sobota, 10 lutego 2018

Odcinek 36: Piosenka wielu serc!

- Musimy zajść jeszcze tutaj – Anna pokazała palcem na jeden ze sklepów z pasmanterią.
- Super! Tyle guziczków! – Zaśmiała się Kenami.
- Ale wkręciłyście się w te zakupy… - Morri szła za dziewczynami.
Każda miała w ręce pokaźną ilość papierowych toreb. W środku znajdowały się materiały i ozdoby, niezbędne do wykonania wszystkich strojów na występ.
Dziewczyny wspólnie wybrały się na ostateczne zakupy. Już niedługo odbędzie się Festiwal!
Piosenkę i choreografię ćwiczyły od dawna, ale czas na stroje znalazły dopiero teraz.
Niespodziewanie technologiczne bilbordy rozwieszone na ulicach i wielkich wieżowcach w Tokio zaczęły dziwnie migać. Obraz był nieostry, rozmazany. Reklamy zaczęły znikać, a zamiast nich zaczęła wyświetlać się inna produkcja.
Na twarzy Kenami pojawił się triumfalny uśmiech.
- Zaczęło się! – powiedziała wesoło. Dziewczyny tylko spojrzały na nią ze zdziwieniem, zupełnie nie rozumiejąc co się dzieje.
Kitsune nic nie dodała. Jedynie pokazała palcem na jeden z ekranów.
Na każdym z monitorów pojawił się ten sam obraz - zwykły pokój, z biurkiem, dwoma krzesłami na pierwszym tle i oddalonym oknem, zakrytym grubą zasłoną. Za biurkiem usiadł chłopak. Jedyne co można o nim powiedzieć, to że był dość wysokim brunetem. Jego twarz zasłaniała niebieska maska „power ranger’a”.
- Ohayo. – Wymamrotał. – Nazywam się Sfinks Numer Jeden.
Na ekranie pojawił się drugi bohater. Jasnowłosy chłopak w żółtej bluzie i masce.
- Siemneczko! Ja jestem Sfinks Numer Dwa! – Pokazał do kamery znak pokoju.
Na ulicy Tokio zrobiła się dziwnie cicho. Każdy patrzył z zaciekawieniem na bilbordy i ekrany. Wszystkie uliczne głośniki nadawały jedynie dźwięk z nagrania.
W kadrze pokazała się kolejna postać. Tym razem dziewczyna z długimi brązowymi włosami, w ciemnym sweterku, z czarną maską na twarzy. Pokazała do kamery trzy palce.
- Sfinks Numer Trzy! – Powiedziała pewnie.
- Kenami, przecież to..! – Aya automatycznie rozpoznała przyjaciółkę.
- Ciii… - Uciszyła ją Anna. Patrzyła na bilbord z zaciekawieniem.
- Wiecie co to Kuroi Kitsune? – Zapytał rzeczowo brunet.
- Pewnie myślicie, że to wspaniała korporacja dająca ludziom zdrowie i życie? – Jasnowłosy wydawał się być bardzo ekspresywną osobą. – Tworzy szpitale, ma najlepszą kadrę lekarską, wyposaża kraj w lekarstwa, a ponadto pomaga bronić Japonii, produkuje broń, zaopatruje policję i wojsko! Jest niesamowita, prawda?!
- Mylicie się. – Szybko ucięła dziewczyna.
- Wasze zdrowie i życie jest zagrożone. – Ostrzegł „niebieski”.
- Czy wiecie, że Kuroi Kitsune ma tajne laboratoria? – Sfinks Numer Dwa przybliżył się mocno do kamery, zajmując cały kadr.
- Tworzy tam rzeczy, o której zwykłym ludziom się nawet nie śniło. – Powiedział drugi chłopak.
- Broń biologiczna, mogąca zabić całą ludzkość. – Odezwała się trzecia postać.
Na ulicy zaczęło się robić szumnie. Ludzie szeptali między sobą, nie dowierzając słowom postaci z filmu. Powstał też dziwny ruch, mówiący o terrorystach.
- Prace nad ludzkim ciałem i umysłem. – Drugi zaśmiał się wesoło.
- Tworzenie nadludzi to ich prawdziwy zamiar. – Sfinks Numer Jeden zaśmiał się ironicznie. – Mają zastąpić ludzkość, którą teraz znamy.
- Nie wierzycie? – Zapytała „czarna”. Wysunęła przed siebie rękę, a na jej dłoni pojawiła się nagle kostka Rubika. Bez ruszania rękoma ułożyła ją w mgnieniu oka.
- Za dwadzieścia sekund, prześlemy pliki, które udowodnią prawdę, którą głosimy. – „Niebieski” miał niezwykle poważny głos.
- Apelujemy do władz, aby zajęły się to sprawą. – Dziewczyna przejęła rozmowę. - Wiemy, że ludzie z Kuroi Kitsune są pośród was. Jeśli przyznacie się do błędu i pomożecie w poszukiwaniu tajnych laboratoriów, ujdziecie z życiem. Jeśli nie…
Dziewczyna zacisnęła pięść, a kostka Rubika została zgnieciona na miazgę.
- Znajdę was.
- Uuu! Trzy, ale jesteś agresywna! – Zaśmiał się „żółty”. – Uważajcie na nią! Naprawdę jest groźna.
- Teraz – powiedział brunet.
Nagle wszystkie telefony zaczęły piszczeć. Zostały na nie wysłane rozmaite pliki. Ludzie patrzyli na siebie przerażeni. Plików przybywało. Kilka komórek zostało pobitych o asfalt, w nadziei, że przestaną dzwonić. Nie wszyscy jednak chcieli niszczyć swoje sprzęty.
- Jeśli nie wierzycie plikom, tu macie namacalny dowód. – Na ekranie pojawił się wielki napis, głoszący pewną szerokość i długość geograficzną.
- Syberyjskie laboratorium! – Krzyknął uradowany żółty. – Jest całkowicie zniszczone, a pod jego gruzami jest wiele trupów!
- To właśnie Kuroi Kitsune doprowadziły to tej tragedii, tworząc niesamowicie silną broń biologiczną. – Wyjaśnił Pierwszy.
- Resztę zostawiamy Wam. – Drugi pokazał znak pokoju. - Liczymy na szybką reakcję!
- Możecie oglądać nasze nagranie na kanale „Sfinksss” – Zareklamował się Niebieski.
- Ja ne! – Czarna pomachała do kamery, podobnie jak pozostałą dwójka.
Ulice Tokio zawrzały. Każdy był przestraszony nagłym „atakiem”.
Przyjaciółki z zaskoczeniem spojrzały na Kenami, która jedynie uśmiechnęła się wrednie. Patrzyła niczym zaczarowana w uliczne ekrany, które ponownie zaczęły wyświetlać kolorowe reklamy. W jej głowie kłębiła się jedna myśl:
Szach mat, Kuroi Kitsune!

~*~OPENING~*~

Od tajemniczego ataku hackerskiego minęło kilka dni. Cały plan Sfinksów powiódł się zaskakująco dobrze.
Policja i wojsko zainteresowało się plikami, otrzymanymi od anonimowych „terrorystów”. Wiele sklepów i klinik należących do Kuroi Kitsune zostało zamkniętych. Produkcja broni korporacji została wstrzymana, „na czas wyjaśnienia całej tej sytuacji”. Potwierdziły się informacje o dwóch ukrytych, japońskich laboratoriach, o których informacje przesłały Sfinksy.
Akcje giełdowe Kuroi Kitsune spadły błyskawicznie, do śmiesznych kwot, przez co firma dosłownie zbankrutowała. Zrobił się przez to niemały krach rynkowy, ale pewnym uczniom prestiżowej szkoły to nie przeszkadzało. Cieszyli się bardzo z takiego obrotu sprawy.
Ta sama grupa nastolatków, była niezwykle zaaferowana pewnym innym wydarzeniem, na które długo czekali.
- Festiwal, czas zacząć! – Aya aż podskoczyła z zachwytu.
- Spokojnie, bo rozwalisz scenę jeszcze przed koncertem. – Zaśmiał się Yoh. Był chyba najszczęśliwszą osobą w grupie.
Dziś wyjątkowo mieli przerwę w treningu, który ustaliła im Kyoyama. Aya wymusiła na nich powrót do formy „tak na wszelki wypadek”.
Sama dziewczyna czuła się dobrze. Po rozmowie z przyjaciółmi ból minął. Ich wsparcie dawało jej dużo siły.
- Bardzo śmieszne. Tyle nad tym pracowaliśmy! – Zaśmiała się Aya.
Już wcześniej Hao, Ren i Itachi pomogli im przewieźć tu wszystkie potrzebne instrumenty. Teraz cała trójka uczniów stała wraz z innymi widzami i czekała na rozpoczęcie show, natomiast członkowie zespołu „Eve” byli już przebrani w swoje stroje i czekali za kulisami. Spoglądali na innych uczestników konkursu. Jedni byli bardziej wyluzowani, inni mniej. Niektórzy spoglądali na konkurentów wrogo, inni zdawali się nie dostrzegać przeciwników.
Wszystkich zespołów było piętnaście, więc w sumie to niezbyt duża liczba.
Aya z widzenia kojarzyła wszystkich, ponieważ Kenami dogłębnie wdrożyła się w stronę konkursu, gdzie przedstawione były wygrane filmy przesłane przez uczestników. Z wręcz niedorzeczną uwagą przysłuchiwały się każdej piosence oceniając poziom zawodów. Wywnioskowały jedno – poziom jest wysoki.
- Denerwujesz się? – Zapytał Yoh, podchodząc do Anny. Złapał ją delikatnie za dłoń.
- Nie! No skąd! S-skąd ten pomysł!? – Kyoyama odwróciła głowę od ukochanego. Ten tylko się zaśmiał, całując ją w policzek.
- Nie denerwuj się.
- Nie denerwuję! Przecież wiesz, że przyszła pani Asakura nie boi się niczego! – Zapewniła Anna, chociaż jej serce drżało niepewnie. Dziewczyna jednak była pewna co do festiwalu. Na pewno wygrają. W końcu nie ma lepszych od nich!
Kyoyama nie wiedziała, skąd brała się ta niepewność. Tak jakby dzisiejszy wieczór, miał przynieść im niesamowity ból.
- Hao życzy nam powodzenia! – Aya wyszczerzyła radośnie ząbki. Przeglądała właśnie swoją komórkę. Ekran wyświetlał wiadomość od starszego Asakury.
- Boję się, że coś mi się pomyli… - Westchnął ciężko Deidara.
- Nie przejmuj się! Wystarczy tylko trochę wiary w siebie, a będzie dobrze! – Kenami wyszczerzyła ząbki.
- Ale ostatnio zrobiłaś się optymistką! – Blondyn spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem. Po chwili jednak jego minka zrobiła się nieco wredna. – Czy to ma jakiś związek z romansem z Ren’em?
- Już byś chciał wiedzieć. Nie wpychaj nosa w nie swoje sprawy, Blondyneczko!  – Kitsune pokazała niebieskookiemu język, chcąc pokazać, że zupełnie nie przejmuje się tą docinką.
- Ej! Nie jestem blondyneczką! – Oburzył się chłopak, ale zamiast się obrażać, poczochrał przyjaciółce włosy. Ta zaśmiała się radośnie, wręcz z przyjemnością oddając się „atakowi”.
 - Tak się cieszę, że wszystko się ułożyło! – Morri wyszczerzyła swoje ząbki. Objęła ramionami przyjaciółkę. – Kuroi Kitsune pokonane bez żadnych ofiar, a ty w końcu możesz się oddać swojemu romansowi,  o którym oczywiście nic nie wiemy!
- Bo nie ma żadnego romansu! – Zastrzegła zielonooka, chichocząc pod nosem.
- No tak, Pan Mam Serce Z Kamienia nie może sobie pozwolić na opuszczenie gardy. – Yoh szczególnie cieszył się z takiego obrotu sytuacji. Wszystko wydaje się iść ku jak najlepszej przyszłości! Chociaż… Wewnątrz swojego serca czuł niezrozumiały niepokój.
- Czemu jesteście tacy spokojni!? – Nagle nad przyjaciółmi zawisła Eve.
- A dlaczego mamy się denerwować? – Aya podniosła jedną brew.
- Zaraz występujecie! – Starsza Morri nerwowo machała rękoma.
- No i? Jesteśmy świetnie przygotowani. Zgrany z nas zespół, wszystko będzie dobrze! – Zapewniła siostrę błękitnooka.
- Nie wiem czy pamiętacie, ale nasz występ pędzie online w Internecie, a wiecie co to oznacza? – Zapytała Kitsune, z zachwytu aż klaszcząc w dłonie.
- Co? – Deidara patrzył na  przyjaciółkę nieco zdziwiony.
- Że dzisiaj wszyscy będą nas oglądać! Horokeu z Pilicą, i Nagisa z Faustem i Eliza, i Choco, i…!
- No to teraz nie możemy dać ciała! Naoko i Kumiko też pewnie będą na nas patrzeć! Muszę udowodnić, że nie spadłam z formy! – Aya wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- No pewnie, że nie! – Kenami poprawiła swoje rękawiczki.
Anna postarała się ze strojami. Chłopaki mieli czarne garnitury z kolorowymi koszulami – Yoh zieloną, a Deidara ciemno-różową. Dziewczyny miały taką samą czarną „bazową” sukienkę z białymi falbanami pod spodem oraz różne dodatki. Anna wybrała sobie kolor pomarańczowy, Aya czerwony, a Kenami fioletowy. Wszyscy jednak wyglądali jak jedna drużyna.
- Po wszystkich występach będzie przerwa i zliczanie głosów. Może zejdziemy wtedy do reszty? – Zapytał Yoh.
- No pewnie! A tak właściwie, kiedy wchodzimy? – Deidara wyszczerzył ząbki.
- Kolejność jest losowa. Powiedzą nam jak będziemy musieli wejść na scenę. – Powiedziała Kenami, uśmiechając się radośnie.
- To strasznie stresujące! – Jęknęła Eve, która nigdy nie umiała zbytnio ukrywać swoich emocji
- Trochę tak, ale dopóki nikt nas nie wzywa możemy posłuchać występów innych! – Yoh jak zawsze był bardzo radosny. Pokazał palcem na telewizor wiszący na jednej ze ścian. Był tam wyświetlany na żywo obraz tego, co dzieje się na scenie.
- Wszyscy tu wydają się być profesjonalistami. - Zauważył Deidara, rozglądając się dookoła.
- Tylko my będziemy pierwszy raz na scenie! – Zaśmiała się Kenami.
- Mów za siebie! – Aya puściła oczko przyjaciółce, a ta zaśmiała się radośnie.  Poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła swoją komórkę.
 – Chłopaki są na widowni! – Kitsune wyszczerzyła szerzej swoje białe ząbki.
- Chłopaki? – Zapytała zdziwiona Morri.
- Moi przyjaciele z… Poprzedniej szkoły! – Kenami puściła oczko przyjaciołom.  Ci nie do końca zrozumieli o co jej chodzi, ale nie mogli się dłużej nad tym zastanawiać, ponieważ podeszła do nich menager festiwalu. Czerwonowłosa kobieta w beżowej marynarce, białej koszuli i pasującej kolorem do góry, ołówkowej spódnicy.
- Zespół „Eve”, jesteście następni, zaraz po występie Hoshiny~chan. – Kobieta nerwowo wertowała kartki trzymanego w dłoniach notesu. Od tego festiwalu zależy jej dalsza kariera. Jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, bardzo prawdopodobne, że założy własne studio nagrań.
- Hoshina Utau! Miała bardzo ładną piosenkę na wstępnych nagraniach. Właściwie zajęła pierwsze miejsce… - Kitsune podrapała się z zakłopotaniem po głowie.
- O nie! Musimy ją pokonać! – W oczach Morri widać było bitewnee ogniki.
- Aya~chan, nie mów o tym tak, jakbyśmy szli na wojnę. - Zaśmiał się Yoh. Wyciągnął dłoń i zaczął czochrać radośnie szwagierkę. – To ma być zabawa!
- No wiem! – Błękitnooka wyrwała się spod „tortury”. Zaczęła dłońmi naprawiać swoją fryzurę. – Ale fajnie byłoby wygrać i nagrać własną płytę!
- A co zrobimy z pieniędzmi? – Zapytała Anna patrząc po twarzach przyjaciół. Wszyscy zaczęli się zastanawiać nad „konsekwencjami” wygranej.
- W sumie… Pieniądze nie są nam potrzebne. - Zauważyła Morri.
- Co?! – Zapytał zdziwiony Deidara. On już widział się na zakupach w nowej galerii handlowej.
- Ah… No tak, ty nie wiesz. Jestem milionerką. Dostałam duży spadek od rodziców. – Powiedziała nieskromnie błękitnooka, dziarsko zarzucając włosami.
- To po co my tu występujemy! Mogłabyś za sponsorować sobie płytę, skoro chcesz być piosenkarką! – Blondyn nie rozumiał postępowania przyjaciółki. On pewnie wykorzystałby taką okazję.
- Ale to nie to samo! Na takie rzeczy trzeba sobie zasłużyć. Nie można kupić wszystkiego. Płyta wydana za własne pieniądze to jak sponsorowany samemu sobie pomnik… Nic nie znaczy! – Zauważyła Aya, dumnie zakładając ręce na piersiach.
- „Eve”! Hoshina~chan skończyła. Zaraz wchodzicie! – Upomniała ich menager. – Przygotujcie swoje instrumenty!
- No to… Powodzenia, przyjaciele! – Aya wyciągnęła dłoń, zaciśniętą w pięść. – Wygramy?
Reszta wykonała podobny gest. Zaśmiali się wesoło, po czym jednocześnie podnieśli dłonie do góry.
- Wygramy! – Krzyknęli wszyscy i zaczęli się śmiać. Reszta uczestników patrzyła na nich trochę niepewnie. Przyjaciołom jednak to nie przeszkadzało.  Po chwili uspokoili się. Cały zespół zebrał się w sobie i złapał za sprzęt. Słysząc jak prowadzący ich zapowiada, wyszli ochoczo na scenę. Anna, Deidara i Yoh stali z tyłu, a Kenami i Aya podeszły do głównych mikrofonów.
- Ohayo, mina! – Krzyknęła głośno Morri. Z dumą patrzyła przed siebie. Kochała to uczucie bycia na scenie. Kiedy wszyscy patrzyli na nią - klaskali i wiwatowali, czując pozytywne uczucie euforii. Wyczuwała tyle dobrych emocji. Wiedziała, że cały ten tłum cieszy się z tego, że tu jest.  
Aya szukała wzrokiem pewnego długowłosego szamana. Nie trwało to długo. Hao wraz z Ren’em, Itachi’m i jeszcze kilkoma znajomymi ze szkoły stali w jednym z pierwszych rzędów, tuż za jury.
Morri odetchnęła cichutko, uspokajając rozemocjonowane serce. Otworzyła szeroko oczy, ogarniając wzrokiem całą widownię.
- Wita was serdecznie zespół „Eve”! – Ludzie zaczęli głośno klaskać. Morri jednak nieustępowana. Odwróciła się, patrząc radośnie na swoich przyjaciół. – Jeśli pozwolicie, przedstawię nas! Za perkusją siedzi Deidara Douhito! Gitara – Asakura Yoh! Za keyboardem stoi Kyoyama Anna, twórczyni naszych strojów, za co należą jej się dodatkowe brawa! Po mojej lewej stoi Kenami~chan, autorka piosenki, którą dzisiaj wam zaprezentujemy, basistka i wokalistka! Ja nazywam się Morri Aya i zostałam wytypowana na liderkę naszej grupy. Z tego miejsca pozdrawiam też wszystkich uczniów Akademii Akumine. Bez was nie byłoby nas tutaj!
Widownia zaczęła głośno bić brawa.
- Dodatkowo chciałabym was prosić, drodzy widzowie, o szczególne przysłuchanie się naszej piosence. Ten tekst wiele dla mnie znaczy… Dla mnie i dla mojego zespołu. Specjalnie dla was, zespół „Eve” z piosenką „Alchemy”! Kochani, zaczynamy!

                                     ~~ Piosenka ~~

Dziewczyny przestały śpiewać, a instrumenty ucichły. Dźwięk głośników zamienił się w krzyki i oklaski widzów. Publiczność szalała z zadowolenia, a zespół „Eve” czuł ogromną satysfakcję.
Aya czuła właśnie w tej chwili, że żyje. W końcu wszystkie złe przeczucia odpłynęły. Nie martwiła się swoją nieśmiertelnością. Ważne było to, co się dzieje tu i teraz!
Spojrzała rozpromieniona na Kenami, chcąc jej gratulować wspaniałego wystąpienia. Zamarła w bezruchu, widząc łzy spływające po policzkach przyjaciółki.
Kitsune czuła coś zupełnie odmiennego od uczucia spokoju Morri.
Kenami wiedziała, że to najprawdopodobniej jej pierwszy i ostatni występ na scenie. Wiedziała, że nikt nie da jej „lekarstwa na wieczne życie”. Wiedziała, że nikt nie da jej żadnego lekarstwa! Wiedziała, że jej zegar odmierza czas o wiele szybciej, niż u reszty grupy. Wiedziała, że jeszcze kilka miesięcy, a nie będzie miała czego pokazywać, bo jej życie przestanie istnieć. Wiedziała to wszystko! A mimo to nie mogła nic z tym zrobić!
Morri czuła ból przyjaciółki. Uderzył w nią nagle, mocną falą niczym nieograniczonego przerażenia. Położyła dłoń, między swoje piersi. Jej serce było takie niepewne!
- Itamishi… - Powiedziała cicho, patrząc prosto w oczy przyjaciółki. Czuła jak skóra pod dłonią ją piecze. – Ból… Ból śmierci…
- Przepraszam… Aya, ja… Przepraszam! – Kenami zrobiła krok w przód rzucając się na szyję przyjaciółki. Załkała głośno, nie zwracając uwagi na to, iż patrzy na nią cały świat. – Przepraszam!
- Kenami, ty… - Przestraszona Morri tuliła do siebie szatynkę. Czyżby to była prawda? To, że Kenami jest bliska śmierci..?
Brunetka nagle poczuła ciężar ciała Kitsune. Otworzyła szerzej oczy. Minęła chwila, a zrozumiała, że zielonooka zemdlała.
- Kenami! – Krzyknęła przerażona Morri. Szybkim ruchem ręki odpięła swoją gitarę, która głośno upadła na scenę. Wzięła przyjaciółkę  na ręce i pośpiesznie udała się za kulisy.
- Co się dzieje? – Przestraszony Hao spojrzał na Ren’a. Złotooki wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Nie zwrócił nawet uwagi, na przyjaciela. Ruszył do przodu, ominął jury i jednym susem wskoczył na scenę. Zwinnie ominął resztę przyjaciół. W kilka sekund znalazł się za kulisami. Ochroniarze ruszyli za nim, ale Ren nie zwracał na to uwagi. Musiał jak najszybciej odnaleźć Kenami!
Nie zajęło to długo. Zielonooka leżała pomiędzy zdziwionymi jej stanem ratownikami. Miała zamknięte oczy, a z jej ucha leciała stróżka krwi. Całe ciało drżało w delikatnych spazmach.
Ren nie zwracając na nic uwagi złapał dwóch ratowników za ramiona. Odsunął ich i klęknął przy Kitsune. Wyjął z małej kabury przyczepionej do paska spodni małą metalową puszkę. Otworzył ją. Robił wszystko błyskawicznie, jakby przygotowywał się do tego od dawna.
Wyciągnął pasek ze spodni, zaciskając go na przedramieniu nastolatki. Wyjął z metalowego opakowania strzykawkę, napełnioną złotym płynem. Odnalazł żyłę na zgięciu łokcia Kenami. Bez żadnego zawahania wbił igłę w skórę przyjaciółki. Wcisnął ciecz w ciało Kitsune.
- Co pan…! – Jeden z medyków otrząsnął się. Widząc jednak precyzję z jaką Ren wykonuje wszystkie czynności postanowił nie ingerować.
- Wiem co robię! – Krzyknął Tao.
To prawda. Wiedział doskonale. Poluzował pasek, a Kenami przestała drżeć. Opadła bezwładnie na nosze, na których leżała. Po dłuższej chwili otworzyła oczy. Rozejrzała się nieco nieprzytomnie, mając przed oczyma rozmazany obraz. Rozpoznała jednak fioletowy czub na głowie nachylonego nad nią chłopaka.
- Znowu odleciałam? – Zapytała cichym, zachrypniętym głosem.
- Tak. Znowu odleciałaś. – Ren spojrzał na nią z dezaprobatą. Jego ton głosu był zimny i szorstki. – Mówiłem ci, że występowanie na scenie nie jest zbyt dobrym pomysłem! Te wszystkie światła i krzyki, to było pewne, że dostaniesz ataku!
- Tak, tak… Jasne, miałeś rację. - Kitsune machnęła lekceważąco ręką. Powoli zaczęła siadać. Spojrzała na ratowników, nie do końca rozumiejąc skąd się tak właściwie wzięli. Powoli zaczęła łączyć fakty. Uśmiechnęła się słodko. – Już jest dobrze. Przepraszam, że państwa niepokoiłam.
- Że państwa niepokoiłam?! Kenami! – Nad dziewczyną stanęła Anna. Widać było, że przejęła się całą sytuacją. Zazwyczaj spokojna i opanowana, teraz była czerwona na twarzy, a jej oczy przepełniały złość i zmartwienie.
- Ren, co to było? – Yoh był równie przestraszony co narzeczona. Nie rozumiał, co się tak właściwie stało.
Tao nic nie powiedział. Wyjął z metalowego opakowania dwie tabletki i podał dziewczynie. Ta połknęła je, popijając wodą, którą dostała od ratowników.
Medycy widząc poprawiający się stan pacjentki i czując dziwne napięcie pomiędzy przyjaciółmi, postanowili się wycofać. Mieli wrażenie, że tylko by przeszkadzali.
- Ja… Chyba muszę wam o czymś powiedzieć. - Szepnęła Kenami. Podniosła wzrok. – Ale nie tutaj. Chodźmy gdzieś w kąt.
- Kenami, ty umierasz… – Morri stała pomiędzy przyjaciółmi. Patrzyła przerażona na Kitsune. Ani na chwilę nie opuściła dłoni. Zakrywała nią rosnącą czarną plamę pomiędzy swoimi piersiami.
Zielonooka westchnęła głośno. Dzięki pomocy Ren’a wstała na nogi. Odsunęła lekko od złotookiego.
- Przepraszam… Przepraszam was wszystkich! – Ukłoniła się nisko. Obiema dłońmi nerwowo miętoliła w palcach dół spódnicy.
- Nie przepraszaj, tylko powiedz o co chodzi! – Yoh patrzył z niedowierzaniem na przyjaciółkę. – Wiesz, jak my się martwimy?
- Ja… - Zielonooka otworzyła usta, ale żadne słowo nie chciało przejść przez jej gardło.  Zastygła w bezruchu, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.
- Kenami~chan jest chora i jak na razie nie ma na to skutecznego lekarstwa! – Przyjaciele usłyszeli nieznany głos za swoimi plecami.
Stało tam dwóch chłopaków. Jeden - wysoki brunet w okularach, drugi -  niższy, jasnowłosy z radosnym wyrazem twarzy. To właśnie „wesołek”, przekazał przyjaciołom straszną informację.
- Co ty mówisz?! – Deidara otworzył szeroko usta.
- Cała nasza trójka jest na to chora. Można by powiedzieć, że to skutek uboczny naszego… Udoskonalenia. – Odezwał się brunet.
- Kim wy w ogóle jesteście? – Warknął Hao. Wraz z Itachi’m przeniknęli przez ochronę i dostali się za kulisy. Nie mogli przecież stać spokojnie i nadal oglądać występy! Asakurze bardzo nie podobał się taki obrót sytuacji. Ten wieczór miał być jednym z najlepszych w ich życiu!
- Nazywam się Hisami, a to mój… Przyjaciel, Kokonoe! – Przedstawił się niższy.
- Bardziej wspólnik. - Poprawił go okularnik.
- Jak zwał, tak zwał… - Jasnowłosy machnął lekceważąco ręką.
- Kto to jest? – Zapytała zdziwiona Anna. Nie do końca rozumiała co tu się dzieje.
- Moi wspólnicy. Obiekt 1405… – Kenami wskazała na bruneta, po czym przesunęła palcem na drugiego chłopaka. - …i 1641.
- W skrócie Dziewiątka i Dwunastka, jeśli zsumuje się cyfry. Kitsune~chan jest Dziesiątką! – Zaszczebiotał radośnie Hisami.
- Ale, co wy tu robicie?! Jak tu weszliście?! Co… Co się…?! – Oburzył się Deidara. Czuł się najbardziej niewtajemniczonym w całą sytuację z paczki przyjaciół z Akumine. Jednak jego wywód został przerwany przez Ayę.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś?! Przecież to ważna sprawa! A ty Ren, wiedziałeś?! Wiedziałeś i…! – Morri mocno wczepiła paznokcie w swoją skórę. Czuła piekący ogień rozchodzący się po jej ciele od środka. Pisnęła cicho. – Nie mogę dłużej…!
Krzyknęła i odwróciła się napięcie. Rzuciła się do ucieczki. Wiedziała, że musi się uspokoić, pomyśleć. Emocje nie mogą wziąć góry nad jej umysłem. Musi zachować spokój!
Zaraz za nią w pogoń ruszył Hao. Chciał pomóc Ayi. Wiedział, że dziewczyna walczy teraz z czymś o wiele bardziej niebezpiecznym niż Zeke czy Shi. Morri pusi zapanować nad Itamishi. Inaczej… Nie wiadomo co się stanie! Na pewno nic dobrego.
- Przepraszam… - Jęknęła Kitsune. Odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku. Musi iść do łazienki, oblać się zimną wodą. Chce ochłonąć.
Nie tak miało to wszystko wyjść! Kenami chciała, aby ten wieczór był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju! Kiedy wszyscy razem świetnie się bawią, wygrywają, a potem idą się bawić, celebrować wygraną. A teraz? Wyszło zupełnie na odwrót…
Podobnie myślała Morri. Wbiegła na dach sceny, czując, że tylko tutaj może nabrać wystarczająco dużo świeżego powietrza, potrzebnego do opanowania emocji.
Przed sobą miała czarne niebo, pozbawione gwiazd i morze świateł, produkowane przez tokijskie budynki. W każdym z nich znajdowały się setki osób – setki dusz, których życie jest cienkie i nikłe, kruche do rozbicia.
Aya upadła na kolana. Dopiero teraz odsunęła dłoń od swojej piersi. Otworzyła szeroko oczy, widząc czarną plamę rozrastającą się poprzez piersi, pod samą szyję. Ciemna skóra piekła i szczypała.
- Boli… - Jęknęła żałośnie, kuląc się, dociskając piersi do kolan.
- Aya, uspokój się! Nie możesz dać się złamać Itamishi! – Obok błękitnookiej zmaterializowała się Eve.
- Zamknij się! – Warknęła brunetka, podnosząc głowę. Spojrzała wściekle na siostrę. – Jak ona mogła mnie tak oszukać?!
- Nie chciała was martwić… - Blondynka zaczęła bronić Kenami.
- Myślisz, że teraz nie jestem zmartwiona?! – Aya podniosła się nagle na nogi. Patrzyła wściekłym, zwierzęcym wzrokiem na bliźniaczkę.
- A ty ile razu oszukiwałaś całą resztę, bo nie chciałaś ich martwić? Straszna z ciebie hipokrytka! Po za tym znam cię. Nie denerwujesz się na Kenami, ale  jesteś wściekła na samą siebie! Wściekła, że tego wcześniej nie zauważyłaś! Więc uspokój się i nie bądź egoistką! – Piwnooka zmarszczyła brwi.
- Ja jestem egoistką?! To Kenami nic nam nie mówi o tym, że powoli umiera!
- A myślisz, że to jest rzecz, którą chce się chwalić każdemu?
- Nie, ale myślałam, że nam ufa! A ona… Jest zakłamaną szumowiną! – Aya czuła niepohamowaną złość. – Niech zdycha! Nie obchodzi mnie, że zniknie z tego świata!
Na oczach Eve jedno z pasemek czarnych włosów siostry zmieniło barwę na czystą biel.
- Aya opanuj się! Jak możesz tak mówić, przecież to twoja przyjaciółka! - Hao nie mógł już się dłużej temu przysłuchiwać. Wyszedł z cienia, w którym do tej pory stał.
- Dlaczego mam przestać? Kenami to nic nie znaczący śmieć, który zaraz zniknie z tego świata! Tak jak wy wszyscy! – Błękitnooka patrzyła na ukochanego z nienawiścią wypisaną na twarzy.
- Aya…! - Asakura zatrzymał się w pół kroku. Przeraził się tym, co mówi jego ukochana. Po chwili jednak pierwszy szok minął. – To nie ty… To Itamichi przez ciebie przemawia! Zastanów się!
- Dlaczego nam nie powiedziała?! Dlaczego…! – Aya zaczęła płakać. Bardzo chciała pozbyć się bólu, ale nie wiedziała jak! Dopiero teraz zaczęły docierać do niej straszne słowa jakie wypowiedziała.
- Bo nie chciałam, żebyście zmienili o mnie zdanie… - Nagle cała trójka spojrzała w kierunku klatki schodowej. Na dachu pojawiła się Kenami. Uśmiechała się delikatnie, powoli podchodząc do przyjaciół.
- Przepraszam was. Przepraszam was wszystkich. Nie powiedziałam wcześniej o swojej chorobie, bo nie chciałam, żebyście wiedzieli, że mój czas się kończy. Życie ze świadomością, że niedługo się umrze… To straszne brzemię. Chciałam do końca widzieć wasze uśmiechy i szczęście. Chciałam… Żebyście mnie dobrze zapamiętali. - Kenami kucnęła przy Ayi, patrząc jej dogłębnie w oczy. - Prawda jest jednak taka, że jestem coraz słabsza. Razem z Dziewiątką i Dwunastą ujawniliśmy tajemnicę Kuroi Kitsune, bo każdy z nas jest chory. Wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie w sposób fizyczny pokonać mojego dziadka, więc użyliśmy czegoś w rodzaju podstępu. Chciałam zakończyć sprawę z moją przeszłością i na krótki czas zacząć życie od nowa. Być… Po prostu nastolatką. Bez żadnych super mocy, walk, przemocy. Dzisiejszy festyn jest dla mnie magiczny. Móc stać przy was wszystkich, ramie w ramię z ciepłymi uśmiechami i nadzieją w sercach. To dla mnie tak wiele! Bardzo bym chciała przed odejściem zagrać z tobą jeszcze raz. Więc proszę, Aya~chan… Nie daj się Itamishi!
Kenami objęła mocno przyjaciółkę ramionami, tuląc do siebie. Morri siedziała chwilę w bezruchu, po czym wybuchła głośnym, wręcz dziecięcym płaczem. Odwzajemniła uścisk i wtuliła się mocno w zielonooką.
- Głupia! Może… Może coś da się zrobić! To ty się dajesz! Ja nie mogę cię stracić! Najpierw rodzina, potem Houkou, teraz ty! Nie możesz odejść! – Błękitnooka łkała, mocno zaciskając dłonie na sukience szatynki.
- Nie odejdę, idiotko! – Krzyknęła Kitsune, która byłą równie zapłakana co brunetka. Obie wyły jak osalałe, wylewając z siebie to co czują. – Tylko zmienię stronę gry! Zostanę czyimś duchem stróżem… Nigdy was nie opuszczę! Nawet jak stracę ciało, zostanę tu! Bo was wszystkich kocham!
Hao zacisnął mocno pięści. W tej chwili zdał sobie sprawę… A raczej przypomniał sobie, jak kruche jest ich szczęście. Znów odczuł, że nie są nieśmiertelni, chociaż czasem tak mu się wydawało.
Przypomniał sobie, że będąc Zeke’m pochłonął wiele ludzkich istnień. Nawet nie dał szans dla duchów swoich ofiar. Niszczyłwszystko i wszystkich, swoimi własnymi dłońmi. Oni po prostu przestawali istnieć, ginąc w piekielnych płomieniach…
- To Itamishi. – Obok Asakury pojawiła się Eve. Chłopak od razu podniósł głowę. Spojrzał pytająco na blondynkę. – To siła Itamishi. Jako duch wyczuwam to. Pewnie zacząłeś myśleć o czym nieprzyjemnym prawda…? Przestań. Musisz być silny. Zrób to dla Ayi. Ona potrzebuje teraz stateczności, miłości i ciepła. Myśląc negatywnie, wspierasz Itamishi, nie Ayę.
Długowłosy uśmiechnął się.
- Dziękuję Eve. Tak bardzo się cieszę... – Powiedział cicho.
- Z czego? – Piwnooka lekko się zdziwiła. Stanęła tuż obok Asakury.
- Że Zeke nie zniszczył twojej duszy. – Wypalił Hao.
Blondynka chwilę nic nie mówiła. Patrzyła zszokowana na długowłosego. Ten  poczerwieniał. Zawstydził się tego co powiedział.
- Nie! To nie tak miało zabrzmieć, to…!
- Spokojnie! Nie tak łatwo zniszczyć duchy Morri’ch! – Zaśmiała się Eve. Miała na twarzy czerwone wypieki. To zawstydzające mówić a takich rzeczach! Jakby nie patrzeć relacje Eve i Hao były dość… „Skomplikowane”.
- Coś ty jej powiedział! Nie męcz mi siostry! – Wychrypiała Aya, drżącym głosem. Zauważyła, że sytuacja między przyjaciółmi stała się „napięta”. Eve zaśmiała się głośno.
- Nie męczy mnie!
- Aya… Dobrze już..? Między nami…? – Kenami odsunęła się od brunetki na odległość ramion.
- Nie! Nigdy ci nie wybaczę, że nas okłamywałaś! Ale… Nie poddam się. Będziemy do końca walczyć! Zobaczysz, Faust coś poradzi! On wie, prawda? Ren dostanie po uszach, że nam nie powiedział! – Aya starała się zrobić dobrą minę do złej gry. Próbowała żartować, ale średnio jej to wychodziło. Cieszyła się jednak, że Kenami przyszła za nią. Obie się wypłakały, a ich łzy w magiczny sposób oczyściły atmosferę.
Morri… Chyba potrafi zrozumieć powód, dla którego Kenami postąpiła tak, a nie inaczej. Z tych samych powodów Aya ukrywała prawdziwą „tożsamość” Itamishi. Eve miała rację. Czasem zachowuje się jak niesamowita hipokrytka i egoistka!
- Wracamy? Zaraz ogłoszą wyniki! – Kenami uśmiechnęła się szczęśliwie, tak jak tylko ona potrafi.
- Wracamy! Ale zanim pójdziemy na scenę, musimy porozmawiać ze wszystkimi. – Zadecydowała pewnie Morri.
Tak też cały zespół „Eve”, przyjaciele, „współpracownicy” oraz zaprzyjaźnione duchy zebrały się z tyłu kulis, w najbardziej oddalonym od sceny miejscu. Atmosfera była bardzo napięta. Każdy bał się tej rozmowy.
- Aya, twoja blizna… - Szepnął Yoh, patrząc na skórę przyjaciółki.
- Gdzie ty się patrzysz!? – Krzyknęła oburzone Eve. Reszcie nie było aż tak do śmiechu.
- Kenami, co ci jest? – Anna patrzyła na drugą dziewczynę z bólem w oczach.
- Spokojnie, nie wszystkie pytania na raz. – Aya uśmiechnęła się delikatnie.
- Posłuchajcie wszyscy. – Kitsune westchnęła głośno, uspokajająco. – Ja, Kokonoe i Hisami jesteśmy uciekinierami z laboratoriów Kuroi Kitsune. Cała nasza trójka jest chora. Nasze ciała nie wytrzymują modyfikacji, które wprowadzono. Psują się od środka, nie nadążając za zmianami, które w nas zaszły podczas badań i eksperymentów. Z początku o mojej chorobie wiedział tylko Faust . Jako mój lekarz nie mógł wam nic powiedzieć. Wiecie, obowiązuje go tajemnica lekarska.
- Ja się dowiedziałem przez przypadek, na wakacjach. Przepraszam, że nic wam nie powiedziałem. – Odezwał się nagle Ren, kłaniając się przyjaciołom. Miał wyrzuty sumienia, że nic im nie powiedział, ale też cieszył się, że był wierny wobec Kenami.
- To dlatego od czasu wyjazdu zachowujecie się zupełnie inaczej! – Itachi spojrzał znacząco na złotookiego.
- Ren mi dużo pomaga. Wiecie… Nie jestem tak sprawna jak kiedyś. Został mi rok… Góra dwa lata życia. – Powiedziała Kenami. Widziała szok na twarzach przyjaciół, który błyskawicznie zamieniał się z smutek i żal. Postanowiła to szybko przerwać. Uśmiechnęła się od ucha do ucha. I tylko Ren wiedział, jak bardzo sztuczna to była emocja. – Ale to nic! Nie martwcie się! Ja już się z tym pogodziłam. Po prostu stanę po drugiej stronie. Jako szamani… W większości, doskonale wiecie jak krucha jest linia pomiędzy życiem, a śmiercią. Więc… Nic się nie zmieni! Dalej będziemy przyjaciółmi, prawda?
Nastolatkowie ledwie przełknęli łzy płynące im do oczu. W jakiś dziwny sposób odczuwali to, że muszą przyznać jej rację. Wiedzieli, że skoro Kitsune się nie załamuje, oni też nie mogą!
- W sumie! Będziesz jak Amidamaru albo Eve! – Uśmiechnął się lekko Yoh.
- Właśnie! Więc nie ma co rozpaczać, prawda? – Kenami uśmiechnęła się. Westchnęła głośno i podrapała z zakłopotaniem po głowie. – W sumie… Może dobrze, że już nic nie muszę udawać?
- Pewnie, że dobrze! – Anna aż tupnęła nogą.
- Ale… Co ci się stało? – Zapytał Kokonoe, pokazując palcem na Ayę. Mało obchodziły go sercowe rozterki przyjaciół. On był tu z innych pobudek. Przeczuwał, że niedługo coś się stanie, ale jeszcze nie wiedział co. W każdym razie, dopóki nic złego się nie dzieje, mógł trochę po uczestniczyć w tej śmiesznej jak dla niego dramie.
- Ja… Przepraszam za moją reakcję. Obiecuję się bardziej opanowywać. -  Aya ukłoniła się przyjaciołom w pas. Czuła, że ich zawiodła taką dziką rekcją. Miała przecież panować nad emocjami!
- Nie przepraszaj. To co? Zgoda? – Zapytała Kenami. Wyciągnęła przed siebie dłoń, zaciśniętą w pięść.
- Zgoda. – Aya powtórzyła gest przyjaciółki. Tym razem do wesołego koła dołączyli nie tylko członkowie zespołu „Eve”, ale również inni uczniowie Akademii Akumine i ich duchy.
- Przyjaciele na śmierć i życie? – Zapytała Kenami.
- Przyjaciele na śmierć i życie! – Krzyknęli w nadzwyczaj wesołych głosach jak na taką sytuację. Ale, co innego mieli robić w takiej sytuacji? Każdy musiał się „oswoić” z tą myślą.
W tej chwili byli zbyt zszokowani. To było za dużo, nawet jak dla tak doświadczonych w boju szamanów.
Nie mogli zawieść zarówno Kenami, jak i Ayi. Nie mogli dać zawładnąć swoim życiem „bólowi śmierci”!

~*~ ENDING ~*~

Na ogromnej, idealnie oświetlonej scenie stały wszystkie zespoły biorące udział w Festiwalu. Każdy wyglądał na zestresowanego, chociaż członkowie zespołu „Eve” z nieco innych powodów, niż cała reszta.
Na środek wyszedł mężczyzna, który był prowadzącym całego „show”.
- Witam was, po krótkiej przerwie, na której zliczyliśmy wszystkie głosy i dyskutowaliśmy z Jury o przydziale punktacji poszczególnym drużynom! Przypominam, że zwycięska grupa wygrywa nie tylko gratyfikację pieniężną w wysokości 5000 dolarów, ale też możliwość nagrania własnej płyty! – Mężczyzna nie śpieszył się z ogłoszeniem wyników. Chciał jak najdłużej przeciągnąć tę chwilę, aby napięcie wzrosło jeszcze bardziej. – Dzisiejszy festiwal, wygrał zespół… „Eve”!
Tłum zaczął wiwatować, a niebo rozświetliły różnokolorowe fajerwerki. Przyjaciele podnieśli głowy. Mimo wszystko, ucieszyli się z wygranej!
Kenami wyszczerzyła swoje ząbki i rzuciła na szyję dla Morri. Po chwili przytuliła dodatkowo Annę.
- Cholera, wygraliśmy! – Yoh wyszczerzył swoje ząbki i objął przyjacielsko uściśnięte razem dziewczyny. 
- Też chcę tulaska! - Deidara zaśmiał się dołączając do reszty ekipy.
Inni uczestnicy nieśmiało klaskali w dłonie. Nie byli zadowoleni, że to nie oni zwyciężyli, ale… Wiadomo. Wygrani mogą być tylko jedni.
- Zapraszamy „Eve” na środek! – Prowadzący odsunął się nieco na bok, oddając główną część sceny przyjaciołom. – Jak się czujecie z wygraną? Co zrobicie z pieniędzmi? Przeznaczycie je na zakup instrumentów? Macie już plan na wydanie płyty?
Mężczyzna nachylił swój mikrofon w stronę przyjaciół. Przedmiot od razu chwyciła Aya. Poczuwała się odpowiednią do tego osobą, skoro zespół wybrał ją na liderkę.
Wyszła nieco przed szereg. Rozejrzała się dokładnie po twarzach zebranych widzów. Ze zdziwieniem stwierdziła, że niektórzy mieli wielkie bannery z najróżniejszymi napisami, pokazującymi ich zadowolenie z wygranej.
„We <3 Eve”! Morri zaśmiała się cicho, myśląc o tym jak dziwnie musi się czuć jej siostra.
            Brunetka poprawiła czerwony szalik, wiszący na jej ramionach. Anna pożyczyła jej swój ukochany dodatek, aby Aya zakryła swoją czarną skórę na piersiach. Kyoyama zawsze miała chustę przy sobie – tak na szczęście!
            - W-w imieniu całego zespołu „Eve”, dziękujemy! Jest nam naprawdę bardzo miło! My… Oh… Naprawdę… Ciężko mi jest cokolwiek teraz powiedzieć. W głowie mam wiele myśli… - Morri nie do końca wiedziała co mówi. Każde słowo pochodziło z głębi jej serca, a dziś wyjątkowo, ta część jej ciała była bardzo skołowana. Nie do końca wiedziała co czuje, a teraz te wszystkie zagubione uczucia pragnęły bez żadnej kontroli wyjść z jej duszy. Słyszała, jak jej własny głos drży. – Dziś dowiedziałam się strasznej prawdy, o jednej z moich przyjaciółek. Nie zrobiła nic złego... To… To świat zrobił wiele złego wobec niej. Mimo to… Mimo to, ona się nie poddaje. I… I… I ja też nie zamierzam!!!
Aya podniosła wzrok. Mocniej chwyciła za mikrofon. Spojrzała pewnie przed siebie, tak jak tylko Morri potrafi.
Z dumnym, hardym, charyzmatycznym wyrazem twarzy, przyciągającym uwagę każdego, nawet nie zainteresowanego wydarzeniem człowieka.
- Stojąc tu przed wami, na tej scenie… Cieszę się, że mogę żyć! Że jest mi dane codziennie otworzyć oczy i budzić się w Akumine! Że mam przyjaciół i miłość życia! Że… Że mogę oddychać! I nie ważne co się stanie… Chcę żyć! Bo to najpiękniejsze co mamy! Niech nikt z was o tym nie zapomni! Jesteście pokłóceni z rodziną? Pogódźcie się z nią! Jesteście samotni? Wyjdźcie do ludzi! Znajdźcie innych samotnych, razem nie będziecie czuć już pustki! Szukajcie celu w życiu, dopóki go nie znajdziecie! Nie bójcie się marzyć! I nie bójcie się porażki! Ponieważ każda porażka tylko hartuje wasz charakter, sprawia, że stajecie się silniejsi! Nie czekajcie na jutro, na pojutrze… Bo nie wiadomo co nas czeka! Dlatego… Starajmy się wszyscy żyć z całych sił!
Widownia zaczęła krzyczeć i piszczeć. Pozycja Ayi wzrosła do początkującej idolki. Wiele dziewczyn, jak i chłopców odczuwało przyjemne poruszenie w sercach, wywołane słowami młodej Morri.
A ta jeszcze nie przestała.
- Pieniądze nie dadzą nam szczęścia, ale muzyka już tak! Dlatego całą gratyfikację z dzisiejszego festiwalu chcemy przeznaczyć na jeden ze szpitali! Jeszcze nie wiemy który… Ta decyzja jest dość impulsywna, ale myślę, że nikt tego nie pożałuje! A co do płyty… - Aya odwróciła się na chwilę. Spojrzała na inne zespoły i solistów. Wyszczerzyła radośnie ząbki. – Wszyscy dzisiejsi uczestnicy są wspaniali! Jestem pewna, że mają tak piękne serca jak głosy! Dlatego, jedną piosenkę z naszej płyty chcemy zaśpiewać z wami wszystkimi. Stańmy się wielkim chórem, śpiewającym jednym głosem. Czy… Zgadzacie się na to?
Błękitnooka patrzyła na zebrane tu osoby z szerokim, radosnym uśmiechem.
- Myślę, że to doskonały pomysł! – Kenami aż klasnęła w ręce. Wyszła nieco przed szereg. – Zaśpiewajmy coś wszyscy razem!
- Teraz? – Zapytał zdziwiony prezenter, który nie za bardzo rozumiał o co chodzi. W poprzednich edycjach, zwycięzcy cieszyli się, dumnie puszyli i odchodzili z nagrodą pod pachą. Z tymi dzieciakami jest coś nie tak!
- A jest jakaś piosenka, którą znamy wszyscy? – Zapytała lekceważąco Hoshina Utau. Była niezadowolona ze swojej przegranej, ale pomysł ze wspólną piosenką na płycie nawet jej się spodobał.
- Może „Dango”? – Na przód wyłoniła się wysoka, zielonowłosa dziewczyna, uczesana w dwa kucyki.
- „Dango”? – Powtórzył głucho Yoh.
- No… „Dango”! Chyba wszyscy śpiewaliśmy to w przedszkolu! Nie pamiętacie? – Dziewczyna zdziwiła się lekko. Nie czekała jednak długo. Podniosła ręce i sama sobie zaczęła wyklaskiwać rytm. – Dango, dango, dango, dango…
- …dango daikazoku… - Do dziewczyny dołączył się Deidara. Doskonale znał tą melodię. Jak był mały mama śpiewała mu to na dobranoc.
- Dango, dango, dango, dango…
- Dango daikazoku!
- Yancha na yaki-dango…!
Do początkowego duetu zaczęły się przyłącza kolejne osoby. Nie tylko te stojące na scenie, ale również widzowie zaczęli - z początku nieśmiało, ale z sekundy na sekundę coraz pewniej – śpiewać piosenkę, która była na poziomie przedszkolaków.
Wspólny głos setek osób rozniósł się echem po sali koncertowej. Miało się dziwne wrażenie, że ciepłe głosy przechodzą przez ściany, wypełniają powietrze i razem z tlenem wypełniają serca wszystkich osób przysłuchujących się temu zjawisku.
Nie tylko zebrani przy scenie nucili wspólną pieśń.
Każdy Internauta, telewidz czy słuchacz radia, będący na bieżąco z wydarzeniami z koncertu zaczął pod nosem nucić wspólną piosenkę.
Piosenkę wielu serc.




Kenami: Lutowy odcinek! :D Mam nadzieję, że się podoba! Jakoś ciężko mi się go pisało. Mam nadzieję, że efekt nie jest najgorszy!
Aya: Może aż tak źle to nie jest…
Kenami: To nie było pocieszające.
Ren: Ale też cię nie zganiła, więc powinnaś się cieszyć.
Kenami: W sumie racja.. Nie ma co płakać! Bywało gorzej ^^” Ocenę pozostawiam Wam, drodzy czytelnicy!
Hao: No i o to chodzi!
Kenami: Co do „ogłoszeń” to chyba za dużo ich nie mam. Praktycznie wcale. Może tylko tyle, że pierwsza piosenka użyta w odcinku to „Alchemy” zespołu Girls Dead Monster z anime „Angel Beats!”. Jeśli ktoś tego nie oglądał, serdecznie polecam, podobnie jak drugie anime, z którego pożyczyłam piosenkę. „Dango” pochodzi z „Clannad”, jednego z najlepszych pozycji, które kiedykolwiek oglądałam.
Yoh: Obie pozycje to komedio-dramaty. Wiele śmiechu i łez ciśnie się do oczu, podczas ich oglądania.
Ren: Słabeusze tylko okazują swoje emocje na filmach.
Hao: Powiedział ten, który zużył paczkę chusteczek na „Lassie”. Myślałeś, że nie widzieliśmy?
Ren: Zamknij się!
Kenami: Taaak… Coż, chciałabym jeszcze w szczególności podziękować wszystkim, którzy skomentowali ostatni odcinek: Malinka, Ao mori, Raion oraz Klaudia12345. Dziękuję! A teraz idę poczytać coś, co niedługo pewnie będę reklamować wszem i wobec. Prawda, Halley? :D A… Tak właściwie… Pobawmy się! Jeśli ten odcinek skomentuje sześć osób, „Odcinek 37” pojawi się jeszcze w tym miesiącu! ^^ Co wy na to? :D A jak na razie… Ja Ne!

12 komentarzy:

  1. Za wiele emocji, żeby skomentować, więc teraz powiem tylko: "AWWW" I tak, to dotyczy końcówki. Naprawdę poprawia humor po tym, co się działo wcześniej. Ehh, więc w końcu się dowiedzieli. No cóż, Aya sama powiedziała, że nie zamierzają się poddać, więc z chęcią poczekam i popatrzę, co zrobią i czy im się uda ;)

    Nie wiem, co mam mówić, więc... Pożegnam się już...

    Pozdro!
    ~ Halley S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ dziękuję kochana za komentarz! :D

      Ja mam zapłon XD 16 dni po komentarzu... Podobno lepiej późno niż wcale!

      Usuń
  2. Wow, tylko cztery dni po publikacji. Choć raz jestem na czas xD

    Pasmanteriaaa~~~ Uwielbiam takie sklepy :3 Mogłabym z nich nie wychodzić. Albo inaczej - wychodze z nich z o wiele lżejszym portfelem. ^^'

    O. Jestem mile zaskoczona. Cieszę się, że zemsta Kenami przebiegła w tak pokojowy i bezkrwawy sposób, bo zdecydowanie dość krwi zostało już przelanej z powodu klanu Kitsune. Mam nadzieję, że po zaprezentowaniu światu tak niezbitych dowodów, Kuroi Kitsune upadnie na dobre. W końcu naszą paczkę czeka potyczka z buntującym się mieczem zapieczętowanym w Ayi, nie będą mieć czasu na takie głupoty jak klan Kitsune. ^^''

    No ba, że wygrał zespół "Eve" :D Z takim zaangażowaniem i wsparciem nie mogli przegrać :D A tym bardziej się im to chwali, że z pewnością wśród konkurencji znajdowały się o wiele bardziej doświadczone zespoły. Trudno o lepszy debiut. :)
    Wieczór zepsuł tylko wypadek Kenami, ale z drugiej
    strony... przynajmniej w końcu pozbyliśmy się tych wszystkich tajemnic, których nie powinno być wśród przyjaciół. Nie mówiąc już o tym, jakie to było nieodpowiedzialne ze strony Kenami. Gdyby Ren również nie był wtajemniczony, to kto pomógłby jej w trakcie tego ataku? Bo chyba nie ci biedni, osłupieni ratownicy... (w sumie ich nie obwiniam, wybierając się na obstawę koncertu raczej nie spodziewali się TAKIEJ sytuacji...)

    Martwię się o to powiększające się znamię Itamishi... Oczywiście cały czas wierze w Ayę i jej przyjaciół oraz w to, że jakoś się z tym uporają, ale przykro jest czytać, ile bólu sprawia to biednej dziewczynie... :( Tak jakby mało już w życiu przeszła...
    Także tego. Wciąż czekam na ten powiew optymizmu w kolejnych rozdziałach.

    Rozdział się podobał:) Pozdrawiam i czekam na następny!
    I ależ dziękuję, że dzięki Tobie do końca dnia będzie mi chodzić po głowie piosenka dango xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokoyooooooooh! :D
      Kochana, nawet nie wiesz ile razy myślałam, żeby zanimować występ dziewczyn, albo inne ważne sceny. Niestety moja doba ma tylko 24 h i niestety nie zapowiada się na to, aby coś w tej kwestii uległo zmianie XD Sama rozumiesz...

      Ale na "pocieszenie" dodam, iż planuję zrobić jeszcze jeden Openin i Ending ;)

      Mam nadzieję przemycać laptopa na zajęcia i tam coś działać. Niestety w tym semestrze mam mniej merytorycznych zajęć niż tak zwanych "zapchaj dziur" przez co siedzę na zajęciach po 8h tylko po to aby stracić ten czas bezpowrotnie, słuchając tego samego co miałam na licencjacie...

      No nic. Takie życie XD

      A tak a pro po... Mam wewnętrzną potrzebę przeczytania od nowa twoich opowiadań, ale tak jak już mówiłam... Time is brutal XD

      I też uwielbiam pasmanterię! I empiki *-*

      Empik jest super ^^

      Usuń
  3. Sześć dni po publikacji, ale biorąc pod uwagę ile czasu mnie tutaj nie było, to żaden wyczyn. Znaczy inaczej: Byłam, jednak nie komentowałam. Nie pytaj czemu, bo sama nie wiem. Musisz jednak wiedzieć, że mi cholernie wstyd i przykro, że tak zaniedbałam to opowiadanie. To samo dotyczy się drugiego bloga...

    Przejdźmy do rozdziału - wszelkie zakupy, poza tymi spożywczymi, to zło wcielone. Po prostu nie lubię robić zakupów, nie dość, że czasochłonne, to jeszcze trzeba wybierać spośród wielu wersji jednego produktu i porównywać ceny. Jednym słowem: Ja i zakupy to niezbyt zgrana para.

    A właśnie, jak już mówimy o parach, to kiedy Kenami z Renem oficjalnie się zejdą? Czekam, czekam i coś doczekać się nie mogęXD Przecież nic im nie stoi na przeszkodzie... Poza chorobą Kitsune, jej walniętej rodzinki i powiększające się znamię Itamishi Ayi. To tylko trzy przeszkody, na pewno dadzą im radę :)

    Tak na poważnie, mam odmienne zdanie odnośnie tej całej zemsty na Kuroi Kitsune. O ile popieram bezkrwawą zemstę na nich, o tyle odnoszę dziwne wrażenie, iż wujaszek i dziadzio Kenami nie dadzą tak łatwo za wygraną. No, po prostu coś mi ciągle powtarza, że Kuroi Kitsune w jakiś sposób odegrają się na Sfinksach za ten atak hakerski. Nie wiem, może to przez tą całą Red? W ogóle co tam u naszej rudej małpy słychać? *ja nic do rudych ludzi nie mam, żeby nie było*

    Ze znamieniem Itamishi sprawa też nie wygląda za ciekawie, mam jednak nadzieję, że ostatecznie Aya przywróci je do pierwotnej formy.

    Gratuluję wygranej w festiwalu, ale i tak najbardziej jestem dumna z Kenami. Nie, nie z powodu wygranej, po prostu cieszę się, iż wyjawiła innym swój sekret. Szkoda tylko, że musiała zasłabnąć... Jej pomysł z zostaniem duchem stróżem jakiegoś szamana jest śmieszny, a jednocześnie taki smutny. Noż, po prostu ryczeć mi się chce! Ale z drugiej strony lepsze to niż nic, co nie?

    To chyba wszystko.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam ci nic za złe. Sama czasem/często zaniedbuję swoje blogi więc... No rozumiesz ^^"

      Co do treści twojego komentarza... Bądź cierpliwa. Już niedługo! :D

      Usuń
  4. Przeczytałem kilka dni temu i roiło się aż od błędów, ale wiem, że ty sprawdzasz po czasie, więc pewnie to już masz ogarnięte.
    Mam trochę problem z tym odcinkiem, wydawał mi się naiwny albo głupi, ale wiesz, że lubię zarówno Ciebie, jak i twoją twórczość. Sprawa rodziny Kuroi-Kitsune rozwiązała się tak po prostu. Strasznie kojarzy mi się to z deus ex machina, a to nie dobrze. Nie wiem, czy od początku miałaś taki plan, ale mnie to nie urzekło. Trochę jeszcze pomarudzę, ale takie zagranie w połączeniu z tym konkursem muzycznym, no...
    Lećmy dalej, choroba Kenami i widmo śmierci. Ta grupowa scena wydała mi się taka nienaturalna, zważywszy, że zarówno Aya, jak i Faust znają sposoby na wskrzeszanie ludzi. Nie do końca rozumiem, dlaczego nie korzystają z wiedzy, którą w postaci zwojów i ksiąg, które aktualnie są w posiadaniu Niemca.
    Wątek mieczy ciekawy, ale przecież Aya choćby w odcinku, który dział się w jakiejś innej szkole, była świadkiem śmierci sporej liczby ludzi. Gdzie ból śmierci był wtedy? :C
    Oj, czepiam się. No, ale nic. Po samym przeczytaniu miałem chyba więcej uwag, ale w tym wieku to już i pamięć wadliwa. Ach, starość - nie radość.

    Pozdrawiam, Raion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Nie do końca rozumiem, dlaczego nie korzystają z wiedzy, którą w postaci zwojów i ksiąg Ayka zabrała z demonicznego świata. One aktualnie są w posiadaniu Niemca, chyba.

      Usuń
    2. Drogi Raionie, uwierz mi, że koncepcja tego opowiadania zmieniała się - https://www.youtube.com/watch?v=AiosKUO7oqo&t=35s - razy XD

      Wiem, że robię źle, ale trochę "skracam" historię. Jakby nie patrzeć lat mi przybywa, ślub na karku, po studiach mam nadzieję na stałą pracę no i sam rozumiesz - muszę powoli ogarniać. Nie to że nagle utnę wszystkie wątki XD
      Ale !spoiler alert! na tym zabiegu historia z KuroiKitsune się nie skończy ;)

      Co do tego pomysłu z Ayą i Faustem - być może Aya mogłaby popytać demonów o rozwiązanie tego problemu, ale zwoje będące u Fausta odpadają - aby "wskrzesić" kogoś potrzeba poświęcić życie drugiej osoby. Tak przynajmniej to działa u mnie w opowiadaniu, więc... Zresztą! Nie będę za dużo mówić, bo się wygadam co do przyszłości bohaterów :D

      Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kolejne rozdziały bardziej przypadną ci do gustu! :)

      Usuń
  5. Cudowny rozdział. Wypacz,że tak późno komentuję ;)
    Liczę, że Aya opanuje ten miecz oraz iż nie odbierzesz jej nieśmiertelności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hey, to jeszcze raz ja ;) Mam nadzieję, że pobrałaś zawartość pierwszego bloga o Ayi :)

    OdpowiedzUsuń