poniedziałek, 29 czerwca 2015

Odcinek 28: Mini Turniej!

                - Dziewczyny, Anna nas wszystkich wo… Ła? – Ren wszedł do pokoju, gdzie na czas wakacji mieszkały Kenami i Jun. Dostał polecenie zwołania wszystkich na plażę. Zazwyczaj nie słuchał się Anny, ale ta chodziła ostatnio dziwnie podenerwowana, więc wolał nie nastąpić na odcisk przyjaciółce.
         Zdziwił się, bo w pomieszczeniu nie zastał nikogo, oprócz wszechogarniającego bałaganu. Widocznie dziewczyny się gdzieś szykowały bo wszystkie ubrania zamiast w torbach czy w szafach, leżały na podłodze i ogromnym, małżeńskim łóżku. Zasłony były zasłonięte, a w pokoju aż niedobrze się robiło od ilości perfum w powietrzu.
         Złotooki wywrócił z politowaniem oczyma. Że też to on musiał ogarniać pokój starszej siostry… Podszedł do okna. Jednym ruchem odsunął materiał. Do środka wpadły wesołe promienie światła. Fioletowowłosy otworzył okiennice na oścież – dobrze że nikomu nie przyszło na myśl odpalić tu zapałkę. Wtedy na pewno dom wyleciałby w powietrze.
         Ren miał już wychodzić z pokoju, kiedy coś przykuło jego uwagę. Spod poduszki wystawał kawałek kartki. Tao był kulturalnym mężczyzną i wiedział, że nie można zaglądać w cudzą korespondencję, jednak… Wiedział od Yoh, że Kitsune dostała list od Fausta. Czyżby to on?
         Szaman chwilę walczył sam ze sobą. Ciekawość jednak wygrała. Przymknął drzwi, po czym ostrożnie, tak jakby ktoś miał go obserwować, wysunął kartkę spod poduszki.
- Mistrzu Ren? – Obok złotookiego zmaterializował się Bason. Tao aż podskoczył.
- Kami~sama! A już myślałem, że to Kenami! Nie skradaj się tak! – Mruknął niezadowolony Ren.
- Wybacz, Mistrzu Ren. Jestem duchem. - Wojownik spojrzał znacząco na swojego przyjaciela.
- Zamknij się! – Fioletowowłosy zmierzył zimnym wzrokiem stróża. Ten przestraszony zniknął z oczu młodego Tao.
         Ren odetchnął z ulgą, kiedy został sam w pokoju. Nikt go przynajmniej nie będzie straszyć… Rozłożył trzymane w rękach kartki, jakie były złożone na cztery części. Pogrążył się w lekturze.

Droga Kenami~chan!
         Wybacz, że nie mogłem się z Tobą spotkać osobiście w tak ważnej sprawie. Nagisa właśnie przeszła ciężką operację i jest w trakcie rehabilitacji, dlatego też podróż w takim stanie byłaby niemożliwa nawet za sprawą księgi Ayi. Dobra wiadomość jest taka, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moimi oczekiwaniami, Nagisa już od przyszłego roku będzie mogła egzystować jako zwyczajna, zdrowa dziewczynka. Jednak nie w tej sprawie do Ciebie piszę.
         Chociaż Nagisa zdrowieje, to co do Twojej choroby nie mam tak dobrych wieści. Zabiegi przeprowadzane w laboratorium, zostawiły na Twoim organizmie nieodwracalne zmiany. Twoje ciało niszczeje z każdym dniem, co pewnie sama ciągle odczuwasz. Nie zostało ci dużo czasu, Kenami. Twój stan zdrowia naprawdę nie wygląda dobrze. Niestety nie mogę nic na to poradzić. W tej chwili jedyne co możemy zrobić to niwelować ból i opóźnić zmiany zachodzące w Twoim ciele. Jeśli będziesz zażywać regularnie tabletki oraz stosować się do moich zaleceń, czas Twojego życia powinien mocno się wydłużyć. Na pewno musisz zapomnieć o używaniu swoich mocy. To przez nie Twój organizm niszczeje o wiele szybciej niż na co dzień. Z moich obliczeń wynika, że dziesięć minut używania Twojego mózgu jako broni, skraca Twoje życie o tydzień. Tak więc rozumiesz – stawka jest ogromna.
Wybacz, że piszę o tym w liście, jednak już od dawna wiesz o stanie swojego zdrowia, prawda? Po za tym jesteś teraz na wakacjach wśród przyjaciół, a to najlepsze miejsce aby wypocząć i wszystko sobie przemyśleć. Oni Ci pomogą. Jako lekarz radzę Ci porozmawiać z nimi. Zrozumieją i zrobią wszystko, abyś była szczęśliwa.
W kopercie załączyłem recepty na nowe leki – wykup je i zażywaj zgodnie z moimi zaleceniami. Znajdziesz je na drugiej kartce dołączonej do listu.
Kiedy tylko Nagisa stanie na własnych nogach odwiedzimy Was w Tokio, a wtedy dokładnie cię zbadam. Trzymaj się dobrze i nie zapominaj o lekach!
Faust

Ps.: Radzę Ci zapomnieć o wszelkich walkach i troskach – korzystaj z życia pełnymi garściami. W razie jakichkolwiek pytań zadzwoń do mnie. Mój numer znasz.”

         Tao stał jak sparaliżowany już po raz n-ty czytając list. W głowie miał ogromny mętlik. Nie miał pojęcia co o tym wszystkim myśleć.
- Ren? – Usłyszał za swoimi plecami cichy, niepewny, kobiecy głos.
- K-Kenami… - Złotooki odwrócił się. Wyciągnął dłoń w stronę szatynki, jednak ta szybko się odsunęła.
- Czytasz mój list? – Zapytała z niedowierzaniem i łzami w oczach. – Znowu to robisz? Znowu mnie szpiegujesz?
- Nie, to nie tak, Kenami… - Złotooki zrobił krok w jej stronę. – Czytałem go, ale to nie dlatego, że…
- Wyjdź. – Warknęła Kitsune przez zaciśnięte zęby. Jej oczy aż wrzały od emocji. Ku rozpaczy fioletowowłosego nie było tam ani cienia radości. Wręcz przeciwnie. Złość mieszała się z żalem, a ta powoli przeradzała się w łzy.
- Kenami, porozmawiajmy. – Zaproponował Tao. Nie chciał teraz wychodzić, tak bez słowa wyjaśnienia.
- Wyjdź stąd! – Wrzasnęła dziewczyna. Podeszła do chłopaka i popchnęła go mocno w stronę drzwi. Wyrwała mu list z ręki. Odrzuciła go na bok, nadal pchając złotookiego przez pokój.
- Co to znaczy, że zostało ci mało czasu? – Tao nie dał za wygraną. Bez najmniejszego problemu odsunął się od dziewczyny, unikając niechcianego opuszczenia pokoju.
         Tym pytaniem jednak przelał czarę goryczy. W Kitsune aż zawrzało. Podniosła dłoń do góry, a lampka stojąca na etażerce podniosła się. Jeden ruch ręką, a urządzenie świecące wraz z kontaktem ze ściany leciało w stronę złotookiego. Ten ledwie uchylił się przed ciosem.
- Kenami, nie moż… - Ren chciał ją powstrzymać, ale tylko dolał oliwy do ognia.
- Nie mówi mi, jak mam żyć! – Wrzasnęła, ciskając w przyjaciela szpilki Jun. – Nic cię to nie powinno obchodzić! Nie wtrącaj się!
- Al… - Złotooki nie miał szans. Chcąc nie chcąc musiał wyjść z pokoju.
         Dokładniej mówiąc został z niego wypchnięty przez różne rzeczy lecące w jego stronę. Złość szatynki skwitował głośny huk zatrzaskanych przed nosem Ren’a drzwi.
- Zakładam, że taki był Mistrza plan, tak? – Obok swojego szamana zmaterializował się Bason.
- Zamknij się, jeżeli nie chcesz skończyć w zaświatach. – Warknął Tao. Mocno zacisnął pięść i uderzył nią w ścianę. Zostawił w niej piękną dziurę. Westchnął głośno, nie rozumiejąc jak w takiej sytuacji ma się zachować. Jak ma pomóc przyjaciółce?

~*~OPENING~*~

         Wszyscy przyjaciele – bez wyjątku czy żywi czy martwi - zebrali się na plaży. Przyczyną tego był oryginalny pomysł Anny, która już miała dość nadmiernej energii przyjaciół. Joco pobił dwustuletnią wazę, za co Ren prawie go nie udusił. Ryu i bliźniaki zrobili sobie bitwę na jedzenie, a Manta i Kenami próbowali utworzyć antenę, która ściągałaby im tutaj wifi. Już nic nie mówiąc o Ayi, która latała to tu to tam, zaczepiając przyjaciół, denerwując ich z premedytacją i zachęcając do bijatyk.
Tak więc Kyoyama pomyślała, że miło by było, aby chociaż trochę szamani się zmęczyli, a ona miała jeden wieczór na spokojną pogawędkę z przyjaciółkami. Dlatego też dzisiejszego dnia odbędzie się Mini Turniej, polegający na sparingach jeden na jednego. Wyeliminowany odpada, a wygrany – przechodzi do kolejnej rundy.
Do udziału w Mini Turnieju zgłosili się bliźniacy, Aya, Horo, Joco, Ryu, Lyser i – ku zdziwieniu zebranych – Tamao z Mantą. Ren nie miał za bardzo ochoty na cokolwiek, ale Usui był niezłomny. „Musimy razem powalczyć, jak za starych dobrych czasów!” gasiło wszystkie argumenty złotookiego.
Aby było sprawiedliwie i nikt nie miął pretensji o to z kim walczy oraz w jakiej kolejności, odbyło się losowanie karteczek.
- To nie fair... – Joco podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Jego czarne afro zatrzęsło się na boki.
- Coś ci się nie podoba? – Anna spojrzała na murzyna z groźnym błyskiem w oczach.
- Nie nic, tylko… - McDaniel spojrzał na swojego przeciwnika. Pokazał palcem na Ayę, która akurat w tej chwili wyjmowała sobie z ręki Hichie.  – Dlaczego muszę walczyć akurat z nią?!
- Bo tak chciał los. – Blondynka wzruszyła ramionami, nie przejmując się ani trochę narzekaniami Joco. – Żeby nikt nie NARZEKAŁ, odbyło się losowanie. Nie moja wina, że masz pecha.
- Co Joco? Boisz się, że cię zleję? – Aya uśmiechnęła się wrednie.
- Nie, no wiesz… Jesteś tak jakby nieśmiertelna i w ogóle… Ciężko będzie cię pokonać… - Murzyna zaczął narzekać tak jak to miał w zwyczaju.
- Joco boi się Ayi! – Wybuchnął śmiechem Ryu.
- Nie boję się! – McDaniel tupnął rozwścieczony nogą.
- Może od razu odstąp od udziału w tej walce! – Zaśmiała się głośno Naoko.
- Dobrze ci tak mówić! Ty nawet nie walczysz! – Brunet był już zdenerwowany nie na żarty.
- Już się poddajesz? – Prychnęła Morri. Nie chciała rezygnować z bitwy. Wyjęła z nogi miecz o niebieskiej rękojeści. – Powiedzmy, że będę używać tylko i wyłącznie jednego miecza. Jeśli, chociażby wysunę któreś ostrze, po za Mizuchuugi, od razu zostaję zdyskwalifikowana. Takie zasady chyba są fair?
- Niech będzie. – Joco westchnął ciężko.
- W takim razie… Stańcie na pozycje. – Między przeciwnikami stanęła Eve. Dostała zaszczytną rolę sędziego, jako że nikt nie mógł jej zranić na polu bitwy. No chyba że Aya, swoim demonicznym ostrzem, ale jakoś nie spieszyło jej się do ranienia siostry. Blondynka wyciągnęła przed siebie rękę. – Do walki, gotowi? Walczcie!
         Eve utworzyła formę ducha i błyskawicznie znalazła się przy grupie szamanów obserwujących walkę. Nie chciała znaleźć się na linii ataku młodej Morri…
         Joco wykonał kontrolę ducha z Mik’em. Wiedział, że nie może stać spokojnie ani chwili. Musi być czujny przez cały czas. Aya słynęła z uwielbiania bitew, szczególnie takich jeden na jednego. Także McDaniel nie był zdziwiony, kiedy sekundę po zaczęciu walki przed jego nosem błysnęło świecące ostrze Mizuchuugi. Na szczęście murzyn miał nie lada instynkt. Jego fuzja ducha była imponująca – wyostrzone zmysły działały genialnie. Odskoczył, aby po chwili próbować zadać cios swoimi ostrymi szponami. Morri odwróciła się i zablokowała atak ostrzem. Jej miecz okazał się być wykonany z lepszego tworzywa – dlatego też „pazury” z prawej ręki Joco rozpłynęły się w powietrzu.
         - Sugoi! – Krzyknęła Tamao z wypiekami na policzkach. Uwielbiała patrzeć na walki Morri.
- Aya wymiata! – Hao wypiął dumnie pierś.
- Każdy może wymiatać mając demoniczne miecze! – Oburzył się Joco, odpierający kolejny atak dziewczyny.
- Naoko ma demoniczny zegar, ale nie umie go nawet dobrze użyć. – Rzuciła radośnie Kumiko, patrząc zaczepnie na przyjaciółkę.
- Bo tego nie potrzebuję! Nawet jakby turniej został wznowiony, nie przystąpiłabym do niego. – Urażona szatynka chciała się jakoś wytłumaczyć.
- A szkoda. – Szepnęła Chika, która zmaterializowała się obok swojej szamanki. Elfica nie była szczęśliwa wiedząc, że nie będzie już miała okazji powalczyć.
- Wybacz… - Młoda Anzai podrapała się z zakłopotaniem po głowie. Spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę. – Z tego co wiem ty i Mana, też nie bierzecie udziału w naszym mini-turnieju…
- Hehe… - Kumiko pokazała Chince język. Nawet miała ochotę powalczyć, ale patrząc na poziom tych bitew wiedziała jedno – nie zdążyłaby nawet zrobić kontroli ducha, a już leżałaby rozłożona na łopatki.
- Oglądajcie, a nie gadacie! – Pouczyła resztę Koken. Kochała oglądać walki i nie chciała być rozpraszana. A zaczynało się robić naprawdę ciekawie.
         Joco wysłał w stronę Ayi falę własnego foryoku w postaci ostrych pazurów. Ta jednak rozcięła je mieczem. Cała bitwa wyglądała jak walka dwóch kotów – odskok, doskok, atak, unik. Świetnie się przy tym bawili. Znaczy Aya się bawiła. McDaniel był coraz bardziej sfrustrowany, nie mogąc nawet uderzyć w nastolatkę. Murzyn w końcu postanowił użyć 100% swojego foryoku. Jeśli to nie pomoże, to już nic nie będzie mógł zrobić. Uniósł ogrom piasku, formułując z niego ogromną górę.
- Patrzcie! To wygląda jak… Jak to cię nazywało? – Horo podrapał się po głowie z zakłopotaniem.
- Centralny atak? – Z pomocą przybył mu Ryu.
- Coś takiego! – Usui uśmiechnął się lekko. Ukradkiem spojrzał na Ren’a. – Ktoś wtedy był bardzo przeciw przyjęciu Joco do drużyny.
- Nadal jestem. – Prychnął Tao.
- Pamiętam! To było wtedy jak Zeke wysłał na nas Ramiro, kiedy Lyserg odszedł do Wyrzutków! – Krzyknął uradowany Yoh. W końcu przypomniał sobie o czym mówią przyjaciele. Po chwili jednak rozejrzał się na boki. Siedzący po jego prawicy Hao i siedzący po lewicy Lyserg zwiesili nisko głowy z ciężkim westchnięciem. – A no tak… Sorry chłopaki!
         Yoh wyszczerzył swoje ząbki w przyjaznym uśmiechu. Przecież nie chciał nikogo zranić! Za swój niewyparzony jęzor dostał otwartą dłonią w tył głowy od Anny.
         Góra tworzona przez Joco przybierała na sile, pędząc na uśmiechniętą od ucha do ucha Ayę. Ta przekręciła miecz, dotykając ostrzem piasku. Woda z morza zaczęła płynąć wbrew prądowi ku młodej Morri. Brunetka utworzyła wielką falę, która zaczęła płynąć na Joco. Podczas zderzenia McDaniel został zalany przez atak przeciwniczki, natomiast Morri wyskoczyła w górę, unikając piasku.
         Zakończenie walki było takie, iż cała plaża została zastąpiona błotem, a murzyn leżał w tej ogromnej kałuży, wypluwając piach z wodą z ust. Natomiast Aya stała nad biedakiem z ostrzem wyciągniętym w jego stronę.
- Chyba wygrałam, nie? – Wyszczerzyła wszystkie swoje białe, błyszczące zęby.
- IDIOCI! – Anna rzuciła dwoma swoimi drewniakami w walczących przed chwilą szamanów. Zarówno leżący Joco jak i Morri dostali w głowę butami. – Miało być bez rzucania się w oczy!
- Mówiłaś „żadnych wielkich kontroli ducha”, nie było nic o rzucaniu się w oczy! – Broniła się Aya.
- Lepiej żeby ludzie z miasteczka nie zauważyli wielkiej fali zalewającej powstałej z nikąd wyspy. – Zarechotała Kumiko.
- Gomenasai – Zarówno brunetka jak i McDaniel patrzyli na przyjaciół z przepraszającym wzrokiem.
- Dobra już dobra. Joco, ogarnij się bo wyglądasz jak siedem nieszczęść. – Kyoyama westchnęła głośno. Nawet ona nie potrafi ogarnąć tej szalonej bandy.
- Mogę ci pomóc. – Aya wyciągnęła Mizuchuugi, a Joco zalał niewielki strumień czystej wody.
- Ja cię zaraz…! – Murzyn rzucił się na Morri z gołymi rękoma.
- Spokój! – Krzyknęła Anna. Biedaczka nawet nie miała czym w nich rzucać… Manta był już za duży.
         - Teraz nasza kolej, braciszku. – Uśmiechnął się przyjaźnie Yoh.
- Nie myśl sobie, że dam ci fory tylko dlatego, że jesteś moim młodszym bratem. – Hao uniósł wysoko głowę. Mimo tego co powiedział z chęcią skorzystał z pomocnej dłoni bliźniaka podczas wstawania z piachu.
- Nawet na to nie liczę. Po prostu martwię się, czy nie za bardzo cię uszkodzę. – Młodszy dał bratu kuksańca.
- Walka pierwsza zakończona wygraną Ayi! Następna walka rozegra się między Asakurą Yoh a Asakurą Hao! – Eve starała się naśladować głos komentatora sportowego. – Uczestnicy, na miejsca!
- Jak oficjalnie. – Zarechotała Jun.
         Bliźniacy stanęli naprzeciwko siebie. Patrzyli sobie prosto w oczy, szczerząc się od ucha do ucha.
- TYLKO BEZ ŻADNYCH WIDOWISK! – Krzyknęła Anna. – Bo ukatrupię!
- Dobrze mamo! – Zaśmiali się równocześnie Asakurowie. Za karę Kyoyama posłała im mordercze spojrzenie.
- Do walki, gotowi? Walczcie! – Eve stała między chłopakami, a przy ostatnim słowie odskoczyła.
         Obaj wykonali kontrolę ducha. Yoh trzymał w rękach Podwójne Medium, a Hao Ognisty Miecz. Ruszyli razem na siebie. Prowadzili równe wymiany ciosów. Raz Yoh przyciskał miecz długowłosego, a po chwili to katana młodszego była kontratakowana.
         Z początku przyjaciele patrzyli na to z zachwytem, ale niedługo ten widok przepychających się bliźniaków im się znudził. Bracia byli na naprawdę wyrównanym poziomie, a że w sumie nie brali tej walki na serio, skończyło się na przepychaniu ostrzami. Wymiany ciosów były stabilne i równe. Pewnie walczyliby tak do zmroku lub skończenia foryoku, gdyby nie jeden mały incydent. Hao podskoczył do góry, aby zadać cios z niespodziewanej strony. Nachylił miecz i stanął na podłożu. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zamiast stabilnego podłoża poczuł, jak but ślizga się do przodu. Hao upadł na plecy jak długi, a młodszy Asakura przyłożył bratu ostrze do nosa, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Walkę drugą wygrał YOH! – Krzyknęła automatycznie Eve, bojąc się iż Hao wstanie i przepychanka będzie trwać nadal.
- Jesteś idiotą mój Panie. – Duch Ognia zmaterializował się w postaci małej, czerwono-różowej, błyszczącej brokatem kuleczki. Jawnie zadrwił ze swojego szamana, który leżał cały umorusany błotem.
- Zamknij się. – Warknął długowłosy.
- Hao, baka! – Krzyknęła z trybun Aya. A miała taką ochotę na mały sparing z ukochanym!
- Nie wierzę, że wygrałem. – Zarechotał Yoh, podając rękę bratu.
- Ja też nie. – Starszy złapał dłoń, ale zamiast wstać pociągnął bliźniaka w błoto. Tylko on ma być brudny?!
Chwilę potem obaj nacierali się mokrym piachem.
         - To jest… - Lyserg chciał przerwać trwającą wokół ciszę, ale nie znalazł żadnego dobrego określenia na tę sytuację.
- Żenujące. – Dokończyła za niego Anna.
- Nie to miałem na myśli… - Zarechotał zielonowłosy.
- Nie no, walka była ekscytująca. – Manta starał się jakoś wybronić bliźniaków.
- Tak, emocje jak na grzybach… Uuu! – Naoko zaśmiała się wesoło.
- Zgadzam się. Tak wielcy szamani nie powinni walczyć w taki sposób. Powinni zrobić wielką formę ducha i… - Zaczęła prezentować swój pogląd na świat Koken.
- I rozwalić ten śliczny domek? Jeszcze wielki Pan Tao by się rozpłakał. – Prychnęła Kitsune, która dzisiaj miała wyjątkowo podły humor. A już w szczególności cięta była na złotookiego. Ciekawe dlaczego…?
Co do uwagi Kenami, to nie znajdowali się co prawda bezpośrednio przed budynkiem rodziny Tao, ale wiadomo – chłopaki z wielkimi formami polecieliby na całość.
Ren jedynie spojrzał na dziewczynę, ale nic się nie odezwał. To dziwne zachowanie fioletowowłosego nie umknęło uwadze przyjaciół. Szczególnie, że właśnie była jego kolej. Miał walczyć z młodym Usui’m.
Horo wstał z piasku i otrzepał swoje krótkie spodenki. Spojrzał rozweselonymi oczyma na swojego przeciwnika.
- Zobaczysz, że wygram, Panie Tao.
- Możesz pomarzyć. – Ren również podniósł się z piasku. Spojrzał zaczepnie na kompana, po czym razem zaczęli oddalać się od przyjaciół.
- Co się stało? – Zapytał niebieskowłosy.
- Niby co się miało stać? – Prychnął złotooki.
- Ej no, mnie nie wkręcisz. Nie chcesz walczyć, nie odpowiadasz na zaczepki Kenami, nawet nie reagujesz na żarty Joco! Co się dzieje? – Horo podniósł jedną brew, będąc bardzo zaciekawionym tym tematem.
- Nie interesuj się. – Warknął Tao, wyprzedzając o kilka kroków przeciwnika.
         Tymczasem przyjaciele siedzieli na plaży i rozmawiali na temat minionych i przyszłych walk.
         - Myślicie, że danie im razem walczyć jest dobrym pomysłem? – Zapytała cicho Kumiko.
- Pewnie, że tak! Co niby mieliby sobie zrobić? – Zaśmiała się wesoło Jun.
- To prawie bracia, nie? – Zarechotała Pilica. – Ale to i tak mój brat wygra.
- Marzysz. – Zielonowłosa spojrzała na przyjaciółkę z góry.
- Tak właściwie co się dzisiaj stało z Ren’em? – Zapytał Hao. Bliźniacy wygrzebali się z błota i przyszli do przyjaciół. Starszy wyciągał sobie spomiędzy włosów mokry piach. – Jest jakiś dziwny…
- W sumie on zawsze jest dziwny. – Wzruszył ramionami Ryu.
- Ej! – Jun była najwyraźniej niezadowolona z obrażania jej brata za jego plecami.
- Ja mam wrażenie, że to coś innego, niż jego codzienne fochy. Mam rację, Kenami? – Aya spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- Pokłócił się ze mną, bo jest totalnym idiotą i ignorantem. – Warknęła Kitsune.
- A, czyli nic nowego… - Skomentował uśmiechnięty od ucha do ucha Yoh.
         Tymczasem przyjaciele stali naprzeciw siebie, patrząc głęboko w swoje oczy. Ren był nastawiony mało entuzjastycznie. Był zbyt zamyślony, aby skupiać się na walce. Jednak z drugiej strony, mógł przemienić swoje negatywne emocje w moc…
- Do walki, gotowi? Start! – Wrzasnęła Eve, której podobała się rola sędziego.
         Chłopaki wywołali kontrole ducha. Miecz Błyskawicy zaświecił w blasku słońca. Tao rzucił się na przyjaciela. Atak szybkiego tempa pomknął ku błękitnowłosemu. Ten jednak skutecznie uniknął „napaści”. Usui próbował zamrozić nogi przyjaciela. Sytuacja była o tyle trudna, że temperatura na plaży dochodziła do 40*C. Lód nie za bardzo chciał się „trzymać”. Natomiast jego mocną stroną była wszechogarniająca woda. Mokry piasek był idealnym podłożem do walki dla Horo. Postanowił to wykorzystać. Zamroził piasek. Ren, który właśnie biegł, aby zaatakować rywala, wywinął pięknego, spektakularnego „orła”.
         - Tak! – Krzyknęła uradowana Kenami, widząc leżącego Tao. – Dawaj Horo! Rozwal go!
- Czym ty tak ją zdenerwowałeś? – Zaśmiał się błękitnooki, patrząc w stronę uradowanej Kitsune. Pomachał jej z ogromnym bananem na twarzy.
         Ren już tej zniewagi nie wytrzymał. Wbił swój miecz w podłoże, a ze zlodowaciałego piasku wyleciało w stronę Horo setki różnej broni. Chłopak ledwie uciekł od tego ataku.
- Zwariowałeś Bufonie?! Mogłeś mnie poszatkować jak sałatę!! – Wrzasnął rozwścieczony Usui. To zagranie mu się nie podobało.
- Nie moja wina, że od ostatniej walki tak osłabłeś! – Warknął Tao, po czym wykonał „szybkie tempo”.
- O, tak to się bawić nie będziemy! – Czarnooki wyciągnął przed siebie broń, a ta wydłużyła się. Machną powstałym z foryoku „patykiem”, a z lodu pod nimi utworzyła się wielka, śnieżna fala.
- Tylko na tyle cię stać?! – Krzyknął Ren.
- Umiem o wiele więcej!
- Więc mi pokaż!
- Pod warunkiem, że ty pokażesz cokolwiek innego niż swoje beznadziejne szybkie tempo!
- Jasne, Wielka Forma Ducha!
- Wielka Forma Ducha!
- CHŁOPAKIII…! – Wrzasnął przerażony Manta, który właśnie leciał w stronę przyjaciół. Ren i Horo stali bardzo blisko siebie, praktycznie stykając się czołami. Dlatego też lecący blondyn bez problemu powalił ich oboje na ziemię.
- IDIOCI! – Wrzasnęła Kyoyama. Była tak zdenerwowana na walczących, że mimo niesprzyjających warunków wzrostowych młodego szamana, dała rady nim cisnąć. I to był naprawdę jeden z lepszych jej rzutów! – CO JA MÓWIŁAM O WIELKICH FORMACH?!
- Że nie można… - Jęknął Horo, trzymając się za głowę.
- Oboje jesteście zdyskwalifikowani! A jeśli piśniecie choć słowo, będziecie robić brzuszki do końca wyjazdu!
         Chłopaki woleli nie zaczynać wojny z blondynką, tak więc z kwaśnymi minami i bolącymi łepetynkami byli zmuszeni do poddania się. Usiedli między przyjaciółmi, którzy nie wiedzieli czy śmiać się z „przegranych”, czy im współczuć.
         Teraz przyszła pora na chyba najbardziej oczekiwaną walkę w tym Mini Turnieju. Manta, którego Anna już wysłała na pole bitwy, miał walczyć z Tamao. Dwaj nowicjusze przeciwko sobie!
- Tak właściwie co to jest? – Zapytał Yoh, pokazując na „przedmiot” trzymany w rękach różowowłosej. Było to coś długiego owiniętego w białe, piękne płótno.
- To… Hm, coś czułam, że będziecie chcieli walczyć, dlatego wzięłam ze sobą broń. – Tamamura zarumieniła się po same czubki uszu.
- Pokarz to cacko. – Horo nieco się rozchmurzył po swojej porażce.
- Właśnie! Pokazuj! – Aya interesowała się bronią, szczególnie, że najprawdopodobniej to będzie miecz!
- Zobaczycie na polu walki. – Zaśmiała się uroczo Tamao, po czym pobiegła do przygotowanego już Manty.
- Nasza mała Tamcia dojrzała. – Wesoło zarechotała Morri.
- A była taka słodka i niewinna… - Westchnął Hao. – A teraz? Stała się taka…
- No jaka? – Brunetka podniosła jedną brew do góry.
- Taka w waszym stylu. – Westchnął ciężko czarnooki.
- Co to znaczy w naszym stylu?! – Krzyknęła Aya wraz z Anną. Były nie na żarty podenerwowane.
- Właśnie to… - Jęknął przybity do muru Hao.
         Tymczasem walka się zaczęła. Manta połączył Masuke z laptopem, a Tamao… Tamao zdjęła pokrowiec z broni. Wystawiła przed siebie piękną, błyszczącą w słońcu katanę. Wsadziła w nią Konchi’ego, natomiast Ponchi „wszedł” w jej starą dobrą torebkę w kształcie serca. Oba przedmioty zaświeciły jasnym, różowym światłem. W prawej ręce dzierżyła miecz, a w lewej miała ogromną, „serduszkową” tarczę.
- Wow! – Krzyknęli przyjaciele. Nawet Manta patrzył na to z zachwytem.
- Widać, że zrobiła postępy! – Pochwaliła różowowłosą Anna.
- Już się nie mogę doczekać walki. Dawajcie! – Wrzasnęła uradowana Aya.
         Tak też walczący zaczęli bitwę. I szczerze mówiąc to była najlepsza potyczka jak do tej pory. Wymiana ciosów była równa, lecz od początku było widać, że Tamao jest w lepszej pozycji. Posiadając tarczę, odbijała większość ataków Manty. Ten ku swojej rozpaczy nie miał jak zadać skutecznego ciosu. W końcu wpadł mu do głowy „szatański” pomysł.
- Ziemski Dzwon! – Wrzasnął blondyn, po czym z całą swoją siłą cisnął młotem o piach.
         Drgania powstałe w ten sposób zbiły z nóg Tamamurę. Dziewczyna upadła, lecz nie poddała się ani na chwilę. Podczas wstawania, zasłaniała się tarczą. Przy drugiej sztuczce szamana, dziewczyna podskoczyła, ucząc się na własnych błędach. Kilka zgrabnych ruchów mieczem i bach! Młot wylądował kilka metrów od zaskoczonego Manty.
         Przyjaciele aż wstali z wrażenia. Nie mogąc się doczekać, aż nowicjusze przyjdą do nich, podbiegli do walczących. Blondyn gratulował właśnie różowowłosej.
- Jesteś niesamowita. – Oyamada podał rękę przyjaciółce.
- Dziękuję! – Dziewczyna przytuliła się do zaskoczonego szamana. – Nie wierzyłam, że mi się uda!
- Niesamowite! - Na parę naskoczyła Morri. Przytuliła zarówno Tamarę jak i Mantę do siebie. – Jesteście oboje świetni! Aż żałuję, że nie będzie kolejnej rundy Turnieju! Wzięłabym Tamao do drużyny!
- A my?! – Uśmiechnęła się Naoko.
- Wy i tak już nie walczycie! – Zarechotała brunetka. – Wzięłabym do drużyny Tamao i… O! I Kenami!
- Mnie? – Zdziwiła się dziewczyna. – Przecież ja nawet nie jestem szamanką!
- Manta też nie był, a patrz! Coś z niego w końcu wyrosło! – Błękitnooka wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- Ej! – Blondyn wyrwał się z uścisku przyjaciółek. Zajął się rozmową z chłopakami, którzy mu gratulowali i ściskali mu dłoń z serdecznym uśmiechem.
- Jeszcze wyjdą z ciebie ludzie, Kenami! – Błękitnooka puściła oczko do szatynki.
- Arigato! – Zielonooka rzuciła się na przyjaciółki. – Jesteście wspaniali!
- Czy to nie jest miecz z naszego salonu? – Zapytał niespodziewanie Yoh. Każdy spojrzał na niego jak na idiotę. O co mu chodziło?
- Tak… Aż się dziwie, że go poznałeś. – Tamao zrobiła słodką minkę.
- Jak miałem go nie poznać? Mogę? – Asakura przejął od dziewczyny broń, która była już wolna od kontroli ducha. – Dziadek umiał wieczorami godzinami o nim opowiadać. Walczył nim jakiś tam mój pradziadek, czy ktoś…
- Twój dziadek tyle o nim mówił, a ty nawet nie pamiętasz jego nazwy? – Prychnął z zażenowaniem Ren.
- A ty myślisz, że ja go słuchałem? Zasypiałem najczęściej… - Zarechotał Yoh. – W każdym bądź razie dziwię się, że ci go podarowali…
- Tak… Wasi dziadkowie są bardzo hojni… - Dziewczyna zarumieniła się po same czubki uszu.
- Tak… Bardzo. – Prychnęła Aya. Ona znała głowy rodu Asakura z zupełnie innej – ciemnej strony.
- Myślałem, że chcą, aby miecz został w rodzinie na zawsze. – Młodszy z braci dokładnie oglądał idealne ostrze.
- Cóż… Mają jeszcze nadzieję, że dołączę do klanu… - Szepnęła Tamamura.
- Co? Niby jak? – Yoh zdziwił się. Nie zrozumiał jak Tamao ma się wżenić w jego klan?
         Po chwili jednak spojrzał na Ayę. Potem na Tamamurę. Następnie na Hao. Na Ayę, Hao, Tamao… Jego głowa latała jak szalona.
- Więc dziadkowie myślą, że… - Mruknęła Anna. Ona była w 100% akceptowana przez przyszłą rodzinę. Wręcz Yohmei sam od zawsze powtarzał, że to będzie zaszczyt, aby dziedziczka klanu Kyoyama dołączyła do Asakurów.
- Że wyrzucą mnie i zastąpią tobą. – Powiedziała głośno i otwarcie Morri.
- Przepraszam… - Różowowłosa zawstydziła się i schyliła nisko głowę.
- Daj spokój to nie twoja wina! – Aya wyszczerzyła swoje białe ząbki. Poklepała przyjaciółkę po ramieniu. – Zresztą… Nie mówmy teraz o takich rzeczach! Teraz twoja kolej Ryu.
         Brunetka nie przyjmowała do wiadomości, że ostatnią rundę mógłby wygrać Lyserg. Żywiła to niego podobne uczucia jak do dziadków Hao – można sobie tylko wyobrażać tę nienawiść.
         Jednak ku niezadowoleniu Ayi wygrał młody Anglik. Nóż, był bardzo dobrym szamanem. Dodatkowo cały czas szkolił swoje umiejętności w szkole detektywistycznej. A Ryu… Ostatnio walczył… Bardzo, ale to bardzo dawno temu. Jest zajęty podróżowaniem i nie zamierza tego zmieniać.
         Tak zaczęła się Druga Runda, gdzie Yoh miał walczyć z Ayą, a Lyserg z Tamao. Pierwsza z bitew była piękną wojną na miecze. Yoh był znakomitym „szermierzem”, a Aya starała się dorównać jego umiejętnościom. Cóż o wiele lepiej jej się walczyło mogąc używać wszystkich ostrzy – wtedy czuła się w swoim żywiole. Teraz była przygniatana przez Amidamaru – trudno było dorównać w fechtunku samurajowi!
         Mimo wszystko dziewczyna sobie poradziła. Skończyła w wielkim stylu, oblewając przyjaciela wodą, przez co przez chwilę stracił czujność. Cóż… Wszystkie chwyty dozwolone… Teraz zostało modlić się dla Ayi, aby drugą walkę wygrała Tamao – inaczej może nie wytrzymać i rozerwać Diethel’a na strzępy!
         To jednak również nie poszło zgodnie z jej planem – zielonowłosy wygrał i to bez większego problemu. Mimo doskonałych umiejętności Tamamury, brakowało jej doświadczenia w szczególności z przeciwnikami walczącymi na dystans.  Nie martwiła się tym zbytnio. Coś tak przeczuwała, że z wojownikiem z praktyką nie pójdzie jej tak dobrze.
         - Nie chcę się powtarzać, ale… Myślicie, że danie im razem walczyć jest dobrym pomysłem?        - Zaśmiała się Kumiko patrząc na rozwścieczoną Morri i przestraszonego Lyserga.
- Może się niepozabijaną… - Westchnął z nadzieją Hao.
- Może? – Naoko spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Ja nie rozumiem, dlaczego Aya żywi do niego taką urazę… Jak można tak nie lubić mojego protegowanego! – Powiedział pewnie Ryu.
- Lyserg wyrządził jej dużo krzywd wraz z Wyrzutkami. – Przypomniała Anna.
- Właśnie! Na przykład nastawili mnie przeciwko niej! – Obok przyjaciół zmaterializowała się Eve.
- Tak samo jak ty uwierzyłaś w ich bajki, tak samo Lyserg. To była wina tych praczy mózgów. – Ryu trzymał stronę Anglika.
- Może zakończymy ten temat? – Zapytał Manta, nie chcąc, aby ta wymiana zdań przemieniła się w wojnę.
- Niech będzie… - Mruknął brunet. Objął ramieniem Koken i przytulił ją do siebie.
         Tymczasem walka między Ayą, a Lyserg’iem zaczęła się. Brunetka nie miała zamiaru dawać jakichkolwiek forów dla zielonowłosego. Patrząc na niego widziała dawny obraz Diethel’a – przepełnionego nienawiścią i żalem do wszystkiego co żyje. Teraz uśmiechał się niepewnie.
- Masz minę jakbyś się mnie bał. – Zaśmiała się prosto w jego twarz. Podbiegła do niego i zamachnęła się mieczem. Chłopak wyskoczył w górę, po czym wysłał w stronę nastolatki kryształowe wahadło.
- Chcę się z tobą pogodzić! – Krzyknął.
- Ale ja nie chce! – Jęknęła. Bez problemu uniknęła broni przeciwnika. Wyciągnęła miecz w przód, chcąc zaatakować zielonowłosego. Ten jednak uniknął ataku. Wylądował zgrabnie na ziemi. Chciał zaatakować dziewczynę od tyłu. Ta jednak nawet się nie odwróciła. Wyciągnęła do tyłu rękę z mieczem, a wahadło Lyserga nabiło się na jej ostrze. Kryształ rozpadł się na drobne kawałeczki.
- Dlaczego? – Zapytał patrząc na dziewczynę dość smutnymi oczyma.
- Nie wiem. Po prostu… Nie umiem wybaczyć ci zdrady. – Szepnęła.
         Mówiąc to patrzyła na chłopaka z ogromnym żalem. On tylko kiwnął głową. Nie mieli wiele czasu na pogaduchy. Podbiegła do nich cała reszta. Wszyscy przytulali i gratulowali Ayi.
- Ej, to żadne zaskoczenie, przecież wiadomo, że Nieśmiertelna Bogini Demonów wygra z szamanami, którzy nawet nie mogą użyć wielkiej Kontroli Ducha – Prychnął Joco, który nie mógł się pogodzić ze swoją porażką.
- Złej baletnicy… - Zaczęła mówić Morri, ale Hao przerwał jej przekonując Joco inaczej.
- Przecież wiesz, że to nie zawsze jest takie oczywiste. – Asakura uśmiechnął się przyjaźnie. – Popatrz, mówiono że Zeke jest najpotężniejszym szamanem na świecie. A pokonała go mała grupka szamanów.
- No nie taka mała. Wszyscy pomagali… – Zaśmiał się Yoh.
- Tak. To było niesamowite przeżycie. – Nawet Annie udzielił się dobry humor reszty.
- Mówicie, że dla was to było niesamowite? – Starszy z braci wyszczerzył swoje białe ząbki. – Ja dostałem życie!
- Ja też. – Zarechotała Aya. – Bo co to za życie bez was!
- Ale słodzicie… Starczy tego! – Zawołał Horo.
- Ej, co wy na to, żeby dzisiaj nie gotować, tylko zrobić ognisko? – Zapytał Ryu. Powoli się ściemniało, więc rozpalenie ciepłego, przyjemnego źródła światła wydawało się dobrym pomysłem.
         Tak więc teraz przyjaciele podzielili się na dwa obozy – wcześniej walczący poszli wziąć prysznic i przebrać się w wygodniejsze ubrania, a reszta szykowała wszystko co potrzebne jest do świętowania wygranej Ayi na podwórku.
          Po niecałej godzinie wszyscy zebrali się na plaży. Było już tam wszystko – solidny stosik drewna z zapasowymi polanami, koszyki z jedzeniem i piciem, a Kenami nawet skombinowała laptop, aby chociaż przez jakiś czas przygrywała im muzyka. Hao rozpalił ognisko. Po opróżnieniu koszyków z jedzonka wszyscy rozłożyli się wygodnie na piasku.
Z początku opowiadali co nowego u nich – różne historie, które zdarzyły im się w przeciągu miesięcy, kiedy się nie widzieli. Następnie udzielił im się nostalgiczny nastrój i powrócili wspomnieniami do samego początku. Po kolei opowiadali jak to wszystko się zaczęło. Jak to Yoh przepisał się do szkoły w Tokio i poznał Mantę. Jak blondynek dostał łomot od Beznadziejnych, którzy potem zostali ich sprzymierzeńcami. O Ren’ie, który początkowo chciał ukatrupić Asakurę. Dosłownie „ukatrupić”... Nawet wspominali o Zeku. Co prawda były to dość przykre wspomnienia, jednak to część ich wspólnej historii – nie mogli się tego wyprzeć.
         Wszyscy mieli dobry humor. Wszyscy oprócz Ren’a. Chłopak siedział nieco dalej od ogniska, tak że promienie prawie do niego nie docierały. Miał wrażenie, że śmiechy przyjaciół znajdują się daleko – on sam znajdował się w innym, bardzo odległym wymiarze.
         Raz po raz, ukradkiem patrzył na Kenami.  Dziewczyna rechotała w najlepsze, śmiejąc się z historii opowiadanych przez przyjaciół. Siedziała pomiędzy Pilicą, a Tamao. Tak jakby w ogóle nic złego się nie działo. A działo się i to wiele. List Fausta jedynie utwierdził go w przekonaniu, że z Kitsune nie jest dobrze. I bez czytania tego pisma, zdawał sobie sprawę, ze złego stanu jej zdrowia. Już pomijając tony leków, które przyjmowała – jej „ataki” podczas wyprawy na Syberię były bardzo niepokojące.
         - Mistrzu Ren... – Obok szamana pojawił się Bason, w formie ducha.
- Powiedz mi, co ja mam teraz zrobić? – Westchnął Ren.
- Porozmawiaj z nią. – Zaproponował wojownik.
- Ledwie mnie nie zabiła szklanką, jak do niej podszedłem w kuchni. – Zauważył słusznie Tao. Spojrzał znacząco na ducha.
- Racja… - Westchnął Bason. – Myślę jednak, że to dlatego, że sprawa jest jeszcze świeża. Porozmawiaj z nią jutro, albo po powrocie do Akumine. Jak trochę ochłonie na pewno z tobą porozmawia. Teraz się tym nie przejmuj.
- Może masz rację. Dzięki Bason. – Złotooki uśmiechnął się lekko.
         - Co ty tam robisz? – Zawołał wesoło Horo, widząc że jego kompan z drużyny oddalił się od przyjaciół. – Chodź do nas!
- Chodź, Mistrzu Ren. – Chiński Wojownik sam podleciał do ogniska. Zawisł w powietrzu pomiędzy Amidamaru, a Tokagero.
         Tao poszedł w ślady swojego ducha stróża. Usiadł pomiędzy przyjaciółmi i powoli wczuł się w klimat opowieści. Właśnie byli na etapie, kiedy po raz pierwszy dodarli do Dobie Village.
To było bardzo przyjemne – mieć świadomość, że łączy ich wspólna przeszłość. To dzięki niej ich losy się splotły. Przed poznaniem siebie byli zupełnie innymi ludźmi – niestety najczęściej o wiele gorszymi niż teraz. Stali się lepsi tylko dzięki wzajemnemu wsparciu i przekonaniu, że nieważne co się stanie, mają na kim polegać. Przyjaciele zawsze się wspierali i akceptowali – cokolwiek by się nie działo. I to nadawało sens ich istnieniu. Dzięki temu, ich życie nabierało sensu.

~*~ENDING~*~

Kenami: Nie jestem pewna, ale to chyba najdłuższa odcinek w historii bloga o.O Tylko zakończenie jakieś takie… Nijakie…
Aya: A miałaś pisać częściej, a po mniej XD
Kenami: A piszę częściej, a więcej. To źle?
Tamao: Nie no skąd, bardzo się cieszymy :-D Szczególnie, że gościnnie tu występujemy!
Joco: Właśnie! :D
Horo: Ja to bym mógł tu zagościć na dłużej…
Ren: Już się tu tak nie panoszcie.
Kenami: Właśnie. Jeszcze zabierzecie miejsce dla Pana Wścibski Nos… A to przecież on chce być wszędzie i wszystko wiedzieć.
Yoh: Aż strach pomyśleć, co się między wami stało… Taka przyjazna atmosfera…
Kenami: To przez tego idiotę. Jest niesłuchanym dupk…!
Jun: Już nic nie mów…
Kenami: Do ciebie Jun~chan nic nie mam! Jesteś wspaniała! I masz taki ładny biust! *^*
Jun: Kenami *///*
Kenami: No co? ^^ Każdemu się podoba :D
Ren: Zamknij się w końcu…
Kenami: Nie mów mi co mam robić, chłopcze z siostrzanym kompleksem!
Anna: Łał. Jak ładnie go nazwałaś…
Horo: Mi też miło cię widzieć, Ginny~chan *///*
Ryu: Jakiś ty różowy, mój przyjacielu.
Joco: Może to z tobą się przywitała, ale to mnie chce oglądać na deskach teatru! :D
Manta: I nazwała ten teatr „Krzywą Ironią”…
Hao: I tak, Ren też się „wykrwawił”.
Ren: Wcale nie!
Naoko: Patrz Ren, mam zdjęcia Ayi w bikini!
Ren *odwraca wzrok*: Wcale nie patrzę!
Kumiko: Daj spokój Naoko… On by wolał raczek Kenami…
Kenami: Jeszcze jedno słowo, a utłukę naśmieć!  
Ren: Właśnie! Ja jej nawet nie lubię!
Yoh: Nie pogarszaj swojej sytuacji…
Joco: Usagi, dlaczego każdego tak dziwi, że gram jako aktor!?
Anna: Bo niektórzy po prostu się do pewnych rzeczy nie nadają…
Yoh: To samo mówiłaś o Ryu…
Manta: Właśnie. Jak to szło? Szamana z niego nie będzie, ale robi cuda z surową rybą.
Anna: Dwieście brzuszków.
Yoh&Manta: CO?!
Anna: Trzysta brzuszków.
Yoh&Manta: Ale są wakacje!
Anna: Czterysta.
Aya: Naprawdę chcecie to ciągnąć?
Joco: Kolejna osoba mi nie wierzy! Dlaczego, EleCat?!
Anna: Już ci coś o tym mówiłam…
Pai Long: Zainteresowanie mną! *///*
Manta: A jak ja się nim interesowałem, za czasów jego życia, to go nie obchodziło…
Yoh: Tak to już jest… Kobiety zmieniają perspektywę patrzenia.
Anna: Nie gadać! Robić brzuszki!
Kenami: Tak…. U mnie w życiu prywatnym, jest bardzo dobrze :D Zaliczyłam wszystko oprócz fizjologii ^^” Ale mam poprawę w tym tygodniu i mam nadzieję, że nie będę miała Kampanii Wrześniowej! XD Co ja robię zamiast się uczyć? Mam wenę! :D Ale już teraz spadam do książek. Ja Ne!

5 komentarzy:

  1. Ohayo ^-^
    Ren czy mama nie uczyła cię że nie wolno zaglądać w cudze listy? Jak już go przeczytałeś to nie dziw się że Kenami ma ochotę cię zatłuc. Odcinek był naprawdę wspaniały. Aya naprawdę spróbuj chociaż wybaczyć Lysergowi, przecież z niego jest taki uroczy chłopak ;3
    Anna weź odpuść chłopakom robienie tych brzuszków xd
    Mam nadzieję że fizjologia dobrze ci pójdzie i kolejne odcinki także będą wspaniałe.
    Mata Ne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ren!!!! Normalnie cię zabiję! Ty mały... Jak mogłeś?! Kenami powinna Cię zabić na miejscu! Z drugiej jednak strony nasza Kitsune powinna była komuś powiedzieć o tym liście, bo za wesoło to to wszystko nie wygląda... 10 minut używania mózgu jako broni skraca jej żywot o tydzień? Masakra O.o Chętnie bym zabiła Masao i jej dziadziusia (nie pamiętam imienia xD) za stworzenie Kuroi Kitsune (dobrze zapamiętałam nazwę? xD) Dobrze, że chociaż Nagisa ma się dobrze :) No cóż, ja się nie dziwię Kenami, iż cieszyła się z upadku Rena :D Też bym się cieszyła na jej miejscu, jakby mi Renny taki numer odwalił ;/ Kurczaki... Co ja tak wszystkich chcę zabić? xD Wybaczcie mi! No, ale wkurzył mnie Ren i myśl, że przez swoją powaloną rodzinkę Kenami umiera ;CC Teraz będę smutać nad jej losem ;(( Pomysł z mini Turniejem jest super :D I "pary" też są bardzo ciekawe, chociaż nie... Bliźniaki jakoś mnie nie zaskoczyły zbytnio xDD Aczkolwiek Manta i Tamao to już inna sprawa :D W szczególności Tamcia mnie pozytywnie zaskoczyła :)) A stary Asakura niech się odwali i od Tamao i od Hao i od Ayi, bo ta trójka ma prawo wyboru! Swoją drogą, chciałabym pogratulować Ayi oraz Yoh wygranej! Szkoda, że Horo oraz Ren zostali zdyskwalifikowani ;( Chętnie bym zobaczyła ich walkę ;)) Co do Lyserga... Miał się chłopak czego bać... W końcu Aya załatwiła Choco w pięknym stylu! Lyserg, Ty się dziwisz, że Aya nie chcę ci wybaczyć?! Po tym, co odwaliłeś?! Zapomnij!!!! No i koniec rozdziału ;( A najdłuższym odcinkiem w historii bloga nie był przypadkiem rozdział 17 z sierpnia zeszłego roku? xD Gościnnie? Jak dla mnie to wszyscy mogliby gościć w rozmowach zawsze ;(( Haha, pierwszy raz jakiś chłopak walnął buraka z mojego powodu xD Jestem z siebie dumna normalnie! No Choco... To dla nas wszystkich był niemały szok... No wiesz, ty i teatr to paradoksalne połączenie xDD Ale pamiętaj o załatwieniu mi wejściówki i pierwszego miejsca! :)) Ren! Jak nie lubisz Kenami, to czemu myślisz nad tym, jak jej pomóc, hmm? ;3 Hahaha, Hao dzięki za odpowiedź! *całuje Hao w policzek* Aya, tylko mnie nie zabijaj! Wracając... Każdy facet to zboczuch, w mniejszym lub większym stopniu xD Anna... No właśnie! Anna! A jednak udało ci się rzucić Mantą xDD I jak zwykle miałaś głowę na karku... Chodzi mi o nieużywanie wielkiej kontroli ducha :) Ale odpuść im te brzuszki ^.^''' Manta, my kobiety mamy w sobie coś, czego ty nie masz, dlatego Pai Longa nie obchodziło, że go podziwiasz ;)
    No dobra, to kończę, bo pewnie znowu się nie zmieszczę ;( Pozdrawiam i życzę powodzenia z tą fizjologią ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem i mam szczerą nadzieję, że tym razem nie skasuje mi się komentarz. Nienawidzę blogspota pod tym względem, dobrze wiesz, że ja chcę komentować, ale mi się usuwają ;c
    Muszę nadrobić - tak więc- Haroooo, jak ja się za Tobą stęskniłam, to Ty sobie nawet nie wyobrażasz, teraz wreszcie nasza gromadka jest w komplecie *o* Tylko błagam, zrób coś z tą cholerną opaską, bo znacznie lepiej wyglądasz bez niej na głowie ^^ Mam nadzieję, że teraz będziesz w każdym rozdziale, dzięki Tobie jest znacznie zabawniej. Chociaż szczerze przyznam, iż nie wiedziałam komu kibicować, jak walczyliście z Renem - obu was uwielbiam :)
    Kenami powinnaś szczerze porozmawiać z Renem. Ja wiem, że się bardzo wściekłaś, ale ja nigdy nie pozwalam komuś odejść bez słowa wyjaśnienia. Zawsze, niezależnie od tego, jak bardzo zła jestem, chcę usłyszeć, co druga osoba ma mi do przekazania. Nie wiem, może tylko ja tak mam, a cała reszta wyrzuca ludzi za drzwi - Kumiko dobra dusza, a jakże ^^
    Skoro już jesteśmy przy moim imieniu, to pragnę pozdrowić i powitać moją imienniczkę. Wszystkie Kumiko są super, pamiętajcie ludzie :P Chętnie bym tam do was dołączyła. Cudowne wakacje!
    Ren, nie martw się. Kenami na pewno wreszcie z Tobą porozmawia. Rozumiem dlaczego to zrobiłeś i muszę Ci powiedzieć, że jesteśmy do siebie dość podobni :) Wszystko jakoś się ułoży, choć czytać prywatną korespondencję też nie jest kulturalne... zrobiłeś to w dobrej wierze.
    Aya i Hao są głównymi bohaterami? Szczerze powiedziawszy widać to jedynie po adresie xD Jak dla mnie Ren i Kenami ukradli całe opowiadanie dla siebie od momentu, w którym się poznali xD Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że tak myślę.
    Walki szamanów bardzo, ale to bardzo mi się podobało. Można było wyczuć stary klimat tego uniwersum. Więcej walk poproszę :) Tylko żeby Kenami nam się nie przemęczała...
    Wcale się Ayi nie dziwię, też nie lubię Lyserga (i nigdy nie lubiłam), więc sorry panie detektywie, ale stanowcze nie. Idź sobie i najlepiej nie wracaj :P Trzeba mieć naprawdę nierówno pod kopułą, żeby dołączyć do X-laws i uważać, że zemsta jest czymś dobrym. Że śmierć jest jedynym słusznym zadośćuczynieniem za inną śmierć. Przykro mi, nie wyznaję zasady oko za oko, bo to istne barbarzyństwo jak dla mnie.
    Miło mi się też czytało o walce Tamao i Manty - świetni z was szamani i macie jeszcze czas, aby się doskonalić. Cieszę się, że Manta znalazł sobie tak świetnego ducha stróża. Moment rozmowy o ewentualnym zastępstwie był dość nieprzyjemny. Nie wiem kogo bardziej mi żal - Ayi czy Tamao. Ewidentnie widać, że różowa nie chce nikogo zastępować i czuje się niezręcznie, a uczyć Morri nie trzeba chyba komentować... moje biedne ;c
    Anno ja wiem, że jesteś nerwowa, ale rzucanie Mantą mogłabyś już sobie odpuścić. Nie daj Boże kiedyś go poważnie uszkodzisz i zjedzą Cię wyrzuty sumienia. Tym bardziej, że Oyamada nie jest już wcale taki mały. Próbowałaś kiedyś metod relaksacyjnych? Ja to wszystko mówię z dobroci serca :)
    Obawiam się, że może kończyć mi się już limit, choć nie umiem tego wymierzyć xD Tak więc pozdrawiam wszystkich was oraz wasze duchy, kradnę Horo całusa (będziesz mój choć jeszcze o tym nie wiesz) i do następnego :)
    Powodzenia z egzaminem, oby nie doszło do kampanii wrześniowej

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczak, przy tym rozdziale też mam takie opóźnienie? Q-Q Ech...
    "Wybacz, Mistrzu Ren. Jestem duchem" - to jest normalnie tekst ever na cały przyszły tydzień xDDDDD Bason, jesteś geniuszem xDDD A co do Rena to nieładnie zaglądać w cudzą pocztę. Rozumiem powody, dla których go ten list interesuje, ale swoje zainteresowanie mógłby okazywać w inny sposób. Najlepiej przekierowując je na ich prawdziwy obiekt i zacząć okazywać Kenami swoje uczucia;P
    ...No i masz. :(
    Wiedziałam, że z Kenami jest nie za dobrze, ale nie przypuszczałam, że jest tak źle:( Faust jej dobrze radzi, powinna porozmawiać o tym z przyjaciółmi. Może razem znajdą jakieś rozwiązanie... No weź, Aya rządzi demonami, ma supermoce i w ogóle, na pewno będzie w stanie jakoś pomóc!
    Pomysł z mini Turniejem to rzeczywiście najlepsze rozwiązanie na nadmiar energii u tych wariantów;D I jestem strasznie ciekawa, jak Tamao i Manta sobie poradzą:) Będę im kibicować^^
    Życie jest nie fair, Chocolove xD
    Taak... Jestem pewna, że to absolutnie nie będzie się rzucać w oczy xDD Nie, żebym nie wierzyła w Chocolove, ale... wynik był raczej przesądzony^^''
    Jej, a teraz jeszcze dałaś mi pojedynek bliźniaków*-* Liczę na coś wyjątkowo asakurzastego*-*
    Ahahahahaha xDDDDDDDDDDD Walka roku, serio xDDDD Aż wyobraziłam sobie, jak wszyscy zaczynają wracać do swoich zajęć, zapada zmrok, a bliźniacy dalej tłuczą się tymi mieczami xD Tak to jest, jak się ma klona;P No i ta genialna gleba Hao xD I"Jesteś idiotą mój Panie" xDDDDDD Serio, ten odcinek należy do duchów stróżów xD
    Awww....:33333 I na koniec były asakurzaste przepychanki:333 Rozpieszczasz mnie:3
    Ren vs. Horohoro? Te walki serio były losowane? Chociaż... znając złośliwość losu, to bardzo możliwe^^'
    ...I w sumie skończyło się tak, jak można było to przewidzieć^^' Ha, i wiedziałam, że Anna i tak da radę rzucić Mantą xD Niedocenianie jej zawsze było wielkim błędem;P
    Tamao vs. Manta! W sumie to całkiem sprawiedliwe, posyłanie nowicjusza od razu do walki z finalistami Turnieju skończyłoby się dość szybkim pojedynkiem^^' W każdym razie... dawaj, Tamao!:D Wybacz, Manta, bardzo cię lubię, ale... Nazwijmy to solidarnością jajników xD Ale obojgu należą się brawa:D Heh, najlepsza potyczka Mini-Turnieju... Trudno się nie zgodzić... xD *patrzy znacząco na bliźniaków xD*
    Taaak... Pomysłu dziadków Yoh i Hao nie skomentuję...
    A walka Ayi i Lyserga zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. Chociaż... Czasem niektóre sprawy lepiej rozwiązuje się w walce. Serio bym im tego życzyła...
    Ej no, Ayeńko... Nie wiesz, że chowanie urazy szkodzi zdrowiu? Zwłaszcza do kogoś, kto bardzo żałuje za swoje błędy. Serio szkoda mi Lyserga, to w gruncie rzeczy dobry chłopak przecież...
    Końcówka przywołała na moją twarz ciepły uśmiech:3 To prawda, mają co wspominać. Tyle przygód, emocji... To czyni ich naprawdę wyjątkowymi ludźmi, a całego "Shaman Kinga" wyjątkową mangą i anime. Miałam wcześniej fazy na różne filmy, seriale, historie... Ale żadna nie trwała tak długo, jak faza na SK. To już, kurczak, 9 lat! Nie ważne, co powiedzą inni, ale dla mnie to naprawdę coś wyjątkowego i bardzo ważna część mojego życia:) I dziękuję Ci, że dzięki Twojemu blogowi mogę ją wzbogacać kolejną dawką szamaństwa:)
    Dlatego nie waż się mówić, że zakończenie nijakie!
    Rozdział bardzo się podobał, podobnie jak poprzedni, który też miałam zaległy (już nadrobiłam komentarzem:3)
    Buziaczki i z niecierpliwością czekam na next:))) I mam nadzieję, że wymiotłaś fizjologię;D Nie martw się, wena ZAWSZE przychodzi wtedy, kiedy nie powinna^^'

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorki że nie odpisywałam wcześniej ale praca i praca, brak weny i zmęczenie i wiele wiele innych, co ja będę się tłumaczyć. Ale mam nadzieje że mnie pamiętasz i wybaczasz bo rozdział jak zawsze mi się podobał :3

    OdpowiedzUsuń