piątek, 29 marca 2013

Odcinek 13: Ukarani!




~*~OPENING~*~


          
Tydzień minął niespodziewanie szybko. Oprócz kilku kartkówek, nic się specjalnego nie wydarzyło. W sobotni ranek nastolatkowie z pokoju numer 6 i 9, zostali brutalnie obudzeni o piątej rano, aby móc dojechać w umówione miejsce na czas. Nie ukrywając nie byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ale co mogli zrobić? Musieli się poddać zasłużonej karze. Do przedszkola dojechali busem, którym kierował Jiraya. Był uśmiechnięty od ucha do ucha, widocznie zadowolony ze swojego genialnego pomysłu.
Będąc na miejscu, wysiedli przed wóz. Im oczom ukazał się dwupiętrowy budynek o żółtej barwie z czerwoną dachówką. W dużych oknach były wywieszone kolorowe rysunki i wycinanki. Wokół przedszkola rosło kilka drzew oraz piękny wielkokwiatowy ogród. Całości pilnował drewniany płot, który uniemożliwiał dzieciom wyjście poza plac budynku. Na "murze" była wywieszona tabliczka z nazwą "Przedszkole Słoneczko".
 - Chwytliwa nazwa - uśmiechnęła się Aya. Ubrana w czarne, krótkie spodenki oraz czerwoną bluzkę z napisem "I eat.." i narysowanymi równymi słodyczami, stworzonymi z robaczków i innych obrzydliwych rzeczy. Hao kupił ją ukochanej, chociaż ona zupełnie nie rozumiała dlaczego wybrał akurat taki wzór.
- E tam, słoneczko jest już nie modne, teraz rządzi lokomotywa - zaśmiał się starszy Asakura. Objął Ayę ramieniem. Ubrany w jasne spodenki do kolan oraz bluzkę w niebiesko czerwone paski.
- O jakim ty słoneczku mówisz? - zapytała i zaczepnie trąciła go ręką w brzuch.
- O jakiej lokomotywie? - zawtórował szwagierce Yoh, który był ubrany podobnie jak brat, jedynie różnił się barwą, zamiast niebieskiego koloru na jego bluzce widniała zieleń.
- No o takiej ludzkiej. Ostatnio widziałem w Internecie... Zresztą nieważne. Internet to straszne, ciemne miejsce... - długowłosy złapał się za ramiona, przytulając się sam do siebie.
Reszta zaśmiała się głośno.
- Tylko w środku zachowujcie się jakoś tak... Normalniej... - poprosił Jiraya patrząc na swoich podopiecznych.
- Że niby co, zachowujemy się jakoś nienormalnie? - zapytała Kenami, która miała na sobie granatową krótką spódniczkę, białą bluzkę i malinową bluzę z krótkim rękawem i kapturem.
- Mogę nie odpowiadać na to pytanie? Tak z przyzwoitości? - poprosił Jiraya.
- No wiesz! - krzyknął Ren. Stał w oliwkowych spodniach, pomarańczowej bluzce, a na nią zarzuconą białą koszulę bez rękawów - Uważam się za jak najbardziej normalnego człowieka!
- A ja mogę nie komentować TEGO? - zapytała Aya z wrednym uśmieszkiem.
- Możesz... - warknął Tao.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak - poprosiła stojąca obok Anna. Poprawiła swoją granatową sukienkę, na którą miała założony błękitny sweterek. Średnio uśmiechał jej się dzień spędzony na niańczeniu dzieci. Nigdy za bardzo nie miała dobrego kontaktu z maluchami, a tutaj? Tak nagle ma być opiekunką?
- A czy nam tu kogoś nie brakuje? - zapytał Itachi rozglądając się dookoła. Miał na sobie białą bluzkę, czarną bluzę i ciemne rurki. Dokładnie ich wszystkich policzył i na zewnątrz z samochodu wyszło tylko osiem osób. Przyjaciele bacznie rozejrzeli się dookoła. W końcu Kenami uderzyła się otwartą ręką w twarz. Weszła do busa, po czym wyprowadziła za rękę zaspaną Vitsumi, uczesaną w dwa kucyki. Dziewczyna przetarła zaspane oczy, nie wiedząc za bardzo co się dzieje. Miała na sobie ceglastą bluzkę z nadrukowaną na niej ciemną szpilką, do tego czarną, krótką spódniczkę z falbanek i glany.
- Chyba zasnęłam... - powiedziała niepewnie, a każdy zaczął się śmiać.
- Tak, zasnęłaś - przytaknął jej Hao.
          Nagle brama się otworzyła i wyszła przed nią niewysoka kobieta, o blond włosach i brązowych oczach, ubrana w brązową garsonkę. Tak na oko miała jakieś trzydzieści pięć - czterdzieści lat.
- Witaj Jiraya! - podeszła do mężczyzny i rzuciła się mu na szyję. Mocno przytuliła - Ciesze się, że mogłeś mi pomóc!
- Witaj Suu, wyglądasz pięknie jak zawsze! Tak, to moi najlepsi uczniowie, którzy zgłosili się do tego zadania - wyjaśnił nauczyciel.
- A my tu przypadkiem nie jesteśmy za karę? - zapytała na głos Aya. Po chwili tego pożałowała, bo szarowłosy nadepnął jej mocno na stopę. Ta pisnęła cicho.
- Jesteśmy najlepszymi uczniami... Jiraia~sensei znów darzy mnie szacunkiem i zaufaniem! - zaszczebiotał Itachi.
- A nie dziwi cię fakt, że jesteśmy tu za karę? On nas po prostu wykorzystuje - prychnął Ren - Kto normalny zgłosiłby się do dobrowolnego pilnowania bandy smarkaczy...
- Niszczysz marzenia - westchnął ciężko brunet.
- Oj tam, mogło być gorzej... - machnęła ręką Kenami - Mogli nas wywieźć na jakąś Syberię czy coś...
- Tobie to by się przydał survival, wredna bestio - prychnął Ren.
- Ale tylko z tobą - pokazała mu język nastolatka.
- Chodźcie, pokażę wam co będziecie robić - uśmiechnęła się do nich kobieta.
Wprowadziła całą dziewiątkę do środka budynku. Kolorowe ściany były urozmaicane różnymi rękodziełami maluchów. Dyrektorka zaprowadziła młodzież do gabinetu rady pedagogicznej. Tam mogli swobodnie usiąść na wielkiej kanapie i wysłuchać wszystkiego, co dorośli mają im do powiedzenia.
- Dobra, to teraz się pogrupujemy. Będziecie opiekować się czterema grupami po dwie osoby w każdej sali -  powiedziała przyjaźnie blondyka.
- Już was pogrupowałem, Morri z Asakurą, Anna z Asakurą... - zaczął wymieniać Jiraya.
- Którym? - zapytały razem dziewczyny.
- Obojętne... Tao z Kitsune i moja gwiazdeczka Uchiha z panienką Yumenai!
- CO?! - krzyknął Ren.
- Dla was Uchiha i Yumaenai przygotowałem grupę specjalną - ostatni wyraz powiedział złowieszczo.
- Dlaczego dla nas?! - zapytała oburzona Vitsumi
- Tobie za ucieczkę - powiedział Jiraya pokazując palcem na Itachiego, po czym przeniósł dłoń na dziewczynę - A tobie za kradzież wozu.
Mówił przyciszonym głosem, aby Suu tego nie usłyszała.
- Sąd o tym wiesz?! - zdziwiła się Aya.
- Mam swoje źródło informacji - uśmiechnął się triumfalnie mężczyzna.
- Ale to nie ja go ukradłam, Kenami go odpaliła! - zaprzeczyła zielonooka.
- No i za karę jest w parze z Tao..
- To dla kogo to ma być kara!? - oburzył się chłopak.
- Dla was wszystkich do jasnej cholery! - warknął cicho mężczyzna. Spojrzał z wrogością na swoich podopiecznych - Teraz uspokójcie się i posłuchajcie w końcu co ma wam do powiedzenia pani dyrektor...
- Oj, nie bądź taki surowy, Jiraya... - blondynka machnęła lekceważąco ręką. Po chwili podeszła do biurka i podała nastolatkom kartki z planem dnia - Rozpisałam wam wszystko, dostosujcie się do tego proszę. Macie już jakieś doświadczenie w styczności z dziećmi?
- Nie - odpowiedzieli chórem.
- Znaczy ja mam młodszego brata... - powiedział niepewnie Itachi.
- Ty masz młodszego brata? - zdziwiła się cała reszta.
- No. Nie wiedzieliście o tym? - zapytał Itachi patrząc po twarzach pozostałych.
- Więc... Mogę mieć tylko nadzieję, że sobie poradzicie... Zaraz wam wszystko dokładnie wyjaśnię - powiedziała kobieta uśmiechając się do młodzieży. Zaczęła opowiadać im co muszą robić, jakie wykonywać obowiązki i jak nie zwariować z gromadą dzieciaków na głowie. Każda grupa była piętnastoosobowa, czyli po niecałe osiem dzieci na głowę.
          Dyrektorka po wszystkich instrukcjach dotyczących opieki, a także pokazaniu pomieszczenia w którym młodzież będzie mogła sobie zrobić herbatę lub kawę oraz zrobić coś jeść, musiała się już zbierać. Zostawiła wszystko pod opieką nastolatków, żegnając się z nimi przyjaźnie.
- Jiraya~sensei, naprawdę mogłeś coś chwytliwszego wymyślić niż to niańczenie - prychnął gniewnie młody Tao.
- Nie narzekaj, nie będzie aż tak źle! - uśmiechnął się życzliwie Hao.
- No właśnie o to chodzi, cały dzień do dupy! A mógłbym poćwiczyć, albo coś... - Ren traktował swoją karę bardzo lekceważąco - Jeszcze cały dzień muszę spędzić z nią...
Złotooki spojrzał na Kenami. Dziewczyna właśnie szeptała coś na ucho Ayi. Obie zaśmiały się głośno.
- Oj przestań już - długowłosy przewrócił oczami - A może to dobry znak i w końcu przestaniesz uważać ją za psychopatkę...
- Ale ona jest psychopatką i udowodnię ci to! Kiedyś... - to słowo powiedział nieco ciszej, niepewnie.
- Jasne, jasne... - starszy Asakura pomachał ręką , lekceważąc rozmówcę. Podszedł do Morri. Stanął za jej plecami i objął ją w pasie - Będziemy razem...
Szepnął jej na ucho.
- Ja myślałam, że już jesteśmy razem - zaśmiała się. Odchyliła głowę kładąc ja na ramieniu szatyna.
- Idiotka... - Hao pocałował dziewczynę delikatnie w usta. Przerwał jednak podnosząc wzrok. Zauważył, że Jiraya idzie w stronę wyjścia.
- A ty gdzie!? - zawołała brunetka wyrywając się z objęć chłopaka.
- Jak to gdzie? Tu nieopodal jest sauna, idę się zrelaksować. To ma być kara dla was nie dla mnie więc... - zaczął szarowłosy, ale coś mu nie dało dokończyć.
- To Jiraya~sensei nie będziesz nam pomagał?! - zapytał zdziwiona Itachi.
- Chyba żartujecie? Co za idiota zostałby dobrowolnie z bandą rozszalałych dzieci? Ale ze mnie szatan, zostawiam was tutaj samych. Haha! - zaśmiał się mężczyzna, po czym wyszedł z przedszkola głośno gwiżdżąc.
- On... On nas porzucił! - krzyknął przerażony Uchiha.
- Stary, wyluzuj... Wróci o szesnastej żeby nas zawieść do akademika - uśmiechnął się rozbrajająco Yoh i założył ręce za głowę.
- Chyba musimy iść przypilnować dzieci, nie? - zaczęła temat Aya.
- Już czekają w salach... Chodźmy - uśmiechnęła się uroczo Kenami, po czym ruszyła na główny korytarz, z którego można było przejść do sali lekcyjnych. Każdy spojrzał po sobie z niepewną miną.
- No to... Do zobaczenia na przerwie! - Morri pomachała reszcie. Złapała Hao za rękę i pociągnęła w stronę odpowiednich drzwi.
- Tak.. Do zobaczenia - Anna również nie zamierzała już tracić czasu. W końcu nie wiadomo, co teraz kombinują te małe potworki.
- Powodzenia Onee~chan! - Kenami puściła oczko przyjaciółce.
- Tak.. Przyda się - zaśmiała się czerwonowłosa - Wzajemnie.
- Arigato! Chodź, Tao~kun - powiedziała zielonooka, nawet nie patrząc na chłopaka. Po prostu otworzyła drzwi i weszła. To że nie zamknęła wejścia prosto przed nosem złotookiego, Ren odebrał jako szansę na przeżycie tego dnia.
- Na nas też pora Uchiha~semapi - dopiero kiedy ostatnia dwójka zniknęła z pola widzenia, Vitsumi obróciła się w stronę bruneta. Zmarszczyła brwi. Itachi stał nieruchomo patrząc z przerażeniem przed siebie - Uchiha~semapi?
Powtórzyła. Podążyła wzrokiem za chłopakiem. Aż drgnęła. Do pokoju gdzie mieli nauczać prowadziły drzwi pomalowane na czarno udekorowane białymi czaszkami.
- To jest ten czas, kiedy możemy uciec... - zaproponowała niepewnie dziewczyna.
- O nie, Yumenai~san! Nie zawiodę Jirayi~sensei! Wypełnię moje zadanie! - powiedział dumnie Itachi, po czym złapał nastolatkę za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
- A plunąć na Jirayę! Ja chcę żyć, jeszcze tyle przede mną... Wieczorem się umówiłam z Deidarą, chce przeżyć do tego czasu! - zawyła żałośnie zielonooka. Było jednak za późno na żale. Itachi otworzył drzwi, a za nimi, znaleźli piekło...
          Aya weszła do środka pomieszczenia. Stanęła przed wejściem i aż jej zabrakło tchu w piersiach. Sala była cała wypełniona światłem. Żółte ściany ładnie komponowały się z pomarańczowym dywanem. Wszędzie wisiały kolorowe obrazki i rysunki, tworzone przez wychowanków. Pod wielkimi oknami stały stoliki z krzesłami, przy których dzieci mogły jeść i wyżywać się artystycznie na kartkach. Pod ścianami były poustawiane półki z różnymi zabawkami, książkami, misiami, przyborami do zajęć i wszystkim co tylko może być potrzebne do zajmowania się maluchami. W jednym z rogów stało biurko i krzesło dla wychowawcy. Na miękkim puchatym, dywanie siedziały dzieci. Sześć dziewczynek i osiem chłopców. Wszystkie maluchy grzecznie rozmawiały między sobą, bawiły się zabawkami z niższych półek. Kiedy jednak nastolatkowie weszli do sali wszystkie pary oczu przeniosły się na nich. Aya uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Ohayo! Nazywam się Morri Aya, a to Asakura Hao. Dzisiaj będziemy waszymi opiekunami - powiedziała kłaniając się lekko.
Długowłosy stał za nią dumnie wyprostowany. Wyszczerzył swoje ząbki do dzieci i pomachał im niepewnie ręką. Maluchy zaczęły się uśmiechać, po czym ponownie zajęły się zabawą.
- I to już, cała nasza praca? - zaśmiał się lekko długowłosy.
- No co ty! Dzieci, zaraz się znudzą sobą i trzeba będzie im coś wymyślić - wytłumaczyła.
- Ale z ciebie znawczyni... Aya... Ale czy nam kogoś nie brakuje? - zapytał zamyślony.
- Co masz na myśli?
- No miało być piętnaście osób... A jest osiem chłopców i sześć dziewczynek - przekalkulował sobie w głowie Hao.
- Wyższa matematyka - błękitnooka na chwilę zamyśliła się, po czym złapała Asakure za bluzkę - Matko już zgubiliśmy jedno dziecko! Nie nadajemy się na rodziców!
Powiedziała przerażona.
- Uspokój się, Aya~chan... - zaśmiał się czarnooki. Złapał ukochaną za nadgarstki - Może jest chore?
- To jeszcze gorzej... - westchnęła ciężko Morri. Podeszła do biurka. Znalazła na nim listę dzieci, należących do tej grupy. Zaczęła czytać po kolei nazwiska uczniów, najpierw po cichu tylko dla siebie. Potem zaczęła robić do głośno, czekając na odpowiedzi nieletnich - Takano Nana. Takano Nana?!
Zawołała nieco głośniej, myśląc, że zabawiona dziewczynka może nie słyszeć jej głosu. Nagle poczuła zimny uścisk dłoni na swojej łydce. Przerażona wskoczyła na krzesło, spojrzała w dół pod biurko. Zobaczyła tam małą dziewczynkę o białych, długich włosach i złotych oczach, która siedziała skulona, niemniej wystraszona niż błękitnooka. Po chwili dziewczynka położyła palec na swoich ustach.
- Ciii... - szepnęło dziecko. Aya zamrugała kilka razy przerażona. Po sali rozbrzmiał szczery śmiech Hao.
- Przestraszyłaś się dziecka? - zapytał nie dowierzając. Po tych wszystkich walkach, które przeszli w życiu, szatyn był pewien, że Morri ma mocniejsze nerwy. W zamian za naśmiewanie, dostał wściekłe spojrzenie ukochanej.
- O-Ohayo... - uśmiechnęła się brunetka, zeszła z krzesła i kucnęła obok dziecka - Ty jesteś Takan....
- Ciii...! - dziewczynka rozpaczliwie przyciskała palec do ust.
Aya westchnęła głośno.
- Hao, zajmij się dalszą listą... I zajmij ich czymś... - poprosiła chłopaka, ten tylko kiwnął głową ze zrozumieniem. Brunetka natomiast zaczęła wciskać się pod biurko. Na szczęście było tam na tyle dużo miejsca, że zmieściły się we dwie - Dlaczego mam być cicho Tak...
- Ciiiiii! - już prawie krzyknęło dziecko, po czym zakryło usta dłońmi.
- Już chyba rozumiem... Więc mam nie mówić twojego nazwiska, tak? - zapytała Aya z miłym uśmiechem. Dziewczynka tylko kiwnęła główką na "tak" - Boisz się mnie?
Białowłosa pokręciła przecząco głową.
- Więc czego, ktoś ci dokucza? - dopytywała błękitnooka, patrząc z przyjaznym wyrazem twarzy na złotooką. Dziewczynka nie wykonała żadnego gestu, siedziała w skupieniu. Trwało to dłuższą chwilę, aż w końcu głośno krzyknęła, wybiegła pośpiesznie spod biurka.
- Cze-czekaj! - powiedziała Aya, ale zaprzestała swoich ruchów. Poczuła coś dziwnego. Zimne dreszcze przeszyły jej po plecach, a z czoła spadła kropla potu. Wyczuła ducha. Silnego, napełnionego negatywnymi emocjami, który był tutaj w okolicy.
- Aya~chan, też to poczułaś, prawda? - zapytał Hao, który nachylił się nad biurkiem. Morri nie spodziewając się, że ktoś zacznie do niej mówić podskoczyła nerwowo, a że siedziała pod blatem, uderzyła się w głowę - Nic ci nie jest?
- Nie... - jęknęła żałośnie - Gdzie pobiegła Takano?
- Właśnie wbiegła do szafy - zakomunikował szatyn - Trzeba będzie znaleźć tego ducha, nie? Pewnie to ma coś wspólnego z dziwnym zachowaniem tego dziecka...
- Pewnie tak - zgodziła się z nim Aya, wychodząc spod biurka. Ruszyła w stronę szafki, w którą przed chwilą wbiegła złotooka - Zostaw to mnie!
- Dobrze - Asakura kiwnął głową, po czym podszedł do reszty maluchów, proponując im zajęcia z malowania. Dzieci zareagowały dość entuzjastycznie, gdyż od razu podbiegły do stolików i usiadły przy swoich miejscach. Teraz Asakura musiał znaleźć jakieś kartki i przybory do malowania.
          Aya w tym czasie podeszła do szafki w której ukryła się Nana. Morri uśmiechnęła się przyjaźnie do dziewczynki. Złotooka siedziała wśród dużych pluszaków wciskając się w nie. Patrzyła przestraszona na brunetkę.
- Nie musisz się bać - zapowiedziała Morri, po czym spojrzała prosto w złote oczy dziewczynki - Widzisz duchy prawda? To przez nie tak drżysz?
Nana spojrzała zszokowana na błękitnooką.
- Wierzysz w duchy? - zapytała cichutko, niepewnym głosikiem.
- Wierzę - kiwnęła głową Aya - Nawet znam parę bardzo miłych duchów, nie musisz się ich bać.
- Duchy są złe - szepnęło dziecko i wcisnęło się dalej w pluszaki, tak ze ledwie było ją widać.
- Nie masz racji, one z natury nie są złe - uśmiechnęła się nastolatka. Wyciągnęła przed siebie rękę z postawionym małym palcem - Obiecuję ci, że jeszcze dzisiaj przepędzę od ciebie tego złego ducha.
- Obiecujesz? - szepnęła cicho dziewczynka.
- Obiecuję - Aya wyszczerzyła swoje ząbki. Złotooka złapała swoim małym palcem palec Ayi w geście zgodzenia się na taką umowę. Po chwili Nana rzuciła się na szyję brunetki, tuląc się do niej mocno. Morri uśmiechnęła się promiennie. Czuła się szczęśliwa, wiedząc że wzbudza zaufanie wśród dzieci i że może pomóc dziewczynce.
          Tymczasem Vitsumi i Itachi weszli do swojej sali. W pomieszczeniu było ciemno i strasznie cicho.
- To na pewno przedszkole? - zapytała cicho dziewczyna.
- Chyba - zmarszczył brwi nastolatek. Nagle piłka nożna uderzyła Uchihę w czoło - Ał! Kto to?!
- Ja! - po pomieszczeniu rozległ się donośny dziewczęcy głos. Ciemne rolety zostały podniesione, a do sali wpadło trochę światła. Ściany w pokoju miały niebieską barwę, jasne meble były popisane markerami, a zabawki na półkach połamane i pobrudzone. Na wymazanym farbami dywanie stało piętnaścioro dzieci w tym tylko jedna dziewczynka. To właśnie ona przemówiła. Miała ciemnofioletowe, poczochrane włosy sięgające trochę za ramiona, z grzywką zakrywającą połowę twarzy. Jej niebieskie oczy błyszczały z zadowoleniem. Była ubrana tak jak reszta dziewczynek w przedszkolu, w mundurek składający się z różowego sarafanu i białej bluzki pod spodem. Chłopcy mieli na sobie niebieskie ogrodniczki i taki sam jasny T-shirt. Wszyscy mieli białe bereciki, z różnymi kolorami wstążek odpowiednimi do płci.
- Powinnaś być grzeczną dziewczynką - pouczył ją Itachi z przyjaznym uśmiechem.
- Naprawdę? - zapytało dziecko ze smutną minką, podeszła do nastolatka.
- Tak, nie wolno rzucać w ludzi piłką - Uchiha oparł się rękoma o kolana.
- Przepraszam... - powiedziała ze skruchą dziewczynka, po czym zamachnęła się i kopnęła nastolatka z całej siły w piszczel - ...frajerze!
Po tym odbiegła, a za nią pobiegli chłopcy.
- Wszystko w porządku, semapi? - zapytała Vitsumi zdziwiona takim zachowaniem maluchów.
- Tak - jęknął chłopak.
Yumenai podeszła do biurka, na którym leżała lista uczniów.
- Omari Yumi... To chyba ta dziewczynka - powiedziała czerwonowłosa, po czym uśmiechnęła się szeroko - Buntowniczka. Lubię ją!
- Ledwie nie złamała mi nogi! - krzyknął brunet.
- Twój problem, ja się nie dam jej pomiatać - zapowiedziała dumnie zielonooka. Nagle coś jej się nie zgodziło. Spojrzała w dół. Jakiś chłopczyk leżał pod jej nogami i robił zdjęcie aparatem dla dołu jej spódnicy. Dziewczyna głośno krzyknęła. Chłopczyk wstał szybko. Zaczął uciekać przed rozzłoszczoną czerwonowłosą - Pozabijam was, demony!
Wrzasnęła wściekła. Za późno zauważyła, że inna para chłopców naprężyła przed nią skakankę. Nastolatka upadła na podłogę.
- Frajerka! - krzyknęła Yumi, po czym inne dzieci wylały na zdezorientowaną dziewczynę wiadro lodowatej wody.
- Sześcioletnie diabły... - warknęła czerwonowłosa - Uchiha~sempai, zrób... Coś...
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła, że brunet leżał na podłodze związany skakankami i zakneblowany. W ustach miał głowę pluszowego misia. Zielonooka głośno przełknęła ślinę, czując iż zaraz podzieli jego los.
          Kiedy Itachi i Vitsumi przeżywali najprawdopodobniej najgorsze chwile swojego życia, Ren próbował znaleźć sobie miejsce. Westchnął głośno. Dzieci zajęły się rysowaniem, a on miał chwilę żeby odpocząć. Z początku myślał, że ta praca będzie prosta, ale mylił się. Nie wszystkie maluchy się słuchały, a wszechogarniający hałas działał mu na nerwy. Dlatego też większość prac zostawiał Kenami. Ona dobrze dogadywała się z dziećmi, jak nigdy była miła i przyjazna, więc nie miał się co martwić. Z nudów w rękach obracał kolorową kostkę Rubika, którą znalazł wcześniej w zabawkach. Próbował ją układać, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Nie rozumiał dlaczego! W końcu jest bardzo inteligentną osobą. Stanął przodem do biurka i maksymalnie skupił się na zabawce.
- Tao~kun? - usłyszał nagle znajomy głos. Sześcian niezgrabnie wypadł mu z rąk. Upadł na biurko. Chłopak obrócił się. Zobaczył lekko uśmiechającą się Kenami.
- Co? - powiedział odruchowo, nieco gniewnie. Oparł się o stół za sobą, a ręce założył na piersi.
- Chciałam cię przeprosić - nastolatka patrzyła pod swoje nogi.
- Co? - powtórzył. Tym razem jego głos się zmienił. Był naprawdę zaskoczony. Otworzył szerzej oczy, aby po chwili zmarszczyć je w geście nie dowierzania - Kombinujesz coś, tak?
- Nie! - od razu sprzeciwiła się szatynka. Zaczęła machać w powietrzu rękoma, dając znak zaprzeczenia. Spojrzała nieśmiało na chłopaka - Nie byłam dla ciebie zbyt uprzejma...
- E, tam... Mam tylko napuchniętą nogę - powiedział z sarkazmem Ren, machając lekceważąco ręką, nawiązując do incydentu na kręgielni.
- Gomenasai - dziewczyna ukłoniła się - Ostatnio nie byłam sobą. Naprawdę szczerze cię przepraszam.
- Myślisz, że od tak wszystko zapomnę? Nie mogę ci zaufać, wi... - zaczął swój wywód Tao.
- To ironiczne - uśmiechnęła się niepewnie zielonooka prostując się.
- Niby co jest ironiczne? - zdziwił się Ren.
- Widzisz. Mówisz o zaufaniu. Vitsumi od początku chciała wam powiedzieć prawdę, ale wtedy zacząłeś węszyć i wsadzać nos w nie swoje sprawy. Stwierdziłam, że nie można ci ufać, Tao~san - Kenami spojrzała na złotookiego. Jej wzrok był bardzo dumny - Od razu cała wasza piątka została skreślona. Jestem przekonana, że gdybym zdradziła moją tajemnicę Morri~chan, od razu przekazałaby to reszcie. Na zaufanie, trzeba sobie zasłużyć, Tao~san.
- Więc... Gdybym nie zaczął się wami interesować poznałbym już całą prawdę? - zapytał niepewnie.
- Najprawdopodobniej, Tao~kun. Teraz jednak nic już nie możesz zrobić - powiedziała cicho. Odwróciła się, zrobiła kilka kroków. Westchnęła głośno, po czym znowu spojrzała na chłopaka - Zawieśmy tą naszą wojnę, przynajmniej na pewien czas. Co ty na to, Tao~kun?
- Niech będzie - prychnął Ren. W końcu i tak musiał czekać na telefon od Fausta, żeby mieć nowy punt zaczepienia. Nastolatka uśmiechnęła się do niego przymilnie, po czym odwróciła i w jakby w lekkim uniesieniu, podeszła do jednego z dzieci.
Ren westchnął głośno. Nie miał pojęcia, co jest nie tak z Kenami. Bo w sumie na co dzień była normalna. No może bardziej nieostrożna i niezdarna niż inne dziewczyny, ale nie wyróżniała się niczym innym niż swoim pechem. Tao odwrócił się. Chciał jeszcze trochę pobawić się kostką, zanim nerwy mu nie puszczą i nie roztrzaska jej o podłogę. Jego ręka drgnęła, a źrenice w oczach zmalały. Zrobił krok w tył. Każda ściana z zabawki była pokryta odpowiednim kolorem. Tak jakby zabawka sama się ułożyła.
- J-jak? - szepnął sam do siebie, po czym przeniósł wzrok na szatynkę - Jak?
          Anna spojrzała na dzieci rysujące przeróżne rzeczy. W przypadku dziewcząt były to najczęściej kwiatki lub kolorowe motylki, natomiast wśród chłopców panowała samochodowa moda. Uśmiechnęła się lekko, po czym jej twarz spoważniała.
- Też to czułaś, prawda? - zapytał Yoh, który stanął obok narzeczonej.
- Tak. Trochę mnie to zmartwiło - przyznała. Nie mogła uwierzyć, że jakiś wredny duch pojawił się w takim miejscu. To trochę obrzydliwe, straszyć małe dzieci. Dorośli nie rozumiejąc takich zjawisk popadają w depresje, a co mówić pięciolatek?
- Spokojnie, zajmiemy się tym, trzeba to coś przepędzić, nie? - zaśmiał się i objął ją ramieniem w pasie.
- Przestań, to niewłaściwe... - powiedziała nastolatka. Jej policzki zrobiły się czerwone.
- Czasem zachowujesz się jak mała dziewczynka, Aniu - Yoh puścił ukochaną. Pieszczotliwie wziął w dwa palce kosmyk jej włosów i zaczął się nim bawić - Dawno ich nie ścinałaś, prawda?
- Chcę mieć trochę dłuższe... Podobnie jak ty, nie? - uśmiechnęła się.
Nastolatek zachichotał.
- Nie mam co liczyć na to, że Hao zetnie włosy, to pomyślałem, że może ja coś zrobię ze swoimi...
- Będziecie wtedy do nierozpoznania. Nawet ubieracie się podobnie - spojrzała na narzeczonego z lekkim politowaniem.
- A co, boisz się że kiedyś nas pomylisz? - zapytał z nieukrywanym rozbawieniem.
- Idioto, ja cię nigdy nie pomylę! - powiedziała i stuknęła chłopaka łokciem w żebra. Zrobiła naburmuszoną minę - Jak w ogóle mogłeś o tym pomyśleć?! Tak naprawdę jesteście zupełnie inni, wiesz?!
- Naprawdę? - szatyn podniósł jedną brew.
- Tak! Hao uczy się pilnie, ty korzystasz z tego co on się nauczy, Hao chodzi spać o jedenastej, ty słuchasz muzyki do drugiej, Hao nigdy nie spóźnił się na lekcje, ty robi... - zaczęła wyliczać, ale coś jej przerwało. Yoh podstawił pod jej nos niewielkie, czerwone pudełeczko na prezent - Co to?
- Prezent dla ciebie. Żeby nie było, że wszystko co najgorsze ma drugi bliźniak - zaśmiał się wesoło Asakura.
Anna zdziwiła się niezmiernie, wzięła w swoje ręce pudełko. Otwrzyła je. Jej oczom ukazały się srebrne kolczyki w kształcie niewielkich serduszek z diamencikami w środku. Wpatrywała się w prezent osłupiona.
- Nie podobają ci się? - zapytał niepewnie Yoh, widząc że blondynka nie wykonuje żadnych gestów.
- Są wspaniałe - Anna spojrzała na szatyna z błyskiem w oczach. Od razu założyła biżuterię - Dziękuję, nie spodziewałam się tego...
- Nie masz za co dziękować - chłopak pocałował nastolatkę w policzek. Nie chcąc dostać od Kyoyamy, że tak nie wypada się zachowywać przy dzieciach, odszedł od niej i nachylił się nad jednym z rysujących dzieci.
Anna spojrzała na zegarek. Zaraz miała wybijać wpół do jedenastej. Zgodnie z planem o tej godzinie maluchy miały wyjść na podwórko. Kyoyama gwizdnęła w dwa palce.
- W dwuszeregu, zbiórka! - krzyknęła głośno. Wszystkie dzieci od razu odeszły od stolików i wyprostowane zatrzymały się przed blondynką. Anna przewróciła z politowaniem oczami. Złapała Yoh za rękę i wyciągnęła z szeregu przedszkolaków - Nie ty Koteczku... Dzieci, teraz wyjdziemy się pobawić na dwór! Wszystkich zapraszam na korytarz, aby nałożyć buty!
Nie ukrywając, Anna wzbudzała w nich ogromny respekt, więc żadne z maluchów nie dyskutowało. Dzieci ustawiły się parami, po czym spokojnie wyszły przed salę. Zaczęły się grzecznie ubierać.
- Dobrze sobie radzisz - uśmiechnął się Yoh, po czym podszedł do jednego chłopca i zaczął pomagać mu wiązać buta.
- Ty też - przyznała. Wyprowadzili maluchy na podwórko, za budynek przedszkola, gdzie stał plac zabaw. Pięciolatkowie od razu ruszyli do swoich ulubionych zajęć oraz przyjaciół z innych grup, gdyż na świeżym powietrzu bawiła się już grupa Hao i Ayi oraz Ren'a i Kenami. Cała czwórka siedziała przy drewnianym stole. Starszy Asakura miał na swoich kolanach białowłosą dziewczynkę, która niepewnie się w niego wtulała.
- Oho, widzę że przerzuciłeś się na jasnowłose - zaśmiał się lekko Yoh, podchodząc bliżej brata - Co to za księżniczka?
Złotooka patrzyła z lekką obawą to na jednego, to na drugiego Asakurę z dezorientacją w oczach. Po chwili uśmiechnęła się niepewnie. Młodszy podał dziewczynce rękę.
- Asakura Yoh - powiedział i lekko pocałował wierzch dłoni dziecka.
- Takano Nana - szepnęła dziewczynka, wtulając się bardziej w długowłosego.
- Może pójdę zrobić coś do picia? - zaproponowała Kenami - I tak będziemy ty siedzieć dobrą godzinę, jak nie więcej...
- Byłoby miło, Kitsune~chan! Ja chcę herbaty - poprosiła Aya.
- Ja też - zawtórowała przyjaciółce Anna.
- Tak samo - uśmiechnęli się bliźniaki.
- Napiłbym się mleka, ale nie będę wybrzydzać, więc herbatę - Ren wyciągnął się wygodnie na ławce.
- Hai!- uśmiechnęła się szatynka, po czym ruszyła w stronę budynku.
- Matko, żadnych kąśliwych uwag, dogryzania, wściekłych spojrzeń.. Cud! - zaśmiał się sarkastycznie Hao, mając na myśli zachowanie miedzy zielonooką a fioletowowłosym.
- Zamknij się Asakura - warknął Tao.
- Ej, grzeczniej!- rozkazała Aya - Dzieci tu są! A właśnie... Patrzcie, to jest ten duch, którego szukamy...
Morri wyjęła z kieszeni spodni zgiętą kartkę papieru, rozprostowała ją ładnie i pokazała reszcie. Na obrazku była nieudolnie narysowana kredkami podobizna Nany, a obok duża czarna postać w kapeluszu bez twarzy. Po prostu ciemna plama.
- To nam miało pomóc? - zapytał zdziwiony Tao.
- Takano~chan to narysowała - wyjaśniła Morri - Myślę, że jest szamanką, ale jest za mała żeby jeszcze coś robić... Znaczy, pewnie nie jest w szamańskiej rodzinie. Ona jeszcze nie wie, co to są duchy, myśli, że wszystkie są złe...
- To nonsens! - krzyknął Yoh.
- Wiem, dlatego też musimy pozbyć się tego ducha, obiecałam to tej małej - wyszczerzyła ząbki Morri - Plan jest taki, wy tu sobie siedzicie, a ja idę go poszukać!
- Ej to niesprawiedliwe! - pożalili się młodzi mężczyźni.
- Nawet jak Anna przywoła Amidamaru i resztę, nie macie broni, na nic się nie zdacie - wyjaśniła brunetka. Nagle całej szóstce po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Błękitnooka rozejrzała się dookoła - Jest tu blisko...
Nana mocno wtuliła się w tors Hao, ten objął ją mocno ramionami.
- Spokojnie, przy nas ci się nic nie stanie - zapowiedział.
- Jest tu... - szepnęła dziewczynka.
Nastolatkowie rozejrzeli się dookoła. Aya przymknęła oczy.
- Wyczuwam go... Idę - powiedziała stanowczo, po czym ruszyła. Zdziwiło ją to, że to negatywne uczucie dobiega z wewnątrz przedszkola. Wbiegła do sali, gdzie powinni prowadzić lekcje Vitsumi z Itachim. Z pokoju uciekło czternastu chłopców, którzy wyglądali na przerażonych. Aya rozejrzała się po wnętrzu. Na środku dywanu stała mała dziewczynka, która płakała, jej ciałko lekko drżało. Fioletowowłoda obróciła się do Morri. Nastolatkę bardziej interesował jegomość stojący za dzieckiem. Był w czarnym płaszczu i kapeluszu, który zakrywał mu pół twarzy.
- Dlaczego...? - zapytała dziewczynka - Dlaczego on mnie nie chce zostawić?
Szepnęła cicho. Rękoma zaczęła wycierać swoje czerwone od płaczu oczy.
- Chodź do mnie... - poprosiła Morri., klęknęła i wyciągnęła dłonie do dziecka.
- Nie, on będzie zły... - zachlipała mała. Tak jak powiedziała Yumi. Duch objął ją rękoma, nie chcąc jej wypuścić.
- Eh, a chciałam załatwić to z tobą, sam na sam... - westchnęła Aya - Zamknij oczy maluchu.
Uśmiechnęła się do dziewczynki wstając. Omari posłusznie zamknęła ślepka. Morri gniewnie spojrzała na zjawę - Nie będę się z tobą bawić... Nie jesteś dla mnie przeciwnikiem...
Powiedziała. W mgnieniu oka znalazła się tuż obok ducha. Wystawiła przed siebie prawą rękę, z której wyskoczył Hichie. Wbiła go w zjawę, a ta automatycznie się rozprysła. Aya miękko wylądowała koło fioletowowłosej. Przytuliła do siebie dziecko. Dziewczyna wtuliła się w ramię błękitnookiej.
- Już, spokojnie... Już go nie ma - powiedziała uspokajająco błękitnooka, mocno tuląc dziecko. Podniosła ją do góry
Nagle w szafie coś zabrzęczało. Aya stanęła w pozie obronnej,nadaj trzymając na rękach Yumi. Drzwi mebla otworzyły się, a z nich wypadli opiekunowie tejże grupy. Vitsumi wraz z Itachim głośno oddychali i rozplątywali się do końca ze sznura.
- Zapomniałam o nich - powiedziała już spokojnym głosem Omari. Uśmiechnęła się nieco przepraszająco.
- Zamorduję ich - jęknęła czerwonowłosa podnosząc się z ziemi.
- Co wam się stało? - zdziwiła się Aya patrząc na nastolatków. Oni sami spojrzeli po sobie. Wcześniej nie mogli zauważyć pomalowanych markerami twarzy.
- To długa historia... -  westchnęła ciężko Vitsumi. Na samo wspomnienie miała ciarki...
                    Yumenai patrzyła ze strachem na zakneblowanego i związanego Itachi'ego. Miała dziwne uczucie,ze niedługo podzieli jego los. Nie myliła się. Czterej chłopcy mocno ją związali, po czym Yumi wsadziła w jej usta garść chusteczek. Oboje zostali wrzuceni do niewielkiej szafki, ponownie związani, po czym zamknięci. Chwilę się szamotali samotnie,po czym Yumenai skupiła się na wypluciu zawartości swoich ust. Z zewnątrz szafy dobiegały dziwne, złowrogie hałasy. "
Vitsumi musiała chwilę odpocząć. Odwróciła lekko głowę patrząc na Itachi'ego. Światopogląd chłopaka własnie upadł. Zwątpił w ludzkość i jej przyszłość. Zresztą... Skoro dzieci tak postępują, to świat nie ma przyszłości!

Po dłuższym odpoczynki czerwonowłosa znów poczęła próbę uwolnienia się. Zdołała wypluć chusteczki z ust. Kaszlała lekko przez chwilę.
- Mam chociaż nadzieję, że były nieużywane... Pfu... - Yumenai wypluła białe opiłki po "kneblu" - Żyjesz, sempai?
- Ałał uała łu... - zaczął stękać.
- Dobra, już, już spokojnie - westchnęła ciężko zielonooka. Czekaj postaram się nas uwolnić. Dziewczyna zaczęła szamotać się, ale to nie przynosiło żadnego efektu. Mruknęła niezadowolona.
- Słuchaj, sempai - zaczęła swój wywód - Musimy się uwolnić...
- Oo yo hy - wyjęczał.
- Pod spódnicą mam ukryty nóż, nie sięgnę... Ale ty mógłbyś jakbyś się postarał... - wytłumaczyła puszczając jego "słowa" mimo uszu.
- Yo yy yauła ouałay...! - zaczął krzyczeć.

- Zdajesz sobie sprawę, że ja cię w ogóle nie rozumiem? - zapytała - Po protu to zrób, nie wiedziałam, że jesteś taki wstydliwy! W ogóle ty miałeś kiedyś jakąś dziewczynę? A może na księdza idziesz? Ał!
Jęknęła kiedy Itachi uszczypnął ją za pośladek.
- Wiedz, że za to dostaniesz z liścia jak się tylko uwolnię... - jęknęła niezadowolona.
- Oauoa - wyjęczał urażony. Chwilę macał ją pod spódnicą, aż znalazł z boku uda niewielką pochwę na niewielki nóż. Wyjął go. Musiał dłuższy czas pracować narzędziem aby wyzwolić najpierw ręce Yumenai, potem swoje. Usłyszeli głos Ayi w pokoju, więc nie myśląc długo, uderzyli w drzwi szafy, aby się uwolnić. Wypadli na podłogę...

         - I tak to właśnie było - dokończyła swój wywód Vitsumi. Już całkowicie pozbyła się skakanki, która ją krępowała. Itachi też wyglądał lepiej. Po pierwsze wyjął z ust knebel i nabrał głośno powietrza. Wstał.
- Nie wiedziałem, że dzieci mogą być tak okrutne… - wyjęczał.
- Haha…! – zaśmiała się głośno Aya. Spojrzała na trzymaną na rękach Omari – To ty ich tak załatwiłaś?! Niezła jesteś!
Brunetka podniosła rękę i przybiła piątkę z dziewczynką. Ta uśmiechnęła się promiennie.
- Morri~chan! – wrzasnęli pozostała dwójka.
- No co? – błękitnooka zrobiła niewinną minkę.
- Nie ucz jej, że można związywać i kneblować niewinnych ludzi! – zbulwersował się Uchiha.
- Oj, ja z siostrą w jej wieku nie takie rzeczy robiłam… - machnęła lekceważąco ręką.
- Ty masz siostrę? – zdziwiła się Vitsumi.
- Hai! – wyszczerzyła ząbki Aya. Mocniej przytuliła Yumi na rękach – Dobra, wracam do reszty, a wy może… Umyjcie się na przykład?
Zaproponowała, po czym wyszła z sali. Ruszyła na podwórko.
- Arigato, Onee~chan… - powiedziała fioletowo włosa.
- Nie masz za co dziękować – uśmiechnęła się brunetka – Ten duch już do was nie wróci. Opuścił to miejsce na zawsze. Wiesz, że w tym przedszkolu jest jeszcze jedna dziewczynka, która widzi duchy?
- Naprawdę? – zapytała zdziwiona.
- Tak – przyznała błękitnooka. Wyniosła dziewczynkę na świeże powietrze. Przybliżyła się do swoich przyjaciół siedzących wokół stołu. Postawiła fioletowowłosą na ziemi. Ta podeszłą pewnie do siedzącej na kolanach Hao, dziewczynki. Pokazała na nią palcem.
- To ty jesteś tą, która widzi duchy?! – zapytała nerwowo, z lekko podniesionym głosem.
- H-hai… - szepnęła przestraszona złotooka. Omari złapała jąka za rękę i wyrwała z objęć zdziwionego do granic możliwości Asakury. Białowłosa zachwiała się. Ledwie nie upadła. Przed zderzeniem z ziemią powstrzymał ją mocny uścisk dziewczynki z grupy Vitsumi i Itachi’ego.
- Już nie becz – powiedziała pewnie – Też je widzę. Jestem Omari Yumi, a ty?
Takano Nana… - szepnęła przestraszona złotooka.
- - Eee… Zawsze chodzisz taka przestraszona? – westchnęła głośno Yumi. Po chwili uśmiechnęła się promiennie. Złapała białowłosą za nadgarstek i pociągnęła w stronę placu zabaw – Chodź, poznam cię z chłopakami! Polubią cię… Tylko musisz się więcej odzywać…!
Zaczęła swój wywód nie zwracając już uwagi na zdziwionych uczniów akademii Akumine.
- Yareyare… Tak strasznie mi kogoś przypominają – powiedziała wesoło Kenami. Reszta aż podskoczyła przestraszona.
- Nie skradaj się! – krzyknął Ren.
- Gomen, gomen… - machnęła lekceważąco ręką, tuż po tym jak postawiła na stół tacę z kubkami. Rozstawiła szklanki zgodnie z zamówieniami – A gdzie Vitsumi i Uchiha~sempai?
- Jesteśmy! – krzyknęła Yumenai. Nic nie mówiąc usiadła na ławce. Wzięła w ręce kubek z kawą, którą przygotowała jej Kitsune.
Za czerwonowłosą dreptał niepewnie Uchiha. Miał czerwony lewy policzek.
- A ci co…? – zapytał Hao, który zrobił obok siebie miejsce dla Ayi. Od razu objął ją ramieniem.
- Nic. Lepiej do tego nie wracać – westchnął z bólem wypisanym w oczach.
- Wspomnienia wracają, nie? – zapytała szatynka, siadając obok Vitsumi.
- Tak… - mimo lekkiego naburmuszenia nastolatka uśmiechnęła się promiennie. Patrzyła na bawiące się dzieci. Z wesołym wyrazem twarzy obserwowała, jak jedno z dzieci próbowało bezskutecznie wejść na jedną z drabinek – Ty też się bałaś wchodzić na cokolwiek…
- Do dzisiaj się boję! Wysokość jest straszna… - powiedziała z przerażeniem Kenami. Położyła głowę na blat stołu.
- Wysokość, lustra, robaki… - zaczęła wyliczać Vitsumi – Boisz się stanowczo za dużo rzeczy.
- Robaków się już nie boję! I w zasadzie robaków się nigdy nie bałam! Pająków, to tak. Ale jak mi jeden raz wszedł na twarz to się wyzbyłam lęku… Taka terapia szokowa – wyjaśniła Kitsune.
- To może zrzucić cię z jakiegoś wieżowca? – zapytała Morri.
- Już mnie raz ktoś wyrzucił z balkonu. Nie będę pokazywać palcami, ale jak złapię za ten fioletowy czub! – pokazała złotookiemu język.
- Naprawdę byłyście razem w przedszkolu? – Yoh spojrzał na dziewczyny z uśmiechem.
- Hai! – odpowiedziały chórem.
- To były czasy – wyszczerzyła ząbki Vitsumi.
- No… Było fajnie – Kenami spojrzała rozmarzona przed siebie.
Nagle do grupki nastolatków podbiegł jeden z chłopców. Złapał Hao za rękę i poprosiło wspólną zabawę. Starszy Asakura oczywiście nie mógł odmówić. Za nim ruszył również Yoh, po czym do wspólnych zajęć ruszyła cała reszta. Późniejsze zajęcia minęły im dość szybko. Dzieciaki nie sprawiały już takich problemów, a psoty z nimi dawały uczniom samą radość. Nawet zrobiło im się smutno, że szesnasta wybiła tak szybko i po maluchów zaczęli przychodzić rodzice. Aya szczególnie czule pożegnała się z Naną i Yumi. Dała im nawet swój numer telefonów w razie pojawienia się jeszcze jakiegoś złego ducha. Jednakże można było powiedzieć jedno. Wszyscy byli wyjątkowo zadowoleni ze swojej kary.


~*~ENDING~*~


          Ren westchnął głośno. Chociaż przed nikim by się do tego nie przyznał, był wykończony. Dzieci dały mu się we znaki. Miał ochotę tylko na prysznic i wskoczenie pod kołdrę. Spojrzał w kąt, gdzie zostały wyeksponowane puchate misie. Między nimi leżała Kenami. Zasnęła jakieś pół godziny temu, a dla młodego Tao nie śpieszyło się z budzeniem zielonookiej. Wręcz przeciwnie ten czas postanowił wykorzystać na posprzątanie sali. Szło mu bardzo dobrze. Zresztą... Mimo wykończenia fizyczneo, miał wyśmienity humor. Stanął obok szatynki. Spojrzał na nią i pokręcił łową z politowaniem.
- Przynajmniej słodko wyląda - powiedział sam do siebie. Dopiero po chwili do jego mózgu doszły słowa, które wypowiedziały usta nastolatka. Skardził się w myślach. Postanowił zbydzić Kitsune, żeby już nie wyglądała tak niewinnie. Tę czynność przerwał jednak telefon. Zdziwiony złotooki pospiesznie wyjął komórkę z kieszeni.
- Tak? - zapytał od razu. Odszedł od leżącej szatynki. Stanął w kącie - A to ty Faust...
- A kto inny? - zaśmiał się blondyn - Wybacz, że ja tak późno, ale urwanie głowy mam ostatnio... Po za tym... Z kim ty się tam zadajesz?

- Co masz na myśli? - Ren nie ukrywał zainteresowania w głosie.
- A to, że niektórych leków nieźle musiałem się naszukać...
- No ale powiesz mi w końcu co to jest?! - Tao zniecierpliwił się długimi wywodami przyjaciela.

- Witaminy, odrzywki, tabletki przeciwbólowe... Oraz, nie będę ukrywał, psychtropy - wyjaśnił Niemiec.
Fioletowowłosemy ledwie słuchawka nie wypadła z ręki.- Więc jednak miałem rację - zaśmiał się lekko.

- Co najdziwiniesze, są to leki na rozmaite schorzenia... Normalnie nie można ich łączyć. Jedne zaprzeczają drugim. Jedne są na pobudzenie, inne uspokajające... Do tego normotymiczne, przeciwlękowe, przeciwpsychotyczne, nasenne... Lepiej uważaj na tą osobę. Ktoś, kto zażywa takie leki, powinien być na zamkniętym oddziale psychiatrycznym - Faust mówił to bardzo spokojnie, bez żadnych emocji.
- Dzięki za informacje... Trochę mnie to zdziwiło. Co prawda, spodziewałem się czeoś takiego, ale... Nie aż tyle - westchnął ciężko Tao. Po chwili spoważniał - Kiedyś ci się odwdzięczę Faust. Na razie muszę kończyć. Pozdrów Elizę.
- A ty całą resztę. Do usłyszenia
- Do usłyszenia... - Ren rozłączył się. Spojrzał jeszcze raz na Kenami. Westchnął głośno i wyszedł, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza.



Kenami: Matko kochana już w pół do druiej, a ja siedzę na komputerze. A jutro wstać o ósmej... Yareyare... Ale to nic, muszę teraz wstawić, bo i tak zalegam z notką, a teraz święta i nie za bardzo będę miała czas wstawić odcinek. Jutro będę gotować!
Cała reszta: O matko... Ewakuacja! ~~*O
Kenami: Powinniście mnie wspierać! Q_Q
Vitsumi: Bro... We wszystkim cię wesprę... Ale nie w gotowaniu...
Aya: Ja cię moę wesprzeć!
Ren: Tak tylko ty możesz jeść jej dania, bo ci się i tak nic nie stanie...
Kenami: Robicie dziurę w moim serduszku Q_Q W każdym bądź razie przepraszam za taki długi okres czasu między notkami, ale czas to mi ucieka jak woda przez palce...
Itachi: To już może przejdźmy do rozmów?
Hao: Toć rozmawiamy...
Yoh: Ale mu chodzi o takie właściwe rozmowy...
Anna: Nie gadać! Cieszyć się że powstymałam Aykę przed kolejnym oddaniem was za batony!
Yoh: W sumie mnie tam może oddawać nie było tak źle z dziewczyn... *widzi wściekły wzrok Anny* Przepraszam Q_Q Było okropnie ja więcej nie chce....
Kenami: Eh... Dobra miałą byś rozkmina nad wzrostem chłopaków. No więc tak... Wiem że Ren nie jest karłem, ale jest niższy co jest odzwierciedlone zarówno w anime jak i mandze. Wydłuża się Leszkiem, przez co nie zawsze jego prawdziwy wzrost jest widoczny. Tak naprawdę jednak w anime ma 145 cm wzrostu ( coś koło tego nie pamiętam dokładnie, a nie chce mi się sprawdzać...), a Yoh ma już wtedy coś koło 160 cm. Tak więc, Ren jest niższy, ale trzymam za nieo kciuki, że wyrośnie! Pij więcej mleka!
Aya: Jak on zacznie jeszcze więcej mleka pić, to będziemy musieli krowę kupić.
Vitsumi: I postawić w łazience? ._.
Aya: Tak, koło dynamitu! :D
Kenami: Dziękuję wszystkim za komentarze. Kini~san, nie wiem dlaczego na twoim blou nie pojawiają się moje komentarze >_< Smutłam straszliwie z tego powodu, bo ostatnio machnęłam taki ładny i się nie dodał D: Spróbuję w poniedziałek, okey? Bo muszę ci go dodać choćby nie wiem co! Lioness, Spokoyoh, Kumiko, Kasumi i Squtte Bakura... Matko nowa twarz na blogu, toż to jak Boże Narodzenie w środku wiosny :D
Vitsumi: Bro... Spójrz za okno...
Kenam: Wiem, że śniegu po pachy... Trudno, kocham śnie mi może padać :D Aby węgiel był w domu bo inaczej zimno ;_;
Vitsumi: Ale piździ! Nie lubię zimy, fuj >_< Niech idzie!
Kenami: Przerywasz mi myśl, a się śpieszę! Więc bardzo dziękuję wszystkim za komentarze! Wybaczcie, że dziś nie będę pisać do każdego osobno, ale już nie dam rady siedzieć, a ktoś strasznie napiera, żebym wstawiła odcinek *look na Vitsumi*. Przepraszam też za błędy. Poprawię je albo jutro w nocy albo w poniedziałek, bo teraz wstawiam bez korekty, na hardcora. Życzę wszystkim wesołeo jajka i smaczneo króliczka! Czy... Na odwrót? No wiadomo o co chodzi XD Zdrowych, wesołych, rodzinnych, żeby karp dalko z wanny nie uciekł...
Hao: Święta ci się mylą...
Kenami: A komu nie?! Ja zaszłam dziś do sklepu po choinkę ale mi nie dali :< A i żeby w lany poniedziałek nikt was nie oblał! Bo kostka lodu zostanie z człowieka ^^" Jeszcze raz...
Wszyscy: Wesołych świąt Wielkanocnych!
Kenami: Ja ne! ♥


środa, 6 marca 2013

Odcinek 12: Zapowiedź surowej kary!



~*~OPENING~*~



          
Vitsumi wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Podbiegła do szafy i wyjęła z niej ubrania w postaci czarnego sweterka, białej bokserki i dżinsowych szortów. Ruszyła do łazienki. Wyszła z pomieszczenia już gotowa. Podeszła do łóżka Kenami. Złapała za kołdrę szatyni. Mocno szarpnęła, a pościel zsunęła się z zielonookiej.
 - Ej! - jęknęła zaspana Kitsune. Usiadła i przetarła leniwie oczy - O co chodzi Onee~chan?
- Wstawaj, musimy oddać samochód - zapowiedziała czerwonowłosa.
- Nawet nie wiemy komu... - westchnęła szatynka. Wstała i podeszła do szafy. Wyjęła z niej swoją bluzę ze  ślimakiem i krótkie brązowe spodenki. Szybko się przebrała.
- My też mamy jechać? - zapytała Anna, którą obudził hałas.
- Nie, wy idźcie lepiej do Jirayi - poprosiła Vitsumi - My z Uchiha~sempai pojedziemy oddać wóz mojej mamie.
- Po co twojej mamie kradziony wóz? - zapytała Kyoyama.
- Bo to wóz mojej mamy? - zaśmiała się Yumenai.
- Twoja mama jest w Tokio?! -  Kenami rzuciła się na szyję przyjaciółki - To wspaniała wiadomość!
- Tak wiem, że ty się cieszysz... - westchnęła Vitsumi. Odsunęła się od szatynki. Złapała ją za rękaw bluzy, pociągnęła w stronę balkonu.
- O nie! Ja schodzę schodami! - zielonooka wyrwała się przyjaciółce. Pewnie ruszyła w stronę drzwi.
- Jak chcesz... - Yumenai wzruszyła ramionami. Wyszła na balkon, ruszyła do pokoju chłopaków. Wślizgnęła się przez uchylone wejście.
          Nastolatka rozejrzała się dokładnie i ze zdziwieniem stwierdziła, iż jedno łóżko jest puste.
- Co tu robisz, Yumenai? - zapytał Ren. W ręku miał rozłożone Guan-Dao, którego ostrzem dotykał pleców sąsiadki.
- Broń w szkole? Uchiha~semapi o tym wie? - prychnęła lekceważąco dziewczyna. Odwróciła się i z zaciekawieniem oglądała bojową postawę złotookiego - Jakiś ty buntowniczy Tao~san... Łamiesz wszystkie zasady gry...
- Więc to jednak jest gra - uśmiechnął się triumfalnie Chińczyk.
- Ale ty nie jesteś jedynym z graczy i lepiej dla ciebie i twoich przyjaciół, żebyś się nie pchał tam gdzie cię nie chcą... - czerwonowłosa minęła lokatora. Podeszła do łóżka na którym spał Itachi. Zerwała z niego kołdrę - Uchiha~semapi...!
- Co? - brunet usiadł na łóżku. Spojrzał z wyrzutem na Vitsumi.
- Nie myślałam, że akurat ty o tym zapomnisz... - westchnęła ciężko nastolatka.
Ren szybko schował broń.
- Ale o czy... O matko! Samochód! Musimy go oddać! - krzyknął brunet. Zerwał się z posłania i spojrzał na zegarek. Złapał nastolatkę za ramiona - Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłaś?! Już dziewiąta!
- Wyluzuj... Nawet wiem czyj to samochód, więc nie ma się czym przejmować! - tłumaczyła Yumenai obserwując jak Itachi zdejmuje z siebie czarną piżamę i zapina na swoim wyrzeźbionym brzuchu ciemne dżinsy. Wciska się też w granatową bluzkę z flagą Anglii z przodu. Rozczochrane włosy spiął niechlujnie gumką.
- Co tak stoisz, chodź! - rozkazała ciemnooki, po czym wybiegł przez drzwi.
- A miałam ochotę jeszcze raz skoczyć z balkonu... - westchnęła czerwonowłosa. Jej wzrok przeniósł się na fioletowowłosego. Uśmiechnęła się i wyszła za brunetem. Na ich szczęście Kakashi'ego nie było w hallu. Pewnie poszedł na śniadanie. Ruszyli w kierunku, gdzie wczoraj zaparkowali samochód. Jakież było ich zdziwienie, kiedy obok kabrioletu stała Kenami wraz z Deidarą.
- Dlaczego nie odpisywałaś na smsy? Martwiłem się! - blondyn podszedł do Vitsumi. Pocałował ją w policzek.
- Wybacz, ale nie sprawdzałam komórki. Spokojnie, przecież nic mi się nie stanie - Yumenai uśmiechnęła się do błękitnookiego.
- Niby tak - uśmiechnął się niepewnie - Ale dawaj następnym razem jakieś znaki życia!
- Słuchaj dopóki jest przy mnie Kenami nic mi się nie stanie... Naprawdę - zapewniła zielonooka, po czym przeniosła wzrok na twarz Kitsune, jaka ze skupieniem obserwowała błękitne niebo. Yumenai chciała zmienić temat - Jedziesz z nami?
- Gdzie? - zdziwił się Deidara.
- Oddać ten samochód mojej mamie. Pożyczyła nam go wczoraj - uśmiechnęła się czerwonowłosa.
- No jasne, że jadę! - zadeklarował blondyn.
- To postanowione! - Kenami uśmiechnęła się uroczo. Złapała Vitsumi za rękę - Chodź Onee~chan! Usiądziemy z tyłu...
- No... Dobra... - Yumenai spojrzała przepraszająco na Douhito.
- Tak właściwie, to i tak miałem jechać do miasta. A właśnie tak mi się przypomniało... Wszystkiego najlepszego staruchu, żebyś miał w przyszłości tak fajną dziewczynę jak ja! - Deidara obrócił się i puścił oczko do Vitsumi. Ta zaśmiała się lekko.
- Rzeczywiście, dziwię się, że ktoś taki jak Yumenai~san chodzi z tobą... Masz zamiłowanie do dziewczynek? - Itachi spojrzał w lusterko, aby nawiązać kontakt wzrokowy z czerwonowłosą.
- Wypraszam sobie! - krzyknęła dziewczyna. Walnęła nogą w tył fotelu bruneta.
- Spokojnie... - powiedział czarnooki z lekkim strachem - Musimy zaprowadzić to auto na miejsce w nienaruszonym stanie!
Upomniał Itachi.
- To poniekąd mój samochód! Mogę go niszczyć ile chcę! - zapowiedziała dumnie Vitsumi.
- Spokojnie, on po prostu jest zazdrosny - błękitnooki machnął lekceważąco ręką na przewodniczącego.
- Jak to twój?! Jaki zazdrosny?! Odbiło wam do reszty! - prychnął ciemnooki. Brunet chciał odpalić auto, ale przypomniał sobie, że nie ma kluczyków. Oparł łokieć na drzwiach maszyny i ciężko westchnął.
- Na prawdę zwinęliście ten wóz? - zaśmiał się Deidara. Spojrzał z rozbawieniem na Vitsumi - Nie wiedziałem, że taka z ciebie niegrzeczna dziewczynka... Przy okazji nie spodziewałem się, że będziesz w stanie zrobić cokolwiek wbrew swoim regułom, Uchiha...
- Zamknij się - powiedział gniewnie brunet.
- No co, tylko stwierdzam fakty! Zawsze to mnie pouczasz, a tu proszę... Jak do tej pory ja nic nie ukradłem! Może doniosę na ciebie dla Jirayi~sensei? - zapytał Douhito uśmiechając się wrednie.
- A tylko spróbuj! - wrzasnął czarnooki.
- Oho! Widzę, że trafiłem w czuły punkt! Mogę cię teraz tym szantażować... - błękitnooki wygodnie rozsiadł się na fotelu, zarzucił nogi pod szybę i bezczelnie zaczął gwizdać.
- Zamorduję cię... - Itachi już wyciągnął ręce, żeby udusić błękitnookiego, ale ten nie wyglądał na jakoś zbyt zmartwionego zachowaniem rówieśnika.
          Nagle drzwi od strony blondyna otworzyły się. Został złapany za kołnierz koszuli i wyciągnięty z wozu.
- Pierdoły, nawet samochodu nie umiecie odpalić... - Kitsune przewróciła oczami.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknął oburzony taką zuchwałością Deidara.
- Lepiej nie pytaj, tylko chodź - Vitsumi spojrzała na chłopaka i  pokazała ręką na miejsce obok siebie.
- A... To się jednak skuszę - blondyn poszedł na tylne siedzenie. Uśmiechnął się do czerwonowłosej - Nawet nie wiesz, o ile lepiej mieć tak piękną dziewczynę z boku niż tego gburowatego buca...
Zaczął, ale nie doczekał się odpowiedzi na zaczepkę.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął Uchiha, kiedy zielonooka nachyliła się miedzy jego nogami.
- Uruchamiam auto, a co? - Kenami spojrzała od dołu na czarnookiego. Przejechała sobie ręką po twarzy - Uchiha~san! Masz zakaz zadawania się z bliźniakami!
Zapowiedziała, po czym znów zanurkowała pod kierownicą.
- Chciałbym mieć taki zakaz... - westchnął ciężko Itachi, kiedy samochód odpalił.
- Przestań już zrzędzić, jedź - szatynka usiadła na fotelu, patrząc w przednie lusterko - Skoczymy na chwilę do apteki.
Powiedziała patrząc w odbiciu na Vitsumi. Czerwonowłosa tylko pokiwała głową na "tak".
Cała droga minęła im całkiem spokojnie... Pomijając kłótnie między chłopakami, w których wielką przewagę  miał Douhito. Uchiha ze złości ledwie nie wyrwał kierownicy, chociaż zazwyczaj jest bardzo opanowaną osobą. Jedyną z przyczyn, dla których samochód jechał jeszcze w całości, to to iż był kradziony. Ta świadomość powstrzymywała bruneta.
- Cześć mamo... Gdzie jesteś? -  zapytała Yumenai, która zadzwoniła do rodzicielki. Zmarszczyła brwi. Westchnęła głośno - Na zakupach, tak? No dobra... To tam pojedziemy. Dobrze. To... Ma... Mamo... Tak...Yhy... Przepraszam, coś mi przerywa... Nie słuszę, cię nie...
Po chwili wyłączyła telefon.
- To nie ładnie tak traktować mamę... - powiedział Itachi patrząc w lusterko na zielonooką.
- Uchiha~sempai, ja wiem. Ja naprawdę to rozumiem i wszystko powiem przy spowiedzi dla Sakumire~sensei. Ale ty nie wiesz jak się rozmawia z moją mamą przez telefon... Gada bez przerwy!
- A ja bardzo lubię twoją mamę! - zapowiedziała Kenami.
- Wiem, nadajecie na tych samych falach.. Żadne siebie nie słucha, ale obie gadają - zaśmiała się Vitsumi.
          W nieco lepszych nastrojach dojechali na umówione miejsce. Zaparkowali samochód, po czym całą czwórką wyszli z auta.
- Gdzie się umówiłaś ze swoją mamą? - zapytał Deidara, który obejmował ramieniem swoją dziewczynę.
- Na górnym piętrze, przy stolikach - wyjaśniła czewonowłosa.
- O nie, nie będę wchodzić po tych wszystkich schodach! - zawołała Kenami patrząc na ruchome przejazdy.
- To chodź windą - zaproponowała zielonooka.
- O nie! To tym bardziej się boję! - zadeklarowała i ruszyła w stronę pionowego przejścia.
- Matko, jak z tobą wytrzymać... - żałośnie westchnęła Yumenai, po czym ruszyła w stronę przyjaciółki.
Chłopaki tylko zaśmiali się cicho.
- Przecież takie schody to szataństwo... Powinny być zakazane! Ja wam mówię tam pod nimi siedzi szatan i  nimi kręci - zaczęła marudzić szatynka.
- Przestań jęczeć, bo zaraz ja, a nie szatan cię stąd zrzuci! - zapowiedziała Vitsumi.
Te cztery piętra w górę były niczym schody do nieba, bo na końcu Kitsune w końcu przestała piszczeć.
- Cóż, że ty jeszcze żyjesz... Jak ty chodzisz po tej ziemi, jest jakaś rzecz, której się nie boisz? - zaśmiał się Douhito patrząc znacząco na szatynkę.
- Nie bałabym się wcisnąć ci siekiery między łopatki! ♥ - zaszczebiotała wesoło Kenami.
- Straszna... - powiedzieli razem nastolatkowie, po czym spojrzeli na siebie wrogo. Tylko czerwonowłosa beznamiętnie wzruszyła ramionami znając swoją przyjaciółkę.
          Rozejrzeli się dookoła. Stali pod przeźroczystym dachem, przez który wpadały do środka promienie słońca, oświetlając ogromy obszar podłogi. Na środku korytarza były poustawiane stoliki i krzesła, a dookoła nich różne bary, fastfoody, stoiska z kawą. Spośród wielu osób znajdujących się na tym "placu" szczególnie wyróżniały się dwie osoby. Dwa czerwone łby były odmienne od całego szarego tłumu wokół, a dźwięczny, kobiecy śmiech roznosił się po całym piętrze.
Nagle kobieta spojrzała w ich stronę. Od razu wstała. Pośpiesznie podeszła do uczniów i przytuliła mocno do siebie Vitsumi.
- Cześć córeczko! - krzyknęła wesoło.
- Cześć mamo - dziewczyna odwzajemniła uścisk. Po chwili rodzicielka nastolatki oderwała się od niej i po kolei zaczęła tulić wszystkich wokół.
- Ohayo Mitsuki! ♥ - zaszczebiotała Kitsune.
- Kenami~chan, jak ty urosłaś... - czerwonowłosa spojrzała uważnie na dziewczynę.
- Za to Mitsuki~chan wyglądasz jeszcze młodziej niż ostatnio - odparła Kenami.
- Oh, przesadzasz... - kobieta zaczerwieniła się lekko, łapiąc za policzki dłońmi.
Rzeczywiście, mama Vitsumi wyglądała bardzo młodo. Miała karmazynowe włosy sięgające pasa, rozpuszczone, ładnie ułożone jakby przed chwilą wyszła od fryzjera. Brązowe oczy bacznie obserwowały wszystko wokół skrząc się radosnymi iskierkami. Ubrana w beżową bluzkę z lekkim dekoltem, białą spódnicę przed kolano oraz brązowe szpilki, które dodawały jej trochę wzrostu. Wyglądała na góra dwadzieścia pięć lat, chociaż logicznie rzecz biorąc musiała być starsza.
- To wasi przyjaciele? - zapytała miło kobieta.
- Uchiha Itachi - brunet ukłonił się lekko.
- Douhito Deidara - podobnie postąpił blondyn.
- Oho, Uchiha~chan? - brązowooka uważnie przyjrzała się chłopakowi - Znam się z twoją mamą, wiesz? Nazywam się Yumenai Mitsuki, miło mi was poznać! Mówcie mi Mitsuki~chan!
Chłopaki spojrzeli po sobie. Dziwnie im było tak mówić do kogoś starszego, a szczególnie do mamy swojej koleżanki.
- Cześć - do grupki osób podszedł Sasori. Podał chłopakom rękę.
- Cześć Onii~san... Idę po kawę... - wyjaśniła Vitsumi. Nie mogła się oprzeć czując rozlegający się wszędzie zapach napoju bogów.
- Ohayo Sasori! - przywitała przyjaciela Kenami.
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Deidara.
- Przyjechałem zobaczyć się z mamą, a przy okazji po słuchawki bo mi stare padły. O właśnie, weź chodź ze mną, co? - zaproponował Akasuna.
- No dobrze... To do widzenia Yumenai~san - Douhito uśmiechnął się przyjaźnie do czerwonowłosej.
- Mitsuki! - poprawiła go brązowooka.
Sasori przewrócił oczami. Pożegnał się z rodzicielką, po czym ciągnąc za rękaw Deidarę, zniknął z oczu pozostałej trójki.
- To dziewczyna Sasori'ego? Nie wiedziałam, że ma kogoś... To takie słodkie, mój mały chłopczyk dorasta! - zaszczebiotała Mitsuki.
Itachi zaśmiał się głośno.
- Mitsuki~chan... Deidara to chłopak - wyjaśniła Kitsune z lekkim zakłopotaniem.
- Hmm... To w sumie lepiej! Przynajmniej w ciążę nie zajdzie - uśmiechnęła się rozweselona kobieta. Po chwili jednak złapała nastolatków za ręce i pociągnęła w stronę poprzednio zajmowanego stolika. Pokazała im gestem ręki, żeby usiedli. Niedługo potem przybyła do nich Vitsumi. Postawiła na stole trzy kubki kawy i czekoladę dla Kenami.
Razem siedzieli i żartowali. Znaczy... Najczęściej odzywały się Kitsune i Mitsuki. Obie mówiły, nie zawsze na ten sam temat, ale wydawało się, iż im to nie przeszkadzało. Młoda Yumenai również wtrącała się w rozmowę, wyglądała na zadowoloną ze spotkania z mamą, szczególnie że w łapkach trzymała kubek świeżo zaparzonej kawy.
- Przepraszam, idę do łazienki - oświadczyła Vitsumi. Złapała za bluzę Kenami - Chodź ze mną...
Szatynka chcąc, nie chcąc musiała się oddalić. Itachi natomiast został sam na sam z czerwonowłosą. Czuł się w jej towarzystwie dziwnie. Niby wiedział, że jest od niego starsza i musi zachować szacunek, ale... Do niej czuł bardziej przyjacielską sympatię niż powagę.
- Macie już jakieś plany na przyszłość? - zapytała nagle czerwonowłosa.
- Co? - brunet spojrzał zszokowany na rozmówczynię.
- No.. Chyba chodzisz, z którąś z nich? - uśmiechnęła się uroczo Mitsuki.
- Nie, nie, nie! Pani źle zrozumiała! - Itachi lekko się zarumienił. Zaczął machać energicznie rękoma chcąc jak najbardziej zaprzeczyć słowom Yumenai.
- Nie chodzisz z moimi dziewczynkami? - zmartwiła się kobieta.
- Nie...
- Szkoda, wyglądasz na dobry materiał na zięcia - westchnęła zasmucona brązowooka.
- Eee... Dziękuję... - Uchiha nie wiedział za bardzo jak się zachować. Pierwszy raz dojrzała kobieta powiedziała mu coś takiego. Postanowił jakoś zmienić temat - A po za tym... Kitsune~san chyba nie jest pani córką?
- Dlaczego nie? Bardzo ją lubię - uśmiechnęła się kobieta - Po za tym, zrobiła wiele dla mojej rodziny...
Przez chwilę Yumenai była bardzo poważna, ale nie trwało to długo. Znów wyszczerzyła swoje równe, białe ząbki i zaczęła opowiadać chłopakowi anegdotkę, jak to ktoś niespodziewanie ukradł jej wczoraj samochód, a jej córka go znalazła.
Itachi postanowił nic nie mówić. Po prostu zaczerwienił się o wiele mocniej niż wcześniej i wcisnął mocno w krzesło, potakując na wypowiedziane przez Mitsuki słowa, niepochlebnie świadczące o złodziejach.
          Tymczasem w akademiku, reszta zbuntowanej młodzieży również już wstała. Ubrali się pośpiesznie i wybiegli na śniadanie. Spotkali się jak zwykle w hallu. Hao podszedł do Ayi i cmoknął ją w policzek.
- Jak tam, wyspałyście się? - zapytał z lekkim uśmiechem
- Tak. Chociaż trochę się denerwuje, mam nadzieję, że nie wylecimy. Nie chce mi się bawić w wymazywanie pamięci... - westchnęła ciężko Morri. Każdy spojrzał na nią pytająco.
- Jak to? - zdziwiła się Anna.
- No przecież nie myśleliście chyba, że dam się stąd tak łatwo wykurzyć? - zaśmiała się brunetka.
- Koteczku, mniej kombinowania, więcej myślenia. Mamy go przekonać o swojej niewinności w sposób naturalny! - zapowiedział Hao.
- Właśnie. uda nam się, nie z takich opresji wychodziliśmy - uśmiechnął się Yoh, tak jak tylko on potrafi. Objął Annę ramieniem i zaczął ją prowadzić na stołówkę. Po chwili ruszyła za nimi cała reszta. Podeszli zamówić jedzenie, po czym usiedli przy swoim ulubionym stoliku.
- A gdzie Kitsune i Yumenai? - zapytała Morri.
- Poszły razem z Uchiha~kun odprowadzić ten samochód - usłużnie odpowiedział Tao.
- A no tak.. Dobrze, że dyrektor o tym nie wie... - zaśmiał się Yoh.
- To nie jest śmieszne! Wczoraj zachowaliśmy się bardzo nieodpowiedzialnie. Nie dziwię się, że Jiraya~sensei się zdenerwował - przyznała Kyoyama.
- Oj tam, oj tam... Raz się zdarzyło... - wzruszyła ramionami Aya - Udobrucham go.
- Oho! Jak ty go zaczniesz ułagadzać, to coś czuję, że z celi nie wyjdziemy do pełnoletności... - Hao pokręcił głową z politowaniem.
- Ej! Trochę więcej wiary we mnie! - poprosiła Morri. 
- Przecież ja w ciebie wierzę, jak nikt inny! - zaśmiał się długowłosy, po czym wgryzł się w jednego z tostów.
- Janse, a wczoraj to myślałeś, że cię nie pokonam w kręgle - zaśmiała się błękitnooka.
- I nie pokonałaś, był remis - powiedział dumnie długowłosy.
- Jasne, wmawiaj to sobie jeszcze - dziewczyna pokazała mu język.
- Ej, a co powiemy Jirayi~senei? - zapytał Yoh. Każdy spojrzał na niego zdziwiony - No chyba nie powiemy, że wróciliśmy kradzionym autem?
- No tak... Jakby co wersja jest taka, że przyjechaliśmy stopem - zaproponował starszy. 
- Albo że moim motorem! - uśmiechnęła się błękitnooka, po czym wzięła z talerza Hao tosta, wgryzła się w niego - Będziesz to jeszcze jadł?
- Nie... Już nie... - westchnął zrezygnowany długowłosy.
- Tak W ósemkę przyjechaliśmy motorem. Genialne - Ren spojrzał znacząco na przyjaciółkę.
- To ty chyba nie znasz moich możliwości! - zarechotała brunetka.
- No, ja niestety znam - długowłosy objął dziewczynę ramieniem w pasie. Przysunął się do niej i otarł swoim czołem o jej czoło.
- Co ma znaczyć słowo "niestety"? - zapytała Aya z uśmiechem. W dalszym ciągu jadła ukradzione pieczywo.
- Od tak, palnąłem - zaśmiał się.
- Może się już zbierajmy, gołąbeczki? Bo od tych pieszczot zaraz zwrócę śniadanie... - Ren wstał od stołu i ruszył w stronę wyjścia. Reszta zaśmiała się głośno.
- Zobaczymy jak go będzie mdlić jak sam będzie miał dziewczynę - zarechotała Aya. Wzięła swoją tacę i ruszyła przed siebie. Odstawiła naczynia na odpowiednią półkę. Gestem ponagliła pozostałych. Ci westchnęli. Pośpiesznie dojedli resztki na swoich talerzach.
- A co powiemy Jirayi~sensei na temat naszego niepełnego składu? - zapytała Anna zerkając na twarz, to jednego, to drugiego bliźniaka.
- Że mają zatrucie alkoholowe? - powiedział całkiem poważnie Yoh. Pozostali spojrzeli na niego jak na idiotę - Żartowałem!
- Mam nadzieję - westchnął Hao - Powiemy, że... Nic nie powiemy, może nie zapyta!
- Tak, tak... Liczcie na to.. - Kyoyama pokiwała z politowaniem głową.
- Oj, przecież chyba nas nie zabije! - Hao objął przyjaciółkę ramieniem - Przy nas wam nic nie grozi!
- Chyba że wyrzucenie ze szkoły, ale spokojnie... Znajdziemy inną! - Yoh wyszczerzył ząbki.
Mimo nadzwyczajnie mozolnego marszu, w końcu dotarli pod drzwi dyrektora. Aya od razu chciała wejść do środka, ale Ren ją powstrzymał.
- Trochę kultury - westchnął ciężko. Zapukał do drzwi.
- Wlazł! - usłyszeli złowrogi krzyk szarowłosego.
          Nastolatkowie spojrzeli po sobie nieco przestraszeni. Mieli nadzieję, iż Jirayi przeszła już ta furia, ale niesetety... W końcu Aya odważyła się wejść do środka jako pierwsza.
- Ohayo, Jiraya~sensei! Przyszliśmy cię udob... - zakaszlała lekko - ...ruchać.
Hao szturchnął ją mocno w bok, na znak swojego niezadowolenia. Ta spojrzała na chłopaka nieco urażona.
- Popełniliście straszny, niewybaczalny błąd... - zaczął mówić dyrektor. Jak dotąd siedział do nich tyłem, na obrotowym krześle. Nagle przekręcił się w stronę uczniów. Jego wzrok był naprawdę wściekły i wyrażał jedynie negatywne emocje. Niespodziewanie wstał i zaczął iść pewnie do przodu - Co, wy sobie wyobrażaliście? Jakim prawem, jak mogliście...
Dyrektor stanął bardzo blisko brunetki. Złapał Ayę za materiał bluzki i lekko podniósł do góry.
- JAK MOGLIŚCIE ZROBIĆ MI TO Z MOIM ITACHI~CHAN?! - wrzasnął prosto w twarz Morri, po czym na chwiejnych nogach upadł na ziemię, puszczając błękitnooką - Dwa lata... Wzorowy uczeń... Mój pupil... Ukochany Uchiha~kun.. Najlepszy uczeń w całej historii... Aż zjawiliście się wy, podłe szatany!!
- Spokojnie Jirayia~sensei... - Aya kucnęła i zaczęła pieszczotliwie gładzić nauczyciela po włosach - Już dobrze, nie denerwuj się...
- On był jak najpiękniejszy kwiat na łące... Bez skazy, niczym aniołek.. - szarowłosy dzięki pomocy i podparciu Morri wstał. Dziewczyna zaprowadziła go do biurka. Posadziła na fotel - To jest straszne...
- Jiraya~senei, spokojnie... To był jego jednorazowy wybryk, chłopak dorasta, musi się wyszumieć, wyszaleć... W końcu ma już dziewiętnaście lat... Za rok będzie już pełnoletni, znajdzie jakąś dziewczynę i wyfrunie z twojego gniazdka... - brunetka głaskała swojego wychowawcę uspokajająco po głowie.
- Oh nie! A jak ona będzie podobna do ciebie! - przeraził się mężczyzna.
- No wiesz co, Jiraya~sesei! - krzyknęła oburzona błękitnooka. Obrażona na cały świat obróciła się napięcie i poszła usiąść na skórzaną sofę stojącą obok drzwi.
- Nie wybaczę wam tego co zrobiliście z moim protegowanym! - szarowłosy spojrzał wściekły na nastolatków. Ci głośno przełknęli ślinę - Już mam nawet karę dla was... Ale... Gdzie reszta?
- W łazience
- Na korkach
- W sklepie
- Śpią!
Każdy krzyknął swoją propozycję. Spojrzeli po sobie. Ren przejechał dłonią po twarzy z rezygnacją.
- Ustalcie jedną wersję wydarzeń - poprosił nauczyciel, który nie zrozumiał bełkotu młodzieży.
- Kitsune~san się źle czuje i Yumenai została z nią, a Uchiha wstydził się spojrzeć panu w oczy, może być? - zapytał młody Tao.
- Mój Itachi~chan, żałuje tego co zrobił! - zachwycił się dyrektor, po sekundzie spoważniał - To nie znaczy, że ominie go kara!
- A możemy zapytać, co to za rodzaj kary? - zapytała niepewnie Anna.
- Będziecie... - zaczął nauczyciel, aby napięcie urosło - ...w następną sobotę opiekunami w przedszkolu.
- Phi... To ma być kara? - zapytał lekceważąco Tao.
- Jakim przedszkolu? - zdziwił się Hao. 
- W przedszkolu prowadzonym przez moją znajomą, jest organizowany kurs dla pedagogów, na którym muszą być obecne wszystkie nauczycielki. Te piękne młode kobiety mają problem, nie wiedzą z kim zostawić dzieci. Oczywiście zajmiecie się nimi odpowiednio jako młodzi ochotnicy - wyjaśnił Jiraya.
- Nie zamierzam opiek... - zaczął buntować się Ren, ale Yoh złapał go i zakrył mu ręką usta.
- Cicho, mogło być gorzej - szepnął na ucho przyjaciela.
- A jak się nie zgodzimy? - zapytał Hao, który nie był pewny co do tego pomysłu.
- To wywalę Morri z samorządu, bo to zapewne był jej pomysł... - zaszantażował Jiraya.
- Będziemy najlepszymi opiekunami na świecie! - zapewniła entuzjastycznie Aya wskakując ukochanemu na plecy.
- Nie wątpię! - uśmiechnął się Jiraya, po czym nachylił się nad laptopem stojącym na biurku - A teraz już idźcie, muszę coś załatwić!
-Hai! - odpowiedzieli i ruszyli w kierunku drzwi.
          Kiedy wyszli zaczęli kierować się w stronę akademika. Patrzyli na siebie lekko niepewnie, niektórzy bardziej zadowoleni z obrotu sprawy inni mniej.
- Przynajmniej nie wylecieliśmy - uśmiechnął się Hao.
- Przestańcie! Jeden dzień w jakimś przedszkolu? Co to dla nas?! Śmieszna kara... - wyszczerzyła swoje ząbki Aya.
- A nie lepiej żeby cię wywalili z samorządu i dać sobie z tym spokój? - zaproponował Ren.
- O nie nie! Już byś chciał, myślisz że sobie nie poradzisz? - zapytała podchwytliwie brunetka.
- Ja sobie nie poradzę?! Chyba żartujesz! Będę najlepszym opiekunem na świecie! Podporządkuje sobie te dzieci od razu! - zapowiedział młody Tao, dumnie bijąc się w pierś. Nagle zaczął dzwonić jego telefon. Chłopak od razu wyjął go z kieszeni spodni. Z rezygnacją stwierdził, ze to nie Faust... Już od dawna czeka na jego odzew. Mimo tego odebrał - Tak?
- Cześć Tao~kun, byliście już u Jirayi? - zapytał Uchiha.
- Cześć- odpowiedział złotooki - Byliśmy, spoko przeżyjesz. Za tydzień pójdziemy do jakiegoś przedszkola opiekować się dziećmi.
- Co? - zdziwił się ciemnooki.
- To co słyszałeś. A wy oddaliście już ten samochód? Żyjesz jeszcze? Te dwie diablice cie nie pożarły? - prychnął Ren, za co dostał łokciem w żebra od bliźniaków z obu storn. Jęknął tylko żałośnie.
- Jakoś żyję... Ledwie mnie nie zagadały... - westchnął ciężko Uchiha za co dostał uszczypnięty przez idące po jego obu stronach nastolatki - W każdym razie już wracamy...

- Dobra. To miłej podróży, cześćRen odłożył słuchawkę. 
- Cześć
- Uchiha zrobił to samo. Wsadził telefon do kieszeni spodni - Dobra, to idziemy na dworzec?
- No, jasne! - uśmiechnęła się Kenami.
- Tylko będziesz musiał nam założyć na bilety, nie wzięłyśmy kasy ze sobą - powiedziała spokojnie Vitsumi.
          Trójką szli ulicami Tokio. Już pożegnali się z Mitsuki, która musiała spieszyć się na samolot powrotny. Deidara i Sasori zgubili się gdzieś w tłumie, ale nastolatkowie postanowili ich nie szukać. Zajęłoby to zbyt dużo czasu w szczególności, że nie wiadomo gdzie poszli.
Itachi staną. Spojrzał pytająco na nastolatki.
- Jak to..? Nie wzięłyście kasy ze sobą? - zapytał oszołomiony patrząc to na jedną dziewczynę, to na drugą.
- No nie. Myślałam, że ty masz kasę przy sobie - wyjaśniła czerwonowłosa.
- Czy ja wyglądam na bankomat?! - zirytował się brunet - Jak my teraz wrócimy do Akumine?
- To może weźmy... - zaczęła mówić Kenami pokazując na Toyotę stojącą obok.
- NIE! - powiedział dumnie Uchiha - Dziś, ani już nigdy więcej nie kradniemy!
- A szkoda, fajny model... - zasmuciła się Kitsune.
- Kleptoman - westchnęła Yumenai - To nic, będziemy musieli poradzić sobie po staremu.
- Jak to "po staremu"? - zdziwił się ciemnooki.
- Normalnie... - Vitsmi stanęła na krawędzi chodnika, dumnie się wypięła i wystawiła rękę - Na stopa...
Itachi przejechał ręką po twarzy.
- Tak, patrz bo już akurat ktoś jedzie do Akumine - jęknął z politowaniem.
Nagle zatrzymał się przed nimi czarny, czysty, aczkolwiek już nieco zużytkowany samochód. Przednia szyba otworzyła się. W środku siedział Kakashi, uśmiechał się do uczniów.
- Podwieźć was? - zaśmiał się.
- No jasne! - Vitsumi nic nie mówiąc wsiadła na tył wozu. Zaraz za nią wsunął się Iachi, a potem Kenami.
- Co wy tu tak rano robicie? - zapytał szarowłosy.
- Nic - powiedziała cała trójka.
- Jasne... - zaśmiał się Kakashi.
- Nie jesteś na nas zły? - spytał niepewnie brunet.
- Niby za co mam być zły? Za ten wczorajszy wypad? No co wy, mam nadzieję, że się dobrze bawiliście. Ja w waszym wieku...- zaczął wspominać mężczyzna.
- A wczoraj to na nas nawrzeszczałeś - powiedziała urażona Vitsumi.
- Bo Jirya jest moim pracodawcą? Myślicie, ze ja nie mam lepszych rzeczy na głowie niż zajmować się wami po godzinach? Oczywiście trochę się martwiłem, ale... Na drugi raz idźcie do mnie i po prostu powiedźcie, że się wymykacie - powiedział spokojnie.
Cały tył spojrzał na siebie. Po samochodzie rozległ się głośny plask uderzenia twarzy dłonią całej trójki.


~*~ENDING~*~


Kenami: Ohayo mina! Dzisiaj notka trochę krótsza i o niczym, ale jakbym miała ją zrobić w jednym kawałku razem z "karą właściwą", to zajęłoby mi to ponad 20 stron ^^"
Aya: I jakoś mało mnie było D:
Kenami: Trzeba było tyle nie spać i jechać z nami... Poznałabyś mamę Vitsumi! ♥
Aya: Nie mogę opuszczać Akumine...
Kenami: Niby dlaczego?
Aya: Muszę pilnować moich batonów, żeby mi ich nikt nie ukradł!
Anna: Jakich batonów?
Aya: Tych wszystkich co dostałyśmy za bliźniaków!
Anna: Jakich bliźniaków?!
Aya: A ile bliźniaków znasz? A właśnie! *znika, po czym wychodzi, ciągnie za sobą długą wstążkę, na której końcu są związani i zakneblowani Asakurowie* Macie dziewczyny bawcie się! Ale tylko przytulanie!
Hao&Yoh: Q_Q
Anna: Aya... Sprzedałaś mojego chłopaka?
Aya: Ato źle?
Anna: BARDZO! >_<
Aya: Gomenasai Q_Q Ale już zapłacone...
Anna *facepalm*
Itachi: Dobrze,ze ja nie mam dziewczyny z nimi same problemy!
Kenami: Zapytałabym, czy nie zapomniałeś o Tao~kun, ale... Daruję sobie :3
Ren: Dzięki >_<"
Kenami: Nie ma za co ^^ Maja cieszę się, że rozdział ci się podobał :) Mam nadzieję, że ten nie będzie dużo gorszy...  Raionie i wszyscy inni, którzy są tym zainteresowani jutro, bądź w piątek dodam do zakładki "Bohaterowie" ich wzrost :) A pod 13 odcinkiem rozpiszę rozkminę i wyjaśnienia do tego, bo teraz trochę się spieszę, a obiecałam Onee~chan, że rozdział będzie jeszcze dziś >_< I co do roku szkolnego to tak, niedługo wakacje :D Znaczy niedługo... W szkole do wakacji zawsze jest długo...
Aya: Kumiko~chan! Za tort czekoladowy możesz... Nie no dobra, nie będę już taka pazerna... Może jak już dla Hao minie foch za te batony to sam mi upiecze taki tort :D W sumie... Mogłam tak zrobić od razu -_-"
Itachi: Tak mi milutko na sercu, że mnie lubisz *_*
Anna: A co do duchów, to mogę zdradzić, że już niedługo będziemy mieli okazję się z nimi spotkać. Wyczuwam to jako medium :)
Kenami: Spokoyoh! *_* Co do moich konfliktów to... Mogę się ograniczyć do tego... *szturcha Rena w ramię kijem od mopa*
Ren: >_<"
Aya: I zgadzam się z tobą, to była wina Akasuny~kun! Nie moja D: Przez niego musiałam to wszystko przepisywać Q_Q
Kenami: Tak Jiraya jest w porządku! Lubię go, to mój ulubiony dyrektor w tej szkole!
Vitsumi: Imoto~chan? On jest JEDYNYM dyrektorem w tej szkole...
Kenami: Oj tam, cicho!
Itachi: Arigato Spokoyoh... Ale myślę, że niestety to marzenie o braku pokoju bez klamek się nie spełni...
Aya: No przecież masz klamki w pokoju o.O
Itachi: Nieważne...
Kenami: I akurat wo jak ulica wyleciała w powietrze było fajne!
Itachi: JAKA ULICA?! O_O
Kenami: To ty tego nie widziałeś?
Itachi: NIE!
Kenami: To żadna :| Lioness nie będę zła na ciebie, możesz sobie brać Tao~kun!
Ren: Nie handluj mną!
Kenami: Ja nie handluję ja cię oddaję ^^" Dobra mniejsza... Ale przypomnę, że to ty plotkowałeś o mnie z Asakurą w szatni!
Ren: Skąd ty o tym wiesz? O////O
Kenami: Ja wiem wszystko :D
Itachi: I ponownie dziękuję za życzenia! I wcale nie boję się szalonych rzeczy!
Vitsumi: No rzeczywiście... Ostatnio widziałam jak wyjmowałeś chleb z tostera widelcem... To było szalone...
Itachi: >_<
Kenami: Gomene Kini~san, byłam pewna, że cię powiadomiłam! I dziękuję za pochwalenie openingu i endingu :) Heh, jestem pewna, że jak się postarasz też ci takie wyjdą! I przeczytam twoją notkę jutro, zupełnie o niej zapomniałam, gomene Q_Q A teraz idę się już położę, bo i tak późna pora... Pozdrawiam serdecznie wszystkich i dziękuję za komentarze bardzo mi miło się je czyta i tak miło robi się na serduszku ♥ Ja ne!