niedziela, 1 czerwca 2014

Odcinek 21: Pierwszy ruch!

            Kenami wstała w sobotę wcześniej. Usiadła na łóżku i jak najciszej, żeby nie pobudzić innych włączyła swojego laptopa. Podłączyła do niego jeszcze kilka urządzeń. Zaczęła „pracować”. Nie odrywając wzroku od ekranu coraz szybciej wciskała klawisze na klawiaturze.
- Kenami, zlituj się... - Vitsumi podniosła głowę z poduszki. Spojrzała leniwie na zegarek – Jest dopiero po piątej, a ty już nas budzisz... Idź sobie gdzieś indziej walić w tego laptopa...
Kitsune westchnęła ciężko. Zamknęła klapę od komputera. Zebrała swój sprzęt do plecaka. Ubrała się pośpiesznie w dżinsy oraz T-shirt we fioletowo-czarne paski. Czym prędzej wyszła z pokoju. Uśmiechnęła się lekko, po czym ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.
- Wczesny z ciebie ptaszek, Kitsune~chan – Kakashi wyjrzał zza książki.
- Tak. Szkoda by było wolny od zajęć dzień zaprzepaszczać ją na spanie... – zaśmiała się wesoło zielonooka. Miała już wyminąć biurko szarowłosego, kiedy ten nerwowo ruszył się na krześle.
- Kitsume~chan! Czekaj! - wstał i wyjął białą, grubą kopertę z szuflady. Podał jej paczkę – To dla ciebie. Wybacz, wczoraj zapomniałem ci ją przekazać...
Kenami nie słuchała już wywodu mężczyzny. Rozerwała brzeg podarunku. Wysunęła ze środka kasetę VHS z napisem „OBIEKT 136”. Zmarszczyła brwi.
- Czy na terenie szkoły są dostępne magnetowidy? - zapytała poważnym tonem.
- Z tego co wiem taki sprzęt jest dostępny chyba w bibliotece, al... - stróż nie widział sensu dokańczania swojego zdania. Dziewczyna już wyszła, zostawiając po sobie jedynie groźne przeczucie nadchodzącego niebezpieczeństwa.


~*~OPENING~*~


            - Musicie nam pomóc! - do pokoju dziewczyn wtargnął Kakashi. Chwile potem wylądował na przeciwległej ścianie korytarza z encyklopedią wbitą w twarz.
- Puka się! - krzyknęła Anna, która stała na środku pokoju w samej bieliźnie. Szybko schowała się do łazienki.
- Przepraszam, Kyoyama~sama... - westchnął szarowłosy osuwając się na ziemię.
- Wyglądasz strasznie... Biednie... - Aya stanęła w drzwiach pokoju. Zaśmiała się lekko widząc zdezorientowaną twarz stróża.
- Czy w tym liceum wszyscy pracownicy to zboczeńcy? - Vitsumi spojrzała groźnie na przybysza.
- Ten atak był nie fair...- westchnął mężczyzna. Wstał na trochę chwiejne nogi.
- To w czym ci mamy pomóc? - Morri wyszczerzyła swoje ząbki – Zaraz wychodzimy, więc jakbyś się mógł streścić...
- Kitsune~san ma kłopoty – szarowłosy zmarszczył brwi. Zrobił poważny wyraz twarzy.
- Imotou~chan? - Yumenai stanęła tuż za Ayą.
- Zdemolowała kilka regałów w bibliotece, a potem uciekła... Nie wiem gdzie teraz jest – wyjaśnił mężczyzna.
Brunetka westchnęła ciężko. Podbiegła do drzwi łazienki, mocno zapukała, po czym zrobiła to samo na ścianie dzielącą ich pokój z chłopakami.
- Chodźcie! - krzyknęła głośno – Mamy kłopoty!
Kyoyama już ubrana w zieloną bluzkę na ramiączkach i krótką dżinsową spódniczkę wybiegła z pomieszczenia obok. W pokoju pojawili się również sąsiedzi dziewczyn.
- Idziemy – błękitnooka wybiegła z pokoju. Cała reszta ruszyła bez słowa za nią.
Wbiegli do biblioteki. Rozejrzeli się dookoła. To pomieszczenie było na tyle ogromne, że musieli poprosić bibliotekarkę o pokazanie wyrządzonych szkód. W jednym z rzadko odwiedzanych części czytelni stała półka kaset VHS (były to najczęściej stare dokumenty i filmy przyrodnicze) oraz kila telewizorów i magnetowidów. Jeden z nich był całkowicie zniszczony, a kilkanaście półek obok leżały powalone.
- Zapewne uderzyła w jedną, reszta poleciała niczym domino – Vitsumi wysnuła swoją tezę.
Chłopaki przykucnęli nad magnetowidem. Ren wyciągną ze zniszczonego sprzętu, jeszcze bardziej zdemolowaną kasetę.
- Obiekt sto trzydzieści... Pewnie dalej jest sześć – przeczytał na głos złotooki. Westchnął ciężko nawijając sobie taśmę z kasety na palce – Niestety za wiele się z tego nie dowiemy... Jest całkowicie zniszczona.
- Pewnie dostała to od swojej rodziny – stwierdził Yoh.
- Jak na to wpadłeś Sherlocku? - prychnął Tao.
- Co teraz zrobimy? - Hao spojrzał na przyjaciół.
- To chyba proste, musimy ją znaleźć – Anna nie widziała innego rozwiązania.
- Eh, mieliśmy pojechać do Naoko – westchnęła ciężko Morri.
- Więc podzielmy się na dwie grupy. Niech Hao i Aya lecą do Chin, a my poszukamy Kenami – zaproponował młodszy Asakura.
- Do przejścia przez Księgę potrzebuje demona, więc Kamaitachi musiałby pójść z nami – błękitnooka zwróciła się do młodej Yumenai.
- Vitsumi jest nam potrzebna. Zna Kenami najlepiej, będzie nas prowadzić – wyjaśnił szatyn.
- Ale bez ducha stróża jest bezsilna! - Hao podrapał się z zakłopotaniem po włosach.
- Może sam bez ducha stróża jesteś bezsilny – warknęła czerwonowłosa – Nie raz już radziłam sobie sama w walkach z Kuroi Kitsune. To wy nic o nich nie wiecie i jeśli ktokolwiek z nas jest bezsilny, to na pewno nie ja... Jeśli chcecie, traćcie czas na pogawędki, ja idę szukać siostry...
Dziewczyna pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Błysnęło jasne światło, a na jej ramieniu pojawił się Kamaitachi. Wyczuwając nastrój swojej szamanki spojrzał na nią z gotowością na wysłuchanie rozkazów.
- Idź razem z Ayą. Słuchaj się jej – czerwonowłosa zniknęła za drzwiami wyjściowymi biblioteki. Łasica zeskoczyła z jej ramienia. Podbiegła do Morri i otarła pyszczkiem o jej nogę.
- Więc... Idziemy – Ren ruszył za przyjaciółką dalej trzymając w ręku kasetę. Wszyscy opuścili bibliotekę, dzieląc się na dwie grupy. Jedna z nich, którą tworzył Hao z Ayą, ruszyli głębiej w las. Tak dla pewności, żeby ich nie było widać.
- Jak za starych czasów, nie? - zaśmiał się lekko szatyn.
- Tak. Aż się przypomina Turniej – błękitnooka wyjęła z torby zawieszonej na ramieniu starą Księgę. Była to pożółkniała od starości lektura nie wyróżniająca się z wyglądu niczym szczególnym spośród tysięcy innych ksiąg. Mimo to miała niezwykłe właściwości.
- Gotowy? - Morri uśmiechnęła się do chłopaka. Złapała go za rękę. Podrzuciła Księgę do góry. Kamaitachi wyskoczył prosto między pożółkniałe strony lektury. Zaraz za nim wydobył się czarny dym, który okręcił się wokół pary. Po chwili zniknęli, wciągnięci przez dziwną istotę Księgi.
Kiedy otworzyli oczy znajdowali się w nicości.
Chwilę potem wyskoczyli z księgi. Morri zwinnie stanęła na trawę, podobnie jak Hao.
            Znajdowali się na trawniku przed wielkim brązowym domem z zieloną dachówką. Każdą okiennicę upiększały donice z kwiatami. Pokryte zielonymi liśćmi, ogromne drzewo ozdobione było starą, aczkolwiek w dalszym ciągu zadbaną huśtawką. Koło niewysokich schodów prowadzących do domu, wybudowany był podjazd dla niepełnosprawnych. Drzwi do domu otworzyły się zamaszyście. Stanęła w nich dziewczyna. Niewysoka, szczupła o niewielkich piersiach, za to mocno wciętej talii. Jej brązowe włosy były krótko ścięte, nie dosięgały nawet ramion, a oczy błyszczały wpatrując się w przyjaciół. Miała na sobie błękitną bluzkę na ramiączkach i białe rybaczki. Stój ten jednak był nieco przysłonięty przez różowy fartuszek.
- Aya! - nastolatka rzuciła się na szyję przyjaciółki – Tak bardzo tęskniłam!
- Ja za tobą też, Naoko~chan! - Morri odwzajemniła uścisk.
- Pewnie, bo ja to powietrze... - Hao udał oburzenie.
- Tylko marzysz żebym cię przytuliła, co? - zaśmiała się Chinka, po czym spełniła swoją „groźbę” - Że ci też nie głupio przy własnej dziewczynie...
- Myślę, że jakoś spróbuję się z nią na ten temat dogadać – długowłosy wyszczerzył swoje wszystkie ząbki.
- Ohayo! - w drzwiach stanęła druga dziewczyna. Jej długie blond włosy były spięte w niedbały kok. Oprócz różowego fartuszka miała na sobie pomarańczową sukienkę ma ramiączkach oraz brązowy sweterek. Podbiegła do przyjaciół i również bardzo życzliwie się przywitała.
- Co was do mnie sprowadza? - zapytała Naoko.
- Właśnie! Musimy przenieść się do przeszłości! Pomożesz nam?! - błękitnooka złapała Anzai za dłonie – Bardzo mi na tym zależy...
- Do przeszłości? Co się stało? - zdziwiła się Naoko.
- Macie kłopoty? - Kumiko nieco się przestraszyła. Nie chciała, aby jej przyjaciele byli w jakichkolwiek tarapatach.
- A może wejdziecie do środka? I w domu pogadacie? - w drzwiach stanął wysoki chłopak, o brązowych włosach i złotych oczach. Miał na sobie zielony T-shirt i dżinsy. Podpierał się na dwóch kulach. Uśmiechał się promiennie widząc starych znajomych.
- Shuichi! - krzyknęła para.
            Przyjęli propozycję chłopaka. Dziewczyny piekły akurat ciasto, więc nie obyło się bez herbatki i gorącego wypieku, mimo wymówek pary o braku czasu. Nastolatki zażądały od zakochanych wyjaśnień. W końcu nie widzieli się spory kawałek czasu! Z początku spokojnie rozmawiali o swoim codziennym życiu. Takie spotkanie zrobiło dobrze każdemu. Uspokoili nerwy i nabrali pozytywnego nastawienia do przyszłości.
Chcąc nie chcąc, musieli w końcu wyjawić cel swojej podróży. Aya opowiedziała trójce przyjaciół o poznaniu Vitsumi i Kenami. O ich kłopotach i aferze w Akademii Hebi.
- Więc chcecie poznać przeszłość tej Kitsune? - dopytała Naoko, bawiąc się rękoma pustym kubkiem.
- Tak. Ona nam jej sama nie wyjawi, a od tego może zależeć nasze nastawienie do walki – wyjaśniła Aya – W końcu tak naprawdę niewiele wiemy, o tym klanie...
- Tylko tyle, że są okrutni. To co się stało z tamtym chłopakiem... - westchnął Hao.
- Już nic nie mówiąc o Zdziśkach... Co to w ogóle jest? - Aya przypomniała sobie stwory. Gdyby pochodziły ze świata duchów, albo demonów, pewnie nie zdziwiłyby jej aż tak bardzo. Ale że coś takiego stworzyli ludzie?
- Zdziśkach..? - powtórzyła głucho Kumiko.
- Więc chcecie, żebym cofnęła nas w czasie? - Naoko podniosła jedną brew patrząc uważnie na przyjaciół.
- No... Tak. Poprosiłabym o to Saisona, ale przecież on jest już człowiekiem, a jego Toro zamieniłam na zegar, który ci dałam, więc... Pomyślałam, że będziesz w stanie to zrobić – przyznała Morri.
- Przykro mi, ale to nie możliwe – Anzai podrapała się z zakłopotaniem po głowie – Robię wszystko co w mojej mocy, ale ten zegar to silne medium. Zżera foryoku jak dzikie. Jestem w stanie przenieść się jedynie na sześć minut.
- Twoje całe foryoku starcza tylko na sześć minut? - zdziwił się Hao.
- No niestety... Nie mam go aż tyle co wy, nie ukrywajmy jestem przeciętną szamanką – szatynka wzruszyła ramionami.
- Nie prawda! Masz wspaniałe umiejętności, które wystarczy jedynie trochę podszko... - zaczęła Morri.
- Wybacz Ayu, ale przez te kilka miesięcy nawet nie trenowałam. Kilka razy próbowałam użyć zegarka, ale potem zawsze lądowałam w szpitalu z wyczerpania. Szczerze mówiąc, poddałam się... Turniej się skończył, Shuichi stanął na nogach, a ja nigdy nie lubiłam walk. Nie mam po co trenować swoich ataków i foryoku. Wole ten czas poświęcić na pływanie. Od zawsze o tym marzyłam... - wyjaśniła Naoko z lekkimi rumieńcami na policzkach.
- Rozumiem... Trochę szkoda, bo masz naprawdę niesamowite umiejętności... - westchnęła ciężko Aya.
- A może ty spróbujesz użyć tego zegarka? - zapytała Kumiko.
- Ja? - Morri zdziwiona pokazała na siebie palcem.
- Tak! Przecież masz wiele foryoku! I z demonami masz więcej wspólnego niż ktokolwiek z nas... Więc co masz do stracenia? Nawet jeśli zemdlejesz, to i tak jesteś nieśmiertelna. Szybko się ockniesz – blondynka uśmiechnęła się słodko.
- No nie wiem czy to dobry pomysł – Hao pokręcił przecząco głową.
- A mi się tam podoba! - Aya nastawiła się bardzo entuzjastycznie. Wstała od stołu i wyciągnęła rękę w stronę Naoko – Chodź! Pokarzesz mi jak ten zegar działa!
Dziewczyny pobiegły do innego pokoju.
Asakura spojrzał ze złością na młodą Hidę.
- Musiałaś jej ten debilny pomysł podsunąć? Musiałaś? - syknął zdenerwowany.
- Nie krzycz na nią – poprosił Shuichi – Aya i tak by nie dała za wygraną, a tak zaoszczędziliście na czasie... Po za tym, przecież nic jej nie będzie.
- Niby tak... Ale i tak się o nią martwię – Asakura wyciągnął się na stole.
- Wiemy – Kumiko uśmiechnęła się znacząco do Shuichi'ego. Oboje zaśmiali się wesoło.
- Ciekawe, jak reszta sobie radzi... - szepnął Hao, podnosząc się nieco z blatu – Mam nadzieję, że lepiej niż my...
            Nadzieja matką głupich. W tym samym czasie, kiedy w piersi Asakury palił się prawdziwy ogień troski i zmartwienia, w Akumine nie było lepiej. Kiedy tylko Vitsumi z Anną wbiegły do swojego pokoju, zobaczyły wszędzie panujący bałagan.
- Co tu się stało... - Kyoyama patrzyła na wszystkie rzeczy wyrzucone z szafy, przewrócone łóżko Kitsune oraz ogólnie panujący chaos.
- Kenami tutaj była – wzruszyła ramionami Yumenai. Podeszła do szafy – Nie zabrała zbyt dużo broni... Kilka karabinów… Co jej strzeliło do łba...?
- No nie wiem. Jest jakby to powiedzieć.. Niezrównoważona? - prychnęła blondynka.
- Nie mów tak o niej – warknęła zielonooka.
- Jesteśmy gotowi – w drzwiach balkonowych stanęli sąsiedzi dziewczyn. Ren rozejrzał się dookoła  z mocno otwartymi oczyma – Co tu się stało... Huragan przeszedł?
- Chyba raczej zbyt impulsywny lis – zarechotał Yoh. Spojrzał na Yumenai. W jego oczach iskrzył się błogi spokój, który doprowadzał wszystkich do stanu nirwany - Jak myślisz, gdzie poszła?
- Nie dam sobie ręki uciąć, ale pewnie do miasta... - Vitsumi wstała. Wzięła z podłogi kilka rzeczy, po czym zniknęła za drzwiami łazienki.
- Do Tokio? - Itachi podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- No fajnie... Mamy znaleźć jedną dziewczynę w kilku milionowym mieście? - Tao uśmiechnął się chytrze – Nic prostszego.
- Pamiętasz to zadanie mojego taty podczas Turnieju? - Yoh wyszczerzył ząbki.
- Pewnie, że tak! Najtrudniejsze było pisanie pędzlem po ryżu – fioletowowłosy wyciągnął się leniwie.
Z łazienki wyszła Yumenai. Była ubrana w swój strój bojowy.
- Może jeszcze czeka na autobus... Mamy szanse złap... - zaczął Itachi, ale czerwonowłosa szybko przerwała jego marzenia.
- Naprawdę myślisz, że pojedzie do Tokio autobusem? Pewnie jest już w połowie drogi..
- Nie możliwie, żeby tak szybko biegła – prychnęła Anna – Aya to tak... Ale na pewno nie Kenami. Rusza nogami wolniej ode mnie!
-  Nie podczas walk... Zwróciłaś kiedyś uwagę jak Kenami porusza się w chwilach zagrożenia? Ona nie chodzi, a lewituje. Im bardziej jest wzburzona, a jej umysł zalany wolą przeżycia, tym większe wyniki może osiągać. To się zresztą tyczy jej umiejętności. Im ma bardziej wzburzone emocje, tym jest silniejsza. Może byłoby to dobre, gdyby nie fakt, że im jest silniejsza tym mniej nad sobą panuje – Yumenai starała się wyjaśnić stan przyjaciółki.
- W sumie, to można się było tego domyśleć – wzruszył ramionami Tao.
- Mamy czteroosobowy skład. Powinniśmy sobie poradzić... Ren utworzy wielką kontrolę ducha. Pójdziemy na wielkim Bason'ie. Zawsze zaoszczędzimy trochę czasu. Postaramy się złapać Kenami jeszcze na terenie lasów... Potem w mieście będzie trudniej – wyjaśnił Yoh.
- Dlaczego czteroosobowa? - zapytała nagle Kyoyama.
- Ponieważ ty kochanie zostajesz w akademiku – młody Asakura uśmiechnął się lekko do dziewczyny.
- Też chce iść z wami – Anna założyła ręce na piersi.
- Nie – głos młodszego był niezwykle poważy jak na niego. Nie przyjmował sprzeciwu – Nie posiadasz już tysiąca osiemdziesięciu korali, jesteś praktycznie bezsilna. Po za tym nie wiemy co się stanie. To gra bez zasad, nikt nie zawaha się strzelić ci prosto w głowę, a tego bym nie chciał.
Blondynka westchnęła głośno z nieukrywanym niezadowoleniem.
- A ja? - zapytał nagle Uchiha.
- Co ty? - Tao spojrzał na lokatora z podniesioną do góry brwią.
- Nie umiem walczyć. Mimo moich oczu, jestem przeciętnym nastolatkiem. Nigdy nie zamierzałem zagłębiać się ani w szamańskie, ani w demoniczne sprawy. W przyszłości chce być prawnikiem, a ni... - zaczął swój wywód Itachi.
- Potrzebne nam są twoje oczy. Dzięki Sharinganowi dostrzeżesz Kenami szybciej niż my – krótko wyjaśniła Vitsumi pakując noże do kabury.
- Ale... - brunet nie dawał za wygraną.
- Itachi, do choler jasnej jesteś facetem, czy nie? - Yumenai stanęła naprzeciwko chłopaka.
- No jasne, że tak! - nastolatek dumnie wypiął pierś.
- To masz to i zamknij twarz. Idziesz z nami! - czerwonowłosa wepchnęła mu w dłonie karabin maszynowy. Przepchnęła się przez chłopaków i zeskoczyła z balkonu.
- No to ruszamy – zaśmiał się Ren. Poklepał lokatora po plecach – Ty chociaż umiesz strzelać?
- Jasne, że tak! Pochodzę z policyjnej rodziny!
- To dobrze. Bason! - Tao przywołał swojego ducha stróża. Podobnie jak dziewczyna obaj przyjaciele wyskoczyli przez balkon.
Yoh spojrzał na ukochaną.
- Nie bądź zła – powiedział spokojnym tonem. Podszedł do blondyni i mocno ją przytulił.
- Nie jestem! Po prostu... Nieważne – dziewczyna odwzajemniła uścisk – Posprzątam trochę w tym czasie...
- Nie musisz jak nie chcesz. Potem zrobimy to razem, będzie szybciej. Postaramy się wrócić przed wieczorem – chłopak pocałował dziewczynę delikatnie w usta.
- Bądź... Bądźcie ostrożni. Jeśli komukolwiek stanie się coś, to będziesz mieć trening za naszą całą ósemkę! - zagroziła Kyoyama.
- Tak jest pani generał – Yoh zasalutował ukochanej.
- Romeo! Ruchy! - parę dobiegł groźny głos Vitsumi.
- Już lecę! - młodszy Asakura wbiegł po wyciągniętej łapie ogromnego Bason'a na ramię ducha.
- Uważajcie na siebie – szepnęła Anna sama do siebie.
- Nie martw się. Zostanę z tobą – obok nastolatki zmaterializowała się Eve – Pomogę ci trochę z tym sprzątaniem!
Obie blondynki zaczęły porządkować pokój. Kyoyamie spadł kamień z serca, że nie została zupełnie sama. Nienawidziła czekać na swoich przyjaciół, wiedząc że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Bezczynność ją wykańczała. Nic nie mogła jednak na to poradzić, poza zajęciem rąk jakąś pracą.
            Grupa poszukiwawcza na ramieniu ogromnej kontroli ducha Ren'a, była zajęta wypatrywaniem Kenami. A właściwie zagrzewaniem do wypatrywania Uchihy.
- Czuję się nieco wykorzystywany – zaśmiał się lekko brunet.
- Patrz, nie gadasz – mruknęła Vitsumi – W Tokio będzie ją trudniej znaleźć, szczególnie że tam nie będziemy mogli używać Basona.
- Postaramy się ją znaleźć starymi, szamańskimi sposobami – Yoh przeciągnął się leniwie – Nie denerwuj się tak.
- Jak mam się nie denerwować?! Kenami zawsze mi mówiła, kiedy szła na jakąś walkę! Zawsze szłyśmy razem... Ciekawe co takiego ważnego się stało, że aż tak się zdenerwowała... - westchnęła ciężko Yumenai.
- Może Aya nam wytłumaczy, kiedy wróci – wtrącił się Tao.
- Może... - westchnęła czerwonowłosa.
Dotarcie do miasta na ogromnym Basonie nie zajęło im wiele czasu. Musieli zeskoczyć ze stworzenia. Stanęli na jednej z bocznym uliczek.
- I co teraz? - zapytał Ren.
- Zamknij się mądralo – prychnęła czerwonowłosa – Musimy przeszukać miasto.
- Bez jaj, chcesz przeszukać Tokio? To nie jest jakaś wieś tylko jedno z największych miast na świecie! - Itachi patrzył na przyjaciółkę jak na trochę niedorozwiniętą.
- Nie chodzi mi o każdy dom... Tylko o najważniejsze filie Kuroi Kitsune. Jest ich w Tokio… Trochę... Pewnie Kenami planuje atak na któreś z nich.
- No, w sumie można się rozejrzeć – przyjaciele spojrzeli po sobie.
- Coś musiało ją wzburzyć. Zazwyczaj jest niesamowicie rozważna co to jakiejkolwiek misji... - westchnęła zielonooka.
- Teraz musisz się skupić na odnalezieniu jej – Yoh uśmiechnął się pocieszająco – Zamknij oczy...
- Po co? - zdziwiła się Yumenai.
- Nie zastanawiaj się, po prostu zamknij – szatyn stanął za dziewczyną. Położył jej rękę na oczach. – Postaraj się ją wyczuć… Wyobraź sobie Kenami i spróbuj się z nią duchowo połączyć…
            Żadne z przyjaciół nie odważyło się odezwać. Stali w bezruchu czekając na jakąkolwiek reakcję Vitsumi. Ta stała spokojnie. Oddychała rytmicznie skupiając się na Kitsune. Jej dłonie zacisnęły się w pięści. Wyrwała się z uścisku Yoh.
- Nie mogę się skupić w tym hałasie! – Wrzasnęła, a na potwierdzenie jej słów ulice obok przejechała ogromna ciężarówka. Yumenai w akcie bezsilności przejechała sobie ręką po twarzy.
- To nie mamy innego wyboru. Musimy jej poszukać bardziej… Fizycznymi sposobami – Westchnął Ren. Odwrócił się od przyjaciół i zaczął iść jedną z ulic. Reszta ruszyła za nim. Nie byli pewnie czy znajdą Kenami. Szanse na odkrycie gdzie znajduje się szatynka były równe 0. Mimo tego postanowili walczyć o swoją lokatorkę, licząc na szczęście…
            …które niestety tym razem im nie dopisało. Pomimo tego, iż w środku poszukiwań do grupy przyłączyła się Aya i Hao, to nie znaleźli Kitsune. Wrócili do akademika dopiero nocą.
- Yoh… - Anna podeszła i przytuliła chłopaka. – Jak wam poszło?
- A widzisz tu gdzieś Kenami? – Prychnęła Vitsumi. Była bardzo rozdrażniona. Przyjaciele przestali się do niej odzywać, bo bali się jej odpowiedzi.
- Nie znaleźliśmy jej. – Wytłumaczył grzecznie Ren.
- Padam z nóg… - Itachi usiadł na łóżku zaginionej. Całą siódemką znajdowali się w pokoju dziewczyn. – Jak my to wyjaśnimy Jirayi?
- Co jak wyjaśnimy Jirayi? – Zapytała Aya. Usiadła na własnym łóżku. Patrzyła po zmęczonych twarzach lokatorów.
- Zniknięcie Kenami! Przecież będziemy musieli zgłosić, że zaginęła… - Wzruszył ramionami Uchiha.
- Zamknij się! – Yumenai złapała bruneta za kołnierz koszulki. Pociągnęła go w swoją stronę. Patrzyła na niego wściekłym wzrokiem. – Nic nie będziemy musieli mówić! Ona wróci, rozumiesz?!
- Uspokój się, Vitsumi… - Uchiha wyrwał się zielonookiej. – Wiem, że się martwisz, ale ja nie mówiłem tego w złym sensie! Też się martwię o Kenami… Też chcę, żeby wróciła! I wiem, że jak nie wróci do jutra, trzeba będzie iść do Jirayi. On nam pomoże.
Yumenai spojrzała na niego już łagodniej. Jednak nic nie powiedziała. Odeszła kilka kroków i usiadła przy stole.
- A tobie Aya? – Anna spojrzała tym razem na przyjaciółkę. Morri spojrzała na nią pytająco. – Jak ci poszło? Dowiedziałaś się czegoś o Kenami?
Błękitnooka nie musiała nic mówić. Jej ciężkie westchnienie wyjaśniło wszystko.
- Aż tak źle? – Jęknęła Kyoyama.
- W sumie nie… Dostałam zegar Saisona. – Aya wyjęła z kieszeni spodni maleńki mechanizm. – Naoko uczyła mnie dzisiaj jak do używać, jednak jest pewien problem…
- Jaki? – Ren zainteresował się tematem. Bardzo chciał się dowiedzieć czegoś więcej o dziwactwach szatynki i żaden problem nie był mu straszny.
- Zegar przenosi w czasie, nie w miejscu. – Morri położyła się na łóżku. Westchnęła ciężko.
- Co to znaczy? – Yoh usiadł obok Vitsumi. Dzisiaj cały dzień byli na nogach. Nawet nic nie jedli, przez co szatynowi bardzo burczało w brzuchu. Jego lenistwo jednak wygrało z głodem – wolał usiąść niż podejść do lodówki.
- Braciszku, to znaczy, że jakby Aya teraz użyła zegara, to byśmy mogli zobaczyć co się działo wcześniej w tym pokoju. Jakbyśmy chcieli zobaczyć, co działo się z Kenami w laboratorium, musielibyśmy być w tym laboratorium. – Wytłumaczył Hao, który sam brał udzuał w nauce obsługi zegara.
- To po co ci ten zegar skoro nie możesz go użyć? – Prychnęła Vitsumi.
- A ty nie wiesz, gdzie było to laboratorium? – Morri spojrzała na przyjaciółkę z nadzieją w oczach.
- Wiem tyle, że na Syberii, a to jednak trochę duży obszar. – Yumenai położyła głowę na stoliku.
- Skoro szukaliśmy Kenami w Tokio, możemy poszukać laboratorium na Syberii… - Rzucił kąśliwie Ren. Czerwonowłosa spojrzała na niego z iskierkami w oczach.
- Mam propozycję… - Zaczął Hao, który zdołał zachować trzeźwość umysłu. - …Połóżmy się teraz i odpocznijmy…
- Nie będę odpoczywać, jak nie wiem gdzie jest Kenami! – Vitsumi nagle wstała. Jej energia jakby zregenerowała się w jednej chwili.
- Spokojnie… - Itachi położył jej rękę na ramieniu. – Nie mamy lepszego pomysłu. Wstaniemy rano i jeśli nic nie wymyślimy, pójdziemy do Jirayi.
- Niech wam będzie… - Yumenai wyrwała się spod dłoni bruneta.
Dziewczyny pożegnały się z chłopakami, którzy poszli do siebie. Każdy położył się do swojego łóżka. Nikt się nie odzywał, ale też i nikt nie spał. Wszyscy zastanawiali się nad Kenami, Tokio, zegarem, czasem, laboratorium, jedzeniu…
- Wiem! – Nagle krzyknął Ren. Wybiegł z łóżka i ruszył do pokoju dziewczyna – Aya!
- Co? – Dziewczyna usiadła na łóżku. Była bardzo żywa jak na tą porę dnia… Znaczy nocy.
- Wiem, jak znaleźć Kenami! – Tao uśmiechnął się triumfalnie. – Możemy to zrobić dzięki zegarowi!
- Jak? – Vitsumi wtrąciła się do rozmowy.
- Możemy pójść do biblioteki i obejrzeć tą zniszczoną kasetę! – Złotooki wypiął dumnie pierś. Był niezwykle zadowolony ze swojego pomysłu.
- To jest genialne! – Mori wybiegła spod kołdry, podobnie jak Yumenai i Anna. Chłopcy również stawili się w pokoju. Wszyscy w piżamach ruszyli do drzwi. Morri szarpnęła za klamkę.
Wszyscy w jednej chwili zamarli.
            Na korytarzu stała Kenami. Znaczy… Stała to dość poważne słowo. Chwiała się na obdrapanych nogach. Z jej ubrania zostały strzępki. Cała była oblepiona błotem zmieszanym z krwią. Trzymała się jedną ręką za obolałe ramie. Na jej skórze było widać wiele ran, wzrok był nieco otępiały.
- Ke.. Kenami.. – Szepnęła Aya.
Vitsumi nic nie mówiła. Po prostu przedarła się przez grupę przyjaciół i przytuliła się do wybrudzonej Kitsune.
- Gdzieś ty była!? – Krzyknęła jej prosto w ucho. - Tak strasznie się martwiłam!
- Oszukali mnie… - Szepnęła szatynka, po czym osunęła się w ramiona przyjaciółki.
Zemdlała.


~*~ENDING~*~
*NEW*


            Kenami stała dumnie. Znajdowała się za miastem, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Dookoła pagórki i drzewa rosnące co kilkanaście metrów. Do tego pięknego krajobrazu nie pasowało kilka helikopterów, z których powoli wychodzili żołnierze. Kitsune obserwowała wszystkich dokładnie. W drodze do tego miejsca zdołała się nieco uspokoić. Była na tyle przytomna umysłowo, iż miała przebłyski geniuszu. To musi być pułapka.
- Witaj, Obiekcie 136. – Usłyszała znajomy sobie głos, aczkolwiek nieco zmodyfikowany.
- Masao… - Warknęła szatynka. Stanęła w pozycji bojowej. Mocno postawione nogi, nieco pochylona sylwetka, oczy szeroko otwarte.
- Wybacz, że nie mogłem odwiedzić cię osobiście, ale po naszym ostatnim spotkaniu nie jestem zbyt sprawny… - Głos pochodził z głośników z jednego z helikopterów – Cieszę się, że jednak przybyłaś.
- Jesteś zwykłym tchórzem. –Prychnęła zielonooka, po czym spojrzała na helikopter groźnie. – Gdzie ona jest?! Wiem, że mnie słyszysz! Pewnie któryś z tych twoich maszyn ma mikrofon! Więc, gdzie ona jest?!
- Spotkanie z nią, ma być dla ciebie nagrodą, a aby dostać nagrodę, trzeba sobie zasłużyć… - Głos mężczyzny stał się bardzo nieprzyjemny. Niezwykle szyderczy, nawet jak na wujka Kenami. – Musisz pokonać jednego wroga. Wtedy oddamy ci Nagisę… Musisz się postarać, bo to nie byle jaki przeciwnik.
            Kenami rozejrzała się. Żołnierze oddalali się, rozkładając rozmaite kamery i sprzęty pomiarowe. Kitsune zaklęła pod nosem. Chcą sprawdzić jej sprawność. I dobrze. Niech przypatrzą się, jak bardzo jej siła wzrosła.
            Kilka minut później nad Kenami pojawił się helikopter. Był o wiele lepiej opancerzony niż pozostałe maszyny. Jego drzwi otworzyły się. Ze środka wypadła ogromna metolowa skrzynia.
Kitsune wiedziała, że za chwile wyjdzie z niej jej przeciwnik.
            Jednak tego co zobaczyła, się nie spodziewała.
            Z metalowej pułapki wyłoniła się postać. W połowie mężczyzna, w połowie potwór, podobny do Zdziśków. Prawa ręka i noga były grube, było widać wszelkie żyły, mięśnie. Skóra była ciemno brązowa, chropowata, pokryta niemalże łuską. Głowa z tej strony również była inna. Łysa, ze sztucznym, mechanicznym okiem. Druga jego połowa przedstawiała pięknego młodzieńca o złotym oku (oszalałym z wściekłości). Jego kępka granatowych włosów spadała na ucho. Usta wykrzywiały się w gorzkim uśmiechu szaleństwa. W dłoni trzymał karabin maszynowy. Ubrany był w zbroje dopasowaną do jego „kalectwa”.
            Dziewczynie aż wypadła broń z ręki. Upadła na kolana.
- Seki… - Szepnęła. Zakryła dłońmi twarz. – Co oni z tobą zrobili…
- Gdzie jest Miyomi!? – Wrzasnął rozwścieczony złotooki. W ekstremalnym tempie przybiegł do dziewczyny. Uderzył ją swoją ogromną ręką. Kenami odleciała na kilkadziesiąt metrów. Nie spodziewała się takiego ataku od razu. Była przerażona. Chociaż mogła się spodziewać, że Kuroi Kitsune podłoży jej świnie.
- GDZIE JEST MIYOMI?! – Wrzask „potwora” był na tyle donośny, że z pobliskich drzew pouciekały ptaki.
- O czym ty mówisz…? – Szepnęła Kenami. Wstała na nogi, mimo bólu jaki czuła po uderzeniu.
- MIYOMI! – Seki zaczął strzelać z karabinu do dziewczyny. Szatyna wyprostowała rękę, a każdy nabój zatrzymywał się tuż przed jej dłonią. Rzuciła je w bok.
- Seki, przestań! – Krzyknęła. Nie mogła walczyć ze swoim przyjacielem.
- MIYOMI! – Do mężczyzny żadne słowa nie docierały. Z ogromną siłą cisnął w zielonooką karabinem, który ona z łatwością zablokowana. Mężczyzna podbiegł i zaczął uderzać w dziewczynę pięściami. Ta w miarę możliwości uciekała przed jego ciosami. Seki złapał ją, rzucił na ziemię. Chciał już zadać kolejny cios.
- Seki, to ja! Kenami… - zielonooka odsłoniła swoją twarz. „Potwór” zatrzymał się. Jego złote oko błysnęło blaskiem zastanowienia. Zaczął „skanować” obraz zielonookiej.
- Ke.. Na… Mi… - Przesylabował. Złapał się dłonią za głowę. Cofną się kilka kroków. Uklęknął. W tej chwili docierały do niego informacje, jakich do tej pory nie dostrzegał. – Kenami…
            Do jego świadomości doszła jedna wiadomość. Zaatakował swoją przyjaciółkę, przez sprytny podstęp Kuroi Kitsune. Rozejrzał się dookoła. Zauważył helikoptery i żołnierzy. Dużo nie myśląc zaatakował. Rzucał się na mężczyzn i zadawał jak najbardziej trafne ciosy. Chciał zabić, nie zranić. Oczywiście taka niesubordynacja zaskutkowała kontratakiem. Żołnierze wyjęli broń i zaczęli strzelać. W tej chwili wkroczyła Kenami. Zatrzymywała pociski i odrzucała je na bok. Tej dwójce pokonanie tych kilu mężczyzn nie zajęło długo. Stali pomiędzy poległymi. Dumni. Zwyciężyli.
            - Jak za starych, dobrych czasów… - Zaśmiała się lekko Kitsune. – Obiecali mi, że jak tu przyjdę, powiedzą mi gdzie jest Nagisa… Ale jestem głupia. Że też w to uwierzyłam…
- Mi powiedzieli, że zobaczę Miyomi… - Westchnął złotooki. Spojrzał z rozgoryczeniem na swoją zmutowaną dłoń. – A kazali walczyć z tobą…
- Z Miyomi? – Szatynka spojrzała na niego zszokowana. Zmarszczyła brwi, a w jej oczach pojawił się nieukrywany smutek. – To ty nie wiesz?
- Czego? – Granatowowłosy spojrzał na przyjaciółkę podejrzliwie. Kenami podeszła na mężczyzny. Wzięła jego twarz w dłonie.
- Miyomi nie żyje… Zginęła w dzień ucieczki. – Kitsune przytuliła się do przyjaciela. Wiedziała, jak wielka miłość łączyła tych dwoje i tym bardziej było jej przykro, że tyle czasu Seki żył w złudzeniu. – Szczerze mówiąc jestem zdziwiona, że ciebie widzę…
- Miyomi nie żyje? – Chłopak spuścił głowę. Objął dziewczynę swoimi wielkimi rękoma. Lekko ją przytulił. Zapłakał cichutko.
- Tak mi przykro… - Zielonooka szepnęła. Zrobiło jej się bardzo smutno. Wszystkie wspomnienia wróciły. Sama cicho załkała.
            Ten jakże melancholijny nastrój przerwało z początku wolne, a potem coraz szybsze pikanie. Seki spojrzał z przerażaniem na swoje zmutowane kończyny.
- Uciekaj! – Krzyknął. Z całej siły odepchnął przyjaciółkę, a sam zaczął uciekać w przeciwnym kierunku. Zdążył dopiec pod najbliższe drzewo, po czym Kenami usłyszała wybuch.
            Z przerażeniem spojrzała na przyjaciela. Wstała z ziemi i pobiegła do niego.
- Seki! – Krzyknęła. Uklękła obok towarzysza. Po jego zmutowanych kończynach zostały tylko strzępki. Kitsune patrzyła na to przerażona. Chłopak jęczał, wijąc się z bólu.
- Cieszę się… Że cię spotkałem Kenami… Tęskniłem za tobą… Za Isoshim, Mugi… - Mówił, a jego twarz wykrzywiała się z każdym słowem.
- Nic nie mów… Zaraz, zaraz coś wymyślę, uratujemy cię! Zobaczysz!- Kitsune  patrzyła na chłopaka z łzami w oczach.
- Nie Kenami… Tak bardzo chciałem zobaczyć… Miyomi… Martwiłem się, że… Że jest gdzieś i cierpi, tak jak ja… Ale skoro wiem, że nie żyje… Mogę umrzeć spokojnie, wiem że ją zobaczę… - Z jego złotych oczu płynęły łzy.
- Seki… - Zielonooka spuściła nisko głowę.
- Zawsze byłaś najsilniejsza… I przetrwałaś… - Chłopak uśmiechnął się z trudem. – To tak bardzo boli… Mo… Możesz coś dla mnie zrobić?
- Oczywiście – Szatyna pogłaskała go po głowie. – Co tylko zechcesz…
- Skróć moje cierpienie… - Patrzył kontem oka na pistolet, który wystawał zza paska dziewczyny. 
            Ta drgnęła. Wyjęła broń i patrzyła na nią zszokowana. Spojrzała ma chłopaka z istną burzą emocjonalną w oczach.
- Wiem, że proszę o dużo… Ale… Mam za  mało odwagi, żeby samemu to zrobić… A teraz kiedy wiem, że ona… Jest po drugiej stronie… Chce tam być…
Kenami nachyliła się nad przyjacielem. Przytuliła się do niego.
- Pozdrów ją ode mnie… I Mugi… I Isoshiego… Tak bardzo was wszystkich kocham…
- Pozdrowię… Nie bój się… - Pozostałą ręką pogłaskał przyjaciółkę po policzku.
- Kocham cię, Seki – Kenami pocałowała towarzysza w czoło. – Zamknij oczy. Dobranoc…
- Dobranoc – Chłopak uśmiechnął się. – Idę do ciebie, Miyomi…
            Krótki strzał.
            Cichy.
            Trafny.
            Chłopak, który już odszedł.
            Krzyk Kenami, który rozniósł się po okolicy.
Jej łzy płynące po policzkach i stygnące ciało w ramionach.
Nie wiedziała już co robić, co myśleć.
Odsunęła się od przyjaciela. Zaczęła pistoletem dłubać w ziemi. Po chwili zrezygnowała z tego i zaczęła używać własnych rąk. Nie minęło dużo czasu, a jej dłonie zaczęły krwawić. Nie poddawała się jednak.
W końcu kopała grób dla swojego przyjaciela.



Kenami: Kami~sama! Ta końcówka jest… STRASZNA!! ;_; Co ja piszę ;_; Smutno mi teraz…
Vitsumi: Mogłaś napisać inne zakończenie…
Kenami: Nie mogłam, w końcu to moja historia, nie mogę sobie od tak zmienić jej biegu L
Itachi: To rzeczywiście smutne…
Aya: To się nazywa smutny los…
Anna: Chyba nie smutny, do tego jest taki specjalny związek frazeologiczny…
Yoh: Nie było nas prawie rok, a wy zastanawiacie się nad czymś takim jak związki frazeologiczne…
Hao: Popieram brata…

Kenami: Właśnie! Przepraszam za ten rok, ale teraz obiecuję powrócić! Jestem już po maturkach i mam prawko. Moje życie jest wspaniałe :D Dziękuję wszystkim wytrwałym, którzy przetrwali i zostali ze mną ^^” Nie mogę się rozpisywać, bo nie zdążę wstawić tego przed pierwszym czerwca… A obiecałam że wstawię na Dzień Dziecka :D I to BĘDZIE NA DZIEŃ DZIECKA! ^^ I mam ending :D A wiecie jak ciężko się pisze potaniej przerwie? @_@ Mam nadzieję, że rozdział nie jest zupełnie straszny… Piszcie co o nim myślicie ;) Kolejny odcinek na pewno jeszcze w tym miesiącu ;) Szczerze, nie wiem co jeszcze pisać... Dawne tego nie robiłam.. Obiecuję się poprawić w Odcinku 22...
Aya: Mamy taką nadzieję, bo to chyba najkrótsze rozmowy w historii XD 
Kenami: Cicho Aya! Dzięuję dla Spokoyoh, Raiona, Yukai i Kini-san za komentarze ;) i smutno mi Kini-san, że usunęli ci bloga :( To nie fajne... Dobra nie przeciągam... Do napisania! Ja ne~!

8 komentarzy:

  1. Kecu, teraz czekaj na komentarz do "jak ogarnę oceny" xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogarniaj ogarniaj, ma być średnia 6,66 co najmniej xD

      Usuń
  2. Kenami wróciła!:D Jej, nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, widząc powiadomienie o nowym rozdziale u Ciebie:> Brakowało mi ich, wiesz?:)
    Przepraszam, że komentuję z lekkim opóźnieniem, ale koniec semestru, sesja i te sprawy^^'
    Nom, to teraz do czytania^^

    Piąta rano... Ostatnio też wstawałam o tej godzinie, ale bynajmniej nie całkowicie z własnej woli== Choć w sumie częściej byłam bliska tego, żeby kłaść się spać o tej godzinie. I wstać o 6, ale to już szczegół^^'
    Oj niedobrze:( Na tej kasecie nie może być nic dobrego. A już tym bardziej nie ma nic dobrego w tym, że ci psychole po prostu wchodzą sobie do szkoły i zostawiają przesyłki dla Kenami. Mam nadzieję, że Jiraya jakoś kontroluje tę sprawę...
    ...Oj... A raczej: woah, Kakashi to jednak szczęściarz. Jestem pełna podziwu, że to przeżył. Serio^^' Powinien potraktować tę encyklopedię jako przejaw łaski z Niebios. W końcu była to TYLKO encyklopedia i trawiła go TYLKO w twarz. Mogło być gorzej, może mi wierzyć. Naprawdę.
    XD
    Kurczak. Zniszczenie tej kasety nie pomaga. Mogliby się przynajmniej dowiedzieć z niej, co tak poruszyło Kenami i dać im jakieś wskazówki, gdzie jej szukać, a tak... Niby Yumenai zna ją dobrze, ale nie sądzę, żeby za dużo im to pomogło. Obym się jednak myliła... Mam nadzieję, że znajdą Kenami zanim wpakuje się w jeszcze większe kłopoty. O ile to w ogóle możliwe...
    Oby ten pomysł z zegarem wypalił, bo to naprawdę bardzo by im pomogło. Rozumiem, że przeszłość musi być bardzo trudna dla Kenami, ale jednak... Są już chyba na tyle dobrymi przyjaciółmi, że mogłaby się z nimi podzielić swoimi problemami. Kto wie czy nie traci w ten sposób wielkiej szansy na rozprawienie się z nimi raz na zawsze.
    Brygada ratunkowa:D I trochę siłą zaciągnięty do niej ItachiXD Choć oczywiście nie wątpię w to, że też chce pomóc Kenami. Scena z Yoh i Anną była urocza:3 Ale Yoh słusznie zadecydował. Kto wie, co ich czeka, lepiej nie ryzykować życia kolejnej osoby. Wystarczy, że o Itachiego będą się musieli martwićXD
    Tego się obawiałam... Znaleźć jedną Kenami w wielkim Tokio... Ciężka sprawa. Jeszcze gdyby była jakaś większa walka, to mogliby chociaż iść w kierunku największego hałasu, a tak? Nawet nie wiedzą, co się z nią dzieje:/ Może rzeczywiście zwrócić się o pomoc do Jirayi?
    Ren, ty to naprawdę masz czasem genialne pomysły;D ...Szkoda, że nie zdążyli wprowadzić go w życie. To znaczy bardzo dobrze, że Kenami się znalazła i nie trzeba było jej dalej szukać, ale... Sama chętnie dowiedziałabym się, co było na tej kasecie, a tak...?
    T-T Ta końcówka nie była straszna, była potwornie, okrutnie, masakrycznie strasznaT-T T-T No i masz, pobeczałam się. A nieczęsto mi się to zdarza na fragmentach nie o bliźniakach. (no dobra, może znowu nie aż tak nieczęsto^^') Mam nadzieję, że następny rozdział będzie choć trochę optymistyczny, bo zdecydowanie wolę optymistyczne rozdziały:<

    Ale tak poza tym rozdział świetny jak zawsze:) Rok przerwy niczego nie zmienił:) (nie to co u mnie po rocznej przerwie^^' nie, wróć... żeby się pogorszyć, trzeba najpierw dobrze pisać^^'') I trzymam za słowo, że rozdział jeszcze w tym miesiącu;P
    Buziaczki:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Uszanowanko Kenami-chan, z tej strony Kini-san|jest adres, ale blog w budowie, tak więc adresu nie podaje|, ale będę tu ciągle wpadać by czytać i komentować ^^. Ta końcówka taka tragcznie smutna, no weź nie dołój mnie, jak już to chcę coś wesołego, ed fajny, ale mi się zacina :(...xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Podam Ci adresik bo prolog napisałam, co tam że na blogu od razu i na brudno nie mam. Ale jest i to się liczy
    http://gakko-no-satsujin.wjo.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Kenaaami!! przepraszam, ze taki późny komentarz! Od razu mówie, ze rozdział przeczytałam już tego samego dnia, którego dodałaś, ale jakoś nie mogłam się zebrać xD Oczywiście notka jak zwykle suuuper! ^^ juz nie moge sie doczekac nastepnej... mam nadzieje, ze nie trzeba bedzie długo czekać (tak jak ostatnio) chociaz nie narzekam, bo było warto! :*
    A jesli chodzi fabułe: Niech w końcu wyjaśni się sprawa z przeszłością Kenami! I o co chodzi z Sekim i Mugimi? :o dlaczego on umarł (Seki) i to w taki sposób! ;__; oczywiście nie obrażając... ale szczerze to rodzina Kitsune jest delikatnie mówiac walnieta... xD Aaaa... i jeszcze taka prośba, ktora powtarzam od samego początku... wiecej Lena i Kenami! :)) w sensie, nooo... Kenami, wiem że go chcesz! xdd i ty Len tak samo, tylko nie chcesz sie przyznać, ale wiem, że tak jest! <3
    Mam nadzieje, ze wkrótce pokarze sie nastepny, super, mega ekscytujacy rozdzial! Buziaki, bede czekać! ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  6. sorki, dopiero teraz zobaczylam blad, jak mówiłam o Sekim i Miyomi, chodzilo mi jeszcze o Mugi i Isoshiego, a wyszlo, że napisalam tylko dwa imiona xDDD soreczki!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem Kenami tak - mój komentarz nie będzie niestety zachwycał ani długością, ani treścią. Przeczytałam rozdział niemal od razu, jednak został on dodany w momencie, gdy pisanie długich elaboratów nie wchodziło w grę, ponieważ musiałam się jeszcze pouczyć.
    Teraz jest już znacznie luźniej - oceny wystawione, czerwony pasek jest, teraz tylko przychodzę do szkoły, aby udzielać się społecznie i robić ozdoby na zakończenie roku. Poza tym nadzoruje przygotowania do występu pożegnalnego od trzecich klas, dla trzecich klasy. Czy to nie jest dziwne, że my, trzecioklasiści, musimy żegnać samych siebie? >.< Mógł się za to zabrać połączony z nami elektronik albo młodsze klasy, ale nie - mają nas gdzieś i sami się żegnamy xD
    Jako że przeczytałam ten rozdział trochę dawno, to mi się zapomniało pewnie o wielu rzeczach, także bardzo, bardzo przepraszam ;c
    Może napiszę po prostu to, co chciałam napisać już wtedy - cieszę się, że Kenami wróciła :) Bardzo martwiłam się o nią i poszukiwanie dziewczyny po całym Tokio, raczej nie widziałam w jasnych kolorach. Miasto jest przecież ogromne - 13 milionów? Jeśli się mylę to wybacz, ale geografia leży u mnie i kwiczy xD
    Ostatnia scena, tak, ta brutalna, niezwykle mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że generalnie będą się bili i będzie lała się czasem krew, ale wysadzanie ciała i wypruwanie flaków, jest jednak zbyt dla mnie hardcorowe ;c I nie byłam pewna czy bardziej mi niedobrze, bo wyobraziłam sobie jego ciało po wybuchu, czy bardziej mi smutno, bo on zginął xD Popieram zdanie Spokoyoh - masakra!
    Przenieść się do przeszłości jedynie na pięć minut i to do miejsca, w którym się obecnie jest? Słabo, w sumie żadna przydatna umiejętność. Zdolności szamańskie dziewczyny wyraźnie osłabły, ale co się dziwić skoro nie ćwiczyła? Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Aya zrobi większy użytek z zegarka.
    Domyślam się, że poznanie przeszłości Kenami byłoby zbyt proste, gdyby wszystko układało się według planu bohaterów, więc w sumie masz za to plus. Nie lubię jak wszystko od razu wychodzi na jaw. Tak, to nasi bohaterowie będą musieli się natrudzić, żeby czegoś się dowiedzieć - dobrze im to zrobi, jestem pewna. Tak na rozruch kości i pobudzenie myślenia ;)
    Kenami raczej nie wydaje się skłonna do zwierzeń, taki charakter. Bardzo tajemnicza z niej dziewczyna, najwidoczniej ma jakieś powody, żeby tak się zachowywać. Sama Yumenai - jej najlepsza przyjaciółka zdaje się nie znać dokładnie jej historii, choć na pewno wie więcej niż pozostali.
    Powiem Ci, że obejrzałam sonie po raz kolejny ten ending, który zrobiłaś. Na początku tego nie zauważyłam, ale pod samą końcówkę postać Kenami nagle znika i zostają one w trójkę - Aya, Anna i Yumenai. Muszę powiedzieć, że nie bardzo mi się to podoba, zaczynam się martwić o Kenami, a przecież wiesz, że Kenami, Ren i Hao, to moje ulubione postacie. Liczę na to, że jednak nie stanie jej się większa krzywda.
    Yukari Asakura - Ren i Kenami z pewnością nie będą ze sobą tak szybko. Oboje mają problemy z okazywaniem swoich prawdziwych uczuć oraz emocji. Ren ma swoją dumę - zanim przyzna się sam przed sobą, to trochę czasu minie, a co dopiero komuś powiedzieć. Odnoszę wrażenie, że musiałoby stać się coś naprawdę złego z Kenami, aby go coś ruszyło i zrozumiał, że dziewczyna coś dla niego znaczy. Bez silnego impulsu szanse są nikłe. To tak jak w anime Shaman King. Ren zawsze był zimny, ale jak jego przyjaciele byli w wielkim niebezpieczeństwie, to wreszcie się przyznał. Myślę, że tu stanie się podobnie.
    O czymś zapomniałam? Pewnie tak, ale cóż, dawno się czytało ^^

    OdpowiedzUsuń