadyszki.
- Rozejm? - wysapał zdyszany Hao, który właśnie ściskał głowę szamoczącego się brata w kolanach.
- Ro... Rozejm - przytaknął młodszy wyrywając się z uścisku bliźniaka. Obaj zasapani usiedli spokojnie po turecku na podłodze. Chyba nie trzeba mówić, iż ich fryzury były w opłakanym stanie, nie wspominając już o piżamach. Spojrzeli na siebie, po czym wybuchnęli głośnym, nie zrozumiałym dla reszty świata śmiechem. Bliźniacy przytulili się do siebie.
- Kocham cię braciszku - powiedzieli równocześnie. Spojrzeli na siebie i wyszczerzyli szerzej ząbki, po czym oboje rzekli - Mam coś dla ciebie! Nie mów w tej samej chwili!
- Już nic nie mów - zarechotał Hao, zasłaniając usta brata ręką. Wstał i podszedł do swojej szafki nocnej. Wyjął z niej pakunek dla bliźniaka. Yoh również wstał, po czym wziął swój podarunek. Stanęli na przeciwko siebie i wymienili prezentami. Przez chwilę patrzyli na siebie w niepewności, niczym kowboje w westernach. Po krótszy zastanowieniu usiedli na swoich łóżkach przodem do siebie. Odpakowali prezenty. Jakież było ich zdziwienie, kiedy jeden jak i drugi wyjął z pudełka skórzaną bransoletkę ze srebrną wstawką, na której było wygrawerowane "Dla najlepszego brata na świecie ~ Hao" u Yoh i "Dla najlepszego brata na świecie ~Yoh" u Hao. Bliźniaki spojrzeli na siebie.
- Są... - zaczął starszy.
- Takie same... Wspaniale! - zaśmiał się młodszy - Podejrzałeś?
- No co ty! Cóż, to nie jest zbyt dziwne - wybuchnął śmiechem długowłosy, po czym spojrzał jeszcze raz do pudełka - A to co to...?
- A to... To w związku z tym, że ostatnio się nie dogadujesz z Ayą... Sprawiłbym sobie taki sam, ale Anna nie ma takiego poczucia humoru - wyszczerzył ząbki Yoh.
- "Pilot steruj kobietą" - Hao przeczytał na głos nazwę po czym sam zaczął się głośno śmiać - Lepszego prezentu mi nie mogłeś dać! Szczególnie opcja zamilcz kobieto!
- W twoim przypadku to chyba rozbieraj się... - prychną młodszy.
- To też się przyda - długowłosemu dziwnie zabłyszczały oczy.
- Zboczeniec - Yoh pokręcił z politowaniem głową, po czym zauważył ze bransoletka to nie jest jego jedyny prezent Wyjął z opakowania niewielkie urządzenie dla złudzenia przypominające komórkę z klawiaturą qwerty.
- Bardzo praktyczny tłumacz japońsko-łaciński - długowłosy zachwalił produkt niczym w reklamie telewizyjnej.
- Naprawdę? - dla Yoh rozszerzyły się źrenice, rzucił się bratu na szyję - Skąd ty to wziąłeś?! Ratujesz mi życie!
- Wiem... - zarechotał starszy - Już się napatrzyłem jak się samego alfabetu uczysz...
- Ale skąd ty to wziąłeś? Japońsko-łaciński? W ogóle coś takiego produkują?
- Kitsune mi pomogła, naprawdę wspaniały z niej informatyk - wyjaśnił chłopak.
- Jej też podziękuję - zarechotał wesoło, po czym rozejrzał się dookoła - reszta gdzieś bardzo wcześnie wstała...
- Jest dziesiąta! - zauważył Hao przeciągając się leniwie.
- Oj tam, ale i tak jest wcześnie! A nikogo nie ma...
- Dziewczyn też nie? - zdziwił się starszy.
- No nie, pokój pusty - potwierdził swoje słowa szatyn - Myślisz, że może coś dla nas szykują?
- Pazera - długowłosy zgniótł papier po swoim prezencie i rzucił w bliźniaka. Nie trudno się domyśleć, że Yoh nie był dłużny bliźniakowi. Po chwili znów szamotali się po całym pokoju.
          W końcu jednak musieli się odziać i zejść na śniadanie, a raczej już lunch. Nie byli zbyt zdziwieni, kiedy wyjęli podobne komplety ubrań, czyli białą bluzę z rękawem 3/4, na to sportową kamizelkę z kapturem i krótkie spodenki z szelkami opadającymi do dołu.. Aby nie wyglądać identycznie, Yoh wziął swoje pomarańczowe słuchawki, a Hao czarny kapelusz.
Cały dzień spędzili razem. Łazili to tu, to tam, aczkolwiek nie mogli narzekać na nudę. Razem w swoim towarzystwie czuli się bardzo dobrze. Siedzieli właśnie na dziedzińcu szkoły na pod jednym z drzew. Nagle podbiegła do nich niewysoka dziewczyna o niebieskich oczach oraz białych włosach z czarnym pasemkiem z prawej strony. Była to Yakuza Yuki, która chodzi do tej samej klasy co bliźniaki.
- Ohayo! - uśmiechnęła się do nich.
- Cześć, co tam? - wyszczerzył się Yoh.
- Kakashi kazał mi was zawołać, macie telefon - wyjaśniła.
- Telefon, do nas? - zdziwił się Hao. Spojrzał na brata pytająco.
- No... Idźcie do holu w akademiku... - poinstruowała nastolatków, po czym sama udała się w zupełnie innym kierunku. Asakurowie wzruszyli ramionami. Wstali i ruszyli w stronę budynku akademickiego. Weszli na główny korytarz, gdzie siedział za swoim biurkiem siwowłosy. Kakashi pomachał w ich stronę słuchawką nie odrywając wzroku od czytanej książki. Długowłosy złapał za fragment stacjonarnego telefonu.
- Dlaczego ty? - tupnął nogą Yoh.
- Bo jestem starszy! - zapowiedział drugi bliźniak i przyłożył słuchawkę do ucha - Słucham?
- O kilka minut! - krzyknął młodszy.
- Cześć synku - Hao usłyszał ciepły, kobiecy głos w słuchawce.
- Mama? - starszy powiedział niepewnie. Nie trzeba było długo czekać jak obok stanął chłopak w słuchawkach, przekręcając słuchawkę tak aby oboje mogli rozmawiać.
- Cześć mamo - zaśmiał się młodszy.
- Chciałam wam złożyć serdeczne życzenia! O moi mali chłopcy! Znaczy już duzi... - Keiko wzruszyła się nieco do słuchawki.
- Mamo nie mów do nas jak do małych dzieci! - pouczył rodzicielkę długowłosy.
- Ale wy jesteście moimi małymi synkami!-kobieta zaśmiała się.
Nagle wyraz twarzy Hao zmienił się diametralnie. Stał się zimny i zamyślony. Brat wiedział o co chodzi i szczerze mówiąc nie dziwił się takiej reakcji, dlatego też lekko klepnął przyjacielsko szatyna.
- Dzięki mamo, fajnie że pamiętałaś - tym razem Yoh przemówił.
- No co ty synku, oczywiście że pamiętam o waszych urodzinach! Szkoda, że nie możecie spędzić tego dnia z nami w Izumo... - westchnęła ciężko - Ale nie można mieć wszystkiego... Mam nadzieję, że niedługo mnie odwiedzicie? 
- Mamy trochę nauki... Ale wpadniemy, jak będziemy mieli trochę wolnego - obiecał młodszy, czuł że znalazł się miedzy młotem a kowadłem słysząc słodki głos rodzicielki i widząc niezadowolony wzrok braciszka - A jak tam? Wszyscy zdrowi?
- Tak - przytaknęła brunetka, po czym lekko odchrząknęła - Czekajcie chwile, jest jeszcze jedna osoba, co chce z wami porozmawiać...
- Jak da ojca, albo dziadka to zwątpię... - stwierdził długowłosy zakrywając ręką głośnik słuchawki.
- Ha... Halo? - usłyszeli cichy, niepewny głos w telefonie.
- Tamao...! - krzyknęli uradowani bracia.
- Co u ciebie?
- Jak trening?
- Dobrze cię rodzice traktują?
- Dziadek nie robi ci wyrzutów?
- Robisz postępy w szamaństwie?
- Masz jeszcze wizje?
- Nie nudzisz się sama?
Bliźniaki krzyczeli jeden przez drugiego.
- Chłopaki spokojnie, bo kabel oderwiecie - zaśmiał się Kakashi siedzący obok.
- Ja... Ja chciałam wam złożyć życzenia... - powiedziała niepewnie różowowłosa - Za dużo mówicie jednocześnie...
- Wybacz - ponownie zabrzmieli razem.
- U mnie wszystko dobrze, powoli idę do przodu, ale teraz mi ciężko opanowywać wizje, bo ich nie mam.. Po tym wszystkim co stało się w Dobie Village, skończyło się... Ale to nic i tak się staram! Moje ataki w kontroli ducha są już silniejsze - wyjaśniła dziewczyna.
- To wspaniale! Jak się spotkamy to powalczymy - zarechotał Yoh.
- Aż tak mocno, to postępów nie zrobiłam! - przestraszyła się Tamao.
- On żartował, spokojnie nie przejmuj się - starszy uszczypnął brata w żebra, żeby więcej tak nie mówił.
- Mam nadzieję... A i jeszcze raz wszystkiego najlepszego! Mam nadzieję, że się dobrze bawicie w tej szkole...
- Spoko! Jak podrośniesz to zapraszamy, dyrektor cię na pewno przyjmie! - zarechotał Yoh.
- Tylko nie mów, że znasz Ayę... Bo może cię nie wpuścić do szkoły - zawtórował bratu Hao.
- Oh... Znowu coś rozrabia? Aya zawsze miała tendencję do kłopotów... Oj, za dużo mówię, nie? Przepraszam... - Tamamura jeszcze bardziej ściszyła głos.
- Nie no co ty! To wspaniale, że w końcu zaczynasz mówić! - powiedział szczerze młodszy.
- Tak dawno was nie widziałam... Ale w sumie to mój wybór, muszę się podszkolić... Nigdy nic nie wiadomo, nie? - zaśmiała się lekko do słuchawki - Przepraszam chłopaki, ale Kino~sensei mnie woła... Jeszcze raz wszystkie najlepszego. Pozdrówcie całą resztę. Wyściskajcie dziewczyny.  
- O to akurat nie musisz się martwić - zarechotali obaj.
- Pa - powiedziała dziewczyna, po czym odłożyła słuchawkę.
- Cześć! - krzyknęli bliźniacy już do sygnału. Odłożyli telefon - Dzięki Kakashi!
- Nie ma mi za co dziękować, za to mi płacą... - wzruszył ramionami mężczyzna.
- Za siedzenie i czytanie pornosów? - dopytywał ciekawy Hao. Szarowłosy wstał zamaszyście, na co brata już odskoczyli i rzucili się do ucieczki. Stróż zdążył rzucić w nich tylko taśmą klejącą, którą wyjął z biurka.
- Dlaczego mnie? - zapytał z dozą niezadowolenia w głosie Yoh, masując dłonią swoją głowę.
- Oj już, nie maż się, w końcu facet jesteś czy baba - starszy wypiął się dumnie, na co drugi z chłopaków stanął. Lekko odchylił się do tyłu zaczynając rozpinać spodnie.
- Czekaj sprawdzę... - zrobił bardzo poważną minę. Hao trzasnął go otwartą dłonią w tył głowy.
- Chłopaki! - krzyknęła czarnooka brunetka, która podbiegła do braci.
- Kiwashi~san? - zdziwił się długowłosy.
- Sayuki~sensei prosił, żebym was zawołała... - wysapała Midori.
- Na boisko? - dopytał się Yoh.
- Nie na salę... - wyjaśniła nastolatka.
- A ty co z treningu wracasz właśnie? - zapytał długowłosy.
- N... No... Można tak powiedzieć... Po za tym wiecie ile was się naszukałam...?! Patrzcie jakie to Akumine jest wielkie! - powiedziała jakby z wyrzutem.
- Chodź siostra, zobaczymy czego nasz ukochany nauczyciel chce - zaśmiał się starszy.
- Siostra? - zapytała zdziwiona brunetka.
- A co nie widać? - zaśmiał się Hao, złapał brata w pasie i przyciągnął do ciebie. Położył mu rękę na czole. Odgarnął do tłu grzywkę - Patrz, da się taką różową opaskę z kokardką i...
- A ty się dziwisz że Aya mówi, że jesteś zboczony! A własnego brata bliźniaka chcesz przerobić na dziewczynę! - zarzuciła długowłosemu Midori.
- No i zno.. - starszy nie zdążył dokończyć, bo dostał z łokcia w brzuch.
- Nie rób więcej ze mnie siostry! - krzyknął zbulwersowany chłopak w słuchawkach. Zaczął gonić bliźniaka. Oboje biegli w stronę szkoły. Idąc krętymi korytarzami w końcu stanęli przy drzwiach hali sportowej. Roześmiani otworzyli je.
- Niespodzianka! - w ich stronę poleciała wręcz fala uderzeniowa. Na sali stała większość uczniów z całej szkoły z klasą IB na czele. Wszyscy śmiali się i klaskali, widząc prawdziwe zdziwienie na twarzy braci. Niespodzianka naprawdę się udała. Bliźniacy tępym wzrokiem omietli przystrojoną w rozmaite balony i dodatki salę, oraz sycie zastawiony, ogromny stół stojący w rogu. Obok niego stała prawdziwa góra prezentów, która lekko intrygowała chłopaków. W końcu ogarnęli swoimi pięknymi czarnymi oczętami wszystkich zebranych.
          Nagle cały tabun ludzi ruszył na nich zaczął przytulać, składać życzenia, obejmować poklepywać. Większości osób Asakurowie jeszcze nie kojarzyli, ale no co? Nie będą się teraz pytać ja pan/pani się nazywa. W końcu biedni, zagubieni, omotani zauważyli tak bardzo sobie znajome twarze.
- Sto lat Koteczku - Anna przytuliła ukochanego. Miała na sobie ciemną, krótką spódniczkę, złotą bluzkę na ramiączkach, na to czarne bolerko z krótkim rękawem, a na nogach ciemne pantofelki. Dziewczyna po chwili przerzuciła się na szyję drugiego bliźniaka - Tobie oczywiście też!
- No a jakby inaczej! - zarechotał chłopak.
- Pięknie wyglądasz - powiedział bardzo szarmanckim głosem Yoh. 
Nagle nie wiedząc czemu blondynka szybko puściła przyjaciół i cofnęła się kilka kroków. Bracia spojrzeli na siebie zdziwieni. To chyba był ich błąd. Na bliźniaków z tyłu skoczyła Morri. Złapała ich za szyję, mocno przytulając do siebie. Taki bynajmniej miała zamiar, co nie do końca jej wyszło. Cała trójka walnęła się głowami. Aya aż się schyliła tak jej w łebku łupnęło. Wszyscy wokół zaczęli się śmiać.
- Ał.... - mruknął Hao masując swoja prawą stronę głowy. Kucnął obok Morri i pomógł jej wstać - Wszystko dobrze?
- Tak... - kiwnęła głową i wyprostowała się dumnie. Asakurze aż się oczy zaświeciły. Bruneta stała przez nim w czarnej bluzce na ramiączkach i króciutkich spodenkach, tego samego koloru, wzbogaconych jasnym paskiem. Na ramionach miała białą rozpiętą kamizelkę, na dłoniach ciemne rękawiczki bez palców sięgające za łokcie, a na nogach podkolanówki plus białe baleriny. Chłopak uśmiechnął się szeroko. Pocałował nastolatkę w policzek.
- Jesteś boska - szepnął jej na ucho - To wszystko to twoja sprawka prawda?
- No gdzież! Każdy pomagał! Tak w ogóle to wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia... - zaczęła wymieniać, ale coś przerwało.
- Z tobą zdrowia? Beż żartów - zaśmiał się Yoh, dalej trzymając się za czoło. Za tą uwagę dostał od przyjaciółki kuksańca w żebra.
- I ogólnie dużo miłości! - dokończyła życzenia Aya całując swojego chłopak w policzek. Po chwili wykonując ten sam gest na szwagrze, który zaśmiał się wesoło.
- Sto lat! - do bliźniaków podeszła Vitsumi, wraz z Deidarą, który obejmował ją ramieniem. Dziewczyna miała na sobie kremową sukienkę z krótkim rękawem z czarną falbanką pod spodem, do tego takiego samego koloru zakolanówki i buty na obcasie z czerwonymi kokardkami. Krwistego odcienia była również biżuteria nastolatki. Douhito natomiast ubrany był w białą bluzkę z długim rękawem oraz flagą Anglii z przodu, dżinsowe rurki i dzikie trampki w panterkę, na które każdy zwracał uwagę. Chłopakowi to jednak nie przeszkadzało, lubił na sobie wzrok innych ludzi, być w centrum zainteresowania to coś dla niego
- Właśnie, jesteście już prawie dorośli! - uśmiechnął się blondyn.
- Prawie - podkreśliła Aya.
- No wiesz... I tak jesteś młodsza ode mnie! - prychnął Hao, po czym na chwilę się zamyślił.
- Ale mądrzejsza! - powiedziała dumnie, wysoko podnosząc głowę.
- Chciałabyś - uszczypnął ją w bok.
- Jak wy słodko razem wyglądacie! - zaśmiała się Kenami, która pojawiła się nagle przed parą. W ręku dzierżyła aparat. Zrobiła nagłe zdjęcie całej czwórce, czyli bliźniakom i ich ukochanym, które stały obok Wyszczerzyła swoje ząbki. Poprawiła swoją białą sukienkę bez ramiączek, sięgającą do kolan z czerwonymi falbankami u dołu. Na ramionach miała czerwone krótkie bolerko, a na nogach jasne baleriny.
- Dasz odbitki? - do szatynki podeszła Mikan w mandarynkowej bluzce na ramiączkach i czarnych rurkach.
- Jasne! A może chcesz porobić? Ja zaraz muszę lecieć obsłużyć się sprzętem... - zaproponowała zielonooka.
- Jaj! - krzyknęła zachwycona taką propozycją nastolatka. Od razu złapała aparat w swoje ręce. Poczęła robić zdjęcia zdziwionym bliźniakom.
- Przynajmniej za kilka lat będziemy wiedzieć, że to było święto Asakurów - zaśmiała się Vitsumi.
- O dobrze, że zaczęłaś ten temat! Czas zacząć świętować, nie po to żeśmy się tyle narobiły! - postanowiła Aya.
- To ja idę do siebie! - zapowiedziała Kitsune. Odwróciła się i poszła tylko w sobie znanym kierunku.
- Idzie do akademika? - zadziwił się Yoh.
- Nie! - zaśmiał się Deidara.
- Została specem od kabelków - niezbyt dokładnie wyjaśniła Yumenai, na co chłopaki tylko przytaknęli niemrawo głową.
- Najlepszego chłopaki - do bliźniaków od tyłu podszedł Ren, odziany w czerwony T-shirt i ciemne spodnie. Klepnął przyjaciół po ramionach.
- O, a ja już się bałem, że zaginałeś - Hao po chwili podał przyjacielowi rękę w geście powitania.
- No co ty, na tak ważne święto? Toż to prawie jak przegapić koniec świata. W sumie to taka mała apokalipsa 12 maja się stała, nie? - zaśmiał się młody Tao.
- Widzę humor ci się wyostrza - Yoh pokręcił głową.
- Od czasu do czasu - już o wiele poważniej przyznał złotooki stając dumnie między braćmi.
          Niespodziewanie światło zgasło, a wokół rozbłysły kolorowe dyskotekowe światła. Zewsząd rozległy się głośne dźwięki muzyki.
- Można prosić? - zapytał Deidara biorąc Vitsumi za rękę. Oboje odeszli trochę dalej i zaczęli tańczyć, tak samo zresztą ja większość ludzi na sali.
Bliźniaki również nie zamierzali stać w miejscu. Skoro tyle ludzi się dla nich poświęciło, nie chcieli marnować takiej okazji do zabawy. Od razu zaczęli tańczyć, oczywiście nie tylko ze swoimi partnerkami. Wiadomo jak to Asakurowie wyciągali do tańca wszystkich, nawet te najbardziej nieśmiałe, siedzące w kątach ciche dziewczynki. Chociaż można było wśród tłumu nastolatek wymienić co najmniej kilkadziesiąt adoratorek bliźniaków, Aya jakoś nie przejmowała się tym zbytnio. W sprawie wierności była w 100% pewna, że Hao jej nie zdradzi. Co innego Anna, której nie do końca udawało się ukryć ogniki zazdrości w oczach. Aczkolwiek czuły całus ukochanego rozwiał wszelkie wątpliwości.
- A ty co tak siedzisz? - Itachi zajrzał do małego pokoiku, w którym zazwyczaj przesiadywali nauczyciele od wychowania fizycznego. Dziś jednak pomieszczenie zamieniło się w bazę obsługi głośników i świateł rozstawionych po sali.
Kenami podniosła wzrok zza trzymanego na kolanach laptopa. Ściągnęła z uszu słuchawki. Siedziała na dość prymitywnym, niewygodnym fotelu, otoczona rozmaitym sprzętem muzycznym. Spojrzała pytająco na bruneta, który był ubrany w bluzkę w czarno-białe paski, szary sweterek, bordowe spodnie oraz trampki. Ten pokręcił z politowaniem głową.
- Pytałem co tak siedzisz? - zaśmiał się lekko.
- Ktoś musi - dziewczyna zamknęła klapę laptopa i odstawiła sprzęt na bok - Po za tym nie za bardzo mi leżą te latające światła. Mózgopląsu dostaje... A ty? Myślałam, że tolerujesz jedynie zacisze akademika, nie lubisz imprez masowych...
- Ktoś musi was pilnować - wyjaśnił całkiem poważnie chociaż z uśmiechem.
- To dobrze, że jest taka wspaniała i dojrzała osoba jak ty, która nas wszystkich upilnuje - westchnęła z teatralną ulgą.
- Kitsune~chan! - do pokoju wpadli bliźniaki, niezdarnie popychając Itachi'ego - Gomenasai Uchiha~kun!
- To żeś dopilnował... - zarechotała szatynka - Co chłopaki?
- Nic, chodź - powiedział Hao.
- Gdzie?
- Na salę! Cały czas tutaj siedzisz, musisz wyjść! - oznajmił Yoh.
- Nie, dzięki mi się tu dobrze siedzi - zielonooka jakby mocniej wbiła się w fotel.
- No przestań! Solenizantom nie odmówisz! - zaśmiał się starszy. Obaj bracia podeszli do dziewczyny i złapali ją za ręce.
- Ale ktoś tu musi posiedzieć, a po za tym ja nie umiem tańczyć i... - zaczęła wymieniać milion powodów dla których powinna zostać w kańciapie.
- Jasne każdy tak mówi... - pokiwał głową młodszy.
- A ja tu chętnie chwilę posiedzę - oznajmił Itachi, ciężko opadając w fotel.
- Nie no... - Kenami praktycznie siłą została wyciągnięta na salę, ale w sumie nie żałowała. Zabawa była już na całego. Wszyscy dobrze się czuli, chociaż niektórzy będący na przyjęciu urodzinowym Asaurów nawet ich nie znali. Nikomu to bynajmniej nie przeszkadzało.
          W końcu Aya, która czuła się niejako wodzirejem całej imprezy stwierdziła, że czas na coś smacznego do jedzenia, a na salę wjechał  pięciopiętrowy tort wykonany przez Vitsumi i inne osoby z kółka kulinarnego. A było co podziwiać, chociaż czekoladowe cudo wręcz prosiło się o zjedzenie. Dlatego też przyjaciele raczej nie przeciągali tej sceny. Każda osoba dostała po kawałku ciasta, co zahaczyło o niemożliwe. Bliźniakom jednak nie mogło dać spokoju coś nieco innego. Nie to że byli pazerni czy coś, jednakże duży, stojący pod ścianą prezent naprawdę wzbudzał podejrzenia. Postanowili zaspokoić swoją ciekawość przynajmniej tym jednym podarunkiem. Korzystając z okazji, że inni znów zajęli się zabawą, podeszli do podarunku cicho, jakby nie chcąc być zauważeni.
- Co knujecie? - zapytała Morri stojąca za plecami Hao.
- Sprawdzamy co to. Wygląda jak lodówka - szczerze wyznał młodszy.
- Nie wiem, nie ode mnie - wzruszyła ramionami, ale nie odeszła braci ani na krok.
Asakurowie z lekkimi uśmiechami zaczęli zrywać z prezentu papier. W międzyczasie wokół nich zebrała się grupka najbliższych znajomych. Wszyscy stanęli jak wryci.
- To jest... - zaczął Yoh.
- To tru... Trumna... - dopowiedział Hao, patrząc na brata z szokiem wypisanym na twarzy. Każdy zresztą miał lekko mówiąc zdziwioną minę. Tylko Kenami w końcu nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- A nie mówiłam że to będzie coś dziwnego - uśmiechnęła się szeroko Vitsumi.
- Gomen, gomen... Nie chciałam was wystraszyć! - wyszczerzyła ząbki Kitsune - Dokładnie to dla Hao... Otwórz. Pudełko było w gratisie....
- To co to za prezent? Karabin maszynowy, a za dopłatę jednie 100 jenów otrzymujesz trumnę? - prychnął Ren.
- Uważaj żebyś jej nie musiał użyć Tao~san! - zagroziła, nieco urażona jego uwagą.
Hao głośno przełknął ślinę, po czym uchylił wieko "pudła". Zaśmiał się głośno po chwili. W środku był kościotrup. Ale nie jakiś tam wykopany z ziemi. Jeden z najnowszych modeli, do nauki medycyny, z zaznaczonymi nawet najmniejszymi kostkami, profesjonalny z ruchomymi częściami.
- No wiesz, wybierasz się w przyszłości na medycynę, więc pomyślałam, ze może ci się przydać - zaśmiała się szatynka. Wszyscy zebrani wokół tego zdarzenia wesoło zarechotali.
- Dzięki na pewno się przyda... - szatynowi spadł kamień z serca, że to nie było ostrzeżenie przed niedługim dołączeniem do świata duchów, a po prostu żart. Jakoś mu się nie śpieszy na drugą stronę. Podszedł i przytulił mocno zielonooką.
- Ale Morri~chan pewnie czuje się zawiedziona - westchnęła po chwili szatynka.
- Ja? Czemu niby? - zdziwiła się Aya.
- No już nie udawaj... - Kenami podeszła do przyjaciółki, zaczepnie szczypiąc ją w bok - Wiem, że wolałabyś, żeby to na tobie uczył się anatomii... Specjalnie kupiłam model męski, żeby niektórych rzeczy musiał uczyć się na tobie...
- Wcale nie! Ja cię zaraz...! - brunetka nieco poróżowiała na policzkach. Chciała już złapać szatynkę, ale ta umknęła jej spod dłoni.
- No chyba nie będziesz mnie gonić! Przecież nie mam przy tobie szans! - zaśmiała się Kitsune.
- Oj żebyś się nie zdziwiła... - błękitnooka zmarszczyła brwi, po czym ruszyła w pogoń za lokatorką. Reszta tylko zaśmiała się głośno, wiedząc że raczej nie dojdzie do rozlewu krwi. Każdy wrócił do zabawy i tylko Hao postanowił sprawdzić czy dziewczyny doszły do porozumienia. Zresztą, miał w tym też swój własny cel. Trochę się pałętał po sali, aby następnie zwiedzić trochę szkołę. W końcu znalazł Ayę stojącą do niego tyłem po środku korytarza. Rozglądała się na boki. Chłopak podszedł do niej po cichu. Objął ją w pasie. Ta niezbyt protestowała, nawet nie drgnęła.
- Nie boisz się? - szepnął jej na ucho.
- Nie. Wiem że to ty. Więc czego mam się bać? - zaśmiała się lekko, opierając plecami o tors chłopaka. 
- No wiesz, jesteś sama, na środku szkolnego korytarza, późno w nocy, wokół twojej rozgrzanej skóry wiruje zimne powietrze... - w dalszym ciągu mówił z ciszonym głosem.
- A ty co? Poezję zacząłeś pisać? - zapytała roześmiana.
- Nie, ostatnio podkradłem książkę Kakashi'emu. Całkiem przy... - zaczął, ale nagle oboje drgnęli. Coś na końcu korytarza się przewróciło. Dźwięk był podobny do upadku wiadra, czy coś takiego, ale trzeba było przyznać że klimat opowieści Hao im obojgu się udzielił. Zaśmiali się głośno.
- Może pójdziemy do akademika? - zaproponował długowłosy.
- A co znudzony zabawą? - obróciła się do niego przodem, zarzucając nastolatkowi ręce na szyję.
- Nie... Ale jest ktoś z kim równie dobrze bawię się sam na sam - wyjaśnił z zawadiackim uśmiechem.
- Ty naprawdę jesteś zboczony - zarechotała Aya. Złapała szatyna za rękę i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Złapała za kapelusz nastolatka który był ciągle na jego głowie i nasadziła na swój łebek.
- Nie sprawdzimy co to było? - czarnooki spojrzał wgłąb korytarza niepewnie.
- Nie. Pewnie Kitsune nie chciała nam psuć nastroju i próbowała przejść niepostrzeżenie, ale coś zwaliła. Sprytna jest. Wolno biega, ale ukryć to się zdążyła! - poskarżyła się Aya. Hao zaśmiał się głośno.
- Przepraszam, że byłem taki opryskliwy. Pewnie musiałaś się nieźle nabiegać, żeby ci Jiraya pozwolił zrobić coś takiego w szkole... Czy to tak nielegalnie? - Asakura spojrzał na nią badawczo.
- No gdzie nielegalnie! Jestem zastępcą przewodniczącego! Muszę trzymać się zasad. I wcale nie było tak źle, bardzo dobrze się przy tym bawiłam. Poznała dużo fajnych ludzi - uśmiechnęła się do chłopaka.
- Tak jak zawsze - przyznał.
           Para dość szybko przeszła przez dziedziniec, a potem niezbyt ostrożnie przeszła obok śpiącego na swoim biurku Kakashi'ego. Oboje ruszyli do męskiej połowy mieszkań, po czym weszli pod odpowiedni numer. Hao zapalił światło. Z zadowoleniem stwierdził, że jest czysto i nie musi się wstydzić. Spojrzał na dziewczynę. Chciał już coś powiedzieć, ale Morri uniemożliwiła mu to pocałunkiem. Asakura nie bardzo się bronił. Położył ręce na jej talii i przycisnął bardziej do siebie. Nastolatka wtuliła się mocno w jego klatkę piersiową.
- Może za tydzień pójdziemy gdzieś razem? Na miasto? - zapytał długowłosy.
- Z miłą chęcią - podniosła nieco wzrok, żeby patrzeć chłopakowi w oczy.
- A nie wyskoczysz nagle z jakimś nowym zajęciem, albo coś? - spojrzał na nią uważnie.
- Obiecuję, że nie - przysięgła kładąc rękę na sercu. Po chwili uśmiechnęła się promiennie. Odepchnęła chłopaka - Czekaj chwilkę!
Wybiegła na balkon, po czym mógł tylko usłyszeć jakiś hałas za ścianą. Po niedługim czasie wróciła z pakunkiem w ręku.
- Proszę kochanie. To dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba - powiedziała podając chłopakowi paczkę.
- Mam nadzieję, że to nie kolejna trumna, tylko w wersji mini? - zapytał podejrzliwie z uśmiechem na twarzy.
- Możesz być spokojny, aż tyle co Kitsune nie ćpam...
- A ona ćpa? - zaśmiał się długowłosy.
- Ta, cukier w kostkach od Yumenai... Otwórz - poprosiła.
Szatyn już nie chciał przedłużać. Usiadł na skraju swojego łóżka. Posłusznie zdarł papier. Zobaczył bardzo elegancie, czarne opakowanie. Zdjął pokrywkę. Uśmiechnął się. Z prawdziwą radością wyjął ze skrzynki profesjonalny stetoskop.
- Jest wspaniały... No już teraz to muszę zostań tym lekarzem, żeby go używać! - powiedział wesoło. Przytulił mocno dziewczynę.
- Cieszę się, że ci się podoba - naprawdę westchnęła z ulgą.
- Ale to jest bardzo fajny gadżet... Nie tylko do nauki... - powiedział bardzo zainspirowany nowa zabawką. Założył stetoskop na szyję. Sięgnął po pilot leżący na szafce, który rano dostał od brata.
- Rozbieraj się - po pokoju rozległ się elektroniczny głos urządzenia.
Morri wybuchła głośnym, niczym nie powstrzymanym śmiechem. Położyła się na łóżko, zwijając się od rechotu.
- Co to jest? - zapytała rozweselona.
- Pilot na kobietę - wyjaśnił spokojnie. Stanął na kolanach na łóżku, mając między nogami Ayę.
- Ale skąd ty to ma...? - nie mogła dokończyć.
- Zamilcz kobieto - ponownie odezwał się pilot. Brunetka naprawdę przestała cokolwiek mówić, wręcz zauroczona nowym urządzeniem.
- No w końcu będę cie mógł jakoś ujarzmić - uśmiechnął się triumfalnie szatyn, nachylił się i pocałował błękitnooką pieszczotliwie w wargi.
           Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Do pomieszczenia wpadł Yoh z Anną, za nim Deidara z Vitsumi, a potem cała reszta lokatorów plus Sasori. Młodszy Asakura skoczył na plecy brata, który ledwie utrzymał się w pozycji startowej, aby nie runąć całym swoim ciałem na Ayę.
- Łał, statoskop! - Yoh spojrzał na szyję brata z zaciekawieniem.
- Stetoskop, przez e - poprawił bliźniaka starszy.
- A wy co tu robicie? - zaśmiała się Morri - No chłopaków to jeszcze rozumiem, w końcu to ich pokój, ale dziewczyny?
- No wiesz, nie tylko tobie wolno tu przebywać - powiedziała Vitsumi siadając na jednym z wolnych łóżek.
- Tak właściwie, to żadnej z was nie można tu przebywać - wyjaśnił Itachi, po czym pokazał palcem na Deidarę - A w szczególności jej...
- Spadaj, chociaż dzisiaj wyluzuj... - zaśmiał się blondyn. Wyjął z torebki przewieszonej przez ramię dwa szampany.
- Nieletnich będziesz upijał? - zapytał z niedowierzaniem brunet.
- A tam, przy takim święcie to nawet ja pozwalam - powiedział Sasori.
- Więcej was matka nie miała? - Ren usiadł na swoim łóżku, po czym stwierdził, że wypadałoby zorganizować jakieś szklanki toż z gwinta nie będą wszyscy pić Wstał więc i wyjął kilka kubków i szklanek z szafki.
- Trochę mam wyrzuty sumienia, przerwaliśmy taki ważny moment - zaśmiała się Vitsumi patrząc wrednie na Hao i Ayę.
- Spadaj - brunetka rzuciła w lokatorkę poduszką, którą w locie złapał Deidara.
- No już spokój! - powiedział po czym zaczął otwierać jedną z butelek. Korek wyleciał z wielką siłą, kierując się w stronę Vitsumi. Uderzył w ścianę tuż przy jej uchu.
- No co ty Dei, zamieniasz poduszkę na korek? Tak mnie kochasz? - zrobiła smutną minkę. Blondyn rozlał jedną butelkę na szklanki, po czym podał drugi egzemplarz Sasori'emu. Podszedł do czerwonowłosej.
- No nie gniewaj się, to nie specjalnie! - pocałował ją lekko w usta z uśmiechem.
Akasuna o wiele ostrożniej wystrzelił "zakrętką". Dolał każdemu do szklanki/kubka w zależności co się komu trafiło.
- Za zdrowie Asakurów! - wzniosła toast Aya, przytulając się do Hao.
- Za Asakurów! - powtórzyła cała reszta.
Jeszcze długo siedzieli i rozmawiali, wygłupiali się i wyczyniali co by tu nie mówić... Cuda niewidy. Nawet poważny na co dzień Itachi się rozluźnił i okazał się bardzo towarzyskim chłopakiem.
W sumie jedno jest pewne.
Tych pierwszych, wspólnych urodzin, bliźniaki nie zapomną do końca życia.


~*~ENDING~*~

Kenami: Sto lat, sto lat niech żyje żyje nam! Sto lat, sto lat niech żyje żyje nam! Niech żyje nam! A kto? Vitsumi!
Hao&Yoh: A nie my Q_Q
Kenami: Wy się nasłuchaliście życzeń w notce w rozmowie będzie o urodzinkach Vitsumca!
Hao&Yoh: No dobra...
Kenami: Tak więc w ten uroczysty dzień, twoje 18 urodziny, chciałabym ci życzyć wszystkiego co najlepsze, najwięcej zdrowia, żebyśmy już nigdy nie musiały znosić miłych pań pielęgniarek i pieniążków, co by do końca życia dla zdrowia zachować dwie nerki i nie musieć ich sprzedawać, tych dobrych cukierków kokosowych na promocjo co  tydzień, mandarynek ile tylko zdołasz zjeść, samych wyników AA na normalu na DDR, więcej pudełek po butach, żeby ci już zawsze było ciepło, spełnienia marzeń, żeby cię Casso nie zabiła podczas ferii, żebyś cało wróciła z tej naszej stolicy i ogólnie jeszcze będę ci składać potem życzenia to coś dopowiem @_@
Vitsumi: Dzięki...
Kenami: No nie ma za co :D Udało mi się napisać tą notkę w tydzień. Juhu! Niech żyje zapalenie ucha środkowego!
Anna: Masz się czym chwalić...
Kenami: A mam... Bo notka długością nawet nawet ^^ Przynajmniej tak mi się wydaje... Bo nawet nie sprawdzałam, od razu na bloggerze pisałam...
Ren: Dlaczego Maju miałbym odchodzić ze szkoły? Mi się to bardzo podoba. Po za tym.. Nie zamierzam odchodzić z pola walki dopóki nie dowiem się, co tak naprawdę ukrywa Kitsune!
Vitsumi: To jeszcze trochę z nami posiedzisz....
Ren: Niestety Q_Q
Aya: Toż mówiłeś że ci się podoba...
Hao: Mi się nie podoba... Wiecie że Ren gada przez sen?
Ren: JA?!
Yoh: Gadasz przez sen? :D Nigdy nie słyszałem...
Hao: A ty z kolei chrapiesz Q_Q
Yoh: JA?!
Hao: Nie ja...
Yoh: No już szybciej ty...
Kenami: Drogi Raion'ie wrócę, obiecuję że kiedyś do nich wrócę, ale na razie nie chce pisać na siłę...
Aya: Do czego wrócisz? @_@
Kenami: Do starych opowiadań... Oczywiście, że będę zainteresowana twoim nowym "projektem" :) I zajrzę do ciebie. Mam teraz ferie ^^
Vitsumi: Spokoyoh, Kenamiec to analfabeta i muszę jej przypomnieć, żeby poprawiła ten błąd. Ona sama ma dwa czoła...
Kenami: Odczep się Vitsu >_<
Aya: Jestem genialna! :D
Itachi: Tak... Q_Q Bardzo... Geniusz zbrodni... Spokoyoh ma rację... Zabiorą mnie do psychiatryka Q_Q
Hao: Jestem super! *patrzy na brata* Znaczy... Jesteśmy... Jeszcze nie zostałem lekarzem, a już jest choroba z moim nazwiskiem!
Yoh: Asakuroholizm, to też moja choroba!
Hao: Wiem :3 *czochra bratu czuprynkę*
Kenami: Ksiądz i "będziemy się za ciebie modlić" mnie powaliły na łopatki XD Dobra, powoli kończę. Powinnam w styczniu jeszcze coś napisać w rewanżu za tylko jedną notkę w grudniu. Jak na razie, do napisania! ^U^

piątek, 11 stycznia 2013

Odcinek 8: Wybierz cel!


          Lekki wiatr rozwiewał włosy dziewczętom stojącym na boisku. Wszystkie w równym rzędzie na zbiórce, czekające jakby na rozstrzał. Ubrane w sportowe stroje, czyli biały T-shirt i czerwone krótkie spodenki.
- Yumenai...?! - krzyknął Benekichiro.
- Obecna...! - odpowiedziała czerwonowłosa.
- Wspaniale! Wszystkie sztuki są! Dzisiaj zaliczamy bieg na 800 metrów! - nauczyciel wyszczerzył swoje ząbki w uśmiechu, w przeciwieństwie do nastolatek.
- A to na pewno bezpieczne? - zapytała niepewnie Midori.
- Co masz na myśli? Przecież ruch to zdrowie! Nic wam się nie stanie jak troch... - mężczyzna niespodziewanie przestał mówić widząc przerażone miny uczennic. Odwrócił się i zobaczył lecący prosto w niego oszczep. Benekichiro drgnął nerwowo. Po chwili jednak zagrożenie zniknęło. Aya odbiła się od ziemi i złapała lecący kij. Z rozweseloną minką zarzuciła go na ramię.
- Chodziło bardziej o to, że chłopaki mają zaliczenie z oszczepu, sensei... - Morri wyszczerzyła z satysfakcją ząbki.
Wszystkie dziewczyny zarechotały.


                                                         ~*~OPENING~*~


          - Jako, że jesteście silnymi i zdrowymi dziewczętami, i tak będziecie biegać. Żadnych "ale"! To ja dowodzę tym oddziałem! - zapowiedział Benekichiro stając na przeciwko rzędu zmarnowanych nastolatek - Będziecie biec po kilka osób. Ktoś na ochotnika?
Ja zwykle wyszczerzona od ucha do ucha Aya podniosła rękę.
- Eh... Morri~san, Kyoyama~san, Yumenai~san, Kitsune~san, Kiwashi~san, Kurama~san! Wystąp! - zarządził.
- Dlaczego?! - zaprotestowała Kenami, mimo że posłusznie zrobiła krok w przód - Przecież ja się nie zgłaszałam...
- W imię kobiecej solidarności... -zaśmiał się wrednie nauczyciel.
- Jak ja pana kiedyś zsolidaryzuję... - warknęła cicho zielonooka.
- Mówiłaś coś? - zapytał podejrzliwie Benekichiro.
- Nie nic... Tylko tyle, że cieszę się iż sensei nas uczy - powiedziała z dość sztucznym uśmiechem.
- To wspaniale. Już na start!
Dziewczyny niechętnie ustawiły się na białej linii na bieżni. Jedynie Aya szczerzyła się jak głupia.
- Co wy takie smutne? - Morri objęła ramionami Kenami i Annę.
- Nie lubię biegać - powiedziały jednocześnie.
- Ja też nie. To najgorsze zło na świecie! - zadeklarowała Midori.
- A mi to tam obojętne - wzruszyła ramionami Vitsumi.
- Szybko biegasz? - brunetka spojrzała zaciekawiona na Yumenai.
- Nie najgorzej - w oczach nastolatki można było ujrzeć iskry zawziętości.
- No już, nie gadać! - nauczyciel stanął koło nich. Wyjął z kieszeni stoper i gwizdek. Uczennice ustawiły się odpowiednio do wykonywanej czynności - Gotowe? Start!
Nauczyciel zagwizdał.
Morri automatycznie ruszyła. Mimo tego, iż mogła osiągać nadludzką prędkość zachowywała normy. Tuż obok niej kroczyła Vitsumi. Midori i Yuki utrzymywały środkową pozycję, natomiast Anna z Kenami ciągnęła się na końcu.
Walka między dwoma pierwszy dziewczynami była zacięta, aczkolwiek i tak wygrała młoda Morri. Bez żadnych oznak zmęczenia stanęła przed Benekichiro.
- Co dostałam? - zapytała dumnie.
Mężczyzna aż wypuścił z ust trzymany między wargami gwizdek. Reszta dziewczyn również stała zszokowana.
- Biegłaś minutę... - wyszeptał nauczyciel.
- To chyba dobrze.. Nie? - zdziwiła się.
- Właśnie pobiłaś rekord świata - wyjaśnił nauczyciel. Brunetka uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Z nieprzyjemnej sytuacji uratowała ją Vitsumi, która właśnie dobiegła do mety.
- Jaki...? Czas...? - zapytała. Jej klatka piersiowa podnosiła się rytmicznie, powoli uspokajając oddech.
Po kolei wszystkie nastolatki dobiegły do mety. Na końcu przytoczyła się zadyszana Kenami. Od razu schyliła się i oparła ręce na kolanach.
- Kitsune~san... Z ciebie sportowca nie będzie... - pokręcił głową sensei patrząc na stoper. Odszedł trochę od dziewczyn aby zapisać wyniki w notesie.
- Dobrze się czujesz? - Aya położyła rękę na ramieniu lokatorki.
- To nic, zaraz mi przejdzie... - uśmiechnęła się uroczo Kenami. Jej policzki były czerwone, a oddech nierówny - Mam słabą kondycję... Nie to co ty...
Spojrzała nieco podejrzliwie na brunetkę.
- No rzeczywiście Morri~chan... Dałaś czadu! - Vitsumi podeszła do brunetki.
- He, he, he... - zaśmiała się błękitnooka przedrzeźniając Watabe~sensei. Klasa zaśmiała się radośnie.
Nagle do Ayi podeszła wysoka dziewczyna o rudych włosach, związanych w dwa kucyki.
- Błagam! Dołącz do kółka koszykówki! - krzyknęła kłaniając się brunetce.
Aya uśmiechnęła się niemrawo. Poczuła, iż ktoś ciągnie ją za rękę. Obróciła głowę. Zobaczyła niską blondynkę o lśniących zielonych oczach. Patrzyła na Morri ze wzruszeniem
- Siatkarze cię potrzebują! - powiedziała smutno.
- Byłam pierwsza! - ruda spojrzała groźnie na niższą.
- Ale musimy w tym roku wygrać zawody! W tamtym roku zabrakło nam tylko kilka punktów do zawodów międzynarodowych! - pożaliła się blondynka przytulając ramię Ayi.
- My też chcemy wygrać! To mój ostatni rok w Akumine! w tym roku musimy...! - druga nastolatka również poczęła ciągnąć Morri za rękę.
- Dziewczyny, rozerwiecie mnie - zarechotała błękitnooka. Wyrwała się z objęć. Uśmiechnęła się życzliwie - Jeszcze dokładnie nie wybrałam zajęć dodatkowych... Rozpatrzę wasze propozycje. Zresztą nawet jeśli nie będę w waszych sekcjach z chęcią pomogę na meczu...
Wyjaśniła. Nastolatki uśmiechnęły się, ukłoniły przymilnie i kłócąc się o wyższość swoich grup poszły w sobie tyko znanym kierunku. Błękitnooka pokręciła głową.
Reszta wychowania fizycznego minęła szybko. Kiedy tylko rozbrzmiał dzwonek na przerwę Aya wyskoczyła z boiska jak oparzona. Pobiegła do szatni, szybko zdjęła swoje ubranie i niechlujnie wrzuciła do szafki. Nie biorąc prysznica nałożyła na siebie spódnicę. Na ramiona zarzuciła koszulę. Wzięła torbę.. Zapinając w biegu bluzkę ruszyła w stronę sali samorządu szkolnego. Nie patrzyła na drogę, dlatego też nie dziwne, że na kogoś wpadła.
- Kotek uwa... - zaczął Hao łapiąc dziewczynę w ramiona. Ta jednak wyrwała się mu z objęć.
- Nie mam czasu, spieszę się! - krzyknęła. Pobiegła dalej.
- Widzę... - szepnął, po czym krzyknął już do pleców młodej Morri - Aya!! Masz krzywo zapiętą koszulę!!
- Dzięki! - usłyszał z oddali.
          Westchnął głośno. Na korytarzu zaczęli się już zbierać uczniowie, więc nie było sensu krzyczeć. Zrezygnowany ruszył w stronę stołówki. Wszedł do pomieszczenia. Od razu staną w kolejkę po jedzenie.
- Hao! - usłyszał wesoły głos braciszka spośród tłumu. Spojrzał w tamtą stronę. Zobaczył wyszczerzonego Yoh, siedzącego już przy stole z dwiema tacami. Długowłosy uśmiechnął się i podszedł do brata.
- Jak czasami dobrze jest mieć bliźniaka - westchnął z zadowoleniem.
- Czasami? - młodszy wyciągnął rękę i poczochrał klonowi włosy.
- Tak czasami... Jak mi nie niszczysz fryzury... - Hao źgnął brata w żebra - Skąd wiedziałeś że zjadłbym spaghetti? Nie no w sumie głupie pytanie...
- No i tu ci muszę przyznać rację... - zarechotał drugi - Tak w ogóle gdzieś tak wyrwał? Wyszedłeś z szatni i nic mi nie powiedziałeś!
- Wiem, ale chciałem zdać jak najszybciej papiery do kółka biologicznego - czarnooki uśmiechnął się przepraszająco.
- A no tak... Zapomniałem... Co to za nagonka z tymi kółkami? Paranoja... Na dziedzińcu stoją i rozdają ulotki, a pierwszoklasiści biegają jak nienormalni zapisując się gdzie tylko popadnie... W sumie to wszystkie podania i tak składa się do samorządu…
- No wiesz to jest tak jakby wybranie celu w życiu... Często ludzie idą na studia właśnie pod aspektem wcześniej wybranych zainteresowań. To ładnie wygląda na papierku...
- Ja tam się nigdzie nie wybieram... Na studia raczej też nie wiem czy pójdę... W sumie kasy i tak już mamy tyle że co najmniej nasze przyszłe 2 pokolenia są ustawione...
- O czym gadacie? - do stolika podeszła Anna. Położyła tace z sałatką i usiadła między chłopakami.
- O zajęciach dodatkowych - wyjaśnił grzecznie Hao.
- A no tak.. Czas składania papierów... Ja już wszystko załatwiłam - uśmiechnęła się blondynka.
- Naprawdę, na co się zdecydowałaś? - zaciekawił się długowłosy.
- Zapisałam nas na łacinę - wyjaśniła.
- Czekaj... Jak to.. Nas? - zaniepokoił się Yoh. Coś czuł że to zdanie dziwnie zahaczyło o jego przestrzeń osobistą.
- No mnie i ciebie Koteczku. Sama bym się nudziła - wyjaśniła.
- A zapytałaś się mnie, czy ja chcę chodzić na łacinę? - zapytał zrozpaczony młodszy.
- Wiele ciekawych ksiąg z Europy jest napisana właśnie po łacinie.. Skoro mogę się podszkolić w tym języku to czemu mam z tego nie skorzystać? No chyba nie masz nic przeciwko temu, że będziesz chodził ze mną? - spojrzała przeszywająco chłopaka.
- Nie no skąd... - westchnął ciężko Yoh, ze łzami w oczach.
- A gdzie Aya? Po wf tak wybiegła, że nawet nie zdążyłam zapytać gdzie idzie... - westchnęła Kyoyama.
- Chciałem się o to samo zapytać! - zaśmiał się Hao.
- A Ren? - zapytała blondynka.
- Czy ja wyglądam na informację? On pewnie idzie zapisać się na kółko detektywistyczne... - prychnął starszy Asakura.
- A takie jest? - zdziwił się Yoh.
- Tak... Idź się zapisz jest szansa, że po drodze zaginiesz... - jęknął długowłosy.
- I wtedy założycie kółko detektywistyczne, żeby mnie znaleźć? - wyszczerzył zęby młodszy.
- Tak... - westchnął długowłosy.
- O czym gadacie? - do stolika podeszła Vitsumi, a za nią dziarsko kroczyła Kenami.
- O zajęciach dodatkowych - krótko wyjaśniła blondynka.
- A no tak.. Zapisy... - westchnęła Yumenai.
- Ja już złożyłam papiery! Znaczy... Mam je w torbie... - zaśmiała się szatynka.
- Ty jak zwykle wszystko na ostatni moment. A potem zdziwiona, że się nie wyrabiasz! - zarzuciła dziewczynie czerwonowłosa.
- Oj tam... Czepiasz się!
- A na jakie zajęcia się zapisujesz? - zapytał Hao. Z troską patrzył na załamanego łaciną brata.
- Na pewno techniczne, a nad resztą się zastanawiam - wyjaśniła wesoło.
- Techniczne? - powtórzyła za nią Anna.
- Tak! Lubię się czasem pogrzebać w różnych maszynkach - wyszczerzyła ząbki Kitsune. Vitsumi prychnęła głośno, dławiąc się właśnie pitą kawą.
- Maszynkach... - zarechotała głośno. Za swoje zachowanie dostała mocnego kopniaka w kostkę od Kenami. Nie czekając długo oddała przyjaciółce.
- Nie wyglądasz na wielbiciela smarów... - zdziwił się Yoh.
- A ty na poliglotę - zachichotał starszy Asakura. Jakież było zdziwienie długowłosego, kiedy zamiast kąśliwej uwagi bliźniaka dostał w brzuch od siedzącej obok Anny - Przepraszam szwagierko...
- No - powiedziała z wyższością blondynka.
- A ty Vitsumi? - młodszy spojrzał na przyjaciółkę.
- Kulinarne i kendo - wymieniła Yumenai.
- Interesujesz się walką? - zaciekawił się tematem młodszy Asakura.
- Zawsze chciałam się nauczyć walki wręcz, ale nigdy mi to nie wyszło... Jakoś żaden miecz nigdy nie wpadł mi w ręce... - zaśmiała się czerwonowłosa.
- Wpadł, tylko nie umiałaś z niego korzystać... - poprawiła szatynka.
- Czy cię ktoś pytał o zdanie? - Vitsumi spojrzała na przyjaciółkę wrogo.
- Też się kocham Onee~chan! ♥ - zarechotała Kenami.
- Będziemy razem w kółku kulinarnym - zapowiedział radośnie Hao.
- Aya już się chwaliła, że świetnie gotujesz - zaśmiała się zielonooka.
- Cześć - do stolika podszedł Ren. Spojrzał lekceważąco na "nowe". Dosiadł się do nich stawiając na stole tace. Bliźniacy wymienili wymowne spojrzenia.
- Ohayo Tao~san! ♥ - Kenami uśmiechnęła się słodko do przyjaciela. Ten spojrzał na nią co najmniej jak na niespełna rozumu. Nastała jakaś dziwna, niezręczna cisza
- A ty na co się zapisujesz? - postanowił zacząć jakiś temat Hao, który czół się dziwnie w takiej atmosferze.
- Słyszałam, że są nabory do koła matematycznego... - rzuciła kąśliwie Vitsumi.
- Chyba dawno nie dostałaś Yume..! - zbulwersował się Ren. Spojrzał groźnie na czerwonowłosą.
Nagle kubek z gorącą kawą nastolatki przewrócił się i wylał na złotookiego. Ten przez chwile zbladł, po czym szybko wstał z krzesła. Sycząc głośno zaczął rozpinać swoją koszulę, wzbudzając ogólne zainteresowanie swoją osobą. Kilka dziewcząt wyjęło komórki i zaczęło robić zdjęcia młodemu Tao. Ten nie przejmował się tym. Bardziej denerwowało go to, że wiedział, iż zrobiła to któraś z dziewczyn, ale nikt mu w to raczej nie uwierzy. Czuł gorąco nie tylko na brzuchu, ale też i na trochę bardziej dolnych partiach ciała.
- Spodnie też tu zdejmiesz? Czekamy...! - uśmiechnęła się uroczo Kenami wyjmując z kieszeni swoją komórkę.
- Chciałabyś..! - warknął rozwścieczony wziął w rękę koszulę i pośpiesznie wyszedł ze stołówki.
- Mraśnie wyglądasz, ale to chyba nie jest nowy szkolny mundurek? - zaśmiał się siedzący na akademickim korytarzu Kakashi. Chociaż w sumie, gdyby dziewczyny miały chodzić tak ubrane? Szarowłosy nie miałby nic przeciwko.
- Zamilcz... - warknął wściekły Tao. Ruszył w stronę ich pokoju. Wszedł do środka i rzucił się na swoje łóżko. Westchnął głośno - Ona zrobiła to specjalnie...
Wiedział, że kubek się sam nie przewrócił, ale nikt mu nie uwierzy. Co on ma zrobić?           Chłopak musiał się wziąć w garść, wstać i nałożyć czyste ubranie. Spojrzał na swoją różową skórę. Piekło jak cholera. Do tego głód mu coraz bardziej doskwierał, gdyż nie zdążył zjeść dzisiaj śniadania. Postanowił już nie iść na stołówkę, nie zniósłby widoku Kitsune i Yumenai. Postanowił zjeść coś z lodówki w pokoju dziewczyn. Umówili się że nie będą zamykać do końca balkonów, więc mógł bez problemu wejść do środka. Jego ostatnie przeszukiwanie sypialni koleżanek nie dało mu żadnych ważnych informacji o lokatorkach. To jeszcze bardziej go nakręcało. Ren otworzył lodówkę. Zwątpił widząc niewielki zapas jedzenia.
- Morri… Ile ty jesz… - westchnął z dezaprobatą. Musiał zadowolić się jakimś jogurtem. Coś on czuje, że mu będzie do obiadu w brzuchu burczeć... Nie mógł jednak nic na to poradzić. Sięgnął do pojemnika na sztućce. Chciał wyjąć łyżeczkę, ale ta niechcący wypadła mu z ręki. Posunęła się pod jedno z łóżek. Tao spojrzał z politowaniem na sufit.
- Jak mnie bogowie muszą nienawidzić… - pożalił się do powietrza. Klęknął i sięgnął ręką po łyżeczkę. Jakież było jego zdziwienie kiedy spod posłania wyciągnął niewielką, srebrną walizkę na sześciocyfrowy kod. Podrapał się po głowie. Chwilę bił się z myślami. Usłyszał na korytarzu jakieś kroki. Przestraszył się, że znowu wyjdzie na debila przy dziewczynach. Złapał walizkę i szybko wyszedł z pokoju przez balkon.
- Właśnie okradłem… - spojrzał dokładnie na walizkę. Na jej spodzie było wygrawerowane „Kitsune” – Kitsune~san…
Złotooki zajął się na chwilę znaleziskiem, ale wiedział że musi go niedługo zostawić. Niedługo zaczynają się lekcje, a on musi jeszcze coś zjeść. ale potem spróbuje to ustrojstwo otworzyć.
          Tymczasem Aya dobiegła do sali samorządu szkolnego. Zapukała i weszła do środka. Po otworzeniu drzwi zobaczyła stoły ustawione w długi prostokąt. Na środku w centralnym miejscu siedział Itachi. Blady patrzył na Morri jakby zobaczył ducha.
- Naprawdę tu przyszła… - powiedział melancholijnym głosem.
- Ohayo mina! – krzyknęła na cały głos.
- Ooo… Morri~san… - Sasori spojrzał na dziewczynę zdziwiony.
- Co ty tu robisz? – zapytał Deidara.
- Rujnuje mi życie… - westchnął ciężko Itachi.
- A! Jak w takiej sprawie to zapraszam, zapraszam! – blondyn podszedł do przyjaciółki i zaczął wprowadzać ją w głąb pomieszczenia.
- Chce dołączyć do samorządu! – Aya dumnie wypięła pierś.
- Z chęcią zapraszamy nowych członków! – uśmiechnął się Douhito.
- Mamy komplet… - wtrąca Uchiha.
- Co ty pleciesz? Większość z nas to trzecioklasiści, za rok tu nie zostanie praktycznie nikt! – krzyknął blondyn.
- Czy ja się ciebie o coś panienko pytałem? – warknął wściekły brunet.
- Jak ja cie zaraz...! – Deidara już się rzucał na rówieśnika z pięściami, ale powstrzymał go inny z chłopaków. Miał szare włosy zaczesane do tyłu i jasne oczy. Dwa pierwsze guziki jego koszuli były rozpięte i pokazywały duży krzyż na jego piersi.
- Bracia nieście za sobą pokój, a nie wojnę – powiedział z lekkim uśmiechem na ustach.
- Już wolałbym umrzeć niż być bratem tego Cygana! – warknął Deidara.
- Nie obrażaj innych… - ponownie pouczył kolegów szarowłosy.
- Chyba siostrą palancie! – Itachi pokazał niebieskookiemu język .
- A ty mówisz, że ja jestem niedojrzała? – zapytała drwiąco brunetka. Każdy spojrzał na nią ponownie pytająco. Dziewczyna uśmiechnęła się – Witajcie! Nazywam się Morri Aya. Przewodniczący akademii Akumine w nadchodzącym roku!
Zapowiedziała. Większość z zebranych wyszczerzyła ząbki.
- Pewna siebie jesteś – zauważył Sasori.
- Brakuje wam tutaj prawdziwego rządzącego! Uchiha~kun nadaje się bardziej na sekretarza… - przedstawiła swoje zdanie błękitnooka. Wszyscy spojrzeli na nią nieco zdziwieni i zszokowani takim stwierdzeniem. Dziewczyna czując, że jest w centrum uwagi dalej wygłaszała przemówienie – Samorząd nie powinien tylko rządzić, szkołą ale też i integrować się z uczniami! Załatwianie wszystkich tych papierkowych robótek dla Jirayi to tylko podlizywanie się. Tej szkole potrzebne są nowe reguły i ustawy!
Nastolatka wyjęła ze swojej torby plik kartek. Rzuciła go pod nos Uchihy.
- Co to…? – zapytał niepewnie siedzący przy oknie zielonowłosy chłopak. Połowa jego twarzy była skąpana w cieniu, a widoczna strona blada, prawie biała. Złote oko patrzyło uważnie na nowe papiery na stole.
- Moje pomysły na zmiany w Akumine! – powiedziała dumnie.
- Aż jestem ciekaw… - powiedział Itachi – Dobrze, przejrzymy twoje oferty... Na razie proszę usiądź.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. Z uśmiechem patrzyła na wszystkich zebranych.
- Jak wiecie, zastępca przewodniczącego w tamtym roku ukończył już szkołę. Musimy więc dzisiaj znaleźć kogoś na jeg… - zaczął swój wywód Itachi.
- Głosuję na Morri~chan! – powiedział nagle Deidara.
- Ale ona nawet nie jest kandydatką! – krzyknął brunet.
- Jest świetnym kandydatem. My wszyscy za rok kończymy szkołę, nieliczni zostaną, a ona jest pierwszakiem, będzie z przyjemnością nauczać młodsze pokolenia – poparł Ayę Sasori.
- Ale…! – zaczął Itachi.
- Właśnie, po za tym mamy na głowie egzaminy, żaden z nas już się aż tak bardzo nie pcha do tej roboty – wtrącił chłopak, który miał twarz schowaną w cieniu.
- Chłopaki jesteśmy kumplami od tylu lat nie róbcie mi tego! - zaczął wręcz błagać brunet. Przyjaciele jednak nie zareagowali na te piski. Jedynie Deidara cieszył się jak głupi z udanej próby zdenerwowania Itachi’ego. Ten widząc reakcję Douhito postanowił nie dać mu tej satysfakcji.
- Skoro aż tak się garniesz do bycia przewodniczącą... To dobrze... - uśmiechnął się złowieszczo Itachi. Podszedł do jednej z szaf, z której oburącz wciągnął około pięćdziesięciocentymetrowy plik papierów i rzucił Ayi pod nos – Pogrupuj te papiery. To są podania o przydzielenie do zajęć pozalekcyjnych. Posegreguj je wiesz, koło astronomiczne do astronomicznego, plastyczne do plastycznego i takie tam...
- Rozumiem, nie jestem debilem... Nie mów do mnie jakbym była niedorozwinięta! - prychnęła głośno Aya. Po chwili spojrzała na kartki nieco niepewnie. Wrednie zerknęła na Uchihę – Przepraszam, ale kto wymyślił taki system?
- No oczywiście, że ja! - dumnie wypiął pierś Itachi.
- A nie łatwiej byłoby, gdyby chętni do uczęszczania w poszczególnych zajęciach od razu nieśli papiery do przewodniczących swoich klubów? - zapytała całkiem poważnie Morri.
- Już od dawna to mówiłem... - westchnął Deidara, który właśnie kładł się na stół, wyciągając się mocno.
- Ty się zamknij, bo nie masz nic do gadania, i zejdź stąd, bo to nie są godziny pracy, nikt ci nie będzie kasy za spodnie wkładał! - wrzasnął Itachi do blondyna. Po sali rozeszły się głośne westchnienia chłopaków i szelest chowanych banknotów do kieszeni.
Niebieskooki rozejrzał się po twarzach przyjaciół.
- No wiecie co - westchnął głośno i już spokojnie usiadł na krzesło. Po chwili jednak wyszczerzył ząbki. Nie ukrywał zadowolenia ze stanu psychicznego Uchihy, który nieco rozjuszony patrzył na Ayę.
- System, który wprowadziłem jest najlepszy! Dbam aby pierwszoroczniaki, takie jak ty, nie zgubiły się w Akumine i mogły po prostu złożyć swoje papiery tu, w siedzibie samorządu szkolnego.
- Bo oczywiście pokój samorządu jest bardzo widoczny... Po za tym zgubienie się i zapytanie kogoś o drogę może być bardzo ciekawe, szczególnie dla nowych, nieśmiałych osób, które same boją się rozpocząć nowe znajomości... To może być początek pięknej przy...! - entuzjastycznie ciągnęła swój wywód Aya.
- Nie przeginaj Morri... - brunet spojrzał na nią groźnie. Ta tylko wyszczerzyła się jak głupia wyciągnęła ręce do nachylonego nad nią chłopaka. Złapała go za policzki.
- A puci, puci, puci.... Jaki złośnik! Spokojniutko bo się zagotujesz... - powiedziała przymilnym, wesoły głosem, ciągnąć Itachi’ego za policzki.
- Albo mnie puścisz, albo to ty się zagotujesz w garze z gulaszem dziś na kolację... - powiedział bardzo poważnie. Policzki bruneta były czerwone, nie tyle od pieszczot Morri, co z zawstydzenia, gdyż jego przyjaciele zaczęli wesoło chichotać, coraz częściej wybuchając głośnym śmiechem.
-  Nie martw się Itachi~kun! Czuję, że nasza współpraca będzie wspaniała i owocna! - zaśmiała się błękitnooka. Wzięła pod pachę dokumenty, a na ramię zarzuciła torbę, po czym ruszyła do wyjścia – Wybaczcie, ale już was opuszczę, skoro mam już  przydzielone zadanie. Przyniosę papiery tutaj po południu. Narka!
Powiedziała wychodząc. Zamykając drzwi słyszała jakieś groźby pod swoim adresem, ale nie przejmowała się tym. Wiedziała, że gdzieś w głębi serca, Itachi ją lubił, a te wszystkie kłótnie to z czystej sympatii. Przynajmniej tego wolała się trzymać.
            Nagle poczuła silne szarpnięcie za ramię. Przytuliła do siebie mocniej papiery, aby żaden świstek nie wypadł. Aya została brutalnie wciągnięta do jednego z pomieszczeń i posadzona na krześle. Nie sprzeciwiła się zbytnio. Próbowała się rozejrzeć, ale pokój był pogrążony w zupełnej ciemności. Morri musiała przymknąć oczy kiedy jasne światło oślepiło jej twarzyczkę.
- Morri~san? - zapytała postać stojąca naprzeciwko brunetki, która kierowała wielką lampę prosto na przymrużone oczy Ayi
- T... Tak... - przytaknęła niepewnie błękitnooka. Lampa została zgaszona, a błękitnooka zamknęła oczy. Kiedy podniosła powieki doznała głębokiego szoku i aż upuściła ściskane przez nią papiery. Te spłynęły po jej kolanach i rozsunęły po całej podłodze. Białe ściany były pokryte licznymi rysunkami, zdjęciami i portretami... Itachi'ego! Gliniane figurki z jego podobiznami zalegały na drewnianym regale, naprzeciwko którego stały szklane gabloty. W owych witrynach było pełno rozmaitych rzeczy, takich jak kartki papieru, kawałek koszuli, scyzoryk, soczewka. W pomieszczeniu były dwa okna, jakie przed chwilą były zasłonięte roletami. Aya siedziała właśnie przy biurku. Na blacie stała duża lampka, którą Morri jeszcze niedawno była maltretowana. Na przeciwko brunetki były rozstawione liczne krzesła, niczym na jakiejś auli.
            Wzrok Ayi przykuła jednak osoba stojąca przed nią. Była to szczupła, wysoka brunetka o czekoladowo-brązowych oczach, ubrana w szkolny mundurek. Uśmiechała się szeroko pokazując białe ząbki.
- Ohayo! Nazywam się Akuma Mia! I jestem z klasy III C - przywitała się grzecznie. Kucnęła i zaczęła zbierać zrzucone przez Morri podania – Nie chciałam cię przestraszyć, ale musiałam cię zidentyfikować.
- Rozumiem – zaśmiała się lekko błękitnooka, chociaż naprawdę nie miała pojęcia co tu robi. Zeszła z krzesła i zaczęła pomagać nieznajomej. W ciszy szybko pozbierały papiery. Brunetka położyła plik na stole.
- Witam cię w pokoju funclub’u Uchihy~kun! - uśmiechnęła się wesoło Mia.
- Fanclub'u Uchihy? - powtórzyła głucho Aya, trochę skołowana całą sytuacją.
- Tak! Jestem założycielką tej zacnej instytucji, poświęconej dla Uchihy. On jest taki przystojny, te jego czarne, lśniące włosy i iskrzące się oczy! Jest taki inteligentny i wyniosły, jak prawdziwy książę! Powinien po szkole jeździć w karecie, w koronie, a najlepiej żeby zrobił bal, aby poznać księżniczkę swojego życia! Może zostałabym kopciuszkiem...? - rozmarzyła się ciemnooka.
Aya spojrzała na nią nieco zdziwiona po czym zaśmiała się lekko.
- No cieszę się, ale czemu mn... - zaczęła mówić młodsza nastolatka.
- Wiem, Morri~san, że masz pokój obok Uchihy~kun! - podekscytowała się Mia, po chwili upadła przed Ayą na kolana – Chcę cię prosić o pewną przysługę... Dołącz do naszego klubu!
- Hę...? - błękitnooka popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
- Jeszcze żadna z uczestniczek funclub'u nie była tak blisko Uchihy jak ty! - zachwyciła się brunetka – Mogłabyś robić mu zdjęcia i przeprowadzałabyś z nim wywiady!
- Ale jesteśmy tylko sąsiadami... - zaśmiała się Aya.
- W celi spędzasz z nim bardzo dużo czasu, zresztą tak jak Yumenai~san i  Kitsune~san! - wyjaśniła Mia.
- Akurat tym bym się nie chwaliła... - westchnęła głośno brunetka. Po głowie zaczęło jej krążyć ostrzeżenie Jirayi: „Masz ograniczenie do pięciu godzin w celi tygodniowo! Bo inaczej się Itachi wykończy! Jak będziesz bardziej rozrabiać karzę ci policzyć wszystkie kamienie na dziedzińcu szkolnym!”. Po tej rozmowie dostała karę dwóch godzin w celi, bo zaczęła pyskować, że może lepiej taka kara pasuje do Ren'a skoro chłopak i tak już ma na pieńku z matematyką... W końcu jednak wróciła myślami na ziemię – Ale jeśli ci tak bardzo zależy mogę dołączyć do twojego klubu!
Mia energicznie wstała. Przytuliła mocno koleżankę.
- Arigato, Morri~san! Jesteś wspaniała! – krzyknęła prosto do ucha błękitnookiej.
- Dzięki… Ale to nie jest nic niezwykłego… - Aya zaśmiała się przyjaźnie – Możesz mnie dopisać do tego klubu. Hm… I wpisz jeszcze Yumenai! Kitsune też mogła by być, ale z nią się czasem ciężko dogadać…
Westchnęła ciężko Morri.
- Jasne! – brunetka wcisnęła pierwszoklasistce aparat fotograficzny w ręce – Już dziś zabierz się do pracy! A tak przy okazji.. Co to za papiery…?
Akuma pokazała palcem na duży plik.
- A to… Też się muszę za to zabrać, to podania do zajęć pozalekcyjnych, musze je porozdzielać… - wyjaśniła błękitnooka.
- Ooo! To dobrze. Chciałabym już wiedzieć kto w tym roku dołączy do koła biologicznego… - zamyśliła się Mia.
- Hm…? Jeśli chodzisz na koło biologiczne, będziesz współpracować z moim chłopakiem – Aya uśmiechnęła się na samo wspomnienie.
- Twoim chłopakiem?
- Tak z Asakurą Hao – wyjaśniła  Morri.
- A! No tak, zapomniałam że jesteś z Piromanem! – zaśmiała się Akuma.
- Piromanem? – zarechotała głośno brunetka.
- No… To on zrobił tą akcję z alarmem przeciwpożarowym razem z bratem. Haha! To była dobra akcja! Tak w ogóle to oni są razem z Uchiha~kun  w pokoju, prawda?
- Tak… - przytaknęła Aya. Zaśmiała się głośno – Piroman… Padnę zaraz… Już sobie ładną ksywkę zdobył…
- No fakt, nawet miesiąc do końca nie minął – zawtórowała śmiechem Mia.
- Ta… A narzeka, że ja mam problemy… Eh… Dobra, wybacz Akuma~san, ale ja muszę już lecieć… Bo wiesz, mam jeszcze parę obowiązków, a do tego zaraz kończy się przerwa obiadowa i… - zaczęła wymieniać Aya. Wzięła w jedną rękę aparat, a w drugą plik papierów.
- Rozumiem, rozumiem, sama muszę lecieć, ale przyjmij ode mnie jeszcze kilka prezentów… - trzecioklasistka uśmiechnęła się. Położyła na rękę brunetki cztery białe bluzki w napisem „ I ♥” i podobizna Itachi’ego, do tego przypinki, długopisy i teczki z tym samym nadrukiem – to prezent od firmy, podziel się z koleżankami z pokoju!
- Dzięki... Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawi mi szpiegowanie Uchihy~kun! Do zobaczenia! – zawołała radośnie prawie że w podskokach wychodząc z sali.
- Pa! – krzyknęła za nią Mia, szczęśliwa, że niedługo będzie miała nowe zdjęcia do kolekcji.
            Aya w tym czasie pobiegła szybko załatwić pozostałe sprawy. Musiała jeszcze zrobić parę rzeczy na tej przerwie, a wskazówki zegara szybko tykały. Następne trzy lekcje minęły jej dość szybko, z racji tego że nie bardzo przysłuchiwała się gadaninie nauczycieli. Myślami była w ogóle gdzie indziej. Będąc już w akademiku zaczęła porządkować wszystkie papiery. W pokoju zastała jedynie Vitsumi, która zawzięcie szukała w Internecie prezentu dla Deidary, który niedługo obchodził urodziny.
- Aya widzia… - Hao stanął na otwartym balkonie.
- Nie mam czasu kochanie! – krzyknęła nawet nie odwracając w jego stronę głowy.
- Znowu się zaczyna – szatyn pokręcił z politowaniem głową, ale uśmiechnął się. Postanowił jej nie przeszkadzać, wiedział jak bardzo pracowita jest Morri. Wszystkie zajęcia dawały jej wiele radości, więc Asakura jak na razie postanowił nie krzyczeć na nią. Może potem, jak już przegnie, na razie niech się pobawi.
- Co to? – do pokoju dziewczyn weszła Kenami patrząc z zaciekawieniem na brunetkę i papiery porozkładane po całym łóżku.
- Podania, Uchiha kazał mi posegregować – powiedziała szybko niczym automat.
- Widzę, że pełne skupienie – zaśmiała się szatynka, po czym wyjęła ze swojej torby teczkę – To masz od razu moje, żebym już nie musiała nosić…
- Dawaj – Morri uśmiechnęła się do przyjaciółki biorąc dane jej kartki – Koło techniczne?
- Tak, coś w tym dziwnego? – szatynka spojrzała niepewnie na błękitnooką.
- Nie nic… - Aya wzruszyła niepewnie ramionami. Pogrupowała jeszcze papiery przyjaciółki. Łatnie wszystko spięła spinaczami biurowymi. Wybiegła z pokoju. Ruszyła do sali samorządu, gdzie spotkała siedzącego za biurkiem Itachi’ego.
- Ohayo! – krzyknęła wesoło – Tak jak powiedziałam, proszę bardzo dokumenty…
- No nieźle się spisałaś… Zastępco… - uśmiechnął się lekko. Biorąc od niej plik.
- Dzięki, Szefie – wyszczerzyła ząbki, po czym nieco spoważniała – Uchiha~kun… Bo jedno mnie zastanowiło… Dlaczego nikt nie zapisał się do koła muzycznego? Dlaczego przewodniczący w ogóle nie wywiesił ogło…
- Koła muzycznego? – powtórzył głucho czarnooki – Ale… W naszej szkole nie ma żadnego ko…
- Jak to nie ma!? – wrzasnęła Morri uderzając otwartymi rękoma w biurko, tak że aż się zatrzęsło.
- No… Normalnie nie ma i już… - Uchiha tak dla własnego bezpieczeństwa trochę się odsunął – Trzy lata temu jakiś był, ale kiedy wszystkie członkinie poszły na studia nikt się nie podjął prowadzenia koła muzycznego…
- To niedorzeczne! – krzyknęła oburzona błękitnooka – Gdzie mogę wypełnić formularz potrzebny do stworzenia klubu?
- Głupie pytanie oczy… - Itachi głośno przełknął ślinę czując na sobie wściekły wzrok Ayi – Oczywiście, że ci pomogę we wszystkim, czego tylko pragniesz… Proszę oto formularz…
Podał jej kartkę papieru. Dziewczyna od razu złapała za długopis i zaczęła go wypełniać.
- Chyba wiesz, że nie starczą twoje chęci? Z salą nie będzie problemu, bo zostały po poprzednim klubie, ale potrzebujesz jeszcze opiekuna i co najmniej czterech członków…
- Członków już mam, trzeba tylko pieku… Już wiem! – krzyknęła. Wzięła pismo i wybiegła z pokoju.
- Wariatka… - pokręcił głową Itachi, po czym pochylił się nad stołem patrząc na wcześniej przyniesione przez Ayę dokumenty ze zmianami jakie można wprowadzić w Akumine.   
            Tymczasem Ren stał w łazience w pokoju chłopaków. Z istną wściekłością w oczach patrzył na metalową walizkę. Po chwili kopnął ją tak że posunęła się pod ścianę. Uderzył rzecz jeszcze kilkakrotnie.
- Ren! Co ty Tm wyczyniasz? – Hao zaniepokojony dziwnymi odgłosami zapukał do drzwi łazienki.
- Zamknij się Asakura to nie twoja sprawa! – krzyknął rozjuszony, po czym nieco ciszej warknął do siebie – Próbowałem na tym gównie już wszystkiego! Zgadywania kodu, ognia, wody, wykałaczek, siły, nawet potraktowałem to Mieczem Błyskawicy! I co?! I nic! A przecież mój miecz jest zrobiony z najlepszej stali na świecie! Nie ma nic lepszego niż ten metal…
Chłopak oparł się plecami o jedną ze ścian i osunął się powoli na podłogę. Z bezsilności kilka razy uderzył głową o kafelki. Tak bardzo chciał się dowiedzieć co jest w tej durnej walizce!
            Nagle coś trzasnęło. Był to dźwięk podobny do otwierania zamka kluczem. Chłopak podejrzliwie spojrzał na drażniący go przedmiot. Wyciągnął nogę i obrócił walizkę przodem w swoją stronę. Znów usłyszał ten dźwięk. Jeszcze raz. Ponownie…
Wstał. Wziął złożony miecz, machnął nim w powietrzu, a ostrze wysunęło się. Skierował bronią na „bagaż”, który nagle niespodziewanie się otworzył . Złotooki głośno przełknął ślinę, aby po chwili westchnąć głośno. Ukucnął przy walizce. W środku znajdowała się szmaciana, niezbyt dbale wykonana lalka, przypominająca voodoo, zresztą z jego podobizną. Ren podniósł zabawkę i zaśmiał się lekko. W tej samej chwili lalka zaczęła rechotać dziwnym, przerażającym, mechanicznym głosem. Przestraszony Tao rzucił „podarunkiem”, nie spodziewa wszy się, iż rzecz ożyje. Schylił głowę, trzymając się mocno za klatkę piersiową. Miał wrażenie, że zaraz dostanie zawału. Spojrzał jeszcze raz do walizki. Oprócz lalki zauważył tam kartkę z napisem „FRAJER”.
- Niech was piekło pochłonie… - warknął, już trochę uspokoiwszy oddech.
- Samozniszczenie nastąpi za… Pięć… Cztery… Trzy… - z lalki zaczął wydobywać się monotonny techniczny głos.
- Kur… - zaklną cicho pod nosem młody Tao, po czym jak oparzony wyskoczył z łazienki. Zza zamkniętych drzwi usłyszał tylko głośny dźwięk wybuchu. W pokoju był jedynie Hao. Ren spojrzał zaciekawiony na jego reakcję. Asakura jednak siedział na łóżku ze słuchawkami brata na uszach i nie przejmował się resztą świata.
Tao westchnął głośno, wiedząc że znów w swoich knowaniach jest skazany na siebie.


                                                         ~*~ENDING~*~


            Aya rozweselona wbiegła do pokoju. Był już późny wieczór i reszta dziewczyn była w piżamach.
- Zapisałam! – krzyknęła uradowana błękitnooka.
- Matko co znowu zrobiłaś? – zapytała zrezygnowana Anna.
- Hm..? – Vitsumi spojrzała pytająco na lokatorki.
- Ostatnio jak tak weszła okazało się, że zapisała nas do Akumine… - westchnęła ciężko Kyoyama.
- Zapisałam nas na koło muzyczne! – wyszczerzyła wszystkie ząbki Morri.
- Co zrobiłaś? – zdziwiła się blondynka.
- Zapisałam nas na koło muzyczne! – powtórzyła brunetka.
- Nawet nie wiesz czy umiemy grać… - słusznie zauważyła Vitsumi, która patrzyła na błękitnooką znad czytanej książki.
- A umiecie? – Aya spojrzała pytająco na przyjaciółki.
- Kiedyś grałam na perkusji – wzruszyła ramionami Yumenai.
- To że ją kupiłaś nie znaczy, że na niej… - zaczęła Kitsune, ale dostała książką w głowę.
- Nie komentuj! Bo następna będzie encyklopedia! – ostrzegła czerwonowłosa.
- Dobra już, dobra… - powiedziała nieco smętnie szatynka trzymając dłoń na bolącym miejscu.
- A ty Kitsune? – brunetka spojrzała pytająco na zielonooką.
- Zawsze chciałam się nauczyć grać na gitarze, ale nigdy nie miałam do tego okazji… Po za tym to wydaje się być trudne.. Tyle tych nitek…
- Strun… - poprawiła przyjaciółkę Yumenai, za co dostała rykoszetem.
- Więc może bas? – zaproponowała Aya.
- Hm… Bas? Cztery struny… Pasuje! – uśmiechnęła się Kenami.
Morri spojrzała błagalnie na Annę.
- Nawet na to nie licz, nie będę się uczyć grać na niczym, nie mam chęci, ani czasu. „K jak kochać” samo się nie obejrzy… - powiedziała szybko Kyoyama.
- Ale Aniu, Aneczko kochana ja wcale nie chcę, żebyś się uczyła na czymś grać! Ty będziesz naszym menadżerem! – zaproponowała błękitnooka.
- A skoro tak… To niech ci będzie – blondynka wzruszyła ramionami.
- Tak! Założymy własny zespół! – uradowana Kenami podskoczyła na łóżku.
- Będziemy najlepszym zespołem w całej Japonii! – zaśmiała się Vitsumi, która też stanęła na posłaniu.
- Na całym świecie! – krzyknęła Aya. Podskoczyła i klasnęła dziewczynom w dłonie.
 Nawet Kyoyamie kąciki ust podniósł się do góry. Anna przeczuwała, że to początek czegoś nowego podobnie jak przyjazd do tej szkoły.


Kenami: Tam tara dam da dam!
Vitsumi: A to co ma być?
Kenami: Fanfara @_@
Vitsumi: Z ciebie niezła fanfara…
Aya: A ja jestem przewodni…!
Itachi: Zastępcą!
Aya: To już tylko jeden krok do…!
Itachi: Po za tym jeszcze nie jesteś do końca zastępcą, to musi potwierdzić Jiraya.
Aya: Możesz mi łaskawie nie przerywać?!
Yoh: A gdzie Hao?
Anna: Uczy się w przeciwieństwie do ciebie Kotku.
Yoh: Oj przestań już…
Anna: A kupiłeś książkę do łaciny?!
Yoh: A czy ja chcę chodzić na tę łacinę?!
Anna: Chcesz!
Yoh: Nie chcę! Ale będę i tak chodził dla ciebie…
Kenami: Jakie to słodkie *U*
Vitsumi: Ta… Rzygam tęczą… A ja dalej nie mam prezentu dla Dei’a…
Yoh: O, a on ma urodziny?
Vitsumi: No… 5 maja…
Yoh: Oho, my też rodzeni w maju!
Aya: Jak to… Wy? O_O
Yoh: No… Ja i Hao… Najczęściej bliźniaki rodzą się jednego dnia…
Aya: Ahaaa…
Yoh: 12 maja? Mówi ci to coś?
Aya: No pewnie *poker face* A Ren’a gdzie poniosło?
Yoh: Siedzi na łóżku i gapi się w jakąś walizkę…
Kenami: *poker face* Dobra przejdźmy do rzeczy ważniejszych niż dociekliwy panicz Tao… Kini-san! Cieszę się że zależy ci tak na mojej ocenie :D Nie mogę obiecać, że będę komentować na bieżąco, ale śledzę czynnie twojego bloga ;) Zresztą ostatnio mało gdzie komentowałam, ale teraz to nadrobię. Jestem chora i trochę poleżę w łóżku… Więc będę miała czas na ogarnięcie się…
Yoh: Też uważam droga Maju, że robi się tajemniczo… Ren się dziwnie zachowuje…
Vitsumi: Pewnie zwariował, z powodu tych kłótni z matematykiem…
Kenami: On ma takie zajęcze serce… Żałuje że nie wpakowałam do walizki jeszcze aparat…
Aya: Jakiej walizki?
Vitsumi&Kenami: Nic *poker face*
Aya: Mniejsza.. Droga Kasumi, ja wcale nic nie robię Itachi’emu!
Itachi: Doprowadzasz mnie do krwawicy i nerwicy i..!!
Aya: Spokojnie bo ci pała zmięknie :D
Itachi: WŁAŚNIE O TYM MÓWIE!! *trzyma się za serce*
Yoh: Skąd ty znasz takie powiedzonka?
Aya: Czytałam w książce…
Yoh: Chyba tej pod łóżkiem Hao…
Aya: Co, co, co? ^^
Yoh: Ups… Brat mnie zabije :<
Kenami: Yubari dołączam cię do linków (które jeszcze powstają XD) i będę śledzić twojego bloga, miło że powracasz :D
Itachi: Spokoyoh, ja ich wcale nie lubię ja ich… *patrzy na Ayę, która próbuje założyć sobie łyżeczkę na nos* Podziwiam… Naprawdę ich podziwiam…
Kenami: Drogi Raoin’ie odcinek 7, w Wordzie, czcionką 12 Arial zajmuje mi około 14 stron bez końcowych rozmów. A ile piszę rozdział? Nie umiem ci na to odpowiedzieć. Długo ^^” Bo piszę po części w szkole w zeszycie, po części w domu na komputerze, ale sklecenie wszystkiego, poprawienie i doprowadzenie do porządku zajmuje dla mnie czasem cały dzień… Dziękuję serdecznie za życzenia tobie również życzę wesołego 2013 :D Yochi, zajrzałam na twojego bloga i muszę przyznać że mnie zaciekawiło ^^ Chcę go śledzić pisz mi o nowych notkach ;) I dziękuję ci bardzo Aniu za miły komentarz
J Przepraszam wszystkich czytelników, że nie pisałam ponad miesiąc, ale święta, sylwester, nauka i konkurs z polskiego mnie wykończyły… Zrehabilituję się w styczniu ^^ Ja ne!