- Musimy zajść jeszcze tutaj – Anna
pokazała palcem na jeden ze sklepów z pasmanterią.
-
Super! Tyle guziczków! – Zaśmiała się Kenami.
- Ale
wkręciłyście się w te zakupy… - Morri szła za dziewczynami.
Każda miała w ręce pokaźną ilość
papierowych toreb. W środku znajdowały się materiały i ozdoby, niezbędne do
wykonania wszystkich strojów na występ.
Dziewczyny
wspólnie wybrały się na ostateczne zakupy. Już niedługo odbędzie się Festiwal!
Piosenkę
i choreografię ćwiczyły od dawna, ale czas na stroje znalazły dopiero teraz.
Niespodziewanie
technologiczne bilbordy rozwieszone na ulicach i wielkich wieżowcach w Tokio
zaczęły dziwnie migać. Obraz był nieostry, rozmazany. Reklamy zaczęły znikać, a
zamiast nich zaczęła wyświetlać się inna produkcja.
Na twarzy
Kenami pojawił się triumfalny uśmiech.
-
Zaczęło się! – powiedziała wesoło. Dziewczyny tylko spojrzały na nią ze
zdziwieniem, zupełnie nie rozumiejąc co się dzieje.
Kitsune
nic nie dodała. Jedynie pokazała palcem na jeden z ekranów.
Na
każdym z monitorów pojawił się ten sam obraz - zwykły pokój, z biurkiem, dwoma
krzesłami na pierwszym tle i oddalonym oknem, zakrytym grubą zasłoną. Za
biurkiem usiadł chłopak. Jedyne co można o nim powiedzieć, to że był dość
wysokim brunetem. Jego twarz zasłaniała niebieska maska „power ranger’a”.
-
Ohayo. – Wymamrotał. – Nazywam się Sfinks Numer Jeden.
Na
ekranie pojawił się drugi bohater. Jasnowłosy chłopak w żółtej bluzie i masce.
-
Siemneczko! Ja jestem Sfinks Numer Dwa! – Pokazał do kamery znak pokoju.
Na
ulicy Tokio zrobiła się dziwnie cicho. Każdy patrzył z zaciekawieniem na
bilbordy i ekrany. Wszystkie uliczne głośniki nadawały jedynie dźwięk z nagrania.
W
kadrze pokazała się kolejna postać. Tym razem dziewczyna z długimi brązowymi
włosami, w ciemnym sweterku, z czarną maską na twarzy. Pokazała do kamery trzy
palce.
- Sfinks
Numer Trzy! – Powiedziała pewnie.
-
Kenami, przecież to..! – Aya automatycznie rozpoznała przyjaciółkę.
-
Ciii… - Uciszyła ją Anna. Patrzyła na bilbord z zaciekawieniem.
- Wiecie
co to Kuroi Kitsune? – Zapytał rzeczowo brunet.
-
Pewnie myślicie, że to wspaniała korporacja dająca ludziom zdrowie i życie? –
Jasnowłosy wydawał się być bardzo ekspresywną osobą. – Tworzy szpitale, ma
najlepszą kadrę lekarską, wyposaża kraj w lekarstwa, a ponadto pomaga bronić
Japonii, produkuje broń, zaopatruje policję i wojsko! Jest niesamowita,
prawda?!
-
Mylicie się. – Szybko ucięła dziewczyna.
-
Wasze zdrowie i życie jest zagrożone. – Ostrzegł „niebieski”.
- Czy
wiecie, że Kuroi Kitsune ma tajne laboratoria? – Sfinks Numer Dwa przybliżył
się mocno do kamery, zajmując cały kadr.
-
Tworzy tam rzeczy, o której zwykłym ludziom się nawet nie śniło. – Powiedział
drugi chłopak.
-
Broń biologiczna, mogąca zabić całą ludzkość. – Odezwała się trzecia postać.
Na
ulicy zaczęło się robić szumnie. Ludzie szeptali między sobą, nie dowierzając
słowom postaci z filmu. Powstał też dziwny ruch, mówiący o terrorystach.
-
Prace nad ludzkim ciałem i umysłem. – Drugi zaśmiał się wesoło.
-
Tworzenie nadludzi to ich prawdziwy zamiar. – Sfinks Numer Jeden zaśmiał się
ironicznie. – Mają zastąpić ludzkość, którą teraz znamy.
- Nie
wierzycie? – Zapytała „czarna”. Wysunęła przed siebie rękę, a na jej dłoni
pojawiła się nagle kostka Rubika. Bez ruszania rękoma ułożyła ją w mgnieniu oka.
- Za
dwadzieścia sekund, prześlemy pliki, które udowodnią prawdę, którą głosimy. –
„Niebieski” miał niezwykle poważny głos.
-
Apelujemy do władz, aby zajęły się to sprawą. – Dziewczyna przejęła rozmowę. -
Wiemy, że ludzie z Kuroi Kitsune są pośród was. Jeśli przyznacie się do błędu i
pomożecie w poszukiwaniu tajnych laboratoriów, ujdziecie z życiem. Jeśli nie…
Dziewczyna
zacisnęła pięść, a kostka Rubika została zgnieciona na miazgę.
-
Znajdę was.
-
Uuu! Trzy, ale jesteś agresywna! – Zaśmiał się „żółty”. – Uważajcie na nią!
Naprawdę jest groźna.
-
Teraz – powiedział brunet.
Nagle
wszystkie telefony zaczęły piszczeć. Zostały na nie wysłane rozmaite pliki.
Ludzie patrzyli na siebie przerażeni. Plików przybywało. Kilka komórek zostało
pobitych o asfalt, w nadziei, że przestaną dzwonić. Nie wszyscy jednak chcieli
niszczyć swoje sprzęty.
-
Jeśli nie wierzycie plikom, tu macie namacalny dowód. – Na ekranie pojawił się
wielki napis, głoszący pewną szerokość i długość geograficzną.
-
Syberyjskie laboratorium! – Krzyknął uradowany żółty. – Jest całkowicie
zniszczone, a pod jego gruzami jest wiele trupów!
- To
właśnie Kuroi Kitsune doprowadziły to tej tragedii, tworząc niesamowicie silną
broń biologiczną. – Wyjaśnił Pierwszy.
- Resztę
zostawiamy Wam. – Drugi pokazał znak pokoju. - Liczymy na szybką reakcję!
-
Możecie oglądać nasze nagranie na kanale „Sfinksss”
– Zareklamował się Niebieski.
- Ja
ne! – Czarna pomachała do kamery, podobnie jak pozostałą dwójka.
Ulice
Tokio zawrzały. Każdy był przestraszony nagłym „atakiem”.
Przyjaciółki
z zaskoczeniem spojrzały na Kenami, która jedynie uśmiechnęła się wrednie. Patrzyła
niczym zaczarowana w uliczne ekrany, które ponownie zaczęły wyświetlać kolorowe
reklamy. W jej głowie kłębiła się jedna myśl:
„Szach
mat, Kuroi Kitsune!”
~*~OPENING~*~
Od tajemniczego ataku hackerskiego
minęło kilka dni. Cały plan Sfinksów powiódł się zaskakująco dobrze.
Policja i wojsko zainteresowało się
plikami, otrzymanymi od anonimowych „terrorystów”. Wiele sklepów i klinik
należących do Kuroi Kitsune zostało zamkniętych. Produkcja broni korporacji
została wstrzymana, „na czas wyjaśnienia
całej tej sytuacji”. Potwierdziły się informacje o dwóch ukrytych,
japońskich laboratoriach, o których informacje przesłały Sfinksy.
Akcje giełdowe Kuroi Kitsune spadły
błyskawicznie, do śmiesznych kwot, przez co firma dosłownie zbankrutowała.
Zrobił się przez to niemały krach rynkowy, ale pewnym uczniom prestiżowej
szkoły to nie przeszkadzało. Cieszyli się bardzo z takiego obrotu sprawy.
Ta sama grupa nastolatków, była
niezwykle zaaferowana pewnym innym wydarzeniem, na które długo czekali.
- Festiwal, czas zacząć! – Aya aż
podskoczyła z zachwytu.
- Spokojnie, bo rozwalisz scenę jeszcze
przed koncertem. – Zaśmiał się Yoh. Był chyba najszczęśliwszą osobą w grupie.
Dziś wyjątkowo mieli przerwę w treningu,
który ustaliła im Kyoyama. Aya wymusiła na nich powrót do formy „tak na wszelki
wypadek”.
Sama dziewczyna czuła się dobrze. Po
rozmowie z przyjaciółmi ból minął. Ich wsparcie dawało jej dużo siły.
Już wcześniej Hao, Ren i Itachi pomogli
im przewieźć tu wszystkie potrzebne instrumenty. Teraz cała trójka uczniów
stała wraz z innymi widzami i czekała na rozpoczęcie show, natomiast członkowie
zespołu „Eve” byli już przebrani w swoje stroje i czekali za kulisami.
Spoglądali na innych uczestników konkursu. Jedni byli bardziej wyluzowani, inni
mniej. Niektórzy spoglądali na konkurentów wrogo, inni zdawali się nie dostrzegać
przeciwników.
Wszystkich zespołów było piętnaście,
więc w sumie to niezbyt duża liczba.
Aya z widzenia kojarzyła wszystkich,
ponieważ Kenami dogłębnie wdrożyła się w stronę konkursu, gdzie przedstawione
były wygrane filmy przesłane przez uczestników. Z wręcz niedorzeczną uwagą
przysłuchiwały się każdej piosence oceniając poziom zawodów. Wywnioskowały
jedno – poziom jest wysoki.
- Denerwujesz się? – Zapytał Yoh,
podchodząc do Anny. Złapał ją delikatnie za dłoń.
- Nie! No skąd! S-skąd ten pomysł!? –
Kyoyama odwróciła głowę od ukochanego. Ten tylko się zaśmiał, całując ją w
policzek.
- Nie denerwuj się.
- Nie denerwuję! Przecież wiesz, że
przyszła pani Asakura nie boi się niczego! – Zapewniła Anna, chociaż jej serce
drżało niepewnie. Dziewczyna jednak była pewna co do festiwalu. Na pewno
wygrają. W końcu nie ma lepszych od nich!
Kyoyama nie wiedziała, skąd brała się ta
niepewność. Tak jakby dzisiejszy wieczór, miał przynieść im niesamowity ból.
- Hao życzy nam powodzenia! – Aya
wyszczerzyła radośnie ząbki. Przeglądała właśnie swoją komórkę. Ekran
wyświetlał wiadomość od starszego Asakury.
- Boję się, że coś mi się pomyli… -
Westchnął ciężko Deidara.
- Nie przejmuj się! Wystarczy tylko
trochę wiary w siebie, a będzie dobrze! – Kenami wyszczerzyła ząbki.
- Ale ostatnio zrobiłaś się optymistką!
– Blondyn spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem. Po chwili jednak jego minka
zrobiła się nieco wredna. – Czy to ma jakiś związek z romansem z Ren’em?
- Już byś chciał wiedzieć. Nie wpychaj
nosa w nie swoje sprawy, Blondyneczko! –
Kitsune pokazała niebieskookiemu język, chcąc pokazać, że zupełnie nie
przejmuje się tą docinką.
- Ej! Nie jestem blondyneczką! – Oburzył
się chłopak, ale zamiast się obrażać, poczochrał przyjaciółce włosy. Ta
zaśmiała się radośnie, wręcz z przyjemnością oddając się „atakowi”.
-
Tak się cieszę, że wszystko się ułożyło! – Morri wyszczerzyła swoje ząbki.
Objęła ramionami przyjaciółkę. – Kuroi Kitsune pokonane bez żadnych ofiar, a ty
w końcu możesz się oddać swojemu romansowi,
o którym oczywiście nic nie wiemy!
- Bo nie ma żadnego romansu! –
Zastrzegła zielonooka, chichocząc pod nosem.
- No tak, Pan Mam Serce Z Kamienia nie
może sobie pozwolić na opuszczenie gardy. – Yoh szczególnie cieszył się z
takiego obrotu sytuacji. Wszystko wydaje się iść ku jak najlepszej przyszłości!
Chociaż… Wewnątrz swojego serca czuł niezrozumiały niepokój.
- Czemu jesteście tacy spokojni!? –
Nagle nad przyjaciółmi zawisła Eve.
- A dlaczego mamy się denerwować? – Aya
podniosła jedną brew.
- Zaraz występujecie! – Starsza Morri
nerwowo machała rękoma.
- No i? Jesteśmy świetnie przygotowani.
Zgrany z nas zespół, wszystko będzie dobrze! – Zapewniła siostrę błękitnooka.
- Nie wiem czy pamiętacie, ale nasz
występ pędzie online w Internecie, a wiecie co to oznacza? – Zapytała Kitsune,
z zachwytu aż klaszcząc w dłonie.
- Co? – Deidara patrzył na przyjaciółkę nieco zdziwiony.
- Że dzisiaj wszyscy będą nas oglądać! Horokeu
z Pilicą, i Nagisa z Faustem i Eliza, i Choco, i…!
- No to teraz nie możemy dać ciała!
Naoko i Kumiko też pewnie będą na nas patrzeć! Muszę udowodnić, że nie spadłam
z formy! – Aya wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- No pewnie, że nie! – Kenami poprawiła
swoje rękawiczki.
Anna postarała się ze strojami. Chłopaki
mieli czarne garnitury z kolorowymi koszulami – Yoh zieloną, a Deidara
ciemno-różową. Dziewczyny miały taką samą czarną „bazową” sukienkę z białymi
falbanami pod spodem oraz różne dodatki. Anna wybrała sobie kolor pomarańczowy,
Aya czerwony, a Kenami fioletowy. Wszyscy jednak wyglądali jak jedna drużyna.
- Po wszystkich występach będzie przerwa
i zliczanie głosów. Może zejdziemy wtedy do reszty? – Zapytał Yoh.
- No pewnie! A tak właściwie, kiedy
wchodzimy? – Deidara wyszczerzył ząbki.
- Kolejność jest losowa. Powiedzą nam
jak będziemy musieli wejść na scenę. – Powiedziała Kenami, uśmiechając się
radośnie.
- To strasznie stresujące! – Jęknęła Eve,
która nigdy nie umiała zbytnio ukrywać swoich emocji
- Trochę tak, ale dopóki nikt nas nie
wzywa możemy posłuchać występów innych! – Yoh jak zawsze był bardzo radosny.
Pokazał palcem na telewizor wiszący na jednej ze ścian. Był tam wyświetlany na
żywo obraz tego, co dzieje się na scenie.
- Wszyscy tu wydają się być
profesjonalistami. - Zauważył Deidara, rozglądając się dookoła.
- Tylko my będziemy pierwszy raz na
scenie! – Zaśmiała się Kenami.
- Mów za siebie! – Aya puściła oczko
przyjaciółce, a ta zaśmiała się radośnie.
Poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła swoją komórkę.
–
Chłopaki są na widowni! – Kitsune wyszczerzyła szerzej swoje białe ząbki.
- Chłopaki? – Zapytała zdziwiona Morri.
- Moi przyjaciele z… Poprzedniej szkoły!
– Kenami puściła oczko przyjaciołom. Ci
nie do końca zrozumieli o co jej chodzi, ale nie mogli się dłużej nad tym
zastanawiać, ponieważ podeszła do nich menager festiwalu. Czerwonowłosa kobieta
w beżowej marynarce, białej koszuli i pasującej kolorem do góry, ołówkowej
spódnicy.
- Zespół „Eve”, jesteście następni,
zaraz po występie Hoshiny~chan. – Kobieta nerwowo wertowała kartki trzymanego w
dłoniach notesu. Od tego festiwalu zależy jej dalsza kariera. Jeśli wszystko
pójdzie po jej myśli, bardzo prawdopodobne, że założy własne studio nagrań.
- Hoshina Utau! Miała bardzo ładną
piosenkę na wstępnych nagraniach. Właściwie zajęła pierwsze miejsce… - Kitsune
podrapała się z zakłopotaniem po głowie.
- O nie! Musimy ją pokonać! – W oczach
Morri widać było bitewnee ogniki.
- Aya~chan, nie mów o tym tak, jakbyśmy
szli na wojnę. - Zaśmiał się Yoh. Wyciągnął dłoń i zaczął czochrać radośnie
szwagierkę. – To ma być zabawa!
- No wiem! – Błękitnooka wyrwała się
spod „tortury”. Zaczęła dłońmi naprawiać swoją fryzurę. – Ale fajnie byłoby
wygrać i nagrać własną płytę!
- A co zrobimy z pieniędzmi? – Zapytała
Anna patrząc po twarzach przyjaciół. Wszyscy zaczęli się zastanawiać nad
„konsekwencjami” wygranej.
- W sumie… Pieniądze nie są nam
potrzebne. - Zauważyła Morri.
- Co?! – Zapytał zdziwiony Deidara. On
już widział się na zakupach w nowej galerii handlowej.
- Ah… No tak, ty nie wiesz. Jestem
milionerką. Dostałam duży spadek od rodziców. – Powiedziała nieskromnie
błękitnooka, dziarsko zarzucając włosami.
- To po co my tu występujemy! Mogłabyś
za sponsorować sobie płytę, skoro chcesz być piosenkarką! – Blondyn nie
rozumiał postępowania przyjaciółki. On pewnie wykorzystałby taką okazję.
- Ale to nie to samo! Na takie rzeczy
trzeba sobie zasłużyć. Nie można kupić wszystkiego. Płyta wydana za własne
pieniądze to jak sponsorowany samemu sobie pomnik… Nic nie znaczy! – Zauważyła
Aya, dumnie zakładając ręce na piersiach.
- „Eve”! Hoshina~chan skończyła. Zaraz
wchodzicie! – Upomniała ich menager. – Przygotujcie swoje instrumenty!
- No to… Powodzenia, przyjaciele! – Aya
wyciągnęła dłoń, zaciśniętą w pięść. – Wygramy?
Reszta wykonała podobny gest. Zaśmiali
się wesoło, po czym jednocześnie podnieśli dłonie do góry.
- Wygramy! – Krzyknęli wszyscy i zaczęli
się śmiać. Reszta uczestników patrzyła na nich trochę niepewnie. Przyjaciołom
jednak to nie przeszkadzało. Po chwili
uspokoili się. Cały zespół zebrał się w sobie i złapał za sprzęt. Słysząc jak
prowadzący ich zapowiada, wyszli ochoczo na scenę. Anna, Deidara i Yoh stali z
tyłu, a Kenami i Aya podeszły do głównych mikrofonów.
- Ohayo, mina! – Krzyknęła głośno Morri.
Z dumą patrzyła przed siebie. Kochała to uczucie bycia na scenie. Kiedy wszyscy
patrzyli na nią - klaskali i wiwatowali, czując pozytywne uczucie euforii.
Wyczuwała tyle dobrych emocji. Wiedziała, że cały ten tłum cieszy się z tego,
że tu jest.
Aya szukała wzrokiem pewnego długowłosego
szamana. Nie trwało to długo. Hao wraz z Ren’em, Itachi’m i jeszcze kilkoma
znajomymi ze szkoły stali w jednym z pierwszych rzędów, tuż za jury.
Morri odetchnęła cichutko, uspokajając
rozemocjonowane serce. Otworzyła szeroko oczy, ogarniając wzrokiem całą
widownię.
- Wita was serdecznie zespół „Eve”! –
Ludzie zaczęli głośno klaskać. Morri jednak nieustępowana. Odwróciła się,
patrząc radośnie na swoich przyjaciół. – Jeśli pozwolicie, przedstawię nas! Za
perkusją siedzi Deidara Douhito! Gitara – Asakura Yoh! Za keyboardem stoi
Kyoyama Anna, twórczyni naszych strojów, za co należą jej się dodatkowe brawa!
Po mojej lewej stoi Kenami~chan, autorka piosenki, którą dzisiaj wam
zaprezentujemy, basistka i wokalistka! Ja nazywam się Morri Aya i zostałam
wytypowana na liderkę naszej grupy. Z tego miejsca pozdrawiam też wszystkich
uczniów Akademii Akumine. Bez was nie byłoby nas tutaj!
Widownia zaczęła głośno bić brawa.
- Dodatkowo chciałabym was prosić,
drodzy widzowie, o szczególne przysłuchanie się naszej piosence. Ten tekst
wiele dla mnie znaczy… Dla mnie i dla mojego zespołu. Specjalnie dla was,
zespół „Eve” z piosenką „Alchemy”! Kochani, zaczynamy!
Dziewczyny przestały śpiewać, a
instrumenty ucichły. Dźwięk głośników zamienił się w krzyki i oklaski widzów.
Publiczność szalała z zadowolenia, a zespół „Eve” czuł ogromną satysfakcję.
Aya czuła właśnie w tej chwili, że żyje.
W końcu wszystkie złe przeczucia odpłynęły. Nie martwiła się swoją
nieśmiertelnością. Ważne było to, co się dzieje tu i teraz!
Spojrzała rozpromieniona na Kenami,
chcąc jej gratulować wspaniałego wystąpienia. Zamarła w bezruchu, widząc łzy
spływające po policzkach przyjaciółki.
Kitsune czuła coś zupełnie odmiennego od
uczucia spokoju Morri.
Kenami wiedziała, że to
najprawdopodobniej jej pierwszy i ostatni występ na scenie. Wiedziała, że nikt
nie da jej „lekarstwa na wieczne życie”. Wiedziała, że nikt nie da jej żadnego
lekarstwa! Wiedziała, że jej zegar odmierza czas o wiele szybciej, niż u reszty
grupy. Wiedziała, że jeszcze kilka miesięcy, a nie będzie miała czego
pokazywać, bo jej życie przestanie istnieć. Wiedziała to wszystko! A mimo to
nie mogła nic z tym zrobić!
Morri czuła ból przyjaciółki. Uderzył w
nią nagle, mocną falą niczym nieograniczonego przerażenia. Położyła dłoń,
między swoje piersi. Jej serce było takie niepewne!
- Itamishi… - Powiedziała cicho, patrząc
prosto w oczy przyjaciółki. Czuła jak skóra pod dłonią ją piecze. – Ból… Ból
śmierci…
- Przepraszam… Aya, ja… Przepraszam! –
Kenami zrobiła krok w przód rzucając się na szyję przyjaciółki. Załkała głośno,
nie zwracając uwagi na to, iż patrzy na nią cały świat. – Przepraszam!
- Kenami, ty… - Przestraszona Morri
tuliła do siebie szatynkę. Czyżby to była prawda? To, że Kenami jest bliska
śmierci..?
Brunetka nagle poczuła ciężar ciała Kitsune.
Otworzyła szerzej oczy. Minęła chwila, a zrozumiała, że zielonooka zemdlała.
- Kenami! – Krzyknęła przerażona Morri. Szybkim
ruchem ręki odpięła swoją gitarę, która głośno upadła na scenę. Wzięła
przyjaciółkę na ręce i pośpiesznie udała
się za kulisy.
- Co się dzieje? – Przestraszony Hao
spojrzał na Ren’a. Złotooki wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Nie zwrócił
nawet uwagi, na przyjaciela. Ruszył do przodu, ominął jury i jednym susem
wskoczył na scenę. Zwinnie ominął resztę przyjaciół. W kilka sekund znalazł się
za kulisami. Ochroniarze ruszyli za nim, ale Ren nie zwracał na to uwagi.
Musiał jak najszybciej odnaleźć Kenami!
Nie zajęło to długo. Zielonooka leżała
pomiędzy zdziwionymi jej stanem ratownikami. Miała zamknięte oczy, a z jej ucha
leciała stróżka krwi. Całe ciało drżało w delikatnych spazmach.
Ren nie zwracając na nic uwagi złapał
dwóch ratowników za ramiona. Odsunął ich i klęknął przy Kitsune. Wyjął z małej
kabury przyczepionej do paska spodni małą metalową puszkę. Otworzył ją. Robił
wszystko błyskawicznie, jakby przygotowywał się do tego od dawna.
Wyciągnął pasek ze spodni, zaciskając go
na przedramieniu nastolatki. Wyjął z metalowego opakowania strzykawkę,
napełnioną złotym płynem. Odnalazł żyłę na zgięciu łokcia Kenami. Bez żadnego zawahania
wbił igłę w skórę przyjaciółki. Wcisnął ciecz w ciało Kitsune.
- Co pan…! – Jeden z medyków otrząsnął
się. Widząc jednak precyzję z jaką Ren wykonuje wszystkie czynności postanowił
nie ingerować.
- Wiem co robię! – Krzyknął Tao.
To prawda. Wiedział doskonale. Poluzował
pasek, a Kenami przestała drżeć. Opadła bezwładnie na nosze, na których leżała.
Po dłuższej chwili otworzyła oczy. Rozejrzała się nieco nieprzytomnie, mając
przed oczyma rozmazany obraz. Rozpoznała jednak fioletowy czub na głowie nachylonego
nad nią chłopaka.
- Znowu odleciałam? – Zapytała cichym,
zachrypniętym głosem.
- Tak. Znowu odleciałaś. – Ren spojrzał
na nią z dezaprobatą. Jego ton głosu był zimny i szorstki. – Mówiłem ci, że
występowanie na scenie nie jest zbyt dobrym pomysłem! Te wszystkie światła i
krzyki, to było pewne, że dostaniesz ataku!
- Tak, tak… Jasne, miałeś rację. -
Kitsune machnęła lekceważąco ręką. Powoli zaczęła siadać. Spojrzała na
ratowników, nie do końca rozumiejąc skąd się tak właściwie wzięli. Powoli zaczęła
łączyć fakty. Uśmiechnęła się słodko. – Już jest dobrze. Przepraszam, że
państwa niepokoiłam.
- Że państwa niepokoiłam?! Kenami! – Nad
dziewczyną stanęła Anna. Widać było, że przejęła się całą sytuacją. Zazwyczaj
spokojna i opanowana, teraz była czerwona na twarzy, a jej oczy przepełniały
złość i zmartwienie.
- Ren, co to było? – Yoh był równie
przestraszony co narzeczona. Nie rozumiał, co się tak właściwie stało.
Tao nic nie powiedział. Wyjął z
metalowego opakowania dwie tabletki i podał dziewczynie. Ta połknęła je,
popijając wodą, którą dostała od ratowników.
Medycy widząc poprawiający się stan
pacjentki i czując dziwne napięcie pomiędzy przyjaciółmi, postanowili się
wycofać. Mieli wrażenie, że tylko by przeszkadzali.
- Ja… Chyba muszę wam o czymś powiedzieć.
- Szepnęła Kenami. Podniosła wzrok. – Ale nie tutaj. Chodźmy gdzieś w kąt.
- Kenami, ty umierasz… – Morri stała
pomiędzy przyjaciółmi. Patrzyła przerażona na Kitsune. Ani na chwilę nie
opuściła dłoni. Zakrywała nią rosnącą czarną plamę pomiędzy swoimi piersiami.
Zielonooka westchnęła głośno. Dzięki pomocy
Ren’a wstała na nogi. Odsunęła lekko od złotookiego.
- Przepraszam… Przepraszam was
wszystkich! – Ukłoniła się nisko. Obiema dłońmi nerwowo miętoliła w palcach dół
spódnicy.
- Nie przepraszaj, tylko powiedz o co
chodzi! – Yoh patrzył z niedowierzaniem na przyjaciółkę. – Wiesz, jak my się
martwimy?
- Ja… - Zielonooka otworzyła usta, ale
żadne słowo nie chciało przejść przez jej gardło. Zastygła w bezruchu, zupełnie nie wiedząc co
powiedzieć.
- Kenami~chan jest chora i jak na razie
nie ma na to skutecznego lekarstwa! – Przyjaciele usłyszeli nieznany głos za
swoimi plecami.
Stało tam dwóch chłopaków. Jeden - wysoki
brunet w okularach, drugi - niższy,
jasnowłosy z radosnym wyrazem twarzy. To właśnie „wesołek”, przekazał
przyjaciołom straszną informację.
- Co ty mówisz?! – Deidara otworzył
szeroko usta.
- Cała nasza trójka jest na to chora.
Można by powiedzieć, że to skutek uboczny naszego… Udoskonalenia. – Odezwał się
brunet.
- Kim wy w ogóle jesteście? – Warknął
Hao. Wraz z Itachi’m przeniknęli przez ochronę i dostali się za kulisy. Nie
mogli przecież stać spokojnie i nadal oglądać występy! Asakurze bardzo nie
podobał się taki obrót sytuacji. Ten wieczór miał być jednym z najlepszych w
ich życiu!
- Nazywam się Hisami, a to mój…
Przyjaciel, Kokonoe! – Przedstawił się niższy.
- Bardziej wspólnik. - Poprawił go
okularnik.
- Jak zwał, tak zwał… - Jasnowłosy
machnął lekceważąco ręką.
- Kto to jest? – Zapytała zdziwiona
Anna. Nie do końca rozumiała co tu się dzieje.
- Moi wspólnicy. Obiekt 1405… – Kenami
wskazała na bruneta, po czym przesunęła palcem na drugiego chłopaka. - …i 1641.
- W skrócie Dziewiątka i Dwunastka,
jeśli zsumuje się cyfry. Kitsune~chan jest Dziesiątką! – Zaszczebiotał radośnie
Hisami.
- Ale, co wy tu robicie?! Jak tu
weszliście?! Co… Co się…?! – Oburzył się Deidara. Czuł się najbardziej
niewtajemniczonym w całą sytuację z paczki przyjaciół z Akumine. Jednak jego
wywód został przerwany przez Ayę.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś?! Przecież
to ważna sprawa! A ty Ren, wiedziałeś?! Wiedziałeś i…! – Morri mocno wczepiła
paznokcie w swoją skórę. Czuła piekący ogień rozchodzący się po jej ciele od
środka. Pisnęła cicho. – Nie mogę dłużej…!
Krzyknęła i odwróciła się napięcie.
Rzuciła się do ucieczki. Wiedziała, że musi się uspokoić, pomyśleć. Emocje nie
mogą wziąć góry nad jej umysłem. Musi zachować spokój!
Zaraz za nią w pogoń ruszył Hao. Chciał
pomóc Ayi. Wiedział, że dziewczyna walczy teraz z czymś o wiele bardziej
niebezpiecznym niż Zeke czy Shi. Morri pusi zapanować nad Itamishi. Inaczej…
Nie wiadomo co się stanie! Na pewno nic dobrego.
- Przepraszam… - Jęknęła Kitsune.
Odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku. Musi iść do łazienki, oblać się
zimną wodą. Chce ochłonąć.
Nie tak miało to wszystko wyjść! Kenami
chciała, aby ten wieczór był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju! Kiedy wszyscy
razem świetnie się bawią, wygrywają, a potem idą się bawić, celebrować wygraną.
A teraz? Wyszło zupełnie na odwrót…
Podobnie myślała Morri. Wbiegła na dach
sceny, czując, że tylko tutaj może nabrać wystarczająco dużo świeżego
powietrza, potrzebnego do opanowania emocji.
Przed sobą miała czarne niebo,
pozbawione gwiazd i morze świateł, produkowane przez tokijskie budynki. W
każdym z nich znajdowały się setki osób – setki dusz, których życie jest
cienkie i nikłe, kruche do rozbicia.
Aya upadła na kolana. Dopiero teraz
odsunęła dłoń od swojej piersi. Otworzyła szeroko oczy, widząc czarną plamę
rozrastającą się poprzez piersi, pod samą szyję. Ciemna skóra piekła i
szczypała.
- Boli… - Jęknęła żałośnie, kuląc się,
dociskając piersi do kolan.
- Aya, uspokój się! Nie możesz dać się
złamać Itamishi! – Obok błękitnookiej zmaterializowała się Eve.
- Zamknij się! – Warknęła brunetka,
podnosząc głowę. Spojrzała wściekle na siostrę. – Jak ona mogła mnie tak
oszukać?!
- Nie chciała was martwić… - Blondynka
zaczęła bronić Kenami.
- Myślisz, że teraz nie jestem
zmartwiona?! – Aya podniosła się nagle na nogi. Patrzyła wściekłym, zwierzęcym
wzrokiem na bliźniaczkę.
- A ty ile razu oszukiwałaś całą resztę,
bo nie chciałaś ich martwić? Straszna z ciebie hipokrytka! Po za tym znam cię.
Nie denerwujesz się na Kenami, ale jesteś
wściekła na samą siebie! Wściekła, że tego wcześniej nie zauważyłaś! Więc
uspokój się i nie bądź egoistką! – Piwnooka zmarszczyła brwi.
- Ja jestem egoistką?! To Kenami nic nam
nie mówi o tym, że powoli umiera!
- A myślisz, że to jest rzecz, którą
chce się chwalić każdemu?
- Nie, ale myślałam, że nam ufa! A ona…
Jest zakłamaną szumowiną! – Aya czuła niepohamowaną złość. – Niech zdycha! Nie
obchodzi mnie, że zniknie z tego świata!
Na oczach Eve jedno z pasemek czarnych
włosów siostry zmieniło barwę na czystą biel.
- Aya opanuj się! Jak możesz tak mówić,
przecież to twoja przyjaciółka! - Hao nie mógł już się dłużej temu
przysłuchiwać. Wyszedł z cienia, w którym do tej pory stał.
- Dlaczego mam przestać? Kenami to nic
nie znaczący śmieć, który zaraz zniknie z tego świata! Tak jak wy wszyscy! – Błękitnooka
patrzyła na ukochanego z nienawiścią wypisaną na twarzy.
- Aya…! - Asakura zatrzymał się w pół
kroku. Przeraził się tym, co mówi jego ukochana. Po chwili jednak pierwszy szok
minął. – To nie ty… To Itamichi przez ciebie przemawia! Zastanów się!
- Dlaczego nam nie powiedziała?!
Dlaczego…! – Aya zaczęła płakać. Bardzo chciała pozbyć się bólu, ale nie
wiedziała jak! Dopiero teraz zaczęły docierać do niej straszne słowa jakie
wypowiedziała.
- Bo nie chciałam, żebyście zmienili o
mnie zdanie… - Nagle cała trójka spojrzała w kierunku klatki schodowej. Na
dachu pojawiła się Kenami. Uśmiechała się delikatnie, powoli podchodząc do
przyjaciół.
- Przepraszam was. Przepraszam was
wszystkich. Nie powiedziałam wcześniej o swojej chorobie, bo nie chciałam,
żebyście wiedzieli, że mój czas się kończy. Życie ze świadomością, że niedługo
się umrze… To straszne brzemię. Chciałam do końca widzieć wasze uśmiechy i
szczęście. Chciałam… Żebyście mnie dobrze zapamiętali. - Kenami kucnęła przy
Ayi, patrząc jej dogłębnie w oczy. - Prawda jest jednak taka, że jestem coraz
słabsza. Razem z Dziewiątką i Dwunastą ujawniliśmy tajemnicę Kuroi Kitsune, bo
każdy z nas jest chory. Wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie w sposób
fizyczny pokonać mojego dziadka, więc użyliśmy czegoś w rodzaju podstępu. Chciałam
zakończyć sprawę z moją przeszłością i na krótki czas zacząć życie od nowa.
Być… Po prostu nastolatką. Bez żadnych super mocy, walk, przemocy. Dzisiejszy
festyn jest dla mnie magiczny. Móc stać przy was wszystkich, ramie w ramię z
ciepłymi uśmiechami i nadzieją w sercach. To dla mnie tak wiele! Bardzo bym
chciała przed odejściem zagrać z tobą jeszcze raz. Więc proszę, Aya~chan… Nie
daj się Itamishi!
Kenami objęła mocno przyjaciółkę
ramionami, tuląc do siebie. Morri siedziała chwilę w bezruchu, po czym wybuchła
głośnym, wręcz dziecięcym płaczem. Odwzajemniła uścisk i wtuliła się mocno w zielonooką.
- Głupia! Może… Może coś da się zrobić!
To ty się dajesz! Ja nie mogę cię stracić! Najpierw rodzina, potem Houkou,
teraz ty! Nie możesz odejść! – Błękitnooka łkała, mocno zaciskając dłonie na
sukience szatynki.
- Nie odejdę, idiotko! – Krzyknęła
Kitsune, która byłą równie zapłakana co brunetka. Obie wyły jak osalałe,
wylewając z siebie to co czują. – Tylko zmienię stronę gry! Zostanę czyimś
duchem stróżem… Nigdy was nie opuszczę! Nawet jak stracę ciało, zostanę tu! Bo
was wszystkich kocham!
Hao zacisnął mocno pięści. W tej chwili
zdał sobie sprawę… A raczej przypomniał sobie, jak kruche jest ich szczęście.
Znów odczuł, że nie są nieśmiertelni, chociaż czasem tak mu się wydawało.
Przypomniał sobie, że będąc Zeke’m
pochłonął wiele ludzkich istnień. Nawet nie dał szans dla duchów swoich ofiar.
Niszczyłwszystko i wszystkich, swoimi własnymi dłońmi. Oni po prostu
przestawali istnieć, ginąc w piekielnych płomieniach…
- To Itamishi. – Obok Asakury pojawiła
się Eve. Chłopak od razu podniósł głowę. Spojrzał pytająco na blondynkę. – To
siła Itamishi. Jako duch wyczuwam to. Pewnie zacząłeś myśleć o czym
nieprzyjemnym prawda…? Przestań. Musisz być silny. Zrób to dla Ayi. Ona
potrzebuje teraz stateczności, miłości i ciepła. Myśląc negatywnie, wspierasz
Itamishi, nie Ayę.
Długowłosy uśmiechnął się.
- Dziękuję Eve. Tak bardzo się cieszę...
– Powiedział cicho.
- Z czego? – Piwnooka lekko się
zdziwiła. Stanęła tuż obok Asakury.
- Że Zeke nie zniszczył twojej duszy. –
Wypalił Hao.
Blondynka chwilę nic nie mówiła.
Patrzyła zszokowana na długowłosego. Ten
poczerwieniał. Zawstydził się tego co powiedział.
- Nie! To nie tak miało zabrzmieć, to…!
- Spokojnie! Nie tak łatwo zniszczyć
duchy Morri’ch! – Zaśmiała się Eve. Miała na twarzy czerwone wypieki. To
zawstydzające mówić a takich rzeczach! Jakby nie patrzeć relacje Eve i Hao były
dość… „Skomplikowane”.
- Coś ty jej powiedział! Nie męcz mi
siostry! – Wychrypiała Aya, drżącym głosem. Zauważyła, że sytuacja między
przyjaciółmi stała się „napięta”. Eve zaśmiała się głośno.
- Nie męczy mnie!
- Aya… Dobrze już..? Między nami…? –
Kenami odsunęła się od brunetki na odległość ramion.
- Nie! Nigdy ci nie wybaczę, że nas
okłamywałaś! Ale… Nie poddam się. Będziemy do końca walczyć! Zobaczysz, Faust
coś poradzi! On wie, prawda? Ren dostanie po uszach, że nam nie powiedział! –
Aya starała się zrobić dobrą minę do złej gry. Próbowała żartować, ale średnio
jej to wychodziło. Cieszyła się jednak, że Kenami przyszła za nią. Obie się
wypłakały, a ich łzy w magiczny sposób oczyściły atmosferę.
Morri… Chyba potrafi zrozumieć powód,
dla którego Kenami postąpiła tak, a nie inaczej. Z tych samych powodów Aya
ukrywała prawdziwą „tożsamość” Itamishi. Eve miała rację. Czasem zachowuje się
jak niesamowita hipokrytka i egoistka!
- Wracamy? Zaraz ogłoszą wyniki! –
Kenami uśmiechnęła się szczęśliwie, tak jak tylko ona potrafi.
- Wracamy! Ale zanim pójdziemy na scenę,
musimy porozmawiać ze wszystkimi. – Zadecydowała pewnie Morri.
Tak też cały zespół „Eve”, przyjaciele,
„współpracownicy” oraz zaprzyjaźnione duchy zebrały się z tyłu kulis, w
najbardziej oddalonym od sceny miejscu. Atmosfera była bardzo napięta. Każdy
bał się tej rozmowy.
- Aya, twoja blizna… - Szepnął Yoh,
patrząc na skórę przyjaciółki.
- Gdzie ty się patrzysz!? – Krzyknęła
oburzone Eve. Reszcie nie było aż tak do śmiechu.
- Kenami, co ci jest? – Anna patrzyła na
drugą dziewczynę z bólem w oczach.
- Spokojnie, nie wszystkie pytania na
raz. – Aya uśmiechnęła się delikatnie.
- Posłuchajcie wszyscy. – Kitsune
westchnęła głośno, uspokajająco. – Ja, Kokonoe i Hisami jesteśmy uciekinierami
z laboratoriów Kuroi Kitsune. Cała nasza trójka jest chora. Nasze ciała nie
wytrzymują modyfikacji, które wprowadzono. Psują się od środka, nie nadążając
za zmianami, które w nas zaszły podczas badań i eksperymentów. Z początku o
mojej chorobie wiedział tylko Faust . Jako mój lekarz nie mógł wam nic
powiedzieć. Wiecie, obowiązuje go tajemnica lekarska.
- Ja się dowiedziałem przez przypadek,
na wakacjach. Przepraszam, że nic wam nie powiedziałem. – Odezwał się nagle Ren,
kłaniając się przyjaciołom. Miał wyrzuty sumienia, że nic im nie powiedział,
ale też cieszył się, że był wierny wobec Kenami.
- To dlatego od czasu wyjazdu
zachowujecie się zupełnie inaczej! – Itachi spojrzał znacząco na złotookiego.
- Ren mi dużo pomaga. Wiecie… Nie jestem
tak sprawna jak kiedyś. Został mi rok… Góra dwa lata życia. – Powiedziała
Kenami. Widziała szok na twarzach przyjaciół, który błyskawicznie zamieniał się
z smutek i żal. Postanowiła to szybko przerwać. Uśmiechnęła się od ucha do
ucha. I tylko Ren wiedział, jak bardzo sztuczna to była emocja. – Ale to nic!
Nie martwcie się! Ja już się z tym pogodziłam. Po prostu stanę po drugiej
stronie. Jako szamani… W większości, doskonale wiecie jak krucha jest linia
pomiędzy życiem, a śmiercią. Więc… Nic się nie zmieni! Dalej będziemy
przyjaciółmi, prawda?
Nastolatkowie ledwie przełknęli łzy
płynące im do oczu. W jakiś dziwny sposób odczuwali to, że muszą przyznać jej
rację. Wiedzieli, że skoro Kitsune się nie załamuje, oni też nie mogą!
- W sumie! Będziesz jak Amidamaru albo
Eve! – Uśmiechnął się lekko Yoh.
- Właśnie! Więc nie ma co rozpaczać,
prawda? – Kenami uśmiechnęła się. Westchnęła głośno i podrapała z zakłopotaniem
po głowie. – W sumie… Może dobrze, że już nic nie muszę udawać?
- Pewnie, że dobrze! – Anna aż tupnęła
nogą.
- Ale… Co ci się stało? – Zapytał
Kokonoe, pokazując palcem na Ayę. Mało obchodziły go sercowe rozterki
przyjaciół. On był tu z innych pobudek. Przeczuwał, że niedługo coś się stanie,
ale jeszcze nie wiedział co. W każdym razie, dopóki nic złego się nie dzieje,
mógł trochę po uczestniczyć w tej śmiesznej jak dla niego dramie.
- Ja… Przepraszam za moją reakcję.
Obiecuję się bardziej opanowywać. - Aya
ukłoniła się przyjaciołom w pas. Czuła, że ich zawiodła taką dziką rekcją.
Miała przecież panować nad emocjami!
- Nie przepraszaj. To co? Zgoda? –
Zapytała Kenami. Wyciągnęła przed siebie dłoń, zaciśniętą w pięść.
- Zgoda. – Aya powtórzyła gest
przyjaciółki. Tym razem do wesołego koła dołączyli nie tylko członkowie zespołu
„Eve”, ale również inni uczniowie Akademii Akumine i ich duchy.
- Przyjaciele na śmierć i życie? –
Zapytała Kenami.
- Przyjaciele na śmierć i życie! –
Krzyknęli w nadzwyczaj wesołych głosach jak na taką sytuację. Ale, co innego
mieli robić w takiej sytuacji? Każdy musiał się „oswoić” z tą myślą.
W tej chwili byli zbyt zszokowani. To
było za dużo, nawet jak dla tak doświadczonych w boju szamanów.
Nie mogli zawieść zarówno Kenami, jak i
Ayi. Nie mogli dać zawładnąć swoim życiem „bólowi śmierci”!
~*~
ENDING ~*~
Na ogromnej, idealnie oświetlonej scenie
stały wszystkie zespoły biorące udział w Festiwalu. Każdy wyglądał na
zestresowanego, chociaż członkowie zespołu „Eve” z nieco innych powodów, niż cała
reszta.
Na środek wyszedł mężczyzna, który był
prowadzącym całego „show”.
- Witam was, po krótkiej przerwie, na
której zliczyliśmy wszystkie głosy i dyskutowaliśmy z Jury o przydziale
punktacji poszczególnym drużynom! Przypominam, że zwycięska grupa wygrywa nie
tylko gratyfikację pieniężną w wysokości 5000 dolarów, ale też możliwość
nagrania własnej płyty! – Mężczyzna nie śpieszył się z ogłoszeniem wyników.
Chciał jak najdłużej przeciągnąć tę chwilę, aby napięcie wzrosło jeszcze
bardziej. – Dzisiejszy festiwal, wygrał zespół… „Eve”!
Tłum zaczął wiwatować, a niebo rozświetliły
różnokolorowe fajerwerki. Przyjaciele podnieśli głowy. Mimo wszystko, ucieszyli
się z wygranej!
Kenami wyszczerzyła swoje ząbki i
rzuciła na szyję dla Morri. Po chwili przytuliła dodatkowo Annę.
- Cholera, wygraliśmy! – Yoh wyszczerzył
swoje ząbki i objął przyjacielsko uściśnięte razem dziewczyny.
- Też chcę tulaska! - Deidara zaśmiał
się dołączając do reszty ekipy.
Inni uczestnicy nieśmiało klaskali w
dłonie. Nie byli zadowoleni, że to nie oni zwyciężyli, ale… Wiadomo. Wygrani
mogą być tylko jedni.
- Zapraszamy „Eve” na środek! –
Prowadzący odsunął się nieco na bok, oddając główną część sceny przyjaciołom. –
Jak się czujecie z wygraną? Co zrobicie z pieniędzmi? Przeznaczycie je na zakup
instrumentów? Macie już plan na wydanie płyty?
Mężczyzna nachylił swój mikrofon w
stronę przyjaciół. Przedmiot od razu chwyciła Aya. Poczuwała się odpowiednią do
tego osobą, skoro zespół wybrał ją na liderkę.
Wyszła nieco przed szereg. Rozejrzała
się dokładnie po twarzach zebranych widzów. Ze zdziwieniem stwierdziła, że
niektórzy mieli wielkie bannery z najróżniejszymi napisami, pokazującymi ich
zadowolenie z wygranej.
„We <3 Eve”! Morri zaśmiała się
cicho, myśląc o tym jak dziwnie musi się czuć jej siostra.
Brunetka
poprawiła czerwony szalik, wiszący na jej ramionach. Anna pożyczyła jej swój
ukochany dodatek, aby Aya zakryła swoją czarną skórę na piersiach. Kyoyama
zawsze miała chustę przy sobie – tak na szczęście!
- W-w
imieniu całego zespołu „Eve”, dziękujemy! Jest nam naprawdę bardzo miło! My…
Oh… Naprawdę… Ciężko mi jest cokolwiek teraz powiedzieć. W głowie mam wiele
myśli… - Morri nie do końca wiedziała co mówi. Każde słowo pochodziło z głębi
jej serca, a dziś wyjątkowo, ta część jej ciała była bardzo skołowana. Nie do
końca wiedziała co czuje, a teraz te wszystkie zagubione uczucia pragnęły bez
żadnej kontroli wyjść z jej duszy. Słyszała, jak jej własny głos drży. – Dziś
dowiedziałam się strasznej prawdy, o jednej z moich przyjaciółek. Nie zrobiła
nic złego... To… To świat zrobił wiele złego wobec niej. Mimo to… Mimo to, ona
się nie poddaje. I… I… I ja też nie zamierzam!!!
Aya podniosła wzrok. Mocniej chwyciła za
mikrofon. Spojrzała pewnie przed siebie, tak jak tylko Morri potrafi.
Z dumnym, hardym, charyzmatycznym
wyrazem twarzy, przyciągającym uwagę każdego, nawet nie zainteresowanego
wydarzeniem człowieka.
- Stojąc tu przed wami, na tej scenie…
Cieszę się, że mogę żyć! Że jest mi dane codziennie otworzyć oczy i budzić się
w Akumine! Że mam przyjaciół i miłość życia! Że… Że mogę oddychać! I nie ważne
co się stanie… Chcę żyć! Bo to najpiękniejsze co mamy! Niech nikt z was o tym
nie zapomni! Jesteście pokłóceni z rodziną? Pogódźcie się z nią! Jesteście
samotni? Wyjdźcie do ludzi! Znajdźcie innych samotnych, razem nie będziecie
czuć już pustki! Szukajcie celu w życiu, dopóki go nie znajdziecie! Nie bójcie
się marzyć! I nie bójcie się porażki! Ponieważ każda porażka tylko hartuje wasz
charakter, sprawia, że stajecie się silniejsi! Nie czekajcie na jutro, na pojutrze…
Bo nie wiadomo co nas czeka! Dlatego… Starajmy się wszyscy żyć z całych sił!
Widownia zaczęła krzyczeć i piszczeć.
Pozycja Ayi wzrosła do początkującej idolki. Wiele dziewczyn, jak i chłopców
odczuwało przyjemne poruszenie w sercach, wywołane słowami młodej Morri.
A ta jeszcze nie przestała.
- Pieniądze nie dadzą nam szczęścia, ale
muzyka już tak! Dlatego całą gratyfikację z dzisiejszego festiwalu chcemy
przeznaczyć na jeden ze szpitali! Jeszcze nie wiemy który… Ta decyzja jest dość
impulsywna, ale myślę, że nikt tego nie pożałuje! A co do płyty… - Aya
odwróciła się na chwilę. Spojrzała na inne zespoły i solistów. Wyszczerzyła
radośnie ząbki. – Wszyscy dzisiejsi uczestnicy są wspaniali! Jestem pewna, że
mają tak piękne serca jak głosy! Dlatego, jedną piosenkę z naszej płyty chcemy
zaśpiewać z wami wszystkimi. Stańmy się wielkim chórem, śpiewającym jednym głosem.
Czy… Zgadzacie się na to?
Błękitnooka patrzyła na zebrane tu osoby
z szerokim, radosnym uśmiechem.
- Myślę, że to doskonały pomysł! – Kenami
aż klasnęła w ręce. Wyszła nieco przed szereg. – Zaśpiewajmy coś wszyscy razem!
- Teraz? – Zapytał zdziwiony prezenter,
który nie za bardzo rozumiał o co chodzi. W poprzednich edycjach, zwycięzcy
cieszyli się, dumnie puszyli i odchodzili z nagrodą pod pachą. Z tymi
dzieciakami jest coś nie tak!
- A jest jakaś piosenka, którą znamy
wszyscy? – Zapytała lekceważąco Hoshina Utau. Była niezadowolona ze swojej przegranej,
ale pomysł ze wspólną piosenką na płycie nawet jej się spodobał.
- Może „Dango”? – Na przód wyłoniła się
wysoka, zielonowłosa dziewczyna, uczesana w dwa kucyki.
- „Dango”? – Powtórzył głucho Yoh.
- No… „Dango”! Chyba wszyscy śpiewaliśmy
to w przedszkolu! Nie pamiętacie? – Dziewczyna zdziwiła się lekko. Nie czekała
jednak długo. Podniosła ręce i sama sobie zaczęła wyklaskiwać rytm. – Dango,
dango, dango, dango…
- …dango daikazoku… - Do dziewczyny
dołączył się Deidara. Doskonale znał tą melodię. Jak był mały mama śpiewała mu
to na dobranoc.
- Dango, dango, dango, dango…
- Dango daikazoku!
- Yancha na yaki-dango…!
Do początkowego duetu zaczęły się
przyłącza kolejne osoby. Nie tylko te stojące na scenie, ale również widzowie
zaczęli - z początku nieśmiało, ale z sekundy na sekundę coraz pewniej –
śpiewać piosenkę, która była na poziomie przedszkolaków.
Wspólny głos setek osób rozniósł się
echem po sali koncertowej. Miało się dziwne wrażenie, że ciepłe głosy
przechodzą przez ściany, wypełniają powietrze i razem z tlenem wypełniają serca
wszystkich osób przysłuchujących się temu zjawisku.
Nie tylko zebrani przy scenie nucili
wspólną pieśń.
Każdy Internauta, telewidz czy słuchacz
radia, będący na bieżąco z wydarzeniami z koncertu zaczął pod nosem nucić
wspólną piosenkę.
Piosenkę wielu serc.
Kenami: Lutowy odcinek! :D Mam nadzieję, że się podoba! Jakoś ciężko mi się go pisało. Mam nadzieję, że efekt nie jest najgorszy!
Kenami: Lutowy odcinek! :D Mam nadzieję, że się podoba! Jakoś ciężko mi się go pisało. Mam nadzieję, że efekt nie jest najgorszy!
Aya: Może aż tak źle to nie jest…
Kenami: To nie było pocieszające.
Ren: Ale też cię nie zganiła, więc powinnaś się
cieszyć.
Kenami: W sumie racja.. Nie ma co płakać! Bywało
gorzej ^^” Ocenę pozostawiam Wam, drodzy czytelnicy!
Hao: No i o to chodzi!
Kenami: Co do „ogłoszeń” to chyba za dużo ich nie mam.
Praktycznie wcale. Może tylko tyle, że pierwsza piosenka użyta w odcinku to „Alchemy” zespołu Girls Dead Monster z
anime „Angel Beats!”. Jeśli ktoś tego
nie oglądał, serdecznie polecam, podobnie jak drugie anime, z którego
pożyczyłam piosenkę. „Dango” pochodzi
z „Clannad”, jednego z najlepszych
pozycji, które kiedykolwiek oglądałam.
Yoh: Obie pozycje to komedio-dramaty. Wiele śmiechu i
łez ciśnie się do oczu, podczas ich oglądania.
Ren: Słabeusze tylko okazują swoje emocje na filmach.
Hao: Powiedział ten, który zużył paczkę chusteczek na „Lassie”. Myślałeś, że nie widzieliśmy?
Ren: Zamknij się!
Kenami: Taaak… Coż, chciałabym jeszcze w szczególności
podziękować wszystkim, którzy skomentowali ostatni odcinek: Malinka, Ao mori, Raion
oraz Klaudia12345. Dziękuję! A teraz idę poczytać coś, co niedługo pewnie będę
reklamować wszem i wobec. Prawda, Halley? :D A… Tak właściwie… Pobawmy się! Jeśli
ten odcinek skomentuje sześć osób, „Odcinek
37” pojawi się jeszcze w tym miesiącu! ^^ Co wy na to? :D A jak na razie…
Ja Ne!
Za wiele emocji, żeby skomentować, więc teraz powiem tylko: "AWWW" I tak, to dotyczy końcówki. Naprawdę poprawia humor po tym, co się działo wcześniej. Ehh, więc w końcu się dowiedzieli. No cóż, Aya sama powiedziała, że nie zamierzają się poddać, więc z chęcią poczekam i popatrzę, co zrobią i czy im się uda ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mam mówić, więc... Pożegnam się już...
Pozdro!
~ Halley S.
Ależ dziękuję kochana za komentarz! :D
UsuńJa mam zapłon XD 16 dni po komentarzu... Podobno lepiej późno niż wcale!
Wow, tylko cztery dni po publikacji. Choć raz jestem na czas xD
OdpowiedzUsuńPasmanteriaaa~~~ Uwielbiam takie sklepy :3 Mogłabym z nich nie wychodzić. Albo inaczej - wychodze z nich z o wiele lżejszym portfelem. ^^'
O. Jestem mile zaskoczona. Cieszę się, że zemsta Kenami przebiegła w tak pokojowy i bezkrwawy sposób, bo zdecydowanie dość krwi zostało już przelanej z powodu klanu Kitsune. Mam nadzieję, że po zaprezentowaniu światu tak niezbitych dowodów, Kuroi Kitsune upadnie na dobre. W końcu naszą paczkę czeka potyczka z buntującym się mieczem zapieczętowanym w Ayi, nie będą mieć czasu na takie głupoty jak klan Kitsune. ^^''
No ba, że wygrał zespół "Eve" :D Z takim zaangażowaniem i wsparciem nie mogli przegrać :D A tym bardziej się im to chwali, że z pewnością wśród konkurencji znajdowały się o wiele bardziej doświadczone zespoły. Trudno o lepszy debiut. :)
Wieczór zepsuł tylko wypadek Kenami, ale z drugiej
strony... przynajmniej w końcu pozbyliśmy się tych wszystkich tajemnic, których nie powinno być wśród przyjaciół. Nie mówiąc już o tym, jakie to było nieodpowiedzialne ze strony Kenami. Gdyby Ren również nie był wtajemniczony, to kto pomógłby jej w trakcie tego ataku? Bo chyba nie ci biedni, osłupieni ratownicy... (w sumie ich nie obwiniam, wybierając się na obstawę koncertu raczej nie spodziewali się TAKIEJ sytuacji...)
Martwię się o to powiększające się znamię Itamishi... Oczywiście cały czas wierze w Ayę i jej przyjaciół oraz w to, że jakoś się z tym uporają, ale przykro jest czytać, ile bólu sprawia to biednej dziewczynie... :( Tak jakby mało już w życiu przeszła...
Także tego. Wciąż czekam na ten powiew optymizmu w kolejnych rozdziałach.
Rozdział się podobał:) Pozdrawiam i czekam na następny!
I ależ dziękuję, że dzięki Tobie do końca dnia będzie mi chodzić po głowie piosenka dango xD
Spokoyooooooooh! :D
UsuńKochana, nawet nie wiesz ile razy myślałam, żeby zanimować występ dziewczyn, albo inne ważne sceny. Niestety moja doba ma tylko 24 h i niestety nie zapowiada się na to, aby coś w tej kwestii uległo zmianie XD Sama rozumiesz...
Ale na "pocieszenie" dodam, iż planuję zrobić jeszcze jeden Openin i Ending ;)
Mam nadzieję przemycać laptopa na zajęcia i tam coś działać. Niestety w tym semestrze mam mniej merytorycznych zajęć niż tak zwanych "zapchaj dziur" przez co siedzę na zajęciach po 8h tylko po to aby stracić ten czas bezpowrotnie, słuchając tego samego co miałam na licencjacie...
No nic. Takie życie XD
A tak a pro po... Mam wewnętrzną potrzebę przeczytania od nowa twoich opowiadań, ale tak jak już mówiłam... Time is brutal XD
I też uwielbiam pasmanterię! I empiki *-*
Empik jest super ^^
Sześć dni po publikacji, ale biorąc pod uwagę ile czasu mnie tutaj nie było, to żaden wyczyn. Znaczy inaczej: Byłam, jednak nie komentowałam. Nie pytaj czemu, bo sama nie wiem. Musisz jednak wiedzieć, że mi cholernie wstyd i przykro, że tak zaniedbałam to opowiadanie. To samo dotyczy się drugiego bloga...
OdpowiedzUsuńPrzejdźmy do rozdziału - wszelkie zakupy, poza tymi spożywczymi, to zło wcielone. Po prostu nie lubię robić zakupów, nie dość, że czasochłonne, to jeszcze trzeba wybierać spośród wielu wersji jednego produktu i porównywać ceny. Jednym słowem: Ja i zakupy to niezbyt zgrana para.
A właśnie, jak już mówimy o parach, to kiedy Kenami z Renem oficjalnie się zejdą? Czekam, czekam i coś doczekać się nie mogęXD Przecież nic im nie stoi na przeszkodzie... Poza chorobą Kitsune, jej walniętej rodzinki i powiększające się znamię Itamishi Ayi. To tylko trzy przeszkody, na pewno dadzą im radę :)
Tak na poważnie, mam odmienne zdanie odnośnie tej całej zemsty na Kuroi Kitsune. O ile popieram bezkrwawą zemstę na nich, o tyle odnoszę dziwne wrażenie, iż wujaszek i dziadzio Kenami nie dadzą tak łatwo za wygraną. No, po prostu coś mi ciągle powtarza, że Kuroi Kitsune w jakiś sposób odegrają się na Sfinksach za ten atak hakerski. Nie wiem, może to przez tą całą Red? W ogóle co tam u naszej rudej małpy słychać? *ja nic do rudych ludzi nie mam, żeby nie było*
Ze znamieniem Itamishi sprawa też nie wygląda za ciekawie, mam jednak nadzieję, że ostatecznie Aya przywróci je do pierwotnej formy.
Gratuluję wygranej w festiwalu, ale i tak najbardziej jestem dumna z Kenami. Nie, nie z powodu wygranej, po prostu cieszę się, iż wyjawiła innym swój sekret. Szkoda tylko, że musiała zasłabnąć... Jej pomysł z zostaniem duchem stróżem jakiegoś szamana jest śmieszny, a jednocześnie taki smutny. Noż, po prostu ryczeć mi się chce! Ale z drugiej strony lepsze to niż nic, co nie?
To chyba wszystko.
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :D
Nie mam ci nic za złe. Sama czasem/często zaniedbuję swoje blogi więc... No rozumiesz ^^"
UsuńCo do treści twojego komentarza... Bądź cierpliwa. Już niedługo! :D
Przeczytałem kilka dni temu i roiło się aż od błędów, ale wiem, że ty sprawdzasz po czasie, więc pewnie to już masz ogarnięte.
OdpowiedzUsuńMam trochę problem z tym odcinkiem, wydawał mi się naiwny albo głupi, ale wiesz, że lubię zarówno Ciebie, jak i twoją twórczość. Sprawa rodziny Kuroi-Kitsune rozwiązała się tak po prostu. Strasznie kojarzy mi się to z deus ex machina, a to nie dobrze. Nie wiem, czy od początku miałaś taki plan, ale mnie to nie urzekło. Trochę jeszcze pomarudzę, ale takie zagranie w połączeniu z tym konkursem muzycznym, no...
Lećmy dalej, choroba Kenami i widmo śmierci. Ta grupowa scena wydała mi się taka nienaturalna, zważywszy, że zarówno Aya, jak i Faust znają sposoby na wskrzeszanie ludzi. Nie do końca rozumiem, dlaczego nie korzystają z wiedzy, którą w postaci zwojów i ksiąg, które aktualnie są w posiadaniu Niemca.
Wątek mieczy ciekawy, ale przecież Aya choćby w odcinku, który dział się w jakiejś innej szkole, była świadkiem śmierci sporej liczby ludzi. Gdzie ból śmierci był wtedy? :C
Oj, czepiam się. No, ale nic. Po samym przeczytaniu miałem chyba więcej uwag, ale w tym wieku to już i pamięć wadliwa. Ach, starość - nie radość.
Pozdrawiam, Raion
* Nie do końca rozumiem, dlaczego nie korzystają z wiedzy, którą w postaci zwojów i ksiąg Ayka zabrała z demonicznego świata. One aktualnie są w posiadaniu Niemca, chyba.
UsuńDrogi Raionie, uwierz mi, że koncepcja tego opowiadania zmieniała się - https://www.youtube.com/watch?v=AiosKUO7oqo&t=35s - razy XD
UsuńWiem, że robię źle, ale trochę "skracam" historię. Jakby nie patrzeć lat mi przybywa, ślub na karku, po studiach mam nadzieję na stałą pracę no i sam rozumiesz - muszę powoli ogarniać. Nie to że nagle utnę wszystkie wątki XD
Ale !spoiler alert! na tym zabiegu historia z KuroiKitsune się nie skończy ;)
Co do tego pomysłu z Ayą i Faustem - być może Aya mogłaby popytać demonów o rozwiązanie tego problemu, ale zwoje będące u Fausta odpadają - aby "wskrzesić" kogoś potrzeba poświęcić życie drugiej osoby. Tak przynajmniej to działa u mnie w opowiadaniu, więc... Zresztą! Nie będę za dużo mówić, bo się wygadam co do przyszłości bohaterów :D
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kolejne rozdziały bardziej przypadną ci do gustu! :)
Cudowny rozdział. Wypacz,że tak późno komentuję ;)
OdpowiedzUsuńLiczę, że Aya opanuje ten miecz oraz iż nie odbierzesz jej nieśmiertelności :)
Dziękuję bardzo za komentarz! :D
UsuńHey, to jeszcze raz ja ;) Mam nadzieję, że pobrałaś zawartość pierwszego bloga o Ayi :)
OdpowiedzUsuń