środa, 19 września 2012

Odcinek 2: Pierwszy dzień szkoły!

    Blade promyki słońca zaczęły spadać na dopiero co wstającą do życia roślinność. Cały świat zaczynał budzić się po nocy. Chociaż ptaszki ćwierkały już od dobrej trzeciej nad ranem, inne zwierzęta dopiero wyściubiały nos ze swoich norek. Również wszyscy uczniowie Akademi Akumine powoli wstawali, aby mieć dość czasu by przygotować się do pierwszego dnia w szkole.
- Wstawaj śpiochu! - Hao potrząsną ramieniem brata. Yoh tylko burkną coś w stylu „chyba zwariowałeś, że wstanę tak wcześnie” i przewrócił się na drugi bok.
- On zawsze taki jest? - zapytał Itachi z rezygnacją. Brunet wstał już jakieś pół godziny temu.
- Nie, najczęściej w ogóle nie reaguje, nawet się nie przewraca. - Z łazienki wyszedł Ren, który właśnie był po prysznicu. Już zdążył się uczesać.
- Wstawaj bo się spóźnisz! - długowłosy zerwał kołdrę z brata.
- Haooo... - młodszy spojrzał z wyrzutem na bliźniaka.
- Dbam o ciebie, ruszaj się i tak jesteś ostatni. - czarnooki zostawił rodzeństwo i podszedł do swojego łóżka, na którym leżała wyprasowana biała koszula oraz krawat. Założył obie części stroju po czym podszedł do lustra w łazience, aby zawiązać dobrze materiał na szyi. Ostatnie kilka dni, kiedy jeszcze mieszkali w Tokio uczył się to robić, aby nie wyglądać na niechluja.
- Wredota... - westchnął Yoh. Ruszył za bratem. Po chwili było słychać przepychankę słowną bliźniaków typu „nie chlap”, „uważaj na koszule”, „nie dotykaj włosów”. Większość zdań było wypowiedziana przez Hao, bo młodszy jeszcze nie do końca wiedział co się dzieje. Nie zwracając zbytnio uwagi na nic poszedł pod prysznic mimo że reszta chłopaków już była gotowa do wyjścia.
Itachi głośno westchnął. Nie był przyzwyczajony do towarzystwa czyjegokolwiek, a takich rozbawionych bliźniaków szczególnie.
- Przyzwyczaisz się. - powiedział Ren, który rozumiał uczucia młodego Uchiha. Brunet wyglądał na spokojnego, dobrze wychowanego chłopaka, a ta dwójka roztrzepańców nie pasowała do tego wizerunku.
- Mam nadzieję... - westchnął czarnooki nakładając na siebie marynarkę. Spakował jeszcze kilka książek do środka torby, po czym uznał, że jest już gotowy do wyjścia. Chwilę potem ledwie nie dostał zawału kiedy za ścianą coś głośno huknęło.
- Między młotem a kowadłem... Dlaczego? - zapytał Itachi podnosząc głowę ku górze.

                                                     ~*~ OPENING ~*~

    W czasie kiedy młody Uchiha przeklinał w duchu swój los, pokój dziewczyn zamienił się w poligon.
- Jedna łazienka dla czerech dziewczyn to stanowczo za mało... - zaśmiała się młoda Morri, która z politowaniem patrzyła jak Anna i Kenami przed jednym lustrem próbując pomalować sobie rzęsy.
- Trzeba kupić jeszcze lusterko.. - powiedziała Vitsumi.
- W niedziele pojedziemy na zakupy to kupimy, co wy na to? - zaproponowała Kyoyama.
- Nie głupi pomysł! - zaśmiała się błękitnooka. Przeszła kilka kroków, niestety potknęła się na zostawionej wcześniej przez młodą Kitsune książce i walnęła się czołem o ścianę. Jęknęła przeciągle.
- Żyjesz? - zapytała przestraszona Anna.
- Jeszcze... - Aya nie ukrywała niezadowolenia. Pomasowała się w piekące czoło. Na szczęście czerwony ślad zanikł błyskawicznie.
- Sorry.. Nie powinnam tego tak zostawiać... - powiedziała szatynka, która szła do szafy aby zmienić bluzkę. Niestety dotychczasowy strój poplamiła tuszem. - Świetny początek roku szkolnego... No po prostu wspaniale...
- U ciebie tak wygląda całe życie. - zauważyła młoda Yumenai, która właśnie wyszła z  wielkiego otwieranego mebla na ubrania.
- Zaraz ty swoje życie stracisz! - warknęła zdenerwowana szatynka. Cisnęła poduszką w przyjaciółkę. Czerwonowłosa złapała pocisk bez mrugnięcia okiem. Była już kompletnie ubrana gotowa do wyjścia. Kyoyama i Morri spojrzały na siebie znacząco.
- Czy ty nie weszłaś do tej szafy w piżamie? - zapytała niepewnie Aya, która zaczęła podnosić się z ziemi.
- No tak. - Vitsumi jakby nigdy nic wzięła swoją torbę na ramię. - Coś nie tak?
- Nie, nie... Nic. - błękitnooka podrapała się w głowę rozmyślając jakim cudem Yumenai weszła do środka, ubrała się tam, uczesała i umalowała.
- Morri~chan... Nie pytaj. Na niektóre pytania lepiej nie znać odpowiedzi. - przestrzegła lokatorkę Kenami. Podeszła do wyżej wymienionego mebla. Wyjęła z niego wieszak z białą bluzką, po czym założyła ubranie na siebie. - Gotowe?
- Jeszcze krawat. - Aya podała Kitsune kawałek materiału. Szatynka przez chwilę obracała pasek w dłoniach, macała go i prawdę mówiąc szukała końcówki która ma być tą „ładniejszą” stroną.
- Nie umiesz go zawiązać, prawda? - zapytała błękitnooka z lekkim politowaniem patrząc na wyczyny szatynki. Kenami obróciła się i szybkim krokiem podeszła do gotowej do wyjścia Yumenai.
- Onee~chan pomóż! - poprosiła podając przyjaciółce kawałek materiału.
- Matko, miałam tyle okazji, żeby cię udusić, ale jeszcze nigdy nie skorzystałam... - westchnęła ciężko czerwonowłosa wiążąc Kenami krawat pod szyją.
- Bo tak naprawdę mnie lubisz tylko ukrywasz to głęboko w serduszku... - zaśmiała się zielonooka. Sama złapała za swoją torbę, - Idziemy?
- Tak! - Aya złapała blondynę za rękę, po czym pociągnęła za nadgarstek w stronę korytarza. Pozostałe lokatorki tylko uśmiechnęły się do siebie. Ruszyły w ślad za dziewczynami.
    Morri idąc przez akademik mijała wiele dziewcząt. Jedne wydawały się być miłe, z innymi Aya raczej nie zamierzała się zadawać. Wyfiokowane solary jej nie interesowały... A kilka takich już minęła.
- Możesz mnie już puścić... - zaśmiała się Anna.
Morri uśmiechnęła się tylko, po czym zostawiła dłoń przyjaciółki. Stały przed jadalnią czekając na resztę.
- Cześć dziewczyny! - do przyjaciółek podszedł Yoh. Objął ramieniem Kyoyamę i pocałował ją w policzek.
- Cześć. - odpowiedziały przyjaciółki.
- Jak się spało Kocurku? - zapytał Hao wykonujące te same czynności co jego bliźniak tyle że na Ayi.
- Wspaniale. - dziewczyna położyła rękę na plecach starszego Asakury.
- Leszek! - obok par przebiegła Kenami, która po chwili zawiesiła się na szyi Ren'a. Zaskoczony chłopak ledwo utrzymał równowagę.
- Jaki Leszek?! Ren się nazywam! - oburzył się złotooki.
- Nie ty! On! - Kitsune szturchnęła palcem czub na głowie młodego Tao.
- Dlaczego nazwałaś moje włosy Leszek?! - chłopak trochę nie ogarnął tego co się działo.
- Powinieneś być zaszczycony, ona nazywa imionami każdą rzecz, z którą się zżyje, bądź przypadnie jej do gustu. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem Vitsumi.
Ren tylko westchnął, a cała reszta wybuchnęła śmiechem. Po chwili weszli do jadalni. Każdy poszedł sobie po jedzenie, po czym usiedli przy wybranym stole.
- Pierwszą mamy wychowawczą, nie? - zapytała Aya wkładając do ust kawałek kanapki.
- Tak. Potem historia, wf, japoński, angielski i religia. - wyliczyła Kenami.
- Łał... Już zdążyłaś zapamiętać? - zaśmiał się Hao. On po prostu zapisał sobie plan na kartce i wsadził do piórnika.
- Któraś z nas musi... - spojrzała ze znaczącym uśmiechem na Vitsumi.
- Oj przestań, mi te plany do głowy nie wchodzą... Ale w sumie dzisiaj mamy bardzo luźne lekcje. Nic z przedmiotów ścisłych. - zauważyła słusznie czerwonowłosa. - Potem pewnie we wtorek będzie hardcor...
- No pewnie podadzą dziś na wychowawczej zajęcia na inne dni.. A ty Ren co masz pierwsze? - zapytała Morri.
- Japoński. - westchnął fioletowowłosy. Niepewnie zaczął grzebać widelcem w jajecznicy. Średnio miał ochotę na jakiekolwiek jedzenie.
- Spoko. W następnym roku jest szansa, że będziesz w klasie razem z nami – Aya poklepała przyjaciela po plecach. Ten spojrzał na nią zdziwiony. - Zawsze możesz nie zdać...
- Dzięki, widzę że dobrze mi życzysz. - złotooki pokręcił lekko głową.
- W sumie to by nie było złe! - wyszczerzył ząbki Yoh, ale widząc wzrok młodego Tao, zajął się swoim talerzem. - A ty Itachi?
- Matematyka. - Brunet jaki do tego czasu siedział cicho uśmiechnął się lekko. W sumie ta banda dzieciaków nie była jeszcze taka zła...
- Pierwsze zajęcia z początku roku zawsze są takie nudne... - trochę zmieniła temat Kenami. Odsunęła od siebie tacę, po czym położyła się na stole.
- A niby potem są ciekawe? - Yumenai zaśmiała się cicho.
    Cała ósemka w względnym spokoju zjadła śniadanie. Potem wstali i wyszli z akademika. Raźnym krokiem ruszyli w stronę budynku szkolnego. Tam rozeszli się każdy do swojej klasy. Szóstka znajomych weszła do pracowni oznaczonej „1-B” Rozejrzeli się dokładnie po klasie, gdzie zastali już kilkunastu uczniów, ale wszystkich chyba jeszcze nie było. Z niezadowoleniem stwierdzili, że nie ma już sześciu wolnych ławek obok siebie. Nie robili z tego jednak wielkiego problemu., gdyż niedługo po tym jak weszli zadzwonił dzwonek.
- Ej... - Aya krzyknęła do Anny, która siedziała dość niedaleko. - Tak w ogóle kto jest naszym wychowawcą?
W klasie zapadła zupełna cisza. Młoda Kyoyama wlepiła wzrok w Yoh, a ten w brata. Hao jako że nie znał odpowiedzi, zajął się pilnie oglądaniem pustego zeszytu.
- Po co ci zeszyt na wychowawczej? - Kenami nie ukrywała zdziwienia w głosie. Długowłosy przez chwilę pogrążył się w myślach.
- Oj czepiasz się szczegółów. - stwierdził w końcu.
    - Witajcie droga młodzieży. - drzwi klasy otworzyły się. Uczniowie jak na komendę wstali. Jakież było ich zdziwienie, kiedy próg pomieszczenia przeskoczył Jiraya. Ubrany w czerwoną koszulę i czarne spodnie od garnituru. Pod pachą trzymał stos papierów oraz dziennik klasy IB. W drugiej ręce natomiast kubek z kawą. Wszystko to dość niedbale postawił na biurku.
- Dzień dobry Jiraya-san! - Krzyknęła chórem cała klasa.
- Możecie usiąść. - Powiedział zadowolony białowłosy. - Witam was ponownie w Akademii Akumine. Mam ten zaszczyt być wychowawcą waszej klasy...
- No czy zaszczyt to się jeszcze okaże... - szepnęła Aya sama do siebie. Rozejrzała się dookoła. Widziała wiele nowych mordek, które od razu przypadły jej do gustu. Ogólnie w klasie panowała miła atmosfera. Brunetka z zadowoleniem stwierdziła, że nie widzi na sali żadnych dziewczyn a'la barbie. Chłopaki też wydawali się być spoko, chociaż nie było ich zbyt wielu. Na buźkę błękitnookiej wtargnął wesoły uśmieszek. Coś ona czuje, że przyjazd tutaj był bardzo dobrym pomysłem...
- Pewnie trochę potrwa zanim nauczę się waszych nazwisk i imion na pamięć. Wiecie mimo nieprzeciętnej urody, mam już swoje lata... - na te słowa część klasy zachichotała. - Więc, wybaczcie jeśli kogoś pomylę... Spójrzmy na listę... No bliźniaki możecie już się szykować.. Ja do was będę mówił po prostu Asakura, dobra? Dalej.. Hm... O! Panienka Morri...
Białowłosy widocznie zainteresował się nazwiskiem Ayi. Uśmiechnął się szeroko pod nosem. Przejechał palcem po liście.
- Dobra, to teraz zrobimy tak.. Jako, że nie chcę aby doszło do jakichś nieporozumień, i chcę was trochę zintegrować, przeczytam po kolei listę. Wyczytany delikwent wstaje podchodzi do mnie i wyciąga jedną karteczkę, na której jest zapisany numer ławki, na której będzie siedział przez następny rok. Teraz wstańcie i idźcie na koniec klasy. - Jiraya pomachał uczniom karteczkami trzymanymi w ręku. Po klasie przeszedł cichy szmer. Jedni byli tym dość podekscytowani, innym zaś ten pomysł nie przypadł do gustu. Ale przecież nie będą się kłócić z najwyższą instancją w tej szkole... Posłusznie wstali i udali się pod tylną ścianę. - Dobrze to zaczynamy. Asakura Hao...
Długowłosy podszedł do mężczyzny. Większość dziewczyn w klasie westchnęła głośno. Atmosfera zrobiła się dość romantyczna. Niektóre z nastolatek już wyobrażały sobie długowłosego w ślubnym garniturze, jaki czeka na ołtarzu na swoją jedyną...
- Hahaha baka, on jest mój! -  Zaśmiała się w myślach brunetka. Biedne jej przyszłe koleżanki, nie wiedzą jeszcze, że o długowłosym mogą sobie tylko pomarzyć...
Sam Hao uśmiechał się lekko. Podszedł do biura po czym wyciągnął z dłoni Jirayi jeden z papierków. Spojrzał na wycinek.
- Asakura Yoh... - kontynuował mędrzec.
- Eee... Przepraszam.. Jiraya~sensei, ale co oznacza liczba trzy na mojej kartce? - zapytał niepewnie Hao. No cóż, kombinacji odkąd można było zaczynać liczenie ławek jest wiele.
- Z boku ławki masz napisaną liczbę, która to ławka. - uśmiechnął się białowłosy.
- Po co z tym tyle zachodu? - zastanawiała się Aya patrząc przez okno na błękitne niebo. - Obym miała cztery... Fajnie by było siedzieć za Hao... Skoro już nam się udało z pokojami, czemu tu by nie miało nam się poszczęścić?
- Dwa! - prawie krzyknął zdziwiony do granic możliwości Yoh. Jakim cudem z 23 ławek, które mógł jeszcze wylosować trafił tą obok brata? Chociaż w sumie nie cieszył się z takiego obrotu sprawy... Na drugiej ławce raczej sobie nie pośpi.
     Jiraya kontynuował czytanie listy. Aya próbowała zapamiętać jak najwięcej nazwisk i imion. Powoli klasa się zapełniała ludźmi. Dziewczyna ze zdziwieniem stwierdziła, że na kartce Anny widniał numer jeden. Pierwsza ławka... Biedna Ania...
Brunetka w toku swoich myśli stwierdziła, że jest zadowolona ze swojego nazwiska. Była mniej więcej po środku. To idealnie. Najbardziej przechlapane to mają bliźniacy, a w szczególności to Hao...
- No ale w końcu on we wszystkim jest numer jeden. - błękitnooka uśmiechnęła się do swoich myśli.
- Morri~san śpi? - Jiraya lekko podniósł głos, aby wybudzić brunetkę z transu..
- Nie, nie śpię...  - Aya potrząsnęła głową, po czym podeszła do białowłosego. Złapała pierwszy lepszy skrawek papieru. - ...Zastanawiam się tylko, do kogo będziemy chodzić na dywanik, skoro naszym wychowawcą jest dyrektor....
- O to się nie bój. Dla ciebie mam akurat specjalny obóz karny... Mój kolega tam urzęduje. - zaśmiał się długowłosy.
- Oho, w przyszłości zamierza pan połączyć wasze siły? No bo w końcu, szkołą obóz karny... - błękitnooka chciała ciągnąć swój wywód, ale Jiraya jej przerwał.
- Tak, specjalnie dla ciebie zamówię pryczę. Siadaj już na miejsce. - uciął nauczyciel.
Błękitnooka wyszczerzyła swoje ząbki, po czym usiadła na plecami Hao. Po klasie przeszedł cichy szept zawodu. Długowłosy obrócił się i puścił oczko błękitnookiej.
Dalsze sprawdzanie listy poszło gładko. Już bez większych ekscesów każdy zajął swoje miejsce.
- Pamiętajcie, że nie chce słyszeć o żadnych zamianach, czy czymś tego rodzaju. No chyba że ktoś mi mocno podpadnie i będę zmuszony sam go przesadzić... - białowłosy spojrzał porozumiewawczo na Ayę.
- Ale czemu ja? - zapytała błękitnooka, która miała aż ciarki na plecach od świdrującego wzroku mężczyzny.
- A tak spojrzałem jakoś w twoją stronę, no nie wiem wzrok mi sam uciekł... Musze wam jeszcze podyktować lekcje na jutro. Zapiszcie sobie w zeszytach...
- Ha! Widzisz i się przydał! - starszy Asakura uśmiechnął się do Kenami, która siedziała za plecami Ayi.
- Hao daj kartkę. - powiedzieli równocześnie młoda Morri i Yoh. Hao westchnął głośno.
- Braciszku mieszkamy w tym samym pokoju, dam ci zobaczyć moje notatki.. - zapewnił długowłosy patrząc w czarne tęczówki bliźniaka.
- Okey... - Yoh wrócił do patrzenia się w chmury. Rząd w którym siedzieli znajdował się przy oknach co było zarówno zaletą jak i wadą. Dobre jest to, ze zawsze można popatrzeć gdzieś w dal jak lekcja się przedłuża, a zła, że słońce im będzie nieustannie palić w twarz.
- Aya dam ci spisać w pokoju... - zapewniła młoda Kitsune. Brunetka kiwnęła porozumiewawczo głową, po czym zaczęła obserwować chmurki.
    Jiraya westchnął z rezygnacją. Co się robi z tymi dziećmi?
- Całą reszta, która nie ma znajomości, bardzo proszę pisać... Matematyka, geografia, chemia... - Jiraya dyktował spokojnie, tak żeby każdy nadążył. - Potem macie 45 minutową przerwę. Przysposobienie obronne, japoński i historia. Teraz podaję plan na środę. Angielski, japoński, wychowanie fizyczne, potem przerwa, biologia, wychowanie do życia i sztuka. Zajęcia na czwartek i piątek są dla was na razie niespodzianką, powiem wam rozkład później. Mam nadzieję, że będziecie zgraną i grzeczną klasą i że nie przyniesiecie mi żadnego wstydu. Kończy się nam czas, więc życzę wam miłego pobytu w Akumine. W razie jakichś problemów zawsze możecie się do mnie zgłosić.
    W szkole rozległ się dzwonek. Jiraya pożegnał się przymilnie z młodzieżą, po czym mając na twarzy szeroki uśmiech wyszedł z klasy. Uczniowie zaczęli wymieniać się swoimi poglądami na temat wychowawcy. Większość była nastawiona pozytywnie.
- A ha ha... - zaśmiała się szatańsko młoda Morri. Dźgnęła Asakurę ołówkiem w plecy. - Nie uwolnisz się ode mnie!
- Nawet nie chcę. - uśmiechnął się. Obrócił i złapał za narzędzie zbrodni Ayi. Stuknął ją gumką od ołówka w czoło, po czym wrzucił go do jej piórnika.
Błękitnooka prychnęła cicho i potrząsnęła niepewnie głową.
- Aya możesz mi coś wytłumaczyć? - zapytała nagle Vitsumi. Młoda Morri nachyliła się i patrząc przez Kenami, która siedziała między dziewczynami zerknęła znacząco na czerwonowłosą. - Byłam ostatnią z losujących, jakim cudem, mimo że wylosowałam kartkę z numerem cztery jedyną wolną ławką była szóstka?
- Etto... Oj czepiasz się szczegółów! Widocznie Jirayi pomyliły się numerki. - Aya usiadła pewnie na krześle ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi.
    Następną lekcją miała być historia. Po dzwonku do klasy wszedł mężczyzna. Był średniego wzrostu, o brązowych krótko przystrzyżonych włosach. Duże czoło lśniło lekko przy promieniach słońca. Małe, drapieżne brązowe oczy zerkały na uczniów. Było to spojrzenie trudne do opisania. Niby czułe i wyrozumiałe, ale w kącikach jego tęczówki widać było błysk zadziorności i zła. Usta mężczyzny były w lekkim dole między policzkami. Ubrany w niebieską koszulę oraz brązowe spodnie. W kieszeni odzieży górnej miał wsadzony niebieski długopis. Uśmiechnął się do klasy.  Ogólnie wyglądał jak australopitek...
- Witam. Nazywam się Wataka Watabe. - powiedział. Usiadł za biurkiem. - Od zawsze klasy „B” były moje ulubione. Hy hy hy... Mam nadzieję, ze z wami też tak będzie...
Ironia wylewała się z ust szatyna, a dźwięk jego szatańskiego śmiechu sprawił, iż na plecach nastolatków pojawiły się dreszcze. Wszyscy mieli dziwne przeczucia co do tego nauczyciela... Od początku zaczął prawić im o historii, po czym wytłumaczył swoje wymagania. Podyktował im do zeszytu swoje wymagania, oraz „zasady użytkowania pracowni”. Nawiązując do bliźniaków, rzucił dziwny, nieśmieszny żart o Romulusie i Remusie, którzy stworzyli Rzym. Jako jedyny zaśmiał się swoim dziwnym demonicznym śmiechem w stylu „hy hy hy”. Uczniowie nie ukrywali, że po skończonej lekcji naprawdę odetchnęli z ulgą.
    Kolejna lekcja – wychowanie fizyczne. Aya była zadowolona, nie powinna mieć problemów z tym przedmiotem. W końcu coś tam potrafi. W każdym bądź razie, dzisiaj wyjątkowo nie musieli się przebierać. Klasa podzieliła się na dwie grupy, dziewcząt i chłopców. Nauczycielem płci pięknej był Etsuya Benekichiro. Okazało się, że jego syn chodzi do właśnie klasy 1B. Od razu nastolatki dostały o nim wykład, cały życiorys i osiągnięcia sportowe. Był tam jakimś mistrzem juniorów w czymś tam... Młoda Morri myślała, ze umrze z nudów na tym powitaniu... Wiec niespecjalnie interesując się nauczycielem raźnym korkiem poszła do chłopaków jacy stali w szeregu. Ich sensei – Jiro Sayuki był mężczyzną sędziwego wieku. Łysy i niski. Aczkolwiek bardzo lubiący dyscyplinę. Od razu ustawił chłopaków w szeregu tłumacząc im swoje zasady. Nie był jednak typowym tyranem, gdyż znał się dość dobrze na żartach. Spojrzał podejrzliwie na stojącą na końcu szeregu młodą Morri.
- A panienka się przypadkiem nie zgubiła? - zapytał patrząc na dziewczynę.
- Ależ skąd! - Aya stanęła na baczność, dokładnie obserwując mężczyznę. - Chcę przystąpić do pańskiego oddziału!
- Wybacz, ale nie przyjmuję kobiet. W tył zwrot, do swoich, naprzód marsz! - rozkazał nauczyciel z lekkim uśmiechem.
- Czuję się dyskryminowana... - westchnęła brunetka, po czym chcąc nie chcąc powróciła do nudnej paplaniny Benekichiro, a chłopcy w tym czasie poszli zwiedzać boisko. To trochę ukuło w godność Ayi, dlatego stała trochę nafuniona. Czy ona wygląda na mięczaka? Wściekłość jej trochę przeszła, kiedy i one ruszyły zwiedzać plac, na którym w ciepłe dni będą ćwiczyć. Wszystko ją fascynowało. Jak do teraz nie miała profesjonalnego boiska do ćwiczeń.. Taka bieżnia – toż to cud!
    Teraz przez kolejne czterdzieści pięć minut mieli wolne. Co prawda po normalnym WF ten czas się przyda ale dzisiaj nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Grupa przyjaciół najpierw postanowiła znaleźć Ren'a, a potem poszli do jadalni. Po zjedzeniu lunchu, zwiedzali budynek szkolny. Łażąc po korytarzach zgubili drogę powrotną, przez co spóźnili się na następną lekcję, którą był japoński. Na szczęście nauczycielka pani Kobumi była dość wyrozumiała dla nowicjuszy. Pozwoliła im usiąść w ławkach. Opowiedziała trochę o sobie i swojej pracy w tej szkole, potem poprosiła aby każdy powiedział jaką ostatnio książkę czytał, dlaczego lubi czytać, bądź dlaczego nie.
    Ayi ledwie nie wyrwało się słowo Kinhon. No bo w sumie to była ostatnia książka którą czytała... Dla niewtajemniczonych, Kinhon to jest księga demonów zawierająca w sobie wielką moc. Jednak jak błękitnooka zacznie opowiadać nauczyciele o innym świecie, do którego trafiła przez lekturę, to jej raczej nie uwierzą. Tak czy siak zgrabnie wywinęła się aby nie odpowiedzieć na to pytanie wyrażeniem „nie pamiętam tytułu”.
    Po japońskim nastąpił angielski. No cóż, Aya nigdy nie miała z tym językiem większych problemów. Aczkolwiek teraz to się trochę przeraziła. Do klasy dosłownie wbiegły dwie nauczycielki. Jedna była wysoka i szczupła. Jej krótko przystrzyżone kosmyki blond włosów, układały się w niefortunnym nieładzie, który dodawał jej uroku. Ubrana w luźną kremową bluzkę oraz jeansy, do tego buty na obcasie. Druga zaś na przekór była niska i przy sobie, również krótko ścięta aczkolwiek jej włosy lśniły czernią. Na sobie miała sportowy T-shirt, dresy i adidasy. Tak bardzo były od siebie odmienne... Bez słowa podały każdemu uczniowi arkusze z testami i kazały wypełnić. Nikt za bardzo nie wiedział o co chodzi... Młoda Morri przeczytała pierwsze zadanie. No cóż, rozmawiać po angielsku to ona umiała. Ale czasy? Zawsze brała pierwszy lepszy wyraz , który jej do głowy przychodził i ludzie ją rozumieli, nie umiała gramatyki... Ale nie ma na świecie rzeczy z którą by sobie Morri nie poradziła!
Cała klasa skończyła testy dość szybko, bo po 20 minutach nauczycielki zebrały już arkusze. Wyjaśniły, że to był swego rodzaju egzamin, a klasa będzie podzielona na dwie grupy z angielskiego – słabszą i mocniejszą. Potem już wytłumaczyły im przepisy pracowni. Po czym wyszły. Pozostały czas lekcji mogli spędzić jak chcą.
    Aya znudzona patrzyła w okno. Nie wiedziała, że na lekcjach o BHP można tak strasznie stracić zapał do życia... Jaki ona złapała dół moralny... Siedzi tu w tej sali, wokół nic tylko inni uczniowie... A ona... Taka samotna w swoim życiu...
Brunetka poczuła silne uderzenie w tył głowy. To Hao jaki wracał z korytarza trzasnął ją otwartą ręką.
- Obudź się wyglądasz jak zjarana... - powiedział Asakura patrząc z politowaniem na dziewczynę. Nie przypuszczał, że to właśnie błękitnooka pierwsza „padnie”. - Jeszcze tylko jedna lekcja i będziesz mogła robić co chcesz.
- Będę mogła cię poczesać!? -  zapytała nastolatka entuzjastycznie wstając z ławki. Od razu sen jej odszedł. Dostała nagłego przypływu siły. No tak to już ostatnia lekcja!
- Nie. - Hao ostudził jej entuzjazm. Usiadł w swojej ławce przed ukochaną. Wziął w dłoń ołówek i tyknął nim w plecy brata. - Ej! Królewno nie śpij!
- Eueueueee.. - niewyraźnie mruknął młodszy bliźniak.
- Zwariować się z wami przyjdzie... - jęknął długowłosy. Spojrzał z wybawieniem na Annę, która również tak jak on siedziała spokojnie. Czego nie można powiedzieć o dwóch lokatorkach dziewczyn. Vitsumi już dawno się poddała. Leżała plackiem na ławce z wyciągniętymi do przodu rękoma. W jej uszach były włożone słuchawki, z których wylatywały dźwięki piosenki raczej nie odpowiedniej jak na lekcji religii...  Kenami delektowała się milką i zawzięcie notowała coś w zeszycie. To raczej nie było nic związanego z jakąkolwiek lekcją. W tej chwili szatyn zaczął się zastanawiać co on tutaj właściwie robi. Czyj to był pomysł żeby tu przyjechać? Ah tak... Ayi. I wszystko jasne...
    Zadzwonił dzwonek na lekcję. Każdy usadowił się na swoim miejscu i cała klasa grzecznie czekała na nauczyciela. Nie trwało to długo. Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w sutannie. Był łysy, bardzo chudy. Wyglądał na jakieś... Pięćdziesiąt kilka lat. Bynajmniej staro... Pod pachą niósł ogromną księgę, jaka potem okazała się Biblią. Stanął na środku sali.
- Witajcie drogie dzieci. Nazywam się Oroya Sakumire. Będę was uczyć lekcji religii. Mam nadzieję, ze nie będziecie sprawiać wielu kłopotów. Na pierwszym naszym spotkaniu postanowiłem przeczytać wam jak powstał świat, czyli wszystko co nas otacza oraz jak powstaliśmy my... - ksiądz usiadł za biurkiem i otworzył księgę. Donośnym głosem zaczął czytać jak to się wszystko zaczęło.
    Hao sam stracił zapał. Po tym co przeżył i jak był przez czternaście lat uwieziony w swoim własnym ciele on ma uwierzyć w takie coś?! Okey... Asakura obrócił się. Aya miała w oczach dziwne iskry... Oboje uśmiechnęli się do siebie. Już starczy tego nudzenia się!
- E! Yumenai! Yumenai! - brunetka obróciła się i zaczęła w miarę cicho nawoływać współlokatorkę. Czerwonowłosa miała jednak głęboko w czterech literach Ayę oraz całą resztę świata.
- Co chcesz? - zapytała Kenami, widząc determinację błękitnookiej postanowiła pomóc jej w biedzie.
- Bo mi potrzebna lokówka... - westchnęła Aya.
- Skąd niby myślisz, że Vitsumi ma w torbie lokówkę? - zdziwiła się młoda Kitsune, która nie mogła zrozumieć logiki koleżanki.
- A nie ma? - Morri spojrzała ze smutkiem na czerwonowłosy łebek leżący na ławce. Nagle młoda Yumenai podniosła swoją głowę.
- Mam... - zaspana dziewczyna wyjęła sprzęt z torebki. Aya i Kenami spojrzały po sobie.
- Dz... Dzięki... - błękitnooka złapała za lokówkę. Już wyciągnęła rękę po pasemko włosów Hao, ale ten szybko zareagował. Owinął kosmykami swoją szyję.
- Z dala gadzie! - warknął. Nawet ten kocurek, którego czarnooki kocha nad życie nie będzie bezcześcił jego fryzury!
- To nie. - Aya wzruszyła ramionami. Ksiądz nadal czytał Biblię, najwidoczniej zafascynowany jej treścią. - Mam pomysł! Przedstawimy stworzenie świata!
    Młoda Morri wstała. Złapała ukochanego za kołnierz koszuli i wyciągnęła z ławki. Usiadła na jego miejscu, po czym podłączyła lokówkę do kontaktu. Po cichu przysunęła się wraz z ławką bliżej Yoh. Wzięła do rąk kosmyk włosów szatyna. Z czułością poczęła nawijać je na rurkę sprzętu. Cała klasa skupiła się na oglądaniu poczynań brunetki. Hao natomiast usiadł spokojnie na miejscu swojej dziewczyny.
- Jako że nie chciałeś dać sobie pokręcić włosów, to moim Adamem będzie Yoh! - poskarżyła się Morri.
- Aha, więc ty to Ewa? - zapytał starszy bliźniak nie ukrywając rozbawienia.
- Tak. - odrzekła krótko nastolatka. - Ty możesz być co najwyżej diabłem w wężowej skórze.
- Dobrze... Sssssss... - zasyczał długowłosy. Zaczął się wyginać raz w lewo, a raz w prawo naśladując „chód” węża. Aya w tym czasie robiła loczki na głowie nieświadomego młodszego Asakury. Chłopak spał w najlepsze śniąc o cheesburgerze... Och ta słodka niewinność.
- No ja się nie dziwię, że Ewa flirtowała z jakimś pierwszym lepszym wężem, jak Adam był tak czynny w jej... Życiu... - powiedziała błękitnooka, na co kilka osób z klasy zaśmiało się głośno.
    Oroya podniósł głowę znad księgi. Spojrzał zaniepokojony na uczniów. Jego wzrok przykuła pewna brunetka. Zmarszczył siwe brwi.
- Można wiedzieć co ty robisz? - zapytał zdziwiony. Już dawno takiego cuda w tej szkole nie widział.
- Bo my odstawiamy scenkę rodzajową! - odpowiedziała z entuzjazmem. - Pan ksiądz nas tak zainspirował! Ja jestem Ewa, a ten chłopak przede mną to Adam. Za mną wąż mnie kusi!
- Sssssssssssssssssssssss.... - zasyczał Hao dalej bujając się na boki.
- Jaki wąż? - duchowny nie ukrywał zaskoczenia.
- Ssssssssempertussssssssssss chaossssssssssissssssssss.... - wyseplenił starszy Asakura.
- I dlaczego ty mu robisz loczki?! - mózg łysego mężczyzny nie wytrzymał tego napięcia.
- Bo ja proszę pana księdza widziałam taki film „Rajska grzesznica” i tam był plakat i Adam miał tam kręcone włosy.. Chciałam żeby było wiarygodnie.. - błękitnooka wyszczerzyła swoje białe ząbki. Wstała, podbiegła do Kenami i Vitsumi. - O i my mamy dzieci! To Kain i Abel!
Jako że młoda Kitsune się strasznie nudziła, odkryła w sobie niesamowite pokłady teatralnego talentu. Rzuciła się na zaspaną czerwonowłosą. Yumenai spadła na ziemię, a szatynka usiadła na nią okrakiem.
- Nie będziesz mi chamie Boga mięsem dokarmiać! Będzie miał nadmiar cholesterolu! Uchoduj warzywo! - Kitsune zaczęła szamotać się z przerażoną przyjaciółką. Aya złapała za cienkopis leżący na ławce jednej z dziewczyn. Zrobiła dużą czarną kropkę na czole Kenami.
- I tak właśnie powstało kainowe znamię! - powiedziała dumna z siebie Morri. Lepiej wyedukowała nastolatków niż nauczyciel!
Cała klasa wybuchła śmiechem, co rozdrażniło jeszcze bardziej nauczyciela.
- CAŁA PIĄTKA WOOOOOOOOOOOOOOOOOON! - wrzasnął Oroya czerwony nie tylko na twarzy, ale też na całej swojej łysinie.
- A ja też...? - zapytał Yoh, który dopiero co się obudził. Miał zamglone oczy i cienką stróżkę śliny skapującą z ust.
- TAAAK! - duchowny aż pisnął ze złości. Co za bezczelne bachory! Już dawno nie spotkał się z taką zuchwałością! - Macie się zgłosić to dyrektora i powiedzieć co zrobiliście! ALE MIGIEM!!
    Aya wyjęła z kontaktu wtyczkę od prostownicy, Wzięła ją pod pachę, schyliła się po torbę i wyszła powoli z sali. Kenami postąpiła tak samo. Chwilę trwało aż Vitsumi ogarnęła co się dzieje. Poburczała pod nosem coś w stylu „nie wiem za co idę, ale idę bo nie wiem co się dzieje”, podniosła się z podłogi wzięła swoją teczkę i udała w stronę drzwi. Na końcu wyszli bliźniacy.
- Sssss... Chodź bracissssssssku... Ssssssssssss... - Hao dalej udając węża wziął brata za kołnierz koszuli i dosłownie wywlekł go po podłodze na korytarz.
- I co teraz? - zapytała Kenami z rozbrajającym uśmiechem na ryjku.
- Nie wiem, ale ja chcę... Spać... - westchnęła głośno Vitsumi.
- A jej co? - Aya z dozą troski spojrzała na współlokatorkę. Czerwonowłosa wyglądała jak narkoman na lekkim głodzie.
- Kawa, kawa! Gdzie jest ten drogocenny napój bogów?! - Yumenai rozpaczliwie zsunęła się w dół po ścianie.
- Rozumiem twój ból... - tuż obok niej przysiadł Yoh, który z loczkami na głowie wyglądał jak  baran.
- Uzależnienie od kawy... - młoda Kitsune przewróciła z politowaniem oczami. - To co idzie...?
Szatynka nie mogła dokończyć pytania. Brutalnie przerwał jej huk otwieranych drzwi. Po chwili zza wrót wyszedł rozjuszony Ren.
- Niech mnie pan nie wyrzuca, sam wychodzę! Nie będę z takim debilem jak pan siedział! - warknął wściekle.
- TAO DO DYREKTORA, MIGIEM! - dało się słyszeć zachrypiały z nerwów głos nauczyciela.
Złotooki zatrzasnął drzwi i warknął. Z jego pięknych usteczek padło kilka przekleństw, których lepiej nie cytować.
- Czub mu się zwiększył... - westchnęła hipnotycznym głosem Kenami.
- Ja ci się zaraz zwiększę! - krzyknął na nią fioletowowłosy. Młoda Kitsune schowała się za plecami Ayi.
- Co cię ugryzło Ren~chan? - zaśmiała się brunetka.
- Wredny Babul. - złotooki oparł się o ścianę z istnie wściekłym wyrazem twarzy.
- Gdzie on cię ugryzł? - dociekała zielonooka. Kiedy jednak napotkała wzrok młodego Tao przykucnęła i schowała głowę w kolanach.
- Czy myśmy przypadkiem nie przesssadzili? - Hao spojrzał na przyjaciół z lekkim uśmiechem. - No wiecie jest pierwszy dzień szkoły...
- Przestań, jeszcze trochę, a bym temu księdzu uwierzyła...  Po za tym mi już było tak strasznie nudno... Po tym całym dzisiejszym siedzeniu i tych dwóch dziwadłach z angielskiego światopogląd mi się zawalił! Nawet się nam nie przedstawiły... - Aya machnęła ręką. - Chodźcie, idziemy do Jirayi... Lubie go, jest fajny. I zamówi mi pryczę!
- To niech dorzuci jeszcze kajdanki i knebel... - rzucił kąśliwie Asakura za co dostał po łbie otwartą dłonią.
- Hentai! - krzyknęła, po czym lekko naburmuszona ruszyła przodem.
Asakura bronił się jeszcze chwile, że to nieprawda, ale mało kogo to obchodziło. Przez wybryki młodej Morri łatka zboczeńca przylgnie do niego na dobre!
    W końcu doszli do gabinetu dyrektora. Aya zapukała, po czym nie zważając na odpowiedź otworzyła drzwi. Ich oczom ukazał się całkiem ładny pokój. Kremowe ściany oraz czerwone dodatki. Z prawej strony od wejścia stała skórzana sofa, a obok niej niewielki, drewniany stoliczek. Na nim stała szklana miska z cukierkami w środku. Z obawy na ilość zawartego w słodyczach arszeniku przyjaciele postanowili ich raczej nie próbować. Tak dla własnego dobra i bezpieczeństwa... Z lewej od drzwi znajdowały się ogromne półki, po brzegi zapełnione książkami. Liczne obrazy, najczęściej przedstawiające skąpo ubrane kobiety, wisiały na ścianach gabinetu. Nie były to jednak jakieś erotyki... Po prostu pięknie namalowane arcydzieła. Na środku pokoju było postawione biurko, na którym stał laptop, kawa, oraz cała góra papierów. Jiraya siedział na czerwonym skórzanym fotelu i rytmicznie pisał coś na klawiaturze. Był niezwykle zapatrzony w ekran, a jego policzki były nieco zaróżowione.
- Milutki... - Kenami klęknęła na kolana i zaczęła gładzić rozłożony po całym pomieszczeniu krwisty dywan.
- Wiesz, że jak mówili do ciebie „idź na dywanik” to mówili w przenośni? - zapytał z lekką irytacją Ren.
- Onee~chan! Ten zły pan mi dokucza! - szatynka objęła oburącz nogi Vitsumi.
- Kawa~ - czerwonowłosa nic nie robiła sobie z zachowań przyjaciółki. Zdążyła do tego przywyknąć.
- Przyszliście mnie tylko podenerwować, czy już coś zbroiliście? - zapytał Jiraya nie podnosząc głowy zza ekranu.
- No od razu zbroiliśmy! Myśmy tylko chcieli urozmaicić lekcję religii! - zaczęła tłumaczyć Aya. Założyła ręce na piersi. Przyjęła bojową postawę. - Tak bardzo chcieliśmy, żeby pan Sakumire~san nas pochwalił, za to że angażujemy się w lekcje, a on...
- A ty Ren? Przecież nie jesteś z nimi w klasie? - szarowłosy uciął zapowiadający się na długi monolog wywód brunetki. Ta prychnęła gniewnie.
- Nie będę przyznawał racji dla tego idioty! - krzyknął rozwścieczony złotooki. - Ma pan tu bardzo niekompetentną...
Również młodemu Tao nie było dane dopowiedzieć. Jego słowa przerwało głośne pukanie.
- Wejść! - Jiraya nie zwracał uwagi na stojącą na środku młodzież.
- Jiraya~san, przyniosłem te skserowane ankiety, o które mnie prosiłeś. - do gabinetu wszedł Itachi. Spojrzał na swoich lokatorów nieźle zdziwiony.
- O wspaniale, że przyszedłeś! - mężczyzna widząc bruneta przestał pisać na klawiaturze. Otworzył szufladę, po czym wyjął z niej pęk brzęczących kluczy. Rzucił je trzecioklasiście.
- Kiedy się tak uśmiechasz to nic dobrego nie znaczy. - Uchiha spojrzał na metal trzymany w ręku. Odłożył papiery na biurko.
- Weźmiesz swoich młodszych kolegów i koleżanki, po czym pójdziecie do celi. Posiedzicie tam godzinę w kozie. - Jiraya uśmiechnął się słodko.
- CO?? - Krzyknęli chórem.
- Dlaczego ja?! - Itachi uderzył pięścią w blat biurka.
- Dwie godziny. - szarowłosy znów zaczął pisać.
- To niesprawiedliwe, my tylko...! - brunetka tupnęła gniewnie w podłoże.
- Trzy godziny. - starszy wydawał się być niewzruszony.
- A...! - błękitnooka chciała zacząć się wykłócać, jednak Hao w porę zakrył jej usta ręką.
- Kotek cicho... - Szepnął jej na ucho. Ta skapitulowała, po czym wyrwała się szatynowi. Obrażona stanęła w kącie.
Cała siódemka zdenerwowana wyszła z gabinetu. Najbardziej wściekły był Itachi, który nic nie zrobił a miał wyjęte z życia trzy godziny! Chociaż... Będzie miał czas, aby odrobić lekcje.
- Co ten Jiraya sobie myśli?! - oburzyła się młoda Morri. - Że kim on niby jest?!
- Dyrektorem? - starszy Asakura spojrzał znacząco na brunetkę.
- Ale ty mi na nerwy działasz... - błękitnooka lekko popchnęła szatyna, a ten wpadł na bliźniaka. Bracia upadli na ścianę.
- Spokój. - krzyknął Uchiha. Spojrzał z dezaprobatą na resztę. Szli dość długo, krętymi korytarzami, po czym w najdalszym kącie szkoły znaleźli salę bez numeru. Brunet otworzył ją po czym wpuścił resztę do środka. Pokój był niewielki. Na środku stały dwa kwadratowe stoły z szesnastoma krzesłami. Na suficie wisiała żarówka bez żyrandola. Jedyne oświetlenie dawało niewielkie okienko na górze ściany. Pod jedną ze ścian stało nauczycielskie biurko z porwanym, materiałowym, obrotowym fotelem. Oprócz tych mebli w pomieszczeniu było milion różnych rzeczy. Stare prace, dzienniki, książki, wiele pudełek rozmaitej wielkości...
- Wow... Wypasiona cela. - przyznała Kenami. Aya nie czekając na niczyje pozwolenie przestawiła co poniektóre krzesła i złączyła dwa stoły.
- Tak będzie nam się lepiej siedzieć. – powiedziała dumna ze swoich czynów.
- To ma być dla was kara... - uprzejmie przypomniał Itachi, po czym zajął miejsce za biurkiem nauczycielskim. Od razu wyjął jakieś zeszyty i zaczął w nich pisać. Pozostali również zajęli miejsca.
- Chce ktoś? - Kenami uśmiechnęła się miło. Wsadziła rękę do torby, po czym wyjęła garść cukierków. Rzuciła je na stół.
- Skąd...? - zapytał Ren. Przecież to były cukierki z gabinetu. - Jak zdołałaś je wziąć?
- To tajemnica. - szatynka przechyliła lekko na bok głowę. Puściła złotookiemu oczko i położyła palec wskazujący na usta.
- Nieważne! - uradowana Aya wzięła kilka smakołyków. - Głodna jestem!
- Oj Ayka, Ayka... Ty nic tylko byś jadła... - zarechotał Hao.
    Młody Tao nie słuchał ich gadaniny. Spojrzał podejrzanie na młodą Kitsune. Zielonooka wydała mu się jakaś podejrzana. Przez cały czas była między nim, a Vitsumi, do tego większość czasu na klęczkach, a wyszła druga po Ayi. Niemożliwe było, aby podeszła i wzięła słodycze z miski...
- Uchiha~sempai... - Itachi spojrzał w bok. Z jego lewej strony stała Yumenai, a nad nią czarna, grożąca śmiercią aura. Ten nachylił się w drugą stronę.
- Ta... tak? - zapytał chłopak.
- Kawy~ - czerwonowłosa spojrzała na chłopaka wymagająco.
- Na korytarzu stoi automat. - powiedział brunet, po czym chciał zająć się swoimi sprawami.
- Ale nie trafię... - tym razem wzrok Vitsumi był błagalny. Itachi musiał ulec. Wstał z miejsca, po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Yumenai~san pójdzie ze mną, a wy zostańcie tu i siedźcie jak siedzicie. Macie niczego nie zniszczyć! Nie chcę mieć przez was żadnych problemów! - spojrzał na resztę oskarżycielsko.
- Za kogo ty nasz mas?! - Ren prychnął gniewnie. Zostali sami. Przez chwilę panowała względna cisza, aczkolwiek ta banda nie mogła się długo nudzić.
- Braciszku...? - zagadnął Hao, klepiąc brata w ramię. Podniósł rękę do góry. - Myślisz że to działa?
    Na suficie wisiał niewielki plastikowy okrąg i lekko świecącym się na czerwono światełkiem. Był to zamontowany w całej szkole alarm przeciwpożarowy. Młodszemu Asakurze nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wziął brata na ramiona, a ten korzystając z uwagi, że Kenami nie patrzy, wskrzesił przy swoim kciuku niewielki płomyczek ognia. No cóż, można by powiedzieć, że to był jego naturalny żywioł.
    Nagle w całej szkole zawyły syreny, a woda zaczęła tryskać z urządzeń. Długowłosy miał dość zamyśloną minę. Po chwili nachylił się lekko i klepnął bliźniaka w ramię.
- Braciszku! - krzyknął, aby być głośniejszym niż tryskająca woda. - To działa!
Po czym Asakurowie pokazali jednocześnie kciuk do góry.

*~*~*

    Tymczasem Itachi i Vitsumi stali obok automatu z kawą. Dziewczyna kupiła już swój upragniony napój. Aktualnie rozkoszowała się tym niepowtarzalnym smakiem.
- Wspaniałe... - szepnęła z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Dobra wra... - nagle coś przeszkodziło chłopakowi. Syreny zaczęły wyć, a ze sprzętu na suficie lecieć strumienie wody.
- Darmowa kawa... - Yumenai jak zaczarowana patrzyła na napełniający się w zastraszającym tempie plastikowy kubek.
- Wyczuwam problem... Siedem chodzących problemów. - Uchiha nabrał powietrza do płuc tak dla uspokojenia.
Jiraya go zabije.

                                                    ~*~ENDING~*~

Kenami: Ohayo mina! Proszę oto drugi odcinek. Może trochę późno, ale ważne, że w końcu wstawiłam...
Vitsumi: Leń.
Kenami: Tak, tak wiem, też cię kocham... Dziękuję wszystkim za komentarze! Naprawdę tak mi się zrobiło miło w serduszku *_*
Aya: Nam wszystkim! ^^
Hao: Kasumi, dziękujemy za twój komentarz ^^ Oczywiście twój blog zostanie dodany do linków i obserwowanych, jak tylko Kenami ogarnie blogspot'a.
Ren: Czyli za jakieś sto lat...
Kenami: Oj jejku no jejku... Ja po prostu muszę się przyzwyczaić... Zresztą ty tu nie masz nic do gadania! Gdybyś nie miał Leszka, to bym cię w ogóle wyrzuciła z akademii!
Ren: Nie możesz mnie wyrzucić z akademii... Jiraya jest tutaj dyrektorem.
Kenami: Mogę cie wyrzucić z balkonu...
Ren: Oj żebyś się nie zdziwiła...
Anna: SPOKÓJ!!
Kenami: Gomene Kyoyama~san Q_Q
Yoh: Oczywiście, ze nikt się nie gniewa za brak komentarzy na onecie, Patryku. Chyba każdy już zdążył ogarnąć, że onet świruje i trochę trudno z nim komukolwiek współpracować...
Kenami: Cieszę się, że ci się spodobał mój blog Maja~chan! Dziękuję również za komentarze na YouTube ^^
Itachi: Wiem, że jestem boski Mia~chan...
Hao&Ren&Yoh: Ta... Chciałbyś...
Kenami: Tak wiem, kochana Mio że na twoich blogach są nowe notki, przeczytałam je, ale jeszcze nie skomentowałam, co niedługo nadrobię. Musze ogarnąć moje życie i wrzesień...
Vitsumi: Ta... Ty i ogarnianie...
Kenami: No ja już nic na temat twojego ogarniania nie powiem... Dobra koniec tematu patologii.
Vitsumi: NIE JESTEM PATOLOGIĄ!
Ren: Ta... Wy obie to... * dostaje krzesłem w łeb *
Kenami&Vitsumi: Ktoś jeszcze jakieś obiekcje?!
Aya: Tak bitwa na krzesła! * Morri łapie za mebel i chce już rzucać, ale Hao ją powstrzymuje *
Hao: Nie Kotuś...
Itachi: Gomenasai, Spokoyoh~san! Mam nadzieję, że nie będę ci mocno przeszkadzać i zaakceptujesz moją obecność.
Hao: Nie przymilaj się do niej!
Yoh: Właśnie! To nasza prześladowczyni na pewno nam jej nie odbierzesz!
Vitsumi: Ej, jak to było z Kainem i Ablem? Bo to Kain zabił Abla, nie? I to było tak, że to Kain przyniósł zborze i owoce i zabił Abla, bo on przyniósł upragnioną przez Boga owce nie?
Aya: O czym ty do mnie mówisz?
Anna: O Biblii.
Aya:Okey...
Kenami: Wróćmy na właściwy tor... Powoli zaczynam pracować nad wizerunkiem bloga. Już pojawiła się zakładka „bohaterowie”, a teraz pracuje trochę nad szablonem. Mam nadzieję, że podoba wam się opening, który stawiłam. Naprawdę się nad nim napracowałam ^^" Na dzisiaj to chyba już wszystko... Do napisania!


11 komentarzy:

  1. Hao... Yoh... Jacy wy jesteście głupi D: Teraz biedny Itachi będzie miał kłopoty! Wstydźcie się D:
    Fajne to było :D Tylko ja nie wiem, co mam napisać q.q
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... Biedny Itachi. Trafić miedzy młot a kowadło. Nie chciałabym być na jego miejscu. Eee... Scenka rodzajowa rozbraja. ^ ^ A do tego Itachi nie umie wejść do dyrka w odpowiednim momencie.
    Yhym... Yoh i Hao mają zabójcze pomysły. I w dosłownie, i w przenośni.
    Mówiłam, że moje zboczenia trzeba zostawić w spokoju. Hao, Ren. Ja uważam, że jesteście boscy, ale Itachi tak samo. No i Deidara <3 Oj, znowu się w kłopoty pakuję. Muszę moje zboczenia zostawić dla siebie, albo jak już, to wymieniać wszystkich, którzy mi się podobają. Upadam coraz niżej, zakochuję się w rysunkowych postaciach. Ale w sumie... Dobrze mi z tym! Narysuję sobie dzisiaj Deidarę bez koszulki :3 I może Itachi'ego. I jeszcze kilka innych postaci. ^ ^"
    Dobra, ja czekam na next, bo zaraz się wpakuję w jakieś kłopoty i niedomówienia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawię się zapowiada. Bardzo zaciekawiła mnie postać Leszka XD Opening i Ending są bardzo fajne. Widać, że się napracowałaś nad nimi. Z tego rozdziału wywnioskowałem, że Vitsumi i możliwe, że i Kenami nię są normalnymi ludźmi. Nie chodzi mi o psychikę. Tylko o zdolności. Czekam na następną notkę na tym blogu jak i na twoich dwóch pozostałych blogach.
    Pozdrawiam ^^
    To do następnej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień Dobry, tu Vitsumi, znana szerzej jako Człowiek Skurwiel C: Nie wiem co napisać, ale obiecałam dać komentarz, żeby ci było cieplej na serduszku. Dziękuję, Do widzenia C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Onee~chan... Jesteś wspaniałym człowiekiem...

      Usuń
    2. Wiem :D Bo ja bym chciała dać ogarnięty komentarz, ale nie umiem, bo wiem co się wydarzy i raczej nie jest to w stanie mnie zaskoczyć D: Ale się staram. Nie doceniasz moich starań! Idę umrzeć ze smutkiem w serduszku.

      Usuń
    3. I zostaniesz moim duchem stróżem? *_*

      Usuń
    4. Nie, pójdę do KHR'a :D

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. LESZEK!!!XD XD XD XD największy LOL w dzisiejszym rozdzialeXD a zaraz po nim scenka rodzajowa w wykonaniu tych wariatówXD (tylko skąd się u nich wzięła lekcja religii i chrześcijaństwo? w Japonii to chyba raczej shinto...^^' ale mniejsza, przynajmniej były jajaXD)
    to, że bliźniacy dostaną ławki obok siebie, było oczywiste;D poza tym w przeciwnym razie ja bym się tam pojawiła i naprawiła to niedociągnięcie;D
    haha, mogą już sobie podpisać tą "celę", bo będą tam stałymi gośćmiXD biedny Itachi przy nich oszaleje...^^'
    jej... śliczny ten opening i ending...*-* też bym chciała umieć tak zrobić... no i ta ostatnia scena w endingu^o^ "Kaichou wa Maid-sama"!:D
    rozdział świetny jak zwykle:) buziaczki i czekam na next:)

    aha, jeszcze jedno... wprawdzie to oczywiste, ale... bliźniacy są tacy rozkoszni!^o^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie musisz się śpieszyć, to nie jest takie ważne . :)

    Rozdział podobał mi się?. Mam dziwne wrażenie, że ta szkoła nie zachowa się w jednym kawałku do końca roku XD ale przynajmniej jest zabawnie ^^

    Scenka rodzajowa mnie rozwaliła, tak samo jak Leszek XD

    Bliźniżacy to mają pomysły , nie ma co^^

    Pozdrawiam i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń