środa, 31 lipca 2013

Odcinek 19: W blasku świec

              Hao westchnął głośno. Przekręcił głowę, raz w lewo, raz w prawo, a jego kark wydał głośne, charakterystyczne chrząknięcie.
- Czyżbyś się nie wyspał? - zapytał Itachi z nieco zuchwałym uśmiechem.
- Nawet nie żartuj... - Asakura ponownie zaczął kręcić swoją łepetynką – Całą noc nie mogłem zmrużyć oka w tym schronisku... Kiedy w końcu położyłem się do tego łóżka kazali nam wstawać. Potem jeszcze wcisnęli nam nasze bagaże i wysłali tym rozklekotanym autobusem...
- No, do naszej limuzyny tego nie porównasz – westchnął ciężko brunet – Nie marze o niczym innym jak o ciepłym prysznicu i moim, ukochanym łóżku...
- O nie, ja idę pierwszy do łazienki... - oświadczył poważnie długowłosy. Przyspieszył kroku.
Obaj mknęli ku drzwiom do swojego pokoju w akademiku. Po ciężkich przeżyciach w końcu zostali odesłani z powrotem do Akademii Akumine. Było późne popołudnie, dlatego też Jiraya na jutro odłożył wszelkie wyjaśnienia, mając na względzie dobro swoich podopiecznych.
Czarnooki wręcz podbiegł do drzwi. Otworzył je zamaszyście i ruszył do środka. Nie było mu jednak dane na spokojne wejście do łazienki. Ktoś złapał go mocno za nadgarstek. Nim nastolatek zdołał cokolwiek zrobić, został przerzucony w powietrzu i upadł boleśnie na ziemię.
- Ał! - jęknął boleśnie.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnął rozwścieczony Yoh. Stał nad bratem z mocno zdenerwowanym wzrokiem. Szczerze mówiąc długowłosy się trochę przestraszył. W ich wspólnym życiu było niewiele takich chwil, kiedy młodszy tracił nad sobą kontrolę. Praktycznie... Wcale takich nie było! - Wyjeżdżacie, nie odbierasz telefonów, Ren i reszta znika, a potem dowiaduję się, że mieliście jakąś walkę! I ja nic o tym nie wiem! I ty też tu chodź!
Yoh pokazał palcem na przemykającego po cichu do łazienki Itachi'ego. Brunet westchnął nieszczęśliwie.
- Jestem zmęczony, braciszka pomęcz... - poprosił patrząc błagalnie na Asakurów.
- Już męczy jakbyś nie zauważył – mruknął długowłosy. Wstał z podłogi. Od razu został mocno przytulony przez bliźniaka.
- Tak bardzo się martwiłem! - krzyknął młodszy wręcz dusząc swoją miłością Hao – Mogłeś zadzwonić!
- No mogliście na serio dać jakiś znak życia... - chłopaki dopiero teraz zobaczyli, że w pokoju jest również Ren. Nastolatek siedział na łóżku po turecku i czytał jakiś podręcznik.
- Jakoś... Nie miałem do tego głowy, przepraszam – Hao próbował się uśmiechnąć, że przez jego twarz bardziej przeszedł wyraz bólu.
Bliźniak spojrzał na niego uważnie. Przechylił głowę lustrując każdą komórkę ciała brata.
- To wy tu sobie gawędźcie, a ja idę się umyć – zapowiedział Itachi, po czym zniknął za drzwiami łazienki.
- Dziewczyny są u siebie? - Asakura spojrzał na ścianę łączącą ich z pokojem nastolatek. Było zdecydowanie za cicho jak na nie... Szczególnie, że zapewne Aya przekroczyła próg pokoju.
- Tak. Ej, co się dzieje? - młodszy nie lubił patrzeć na tak zdruzgotanego długowłosego.
- Nie wiem... - czarnooki westchnął ciężko. Zaczął powoli się rozbierać, zdejmując spodnie i marynarkę, w której był. Boleśnie upadł na łóżko. Zamknął oczy. Uśmiechnął się mimowolnie, czując miękkość oraz przyjemny zapach drogiego płynu do prania. Trzeba przyznać, że standart Akumine był ponadprzeciętny. Tu wszystko było takie elitarne. Gdyby jeszcze była tu obok Aya...
- Onii~san? - zapytał niepewnie Yoh widząc zmieniony wyraz twarzy szatyna.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Nie wiem co mi jest, niby już tyle walk przeżyłem, ale jak przypominam sobie... Tego chłopaka... - szepnął ostatnie słowa. Usiadł zamaszyście na łóżku ze smutnym wyrazem twarzy.
Ren drgnął, ale nic nie powiedział. Ścisnął jedynie mocniej podręcznik z matematyki. Nie czytał. Po prostu patrzył na strony, myśląc o ostatnich wydarzeniach. Nie wiedział tak naprawdę co o tym wszystkim myśleć.
- Czy ktoś tam zginął? - zapytał cicho Yoh.
Chłopaki nie odezwali się.
W pokoju rozległ się szum wody, dobiegający spod prysznica.

~*~OPENING~*~

             Następnego dnia po powrocie trójki „wybrańców” nastał znienawidzony przez wszystkich poniedziałek. Niestety nikt ich nie zwolnił z zajęć, dlatego też bez wyjątku wstali wcześnie i zaczęli szykować się do szkoły. Chociaż... Zawsze jest jakiś wyjątek.
- A gdzie jest Kitsune? – zapytała Kyoyama. Łóżko szatynki było dokładnie posłane, a po samej dziewczynie nie było śladu.
- Nie wiem. Pewnie poszła na spacer... Przecież same wiecie, że często wychodzi – Vitsumi wzruszyła ramionami, nie przejmując się zniknięciem przyjaciółki.
- No tak. Trochę to dziwne – zamyśliła się Aya, zapinając powoli guziki w swojej koszuli.
- Dlaczego? Ja się już przyzwyczaiłam – Yumenai poprawiła swoją spódniczkę. Złapała za teczkę - Idę na kawę.
Po tych słowach wyszła, dość mocno trzaskając drzwiami.
- Kłóciłyście się wczoraj? - zapytała brunetka patrząc niepewnie na Annę.
- Nie. Po tym wyjeździe jakoś nikt nie ma dobrego humoru – Kyoyama zawiązała krawat pod swoją szyją.
- Eh... W sumie. Mnie też nie do śmiechu. Jak o tym wszystkim teraz pomyślę, to mam ciarki na plecach. Ale trzeba przyznać, że klan Kitsune jest naprawdę potężny. Tyle helikopterów poszło do kasacji.. – zaśmiała się lekko błękitnooka.
- Nie wiem, nie było mnie tam. Ale teraz chodź, nie myśl już nad tym – blondynka wzięła swoją torbę i również dziarskim krokiem przeszła przez drzwi.
- Tak... Nie myśl... Łatwo mówić... - westchnęła Morri. Wyszła na korytarz. Co raz, z którychś z drzwi wyłaniały się uśmiechnięte dziewczyny. Patrzyły na brunetkę. Większość witała się z nią przyjaźnie. Nie ukrywając, Aya była w szkole dość sławna.
- Kitsune~san jest strasznie dziwna nie uważasz? – koło brunetki zmaterializowała się Eve w kształcie formy ducha.
Morri westchnęła głośno. Wyjęła z teczki telefon. Otworzyła klapkę i przyłożyła komórkę do ucha.
- Moshi moshi? Nie mów tak. Znaczy... Nie to, żeby to co mówisz nie było prawdą, ale każdy ma swoje powody, nie? - zapytała. Jako że dziwnym byłoby mówienie do samej siebie, na korytarzach nawiązywała kontakt z siostrą przez to elektryczne urządzenie.
- Gadasz jak Yoh – zaśmiał się cicho duch.
- Bo on ma dużo racji w swoich teoriach – brunetka uśmiechnęła się szeroko.
- Wiem, wiem... To jak rozgrzałaś się w sobotę? W pewnym momencie wyglądałaś jakbyś się dobrze bawiła... - blondynka spojrzała nieco chytrze na błękitnooką.
- Nie mów tak! Chociaż... Walka to trochę mój żywią, nie ma się co dziwić, że sprawia mi frajdę. O ile nie ma tylu ofiar – westchnęła ciężko.
Morri wyrównała kroku z Anną.
- Znowu gadasz z Eve przez telefon? - Kyoyama pokręciła z politowaniem głową.
- Tak – błękitnooka pokazała język blondynce – Ale muszę tą rozmowę przełożyć na później, na przykład dziś po szkole. Zadzwoń potem.
Aya zamknęła klapkę od komórki.
- Dobra, nie będę wam już przeszkadzać. Idę pogadam z Amidamaru, macie jakieś wisielcze humory. A niby to ja jestem ta martwa – blondynka wzruszyła ramionami, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
- Mam wrażenie, że ona jest za wesoła jak na zmarłą – zaśmiała się lekko błękitnooka.
- Może po prostu ma trochę inny pogląd na świat. Wiesz, dla niej jako dla ducha, śmierć nie jest już niczym strasznym – wyjaśniła spokojnie Anna – Ona czuje wszystko trochę inaczej.
- Pewnie tak... Ale to dobrze, zawsze dzięki temu mogę się pocieszyć i nabrać enegrii – Aya przeciągnęła się leniwie. Szarmancko wyprzedziła Kyoyamę i otworzyła przed nią drzwi do jadalni. Tam czekali już chłopcy oraz Vitsumi z plastikowym kubkiem parującej kawy. Morri od razu skierowała się w stronę baru, blondynka natomiast nie odczuwała potrzeby jedzenia. Nie miała apetytu i kilka kęsów od Yoh na pewno jej wystarczy. Zupełnym przeciwieństwem jej postawy była Aya. Ta nałożyła sobie całą tacę jedzenia, od naleśników przez kanapki, aż do jajecznicy. Z górą żarcia usiadła do stołu.
- Kotek, ty naprawdę to zjesz? - Hao podniósł jedną brew. Spojrzał na swój talerz z dwoma tostami, w tym jednym nadgryzionym.
- Ak a so? - wysepleniła Aya z pełnymi już ustami.
- Tym można by nakarmić naszą szóstkę - zaśmiał się Itachi, po czym prychnął z wyższością – Uważaj bo utyjesz, staniesz się gruba i już nie będziesz taką idolką jak teraz.
- A ja jesem ifolką? - przełknęła kawałek naleśnika, patrząc podejrzliwie na bruneta – Z twoich ust to prawie komplement. Czyżby nasz wypad do Akademii Hebi ocieplił nasze stosunki?
- Nie wyobrażaj sobie za dużo – prychnął podnosząc dumnie głowę – Dalej ci nie ufam, myślę że jesteś zbyt lekkomyślna, żeby w następnym roku objąć moją posadę przewodniczącego! Zrobię wszystko, żeby temu zapobiec!
- A ja uważam, że Morri~chan jest idealnym kandydatem na przewodniczącego – do stolika podszedł uśmiechnięty Deidara. Pocałował na przywitanie czerwonowłosą w policzek. Tuż obok niego szedł Sasori. Obaj dosiedli się do lokatorów.
- Nie uważacie, że ten stół się robi za mały? - zapytał Uchiha patrząc z nienawiścią na blondyna. Zmarszczył gniewnie brwi – Mówisz tak, tylko dlatego, że mnie nie lubisz i oddałbyś władzę najgorszemu wrogowi, abym tylko ja nie był przewodniczącym!
- No właśnie ty jesteś moim najgorszym wrogiem... - niebieskooki zlustrował Itachi'ego wzrokiem.
- Ja myślę, że to ty mówisz tak o Morri~chan, bo widzisz w niej pokłady energii i cechy, których ty nigdy nie miałeś i po prostu jej zazdrościsz – wtrącił się Sasori.
- Nie będę tego słuchał – czarnooki wstał i ruszył ku wyjściu z jadalni.
- Uchiha~sempai... - szepnął Yoh zdziwiony takim zachowaniem bruneta.
- Jest zdenerwowany, jego brat nie odbiera telefonu. Martwi się – wyjaśnił starszy Asakura.
- O to tak jak ja w sobotę, można mu wybaczyć – młodszy zajął się jedzeniem.
- Boli go urażona duma – prychnął Sasori.
- I kto to mówi... - Vitsumi spojrzała podejrzanie na brata. Ten tylko prychnął niczym niewzruszony.
- Ej, coś się stało? - Deidara spojrzał na wszystkich po kolei.
- W sobotę byliśmy na wyjeździe, jesteśmy trochę zmęczeni – wyjaśnił Hao z lekkim uśmiechem.
- A no tak, Vitsumi mi coś wspominała – blondyn zamyślił się na dłużej, po czym zmarszczył brwi. Spojrzał podejrzanie na Yumenai – A gdzie Kitsune?
- A skąd ja mam to wiedzieć?! - czerwonowłosa warknęła. Dopiła kawę i zgniotła ręką plastikowy kubek.
- Jacy wy wszyscy dziś nerwowi... Przepraszam – niebieskooki skapitulował. Nie ciągnął dalszej konwersacji. Podczas reszty śniadania nie było już żadnych ciekawych rozmów, oprócz kilku wzmianek o dzisiejszych lekcjach. Cisze wypełniała Aya, odgłosami pałaszowanych smakołyków. Potem udali się na odpowiednie lekcje.
             Morri miała nadzieję, na spokojną drzemkę, po dość obfitym śniadaniu, jednak nie było jej to dane. Już na godzinie wychowawczej wiedziała, że coś jest nie tak. Kenami nie przyszła na pierwszą lekcję.
- Wiecie co się stało z Kitsune~san? - zapytał zdziwiony mężczyzna. Spojrzał pytająco na jej lokatorki.
- Jest chora – wypaliła Aya. Wszyscy przyjaciele spojrzeli na nią zdziwieni. Brunetka dopiero teraz ugryzła się w język. Odczuwała wewnętrzną potrzebę zrozumienia postępowania Kitsune i udzielenia pomocy dziewczynie. Dlatego nieświadomie usprawiedliwiła lokatorkę.
- Chora? Pielęgniarka nie zgłaszała mi żad... - ciągnął temat dyrektor.
- Została w łóżku, boli ją brzuch, ale to nic poważnego, nie widziałyśmy potrzeby wzywania pielęgniarki – wyjaśniła Anna, wkręcając się w spiralę kłamstwa.
- Dobrze... To jak już wszyscy będziecie sprawni, zapraszam was do mnie do gabinetu – uśmiechnął się chytrze mężczyzna. Zajął się dalszym czytaniem listy.
Reszta odetchnęła z ulgą.
- Łyknął to... - zaśmiała się w myślach Morri. Ułożyła się wygodnie na ławce, po czym pogrążyła w myślach. Wiedziała, że kłamstwo ma krótkie nogi. Kiedyś dość często zatajała coś i przekształcała prawdę przed Hao. Jednak jeszcze nigdy się jej to nie opłaciło. Zawsze wychodziła na tym jak Zabłocki na mydle. Wiedziała, że musi sprostować całą sprawę jak najszybciej. Priorytetem było znalezienie Kenami. Była pewna, że to zadanie nie będzie łatwe. W końcu nie miała zielonego pojęcia co stało się z nastolatką. Musiała wymknąć się nocą. Z jej lękiem wysokości wyskoczenie przez balkon było niemożliwe. Zresztą, wyjście przez główne drzwi wcale nie było takie trudne. Kakashi pilnował wyjścia jak... Po prostu nie pilnował go. Nawet kiedy siedział za swoim biurkiem, za nowe zboczone pisemko był w stanie przymknąć oko na największe wykroczenia.
- Dzięki, że się wstawiłaś za Kenami – Morri usłyszała głos nad sobą. Spojrzała do góry. Zobaczyła lekko uśmiechającą się Vitsumi.
- Nie ma za co. To.. To już koniec wychowawczej? - zapytała zszokowana brunetka.
- Tak, już dzwonił dzwonek, przysnęłaś – wyjaśniła czerwonowłosa. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak umilkła. Odwróciła się i wyszła z sali, bez zbędnych słów.Brunetka zaśmiała się.
- Przespałaś całą lekcję? - zaśmiał się starszy Asakura.
- Niestety... A miałam za ten czas myśleć – jęknęła żałośnie.
- Aha, rozumiem, że proces myślenia jest u ciebie wykonywany osobno – Hao podszedł do dziewczyny. Wziął jej teczkę – Chodź zaraz historia.
- Moja ukochana lekcja – westchnęła z bólem. Posłusznie jednak wstała. Ruszyła za chłopakiem.
- Nie martw się, kochanie. W sprawie Kitsune, razem coś wymyślimy. W końcu to nasza wspólna sprawa – długowłosy złapał dziewczynę za rękę. Uśmiechnął się ciepło.
- Właśnie, wszyscy razem znajdziemy ją. Nie było nas w sobotę, ale zależy nam tak samo jak wam na dziewczynach – koło Hao stanął jego bliźniak.
- Yumenai też wydaje się być zdziwiona tym zniknięciem – Kyoyama spojrzała uważnie na przyjaciół.
- To prawda. Udaje, że nic jej nie obchodzi nieobecność Kitsune, ale właśnie tym nienaturalnym zachowaniem zdradza swoje nerwy – zaśmiała się Morri – One chyba nie są takie złe, na jakie wyglądają!
Po szkole rozbrzmiał donośny dzwonek, nakazujący wszystkim uczniom zajęcie odpowiednich miejsc w salach.
Aya wiedziała, że te zajęcia będą wyznacznikiem jej przetrwania. Nienawidziła siedzenia w jednym miejscu przez czterdzieści pięć minut, a historia szczególnie ją nużyła. Być może dlatego, że było w niej wiele kłamstw, niedomówień i innych takich. Tłumaczona ludziom historia była pozbawiona szamańskich dodatków, które były niezwykle ważnym elementem całej tej układanki. Świadoma tego Morri nie zamierzała tracić czasu na durnoty o wymyślonych bohaterach, kiedy te ważne osoby ginęły zapomniane przez świat. Nawet ktoś tak ważny - ale zarazem groźny – jak Asakura Zeke nie wpisał się na karty historii w ogólnoświatowych księgach. Jedyną nadzieją Ayi na przetrwanie była następna lekcja – wychowanie fizyczne. Kochała ruch i ćwiczenia. Mogłaby wszystkie sześć godzin zajmować się jedynie tymi zajęciami. Dynamika to jej żywioł. Benekichiro – nauczyciel dziewczyn – już dawno skapitulował. Nawet nie wyczytuje jej nazwiska na zajęciach żeńskich. Morri samowolnie przepisała się na o wiele cięższy i aktywniejszy wf chłopaków, który prowadził Sayuki. Mężczyzna z jak największą satysfakcją trenował brunetkę. Była jego dumą, chociaż czasami ciężko się z nią dogadywał. Upartość oraz gadatliwość nastolatki dawała mu się we znaki.
Dzisiejsze zajęcia spłynęły im na biegach.
Po lekcji mieli chwilę wolnego na odsapnięcie, zanim pójdą do szatni. Cała grupa chłopaków, plus Aya siedziała na trybunach ogromnego boiska. Zasapani obserwowali skaczące w dal dziewczyny. Benekichiro był bezwzględny i wykorzystywał każdą chwilę lekcji, aby podręczyć biedne nastolatki.
- Aż mi ich szkoda... - westchnęła Morri. Siedziała uśmiechnięta, obserwując poczynania nauczyciela.
- No, biedna Ania – zaśmiał się Yoh, widząc poczynania ukochanej – Fakt, że skok w dal nie jest jakiś trudny, ale najpierw biegały sześć kółek...
- Kitsune zna Zeka – wypalił niespodziewanie Hao. Siedział między bratem, a dziewczyną i beznamiętnie patrzył w niebo. Miał poważny wyraz twarzy i nerwowo ściągnięte brwi. Jego zawsze rozpuszczone włosy, tym razem miał spięte w kucyk, podobnie zresztą jak brat.
Aya i Yoh spojrzeli na niego zdziwieni. Cieszyli się, że siedzą trochę na uboczu i mogą swobodnie porozmawiać.
- Że co? -
młodszy zamrugał kilkukrotnie oczami – To o tym cały czas myślisz?
- No – przyznał długowłosy. Nadal nie patrzył ani na jedno ani na drugie.
- Skąd ty to wiesz? - Morri spojrzała na ukochanego. Dokładnie obserwowała każdy skrawek jego twarzy.
- Duch Ognia mi powiedział – wyjaśnił krótko Hao.
- Więc przy pierwszym naszym spotkaniu ona myślała, że jesteś Zeke'm? - zamyśliła się brunetka – Ale dlaczego nie bała się? Wręcz... Przeciwnie. Przecież wtedy my nie wiedzieliśmy nic o nich, myśleliśmy, że ona i Yumenai są zwykłymi nastolatkami... A one już od początku wiedziały?
- Nie wiem, o Yumenai Duch Ognia nic nie wspominał. Mówił jedynie, że Zeke spotkał Kitsune przypadkiem, a potem kazał mu się oddalić. Dlatego też nie dowiemy się raczej o czym rozmawiali. Potem pozwolił przenocować jej w swoim obozie i odwiózł ją do Tokio. A zgadnijcie kiedy to było? - Asakura szybo przedstawił
to co wiedział.
- No nie wiem, trudno zgadnąć – Yoh patrzył uważnie na brata.
- Niedługo przed rozpoczęciem turnieju – Hao uśmiechnął się. Spojrzał na twarze przyjaciół, które wyrażały teraz zszokowanie.
- Strasznie chciałabym poznać przeszłość Kitsune – wypaliła Morri.
- Patrz, bo ci opowie – prychnął lekko Asakura.
- No na to raczej nie liczę – westchnęła ciężko brunetka.
- Dobra, zbierajcie się już. Idźcie pod prysznic. Do zobaczenia w środę – Sayuki uśmiechnął się do młodzieży. Nastolatkowie entuzjastycznie pożegnali się z nauczycielem.
- Dobra, idziemy się szybo przebrać a potem zbieramy się przy głównym wejściu – rozkazała Morri, szybko wstając.
-
Po co? - zapytali zdziwieni bliźniacy.
- No jak to po co?! Nie będziemy marnować tej godziny! Musimy do jutra znaleźć Kitsune! - wyjaśniła z lekkim uśmiechem, po czym pobiegła w stronę szkoły, alby trochę się odświeżyć i ubrać.
Wyjaśniła wszystko Vitumi i Annie oraz wysłała SMS dla Ren'a i Itachi'ego. Yumenai zaproponowała również pomoc swojego chłopaka oraz brata.
Wszyscy zebrali się przed głównym wejściem,
chociaż niektórzy mieli nieco odmienne zdanie o poszukiwaniach, niż Aya.
- Dlaczego skłamałaś? - zapytał Itachi patrząc oskarżycielsko na brunetkę – Trzeba było powiedzieć prawdę Jirayi~sama.
On by od razu coś zrobił...
- Tak, i może jeszcze opowiedzieć mu co się stało w sobotę? - prychnął Ren. Spojrzał z politowaniem na
lokatora.
- A czemu nie? - żachnął się Uchiha.
- Bo raczej nikt by nam w to nie uwierzył! - wyjaśniła dosadnie Morri – Muszę ją kryć, nie wiadomo gdzie poszła!
- Myślicie, że została w szkole? - zapytała z niedowierzaniem Vitsumi.
- Warto spróbować – Yoh uśmiechnął się tak, jak to tylko on potrafi - Akumine jest ogromne, może gdzieś siedzi z laptopem, zaszyta w jakimś kącie.
- Właśnie, przeszukajmy wszystkie korytarze – entuzjazmem zaraził się Hao – Bibliotekę, szatnie i sale.
- W sumie, można też zobaczyć na dachu – zamyśliła się Yumenai.
- Kitsune na dachu? - zaśmiał się Ren – Ona się boi wychodzić na balkon. Jak przechodzi do nas nad barierką, to ma na twarzy tyle bólu, że można go zeskrobywać.
- Ale to tylko przy krawędziach, możliwe, że siedzi przy jakiejś ścianie – wyjaśniła Yumenai, po czym spojrzała na fioletowowłosego nieco oskarżycielsko – I przypominam, ze to ty ją wyrzuciłeś za barierkę...
- To było dawno! - wytłumaczył szybko Tao, nie dając dokończyć dziewczynie – Po za tym, nie mam jakichś wyrzutów sumienia, z miłą chęcią to powtórzę!
- O ile ją znajdziemy. Nie traćmy czasu, chodźmy już – powiedziała Anna, nie mogąc już słuchać tej do donikąd prowadzącej rozmowy.
- Właśnie. Podzielmy się na grupy – zaproponował Yoh – Aniu, Aya, Yumenai idźcie na dach
i sprawdźcie pokoje klubowe do których należy Kitsune. Uchiha~sempai, Akasuna~san i Douhito pójdziecie do celi i obejdziecie tamte korytarze i sale, my zajmiemy się dołem i akademikiem.
- Kto ci dał prawo rządzenia? - zapytał Sasori z lekkim uśmiechem.
- Ja – wyjaśnił krótko fioletowowłosy – Chodźmy już, miło by było zdążyć jeszcze coś zjeść. Przez tą idiotkę mamy tylko same kłopoty...
Mruknął niezadowolony, po czym wszedł do szkoły. Reszta uśmiechnęła się. Ruszyli za nim. Dziewczyny ruszyły schodami na górę.
- A próbowałaś do niej dzwonić? - zapytała Morri, patrząc znacząco na czerwonowłosą.
- Tak i to nie raz, ale nie odbiera. Założę się że siedzi gdzieś beztrosko i ogląda nowy sezon My Little Pony – westchnęła ciężko Yumenai.
- Kitsune ogląda My Little Pony? - Anna podniosła w napięciu jedną brew.
- Nawet nie pytaj, błagam... - zielonooka potrząsnęła z politowaniem głową. Chwilę milczały. Wszyscy wychodzili akurat na obiad do stołówki znajdującej się w akademiku, dlatego też szkoła opustoszała. Można było swobodnie się poruszać
i rozmawiać. Vitsumi spojrzała niepewnie na lokatorki – Szczerze jestem zdziwiona, że aż tak się przejęłyście jej zniknięciem.
- Dlaczego? - zdziwiła się Anna.
- Po tym co widzieliście w sobotę, myślałam, że już nie będziecie chcieli nas znać. W końcu, to była niezła rozwałka – przyznała czerwonowłosa.
- No... Szczerze, byłam zszokowana waszą brutalnością – brunetka podrapała się z zakłopotaniem po głowie. Musiały tutaj uważać – właśnie miały przejść przez drzwi prowadzące na dach – było to zabronione regulaminem szkolnym. To jednak nie przeszkodziło dziewczynom we wtargnięciu na zakazane schody. Brunetka stanęła na półpiętrze przy ostatnich stopniach prowadzących na dach – Ale staram się to zrozumieć. Nie dam wam spokoju, aż nie dowiem się wszystkiego o Kuroi Kitsune. Cały ten Masao... Jego przemowa była co najmniej dziwna. To już nawet nie chodzi o samą Kitsune~chan... Mam wrażenie, że jest za tym ukryte coś jeszcze. Wszyscy jesteśmy zagrożeni. Ta korporacja jest niebezpieczna prawie tak samo jak Wyrzutki! Kolejna sekta... Dlatego też...
Brunetka spojrzała z uśmiechem na Yumenai. Miała błyszczące iskry w oczach, które wskazywały na jej podniecenie i entuzjazm.
- Dlatego też priorytetem teraz jest rozbicie Kuroi Kitsune w mniej brutalny sposób niż do tej pory! Zobaczysz, pomożemy wam i wszystko będzie dobrze! - Aya wyszczerzyła swoje wszystkie ząbki.
- Morri~chan... - szepnęła nieco zdziwiona takim pozytywnym nastawieniem Vitsumi.
Błękitnooka złapała ją za rękę i pociągnęła na dach.
- Mów mi po prostu Aya! - brunetka chciała jak najbardziej ocieplić stosunki z dziewczynami.
Wkroczyły na najwyższe piętro Akumine. Widok stąd był boski. Cały krajobraz otaczający szkołę zapierał dech w piersiach.
Dziewczyny były zszokowane całą naturą i boskością tego miejsca.
- To jest... Nie do opisania – Anna uśmiechnęła się szeroko, po czym nieco posmutniała – Szkoda tylko, że po Kitsune ani śladu.
- No... - westchnęła Yumenai – Idziemy do klubu, może siedzi i gra na basie!
Kiedy tylko ten pomysł wpadł do głowy Vitsumi, dziewczyna automatycznie odwróciła się i pobiegła w stronę pokoju.
- I tyle z pięknych widoków – westchnęła Kyoyama, ale ochoczo ruszyła za lokatorką. Postanowiła również, w miarę swoich możliwości pomóc przyjaciółkom, aby móc kiedyś razem podziwiać te piękne widoki z dachu szkoły Akumine.
              Niestety, poszukiwania nie przyniosły żadnych efektów. Kenami nie pojawiła się do końca dnia, ani w szkole, ani w akademiku. Był już późny wieczór i wszyscy siedzieli w swoich pokojach. Hao z okularami na nosie uczył się leżąc na swoim łóżku. Mimo tego, iż czytał poszczególne wyrazy nie mógł się skupić na ich sensie. Zdania zdawały się nie mieć głębszego znaczenia, a rysunki i tabele latały mu przed oczyma. Spojrzał na Yoh. Ten nawet nie trudził się otwarciem książek. Leżał na brzuchu wtulony w swoją poduszkę i najwyraźniej ucinał sobie popołudniową drzemkę.
- Czy on nie powinien odrabiać lekcji czy coś? - zapytał Itachi. Chłopak siedział przy stole. Właśnie wykonywał niezbędne obliczenia do swojej pracy domowej z matematyki.
- Jakbyś się nie przyzwyczaił, że mój braciszek ci
ągle śpi – zaśmiał się długowłosy.
-
Nie śpię – wyjaśnił młodszy. Usiadł na łóżku i przeciągnął się leniwie – Po prostu odpoczywam po ciężkim dniu...
- A czym ty się tak zmęczyłeś, na każdej lekcji spałeś – długowłosy wyrwał zapisaną kartkę z zeszytu i zgniótł ją. Rzucił pociskiem w bliźniaka.
- Ale zaraz dostaniesz! - warknął Yoh. Przyjął zaproszenie na bijatykę. Przeszedł na łóżko brata. Zaczęli się tarmosić za włosy i w końcu spadli na podłogę.
- Ile wy macie lat? - Ren pokręcił z politowaniem głową. Grał w jakąś bijatykę na pożyczonej od Vitsumi przenośnej konsoli. Postanowił za wszelką cenę pobić jej rekord, nawet jeśli miałby przez kolejny tydzień nie robić nic innego.
- Trzynaście! - krzyknęli bracia.
Fioletowowłosy spojrzał na nich zdziwiony. Nie miał pojęcia skąd taka liczba, ale postanowił to zostawić w spokoju.
- Wam to już święty Boże nie pomoże! - zaśmiał się wesoło Itachi. Sam miał ochotę potarzać się po dywanie z Sasuke. Często tak robili jak byli mniejsi, teraz przez różne szkoły rzadko się widzieli.
- Właśnie... Święty... - Tao zamyślił się przez dłuższą chwilę. Wstał z posłania.
Wsunął grę do kieszeni spodni, po czym zaczął nakładać trampki.
- Gdzie idziesz? - zapytał Yoh,
który właśnie dusił brata poduszką.
- Przewietrzyć się. Oczy mnie już od tego grania bolą – powiedział Tao. Nie czekając na reakcję reszty wyszedł z pokoju. Zszedł schodami na dół. W hallu panował półmrok. Jedyne światło dawała niewielka lampka przy biurku Kakshi'ego. Szarowłosy spojrzał niepewnie na złotookiego.
- A ty gdzie się wybierasz? Za dwadzieścia minut cisza nocna – mężczyzna spojrzał podejrzliwie na ucznia.
- Wiem – Ren wzruszył ramionami. Puścił pytanie mimo uszu.
- O dwudziestej drugiej zamykam drzwi – przypomniał Hatake.
- To zapukam – Tao tym jednym zdaniem pokazał, jak bardzo głęboko w poważaniu ma tutejsze zasady. Nie zamierzał się nikomu podporządkowywać. Przecież był wielkim szamanem! Nie potrzebuje zgody na wyjście po zmroku.
- Dokąd idziemy mistrzu Ren? - koło chłopaka zmaterializował się Bason.
- Chyba dokąd ja idę –
prychnął złotooki.
- Nic się nie zmieniłeś mistr
zu Ren – zaśmiał się wojownik – Dalej jesteś tak samo szorsti jak w czasie turnieju.
- Nikt ci nie każe ze mną iść – fioletowowłosy poczuł się nieco urażony tą uwagą. Chciał się zmienić, być chociaż trochę lepszym człowiekiem. Ale jak widać, słabo mu to wychodziło. Przy najbliższych przyjaciołach czuł się swobodnie, lecz przy obcych nadal nie umiał postępować „grzecznie”.
- Przepraszam, mistrzu Ren, nie chciałem cię zdenerwować – duch, przez chwile zamilkł, po czym rozejrzał się dokładnie. Wyszli właśnie z placu szkolnego. Ren szybkim krokiem wtargnął w las. Zwinnie omijał kolejne drzewa – To, dokąd zmierzasz mistrzu Ren?
- Znam jeszcze jedno miejsce, gdzie może być Kitsune –
wyjaśnił Tao. Uśmiechnął się lekko – Byłem z nią tam na hanami.
- Spędziłeś hanami z Kitsune~san? - zapytał zdziwiony
- Nie! - wrzasnął zszokowany takimi pomysłami złotooki – Skąd ci to przyszło do głowy?! Oszalałeś?!
- Przecież sam to powiedziałeś mistrzu Ren – westchnął ciężko Bason – Po za tym, tak się o nią martwisz...
- Wcale się o nią nie martwię! Martwię się o otoczenie wokół niej! Jest niebezpieczna! I już mnie nie męcz tymi swoimi pytaniami! - zażądał złotooki. Dla potwierdzenia swoich słów przyspieszył.
Miał zamiar zostawić ducha w tyle. Wojownik zrozumiał, iż trafił w jakiś czuły punkt. Nie zamierzał drażnić swojego szamana, dlatego chociaż raz w swoim życiu po życiu ugryzł się w język.
Złotooki szedł wgłąb lasu bardzo pewnie, chociaż drogę wybrał trochę przypadkowo. Nie pamiętał dokładnego położenia świątyni. Po za tym zrobiło się już ciemno i każde drzewo wyglądało zupełnie inaczej niż za dnia. Dlatego też fioletowowłosy z ulgą odetchnął, zauważając w oddali zarys budynku. Mimo wszech ogarniającego mroku mógł dostrzec pewne zmiany w świątyni. Widać było, że jest o wiele bardziej zadbana niż w kwietniu. Tao nie czekał ani chwili. Wbiegł po schodach. Wszedł do środka. Westchnął. Świątynia była pusta, chociaż oczywistym było, że ktoś niedawno tu przebywał. W kątach dopalały się niziutkie już świeczki.
Ren'owi na chwile zabrakło powietrza. W oczy od razu rzuciła mu się środkowa ściana, albowiem pokryta była od dołu do góry różnymi fotografiami. Na podłodze stała drewniana skrzynia, na której leżały nieco już zwiędnięte, aczkolwiek nadal świeże kwiaty.
Zdziwiony Tao robił kilka kroków do przodu. Podłoga nie skrzypiała jak niegdyś pod nogami Kenami. W okół było słychać jedynie delikatne stąpnięcia złotookiego.  
- Co to jest? - koło szamana zmaterializował się Bason.
- Chciałbym wiedzieć – Ren stanął tuż przy ścianie pokrytą fotografiami. Dokładnie oglądał każdą z nich. Nie było dwóch takich samych – każde przedstawiało inną osobę. Niektóre były legitymacyjne, inne przedstawiały zamknięte w kliszy urywki życia postaci ze zdjęć. Przejechał delikatnie po jednej ze śliskich kartek. Znajdująca się na nim dziewczyna. Była bardzo ładna. Wyglądała na około szesnaście lat. Jasna karnacja ładnie komponowała się z jasno różowymi włosami. Grafitowe oczy nastolatki zerkały prosto na fotografa. W ręku dzierżyła wiśnię, którą wkładała do uśmiechniętych ust. Widać było, że jest szczęśliwa.
- Sadawa Miyomi
Ren podskoczył. Niechcący wpadł na skrzynię przed sobą. Kolanem zgniótł bukiet kwiatów leżący na „ołtarzu”. Odwrócił się, przyciskając plecami do ściany pokrytej fotografiami.
- Uważaj, są na szpilki. Jeśli nie będziesz uważać, wszystkie spadną – Kenami poprosiła chłopaka o trochę ostrożności. Złotooki bez słowa wstał i stanął obok Kitsune, przodem do niej. Dziewczyna uśmiechała się lekko. Była trochę brudna. Widać było jej zmęczenie. Jej czarny golf był poszarpany, tak samo jak spódnica. We włosach miała kilka małych gałązek i liści. Na plecach trzymała niewielki plecak, a w ręku dzierżyła bukiet pięknych, świeżych czerwonych róż. Zdjęła z ramion torbę. Ze środka wyjęła kolejne zdjęcie. Podeszła do boku ściany, gdzie przypięła kolejną fotografię.
Na zdjęciu, pośród ogrodu z czerwonych róż stał chłopak. Miał pomarańczowe, poczochrane włosy i szare oczy, przytłumione szkłami okularów w grubej oprawie. Był ubrany w niemodny brązowy sweter i spodnie prasowane na kant. W rękach trzymał dyplom z wyróżnieniem.
- Umira Motoyuki – głos ponownie zabrała Kenami. Położyła kwiaty na skrzyni. Docisnęła palcami szpilki, aby zdjęcie nie spadło ze ściany – Miał szesnaście lat, młodszego brata i matkę. Brak ojca. Skromne życie. Chciał pomóc matce po skończeniu prestiżowej szkoły...
- Czy to... Czy to ten chłopak, który zginął..? - zapytał niepewnie Ren. W nastolatku rozpoznał zjedzoną przez Zdziśka ofiarę.
- Tak. Trochę trudno mi było znaleźć jego dane, dlatego mi to tyle zajęło... - zaśmiała się lekko, po czym nieco posmutniała – Żałuję, że nie dam rady znaleźć zdjęć pilotów...
- Czekaj chwile... Co to właściwie jest? - zapytał zszokowany Tao. Nie wiedział, czy ta dziewczyna go bardziej fascynuje, czy przeraża.
- To są wszystkie ofiary klanu, którym nie zdołałam pomóc. Te osoby zostały albo zamordowane, albo zabrane do laboratorium – zaczęła powoli wyjaśniać szatynka. Usiadła na ziemi pod „ołtarzem”. Patrzyła na zdjęcia, przesuwając powoli wzrokiem po każdej fotografii – Od kiedy uciekłam, staram się dowiadywać o każdej akcji, prowadzonej przez Kuroi Kitsune. Oczywiście nie jest to do końca możliwe... Razem z Vitsumi w miarę możliwości staramy się pomóc wybranym przez klan osobom, ale nie zawsze się to udaje. Naprawdę, chciałam ich wszystkich obronić, ale nie zawsze mam na to siły. Czasem to się nie udaje...
- Więc oni wszyscy zginęli przez twój klan? - Tao usiadł obok dziewczyny. Patrzył to na nią, to na ścianę. Zielonooka wyglądała wyjątkowo smutno i żałośnie.
- Albo przeze mnie – Kenami wzruszyła ramionami – W końcu jestem jedną z nich. Jestem Kitsune.
- To, że należysz do tej rodziny, nie znaczy że jesteś taka jak oni! - zaprzeczył Tao. W sumie nie wiedział, dlaczego to powiedział. Nie chciał się do tego przyznawać, ale gdzieś w głębi swojego zlodowaciałego serca współczuł nastolatce. On przecież też miał na pieńku z calutką swoją familią. Jedynie ukochana siostrzyczka – Jun – nadal utrzymywała z nim kontakt. Tak naprawdę, gdyby nie przyjaciele, nie miałby się gdzie podziać. A wszystko dlaczego? Dlatego, że zamiast być egoistyczną świnią, uratował świat. Ładna zapłata...
- Jesteś dobrym człowiekiem – Kitsune uśmiechnęła się promiennie patrząc na zamyśloną twarz fioletowowłosego.
- Co?! - Ren patrzył na nią zszokowany. Jego policzki mimowolnie stały się różowe. Cieszył się, że świeczka stojąca obok zgasła i mógł pogrążyć się w ciemności.
- To co słyszałeś – dziewczyna wstała. Wyjęła z plecaka zapalniczkę. Zapaliła kilka kadzideł, które porozkładane były po całej świątyni. Wróciła pod ołtarz. Przejechała opuszkami palców po jednym ze zdjęć. Półmrok sprawił, iż chłopak nie mógł zobaczyć postaci na zdjęciu, czego bardzo żałował – Isoshi...
- Co? - zapytał cicho.
- Nic, przepraszam. Zamyśliłam się – szatynka uśmiechnęła się szeroko – Wracamy? Pewnie Vitsumi już wychodzi z siebie.
- Wszyscy wychodzą z siebie – wyjaśnił Tao. Patrzył jak Kenami kłania się na pożegnanie wiszącym zdjęciom. Uczynił tak samo. Wyszli ze świątyni. Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze.
- Ty też się martwiłeś? Reen~kun? - zapytała, specjalnie wyciągając samogłoskę w ostatnim wyrazie.
- Kto ci pozwolił mówić do mnie po imieniu?! - krzyknął rozdrażniony złotooki. Jak ona śmiała sądzić, że chłopak przejął się takim błahym zniknięciem?
- A nie mogę, Reeen~kun? W końcu chyba jesteśmy przyjaciółmi! - zaśmiała się wesoło.
- A rób co sobie chcesz... Kakashi już pewnie zamknął drzwi, więc chodź szybciej, a nie się ślamazarzyć... – Tao przyspieszył kroku – ...Kenami.
Dziewczyna zachichotała głośno. Zaczęła biec w stronę akademika. Nie minęła sekunda, a złotooki ją dogonił. Nie zamierzał być w niczym gorszy niż Kitsune!


~*~ENDING~*~


Kenami: Ohayo! Trochę jestem zdziowna, że nie wstawiło mi odcinka wczoraj, tylko puste pole ._.
Vitsumi: Bo ty się niczym posługiwać nie umiesz >-<
Kenami: Nieprawda! A widelec? Q_Q Widelcem dobrze się obsługuje!
Ren: Tsa... Podczas jedzenia zupy.
Aya: Dlaczeczo wy zawsze po niej jedziecie? o.O
Vitsumi&Ren: Bo lubię
Anna: Jak z dziećmi...
Yoh: Ale zobacz, to też ma swój urok nie uważasz? Jest tu tak... Jak w domu *_*
Hao: Ćpałeś coś?
Yoh: Mandarynki ~
Hao: Jest środek lata, skąd ty wziąłeś mandarynki?
Yoh: Jedna spadła mi na święta pod regał, znalazłem ją wczoraj.
Hao: Naprawdę ją zjadłeś?! O_O
Yoh: Dobrze się czujesz?! Idiotę z ciebie robię!
Hao: A wiadomo kiedy łupi żartuje...
Yoh: Oh ty! *oboje lądują na ziemi szamocząc się*
Itachi: Kyoyama, jak ty z nimi wytrzymujesz?
Anna: Nie mam pojęcia ;_;
Kenami: Kumiko, aż jestem zdziwiona że tak ci się podobają opisy walk XD Fakt, pisało mi się je całkiem nieźle, ale nie myślałam, że są dobre @_@
Itachi: Dobry to ja podobno się stałem :D
Kenami: No... To źle, za mało jest tutaj czarnych charakterów :D
Ren: Ty jesteś czarnym charakterem ._.
Kenami: Kłamczysz :C Nie jestem czarnym charakterem! Kumiko mnie lubi :D Arigato~
Anna: No i się w końcu pojawiliśmy... Ale ma nas być więcej!
Yoh: Nas?
Anna: Mnie i ciebie Koteczku >_<
Yoh: Aha @_@
Kenami: I przepraszam, że jednak się nie wyrobiłam do 23 :( Starałam się Q_Q I wiem że jestem głupim kmiotem, ze nie dałam całej opowieści Ducha Ognia, ale to będzie za kilka odcinków :D Ao mori, wiem, że moje opowiadanie jest dziwne, bo szamanizm zszedł na drugi plan, ale postanowiłam wprowadzić trochę orginalności XD Ale proszę się nie martwić! Szamanizm wróci jeszcze tutaj i to na cieplutkie pierwsze miejsce ;p
Ren: Co do jej prawka, to lepiej Białostoczanie nie wychodźcie z domu...
Kenami: Nieprawda! Idzie mi nawet dobrze! Jeszcze nic nie potrąciłam! I jeździ się świetnie :D I nie, nie mieszkam w Bielsko-Białej, ale w Bielsku Podlaskim :D Zapraszam jak ktoś ma ochotę wpaść XD
Vitsumi: Kto by chciał? ._.
Kenami: Cicho, daj pomarzyć ;_;
Aya: Kochana Lioness... Nie doczekałaś się opowieści XD Przykro mi...
Duch Ognia: Nie dałaś mi dopowiedzieć Kenami~baka Q_Q
Kenami: Lepiej uważaj, bo ciebie usunę całego! A ja „Naruto” oglądałam całe, ale Shippuuden to już tylko pierwsze odcinki. Skapitulowałam. Za dużo tego ;_;
Yoh: I nie strzelaj foszka, Spokoyoh :3 Jeszcze się tutaj o nas naczytasz :D
Kenami: Wiem kochana Spokoyoh, że ty nie propagujesz przemocy. Ale chcę uchwycić okrutność całego świata w moim opowiadaniu D:
Ren: Nie przesadzasz?
Kenami: No bo tak jest... Świat jest okrutny, niestety... Ale też po prostu lubię horrory i rozruby i ostatnio miałam taki humor na gore... Że musiałam trochę krwi dodać do odcinków XD
Itachi: Cieszę się, że nie jesteś już do mnie aż tak uprzedzona Spokoyoh~chan *_* To dla mnie zaszczyt, że jestem dla ciebie znośny :D No... Oczywiście razem z bratem ^^”
Kenami: Właśnie, przepraszam za czcionkę pod 18 odcinkiem, ale blogspot nie chciał ze mną dojść do porozumienia. W końcu pokazałam białą flagę i się poddałam. Mam nadzieję, że ten odcinek będzie już normalny. I Kini-san, jak ja cie dobrze rozumiem. Nie mam czasu nawet obejrzeć jakiegokolwiek odcinka z animełków, już nie mówiąc o czymś bardziej ambitnym Q_Q jak skończę to prawko, to w połowie sierpnia wezmę się do roboty! Bo tak btw w piątek za tydzień mam 18 a z tym też dużo roboty Q_Q
Dobra, teraz już lecę. Następny odcinek będzie pewnie już po 9 sierpnia, więc... Ja ne! Ao mori, przeczytałam już notkę u ciebie, ale komentarz dodam djutro rano Q_Q Chcę spać... I przepraszam Minikeiti, że cię nie byłó w 19 odcinku, ale nie martw się niedługo się doczekasz. Ponieniwnie... Ja ne!

10 komentarzy:

  1. Kecu, ja bym cie z chęcią odwiedził, ale dzieli nas 300km @_@ A ty powinnaś mnie zabić, za nie skomentowanie :D W sumie, kto by pomagał ci wybierać prezenty :P
    Swoją nagrodę dostaniesz w ciągu tygodnia. Gomen, za taki okres oczekiwania, ale wakacje mi dni mylą :)
    Ren spędził Hanami z tobą. Znaczy z Kenami... Fajnie to wplotłaś w akcję XD Zaskoczyłaś mnie. Ta świątynia. Tak cudnie opisałaś tą ścianę ze zdjęciami. Widać, że dziewczyna żałuję i za wszelką cenę chce to naprawić. Postawa godna podziwu :P Ciekawi mnie co jeszcze wymyślisz?
    Życzę udanej osiemnastki ^^
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam, Raion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze powiem, że bardzo urzekły mnie Zdziśki XD

      Usuń
  2. gomen za komentowanie z opóźnieniem, przeczytałam już wczoraj, ale było już późno i nie miałąm siły produkować jakiegoś twórczego komentarza^^'
    no wreszcie bliźniacy w komplecie;D od razu wszystko wygląda bardziej na swoim miejscu;D biedny Yohś... tyle się namartwił o brata... a potem to, jak dus... przytulał Haosia...:3 pisz mi tak jeszcze:3 to, jak Itachi martwił się o braciszka, też było zresztą słodkie;) masz u mnie kolejnego punkta, Itachi;D
    szkoda tylko, że ostatnie wydarzenia nie pozwalają na za dobry humor... ten motyw z kapliczką... był naprawdę niesamowity. tylko taki... smutny:( tyle bezsensownych ofiar... klan Kitsune trzeba koniecznie powstrzymać, tylko najlepiej tak, jak mówi Aya - znaleźć jakiś mniej brutalny sposób. żeby na zło nie odpowiadać złem, bo to nigdy do nikąd nie prowadzi. wierzę, że naszej gromadce uda się znaleźć jakieś wyjście:)
    hah, Ren i jego "hanami z Kenami"XD aż się rymło;D jasne, jasne, serce z kamienia i lód zamiast krwi...XD a KD jest inteligentnyXD
    i znowu zostawiasz nas z tajemnicą;P mam nadzieję, że się niedługo dowiemy, skąd Kenami zna Zeke'a;)
    rozdział się podobał:) buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentary będzie znowu krótkii bo przesadziłam z piciem ;^;. Jutro coś napisze bo przeczytałam i wena, moja wena mi prawie przyszła.

    OdpowiedzUsuń
  4. To fakt, nie doczekałam się, ale czegoś już się dowiedziałam i niebawem poznam więcej ciekawostek :D
    Yoh i Itachi martwiący się o braci to było coś naprawdę fajnego :) Nie ma to jak siła rodzeństwa!
    Bason jest biedny - Ren najwyraźniej nie chce ocieplać z nim relacji XD
    A cały temat tej kapliczki był dość smutny... Ludzie, którzy ginęli tylko dlatego, że jakiemuś człowiekowi styki w mózgu się przegrzały i spowodowały zwarcie... Teraz jednak Kenami i Vitsumi nie są same - z pomocą szamanów na pewno zrobią wszystko, by nastał koniec panowania tego gościa.

    Widziałam nowy opening- bardzo fajnie wykonany! Pewnie poświęciłaś sporo czasu i pracy, ale super wyszło~

    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  5. hej ;) pierwszy raz komentuje twojego bloga, ale czytam go juz od dłuzszego czasu i musze powiedziec ze go po prostu kocham!! Ciesze sie ze piszesz o bohaterach mojego ulubionego anime SK ^^ a szczegolnie ciesze sie ze blizniacy sa razem! (wiadomo o co chodzi xD) sama chcialabym opublikowac swoje bazgroły ale nie mam odwagi :D mam nadzieje ze nowy odcinek niedługo sie ukarze, a i mam jeszcze malutka prosbe... czy Kenami i Ren moga byc razem? :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja droga Kenami ;) Może i bym nie komentowała tak późno, gdyby nie fakt, że zostałam najwyraźniej pominięta przy informowaniu. Zajrzałam na bloga dopiero dziś, bo sobie przypomniałam, że coś długo nie dodajesz nowego odcinka i zaczęłam się poważnie o Ciebie niepokoić, tym bardziej, że masz te egzaminy na prawo jazdy i dopiero co zaczynasz jeździć. Miałam naprawdę najstraszniejsze myśli, ale poczułam wielką ulgę, czytając odcinek i dowiadując się, że nawet dobrze Ci idzie - oby tak dalej ;D Życzę dalszego powodzenia w jeździe ;) A co do tego, czy bym do Ciebie wpadła - z miłą chęcią, gdyby nie fakt, że mam do Ciebie ponad 660km ;_; Strasznie długo bym jechała, a raczej nie byłoby to dla mnie zbyt miłe z uwagi na to, że cierpię na chorobę lokomocyjną i mam mdłości już po niecałych dwóch godzinach drogi - nawet żadne tabletki mi nie pomagają tak w zupełności ;/

    Przechodząc do odcinka - Kenami zna Zake'a? Też mi wielkie halo, a kto go nie zna? Wszyscy go znają, bynajmniej każdy szaman. Może i Kenami nie jest szamanką, ale skoro wie tak wiele na ich temat, to zapewne nie raz jej się obiły o uszy nazwiska tych najlepszych - proste. Fakt, że była u niego w obozie, tez nie dziwi mnie jakoś zbytnio. Zake zawsze był przebiegły i uwielbiał otaczać się silnymi osobami, wyjątkowymi. Nie ulega wątpliwości, że Kenami właśnie taka jest.

    Nie wiem czemu, ale po tym, jak napisałaś o tym, iż Kenami zna Zake, a potem jeszcze Ren szedł do tej świątyni... - moja dziwna wyobraźnia podsunęła mi myśl, że w tej świątyni Kitsune oddaje hołd Zake'owi Asakurze. Przypomniało mi się jak za pierwszym razem z kimś rozmawiała - od razu wstawiłam na to miejsce Zake'a. Okazało się jednak, że moja fantazja przesadziła i to całkiem sporo xD Fajnie było jednak sobie tak przez chwilę pomarzyć ;D Pomysł na świątynie zgoła inny, ale i ta opcja wydaje mi się dobra i mnie jakoś zbytnio nie rozczarowała - to takie szlachetne ze strony Kitsune.

    Między Kenami a Renem powoli, powoli dochodzi do porozumienia, jak widzę. Nie znoszą się, ale już gołym okiem widać, że mają ze sobą wiele wspólnego i na bank, gdyby ze sobą szczerze pogadali - zrozumieli by się. Liczę na to, że Tao pomoże Kenami zrozumieć, że przemoc nie jest dobrym wyjściem - skutki tego, odkrył przecież na własnej skórze. Fajnie by było, gdyby z rozdziału na rozdział było ich coraz więcej. Czekam z zapartym tchem na dalszy rozwój ich relacji, choć zapewne nie będzie łatwo, no bo przecież mówimy tu o Renie - serce z kamienia, a w żyłach płynie lód. Tak to było? Nie da się ukryć mimo wszystko, że będąc takim upartym jest niezwykle słodki ^^ Żal mi przy okazji Basona - najwyraźniej nici jeszcze z ocieplania relacji na linii szaman i jego duch xD

    Nad relacjami braciszkowskimi na linii YohxHao i SasukexItachi nie będę rozwodziła się praktycznie w ogóle - Spokoyoh jest od tego i kropka xD Tak jak podejrzewałam napisała na temat braterstwa wszystko co warte uwagi i chwała jej za to, nie dorzucę więc swoich trzech groszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie ! Eh wybacz, ale myśle że Ren jednak martwił się o Kenami, choć tego nie okazuje ;). Ale cuż nie ma to jak przyjaciele. Nowy op ekstra ^^! Taki klimat mi się podoba i wspaniała piosenka Ayane która świetne ma piosenki, w tym op z 11eyes :). A ja chyba coś napisze, paa ;*!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze dałabym sobie rękę uciąć, że komentowałam! A tu taka przykra niespodzianka :( tak czekałam na kolejną część i jej nie skomentowałam, wstyd mi :(
    Wszyscy jacyś poddenerwowani byli, może i nie ma się czemu dziwić, ale jakoś tak inaczej niż zwykle.
    Miło że tak się wszyscy zgrali aby szukać Kenami, no i oczywiście Ren ją znalazł :D swój znajdzie swego ;P takie miłe ocieplenie stosunków między nimi. Nie mówię, że coś się z tego wykluje, ale oni oboje potrzebują partnera o silnym charakterze.
    Czekam na następną część :) i zapraszam do siebie bo jakoś dzisiaj się pojawi następna część. Pozdrawiam, paaa ;*

    OdpowiedzUsuń