wtorek, 12 maja 2015

Odcinek 25: Święto Anny!

            Ren już zdążył przywitać się z przyjaciółmi. Na szczęście chłopaki nie byli zbyt czepliwi, a dziewczyny zajęły się krzyczeniem na Kenami. Fioletowowłosy położył się na swoje łóżko. Wiedział, że zaraz będzie musiał się przebrać i biec na zajęcia. Niestety nie udało im się wrócić wcześniej i przybyli w nocy, z poniedziałku na wtorek.
            Złotooki wziął czyste ubranie, po czym wtargnął do łazienki. Prysznic wydawał się być zbawieniem. Chłodne krople wody oczyszczały jego ciało z wszelkiego brudu i trosk. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej…
Chłopak zaśmiał się, kiedy zdał sobie sprawę, że ten akademik jest jego domem. Bez tego pokoju tak naprawdę był bezdomny…
            Wyszedł już porządnie ubrany, uczesany i ogolony. Kiedy był mały chciał być już „mężczyzną” i mieć zarost. Teraz dałby wiele, żeby nie musieć codziennie używać maszynki.
- Ren! Jesteś geniuszem! – Aya rzuciła się fioletowowłosemy na szyję.
- Co? – Zapytał zdziwiony.
- Wiem co wymyśliłeś! – Brunetka była bardzo przejęta. W pokoju oprócz niej byli jeszcze bliźniacy i Anna. – Spryciarzu ty!
- Ale o co chodzi? – Złotooki podniósł jedną brew do góry.
- Pojechałeś z Kenami do laboratorium i teraz wiemy, gdzie ono jest! Zaprowadzisz nas tam i będziemy mogli zobaczyć co się działo w jej życiu!
- W sumie nie głupi pomysł… - Zamyślił się Yoh.
- Ale jedziemy dopiero po egzaminach. – Postanowiła Anna.
- Ej wolałabym wcześniej! Dzięki księdze będziemy mogli być tam i wrócić jednego wieczoru! – Morri chciała postawić na swoim.
- Uspokój się Aya… Nie możemy być w gorącej wodzie kompani. Musimy porozmawiać jeszcze z Vitsumi. Ona przecież też z nami… - Zaczął swój wywód Hao.
- Nigdzie nie jedziemy! – Warknął Ren. Wyrwał się z uścisku przyjaciółki i spojrzał na nich z dezaprobatą.
- Jak to…? – Błękitnooka posmutniała.
- Tak to! – Prychnął gniewnie Tao. – Wiem co się działo w laboratorium. Kenami mi powiedziała i zapewniam was, że zrobimy wszystko, żeby jej pomóc. Zaufała mi i nie zamierzam teraz tracić tego zaufania, żeby pokazać wam przeszłość!
            Przyjaciele uśmiechnęli się znacząco.
- Skoro tak mówisz… - Yoh wyszczerzył swoje ząbki.
- A powiedz nam… Co się tam działo co? – Aya spojrzała podejrzliwie na przyjaciela. Przytuliła się do jego pleców. – Doszło pomiędzy wami do bliskiego zbliżenia, co?
Ren poczerwieniał na twarzy. Uderzył brunetkę łokciem w żebra.
- Zajmij się lepiej Hao, a nie mną się interesujesz! Mi w przeciwieństwie do ciebie nie potrzeba żadnych bliskości! Sam sobie poradzę!
Krzyknął, po czym złapał za teczkę. Pospiesznie wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
- Musiałaś go drażnić? – Starszy Asakura westchnął z niedowierzaniem.
- Nie chciałam… - Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco.
- W każdym bądź razie, nie zostaje nam nic innego jak zaufać naszej Złośnicy. – Yoh podszedł do Anny. Wziął od niej torbę, po czym pocałować dziewczynę w policzek. – I tu nie mówię o tobie, Kochanie…
- Ja wcale nie jestem Złośnicą! – Krzyknęła Kyoyama, po czym odwróciła się napięcie. Złapała za dłoń młodszego brata. – Chodź już, bo się spóźnimy! A nie chcę znowu przez ciebie siedzieć głodna na zajęciach!
- Tak, tak Aniu… - Chłopak objął ją w pasie. Oboje zniknęli za drzwiami.
- Eh… My się chyba też będziemy zbierać. W następnym tygodniu egzaminy. Nie chcę ich zawalić przez jedną nieobecność na biologii – Asakura bardzo stresował się testami, chociaż nie chciał tego okazywać.
- Ty nawet jakbyś nie zajrzał do książki przez ten tydzień i tak napisałbyś na co najmniej 90 punktów. - Brunetka podeszłą do ukochanego. Starannie poprawiła mu krawat. – Jesteś najmądrzejszym chłopakiem, którego znam…
- O, a ja myślałem, że jestem najmądrzejszą osobą, którą znasz… - Szatyn objął błękitnooką w pasie. Mocno do siebie przyciągnął i namiętnie pocałował. – Po za tym martwię się o ciebie…
- O mnie? – Dziewczyna zdziwiła się.
- W przeciwieństwie do mnie, ty się wcale nie uczyć… - Hao dosłownie załamał ręce.
- Oj tam… Marudzisz. A właśnie, dzisiaj będę później! Idę trochę pobiegać. Muszę się odprężyć i przewietrzyć moją wiedzę! – Aya z niezwykle wyszczerzoną mordką wybiegła na korytarz.
- Trzeba mieć co wietrzyć… - Asakura westchnął z dezaprobatą.
- Słyszałam! – Brunetka krzyknęła już z korytarza.


~*~OPENING~*~


            Te niecałe dwa tygodnie minęły niesamowicie szybko, ale jednocześnie cała szkoła przeżyła je w ogromnym stresie. Egzaminy może i nie były specjalnie trudne, ale ważne dla ich przyszłości.
- Wakacje! – Aya wybiegła na taras. Była ubrana w krótkie sportowe spodenki w biało-zielone paski i czarną bokserkę. Przeciągnęła się z bananem na ustach.
- Fajnie, że mamy wolne od szkoły, ale jest tak gorąco… - Jęknęła Anna. Koło niej stał duży wiatrak, wiejący jej w twarz. Na kolanach miała szkicownik. Zawsze szybko go chowała, kiedy którakolwiek z koleżanek chciała tam zajrzeć. Dziewczyny jednak nie były zbyt mocno wścibskie, więc szybko dały sobie spokój. Jakoś nie wierzyły, że Anna jest tajnym szpiegiem czy coś w tym stylu. Bardziej myślały o tym jak o pamiętniku.
- Ale mamy tyle wolnego czasu! Można robić tyle rzeczy! – Morri była zachwycona. Pogoda dopisywała, a ona miała ochotę na zupełny odpoczynek. Najlepiej jak najdalej od Akumine. Kochała tą szkołę, ale… Nie w wakacje!
- Na przykład co? – Zapytała Vitsumi, która z zawziętością grała na PlayStation. Co jakiś czas przeklinała, kiedy główny boss nie dał się pokonać.
- Wszystko! Można grać w nogę, w siatkę, w koszykówkę, pojechać nad morze, w góry! – Brunetka okręciła się na balkonie wokół własnej osi.
- Masz za dużo werwy, Aya~chan – Kenami siedziała na łóżku. Miała założone na głowie słuchawki, nieco przekrzywione, tak że zakrywały tylko jedno ucho. Były podłączone do laptopa, a wokół dziewczyny porozrzucane zostały na pół zapisane kartki.
- To wy jesteście za spokojne! – Błękitnooka skrzyżowała ręce na piersi. – Tak w ogóle, co ty robisz?
- Ja… - Dziewczyna lekko się zarumieniła. – Staram się napisać nową piosenkę…
- Wow! Naprawdę?! – Brunetka usiadła obok przyjaciółki.
- Ściągnęłam specjalny program, mogę na nim symulować prawdziwą grę na instrumentach. Patrz… - Zielonooka pokazała Ayi kilka trików, dzięki których chwilę później w słuchawkach słychać było nowo stworzoną melodię.
- Ale z ciebie doby informatyk! Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła! – Morri była zachwycona.
- Nie ona jest geniuszem, tylko ty tłumokiem, jeśli chodzi o komputery – Zaśmiała się Vitsumi.
- Ej! Mam wiele więcej ciekawszych zajęć, niż głupia technologia! – Żachnęła się brunetka.
            Nagle drgnęła. Lodówka sama się otworzyła i wyleciał z niej sok. Na stole pojawiły się cztery szklanki, które po sekundzie napełniły się napojem.
- Zaschło mi w gardle – Kenami przeciągnęła się. Szklanki podleciały do każdej z dziewczyn.
- Przestraszyłaś mnie… - Morris złapała „przesyłkę” i napiła się przyjemnie chłodnego nektaru.
- Gomene, Aya~chan! – Kitsune uśmiechnęła się słodko.
- Taka moc musi być przydatna – Anna patrzyła na szklankę trzymaną rękach.
- Oj tam przydatna… - Zarechotała Yumenai. – Tylko jej tyłek rośnie, od nie ruszania się.
- One~chan! – Wrzasnęła zielonooka, po czym cisnęła poduszką w siostrę. Niechcący wybiła napój z rąk czerwonowłosej. Ciecz rozlała się na jej T-shirt.
- Ke-Na-Mi! – Krzyknęła. Wzięła poduszkę i odwdzięczyła się przyjaciółce. Niestety, trafiła w Ayę.
            Tak oto w Akademiku Akumine, w pokoju numer 6, rozpętała się prawdziwa, poduszkowa wojna. Wiele było strat, ale ile przyjemności!
- Jestem wyczerpana… - Powiedziała Anna, rzucając się na ziemię, prosto na biały puch. No cóż, jaśki nie wytrzymały próby bycia nabojami i rozpadły się. – Nie powinnyśmy tego robić, to było bardzo niepoważne…
- Wygrałam! – Krzyknęła Vitsumi, kładąc się koło lokatorki. Nawet nie zareagowała na ostatnie zdanie czarnookiej.
- Chyba śnisz! – Kyoyama wzięła trochę puchu z ziemi i dmuchnęła nim w twarz czerwonowłosej.
- To była fajna zabawa – Zaśmiała się wesoło Kenami. – Ej, może zrobimy sobie dzisiaj taki kobiecy wieczór?
- W sumie.. Należy nam się chwila relaksu, po tym całym poegzaminacyjnym stresie – Blondynka przewróciła się na plecy i spojrzała w sufit.
- Chodź Anno, pomożesz mi. Zrobimy coś do jedzenia co? – Yumenai spojrzała na blondynkę, po czym przesunęła wzrok na pozostałe przyjaciółki. – A wy w tym czasie tu posprzątacie.
- Co?! Dlaczego? – Aya niechętnie podchodziła do zbierania tych wszystkich piór.
- Bo nie dopuszczę żadnej z was do jedzenia! Same siebie trujcie, ale nie nas! – Czerwonooka pokręciła głową z dezaprobatą.
- A możemy nie oglądać horrorów. – Bardziej stwierdziła niż zapytała czarnooka.
- Dlaczego? – Jęknęła cała reszta.
- Bo ich nie lubię… Tylko raz byłam w kinie na horrorze… - Wzruszyła ramionami blondynka. Podeszła do lodówki. – Tak właściwie to niesprawiedliwe, że chłopaki z rana gdzieś poszli i nawet nie powiedzieli gdzie idą. Jak Yoh przyjdzie, to ja już mu pokarzę…
- Właśnie, gdzie oni poszli? – Aya wyjęła z szuflady z biurka worki na śmieci. Jeden wzięła sobie, drugi dała Kenami.
- A kto ich tam wie… - Vitsumi wzruszyła ramionami.
            Morri razem z Kitsune szybko uporały się w sprzątaniu pierza. Razem rozłożyły koc na podłodze i poszły ukraść poduszki od chłopaków. Z ich zdolnościami wejście nawet przez zamknięty balkon nie było trudne. Po „włamaniu” usiadły razem przed laptopem i zaczęły wybierać film.
Anna z Vitsumi w tym czasie zrobiły przeróżne przekąski, które ustawiły w okolicach koca. Razem ustaliły, że skoro nie horror ani thriller, to komedia. Padło na „Spadaj, tato”. Wszystkie cztery zgodnie stwierdziły, że projekcja z Adamem Sandler’em jest warta ich uwagi. Wybór był bardzo trafny, bo nawet zazwyczaj poważna Anna, śmiała się do rozpuku. Jeden film przemienił się w cały maraton. Dziewczęta pożerały komedie za komedią, jedząc coraz więcej i leżąc to w coraz dziwniejszych konfiguracjach.  
Na podwórku zrobiło się już ciemno. Na wieczornym niebie pojawiały się pierwsze, niepewne gwiazdki.
- Cześć, co robicie? – Drzwi do pokoju nagle się otworzyły. Jasna struga światła pochodząca z korytarza oślepiła nic nie winne dziewczęta.
- Zgaś to! – Krzyknęła Aya, rzucając w błękitnookiego poduszką.
- Wejdź, Dei… - Mruknęła Vitsumi, zasłaniając rękoma oczy. Usiadła, podnosząc głowę z brzucha Kenami. Ta natomiast opierała policzek o ramie Kyoyamy. Aya za to leżała na brzuchu i trzymała pyszczek w misce z chipsami.
Blondyn zamknął za sobą drzwi. Usiadł obok swojej dziewczyny.
- Co robicie? – Blondyn ponowił pytanie.
- Oglądamy – Bardzo krótko wyjaśniła brunetka, wpychając sobie do ust kolejnego chipsa.
- Możesz pooglądać z nami – Vitsumi pogłaskała ukochanego po włosach – Mogę ci zrobić kłosa?
- Jak tylko chcesz. – Błękitnooki nie sprawiał kłopotów. Usiadł przed dziewczyną, żeby ułatwić jej dostęp.
- Co dzisiaj tak cicho w całym akademiku? – Morri przewróciła się na plecy. Patrzyła w sufit pustym wzrokiem.
- Większość na wakacje pojechała do domu – Anna napiła się soku za szklanki. - A chłopcy pojechali do miasta.
- Ciekawe po co! Już dawno powinni wrócić… - Brunetka strasznie się nudziła. Podczas egzaminów nic się nie wydarzyło, a Ren nie chciał uchylić rąbka tajemnicy na temat jego wyjazdu z Kenami.
- Spokojnie, nie macie się co martwić. Bliźniaki są tak w was zapatrzeni, że na pewno nie robią nic złego – Kitsune zaśmiała się wesoło.
- My to my… Vitsumi ma Deidarę, ja mam Hao, Anna Yoh… A co się dzieje między tobą a Ren’em? – Brunetka szturchnęła zielonooką.
- Nic. To dobry przyjaciel. – Szatynka wzruszyła ramionami, ale różowe policzki zdradziły trochę jej intencje. – I niezły przystojniak tak jak każdy chłopak spod dziewiątki…
- Ej to nie jedyni przystojniacy w akademiku! – Deidara skrzyżował ręce na piesi.
- Wyglądasz tam męsko z tym kłosem na głowie – Zarechotała błękitnooka.
- On mówił o mnie. – W drzwiach stanął Sasori.
- A ty nie jedziesz do ojca? – Czerwonowłosa spojrzała wrogo na brata.
- Nie ma go teraz w Japonii – Chłopak bez pytania wszedł do środka. Usiadł obok Ayi.
- Super… - Vitsumi westchnęła ciężko.
- A ty nie jedziesz do rodziców do Ameryki? – Sasori spojrzał na siostrę wymownie.
- Może potem… Za tydzień, może dwa. – Yumenai rzuciła ziarnkiem popcornu w przyjaciółkę.
- Do Ameryki? Też z chęcią bym tam pojechała! Odwiedzilibyśmy Mantę! Z księgą możemy pojawić się w Ameryce nawet teraz! – Zaoferowała się Aya.
- Jeśli o mnie chodzi to chyba bardziej ufam samolotom – Kenami uśmiechnęła się niewinnie.
- Jaką księgą? – Mruknął Deidara z zainteresowaniem.
- A gdzie się wybieracie? – Hao stanął w drzwiach. W rękach dzierżył reklamówki z zakupami. Tym pytaniem wyciągnął dziewczyny z opresji.
- Co tu się dzieje? – Za bratem pojawił się Yoh. – Impreza bez nas?
- Co masz dla mnie? – Aya podbiegła do swojego chłopaka i powiesiła się mu na szyi.
- Też tęskniłem – Asakura pocałował ją lekko w usta, po czym przekazał dziewczynie torby. – To wszystko dla nas… Byliśmy w sklepie więc zrobiliśmy zapasy przy okazji…
- Właśnie, gdzie byliście cały dzień? – Anna skrzyżowała ręce na piersi. Spojrzała z wyrzutem na ukochanego.
- Musieliśmy trochę odreagować po egzaminach – Za braćmi do pokoju wszedł Ren. – A bliźniaki dodatkowo musieli odetchnąć od was…
- Jesteś zazdrosny, że za nimi ktoś tęsknił, a za tobą nikt? – Za Ren’em stanął Itachi.
- I kto to mówi?! – Wrzasnął czerwony na twarzy Tao.
- Ja za tobą tęskniłem, Itachi~chan! – Deidara wysunął usta w charakterystyczny dziubek.
- Co tu robi ta pindzia? – Zmęczony brunet rzucił się na pierwsze łóżko od drzwi.
- Sam jesteś pindzia! – Wrzasnął blondyn. Wstał i podszedł do Uchihy. Od słowa do słowa zaczęli się kłócić, a potem doszło nawet do rękoczynów.
- Chłopaki, uspokójcie się… - Yoh starał się załagodzić sytuację.
- Zostaw ich – Hao położył rękę na ramieniu brata. – Dzięki nim przypominają mi się stare dobre czasy… Wyglądają zupełnie jak Ren i Horo…
- ŻE CO?! – Oburzył się złotooki. – Wypraszam to sobie!
- Możesz sobie wypraszać, ale taka prawda… - Aya zarechotała wesoło. – Chciałabym się spotkać ze wszystkimi…
- Niedawno widzieliśmy Fausta, nie wystarczy ci? – Prychnął Tao. – Jakoś mi się nie spieszy, żeby słuchać głupkowatych żarów Joco! A Horo?! Ten jego niewyparzony język! Zawsze się drze i szaleje! Rio by tylko…!
- Ty chyba najbardziej za nimi tęsknisz nie? – Kyoyama zachowała idealną pokerową twarz.
- No chyba żartujesz! – Krzyknął obrażony Ren. – Jakbyście wszyscy zniknęli, za wami też bym nie tęsknił. Wcale…
- Jasne… - Mruknął każdy w pomieszczeniu.
- Nienawidzę was… - Ren usiadł na jednym z łóżek. Obrócił się do przyjaciół plecami i obrażony nie do opisania postanowił się nie odzywać do nikogo, przez cały wieczór.
- A my ciebie kochamy! – Krzyknęła Aya. Rzucając się na przyjaciela.
- Biedny Ren, speszył się przez ciebie, Aya~chan! Jesteś okropna! - Westchnęła Kenami. Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem (oczywiście oprócz Tao, jaki postanowił zachować pokerową twarz). W wyśmienitych nastrojach spędzili resztę wieczoru, jak zwykle bijąc się, przepraszając, żartując, śmiejąc i rozmawiając.
            Dlatego też nazajutrz, Anna wstała wyjątkowo późno. Zegar wybijał jedenastą, kiedy zwlokła się z łóżka. Była pierwsza niedziela wakacji i… Jej urodziny. Dlatego też nie zdziwiło jej to miłe przywitanie ze strony dziewczyn.
- Wszystkiego najlepszego, Anno! – Aya od razu rzuciła się przyjaciółce na szyję. Obie upadły na łóżko blondynki, która została przyduszona przez Morri.
- Dzięki… - Czarnooka jęknęła.
- Mam coś dla ciebie! – Błękitnooka usiadła na przyjaciółce okrakiem. Dopiero teraz zauważyła, że nie dosięgnie do prezentu. Zmarszczyła brwi. – Kenami!
            Szatynka zaśmiała się. Skinęła lekko głową, a niewielka paczka na łóżku Ayi przyleciała do rąk błękitnookiej. Morri wyciągnęła dłonie przed siebie, przystawiając prezent wprost przed twarz blondynki.
- Bardzo dziękuję, ale mogłabyś już ze mnie zejść… - Kyoyama czuła się nieswojo, czując na swoim ciele ciężar młodej Morri.
- Okey… - Błękitnooka posmutniała, ale wykonała prośbę.
- My też coś dla ciebie mamy. – Kenami wstała z łóżka. Wyciągnęła zza niego dość dużą paczkę. Vitsumi również wyjęła pięknie opakowany błękitnym papierem podarunek. Obie wręczyły przedmioty Annie.
- A… Arigato… - Kyoyama była nieco zdziwiona takim porankiem. Jakoś nigdy nie obchodziła zbyt hucznie swoich urodzin.
- Otwórz! – Brunetka usiadła na swoim łóżku po turecku. Wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki. Była ciekawa reakcji czarnookiej na podarunek.
            Anna zdjęła powoli papier, po czym zamarła. W rękach trzymała niezwykle grubą książkę. Rozmiarami przypominała położone na sobie dwie encyklopedie. Widać było, iż jest nadgryziona zębem czasu.
- Dziękuję… Ale co to jest? – Blondynka była niezwykle zainspirowana tym prezentem. Otworzyła księgę. Zauważyła, iż cała jest po… Łacinie. Miała wiele prymitywnych obrazków i wykresów.
- To prastara księga, którą znalazłam na Roisei. Podobno jest cala o duchach, medium i o tym jak powstali ludzie i demony… Ale dokładnie nie wiem.  – Wyjaśniła Morri.
- Ale my chyba już wiemy jak powstali ludzie, nie? – Czarnooka spojrzała na Ayę.
- Niby tak. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. Westchnęła ciężko i opadła plecami na pościel. – Coś się niedobrego dzieje… Czuję to…
- Nie zaczynaj poważnych tematów w taki dzień, Aya~chan! – Upomniała dziewczynę Kenami.
- Właśnie! To święto Anny! – Vitsumi wręczyła swój prezent lokatorce. – Mam nadzieję, że ci się spodoba…
- Jest śliczny! – Kyoyama była zachwycona kompletem biżuterii. Lubiła takie błyskotki, ale nigdy jakoś nie mogła ich nosić. Wisiorek w kształcie romboidalnego diamentu i podobna  bransoletka jako prezent, bardzo jej odpowiadały. Bez zbędnych pytań zabrała się za rozpakowywanie największego pudełka. Ku jej zaskoczeniu była to maszyna do szycia.
- Kenami! Zaglądałaś do mojego zeszytu?! – Blondynka poczerwieniała na twarzy.
- Co? Jakiego zeszytu? – Zielonooka szczerze się zdziwiła. – Pamiętam jak kiedyś podczas ćwiczeń w sali muzycznej powiedziałaś, że chciałabyś mieć maszynę do szycia… Po za tym ostatnio Yoh nam opowiadał, jaką do gafę strzelił, kiedy mu uszyłaś strój do walk.
Dziewczyny zaśmiały się głośno.
- On ma dziwny gust! – Czarnooka poczerwieniała jeszcze bardziej. Wstała z łóżka i przytuliła każdą lokatorkę, ładnie dziękując. Potem postanowiła pójść do łazienki. Miała ochotę na prysznic.
            Kiedy tylko otworzyła drzwi do łazienki od razu w oczy rzuciła jej się powieszona na wieszaku, przepiękna beżowa sukienka. Była na cienkich ramiączkach, z lekkiego materiału, sięgająca przed kolano. Pod nią stały złote baleriny i niewielka torebka, pasująca do reszty.
- Dziewczyny… - Chciała zapytać, odwracając się w stronę przyjaciółek.
- To nie nasza robota. To twój bliźniak. – Zaśmiała się Aya.
- My nie mamy z tym nic wspólnego. – Zapewniła Kitsune, po czym wzięła laptopa. Swoim zwyczajem usiadła na łóżku i zaczęła natarczywie klikać w klawiaturę.
            Blondynka bez zbędnych pytań weszła do środka łazienki. Podeszła do sukienki, lekko przejeżdżając po niej dłonią. Materiał był niezwykły. Zarówno aksamitny i delikatny w dotyku. Uśmiechnęła się sama do siebie. Teraz jej uwagę przykuła róża i list zostawiony na pralce. Wyjęła papier z koperty. Zaczęła czytać.

Kiedy się już ubierzesz, zejdź na dół.

            To były dość proste słowa, ale zmotywowały ją niezwykle szybko. Wskoczyła pod prysznic, umyła się dokładnie i uczesała. Dziś wyjątkowo postanowiła zrobić sobie koczek. Założyła otrzymaną od przyjaciółki biżuterię oraz sukienkę od ukochanego. Nigdy tak nie wyglądała. Przez to, że zazwyczaj pracowała przy sprawach medium, lub też ćwiczyła swoje umiejętności, nie miała potrzeby ubierania się ani ładnie ani elegancko. Teraz kiedy zaczęła chodzić do szkoły to się zmieniło. Ale jeszcze nigdy nie czułą się tak jak teraz. Taka piękna i kobieca.
            Ze szczerym uśmiechem na twarzy i lekkimi rumieńcami, które za wszelką cenę starała się ukryć wyszła do pokoju dziewczyn.
- Łał! Wyglądasz po porostu ekstra! – Błękitnooka zachwyciła się strojem przyjaciółki.
- Chyba jednak Yoh nie ma aż tak dziwnego gustu. – Przyznała wesoło Anna.
- Idź już lepiej, bo ci karoca odjedzie, Kopciuszku. – Vitsumi zdjęła na chwilę słuchawki z uszu. Sama stałą przed szafą i szykowała się na wyjście z Deidarą.
- Dobra idę już… Cześć! – Blondynka wyszła na korytarz, nie czekając nawet, czy dziewczyny jej coś odpowiedzą.
            Zastanawiała się, o co chodziło dla Vitsumi z tą karocą. Pogrążona we własnych myślach kierowała się w stronę wyjścia. Nawet nie pomyślała o tym, żeby coś zjeść. Zresztą… Wczoraj wieczorem tyle zjedli, że nie czuła głodu.
- Wszystkiego najlepszego – Rzucił mimochodem Kakashi, który jak zazwyczaj siedział przy swoim biureczku.
- O… Dziękuję. – Anna uśmiechnęła się i lekko ukłoniła. Szła szczęśliwa dalej. Kiedy tylko przekroczyła próg drzwi jej oczom ukazał się niezwykły widok. Na głównym wjeździe stała biała limuzyna. Zza siedzenia kierowcy wysiadł ubrany w garnitur Itachi. Otworzył przed nią drzwi do samochodu.
- Co… - Dziewczyna była zszokowana.
- Zapraszam do środka. – Chłopak uśmiechnął się życzliwie.
            Blondynka ruszyła do przodu jak zahipnotyzowana. Czuła na sobie wzrok wszystkich, którzy stali na placu i którzy wyglądali przez okna akademika. Mężczyźni patrzyli na nią z zainteresowaniem i pożądaniem, dziewczyny z zazdrością. Nie wiadomo tylko, czy o stój i przejażdżkę limuzyną, czy o to, że otwierał jej drzwi, sam sławny Uchiha Itachi.
            Wnętrze samochodu było niezwykłe. Przestronne, tak że bez problemu zmieściłoby się tu kilka, a nawet kilkanaście osób. Skórzane, czerwone fotele i niewielki barek z napojami i przekąskami.
            - Co on wymyślił?  - Dziewczynie nie mogło to dać spokoju. Co ją teraz czeka? I jak udało się namówić dla Yoh Uchihę, żeby ten mu pomógł w zrealizowaniu planu?
            Przejażdżka nie trwała zbyt długo. Po kilkunastu minutach, limuzyna stanęła. Blondynka grzecznie poczekała, aż Itachi otworzy jej drzwi. Ukłonił się przy tym.
- Życzę miłej zabawy, solenizantko. – Puścił jej oczko, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.
            Czarnooka nie zwracała na niego zbyt wielkiej uwagi. Dokładnie rozglądała się po… Lotnisku! Co ona tu właściwie robiła? Czy to miała być jej randka życia?
- Wybacz, że musiałaś czekać… - Dziewczyna podskoczyła. Ktoś stał za jej plecami. Uśmiechnęła się widząc znajomą sobie twarz. Ren był nieco zarumieniony stojąc przed dziewczyną w garniturze. Trochę żenowała go ta cała sytuacja. Nigdy nie pomyślał, że z miłości do tych bliźniaków, zrobi coś takiego! A niech ich!
- Co tu się dzieje? – Zapytała już trochę pod denerwowana blondynka. Nie rozumiała całej tej sytuacji.
- Nie martw się, już niedługo będziemy na miejscu. – Mruknął złotooki, próbując się uśmiechać.
- Chyba ci bardzo nie pasuje ta rola co? – Uśmiechnęła się nieco wrednie Anna.
- Napawaj się chwilą, pierwszy i ostatni raz jestem twoim przewodnikiem. – Prychnął. – Tak w ogóle, wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję…
- Teraz chodź za mną. – Złotooki szedł przodem. Skierował się na niewielki pas startowy, gdzie stał mały, kilkuosobowy samolot.
- To twoje słynne samoloty? – Blondynka miała wyjątkowo dobry humor, wiec była skora do żartów.
- Tak. Jest duża szansa, że spadniesz. – Prychnął, ale uśmiechnął się leciutko. – Dlatego lecę z tobą, żeby w razie czego cię uratować.
- Ach, dziękuję za twoje poświęcenie. – Zarechotała wesoło.
            Lecieli razem, rozmawiając na rozmaite tematy. Anna chciała wyciągnąć od przyjaciela, co też takiego czeka ją po wylądowaniu samolotu, ale Ren nabrał wody w usta. Nie uchylił nawet rąbka tajemnicy, przez co blondynka nie mogła usiedzieć na miejscu. Sama siebie zaskakiwała. Zazwyczaj starała się być spokojna, ale teraz… Nie wychodziło jej to ani trochę.
            Blondynka w końcu się doczekała. Wylądowali na ogromnej polanie. Zwinny samolocik bez problemu opadł na trawie.
- Przecież to… - Dziewczyna już z okna poznawała krajobraz. Przecież tu się wychowała!
- Tak. Witam w Izumo! – Ren uśmiechnął się nieco wrednie.
- Ale… Co my tu robimy?
- To już nie mnie się pytaj. Zostawiam cię pod lepszą opieką… - Złotooki spojrzał przez otwarte drzwi samolotu.
            Na polanie stał Yoh. Ubrany w przepiękny, biały garnitur z czerwoną różą w dłoni. Widząc zszokowaną Annę uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi. Szczerze mówiąc od środka zjadał go stres, ale swoim zwyczajem nie mógł tego pokazać nikomu.
- Witaj, Aniu. – Podszedł do czarnookiej i podał jej dłoń, aby pomóc wyjść z samolotu. Spojrzał na złotookiego i bez słowa skinął mu głową. Ten zaśmiał się pod nosem. Doskonale wiedział o co chodzi szatynowi, więc nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Przecież już się umawiali, że ma teraz odstawić samolot do Tokio! Nie jest jakiś głupi, żeby zapomnieć tak prostej komendy…
- Yoh… Co to wszystko znaczy? – Zapytała zaskoczona Kyoyama.
- Wszystkiego najlepszego Kochanie. – Asakura wręczył ukochanej kwiatek. Pociągnął dziewczynę w tylko sobie znanym kierunku. – Mam nadzieję, że ani Itachi, ani Ren ci nie nadokuczali za mocno…
- Byli wyjątkowo mili. – Anna patrzyła na chłopaka i nie mogła uwierzyć, że aż tak się dla niej postarał.
- Bardzo się cieszę. Pięknie wyglądasz. – Szatyn poprowadził nastolatkę wąską dróżką.
Krajobraz był bajeczny. Piaskowa, dobrze ubita droga, a po jej dwóch stronach rozciągający się po horyzont dywan traw i kwiatów. Zaczęli zbliżać się do lasu, gdzie rosły iglaste drzewa, aż znów znaleźli się na – tym razem – niewielkiej polance.  Yoh się postarał i wcześniej przygotował całą scenerię. Tysiące róż poustawiane w wazonach. Pośrodku tego jakże uroczego przybrania postawiony był stół ze śnieżnym obrusem i piękną zastawą. Jedzenie wyglądało przepysznie, niczym wyjęte z pięciogwiazdkowej restauracji. Anna aż stanęła z wrażenia.
- Yoh… Ja… Nie wiem co powiedzieć. To jest przecudne. – Kyoyama uśmiechnęła się uroczo. Czuła niesamowite ciepło w sercu, widząc jak jej chłopak bardzo się dla niej postarał. Jak wszyscy się postarali.
- Cieszę się, że ci się podoba. Zapraszam do stołu. – Asakura zrobił kilka kroków do przodu i odsunął krzesło, wskazując na nie skinieniem głowy.
- Dziękuję. – Blondynka skorzystała z zaproszenia.
Patrzyła z podziwem, jak jej ukochany nalewa do kieliszków szampana.
- Chyba nie masz nic przeciwko temu? – Zapytał ze strachem Yoh.
- Nie Koteczku, nie mam. – Anna zaśmiała się wesoło. – Myślę, że jeśli możemy ratować świat przed złymi duchami i demonami, możemy też napić się trochę alkoholu.
- W sumie masz rację. – Szatyn usiadł naprzeciwko swojej dziewczyny. Uniósł kieliszek do góry. – Wszystkiego najlepszego, Kochanie.
            Czarnooka kiwnęła głową, po czym upiła łyk płynu. Uśmiechnęła się. Czuć było, iż szampan jest z wyższej półki. Smakował nieziemsko, niczym słodki nektar, a nie alkohol.
- Częstuj się. Mam nadzieję, że ci to posmakuje. Sam gotowałem. No… Z małą pomocą Hao. – Bliźniak uśmiechnął się niepewnie. Jego serce biło tak szybko, że miał wrażenie, iż zamiast potraw zaraz zobaczy na talerzu swój organ.
- Na pewno jest przepyszne. – Anna nałożyła na swój talerz sushi. Zaczęła kosztować, z szerokim uśmiechem na ustach. – Tak, potwierdzam. To naprawdę jest przepyszne!
- Cieszę się. – Yoh odetchnął z ulgą. – Ale i tak daleko mi do Ryu…
- Ryu to mistrz nad mistrzami. Ale jesteś już blisko.
- To chyba największy komplement, jaki można dostać, jeśli chodzi o gotowanie. – Szatyn sam zaczął jeść. Dawno nie miał nic na języku, jako że od kilku dni cały czas pracował nad całym tym wyjazdem.
- Ciekawe co teraz robi Ryu z Koken. Co prawda wysyłają do nas pocztówki co jakiś czas, ale to nie to samo… Matko, tak dawno temu ich widzieliśmy! – Anna oparła się łokciami o stół w zamyśleniu.
- To prawda. W ogóle dawno nie widzieliśmy naszej ekipy. A teraz jeszcze nasza grupa się powiększyła – Zarechotał Asakura.
- Żeby nas wszystkich pomieścić, trzeba by wynająć cały apartament. Oh! Jak ja bym poszła na zakupy z Tamao… I z Jun. A potem pooglądała „Przyjaciół” z Pilicą…  Nawet za kłótniami Horo z Ren’em trochę tęsknię…
- A to niespodzianka! – Yoh spojrzał z niedowierzaniem na swoją ukochaną.
- Chociaż w sumie ty ze swoimi lokatorami trochę nadrabiacie mi ten brak. – Kyoyama spojrzała znacząco na szatyna.
- Oj tam… - Chłopak poczerwieniał znacząco na policzkach.
- Chociaż na was krzyczę, to tak naprawdę was rozumiem… - Anna zaczęła bawić się kieliszkiem od szampana. – W akademii w końcu się czuję jak nastolatka… Aż czasem się dziwię, że potrafimy po tym wszystkim zachowywać się tak normalnie.
- Jesteśmy normalni. – Uśmiechnął się chłopak. – No… Może nie licząc tego, że widzimy duchy, walczymy z demonami i tym podobne…
- A no tak, zapomniałam. Przecież to jest zupełnie normalne. – Zarechotała Anna.
- A nie? – Yoh zawtórował towarzyszce.
            Oboje zaczęli się głośno śmiać. Rozmawiali wesoło, rozkoszując się przepysznym jedzeniem i bąbelkami z szampana.
            Kiedy słońce zaczęło powoli schodzić z nieba, aby ustąpić miejsca dla księżyca, Yoh zaproponował dziewczynie spacer. Ta ochoczo się zgodziła. Miała niesamowicie dobry humor. Śmiała się i żartowała cały czas, tak jakby nie była sobą.
            Natomiast Asakura też nie zachowywał się codziennie. Mimo uśmiechu na twarzy zachowywał się dość nerwowo. Zaciskał palce na dłoni blondynki i nerwowo przygryzał wargi. To nie umknęło uwadze Anny.
- Yoh, coś się stało? – Kyoyama spojrzała na ukochanego, nieco zmartwiona.
- Aniu… Bo ja chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. Znaczy… - Wciągnął powietrze mocno do płuc, po czym wypuścił je z głośnym świstem. Rozejrzał się dookoła. – Pamiętasz to miejsce?
- Pewnie, że tak. – Blondynka spojrzała przed siebie. Niedaleko nich, pośrodku lasu, rozpościerała się brama, a za nią stary, ale zadbany cmentarz. – To tutaj uratowałam cię przed tymi rozzłoszczonymi duchami. Trochę wydoroślałeś od tego czasu.
- Tylko trochę? – Zaśmiał się nerwowo Yoh. – Tak… Tutaj obiecałem ci coś. Obiecałem, że zostaniesz Królową Szamanów, ale niestety nie mogłem tego spełnić…
- Przestań, przecież wiem jak to było. Muszę się pogodzić, że już nigdy nie zasiądę na tronie.
- Aniu, ale ty nadal jesteś królową. Moją królową… - Asakura znowu wciągnął powietrze nosem, a wydmuchał ustami. Patrzył na Annę wielkimi oczyma, przepełnionymi strachem. Uklęknął przed ukochaną na jednym kolanie, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni garnituru. Wyjął z niej niewielkie, czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Yoh, co ty… - Szepnęła zdziwiona Kyoyama.
- Aniu… Czy zostaniesz królową mojego życia? – Zapytał nieco drżącym głosem, otwierając pudełko. Kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, postanowił ponowić pytanie. – Czy… Wyjdziesz za mnie?
            Źrenice Anny rozszerzyły się niemiłosiernie. Uśmiechnęła się promiennie i skinęła energicznie głową.
- Tak… Tak Koteczku! – W oczach Kyoyamy pojawiły się łzy wzruszenia. Nie myślała, że Yoh to zrobi. Nie że teraz, że w takich okolicznościach. Ale stało się. teraz jest oficjalnie narzeczoną Yoh Asakury!
            Szatyn podniósł się z kolan i wyjął z opakowania pierścionek. Wsunął go ostrożnie na palec ukochanej, po czym pocałował ją namiętnie, obejmując dziewczynę w pasie. Anna wplotła swoje dłonie w jego długie włosy, które zaczęły już sięgać chłopakowi nieco za ramiona.
- Kocham cię Yoh. – Szepnęła dziewczyna patrząc prosto w uradowane oczy swojego Koteczka.
- Ja ciebie też kocham, Aniu. – Asakura mocno ją przytulił do swojego ramienia. Z nieskazitelną czułością głaskał ją po głowie. – Nie wiem co nas jeszcze czeka, ale na pewno nie dam cię nikomu skrzywdzić. Jesteś kobietą mojego życia. Zawsze będę cię chronił. Zawsze.
            Dziewczyna nie odpowiedziała nic. Jedynie mocniej wtuliła się w jego ramie. Wiedziała, że od teraz będzie już tylko lepiej. Że ten złoty pierścionek z diamentem w kształcie rąbu w pewnym stopniu zmieni jej życie. Teraz już wie, że Yoh wiąże z nią swoją przyszłość, że kiedyś zostanie panią Asakura i teraz już nic tego nie zmieni.
            Ona kocha Yoh, a Yoh kocha ją.
            Żaden tron czy korona nie są jej potrzebne do szczęścia.
Wystarczy, że ma jego, a cały świat stanie się jej wymarzonym królestwem.

~*~ENDING~*~

            - Wracamy? – Zapytał Yoh, widząc że Anna coraz częściej trzęsie się pod wpływem nocnego powietrza.
- Tak. Chociaż trochę szkoda mi kończyć ten dzień… - Westchnęła Kyoyama.
            Leżeli właśnie na puchatym kocu, podziwiając niebo usłane pięknymi, lśniącymi gwiazdami. Anna co raz podnosiła dłoń do góry porównując blask ciał niebieskich ze swoim diamentem. Uśmiechała się przy tym uroczo.
            Spokój jej twarzy zakłóciła nagle pewna myśl. Podniosła się do pozycji siedzącej.
- Ale jak my wrócimy? Przecież Ren i jego Taolot poleciał do Tokio… - Zauważyła, marszcząc czoło ze zmartwienia. Czyżby jej ukochany Koteczek zapomniał o takim „szczególe”?
- O to się nie martw. – Yoh wysunął z kieszeni swój telefon. Odsunął klapkę, po czym wybrał odpowiedni numer. – Możesz po nas lecieć.
- Mamy czekać, aż Ren przyleci do nas z Tokio? – Zapytała z lekkim niedowierzaniem Kyoyama.
- A kto powiedział, że dzwoniłem do Ren’a? – Zarechotał radośnie szatyn.
            Nie minęła minuta a nad ich głowami pojawił się wielki, czerwony, świecący pośród granatowego nieba stwór.
- No tak, dziś jeszcze tylko Hao nie widziałam... – Westchnęła radośnie Anna.
            Długowłosy zgrabnie zeskoczył ze swojego ducha stróża. Jego wzrok był skupiony na dłoni blondynki.
- Rozumiem, że mam już się szykować na ceremonię ślubną? – Wyszczerzył ząbki w szerokim uśmiechu.
- Powoli możesz. – Yoh podniósł się z koca i pomógł wstać ukochanej.
            Obok nich zmaterializowała się ogromna łapa Ducha Ognia. Asakura z subtelnym uśmiechem skinął na nią głową. Kyoyama przez chwilę się wahała, ale w końcu przy pomocy ukochanego wdrapała się na czerwoną, promieniującą kończynę.
- A co z t… - Anna już miała zapytać, czy nie mają jeszcze posprzątać stołu, który został gdzieś dalej, ale Hao jej przerwał.
- Wszystkim się zająłem. Dzisiaj jest twój dzień szwagierko, nie musisz się niczym martwić. – Długowłosy puścił jej oczko, po czym sam wskoczył na swojego ducha stróża, zajmując zaszczytne miejsce na jego ramieniu. Nie zamierzał przeszkadzać ukochanym.
            Yoh objął czule Anne i przysunął ją do siebie.
- Kocham cię Aniu. – Szepnął, głaszcząc ją kciukiem po dłoni. Z rozkoszą patrzył jak dziewczyna powoli zasypia pod wpływem emocji i zmęczenia. Z lubością przyjął na swoje ramię słodki ciężar jej ciała, wdychał jej zapach i pochłaniał ciepło jej ciała.
            Kiedyś nie myślał o niej jako o prawdziwej kandydatce na narzeczoną, ale teraz nie wyobrażał sobie życia bez tej drobnej, ale zadziornej blondynki.
            Nawet nie zauważył, kiedy sam zasnął, kurczowo przytulając do siebie swoją narzeczoną.


Kenami: Kami~sama! Jak ja dawno nie pisałam! Nawet nie mam prawa was przepraszać. Po prostu wrzućcie mnie na stos i spalcie…
Ren: Podobno smażenie w oleju bardziej boli…
Aya: Chyba nie pomagasz…
Ren: Nie zamierzam -_-”
Kenami: Nawet nie wiem od czego zacząć… Dlaczego tak dawno nie pisałam? Studia mnie pochłonęły. Już nawet nie chodzi o samą naukę, której mam mega dużo, to weekendy spędzam z moim ukochanym, bo w tygodniu mieszkam w innym mieście, a wieczorami jak jestem w Białymstoku to zazwyczaj spędzam czas ze znajomymi. Naprawdę chcę pisać, ale nie mam jak ;_; Teraz jednak postanawiam się jakoś zebrać. Szczególnie, że mam tyle planów! Chęć posiadania wakacji jakoś pozytywnie na mnie działa. Na waszych blogach też mam zaległości… Jak czytałam komentarze pod ostatnim odcinkiem, było mi naprawdę miło, że za mną tęsknicie :D Aż żałuję, że nie wpadłam tu wcześniej i nie przeczytałam tego… Wybaczcie. A właśnie… Wiecie dlaczego dzisiaj jest notka?
Yoh: No właśnie, dlaczego?
Hao: Serio bracie, serio?
Ren: Idioci…
Aya: Dziś są wasze urodziny chłopaki! ^^
Yoh: A no tak :D Dwunasty maja ^^
Kenami: Właśnie! Więc życzę wam wszystkiego najlepszego chłopaki! :D Wybaczcie, dzisiaj krótsze rozmowy, bo i tak już się napisałam odcinka ^^” Przyrzekam, że jeszcze w maju coś wstawię! Dziękuję wszystkim komentatorom (Ginny, Usagi, Aoi Kori, Marcie K, Yukari Asakura, Spokoyoh, Oli i EleCat), starym znajomym takim jak Raion, Minikeiti, Midori czy Kumiko i osobom, które nadal czekają na kontynuację moich odcinków ;) Ja Ne!
PS: Wiem, że takie rzeczy pisze się na początku, ale u mnie jest zawsze na opak. Ten odcinek jest dedykowny dla Kumiko. Wracaj szybko do zdrowia, kochanie ;*

4 komentarze:

  1. Kurczaki, miałam taki piękny komentarz i mi się usunął ;( No to w dużym skrócie: rozdział boski, ale zachowanie Anny mi się nie podobało. Była zbyt miła i przyjacielska xd Jednak to Twój blog i możesz pisać na nim co chcesz i jak chcesz :)) Rozumiem, wszystko rozumiem, studia to nie przelewki :/ Ale jak się chce być kimś, to trzeba się najpierw natrudzić xd Sto lat, Asakurowie ;* Dzięki dniu waszych urodzin większość blogów, poświęconym wam w pewnym sensie odżyło, w tym blog Kenami :* Mam nadzieję, że w maju faktycznie jeszcze coś dodasz :)) Oh, nie musisz mi za nic dziękować :)) Bo ja z wielką chęcią czytałam i bedę czytać Twoje opowładanie :)) Pozdrawiam serdecznie Ciebie oraz Twoją bandę :* Dobranocka :*
    Ps. Następiny komentarz będzie znacznie lepszy :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, obiecałam, że komentarz będzie lepszy, to będzie lepszy xDD Poza tym chciałabym napisać coś więcej, a nie tylko parę zdań xDD Kenami!!! Q.Q Rany, jak ja tęskniłam Q.Q Serio, tęskniłam TT__TT Ba, nawet zaczęłam się o Cb martwić TT__TT Dobra, dosyć tego mazgajenia się xDD Trza porządnie rozdział skomentować, który - swoją drogą - jest chyba dłuższy od poprzedniego O.o xD Czy tylko mi się tak wydaje? ;D Anyway~ Ren nam się zabujał XDD Wreszcie, chłopie!
    Ren: To nieprawda!
    No dobra, to powiedzmy, że się dogadał z Kenami, która też się w nim zabujała xDD
    Ren: Przestaniesz wreszcie?
    Nie =3= Nie, rzeczywiście, dręczenie Rena sobie zostawię na później ;3 Ważniejsze jest od niego skomentowanie rozdziału xDD I matura usta, którą dzisiaj mam, ale ciii xDD Nie, a jednak najpierw się pośmieje z Rena xD On i ta jego babskie fochy ;D Nie, no, ale i tak "widok" Rena w garniaku był nieziemski ( podobnie jak widok Itasia w garniaku) *.* I najbardziej śmiesznyxDD W ogóle jak on dał się namówić Yoh na bycie przewodnikiem/ ochroniarzem Anny? ;D Pomijając już fakt, że Yoh zwerbował do misji "osłodzenia Annie życia" całą paczkę xDD Wracając... Ren to Ren i pomimo mylnych pozorów, wszystko zrobiłby dla przyjaciół wszystko =3= Itachi i Deidara rzeczywiście przypominają Rena i Horo ;3 A Anna dostała zajefajne prezenty ;3 Też chcę błyskotki i maszynę do szycia XDDD Ale i tak prezent Yoh wymiata ;3 Sam (prawie sam xD) wszystko przygotował ;D No, ale że też się mu chciało ciągnąć Annę do Izumo? O.o No, ale Yoh to Yoh, jego nie ogarniesz xDD Chociaż nie... W końcu tam się wychowywali, więc miał powód, żeby ją tam ściągnąć xDD Zaręczyny i piknik w jednym? Jeszcze sukienkę jej kupił... Też chcę takiego chłopaka, do diabła Q.Q Wracając na moment do zaręczyn... Tylko patrzeć jak się hajtną i na świecie pojawi się mały Hana *.* Hahaha, niezła podwózka ;)) Ale skoro Ren ma Taolot, to jak mam nazwać Ducha Ognia w roli "samolotu"? Haolot? W końcu Hao jest jego właścicielem xDDD Troszkę jest błędów, ale nie są one rażące (przynajmniej dla mnie), więc nie będę ich wypisywać ;p Dobra, kończę, bo i tak to, co chciałam ( a raczej to co pozwolił mi napisać wczoraj tablet ;/ ) napisałam w pierwszym komciu ;D
    Sayonara~ ( Rany, jak ja dawno tego słowa nie używałam O.o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz ktoś mi zadedykował swój rozdział, jestem szczerze wzruszona, a za wszystkie życzenia serdecznie dziękuję. Zanim wyzdrowieję, to minie jeszcze troszkę czasu, ale jestem dobrej myśli :)

    Tęskniło mi się bardzo za tym blogiem i martwiłam się od dłuższego czasu, Jednak rozumiem, że każdy swoje życie ma, więc ucz się, zmieniaj naszą służbę zdrowia i spędzaj czas z ukochanym, obyś z tego życia była zadowolona :)

    Zanim Ren się przyzna, że coś do Kenami czuje, to nasi bohaterowie ukończą Akumine xD Ale to jest Tao i właśnie takiego go kochamy. Niech nie zmienia swojego charakteru. Lubię kanoniczne postacie, a Hao i tak został już drastycznie zmieniony (trudno o jakikolwiek żal, bo inaczej by się z bratem nie dogadał, prawda?). Skoro już mówimy o zmiennych charakterach, to Anna Ci zupełnie inna wyszła w tym rozdziale. Niemniej wybaczam, bo zaręczyny na każdą kobietę działają inaczej, podobnie jak ciąża :D Ale to chyba będzie później... to są nastolatkowie ^^'

    Napisali egzaminy... ciekawe jak im poszło. Martwię się o Ayę, naprawdę. Ona się w ogóle nie uczy, ale miejmy nadzieję, że nie będzie tragedii. Razem z Hao się tak ładnie dobrali. Asakura na pewno osiągnie dobre wyniki, myślę, że Anna również. W ogóle za wszystkich trzymałam kciuki i zobaczymy co z tego wyszło,

    Znając naszą zgraję, pewnie nie zapomną o przeszłości Kenami i dalej będą naciskać. Ren się jednak nie wygada, to nie byłoby w jego stylu. Jeśli Kitsune zechce, sama im wszystko powie w odpowiednim czasie, póki co nie ma się czym martwić.

    Ja już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;c Tak się cieszę na ten kolejny rozdział, że nie usiedzę. Uda Ci się jeszcze coś w maju napisać? Bo tak w ogóle, to mam za niedługo 17 urodziny, gdyż przyszłam na ten świat 26 maja - MOJE URODZINKI są za niedługo :D Czy się cieszę? Jeszcze tak, aczkolwiek moim marzeniem jest się zatrzymać na 25 roku życia i potem już się nie starzeć, taki piękny wiek xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg, oczom nie wierzę O-o Rozdział u Kenami!:333 12 maja to naprawdę magiczny dzień ^o^
    O lol, Ren z zarostem xD Niby Takei rzucił jakąś tam zajawkę w Funbari no Uta i był pokazany z daleka Ren z bródką w stylu swojego ojca, ale wciąż.. A wąsy też mu rosną? Jakby ich nie golił, to potem miałby na nich białe kropelki mleka niczym płatki śniegu ^w^
    Super, rozdział się dopiero zaczął, a ja już zaczynam bredzićxD
    Haha, te znaczące uśmieszki u przyjaciół Rena były tak bardzo przewidywalnexDDD Niech się trochę pofocha, jeśli już tak bardzo musi, i tak na pewno wie, że chcą tylko jego szczęścia;)
    Farciarze, już po egzaminach...T-T Też bym tak chciał...T-T I moc przyciągania mandarynek też...*-* Tak w ogóle... nie dało się jej użyć do posprzątania śladów po mordzie jaśków;P A uprowadzenie jaśków od chłopaków to normalnie zbrodnia doskonałaxD Chłopaki się zdziwią, jak wrócą...;P
    Tak! Jestem za zlotem naszej wesołej, szurniętej gromadki! Nie, żeby ich przyjaciele z akademika byli jakoś szczególnie normalniejsi...xD Pozwolisz, że przyłączę się do przytakiwania z politowaniem Renowi? Nigdy mi się to nie znudzixD
    I czy dobrze mi się wydaje, że niektórzy przez tę umiejętność Kenami się nieco rozleniwią?;P No dobra, nie odzywam się, bo sama bym jej nagminnie używała, zwłaszcza w spożywczaku...^^'
    Ale! Urodziny Anny!:D No z takimi współlokatorkami nie spodziewałam się niczego innego niż niezwykle miła pobudka;) Choć miła pobudka w wykonaniu Yoh też byłaby niczego sobie:> Choć zapowiada się, że Yoh i tak wymyślił coś specjalnego;D
    Oooo Itachi z limuzyną??? Lol, co ten Yoh wymyślił?:D:D
    "czy o to, że otwierał jej drzwi, sam sławny Uchiha Itachi" xDDDDDDD Nie wiem dlaczego to zdanie wywołał o mnie taki rechot, że się nie mogę pozbieraćxDDD Serio nie wiemxD Nie gniewaj się, ItachixD
    Ren też został uwikłany w spisek, jak widzęxD Niech tam sobie gdera, na pewno ochoczo zgłosił się do pomocyxD
    Awwwwww*-* *-* *-* *-* Też chcę takiego Yoh na urodziny*-* Albo jeszcze lepiej obu bliźniaków*o* I zamiast kwiatów mogą mieć mandarynki^w^ I jeszcze zamiast szampana poproszę mleko^^ I... mogę zrobić listę i gdzieś im podrzucić?:D
    Nooo stwierdzenie, że Yoh się postarał, byłoby rażąco nieadekwatnym eufemizmem:D:D Ale ogromnie cieszę się z takiego finału:) Uwielbiam ich, są genialną parą i życzę im wszystkiego co najlepsze:)
    OMG xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD TAOLOT xDDD Czyli krótki poradnik, jak jednym słowem zniweczyć całą wzniosłość sytuacjixDDDDDD Dobrze, że chłopaka nie ma teraz ze mną w mieszkaniu, bo by chyba zadzwonił do psychiatryka, że moje leki przestają działaćxDDD
    I jeszcze Haoś na koniec^o^ Ale... nie, jednak niexDDDD Nie wyparł z mojego umysłu Taolotu xD
    W porządku, doskonale Cię rozumiem:) Moje zaległości w publikowaniu są o wiele bardziej żałośniejsze^^' I mam wielką nadzieję, że Tobie lepiej uda się zrealizować postanowienie o dodawaniu nowych rozdziałów^^'
    Ten rozdział był świetny jak zawsze:D Brakowało mi Twojego pisania, wiesz?:3
    Buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń