Egzaminy
tuż, tuż. Już ledwie ponad tydzień dzieli ich od pierwszych testów
sprawdzających czego nauczyli się w pierwszym semestrze nauki. Większość
uczniów nie odrywało wzroku od książek. Przykładem takiego postępowania byli
Hao, Itachi, Anna czy Vitsumi. Yoh wolał spać, niż czytać, a Ren swój wolny
czas poświęcał na trening mięśni (chociaż podczas biegów zaglądał do zeszytów).
Aya postawiła na ściąganie. Już wcześniej przygotowała sobie kilka ściąg, a
dodatkowym oparciem mieli być przyjaciele. Jej ukochany pewnie z chęcią jej
pomoże…
Jedynie
Kenami w ogóle nie była przejęta egzaminami. Była w trochę napiętych stosunkach
zarówno z przyjaciółmi jak i z nauczycielami. Musiała zapłacić za remont
biblioteki. Nic nie powiedziała dla lokatorów. Nie chciała im wyjaśniać co się
stało tamtej soboty. Pewnie i tak by nie zrozumieli… Po za tym miała teraz inne
zmartwienie.
-
Morri.. – Jiraya uderzał rytmicznie ołówkiem w blat stołu. Cała klasa I B
znajdowała się na godzinie wychowawczej. Dyrektor pozwolił im uczyć się z
innych przedmiotów, aby nie tracili czasu na głupoty. – Widzę, że nie jesteś
zbyt zajęta książkami…
Aya spojrzała na wychowawcę. Od kilku
minut siedziała i rękoma grała na wyimaginowanej gitarze. Zapisywała w zeszycie
nuty na prowizorycznej pięciolinii.
- A coś trzeba, Jiraya~sensei? –
Zapytała wesoło.
- Zanieś te papiery do celi – Szarowłosy
pokazał ołówkiem na stos kartek. – To stare próbne egzaminy. W celi jest
niszczarka, po lekcjach je zniszczysz.
- Już biegnę… - Błękitnooka wstała. Wzięła
plik i powoli wyszła z sali.
Cała reszta
siedziała spokojnie. Byli przyzwyczajeni do niesubordynacji brunetki i nie
wywoływało to u nich żadnych emocji.
- Przepraszam… Jiraya~sensei… - Kenami
niepewnie podniosła rękę. – Mogę iść do toalety?
- Oczywiście – Nauczyciel zajął się
swoimi sprawami.
Zielonooka prawie wybiegła z klasy.
Ruszyła w pogoń za brunetką. Złapała ją tuż przed drzwiami do celi.
- Aya~chan! – Krzyknęła – Stój!
- Hm…? – Błękitnooka spojrzała na
lokatorkę. – Coś się stało?
- Nie możesz tam iść! Proszę! –
Dziewczyna ukłoniła się.
- Że co? O co ci znowu chodzi, Kitsune…
- Aya przewróciła oczami z poirytowaniem. Szarpnęła za klamkę. Zamarła.
Jak
zwykle szara cela była oświetlona jasnymi lampami. Na środku były rozstawione
białe, szpitalne kotary. Na nowoczesnym, zmechanizowanym łóżku. Leżała
dziewczyna przykryta kolorową kołdrą. Miała jasną cerę, błękitne oczy i długie,
wrzosowe włosy, związane w warkoczyk. Miała na sobie jasno niebieską piżamę. W
rękach trzymała mangę. Inne książki leżały w stosikach obok łóżka podobnie jak
kilka pluszowych misi, półka na jedzenie i leki oraz ogromny komputer.
Dziewczynka była do niego podłączona, a na ustach miała maseczkę tlenową.
Uśmiechnęła się słodko. Pomachała dziewczynom na przywitanie.
- Kenami… - Morri spojrzała na
przyjaciółkę surowo.
Kitsune zaśmiała się nerwowo.
~*~OPENING~*~
-
Prosimy bardzo o wytłumaczenie… I tym razem nie przyjmujemy czegoś takiego, jak
„nie powiem wam”. – Itachi starał się zachować spokój.
Całą ósemką znajdowali się w celi, nad
łóżkiem dziewczyny. Nastolatka zdjęła maskę tlenową.
- Ohayo mina… Nazywam się Konoe Nagisa…
- Dziewczyna zakaszlała, przyłożyła maskę tlenową do ust, aby zaczerpnąć
powietrza.
- Nagisa~chan, lepiej ja im wszystko
wyjaśnię – Uśmiechnęła się Kenami. Obejmując dziewczynę ramieniem. – Nagisa to
siostra mojego przyjaciela z laboratorium. Obiecałam mu, że się nią zaopiekuję.
Ale przez długi okres czasu nie mogłam jej znaleźć. Kuroi Kitsune dobrze ją
ukrywali… Ale teraz ją znalazłam i nie mogę jej zostawić.
Szatynka starała się wszystko wyjaśnić
jak najlepiej.
- Zamierzasz ją tak trzymać w celi? –
Zapytał zszokowany Hao. – Jej potrzebny jest lekarz, specjalista! Przecież
Konoe ledwie oddycha…
- Wiem, ale nie mogę ją wysłać do
szpitala! Znowu ją zabiorą! – Zielonooka spojrzała na przyjaciół nieco wrogo.
- Ale trzymanie jej w celi to też nie
rozwiązanie. – Yoh położył rękę na ramieniu przyjaciółki. – Coś wymyślimy…
- Właśnie, mogłaś nam powiedzieć – Anna
stała nieco z tyłu. – Od dawna tu koczujesz?
Blondynka spojrzała na błękitnooką.
- Tydzień – Dziewczyna powiedziała to na
jednym oddechu po czym ponownie założyła maskę.
- Od tygodnia nie mieliście żadnej kary,
jesteście zbyt zajęci nauką… - Kenami uśmiechnęła się przepraszająco.
- Ale, że mi nie powiedziałaś… - Vitsumi
się zasmuciła. Bolało ją to, że szatynka się od niej odsunęła.
- Wybacz… Wiem, że po ostatnim moim
wybryku jesteś na mnie zła. Nie chciałam tego pogarszać… - Wyjaśniła
nieporadnie zielonooka.
- Więc postanowiłaś zrobić jeszcze
jeden.. Wybryk. Bardzo mądrze. – Yumenai przewróciła oczami. Podeszła do
przyjaciółki i stuknęła ją pięścią w czubek głowy. – Baka! Masz mnie od tej
chwili informować o wszystkim! Przynajmniej listownie!
- Gomenasai…
- Nie możemy jej tutaj zostawić. –
Przypomniała Aya. Przyglądała się całej sytuacji, szukając rozwiązania. Nie
mogła go jednak znaleźć.
- Możemy zawieść Konoe~san do Fausta –
Zaproponował Ren.
Wszyscy spojrzeli na niego.
- To wspaniały pomysł – Yoh wyszczerzył
swoje białe ząbki. – Faust na pewno przyjmie ją z otwartymi ramionami!
- Właśnie, a ja w klinice będę mógł
praktycznie poduczyć się do egzaminu z biologii! – Hao aż klasną w dłonie.
- Widzimy, że bardzo zależy ci na
zdrowiu Konoe… - Vitsumi zaśmiała się lekko, a Asakura zarumienił się mocno.
- Myślicie, że Jiraya~sensei pozwoli nam
dzisiaj gdzieś lecieć? Jest środek tygodnia… - Kyoyama spojrzała po twarzach
przyjaciół.
- Jak mu powiemy, że lecimy do Niemiec…
Nie wiem czy będzie zadowolony. – Yoh podrapał się z zakłopotaniem po włosach.
- Nic mu nie powiemy. Wymkniemy się nocą
– Zaproponowała Morri.
- Fajnie, ale jak już zajedziemy do
Fausta i Elizy to dobrze by było u nich chwilkę zostać. W końcu są już normalną
parą! Chciałabym w końcu normalnie porozmawiać z Elizą. – Anna przypomniała
sobie czasy turnieju, w których kobieta była jeszcze duchem.
- Więc może poczekajcie do piątku? –
Uchiha postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. – W nocy przeniesiemy Konoe~san do
pokoju dziewczyn, gdzie jest więcej światła i w ogóle… Jiraya i Kakashi raczej
tam nie zaglądają. A w piątek wsiądziecie w samolot i polecicie do tego swojego
przyjaciela. Czy też użyjecie tej swojej magicznej książeczki…
- A ty nie polecisz z nami? – Zapytała
Vitsumi.
- Muszę się uczyć. - Uciął krótko
brunet.
- To dziwne, że w ogóle chcesz zrobić
coś dla nas… - Młodszy Asakura wyszczerzył swoje ząbki.
- Szkoda mi tylko Konoe~san. W innym
wypadku nie naraziłbym się na poszarpanie mojej reputacji… - Wyjaśnił brunet z
wypiekami na twarzy.
- A może ty nas po porostu lubisz co? I
chcesz razem z nami robić głupie i nieodpowiedzialne rzeczy, mam rację? – Morri
oparła się o Uchihę. Zaczęła go tykać palcami w żebra.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo… - Brunet
odsunął się szybko, a dziewczyna upadła na podłogę. Jęknęła głośno, łapiąc się
za obolały noc. – Szkoda mi po porostu Konoe~san i tyle… Pewnie nie zasłużyła
na takie warunki. Dzisiaj zajmę czymś Kakashiego powiedzmy o… Dziewiętnastej.
Wtedy musicie przenieść to wszystko do pokoju dziewczyn.. Nie wiem jak to
zrobicie.
- Dziękuję, Itachi~kun! – Kenami
przytuliła bruneta.
- Nie masz jeszcze za co… Podziękujesz,
jak wszystko się uda. – Uchiha westchnął głośno. Poprawił swój krawat i zczepił
włosy gumką do włosów. – Teraz muszę już iść, jestem umówiony. Do zobaczenia
wieczorem…
Pomachał przyjaciołom na pożegnanie, po
czym wyszedł z celi. Każdy spojrzał po sobie zdziwiony. To dziwne zachowanie
Itachi’ego było niezwykłe dziwne…
W
każdym bądź razie ich sprytnie wymyślony plan się sprawdził. Dzięki duchom
stróżom i siłom własnych mięśni, Nagisa wieczorem leżała w łóżku Kenami.
Przyjaciele byli spokojni. Byli pewni, że Kakashi do nich nie wejdzie, a już na
pewno wcześniej zapuka. Po ostatnich „niespodziewanych” wizytach ma jeszcze
siniaka na czole.
- Na co masz ochotę? – Zapytała Kitsune,
patrząc na dziewczynę.
- Naprawdę chcesz jej gotować? –
Westchnęła ciężko Vitsumi. Spojrzała ze współczuciem na Nagisę.
- Dlaczego niby nie? – Szatynka wypięła
dumnie pierś.
- Bo ty nie umiesz gotować… Co powiecie,
żebyśmy zjedli na kolację… - Yumenai zamyśliła się.
- Dobry pomysł. Przez tą całą
akcję-konspirację, nie poszliśmy na kolację! –Itachi właśnie wszedł do pokoju
dziewczyn. Spojrzał po minach przyjaciół. Hao czytał podręcznik od biologii
przy stole, a Aya robiła mu warkocz. Szatyn przyzwyczaił się już do zabaw jego
włosami, więc nie reagował za bardzo. Uśmiechał się jedynie, czując ciepły dotyk
dłoni na swoim karku. Yoh i Ren grali na PlayStation. Tao z zadowoleniem
wygrywał właśnie z przyjacielem w jakąś bijatykę. Asakura odgryzał się, że w
realnym świecie złotooki nie miałby z nim szans. Do sprzeczki włączyły się
duchy i po chwili doszło do przepychanki Basona i Amidamaru. Eve próbowała
uspokoić przyjaciół, ale po chwili sama wdała się w dyskusję. Anna siedziała na
swoim łóżku i powtarzała łacinę. Kenami patrzyła w lodówkę, zastanawiając się
co można ugotować z danych produktów.
- Tak… Po za tym… U nas jedzenia nigdy
za mało, prawda? – Zaśmiała się Vitsumi. Uśmiechnęła się promiennie. – Może
zrobię naleśniki?
- TAK! – Krzyknęła zachwycona tym
pomysłem Aya.
- Co ty na to, Nagisa~chan? – Zapytała
zielonooka.
- Dawno nie jadłam naleśników… - Konoe
zdjęła ze swoich ust mastkę tlenową. Niedawno dostała leki od Kenami i czuła
się o wiele lepiej.
- Więc postanowione. – Czerwonowłosa
wyprostowała dumnie pierś. Zaczęła wyjmować z lodówki potrzebne składniki.
- Pomogę ci. – Zaproponował Hao. Zdjął z
nosa swoje okulary, które nakładał do czytania. Odłożył podręcznik na stół.
- Ty? Odejdziesz od nauki? – Zdziwiła
się Morri.
- W końcu muszę odpocząć! Po za tym
dawno nie gotowałem… Mam ochotę! – Długowłosy skrzyżował ręce na piersi.
- Też wam pomogę! – Zaoferowała się
błękitnooka.
- Lepiej nie… - Powiedzieli równocześnie
Vitsumi i Hao.
- No wiecie co… - Aya prychnęła, udając
obrażenie.
Reszta zaśmiała się.
Nie
minęło dużo czasu, jak Yumenai i Asakura wkręcili się w wir gotowania.
Podrzucali naleśniki na patelni, jakby byli zawodowymi kucharzami. Anna wraz z
Yoh przygotowywali składniki, które miały służyć za farsz, a Kenami i Aya
ustawiały naczynia przy stole. Mimo początkowych obaw, że Nagisa nie
zaaklimatyzuje się w towarzystwie, szybko odnalazła wspólny język z każdym.
Wesoło rozmawiała z całą gromadką, a nawet zagrała z Itachi’m, a później Ren’em
na konsoli. Wszyscy wesoło żartowali, śmiejąc się. W końcu usiedli przy stole.
- Itadakimasu! – Krzyknęli chóralnie, po
czym zaczęli jeść. Nawet Konoe usiadła przy stole, czego nie robiła od lat.
- Przepyszne! – Uśmiechnęła się
promiennie dziewczyna.
- Cieszymy się, że ci smakuje. – Hao
wypiął dumnie pierś.
- Szkoda, że będę musiała wrócić do
szpitala… - Nagisa posmutniała. Miała dosyć białych ścian i metalowych łóżek.
Nie znała nic innego poza tym. Kiedyś… Kiedy była jeszcze dzieckiem spędzała
taki beztroski czas z rodzicami i bratem, ale po ich śmierci widywała się
jedynie z pielęgniarkami. Ostatnio Kenami zabrała ją ze szpitala. To był
najlepszy okres w jej dotychczasowym życiu.
- Nie martw się. Zawieziemy cię do
Fausta i Elizy! Tam będziesz się czuła jak w domu. – Zapewnił Yoh. Jego ciepły
uśmiech wymazywał nawet najgorsze myśli.
- Właśnie. Ciekawe co u nic? – Kyoyama
zamyśliła się. – Chciałabym ich zobaczyć.
- To zobaczysz w weekend. – Aya
wyszczerzyła ząbki.
- No tak… Transportujemy się Księgą? –
Hao spojrzał na ukochaną.
- Czemu nie. Jeśli Vitsumi pożyczy nam
Kamaitachi… - Brunetka wzięła do ust kolejny kawałek naleśnika.
- Zgłaszam sprzeciw. – Kenami spojrzała
na resztę. – Nie wiem jak Nagisa zareaguje na tą waszą Księgę… A co jak
dostanie tam jakiegoś ataku czy coś?
- Więc co proponujesz? – Uchiha zapytał
od niechcenia.
- Polecimy samolotem. Wylecimy w sobotę
z rana. W drogę powrotną będziemy mogli się już teleportować Księgą, dobrze? –
Kitsune przedstawiła swój plan.
- A może my polecimy Księgą, a ty z
Nagisą samolotem? – Morri nie dawała za wygraną.
- A co ci tak zależy? – Zaśmiał się
wesoło Hao.
- Chcę jak najszybciej zobaczyć Elizę! –
Dziewczyna ochoczo wgryzła się w kolejnego naleśnika. – Po za tym, jeśli
będziemy mogli spotkać się z nimi wcześniej, przygotujemy pokój dla
Nagisy~chan.
- Niech i tak będzie. – Kenami
przytaknęła brunetce.
- Wybaczcie, że z wami nie jadę. –
Itachi przeczesał dłonią swoje włosy.
- O? Dlaczego? – Aya nieco posmutniała.
- Już wcześniej mówiłem. Egzaminy…
Wiecie, jesteście dopiero w pierwszej klasie, a ja w trzeciej. Wynik
testów jest dla mnie kluczowy… - Brunet
uśmiechnął się przepraszająco.
- Aż dziwne że Hao chce jechać. – Yoh
spojrzał podejrzliwie na bliźniaka.
- Do kliniki Fausta? Żartujesz! Pewnie
ma wiele ciekawych książek! Może mi jakieś pożyczy… - Długowłosemu aż oczy
błyszczały z zachwytu.
- Jesteś niepoprawnym kujonem – Zaśmiała
się Yumenai.
- I kto to mówi! Sama też się dużo
uczysz! – Szatyn skrzyżował ręce na piersi.
- Ale bez przesady! – Czerwonowłosa
zaczęła bawić się nożem. Obracała go między palcami, jakby to była wykałaczka,
nie ostrze.
- Dobra, sprzątamy? – Zapytała Anna.
- Już? – Jęknęła niezadowolona
błękitnooka.
- Jest środek tygodnia. Musimy się
wyspać. – Blondynka wstała od stołu i zaczęła zbierać naczynia ze stołu.
Dziewczyny po
chwili dołączyły do niej. Hao przeniósł zmęczoną Nagisę na łóżko. Ta
momentalnie zasnęła. Dawno nie przeżywała tyle emocji na raz.
- Śpi… - Uśmiechnął się długowłosy.
- Tak właściwie ile Konoe~chan ma lat? –
Zapytała Kyoyama.
- Trzynaście! – Krzyknęła Kenami z
łazienki. Z braku zlewu w pokoju, musiały zmywać naczynia w umywalce.
- Wygląda na młodszą… - Przyznał Ren.
Siedział przy stole i rozwiązywał zadania z matematyki.
- Wiesz, większość życia spędziła leżąc
w szpitalu, nie miała kiedy rosnąć. – Zaśmiała się Kitsune. Myła naczynia wraz
z Yoh. Dziś była ich kolej. Kiedyś Kenami miała dyżury z Ren’em, ale po zalaniu
łazienki przyjaciele zmienili „grafik”.
- To smutne. – Westchnął ciężko Asakura.
- Teraz wszystko będzie dobrze. Faust
jej pomoże prawda? – Szatynka spojrzała na chłopaka z nadzieją.
- Pewnie, że tak! W końcu wskrzesił swoją
ukochaną! – Młodszy Asakura wyjaśnił dokładnie całą historię miłosną blondyna.
Kitsune dużo wiedziała, ale kilka szczegółów bardzo ją zainteresowało. Reszta
siedziała w pokoju odrabiając lekcje, bądź powtarzając do egzaminów.
- Chciałabym kiedyś przeżyć to samo co
oni! – Kenami aż oczy się zaświeciły.
- Chciałabyś umrzeć, a potem zostać
wskrzeszona? – Zaśmiał się Yoh.
- Aż tak to nie! Ale taka miłość jest
niesamowita! Taka piękna… - Kenami wycierała ręce w ręcznik. Powoli kończyli. –
Wiesz, ty masz Anne, Hao Ayę~chan, nawet One~chan znalazła chłopaka i całkiem
nieźle jej się z Deidarą powodzi!
- Kenami… - Szatyn zdawał się przestać
słuchać dziewczyny. Patrzył na nią jak zahipnotyzowany.
- Co? – Zapytała niczego nie świadoma.
Yoh przetarł palcem pod swoim nosem. Dziewczyna zrobiła to samo. Spojrzała na
swoją rękę. Była we krwi.
- Wybacz… - Zielonooka uśmiechnęła się
słodko. Nachyliła nad umywalką i zaczęła ochlapywać sobie zimną wodą twarz.
- Zawołam Hao, on… - Młodszy Asakura już
chciał wyjść z pomieszczenia, kiedy poczuł na swoim nadgarstku mocny uścisk.
- Nie… Nie trzeba. Czasem mi się to
zdarza, to nic strasznego, wiem jak się zachować. Niepotrzebnie ich
zdenerwujesz. – Kitsune patrzyła prosto w oczy przyjaciela. – Proszę…
- Nie możesz ukrywać przed nami takich
rzeczy – Postawił się jej.
- Ale nic się nie dzieje. Patrz już po
wszystkim. – Kenami wyprostowała się. Faktycznie, krwawienie ustało.
- Niech będzie – Yoh westchnął głośno.
Wyszli do reszty. Spokojnie uczyli się całą grupą.
Niespodziewanie
usłyszeli pukanie do drzwi. Serce każdego z nich stanęło. Jedyne co zdołali
zrobić, to przykryć Nagisę i sprzęty lekarskie kocem. Całą ósemką zrobili istny
„mur” przed młodą Konoe.
- Yo! – Do pomieszczenia wszedł Kakashi.
Spojrzał podejrzliwie po całym pomieszczeniu. Cisza była niezwykle przenikliwa.
Przerywało ją jedynie bzykanie muchy i pikanie sprzętów podłączonych do Nagisy.
– Co wy knujecie?
- Nic – Odpowiedzieli chórem.
- Nie było was na kolacji… Jesteście w
pokoju… W ciszy i spokoju… Uczycie się… To podejrzane… - Szarowłosy lustrował
ich wzrokiem.
- Egzaminy zaraz… - Itachi ledwie
wypowiedział te słowa. Jeśli Kakashi odkryje Konoe to już po nich. Dostaną
wilczy bilet z Akumine!
- Czy tam leży trup? – Mężczyzna wskazał
na podejrzanie wyglądające łóżko.
- Nie – Ponowie odparła cała ósemka.
- A, to okey. Zaraz cisza nocna, więc
kładźcie się już spać. Dobranoc! – Szarowłosy pomachał im przyjaźnie, po czym
wyszedł z pokoju.
- Dobranoc, Kakashi~san! – Krzyknęli
chórem.
Chwile milczeli. Po pokoju rozniósł się
cichy chichot Ayi. Następnie dołączyła do niej Kenami. Bliźniaki i Vitsumi.
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Rechotali kilka minut, po czym powoli
uspokajali się.
Kitsune
zdjęła koc z Nagisy. Nałożyła jej na usta maskę tlenową. Kenami z przyjemnością
oddała dziewczynie swoje łóżko. Sama ustaliła, że do soboty będzie spać na
jednym łóżku z Vitsumi. Nie raz spały razem na rożnych obozach i wyprawach,
więc nie było to dla nich dziwne. Nie minęło długo i przyjaciele pożegnali się.
Chłopcy poszli do siebie, a dziewczyny ułożyły się wygodnie w swoich łóżkach.
Czas płynął szybko. Razem gotowali (nie
jedli w jadalni pod pretekstem nauki), aby Nagisa poczuła się jak w prawdziwym
domu, grali i uczyli się. Dziewczyny zapoznały Konoe ze swoim klubem muzycznym.
Pokazały jej projekty piosenek, a Kenami dała jej lekcję gry na gitarze. Te
wyjątkowe dni szybko jednak minęły. Przyszła sobota.
Kenami
z Nagisą i Vitsumi wyruszyły samolotem, kiedy reszta za pomocą Księgi i
Kamaitachi w kilka sekund przeniosła się na drugi kontynent. Musieli pokonać
barierę czasową, ale to nie był dla nich problem. Po niewielu obliczeniach
przybyli do Niemiec o ósmej rano. To co zastali było naprawdę niesamowite.
Klinika rodzinna Fausta była duża, lecz w niczym nie przypominała normalnych
szpitali. Była pomalowana na wesoły brzoskwiniowy kolor, a w każdym oknie
zwisały ogromne donice z kwiatami. Było tu miło i przyjemnie. Kiedy weszli do
środka, również zdawali się być zaskoczeni. Podłoga była drewniana, a ściany
oliwkowe. W poczekali na żółtych kanapach siedzieli uśmiechnięci, aczkolwiek
chorzy ludzie. Za brązową ladą siedziała pielęgniarka. Młoda, piękna
brązowowłosa kobieta w jasno-różowym kitlu.
- Dzień dobry! – Przywitała się po
Niemiecku. Zapytała ich o coś, ale nikt za bardzo nie rozumiał. Na szczęście
recepcjonistka jak i nasi przyjaciele bez problemu przestawili się na język
angielski. Poprosili, o spotkanie z Faustem. Niestety okazało się, że jest
akurat na sali operacyjnej i będą musieli poczekać.
- Asakura~san? – Szamani usłyszeli
kobiecy głos za plecami. Odwrócili się. Ich źrenice rozszerzyły się.
- Eliza~san!? – Wrzasnęli chórem.
- Cii…! – Położyła palec na ustach.
Uśmiechnęła się uroczo, przekrzywiając na bok głowę. – To szpital… Proszę, zachowajcie spokój…
- Wybacz… - Hao podrapał się po głowie z
zakłopotaniem.
- Przejdźmy do gabinetu Fausta. Chodźcie
tędy. – Blondynka szła przodem. Zaprowadziła ich do dużego pokoju o beżowych
ścianach i jasnych meblach. Biurko, regał z książkami, stolik do kawy oraz
kremowe fotele i kanapy.
- Usiądźcie, zrobię wam coś ciepłego do
picia. – Zaproponowała Eliza. Zachowywała się jak prawdziwa gospodyni.
Dla
przyjaciół to była dość dziwna sytuacja. Dawniej Eliza była przecież duchem, a
teraz stawiała im gorące napoje przed nosem. Niezwykle uprzejma i piękna młoda
kobieta, która pewnie kradła serca nie jednego z pacjentów, aczkolwiek była
wierna temu jedynemu.
- To niezwykłe, widzieć cię wśród
żywych! – Nagle w gabinecie zmaterializowała się starsza Morri.
- Witaj, Eve~chan! – Obie blondynki
przywitały się lekkim uściskiem.
- To niegrzecznie tak mówić! – Amidamaru
zganił przyjaciółkę.
- Ale to prawda! Fajnie jest żyć? Jak to
jest znowu mieć ciało? Śpisz i jesz normalnie? – Piwnooka była dość
bezpośrednia. Dodatkowo kręciła się cały czas wokół biednej Elizy.
- One~chan! Uspokój się! – Aya
przywróciła siostrę do porządku.
- Właśnie… Co u was? – Yoh jak zwykle
uśmiechał się beztrosko.
Zaczęli
rozmawiać na bardziej normalne tematy. Dowiedzieli się, że mimo iż większość
czasu spędzają w rodzinnej klinice Fausta, to mieszkają w domu niedaleko stąd.
Od razu gospodyni zapowiedziała, że pojadą tam na obiad. Z okazji takich
odwiedzin, Faust może nawet wcześniej skończyć pracę!
Lekarz również zjawił się niedługo. Po
operacji przyszedł od razu do gabinetu. Wyglądał o wiele lepiej niż w czasie
turnieju. Jego cera była bardziej żywa, niż wcześniej. Zniknęła opuchlizna spod
oczu, a uśmiech nie znikał z jego ust. Na widok przyjaciół ledwie nie skakał z
radości. Z rozkoszą wysłuchał co tam u nich słychać. Był zadowolony, iż
odnaleźli swoje miejsce w szkole. Zachwycił się, kiedy tylko Hao opowiedział o
swoich planach na przyszłość. Można powiedzieć, że czuł dumę. Przyjaciel Fausta
idzie w jego ślady! Lekarz od razu zapewnił mu praktykę w swojej klinice, jeśli
takowa będzie mu tylko potrzebna. Pozwolił również poczytać dla długowłosego
książki z gablotki w gabinecie, tak więc Asakura odpłynął na całą resztę
rozmowy.
- A co tak właściwie was do nas
sprowadza? – To pytanie przywróciło ich do rzeczywistości.
Opowiedzieli
pokrótce o swoich nowych przyjaciółkach, którym chcą pomóc. Ren przekazał
również informację, że Kenami to osoba przyjmująca wcześniej wysłaną listę
leków. Teraz jednak ich głównym problemem była Nagisa.
- Biedna dziewczynka… - Eliza naprawdę
się zasmuciła. Była pielęgniarką i widziała w życiu (i nie-życiu) wiele
pokrzywdzonych przez los osób. Jednak historia osieroconej trzynastolatki,
która sama nie może oddalić nie od łóżka na dalej niż kilka metrów była
naprawdę przygnębiająca.
- Oczywiście, że się nią zaopiekujemy. –
Faust zgodził się bez żadnych „ale”. – Wasi przyjaciele są naszymi
przyjaciółmi!
- Dziewczyny będą niedługo na lotnisku.
Dobrze by było je odebrać. – Anna spojrzała na zegarek. Poprawiła swoją miętową
sukienkę. – Nie wyobrażam sobie, żeby Nagisa~chan jechała tu z lotniska
taksówką…
- Wyślemy po nią wyspecjalizowaną
karetkę. Kochanie, zajmiesz się tym? – Faust spojrzał na swoją wybrankę serca.
- Oczywiście. – Eliza przeprosiła
wszystkich zebranych i wyszła z gabinetu.
- Widzę, że wam się powodzi. – Aya
uśmiechnęła się szczerze. Cieszyło ją jej szczęście.
- Tak. Odkąd dostałem od ciebie te
zwoje, oboje wróciliśmy do życia. – Blondyn głęboko wciągnął powietrze do płuc.
Wcześniej nie mógł oddychać pełną piersią.
- Więc rozwiązanie nie było jednak takie
trudne. Demony to się znają na rzeczy! – Yoh pokazał wszystkie swoje ząbki.
- Nie było tak prosto. Muszę wam się do
czegoś przyznać, żeby być z wami w stu procentach fair. – Faust spojrzał po
twarzach przyjaciół. – Aby wskrzesić Elizę, musiałem oddać życie innej osoby.
W
pokoju zapadła cisza. Nikt nie śmiał się odezwać. Yoh posmutniał. Nie mógł się
mylić! Przecież Faust się zmienił! To niemożliwe, żeby zabił kogoś!
- Spokojnie! Nie zrobiłem nic złego…
Znaczy, aż tak złego… - Blondyn uśmiechnął się do reszty. – Dawcą życia Elizy
była nasza pacjentka Louise. Była poczciwą, starszą panią, chorą na nowotwór.
Zostało jej tylko kilka dni życia. Widziała duchy i znała naszą historie.
Oddała swoje życie dobrowolnie. Chciała uratować moją Elizę… Spokojnie, jej
duch przy tym nie ucierpiał!
Blondyn tłumaczył spokojnie przyjaciołom
historię przywrócenia do żywych ukochanej. Przyjaciele kiwnęli głowami ze
zrozumieniem. Wiedzieli, że Faust mówił prawdę. Nie mieli mu tego za złe.
Nagle komórka Ren’a zaczęła dzwonić. Chłopak
przeprosił zebranych, po czym spojrzał na ekran. „NIE ODBIERAĆ!”
- Kto dzwoni? – Zapytała Anna.
- Kenami… - Westchnął Tao. Mimo nazwy kontaktu
nacisnął zieloną słuchawkę. – Moshi Moshi?
- Ohayo,
Ren~kun! ~ ♥ – Usłyszał przesłodki
głos Kenami.
- Czego chcesz? – Jęknął złotooki. – I
czemu dzwonisz akurat do mnie?
- Stęskniłam
się za tobą, Reeeeen~chan! ~ ♥
– Kitsune przymilała się do fioletowowłosego.
- Chyba żartujesz! – Krzyknął oburzony
taką wypowiedzią. Zaczerwienił się na policzkach i musiał odwrócić się plecami
do przyjaciół, aby tego nie zauważyli.
- Pewnie,
że tak, a ty co myślałeś? – Szatynka była już śmiertelnie poważna. – Pewnie odezwała się w tobie nadzieja, że w
końcu jakaś dziewczyna się tobą zainteresowała? A może dyskretnie się we mnie
podko…
Ren od razu nacisnął czerwoną słuchawkę.
- Pomyła… - Powiedział Tao do reszty.
- Kenami jest pomyłką? – Zarechotał Yoh.
- Tak… Życiową… - Złotooki westchnął
ciężko. Jego telefon ponownie zaczął dzwonić. Odebrał. – CZEGO?!
- To
ja Ren. – Usłyszał głos Vitsumi. Dziewczyna była lekko podenerwowana. – Wybacz za Kenami, zachowuje się dziś
wyjątkowo niedorzecznie… Śmieje się, płacze i wścieka na przemian. Do tego jest
słaba, ledwie słania się na nogach. Nie mogę już z nią wytrzymać!
- Brała leki? – Złotooki zmarszczył
brwi.
- Tak.
Ale to niewiele dało… Może zamiast Nagisy zostawmy w klinice Kenami… –
Zażartowała nerwowo Yumenai. Naprawdę była zmęczona całą tą sytuacją. – W każdym bądź razie, jesteśmy na miejscu.
Mówiliście, że załatwicie podwózkę, więc…
- Ach, tak… Już się tym zajęliśmy.
Czekajcie na lotnisku, dobrze? Niedługo ktoś się zjawi. – Poprosił złotooki.
- Dobrze.
Idę poszukać automatu do kawy… Cześć! – Czerwonowłosa rozłączyła się.
Tao westchnął głośno.
- Coś nie tak z Nagisą? – Yoh zmarszczył
brwi.
- Gorzej. – Ren odłożył telefon do
kieszeni. – Z Kenami…
Przyjaciele posmutnieli.
- Wybaczcie, ale moi pacjenci czekają.
Tu jest mój adres… - Faust zaczął pisać długopisem na żółtej karteczce. – Eliza
się wami zajmie, dobrze?
- Jasne, nie chcemy ci przeszkadzać. –
Yoh wstał. Podziękował ładnie za rozmowę, kłaniając się.
-
Wieczorem się spotkamy. Zajmę się Konoe~san i Kitsune~san. Z tego co słyszę,
obie mają problemy – Faust uśmiechnął się przyjaźnie.
- Będziemy ci wdzięczni. – Hao podszedł
do Ayi. Złapał ją za rękę. – Chodźcie, idziemy. Nie będziemy więcej
przeszkadzać dla pana doktora.
Zaśmiał się wesoło. Wyszli całą
gromadką. Na końcu wypełzł Yoh. Musiał jeszcze chwilkę porozmawiać z przyjacielem.
Potem
w piątkę poszli do domu Fausta. Był to przepiękny budynek znajdujący się nad
wodą. Ogromny, biały z ciemną dachówką, z ogrodem oraz służbą. Zostali
przywitani w przestronnym, jasnym salonie. Poczęstowani ciastkami i owocami.
Niedługo przyszła Eliza wraz z Vitsumi. Opowiadali o starych czasach, wspominali
turniej. Zmartwiona stanem zdrowia przyjaciółki, Yumenai uśmiechała się lekko.
Minęło trochę czasu aż całą sobą wciągnęła się w rozmowę. W przyjemnością
słuchała o ich wspólnych przygodach.
- A tak właściwie, Vitsumi~chan,
dlaczego nie brałaś udziału w Turnieju? – Zapytała nagle Aya, wrzucając do ust
kolejne ciastko.
Czerwonowłosa zamyśliła się na chwilę.
- Chciałam. Ale nigdy nie dostałam
dzwonka wyroczni.
- Nie przeszłaś eliminacji?!
–Przyjaciele nie kryli zdziwienia. Przecież Vitsumi była znakomitą szamanką!
- Nie… Po prostu… Kenami źle się czuła.
Nikogo nie było w domu, a burza uniemożliwiła jakikolwiek inny sposób
komunikowania się z innymi, niż spotkania osobiste. Musiałam biec po lekarza. –
Vitsumi uśmiechnęła się niepewnie. – Wtedy przyszedł do mnie Członek Rady. Niby
zwykłe dziesięć minut, ale dla mnie każda chwila była zbawienna. Jakby nie mógł
zaczekać aż wezwę lekarza! Kenami miała wysoką gorączkę, bałam się o nią…
- To piękne, że wybrałaś przyjaciółkę. –
Yoh wyszczerzył swoje ząbki. Chociaż był pewien, że on postąpiłby tak samo.
- Czy ja wiem… Teraz się muszę z nią
użerać. – Yumenai westchnęła niby ciężko, ale na jej twarzy widniał lekki
uśmiech.
- Ja też bym wybrał ciebie, braciszku! –
Hao objął bliźniaka ramieniem i zaczął czochrać mu włosy. W tej chwili nikt nie
chciał schodzić na smutne tematy. Cieszyli się szczęściem Elizy i Fausta.
Lekarz
przyjechał do domu wraz z Nagisą i Kenami późnym wieczorem. Postanowił, że jak
na razie Konoe będzie mieszkać razem z nimi, tak zanim nie stanie na własne
nogi. Dzisiejsza podróż naprawdę ją wyczerpała. Od razu po położeniu na łóżko
zasnęła. Cała reszta usiadła za bogato nakrytym stołem. Europejskie przysmaki,
naprawdę im smakowały.
- Nie jesz? – Aya spojrzała zdziwiona na
Kitsune. Ta patrzyła tępym wzrokiem w talerz. Hipnotyzująco grzebała widelcem w
jedzeniu.
- Gomene ~ ♥ - Uśmiechnęła
się przepraszająco zielonooka. – Wszystko jest niesamowicie smaczne, ale… Nie
jestem głodna. Jak chcesz możesz zjeść moją porcję…
- Ty nie jesteś głodna? – Ren
wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. – A to nowość…
- Ale śmieszne! – Kenami
prychnęła gniewnie. Wstała od stołu. – Wybaczcie, pójdę się położyć…
Powoli wyszła z
jadalni. Faust wcześniej pokazał jej pokój, w którym będzie mogła się przespać.
Kiedy tylko zeszła z oczu przyjaciołom upadła na kolana. Czuła się fatalnie.
Dotknęła swojego policzka. Z jej ucha leciała stróżka krwi. Dziewczyna głośno
westchnęła. Wiedziała, że dzieje się z nią coś złego. Musi z tym coś zrobić. To
ogromne szczęście, że poznała Ayę i resztę. Dzięki Faustowi, ma szansę na
wyleczenie się z tych strasznych dolegliwości. Musi mu tylko dostarczyć parę
dokumentów…
- Muszę się wybrać na małą
wycieczkę… - Zaśmiała się sama do siebie. Wstała z kolan. Głośno wciągnęła
powietrze do płuc. Poszła na krótką drzemkę. Czeka ją długa noc…
Tymczasem
przyjaciele nadal siedzieli przy stole. Yumenai co chwile patrzyła niepewnie na
Fausta. W końcu uśmiechnęła się niepewnie.
- Co jej jest? – Zapytała wprost.
- Dla Kitsune~san? – Blondyn
odłożył widelec. – Wybacz, nie mogę wam powiedzieć. Obowiązuje mnie tajemnica
lekarska, a Kitsune~san nie wyraziła zgody na zapoznanie was z jej chorobą.
- Więc Kenami jest chora. –
Uśmiechnął się smutno Hao.
- A myślałeś, że te wszystkie
tabletki, które bierze to co? Czekoladowe dropsy? – Prychnął Ren.
- Może przenocujecie dzisiaj u
nas? – Zaproponowała Eliza. Chciała rozładować ciężką atmosferę. – Jutro
pojedziemy na miasto. Może wyskoczymy na małe zakupy? Co wy na to dziewczyny?
- Myślę, że możemy zostać bez
problemu. – Yoh wyszczerzył swoje ząbki.
- Chętnie popatrzę co nosi się w
Niemczech. – Anna zamyśliła się.
- A ja zapoznam się z twoimi
książkami! – Hao rozmarzył się. Ta cała anatomia w pigułce…
- Kujon… - Błękitnooka pokazała
język chłopakowi.
Asakura nie był dłużny ukochanej
i zaraz się odgryzł. Zaczęli się śmiać i wygłupiać, po czym grzecznie poszli
spać. Byli zadowoleni, że mogli spędzić ten czas ze starymi przyjaciółmi.
Jedynie Ren położył się do łóżka w swoim normalnym ubraniu. Nie spał. Leżał i
nasłuchiwał. Nie był zbyt zdziwiony, kiedy późną nocą usłyszał szmery za
drzwiami. Postanowił to sprawdzić. Tym razem, szatynka mu nie ucieknie!
~*~ENDING~*~
Ren
mknął cicho przez korytarz. Znajdując się w jadalni zauważył na stole kartkę
papieru, której wcześniej nie było. Podszedł do niej i zaczął czytać.
„
Musiałam wyjechać. Bawcie się dobrze i wracajcie do Tokio. Postaram się
przyjechać do Akumine w poniedziałek. Na pewno wrócę na egzaminy. Nie martwcie
się, będę bezpieczna. Kenami ”
Tao
pokręcił głową z dezaprobatą. Ona niczego się nie nauczyła. Chłopak złapał za
leżący obok długopis. Dopisał na dole kartki.
„
Idę z Kenami, postaram się wydobyć z niej jakieś informacje. Do zobaczenia w
Tokio, Ren.”
Po
tym wybiegł z domu, mając nadzieję, że Kenami nie oddaliła się zbyt daleko.
Kenami: Ohayo~! Tak jak obiecałam,
rozdział jeszcze w czerwcu ^^
Anna: Jesteśmy w szoku, dotrzymałaś
terminu…
Kenami: Anna~chan Q_Q Nie naśmiewaj się!
Itachi: Ona się nie naśmiewa, tylko mówi
prawdę.
Kenami: Jesteście straszni! One~chan,
powiedz im coś!
Vitsumi: Oni mają rację…
Kenami: Wszyscy przeciwko mnie! Foch!
>_<
Hao: Hihihihi…
Aya: A ty z czego rżysz?
Hao: Bo foch… XD
Aya: No i co z tym fochem? O_o
Hao: No bo wiesz co znaczy foch?
Aya: No… Obrażenie się?
Hao: Nie! Fachowe obciąg… A zresztą ._.
Wy i tak nie zrozumiecie…
Wszyscy: HENTAI!
Vitsumi: Zboczeńcy zboczone :< A ja
muszę z wami żyć pod jednym dachem!
Hao: Dlaczego zawsze ja? ;_;
Yoh: Bo to ty masz kosmate myśli!
Hao: Gomenasai ;_;
Kenami: Eh… Przejdźmy do rozmów, bo
czuję że zapowiada się na gwałty… Raion! Ciekawe czy poprawiłeś już oceny, czy
czekasz do ostatniego dnia? XD
Vitsumi: Tylko ty wszystko zawsze robisz
na końcu…
Kenami: Nieprawda!
Vitsumi: Nieważne…
Hao: Spokoyoh! Jak tam sesja? Jak
studia? Dobrze ci się powodzi na weterynarii? *_*
Yoh: Pohamuj entuzjazm! Zapalony
kroiciel trupów :<
Hao: Kroiciel? XD
Yoh: Tak! ._.
Anna: Rzuciłam w Kakashiego tylko
encyklopedią, bo to był pocisk ostrzegawczy. Następna będzie szafa!
Vitsumi: Tylko nie moja szafa! ;_;
Anna: No dobra… Telewizor.
Vitsumi: Bierz szafę!
Kenami: Gomenasai, Spokoyoh~chan! Nie
chciałam żebyś się rozpłakała :< Chociaż, nie powiem schlebia mi, że moje
odcinki wzbudzają takie emocje *^*
Ren: YKARI~SAN! NIE SWATAJ MNIE Z TĄ IDIOTKĄ!
Ren: YKARI~SAN! NIE SWATAJ MNIE Z TĄ IDIOTKĄ!
Kenami: Ren~kun… Naprawdę mnie nie
chcesz? :<
Ren: NIE!
Kenami: Trudno, przeżyję to… ._. Kumiko…
Twoje słowa, że twój komentarz nie będzie zachwycał długością i treścią, są
kłamstwem XD
Aya: Właśnie! Jest mega długi i z treścią!
Hao: Żegnacie samych siebie? XD
Yoh: Własnie? XD
Kenami: Nie martw się, moja geografia
tez leży i kwiczy…
Vitsumi: U ciebie wszystko leży i kwiczy…
Kenami: One~chan! Nie bądź niemiła! A
tak poza tym… Wakacje zaczynają się pełną parą… Zimno, wiatr wieje, deszcz leje…
Nawet nie ma kiedy wyjść na miasto :< Mam ochotę zagrać w jakąś grę
społecznościową, ale samej to tak smutno… Zbieramy drużynę? XD A może ktoś w
coś ciekawego gra? Ja mam ochotę na Elsword *_* Kiedyś grała, ale drużyna nam
się posypała… Takie niezobowiązujące pytania XD Dobra, kończę. Idę przygotować
obiad. Mam nadzieję, że nikt nie zapomniał, że dziś dzień ojca? J
Jak coś to przypominam ^^ Ja ne~! ♥