poniedziałek, 18 lutego 2013

Odcinek 11: Nocny wypad!

          Ren biegł korytarzem. Był już zmęczony. Nie mógł poruszać nogami, czuł że zamieniły się w watę. Klatka piersiowa złotookiego podnosiła się i opadała w zastraszająco szybkim tempie. Rozglądał się na boki. Z rozpaczą stwierdził, że nie ma żadnych drzwi, za którymi mógłby się ukryć. Podniósł głowę. Był zmuszony się zatrzymać. Przed nim wyrosła ściana. Ślepa uliczka!
Nie ma już ucieczki.
- Ohayo, Tao~kun! ♥ - uśmiechnęła się mrocznie Kenami. Włożyła do trzymanego w ręku rewolweru nabój, po czym zakręciła magazynkiem. Wymierzyła lufą w czoło Ren'a - Zagramy, Tao~kun? ♥
Zaszczebiotała słodko, po czym nacisnęła spust. Fioletowowłosy usłyszał głośny strzał, a potem... Już nic nie czuł.
- Nie...! - Krzyknął Ren siadając zamaszyście na łóżku. Głośno oddychał. jego ręce były zaciśnięte na kołdrze, a krople potu spływały po jego skroni. Chłopak przeczesał dłonią swoje rozpuszczone włosy. Opadł ciężko na posłanie - To tylko sen... Tylko sen... Zabiję ją...


~*~OPENING~*~


          Chłopcy siedzieli na siłowni. Nie chcieli tracić formy, więc odwiedzali to miejsce regularnie. Szczególnie młody Tao ostatnimi czasy ćwiczył niczym przed Turniejem Szamanów.
- Weź trochę odpocznij... Zamęczysz się - Hao, który właśnie zszedł z bieżni i schylił się po butelkę wody, zagadnął do przyjaciela. Widział, że Ren już ledwie dźwiga te 50 kilo nad sobą.
- Odczep się Asakura! To nie twoja sprawa - warknął Tao. On im jeszcze pokarze, że jest bardziej wytrzymały niż bliźniacy razem wzięci!
- Po prostu ostrzegam, nie przegnij! - zaśmiał się czarnooki. Zarzucił na swoje ramiona biały, puchaty ręcznik. Odkręcił butelkę i napił się wody.
- Ja mam przegiąć? Ja nig... - zdenerwował się Ren. Niestety podczas wzburzonych emocji zapomniał o używaniu mięśni i sztanga z całą swoją wagą spadła na jego klatkę piersiową.
Bracia słysząc jęk bólu od razu pomogli lokatorowi. Odstawili narzędzie na podstawkę.
Złotooki nie mogąc na chwilę złapać oddechu, wygiął się w łuk.
- Pomóc ci? - zapytał zmartwiony długowłosy. 
Ren jednak usiadł na przyrządzie do wykonywania ćwiczenia. Trzymając rękę na piersi w końcu nabrał powietrza do płuc.
- Zawsze się tak kończy jak się zaweźmiesz... - westchnął Yoh, który podczas "wypadku" błyskawicznie znalazł się przy przyjacielu - Nic ci się nie stało?
- Nie... - wysapał złotooki.
- Nie złapałeś sobie nic? - rzucił kolejne pytanie Hao.
- Sobie nie, ale zaraz tobie mogę złamać... - Tao spojrzał z istną nienawiścią na starszego Asakurę.
- Okey, pasuję - długowłosy podniósł ręce do góry - Wolę być w jednym kawałku. Tak właściwie, to ja się już muszę zbierać. Ayka na mnie czeka...
- Gdzie? Wychodzicie gdzieś? - zapytał Yoh. Zdziwił się. Zazwyczaj brat mówił mu jak miał iść do miasta.
- Nie... Aya obiecała, że uporządkuje jakieś papiery samorządu, a ja jako przykładny chłopak zaproponowałem jej pomoc - powiedział bardzo poważnie długowłosy.
- Yhy, yhy, yhy - przytaknął młodszy - Tylko jak już będziesz tak porządkował te papiery, to nie zapomnij zamknąć drzwi, najlepiej na klucz... Bo ja nie wiem jakby zareagował Sakumire~sensei, jakby zobaczy...
- No już, zrozumiałem aluzję - Hao przewrócił oczami. Przechodząc obok brata uszczypnął go w bok, po czym zniknął w szatni. Wziął szybki prysznic i przebrał się w jakieś bardziej wyjściowe ubranie niż dres. W przypadku starszego Asakury była to czerwona koszula w kratkę z krótkim rękawem, kremowe rurki oraz białe trampki z czerwonymi sznurówkami. Wziął w rękę torbę, którą zawsze nosił na siłownię. Zarzucił ją na ramię i dziarskim krokiem ruszył w stronę pokoju, w którym umówił się z Ayą.
          Wszedł do sali, gdzie najczęściej przesiadywał samorząd. Niezbyt się zdziwił kiedy zastał tam Morri siedzącą przy jednym ze stolików. Głowę miała położoną na stosie papierów. Ubrana w czerwoną spódniczkę, białą bluzkę z krótkim rękawem z napisem "I♥NEKO". Do tego czarne trampki.
- Widzę, że praca wre... - Hao staną w przejściu. Oparł się bokiem o framugę. Dziewczyna jednak nie zareagowała. Asakura zmarszczył brwi. Wszedł głębiej do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Podszedł do błękitnookiej i szarpną ją lekko za ramię. Ta usiadła odruchowo na krześle. Miała zaspany wzrok i nieco zdziwioną minę.W jej uszach znajdowały się niewielkie słuchawki podłączone do komórki.
- Ja wcale nie spałam - powiedziała odruchowo.
- No wcale... - zaśmiał się długowłosy. Oparł się tyłem o stół. Przeczesał palcami grzywkę brunetki - Lubię, kiedy jesteś taka zaspana... Słodziak z ciebie...
- Miał... - miałknęła. Uśmiechnęła się, po czym przeciągnęła leniwie. Wyciągnęła słuchawki z uszu - Matko, nie wierzę, że zasnęłam...
- Właśnie, coś ty całą noc robiła? - zaśmiał się. Cmoknął ją w czoło.
- Grałam z Yumenai~chan... Ona jest nie do pokonania! - pożaliła się dziewczyna.
- To w co wyście grały?
- Na PS-ie.. Nie pamiętam nazwy... Takie chodzisz i walczysz... Aż mnie kciuki bolą... - Aya zrobiła smutną minę.
- Biedaku, zamęczysz się w tej szkole... Dobrze, że dziś sobota, inaczej co ty byś robiła na lekcjach z tak wycieńczonymi kciukami? - Hao spojrzał na nią bardzo poważnie.
- Wiesz, jakby twoja ironia była jedzeniem, to najadłabym się za wszystkie czasy - błękitnooka pokręciła głową z politowaniem.
- Ty najadła? Bez żartów - zaśmiał się Asakura, za co został uszczypnięty w rękę. Zrobił smutną minkę i zaczął masować się w bolące miejsce - A tak właściwie w czym ja mam ci niby pomóc?
- Po pierwsze dotrzymaj mi towarzystwa, po drugie... Pomóż mi przepisywać! - spojrzała na niego błagalnie.
- Ale co ty masz znowu przepisywać, jesteś zastępcą, a za sekretarkę robisz?
- Bo to wszystko przez Akasuna~kun! Myślałam że Uchiha mnie zabije... - Aya schowała twarz w dłoniach na samo wspomnienie o tym wydarzeniu...
Wspomnienia w głownie młodej Morri:
          - Dlaczego nie wydrukujemy tego na komputerze? - zapytała brunetka, której już ręka bolała od pisania. Robili katalog wszystkich uczniów, aby zbliżyć się do swoich "podwładnych". Wpisywanie setnego imienia, nazwiska, daty urodzenia, klasy, zajęć pozalekcyjnych i innych takich już ją znudziło.
- W sumie to nie głupie pytanie... I dlaczego robimy to tylko w czwórkę? - dodał Deidara. Odchylił się na krześle i położył nogi na stole. Złapał za swój krawat i nieco go poluźnił. Odpiął ostatni guzik.
- A umiesz się aż tak dobrze posługiwać komputerem? - zapytał Uchiha patrząc wymownie na błękitnooką.
- Poprosiłabym Kitsun... - zaczęła Aya.
- Ej, to są poufne informacje! - zaczął Itachi - Właśnie dlatego nie wprowadzamy tego do komputerów, żeby nikt nie mógł ukraść niczyich danych... Mimo, że nasza szkoła jest unowocześniona dbamy o prywatność uczniów. Dlatego wypisujemy to w małym gronie zaufanych ludzi. Właśnie... No ty Morri~san to jesteś moim zastępcą. Ale co tu robi Deidara?
- Flaki za ciebie wypruwam debilu... Widocznie jestem z tych zaufanych - uśmiechnął się triumfalnie blondyn.
- Jasne, jakbym to tylko ja mógł wybierać to byś tu nawet... - zaczął czarnooki.

- Matko gadasz jakbyś był co najmniej vice... - przewróciła oczami Morri.
- Już mu mało brakuje - zaśmiał się Sasori, który w ręku trzymał kawę z automatu - Po za tym my też już kończymy. Wypisuję ostatni.
Poinformował. odstawił kubek na stół i zaczął pisać.
- Yatta! - krzyknęła uradowana brunetka, po czym energicznie wstała z krzesła. Stół zatrząsł się, a kawa wylała na stertę kartek, które właśnie skończyli wypełniać.
Chłopaki spojrzeli na nią wściekle.
- MORRIIIIIIIIIIIIIIIIIIII...! - wrzasnęła cała trójka.
          - Aha więc tak się tu znalazłaś? - zapytał Hao z politowaniem machając głową.
- No... Mniej więcej... Ale jak już mówiłam, to wszystko przez Akasuna~kun! Co oni w ogóle mają do tej kawy! Czerwonowłose kawopije! Yumenai~chan też tylko by żłopała i żłopała kawę litrami! - zaczęła narzekać na lokatorkę błękitnooka.
- Jak ona noc w noc gra z tobą, to się nie dziwię - przyznał Asakura.
- Kitsune też siedzi przed laptopem! - poinformowała Aya, po czym zamyśliła się - Ale czemu ona tyle kawy nie pije?
- Bo jedzie na cukrach i je Milkę - zaśmiał się Hao - Kami~sama, co wy tam robicie za ścianą? U nas po dwunastej nawet muchy nie słychać... Za to was doskonale...
- Bo my w przeciwieństwie do was, chłopaki, cieszymy się życiem - wyjaśniła odsuwając się na krześle i zarzucając nogi na stół.
- Nie śpiąc po nocach i zasypiając w dzień, oh tylko nie umrzyjcie od tego szczęścia - szatyn pogłaskał nastolatkę po nodze.
- Już ręce pchasz - zaśmiała się, ale nie zareagowała jakoś zbytnio.
- Przecież nic nie robię! A czy mi się wydaje, czy ty masz spódnicę od mundurka? - Hao prześwidrował ją dokładnie wzrokiem.
- Zaspałam, nałożyłam pierwsze co miałam pod ręką... A co nie podobam ci się w mundurku?
- No nie, wręcz przeciwnie! Nawet ci powiem, tak w sekrecie... - zaczął ściszać swój głos nachylając się nad błękitnooką - Osobiście uważam, że mundurki należą do jednych z najbardziej dopracowanych przedmiotów w japońskich szkołach.
- Zgadzam się. Aż mi brakuje tu takiego dzyndzla, żeby za niego pociągnąć - zamruczała dziewczyna. Machnęła dłonią przy jego szyi chcąc jakby złapać za krawat.
- Tylko go za mocno nie ciągaj za tego "dzyndzla", bo jeszcze mu urwiesz i się nie doczekam małych, wrzeszczących na całą szkołę wnucząt, i ich zdegenerowanej matki oraz sfrustrowanego ojca, który już nie może znieść ciężaru swojej rodziny... - w drzwiach stał Jiraya, który podobnie jak wcześniej Hao opierał się o framugę. Asakura od razu się wyprostował i stanął za plecami dziewczyny. Ta zrzuciła nogi ze stołu.
- Mam rączki tutaj! - powiedział długowłosy na swoje usprawiedliwienie, podnosząc dłonie do góry.
- Kami~sama, jak wy zapiszecie swoje dzieci do Akumine, to... - przewrócił oczyma szarowłosy
- Panie dziadku, to ty już będziesz na emeryturze... W ogóle ile ty masz lat? - zapytała, ale widząc wściekły wzrok dyrektora zrobiła poważniejszą minę.
- Jakoś nie pamiętam abyśmy przeszli na "ty" czarna dziuro tej szkoły - zaśmiał się szarowłosy.
- Ty pacz Haoś z padalca awansowałam na czarną dziurę... Jeszcze trochę a Jiraya~sensei będzie mi prawić komplementy! - zaśmiała się Aya.
- O ho ho, na moje komplementy trzeba zasłużyć... A coś mi Uchiha~kun mówił o jakimś wypadku wczoraj... Z kawą?
- Oh, jakiż ten Uchiha lojalny względem pana.. Będę musiała nad nim popracować... - to zdanie szepnęła bardziej do siebie - Spokojnie, Szefie, jak na razie żadnych dzieci nie będzie. Miedzy mną, a Hao jest przestrzeń... Wielka przestrzeń... Prawie kanion... Ja nic do niego ani do jego dzyndzli nie mam...Czy mi się wydaje, czy ja się pogrążam?
- Kotek, po prostu przypomnij mi, że jak będziemy następnym razem na mieście, to mam kupić ci z piętnaście kilo mordoklejek... - Hao uśmiechnął się uroczo do dziewczyny.
- Dobra, dobra między wami może być co tylko chcecie, tylko nie dzieci... Wiecie, że musiałbym zapłacić waszym rodzicom specjalne odszkodowanie za nieprzypilnowanie was? - zapytał z lekkim oburzeniem Jiraya. Nie zgadzał się z tym prawem.
- No tak, a o moje zdrowie to się sensei nie martwi? - zbulwersowała się młoda Morri.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał ze zdziwieniem Hao - Możemy już nie mówić o urojonej ciąży Ayi? Nie ukrywając trochę mnie ten temat krępuje, szczególnie że jak na chwilę obecną nie wiedziałbym kto jest ojcem!
- Nie, dobra. Ja pasuje, ja stąd idę, bo jak was słucham, to powątpiewam w japońską młodzież... Matko co z was wyrośnie... - Jiraya załamał ręce, wycofał się i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Hao spojrzał na Ayę. Oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Siadaj, w końcu musimy się za to zabrać - błękitnooka wzięła w dłoń długopis i zaczęła wypełniać jeden z formularzy.
- Hai, hai... - czarnooki pocałował ją w czubek głowy i usiadł obok nastolatki.
          W tym czasie chłopaki wyszli już z siłowni. Siedzieli w szatni właśnie ubierając się po prysznicu. Yoh patrzył na przyjaciela lekko zaniepokojony. Ren od jakiegoś czasu zachowywał się nieco dziwnie, tak jakby obco. Myślami ciągle był gdzie indziej niż ciałem.
- Mam wrażenie, że coś ciebie trapi... - zaczął młodszy Asakura.
- Gadasz jak babka od WDŻ-u... Może to cię zdziwi, ale ja też znam naszą osławioną panią pedagog - Tao spojrzał na szatyna z nieukrywanym zdziwieniem, po czym zakończył dopinanie swoich czarnych spodni.
- Po prostu widzę, że coś jest nie tak. Zrobiłeś się strasznie... Rozdrażniony. Jak Anna przed okresem - Yoh pokręcił głową z politowaniem.
- Bo mnie irytuje, że wy nic nie widzicie - Ren zmarszczył czoło.
- Ale w jakiej sprawie? - zdziwił się młody Asakura. Nałożył na siebie białą bokserkę i zarzucił na to niebieską marynarkę. Na dole miał beżowe spodnie i czerwone trampki.
- Czy wy naprawdę nie widzicie, że z Kitsune i Yumenai naprawdę jest coś nie tak? - zbulwersował cię złotooki. Spojrzał na przyjaciela nieco niezadowolony. Tak naprawdę bolało go to, że nikt mu nie wierzył.
- Jejku, to o to chodzi - Yoh przewrócił oczami. Położył rękę na ramieniu fioletowowłosego - Słuchaj to nie tak, że my tego nie zauważamy. My po prostu nie reagujemy.
- CO?! Chcesz mi powiedzieć, że ja od tylu dni sobie żyły wypruwam, a wy coś o nich wiecie? - Tao był wściekły na przyjaciela - Myślałem, że mi chodź trochę ufacie!
- Ren uspokój się, to przecież nie tak. Zauważyliśmy, że dziewczyny nie zawsze zachowują się.. Normalnie. Ale nie zamierzamy w to ingerować - wytłumaczył spokojnie Yoh.
- Co ty gadasz?! Ostatnio Kitsune groziła mi rozumiesz?! - złotooki złapał przyjaciela za kołnierz marynarki.
- Spokojnie, Ren... - Asakura położył dłonie na uścisku przyjaciela. Ten powoli go puścił - Niby dlaczego ci groziła?
- No że niby wtrącam się w jej życie i szperam w nie swoich sprawach... - Ren założył szarą koszulkę.
- Ren. Bo ty wtrącasz się w jej życie i szperasz w nie swoich sprawach! Daj spokój. Ja mam osobiście wrażenie, że one też są tu, żeby odpocząć... Zresztą tak się do nich czepiasz, a przecież my też nie mówimy im prawdy! Ani dziewczynom ani dla Uchihy! Chciałbyś, żeby Kitsune, albo Yumenai szperały w twoim życiu? Przecież nie są zagrożeniem, jakby tak było Anna od razu wyczułaby ich ducha stróża. Zrozum, że pewnie powiedzą nam kim są naprawdę, jak przyjdzie czas. Do tej pory traktuj je jak każde inne dziewczyny. W twoim wypadku mróź je spojrzeniem - ostatnie zdanie Yoh powiedział chichocząc.
- Może masz racje... Ale i tak Kitsune mi się nie podoba - mruknął Tao.
- No nie mów, jest na co popatrzeć - Asakura przytrzymał ręce nad swoją klatką piersiową - Nie, zapomnij o tym... A już na pewno nie powtarzaj Ani, jeśli jesteś moim przyjacielem i nie chciałbyś mnie zobaczyć jako mokrą plamę na ścianie...
- Dobrze, nie będę rozmawiał z Anną o biuście Kitsune. Pfu! -złotooki spluną - O czym my w ogóle mówimy?
- Jakbyś był wyższy i mógł patrzeć z góry to byś wied... Boże nie rzucaj we mnie hantlem! - krzyknął Asakura. Złapał torbę i wybiegł jak najszybciej z szatni uciekając przed Ren'em.
          Czas szybko mijał, a zegarek wybijał już osiemnastą. Hao wszedł do pokoju. Oparł się plecami o drzwi. Ciężko westchnął.
- Ręki nie czuję... - czarnooki kilka razy zgiął swoje palce. Spojrzał na siedzącego przy stole Itachi'ego, który miał w rękach piękną, elektryczną gitarę. Czarną, lśniącą, o wysublimowanych kształtach, z wyciętymi z góry półkolami. Typową dla rockmenów. Brzdąkał na niej, najwyraźniej strojąc narzędzie. Sam właściciel instrumentu wyglądał nie gorzej. Ubrany w czarną koszulę, z krótkim rękawem, czarno-białą kamizelkę, niebieski krawat i brązowe spodnie - Wiesz stary, zrobiłeś z Ayi potwora. Kiedyś powiedziałaby "pierniczę, nie robię" i poszlibyśmy poleżeć nad jezioro, a teraz? Cały dzień spędziłem na przepi...
- Morri miała zrobić to sama - Itachi spojrzał na długowłosego ze zmarszczonymi brwiami.
- Aha. A ja powiedziałem Aya? Musiałeś się przesłyszeć, mówiłem Maya! Wiesz ta taka blondynka z III D! No jakiś debil zalał jej wszystkie zeszyty kawą. Herbatą... Musze się nauczyć kłamać... - szepnął czarnooki. Usiadł przy stole naprzeciw lokatora - A co to?
- Gitara - powiedział naturalnie brunet.
- No co ty? A ja myślałem że dwustronny opiekacz do chleba - zdziwił się Hao, za co dostał gumką no ścierania w czoło- Ał... Uchiha, nie rób ze mnie Yoh, przecież widzę, że to gitara...
Długowłosemu trochę mina zrzedła widząc, iż Itachi zerka za jego plecy. Obrócił się i zobaczył swojego bliźniaka. Krótkowłosy trzasnął starszego w czoło.
- Ał... Też cię kocham, mój ty jedyny, maleńki braciszku - Hao uszczypnął bliźniaka w bok - Uchiha, widzę że to gitara, ale co ona tutaj robi? Jeszcze jej rano nie było...
- Dostałem od Yumenai~chan.
- Jak to dostałeś? - zdziwił się Yoh.
- No, na urodziny - wytłumaczył chłopak.
- MASZ DZISIAJ URODZINY?! - krzyknęli bracia.
Itachi przetarł palcem ucho. Spojrzał na rodzeństwo jak na nienormalnych.
- Tak mam... Nie musicie się drzeć... Może byłem za mały, żeby to dokładnie zapamiętać, ale mama coś mi wspominała o dziewiątym czerwca. Po za tym... Rozejrzyjcie się! Czy was coś nie zdziwiło w wystroju tego pokoju? - zapytał brunet. Pokręcił oczami z politowaniem.
Asakurowie rozejrzeli się dookoła. Fakt, w pokoju aż roiło się od różnych paczuszek, a Stefan owinięty był kolorową wstążką prezentową.
- Czemu nic nam nie powiedziałeś! Ej no, tak się nie robi! - Hao klepnął przyjaciela w ramię.
- Właśnie! My nic nie wiedzieliśmy, to było niesprawiedliwe! Ty nam przygotowałeś piękne przyjęcie, a my co? Wyszliśmy jak ostatnie świnie - zaprotestował Yoh.
- No przestańcie... Dzisiejszy dzień już jest wyjątkowy. Dzisiaj ani przez chwilę nie widziałem, ani nie słyszałem Morri. Najlepszym prezentem dla mnie będzie to, jak kupicie jej krótką smycz i kaganiec... - rozmarzył się Uchiha.
- Kochany, na to trzeba sobie zasłużyć... Po za tym mnie nie kręci udawanie zwierzątek... No na kota to bym się mogła ewentualnie zgodzić, ale to już musisz załatwiać z Hao... - do pokoju przez balkon wtargnęła Aya.
- Zostały jedynie sześć godzin do dwunastej, a poczułbym się jak za starych dobrych czasów kiedy moje sąsiadki zza ściany nie miały ADHD i nie wchodziły tutaj kiedy tylko im się żywnie podoba - Itachi spojrzał na dziewczynę z wrednym uśmieszkiem - A co się stanie, jak kiedyś będę paradował po pokoju w samym ręczniku?
- To twój funclub będzie w niebo wzięty - uśmiechnęła się Morri.
- A pro po funclub'u, nie uważasz że robienie mi fotek, jak się przebieram to naruszanie mojej prywatności? - brunet spojrzał na nią zaciekawiony.
Przy dziewczynie od razu stanęły jej współlokatorki.
- Nie - powiedziały równocześnie.
- I jak już naruszamy ten temat, to nie nakładaj więcej tych bokserek w misie. Są zbyt dziecinne - poprosiła uprzejmie Vitsumi, ale widząc wściekły wzrok bruneta schowała się za plecy Kenami - Przepraszam... W sumie te misie też są spoko...
- Możemy już nie mówić o moich misiach? - zapytał Uchiha odkładając gitarę.
- O czym mówicie? - do pokoju wszedł Ren.
- O czymś, o czym marzysz po nocach... - powiedziała z wrednym uśmiechem Kitsune. W rękach trzymała talerz z tortem czekoladowym.
- O misiach? - nie ukrywała zdziwienia Anna.
- Nie. O bokserkach Uchihy - zaśmiała się szatynka. Reszta też prychnęła.
- Jakie śmieszne, Kitsune... Tylko ciebie stać na takie żałosne żarciki! - Tao nie ukrywał złości - Lepiej stój i zapychaj się tym ciastem... Zapychaj! Niedługo się w drzwiach nie będziesz mieścić! Obrośniesz w taki tłuszcz, że można cię będzie przerobić tylko na mydło!
- O nie, nie kochany... Jak chcesz żebym ci umyła plecki są na to lepsze sposoby niż przerobienie mnie na mydło, zapewniam cię... Po za tym, o mnie pod prysznicem, to co najwyżej możesz sobie pomarzyć - zapewniła Kenami, zarzucając włosami.
- Jak ja cię zaraz...! - Tao już chciał zacząć ją dusić, ale Yoh przytrzymał przyjaciela za nadgarstki.
- Ładnie wyglądasz - powiedział Hao patrząc na Ayę, która przebrała się z wcześniejszego ubrania.
          Teraz miała na sobie czarną bluzkę zapinaną pod szyję, z niewielkim wycięciem na piersiach, połączoną z beżowymi, krótkimi spodenkami. Na nogach podobnego koloru zakolanówki i ciemne baletki. Na rękach dzwoniły jej metalowe bransoletki. Po chwili Hao przeniósł wzrok na resztę nastolatek. Wszystkie były ubrane ładniej niż zazwyczaj. Anna miała na sobie siwą bluzkę z falbankami oraz krótkie dżinsowe spodenki, a do tego czarne buty na koturnie. W jej uszach błyszczały długie srebrne kolczyki. Kenami była odziana w zieloną bluzkę zapinaną na guziki z rękawem do łokcia i czarną spódnicę z białymi falbankami pod spodem, oraz tego samego koloru półbuty. Vitsumi nałożyła czarną sukienkę z rozszerzanym dołem sięgającą za udo. Na nogi wsunęła tej samej barwy kozaki na obcasie, które jakby miały jeszcze trzydzieści centymetrów długości pokryłyby się z końcem sukienki.
- Wszystkie pięknie wyglądacie - dodał po chwili długowłosy.
- Masz tatuaż? - zdziwił się Ren, który zdołał wyrwać się przyjacielowi. Spojrzał pytająco na Yumenai.
- Tak... Dopiero zauważyliście? - zaśmiała się Vitsumi. Na górze jej lewej łopatki widniał znak przedstawiający niewielkiego gryzonia.
- Co to, wydra? - zapytała Anna.
- Łasica! - krzyknęła czerwonowłosa.
- Kamaitachi... - szepnęła Aya.
- Co? - zdziwiła się reszta.
- Nie nic... Jakim cudem nie zauważyliśmy tego wcześniej? - zaśmiała się Morri.
- Widocznie źle patrzyliście... Deidara już dawno zauważył - zielonooka pokazała język znajomym - Musiałam się aż tak odstawić, żebyście na mnie spojrzeli?
- Własnie, wybieracie się gdzieś? - Yoh zlustrował wzrokiem swoją narzeczoną.
- No jasne, że tak! Idziemy na miasto z naszymi ulubionymi sąsiadami zza ściany - zaśmiała się Yumenai.
- Właśnie... Musimy się zbierać. Ostatni autobus do Tokio wyjeżdża o dziewiętnastej piętnaście - poinformowała Kenami, po czym dodała widząc zaniepokojenie na twarzy wszystkich zebranych - Na pewno! Sprawdzałam ze sto razy!
- No to na co czekamy, idziemy! - zawołała wesoło Aya. Złapała za torebkę, którą staja na podłodze. Drugą ręką chwyciła Hao i wyszła w stronę balkonu.
- A gdzie wy idziecie? - zapytała zdziwiona szatynka.
- No wychodzimy... Chyba nie chciałaś wyjść głównymi drzwiami? A co powiesz dla Kakashi'ego? - młoda Morri spojrzała na lokatorkę z politowaniem.
- No chyba nie wyskoczycie oknem, to drugie piętro jest! - zauważyła spanikowana zielonooka.
- Mnie to nie przeszkadza - wzruszyła ramionami brunetka, po czym po prostu wyskoczyła z balkonu. Zgrabnie, niczym kocica, wylądowała na ziemi.
- No już, i tak mamy do przejście kawał drogi, nie siedzimy - Yumenai złapała Itachi'ego i Ren'a za nadgarstki i wywlokła na balkon.
          Yoh podszedł do Anny. Złapał ją i wziął na ręce. Przecisnął się między współlokatorami. Podobnie do brunetki zeskoczył, po czym postawił ukochaną na trawie.
- Nie zobaczyłeś czegoś? - zapytała dziewczyna. Chłopak spojrzał na narzeczoną. Wiedział, że jak teraz nie zgadnie o co chodzi blondynce, będzie miał zepsuty cały wieczór. Spojrzał prosząco na Ayę. Brunetka złapała się za ucho. Asakura wzruszył ramionami, co Morri skwitowała przejechaniem ręką po twarzy.
- Debil - powiedział Hao stając obok brata.
- No... Debil - blondynka przewróciła oczami.
- Kolczyki - szepnął starszy na ucho brata.
- Aaa... Matko, Aniu, przekułaś sobie uszy... To nie można było mi od razu powiedzieć? - ostatnie pytanie zadał swojemu bliźniakowi.
- Tak jest zabawniej... - zaśmiał się długowłosy - No już chodźcie na dół!
- Chyba poszaleliście, jeśli myślicie że ja stąd zejdę w taki sposób! Nie zeskoczę z drugiego piętra na ziemię! - zaprotestowała Kenami.
- Ależ ja ci z chęcią pomogę! - zaoferował swoją pomoc Tao. Złapał nastolatkę za nogi i przerzucił ją przez barierkę balkonu. Dziewczyna z głośnym krzykiem wypadła.
- Już nie krzycz, trzymam cię - na dole złapał ją Hao.
Ren z szyderczym uśmiechem zeskoczył na dół. Spojrzał z wyższością na Kenami, która nieco oszołomiona zarzuciła ręce na szyję Asakury.
Pozostali również zeszli na ziemię. Nagle Tao dostał mocnego kopniaka w przysłowiowe cztery litery. Złotooki spojrzał z wyrzutem na napastnika.
- Nikomu nie pozwolę tak traktować Kenami - syknęła wściekle młoda Yumena. Po chwili dodała - No... Z wyjątkiem mnie oczywiście!
- Dzięki Vitsu... Prawdziwy z ciebie przyjaciel... - do czerwonowłosej podeszła Kitsune, kiedy tylko Hao postawił ją na ziemię. Stuknęła lekko Vitsumi w ramię.
- To chodźcie już jak się wszyscy wydostaliście z gniazdka - zawołała wesoło Aya. Złapała Asakurę za rękę i pociągnęła w stronę drogi.
          Nie ukrywając do przejścia mieli spory kawałek. Cieszyli się, iż jest wiosna i mimo wczesnego wieczoru nadal jest jasno.
- Ej, a jak wrócimy? - zapytał Itachi, który nie był pewny planu lokatorek co do dzisiejszego dnia. Wgłębi swojego uroczego ciałka zastanawiał się dlaczego tak właściwie poszedł z tą rozwrzeszczaną gromadką.
- Przestań jeszcze nie wyszliśmy poza teren Akumine - powiedziała z uśmiechem Vitsumi - Kto by się przejmował jak wrócimy?
- Ja - powiedziała większość zebranych.
- Spokojnie o dziewiątej dziewiętnaście mamy powrotny z Tokio - uspokoiła wszystkich Kenami - Zdążymy wrócić, nie martwicie się! Bardziej bym się martwiła jak wejdziemy na górę przez balkon...
To ostatnie zdanie dodała w swoich myślach. Nie chciała zaczynać tego tematu z obawy, że ktoś się jeszcze rozmyśli i zawróci. Tak się oczywiście nie stało. Razem doszli do miasteczka, a tam wsiedli do autobusu jadącego do Tokio.
- Tak w ogóle to macie jakiś plan, czy... Tak po prostu jedziemy i idziemy gdzie oczy poniosą? - zapytał w końcu Hao.
- Gdzie oczy poniosą - powiedziały chórem dziewczyny.
- Nic nie mam do dodania- Asakura z wymownym uśmiechem podniósł ręce do góry. Aya szturchnęła szatyna - No co?
- Właśnie dziewczyny, co wy zwariowałyście? Wyciągacie nas na miasto i nie wiecie gdzie? - zaśmiał się Yoh. Objął ramieniem siedzącą obok niego Annę. Ta lekko się odsunęła.
- Pójdziemy na kręgle - zaproponowała Vitsumi.
- No i mamy plan! - zaśmiała się Kenami.
Rzeczywiście. Propozycja Yumenai spodobała się każdemu.
          Kiedy tylko wysiedli od razu udali się w kierunku kręgielni. Był to bardzo przyzwoity lokal z wieloma torami, dodatkowymi grami, barkiem oraz możliwością zamówienia pizzy. Nieco dalej w kącie znajdował się parkiet, gdzie można było zatańczyć. Całą ósemką najpierw musieli iść do szatni i zmienić buty na specjalnie obuwie sportowe. Nie każdemu z nich się to podobało, ale cóż... Nie ma zmiłuj.
- Idźcie zajmijcie tor, a my zamówimy coś do jedzenia - powiedziała Aya, łapiąc za rękę Kenami.
- Jak wy już coś zamówicie... - westchnął Hao - Tylko wszystkich pieniędzy nie wydaj!
- Właśnie, to jest niesprawiedliwe. Tak szybko wygoniłyście nas z pokoju, że nie wzięliśmy nic ze sobą! Nawet nie mamy jak zapłacić... - pożalił się Yoh.
- Spoko oddacie - zaśmiała się Vitsumi.
- A ja byłam na to przygotowana - uśmiechnęła się Aya.
- Co wzięłaś więcej kasy? - zapytał starszy Asakura patrząc znacząco na ukochaną.
- Nie - wzruszyła ramionami dziewczyna, po czym wyjęła ze swojej torebki czarną portmonetkę - Wzięłam twój portfel!
Zaśmiała się radośnie, po czym pobiegła w stronę baru ciągnąc za sobą Kenami. Hao otworzył usta ze zdziwienia, podczas gdy reszta zaśmiała się głośno.
- Przynajmniej nie wyda wszystkiego na ciuchy - Ren poklepał przyjaciela po ramieniu - Nie tak jak Jun...
- To twoja siostra nie? - zapytała Yumenai.
- Skąd to wiesz? - zdziwił się Tao.
- Sam o niej mówiłeś jakiś czas temu... Coś, że dzwoniłeś do niej... - przypomniała mu czerwonowłosa, teatralnie przewracając oczami.
- Dzwoniłeś do Jun? - Anna spojrzała pytająco na przyjaciela.
- To moja siostra, muszę od czasu do czasu się z nią skontaktować - fioletowowłosy odwrócił głowę, aby reszta nie widziała jego zmartwienia na twarzy.
          Całą grupą  usiedli przy stoliku na przeciwko jednego z torów. Vitsumi i Itachi podeszli do "komputerka" znajdującego się obok pasów do rzucania kulami. Starali się ogarnąć system, aby wprowadzić imiona użytkowników.
- Tadam! - krzyknęła Aya. Wszyscy, którzy siedzieli przy stoliku podskoczyli przestraszeni. Morri rzuciła na stół menu.
- Nie rób tak więcej! - bliźniaki spojrzeli na nią gniewnie.
- Gomene - zachichotała Kenami, towarzysząca brunetce.
- Nie umiałyśmy się zdecydować... Co kto chce? - zapytała błękitnooka opierając się rękoma o ramiona Hao.
- Jaki wybór... - Yoh otworzył menu i zaczął czytać. Anna przybliżyła się do ukochanego. Opierając się o niego policzkiem spojrzała w kartę.
- Ja nie chce pizzy, chcę sałatkę. Ta wiosenna może być... - wskazała palcem na jedną z ofert.
- Już nie jesteś na mnie zła? - młodszy spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem.
- No pewnie, że jestem! - Kyoyama nadal brnęła w swoje kłamstewko, gdyż już dawno przeszedł jej foszek.
- Złośnica - Yoh cmoknął nastolatkę w policzek. Ta zarumieniła się lekko, ale w żaden sposób nie skomentowała zachowania ukochanego.
- To może Kebab? - zapytał Hao spoglądając bratu przez ramię.
- Jeden kebab na osiem osób? - do stolika podeszłą zdziwiona Yumenai. Każdy miał dość zdziwioną minę.
- Taka pizza, nazwa Kebab... - wytłumaczył długowłosy, po czym każdy wybuchł głośnym śmiechem.
- No przestańcie! - zażądała zielonooka, chociaż sama chichotała. Kiedy w końcu się uspokoiła wskazała palcem w menu na danie zaznaczone trzema papryczkami chili - Ja chcę pozycje sześćdziesiąt dziewięć... Lubię na ostro...
Wszyscy znów wybuchnęli śmiechem. Z początku Vitsumi nie zrozumiała o co im chodzi, ale w końcu jej myśli poszły na właściwą pozycję.
- Nie o takie sześćdziesiąt dziewięć! Zboczeńce! O pizze mi chodzi! No ludzie no... - dziewczyna aż przejechała ręką po twarzy - Tak to jest jak się w kręgu zboczuchów obraca!
- A tak propo twoich sześćdziesiąt dziewięć, to gdzie jest Deidara? - zastanowiła się Aya.
- Nie mógł dzisiaj z nami pójść... Obiecał mamie, że jej pomoże. A szkoda... - westchnęła Yumenai.
- Ja tam nie żałuję... Skoro to ma być moja urodzinowa impreza, wrogów mi nie trzeba... - prychnął Itachi.
- Tak właściwie, czemu wy się tak nie lubicie? - zapytał zdziwiony Hao.
- Czasem tak jest... Że po prostu się ludzi nie lubi... - wzruszył ramionami Uchiha.
- Wiem coś o tym... - Ren spojrzał w stronę szeroko uśmiechniętej Kenami.
Reszta wyczuwając nadciągającą burzę, powróciła do głównego tematu.
- Dobra, to ja chcę czterdzieści pięć, ale nie zjem całej... - powiedział Hao.
- To ze mną na pół - zaproponował Yoh, na co bliźniak tylko się uśmiechnął.
- Dobra, to weźmiemy tak, jedną sześćdziesiątkę dziewiątkę dla Yumenai... - zaczęła wyliczać Aya.
- To ja jej pomogę - zaproponował.
- W sześćdzie... - zaczęła Kenami.
- NIE! - zaprzeczył Itachi - W jedzeniu!
- Ok, ok... To dla bliźniaków czterdziestka piątka, sałatka dla Anny, Ren? - Morri spojrzała pytająco na przyjaciela.
- Obojętne, coś do jedzenia... - wzruszył ramionami chłopak.
- Ok. To chodź Kitsune~chan - Morri pociągnęła za sobą lokatorkę.
- Ale po co ci ja? - zaśmiała się szatynka.
- Tak dla towarzystwa! - zapowiedziała błękitnooka.
- Dobra to my w tym czasie się pogrupujemy. Co powiedzie dziewczyny konta chłopaki? - zaproponowała Yumenai.
- Nie no to by było niesprawiedliwe... - powiedział łagodnie Yoh.
- Co to niby znaczy?! - nastolatki krzyknęły zbulwersowane taką wypowiedzią.
- No wiecie... W końcu... - młodszy próbował się tłumaczyć, ale średnio mu to wychodziło.
- Oj braciszku, coś ty dzisiaj strasznie Annie podpadasz - zaśmiał się Hao - Ale chociaż nie palnij czegoś takiego przy Ayi... Ona gotowa będzie ten cały przybytek roz... Rozburzyć...
- Co ja? - obok zebranych stanęła Morri.
- Oni śmią twierdzić, że nie pokonamy ich w kręgle - posłusznie wytłumaczyła Vitsumi.
- Że co?! Ja wam pokażę! - wokół brunetki powstała ciemna aura zła i cierpienia, która niebywale przerażała chłopaków. Nie mogli jednak uciec... W końcu byli mężczyznami!
          Dumnie stanęli przy torze. Zaczęła się zacięta walka o każdy punkt. Chłopaki dawali radę, aczkolwiek  dziewczyny nie były wcale gorsze. Nawet jeśli Kenami, czy Anna zgubiły jakiś punkt, Aya z Vitsumi szybko to nadrabiały. Obie były bardzo wysportowane i zbijały wszystkie kręgle. Nie ukrywając każdy się świetnie bawił, a kiedy przyniesiono im jedzenie, to już w ogóle. Co prawda wszystkich zdziwiła ilość opakowań, ale no cóż... Aya stwierdziła, że jest głodna i dwie duże pizze to dla niej nic. Nikt się w sumie temu nie dziwił. To jej... Godzinna porcja. Postanowili zrobić sobie przerwę na zjedzenie.
- Odłóż to Kitsune - poprosił Hao, który usiadł przy stoliku, a widział iż szatynka nadal ma w ręku sprzęt.
- Okey - uśmiechnęła się słodko szatynka, po czym wyjęła palce z kuli. Przedmiot z hukiem spadł na stopę Ren'a. Ten zawył z bólu. Próbował przygryźć wargi, aczkolwiek nie udało mu się to zbytnio. Zielonooka wykrzywiła usta w przepraszający grymas - Gomenasai, Tao~kun! ♥
Złotooki spojrzał na nią wściekle. Dziewczyna nachyliła się. Jej wyraz twarzy zmienił się na zimny, bez uczuć.
- Następnym razem się zastanów zanim mnie wyrzucisz przez okno - szepnęła, po czym wyprostowała się. Znów uśmiechnięta dodała - Dobrze, Tao~kun? ♥
Po tych słowach nie zwracając już uwagi na obolałego nastolatka odwróciła się i usiadła przy stoliku z innymi. Wszyscy jedli, wyjątkowo dobrze się bawąc.
- Idę do łazienki - zakomunikowała Kenami.
- Nie zabij tylko kogoś po drodze - rzucił kąśliwie Ren.
- Spokojnie, ty jesteś moim pierwszym celem - zaśmiała się wesoło dziewczyna, po czym wstała i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
- Idę z nią - Vitsumi również podniosła się z kanapy. Powoli zaczęła kierować się za przyjaciółką.
- E, maleńka! Ślicznie wyglądasz... - usłyszała nagle komentarz, który ewidentnie był skierowany w jej stronę. Czerwonowłosa spojrzała gniewnie w stronę, skąd pochodził głos. Przemówił do niej około dwudziestokilkuletni mężczyzna o czarnych włosach i brązowych, świdrujących ją na wskroś oczach. Stał w niechlujnie założonym białym podkoszulku oraz szarych dresach. Obok niego znajdowali się jego wierni przyjaciele, którzy żłobiąc piwo śmiali się szyderczo od czasu do czasu nieudolnie rzucając rzutkami - Może masz ochotę się z nami pobawić?
          Yumenai zmarszczyła brwi. Złapała w ręce lotki. Cztery z nich rzuciła w tarczę. Wszystkie ostrza wbiły się w czerwony punkt na środku tablicy. Rzutkami z drugiej ręki cisnęła w zdziwionego do granic możliwości bruneta. Ostre końcówki idealnie uderzyły w ścianę dookoła głowy "napastnika". Czerwonowłosa prychnęła.
- Ale z ciebie kozak, frajerze... - pokręciła z politowaniem głową, po czym niczym nie wzruszona poszła dalej. Znalazła łazienkę i weszła. Kenami własnie stała przy zlewie.
- Zgubiłaś się gdzieś po drodze? - zaśmiała się Kitsune.
- Jakiś frajer mnie zaczepił... - wzruszyła ramionami czerwonowłosa.
Twarz szatynki zrobiła się poważna. Sięgnęła do swojej torebki, po czym wyjęła z niej granat. Wyciągnęła zawleczkę.
- KTÓRY TO?! - krzyknęła rozwścieczona.
- Kecu, nie! - przeraziła się Vitsumi. Wyrwała z dłoni przyjaciółki broń, po czym wrzuciła ją do sedesu. Spuściła wodę. Odetchnęła z ulgą widząc, iż broń znika z pola widzenia razem z wodą. Spojrzała na Kitsune z rozjuszeniem - Kitsune Kenami, ile razy ja mam ci powtarzać, że wszystkich problemów nie rozw...!
Wywód czerwonowłosej przerwał głośny wybuch na ulicy obok. Widocznie granat spłynął do kanałów.
-Wiesz Imoto~chan... Może lepiej... Chodźmy stąd... - Yumenai złapała przyjaciółkę za nadgarstek i wyciągnęła z łazienki.
- Myślałam, że lubisz wybuchy! - zaśmiała się Kenami.
- Bo i lubię... Ale nie jak wyrzucają w powietrze główną ulicę w Tokio... - czerwonowłosa pokręciła głową z politowaniem.
- Przestań, jaka tam główna - szatynka wzruszyła ramionami, na co druga z dziewcząt przejechała sobie jedynie ręką po twarzy.
- Zawsze zastanawiałem się, dlaczego dziewczyny do łazienki chodzą razem - zaśmiał się Hao, kiedy nastolatki doszły już do swojego stolika.
- Bo w damskiej łazience siedzi utopiec - wyjaśniła krótko Kitsune. Każdy spojrzał na nią zdziwiony.
- Utopiec? - powtórzył Itachi.
- Tak. Jak się idzie samej to on się wyłania i wciąga... - zaczęła tłumaczyć szatynka.
- Kochanie, nie wiem co bierzesz... Ale bierz pół - poradziła Aya.
- I kto to mówi -zaśmiał się Yoh.
- Szwagier ty mi lepiej nie podpadaj - błękitnooka kopnęła przyjaciela pod stołem.
- Bo co? - mężnie wypiął pierś Asakura.
- Bo powiem Annie co trzymacie pod łóżkiem... - brunetka pokazała przyjacielowi język. Powiedziała to na tyle cicho, aby nikt inny nie usłyszał.
- Wygrałaś... - krótkowłosy spojrzał niepewnie na błękitnooką.
- Właściwie, to jak my wrócimy do Akumine? - zapytał Hao.
- Matko, już to przerabialiśmy, że autobusem - Aya przekręciła oczami.
- O dziewiątej dziewiętnaście mamy autobus - przypomniała Kenami.
- Skarbie... - długowłosy objął ukochaną w pasie - Jest dwudziesta druga czterdzieści...
Itachi zachłysnął się pitą właśnie colą.
- CO?! - krzyknął.
- No... Trochę się zasiedzieliśmy... - przyznał Yoh.
- Trochę?! Od czterdziestu minut powinniśmy być w akademiku! - przeraził się Itachi - Jiraya nas zamorduje, wyrzuci mnie ze szkoły, ześle na Syberię!
- Bez przesady mnie nie wywalił za zdemolowanie sali chemicznej, to ciebie nie wyrzuci za to - Aya machnęła lekceważąco ręką.
- To może się już zbierajmy? - zaproponowała Anna.
- Lepiej tak, bo Uchiha zaraz dostanie psychozy - zaśmiała się Kenami widząc przerażenie na twarzy chłopaka.
          Całą ósemką wstali, zabrali wszystkie swoje rzeczy i wyszli z kręgielni. Postanowili pójść na najbliższy przystanek. Niestety w stronę ich szkoły nie jechał żaden autobus. Uchiha załamał się. Usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach.
- Dziewiętnaście lat nienagannego życia... Aż w końcu zjawiliście się wy... - westchnął ciężko.
- Oj nie przesadzaj... - Hao poklepał go po plecach pocieszająco.
W tym samym czasie Vitsumi i Kenami zaczęły rozglądać się uważnie dookoła. Obie w jednej chwili uśmiechnęły się triumfalnie. Po cichu oddaliły się od znajomych. Podeszły do czerwonego kabrioletu, który wyglądał jak nowy. Miał zakryty dach, ale dla dziewcząt nie było to problemem. Vitsumi wyjęła z torebki nóż. Chwilę pokręciła nim w zamku, po czym samochód się otworzył. Kenami weszła do środka i położyła się na przednich siedzeniach. Sięgnęła pod kierownicę. Zaczęła próbować odpalić samochód.
- Można wiedzieć co wy wyczyniacie? - zapytał Ren obserwując wyczyny lokatorek.
- Pożyczamy sobie samochód - wyjaśniła niczym nie wzruszona Kitsune.
- Chyba kradniecie... - poprawił je nastolatek.
- Oj przestań... Jedna kradzieja nie czyni złodzieja! - Vitsumi machnęła lekceważąco ręką.
- Złodziejki... - Tao podniósł wysoko głowę - I jak wy chcecie tym pojechać? Macie prawo jazdy? Chyba nie...
- No jasne, że nie, nie mamy jeszcze osiemnastu lat! Uchiha~sempai ma. Pewnie prawko też posiada... - uśmiechnęła się czerwonowłosa. Chwilę potem samochód zawarczał, a silnik odpalił.
- Yatta! - szatynka wyszła z auta i uśmiechnęła się triumfalnie.
- Wszyscy! Chodźcie tu! - krzyknęła Vitsumi. Reszta podeszła.
- Chcecie ukraść to auto? - przeraził się Uchiha.
- Jakie ukraść! Pożyczyć! Jutro z samego rana przyjedziemy tu, odstawimy je i wrócimy autobusem - wyjaśniła Yumenai - Chyba, że wolisz, żeby Jiraya się o wszystkim dowiedział...
- Kami~sama, wybacz mi... - powiedział brunet, po czym wsiadł za kierownicę.
- Siadam z przodu! - zapowiedziała Vitsumi i wskoczyła na siedzenie.
- Mamy się wcisnąć w szóstkę z tyłu? - zapytał z niesmakiem Ren.
- Jak chcesz otworzę ci bagażnik - zaproponowała Kenami.
- Nie, dzięki... - złotooki podniósł dumnie głowę.
- Wsiadajcie! - ponaglił wszystkich kierowca.
Cała szóstka wepchnęła się na tył. Dziewczyny usiadły chłopakom na kolana i bez większego problemu się pomieścili. Niestety coś tam Ren narzekał, że nie życzy sobie, aby Kitsune na nim siedziała, ale nie miał za wielu słuchaczy.
          Szczęśliwi, że nic się nikomu nie stało (a przynajmniej do tej pory, bo wymiana słowna Ren'a i Kenami zaczynała robić się ciekawa) i wracają do akademika cali i zdrowi, przestali się martwić czymkolwiek. Odsunęli dach, aby poczuć wiatr we włosach oraz nieograniczoną wolność. Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy na horyzoncie pojawił się policyjny radiowóz.
- Matko zamknął nas...- przeraził się Hao. Mocniej przytulił do siebie Ayę - Myślicie, że zatrudnią chirurga z kartoteką?
- Tak... Będziesz kroił swoich kolegów z celi - prychnął Ren.
- To lepiej krojenie, niż podawanie im mydła. Byłbyś najbardziej braną dziwką w celi, Tao - warknęła Kitsune, która miała już dość żarcia się z fioletowowłosym.
- Zamknij się psychopatko, myślisz że taka fajna jesteś? Niby dlaczego ty nie masz chłopaka, co?! Bo wszystkich zakopałaś w ogródku?! A może tak mi dopiekasz z moją orientacją, bo sama chodzisz z Yumenai?! - wrzasnął nieźle już zdenerwowany Tao.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo! - Vitsumi zmarszczyła gniewnie brwi.
- Zamorduje cie... - zakomunikowała szatynka. Odwróciła się na kolanach złotookiego tak, aby siedzieć do niego przodem. Zaczęła go dusić rękoma.
Samochód zatrzymał się na kontroli, gdyż policjant ewidentnie pokazywał lizakiem, aby nastolatkowie zaprzestali swojej podróży.
- W dupie mam czy pójdę siedzieć za kradzież, czy morderstwo! - zapowiedziała zielonooka.
- Ohayo, Itachi - uśmiechnął się przyjaźnie policjant - Cześć dzieciaki!
- Cześć wujku - brunet podał mężczyźnie dłoń.
- Cześć! Wujku... Uchihy...- reszta spojrzała na siebie pytająco.
- Co tam u ciebie, jak nowy rok szkolny? Tak w ogóle wszystkiego naj... Co ona robi? - zapytał policjant widząc szamoczącą się z tyłu parę.
- Kitsune, bądź grzeczną dziewczynką i puść Tao... - poprosił Itachi spoglądając tam gdzie jego wuj.
- Nie mogę! - zapowiedziała zielonooka - On jeszcze oddycha!
- On już jest siny, przestań... - poprosiła Aya odciągając szatynkę.
- Eee... Tak w ogóle to wiecie ile osób mieści taki samochód? - zapytał mężczyzna.
- Ale teoretycznie, czy praktycznie? Bo praktycznie to ja bym tu jeszcze z dziesiątkę zmieściła - przyznała brunetka, kiedy w końcu udało jej się złapać ręce zielonookiej.
- Przepraszam cię za nią... - westchnął ciężko Uchiha - Przepraszam, ale ja się muszę zbierać, powinniśmy być już w akademiku...
- Tym razem wam odpuszczę, ale Itachi.. Proszę staraj się przestrzegać przepisów - policjant pokręcił głową z politowaniem.
- Wybacz wujku, to wyjątkowa sytuacja... - zaśmiał się brunet - ...i przepraszam, ale muszę jechać. Paliwo nam się kończy. Pa!
Krzyknął brunet, po czym ruszył.
- Dzisiejsza młodzież... - pan Uchiha pokręcił głową z politowaniem.
Nastolatkowie jechali dalej.
- Kami~sama mieliśmy tyle szczęścia - westchnęła Anna.
- To była twoja rodzina? - zapytała zaciekawiona Vitsumi.
- Tak, brat mojej mamy, a co? - czarnooki spojrzał z uśmiechem na koleżankę.
- Nie no nic... Po prostu nie wiedziałam o tym... - przyznała czerwonowłosa.
- Moja cała rodzina specjalizuje się w prawie. Policjanci, prawnicy... Jesteśmy obrońcami społeczeństwa. Matko, jak to zabrzmiało - zaśmiał się sam do siebie.
- Tylko ty.. Złodziej i bandyta - zaśmiała się Aya.
- Naprawdę? Ciekawie się zapowiada - Yumenai usiadał wygodnie na fotelu. Spojrzała w lusterko. Zauważyła jak cała szóstka z tyłu się bije i szamocze. Uśmiechnęła się sama do siebie, przenosząc wzrok na nocne niebo. Zamyśliła się - Może wszystko w końcu się uspokoi... Może ta szkoła naprawdę była dobrym wyjściem?Może w końcu Imot...
- O czym tak myślisz? - Anna nachyliła się nad lokatorką.
- A tak... O życiu... I o tym, czy oni się w końcu zamknął! No ileż można się trzeć! Kecu! Uspokój się! - Vitsumi zaczęła uspokajać resztę.
          Każdy zaczął się kłócić, uspokajać, potem śmiać i żartować. W wyśmienitych humorach dojechali pod Akumine. cicho wysiedli z samochodu.
- Tylko teraz cicho, żeby nikt się nie skapnął... - powiedział szeptem Itachi.
- Okey - zgodziła się z nim cała reszta.
Niestety ich plan wziął w łeb. Yoh niechcący kopnął wiadro znajdujące się na korytarzu. Głuchy brzdęk rozniósł się po całym akademiku.
- Debil! - krzyknęła pozostała siódemka, po czym pobiegli w stronę pokoju chłopaków, żeby już nie marnować czasu na rozdwajanie się.
- Jak dobrze, ze nikogo nie było w hallu... Ten idiota Kakashi pewnie jak zwykle śpi gdzieś, albo czyta jakiegoś erotyka... - zaśmiała się Aya.
Nagle światło się zapaliło. W pomieszczeniu stał Jiraya i Kakashi. Raczej nie mieli ochoty na żarty. Oboje patrzyli na uczniów z politowaniem i dozą zawodu.
- Peace! - powiedziała Morri uderzając się w serce, po czym nieco ciszej dodała - And fuck you!
- Morri, jak ja ci zaraz fucknę! - wrzasnął rozwścieczony dyrektor. Widać było na jego twarzy prawdziwą wściekłość - Wiecie jak się o was martwiłem?! Gdzie wyście byli tyle czasu?! Teraz do łóżek, raz! Jutro po śniadaniu widzę wszystkich u mnie!
Krzyknął mężczyzna, po czym wraz z Kakashim ruszyli w stroję drzwi.
- A panienki już do siebie idą - Jiraya przepuścił nastolatki z przejściu, po czym zaprowadził do ich pokoju.
Itachi opadł ciężko na łóżko.
- To się porobiło... - westchnął ciężko Hao, spojrzał na twarze lokatorów. Przebrali się w piżamy i położyli, zawiedzeni takim końcem tego wieczoru.


~*~ENDING~*~


          Vitsumi otworzyła leniwie oczy. Tak bardzo nie chciało jej się wstawać, ale telefon dzwonił nieubłaganie. Dziewczyna usiadła na łóżku. Przetarła oczy i spojrzała na wyświetlacz.
- Mamo...? - zapytała zaspanym głosem.
- Cześć kochanie! Co u ciebie? Wiesz, właśnie jestem w Tokio, to pomyślałam, że zadzwonię do mojej jedynej kochanej córeczki... - w słuchawce dało się usłyszeć szczebioczący kobiecy głos.
- Dzwonisz, żeby powiedzieć mi że jesteś w Tokio? No cieszę się mam... Zaraz... Co ty robisz w Tokio? Przecież powinnaś być w Ameryce z tatą... Pokłóciliście się znowu? - Yumenai ze zrezygnowaniem znów opadła na łóżko.
- Nie! W Tokio są najlepsze sklepy. W tej Ameryce to same tandety! Ale dobrze, ze jeszcze istnieje moja kochana Japonia! Wiesz wczoraj jak byłam po nowe but... - zaczęła wywód rodzicielka Vitsumi.
- Mamo ta historia ma jakiś głębszy sens czy chcesz popaplać? Jak chcesz popaplać to dalm ci Kenami...
- Dlaczego? - zdziwiła się kobieta.
- Tylko ona przebija cię w ilości wypowiedzianych słów na minutę...- wyjaśniła czerwonowłosa.
- Kochanie, no przestań żartować! A wiesz co się stało?! Chyba będę musiała iść na policję. Ktoś mi wczoraj ukradł samochód! A miałam go dopiero od pięciu godzin... - posmutniała pani Yumenai.
- Czy to był.. Czerwony kabriolet? - zapytała z przerażeniem Vitsumi.
- Skąd wiesz? 
- Mamo... Nie idź na policję... Sama znajdę tych złoczyńców... Jeszcze dziś odstawię ten samochód. Przy okazji się spotkamy, co ty na to, mamo? - nerwowo zapytała zielonooka,chcąc odbiec od tematu.
- No dobrze, kochanie! To... - wywód mamy Vitsumi trwał jeszcze trochę. 
Czterdzieści minut później nastolatka znów mogła odetchnąć z ulgą.
- Okradłam własną matkę... - westchnęła ciężko Yumenai, po czym szybko zerwała się z łóżka. W końcu trzeba będzie jakoś odprowadzić ten samochód, zanim Jiraya wezwie ich na rzeź.


Kenami: Ohayo, mina! Na początku bardzo chciałam przeprosić Kumiko, która przeze mnie się tyle naczekała wczoraj na rozdział a ja go nie wstawiłam.. Przepraszam Q_Q
Vitsumi: Kecuchu! Ja też czekałam, dlaczego mnie nie przepraszasz? :<
Kenami: Gomene, Onee~chan! ♥ * tuli *
Vitsumi: Nie dotykaj mnie O_O
Kenami: Właśnie dlatego cie nie przepraszam :<
Aya: Aż dziwne, że wy jeszcze żyjecie w stosunkach przyjacielskich, jak tak na was patrzę...
Hao: Przyjaciele tak mają, że muszą się sprzeczać...
Ren: Zamkniecie się w końcu? Chce książkę poczytać, a wy mi nie dajecie, debile!
Hao: On jest tego najlepszym przykładem...
Ren: Ostatnią osobą, którą nazwałbym moim przyjacielem jest Kitsune!
Kenami: I vice versa! * rzuca w chłopaka kubkiem * Cholera, przez ciebie tylko kubek zniszczyłam!
Anna: Ale.. On zemdlał...
Kenami: A co mnie on obchodzi?! Mniejsza... Cieszę się Spokoyoh, że moje rozdziały aż tak pozytywnie wpływają na twoją osobę!
Aya: No właśnie wiesz Spokoyoh, ostatnio nauczyciele wychowania fizycznego się do mnie czepiają... Coś, żebym nie robiła szaszłyków na oszczepie, czy coś...
Yoh: No normalnie, to one służą do rzucania, nie pieczenia...
Aya: Oj tam, oj tam...
Kenami: Spokoyoh, nie musisz się mnie bać... Akurat ciebie nie skrzywdzę :3
Aya: A akcja K.R.E.W się udała! I jak na razie nikt się nie czepiał... ^^
Yoh: A Ren nam nie chciał powiedzieć jak go mierzyli :< Tylko troszkę się zdenerwował... Nie wiem dlaczego... Przecież na oko widać, że jes...
Ren: Ścichnij >_< * zakrywa usta przyjaciela *
Hao: Oho, jak szybko ozdrowiałeś...
Kenami: Możemy to naprawić * trzyma w ręku kij pożyczony od pewnego miłego skina *
Mina: NIE!
Kenami: A szkoda... Kasumi... Nawet nie wiesz jak bardzo kaleczę języki obce XD
Vitsumi: Baaaaardzo...
Itachi: No rzeczywiście, Kasumi ma rację...Czemu mnie nie było w ostatnim odcinku?!
Aya: Bo latasz jak kot po pustyni i podlizujesz się Jirayi...
Itachi: * foch *
Kenami: Jeszcze raz gomene, Kumiko~chan!
Aya: Nie zamierzam cię bić Kumiko. Ale wisisz mi batona... Stawka jest taka, jedno przytulenie - jeden baton...
Hao: Wystawiasz mnie na targ za batona? T_T
Aya: Tylko przytulenie...Za coś więcej trzeba mi podarować coś większego... Na przykład taki tort czekoladowy... Mmm...
Hao: Yohś Q_Q *przytula się do brata*
Anna: Ja oddaje Yoh za darmo....
Yoh: Dalej się dąsasz?
Anna: Tak!
Ren: Lioness... Kamizelka, jak kamizelka... Ja reczej sobie zbroje rycerską kupię...
Kenami: Pozdrów ode mnie Muńka, Kazia i Sebas~chana! *U* Kochany Raionie, przepraszam za błędy, ale nie jestem w stanie wszystkiego sama wyłapać, chociaż mam zwyczaj czytać rozdział z 4 razy przed wstawieniem...
Aya: A nowy rok szkolny, bo chyba o ot ci chodziło, zaczyna się w kwietniu ;) Obecnie w opowiadaniu mamy czerwiec.
Kenami: Maju cieszę się że nowy szablon ci się podoba ;3
Hao: No dobra, Kini~san... Nie przejdę na "ciemną stronę mocy", możesz być spokojna!
Vitsumi: * szeptem * I faktycznie Kenami objawia zachowania Yandere... * patrzy znacząco na kij trzymany w dłoniach Kitsune *
Kenami: Okey... Jako że muszę jeszcze powtórzyć na jutrzejszą kartkówkę z historii kończymy już rozmowy... Mam nadzieję, ze rozdział się podoba ^^ Wszelkie pytania czy zastrzeżenia proszę pisać w komentarzach. Od razu przepraszam za wszelkie błędy. Ja ne!

niedziela, 3 lutego 2013

Odcinek 10: Afera o kroplę krwi!

          Ren kroczył dziarsko korytarzem, ściskając w dłoni plik kartek. Dostał zadanie dostarczenia tego do Jirayi. W sumie cieszył się, bo biologia średnio go interesowała. Przechodził korytarzem, z którego okien było widać szkolne boisko. Z uśmiechem stwierdził, że wychowanie fizyczne, ma akurat IB. Przystaną na chwilę żeby popatrzeć na biegnących bliźniaków. Ciężko westchną kiedy obaj bracia wypadli z toru podczas ścigania się i przepychania przy okazji. Po chwili Tao przeniósł wzrok na dziewczyny, które grały w baseball. Znaczy grały to za dużo powiedziane... Uczyły się odbijać piłkę kijem, co mało której wychodziło. Ren szukał wzrokiem lokatorek zza ściany. Anna stała i wykłócała się z Benekichiro, że ona takich głupich ćwiczeń robić nie będzie. Vitsumi bawiła się kijem machając nim w powietrzu niczym kataną. Chyba ćwiczyła, bo dzisiaj ma zajęcia z kendo... Kenami rozmawiała z Midori i widocznie wesoło się bawiła, a Aya... Aya jak to Aya biegała z chłopakami.
Nagle Yuki udało się wybić jedną z piłek. Być może dlatego, że trenowała tenisa, umiała skupić się dobrze na "pocisku". Piłka poleciała dość daleko.
- Przyniosę! - zaoferowała się Kenami. Pobiegła w stronę "kuli".
W tym czasie Morri znudziła się bieganiem. Wzięła kij od Yumenai i stanęła na pozycji. Odbiła piłkę, którą serwował jej Sayuki. Podczas pozalekcyjnych zajęć polubił wysportowaną nastolatkę, która pokonywała w różnych dyscyplinach nawet chłopaków.
Brunetka nałożyła kask, przybrała odpowiednią pozę. Odbiła piłkę, która poleciała z prędkością zbliżoną do prędkości światła w stronę Kenami. Ren odruchowo chciał już otworzyć okno krzyknąć uważaj, ale zauważył coś dziwnego. W pewnej chwili, kiedy Kitsune obróciła się w stronę piłki, obiekt zwolnił. tuż przed jej twarzą, po czym nie odbijając się od nosa szatynki poleciał w drugą stronę. Zielonooka złapała się za buzię, jednak Ren był pewny, że był to udawany odruch. Kenami odsłoniła dwa palce i jednym okiem spojrzała w stronę złotookiego. Po jego plecach przeszły ciarki jak jeszcze nigdy. Przez sekundę stał jak sparaliżowany, aby potem zrobić kilka kroków do tyłu. Odbiegł pośpiesznie w stronę gabinetu Jirayi.


~*~OPENING~*~


          Dziewczyny siedziały w sali swojego kółka muzycznego. Przez ostatnie dwa tygodnie sprzątały tutaj i teraz ten niewielki pokoik wyglądał przytulnie. Beżowe ściany do połowy były pokryte brązową boazerią, a na jednej z nich wisiała duża zielona tablica. Drewniana podłoga w niektórych miejscach głośno skrzypiała. Przez pokaźnych rozmiarów okna do pomieszczenia wpadało dużo światła. W rogu stała półka z książkami o muzyce oraz różnymi płytami. Obok niej znajdowała się obdarta, ciemno zielona kanapa i nieduży stolik z sześcioma krzesłami. Na środku nastolatki ustawiły czarną perkusję, która została po poprzednich użytkownikach tego pokoju.
Aktualnie Kenami siedziała na kanapie i czytała jedną z książek o gitarach basowych. Obok leżała Vitsumi, która ulokowała swoją głowę na kolanach przyjaciółki. Wybijała w powietrzu pałeczkami jakiś rytm. Przy stoliku siedziała Anna i odrabiała swoją pracę domową z łaciny. Nie chciała się przyznawać, ale nawet jej nie interesowała ta lekcja, tak więc bardziej skupiała się na swoich paznokciach. W końcu postanowiła podokuczać ukochanemu. Wyjęła z kieszeni marynarki telefon komórkowy. Otworzyła klapkę. Zdziwiła się widząc sms'a od Yoh. Zaczęła się głośno śmiać, czytając jego treść "Pamiętasz o jutrzejszym zaliczeniu z łaciny Aniu?". Właśnie sama chciała o to zapytać. Pokręciła tylko głową. Tak naprawdę młodszy Asakura wciągnął się w ten przedmiot bardziej niż ona, a jeszcze odkąd zaczął się uczyć z bratem o już w ogóle. W końcu dla Hao też to się przyda na medycynie...
- Ohayo! Gomene za spóźnienie! - do pomieszczenia wbiegła Aya.
- Łał, byłaś później od Kenami... Toć to szok! - powiedziała całkiem poważnie Yumenai za co została uszczypana w ramię przez szatynkę.
- Gomen, gomen... Sayuri~sensei mnie przetrzymał... A potem jeszcze dopadła mnie Akuma~chan i powie... - zaczęła wymieniać brunetka wchodząc w głąb sali.
- Dobra... Rozumiemy, że byłaś zajęta - skróciła wypowiedź przyjaciółki Anna.
- Hai! - błękitnooka zaśmiała się, po czym spojrzała na Kenami - I co Kitsune~chan? Gotowa? Możemy zaczynać lekcję?
- Jasne! - szatynka entuzjastycznie podniosła się z kanapy, zwalając przy okazji na ziemię czerwonowłosą. Uśmiechnęła się do przyjaciółki przepraszająco - Gomenasai Onee~chan!
- Ja cię kiedyś zabiję... - westchnęła tylko Vitsumi wyciągając nos z podłogi.
- Hai, hai... - na tą groźbę zielonooka tylko machnęła lekceważąco ręką - Poczekasz chwilę Morri~chan? Muszę na sekundę wyjść...
- Po co? - zapytała zdziwiona błękitnooka.
- Zapomniałam wziąć Emi z akademika - przyznała z zakłopotaniem Kenami.
- El? - Anna podniosła głowę znad zeszytu. 
- No Emilkę  - zaszczebiotała szatynka, ale widząc pytające miny współlokatorek postanowiła wyjaśnić dokładniej - No moją gitarę!
- Nazwałaś swoją gitarę? - zapytała Morri.
- Nie zaczynaj tematu... - westchnęła ciężko Yumenai, wiedząc co zaraz nastąpi. Podniosła się już z ziemi i usiadła na kanapie. 
- No pewnie, że tak! - zawołała wesoło Kitsune - Jak nazwiesz swojego partnera, to od razu zaczyna z tobą współpracować!
- Partnera? - Anna nie ukrywała zdziwienia.
- No! Przecież taka gitara jest jak partner! Razem się współpracuje, aby osiągnąć wspólny cel! Yumenai w to nie wierzy... Więc ja nazwałam jej perkusję - zaśmiała się wesoło Kenami i podeszła do instrumentu - Talerze to po kolei Tom, Tomi, Ton i Toni! Małe bębny to trojaczki Ben, Barry i Brus, a największy to Adela! Może jej dokupić siostrę? Czuje się samotna... A pedały to Remigiusz i... Tego drugiego jeszcze nie nazwałam...
- Idź już lepiej po Emilkę... - poprosiła Vitsumi.
- Będę za parę minut! - Kenami kiwnęła głową. Wybiegła z pomieszczenia.
- Z twoim bieganiem to za parenaście... - westchnęła czerwonowłosa.
- Ona naprawdę tak wszystkie te imiona pamięta? - nie dowierzała Aya.
- Tak. I naprawdę wszystko nazywa. Znaczy wszystko.. Coś co uzna za wartościowe... Nie umie się nauczyć dziesięciu słów z angielskiego, ale w małym palcu ma księgę imion... - wyjaśniła Yumenai kręcąc z politowaniem głową.
- I dlaczego nazwała pedał Remigiusz? Nie ma krótszych imion? - zamyśliła się Aya.
- Może was to zdziwi, ale jej zdaniem to jest pełna nazwa imienia Ren - objaśniła rzeczowo Vitsumi.
Przyjaciółki spojrzały po sobie. Morri wpadła w niepohamowany śmiech.
          Tymczasem Ren szedł właśnie jednym z korytarzy. Wracał z celi. Siedział za pyskowanie do nauczyciela... On kiedyś dla tego matematyka tak zapyskuje, że mężczyzna się nie pozbiera. Wściekły mocniej ścisnął pasek od torby. Wyszedł zza rogu i zobaczył idącą po schodach Kenami. Schował się. Rozejrzał dookoła. Nikogo nie było... Los dał złotookiemu szansę! Wyjął z torby małą piłkę od baseballu. Przygotował ją wcześniej czekając właśnie na taką okazję. Zamachnął się mocno. Cisnął kulą w szatynkę, stojącą przy schodach. Tao uśmiechnął się triumfalnie, był pewien, że Kitsune za chwilę ujawni swoje szamańskie zdolności. Jakieś było jego zdziwienie, kiedy tak się nie stało...
- Aaa...! - krzyknęła zielonooka, kiedy zrozumiała, że coś zbliża się do jej twarzy. Zrobiła krok w tył, a że była na schodach straciła równowagę. Dalej Ren usłyszał już tylko huk. Kenami spadła ze schodów.
- Kitsune~chan! Nic ci się nie stało...? - fioletowowłosy usłyszał głos jakiejś dziewczyny.
Oczy młodego Tao rozszerzyły się. Nie chciał zrobić jej jakiejś krzywdy! Obrócił się napięcie i pobiegł w przeciwną stronę. Co on właśnie zrobił?  Miał tylko nadzieję, że żadnych poważnych obrażeń nastolatka nie dozna... Mógł być bardziej subtelniejszy. Ale z drugiej strony to jej wina! Skoro na wychowaniu fizycznym zdołała się obronić to czemu teraz nie dała rady?! Idiotka...
Zbiegł szybko po schodach znajdujących się w drugiej części szkoły. Pospiesznie szedł korytarzami, aż nie wyskoczył przed budynek. Skręcił zamaszyście i wpadł na kogoś.
- Uważaj ja...! - zaczął już krzyczeć zbulwersowany.
- Wyluzuj, Ren - powiedział Yoh, po czym położył rękę na ramieniu brata - Nic wam nie jest?
- Nie - skwitował szybko Hao trzymając się jedną dłonią za szczękę.
- A to wy... Sorry - młody Tao trochę zmienił ton głosu.
- Nie no spoko, tylko gdzie ty się tak śpieszysz? - starszy Asakura spojrzał pytająco na przyjaciela.
- Nieważne... Z siłowni wracacie? - złotooki chciał jak najszybciej zmienić temat.
- Tak - Yoh poprawił torbę, która znajdowała się na jego ramieniu - Wybaczcie, ale ja muszę lecieć, jutro mam zaliczenie z łaciny, muszę się jeszcze pouczyć!
Krótkowłosy uśmiechnął się. Szybko ruszył w stronę akademika.
- Czy ja mam wrażenie, czy coś się stało? - zapytał długowłosy przebiegle patrząc na lokatora.
- Nic się nie stało! - wrzasnął Ren.
- Właśnie widzę, jaki jesteś wyluzowany... - westchnął głośno Asakura. Postanowił jednak nie przejmować się humorami złotookiego. Z doświadczenia się nauczył, że z młodego Tao nie da się wyciskać informacji siłą, a trzeba czekać aż sam się otworzy - Musze jeszcze iść ogarnąć Yoh...
- A co w nim nieogarniętego? - prychnął fioletowowłosy.
- Wymieniać alfabetycznie, czy randomowo? - powiedział spokojnie Hao. Widząc jednak zrezygnowany wzrok lokatora spoważniał - Nie czytałeś ogłoszenia? Jutro wszystkie zajęcia, razem z tymi pozalekcyjnymi są odwołane.
- Dlaczego? - Ren nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Jutro odbędą się badania okresowe. Wiesz pierwszy raz jestem w szkole i nie znam się dokładnie, ale chyba po prostu nas zmierzą, zważą... Tak do metryki u pielęgniarki - wyjaśnił długowłosy.
- Yoh będzie zadowolony, jak się dowie że nie ma jutro testu z łaciny... Czemu mu wcześniej nie powiedziałeś? - zdziwił się Tao.
- A wiesz ile ja go muszę namawiać, żeby chociaż otworzył książkę?! - wrzasnął rozjuszony długowłosy łapiąc przyjaciela za kołnierz koszuli - A tu sam czyta, czyta rozumiesz?! SAM!!
- Możesz mnie postawić? - zapytał zażenowany Tao, kiedy się zorientował że przestał dotykać ziemi stopami.
- Wybacz Ren... - Hao zaśmiał się przepraszająco. Postawił przyjaciela na ziemi. Ten zaczął się poprawiać.
Nagle obok chłopaków przebiegła zdyszana Kenami. Hao zmarszczył brwi. Wyciągnął rękę i złapał szatynkę za ramię.
- Gdzie tak biegniesz? - zapytał obracając ją w swoją stronę.
Ren nie wiedział co ze sobą zrobić. Było mu strasznie głupio za to co się wydarzyło. Nastolatka wyrwała się z uścisku długowłosego z głośnym jęknięciem, po czym uśmiechnęła się.
- Przepraszam, potknęłam się na schodach... - wyjaśniła swoje odsunięcie.
- Mnie nie przepraszaj, tylko uważaj na siebie bardziej, Kitsune~san... - Hao pokręcił głową z politowaniem.
- Potknęłam się na schodach? Idiotka... Nawet nie zarejestrowała, że to ja w nią walnąłem piłką... Ona naprawdę jest chyba niegroźną dziwaczką - pomyślał Tao. Uśmiechnął się sam do siebie zakładając triumfalnie ręce na piersi.
- Gomene... Muszę się śpieszyć! Dziewczyny na mnie czekają... - zielonooka obróciła się do chłopaków i pobiegła w stronę akademika.
- Ona się kiedyś zabije... - westchnął ciężko długowłosy. Ruszył powoli do budynku mieszkalnego, poprawiając swoją torbę na ramieniu. Za nim kroczył złotooki, szczęśliwy że szatynka niczego się nie domyśliła.
          - Gdzie ona jest? - jęknęła głośno Aya, której czekanie już się nudziło.
- Przecież znasz jej umiejętności, pewnie się zasapała... - Vitsumi wzruszyła ramionami.
- Wybaczcie, ale jest już późno... - powiedziała Anna wstając. Zamknęła zeszyt i wrzuciła go do torby - Nie obrazicie się, jeśli już pójdę do akademika? Muszę się pouczyć na jutro, a...
- Po co się będziesz uczyć? - zdziwiła się czerwonowłosa.
- Mam jutro zaliczenie z łaciny - Kyoyama zarzuciła torbę na ramię.
- Ale jutro nie ma zajęć - zaśmiała się Yumenai.
- Jak to?! - obie nastolatki spojrzały na siebie zdziwione.
- Nie wiecie? Jutro odbywają się badania okresowe. Wszystkie lekcje i zajęcia są odwołane... Nie czytałyście ogłoszenia?
- Nie... - przyznały dziewczyny.
- Eh... To już wiecie - Vitsumi położyła się na kanapie.
- Ale jak to!? Co nam tam będą robić? - zapytała Aya, po czym wskoczyła na nastolatkę okrakiem. Usiadła na jej brzuchu. Nie wiadomo z jakich przyczyn przez chwilę Vitsumi miała wielkie oczy...
- Dlaczego ja zawszę muszę trafiać na ludzi z ADHD? - jęknęła żałośnie zielonooka.
- No mów o tych badaniach... - ponagliła lokatorkę brunetka.
- No co, zmierzą cię, zważą, zbadają krew, wzrok, słuch, wymowę... A jak coś nieodpowiedniego znajdą to cie wyślą do specjalisty... To wszystko - wyjaśniła rzeczowo czerwonowłosa.
Błękitnooka zeszła z nastolatki ciężko wzdychając.
- Gomenasai! Spadłam ze schodów i trochę... - zaczęła tłumaczyć Kenami, która właśnie weszła do pomieszczenia, jednak przerwała jej Aya.
- Nic ci się nie stało?! - zapytała przestraszona brunetka.
- Nie, spokojnie. Już tyle razy padałam, że chyba uodporniłam się na wszelkie urazy - zaśmiała się Kitsune.
- No, to prawda. Tyle razy już miałaś okazje do złamań, a nigdy nie miałaś nic w gipsie - przyznała Vitsumi - Szczęściara...
- Też mi szczęście, potykać się o własne nogi.. - westchnęła Kyoyama.
- Dzięki... - jęknęła żałośnie Kenami, po czym postawiła na podłodze etui z gitarą w środku - To co, zaczynamy...?
Zapytała uśmiechając się szeroko. Aya tylko kiwnęła głową.
          Ranek. Słońce powoli wsuwało się na błękitne niebo, alby swymi promieniami rozświetlić cały świat. A przynajmniej tę część Ziemi, której wielka gwiazda dosięgała. Godzina była wczesna, tak że żaden budzik nie zdołał jeszcze zadzwonić. Hao coś jednak nie dawało spać. Otworzył oczy i przeciągnął się leniwie. Podniósł nieco kołdrę pod którą spał. Drgnął nerwowo i już chciał krzyknąć, ale ktoś zasłonił mu usta dłonią.
- Cicho bo ich obudzisz... - szepnęła Aya.
- Co ty tu robisz?! - w miarę jak najciszej krzyknął Asakura. Nie mógł pojąć czemu nastolatka leży na nim pod pościelą. Po pierwsze, jak ona tu weszła?!
- Mamy problem Hao... - powiedziała Morri.
- Stało się coś? - zapytał zaspany Asakura. Położył ręce na plecach błękitnookiej i zaczął ją głaskać. Dziewczyna leżała na nim z bardzo poważnym wyrazem twarzy.
- Jeszcze nie ale się stanie! -zakomunikowała nastolatka.
- Ale co się stanie?
- Dzisiejsze badania! - brunetka spojrzała na długowłosego jak na idiotę.
- Skarbie ja cie kocham, ale nie umiem z tobą rozmawiać... Mów jaśniej. Jest piąta rano ja nie komunikuję... - zapowiedział czarnooki masując się po skroni.
- Bo dzisiaj są te badania, prawda? I nie będzie dobrze jak moja krew dostanie się w cudze ręce... Widzisz, jak mi ją zbadają dowiedzą się, że coś ze mną nie tak, wezmą mnie do jakiegoś laboratorium i będą robić straszne eksperymenty! A ja nie chce... - zakończyła ze łzami w oczach wtulając się w ramię Asakury.
- Spokojnie, przecież ja cie nie oddam do żadnego laboratorium... - chłopak przytulił mocno ukochaną - Niby dlaczego mieliby się dowiedzieć, że coś z tobą nie tak?
- A myślisz że nieśmiertelność to od tak? Pstrykam palcami i już wiecznie żyję? Nie tylko moja dusza się zmieniła, ale też i ciało. Moja krew jest zbudowana inaczej niż twoja i innych, bo..
- Będę mógł cię kiedyś zbadać? Jesteś fascynu... - zaczął długowłosy ochoczo patrząc na nastolatkę.
- Właśnie o tym mówię! Skoro ty masz ochotę mnie rozłożyć na części, to co mówić o jakichś zapalonych naukowcach?! - posmutniała dziewczyna.
- No nie smutkaj... - długowłosy pogłaskał Ayę po głowie - To co proponujesz Kotku?
- Teraz nie ma co się migać, bo i tak mi pobiorą krew, ale potem trzeba będzie wykraść próbówkę i podmienić na czyjąś inną -wyjaśniła swój pomysł Morri.
- Nie głupie, ale na co ty to podmienisz? - zaśmiał się lekko długowłosy.
- Eee... Coś wymyślę - powiedziała po czym położyła się wygodnie na chłopaku.
- Kotek nie zasypiaj... Tak w ogóle nie mogłaś mi tego powiedzieć później? - zapytał zdziwiony takim zachowaniem nastolatki.
- Tak jest o wiele fajniej! - powiedziała zadowolona. Pocałowała chłopaka w usta, po czym wsunęła się pod kołdrę.
- Co ty robisz?! - zapytał spanikowany. Rozejrzał się po pokoju, czy chłopaki jeszcze się nie obudzili.
- Wychodzę, a co myślałeś? - zapytała nastolatka wysuwając się spod kołdry - Zboczeniec...
Prychnęła i wyszła balkonem.
- Ay... Aaa... I jak ja mam teraz niby zasnąć? - westchnął głośno.
          Tak jak pomyślał, już do zadzwonienia budzika nie zasnął. Powoli cała reszta wstała. Ubrali się i ogarnęli trochę pokój.
- Tak w ogóle po co ten cały cyrk z badaniami? - prychnął Ren zakładając krawat.
- Żeby w razie jakiegoś wypadku nie podali ci leku, na który jesteś uczulony - wyjaśnił Itachi - Dobra ja już lecę, pomogę Jirayi to wszystko ogarnąć...
- Ja miałbym być na coś uczulony? Dobre sobie! - żachnął się Tao.
- Jasne... Cześć - Uchiha wyszedł z pokoju.
- Cześć! Myślisz, że w krwi z lodu nie może być żadnych uszczerbków? - zaśmiał się Hao.
- Zamknij twarz jak do mnie mówisz, Asakura! - warknął złotooki obracając się do przyjaciela plecami.
- Jaki ty drażliwy - Yoh pociągnął fioletowowłosego za policzek.
- Może się boisz, że wyjdzie na jaw twój prawdziwy wzrost? - zapytał długowłosy.
Złotooki drgnął, po czym wyjął z jednej ze swoich szafek Guan-do. Zaczął nim wymachiwać w stronę szatyna.
- Masz coś to mojego wzrostu?! - zapytał z bojowymi iskierkami w oczach Tao.
- Nie no skąd... - zaśmiał się nerwowo starszy wtulając się plecami w tors brata.
- No... Mam nadzieję... - fioletowowłosy złożył i schował broń.
- Trzymasz to tutaj? - zdziwił się Yoh.
- A gdzie mam trzymać, wyeksponować na ścianie?
- Chyba bardziej chodziło mu o to, po co ci taka broń w szkole... -wytłumaczył Hao.
- Jeszcze się przekonacie, że jednak jest potrzebna... - powiedział z wyższością złotooki, po czym ruszył w kierunku drzwi - Idziecie? Bo jeszcze się spóźnimy. A brak punktualności, to brak szacunku!
- Wiemy, wiemy... - powiedzieli razem bliźniacy machając na przyjaciela rękami. Wspólnie weszli do jadalni, gdzie czekały już dziewczyny. Wzięli z baru tace z jedzeniem, po czym podeszli do sąsiadek.
- Ohayo! - krzyknęły wesoło.
- Cześć Aniu - Yoh podszedł do narzeczonej i pocałował ją w policzek, po czym usiadł obok niej.
- A co ty dzisiaj taki szczęśliwy? - zdziwiła się blondynka.
- Zawszę się cieszę jak cię widzę Aniu - uśmiechnął się uroczo. Wyciągną rękę i założył jej kosmyk włosów za ucho.
- On coś brał? - zapytała cicho Kyoyama patrząc na Hao.
- Nie, nic - wyszczerzył ząbki długowłosy i pogłaskał po głowie Ayę, która była zajęta jedzeniem.
- Super, że nie mamy lekcji! - uśmiechnęła się szeroko Vitsumi.
- Tsa... Super... - westchnęła lekko Kenami. Odsunęła się od stołu, wzięła swoją tacę i wstała, kierując się w stronę wyjścia.
- Gomene, Imoto~chan! - krzyknęła za nią Yumenai.
- A jej co? - Ren spojrzał niepewnie na szatynkę.
- E, odbija... - machnęła lekceważąco ręką czerwonowłosa, po czym wstała i ruszyła za przyjaciółką.
- To że poszły wyjątkowo jest mi na rękę - westchnęła głośno Morri -  Wieczorem będziemy musieli wślizgnąć się do budynku szkoły i przejąć moją probówkę z krwią...
- Fajnie, ale trzeba najpierw się dowiedzieć, gdzie one będą trzymane - zapowiedział długowłosy.
- To chyba jasne, że w pokoju pielęgniarki, nie? - Yoh pokręcił z politowaniem oczami.
- No raczej... - błękitnooka podrapała się z zakłopotaniem po głowie.
- Dobra, im szybciej zrobimy te badania, tym szybciej będziemy mogli wykraść probówkę! - uśmiechnął się entuzjastycznie Yoh. Zaczął szybciej jeść.
- Nie głupie - wyszczerzyła ząbki Aya, po czym sama zaczęła pałaszować śniadanie.
          Po zjedzonym posiłku całą szóstką ruszyli do szkoły i... Nie poznali korytarzy. Po całym budynku snuło się mnóstwo mężczyzn i kobiet w białych kitlach. Chodzili między rozwieszonymi wszędzie białymi kotarami.
- Alieni... - skomentował zszokowany Yoh.
- Lekarze, braciszku. Lekarze! - powiedział poważnie starszy Asakura.
- Doktor rehabilitowany Asakura Hao - zamyśliła się Aya.
- Kotku, habilitowany jak już... - westchnął ciężko długowłosy.
- Mniejsza, ale doktor! - tupnęła nogą błękitnooka.
- Co wy tu jeszcze robicie, szybko idźcie do swoich klas! - koło przyjaciół stanął Sakumire - Wasz wychowawca już czeka...
- Hai, hai księciu! - zaszczebiotała wesoło Morri. Ruszyła dziarsko przed siebie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że jak już to proszę księdza! - krzyknął za nią mężczyzna.
Nikt go już jednak nie słuchał. Cała szóstka poszła do sali, w której mieli zawsze godzinę wychowawczą. Weszli do środka. Oczywiście musiał się od nich odłączyć Ren, który był starszy o rok od przyjaciół.
- Ohayo Jiraya~sensei! - krzyknęła od progu Morri.
- Tak, tak... Siadajcie - nauczyciel machnął na nich lekceważąco ręką. Był właśnie w trakcie czytania książki i raczej nie wyglądał jakby chciał przerywać lekturę - Jak wiecie, dzisiaj odbędą się badania, jesteście przydzieleni do lekarzy znajdujących się na drugim piętrze... Pójdziecie tam teraz, a lekarze odpowiednio was sobie przydzielą...
- Jesteś przydatny sensei jak... - zaczęła brunetka, ale w odpowiednim momencie długowłosy zasłonił jej usta.Wyszli z pomieszczenia, a zaraz do nich dołączyły Kenami i Vitsumi.
- Co ty dziś taka niemrawa? - zapytała Anna widząc zamyśloną twarz szatynki.
- Gomene! - w jednej chwili nastrój Kitsune zmienił się. Uśmiechnęła się szeroko - Mało dzisiaj spałam... Jak się dowiedziałam, że dzisiaj nie mamy zajęć posiedziałam trochę dłużej na laptopie...
Szatynka przeciągnęła się leniwie, szeroko ziewając.
- Zamęczysz się przez te twoje zamiłowanie... - westchnął ciężko Yoh.
- Oj tam, oj tam... - wzruszyła ramionami Kenami.
Całą klasą poszli na drugie piętro. Musieli ustawić się w kolejkę, aby nie zapanował chaos. Oczywiście i tak było głośno i gwarno, ale przynajmniej nikt nie zagubił się w tłumie.
          Nagle do przyjaciół stojących w kolejce podeszła niewysoka dziewczyna,blondynka o fioletowych oczach. Ubrana również w kitel, ale niższa stopniem od reszty lekarzy. Zdaje się pielęgniarka. Spojrzała pytająco na Kenami.
- Kitsune~sama? - zapytała kobieta.
- Tak - szatynka kiwnęła głową.
- Proszę ze mną, doktor już czeka - pielęgniarka ukłoniła się zielonookiej. Ta bez słowa wyszła z kolejki i ruszyła w stronę wskazaną przez przybysza.
- Kitsune~sama? - powtórzyli głucho przyjaciele.
- Co was tak dziwi? - Vitsumi spojrzała po rówieśnikach - Ci wszyscy lekarze podlegają klanowi Kitsune.
- CO?! - wrzasnęła czwórka pozostałych i kilku przypadkowych uczniów, którzy to usłyszeli.
- Na jakim wy ludzie świecie żyjecie? Nie czytacie gazet? Nie macie telewizji, Internetu? - czerwonowłosa pokręciła głową z politowaniem.
- Nigdy nam o tym nie mówiłyście! - krzyknęła zdziwiona Morri.
- Wpisz sobie w Google "Kitsune" i poczytaj wyniki... - poleciła Yumenai klepiąc lokatorkę w ramię.
- To nasza droga Kitsune musi być niezłą szychą - zauważył Yoh.
- A żebyś wiedział, Asakura. Żebyś wiedział - uśmiechnęła się tajemniczo, po czym podeszła do jednej z pielęgniarek, powiedziała swoje nazwisko i poszła do odpowiedniego lekarza.
- Coraz bardziej jestem zdania, że jednak Ren ma rację - skwitowała sucho Kyoyama.
- Oby się mylił... - westchnęła niezadowolona Morri, po czym podeszła do innej pielęgniarki i została zaprowadzona do odpowiedniego parawanu. Za niewielkim biurkiem siedziała kobieta, ubrana w biały fartuch. Miała rude włosy spięte w kok i jasne, złote oczy. Wyglądała na około trzydzieści kilka lat. Uśmiechała się przyjaźnie. Miała na biurku strzykawki, ciśnieniomierz i tym podobne przyrządy. Na jednej z zasłon wisiała tabliczka z literkami różnych wielkości.
- Ohayo, Morri~san - powiedziała.Wskazała na niewielki taboret przed sobą - Proszę usiądź.
- Dziękuję - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nazywam się Komagata Ise i dziś będę twoim lekarzem - przedstawiła się kobieta - Myślę, że możemy już przystąpić do badań... Chorujesz na coś przewlekle?
- Nie... - szepnęła Morri, po czym dodała w myślach - O ile nieśmiertelność nie jest przewlekła...
Po zapisaniu niezbędnych formalności, takich jak data urodzenia, imię, nazwisko i tym podobnie, Aya dostawała różne zadania, typu przeczytania liter z tablicy czy też powtórzenie tego co mówi pani doktor. Z tym oczywiście nie miała problemu. Nieporozumienie powstało dopiero podczas ważenia.
- Morri~san! Masz niedowagę! - zmartwiła się Ise, patrząc na pacjentkę z niedowierzaniem - Musisz więcej jeść!
- Jak ja zacznę więcej jeść, to gospodarka Japonii upadnie w tydzień... - pomyślała dziewczyna, po czym uśmiechnęła się szeroko - Jem normalnie, to pewnie dlatego, że uprawiam dużo sportu.
- Powinnaś bardziej o siebie dbać! - przestrzegła ją ruda.
- Jakbym słyszała Hao... - wymknęło się nastolatce.
- Kogo? - zdziwiła się kobieta.
- Nieważne! Będzie mi pani pobierać krew? - zapytała niepewnie Aya.
- Tak, ale spokojnie nie będzie bolało - uspokoiła ją kobieta uśmiechając się promiennie.
- W to nie wątpię... - westchnęła głośno, po czym spokojnie dała sobie pobrać krew. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, widząc że jej probówka jest podpisywana imieniem i nazwiskiem. Kiedy badanie dobiegło końca wyszła zza kotar przeciągając się leniwie.
- Tyle szumu o nic... - jęknęła. Rozejrzała się dookoła. Zauważyła Hao. Podeszła do niego i objęła mocno jego rękę, przytulając się do niej. Spostrzegła przez ramię chłopaka, iż trzyma on w ręku jakąś karteczkę - Co to?
- Skierowanie do okulisty... - wyjaśnił Asakura uśmiechając się do niej lekko.
- Do okulisty? - zdziwiła się Morri. Puściła ramię szatyna - Myślałam, że masz dobry wzrok...
- Też tak myślałem... - zaśmiał się nerwowo - A ty co? U ciebie nie wykryli żadnych defektów?
- No co ty! We mnie? - zapytała dumnie - Coś tam Komagata~san marudziła tylko, że mam niedowagę...
- Ty?! - prychnął Hao.
- Tak ja. I muszę więcej jeść...
- Co?! Jak ty zaczniesz więcej jeść, to gospodarka Japonii upadnie w tydzień! - zaśmiał się głośno Asakura.
- Nabijaj się, nabijaj... - powiedziała robiąc smutną minkę. Asakura nic już nie powiedział, tylko rozczochrał jej trochę włosy.
- Pójdziesz ze mną do tego okulisty? - zapytał po chwili.
- A to on jest w szkole? - Aya nie ukrywała zdziwienia.
- Tak, na trzecim piętrze w jednej z sal... - chłopa pokazał napis na karteczce.
- No to chodźmy - uśmiechnęła się promiennie, łapiąc chłopaka za rękę.
          Ren kroczył jednym z korytarzy. Wszyscy widząc jego wściekły wzrok schodzili mu z drogi. Z ust niektórych z dziewcząt dało się usłyszeć stwierdzenia typu "jaki on słodki jak się denerwuje", co jeszcze bardziej działało negatywnie na humor chłopaka. Odszedł na jeden z bocznych korytarzy, w których nie było tłoku. Oparł się o jedną ze ścian.
- Ten lekarz się mylił! - warknął sam o siebie - Ja wcale nie jestem niski jak na swój wiek!
Jakby na potwierdzenie swoich słów tupnął nogą. Usłyszał jakiś hałas. Nie chcąc się zdemaskować schował się za automatem do kawy, który stał obok.
- Dziękuje za poświęcony mi czas - powiedziała Kenami, wychodząc z jednej z sali. Ukłoniła się do stojącej w progu pielęgniarki.
- Nie musisz dziękować, Kitsune~sama, to był zaszczyt - odpowiedziała młoda kobieta. Szatynka nic już nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się tajemniczo. Ruszyła przed siebie. Na nieszczęście Ren'a zaczęła kroczyć w kierunku automatu do kawy.
Tao starał się zrobić minę wyluzowanego, co średnio mu wyszło. Wiedział, że zapewne do niego zagada, ale nie spodziewał się aż takiej reakcji. Dziewczyna mocno uderzyła pięścią w ścianę obok, której stał fioletowowłosy.
- Co ty tu robisz? - warknęła do niego wściekle, a w jej oczach nie było widać ani grama codziennej radości i beztroski. Były zimne, stalowe niczym stworzone z jakiegoś sztucznego tworzywa - Znowu mnie śledzisz?
- Widocznie mam do tego powód, prawda Kitsune~sama? - zapytał z przekąsem. Mogła sobie takim spojrzeniem grozić innym, ale nie jemu. W końcu nie był byle jakim chłopaczkiem. Ren Tao nikogo się nie boi i wygra z każdym, a szczególnie z jakąś małą podrzędną dziewczynką!
Jego serce jednak na chwile stanęło. Dziewczyna wyjęła zza swoich pleców pistolet. Najprawdopodobniej cały czas miała do za paskiem od spódnicy. Przyłożyła go złotookiemu do skroni.
- Masz się ode mnie odwalić jasne?! - głos nastolatki nie przyjmował sprzeciwów - Dlaczego się tak do mnie uczepiłeś? Myślisz, że ja nie wiem, że to ty zaatakowałeś mnie wczoraj? Nie jestem kretynką! To jest ostrzeżenie. Jeszcze jeden wybryk z twojej strony, a napcham ci tyle śrutu w dupę, że się nie podniesiesz! I radze ci nie przenieść swoich detektywistycznych zamiłowań na Vitsumi, bo to równie źle się dla ciebie skończy.
Ostrzegła.
- Myślisz, że się ciebie boję? Wiedziałem, że jest z tobą coś nie tak! To od razu widać! Nie wiem jaki czar rzuciłaś na moich przyjaciół czarownico, ale ze mną ci nie wyszło! - powiedział dumnie fioletowowłosy. Miał ochotę zaatakować ją tu i teraz, ale nie miał przy sobie ani ducha stróża ani broni, więc od razu był na przegranej pozycji - Jeśli tkniesz kogoś z nich, to nie ręczę za siebie...!
- Tak, myślę że się boisz. I nie masz się o co martwić. Nikt z nich mi nie przeszkadza, oprócz ciebie... A ja mam zwyczaj eliminowania przeszkody... Zostajesz przy życiu tylko dlatego, że reszta darzy cię sympatią, a ja nie chcę żeby ktoś z nich był smutny. Aczkolwiek jeszcze jeden wybryk, a cię zastrzelę - wyjaśniła. Zrobiła krok w tył. Schowała pistolet za pasek, poprawiła się chwilę, tak żeby nie było go widać za marynarką. Zrobiła niepewną minę i złapała się za głowę - Yareyare... Te badania mnie kiedyś wykończą... Mam już dość, idę się położyć...
Objaśniła. Zaczęła zmierzać w stronę końca korytarza, po czym obróciła się w stronę zszokowanego fioletowowłosego.
- A pro po... Radzę ci mieć lekki sen. Nie wiadomo, co może wydarzyć się pod osłoną nocy... Lepiej śpij w dzień - zaśmiała się, widząc malujące się przerażenie na twarzy Ren'a.
- Nie groź mi, odegram się! Nie myśl, że tylko ty masz broń... Zobaczymy tylko kto pierwszy jej użyje. Nie boje się ciebie, Kitsune... - zapowiedział dumnie Tao. Dziewczyna go już jednak nie słuchała. Postanowiła dać mu spokój. Po za tym sama czuła się zmęczona. Przetarła śpiące oczy, znikając z horyzontu nastolatka.
- Co za przerażająca baba... - prychnął Tao - Co ona sobie myśli...
Ren westchnął głośno. Zjechał opierając się plecami o automat na podłogę.
- Co mam teraz robić. Jak im powiem, że Kitsune ma broń to mnie wyśmieją... Nieźle się ukrywa. Na co dzień taka miła, roześmiana, beztroska... Niezłe ziółko. Pewnie szamanka. Ciekawe tylko gdzie jej duch stróż, powinniśmy go wyczuć... Od początku wiedziałem, że coś z nią.. Z nimi nie tak... Uh! A przyjechaliśmy tu żeby odpocząć od walk! A co jeśli one są jakimiś szpiegami..? I chcą na przykład wykraść miecze Ayi, albo zabić Hao? A może mój drogi wuj mnie sprawdza...? - rozmyślania złotookiego przerwał dźwięk otwierających się drzwi.
          Z sali, w której była badana Kenami wyszła pielęgniarka wraz z lekarzem. Nic się nie odzywając, wyszli z korytarza. Na szczęście Ren'a nie zauważyli go. Ten szybko wstał i przemknął do"gabinetu". Rozejrzał się. Nic specjalnego w nim nie było. Na co dzień pokój używany jako sala lekcyjna, dziś został jedynie wyposażony w kilka gadżetów, takich jak waga, czy dziwny sprzęt, jak się domyślił młody Tao, używany do badania wzroku. Samo pomieszczenie go jednak nie interesowało. Podszedł do biurka, na którym leżała sterta papierów. Zaczął je przeglądać z zainteresowaniem.
- Imię, nazwisko... Data urodzenia... Po cholerę mi takie rzeczy... - myślał w czasie przeszukiwania dokumentów - Zażywane leki... Matko co to za nazwy? Nawet nie dam rady tego wymówić... Hm.. Dużo tego... Mam!
Ren wyjął z kieszeni komórkę, zrobił zdjęcie liście leków. Zaczął przeszukiwać pozostałe dokumenty, ale usłyszał kroki na korytarzu. Nie chciał , żeby go przyłapano, więc nie myśląc długo wyskoczył przez okno. Stanął gładko na ziemi. Spojrzał ku górze na okno, przez które wyskoczył. Zastanawiał się co może zrobić ze zdobytymi informacjami. Triumfalnie się uśmiechnął, po czym szybko pobiegł w stronę biblioteki. Była ona wyposażona nie tylko w tysiące książek, ale również i komputery. Niezmiernie ucieszył się kiedy nie spotkał nigdzie Kenami. Nie wiadomo co by jej jeszcze odbiło....
Fioletowowłosy za zgodą bibliotekarki usiadł przy jednym z komputerów. Włączył sprzęt. Zaczął szukać informacji o pewnej niemieckiej klinice, której właściciela bardzo dobrze znał. Pogrzebał trochę, po czym znalazł numer kontaktowy. Wyjął z kieszeni spodni komórkę i wybił odpowiednie liczby. Przyłożył telefon do ucha. Kiedy tylko usłyszał, że ktoś odebrał zaczął mówić.
- Dzień dobry, z tej strony Tao Ren czy mógłbym prosić Johana Fausta do słuchawki? - zapytał. Usiadł wygodnie na krześle.
- Ren, to ty...? Jak miło cię słyszeć! Co u was? - usłyszał po drugiej stronie miły, kobiecy głos. Złotooki czuł się trochę zbity z tropu. Kto śmie mówić do niego po imieniu?
- Przepraszam, my się znamy? - chciał być szorstki, ale zdziwienie i tak dało o sobie znać.
- Wybacz, mogłeś mnie nie poznać... Zapomniałam, o tym. To ja Eliza - zaśmiała się kobieta.
Tao drgnął. Z emocji, aż wstał i uderzył ręką w biurko.
- Eliza to ty?! - krzyknął. Rozejrzał się dookoła. Zobaczył niezadowolenie na twarzy bibliotekarki, więc tylko się uśmiechnął niepewnie, po czym usiadł.
- Tak to ja - zarechotała blondynka.
- Ale jak... Ja... Eee... Bo ty przecież byłaś... Jesteś... - zaczął się mieszać złotooki.
- Spokojnie Ren. Jeśli masz gdzieś blisko Ayę, serdecznie ją ode mnie pozdrów. Dzięki tym demonicznym czarom znowu wróciłam do życia - zaszczebiotała kobieta.
- Dobrze... Akurat jej tutaj nie ma, ale przekaże jej twoje pozdrowienia. I... Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - Tao czuł się trochę zakłopotany. Kobieta ponownie się zaśmiała.
- Nie będę cię już męczyć. O! Właśnie przyszedł Faust, już ci go daje... Kochanie, Ren dzwoni... Ren? Nasz Ren? Tak no weź w końcu tą słuchawkę Kotku... - fioletowowłosy mógł usłyszeć dialog między kochankami, po czym telefon przejął mężczyzna - Słucham?
- Eee... Cześć Faust... To naprawdę była Eliza? - dopytywał się młody Tao, nie do końca wierząc swoim zmysłom.
- Tak. Miło cię słyszeć Ren, co u ciebie? - zapytał Johan.
- No to muszę pogratulować... Ciebie też miło słyszeć. A u mnie nic ciekawego, razem z bliźniakami, Anną i Ayą chodzimy do szkoły... Właśnie, poznałem tu taką dziewczynę - Ren zaczął główny wątek swojej rozmowy - Trochę niepokoi mnie jej zachowanie... Mam listę leków, które zażywa. Mógłbyś zerknąć na nią i powiedzieć mi trochę o nich?
- No jasne, dla starego przyjaciela wszystko - uśmiechnął się blondyn.
- Dzięki. To weź wyślij mi sms'em swojego maila na ten numer, a ja ci jeszcze dzisiaj tą listę prześlę - poprosił Tao.
- Jasne. Miło cię było usłyszeć, mam nadzieję, że niedługo się spotkamy - powiedział Faust.
- Ja też. To na razie - złotooki rozłączył się. Przeciągnął z zadowoleniem na krześle. Kiedy tylko dostał adres, zrobił to co obiecał. Wysłał zdjęcie przyjacielowi. Tylko czekać teraz na odpowiedź!
Ale jako, że już ma dostęp do komputera postanowił coś jeszcze zobaczyć. Próbował się podłączyć do serwera swojej rodziny, ale wujek po ich kłótni zapewne zmienił hasło. Więc nie zostało mu nic innego jak zwykła wyszukiwarka. Wpisał "Kitsune Kenami". Wyszukało mu konto na stronach społecznościowych, a potem już jakieś dziwne niezrozumiałe dla niego rzeczy. Chłopak postanowił więc usunąć imię sąsiadki z pokoju. Chwilę poszperał po stronach. Ręka mu zadrżała czytając znalezione w Internecie informacje.
          Reszta dnia minęła szybko w oczekiwaniu na nadejście zmroku. Kyoyama stwierdziła, że takie zabawy to nie dla niej, ale Aya, Hao, Yoh i Ren, ubrani w czarne spodnie,golfy i kominiarki ruszyli na akcję przejęcia krwi młodej Morri. Prześlizgnęli się frontowymi drzwiami na jeden z korytarzy. Ich szczęściem sprzątaczki jeszcze robiły porządek po dzisiejszej wizycie lekarzy. Całą czwórką wtargnęli do celi. Zdobycie kluczy nie było zbyt trudne. Itachi je trzymał u siebie w szafce.
- To co robimy, szefowo? - zaśmiał się Hao.
- Idziemy do pokoju pielęgniarki i szukamy próbówki z moim nazwiskiem, po czym zamieniamy ją na to - uśmiechnęła się Morri, po czym wyjęła z kieszeni buteleczkę z czerwonym płynem na dnie.
- A... Aya co to jest? - jęknął Yoh.
- Krew - powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Czyją? - dopytywał Ren.
- Kakashi'ego! - zaszczebiotała wesoło - Pobrałam mu strzykawką jak spał w hallu...
- Kotek! - długowłosy trzepnął dziewczynę po głowie - Nie możesz kraść krwi ludziom!
- Tylko pożyczyłam... Mogę mu wstrzyknąć trochę swojej! - zaproponowała.
- Lepiej nie - powiedziała pozostała trójka z lękiem w oczach.
- A co jak trzymają probówki w innym miejscu? Na przykład tam gdzie badali Kitsune? Tam też był rozstawiony sprzęt lekarski... - zauważył Ren. Każdy spojrzał na niego pytająco.
- Więc pójdę z tobą do tego pokoju, a bliźniaki do pielęgniarki... Macie, ja jestem za pielęgniarką, więc wy weźcie butelkę - powiedziała błękitnooka podając długowłosemu przedmiot - Chodźcie już, nie ma na co czekać!
Uśmiechnęła się Aya. Złapała młodego Tao za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.
- A to nie miała być super cicha akcja? - zapytał złotooki, kiedy śmiech Morri obił się echem po wszystkich korytarzach.
- A tam i tak tu już nikogo nie ma - wzruszyła ramionami.
Bracia tylko zarechotali cicho. Poszli w stronę gabinetu pielęgniarki. Westchnęli z ulgą, kiedy okazało się, że pokój jest otwarty. Obaj bracia weszli. Jeszcze nigdy tu nie byli.W sumie żaden z nich nawet nie widział tej całej pielęgniarki...
Gabinet był zwyczajny. Niezbyt wielki, z jasnymi ścianami. Stało tu biurko, dwa krzesła, szafki z wysuwanymi szufladami, przeźroczyste półki z lekami w środku, kotara, a za nią cztery łóżka szpitalne.
- Ej... Nic tu nie ma... - westchnął młodszy Asakura, po czym chciał ściągnąć kominiarkę.
- Nie ściągaj... Nie wiemy czy tu nie ma kamer, a jak są, to wolę nie narażać się ponownie dla Jirayi~sensei... - poprosił starszy.
- Dobrze... To co idziemy? - Yoh chciał już wychodzić.
- Braciszku czekaj chwilę! - długowłosy podszedł do metalowej szafki. Wysunął szufladę z napisem "IB", zaczął przeszukiwać teczki.
- Co ty robisz? - zdziwił się młodszy.
- Szukam... O jest! Morri! - krzyknął uradowany szatyn. Wyjął teczkę dziewczyny. Zaczął ją przeszukiwać.
- Widzę że szukasz, ale czego? - zniecierpliwił się młodszy.
- Głupio mi o tym mówić... - pożalił się Hao, ale widząc pytający wzrok bliźniaka westchnął głośno - Po prostu wstydzę się tego... Znam już Ayę ponad rok... A z dnia na dzień coraz bardziej głupio mi ją o to zapytać...
- No ale o co no?!
- O datę urodzenia!! Nie mam pojęcia kiedy Aya się rodziła! - wyjaśnił długowłosy. Przeszukał kartotekę - O! Jest... Trzydziesty pierwszy lipca...
- To smutne, że dopiero teraz dowiadujesz się daty jej urodzin... -Yoh pokręcił głową z politowaniem, za co dostał w łeb.
Hao schował papiery do szuflady tak jak były. Wyszli na korytarz.
- Powiedzcie, że u pielęgniarki były?! - krzyknęła Morri łapiąc starszego za przód golfu.
- N.. Nie... - szepnął nieco przerażony paniką w jej błękitnych oczach.
- No to już mamy pozamiatane... - powiedziała, po czym upadła na kolana.
- Ej no, nie może być tak źle - próbował pocieszyć ją czarnooki.
- Lekarze musieli zabrać probówki razem z całym sprzętem - wyjaśnił dość sucho Ren - Raczej nam już się nie uda ich odzyskać... Ale spoko, nie łam się w razie potrzeby rozwalimy tą szkołę i uciekniemy.
- Ale ja nie chce rozwalać tej szkoły... Lubię ją... - powiedziała brunetka ze smutną minką.
- Mniejsza... Skoro nic nie poradzimy, chodźmy już...- westchnął ciężko długowłosy - Ale musicie przyznać, że te ubrania przestępców są fajne...
- Ninja, Hao, ninja... Nie przestępców - poprawiła do błękitnooka. Szatyn objął ją mocno w pasie.
- Mniejsza nazwa... Ale fajne są. Takie męskie... - powiedział dumnie.
- A co lalusiu chcesz przejść na ciemną stronę mocy dla jakichś szmat? - zapytał Ren, za co dostał łokciem w żebra od przyjaciela.
Zaśmiali się głośno. W sumie Aya nie była pewna co wybadają w jej krwi. Miała tylko nadzieję, że jej najgorsze przypuszczenia się nie ziszcza, a z pomocą przyjaciół poradzi sobie nawet z najbardziej złowieszczymi koszmarami.


~*~ENDING~*~


          Rozpoczęła się pierwsza poniedziałkowa lekcja. Wszyscy usiedli na swoich ławkach podczas wychowawczej. Tuż po ogłoszeniu przez dzwonek startu pierwszej lekcji, do sali weszła starsza kobieta w białym kitlu, dość niska z licznymi zmarszczkami na twarzy, w jednym ręku miała strzykawkę, a drugim notes.
- O nie przyszli po mnie! - krzyknęła Aya i rzuciła się na plecy Hao.
- A co ty Morri~san myślisz, że ty taka fajna jesteś, że mają po ciebie przychodzić? Tylko jakiś debil by cię chciał... - wtrącił z przekąsem Jiraya, podnosząc wzrok znad laptopa, którego przyniósł na zajęcia. 
- Wypraszam sobie! - krzyknęli oboje zarówno brunetka jak i starszy Asakura. Reszta klasy tylko zaśmiała się głośno.
Kobieta stojąca w drzwiach chrząknęła.
- Niestety samochód przewożący wasze probówki z krwią miał wypadek... Musimy dlatego też powtórzyć zabieg pobierania próbek... Po lekcjach bez wyjątku macie się stawić przed moim gabinetem. Kto nie przyjdzie użyje większych argumentów.. - to powiedziawszy wyjęła z kieszeni strzykawkę z większą igłą. Po klasie rozniósł się pomruk niezadowolenia.
- Tak! Nie zamkną mnie w laboratorium! - wrzasnęła uradowana brunetka.
- Ale na więzienie dalej możesz liczyć... - wtrącił Jiraya zamykając laptopa - Siadaj już Morri~san na miejsce... Dziś porozmawiamy o waszych ocenach i ZACHOWANIU...
- Dlaczego patrzysz na mnie Jiraya~sensei!? - zapytała z oburzeniem Aya.
- Bo tylko ty masz zebranych czterdzieści dziewięć uwag za jedzenie na lekcji!! - krzyknął zrozpaczony beztroską swojej podopiecznej.
- A za pięćdziesiątą dostanę kanapkę gratis? - w głosie błękitnookiej można było usłyszeć nadzieję.
- MORRI!! Do kąta! I pięć przysiadów! - uderzył ręką w stół - Może przynajmniej niezły sportowiec z ciebie wyrośnie...
- Już idę... Ale będę mogła potem zjeś... - zaczęła, ale nie było dane jej skończyć. Szarowłosy rzucił w nią pękiem kluczy, które w locie złapała, po zakończeniu przysiadów.
- Przydaj się na coś, zanieś to do Kakashi'ego... - poprosił. Dziewczyna kiwnęła głową, po czym wybiegła z klasy. Mężczyzna odetchnął z wyraźną ulgą - Przynajmniej chwila spokoju...
Cała klasa zaśmiała się głośno.


Kenami: Ohayo! Gomene, że nie wyrobiłam się jeszcze w styczniu, ale miałam dożo spraw na głowie ^^" Eh... Już mi się ferie skończyły, a ja nawet nie zdążyłam odpocząć Q_Q
Vitsumi: Jak zawsze nie masz na nic czasu >_<
Kenami: Nie moja wina, że on mi gdzieś  ucieka...
Aya: A niektórzy nawet nie zaczęli ferii...
Kenami: Właśnie! I ci co mieszkają daleko ode mnie od 11 będą mogli codziennie oglądać w spokoju nowe odcinki Ukrytej Prawdy! Q_Q
Cała reszta: >_<"
Anna: I naprawdę tylko to cię przeraża?
Hao: I nie chcę nic mówić, ale znając ciebie i twój temperament do nauki, to ty też będziesz to oglądać...
Kenami: Kujon... ;_; Arigato za komentarz Raion~! Kiedyś wrócę. Może przeniose inne opowiadania również na blogspota? Nie ukrywam, że jest bardziej ogarnięty od onetu... Znaczy już teraz od blog.pl bo onetu to już chyba nie ma o.O Cieszę się, że ci się poprzedni odcinek podobał. Mam nadzieję, że dziesiąty będzie nie gorszy od poprzednich :)
Hao: Kasumi mi również się podobała ta trumna. Znaczy, trumna jak trumna... Kościotrup jest super.
Kenami: Eee... Kościotrup? Dlaczego jeszcze nie nadałeś mu imienia?!
Hao: Bo to po prostu...
Kenami: Stefan nie będzie zadowolony!!
Yoh: Jaki Stefan?
Kenami: No... Stefan Kościotrup!
Anna: Kami~sama... Znowu się zaczyna...
Vitsumi: Jak Kenami zaczyna nazywać rzeczy dookoła siebie, należy przejść do dalszej części programu...
Kenami: Nie musisz być wcale zaszczycona Spokoyoh dla mnie to zaszczyt, że się na to zgadzasz ^o^
Aya: Dlaczego mówisz, ze jak ja coś robię, to musi wyjść katastrofa? Q_Q
Hao: Wymieniać? -.-
Aya: Ja na chemii wcale nie chciałam, żeby to wybuchło...
Yoh: No właśnie, a wyszła katastrofa...
Aya: Foch :<
Anna: Nie martw się, w końcu jak sama Spokoyoh mówiła, ta impreza wyszła cudem...
Aya: Ale chemia nie :<
Hao: Oj no nie martw się już no... Każdy w życiu chociaż raz musi wysadzić coś w powietrze, prawda?
Deidara: PRAWDA!! KABOOM!!
Vitsumi: Aty gdzie się podziewałeś cały czas?
Deidara: Robiłem kaboom... I niechcący przeze mnie jakiś samochód wpadł do rowu... Kierowca strasznie się wnerwił...
Anna: A to przypadkiem nie był ten ambulans z naszą krwią?
Aya: God job, Deidara~kun! :3
Kenami: Pozdrów księdza Spokoyoh chcę go poznać XD
Hao: Kini-san, co byś powiedziała, jakbym to ja został wampirem? ^ ^
Yoh: Lepiej nie... Musiał bym ci wbic w serce osikowy kołek Q_Q
Hao: ... Naprawdę myślisz, ze byś to zrobił?
Yoh: NIE! T^T *rzuca się bratu na szyję*
Kenami: Lioness nie przejmuj się, znam twój ból... Mi internet i komputer odmawiają posłuszeństwa średnio co... 15 minut >_< Ja się jeszcze dziwię, dlaczego on nie jest na korbkę, tak by przynajmniej było wyjaśnione parę rzeczy, a tak? Niby sprawny a samo włączenie zajmuje 23 minuty... Why not?
Vitsumi: Wow... Nowe słówka z angielskiego.. Nie poznaję cię Imoto~chan...
Kenami: Się uczę nie?:D Dobra, kończę już bo jutro do szkoły, a jeszcze lekcje trzeba odrobić XD Pozdrawiam :3 I mam nadzieję, że podoba wam się nowy szablon. Co prawda nie jest jakiś och ach, ale starałam się jak najlepiej ^^ Ja ne! Aha i dzisiaj powiadomię ludzi z gg, inni dostaną powiadomienie jutro, gomene~~