wtorek, 30 kwietnia 2013

Odcinek 15: Na dystans!

~*~OPENING~*~


             Aya klęczała na soczystej trawie, która powoli robiła się czerwona od krwi dziewczyny. Jej brzuch przeszywał na wylot nóż, a całe ciało owijały nicie, wbijające się w jej delikatną skórę. Najbardziej doskwierała dziewczynie pętla zaciśnięta na szyi. Upadła całkowicie na ziemię. Wiedziała, że nie umrze. Wiedziała, że zaraz znów będzie pełna sił. Mimo to niesamowity ból sparaliżował ją. Już dawno nie była aż tak mocno zmasakrowana. Nie miała pomysłu jak wyplątać się z morderczych sieci, które coraz mocniej wrzynały się w jej skórę.
- Lepiej się nie szamocz, inaczej w końcu przetrzesz kości - powiedziała spokojnie Vitsumi. Stała na jednej z grubych gałęzi drzew. Patrzyła z góry na bezradne poczynania lokatorki. Westchnęła głośno - Trochę mnie zawiodłaś. Byłam pewna, że to ja po kilku sekundach walki, będę leżeć i umierać. Nie myślałam, że taka wielka szamanka da się pokonać w tak prosty sposób... Przecież ta pułapka jest banalna!
- Co zrobiłaś mojej siostrze!? - wrzasnęła Eve. Podleciała do góry i z gołymi rękoma rzuciła się na Yumenai. Ta jednak uśmiechnęła się tylko, zeskoczyła z gałęzi na ziemię, ustrzegając się wybuchu gniewu blondynki.
- Spokojnie... - czerwonowłosa spojrzała za rozszalałą duszę.
- To moja siostra, wypuść ją! - rozwścieczona piwnooka zaczęła gonić Vitsumi. Popychała ją i otaczała z każdej strony.
- Zabierz tego swojego klona ode mnie! - krzyknęła zielonooka, która mimo chęci odepchnięcia ducha, nie umiała tego uczynić. W końcu straciła równowagę i upadła na ziemię, na przysłowiowe cztery litery.
- To nie klon, tylko moja siostra... - wychrypiała Aya. Zdołała wyplątać się z morderczych lin. Nadal klęczała na ziemi, ale wyglądała już nieco lepiej - Eve... Zostaw ją...
- Ale... - blondynka spojrzała niepewnie na bliźniaczkę.
- Bez żadnych "ale" - brunetka stanowczo pokazała palcem na miejsce obok siebie. Eve spokojnie przycupnęła obok siostry - Sama się z nią policzę... Yumenai, powiedz mi... Wiedziałaś o tym, że jestem nieśmiertelna?
- Wiedziałam - Vitsumi wstała. Otrzepała spodnie z trawy.
- Ale skąd...? - wyszeptała Aya. Zdołała się już na tyle zregenerować, aby móc wstać. Spojrzała na czerwonowłosą badawczym, nieco złowieszczym wzrokiem.
- Kenami mi powiedziała - wyjaśniła zielonooka. Zastrzygła białymi uszami, wyrastającymi z jej włosów.
- A skąd ta cała Kenami to wie? - prychnęła Eve.
- Dobre pytanie siostrzyczko - zaśmiała się nerwowo Aya.
- Nie wasza sprawa - Vitsumi dumnie uniosła głowę.
- No jednak chyba nasza, skoro nas atakujesz! Tak w ogóle gdzie Kitsune? Czy może Yumenai~san nie masz za zadania mnie zabić? Gra na zwłokę? - Aya nie mogła utrzymać emocji na wodzy. Wyprostowała się w bojowym nastawieniu, uleczona już całkowicie.
- Masz rację - Vitsumi odepchnęła się od ziemi i wskoczyła na jedną z gałęzi - Wybacz, Morri~chan, że się tak odsuwam, ale walczę na dystans i jak stoję za blisko przeciwnika dostaję zawrotów głowy...
- Więc jestem twoim przeciwnikiem?! - zaśmiała się kpiąco brunetka - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami!
Wyciągnęła przed siebie prawą rękę, wyłoniła się z niej rękojeść miecza. Złapała go i wyciągnęła drugą dłonią. Uśmiechnęła się sama do siebie. Ostrze broni, mimo zachmurzonego nieba, błyszczało niczym w najczystszym słońcu. Jego piękna, czerwona rękojeść skrzyła niczym wykonana z najlepiej oszlifowanych diamentów. Yumenai zabłyszczały oczy.
- Łał! Przepiękna broń! Chociaż, gdybym rzucała takimi nożami, to by mnie przeciwnicy zauważali z kilometra - zaśmiała się czerwonowłosa.
- Nie wątpię... Ciebie ta cała sytuacja bawi? - zapytała Aya.
- Nie bawi, tylko cieszy. Walczyć z szamanką twojej rangi, to można by rzec, zaszczyt - zielonowłosa ukłoniła się z kpiącym uśmiechem.
- Jeśli tylko sobie życzysz walki... - Morri fuknęła wściekle.
Zielonooka wyciągnęła zza siebie dwa noże.
- Ty chyba nie mówisz poważnie! Zwariowałaś?! - krzyknęła Eve przerażona pomysłami siostry - Przecież to twoja przyjaciółka nie?!
- Nie wtrącaj się Onee~chan - poprosiła Aya.
- Ale... - blondynka spojrzała ze zmartwieniem na siostrę.
- Spokojnie, będzie dobrze. Przecież nic mi nie zrobi...
             Aya złapała mocno oburącz miecz. Spojrzała wyzywająco na czerwonowłosą. Nastolatki nie trzeba było długo prosić. Yumenai rzuciła nożami w brunetkę. Aya spojrzała na sztylety. Ruszyła do przodu. Ostrzem swego miecza odepchnęła od siebie sztylety. Przyczepione do nich nitki owinęły się wokół szabli brunetki, po chwili jednak spadły poprzecinane na ziemię.
Vitsumi spojrzała na to i aż oniemiała.
- Ale to... Specjalne włókna... Z metalu... - wyjęczała bezradnie.
- To też nie jest zwykłe ostrze - zaśmiała się z wyższością Morri.
- To co to za miecz? Skąd rzeź go wytrzasnęła? Od tych... Demonów? - zapytała Vitsumi. Oparła się jedną ręką o pień drzewa. Patrzyła zaciekawiona na przeciwnika.
- To jest Hichie - Aya wyciągnęła przed siebie miecz, tak jakby chciała go lepiej pokazać lokatorce - I tak, otrzymałam go od demonów. Niezła broń, nie?
Vitsumi zaczęła powoli klaskać w dłonie.
- Imponujące. Ale ja dopiero zaczynam - Yumenai uśmiechnęła się. Zeskoczyła z drzewa. Zaczęła krążyć wokół Ayi. Rzucała w nią nożami. Brunetka bez problemu odbijała ostrza Hichie. Nagle poczuła świst za swoimi plecami. Obróciła się. Sztylety w powietrzy zawróciły. Prędko ruszyły w stronę błękitnookiej. Ta zdziwiona wyciągnęła przed siebie lewe ramię. Z jej otwartej dłoni wyłonił się wir powietrza, odrzucając lecące w jej stronę mini miecze. Poczuła silny ból w ramieniu. Jeden z noży przebił się przez barierę powietrza i wbił się w nią. Leżące na ziemi bronie nie poddawały się. Podniosły i ponownie nacierały na brunetkę. Dopiero teraz błękitnooka zauważyła, iż każdy ze sztyletów świeci niebieską poświatą. Aya uśmiechnęła się. Hichie powrócił w jej dłoń. Teraz brunetka zaczęła odprawiać istny taniec. Kręciła się i obracała, wyciągając z rąk ostrza, a po chwili je chowając, aby metal mógł wysunąć się z innej części jej ciała.
- Lewa! Prawa! Dół! Trochę w lewo...! - nagminnie instruowała siostrę Eve.
- Rozpraszasz mnie!!! - wrzasnęła Aya. Przy czym stanęła, aby móc swobodnie wydrzeć się na bliźniaczkę. To chyba było błędem, bo kilka noży wbiło się w jej skórę. Warknęła głośno. Machnęła lewą ręką, a wszystkie sztylety wyleciały z jej ciała. Po chwili Morri pstryknęła palcami, a cała metalowa broń wbiła się w ziemię - Skąd ty masz tyle foryoku?! Z demonem się połączyłaś czy coś?!
Wrzasnęła błękitnooka w stronę Vitsumi. Yumenai wskoczyła na jedną z gałęzi. Usiadła na niej, machając lekko nogami w powietrzu.
- Jakbyś zgadła - czerwonowłosa wystawiła przed siebie na wpół zgiętą rękę. Jej zwierzęce uszy rozprysły się w powietrzu, a noże swobodnie upadły na ziemię. Na ramieniu nastolatki stanęła niewielka łasica, o białym, lśniącym futerku i czerwonych oczach. Zwierzątko spojrzało na Ayę, przechylając leciutko główkę w bok. Ukłoniło się brunetce.
- Demon - szepnęła Aya.
- Dokładnie Kamaitachi - uszczególniła Yumenai.
- Dlaczego Aya go nie wyczuła?  - zdziwiła się starsza Morri.
- To bardzo proste. Na co dzień Kamaitachi zapieczętowany jest we mnie. Tak jak twoje miecze. Jeśli nie chcesz nikt ich nie wyczuwa, chociaż cały czas są w tobie - Vitsumi pogłaskała demona po łebku. Ten otarł się o jej dłoń.
- Rozumiem... To dużo wyjaśnia - zaśmiała się Morri.
- Ja tam nic nie rozumiem - westchnęła ciężko Eve.
- Potem ci wytłumaczę - obiecała Aya.
- Nie myśl, że to koniec Morri~chan - Vitsumi wstała. Wykonała fuzję ducha łącząc się z Kamaitachi - Chcę zobaczyć się w walce w całej okazałości! Dlatego, ja też nie zamierzam sobie pobłażać!
             Nastolatka nagle stanęła. Wyjęła z kabur przyczepionych do swoich spodni noże. Te zabłysnęły błękitnym światłem. Rzuciła je w swoje dwie strony. Aya zaśmiała się. Poczuła na swoim ramieniu pierwsze krople deszczu.
- Wybacz, ale ta sama sztuczka dwa razy na mnie nie zadziała - prychnęła Morri.
- Wyobraź sobie, że wiem - Yumenai uśmiechnęła się lekko - Senne rozdarcie!
Noże zaczęły atakować brunetkę z każdej strony. Aczkolwiek nie miały one na celu zranienia Ayi. Przyczepiona do nich nić owijała się wokół błękitnookiej. Ta zaśmiała lekko. Przecięła wszystkie sznurki Hichie. Coś jej się jednak nie zgadzało. Spojrzała w dół pod swoje nogi. Źrenice Morri rozszerzyły się. Noże zaczęły skrzyć się złotymi iskrami. Brunetka podskoczyła do góry, w ostatniej chwili, gdyż ładunki elektryczne właśnie wystrzeliły. Aya usłyszała szelest dookoła siebie. Nowe porcje noży leciały w jej stronę, kiedy nastolatka wisiała jeszcze w powietrzu. Jęknęła. Wyciągnęła przed siebie lewą rękę. Machnęła nią zamaszyście, a sztylety odleciały w przeciwny kierunek. Bojąc się powrócenia sztyletów do dalszego ataku, zaczęła je niszczyć strumieniem ognia. Stanęła z powrotem na ziemi.
- Jestem pod wrażeniem - przyznała Aya - Gdybym była zwykłą szamanką, raczej bym się przed tym nie obroniła.
- Dzięki, liczyłam na takie słowa - uśmiechnęła się Yumenai, po czym prychnęła głośno - To trochę żałosne, walczyć z kimś, kiedy się wie, że nie ma się szans na wygraną.
- No... A co ja mam mówić? Wiem, że zawsze wygram - brunetka uważnie spojrzała na zielonooką.
Vitsumi podniosła rękę i machnęła nią w swoją stronę. Aya obróciła się. Noże leciały w jej stronę. Brunetka uśmiechnęła się. Tupnęła nogą. Przed błękitnooką wyrosła z ziemi niewielka skała.
- Widziałam, jak atakujesz, a jak się bronisz? - zapytał Morri z dziwnym błyskiem w ślepiach. W mgnieniu oka znalazła się przy drzewie na którym stała Vitsumi. Wbiegła po jego trzonie na górę, po czym odcięła gałąź, na której stała czerwnowłosa. Ta nawet nie zdążyła zareagować. Z hukiem upadła na ziemię, wraz z częścią drzewa. Dookoła niej porozsypywały się noże.
Aya zeskoczyła na ziemię i zaśmiała się głośno.
- Wstydziłabyś się, przegrać w taki sposób - zarechotała.
- Zamknij się lepiej - warknęła Vitsumi, dumnie podnosząc głowę.
- Załatwiłaś ją Aya! - krzyknęła uradowana Eve.
- Phi...! Żeby nie to, że jesteś nieśmiertelna, nie żyłabyś już trzy razy! - oświadczyła Yumenai wstając z ziemi. Otrzepała swoje spodnie z trawy i brudu. Uśmiechnęła się szyderczo - A tobie nigdy się nie uda mnie zabić.
- Naprawdę? Niby to dlaczego? - zapytała Aya z przekąsem. Mimo tego wszystkiego, Vitsumi nadal uważała, że brunetka jest od niej słabsza?
             Nagle błękitnooka podskoczyła przestraszona. Pocisk przeleciał koło niej i wbił się w drzewo. Była to zwykła kula z pistoletu.
- Ponieważ mam swojego drugiego, osobistego ducha stróża - wyjaśniła czerwonowłosa. Spojrzała za plecy Ayi. Ta odwróciła głowę.
Za Morri stała Kenami. W dłoniach miała długi, czary karabin. Celowała nim w błękitnooką. Jej poważny wyraz twarzy wskazywał na jedno - nie zawaha się strzelić.
- Żeby nie było, nie trafiłam specjalnie - powiedziała szatynka, po czym opuściła broń, celując nią w ziemię.
- Czy wyście do reszty zwariowały?! - krzyknęła Aya - O co tutaj chodzi?!
- Teraz trzeba iść do reszty i ich obudzić, zanim się na dobre rozpada - Kenami, jakby nie słysząc wcześniejszej wypowiedzi, podeszła do czerwonowłosej. Podała jej rękę i pomogła wstać - Nic ci nie jest?
- Nie... Ale jak mnie tak jeszcze raz zostawisz, to dostaniesz! - zagroziła Yumenai.
- Tak, tak... Zawsze straszysz - Kitsune lekceważąco machnęła ręką.
- NIE IGNORUJCIE MNIE! - krzyknęła Aya. Nienawidziła, kiedy ktoś ją znieważał, a te dwie ewidentnie miały ją w głębokim poważaniu.
- Właśnie! Co wy sobie myślicie?! - zawtórowała siostrze Eve.
- Nie gorączkuj się tak, przecież nic się nie stało - Kenami wzruszyła ramionami. Po chwili wytężyła wzrok, patrząc na blondynkę - Duch? Hm... To twoja siostra prawda? Podobne...
- A co ci do tego? - prychnęła Aya.
- Nic. Czysta ciekawość - Kitsune zdawała nie brać sobie zaistniałej sytuacji do głowy. Oparła trzymaną w rękach broń o drzewo. Zdjęła plecak i zaczęła wyjmować z kieszeni płaszcza przeróżne przedmioty. Kilka granatów różnego rodzaju, scyzoryk, naboje. Wrzuciła je do środka torby. Morri patrzyła na to z lekko uniesioną brwią. Właśnie zdała sobie sprawę, że Kenami musiała gdzieś trzymać te gadżety i najprawdopodobniej składowisko tych wszystkich granatów było w ich wspólnym pokoju.
Szatynka zdjęła z siebie płaszcz. Pod spodem miała czarny golf oraz ciemno szarą spódnicę. Do tego długie buty sięgające prawie do uda. Wokół przedramienia, tali, bioder, ud i we wszystkich możliwych miejscach jej ciało było owinięte pasami, do których były przyczepione kabury wypełnione przeróżną bronią palną. Kitsune podała trzymane w ręku okrycie brunetce.
- Masz. Chyba nie chcesz, żeby Hao cię zobaczył w takim podrapanym ubraniu - szatynka uśmiechnęła się lekko.
Aya odruchowo sięgnęła po płaszcz patrząc ze zdziwieniem na lokatorkę.
- Co?! Nie udawaj teraz jej przyjaciółki! - krzyknęła Eve - Co chcesz jej zrobić?!
- Z całym szacunkiem, mała, przeźroczysta koleżanko. Jakbym chciała zrobić coś złego Morri, nie sprawiło by mi to najmniejszego problemu - Kenami dość surowo spojrzała na blondynkę. Obróciła się. Kucnęła obok plecaka i wyjęła z niego niewielki pendrive. Mocno zacisnęła go w swojej dłoni.
- I jak udało się? - zapytała Vitsumi patrząc uważnie na poczynania szatynki.
- No niby... Ale wątpię, że uda nam się coś z tego uzbierać. To była zwykła płotka, nawet nie wiedział kim jestem... - westchnęła ciężko Kitsune.
- Ja widocznie też nie wiem - rzuciła szorstko brunetka - Powariowałyście?! Co wy przed nami ukrywacie?! I czemu żeście ich uspały?!
- Wyluzuj trochę, co? - zapytała Vitsumi, przeciągając się - Tak w ogóle, to nie jesteście lepsi od nas, prawda Morri~san? Jakoś nie kwapiło wam się, żeby powiadomić nas, że za ścianą mamy byłego Zeke Asakure.
- Ty..! - wrzasnęła rozjuszona Aya. Rzuciła się w stronę Yumenai, jednak przeszkodziła jej lufa karabinu.
- Spokojnie, wszystko sobie opowiemy w bardziej odpowiednich warunkach - zielonooka spojrzała na Ayę łagodnie, jednak z niepokojącym błyskiem w oku. Wyjęła z plecaka niewielką buteleczkę i szmatkę. Rzuciła to w stronę błękitnookiej - Tym ocucisz resztę, ja idę do akademika.
Kenami nie czekała na reakcję kogokolwiek zamknęła plecak i uniosła się około dziesięć centymetrów nad ziemią, po czym ruszyła w stronę szkoły.
- Zaczekaj! - Vitsumi pobiegła za przyjaciółką. Chwilę potem obie lokatorki zniknęły z pola widzenia błękitnookiej.
             Deszcz zaczął mocniej padać. Zimne krople zaczęły skapywać z nieba, prosto na rozgrzane ze złości ciało brunetki. Aya mocniej zacisnęła buteleczkę trzymaną w ręku. Warknęła głośno z niemocy i rozwścieczenia.
- Niech ich szlag! - warknęła. Założyła na siebie płaszcz Kenami, po czym obróciła się i zaczęła biec w stronę pozostawionych między drzewami przyjaciół.
- A ty gdzie!? - Eve spojrzała zdziwiona na siostrę. Poleciała za nią.
- Reszta moknie, trzeba ich jak najszybciej obudzić - wyjaśniła brunetka.
- Ufasz tej wariatce?! Sama oszalałaś?! Przecież to może być trucizna! - krzyknęła przerażona pomysłem blondynka.
- Co do jednego Kitsune~san ma racje. Jeśli one chciałyby mi, albo reszcie zrobić coś złego, nie miałyby z tym problemu - wyjaśniła krótko błękitnooka - Nie mam wyboru, muszę jej zaufać.
- Rób jak chcesz... - Eve prychnęła lekko gniewnie.
Aya postanowiła nie zwrócić na to uwagi. Jak najszybciej znalazła się przy przyjaciołach. Zaśmiała się lekko widząc jak duchy opiekują się swoimi szamanami. Dzięki ich niezwykłym mocom, ani kropla deszczu nie zamoczyła żadnego z uczniów. Duch Ognia ocieplał atmosferę i krople rozpływały się w przestrzeni.
- Gdzie wy byłyście? - zapytał Amidamaru obserwując uważnie bliźniaczki.
- Długo opowiadać - westchnęła ciężko Morri. Nalała na szmatkę płynu z buteleczki i przyłożyła pod nos Hao.
- To na pewno tak działa? - blondynka zdziwiła się lekko.
- A skąd ja mam wiedzieć?! - Morri spojrzała na bliźniaczkę z oburzeniem - Z tego co wiem to się do nosa przystawia... Dlaczego my się nie uczymy takich praktycznych rzeczy na lekcjach?
- Może program nauczania nie przewidział nauczania szamanów? - zapytał retorycznie Duch Ognia.
Aya spojrzała na zjawę spod byka, ale nie zrobiło to większego wrażenia na czerwonowłosym. Przeniosła wzrok na długowłosego. Jego powieki lekko zadrżały. Minęła chwilka, a Asakura całkowicie otworzył oczy. Omotanym wzrokiem spojrzał na Morri. Usiadł.
- Jak się czujesz? - zapytała troskliwie Aya, przejeżdżając dłonią po czole chłopaka.
- Dobrze... Co się dzieje? - Hao rozejrzał się na boki. Chciał się odnaleźć w sytuacji. Ostatnie co pamiętał to uciekające w dymie dziewczyny. Potem to już tylko ciemność.
- Jak na razie nic - zaśmiała się lekko - Posiedź chwilkę, pewnie ci się kręci w głowie.
- Nie jakoś nie bardzo... Gdzie Kitsune i Yumenai?
- Nie wiem, uciekły - Aya wstała. Podeszła do Yoh, a potem do Anny, aby ich ocucić. Na końcu postanowiła obudzić Ren'a. Ten automatycznie zerwał się na nogi. Złapał za guan-dao i skierował ostrze na Morri.
- Wyluzuj! - krzyknęła błękitnooka, patrząc na lśniący metal tuż przed jej nosem - Ale ty masz czas reakcji!
- A to ty... - Tao wbił koniec broni w ziemię i się na niej oparł. Trochę mu w głowie szumiało, ale nie chciał tego pokazać przed resztą - Gdzie te dwie spod ciemnej gwiazdy?
- Najprawdopodobniej w akademiku - Morri wstała z ziemi. Otrzepała czarny płaszcz, wzrokiem omiatając przyjaciół.
- Gdzie twoje ubranie? - zapytał Hao, który już doszedł do siebie.
- Trochę się zniszczyło - wyjaśniła krótko błękitnooka. Wolała aby Asakura nie widział tego co miała pod spodem. Zaraz dostałby apopleksji, albo czegoś gorszego. Zawsze przesadnie martwił się o nią, co z kolei denerwowało brunetkę. Takie ich rutynowe kłótnie zdarzały się za każdym razem, kiedy błękitnooka walczyła.
- Zniszczyło? - powtórzył Yoh, który pomógł wstać Kyoyamie - Nic ci nie jest Aniu?
- Nie. Nie musisz się o mnie tak martwić, nie jestem z cukru! - blondynka założyła dumnie ręce na piersi.
- Zawsze się będę o ciebie martwił! - zapewnił młodszy. Położył dłoń na głowie czarnookiej i pogłaskał ją czule. Pocałował ją w policzek, po czym podszedł bliżej bliźniaka i Ayi.
- Oj zniszczyło... Walczyłam z Yumenai, a...
- Co robiłaś?! - krzyknęli wszyscy zebrani.
- Walczyłam z Yumenai~san - powtórzyła spokojnie brunetka. Poprawiła płaszcz na sobie. Spojrzała na przyjaciół - A skubana zasuwa... Jak dzika. Jest naprawdę świetną szamanką. Aż się dziwię, że nie spotkaliśmy jej w turnieju!
- Dobra, ale możecie nam wytłumaczyć co się dzieje? - zapytał Amidamaru. Trochę był skołowany tą całą sytuacją.
- Właśnie, mistrzu Ren... Kim są te dziewczyny? - zawtórował przyjacielowi Bason.
- Sam chciałbym wiedzieć - prychnął złotooki.
- Nie mamy innego wyboru, jak pójść do akademika i z nimi porozmawiać - uśmiechnął się beztrosko Yoh. Założył ręce na szyi i był już gotowy do marszu.
- Rozmawiać? Może lepiej od razu pokazać im, kto tu rządzi? - Ren chwycił guan-dao przybierając pozycję bojową.
- Nie chcę ci przeszkadzać, panie Tao, ale one już z wami wygrały 1:0 - rzekła kąśliwie Aya. Na jej słowa fioletowowłosy poczerwieniał, złożył broń i dumnie podniósł głowę.
- No ty też się siostrzyczko nie popisałaś... - Eve zjawiła się obok bliźniaczki.
- Zamknij się! - warknęła błękitnooka.
- No co? Ta Yumenai powaliła cię na łopatki!
- Ciebie? - zdziwiła się cała reszta.
- A co wy chcieliście, nie walczyłam dawno! A ta pułapka była niezwykle precyzyjna i taka.. Pułapkowa! Nie spodziewałam się czegoś takiego! - Aya starała się wybronić. Nie chciała wyjść na jakiegoś słabeusza! I szczerze mówiąc było jej trochę wstyd, że dała się pokonać pierwszej lepszej napotkanej szamance. Przecież to tak, jakby wszystkie jej dotychczasowe treningi poszły na marne.
- Już się tak Kotku nie gorączkuj - zaśmiał się Hao.
- Aj, trochę jestem sfrustrowana - Morri założyła ręce na piersi.
- Nie ty jedna - fuknął Tao.
- Więc Kitsune i Yumenai są szamankami...To dziwne - zamyśliła się Anna. Każdy spojrzał w jej kierunku - Powinnam wyczuć duchy... Przecież mieszkają razem z nami!
- Nie koniecznie - Aya uśmiechnęła się tajemniczo - Duch stróż Yumenai to demon, a tak dokładnie Kamaitachi.
- No fajnie, ale jak nie Anna, to ty powinnaś czuć jego obecność - Hao spojrzał pytająco na dziewczynę.
- Teoretycznie. Wiesz, nie skupiałam się za bardzo, nie doszukiwałam się obecności demonów w naszej szkole. A Kamaitachi był zapieczętowany w Yumenai, tak jak miecze we mnie. Nie byłam w w stanie...- zaczęła tłumaczyć się brunetka.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak - starszy Asakura położył rękę na ramieniu nastolatki - Przecież... Pewnie to wszystko da się jakoś wyjaśnić racjonalnie.
- Właśnie. Przecież plusem jest to, że żyjemy, nie? - zapytał Yoh z rozbrajającym uśmiechem.
- No. Bo skoro Ayi się dostało to... - wtrącił się Ren.
- Nie wypominaj! Nie było cię tam i nie widziałeś! - oburzyła się Aya.
- No dobrze - Amidamru starał się ogarnąć wszystkie części układanki do kupy - Więc te całe Yumenai i Kitsune są waszymi współlokatorkami i szamankami i właśnie was zaatakowały. Czy tak?
- Tak - zgodnie kiwnęła głowami cała reszta.
- To nieźle się urządziliście. Z deszczu pod rynnę - zaśmiał się Duch Ognia - O ile pamiętam to mieliście odpocząć od walk w tej szkole, nie?
- A ileż można odpoczywać? - zapytał Ren. Wyprostował się dumnie.
- Właśnie! W sumie ciekawi mnie o co im chodzi. Przecież nie atakowały nas wcześniej, prawda? - Anna rozejrzała się po twarzach przyjaciół.
- Może dlatego, że wcześniej nigdy ich nie goniliśmy? - zaproponował Hao.
- Możliwe. Musimy się tego jak najszybciej dowiedzieć - Aya powoli ruszyła w stronę akademika. Cała reszta ruszyła za nią. Duch Ognia cały czas wykonywał swoją pracę, osuszając wokół szamanów powietrze. Mimo, iż padał deszcz, na żadnego z nich nie spadła ani kropla wody.
- Najbardziej niepokoi mnie to, iż dziewczyny wiedzą o nas wszystko - Morri kontynuowała rozmowę podczas marszu.
- A co masz dokładniej na myśli? - Hao spojrzał na błękitnooką oczekując na wyczerpującą odpowiedź.
- Na przykład to, że jestem nieśmiertelna. Albo, że kiedyś byłeś... Znaczy, że był w tobie Zeke - Aya powiedziała to dość beztrosko, chcąc nie wywołać skrajnych emocji u przyjaciół.
- Co?! - starszy Asakura aż stanął.
- No wiesz, to mnie akurat nie dziwi - Ren spojrzał na przyjaciela - Wiesz jednak Zeke to dość znana osobistość. Chyba nie było szamana, która by go nie znał.
- No tak, ale raczej szamani nie byli wobec mnie pozytywnie nastawieni - długowłosy przedstawił powody swojego zdziwienia.
- Widocznie poznały się na tobie braciszku - Yoh objął brata ramieniem, popychając go tym samym do dalszego marszu.
- I dlatego uspały i zostawiły na środku lasu - podsumował Ren.
- Cieszcie się, że tylko zostawiły - zaśmiała się Aya, chcąc rozładować atmosferę. Mimo zbiorowego ociągania się w końcu doszli pod akademik. Chcieli jak najbardziej opóźnić rozmowę z lokatorkami. Przyczyn było wiele. Konfrontacja z dziewczynami mogła się okazać zgubna dla ich przyjaźni. W końcu jak do tej pory bardzo dobrze dogadywali się z lokatorkami. Nikt z nich nie chciał zaprzepaścić tych wszystkich wspólnie spędzonych chwil. Może nie było ich aż nadto, ale ich przyjaźń dopiero się rozwijała, a już miała się zakończyć?
             Razem zgodnie stwierdzili, iż pójdą od razu do pokoju dziewczyn, gdzie zapewne lokatorki już na nich czekają. Na szczęście Kakashi się ich nie czepiał. Nawet nie zwrócił uwagi, iż nie dzielą się odpowiednio na płeć. W ogóle, szarowłosego mało co obchodziło. Pobierał pieniążki, ale żeby już coś zrobić, to się nie garnął!
Całą piątką weszli do pokoju. Rozejrzeli się dokładnie. Światło było zapalone. Wszystko wyglądało zwyczajnie, tak jak wcześniej. To było dość niezwykłe. Pomimo diametralnych zmian między ich relacjami, otoczenie zostało takie same. W końcu czego się mogli spodziewać?
Na środku pokoju, za stołem siedziała Vitsumi. Spokojnie popijała kawę ze swojego ulubionego kubka. Była już przebrana. Siedziała w szarej piżamie i białym szlafroku. Mokre włosy wskazywały na to, iż była dopiero po kąpieli. Podniosła wzrok znad popijanego napoju. Spojrzała na lokatorów.
- Długo nie wracaliście - uśmiechnęła się lekko.
- Jakim prawem tutaj siedzisz?! - krzyknął Ren.
- Mieszkam tutaj, mam chyba prawo siedzieć we własnym pokoju - czerwonowłosa przewróciła oczami - Spokojnie, Tao. Przecież cię nie zjem. Siadajcie, nie stójcie tak. Musimy pogadać.
Yoh uśmiechnął się przyjaźnie, tak jak tylko on potrafi. Podszedł do stolika. Usiadł i ponaglił wzrokiem resztę. Tylko Ren wstrzymał się od zbliżenia. Został na swoim miejscu, oparłszy się o ścianę.
- Gdzie Kitsune? - zapytał Hao, bardziej z czystej ciekawości niż zaniepokojenia o własny los. Jakoś nie przeczuwał, aby nastolatki szykowały na nich jakąś przerażającą pułapkę.
- W łazience, bierze prysznic - wyjaśniła krótko zielonooka.
Nagle spod stołu na jej kolana wskoczyła niewielka, biała łasica o czerwonych ślepiach. Każdy spojrzał zaciekawiony na zwierzątko.
- Jakie słodkie - zachwycił się Yoh. Wyciągnął rękę i pogłaskał demona po łebku. Zwierzątko spojrzało na niego z ucieszoną mordką.
- To mój duch stróż, Kamaitachi - oświadczyła wszystkim Yumenai.
- Wiemy, Aya nam mówiła - ucięła krótko Anna - Wiesz chyba, że lubię jasne sytuacje i nie życzę sobie owijania w bawełnę. Dlaczego ukrywałaś przed nami tego demona?
- Spokojnie Aniu... - wtrącił młodszy Asakura, ale jego głos został najwyraźniej pominięty.
- A co to przesłuchanie jakieś? - prychnęła Vitsumi - Ukrywałam go z tych samych powodów, z jakich wy ukrywaliście swoje duchy. Jak nie patrzeć wy też nie byliście wobec nas szczerzy.
- Tyle, że my nie wiedzieliśmy nic o was, a wy o nas wszystko - powiedział Hao patrząc w oczy szamanki.
- Tak... To może być dla was okoliczność łagodząca. Mogliście źle zrozumieć nasze intencje, ale były one jak najbardziej poprawne. Żeby to zrozumieć może zacznę od początku... - wywód Vitumi przerwało otwieranie drzwi do łazienki. Stała w nich Kenami z białym, puchatym ręcznikiem na głowie i szlafroku. Omiotła wszystkich spokojnym spojrzeniem. Uśmiechnęła się uroczo, po czym podeszła do szafki, na której stał czajnik. Włączyła urządzenie z wlaną w środku wodą.
- Chce ktoś herbaty? - zapytała.
- Ja poproszę... - westchnął ciężko Hao.
- Ja też - zawtórowała mu reszta. Tylko Ren stojący pod ścianą się nie odzywał. Obserwował wszystko dokładnie i rejestrował każdy ruch dziewczyn.
             Nagle w pokoju pojawiły się duchy. Wszyscy stróżowie szamanów, spojrzeli po sobie, chcąc się jakoś odnaleźć w zaistniałej sytuacji.
- Podobno dużo o nas wiecie - wtrącił Tao. Spojrzał z oczekiwaniem na odpowiedź na Kenami.
- Tak, nie mogę zaprzeczyć - dziewczyna spokojnie wsypywała do kubka listki zielonej herbaty - Bardzo miło mi zobaczyć na własne oczy i poznać stróżów najprawdopodobniej najlepszych szamanów na świecie. Sześćset letni samuraj, o którym krążą legendy, Duch Ognia, najsilniejszy przedstawiciel duchów natury na świecie, niepokonany chiński wojownik oraz siostra bliźniaczka Morri~chan. Że już nie wspomnę o jej demonicznych mieczach... - szatynka ciągnęła swój wywód podczas nalewania wrzątku do kubków.
- Miło poznać - uśmiechnęła się Vitsumi.
- Skąd nas znacie? - zapytała Eve patrząc podejrzliwie na dziewczyny.
- W ogóle skąd to wszystko wiecie? - Aya nie mogła czegoś pojąć - Dlaczego przez ten cały czas udawałyście?
- Nic nie udawałyśmy. Po prostu czekałyśmy na odpowiedni moment, ale ten jak widać przyszedł bez naszej zgody - wyjaśniła Vitsumi - Ja już dawno mówiłam, żeby wam wszystko wyjaśnić, tylko ten uparciuch mnie powstrzymywał.
- Nie chcę was po prostu w to wszystko wciągać - zielonooka wzruszyła ramionami. Postawiła kubki na stole. Przysiadła się do reszty - Pewnie znacie chłopaka imieniem Oyamada Manta?
- On ci wszystko powiedział?! - Yoh aż otworzył usta ze zdziwienia. Myślał, że Manta raczej nie będzie opowiadał o tym wszystkim na lewo i prawo, a tym bardziej już jakimś podejrzanym typom.
- Nie, gdzież! Nawet nie wiem jak wygląda - zaśmiała się Kenami. Upiła łyk herbaty - Oyamada pisze na swoim komputerze pamiętnik. Przeczytałam go.
- Co zrobiłaś?! To niemoralne! - oburzyła się Aya. Ona nigdy nie mogłaby naruszyć prywatności nikogo ze swoich przyjaciół w tak brutalny sposób.
- Mam swoją własną moralność, jeśli chodzi o informacje - wyjaśniła krótko szatynka, robiąc poważną minę.
- Właśnie. Dzięki temu mogłyśmy tu spokojnie zamieszkać - czerwonowłosa ze smutkiem spojrzała na puste dno swojego kupka - Kenami nigdy nie zasnęłaby w jednym pokoju z kimś o kim nie ma pojęcia. Takie środki zapobiegawcze.
- A co ty taka nieufna? - zapytał Hao.
- Mam swoje powody... Moglibyście na przykład pracować dla mojej rodziny - Kitsune zmarszczyła wrogo brwi, po czym uśmiechnęła się promiennie - Na szczęście jesteście tylko szamanami.
- Tylko? - zaśmiał się lekko Yoh.
- O co chodzi dokładnie z twoją rodziną? - zaciekawił się Hao. Jako pierwszy przemógł się i zaczął pić herbatę.
- Oprócz tego, że zajmują się produkcją broni - burknął Ren.
- Widzę, ze pan Tao wyedukował się już. No brawo, brawo... - ironicznie powiedziała Kenami. Spojrzała na niego dość ostro - Tylko mam nadzieję, że wdrążyłeś się bardziej. Klan Kitsune od wielu lat, a raczej wieków zajmował się wytwarzaniem broni.
- Ah tak... Możliwe, że coś kojarzę... - zastanowił się na głos Amidamaru.
- Od dawna zaopatrywali w broń klany szamańskie, takie jak na przykład klan Yumenai. Myślę, że panicz Tao, wraz ze swoim klanem, również korzysta z roboty moich przodków... - prychnęła z przekąsem, patrząc wymownie na złotookiego - Jednak nie poprzestali na tym. Wraz z postępem technologicznym zamienili miecze na armaty, pistolety, karabiny. Ale to im nie wystarczyło. Ostatnimi czasy postanowili jeszcze bardziej pogłębić swój arsenał.
- No dobrze, ale co to ma wspólnego z tym co się dzieje teraz? - Aya pragnęła dążyć do sedna, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi Kenami.
- O to, że zajęli się produkcją broni biologicznej - wtrąciła Vitsumi - Połączyli swoje siły z klanem Kuroi, można by rzec najbardziej znaną instytucją medyczną w całej Japonii. Za pomocą małżeństwa przedstawicieli klanów zdołali stworzyć korporację.
- Napatrzyli się na szamanów i zapragnęli posiąść mocny równej kontroli ducha bez używania metafizyki - prychnęła gniewnie Kenami.
- No dobrze, ale przecież ty jesteś szamanką, więc twój klan musi być jakoś związany z szamaństwem. Czy jesteś jakimś wyjątkiem, jak Ryu? Obudził się w tobie jakiś nieznany jak dotąd duchowy pierwiastek? - zapytała Anna. Nie umiała ukryć swojego zdziwienia obrotem całej sytuacji.
Nagle Yumenai zaczęła się głośno śmiać. Odchyliła się do tyłu na krześle, prowokowana nowymi salwami radości.
- Wy myślicie, że ona jest szamanką..! - zarechotała czerwonowłosa. Jej krzesło straciło równowagę. Zaczęło opadać, jednak wisząc kilka centymetrów nad ziemią wróciło do poprzedniej pozycji. Vitsumi usadowiła się wygodnie, ledwo się uspokajając.
- Więc kim ty jesteś? - zapytał Ren, chociaż zaczął się powoli domyślać.
- Owocem pracy mojego kochanego klanu - wyjaśniła krótko Kenami. Odsunęła się od stołu. Wstała na nogi. Ukłoniła się lekko wszystkim zebranym - Wita was numer sto trzydziesty szósty, północnego oddziału w Syberii.
Przyjaciele spojrzeli po sobie. Nikt z nich nawet nie śmiał się odezwać. To co usłyszeli było dziwniejsze niż ustawa przewiduje. Zamurowało ich zupełnie. Szamaństwo już samo w sobie jest niezwykłe. Demony jeszcze bardziej. Ale... To już w ogóle przechodzi ludzkie pojęcie.
- Jesteś androidem? - wypaliła nagle Aya.
Kenami prychnęła głośną salwą śmiechu, której zawtórowała Vitsumi.
- Nie - Kitsune uśmiechnęła się uroczo - Byłam w stu procentach zwykłym człowiekiem, przed pobytem w laboratorium.
- A teraz nie jesteś człowiekiem? - zapytał zdziwiony Tao.
Kenami nic nie odpowiedziała. Przymknęła tylko oczy i ponownie usiadła na krześle.
- Nie zgadzam się z tym co robi mój klan. Nie powinni zmieniać natury i ingerować w jej nurty - wyjaśniła po chwili ciążącej wszystkim ciszy.
- Dlatego też będziemy z nimi walczyć - powiedziała zawzięcie Vitsumi. Spojrzała bardzo poważnie na wszystkich tu zebranych - Nic wam nie mówiłyśmy, bo nie mamy prawa wciągać was w nasze osobiste walki. Nie chcemy was narażać, szczególnie, że wiem, że chcieliście odpocząć od takiego trybu życia. Chciałyśmy to uszanować.
- Czekajcie... Czy ja dobrze zrozumiałam... - Aya złapała się za głowę, przez chwilę rozcierając sobie skronie. Spojrzała na Kenami - Więc twoja rodzina robiła na tobie badania w laboratorium?
- Tak, ale nie tylko na mnie. Codziennie odbywają się tam jakieś nielegalne przedsięwzięcia. Mój klan ma wtyki wszędzie, nawet w rządzie. Nic nie mogą na nich znaleźć - wyjaśniła Kitsune. Jej dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści - Nigdy nie wybaczę im tego co zrobili. Zlikwiduję klan Kitsune, nie zważając na nic. Zabiję wszystkich kto mi stanie na drodze...
- Ło, skąd aż taka zawiść w tak młodej dziewczynie? - zapyta Hao patrząc na szatynkę z niedowierzaniem. Dziewczyna była zawsze uosobieniem dobra i pokoju. Takie bojowe nastawienie w jej ustach było czymś niezwykłym, niczym noc polarna na równiku.
- Mam swoje powody - warknęła Kenami. Stała się jakaś dziwnie agresywna. Spojrzała wrogo na Asakurę. Wstała od stołu. Dziarsko ruszyła w stronę drzwi. Złapała za klamkę, jednak nie dane było jej wyjść. Ren zagrodził jej drogę ręką. Nastolatka uraczyła go złowrogim spojrzeniem.
- Myślisz, że damy ci tak łatwo wyjść? - zapytał. Spojrzał w oczy nastolatki. Żadne z nich nie miało zamiaru ustąpić w bitwie na wzrok.
- Właśnie. Wiemy, że masz swoje powody. Każdy ma - uśmiechnął się Yoh. Pod stołem złapał za rękę Annę. Ścisnął mocno jej dłoń. Spojrzał w czarne oczy Kyoyamy. Mimo jej kamiennej twarzy, wiedział o zaniepokojeniu blondynki całą tą sytuacją, a nie chciał szargać nerwów ukochanej.
- Nie zamierzamy was osądzać - Hao skierował wzrok na Yumenai, która patrzyła na wszystko ze spokojnym wyrazem twarzy.
- To wszystko jest trochę dziwne, ale na pewno nie będziemy siedzieć z boku i przypatrywać się temu wszystkiemu - uśmiechnęła się szeroko Aya - Zbadamy całą sytuację i pomożemy wam!
- W końcu kto jak kto, ale my wszyscy wiemy co to znaczy mieć problemy rodzinne - Ren lekko się uśmiechnął.
- Bardzo mi miło to słyszeć, ale nie wiecie w jakie bagno się pakujecie - szatynka zabrała rękę z klamki. Spojrzała na wszystkich - To nie są walki szamańskie, w których są jakiekolwiek reguły. Klan Kitsune jest nakierowany na eliminację wrogów w dosłownym znaczeniu tego słowa. Chociaż w sumie zabójstwo w ich przypadku jest najlepszą drogą ucieczki. W najgorszym upadku Morri wezmą na badania, a was przerobią na maszyny do zabijania. Ale jesteście wolnymi ludźmi, nie mogę wam niczego zabronić. Mogę już wyjść, Tao~san?
Spojrzała na niego prosząco.
- W szlafroku? - zapytał Ren.
- Mi to nie przeszkadza - Kenami pociągnęła mocniej za drzwi, a złotooki, chcąc nie chcąc musiał ją wypuścić.
- Arigato ♥ - zielonooka uśmiechnęła się promiennie do wszystkich, po czym wyszła na ciemny korytarz, zamykając za sobą drzwi.
             Za oknem dało się usłyszeć głośny huk. Burza rozszalała się na dobre, i nic raczej nie zapowiadało jej końca. To jednak nie przeszkadzało szamanom. Siedząc w ciepłym i suchym pokoju nie przejmowali się nadto zwariowaną pogodą panującą za oknem.
- Przepraszam was za nią. Zawsze tak reaguje jak się mówi o jej rodzinie - Yumenai spojrzała na wszystkich z lekkim uśmiechem - To dość drażliwe tematy.
- Rozumiem, że od ciebie się więcej nie dowiemy? - zapytała Anna.
- Właśnie. O jakie badania chodzi? - zainteresował się Hao.
- Nie mam pojęcia. Tak naprawdę sama nie wiem więcej niż to co powiedziała Kenami - Vitsumi westchnęła głośno - Imouto~chan jest strasznie tajemnicza jeśli o te sprawy chodzi. Ani słówkiem mi nie pisnęła o tych trzech latach, które spędziła w laboratorium.
Aya zachłysnęła się herbatą.
- Trzech latach? - zapytała z niedowierzaniem.
- To nie dziwne, że jej teraz palma odbija - zaśmiał się lekko Tao.
- Nie masz prawa tak mówić! - ostrzegła go Vitsumi - Możliwe, że Kenami czasem zachowuje się dziwnie, ale to nie jej wina. Strasznie cierpi z tego powodu i nie życzę sobie, żebyś robił jej jakiekolwiek uwagi.
- Spokojnie, wojowniczko - prychnął chłopak.
- A tak właściwie, co Kitsune miała na myśli, jak mówiła, że chce zniszczyć swój klan? - zapytał Hao.
- To co słyszałeś - uśmiechnęła się Yumenai - No może nie całkowita destrukcja, ale rozbicie całego klanu i zabicie jego głowy.
- Zabicie? Mówisz o tym jakby to było coś normalnego - w głosie Yoh można było usłyszeć dozę smutku.
- Bo dla mnie to jest coś normalnego. To nie jest tak, że tylko Kenami chce zniszczyć klan. Jest zbiegiem. Uciekła z laboratorium...
- Z Syberii? - zapytała zszokowana Anna, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi szatynki.
- Tak. Z Syberii. Dlatego też klan jej poszukuje. Jest ścigana - wyjaśniła Yumenai.
- To chyba jest ją dość łatwo znaleźć nie? Nie używa fałszywego nazwiska ani nic... - zastanowiła się na głos Aya.
- Uważa, że to klan powinien się bać jej, a nie ona jego. Po za tym... Kenami to bardzo sprytny zwierz jest. Dopaść ją trzeba naprawdę umieć. Radzi sobie jak nikt inny. Eliminuje wszystko co może się stać w przyszłości zagrożeniem. Sprawdza wszystko i się tym od razu zajmuje. A jak coś przeoczy... To się dzieje to co dzisiaj. Szybka akcja i po sprawie. Trzeba przyznać, że z niej jest chytry lis...
- A ty? - zapytał Hao.
- Co ja?
- Dlaczego ty jej pomagasz? - Aya przedłużyła ciekawość Asakury.
- To proste. Jak dopadną Kenami, to mi też się oberwie - wyjaśniła z uśmiechem Vitsumi. Spojrzała za okno. Zauważyła w oddali lśniącą błyskawicę, której zawtórował głośny huk. Od dziecka kochała burzę. Te niezwykłe zjawisko atmosferyczne wywierało u niej skrajne emocje. Chociaż wiele osób bało się piorunów, ona od zawsze podziwiała je za siłę i finezję.
- To nie zostało nam nic innego, jak również nadstawić za was karku - uśmiechnęła się Aya. Rozejrzała się dookoła. Dokładnie obejrzała twarz każdego z przyjaciół - tych żywych, jak i martwych. Wiedziała, że właśnie zaczyna się w ich życiu coś nowego, chociaż na starych zasadach - razem, dotrą do wspólnego celu!


~*~ENDING~*~


             Deszcz zacinał mocno. Duże krople gęsto opadały na wszystko znajdujące się na ziemi. Na ogromnym budynku, którym był akademik Akumine stała Kenami. Ściągnęła ze swoich włosów ręcznik. Puściła go, a mocny wiatr poniósł przedmiot w głąb lasu. Kitsune nie przeszkadzał deszcz, ani pioruny, które od czasu do czasu dawały o sobie znać. Uśmiechnęła się lekko, patrząc przed siebie. Przymknęła oczy, złożyła ręce jak do modlitwy, mocno zaciskając palce na dłoniach.
- Dziękuję... Ale proszę... - z jej oczu popłynęły łzy, które łączyły się na bladych policzkach dziewczyny z kroplami deszczu - Niech tym razem... Niech będzie inaczej...


Kenami: Kaboom! :D Mam nadzieję, że po tym rozdizale czujecie się jak ja po obejrzeniu filmu "Mgła" :D To była najbardziej zaskakująca końcówka filmu EVER!! Tak również i ja chciałam was zaskoczyć fabuła ^^ 
Vitsumi: A mnie końcówka "Mgły" nie zdziwiła. Może dlatego, że nie oglądałam całego filmu i nie wiedziałam o co w nim chodzi, bo ktoś przyszedł do mnie, włączył film, a jak się uspałam to mnie nie obudził... *look na Kenami* Obejrzałam pierwsze 20 minut i 5 ostatnie...
Kenami: Nie miałam serca cię obudzić ^^ Tak słodko spałaś :D
Aya: No, ale Kitsune szacun czuję. Powiedziałaś, że jeszcze w kwietniu wstawisz odcinek. I wstawisz :3
Kenami: No a jak! :D Co prawda za trzydzieści minut już maj, no ale Q_Q Dobra nie przedłużam, bo nie zdążę XD Raionie, bardzo dziękuję za twój komentarz i za przyjęcie do Spisu :D Właśnie! Wszystkich, kto prowadzi bloga o Shaman King, zapraszam do zapisania się do Spisu! Bardzo podoba mi się to przedsięwzięcie :D Szczególnie konkurs majowy, o którym również możecie poczytać na stronie (wystarczy kliknąć button pod moim nagłówkiem i się przeniesiecie XD). Taka mała reklama ^^"
Hao: Łał... Świat marketingu stoi przed tobą otworem...
Yoh: Nie, Kitsune nie nadawałaby się do namawiania ludzi na coś czego oni nie chcą.
Ren: Fakt. Ona by im to wciskała, a potem groziła bronią i kazała płacić...
Kenami: Oj tam, oj tam... Nikogo nie namawiam! A pro po buttonu, to jak może zauważyliście pojawiły się nowe "podstrony". "Słownik", w którym możecie znaleźć objaśnienia do wszystkich nowych pojęć w opowiadaniu, oraz "Przyjaciele". W tej zakładce już niedługo pojawią się linki do waszych blogów :3 Tylko się ogarnę życiowo... Co do "Słownika", jeśli czegoś nie rozumiecie piszcie w komentarzach, będę wyjaśniać ^^
Anna: Jaka ty dziś rozgadana...
Kenami: Jakoś tak mam dobry humor... Kini-san dziękuję za komentarz i cieszę się, iż mogłam sprawić ci przyjemność, powrotem do opowiadania duchów :D
Ren: Droga Kasumi, pewnie że jestem zadowolony!
Kenami: Zaintrygował mnie tytuł tej książki "Piekielne Maszyny". Może się zainteresuję :D No bo skoro na tobie wywarło to takie wrażenie... To może i mi się spodoba ^^
Hao: Podobam się Kasumi :D
Aya *podejrzliwy look na Hao*
Hao: No nie w takim sensie! Z długimi włosami!
Aya: No chyba że :3 Chociaż... Muszę żyć ze świadomością, że w moim chłopaku kocha się pół świata...
Hao: Oj nie przesadzaj, bo się zarumienię ~_~ Maju chętnie poznam twoją kuzynkę :D Jak tylko pozwolisz...
Yoh: Właśnie, już my ją z bratem nauczymy jak się zachowywać ^^
Kenami: Squtte widzisz na tobie już androidy wywołały wrażenie. Ciekawa jestem co się dzieje po dzisiejszym odcinku ^^
Vitsumi: I widzisz lioness, i była dzisiaj pogawędka... Taka milutka ;D
Yoh: Biedna przemęczona Spokoyoh...
Hao: Właśnie, musisz odpocząć!
Yoh: Musisz być wypoczęta na nasze urodziny :D
Anna: Wy się coraz skromniejsi robicie...
Aya: No ._.
Hao: Po prostu martwimy się o Spokoyoh no!
Yoh: No oczywiście, że z chęcią poszerzę swoją rodzinę...
Anna: Ja ci zaraz dam! *speszona policzkuje Asakure* Jak tak możesz mówić na wizji D:
Yoh: Przepraszam Q_Q
Kenami: Jak mi milutko Kumiko, że się martwisz ;D Nowy opening zapowiadam na następną notkę w maju (najprawdopodobniej 12 maja XD) a ending... Trochę później... Jednak to trochę pracy jest ._. I bardzo mi miło że ci się opening i ending podoba ^^ A Itachi... Mam co do niego plany :D W ogóle mam już wymyśloną fabułę na... Uhuhu XD Na trochę. Ale na 16 odcinek nie mam pomysłu ._. Więc będę do tego 12 maja dziergać cokolwiek ^^ Dziękuje wszystkim za komentarze i miłe słowa zostawione pod notkami. Bardzo mi to poprawia humor i nakłania do dalszego działania ^^ Dziękuję ;* Ja ne!

niedziela, 21 kwietnia 2013

Odcinek 14: Początek nowej...! Przygody?

             Dzień zapowiadał się zwyczajnie. Jak to na czerwcowe przed południe przystało, słonko świeciło wysoko na niebie, a temperatura pozwalała strudzonym uczniom na całkowite zajęcie ich umysłów pogodą.
- Yoh, nie śpij... - szepnął starszy Asakura. Szturchnął brata gumką od ołówka. Ten tylko mruknął coś niewyraźnie i ułożył nieco wygodniej. To nie zadowoliło długowłosego. Obrócił narzędzie tortur ostrzem do przodu. Wbił grafit w ramie bliźniaka. Yoh podniósł się. Spojrzał z wyrzutem na brata i usiadł w miarę normalnie.
Trwała właśnie matematyka. Mushanokoji~sensei narysował na tablicy kilkanaście wzorów, zadał kilka ćwiczeń z podręcznika, po czym zadowolony usiadł za biurkiem.
- Przepraszam... - powiedziała niepewnie Kenami. Nauczyciel podniósł wzrok i spojrzał na nią - Mogę wyjść?
- Co? - zapytał mężczyzna. Lekko się zaśmiał - Telefon możesz odebrać później...
- Czy mogę wyjść? - powtórzyła nastolatka. Tym razem głośniej, dobitniej. Miała schyloną głowę i zawzięcie patrzyła w blat.
- Kitsune~san to nie przedszkole, wysiedzisz do końca lekcji - prychnął lekko mężczyzna. Uśmiechnął się zawistnie - Chyba, że wyrecytujesz mi liczbę pi...
Zielonooka zamaszyście wstała. Uderzyła dłońmi w ławkę.
- Trzy, jeden cztery jeden pięć dziewięć dwa sześć pięć trzy pięć osiem dziewięć siedem dziewięć trzy dwa... - Kenami zaczęła mówić kolejne liczy. Mushanokoji patrzył na nią z politowaniem, ale w końcu wyciągnął w biurka niewielką książeczkę. Otworzył na ostatniej stronie. Zaczął śledzić coś bacznie wzrokiem. Nieco zbladł - ...zero sześć sześć cztery sie...
- Starczy... Możesz wyjść - nauczyciel patrzył zszokowany na nastolatkę, podobnie jak cała reszta klasy.
Kitsune wyszła z ławki. Zaczęła iść w stronę drzwi.
Bliźniaki spojrzeli na sobie niepewnie, po czym przenieśli wzrok na swoje dziewczyny.
Cała klasa lekko mówiąc była zdziwiona. Tylko Yumenai jak najspokojniej obliczała nowe zadanie z matematyki.


~*~OPENING~*~ 


              Hao leżał wyciągnięty na swoim łóżku. Jedną rękę miał założoną pod głowę, a drugą trzymał nad sobą książkę. Tytuł "Biologia Zakres Rozszerzony" odrzucał od siebie większość nastolatków, ale akurat długowłosego podręcznik niezmiernie intrygował. Kciukiem przewrócił kolejną stronę. Powietrze w pokoju było niezwykle ciężkie, mimo iż okno było otwarte na oścież. Asakura wylegiwał się w samych czerwonych spodniach, zrezygnowawszy z bluzki. Coś go nagle zaniepokoiło. Wyczuł czyjąś obecność. Spod okularów spojrzał w stronę balkonu. Uśmiechnął się.
- Już się nie skradaj - poprosił - Widzę cię.
Zamknął podręcznik. Odłożył książkę na nocną półkę, stojącą obok łóżka. Na etażerce leżała również paczka ciastek i kubek, w którym wcześniej była herbata. Chłopak spokojnie poczekał, aż intruz do niego podejdzie.
- Lipa. Nie da się ciebie przestraszyć... A myślałam, że się zaczytałeś - westchnęła ciężko Aya. Podeszła do Asakury. Nie zastanawiając się długo usiadła okrakiem na jego brzuchu. Miała na sobie czarne spodenki i swoją białą bluzkę z napisem "I♥NEKO". Włosy upięła w kucyk, a grzywkę spięła spinką do góry, aby nie opadała na jej czoło.
- Straszyć mnie chcesz? - zaśmiał się. Chciał zdjąć okulary, ale nastolatka przytrzymała jego rękę.
- Zostaw - poprosiła. Hao tylko się uśmiechnął. Położył dłonie na talii błękitnookiej - Akurat myślałem o tobie...
- Naprawdę? - zapytała z uśmiechem. Wyciągnęła rękę i wzięła sobie ciastko z opakowania stojącego na półce.
- Tak. Czytałem o pasożytach - zaśmiał się.
- No wiesz!! - krzyknęła oburzona. Ciastko obrało inny kurs niż jej usta. Zaczęła wpychać jedzonko miedzy wargi Asakury. Po chwili drugie... I trzecie...
- N-nie chc... - zaczął mówić Hao, bezradnie machając głową na boki, ale nie wygrał z brunetką. Był zmuszony zjeść wypieki.
- I tak jestem górą! - krzyknęła wesoło.
- Ak ak safsze - wyseplenił chłopak przeżuwając "prezent".
Błękitnooka zaśmiała się złośliwie, po czym nieco uspokoiła. Spoważniała. Przechyliła lekko głowę patrząc na Hao.
- Co? - zapytał. Mimo, iż był z nią bardzo blisko, czuł się zakłopotany. Brunetka gapiła się na niego jakby był jakimś smacznym kąskiem.
- Gorąco mi... - szepnęła brunetka. Miała czerwone policzki i trochę szklane oczy. Asakura zmarszczył brwi. Podniósł jedną rękę i przejechał nią po twarzy ukochanej.
- Źle się czujesz? - zapytał zmartwiony.
- Nie. Znaczy... Nie wiem... Mam dziwne przeczucia, ale po za tym nic mi nie będzie, przecież wiesz... Jeszcze to gorąco...
- Dlatego przyszłaś się chłodzić leżąc na mnie? - zapytam z lekkim nie dowierzaniem Hao.
- Źle ci? - Aya oparła ręce o jego tors.
- No jasne że nie! Ale jak nie patrzeć to całe plus trzydzieści sześć i sześć.
- Jaki ty mądry w tych okularach - pokazała mu język - Mogę sobie pójść...
- Nie no, zostań jak już jesteś - chłopak zaczął głaskać ją delikatnie po udach - Ale jak nie patrzeć, pogoda dzisiaj straszna. Jest tak parno, jakby wieczorem miała być burza. Do tego jakieś dwadzieścia...
- ...dziewięć stopni w cieniu dokładnie - uzupełniła Morri. Uśmiechnęła się lekko.
- Aaa... Co to za przeczucia? - Hao spoważniał. Spojrzał w błękitne ślepia nastolatki.
- Nie wiem... To może dlatego, że się martwię... Kitsune jeszcze nie wróciła - powiedziała nieco smutno nastolatka.
- Jak to? A Yumenai? Mówiła coś? - zapytał Asakura.
- Powiedziała, ze Kitsune jest u pielęgniarki i czuje się dobrze - wytłumaczyła posłusznie - Ale coś mi się nie wydaje żeby tak było... A może jestem przewrażliwiona...
- W sumie, jaki interes miałaby Yumenai w tym, żeby nas okłamywać? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Nie mam pojęcia... Jak to mówi twój kochany braciszek, nie należy martwić się tym na co nie mamy wpływu, nie?
Asakura zaśmiał się głośno, na co brunetka zawtórowała mu. Zaczęła kręcić się na jego biodrach, aby usiąść w jak najwygodniejszej pozycji.
- Nie rób tak!- krzyknął Asakura, czerwieniąc się. Złapał mocno dziewczynę za uda.
- Bo co zboczeńcu? - zapytała, szczerząc swoje ząbki.
- Bo się czuje molestowany, a to moja rola - mruknął cicho.
- No nie wątpię... Leżysz tu taki... Półnagi - powiedziała z przekąsem błękitnooka.
- Może dlatego, że tak jakby tu mieszkam i mogę sobie chodzić w czym chcę, a ciebie tu nie powinno być? - zaśmiał się. Rękoma zrzucił dziewczynę z siebie, a ta upadła na pościel, na plecy. Hao położył się na boku obok Ayi. Podtrzymał głowę na jednej ręce, a drugą dłonią zaczął głaskąc nastolatkę po brzuchu - Ale cieszę się, że tu jesteś...
- Ja cieszę się, że my tu jesteśmy. Jestem strasznie szczęśliwa, wiesz? - zapytała cicho. Również obróciła się na bok przodem do chłopaka. Spojrzała w jego oczy i wtuliła w tors. Uśmiechnęła się promiennie. Ten przytulił ją do siebie. Podłożył rękę pod jej głowę i  zaczął pieszczotliwie głaskać po plecach.
- Kocham cię - powiedział Hao. Te słowa znaczyły tak wiele, jednak chłopak mówił je wyjątkowo lekko, bez żadnego obciążenia.
- Ja ciebie też - Aya uśmiechnęła się, pocałowała go delikatnie w usta - Wiesz, że jesteśmy tu prawie od trzech miesięcy?
- Wiem. Ten pomysł ze szkołą był wspaniały - pochwalił nastolatkę chłopak.
- Niby tak... Ale trochę brakuje mi adrenaliny - mruknęła niepewnie.
- Tobie?! Ty codziennie latasz po szkole, uciekając przed kimś!
- Niby przed kim?! - oburzyła się. Wyrwała z objęć ukochanego i usiadła obok na łóżku - JA, nigdy nie uciekam!
- Sakumire~sensei, Sayuki~sensei, Jiraya~sensei... Uchiha~kun... - zaczął wyliczać na palcach.
- Zrozumiałam aluzję - fuknęła cicho. Usiadła po turecku plecami do chłopaka. Ten uśmiechnął się wrednie. Podniósł się. Klęknął za brunetką, nachylił i zaczął całować ją po szyi.
- Haooo... - jęknęła. Odchyliła głowę do tyłu.
- Tak? - zapytał cicho. Rękoma objął ją w pasie, przytulił mocno do siebie. Ustami nadal jeździł po jej szyi, ciągnąc w górę. Przejechał nosem za uchem brunetki. Dziewczyna automatycznie wygięła się w łuk.
- To niesprawiedliwe... - jęknęła - Ty nie masz takich miejsc!
Długowłosy wyszczerzył ząbki.
              Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Wszedł przez nie Ren. Uśmiechnął się lekko.
- Sorry, nie będę przeszkadzał - powiedział i chciał już wyjść.
- Nie spoko, wejdź. Przecież to też twój pokój - Hao odsunął się od brunetki. Usiadł, opierając się plecami o oparcie łóżka. Aya uśmiechnęła się do przyjaciela.
- To jest jedna z wad akademików - zaśmiała się pokazując język złotookiemu.
- Kiedyś ci go utnę - zapewnił Ren. Wszedł do środka.
- Byłeś na siłowni? - zapytała Morri.
- Skąd wiesz? - zrzucił z ramienia swoją sportową torbę pod łóżko, uśmiechnął się lekko - A no tak... Torba.
- Wydajesz się być jakiś.. zadowolony? - zaśmiała się Aya.
- Właśnie rozmawiałem z Jun - wyjaśnił złotooki.
- Jest tutaj?! - krzyknęła dwójka.
- Idioci... - westchnął szaman. Podszedł do wiatraka stojącego w rogu pokoju. Włączył go na najwyższe obroty - Matko jak gorąco... Rozmawiałem z nią przez telefon.
- I co mówiła? Dawno się z nią nie widzieliśmy... Wszystko u niej w porządku? - zapytał Asakura uśmiechając się do przyjaciela.
- Tak. Może niedługo przyjedzie do Japonii, to się z nią spotkamy. Zresztą, niedługo wakacje... A tak właściwie planujecie coś?
- Hm... - Aya spojrzała pytająco na szatyna - Tak właściwie.. To się jeszcze nad ty nie zastanawajałm. Możemy gdzieś pojechać!
- Na jakąś wyspę... - rozmarzył się Hao.
- Mieszkasz w Japonii... Mało ci wody dookoła? - Morri spojrzała na niego znacząco.
- No ale na co dzień nie leżę na plaży, nie? - Asakura uszczypnął nastolatkę w bok.
- Ty chcesz jechać na plażę tylko dla lasek w bikini - błękitnooka pokazała chłopakowi język.
- Nie rób ze mnie takiego zboczeńca! Wcale nie chcę widzieć jakichś tam lasek w bikini! - zapowiedział urażony - Tylko ciebie...
- Fuj - Tao znacząco zmarszczył nos. Aya spojrzała na niego wrednie. Złapała poduszkę leżącą obok i cisnęła nią w złotookiego. Chłopak złapał przedmiot i zaśmiał się głośno.
- O, wszyscy tu jesteście - uśmiechnął się Yoh, który właśnie wszedł do pokoju. Trzymał za rękę Annę, która rozejrzała się uważnie dookoła.W drugiej dłoni dzierżyła torbę Kenami.
- O czym gadacie?
- O wakacjach! - wyszczerzyła swoje ząbki Aya.
- Tak! W końcu będę mógł dłużej spać! - młodszy Asakura zerwał uścisk ze swoją dziewczyną i wyciągnął się leniwie.
- Leniuch - Kyoyama dźgnęła czarnookiego palcami w żebra - I tak przesypiasz co najminej dwie na sześć lekcji...
- To i tak o cztery za mało - zaśmiał się, po czym spoważniał - Tak w ogóle, to dobrze, że jesteśmy tylko w piątkę.
Yoh podszedł razem z blondynką do stolika na środku pokoju. Odsunął krzesło czarnookiej, po czym usiadł obok nastolatki.
- Dobra, żarty na bok - powiedziała poważnie Anna.
- Właśnie - szatyn zmarszczył brwi. Reszta spojrzała na nich pytająco.
- Eh... - Aya ciężko westchnęła. Wstała z posłania Hao i przyłączyła się do obrad kwadratowego stołu - Więc jednak moje przeczucia nie są po prostu zbytnim martwieniem się?
- Niestety nie - Kyoyama kiwnęła głową - Ren od początku miał całkowitą rację... Z dziewczynami jest coś nie tak.
- Ja mam zawsze rację! - prychnął Tao, który usiadł na czwartym krześle.
- Coś nie tak? - powtórzył zaciekawiony Hao. Wstał z łóżka, poprawił kołdrę i stanął za plecami Ayi. Oparł się rękoma o jej ramiona - A tak dokładniej?
- No na przykład to - Anna wrzuciła na stół przyniesioną wcześniej torbę. Pakunek głośno uderzył w blat, a jego pokrywa otworzyła się. Na powierzchnię płaską wyleciało kilka książek, pudełko tabletek oraz rewolwer - Byliśmy u pielęgniarki, żeby zobaczyć co z Kitsune. Jej już nie było, wyszła gdzieś z Yumenai, ale zapomniały zabrać torebkę. Nie chciałam się grzebać, ale jakoś tak...
- Eh... Nie ukrywam, że nie za bardzo mnie to dziwi - westchnęła ciężko Aya. Oparła się łokciami o blat.
- Ale ty wyluzowana - Tao spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
- No co? Ja zawsze przyciągałam do siebie samych dziwaków! - powiedziała z nutką irytacji w głosie.
- Ej! - krzyknęła oskarżycielsko cała reszta.
- Ania już wcześniej próbowała czytać w myślach dziewczynom... - zaczął Yoh, ale Kyoyama przejęła jego wywód.
- I się nie da.
- W sumie nie wiem czego się można po nich spodziewać... - mruknął Tao - Trochę pogrzebałem. W przeciwieństwie do was zainteresowałem się z kim mieszkamy...
- Dobra już się nie przechwalaj - mruknął Hao.
- Dowiedziałeś się czegoś, Szerloku? - zaśmiał się Yoh.
- Dużo rzeczy. Na przykład to, że Kitsune leczy się psychiatrycznie - Ren mówił to monotonnie, niczym nie wzruszony. Sięgną po tabletki lerzące na stole. Otworzył walcowate opakowanie i wysypał sobie na dłoń kilka pigułek. Spojrzał na resztę - Macie miny jakbyście się dopiero dowiedzieli, że duchy istnieją...
- Szczerze? Ja to w szoku - wyjaśniła brunetka. Opadła ciężko na oparcie krzesła, przy okazji kładąc głowę na torsie Hao.
- Ale jak to? Od trzech miesięcy mieszkamy z psychopatką w pokoju? - zapytała Anna.
- No, chyba tak - wzruszył ramionami Ren.
- Ona miała tyle okazji do zabicia nas - przeraziła się Kyoyama
- Ej no bez przesady, przecież nie wiesz na co dokładnie się leczy, nie? - Yoh starał się znaleźć pozytywne strony tej sytuacji.
- No właśnie Faust mi mówił, że jeszcze nie miał doczynienia z osobą, która by połykała tabletki na tyle przypadłości - wyjaśnił Tao.
- Nie pocieszasz - westchnął Asakura - No, ale choroba to jeszcze nic takiego, nie?
- Hao, myśl trzeźwo. To nie jest przypadek. Leki, broń... Do tego czytałem trochę o rodzinie Kitsune... - zaczął wywód złotooki, ale ktoś mu brutalnie przerwał.
- Coś ty się jej tak uczepił, zakochałeś się czy co? - zaśmiała się radośnie Aya.
- Bez takich mi tu!! - krzynął oburzony Ren, lekko się czerwieniąc - Wole nie być zasztyletowany podczas snu przez niespełna rozumu wielbicielkę kucyków pony!
- Faktycznie... - mruknął Yoh. Każdy spojrzał na niego. Chłopak siedział zamyślony - Yumenai coś wspominała...
- Ale o czym? - starszy z braci spojrzał pytająco na bliźniaka.
- O klanie Kitsune. Przy badaniach okresowych... Mówiła, że ci wszyscy lekarze podlegają klanowi Kitsune! - przypomniał sobie szatyn.
- Brawo - Hao zaczął klaskać w dłonie, za co został uszczypnięty w żebra przez rodzeństwo.
- Nie wiem jak to jest dokładnie, strasznie tego niewiele, ale dowiedziałem się kilku rzeczy. Między innymi to, iż klan Kitsune jest posiadaczem największej na świecie linii wytwórni broni. A nie tak dawno temu połączyli swoje siły z rodziną Kuroi, żeniąc ze sobą swoich przedstawicieli. Obrzydliwie bogaci i wpływowi ludzie - wyjaśnił Tao.
- A Yumenai? - dopytał się Hao.
- O niej jakoś nic nie znalazłem...
- Bo pewnie nie szukałeś... Hihihi... - zaczęła znacząco chichotać Morri.
- Zamknij się - Ren cisnął w nastolatkę trzymanym w dłoni pudełkiem. Opakowanie uderzyło brunetkę prosto w czoło, a że było niedomknięte dookoła rozsypały się białe pastylki oraz kilka naboi do broni leżącej na stole.
Wszyscy spojrzeli na podłogę, gdzie leżały wymieszane "kapsułki".
- Phi... W sumie ta akcja mnie nie dziwi. Od początku było z nimi coś nie tak... Po za tym jestem na sto procent przekonany, że to szamanki. Tylko jeszcze nie wiem co kombinują - wyjaśnił zaborczo złotooki.
- Ej! Dobra, uspokójmy się. Nie zapominajcie o kim mówicie! Nawet jeśli są szamankami, to na pewno nie chcą zrobić nic złego! Na pewno nie one! Zresztą... Jeśli nawet Kitsune jest chora i bierze leki... Przecież nie zrobiła nam żadnej krzywdy. Jest normalna. Uczy się z nami i chodzi na kółka... Nie możemy o tym zapomnieć, że to nasze przyjaciółki - Aya zrobiła skonsternowaną minę. Nagle przypomniały jej się te wszystkie upadki Kenami podczas biegania, jej nie umiejętność zrobienia fikołka, albo lęk wysokości - Nie no, to po prostu niemożliwe, aby Kitsune była szamanką! To nie możliwe aby szaman bał się tylu rzeczy!
- Nie przesadzaj - zaśmiał się złotooki - Leki przeciwlękowe też bierze...
Aya nagle wstała, przy okazji popychając do tyłu nic nie winnego Hao. Chłopak upadł na podłogę z cichym jękiem.
- Może zamiast je obgadywać za plecami, znajdźmy je i szczerze z nimi porozmawiajmy? W końcu my też nie jesteśmy wobec nich fair! One też mogą mieć do nas pretensje! A skoro mają jakieś problemy... Chociażby chorobę i leki... Powinniśmy im pomóc, nie? - brunetka nic więcej nie mówiąc odwróciła się. Wyciągnęła rękę w stronę Hao. Pomogła mu się podnieść - A ty byś się w końcu ubrał, zboczeńcu!
Krzyknęła, patrząc na jego nagi tors. Odwróciła się napięcie i wyszła z pokoju.
Reszta ciężko westchnęła, tylko starszy Asakura się lekko zburaczył.
- Chodźcie... Lepiej jej dopilnować - uśmiechnął się. Zdjął okulary i położył je na półkę obok łóżka. Założył na siebie leżący na posłaniu brata biały podkoszulek. Wszyscy wyszli z pokoju z zamiarem przeszukania Akumine.
              Pogoda zaczęła się zmieniać. Temperatura wzrosła jeszcze bardziej, ale na niebo zaczęły nasuwać się czarne, ciężkie chmury. Powietrze było tak ciężkie, iż można byłoby ciąć je kataną. Morri zaczęła szukać lokatorek po całym akademiku, a potem po szkole. Zaglądała do wszystkich sal, w których mogły być dziewczyny w sobotnie popołudnie. Ruszyła do sali ich klubu muzycznego. Westchnęła głośno, kiedy nikogo nie znalazła w środku. Podeszłą do jednego z okien. Spojrzała na rozlegający się w oddali las. Spostrzegła, iż coś niesamowicie mocno błysnęło. Zmarszczyła brwi. Po jej ciele przeszedł znajomy dreszcz. Szybko ruszyła w drogę powrotną. Na dziedzińcu znalazła resztę przyjaciół.
- Kontrola ducha! - krzyknął Tao.
- Musiała być wykonana gdzieś tu, niedaleko - zauważył Yoh.
- W lesie w tamtym kierunku  - Aya pokazała palcem jedną z czterech stron świata. Uśmiechnęła się szeroko - Chłopaki wiecie co to znaczy? Będziemy mogli rozprostować kości! Idziemy!
Krzyknęła wesoło. Złapała Kyoyamę za rękę.
- Ała, gdzie mnie ciągniesz?! - jęknęła blondynka.
- Do akademika! Weźmiemy miecze i korale.. Musisz przywołać Ducha Ognia, Amidamaru i Basona! No i Eve oczywiście! - brunetka wyszczerzyła swoje ząbki - Chłopaki ruszcie dupy!
- Yareyare! - jęknął Hao i położył rękę na twarzy - Znowu się zaczyna...
- Co? - zapytał Ren.
- Nie ważne... I tak tego nie zrozumiesz... Chodźcie - długowłosy zmarszczył brwi. Znał tą minę Morri. Taki wesoły ryjek pełen chęci do walki oznaczał tylko jedno - nowe kłopoty. Mimo wszystko szatyn uśmiechnął się pod nosem. Zdawał sobie sprawę, że trochę za tym tęsknił i wcale mu nie przeszkodzi trochę adrenaliny.
Całą piątką dobiegli do akademika w krótkim czasie. W końcu tępa nadawała błękitnooka. Chłopaki wzięli swoją broń, a Anna korale. Nie czekając dłużej zaczęli biec we wcześniej pokazanym przez Morri kierunku. Kiedy tylko weszli do lasu, blondynka postanowiła przywołać duchy. Stanęła z koralami w ręku, wyciągnęła je przed siebie. Błękitne kulki zaczęły jasno świecić, a powietrze zrobiło się jeszcze gęstrze wokół szamanów. Anna poczęła przywoływać duchy. Po chwili rozbłysło światło. Szamani przymknęli oczy. Kiedy zpowrotem podnieśli powieki, ich oczom ukazał się widok czterech zdezorientowanych duchów. Stali ze zdziwionymi minami rozglądając się wokół.
- Aya~chan! - krzyknęła jedna z dusz. Była to dziewczyna wyglądająca identycznie jak młoda Morri, różniąca się jednak kolorem włosów i oczu. Blondynka wierciła dziurę w nastolatce swoimi złotymi ślepiami. Zmarszczyła brwi - Coś ty znowu wykombinowała?! Dlaczego psujesz nam wakacje?!
- No też cię miło widzieć Onee~chan! - brunetka oparła ręce na biodrach.
- Co... Co tu się dzieje..? - zapytał Amidamaru rozglądając się dookoła.
- Mistrzu Ren! - krzyknął Bason. Ogromny, chiński wojownik zamienił się w czerwoną kulkę i wtulił w policzek swojego szamana - Tak za mistrzem tęskniłem!
Młody Tao zarumienił się mocno.
- Bason! Uspokuj się! Trochę ogłady! - krzyknął speszony. Po chwili jednak uśmiechnął się. Bason był u jego boku w każdej chwili jego życia, kiedy Ren upadał i podnosił się. Złotooki nie traktował kiedyś swojego ducha stróża fair, przez co było mu naprawdę głupio. Bason jednak już dawno wybaczył swojemu "panu" stare winy.
- Ohayo, Hao~san - uśmiechnął się Duch Ognia. Stając przy swoim panie. Chociaż jego prawdziwą postacią było kilkuset metrowe monstrum, na polecenie Asakury duch chodził w bardziej przyzwoitej postaci. Obecnie wyglądał jak czerwonowłosy mężczyzna o zielonych oczach, wysoki, dobrze zbudowany, niebywale przystojny. Można by powiedzieć że upodobnił się do swojego pana.
- Cześć! Dobrze cię znowu widzieć - czarnooki przybił "żółwika" swojemu stróżowi, który od trzech miesięcy wałęsał się po świecie.
Wszystkie zjawy cieszyły się na widok szamanów, jedynie Amidamaru stał wyprostowany patrząc w dal. Samuraj złapał za rękojeść swojego miecza.
- Kontrola ducha... Jest blisko... - powiedział niewyraźnie.
- A ty Amidamaru jak zwykle, czujny i gotowy do akcji! - uśmiechnął się dumnie młodszy Asakura.
- O... Gomenasai, Yoh~dono... - samuraj ukłonił się do swojego szamana.
- Nie ma na to czasu, później pogadamy! Chodźcie! - rozkazała Aya, po czym ruszyła we wskazanym przez samuraja kierunku. Całą reszta ruszyła za nią. Nagle stanęli. Dotarli do celu.
              Przyjaciele wbiegli na niewielką polanę. Kawałek trawy otoczony z każdej strony drzewami, jak to w lasach często bywa. Przed ich oczyma stała Vitsumi, aczkolwiek nie wyglądała "normalnie". Miała na sobie bluzkę opinająca jedynie biust, na to kurtkę odsłaniającą cały brzuch. Na dłoniach czerwonowłosej widniały rękawice. Na nogach miała opinające spodnie oraz buty przypominające glany. Wszystko w kolorze czarnym, najprawdopodobniej ze skóry. Wokół bioder miała pas, do którego przytwierdzone były niewielkie torebki. Z jej głowy wystawały niewielkie białe uszka. Zwierzęcy dodatek świecił jasno-niebieskim foryoku. W rękach zielonooka dzierżyła dwa noże z pofalowanymi ostrzami. Spojrzała na szamanów. Zrobiła niezadowoloną minę.
- Przez was wiszę Kecuszkowi duży zestaw w KFC... - mruknęła z niezadowoleniem. Chociaż z początku stała w pozycji bojowej teraz wyprostowała się - Zakładałam, że tak wybitni szamani jak wy zorientują się wcześniej, że coś jest nie tak...
- To wy wiedzia...! - zaczęli krzyczeć grupowo, ale coś im przerwało. Nagle usłyszeli dwa strzały. Coś spadło z drzew. Z hukiem runęło na ziemię. Byli to dwaj żołnierze, którzy upadli bo obu stronach Vitsumi. Ta spojrzała z początku nieco zdziwiona na całą akacje, ale po chwili się uśmiechnęła.
- Nie możesz tracić czujności, Onee~chan - zszokowani przyjaciele usłyszeli znajomy głos Kenami. Tym razem jednak był twardszy i pewniejszy niż zazwyczaj. Szatynka wyłoniła się spomiędzy drzew. Miała włosy spięte w wysoki kucyk. Spod czarnego, skórzanego, długiego, prawie że do kostek płaszcza, można było zauważyć jedynie golf na szyi. Na plecach nastolatka miała niewielki plecak, z którego w tej chwili wyjęła mini laptopa. Znajdując się przy czarwonowłosej kucnęła. Postawiła komputer na ziemi, wyjęła z kieszeni kabel i coś na kształt jakiegoś dysku. Podłączyła wszystko. Zaczęła coś energicznie klikać na klawiaturze.
Aya otrząsnęła się z szoku. Szybko podbiegła do dwóch trupów. Jakież było jej zdziwinie, kiedy w środku zauważyła jedynie błyszczące iskry przewodów elektrycznych.
- To roboty - powiedziała nieco zdziwiona.
- Łał... Nigdy czegoś takiego nie widziałam - nad brunetką zawisnęła Eve. Z istną konsternacją w oczach przypatrywała się wypełnieniu kasku.
- Dokładnie testowa wersja androidów. Nie są zbyt inteligentne, łatwe w pokonaniu - wyrecytowała regułkę Kenami, nieprzerwanie klikając coś na klawiaturze. Nagle zamknęła laptop. Wstała i schowała sprzęt do plecaka - Są kilometr na południowy wschód.
- Jak to?! - oburzyła się Yumenai - Przecież dokładnie wszystko sprawdziłyśmy! W promieniu dziesięciu kilometrów nie ma nic!
- To pewnie tylko obóz, albo jakiś czołg, z którego są wysyłane rozkazy androidom. Szybko rozkłądany... A jeszcze szybciej go złożymy - zapewniła Kitsune, patrząc na przyjaciółkę z uśmiechem.
- Gdzie wy się wybieracie? - zapytała Aya, która spoglądała to na jedną to na drugą dziewczynę.
- Później wam wyjaśnimy - obiecała Vitsumi - Na razie musimy lecieć, bo nam jeszcze uciekną...
- Kto? Chcemy iść z wami! - powiedział pewnie Yoh.
- Na razie nie możecie. Poczekajcie w akademiku - poprosiła Yumenai.
- Nie ma mowy, idziemy z wami! - krzyknął Hao, dumnie wypinając pierś.
- Nie idziecie - rzuciła sucho Kenami. Wyjęła z kieszeni płaszcza dwa granaty, odbezpieczyła je błyskawicznie zębami. Jeden rzuciła w stronę stojących przyjaciół, drugi w Ayę. Kiedy tylko przedmioty upadły na ziemię, wydzielił się z nich szary, gęsty dym.
- Granat dymny? - zapytał kpiąco Ren. Chwycił mocniej Guan-dao. Jego zamiarem było wykonanie kontroli ducha, jednak coś mu nie pozwoliło. Nagle poczuł się dziwnie ospały. Upadł na kolana.
- Mistrzu Ren! - krzyknął Bason.
- Gaz usypiający - wyszeptał Hao, który też nie był w stanie utrzymać się na nogach. Obraz przesyłany do mózgu przez jego oczy był rozmazany, ale zdołał dojrzeć dwie znikające z pola widzenia sylwetki.
Cała piątka zapadła w mocny sen.
              Tymczasem Kenami i Vitsumi jak najszybciej oddalały się od miejsca całego zdarzenia. Yumenai w zależności od rozłożenia konarów, biegła trochę po ziemi, bądź skakała po gałęziach drzew. Kitsune natomiast wisiała około dziesięć centymetrów nad ziemią i ze stałą prędkością, dopasowaną do ruchów przyjaciółki, lewitowała naprzód.
- Ona za... - zaczęła szatynka.
- Wiem - ucięła druga z dziewczyn. Kiedy oddaliły się wystarczająco jej zdaniem daleko, stanęła na jednej z mocniejszych gałęzi. Kenami również zaprzestała podróży. Miękko stanęła na ziemi swoimi wojskowymi butami.
- Nie mamy wiele czasu. Co prawda w normalnych warunkach gaz działa na trzy godziny, ale na Morri będzie to tylko kilka minut, o ile już nie wstała. Mu... - Kitsune spojrzała z dołu na przyjaciółkę.
- Wiem co chcesz powiedzieć! Chcesz, żebym tu została i się nią zajęła, nie? - warknęła wściekle Yumenai. Ich spojrzenia spotkały się. Stały tak sekundę w milczeniu. Po chwili czerwonowłosa wyjęła z kabury zawieszonej na pasku nóż. Cisnęła nim w szatynkę - Nienawidzę, jak mnie wykorzystujesz jak mięso armatnie!!
Kenami spokojnie stała i czekała, aż broń do niej doleci. Wyciągnęła przed siebie rękę, a sztylet zwolnił. Grzecznie wylądował na jej dłoni.
- Oszczędzaj noże na walkę, metal na drzewie nie rośnie - zaśmiała się zielonooka, po czym odrzuciła sztylet. Kiwnęła głową porozumiewawczo. Vitsumi głośno westchnęła.
- Idź już, muszę przygotować jakąś pułapkę, przeszkadzasz mi - czerwonowłosa podniosła dumnie głowę.
- Też cię kocham - zaśmiała się wesoło szatynka, po czym odbiła się od ziemi i ruszyła w dalszą drogę.
- Yareyare... - westchnęła ciężko Yumenai - Po co ja się w to wszystko wplątałam?
Po tych słowach dziewczyna skupiła się na robieniu zasadzki. Musiała wywiązać się z powierzonego jej zadania, chociaż nie ukrywając wolałaby nie musieć walczyć z Morri, sam na sam.


~*~ENDING~*~


              Aya otworzyła oczy. Leniwie podniosła głowę i rozejrzała się dookoła. Zobaczyła leżących na przeciwko przyjaciół oraz duchy zawieszone nad nimi. Automatycznie wstała. Podbiegła do reszty.
- Hao! Hao! - krzynęła klęcząc nad chłopakiem - Yoh! Wszyscy...
- To przez tę dziewczynę. Rozpuściła tu jakiś gaz - wyjaśniła Eve, która stanęła koło brunetki.
- Yh... Dlaczego, Kitsune~chan... - błękitnooka przetarła wierzchem dłoni czoło - Pewnie nie chciała zrobić nam nic złego...
- Rzuciła w was granatem! - krzyknął Duch Ognia, zszokowany podejściem do sprawy brunetki.
- Wiem... I to mnie martwi. Na co dzień nie jest typem złego charakteru - zaśmiała się lekko Aya.
- Poszły w tę stronę! - Amidamaru wskazał palcem kierunek. Spojrzał znacząco na brunetkę - Mamy iść z tobą?
- Nie - błękitnooka powiedziała stanowczo - Nie wiem ile potrwa ich śpiączka. Poczekajcie, aż się obudzą, a potem idźcie do akademika. Przyprowadzę je.
- Naprawdę myślisz, że oni nie pobiegną za tobą? - prychnął Duch Ognia.
- Ale żeś się wyszczekany zrobił - Aya pokręciła lekko głową - Jak twój szaman. Niech zrobią jak uważają, tylko dopatrzcie, żeby nic im się nie stało. A teraz idę... Muszę wyjaśnić tę sprawę.
Morri zaczęła biec we wcześniej wskazanym kierunku.
- Czekaj, idę z tobą! - powiedziała Eve. Ruszyła za swoją siostrą. Leciała swobodnie przy jej boku - To Kitsune i Yumenai, o których mi opowiadałaś?
- Tak
- Mówiłaś mi o nich trochę inaczej - zaśmiała się lekko blondynka.
- Bo dla mnie to też zaskoczenie - wyjaśniła krótko Aya.
Razem z siostrą często rozmawiały. Dusze dziewczyn były ze sobą bardzo mocno połączone, dlatego też mogły swobodnie porozumiewać się we snach. Korzystały z tego bez oporów, prowadząc długie nocne pogawędki.
- Tak w ogóle, to nie mogliście przyzwać nas trochę później? Właśnie zwiedzaliśmy chiński mur! Od... Czterech dni... - Eve zrobiła niepewną minę.
- No rzeczywiście! Wybacz! Od trzech miesięcy planuję datę kiedy to moje lokatorki staną się moimi wrogami! - ironia z ust Ayi wylewała się i tworzyła niewielką rzeczkę.
- Naprawdę? - blondynka wyszczerzyła swoje ząbki.
- Tak! - Aya pomachała z politowaniem głową - Musimy się pośpieszyć, chce jak naj...
Morri nie dokończyła. Niespodziewanie usłyszała cichy świst powietrza. Wokół Ayi pojawiły się noże. Do ich trzonków były przywiązane nicie. Cienkie włókna owinęły Morri i mocno zacisnęły. Jej ubranie postrzępiło się, a sznury wbijały w skórę. Klatkę piersiową brunetki przebił jeden ze sztyletów. Wszystko odbywało się w kilka sekund.
Przerażona Eve patrzyła na opadającą na ziemię siostrę.


Kenami: Ohayo! Matko, jak ja dawno nie pisałam czegoś z "akcją" Q_Q Mam wrażenie, że notka jest nieogarnięta jak obora w której jest o cztery świnie za dużo!
Vitsumi: W oborze żyją krowy. Ba-ka!
Kenami: Znawca wsi i wiochy Yumenai Vitsumi >_<
Vitsumi: Jakaś ty niemiła D:
Kenami: Bo ja się nie znam na tych rzeczach D: W ogóle... Przepraszam że tak późno piszę, ale miałam dużo sprawdzianów i w ogóle kwiecień mi tak szybko zleciał >_< A w tym tygodniu mam matury próbne :D Jak śmiesznie... Zdaję próbnie biologię ~~ Już widzę jak wychodzę z sali po zakodowaniu karty...
Hao: Żeś się machnęła...
Kenami: Wiem ^^
Aya: Jak z motyką na księżyc.
Anna: A nie przypadkiem z motyką na słońce?
Aya: Oj cicho D: Moja motyka i mogę z nią iść gdzie chce!
Itachi: Najlepiejdo diabła...
Aya: No weź, Uchiha~kun... No nie dąsaj się na mnie... *szturcha go łokciem w żebra*
Itachi: Ahaś, zawsze mam przez ciebie kłopoty Q_Q
Aya: I dzięki temu twoje życie staje się ciekawsze! :D
Itachi: Bardzo...
Hao: Maju w przedszkolu wcale nie było źle! Dzieci są wspaniałe!
Kenami: Pedofil...
Hao: Po prostu dobry ojciec! >_<
Kenami: Zobacz, jak zostaniesz księdzem możesz zostać i ojcem i pedofilem! :D
Ren: Badum tss...
Aya: Buhahaha! Hao księdzem XD
Yoh: W sumie... Pasowałby ^^
Hao: Co masz na myśli? o.O
Yoh: Taki samotny pustelnik, nagi, w buszu żyjący tylko wśród natury i modlitwy...
Hao: Masz dożywotni zakaz hodowania paprotek...
Yoh: Ale paprotki są dobre D:
Hao: Ale dla ciebie szkodzą >_<
Kenami: Kumiko tak mi milutko, że pamiętasz o mnie i się o mnie martwisz ^^ Ciesze się że myślisz, że jestem wyjątkowa! :D
Eve: I że za nami tęskniłaś!
Amidamaru: Właśnie, my też tęskniliśmy za uczestniczeniem w historii. Już się nie mogę doczekać pierwszej kontroli ducha z Yoh~dono!
Bason: Mistrz Ren, jest wyjątkowy! Każdego dnia i każdej nocy o niem myś...
Ren: Zamilcz! Bo cię zamknę w nagrobku!
Bason: Gomenasai Q_Q
Kenami: Kasumi, znalazłam twoją wiadomość na gg, pytałaś się czy usunęłam swój blog na onecie... Nic takiego nie robiłam i zdziwiła mnie ta wiadomość... Teraz weszłam i wszystko z nimi w porządku... Mam względem ich plany, między innymi przeniesienie na blogspota. Ale to na wakacjach, bo teraz nie mam możliwości... A Ren się tak kolorowo ubiera bo to bardzo miły i kolorowy człowiek! :D Jeszcze się dziwię, że nie jest wysmarowany dżemem i nie biegnie po tęczy przez kosmos!
Ren: Czy ty mnie porównujesz do nyancata? >_<
Kenami: Tak :3
Itachi: Kasumi! Oczywiście że mi to nie przeszkadza! Jiraya~sensei to naprawdę niesamowity człowiek i bardzo dużo daje mi jego uznanie! Niech mnie nazywa jak chce! Przecież i tak jestem najlepszy! Sam Jiraya tak powiedział!
Anna: I mega skromny ~ Właśnie Kasumi, dziećmi się lepiej opiekować niż bliźniakami. Dzieci są lepiej wychowane...
Asakurowie: No wiesz co Q_Q
Yoh: To przez ciebie!
Hao: Nie ciebie! *rzuca się na brata, razem się biją i szamocą na podłodze*
Anna: SPOKÓJ MI TU! *rozdziela chłopaków i rozstawia po kątach*
Hao: Uważasz Kasumi, ze źle wyglądam w długich włosach? Q_Q
Yoh: Jak moja siostra...
Hao: Zabije cię! *mimo zakazów Anny bliźniacy znów zaczynają się tłuc, co kończy się karą 100 pompek*
Kenami: Kini~san! *_* Też lubię Yuno~chan ^o^ Uważam, że to najlepsza bohaterka anime wszechczasów!
Vitsumi: Zawsze lubiłaś dziwne rzeczy... A Yukki i Yuno to najlepsza para? -_-
Kenami: Tak *o* Bożenko, Raion jak mi miło, iż uważasz mojego bloga za najlepszego ze wszystkich o shaman King ^^ Tak mi ciepło na serduszku i w ogóle, że nie umiem tego opisać! Mam nadzieję, iż mimo nowego wprowadzonego wątku moje opowiadanie nie straci u ciebie w oczach ^^ I co do spisu to zajmę się tym teraz, gomenasai, całkowicie o tym zapomniałam!
Vitsumi: Squtte! Znam twój ból usuniętego komentarza, którego się ciupałao przez dziesięć minut! Niech moc komórki będzie z nami! Ciesze się, że cię ta cała sytuacja w przedszkolu cieszyła, bo ja mam traumę ;_;
Kenami: Ja znam Slendermena! Spoko gość :D
Itachi: Lioness, Jiraya~sensei powiedział, że jesteśmy ochotnikami, żeby nie niszczyć naszej reputacji!
Ren: Chyba swojej... Jakby zareagowała ta dyrektorka, jakby się dowiedziała, że Jiraya przywiózł jej przestępców? >_<
Itachi: Niszczysz mi życie, tak jak ten demon Q_Q
Aya: Który? :3
Itachi: Spójrz w lustro, to zobaczysz...
Amidamaru&cała reszta duchów: Tadam, jesteśmy :D
Kenami: Mnie się nie trzeba, bać tylko dokarmiać :D Głodny człowiek, to zły człowiek Q_Q A mnie właśnie mama woła na obiad, więc pora kończyć :D Następny rozdział będzie jeszcze w kwietniu a na początek maja planuję opublikowanie nowego openingu i endingu, które są już w trakcie tworzenia. Tak więc, mam nadzieję, że rozdział nie najgorszy i jest zdatny do czytania. Ja ne! ^^