środa, 19 września 2012

Odcinek 2: Pierwszy dzień szkoły!

    Blade promyki słońca zaczęły spadać na dopiero co wstającą do życia roślinność. Cały świat zaczynał budzić się po nocy. Chociaż ptaszki ćwierkały już od dobrej trzeciej nad ranem, inne zwierzęta dopiero wyściubiały nos ze swoich norek. Również wszyscy uczniowie Akademi Akumine powoli wstawali, aby mieć dość czasu by przygotować się do pierwszego dnia w szkole.
- Wstawaj śpiochu! - Hao potrząsną ramieniem brata. Yoh tylko burkną coś w stylu „chyba zwariowałeś, że wstanę tak wcześnie” i przewrócił się na drugi bok.
- On zawsze taki jest? - zapytał Itachi z rezygnacją. Brunet wstał już jakieś pół godziny temu.
- Nie, najczęściej w ogóle nie reaguje, nawet się nie przewraca. - Z łazienki wyszedł Ren, który właśnie był po prysznicu. Już zdążył się uczesać.
- Wstawaj bo się spóźnisz! - długowłosy zerwał kołdrę z brata.
- Haooo... - młodszy spojrzał z wyrzutem na bliźniaka.
- Dbam o ciebie, ruszaj się i tak jesteś ostatni. - czarnooki zostawił rodzeństwo i podszedł do swojego łóżka, na którym leżała wyprasowana biała koszula oraz krawat. Założył obie części stroju po czym podszedł do lustra w łazience, aby zawiązać dobrze materiał na szyi. Ostatnie kilka dni, kiedy jeszcze mieszkali w Tokio uczył się to robić, aby nie wyglądać na niechluja.
- Wredota... - westchnął Yoh. Ruszył za bratem. Po chwili było słychać przepychankę słowną bliźniaków typu „nie chlap”, „uważaj na koszule”, „nie dotykaj włosów”. Większość zdań było wypowiedziana przez Hao, bo młodszy jeszcze nie do końca wiedział co się dzieje. Nie zwracając zbytnio uwagi na nic poszedł pod prysznic mimo że reszta chłopaków już była gotowa do wyjścia.
Itachi głośno westchnął. Nie był przyzwyczajony do towarzystwa czyjegokolwiek, a takich rozbawionych bliźniaków szczególnie.
- Przyzwyczaisz się. - powiedział Ren, który rozumiał uczucia młodego Uchiha. Brunet wyglądał na spokojnego, dobrze wychowanego chłopaka, a ta dwójka roztrzepańców nie pasowała do tego wizerunku.
- Mam nadzieję... - westchnął czarnooki nakładając na siebie marynarkę. Spakował jeszcze kilka książek do środka torby, po czym uznał, że jest już gotowy do wyjścia. Chwilę potem ledwie nie dostał zawału kiedy za ścianą coś głośno huknęło.
- Między młotem a kowadłem... Dlaczego? - zapytał Itachi podnosząc głowę ku górze.

                                                     ~*~ OPENING ~*~

    W czasie kiedy młody Uchiha przeklinał w duchu swój los, pokój dziewczyn zamienił się w poligon.
- Jedna łazienka dla czerech dziewczyn to stanowczo za mało... - zaśmiała się młoda Morri, która z politowaniem patrzyła jak Anna i Kenami przed jednym lustrem próbując pomalować sobie rzęsy.
- Trzeba kupić jeszcze lusterko.. - powiedziała Vitsumi.
- W niedziele pojedziemy na zakupy to kupimy, co wy na to? - zaproponowała Kyoyama.
- Nie głupi pomysł! - zaśmiała się błękitnooka. Przeszła kilka kroków, niestety potknęła się na zostawionej wcześniej przez młodą Kitsune książce i walnęła się czołem o ścianę. Jęknęła przeciągle.
- Żyjesz? - zapytała przestraszona Anna.
- Jeszcze... - Aya nie ukrywała niezadowolenia. Pomasowała się w piekące czoło. Na szczęście czerwony ślad zanikł błyskawicznie.
- Sorry.. Nie powinnam tego tak zostawiać... - powiedziała szatynka, która szła do szafy aby zmienić bluzkę. Niestety dotychczasowy strój poplamiła tuszem. - Świetny początek roku szkolnego... No po prostu wspaniale...
- U ciebie tak wygląda całe życie. - zauważyła młoda Yumenai, która właśnie wyszła z  wielkiego otwieranego mebla na ubrania.
- Zaraz ty swoje życie stracisz! - warknęła zdenerwowana szatynka. Cisnęła poduszką w przyjaciółkę. Czerwonowłosa złapała pocisk bez mrugnięcia okiem. Była już kompletnie ubrana gotowa do wyjścia. Kyoyama i Morri spojrzały na siebie znacząco.
- Czy ty nie weszłaś do tej szafy w piżamie? - zapytała niepewnie Aya, która zaczęła podnosić się z ziemi.
- No tak. - Vitsumi jakby nigdy nic wzięła swoją torbę na ramię. - Coś nie tak?
- Nie, nie... Nic. - błękitnooka podrapała się w głowę rozmyślając jakim cudem Yumenai weszła do środka, ubrała się tam, uczesała i umalowała.
- Morri~chan... Nie pytaj. Na niektóre pytania lepiej nie znać odpowiedzi. - przestrzegła lokatorkę Kenami. Podeszła do wyżej wymienionego mebla. Wyjęła z niego wieszak z białą bluzką, po czym założyła ubranie na siebie. - Gotowe?
- Jeszcze krawat. - Aya podała Kitsune kawałek materiału. Szatynka przez chwilę obracała pasek w dłoniach, macała go i prawdę mówiąc szukała końcówki która ma być tą „ładniejszą” stroną.
- Nie umiesz go zawiązać, prawda? - zapytała błękitnooka z lekkim politowaniem patrząc na wyczyny szatynki. Kenami obróciła się i szybkim krokiem podeszła do gotowej do wyjścia Yumenai.
- Onee~chan pomóż! - poprosiła podając przyjaciółce kawałek materiału.
- Matko, miałam tyle okazji, żeby cię udusić, ale jeszcze nigdy nie skorzystałam... - westchnęła ciężko czerwonowłosa wiążąc Kenami krawat pod szyją.
- Bo tak naprawdę mnie lubisz tylko ukrywasz to głęboko w serduszku... - zaśmiała się zielonooka. Sama złapała za swoją torbę, - Idziemy?
- Tak! - Aya złapała blondynę za rękę, po czym pociągnęła za nadgarstek w stronę korytarza. Pozostałe lokatorki tylko uśmiechnęły się do siebie. Ruszyły w ślad za dziewczynami.
    Morri idąc przez akademik mijała wiele dziewcząt. Jedne wydawały się być miłe, z innymi Aya raczej nie zamierzała się zadawać. Wyfiokowane solary jej nie interesowały... A kilka takich już minęła.
- Możesz mnie już puścić... - zaśmiała się Anna.
Morri uśmiechnęła się tylko, po czym zostawiła dłoń przyjaciółki. Stały przed jadalnią czekając na resztę.
- Cześć dziewczyny! - do przyjaciółek podszedł Yoh. Objął ramieniem Kyoyamę i pocałował ją w policzek.
- Cześć. - odpowiedziały przyjaciółki.
- Jak się spało Kocurku? - zapytał Hao wykonujące te same czynności co jego bliźniak tyle że na Ayi.
- Wspaniale. - dziewczyna położyła rękę na plecach starszego Asakury.
- Leszek! - obok par przebiegła Kenami, która po chwili zawiesiła się na szyi Ren'a. Zaskoczony chłopak ledwo utrzymał równowagę.
- Jaki Leszek?! Ren się nazywam! - oburzył się złotooki.
- Nie ty! On! - Kitsune szturchnęła palcem czub na głowie młodego Tao.
- Dlaczego nazwałaś moje włosy Leszek?! - chłopak trochę nie ogarnął tego co się działo.
- Powinieneś być zaszczycony, ona nazywa imionami każdą rzecz, z którą się zżyje, bądź przypadnie jej do gustu. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem Vitsumi.
Ren tylko westchnął, a cała reszta wybuchnęła śmiechem. Po chwili weszli do jadalni. Każdy poszedł sobie po jedzenie, po czym usiedli przy wybranym stole.
- Pierwszą mamy wychowawczą, nie? - zapytała Aya wkładając do ust kawałek kanapki.
- Tak. Potem historia, wf, japoński, angielski i religia. - wyliczyła Kenami.
- Łał... Już zdążyłaś zapamiętać? - zaśmiał się Hao. On po prostu zapisał sobie plan na kartce i wsadził do piórnika.
- Któraś z nas musi... - spojrzała ze znaczącym uśmiechem na Vitsumi.
- Oj przestań, mi te plany do głowy nie wchodzą... Ale w sumie dzisiaj mamy bardzo luźne lekcje. Nic z przedmiotów ścisłych. - zauważyła słusznie czerwonowłosa. - Potem pewnie we wtorek będzie hardcor...
- No pewnie podadzą dziś na wychowawczej zajęcia na inne dni.. A ty Ren co masz pierwsze? - zapytała Morri.
- Japoński. - westchnął fioletowowłosy. Niepewnie zaczął grzebać widelcem w jajecznicy. Średnio miał ochotę na jakiekolwiek jedzenie.
- Spoko. W następnym roku jest szansa, że będziesz w klasie razem z nami – Aya poklepała przyjaciela po plecach. Ten spojrzał na nią zdziwiony. - Zawsze możesz nie zdać...
- Dzięki, widzę że dobrze mi życzysz. - złotooki pokręcił lekko głową.
- W sumie to by nie było złe! - wyszczerzył ząbki Yoh, ale widząc wzrok młodego Tao, zajął się swoim talerzem. - A ty Itachi?
- Matematyka. - Brunet jaki do tego czasu siedział cicho uśmiechnął się lekko. W sumie ta banda dzieciaków nie była jeszcze taka zła...
- Pierwsze zajęcia z początku roku zawsze są takie nudne... - trochę zmieniła temat Kenami. Odsunęła od siebie tacę, po czym położyła się na stole.
- A niby potem są ciekawe? - Yumenai zaśmiała się cicho.
    Cała ósemka w względnym spokoju zjadła śniadanie. Potem wstali i wyszli z akademika. Raźnym krokiem ruszyli w stronę budynku szkolnego. Tam rozeszli się każdy do swojej klasy. Szóstka znajomych weszła do pracowni oznaczonej „1-B” Rozejrzeli się dokładnie po klasie, gdzie zastali już kilkunastu uczniów, ale wszystkich chyba jeszcze nie było. Z niezadowoleniem stwierdzili, że nie ma już sześciu wolnych ławek obok siebie. Nie robili z tego jednak wielkiego problemu., gdyż niedługo po tym jak weszli zadzwonił dzwonek.
- Ej... - Aya krzyknęła do Anny, która siedziała dość niedaleko. - Tak w ogóle kto jest naszym wychowawcą?
W klasie zapadła zupełna cisza. Młoda Kyoyama wlepiła wzrok w Yoh, a ten w brata. Hao jako że nie znał odpowiedzi, zajął się pilnie oglądaniem pustego zeszytu.
- Po co ci zeszyt na wychowawczej? - Kenami nie ukrywała zdziwienia w głosie. Długowłosy przez chwilę pogrążył się w myślach.
- Oj czepiasz się szczegółów. - stwierdził w końcu.
    - Witajcie droga młodzieży. - drzwi klasy otworzyły się. Uczniowie jak na komendę wstali. Jakież było ich zdziwienie, kiedy próg pomieszczenia przeskoczył Jiraya. Ubrany w czerwoną koszulę i czarne spodnie od garnituru. Pod pachą trzymał stos papierów oraz dziennik klasy IB. W drugiej ręce natomiast kubek z kawą. Wszystko to dość niedbale postawił na biurku.
- Dzień dobry Jiraya-san! - Krzyknęła chórem cała klasa.
- Możecie usiąść. - Powiedział zadowolony białowłosy. - Witam was ponownie w Akademii Akumine. Mam ten zaszczyt być wychowawcą waszej klasy...
- No czy zaszczyt to się jeszcze okaże... - szepnęła Aya sama do siebie. Rozejrzała się dookoła. Widziała wiele nowych mordek, które od razu przypadły jej do gustu. Ogólnie w klasie panowała miła atmosfera. Brunetka z zadowoleniem stwierdziła, że nie widzi na sali żadnych dziewczyn a'la barbie. Chłopaki też wydawali się być spoko, chociaż nie było ich zbyt wielu. Na buźkę błękitnookiej wtargnął wesoły uśmieszek. Coś ona czuje, że przyjazd tutaj był bardzo dobrym pomysłem...
- Pewnie trochę potrwa zanim nauczę się waszych nazwisk i imion na pamięć. Wiecie mimo nieprzeciętnej urody, mam już swoje lata... - na te słowa część klasy zachichotała. - Więc, wybaczcie jeśli kogoś pomylę... Spójrzmy na listę... No bliźniaki możecie już się szykować.. Ja do was będę mówił po prostu Asakura, dobra? Dalej.. Hm... O! Panienka Morri...
Białowłosy widocznie zainteresował się nazwiskiem Ayi. Uśmiechnął się szeroko pod nosem. Przejechał palcem po liście.
- Dobra, to teraz zrobimy tak.. Jako, że nie chcę aby doszło do jakichś nieporozumień, i chcę was trochę zintegrować, przeczytam po kolei listę. Wyczytany delikwent wstaje podchodzi do mnie i wyciąga jedną karteczkę, na której jest zapisany numer ławki, na której będzie siedział przez następny rok. Teraz wstańcie i idźcie na koniec klasy. - Jiraya pomachał uczniom karteczkami trzymanymi w ręku. Po klasie przeszedł cichy szmer. Jedni byli tym dość podekscytowani, innym zaś ten pomysł nie przypadł do gustu. Ale przecież nie będą się kłócić z najwyższą instancją w tej szkole... Posłusznie wstali i udali się pod tylną ścianę. - Dobrze to zaczynamy. Asakura Hao...
Długowłosy podszedł do mężczyzny. Większość dziewczyn w klasie westchnęła głośno. Atmosfera zrobiła się dość romantyczna. Niektóre z nastolatek już wyobrażały sobie długowłosego w ślubnym garniturze, jaki czeka na ołtarzu na swoją jedyną...
- Hahaha baka, on jest mój! -  Zaśmiała się w myślach brunetka. Biedne jej przyszłe koleżanki, nie wiedzą jeszcze, że o długowłosym mogą sobie tylko pomarzyć...
Sam Hao uśmiechał się lekko. Podszedł do biura po czym wyciągnął z dłoni Jirayi jeden z papierków. Spojrzał na wycinek.
- Asakura Yoh... - kontynuował mędrzec.
- Eee... Przepraszam.. Jiraya~sensei, ale co oznacza liczba trzy na mojej kartce? - zapytał niepewnie Hao. No cóż, kombinacji odkąd można było zaczynać liczenie ławek jest wiele.
- Z boku ławki masz napisaną liczbę, która to ławka. - uśmiechnął się białowłosy.
- Po co z tym tyle zachodu? - zastanawiała się Aya patrząc przez okno na błękitne niebo. - Obym miała cztery... Fajnie by było siedzieć za Hao... Skoro już nam się udało z pokojami, czemu tu by nie miało nam się poszczęścić?
- Dwa! - prawie krzyknął zdziwiony do granic możliwości Yoh. Jakim cudem z 23 ławek, które mógł jeszcze wylosować trafił tą obok brata? Chociaż w sumie nie cieszył się z takiego obrotu sprawy... Na drugiej ławce raczej sobie nie pośpi.
     Jiraya kontynuował czytanie listy. Aya próbowała zapamiętać jak najwięcej nazwisk i imion. Powoli klasa się zapełniała ludźmi. Dziewczyna ze zdziwieniem stwierdziła, że na kartce Anny widniał numer jeden. Pierwsza ławka... Biedna Ania...
Brunetka w toku swoich myśli stwierdziła, że jest zadowolona ze swojego nazwiska. Była mniej więcej po środku. To idealnie. Najbardziej przechlapane to mają bliźniacy, a w szczególności to Hao...
- No ale w końcu on we wszystkim jest numer jeden. - błękitnooka uśmiechnęła się do swoich myśli.
- Morri~san śpi? - Jiraya lekko podniósł głos, aby wybudzić brunetkę z transu..
- Nie, nie śpię...  - Aya potrząsnęła głową, po czym podeszła do białowłosego. Złapała pierwszy lepszy skrawek papieru. - ...Zastanawiam się tylko, do kogo będziemy chodzić na dywanik, skoro naszym wychowawcą jest dyrektor....
- O to się nie bój. Dla ciebie mam akurat specjalny obóz karny... Mój kolega tam urzęduje. - zaśmiał się długowłosy.
- Oho, w przyszłości zamierza pan połączyć wasze siły? No bo w końcu, szkołą obóz karny... - błękitnooka chciała ciągnąć swój wywód, ale Jiraya jej przerwał.
- Tak, specjalnie dla ciebie zamówię pryczę. Siadaj już na miejsce. - uciął nauczyciel.
Błękitnooka wyszczerzyła swoje ząbki, po czym usiadła na plecami Hao. Po klasie przeszedł cichy szept zawodu. Długowłosy obrócił się i puścił oczko błękitnookiej.
Dalsze sprawdzanie listy poszło gładko. Już bez większych ekscesów każdy zajął swoje miejsce.
- Pamiętajcie, że nie chce słyszeć o żadnych zamianach, czy czymś tego rodzaju. No chyba że ktoś mi mocno podpadnie i będę zmuszony sam go przesadzić... - białowłosy spojrzał porozumiewawczo na Ayę.
- Ale czemu ja? - zapytała błękitnooka, która miała aż ciarki na plecach od świdrującego wzroku mężczyzny.
- A tak spojrzałem jakoś w twoją stronę, no nie wiem wzrok mi sam uciekł... Musze wam jeszcze podyktować lekcje na jutro. Zapiszcie sobie w zeszytach...
- Ha! Widzisz i się przydał! - starszy Asakura uśmiechnął się do Kenami, która siedziała za plecami Ayi.
- Hao daj kartkę. - powiedzieli równocześnie młoda Morri i Yoh. Hao westchnął głośno.
- Braciszku mieszkamy w tym samym pokoju, dam ci zobaczyć moje notatki.. - zapewnił długowłosy patrząc w czarne tęczówki bliźniaka.
- Okey... - Yoh wrócił do patrzenia się w chmury. Rząd w którym siedzieli znajdował się przy oknach co było zarówno zaletą jak i wadą. Dobre jest to, ze zawsze można popatrzeć gdzieś w dal jak lekcja się przedłuża, a zła, że słońce im będzie nieustannie palić w twarz.
- Aya dam ci spisać w pokoju... - zapewniła młoda Kitsune. Brunetka kiwnęła porozumiewawczo głową, po czym zaczęła obserwować chmurki.
    Jiraya westchnął z rezygnacją. Co się robi z tymi dziećmi?
- Całą reszta, która nie ma znajomości, bardzo proszę pisać... Matematyka, geografia, chemia... - Jiraya dyktował spokojnie, tak żeby każdy nadążył. - Potem macie 45 minutową przerwę. Przysposobienie obronne, japoński i historia. Teraz podaję plan na środę. Angielski, japoński, wychowanie fizyczne, potem przerwa, biologia, wychowanie do życia i sztuka. Zajęcia na czwartek i piątek są dla was na razie niespodzianką, powiem wam rozkład później. Mam nadzieję, że będziecie zgraną i grzeczną klasą i że nie przyniesiecie mi żadnego wstydu. Kończy się nam czas, więc życzę wam miłego pobytu w Akumine. W razie jakichś problemów zawsze możecie się do mnie zgłosić.
    W szkole rozległ się dzwonek. Jiraya pożegnał się przymilnie z młodzieżą, po czym mając na twarzy szeroki uśmiech wyszedł z klasy. Uczniowie zaczęli wymieniać się swoimi poglądami na temat wychowawcy. Większość była nastawiona pozytywnie.
- A ha ha... - zaśmiała się szatańsko młoda Morri. Dźgnęła Asakurę ołówkiem w plecy. - Nie uwolnisz się ode mnie!
- Nawet nie chcę. - uśmiechnął się. Obrócił i złapał za narzędzie zbrodni Ayi. Stuknął ją gumką od ołówka w czoło, po czym wrzucił go do jej piórnika.
Błękitnooka prychnęła cicho i potrząsnęła niepewnie głową.
- Aya możesz mi coś wytłumaczyć? - zapytała nagle Vitsumi. Młoda Morri nachyliła się i patrząc przez Kenami, która siedziała między dziewczynami zerknęła znacząco na czerwonowłosą. - Byłam ostatnią z losujących, jakim cudem, mimo że wylosowałam kartkę z numerem cztery jedyną wolną ławką była szóstka?
- Etto... Oj czepiasz się szczegółów! Widocznie Jirayi pomyliły się numerki. - Aya usiadła pewnie na krześle ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi.
    Następną lekcją miała być historia. Po dzwonku do klasy wszedł mężczyzna. Był średniego wzrostu, o brązowych krótko przystrzyżonych włosach. Duże czoło lśniło lekko przy promieniach słońca. Małe, drapieżne brązowe oczy zerkały na uczniów. Było to spojrzenie trudne do opisania. Niby czułe i wyrozumiałe, ale w kącikach jego tęczówki widać było błysk zadziorności i zła. Usta mężczyzny były w lekkim dole między policzkami. Ubrany w niebieską koszulę oraz brązowe spodnie. W kieszeni odzieży górnej miał wsadzony niebieski długopis. Uśmiechnął się do klasy.  Ogólnie wyglądał jak australopitek...
- Witam. Nazywam się Wataka Watabe. - powiedział. Usiadł za biurkiem. - Od zawsze klasy „B” były moje ulubione. Hy hy hy... Mam nadzieję, ze z wami też tak będzie...
Ironia wylewała się z ust szatyna, a dźwięk jego szatańskiego śmiechu sprawił, iż na plecach nastolatków pojawiły się dreszcze. Wszyscy mieli dziwne przeczucia co do tego nauczyciela... Od początku zaczął prawić im o historii, po czym wytłumaczył swoje wymagania. Podyktował im do zeszytu swoje wymagania, oraz „zasady użytkowania pracowni”. Nawiązując do bliźniaków, rzucił dziwny, nieśmieszny żart o Romulusie i Remusie, którzy stworzyli Rzym. Jako jedyny zaśmiał się swoim dziwnym demonicznym śmiechem w stylu „hy hy hy”. Uczniowie nie ukrywali, że po skończonej lekcji naprawdę odetchnęli z ulgą.
    Kolejna lekcja – wychowanie fizyczne. Aya była zadowolona, nie powinna mieć problemów z tym przedmiotem. W końcu coś tam potrafi. W każdym bądź razie, dzisiaj wyjątkowo nie musieli się przebierać. Klasa podzieliła się na dwie grupy, dziewcząt i chłopców. Nauczycielem płci pięknej był Etsuya Benekichiro. Okazało się, że jego syn chodzi do właśnie klasy 1B. Od razu nastolatki dostały o nim wykład, cały życiorys i osiągnięcia sportowe. Był tam jakimś mistrzem juniorów w czymś tam... Młoda Morri myślała, ze umrze z nudów na tym powitaniu... Wiec niespecjalnie interesując się nauczycielem raźnym korkiem poszła do chłopaków jacy stali w szeregu. Ich sensei – Jiro Sayuki był mężczyzną sędziwego wieku. Łysy i niski. Aczkolwiek bardzo lubiący dyscyplinę. Od razu ustawił chłopaków w szeregu tłumacząc im swoje zasady. Nie był jednak typowym tyranem, gdyż znał się dość dobrze na żartach. Spojrzał podejrzliwie na stojącą na końcu szeregu młodą Morri.
- A panienka się przypadkiem nie zgubiła? - zapytał patrząc na dziewczynę.
- Ależ skąd! - Aya stanęła na baczność, dokładnie obserwując mężczyznę. - Chcę przystąpić do pańskiego oddziału!
- Wybacz, ale nie przyjmuję kobiet. W tył zwrot, do swoich, naprzód marsz! - rozkazał nauczyciel z lekkim uśmiechem.
- Czuję się dyskryminowana... - westchnęła brunetka, po czym chcąc nie chcąc powróciła do nudnej paplaniny Benekichiro, a chłopcy w tym czasie poszli zwiedzać boisko. To trochę ukuło w godność Ayi, dlatego stała trochę nafuniona. Czy ona wygląda na mięczaka? Wściekłość jej trochę przeszła, kiedy i one ruszyły zwiedzać plac, na którym w ciepłe dni będą ćwiczyć. Wszystko ją fascynowało. Jak do teraz nie miała profesjonalnego boiska do ćwiczeń.. Taka bieżnia – toż to cud!
    Teraz przez kolejne czterdzieści pięć minut mieli wolne. Co prawda po normalnym WF ten czas się przyda ale dzisiaj nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Grupa przyjaciół najpierw postanowiła znaleźć Ren'a, a potem poszli do jadalni. Po zjedzeniu lunchu, zwiedzali budynek szkolny. Łażąc po korytarzach zgubili drogę powrotną, przez co spóźnili się na następną lekcję, którą był japoński. Na szczęście nauczycielka pani Kobumi była dość wyrozumiała dla nowicjuszy. Pozwoliła im usiąść w ławkach. Opowiedziała trochę o sobie i swojej pracy w tej szkole, potem poprosiła aby każdy powiedział jaką ostatnio książkę czytał, dlaczego lubi czytać, bądź dlaczego nie.
    Ayi ledwie nie wyrwało się słowo Kinhon. No bo w sumie to była ostatnia książka którą czytała... Dla niewtajemniczonych, Kinhon to jest księga demonów zawierająca w sobie wielką moc. Jednak jak błękitnooka zacznie opowiadać nauczyciele o innym świecie, do którego trafiła przez lekturę, to jej raczej nie uwierzą. Tak czy siak zgrabnie wywinęła się aby nie odpowiedzieć na to pytanie wyrażeniem „nie pamiętam tytułu”.
    Po japońskim nastąpił angielski. No cóż, Aya nigdy nie miała z tym językiem większych problemów. Aczkolwiek teraz to się trochę przeraziła. Do klasy dosłownie wbiegły dwie nauczycielki. Jedna była wysoka i szczupła. Jej krótko przystrzyżone kosmyki blond włosów, układały się w niefortunnym nieładzie, który dodawał jej uroku. Ubrana w luźną kremową bluzkę oraz jeansy, do tego buty na obcasie. Druga zaś na przekór była niska i przy sobie, również krótko ścięta aczkolwiek jej włosy lśniły czernią. Na sobie miała sportowy T-shirt, dresy i adidasy. Tak bardzo były od siebie odmienne... Bez słowa podały każdemu uczniowi arkusze z testami i kazały wypełnić. Nikt za bardzo nie wiedział o co chodzi... Młoda Morri przeczytała pierwsze zadanie. No cóż, rozmawiać po angielsku to ona umiała. Ale czasy? Zawsze brała pierwszy lepszy wyraz , który jej do głowy przychodził i ludzie ją rozumieli, nie umiała gramatyki... Ale nie ma na świecie rzeczy z którą by sobie Morri nie poradziła!
Cała klasa skończyła testy dość szybko, bo po 20 minutach nauczycielki zebrały już arkusze. Wyjaśniły, że to był swego rodzaju egzamin, a klasa będzie podzielona na dwie grupy z angielskiego – słabszą i mocniejszą. Potem już wytłumaczyły im przepisy pracowni. Po czym wyszły. Pozostały czas lekcji mogli spędzić jak chcą.
    Aya znudzona patrzyła w okno. Nie wiedziała, że na lekcjach o BHP można tak strasznie stracić zapał do życia... Jaki ona złapała dół moralny... Siedzi tu w tej sali, wokół nic tylko inni uczniowie... A ona... Taka samotna w swoim życiu...
Brunetka poczuła silne uderzenie w tył głowy. To Hao jaki wracał z korytarza trzasnął ją otwartą ręką.
- Obudź się wyglądasz jak zjarana... - powiedział Asakura patrząc z politowaniem na dziewczynę. Nie przypuszczał, że to właśnie błękitnooka pierwsza „padnie”. - Jeszcze tylko jedna lekcja i będziesz mogła robić co chcesz.
- Będę mogła cię poczesać!? -  zapytała nastolatka entuzjastycznie wstając z ławki. Od razu sen jej odszedł. Dostała nagłego przypływu siły. No tak to już ostatnia lekcja!
- Nie. - Hao ostudził jej entuzjazm. Usiadł w swojej ławce przed ukochaną. Wziął w dłoń ołówek i tyknął nim w plecy brata. - Ej! Królewno nie śpij!
- Eueueueee.. - niewyraźnie mruknął młodszy bliźniak.
- Zwariować się z wami przyjdzie... - jęknął długowłosy. Spojrzał z wybawieniem na Annę, która również tak jak on siedziała spokojnie. Czego nie można powiedzieć o dwóch lokatorkach dziewczyn. Vitsumi już dawno się poddała. Leżała plackiem na ławce z wyciągniętymi do przodu rękoma. W jej uszach były włożone słuchawki, z których wylatywały dźwięki piosenki raczej nie odpowiedniej jak na lekcji religii...  Kenami delektowała się milką i zawzięcie notowała coś w zeszycie. To raczej nie było nic związanego z jakąkolwiek lekcją. W tej chwili szatyn zaczął się zastanawiać co on tutaj właściwie robi. Czyj to był pomysł żeby tu przyjechać? Ah tak... Ayi. I wszystko jasne...
    Zadzwonił dzwonek na lekcję. Każdy usadowił się na swoim miejscu i cała klasa grzecznie czekała na nauczyciela. Nie trwało to długo. Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w sutannie. Był łysy, bardzo chudy. Wyglądał na jakieś... Pięćdziesiąt kilka lat. Bynajmniej staro... Pod pachą niósł ogromną księgę, jaka potem okazała się Biblią. Stanął na środku sali.
- Witajcie drogie dzieci. Nazywam się Oroya Sakumire. Będę was uczyć lekcji religii. Mam nadzieję, ze nie będziecie sprawiać wielu kłopotów. Na pierwszym naszym spotkaniu postanowiłem przeczytać wam jak powstał świat, czyli wszystko co nas otacza oraz jak powstaliśmy my... - ksiądz usiadł za biurkiem i otworzył księgę. Donośnym głosem zaczął czytać jak to się wszystko zaczęło.
    Hao sam stracił zapał. Po tym co przeżył i jak był przez czternaście lat uwieziony w swoim własnym ciele on ma uwierzyć w takie coś?! Okey... Asakura obrócił się. Aya miała w oczach dziwne iskry... Oboje uśmiechnęli się do siebie. Już starczy tego nudzenia się!
- E! Yumenai! Yumenai! - brunetka obróciła się i zaczęła w miarę cicho nawoływać współlokatorkę. Czerwonowłosa miała jednak głęboko w czterech literach Ayę oraz całą resztę świata.
- Co chcesz? - zapytała Kenami, widząc determinację błękitnookiej postanowiła pomóc jej w biedzie.
- Bo mi potrzebna lokówka... - westchnęła Aya.
- Skąd niby myślisz, że Vitsumi ma w torbie lokówkę? - zdziwiła się młoda Kitsune, która nie mogła zrozumieć logiki koleżanki.
- A nie ma? - Morri spojrzała ze smutkiem na czerwonowłosy łebek leżący na ławce. Nagle młoda Yumenai podniosła swoją głowę.
- Mam... - zaspana dziewczyna wyjęła sprzęt z torebki. Aya i Kenami spojrzały po sobie.
- Dz... Dzięki... - błękitnooka złapała za lokówkę. Już wyciągnęła rękę po pasemko włosów Hao, ale ten szybko zareagował. Owinął kosmykami swoją szyję.
- Z dala gadzie! - warknął. Nawet ten kocurek, którego czarnooki kocha nad życie nie będzie bezcześcił jego fryzury!
- To nie. - Aya wzruszyła ramionami. Ksiądz nadal czytał Biblię, najwidoczniej zafascynowany jej treścią. - Mam pomysł! Przedstawimy stworzenie świata!
    Młoda Morri wstała. Złapała ukochanego za kołnierz koszuli i wyciągnęła z ławki. Usiadła na jego miejscu, po czym podłączyła lokówkę do kontaktu. Po cichu przysunęła się wraz z ławką bliżej Yoh. Wzięła do rąk kosmyk włosów szatyna. Z czułością poczęła nawijać je na rurkę sprzętu. Cała klasa skupiła się na oglądaniu poczynań brunetki. Hao natomiast usiadł spokojnie na miejscu swojej dziewczyny.
- Jako że nie chciałeś dać sobie pokręcić włosów, to moim Adamem będzie Yoh! - poskarżyła się Morri.
- Aha, więc ty to Ewa? - zapytał starszy bliźniak nie ukrywając rozbawienia.
- Tak. - odrzekła krótko nastolatka. - Ty możesz być co najwyżej diabłem w wężowej skórze.
- Dobrze... Sssssss... - zasyczał długowłosy. Zaczął się wyginać raz w lewo, a raz w prawo naśladując „chód” węża. Aya w tym czasie robiła loczki na głowie nieświadomego młodszego Asakury. Chłopak spał w najlepsze śniąc o cheesburgerze... Och ta słodka niewinność.
- No ja się nie dziwię, że Ewa flirtowała z jakimś pierwszym lepszym wężem, jak Adam był tak czynny w jej... Życiu... - powiedziała błękitnooka, na co kilka osób z klasy zaśmiało się głośno.
    Oroya podniósł głowę znad księgi. Spojrzał zaniepokojony na uczniów. Jego wzrok przykuła pewna brunetka. Zmarszczył siwe brwi.
- Można wiedzieć co ty robisz? - zapytał zdziwiony. Już dawno takiego cuda w tej szkole nie widział.
- Bo my odstawiamy scenkę rodzajową! - odpowiedziała z entuzjazmem. - Pan ksiądz nas tak zainspirował! Ja jestem Ewa, a ten chłopak przede mną to Adam. Za mną wąż mnie kusi!
- Sssssssssssssssssssssss.... - zasyczał Hao dalej bujając się na boki.
- Jaki wąż? - duchowny nie ukrywał zaskoczenia.
- Ssssssssempertussssssssssss chaossssssssssissssssssss.... - wyseplenił starszy Asakura.
- I dlaczego ty mu robisz loczki?! - mózg łysego mężczyzny nie wytrzymał tego napięcia.
- Bo ja proszę pana księdza widziałam taki film „Rajska grzesznica” i tam był plakat i Adam miał tam kręcone włosy.. Chciałam żeby było wiarygodnie.. - błękitnooka wyszczerzyła swoje białe ząbki. Wstała, podbiegła do Kenami i Vitsumi. - O i my mamy dzieci! To Kain i Abel!
Jako że młoda Kitsune się strasznie nudziła, odkryła w sobie niesamowite pokłady teatralnego talentu. Rzuciła się na zaspaną czerwonowłosą. Yumenai spadła na ziemię, a szatynka usiadła na nią okrakiem.
- Nie będziesz mi chamie Boga mięsem dokarmiać! Będzie miał nadmiar cholesterolu! Uchoduj warzywo! - Kitsune zaczęła szamotać się z przerażoną przyjaciółką. Aya złapała za cienkopis leżący na ławce jednej z dziewczyn. Zrobiła dużą czarną kropkę na czole Kenami.
- I tak właśnie powstało kainowe znamię! - powiedziała dumna z siebie Morri. Lepiej wyedukowała nastolatków niż nauczyciel!
Cała klasa wybuchła śmiechem, co rozdrażniło jeszcze bardziej nauczyciela.
- CAŁA PIĄTKA WOOOOOOOOOOOOOOOOOON! - wrzasnął Oroya czerwony nie tylko na twarzy, ale też na całej swojej łysinie.
- A ja też...? - zapytał Yoh, który dopiero co się obudził. Miał zamglone oczy i cienką stróżkę śliny skapującą z ust.
- TAAAK! - duchowny aż pisnął ze złości. Co za bezczelne bachory! Już dawno nie spotkał się z taką zuchwałością! - Macie się zgłosić to dyrektora i powiedzieć co zrobiliście! ALE MIGIEM!!
    Aya wyjęła z kontaktu wtyczkę od prostownicy, Wzięła ją pod pachę, schyliła się po torbę i wyszła powoli z sali. Kenami postąpiła tak samo. Chwilę trwało aż Vitsumi ogarnęła co się dzieje. Poburczała pod nosem coś w stylu „nie wiem za co idę, ale idę bo nie wiem co się dzieje”, podniosła się z podłogi wzięła swoją teczkę i udała w stronę drzwi. Na końcu wyszli bliźniacy.
- Sssss... Chodź bracissssssssku... Ssssssssssss... - Hao dalej udając węża wziął brata za kołnierz koszuli i dosłownie wywlekł go po podłodze na korytarz.
- I co teraz? - zapytała Kenami z rozbrajającym uśmiechem na ryjku.
- Nie wiem, ale ja chcę... Spać... - westchnęła głośno Vitsumi.
- A jej co? - Aya z dozą troski spojrzała na współlokatorkę. Czerwonowłosa wyglądała jak narkoman na lekkim głodzie.
- Kawa, kawa! Gdzie jest ten drogocenny napój bogów?! - Yumenai rozpaczliwie zsunęła się w dół po ścianie.
- Rozumiem twój ból... - tuż obok niej przysiadł Yoh, który z loczkami na głowie wyglądał jak  baran.
- Uzależnienie od kawy... - młoda Kitsune przewróciła z politowaniem oczami. - To co idzie...?
Szatynka nie mogła dokończyć pytania. Brutalnie przerwał jej huk otwieranych drzwi. Po chwili zza wrót wyszedł rozjuszony Ren.
- Niech mnie pan nie wyrzuca, sam wychodzę! Nie będę z takim debilem jak pan siedział! - warknął wściekle.
- TAO DO DYREKTORA, MIGIEM! - dało się słyszeć zachrypiały z nerwów głos nauczyciela.
Złotooki zatrzasnął drzwi i warknął. Z jego pięknych usteczek padło kilka przekleństw, których lepiej nie cytować.
- Czub mu się zwiększył... - westchnęła hipnotycznym głosem Kenami.
- Ja ci się zaraz zwiększę! - krzyknął na nią fioletowowłosy. Młoda Kitsune schowała się za plecami Ayi.
- Co cię ugryzło Ren~chan? - zaśmiała się brunetka.
- Wredny Babul. - złotooki oparł się o ścianę z istnie wściekłym wyrazem twarzy.
- Gdzie on cię ugryzł? - dociekała zielonooka. Kiedy jednak napotkała wzrok młodego Tao przykucnęła i schowała głowę w kolanach.
- Czy myśmy przypadkiem nie przesssadzili? - Hao spojrzał na przyjaciół z lekkim uśmiechem. - No wiecie jest pierwszy dzień szkoły...
- Przestań, jeszcze trochę, a bym temu księdzu uwierzyła...  Po za tym mi już było tak strasznie nudno... Po tym całym dzisiejszym siedzeniu i tych dwóch dziwadłach z angielskiego światopogląd mi się zawalił! Nawet się nam nie przedstawiły... - Aya machnęła ręką. - Chodźcie, idziemy do Jirayi... Lubie go, jest fajny. I zamówi mi pryczę!
- To niech dorzuci jeszcze kajdanki i knebel... - rzucił kąśliwie Asakura za co dostał po łbie otwartą dłonią.
- Hentai! - krzyknęła, po czym lekko naburmuszona ruszyła przodem.
Asakura bronił się jeszcze chwile, że to nieprawda, ale mało kogo to obchodziło. Przez wybryki młodej Morri łatka zboczeńca przylgnie do niego na dobre!
    W końcu doszli do gabinetu dyrektora. Aya zapukała, po czym nie zważając na odpowiedź otworzyła drzwi. Ich oczom ukazał się całkiem ładny pokój. Kremowe ściany oraz czerwone dodatki. Z prawej strony od wejścia stała skórzana sofa, a obok niej niewielki, drewniany stoliczek. Na nim stała szklana miska z cukierkami w środku. Z obawy na ilość zawartego w słodyczach arszeniku przyjaciele postanowili ich raczej nie próbować. Tak dla własnego dobra i bezpieczeństwa... Z lewej od drzwi znajdowały się ogromne półki, po brzegi zapełnione książkami. Liczne obrazy, najczęściej przedstawiające skąpo ubrane kobiety, wisiały na ścianach gabinetu. Nie były to jednak jakieś erotyki... Po prostu pięknie namalowane arcydzieła. Na środku pokoju było postawione biurko, na którym stał laptop, kawa, oraz cała góra papierów. Jiraya siedział na czerwonym skórzanym fotelu i rytmicznie pisał coś na klawiaturze. Był niezwykle zapatrzony w ekran, a jego policzki były nieco zaróżowione.
- Milutki... - Kenami klęknęła na kolana i zaczęła gładzić rozłożony po całym pomieszczeniu krwisty dywan.
- Wiesz, że jak mówili do ciebie „idź na dywanik” to mówili w przenośni? - zapytał z lekką irytacją Ren.
- Onee~chan! Ten zły pan mi dokucza! - szatynka objęła oburącz nogi Vitsumi.
- Kawa~ - czerwonowłosa nic nie robiła sobie z zachowań przyjaciółki. Zdążyła do tego przywyknąć.
- Przyszliście mnie tylko podenerwować, czy już coś zbroiliście? - zapytał Jiraya nie podnosząc głowy zza ekranu.
- No od razu zbroiliśmy! Myśmy tylko chcieli urozmaicić lekcję religii! - zaczęła tłumaczyć Aya. Założyła ręce na piersi. Przyjęła bojową postawę. - Tak bardzo chcieliśmy, żeby pan Sakumire~san nas pochwalił, za to że angażujemy się w lekcje, a on...
- A ty Ren? Przecież nie jesteś z nimi w klasie? - szarowłosy uciął zapowiadający się na długi monolog wywód brunetki. Ta prychnęła gniewnie.
- Nie będę przyznawał racji dla tego idioty! - krzyknął rozwścieczony złotooki. - Ma pan tu bardzo niekompetentną...
Również młodemu Tao nie było dane dopowiedzieć. Jego słowa przerwało głośne pukanie.
- Wejść! - Jiraya nie zwracał uwagi na stojącą na środku młodzież.
- Jiraya~san, przyniosłem te skserowane ankiety, o które mnie prosiłeś. - do gabinetu wszedł Itachi. Spojrzał na swoich lokatorów nieźle zdziwiony.
- O wspaniale, że przyszedłeś! - mężczyzna widząc bruneta przestał pisać na klawiaturze. Otworzył szufladę, po czym wyjął z niej pęk brzęczących kluczy. Rzucił je trzecioklasiście.
- Kiedy się tak uśmiechasz to nic dobrego nie znaczy. - Uchiha spojrzał na metal trzymany w ręku. Odłożył papiery na biurko.
- Weźmiesz swoich młodszych kolegów i koleżanki, po czym pójdziecie do celi. Posiedzicie tam godzinę w kozie. - Jiraya uśmiechnął się słodko.
- CO?? - Krzyknęli chórem.
- Dlaczego ja?! - Itachi uderzył pięścią w blat biurka.
- Dwie godziny. - szarowłosy znów zaczął pisać.
- To niesprawiedliwe, my tylko...! - brunetka tupnęła gniewnie w podłoże.
- Trzy godziny. - starszy wydawał się być niewzruszony.
- A...! - błękitnooka chciała zacząć się wykłócać, jednak Hao w porę zakrył jej usta ręką.
- Kotek cicho... - Szepnął jej na ucho. Ta skapitulowała, po czym wyrwała się szatynowi. Obrażona stanęła w kącie.
Cała siódemka zdenerwowana wyszła z gabinetu. Najbardziej wściekły był Itachi, który nic nie zrobił a miał wyjęte z życia trzy godziny! Chociaż... Będzie miał czas, aby odrobić lekcje.
- Co ten Jiraya sobie myśli?! - oburzyła się młoda Morri. - Że kim on niby jest?!
- Dyrektorem? - starszy Asakura spojrzał znacząco na brunetkę.
- Ale ty mi na nerwy działasz... - błękitnooka lekko popchnęła szatyna, a ten wpadł na bliźniaka. Bracia upadli na ścianę.
- Spokój. - krzyknął Uchiha. Spojrzał z dezaprobatą na resztę. Szli dość długo, krętymi korytarzami, po czym w najdalszym kącie szkoły znaleźli salę bez numeru. Brunet otworzył ją po czym wpuścił resztę do środka. Pokój był niewielki. Na środku stały dwa kwadratowe stoły z szesnastoma krzesłami. Na suficie wisiała żarówka bez żyrandola. Jedyne oświetlenie dawało niewielkie okienko na górze ściany. Pod jedną ze ścian stało nauczycielskie biurko z porwanym, materiałowym, obrotowym fotelem. Oprócz tych mebli w pomieszczeniu było milion różnych rzeczy. Stare prace, dzienniki, książki, wiele pudełek rozmaitej wielkości...
- Wow... Wypasiona cela. - przyznała Kenami. Aya nie czekając na niczyje pozwolenie przestawiła co poniektóre krzesła i złączyła dwa stoły.
- Tak będzie nam się lepiej siedzieć. – powiedziała dumna ze swoich czynów.
- To ma być dla was kara... - uprzejmie przypomniał Itachi, po czym zajął miejsce za biurkiem nauczycielskim. Od razu wyjął jakieś zeszyty i zaczął w nich pisać. Pozostali również zajęli miejsca.
- Chce ktoś? - Kenami uśmiechnęła się miło. Wsadziła rękę do torby, po czym wyjęła garść cukierków. Rzuciła je na stół.
- Skąd...? - zapytał Ren. Przecież to były cukierki z gabinetu. - Jak zdołałaś je wziąć?
- To tajemnica. - szatynka przechyliła lekko na bok głowę. Puściła złotookiemu oczko i położyła palec wskazujący na usta.
- Nieważne! - uradowana Aya wzięła kilka smakołyków. - Głodna jestem!
- Oj Ayka, Ayka... Ty nic tylko byś jadła... - zarechotał Hao.
    Młody Tao nie słuchał ich gadaniny. Spojrzał podejrzanie na młodą Kitsune. Zielonooka wydała mu się jakaś podejrzana. Przez cały czas była między nim, a Vitsumi, do tego większość czasu na klęczkach, a wyszła druga po Ayi. Niemożliwe było, aby podeszła i wzięła słodycze z miski...
- Uchiha~sempai... - Itachi spojrzał w bok. Z jego lewej strony stała Yumenai, a nad nią czarna, grożąca śmiercią aura. Ten nachylił się w drugą stronę.
- Ta... tak? - zapytał chłopak.
- Kawy~ - czerwonowłosa spojrzała na chłopaka wymagająco.
- Na korytarzu stoi automat. - powiedział brunet, po czym chciał zająć się swoimi sprawami.
- Ale nie trafię... - tym razem wzrok Vitsumi był błagalny. Itachi musiał ulec. Wstał z miejsca, po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Yumenai~san pójdzie ze mną, a wy zostańcie tu i siedźcie jak siedzicie. Macie niczego nie zniszczyć! Nie chcę mieć przez was żadnych problemów! - spojrzał na resztę oskarżycielsko.
- Za kogo ty nasz mas?! - Ren prychnął gniewnie. Zostali sami. Przez chwilę panowała względna cisza, aczkolwiek ta banda nie mogła się długo nudzić.
- Braciszku...? - zagadnął Hao, klepiąc brata w ramię. Podniósł rękę do góry. - Myślisz że to działa?
    Na suficie wisiał niewielki plastikowy okrąg i lekko świecącym się na czerwono światełkiem. Był to zamontowany w całej szkole alarm przeciwpożarowy. Młodszemu Asakurze nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wziął brata na ramiona, a ten korzystając z uwagi, że Kenami nie patrzy, wskrzesił przy swoim kciuku niewielki płomyczek ognia. No cóż, można by powiedzieć, że to był jego naturalny żywioł.
    Nagle w całej szkole zawyły syreny, a woda zaczęła tryskać z urządzeń. Długowłosy miał dość zamyśloną minę. Po chwili nachylił się lekko i klepnął bliźniaka w ramię.
- Braciszku! - krzyknął, aby być głośniejszym niż tryskająca woda. - To działa!
Po czym Asakurowie pokazali jednocześnie kciuk do góry.

*~*~*

    Tymczasem Itachi i Vitsumi stali obok automatu z kawą. Dziewczyna kupiła już swój upragniony napój. Aktualnie rozkoszowała się tym niepowtarzalnym smakiem.
- Wspaniałe... - szepnęła z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Dobra wra... - nagle coś przeszkodziło chłopakowi. Syreny zaczęły wyć, a ze sprzętu na suficie lecieć strumienie wody.
- Darmowa kawa... - Yumenai jak zaczarowana patrzyła na napełniający się w zastraszającym tempie plastikowy kubek.
- Wyczuwam problem... Siedem chodzących problemów. - Uchiha nabrał powietrza do płuc tak dla uspokojenia.
Jiraya go zabije.

                                                    ~*~ENDING~*~

Kenami: Ohayo mina! Proszę oto drugi odcinek. Może trochę późno, ale ważne, że w końcu wstawiłam...
Vitsumi: Leń.
Kenami: Tak, tak wiem, też cię kocham... Dziękuję wszystkim za komentarze! Naprawdę tak mi się zrobiło miło w serduszku *_*
Aya: Nam wszystkim! ^^
Hao: Kasumi, dziękujemy za twój komentarz ^^ Oczywiście twój blog zostanie dodany do linków i obserwowanych, jak tylko Kenami ogarnie blogspot'a.
Ren: Czyli za jakieś sto lat...
Kenami: Oj jejku no jejku... Ja po prostu muszę się przyzwyczaić... Zresztą ty tu nie masz nic do gadania! Gdybyś nie miał Leszka, to bym cię w ogóle wyrzuciła z akademii!
Ren: Nie możesz mnie wyrzucić z akademii... Jiraya jest tutaj dyrektorem.
Kenami: Mogę cie wyrzucić z balkonu...
Ren: Oj żebyś się nie zdziwiła...
Anna: SPOKÓJ!!
Kenami: Gomene Kyoyama~san Q_Q
Yoh: Oczywiście, ze nikt się nie gniewa za brak komentarzy na onecie, Patryku. Chyba każdy już zdążył ogarnąć, że onet świruje i trochę trudno z nim komukolwiek współpracować...
Kenami: Cieszę się, że ci się spodobał mój blog Maja~chan! Dziękuję również za komentarze na YouTube ^^
Itachi: Wiem, że jestem boski Mia~chan...
Hao&Ren&Yoh: Ta... Chciałbyś...
Kenami: Tak wiem, kochana Mio że na twoich blogach są nowe notki, przeczytałam je, ale jeszcze nie skomentowałam, co niedługo nadrobię. Musze ogarnąć moje życie i wrzesień...
Vitsumi: Ta... Ty i ogarnianie...
Kenami: No ja już nic na temat twojego ogarniania nie powiem... Dobra koniec tematu patologii.
Vitsumi: NIE JESTEM PATOLOGIĄ!
Ren: Ta... Wy obie to... * dostaje krzesłem w łeb *
Kenami&Vitsumi: Ktoś jeszcze jakieś obiekcje?!
Aya: Tak bitwa na krzesła! * Morri łapie za mebel i chce już rzucać, ale Hao ją powstrzymuje *
Hao: Nie Kotuś...
Itachi: Gomenasai, Spokoyoh~san! Mam nadzieję, że nie będę ci mocno przeszkadzać i zaakceptujesz moją obecność.
Hao: Nie przymilaj się do niej!
Yoh: Właśnie! To nasza prześladowczyni na pewno nam jej nie odbierzesz!
Vitsumi: Ej, jak to było z Kainem i Ablem? Bo to Kain zabił Abla, nie? I to było tak, że to Kain przyniósł zborze i owoce i zabił Abla, bo on przyniósł upragnioną przez Boga owce nie?
Aya: O czym ty do mnie mówisz?
Anna: O Biblii.
Aya:Okey...
Kenami: Wróćmy na właściwy tor... Powoli zaczynam pracować nad wizerunkiem bloga. Już pojawiła się zakładka „bohaterowie”, a teraz pracuje trochę nad szablonem. Mam nadzieję, że podoba wam się opening, który stawiłam. Naprawdę się nad nim napracowałam ^^" Na dzisiaj to chyba już wszystko... Do napisania!


poniedziałek, 3 września 2012

Odcinek 1: Witajcie w Akumine!

                Akademia Akumine jest specyficzną szkołą w Japonii. Leży w malowniczej okolicy oddalonej o 30 kilometrów od Tokio. Otacza ją czysta, niczym nie skażona natura. Placówka ta zapewnia swoim uczniom zajęcia najwyższej klasy, wykwalifikowaną opiekę oraz wiele kół zainteresowań. Dodatkowo umożliwia lepszy start w przyszłość, gdyż połączona jest przyjaznymi stosunkami z Wyższą Uczelnią Akumine – są to studia, które znajdują się w innym budynku niż liceum, aczkolwiek większość absolwentów szkoły średniej dostaje się bez problemów na ten jedyny, wymarzony kierunek. Między placówkami wybudowano akademik – mieszkają tu wszyscy uczniowie, aby nie musieli trudzić się dojazdami. Budynek akademicki dzieli się na dwie części – ten dla dziewcząt i chłopców.
          Każdego roku, na początku kwietnia, we wszystkich budynkach zaczyna się ogromny harmider i wrzawa. Przychodzą nowicjusze – nieobeznane koty, nierozumiejące jeszcze szkolnych reguł, a tym bardziej trudu życia w akademiku. Starsze pokolenia, które poznały już tutejsze zasady: „jedz, albo zostaniesz zjedzony przez innych, tudzież swoje własne, nieumyte rzeczy z szafy”, cieszyli się ze spotkań ze znajomymi, jakich nie widzieli całe wakacje lub też marudzili z powodu powrotu do nauki i egzaminów. Tych drugich była jednak mniejszość. Zdecydowana większość nastolatków szła do murów akademii oczekując lepszej przyszłości, jak i niezapomnianych wrażeń, jakie będą mogli wspominać swoim wnukom.
          Wśród wszystkich, którzy dopiero co przyjechali do Akademii Akumine znajdowała się piątka przyjaciół – trzech chłopaków i dwie dziewczyny. Szli dziarsko z bagażami, przedzierając się przez tłumy. Fioletowo włosy chłopak, zaczesany w charakterystyczny czub na środku głowy, obserwował bacznie innych uczniów swoimi bystrymi, złotymi oczyma. Miał na sobie zielony rozpinany sweter, a pod spodem białą bluzkę, zwężane u dołu dżinsy zapięte paskiem oraz trampki pod kolor swetra. Obok niego kroczyli bliźniaki. Jeden z braci, ubrany w biały podkoszulek i tej samej barwy koszulę, miał długie, sięgające za pośladki włosy i czarne roześmiane oczy. Na nogi założył ciemne spodnie i szare trampki. Jego brat miał fryzurę sięgającą do ramion, a na głowie nasadzone pomarańczowe duże słuchawki. Z twarzy różniło ich tylko to, ponieważ oczy drugiego z „klonów” również migotały radośnie. Odziany w biały t-shirt z mandarynkowym napisem, a na to czerwoną bluzę, nucił w takt znanej tylko sobie melodii. Jako spodnie chłopak założył czarne obcisłe rurki i trampki barwy ognia. Bliźniacy przepychali się i co raz tarmosili swoje czupryny.
- Jak dzieci... - pokręciła głową średniego wzrostu blondynka o ciemnych oczach. Jej biała tunika, obszyta na końcach różowym materiałem oraz brązowy, długi sweterek z krótkim rękawem powiewały lekko na wietrze. Pantofelki wystukiwały rytm, kiedy dziewczyna robiła kolejne kroki. Nastolatka nie miała ochoty zwracać na siebie większej uwagi, ale w obecności swoich przyjaciół było to praktycznie niemożliwe.
- Oj, Anno.. Nie przesadzaj. W końcu czeka nas nowe, lepsze życie! - krzyknęła entuzjastycznie błękitnooka brunetka. Spojrzała swoimi roziskrzonymi oczyma w niebo, które dzisiaj było wyjątkowo bez żadnej chmurki. Przeciągnęła się, a jej fioletowa bluza z żółtym napisem „STAR” podsunęła się lekko do góry, ukazując krótkie czarne spodenki. Na nogach jak zwykle miała trampki. Nie uznawała zbytnio innych butów niż sportowe. Jak już trzeba, to trzeba, ale nie wyobrażała sobie chodzić w dzień powszedni na obcasach.
    Cała piątka skierowała swoje kroki pod akademik. Przy budynku stał cały tłum pierwszaków oraz nauczyciele, którzy próbowali ogarnąć rozbawione towarzystwo. Każdy chciał się dowiedzieć, gdzie spędzą najbliższe trzy lata swojego życia. To oczywiście było minimum, bo jeśli dostaną się tu na studia to już w ogóle... Forever w Akumine. No, ale sami sobie wybrali taki los... Jednak oprócz zaciekawienia nowym miejscem, nastolatkom towarzyszyły również obawy i strach. Najczęściej tego lęku nie wzbudzały godziny ciężkiej nauki czekające na nich w akademii, ale to, z kim będą w pokoju akademickim. Pierwszoroczniaki zastanawiały się czy zostaną dobrze odebrane w nowej klasie i zaakceptowane przez nieznanych dotąd ludzi.
- Mam nadzieję, że będziemy w pokoju razem - powiedział Hao, który aktualnie dawał kuksańca bratu.
- My musimy być w pokoju razem - poprawił go bliźniak.
- Jak wy będziecie razem w pokoju, to ten akademik długo nie wytrzyma... - skomentowała Anna, patrząc podejrzliwie na Yoh. Znała go od małego. Razem się wychowywali i nawet podczas jednej z ich dziecięcych przygód młodszy Asakura obiecał jej małżeństwo. W tamtych czasach Hao nie mieszkał ze swoją rodziną, jednak to już zupełnie inna historia. W każdym bądź razie teraz bliźniacy są nierozłączni. I bardzo kłopotliwi przy okazji...
- Oj nie przesadzaj Aniu... - Chłopak ze słuchawkami na głowie objął blondynkę ramieniem. Pocałował ją czule w czoło.
- Trochę szkoda, że nie możemy mieszkać razem wszyscy... Liczyłem, że w końcu po przyjeździe do Tokio będę mógł spać z Ayą w jednym pokoju... - Drugi bliźniak odpłynął myślami w świat dozwolony od lat osiemnastu.
- Chciałbyś, co? - zapytała brunetka z wrednym uśmiechem. Wiedziała, że starszy Asakura jest łasy na jej wdzięki. Po chwili namysłu spoważniała. - W sumie ja też...
- Naprawdę? - zapytał Hao z iskrami w oczach.
- Nie zboczeńcu! - krzyknęła Aya. Chyba trochę głośniej niż chciała, bo otaczający ich ludzie spojrzeli na przyjaciół z nieukrywanym zaciekawieniem.
- Dzięki Kotuś od razu mi robisz dobrą renomę... - westchnął długowłosy. Po chwili jednak z uśmiechem poczochrał błękitnookiej włosy. Ta przyjęła to z lekkim rozbawieniem.
          W końcu przyjaciele przecisnęli się przez milion milionów swoich rówieśników, aż dotarli do ściany ogłoszeń, na której były wywieszone zakwaterowanie w pokojach.
- Dobra, szukamy siebie... - Młoda Morri zaczęła uważnie przeglądać listę. Naprawdę była podniecona tą całą atmosferą. Całe życie czekała na taką właśnie chwilę! Nie, nie chodzi o to żeby stać w tłumie rozwrzeszczanych i niewyżytych nastolatków... Miała na myśli normalne życie, jakie w końcu zaczynała. Wśród osób, które ją kochają i akceptują, z piękną perspektywą spokojnej przyszłości...
- Braciszku jesteśmy razem! - krzyknął Hao obejmując brata ramieniem.
- I z Ren'em! - wyszczerzył ząbki Yoh, uderzając po przyjacielsku młodego Tao w ramie.
- Jakim cudem... Jetem w drugiej klasie... - powiedział Ren dokładnie odczytując ponownie listę. Fakt. Pokój numer 9: Asakura Hao, Asakura Yoh, Uchiha Itachi, Tao Ren.
- Nie cieszysz się? - zapytał smutnym głosem młodszy bliźniak.
- Nie. - skwitował krótko fioletowowłosy. Chociaż tak naprawdę kamień spad mu z serca. Nie był zbyt dobry w zawieraniu nowych znajomości, a do tych dwóch idiotów już się przyzwyczaił.
- No, Renuś nie udawaj, my wiemy, że się cieszysz... - Młoda Morri spojrzała wrednie na złotookiego.
- Jak ja cie zaraz...! - wzburzony młody Tao miał już krzyknąć, żeby nie mówiła na niego „Renuś” , ale w tej samej chwili brunetka znalazła na liście swoje nazwisko i nie wyglądała na zainteresowaną oburzeniem Ren'a.
- Mam! O jestem z Anną... To może dlatego, że wszyscy razem składaliśmy papiery... - zastanowiła się. - Oprócz nas w pokoju są jeszcze jakaś Yumenai Vitsumi i Kitsune Kenami. Fajnie!
- Jeszcze ich nie znasz.. - zauważył Hao, ale błękitnooka już go nie słuchała. Zaczęła przepychać się przez tłum do tyłu. Już zobaczyła wszystko co chciała. Zostaje jej tylko iść do wskazanego pokoju i zapoznać nowe współlokatorki.
          Pewnie wielu czytelników zastanawia się, czemu ta debilka tak się cieszy z tego, że idzie do szkoły? No każdy rozumie podekscytowanie, i w ogóle.. No ale to w końcu szkoła! Powinna się choć trochę smucić! A ona się zachowuje jakby zamiast jednej połknęła siedem tabletek LSD. Jej szczęście łatwo uzasadnić. Młoda Morri oraz reszta jej przyjaciół nie są zwykłymi ludźmi. Są szamanami. Osobami, które mogą łączyć się z duchami, zyskując przy tym niezwykłą moc. Całe swoje życie spełnili na przygotowywaniu się do walk szamańskich w Wielkim Turnieju, który miał wyłonić najlepszego wojownika – Króla mającego zawładnąć światem ludzi. Ich losy potoczyły się jednak w inny sposób i tylko Aya została bogiem w innym świecie. No z ich paczki wyróżnia się jeszcze Anna, która nie jest szamanem, ale też jest czynnie zaangażowana w „duchowym światku”. Jednak to już mało ważne. Postanowili, że po wszystkich przygodach w ich życiu, przyjaciołom należy się odpowiedni odpoczynek. Takim też miała być szkoła.
          Przyjaciele postanowili nie przedłużać. Wzięli swoje torby i stanęli tuż przed gmachem akademika.
- To co..? - westchnął Hao. Pocałował młodą Morri w policzek. - Do zobaczenia później, dziewczyny...
- Cześć. W końcu od ciebie odpocznę! - Brunetka pokazała chłopakowi język po czym wesołym krokiem odbiegła od przyjaciół ciągnąc za sobą Annę, która nawet nie zdążyła pożegnać się z Yoh.
- Tak się czasem zastanawiam czy ona nie ma nadmiaru cukru we krwi.. - Zamyślił się Ren patrząc, na oddalające się dziewczyny. Błękitnooka przejawiała objawy ADHD od kiedy tylko się poznali. Zawsze miała nadmiary energii, była wszędzie i robiła wszystko.
- A wiesz... To bardzo możliwe... - Długowłosy wyszczerzył swoje śnieżnobiałe ząbki.
- To co, idziemy? - zapytał młodszy Asakura, kierując się w stronę drzwi akademika. Przyjaciele dołączyli do niego.
          Znajdowali się na holu głównym. Po lewej stronie była stołówka, a po prawej wspólny salon. Tuż przy wejściu w swojej kanciapie dyżurował nadzorca akademika, który niewiele robił sobie ze sprawowanego stanowiska i jak gdyby nigdy nic czytał sobie książkę o niewybrednym tytule „Harce na fujarce”. Chłopcy ruszyli w stronę prowadzącą do męskiej części. Kiedy tylko weszli, poczuli, że znajdują się w innym świecie. Gdzie okiem nie sięgnąć, rozwrzeszczane chłopaki, biegają skaczą, wrzeszczą. Już po pierwszym kroku w akademiku, Hao ledwie nie dostał piłką koszykową w twarz. Na szczęście szatyn ma dobry refleks i w ostatniej chwili złapał przedmiot.  Ktoś rozłożył mały basen dla dzieci na korytarzu i twierdząc, że są jeszcze wakacje, moczył w nim nogi. Inni przenosili jakieś meble. Dwóch chłopaków postanowiło pobawić się w ninja. Wzięli prześcieradła. Stawali przy białych ścianach i udawali, że ich nie było. A kiedy ktoś już sprawiał wrażenie, że ich nie widzi, narzucali prześcieradło na delikwenta.
- Bojam się... - W oczach Yoh pojawił się strach. Przysunął się bliżej brata.
- Ja też. - przyznał długowłosy.
- A ja się czuję jak w dziczy.. - mruknął Ren. Już wiele rzeczy w swoim życiu widział. Przyzwyczaił się do dziwnych zachowań swoich przyjaciół (nie tylko Hao i Yoh, ale całej ich paczki składającej się z ponad dwudziestu osób), jednak niektóre zachowania nadal go dziwiły. Szczególnie, że był wychowywany dość surowo, w otoczeniu samych dorosłych, bez rówieśników. No niby miał siostrę, ale starszą. I wolał nikomu nie opowiadać o tym, że przez pierwsze sześć lat życia bawił się z nią lalkami Barbie...
- Reeeen... - Starszy Asakura pomachał złotookiemu ręką przed twarzą. - Odpłynąłeś.
- Nie twoja sprawa co ja robię z Jun! - prawie krzyknął młody Tao. Po chwili się uciszył. Czuł na sobie wzrok innych uczniów. Nie lubił być bezpośrednio w centrum uwagi.
- Okeeey.. - Bliźniacy spojrzeli na przyjaciela z szokującymi minami. Co się roiło w głowie fioletowowłosego..? I co on robił z Jun?
          Temat dziwnego zachowania Ren'a zostawili na inną okazję. Doszli pod właściwy numer pokoju. Znajdował się on na drugim piętrze, na samym końcu korytarza. Hao zapukał, po czym pociągnął za klamkę. Drzwi otworzyły się i oczom młodzieńców ukazał się widok dość przestronnego pokoju. Umeblowany skromnie, aczkolwiek widać, że ktoś poświęcił mu chwilę czasu, aby nadać chociaż odrobinę gustu tym czterem ścianom. Pod ścianami stały jednoosobowe łóżka, na których leżała nienawleczona pościel. Nasza wesoła gromadka dobrą chwilę zastanawiała się, czego to jest powodem, po czym wszyscy doszli do jakże odkrywczego, a zarazem przerażającego wniosku, że będą musieli sami się nią zająć. Poza tym w pokoju znajdował się spory stół w kolorze mahoniowym, a do niego dostawione były cztery krzesła tejże samej barwy.  W kącie stała duża trzydrzwiowa szafa, w którą wmontowane było sporej wielkości lustro. Na suficie wisiał gustowny żyrandol. Nad każdym łóżkiem wisiała kilkupiętrowa półka. Trzy ściany były koloru wrzosowego, na jednej z nich znajdowało się duże okno i wyjście na balkon. Ostatnia była pokryta ciemnofioletową tapetą.
- Ciemno – mruknął niezadowolony Hao.
- Pedalsko – pokręcił z niesmakiem Ren.
- Łał... - wyrwało się Yoh. Oczyma omiatał ściany. Pokój był naprawdę ładny. Ale najważniejsze, ze było łóżko, co dla młodego Asakury dawało pełnię szczęścia.
- Chyba jest w trzeciej klasie - powiedział Ren. Przyjaciele spojrzeli na niego pytająco. - No ten cały Uchiha...
Złotooki pokazał palcem na łóżko, gdzie stała duża torba, a obok niej kilka książek do trzeciej klasy. Bracia kiwnęli ze zrozumieniem głowami
Chłopak ze słuchawkami na głowie podszedł do pierwszego łóżka po prawej stronie. Pchnął swoją torbę z ubraniami w kąt, po czym rzucił się na posłanie.
- Jak wy sobie chcecie, ja się stąd nie ruszam... - powiedział. Położył się wygodnie.
- Śpiochu! - krzyknął z wyrzutem jego bliźniak. - Spałeś w autobusie, spisz tutaj... Powinieneś urodzić się leniwcem...
- Już mu mało brakuje - skomentował Ren. - Tylko gałęzi do zwisania...
- Odczep się.. - Yoh rzucił w przyjaciela poduszką. Młody Tao schylił się w odpowiednim momencie, a lecący przez pokój przedmiot zatrzymał się na twarzy osoby, która właśnie weszła do pokoju.
          Był to wysoki, przystojny chłopak o pięknych, ciemnych oczach z przebłyskiem oliwkowej barwy. Jego czarne włosy sięgające łopatek spięte były w luźny kucyk. Nałożył na siebie  kremową koszule i ciemną kamizelkę. Jego czarne obcisłe spodnie były spięte paskiem nabitym ćwiekami. Na nogach nastolatka widniały długie glany. Kiedy poduszka spadła na ziemię przyjaciołom ukazał się zdegustowany wyraz twarzy bruneta. Chłopak wszedł powoli do pomieszczenia. Zamknął za sobą drzwi.
Yoh usiadł na łóżku. No to ładny początek... W sumie niech ten „przybysz” się cieszy, że to tylko poduszka. Anna kiedyś rzuciła w Asakurę  chlebakiem...
- Wybacz... - powiedział młodszy Asakura, wstając z posłania. - To nie było wycelowane w ciebie...
- Spoko, rozumiem... - Brunet postanowił się opanować. Tak naprawdę był wściekły. Jest w trzeciej klasie i przez ostatnie dwa lata mieszkał w pokoju sam. A teraz co?! Kochany pan dyrektor uświadomił sobie, że ma za mało pokoi i musi mu dorzucić gromadkę rozwrzeszczanych bachorów! A on tak bardzo lubił być samemu sobie panem... - Nazywam się Uchiha Itachi. Uczę się w trzeciej klasie. Jestem również przewodniczącym szkoły, więc jeśli będziecie mieli jakiś problem, możecie się do mnie zwrócić.
- Ja mam niedorozwiniętego brata, mogę zgłosić zażalenie? - zapytał Hao uderzając bliźniaka w tył głowy. Nie trzeba było długo czekać na reakcję młodszego Asakury. Rzucił się na długowłosego. Oboje upadli na ziemię. Zaczęli się szamotać i targać za włosy.
          Ren w akcie niemocy przejechał sobie ręką po twarzy. Podszedł do zdezorientowanego młodego Uchihy.
- Ren Tao. - Fioletowowłosy podał nowemu współlokatorowi rękę. - Bliźniaki to Yoh i Hao Asakura.
- Miło mi. - Westchnął Itachi. Patrzył na szamotających się po podłodze braci. Uśmiechnął się lekko. On tez ma młodsze rodzeństwo i dokładnie rozumie takie zachowanie. Sam często droczy się z bratem.
- Musisz się do tego przyzwyczaić. - Niewyraźnie uśmiechnął się złotooki. On już nawet nie reagował na bijatyki przyjaciół. Po prostu przyjmował to ze stoickim spokojem. - Oni mają takie napady średnio raz na dwadzieścia minut.
- To będzie ciekawie... - westchnął głośno. Przeszedł przez pokój. Zgrabnie przeskoczył braci i podszedł do łóżka stojącego z lewej strony pod oknem. - To jest moje, wy się już dzielcie jak chcecie.
Ren nie zamierzał być wybredny. Domyślał się, że Hao będzie chciał mieć posłanie koło Yoh, więc za duży wybór mu nie został.
Bliźniacy już się trochę uspokoili. Teraz siedzieli na łóżku, które wybrał sobie młodszy Asakura. Wzajemnie doprowadzali się do jakiego takiego ładu, bo w tej chwili oboje wyglądali, jakby ich w sokowirówce wykręciło.
          - Witam drogą młodzieży! - Do pomieszczenia wszedł dość potężnej budowy mężczyzn. Był siwy, aczkolwiek miał bujną czuprynę. Jego oczy świeciły łobuzersko. Uśmiechnął się przyjaźnie i jeśli mamy być szczerzy, wyglądał jak zjarany. Odziany w błękitną koszulę rozpiętą z góry na dwa guziki oraz czarne spodnie od garnituru. Wypastowane buty lśniły niczym reflektory w nocy widziane z perspektywy króliczka siedzącego na środku drogi...
- Dzień dobry panie dyrektorze! - Bliźniacy wstali jak na komendę. Wyszczerzyli swoje mordki w przepiękny uśmiech. Ren również wstał, ale nie był aż tak radosny jak bracia.
- Widzę, ze już nie będziesz taki samotny, Itachi~chan. - Mężczyzna uśmiechnął się ironicznie. - Wiem, że się przyzwyczaiłeś do bycia samemu w pokoju, ale wiesz... Jako dyrektor doskonały dbam o twoje uspołecznienie.
- Dzięki. - W tym jednym słowie był zawarty cały sarkazm tego świata.
- Bardzo proszę! - Staruszek wyszczerzył się od ucha do ucha. Jak on lubił sprawiać przyjemność swoim uczniom! - Mam nadzieję, że podoba wam się nasza szkoła, a właściwie akademik, bo szkołę poznacie dopiero jutro... Zapraszam was na kolacje o godzinie osiemnastej. Obecność obowiązkowa.
- Dziękujemy, Jiraya~san. - odpowiedzieli współlokatorzy.
- Dobra, to skoro już oficjałkę załatwiłem to idę. Nie jesteście dla mnie na tyle interesujący, abym tu został. Czeka mnie teraz akademik dziewcząt... Cześć wam!
Dyrektor aż zatarł ręce z radości. Kochał nowy rok szkolny! Każdego kwietnia** poznawał nowe, piękne dziewczęta i mógł nawet bezkarnie chodzić po ich pokojach! Jego życie jest piękne!
Jiraya wyszedł. Przez kilka chwil w pomieszczeniu panowała absolutna cisza.
- Co to znaczy, że nie jesteśmy dla niego zbyt interesujący? - prychnął Hao. Co on jest jakiś gorszy od innych?
- No ty się ciesz, że się tobą nie interesuje... - Itachi zaśmiał się. - To stary erotoman... Jak będziecie czytać jakieś mangi ecchi czy hentai w szkole to liczcie się z tym że wam zarekwiruje...
- Sprawia wrażenie fajnego kolesia... - Yoh wyszczerzył swoje białe ząbki. Lubił wyluzowanych ludzi, a Jiraya najwidoczniej do takich należał.
- Bo jest fajny. Można z nim uzgodnić wszystko, za nową mangę umie zwolnić z lekcji, jak się ma sprawdzian. Oczywiście jak się ma u niego chody... - Młody Uchiha powiedział ostatnie zdanie jakby z wyższością.
- Jiraya powinien się z tobą dogadać. - Młodszy z bliźniaków spojrzał na brata z podstępnymi iskrami w oczach.
- Niby dlaczego? - Zapytał Hao.
- Ayi się zapytaj... - Chłopak w słuchawkach dostał otwartą ręką w tył głowy.
          Ren tylko przekręcił z politowaniem oczami. Kolejne lata męki z tymi dwoma dziwnymi klonami... Ale w sumie.. kogo on oszukuje? Tak naprawdę przecież sam czuł się ich bratem. I chociaż nie okazuje tego w taki sposób jak oni, też cieszy się, że są razem. Nie wyobraża sobie życia bez żadnych przyjaciół u boku. Szkoda, że nie mogą być tutaj wszyscy razem.. No, ale co on na to poradzi? Faust już dawno wyrósł z okresu szkolnego. Był znanym i szanowanym doktorem w swojej rodzinnej klinice. Ryuu razem z Koken zwiedzają Europę. Lyserg postanowił zostać w swoim rodzimym Londynie. Z tego co wiadomo złotookiemu, anglik mieszka z jakąś ciotką. Joco... O Joco... Zakała ich wielkiej przyjacielskiej rodziny... Nie, nie chodzi o to że jest murzynem, tylko że jest głupi i Ren chyba nigdy się nie przyzwyczai do jego żartów... Czarnoskóry kazał się odwieźć do Nowego Yorku. Co prawda młody Tao nie wie, co komik ze spalonego teatru chce tam robić, no ale skoro chciał... Horohoro razem z Pilicą mieszkają w rodzinnej wiosce. Całe dnie spędzają na zajmowaniu się ogrodem i uprawą lilii wodnych, czy co oni tam hodują... Naoko i Kumiko wyjechały do Chin, żeby tam żyć spokojnie w rodzinnym miasteczku. Tamao znajduje się obecnie pod opieką Yohmei i Kino Asakura. Widząc jak silna stała się Aya, różowowłosa postanowiła, że też pokaże na co ją stać. Na moc taką jak ma młoda Morri Tamao nie ma szans, ale może zdoła w szamaństwie polepszyć się choć trochę... Chociaż w sumie teraz to złotooki nie widzi sensu.. Shi i Saison, którzy po całym złu wyrządzonym Hao i Ayi stali się w końcu sprzymierzeńcami, zamieszkali razem w Tokio. Co ciekawsze zgodzili się być prawnymi opiekunami młodej Morri, aby ta miała łatwiejsze życie w papierkowych sprawach. Morty również poszedł do szkoły. Tyle że jego ojciec obowiązkowo wysłał malucha do prestiżowego liceum w Ameryce. Podsumowując wszystko skończyło się dobrze i szczęśliwie.
          - Te, marzyciel o której tak myślałeś, co? - Starszy Asakura z wrednym uśmieszkiem na mordce rzucił poduszkę prosto w twarz Ren'a. Młody Tao nic nie odpowiedział tylko rzucił się na długowłosego. Minęły może cztery sekundy, a do bójki był wciągnięty Yoh.
Itachi siedział na swoim łóżku z miną What The Fuck. Coś on czuje, że jego spokojne, piękne życie zamieni się teraz w mini piekło... Jednak nie zdawał sobie sprawy jakie szatańskie nasienia znajdują się po drugiej stronie ściany. Co prawda był świadom, że jego pokój sąsiadował z akademikiem dziewczyn, ale poprzednie lokatorki były bardzo spokojne. Mało imprezowały, uczyły się pilnie. Teraz jednak skończyły szkołę i wyjechały z akademika.
On jeszcze nie wie z kim będzie sąsiadował...
          W tym samym czasie, w którym chłopaki próbowali się zakwaterować, Aya i Anna robiły to samo. Kiedy weszły do akademika, zastał je duży harmider (aczkolwiek nie porównywalny do tego u chłopaków). Niektóre z panien nie mogły znaleźć swojego pokoju, nie były przypisane nigdzie... Inne ciągnęły ledwo swoje przeogromne bagaże.
-Co one mają w tych torbach?- pomyślała młoda Morri. Spojrzała na swój bagaż, jakim był podróżny plecak i niewielka turystyczna torba. Kiedy patrzyła na nastolatki tachające ogromne walizy ciuchów, miała ochotę je otworzyć i zobaczyć co jest w środku. A może to coś z nią jest nie tak? Hao też ma większy bagaż od niej... No ale u niego tylko 10% miejsca w torbach zajmują żele, maseczki i odzywki do włosów... Na swoje „loczki” wydaje więcej niż na nią... Ale co ona poradzi? W sumie bardzo lubiła jego wygląd i cieszyło ją to, że starszy Asakura o siebie dba. Lecz musi na niego trochę ponarzekać, żeby nie było czarnookiemu za dobrze!
          Dziewczyny w końcu doszły do swojego pokoju. Brunetka spojrzała na przyjaciółkę z ciepłym uśmiechem.
- Witaj w naszym nowym domu. - Błękitnooka objęła Annę ramieniem, po czym otworzyła drzwi. Ich oczom ukazał się piękny widok pokoju. W gruncie rzeczy wystrojem nie różnił on się zbytnio od pomieszczenia chłopaków. Jedynym aspektem, który odbiegał od męskiej części był kolor ścian. W pokoju dziewczyn było o wiele jaśniej, gdyż dominował tu pomarańcz z odrobiną jasnego brązu w postaci tapety na lewo od wejścia do pokoju.
    Na jednym z łóżek od okna leżała dziewczyna. Jej długie brązowe włosy były swobodnie rozrzucone na poduszce, a oczy zamknięte. Ubrana w biały top oraz czerwony żakiet, wystukiwała rytm słuchanej właśnie na mp3 piosenki. Na nogach miała czarne rurki oraz trampki tego samego koloru co jej odzież wierzchnia. Chyba nie zauważyła przybycia dziewczyn, gdyż nadal trwała w tej samej pozycji.
- Już! - Nagle uwagę Ayi i Anny przykuła druga postać znajdująca się w pomieszczeniu. Miała płomienno czerwone włosy, sięgające jej niewiele za ramiona oraz duże zielone oczy.  Ciało nastolatki krył sweterek w czarno-białe paski oraz krótkie jeansowe spodenki. Na nadgarstkach miała mnóstwo rzemyków. Stopy dziewczyny zdobiły zakolanówki oraz mocno wysłużone Conversy. Na głowie miała czarny kapelusz. Co najbardziej zdziwiło młodą Morri, czerwonowłosa wyszła z... szafy... Szybko jednak się otrząsnęła. Odważnie weszła do pokoju.
- Ohayo! - krzyknęła uśmiechnięta brunetka. Obie dziewczyny spojrzały na nią. Szatynka wyjęła sobie słuchawki z uszu i wstała z łóżka. Wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- Ohayo! Ja jestem Kitsune Kenami, a to Yumenai Vitsumi! Pewnie jesteście naszymi współlokatorkami? - Zielonooka wyciągnęła rękę. Brunetka odwzajemniła gest.
- Tak. Nazywam się Morri Aya, a za mną stoi Kyoyama Anna. Miło nam!
- Ej! Umiem jeszcze mówić sama za siebie! - krzyknęły równocześnie blondynka i czerwonowłosa. Spojrzały na siebie niepewnie. Obie nie lubiły jak ktoś wkracza na ich teren, a tym bardziej wchodzi w słowo. W ślepiach nastolatek można było dostrzec iskry zacięcia.
Kenami i Aya zaśmiały się nerwowo. Nie miały ochoty na jakieś sprzeczki i to pierwszego dnia ich wspólnego mieszkania... Dlatego też postanowiły od razu zmienić temat.
- Myślałam, że te pokoje będą mniejsze. - przyznała młoda Morri rozglądając się dookoła. W sumie to był przecież jej pomysł, żeby zamieszkać w akademiku. Reszta uznała, że nie jest zły i na pewno będzie śmiesznie. Tak trafili tutaj...
- Warunki są bardzo porządne. - Wyszczerzyła ząbki Kenami. - Już zajęłyśmy swoje łóżka, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko...
- Nie, przynajmniej ja. - Aya spojrzała na blondynkę stojącą w drzwiach.
- Ja też nie mam nic przeciwko, przynajmniej mi słońce nie będzie świecić. - Młoda Kyoyama podeszła do posłania z prawej strony i usiadła na nim. Ręką pogładziła pościel leżącą na łóżku. Zaraz trzeba będzie ją nawlec..
- Witam drogie panie! - W drzwiach stanął Jiraya. Uśmiechnął się przyjaźnie do dziewcząt. Nie, nie był żadnym pedofilem. Interesowały go kobiety, przez które nie trafi do więzienia za molestowanie nieletnich. Mimo tego, można popatrzeć prawda? Młode, piękne, świeże... Będzie miał wenę na nowy rozdział w swoim kolejnym arcydziele!
- Dzień dobry panie dyrektorze! - krzyknęły razem dziewczyny.
- Chciałbym wam życzyć miłego pobytu w naszej szkole jak i akademiku. Mam zaszczyt was zaprosić na oficjalną kolację o godzinie osiemnastej w jadalni. Mam nadzieję, że lata spędzone w Akumine, będą najlepszym czasem w waszym życiu!
- No to Jiraya~san bardzo dobrą przyszłość nam wróżysz, jeśli w naszym życiu najlepszym wspomnieniem ma być liceum... - zaśmiała się zadziornie młoda Morri.
Białowłosy spojrzał na dziewczynę uważnie. Ma co do niej dziwne przeczucie.. Chyba będzie ją często widywał na dywaniku. Przynajmniej na taką wygląda z twarzy.
- Jestem tu dyrektorem, muszę wychwalać swoją placówkę. - Odwzajemnił gest białowłosy. Ukłonił się lekko nastolatkom. - Na mnie już czas. Do zobaczenia na kolacji.
- Do widzenia Jiraya~san! - Współlokatorki pożegnały się z mężczyzną. Kiedy tylko wyszedł, młoda Morri głośno się zaśmiała. Jedną z jej umiejętności była zdolność odczytywania światopoglądu i myśli innych osób. A ten wesoły staruszek, miał dość... Ciekawe wyobrażenie o życiu. I że też ktoś taki jest pedagogiem...
          Aya odwróciła się. Spojrzała na otwarte drzwi balkonowe. Wyminęła zręcznie Kenami i Vitsumi, po czym wyszła na balkon. Widok zapierał dech w piersiach, mimo iż mieszkały stosunkowo nisko. Nieopodal szkoły rozpościerało się wielkie jezioro.  Szum jego błękitnej tafli wody akompaniował szelestowi lasu rosnącego wokół zbiornika. Dalej można było zaobserwować zarysy gór. Młoda Morri wciągnęła świeże powietrze do płuc. Jak rześko... Aż trudno uwierzyć, że przyjechała się tu uczyć!
- Piękny widok, prawda kochanie? -   Błękitnooka aż podskoczyła czując ten ciepły głos tuż przy swoim uchu. Przerażona spojrzała w bok. Szczęka jej opadła, kiedy zobaczyła Hao tuż przy swojej twarzy. Stał spokojnie po drugiej stronie bocznej barierki. Zaczął głośno rechotać widząc zszokowaną minę ukochanej.
- Co ty tu robisz?! - wrzasnęła. Współlokatorki zaintrygowane krzykiem młodej Morri, wyszły na balkon.
- Na serio Hao, co ty tu robisz? - zapytała Anna. Również była zdziwiona widokiem długowłosego.
- Mieszkam. - Wyszczerzył wszystkie ząbki czarnooki. Za jego plecami stanęli chłopaki. Itachi patrzył się na młodziaków sceptycznie. Rozwrzeszczana gromada debili... I jego życie znów nabrało barw...
- To przestań! Miałam od ciebie odpocząć! - prychnęła gniewnie. No co on sobie wyobraża?! Prześladowca.. Po chwili jednak błękitnooka uśmiechnęła się. - Naprawdę mieszkacie obok?
- Nie na niby, to tylko nasze cybernetyczne hologramy, prawdziwi my siedzimy w drugiej części akademiku. - Ironię wyciekającą z ust Rena można było łapać do kubeczka i potem dolać do herbatki.
- Ale fajny czub... - Wyrwało się Kenami, która jak zahipnotyzowana patrzyła na fryzurę młodego Tao. Złotooki spojrzał na nią wściekłym spojrzeniem. Dziewczyna jednak nic sobie z tego nie zrobiła, tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- To my się bardzo cieszymy, że wszyscy się znacie, ale miło by było...  - Do głosu doszła Vitsumi, niestety nie dane było jej dokończyć.
- Nie, jego nie znam. - Aya przeskoczyła zwinnie przez barierkę i podeszła do Itachi'ego. Stanęła niesamowicie blisko, tak iż ich torsy prawie się stykały. Brunetka dźwignęła się na palce. Spojrzała oskarżycielsko na bruneta. - Kim ty jesteś człowieku?
- No właśnie? - mruknęła młoda Yumenai. Patrzyła na wszystko co się działo z zaciekawieniem.
- U...Uchiha Itachi... - Chłopak chciał zrobić krok do przodu, ale poczuł opór w postaci barierki. Był w potrzasku. Nie wiedział co zrobić, napór wzroku błękitnookiej przerażał.
Hao subtelnie przysunął się do młodej Morri. Złapał ją w pasie i odsunął od bruneta. Jako, że balkon miał swoje ograniczenia przestrzenne,  Asakura wsunął się w głąb pokoju chłopaków.
Nastolatkowie mogli usłyszeć niezwykle donośny śmiech  brunetki.
- Dziewczyny oni mają różowy pokój! - krzyknęła ze łzami śmiechu w oczach.
- Nie różowy a wrzosowy! - Poprawił przyjaciółkę młody Tao.
- Tak... Wrzosowy, bardzo męski...  - prychnęła rozbawiona dziewczyna.
- Ren, sam mówiłeś, że pedalski.. - zauważył wyszczerzony jak zwykle Yoh.
- Cicho! - zganił młodszego Asakurę fioletowowłosy. Na co dzień trudno wpoić do głowy szatyna listę zakupów składającą się z chleba, ale wyjątkowo dziś musiał walić cytatami złotookiego! Ciężkie życie... - A tak  w ogóle to jestem Tao Ren.
- Yumenai Vitsumi. - Uśmiechnęła się uroczo czerwonowłosa. Nawet nie pomyślała, że mogą mieć pokój tuż obok chłopaków!
- Kitsune Kenami. - Szatynka lekko się ukłoniła.
- To Asakura Hao. - powiedział chłopak w słuchawkach, podchodząc do brata trzymającego Ayę. Złapał bliźniaka za głowę i zaczął energicznie trzeć mu czuprynę.
- A ten, co zaraz dostanie w łeb, to Yoh... - Zaśmiał się długowłosy. Puścił brunetkę. Zaczął się bronić przed napastnikiem. W rezultacie oboje wpadli do pokoju. Błękitnooka pokręciła głową z rozbawieniem.
- Morri Aya i Kyoyama Anna. - brunetka przedstawiła siebie i przyjaciółkę.
Itachi patrzył na to wszystko trochę w szoku. Co się stanie z jego spokojnym życiem? Umrze w ciężkich konwulsjach...
- Wiecie już do jakiej klasy będziecie chodzić? - zapytała Kenami.
- Nie, nie sprawdziliśmy tego. - odpowiedziała Anna. W sumie to przyjazd do tej akademii to był spontan. Tak naprawdę nikt z nich nie myślał chyba o tej szkole jako o miejscu edukacji. No.. Może Hao, który ambitnie postanowił zostać lekarzem. Ren i tak już za młodu został wyedukowany przez najlepszych nauczycieli w kraju, także chłonął wiedzę jak gąbka. Nie musiał chodzić do szkoły, żeby móc się uczyć. Dla niego przeczytanie raz książki wystarczyło, aby zapamiętał ją do końca życia. Młoda Morri... Ona i tak ma kasy jak lodu, edukacja jej jest na guzik potrzeba. Wystarczy, że musi się uczyć czarów i zaklęć demonów. Yoh tu przyjechał z racji brata i tego, że mogą się dobrze bawić. A ona...? Blondynka po prostu nie chciała opuścić narzeczonego oraz reszty swoich przyjaciół. Cała ich piątka raczej nie myślała „na poważnie” o szkole.
- My będziemy razem w B. - uśmiechnęła się młoda Kitsune, obejmując ramieniem czerwonowłosą, która przyjęła gest raczej sceptycznie. Obie dziewczyny znały się praktycznie od dziecka. Traktowały się jak siostry i naprawdę cieszył je fakt, że będą razem w pokoju, a nawet klasie.
- Barany. - Aya pokazała dziewczynom język. W sumie to ciekawe w jakiej klasie ona będzie...

*~*~*  

    - Barany! - zaśmiała się w niebo głosy Kenami. Na wywieszonych przed jadalnią listach były wypisane składy klasy. Okazało się, że wszyscy są w klasie „B”. No Ren oczywiście  w II klasie... Jedynie Itachi się wyłamał. Był w „C”.
- Ja się naprawdę od niego nie uwolnię... - westchnęła młoda Morri, szczypiąc długowłosego w ramię. Ten cicho jęknął.
- Ej no! Aż tak bardzo ci przeszkadzam? - zapytał z uśmiechem Hao. Objął dziewczynę ramieniem i pocałował ją w policzek.
- Tak. - Wtuliła się w starszego Asakurę. Lubiła się z nim drażnić. Tak naprawdę to spodziewała się tego, że będą razem w klasie. Być może dlatego, że podpuściła jednego z demonów, żeby natchnął dyrektora na połączenie ich w klasie... Ale cicho! Bo ją jeszcze ze szkoły wyrzucą za kłamstwa...
    Weszli do jadalni. Przy kwadratowych stołach siedzieli już inni uczniowie. Zaletą tych mebli było to iż można było do nich dostawić nieograniczoną liczbę krzeseł. No w miarę rozsądku oczywiście... Większość z nich ruszyła do długiej kolejki przy barze i tylko Itachi się wyłamał. Poszedł gdzieś w zupełnie inną stronę. Nikt mu za bardzo nie bronił, no bo w końcu nie przywiążą go do siebie. Zresztą, przecież on był w trzeciej klasie pewnie miał swoich starych znajomych.
    Przy ladzie można było sobie wybrać jeden z pięciu zestawów kolacyjnych. No cóż, ta szkoła była dość elitarna (nie dostawał tu się byle kto, no chyba że miał dobre układy z demonami), więc nie dziwne, że zarówno pokoje jak i kuchnia były dobrze wyposażone. Każdy z przyjaciół zamówił sobie to co chciał. Przez chwilę musieli dobrze się skupić, aby znaleźć puste miejsce. Na szczęście znaleźli stolik dla siebie. Spokojnie usiedli.
- Widać, że się dobrze znacie. - powiedziała Kenami patrząc na ostrą wymianę zdań pomiędzy Ren'em i Ayą a Hao i Yoh na temat wyższości mleka nad herbatą.
- No bliźniaki to raczej od urodzenia.. - Vitsumi spojrzała na szatynkę z politowaniem. Młoda Kitsune jednak nic sobie nie robiła z uwagi przyjaciółki. Wręcz przeciwnie, pacnęła ją lekko po głowie.
    Bracia spojrzeli na siebie nerwowo. Tak naprawdę poznali się dopiero rok temu. Wcześniej ich drogi życiowe były rozłączone. Naprawdę żałowali tego, iż stracili ponad czternaście lat życia bez siebie. Teraz Asakurowie byli jak papużki nierozłączki. Pewnie jakby dostali osobne pokoje i tak zamieniliby się z kimś.
- Trochę razem przeżyliśmy i to nas do siebie zbliżyło. - wyjaśnił Yoh. Spojrzał na swoich kompanów. Wszyscy głośno zaśmiali się, nawet Anna. No tak mieli wiele prób swojej przyjaźni, ale na szczęście z każdej wyszli obronną ręką. Nie zamierzali jej bynajmniej kończyć...
- To tak jak my! - wyszczerzyła ząbki Kenami, obejmując ramieniem siedzącą obok czerwonowłosą, która automatycznie dźgnęła ją między żebra.
    Ich rozmowę przerwał niezwykły gwar, który powstał na skutek wejścia na salę dyrektora. Wszyscy uczniowie wstali.
- Dobra, dobra siadajcie.. - zaśmiał się Jiraya. Do młodzieży podchodził na luzie, co do tej pory dawało owocne skutki. On był fair wobec swoich studentów, a oni to odwzajemniali. - Po pierwsze dobry wieczór wam wszystkim. Widzę wiele nowych twarzy, ale starych gęb też nie brakuje... Spokojnie, ja nie gryzę, nie biję i nie gadam długich przemówień. Sam głodny jestem i nie zamierzam przedłużać waszych oczekiwań. Chciałem tylko podziękować, że wybraliście akurat naszą szkołę, jako swój nowy dom i że będziecie się czuli jak najlepiej. Nie życzę sobie żadnych problemów z nowymi uczniami, jeśli chodzi o zjawisko fali w akademiku.  Zresztą nad wszystkim tutaj czuwa nasz kochany zarządca akademika pan Hakate Kakashi, który niestety z nieznanych mi powodów jest w tej chwili nieobecny... No ale trudno. Jeśli będziecie mieli jakikolwiek problem zgłoście się do niego, do mnie, bądź jeśli wolicie młodą pomoc zapraszam do pokoju numer 9 gdzie urzęduje nasz najlepszy przewodniczący rady uczniowskiej Uchiha Itachi. To z ogłoszeń parafialnych z mojej strony to chyba wszystko... Kilka słów do młodej kadry chciał jeszcze przekazać wyżej wspomniany Itachi~kun... Ja osobiście życzę smacznego i do zobaczenia. A teraz zapraszamy cię Itachi!
    Jiraya zszedł ze środka jadalni i udał się do drzwi wyjściowych. Jego miejsce zajął już dobrze nam znany brunet. Odchrząknął cicho. Miał już zacząć mówić, ale cała sala zaczęła głośno gadać. Każdy wyrażał swoje emocje po spotkaniu z nowym dyrektorem. Młody Uchiha stał po środku czekając aż ktoś zwróci na niego uwagę. Gdy to się jednak nie stało, machnął tylko ręką i nieco niezadowolony zszedł z „mównicy”. Zrezygnowany dosiadł się do swoich współlokatorów.
- Bieduszku nie dali ci dokończyć... - zaśmiała się Vitsumi.
- Nie dali mi zacząć... - prychnął głośno.
- A mi się to strasznie nie podoba... - Wszyscy przy stoliku spojrzeli zdziwieni na Ayę. - No co? Dyrektor mężczyzna, zarządca mężczyzna, przewodniczący mężczyzna! O nie! Za rok to ja będę przewodniczącą!
- Kotuś ty się jeszcze nawet nie zaczęłaś tu uczyć... - westchnął głośno Hao.
- No właśnie, wcześnie zacznę swoją karierę! Itadakimasu!- uśmiechnęła się błękitnooka, po czym zaczęła jeść. Była strasznie głodna i nie zamierzała czekać na cokolwiek jeszcze.
- Itadakimasu! - odkrzyknęła cała reszta, biorąc przykład z młodej Morri złapali za pałeczki.

*~*~*
  
            Aya stała oparta o barierkę balkonu. Z uśmiechem patrzyła na migoczące gwiazdy. Niebo     było dzisiaj wyjątkowo przejrzyste. A może to magiczne miejsce tak pięknie oddziaływało na granatowy firmament? Brunetka nie była tego pewna. Wiedziała tylko tyle, że nocą cały teren akademika stawał się jeszcze piękniejszy.
- Nie śpisz kochanie? - Dziewczyna usłyszała ciepły głos Hao. Stał tuż obok niej. Wyglądał naprawdę słodko taki poczochrany i wybity ze snu. Do tego ta przekrzywiona na bok piżama... Młoda Morri pokręciła lekko głową z uśmiechem.
- Nie, jakoś tak.. Nie mogę zasnąć. Chyba za dużo emocji. - przyznała. - No wiesz... W końcu spełniło się jedno z moich marzeń, mogę być chyba podekscytowana?
- Możesz, daje ci do tego pełne prawo.. - zaśmiał się Asakura. Złapał twarz błękitnookiej w dłonie i pocałował ją czule w czoło. Nie mógł dać wiary, że naprawdę zaczyna się ich nowe życie. Ciekawe jacy będą nauczyciele? I jacy uczniowie w klasie? Ich grupa zgra się, czy każdy będzie chodził osobno? No cóż, długowłosy jeszcze nigdy nie był w szkole, więc dręczyło go o wiele więcej pytań niż całą resztę.
- Kocham cię Hao. - Brunetka wtuliła się w tors Hao. Zawsze był taki cieplutki... Tak jakby miał o kilka stopni wyższą temperaturę niż cała reszta świata.
- Ja ciebie też. - Długowłosy odwzajemnił uścisk. Stali tak chwilę, dopóki szatyn nie zaczął ziewać. No cóż wstał tylko, aby skorzystać z toalety, ale widząc, że Aya stoi na balkonie postanowił podejść. Sen był jednak dość silnym wrogiem, z którym Asakura nie umiał sobie poradzić.
- Dobra, kładźmy się. Jeszcze mi jutro nie wstaniesz... - Brunetka pogłaskała go po głowie, dała buziaka w policzek i udała się do pokoju dziewcząt. - Dobranoc Hao.
- Dobranoc Kocurku. Kolorowych snów. - Czarnooki poszedł do siebie. Widząc, że jego brat podczas snu zrzucił z siebie kołdrę, podszedł do niego i szczelnie opatulił. Pogładził bliźniaka lekko po policzku. Chwilę potem wsunął się pod  swój koc. Zasnął mając przed sobą wspaniałą perspektywę przyszłości...


~*~  ENDING  ~*~
Kenami: Ohayo mina! Serdecznie Was witam! Mam nadzieję, że macie pozytywne odczucia po pierwszym rozdziale.
Vitsumi: Dlaczego robisz ze mnie człowieka sk*rwiela? Q_Q
Kenami: Nie muszę robić.. Ty nim jesteś...
Vitsumi: Foszek... * kuca w kącie*
Kenami: Okey...
Aya: Czy my tu nie miałyśmy wyjaśnić kilku istotnych rzeczy?
Hao: Chyba mieliśmy... Nie zapominajcie, że my też tu jesteśmy...
Aya: Ja wiem, że ty zawsze za mną łazisz, prześladowco!
Kenami: Dobra spokój już! O Ren... Czuuub @_@
Ren: Nie lubię cię... *zły wzrok na Kenami*
Kenami: Ale ty jesteś nie miły... No nic. Co to ja chciałam... A! Przypomniało mi się. Dla wszystkich, którzy są zdziwieni podanym tu miesiącem. W Japonii rok szkolny zaczyna się w kwietniu, taki też czas jest użyty w opowiadaniu. Cała zagadka.
Yoh: Skoro już wyjasniłaś to co chciałaś, to czy mogę się już położyć?
Anna: Ty nic tylko śpisz i spisz!
Yoh: Ale Aniu zobacz, która jest godzina... A jutro do szkoły...
Itachi: Jak tak was słucham to mam ochotę popełnić seppuku..
Vitsumi: *stoi przy brunecie z nożem w ręku*
Itachi: Dzięki...
Kenami: I ty uważasz, że nie jesteś człowiekiem skurwielem? Coś czuję, że zaraz mi się za ten tekst dostanie... * klęka i kładzie ręce na głowę w geście samoobrony *
Aya: Etto... No nic... Mamy wszyscy nadzieję, że pierwszy odcinek wam się podobał! Zapraszamy serdecznie na kolejny, który ukarze się już niedługo!
Hao: Bylibyśmy wdzięczni, aby każdy kto chce być informowany o nowych postach napisał to w komentarzu. Możecie podać adres własnej strony albo gg...
Kenami: Jeśli chcecie dostać się do linków, również prosimy uprzejmie o poinformowanie... Jak widzicie na razie blog jest w trakcie powstawania i pewnie trochę minie, aż stanie na równe nogi. Postaram się to zrobić w miarę możliwości jak najszybciej.. Jak na razie do następnego!