-
Wstawać śpiochy! – Aya wybiegła ze swojej sypialni z szerokim uśmiechem na
twarzy. Biegała po domu pukając we wszystkie drzwi po kolei. – Nie mamy całego
dnia na spanie! Przed nami jeszcze kupa roboty!
- Jakiej roboty?! – Wrzasnął Yoh
przez zamknięte drzwi.
- Nie spaliśmy nawet podstawowych
ośmiu godzin! – Zauważył Horo, stając w drzwiach sypialni.
- Właśnie, przez ciebie Manta nie
urośnie! – Obok przyjaciela pojawił się Joco.
- Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele! –
Karzełek pojawił się na korytarzu w błyskawicznym tempie. Cisnął w żartownisia
grubą książką.
- Hao, pozabierałbyś te swoje
encyklopedie! – Jęknął McDaniel rozcierając sobie bolący policzek.
- Co znowu ja…? – Długowłosy wyszedł
z łóżka przecierając leniwie oczy. Spojrzał z zaciekawieniem na swoją ukochaną,
która właśnie zbiegała na dół.
Wzruszył
z rozbawieniem ramionami. Skinieniem dłoni pokazał przyjaciołom, że mają iść na
Morri. Sam był ciekaw, co też ona takiego wymyśliła z tą pracą.
Na
parterze zebrali się wszyscy. Tylko Ren miał spektakularne wejście przez główne
drzwi.
- Kto dał ci prawo tak się
wydzierać?! – Warknął wyjmując liście z włosów. Miał kilka zadrapał na twarzy i
ciele.
- Co ty? Spałeś na podwórku? –
Prychnął Horo.
- Tak, w krzakach… - Złotooki zacisną
mocno brwi. Upadek z okna trochę go zabolał, szczególnie, że wpadł w krzaki
róż…
- To co to za genialny pomysł, przez
który budzisz nas o PIĄTEJ rano? – Anna spojrzała zniesmaczona na przyjaciółkę.
Są wakacje, blondynka chce się wyspać! Po za tym… To oni mieli mieć
niespodziankę dla niej!
- Dzisiaj stąd wyjeżdżamy, nie? –
Błękitnooka uśmiechnęła się szeroko. – Chyba warto byłoby odwdzięczyć się
paniczowi Tao, za jego gościnność. Posprzątamy całą posiadłość!
Podekscytowana
brunetka aż podskoczyła. Przyjaciele spojrzeli po sobie z pytającymi minami.
- I PO TO BUDZISZ NAS O PIĄTEJ RANO!?
– Wrzasnęli przyjaciele.
- Tak! Przecież po południu mamy już
bilety powrotne, nie? To najlepszy czas, żeby coś wspólnie porobić! –
Błękitnooka wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki.
- Jesteś prawdziwym demonem… - Jęknął
Horo, przecierając zapuchnięte, zaspane oczy.
~*~OPENING~*~
Mimo
wcześniejszych narzekań, wszyscy z chęcią ubrali się i złapali za szmaty,
wiadra, szczotki i mopy. Podzielili się na odpowiednie sektory. Z zapałem
wzięli się za szorowanie całego domu.
- Tak właściwie, tobie
co się stało? – Tamao spojrzała podejrzliwie na opatrunek na czole Kenami. Ta
podrapała się z zakłopotaniem po głowie. Obie wycierały kuchenne szafki.
- Przewróciłam się wczoraj, jak wracałam
przez las. Mogłam wziąć latarkę, czy coś… - Kitsune zaśmiała się wesoło.
- Powinnaś bardziej uważać. Kiedyś
się zabijesz! – Tamamura bez problemu łyknęła całą tę historyjkę. W końcu
Kitsune była znana z nieuwagi, więc nikt nie wtajemniczał się za bardzo w jej
opowieść. Szczególnie, że każdy był zajęty sprzątaniem.
Przyjaciele
na prawdę chcieli się odwdzięczyć za tak miło spędzony tydzień. W końcu, gdyby
nie rodzina Tao, musieliby się cisnąć w jakimś hotelu na plaży gdzie nawet nie
ma miejsca, aby rozłożyć ręcznik. A tak? Cały dom ich. Cała plaża ich. Żyć nie
umierać!
Bliźniacy
razem z Mantą i Ryu sprzątali łazienkę. Jakoś nie byli z tego bardzo uradowani,
ale płakać też nie zamierzali.
- Jak za dobrych, starych czasów, co?
– Zaśmiał się blondyn.
- Tak. Aż się łezka w oku kręci,
prawda Mistrzu Yoh? – Brunet spojrzał z uwagą na Asakurę.
- Tak… Na wspomnienie o tamtych
czasach to mi się co prawda kręci łezka w oku, ale nie ze wzruszenia… - Posiadacz
pomarańczowych słuchawek westchnął ciężko. – To był okres w którym zrobiłem
więcej brzuszków, pompek i przysiadów, niż przez całe życie!
- Ale się opłaciło, nie? Na Turnieju
wymiatałeś! – Manta na samo wspomnienie o tamtych walkach miał ciarki na plecach.
- Tak! Miałeś poważną szansę na
zostanie Królem Szamanów! – Ryu podniósł do góry mopa, na znak zwycięstwa.
- E tam. Mi moje życie odpowiada. –
Zaśmiał się wesoło Yoh.
- Tak, bawicie się razem w Akumine…
Nie dziwię się… - Westchnął ciężko Manta.
- Ta… Ubaw po pachy… - Hao mruknął
znacząco.
- Coś się dzieje? – Blondyn zdziwił
się. Ta mina przyjaciela, nieco go zaniepokoiła. – Przecież wiecie, że możecie
się z nami podzielić wszystkim!
- Tak, ale to trochę prywatna sprawa
Kenami. – Yoh wyszczerzył swoje białe ząbki.
- Coś nie tak z naszą małą koleżanką?
– Ryu podniósł jedną brew do góry. Od początku coś wyczuwał!
- Kojarzycie markę Kuroi Kitsune? –
Starszy Asakura przestał myć podłogę. Oparł się o kij, chcąc chwilę odpocząć i
przy okazji pogawędzić z chłopakami.
- Mi to nic nie mówi… - Mruknął z
zakłopotaniem brunet.
- A mi mówi bardzo dużo! – Manta
zacisnął mocno brwi. Bliźniacy spojrzeli na niego uważnie. – Ostatnio mój
ojciec dostał apopleksji, po spotkaniu z nimi! Naprawdę miano „czarnych lisów”
do nich pasuje. A Kitsune Hidoi, to już w ogóle…
- Kitsune Hidoi? – Zdziwił się Yoh.
- No tak, głowa rodziny i przy okazji
szef wszystkich szefów w Kuroi Kitsune. Ostatnio byłem z ojcem na spotkaniu u
nich…
- BYŁEŚ Z NIM NA SPOTKANIU?! –
Bliźniacy nachylili się nad karzełkiem. Ten przerażony patrzył na przyjaciół z
niedowierzaniem.
- T-tak? A coś w tym złego? – Zdziwił
się blondyn.
Asakurowie
wymienili między sobą znaczące spojrzenia. Nie mogli już dłużej tego ukrywać!
Szybko zwołali całą ekipę do salonu. Spojrzeli znacząco na Kenami.
- Możesz mieć inne zdanie, ale my
uważamy, że trzeba wszystkich wtajemniczyć w twoją sytuację. – Yoh położył dłoń
na ramieniu Kitsune.
- Nie chcę, żeby i oni mieli przeze
mnie problemy! – Szatynka tupnęła stanowczo nogą.
- Możemy się w końcu dowiedzieć o co
chodzi? – Horo skrzyżował ręce na piersi. Wyczuwał tutaj głębszą, bardzo
śmierdzącą sprawę.
- Właśnie! To irytujące jak ciągle
mówicie o czymś, o czym my nie mamy zielonego pojęcia… - Westchnął ciężko Joco.
- Kenami, problemy to oni już mają i
to bez twojego udziału. – Hao przeniósł wzrok na Oyamadę. – Manta ostatnio
widział się z Hidoi’m…
Oczy
nastolatki stały się w jednej chwili ogromne i puste. Po chwili jednak zalśniły
od blasku nienawiści. Jej włosy nieco się nastroszyły, a kilka przedmiotów w
pomieszczeniu zadrżało nerwowo.
- WIESZ GDZIE JEST DZIADEK?! –
Wrzasnęła, podchodząc do nieświadomego blondyna.
- To twój dziadek?! Jesteś
spadkobierczynią Kuroi Kitsune?! – Karzeł był nie mniej zdziwiony jak i Kenami.
- Spadkobierczynią, dobre sobie…
Można by powiedzieć, że mnie wydziedziczyli. - Prychnęła gniewnie. Na jej usta
wtargnął niemiły, demoniczny uśmiech. – Zamierzam za to bardzo ładnie
podziękować dla dziadka…
- Uspokój się. – Ten krótki komunikat
wysłany przez Ren’a trafił do szatynki. Jej twarz przybrała naturalny wyraz.
Zrobiła krok w tył, aby dać oddychać dla Manty.
- Im można zaufać. – Tym razem głos
zabrała Aya. Podeszła do Kenami i położyła jej dłoń na ramieniu.
- Mówcie i róbcie co chcecie. –
Mruknęła zielonooka, odwracając głowę od przyjaciółki. – Ja chcę tylko
wiedzieć, gdzie widziałeś Hidoi’ego…
- Zaprosił na spotkanie głowy
wszystkich najważniejszych firm produkcyjnych w Tokio. Mój ojciec się do tego
zalicza, a że chce, żebym kiedyś przejął firmę, wziął na spotkanie też i mnie.
- Co planuje? – Zapytała krótko.
- Chciał, żebyśmy przyłączyli się do
Kuroi Kitsune. – Blondyn wzruszył ramionami. – Mój ojciec prychnął mu w twarz.
Nie po to się dorabialiśmy pokoleniami, żeby teraz to sprzedać za marne
ochłapy… Hidoi~san chciał nas przekonać jakimś swoim nowym wynalazkiem. Że niby
stworzył „nadludzi” i ci co się do niego przyłączą i mu pomogą, są pierwsi w
kolejce. W sumie nawet nie wiem do czego... Ojciec się wkurzył nie na żarty i
wyszliśmy, trzaskając drzwiami. Aż mi było głupio za niego…
Przyjaciele
z Akumine spojrzeli po sobie ze znaczącymi wyrazami twarzy.
- To bardzo dobrze, że się nie
zgodziliście. – Tym razem to Aya zabrała głos. – Powiedz ojcu, żeby się trzymał
od tego jak najdalej.
- Czy możecie nam to w końcu wyjaśnić?!
– Krzyknął oburzony Horo. Miał dosyć tych zagadek.
- Właśnie, nie damy się zrobić w
konia! – Joco zmarszczyła groźnie brwi.
- Kuroi Kitsune kiedyś składało się z
dwóch klanów i dwóch firm. Jedna prowadziła szpitale i usługi medyczne, druga
zajmowała się produkcją broni. Po połączeniu się przez ślub moich rodziców,
rozkręciły się na dobre i zaczęły tworzyć nielegalne laboratoria, a w nich
między innymi broń biologiczną.
- Jak to? – Zapytała Tamao, nieco
przerażona tą historią.
- Mutują geny. Niestety wyszło im aż
za dobrze i zamiast broni, stworzyli nowy typ człowieka, o ile tak to można
nazwać… Ot i cała historia. – Kenami wzruszyła ramionami, tak jakby jej to nie
dotyczyło.
- Chyba nie cała. – Uśmiechnął się
smutno Yoh.
- Właśnie. To Kenami jest tym „nowym
typem człowieka”. – Wtrąciła Anna.
Przyjaciele
spojrzeli na szatynkę z pytajnikami nad głowami. Z początku chyba nie dotarła
do nich ta informacja.
- Kenami chce zniszczyć Kuroi
Kitsune, żeby zaprzestała badań nad ludźmi, a my jej w tym chcemy pomóc. –
Uśmiechnęła się szczerze Aya.
- Już nawet raz braliśmy udział w
takiej walce i… No cóż… Musimy przyznać, że to dość bezwzględni przeciwnicy. –
Zasmucił się Hao.
- Na pewno nie tak bezwzględni jak
Zeke. – Wzruszył ramionami Joco, za co dostał kuksańca od siedzącego obok
Ren’a. – No co?
- Jajco… - Warknął złotooki.
- Daj spokój Ren, historii nie
zmienię. – Hao machnął lekceważąco ręką.
- Właśnie. A Zeke był wyjątkowo
bezwzględ… - Zaczął kontynuować swój wywód murzyn, ale został uciszony przez Mantę
i Horo, którzy skutecznie znokautowali go prawym sierpowym.
Hao
zaśmiał się nerwowo, drapiąc z zakłopotaniem po głowie.
- Zwabili podstępem w jedno miejsce
zdrowych i silnych uczniów z wielu szkół. Chcieli zabrać nas do laboratorium.
Nie wiadomo jakby się to skończyło, gdyby nie Aya i ekipa ratunkowa składająca
się z Ren’a, Kenami i Vitsumi. – Długowłosy chciał jak najszybciej wrócić do
głównego tematu.
- Podczas tej walki zginął niewinny
chłopak. – Zasmuciła się Aya.
- Codziennie przez moją rodzinę giną
niewinni ludzie. Chcą się bawić w bogów, a tak naprawdę coraz bardziej zbliżają
się do diabła. – Mruknęła Kenami.
- Trzymajcie się od nich jak
najdalej. – Poprosił Yoh, patrząc na przyjaciół ojcowskim spojrzeniem.
- Postaramy się. – Uśmiechnął się
Ryu. – Ale jakby trzeba było walczyć to wiecie… Jeden telefon i jesteśmy u was!
- Właśnie! Nie tylko wy macie tu
niezwykłe umiejętności! Pamiętajcie, że my też jesteśmy super szamanami! – Horo
wypiął dumnie pierś.
- Że niby ty super? – Prychnął Joco,
za co dostał w tył głowy.
- Nie chcę was w to wciągać… -
Jęknęła z niedowierzaniem Kenami. No super! Właśnie w całą intrygę wciągnęła
kolejną masę ludzi!
- Ej, nie wciągasz nas. Po prostu
chcemy pomóc swojej koleżance! – Zaśmiał się Manta.
- Nie wiecie w co się pakujecie…
- Ty też nie. Sama sobie nie
poradzisz, prawda? A w grupie siła! Razem załatwimy to szybko i skutecznie! –
Yoh wyszczerzył swoje ząbki.
- Tak… Najlepiej bardzo
szybko. Na przykład w przeciągu roku… - Ren spojrzał znacząco na Kenami. Ta
zmarszczyła brwi.
- Hm? – Przyjaciele zwrócili na niego
uwagę.
- Jak już się tak otworzyliśmy, to
Kenami ma wam chyba coś jeszcze do powiedzenia. – Tao uśmiechnął się
delikatnie, aby pokrzepić dziewczynę. Ta jednak nie wydawała się być
zainteresowana spowiedzią.
- Tak. Muszę wam powiedzieć, że to
TAJEMNICA i że jeśli ktokolwiek z was piśnie chociaż SŁÓWKO, to będę musiała mu
zaszyć TWARZ, czy to jasne?! – Kitsune niby mówiła do wszystkich, ale było
wiadomo, że tak naprawdę kieruje swoje słowa do złotookiego.
- Ty chyba sobie żartujesz! – Tao
wstał energicznie.
- Chyba ty!
- A rób co chcesz! – Złotooki
wepchnął ręce do kieszeni spodenek, po czym odwrócił się napięcie i wyszedł z
pokoju.
Przyjaciele
patrzyli na Kenami pytającymi spojrzeniami. Ta wzruszyła jedynie ramionami.
- Znowu mu coś odbija. Myśli, że jest
pępkiem świata. – Zielonooka nie przejęła się zbytnio reakcją młodego Tao. – W
każdym bądź razie dziękuję wam. Mając po swojej stronie tak silnych szamanów jak
wy, na pewno wszystko będzie dobrze!
- Tak właściwie co to znaczy, że
jesteś nowym typem człowieka? – Zapytała nieśmiało Pilica.
- A to… Hm… Cóż, mam pewne specjalne
umiejętności, bez połączenia się z duchami… - Kitsune podrapała się z
zakłopotaniem po głowie.
- Jakie?
- Telekineza.
- Telekineza? – Powtórzyła zdziwiona
Tamao.
- Umiem podnosić przedmioty siłą
umysłu. – Szatynka wyciągnęła przed siebie rękę, a kanapa na której siedziały dziewczyny
poleciała w górę. Te krzyknęły nieco przerażone.
- Efektowne… - Przyznał Horo.
- Wiem. – Dziewczyna odstawiła mebel
na miejsce.
- To jest super! – Podekscytowała się
Pilica.
- W tym nie ma nic super. –
Westchnęła smutno Kenami. – To nienaturalny stan. Moje ciało odrzuca tę
przemianę…
- Co to znaczy? – Morri zaniepokoiła
się tym stwierdzeniem.
Doskonale wiedziała
czym grozi „odrzucenie przemiany przez ciało”. Kiedyś miała podobny problem.
Jej ciało mogło odrzucić połączenie z zapieczętowanymi w nim mieczami.
- Przecież wiesz doskonale ile biorę
leków. Chyba zdajesz sobie sprawę, że to nie jest normalny stan. – Zielonooka
odpowiedziała zgodnie z prawdą, jednak nie ujawniając swojej „tajemnicy”.
Przygryzła dolną wargę. Tak, w końcu musi coś postanowić. – To jednak nie może
mi przeszkodzić w moim celu. Muszę zniszczyć Kuroi Kitsune za wszelką cenę.
- Będziesz szukać Hidoi’ego? –
Zapytał Ren. Wszyscy spojrzeli na niego. Stał oparty plecami o framugę drzwi.
- A mam czekać, aż stanie się coś
gorszego? Jak widać on już zbiera armię. – Kenami jako jedyna nie przeniosła
wzroku na złotookiego.
- Warto byłoby bliżej zapoznać się z
tym co się dzieje. – Manta zamyślił się. - Z tego co zrozumiałem, on planuje
coś dużego. Należy rozszyfrować jego ruchy i być pierwszym, zanim on kogoś
skrzywdzi.
- Od początku tak robię. – Kitsune
prychnęła lekko. – Ale możliwe, że ingerowałam polując na płotki, a nie na
grubą rybę… Może dlatego, że byłyśmy z Vitsumi, tylko we dwie. Teraz mając was,
będę mogła wykonać pewniejsze kroki. Tak! Tym razem to się skończy inaczej!
- Pewnie, że będzie inaczej! Za kilka
lat, jeszcze będziemy się z tego śmiać! – Aya objęła przyjaciółkę ramieniem.
- Na pewno! – Kenami wyszczerzyła
swoje białe ząbki. – Dziękuję wam wszystkim, że jesteście gotowi, aby walczyć w
mojej sprawie.
- To nie jest tylko twoja sprawa. – Uśmiechnął
się Yoh. – Kuroi Kitsune zagraża zarówno wszystkim ludziom, jak i szamanom oraz
całej naturze. Niewiadomo co jeszcze wymyślą. Być może zechcą stworzyć „lepszą
rasę”, a innych obrócić w proch. Już my znamy takich maniaków… Musimy się w to
wtrącić. To nasz obowiązek. Inaczej co z nas byliby za ludzie?
Wszyscy
przyznali rację swojemu przywódcy, któremu zawsze ufali i zgadzali się z nim co
do każdego słowa. Tak więc kiedy młodszy Asakura stwierdził, że muszą dokończyć
sprzątanie, a potem zjeść śniadanko, jedynie mu przytaknęli i wrócili do pracy.
Już
godzinę później wszyscy dojadali rozmaite różności, które pozostały w lodówce.
W końcu trzeba ją opróżnić! Nie ostawią takich pyszności na zmarnowanie!
- Tak właściwie, chyba dzisiaj
mieliśmy załatwić coś jeszcze, nie? – Niespodziewanie odezwała się Koken, która
jak do tej pory nie zabierała głosu.
Każdy
uśmiechnął się znacząco. Mieli już o wiele lepsze humory, niż podczas
wcześniejszej rozmowy.
- Właśnie! – Kumiko skinęła znacząco
głową.
- Aya~chan, wiemy że urodziny masz
dopiero jutro… - Zaczęła Tamao.
- Ale, że już dzisiaj się
rozjeżdżamy, mamy ci małą niespodziankę! – Horo puścił przyjaciółce oczko.
- Huh? – Morri podniosła jedną brew
do góry. Z początku w ogóle nie zrozumiała o co im wszystkim chodzi. Dopiero po
chwili dotarły do niej słowa zebranych. – Urodziny? Moje?
- Nasze! – Koło brunetki
zmaterializowała się Eve. – Nie pamiętasz?
- P-pamiętam… - Zaśmiała się nerwowo
Aya. – Po prostu nie obchodziłam ich od czasu pożaru… Ale dziękuję bardzo, że
pamiętaliście!
- Jeszcze nie masz za co dziękować. –
Jun uśmiechnęła się uroczo.
- Teraz masz. – Anna postawiła przed
nosem przyjaciółki niewielkie czerwone pudełeczko z czarną wstążką.
- Dz-Dziękuję… - Zajęknęła się
błękitnooka. – Naprawdę, nie trzeba było…
Szczerze
mówiąc, nie wiedziała jak zareagować. Przecież nawet ona zapomniała, że jutro
ma urodziny! A tu..!? Pierwszy raz od ładnych paru lat dostaje prezent i masę
życzeń od najbliższych!
- Reszta prezentu stoi w Tokio. –
Zapowiedział Ryu. – Uwierz mi, spodoba ci się!
- Tak… On się na tym zna… -
Zarechotał Horo.
- Chcieliśmy dać ci cały prezent
tutaj, ale Hao nam zakazał. – Zarechotała Naoko.
- Bał się, że cie nie upilnuje! –
Wyjaśniła Kumiko.
- Bo ja wiem, jakby się to skończyło…
- Westchnął ciężko Hao.
On
już zna bardzo dobrze, swojego demona! Aya by chwili nie usiedziała na miejscu
tylko pognała w siną dal!
- O czym wy mówicie? – Młoda Morri w
ogóle nie zrozumiała całej wypowiedzi. Postanowiła więc otworzyć prezent. W
środku pudełeczka znalazła kluczyki z pięknymi breloczkami w kształcie czarnego
kota o niebieskich oczach zrobionych z diamencików i białego psa o złotych
ślepiach. – Ten kotek wygląda jak Nekomata! O i Houkou!
- Wiedziałam, że klucz jej nie
zainteresuje… – Zarechotała Pilica.
- A do czego on jest? – Ciekawość Ayi
wygrała. Zostawiła breloczki i zajęła się „główną” częścią podarunku. Dokładnie
go obejrzała.
Ewidentnie
był to klucz od czegoś zmotoryzowanego. Gruba, metalowa część i plastikowa
obudowa z wbudowanym alarmem. Samochód albo motor. Coś w tym stylu.
- Zobaczysz jak zajedziecie do Tokio!
– Wyszczerzył zęby Horo.
- Mamy nadzieję, że ci się spodoba. –
Tamao uśmiechnęła się miło.
- To niesprawiedliwe! – Krzyknęła
Aya. – Nie będę mogła wam wtedy podziękować!
- Nie musisz! Tylko baw się dobrze! –
Jun puściła oczko przyjaciółce.
- Naprawdę wam dziękuję… Jesteście
wspaniali! – Aya uśmiechnęła się przyjaźnie.
Po
tym jakże miło spędzonym śniadanku, przyszedł czas na opuszczenie posiadłości
rodziny Tao i udanie się na dworzec. Początkowo wszyscy weszli do jednego pociągu,
ale powoli wykruszali się na kolejnych stacjach. Ostatecznie do Tokio dotarli
mieszkańcy Akumine oraz Manta, Joco, Lyserg i Tamao. Dziewczyna miała stąd
bezpośredni pociąg do Izumo, a chłopcy samoloty – młody Diethel wracał do
Londynu, a pozostała dwójka do Ameryki.
Przyjaciele
wspólnie pożegnali wszystkich, po czym sami zainteresowali się jak mają wrócić
do Akumine. Ku ich niezadowoleniu było już grubo po dwudziestej trzeciej i nie
mieli co liczyć na jakikolwiek środek transportu.
- I co teraz robimy? – Zapytała
zmordowana Kenami. Przez cały dzień rozmyślała nad przyszłością. Jak wykończyć
Kuroi Kitsune, jak powiedzieć przyjaciołom o swojej chorobie, co teraz z nią i
z Ren’em... Głowa jej już pękała, nie tylko ze zmęczenia i czarnych myśli. Po
prostu bolała ją wczorajsza rana.
- Myślę, że nie ma większego
problemu. Zrobimy Wielką Kontrolę Ducha i szubko znajdziemy się w akademiku. –
Uśmiechnął się szeroko Yoh. Był szczęśliwy, że mógł spotkać swoich przyjaciół!
- O niczym innym nie marzę, niż o
moim łóżku! – Rozmarzyła się Anna. Jej cieplutka kołderka leży sobie spokojnie
w Akumine i pewnie tęskni za swoją właścicielką.
- Wiecie… - Zaczęła niepewnie Aya. –
My z Hao zostaniemy dzisiaj w nocy w Tokio.
- Do Akumine przylecimy jutro. –
Wyjaśnił długowłosy, obejmując swoją dziewczynę ramieniem.
- Pewnie nie możesz doczekać się, aż
zobaczysz swój prezent? – Młody Asakura spojrzał znacząco na błękitnooką.
- Może trochę… - Brunetka zarumieniła
się lekko. Stali właśnie na jednej ze stacji metro. Wspólnie czekali aż
przyjedzie upragniony pojazd i zabierze ich trochę dalej od centrum. Przecież
tutaj nie wykonają wielkiej kontroli ducha! Możliwe że ktoś tu jest szamanem i
mógłby narobić jakiegoś szumu.
- Masz klucze? – Yoh spojrzał na
bliźniaka.
- Mam. Dzięki brat. – Starszy Asakura
skinął porozumiewawczo głową. – Napiszcie sms, jak już będziecie w Akumine,
dobra?
- Jasne!
Niedługo
po tym przyjechało metro. Przyjaciele pożegnali się gorącymi uściskami, po czym
rozdzielili się na dwie grupy. Hao i Aya zostali na peronie machając
przyjaciołom.
- No i zostaliśmy sami. – Zaśmiał się
chłopak. Wziął na ramię sportową torbę ukochanej, a w rękę swoją walizkę.
- Mi to tam jakoś bardzo nie
przeszkadza. – Zaśmiała się błękitnooka. Spojrzała podejrzanie na czarnookiego.
– Czy ty to, że zostaniemy na dzisiaj w Tokio, planowałeś od początku?
- Nie, skądże… – Asakura zrobił minkę
niewiniątka.
- Jasne… To co idziemy? –
Zaproponowała Aya.
- Pewnie, że tak.
Szatyn
złapał dziewczynę wolną ręką za dłoń. Wyszli z podziemi, aby dziarskim krokiem
przemierzać ulice Tokio.
- Włącz Ducha Ognia… - Jęknęła w
końcu Aya.
- Co? – Zaśmiał się Asakura.
- No… Polećmy na nim do domu! Chcę
już tam być… Pieszo to zajmie nam z dwie godziny…
- Aż tak słaba jesteś? – Zarechotał Hao,
patrząc na dziewczynę wyzywająco.
- Nie, szkoda mi twoich nóżek. –
Nastolatka pokazała chłopakowi język.
- No wiesz…
- Żartuję!
- Jasne… - Oboje skręcili w
ciemniejszy zaułek. Długowłosy przywołał swojego ducha stróża, a chwilę potem
szybowali po niebie na tym ogromnym stworze.
Dzięki
temu zamiast dwóch godzin podróż zajęła im dwadzieścia minut. Stanęli przed
bramą, która była nadgryziona przez ząb czasu. Bez problemu weszli przez nią na
podwórko, po czym obejrzeli posiadłość. Nie byli tu od dawna, lecz dom nie
wiele się zmienił. Zarówno od zewnątrz jak i od wewnątrz. Cóż, Anna zostawiła
tu kilka duchów, które miały odstraszać potencjalnych włamywaczy. Tak więc nic
się tu nie zmieniło oprócz kilku dodatkowych pajęczyn.
- Światło nie działa. – Stwierdził
Hao, kilkukrotnie bawiąc się włącznikiem.
- Yoh wyłączył prąd jak się
wyprowadzaliśmy, żeby nie płacić niepotrzebnych rachunków do elektrowni. –
Przypomniała młoda Morri.
- A no tak, zapomniałem… - Asakura
wystawił przed siebie dłoń. Automatycznie pojawił się w niej płonący ognik,
dający zarówno ciepło jak i światło. Długowłosy ruszył do kuchni. Odkręcił kran
po czym z rozkoszą zanurzył palce w cieknącym strumieniu. – Na szczęście jest
woda… Jak dobrze.
- No… Też mam ochotę na prysznic. –
Za chłopakiem pojawiła się błękitnooka. – A potem od razu do łóżka…
- Wyglądasz na wykończoną.
- Wydaje ci się. – Uśmiechnęła się
brunetka. Pocałowała ukochanego delikatnie w usta. – Idę się umyć.
Hao
skinął potakująco głową. Sam zostawił bagaże w pokoju na piętrze i ruszył do
drugiej łazienki. Cały czas oświetlał sobie drogę ogniem. Nie przeszkadzało mu
to zbytnio. Wręcz przeciwnie. Ten półmrok przypadł mu do gustu.
- Mam zniknąć? – Zapytał duch stróż
długowłosego.
- Hm…? Co masz na myśli? – Czarnooki
spojrzał pytająco na przyjaciela. Co prawda w wannie nie było wody, ale z
natrysku też się miło korzystało.
- No wiesz, ty i Aya… Sami w domu…
Nie ma prądu… - Duch puścił oczko dla szamana.
- Baka. – Mruknął szatyn. – Dlaczego
sądzisz, że myślę o czymś… Z nią…
- Ty ciągle o tym myślisz… - Zielonooki pokręcił z politowaniem głową.
- Nieprawda! Dlaczego każdy tak
mówi!?
- Bo wyglądasz na zboczeńca.
- JA?! Nigdy nawet nie spojrzałem na
inną dziewczynę niż Aya! I że niby to ja jestem zboczony?!
- Tak. Bo na Ayę patrzysz jak…
- Nie kończ. – Skwitował rozmowę
długowłosy. Cieszył się, że w pomieszczeniu panował półmrok, bo jego twarz
spowijał kolor szkarłatu.
Owinął
się ręcznikiem, po czym zaczął rozczesywać mokre włosy. Po tej rozmowie z
duchem poczuł się dziwnie. Tak jakby Ognisty powiedział to, o czym Asakura
podświadomie myślał.
- Jakby co, jestem na dachu. –
Wyjaśnił „podwładny” Hao, po czym rozpłynął się w powietrzu.
Czarnooki nic nie
odpowiedział. Westchnął ciężko, odkładając szczotkę na miejsce. Na dobrze
wytarte ciało nałożył wcześniej przygotowaną białą podkoszulkę i bokserki.
Ruszył do pokoju.
- Nie wierzę, że w tym domu nadal nie
ma łóżek. – Zaśmiała się Aya. Leżała właśnie na tatami, wtulając głowę w
poduszkę.
- To chyba wina Anny. Wiesz, że
straszna z niej tradycjonalistka. – Hao odłożył mokry ręcznik, po czym położył
się pod kocem obok dziewczyny.
- Wiem. Nawet za dobrze. Ja jakoś nie
łapię tej całej technologii i Internetu, ale Anna to już w ogóle… Dobrze, że
smsa umie napisać! – Zarechotała. Wyciągnęła rękę, po czym pogłaskała
pieszczotliwie czarnookiego po policzku. Oboje leżeli do siebie twarzą w twarz.
Asakura
nic nie powiedział. Złapał dłoń błękitnookiej i przyłożył do swoich ust. Złożył
na niej delikatny pocałunek. Po chwili obrócił się na plecy, pozwalając Ayi
przytulić się do swojego torsu. Ta chętnie skorzystała z „zaproszenia”.
- Dobranoc Hao. Kocham cię. –
Brunetka wtuliła się w ramię czarnookiego.
- Dobranoc. – Długowłosy odgarnął
włosy z czoła błękitnookiej. Cmoknął ją czule w czoło. – Też cię kocham. Śpij
słodko.
- Przy tobie na pewno będę. –
Zaśmiała się.
Oboje
już się nie odzywali. Byli zmęczeni. W końcu spali tylko kilka godzin. I o ile
dla Ayi nie był to aż tak duży problem, Asakura po prostu padł. Zaśnięcie
zajęło mu kilka sekund. Zabawy z przyjaciółmi, burze emocji i niewygodna podróż
pociągiem zrobiły swoje. Morri natomiast nie była aż tak zmęczona. Przez miecze
zapieczętowani w jej ciele, musiała jeść dwa razy więcej niż inni, za to miała
dwa razy więcej energii. Tak więc nie zasnęła od razu.
Wsłuchiwała
się w spokojnie bijące serce ukochanego. Mimowolnie uśmiechnęła się. Dla niego
zrobiłaby wszystko. Wiedziała, że ich związek był trochę pokręcony. Zważając na
ich przeszłość, większość ludzi pomyślałaby, że nie mają przyszłości. Ale oni
przezwyciężali wszystko. Każdy kłopot w końcu przeradzał się w bardziej
zaciśnięte więzi. Nie znali się bardzo długo, ale Morri wiedziała, że chce
spędzić z nim resztę życia. Jednak aby to zrobić, muszą uregulować kilka spraw.
To
jednak nie powinno stanąć im na drodze do wspaniałej przyszłości. Poradzą sobie
ze wszystkim. Muszą! Przecież Aya wierzyła w szczęśliwe zakończenie tej całej
historii. Pokonają Kuroi Kitsune, skończą szkołę, Hao pójdzie na studia, a ona
znajdzie sobie jakąś pracę. I… I co dalej?
Morri
nie miała pojęcia, skąd u niej nagle takie przemyślenia. Przez nie jednak, nie
mogła zasnąć. Zła na samą siebie wstała z posłania, uważając aby nie obudzić
Hao. Stanęła w oknie. Księżyc wyglądał, jakby był nadgryziony przez kogoś. Mimo
to dalej był piękny. Srebrny król nieba. A w ogół niego tańczyły podwładne mu
gwiazdy.
Dom,
w którym się znajdowali leżał daleko od centrum, dzięki czemu widać tu było
piękne niebo. W Tokio mało było takich miejsc – światła neonów i dymy z fabryk
skutecznie odstraszały piękno natury.
Aya
długo jeszcze nie spała. Chodziła po całej posiadłości z kąta w kąt.
Porozmawiała z kilkoma duchami, zamieszkującymi to miejsce oraz z Eve. Ucięły
sobie bardzo miłą, siostrzaną pogawędkę. W dzień spędzały ze sobą niewiele
czasu, lecz nocami rozmawiały godzinami. W świece realnym, bądź w snach.
Dogadywały się doskonale i niekiedy blondynka bardzo pomagała siostrze w
podejmowaniu decyzji. I tym razem nie było inaczej. Uspokoiła dziwnie skołatane
nerwy Ayi, po czym odesłała do łóżka. Morri nie sprzeciwiała się. Słońce już
powoli wstawało, a ona dopiero teraz się kładła. To jej jednak nie
przeszkadzało. W końcu mogła zasnąć ze spokojem wypisanym na twarzy, tuląc się
do swojego ukochanego.
~*~ENDING~*~
Kenami: Ohayo! Wybaczcie, że rozmowy
dopiero teraz. Miałam trochę trudny okres w życiu i jakoś nie w głowie mi było
zajmować się blogiem. Wybaczcie. Dobra wiadomość jest taka, że Odcinek 31 jest ukończony
w 73%
Aya: Loading 73% …
Kenami: Nie naśmiewaj się! ;_;
Aya: Ja się nie naśmiewam!
Bliźniacy: No wcale ._.
Kenami: Cisza! >_< Nie mam
ochoty się dzisiaj z wami użerać >_< Mam jeszcze od cholery pisania!
Aya&Bliźniacy: Gomenasai ;_;
Kenami: Aoi Kori, masz rację, tak jak
każdy w komentarzach. Papierosy to zło!
Ren: <cichy i spokojny udaje, że
nie słyszy >
Kenami: A co do Harrego Pottera… Ja
sobiście obejrzałam 2 filmy i przeczytałam 3 książki. Potem jakoś tak…
Zrezygnowałam…
Vitsumi: A ja wszystko obejrzałam i wszystko przeczytałam.
Aya: Ja tylko obejrzałam!
Yoh: Ja też!
Hao: Leniwce ._.
Anna: Do mnie też się będziesz czepiać, Hao~kun? Też tylko obejrzałam…
Hao: Nie, Anno, nic w tym złego Q_Q
Itachi: A przeczytałem, wszystkie
części.
Hao: A ja nie mam pojęcia o czym to jest…
Everyone: …
Hao: No co?
Aya: Nie nic… Po prostu mam
chłopaka-dziwaka…
Hao: No ej!
Aya: Nie moja wina XD Dzisiaj ci
pokażę, o co chodzi z Harrym Potter.
Hao: Ale, ale… Anatomia ;_;
Aya: Co tam anatomia! Potter
ważniejszy! :D
Kenami: Tsa… Jeszcze raz dziękuję Kirze96 za nominację do LA! J I tak jako nagrodę (słaba to
nagroda, ale zawsze XD) postanowiłam dodać odpowiedzi na pytania zadane przeze
mnie, tak, żeby było miło ;p Zrobię to w oddzielnym rozdziale, żeby tutaj nie
zajęło to kolejnych 3 stron ;)
Hao: Ginny! ;_; Dlaczego, bez
skojarzeń to do mnie?!
Anna: Bo jesteś zboczeńcem.
Hao: Nie jestem!
Yoh: Jesteś, jesteś… <ogląda ecchi mangi spod łóżka brata>
Anna: Kotku… Czy mogę wiedzieć co masz w ręku? #_#
Yoh: Eee… < odkłada mangi i ucieka w popłochu >
Anna: < bierze katanę ukochanego i powolnym krokiem idzie w jego stronę,
wiedząc, że i tak go znajdzie >
Aya: KOLOROWANKI! <3
Itachi: Z kim ja mieszkam? ;_;
Kenami: Raion! Jak ja z tobą dawno nie gadałam! :D Z… Rok ._. Gomene~~ I wiem
co mówiłam, ale wyszło inaczej XD Zresztą… Zobaczycie ;) A co do osobowości
pewnego osobnika, nie martwcie się. U niego nic się nie zmieni za mocno XD
Aya: Kochana kumiko, niestety Horo
odszedł L Ale nie tak na zawsze XD Kiedyś
wróci, więc się nie martw :D
Itachi: I właśnie, czy jest planowana
jakaś akcja ze mną?
Aya: Tak. Zrzucę cię ze stołka przewodniczącego!
Itachi: Po moim trupie…
Hao: Chłopie, lepiej się o śmierć nie proś…
Aya: <wysuwa z ręki Hichie> Nie ma problemu, przyjacielu! :D Siekanie?
Mielenie?
Itachi: Przerażasz mnie…
Ren: Spokoyoh, ja potrafię być bardzo wesoły!
Hao: Nope ._.
Ren: Już wole zachować swoją radość w środku, niż rzucać kiepskimi kawałami na
lewo i prawo jak Joco!
Anna: I chwała ci za to…
Hao: O wróciłaś, a gdzie mój brat?
Anna: Chcesz dołączyć do niego?
Hao: Nie… <składa ręce do modlitwy> Miło cię było poznać, Yoh…
Yoh: Ale ja żyję! :D
Hao: Braciszku! ;_; Czemu masz na głowie papierową torbę? O.o
Yoh: Nie chcesz widzieć mojej twarzy…
Hao: OK. O_O
Kenami: I bardzo dziękuję Spokoyoh za dobre słowa o romantycznych atmosferach
stworzonych przeze mnie! Miło mi się zrobiło ^^
Ren: Ona tak pisze z grzeczności…
Kenami: Shut up!
Bliźniacy: …and dance with me! <patrzą znacząco na Ren’a>
Ren: Nie, nie zaśpiewam „this woman
is my destany”. Nawet o tym nie marzcie >_<
Kenami: Ja jestem ciekawa, co takiego planujesz, Kini-san! :D Z chęcią
posłucham ^^ Przepraszam, że rozmowy dopiero teraz. Gomene! I do napisania ^^”
Ja Ne! No i oczywiście wstawiam obiecane LA ;) A i zapomniałabym! Mój Pawełek
kazał mi polecić kebabornie w Bielsku XD Tak jakbyście byli kiedyś głodni i byli
przypadkiem w Bielsku Podlaskim, to zapraszamy do Abrakebabra, gdzie są naprawdę
wyśmienite kebaby! Polecam szczególnie z sosem 1000 wysp. Kenami Kitsune.