piątek, 11 stycznia 2013

Odcinek 8: Wybierz cel!


          Lekki wiatr rozwiewał włosy dziewczętom stojącym na boisku. Wszystkie w równym rzędzie na zbiórce, czekające jakby na rozstrzał. Ubrane w sportowe stroje, czyli biały T-shirt i czerwone krótkie spodenki.
- Yumenai...?! - krzyknął Benekichiro.
- Obecna...! - odpowiedziała czerwonowłosa.
- Wspaniale! Wszystkie sztuki są! Dzisiaj zaliczamy bieg na 800 metrów! - nauczyciel wyszczerzył swoje ząbki w uśmiechu, w przeciwieństwie do nastolatek.
- A to na pewno bezpieczne? - zapytała niepewnie Midori.
- Co masz na myśli? Przecież ruch to zdrowie! Nic wam się nie stanie jak troch... - mężczyzna niespodziewanie przestał mówić widząc przerażone miny uczennic. Odwrócił się i zobaczył lecący prosto w niego oszczep. Benekichiro drgnął nerwowo. Po chwili jednak zagrożenie zniknęło. Aya odbiła się od ziemi i złapała lecący kij. Z rozweseloną minką zarzuciła go na ramię.
- Chodziło bardziej o to, że chłopaki mają zaliczenie z oszczepu, sensei... - Morri wyszczerzyła z satysfakcją ząbki.
Wszystkie dziewczyny zarechotały.


                                                         ~*~OPENING~*~


          - Jako, że jesteście silnymi i zdrowymi dziewczętami, i tak będziecie biegać. Żadnych "ale"! To ja dowodzę tym oddziałem! - zapowiedział Benekichiro stając na przeciwko rzędu zmarnowanych nastolatek - Będziecie biec po kilka osób. Ktoś na ochotnika?
Ja zwykle wyszczerzona od ucha do ucha Aya podniosła rękę.
- Eh... Morri~san, Kyoyama~san, Yumenai~san, Kitsune~san, Kiwashi~san, Kurama~san! Wystąp! - zarządził.
- Dlaczego?! - zaprotestowała Kenami, mimo że posłusznie zrobiła krok w przód - Przecież ja się nie zgłaszałam...
- W imię kobiecej solidarności... -zaśmiał się wrednie nauczyciel.
- Jak ja pana kiedyś zsolidaryzuję... - warknęła cicho zielonooka.
- Mówiłaś coś? - zapytał podejrzliwie Benekichiro.
- Nie nic... Tylko tyle, że cieszę się iż sensei nas uczy - powiedziała z dość sztucznym uśmiechem.
- To wspaniale. Już na start!
Dziewczyny niechętnie ustawiły się na białej linii na bieżni. Jedynie Aya szczerzyła się jak głupia.
- Co wy takie smutne? - Morri objęła ramionami Kenami i Annę.
- Nie lubię biegać - powiedziały jednocześnie.
- Ja też nie. To najgorsze zło na świecie! - zadeklarowała Midori.
- A mi to tam obojętne - wzruszyła ramionami Vitsumi.
- Szybko biegasz? - brunetka spojrzała zaciekawiona na Yumenai.
- Nie najgorzej - w oczach nastolatki można było ujrzeć iskry zawziętości.
- No już, nie gadać! - nauczyciel stanął koło nich. Wyjął z kieszeni stoper i gwizdek. Uczennice ustawiły się odpowiednio do wykonywanej czynności - Gotowe? Start!
Nauczyciel zagwizdał.
Morri automatycznie ruszyła. Mimo tego, iż mogła osiągać nadludzką prędkość zachowywała normy. Tuż obok niej kroczyła Vitsumi. Midori i Yuki utrzymywały środkową pozycję, natomiast Anna z Kenami ciągnęła się na końcu.
Walka między dwoma pierwszy dziewczynami była zacięta, aczkolwiek i tak wygrała młoda Morri. Bez żadnych oznak zmęczenia stanęła przed Benekichiro.
- Co dostałam? - zapytała dumnie.
Mężczyzna aż wypuścił z ust trzymany między wargami gwizdek. Reszta dziewczyn również stała zszokowana.
- Biegłaś minutę... - wyszeptał nauczyciel.
- To chyba dobrze.. Nie? - zdziwiła się.
- Właśnie pobiłaś rekord świata - wyjaśnił nauczyciel. Brunetka uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Z nieprzyjemnej sytuacji uratowała ją Vitsumi, która właśnie dobiegła do mety.
- Jaki...? Czas...? - zapytała. Jej klatka piersiowa podnosiła się rytmicznie, powoli uspokajając oddech.
Po kolei wszystkie nastolatki dobiegły do mety. Na końcu przytoczyła się zadyszana Kenami. Od razu schyliła się i oparła ręce na kolanach.
- Kitsune~san... Z ciebie sportowca nie będzie... - pokręcił głową sensei patrząc na stoper. Odszedł trochę od dziewczyn aby zapisać wyniki w notesie.
- Dobrze się czujesz? - Aya położyła rękę na ramieniu lokatorki.
- To nic, zaraz mi przejdzie... - uśmiechnęła się uroczo Kenami. Jej policzki były czerwone, a oddech nierówny - Mam słabą kondycję... Nie to co ty...
Spojrzała nieco podejrzliwie na brunetkę.
- No rzeczywiście Morri~chan... Dałaś czadu! - Vitsumi podeszła do brunetki.
- He, he, he... - zaśmiała się błękitnooka przedrzeźniając Watabe~sensei. Klasa zaśmiała się radośnie.
Nagle do Ayi podeszła wysoka dziewczyna o rudych włosach, związanych w dwa kucyki.
- Błagam! Dołącz do kółka koszykówki! - krzyknęła kłaniając się brunetce.
Aya uśmiechnęła się niemrawo. Poczuła, iż ktoś ciągnie ją za rękę. Obróciła głowę. Zobaczyła niską blondynkę o lśniących zielonych oczach. Patrzyła na Morri ze wzruszeniem
- Siatkarze cię potrzebują! - powiedziała smutno.
- Byłam pierwsza! - ruda spojrzała groźnie na niższą.
- Ale musimy w tym roku wygrać zawody! W tamtym roku zabrakło nam tylko kilka punktów do zawodów międzynarodowych! - pożaliła się blondynka przytulając ramię Ayi.
- My też chcemy wygrać! To mój ostatni rok w Akumine! w tym roku musimy...! - druga nastolatka również poczęła ciągnąć Morri za rękę.
- Dziewczyny, rozerwiecie mnie - zarechotała błękitnooka. Wyrwała się z objęć. Uśmiechnęła się życzliwie - Jeszcze dokładnie nie wybrałam zajęć dodatkowych... Rozpatrzę wasze propozycje. Zresztą nawet jeśli nie będę w waszych sekcjach z chęcią pomogę na meczu...
Wyjaśniła. Nastolatki uśmiechnęły się, ukłoniły przymilnie i kłócąc się o wyższość swoich grup poszły w sobie tyko znanym kierunku. Błękitnooka pokręciła głową.
Reszta wychowania fizycznego minęła szybko. Kiedy tylko rozbrzmiał dzwonek na przerwę Aya wyskoczyła z boiska jak oparzona. Pobiegła do szatni, szybko zdjęła swoje ubranie i niechlujnie wrzuciła do szafki. Nie biorąc prysznica nałożyła na siebie spódnicę. Na ramiona zarzuciła koszulę. Wzięła torbę.. Zapinając w biegu bluzkę ruszyła w stronę sali samorządu szkolnego. Nie patrzyła na drogę, dlatego też nie dziwne, że na kogoś wpadła.
- Kotek uwa... - zaczął Hao łapiąc dziewczynę w ramiona. Ta jednak wyrwała się mu z objęć.
- Nie mam czasu, spieszę się! - krzyknęła. Pobiegła dalej.
- Widzę... - szepnął, po czym krzyknął już do pleców młodej Morri - Aya!! Masz krzywo zapiętą koszulę!!
- Dzięki! - usłyszał z oddali.
          Westchnął głośno. Na korytarzu zaczęli się już zbierać uczniowie, więc nie było sensu krzyczeć. Zrezygnowany ruszył w stronę stołówki. Wszedł do pomieszczenia. Od razu staną w kolejkę po jedzenie.
- Hao! - usłyszał wesoły głos braciszka spośród tłumu. Spojrzał w tamtą stronę. Zobaczył wyszczerzonego Yoh, siedzącego już przy stole z dwiema tacami. Długowłosy uśmiechnął się i podszedł do brata.
- Jak czasami dobrze jest mieć bliźniaka - westchnął z zadowoleniem.
- Czasami? - młodszy wyciągnął rękę i poczochrał klonowi włosy.
- Tak czasami... Jak mi nie niszczysz fryzury... - Hao źgnął brata w żebra - Skąd wiedziałeś że zjadłbym spaghetti? Nie no w sumie głupie pytanie...
- No i tu ci muszę przyznać rację... - zarechotał drugi - Tak w ogóle gdzieś tak wyrwał? Wyszedłeś z szatni i nic mi nie powiedziałeś!
- Wiem, ale chciałem zdać jak najszybciej papiery do kółka biologicznego - czarnooki uśmiechnął się przepraszająco.
- A no tak... Zapomniałem... Co to za nagonka z tymi kółkami? Paranoja... Na dziedzińcu stoją i rozdają ulotki, a pierwszoklasiści biegają jak nienormalni zapisując się gdzie tylko popadnie... W sumie to wszystkie podania i tak składa się do samorządu…
- No wiesz to jest tak jakby wybranie celu w życiu... Często ludzie idą na studia właśnie pod aspektem wcześniej wybranych zainteresowań. To ładnie wygląda na papierku...
- Ja tam się nigdzie nie wybieram... Na studia raczej też nie wiem czy pójdę... W sumie kasy i tak już mamy tyle że co najmniej nasze przyszłe 2 pokolenia są ustawione...
- O czym gadacie? - do stolika podeszła Anna. Położyła tace z sałatką i usiadła między chłopakami.
- O zajęciach dodatkowych - wyjaśnił grzecznie Hao.
- A no tak.. Czas składania papierów... Ja już wszystko załatwiłam - uśmiechnęła się blondynka.
- Naprawdę, na co się zdecydowałaś? - zaciekawił się długowłosy.
- Zapisałam nas na łacinę - wyjaśniła.
- Czekaj... Jak to.. Nas? - zaniepokoił się Yoh. Coś czuł że to zdanie dziwnie zahaczyło o jego przestrzeń osobistą.
- No mnie i ciebie Koteczku. Sama bym się nudziła - wyjaśniła.
- A zapytałaś się mnie, czy ja chcę chodzić na łacinę? - zapytał zrozpaczony młodszy.
- Wiele ciekawych ksiąg z Europy jest napisana właśnie po łacinie.. Skoro mogę się podszkolić w tym języku to czemu mam z tego nie skorzystać? No chyba nie masz nic przeciwko temu, że będziesz chodził ze mną? - spojrzała przeszywająco chłopaka.
- Nie no skąd... - westchnął ciężko Yoh, ze łzami w oczach.
- A gdzie Aya? Po wf tak wybiegła, że nawet nie zdążyłam zapytać gdzie idzie... - westchnęła Kyoyama.
- Chciałem się o to samo zapytać! - zaśmiał się Hao.
- A Ren? - zapytała blondynka.
- Czy ja wyglądam na informację? On pewnie idzie zapisać się na kółko detektywistyczne... - prychnął starszy Asakura.
- A takie jest? - zdziwił się Yoh.
- Tak... Idź się zapisz jest szansa, że po drodze zaginiesz... - jęknął długowłosy.
- I wtedy założycie kółko detektywistyczne, żeby mnie znaleźć? - wyszczerzył zęby młodszy.
- Tak... - westchnął długowłosy.
- O czym gadacie? - do stolika podeszła Vitsumi, a za nią dziarsko kroczyła Kenami.
- O zajęciach dodatkowych - krótko wyjaśniła blondynka.
- A no tak.. Zapisy... - westchnęła Yumenai.
- Ja już złożyłam papiery! Znaczy... Mam je w torbie... - zaśmiała się szatynka.
- Ty jak zwykle wszystko na ostatni moment. A potem zdziwiona, że się nie wyrabiasz! - zarzuciła dziewczynie czerwonowłosa.
- Oj tam... Czepiasz się!
- A na jakie zajęcia się zapisujesz? - zapytał Hao. Z troską patrzył na załamanego łaciną brata.
- Na pewno techniczne, a nad resztą się zastanawiam - wyjaśniła wesoło.
- Techniczne? - powtórzyła za nią Anna.
- Tak! Lubię się czasem pogrzebać w różnych maszynkach - wyszczerzyła ząbki Kitsune. Vitsumi prychnęła głośno, dławiąc się właśnie pitą kawą.
- Maszynkach... - zarechotała głośno. Za swoje zachowanie dostała mocnego kopniaka w kostkę od Kenami. Nie czekając długo oddała przyjaciółce.
- Nie wyglądasz na wielbiciela smarów... - zdziwił się Yoh.
- A ty na poliglotę - zachichotał starszy Asakura. Jakież było zdziwienie długowłosego, kiedy zamiast kąśliwej uwagi bliźniaka dostał w brzuch od siedzącej obok Anny - Przepraszam szwagierko...
- No - powiedziała z wyższością blondynka.
- A ty Vitsumi? - młodszy spojrzał na przyjaciółkę.
- Kulinarne i kendo - wymieniła Yumenai.
- Interesujesz się walką? - zaciekawił się tematem młodszy Asakura.
- Zawsze chciałam się nauczyć walki wręcz, ale nigdy mi to nie wyszło... Jakoś żaden miecz nigdy nie wpadł mi w ręce... - zaśmiała się czerwonowłosa.
- Wpadł, tylko nie umiałaś z niego korzystać... - poprawiła szatynka.
- Czy cię ktoś pytał o zdanie? - Vitsumi spojrzała na przyjaciółkę wrogo.
- Też się kocham Onee~chan! ♥ - zarechotała Kenami.
- Będziemy razem w kółku kulinarnym - zapowiedział radośnie Hao.
- Aya już się chwaliła, że świetnie gotujesz - zaśmiała się zielonooka.
- Cześć - do stolika podszedł Ren. Spojrzał lekceważąco na "nowe". Dosiadł się do nich stawiając na stole tace. Bliźniacy wymienili wymowne spojrzenia.
- Ohayo Tao~san! ♥ - Kenami uśmiechnęła się słodko do przyjaciela. Ten spojrzał na nią co najmniej jak na niespełna rozumu. Nastała jakaś dziwna, niezręczna cisza
- A ty na co się zapisujesz? - postanowił zacząć jakiś temat Hao, który czół się dziwnie w takiej atmosferze.
- Słyszałam, że są nabory do koła matematycznego... - rzuciła kąśliwie Vitsumi.
- Chyba dawno nie dostałaś Yume..! - zbulwersował się Ren. Spojrzał groźnie na czerwonowłosą.
Nagle kubek z gorącą kawą nastolatki przewrócił się i wylał na złotookiego. Ten przez chwile zbladł, po czym szybko wstał z krzesła. Sycząc głośno zaczął rozpinać swoją koszulę, wzbudzając ogólne zainteresowanie swoją osobą. Kilka dziewcząt wyjęło komórki i zaczęło robić zdjęcia młodemu Tao. Ten nie przejmował się tym. Bardziej denerwowało go to, że wiedział, iż zrobiła to któraś z dziewczyn, ale nikt mu w to raczej nie uwierzy. Czuł gorąco nie tylko na brzuchu, ale też i na trochę bardziej dolnych partiach ciała.
- Spodnie też tu zdejmiesz? Czekamy...! - uśmiechnęła się uroczo Kenami wyjmując z kieszeni swoją komórkę.
- Chciałabyś..! - warknął rozwścieczony wziął w rękę koszulę i pośpiesznie wyszedł ze stołówki.
- Mraśnie wyglądasz, ale to chyba nie jest nowy szkolny mundurek? - zaśmiał się siedzący na akademickim korytarzu Kakashi. Chociaż w sumie, gdyby dziewczyny miały chodzić tak ubrane? Szarowłosy nie miałby nic przeciwko.
- Zamilcz... - warknął wściekły Tao. Ruszył w stronę ich pokoju. Wszedł do środka i rzucił się na swoje łóżko. Westchnął głośno - Ona zrobiła to specjalnie...
Wiedział, że kubek się sam nie przewrócił, ale nikt mu nie uwierzy. Co on ma zrobić?           Chłopak musiał się wziąć w garść, wstać i nałożyć czyste ubranie. Spojrzał na swoją różową skórę. Piekło jak cholera. Do tego głód mu coraz bardziej doskwierał, gdyż nie zdążył zjeść dzisiaj śniadania. Postanowił już nie iść na stołówkę, nie zniósłby widoku Kitsune i Yumenai. Postanowił zjeść coś z lodówki w pokoju dziewczyn. Umówili się że nie będą zamykać do końca balkonów, więc mógł bez problemu wejść do środka. Jego ostatnie przeszukiwanie sypialni koleżanek nie dało mu żadnych ważnych informacji o lokatorkach. To jeszcze bardziej go nakręcało. Ren otworzył lodówkę. Zwątpił widząc niewielki zapas jedzenia.
- Morri… Ile ty jesz… - westchnął z dezaprobatą. Musiał zadowolić się jakimś jogurtem. Coś on czuje, że mu będzie do obiadu w brzuchu burczeć... Nie mógł jednak nic na to poradzić. Sięgnął do pojemnika na sztućce. Chciał wyjąć łyżeczkę, ale ta niechcący wypadła mu z ręki. Posunęła się pod jedno z łóżek. Tao spojrzał z politowaniem na sufit.
- Jak mnie bogowie muszą nienawidzić… - pożalił się do powietrza. Klęknął i sięgnął ręką po łyżeczkę. Jakież było jego zdziwienie kiedy spod posłania wyciągnął niewielką, srebrną walizkę na sześciocyfrowy kod. Podrapał się po głowie. Chwilę bił się z myślami. Usłyszał na korytarzu jakieś kroki. Przestraszył się, że znowu wyjdzie na debila przy dziewczynach. Złapał walizkę i szybko wyszedł z pokoju przez balkon.
- Właśnie okradłem… - spojrzał dokładnie na walizkę. Na jej spodzie było wygrawerowane „Kitsune” – Kitsune~san…
Złotooki zajął się na chwilę znaleziskiem, ale wiedział że musi go niedługo zostawić. Niedługo zaczynają się lekcje, a on musi jeszcze coś zjeść. ale potem spróbuje to ustrojstwo otworzyć.
          Tymczasem Aya dobiegła do sali samorządu szkolnego. Zapukała i weszła do środka. Po otworzeniu drzwi zobaczyła stoły ustawione w długi prostokąt. Na środku w centralnym miejscu siedział Itachi. Blady patrzył na Morri jakby zobaczył ducha.
- Naprawdę tu przyszła… - powiedział melancholijnym głosem.
- Ohayo mina! – krzyknęła na cały głos.
- Ooo… Morri~san… - Sasori spojrzał na dziewczynę zdziwiony.
- Co ty tu robisz? – zapytał Deidara.
- Rujnuje mi życie… - westchnął ciężko Itachi.
- A! Jak w takiej sprawie to zapraszam, zapraszam! – blondyn podszedł do przyjaciółki i zaczął wprowadzać ją w głąb pomieszczenia.
- Chce dołączyć do samorządu! – Aya dumnie wypięła pierś.
- Z chęcią zapraszamy nowych członków! – uśmiechnął się Douhito.
- Mamy komplet… - wtrąca Uchiha.
- Co ty pleciesz? Większość z nas to trzecioklasiści, za rok tu nie zostanie praktycznie nikt! – krzyknął blondyn.
- Czy ja się ciebie o coś panienko pytałem? – warknął wściekły brunet.
- Jak ja cie zaraz...! – Deidara już się rzucał na rówieśnika z pięściami, ale powstrzymał go inny z chłopaków. Miał szare włosy zaczesane do tyłu i jasne oczy. Dwa pierwsze guziki jego koszuli były rozpięte i pokazywały duży krzyż na jego piersi.
- Bracia nieście za sobą pokój, a nie wojnę – powiedział z lekkim uśmiechem na ustach.
- Już wolałbym umrzeć niż być bratem tego Cygana! – warknął Deidara.
- Nie obrażaj innych… - ponownie pouczył kolegów szarowłosy.
- Chyba siostrą palancie! – Itachi pokazał niebieskookiemu język .
- A ty mówisz, że ja jestem niedojrzała? – zapytała drwiąco brunetka. Każdy spojrzał na nią ponownie pytająco. Dziewczyna uśmiechnęła się – Witajcie! Nazywam się Morri Aya. Przewodniczący akademii Akumine w nadchodzącym roku!
Zapowiedziała. Większość z zebranych wyszczerzyła ząbki.
- Pewna siebie jesteś – zauważył Sasori.
- Brakuje wam tutaj prawdziwego rządzącego! Uchiha~kun nadaje się bardziej na sekretarza… - przedstawiła swoje zdanie błękitnooka. Wszyscy spojrzeli na nią nieco zdziwieni i zszokowani takim stwierdzeniem. Dziewczyna czując, że jest w centrum uwagi dalej wygłaszała przemówienie – Samorząd nie powinien tylko rządzić, szkołą ale też i integrować się z uczniami! Załatwianie wszystkich tych papierkowych robótek dla Jirayi to tylko podlizywanie się. Tej szkole potrzebne są nowe reguły i ustawy!
Nastolatka wyjęła ze swojej torby plik kartek. Rzuciła go pod nos Uchihy.
- Co to…? – zapytał niepewnie siedzący przy oknie zielonowłosy chłopak. Połowa jego twarzy była skąpana w cieniu, a widoczna strona blada, prawie biała. Złote oko patrzyło uważnie na nowe papiery na stole.
- Moje pomysły na zmiany w Akumine! – powiedziała dumnie.
- Aż jestem ciekaw… - powiedział Itachi – Dobrze, przejrzymy twoje oferty... Na razie proszę usiądź.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. Z uśmiechem patrzyła na wszystkich zebranych.
- Jak wiecie, zastępca przewodniczącego w tamtym roku ukończył już szkołę. Musimy więc dzisiaj znaleźć kogoś na jeg… - zaczął swój wywód Itachi.
- Głosuję na Morri~chan! – powiedział nagle Deidara.
- Ale ona nawet nie jest kandydatką! – krzyknął brunet.
- Jest świetnym kandydatem. My wszyscy za rok kończymy szkołę, nieliczni zostaną, a ona jest pierwszakiem, będzie z przyjemnością nauczać młodsze pokolenia – poparł Ayę Sasori.
- Ale…! – zaczął Itachi.
- Właśnie, po za tym mamy na głowie egzaminy, żaden z nas już się aż tak bardzo nie pcha do tej roboty – wtrącił chłopak, który miał twarz schowaną w cieniu.
- Chłopaki jesteśmy kumplami od tylu lat nie róbcie mi tego! - zaczął wręcz błagać brunet. Przyjaciele jednak nie zareagowali na te piski. Jedynie Deidara cieszył się jak głupi z udanej próby zdenerwowania Itachi’ego. Ten widząc reakcję Douhito postanowił nie dać mu tej satysfakcji.
- Skoro aż tak się garniesz do bycia przewodniczącą... To dobrze... - uśmiechnął się złowieszczo Itachi. Podszedł do jednej z szaf, z której oburącz wciągnął około pięćdziesięciocentymetrowy plik papierów i rzucił Ayi pod nos – Pogrupuj te papiery. To są podania o przydzielenie do zajęć pozalekcyjnych. Posegreguj je wiesz, koło astronomiczne do astronomicznego, plastyczne do plastycznego i takie tam...
- Rozumiem, nie jestem debilem... Nie mów do mnie jakbym była niedorozwinięta! - prychnęła głośno Aya. Po chwili spojrzała na kartki nieco niepewnie. Wrednie zerknęła na Uchihę – Przepraszam, ale kto wymyślił taki system?
- No oczywiście, że ja! - dumnie wypiął pierś Itachi.
- A nie łatwiej byłoby, gdyby chętni do uczęszczania w poszczególnych zajęciach od razu nieśli papiery do przewodniczących swoich klubów? - zapytała całkiem poważnie Morri.
- Już od dawna to mówiłem... - westchnął Deidara, który właśnie kładł się na stół, wyciągając się mocno.
- Ty się zamknij, bo nie masz nic do gadania, i zejdź stąd, bo to nie są godziny pracy, nikt ci nie będzie kasy za spodnie wkładał! - wrzasnął Itachi do blondyna. Po sali rozeszły się głośne westchnienia chłopaków i szelest chowanych banknotów do kieszeni.
Niebieskooki rozejrzał się po twarzach przyjaciół.
- No wiecie co - westchnął głośno i już spokojnie usiadł na krzesło. Po chwili jednak wyszczerzył ząbki. Nie ukrywał zadowolenia ze stanu psychicznego Uchihy, który nieco rozjuszony patrzył na Ayę.
- System, który wprowadziłem jest najlepszy! Dbam aby pierwszoroczniaki, takie jak ty, nie zgubiły się w Akumine i mogły po prostu złożyć swoje papiery tu, w siedzibie samorządu szkolnego.
- Bo oczywiście pokój samorządu jest bardzo widoczny... Po za tym zgubienie się i zapytanie kogoś o drogę może być bardzo ciekawe, szczególnie dla nowych, nieśmiałych osób, które same boją się rozpocząć nowe znajomości... To może być początek pięknej przy...! - entuzjastycznie ciągnęła swój wywód Aya.
- Nie przeginaj Morri... - brunet spojrzał na nią groźnie. Ta tylko wyszczerzyła się jak głupia wyciągnęła ręce do nachylonego nad nią chłopaka. Złapała go za policzki.
- A puci, puci, puci.... Jaki złośnik! Spokojniutko bo się zagotujesz... - powiedziała przymilnym, wesoły głosem, ciągnąć Itachi’ego za policzki.
- Albo mnie puścisz, albo to ty się zagotujesz w garze z gulaszem dziś na kolację... - powiedział bardzo poważnie. Policzki bruneta były czerwone, nie tyle od pieszczot Morri, co z zawstydzenia, gdyż jego przyjaciele zaczęli wesoło chichotać, coraz częściej wybuchając głośnym śmiechem.
-  Nie martw się Itachi~kun! Czuję, że nasza współpraca będzie wspaniała i owocna! - zaśmiała się błękitnooka. Wzięła pod pachę dokumenty, a na ramię zarzuciła torbę, po czym ruszyła do wyjścia – Wybaczcie, ale już was opuszczę, skoro mam już  przydzielone zadanie. Przyniosę papiery tutaj po południu. Narka!
Powiedziała wychodząc. Zamykając drzwi słyszała jakieś groźby pod swoim adresem, ale nie przejmowała się tym. Wiedziała, że gdzieś w głębi serca, Itachi ją lubił, a te wszystkie kłótnie to z czystej sympatii. Przynajmniej tego wolała się trzymać.
            Nagle poczuła silne szarpnięcie za ramię. Przytuliła do siebie mocniej papiery, aby żaden świstek nie wypadł. Aya została brutalnie wciągnięta do jednego z pomieszczeń i posadzona na krześle. Nie sprzeciwiła się zbytnio. Próbowała się rozejrzeć, ale pokój był pogrążony w zupełnej ciemności. Morri musiała przymknąć oczy kiedy jasne światło oślepiło jej twarzyczkę.
- Morri~san? - zapytała postać stojąca naprzeciwko brunetki, która kierowała wielką lampę prosto na przymrużone oczy Ayi
- T... Tak... - przytaknęła niepewnie błękitnooka. Lampa została zgaszona, a błękitnooka zamknęła oczy. Kiedy podniosła powieki doznała głębokiego szoku i aż upuściła ściskane przez nią papiery. Te spłynęły po jej kolanach i rozsunęły po całej podłodze. Białe ściany były pokryte licznymi rysunkami, zdjęciami i portretami... Itachi'ego! Gliniane figurki z jego podobiznami zalegały na drewnianym regale, naprzeciwko którego stały szklane gabloty. W owych witrynach było pełno rozmaitych rzeczy, takich jak kartki papieru, kawałek koszuli, scyzoryk, soczewka. W pomieszczeniu były dwa okna, jakie przed chwilą były zasłonięte roletami. Aya siedziała właśnie przy biurku. Na blacie stała duża lampka, którą Morri jeszcze niedawno była maltretowana. Na przeciwko brunetki były rozstawione liczne krzesła, niczym na jakiejś auli.
            Wzrok Ayi przykuła jednak osoba stojąca przed nią. Była to szczupła, wysoka brunetka o czekoladowo-brązowych oczach, ubrana w szkolny mundurek. Uśmiechała się szeroko pokazując białe ząbki.
- Ohayo! Nazywam się Akuma Mia! I jestem z klasy III C - przywitała się grzecznie. Kucnęła i zaczęła zbierać zrzucone przez Morri podania – Nie chciałam cię przestraszyć, ale musiałam cię zidentyfikować.
- Rozumiem – zaśmiała się lekko błękitnooka, chociaż naprawdę nie miała pojęcia co tu robi. Zeszła z krzesła i zaczęła pomagać nieznajomej. W ciszy szybko pozbierały papiery. Brunetka położyła plik na stole.
- Witam cię w pokoju funclub’u Uchihy~kun! - uśmiechnęła się wesoło Mia.
- Fanclub'u Uchihy? - powtórzyła głucho Aya, trochę skołowana całą sytuacją.
- Tak! Jestem założycielką tej zacnej instytucji, poświęconej dla Uchihy. On jest taki przystojny, te jego czarne, lśniące włosy i iskrzące się oczy! Jest taki inteligentny i wyniosły, jak prawdziwy książę! Powinien po szkole jeździć w karecie, w koronie, a najlepiej żeby zrobił bal, aby poznać księżniczkę swojego życia! Może zostałabym kopciuszkiem...? - rozmarzyła się ciemnooka.
Aya spojrzała na nią nieco zdziwiona po czym zaśmiała się lekko.
- No cieszę się, ale czemu mn... - zaczęła mówić młodsza nastolatka.
- Wiem, Morri~san, że masz pokój obok Uchihy~kun! - podekscytowała się Mia, po chwili upadła przed Ayą na kolana – Chcę cię prosić o pewną przysługę... Dołącz do naszego klubu!
- Hę...? - błękitnooka popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
- Jeszcze żadna z uczestniczek funclub'u nie była tak blisko Uchihy jak ty! - zachwyciła się brunetka – Mogłabyś robić mu zdjęcia i przeprowadzałabyś z nim wywiady!
- Ale jesteśmy tylko sąsiadami... - zaśmiała się Aya.
- W celi spędzasz z nim bardzo dużo czasu, zresztą tak jak Yumenai~san i  Kitsune~san! - wyjaśniła Mia.
- Akurat tym bym się nie chwaliła... - westchnęła głośno brunetka. Po głowie zaczęło jej krążyć ostrzeżenie Jirayi: „Masz ograniczenie do pięciu godzin w celi tygodniowo! Bo inaczej się Itachi wykończy! Jak będziesz bardziej rozrabiać karzę ci policzyć wszystkie kamienie na dziedzińcu szkolnym!”. Po tej rozmowie dostała karę dwóch godzin w celi, bo zaczęła pyskować, że może lepiej taka kara pasuje do Ren'a skoro chłopak i tak już ma na pieńku z matematyką... W końcu jednak wróciła myślami na ziemię – Ale jeśli ci tak bardzo zależy mogę dołączyć do twojego klubu!
Mia energicznie wstała. Przytuliła mocno koleżankę.
- Arigato, Morri~san! Jesteś wspaniała! – krzyknęła prosto do ucha błękitnookiej.
- Dzięki… Ale to nie jest nic niezwykłego… - Aya zaśmiała się przyjaźnie – Możesz mnie dopisać do tego klubu. Hm… I wpisz jeszcze Yumenai! Kitsune też mogła by być, ale z nią się czasem ciężko dogadać…
Westchnęła ciężko Morri.
- Jasne! – brunetka wcisnęła pierwszoklasistce aparat fotograficzny w ręce – Już dziś zabierz się do pracy! A tak przy okazji.. Co to za papiery…?
Akuma pokazała palcem na duży plik.
- A to… Też się muszę za to zabrać, to podania do zajęć pozalekcyjnych, musze je porozdzielać… - wyjaśniła błękitnooka.
- Ooo! To dobrze. Chciałabym już wiedzieć kto w tym roku dołączy do koła biologicznego… - zamyśliła się Mia.
- Hm…? Jeśli chodzisz na koło biologiczne, będziesz współpracować z moim chłopakiem – Aya uśmiechnęła się na samo wspomnienie.
- Twoim chłopakiem?
- Tak z Asakurą Hao – wyjaśniła  Morri.
- A! No tak, zapomniałam że jesteś z Piromanem! – zaśmiała się Akuma.
- Piromanem? – zarechotała głośno brunetka.
- No… To on zrobił tą akcję z alarmem przeciwpożarowym razem z bratem. Haha! To była dobra akcja! Tak w ogóle to oni są razem z Uchiha~kun  w pokoju, prawda?
- Tak… - przytaknęła Aya. Zaśmiała się głośno – Piroman… Padnę zaraz… Już sobie ładną ksywkę zdobył…
- No fakt, nawet miesiąc do końca nie minął – zawtórowała śmiechem Mia.
- Ta… A narzeka, że ja mam problemy… Eh… Dobra, wybacz Akuma~san, ale ja muszę już lecieć… Bo wiesz, mam jeszcze parę obowiązków, a do tego zaraz kończy się przerwa obiadowa i… - zaczęła wymieniać Aya. Wzięła w jedną rękę aparat, a w drugą plik papierów.
- Rozumiem, rozumiem, sama muszę lecieć, ale przyjmij ode mnie jeszcze kilka prezentów… - trzecioklasistka uśmiechnęła się. Położyła na rękę brunetki cztery białe bluzki w napisem „ I ♥” i podobizna Itachi’ego, do tego przypinki, długopisy i teczki z tym samym nadrukiem – to prezent od firmy, podziel się z koleżankami z pokoju!
- Dzięki... Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawi mi szpiegowanie Uchihy~kun! Do zobaczenia! – zawołała radośnie prawie że w podskokach wychodząc z sali.
- Pa! – krzyknęła za nią Mia, szczęśliwa, że niedługo będzie miała nowe zdjęcia do kolekcji.
            Aya w tym czasie pobiegła szybko załatwić pozostałe sprawy. Musiała jeszcze zrobić parę rzeczy na tej przerwie, a wskazówki zegara szybko tykały. Następne trzy lekcje minęły jej dość szybko, z racji tego że nie bardzo przysłuchiwała się gadaninie nauczycieli. Myślami była w ogóle gdzie indziej. Będąc już w akademiku zaczęła porządkować wszystkie papiery. W pokoju zastała jedynie Vitsumi, która zawzięcie szukała w Internecie prezentu dla Deidary, który niedługo obchodził urodziny.
- Aya widzia… - Hao stanął na otwartym balkonie.
- Nie mam czasu kochanie! – krzyknęła nawet nie odwracając w jego stronę głowy.
- Znowu się zaczyna – szatyn pokręcił z politowaniem głową, ale uśmiechnął się. Postanowił jej nie przeszkadzać, wiedział jak bardzo pracowita jest Morri. Wszystkie zajęcia dawały jej wiele radości, więc Asakura jak na razie postanowił nie krzyczeć na nią. Może potem, jak już przegnie, na razie niech się pobawi.
- Co to? – do pokoju dziewczyn weszła Kenami patrząc z zaciekawieniem na brunetkę i papiery porozkładane po całym łóżku.
- Podania, Uchiha kazał mi posegregować – powiedziała szybko niczym automat.
- Widzę, że pełne skupienie – zaśmiała się szatynka, po czym wyjęła ze swojej torby teczkę – To masz od razu moje, żebym już nie musiała nosić…
- Dawaj – Morri uśmiechnęła się do przyjaciółki biorąc dane jej kartki – Koło techniczne?
- Tak, coś w tym dziwnego? – szatynka spojrzała niepewnie na błękitnooką.
- Nie nic… - Aya wzruszyła niepewnie ramionami. Pogrupowała jeszcze papiery przyjaciółki. Łatnie wszystko spięła spinaczami biurowymi. Wybiegła z pokoju. Ruszyła do sali samorządu, gdzie spotkała siedzącego za biurkiem Itachi’ego.
- Ohayo! – krzyknęła wesoło – Tak jak powiedziałam, proszę bardzo dokumenty…
- No nieźle się spisałaś… Zastępco… - uśmiechnął się lekko. Biorąc od niej plik.
- Dzięki, Szefie – wyszczerzyła ząbki, po czym nieco spoważniała – Uchiha~kun… Bo jedno mnie zastanowiło… Dlaczego nikt nie zapisał się do koła muzycznego? Dlaczego przewodniczący w ogóle nie wywiesił ogło…
- Koła muzycznego? – powtórzył głucho czarnooki – Ale… W naszej szkole nie ma żadnego ko…
- Jak to nie ma!? – wrzasnęła Morri uderzając otwartymi rękoma w biurko, tak że aż się zatrzęsło.
- No… Normalnie nie ma i już… - Uchiha tak dla własnego bezpieczeństwa trochę się odsunął – Trzy lata temu jakiś był, ale kiedy wszystkie członkinie poszły na studia nikt się nie podjął prowadzenia koła muzycznego…
- To niedorzeczne! – krzyknęła oburzona błękitnooka – Gdzie mogę wypełnić formularz potrzebny do stworzenia klubu?
- Głupie pytanie oczy… - Itachi głośno przełknął ślinę czując na sobie wściekły wzrok Ayi – Oczywiście, że ci pomogę we wszystkim, czego tylko pragniesz… Proszę oto formularz…
Podał jej kartkę papieru. Dziewczyna od razu złapała za długopis i zaczęła go wypełniać.
- Chyba wiesz, że nie starczą twoje chęci? Z salą nie będzie problemu, bo zostały po poprzednim klubie, ale potrzebujesz jeszcze opiekuna i co najmniej czterech członków…
- Członków już mam, trzeba tylko pieku… Już wiem! – krzyknęła. Wzięła pismo i wybiegła z pokoju.
- Wariatka… - pokręcił głową Itachi, po czym pochylił się nad stołem patrząc na wcześniej przyniesione przez Ayę dokumenty ze zmianami jakie można wprowadzić w Akumine.   
            Tymczasem Ren stał w łazience w pokoju chłopaków. Z istną wściekłością w oczach patrzył na metalową walizkę. Po chwili kopnął ją tak że posunęła się pod ścianę. Uderzył rzecz jeszcze kilkakrotnie.
- Ren! Co ty Tm wyczyniasz? – Hao zaniepokojony dziwnymi odgłosami zapukał do drzwi łazienki.
- Zamknij się Asakura to nie twoja sprawa! – krzyknął rozjuszony, po czym nieco ciszej warknął do siebie – Próbowałem na tym gównie już wszystkiego! Zgadywania kodu, ognia, wody, wykałaczek, siły, nawet potraktowałem to Mieczem Błyskawicy! I co?! I nic! A przecież mój miecz jest zrobiony z najlepszej stali na świecie! Nie ma nic lepszego niż ten metal…
Chłopak oparł się plecami o jedną ze ścian i osunął się powoli na podłogę. Z bezsilności kilka razy uderzył głową o kafelki. Tak bardzo chciał się dowiedzieć co jest w tej durnej walizce!
            Nagle coś trzasnęło. Był to dźwięk podobny do otwierania zamka kluczem. Chłopak podejrzliwie spojrzał na drażniący go przedmiot. Wyciągnął nogę i obrócił walizkę przodem w swoją stronę. Znów usłyszał ten dźwięk. Jeszcze raz. Ponownie…
Wstał. Wziął złożony miecz, machnął nim w powietrzu, a ostrze wysunęło się. Skierował bronią na „bagaż”, który nagle niespodziewanie się otworzył . Złotooki głośno przełknął ślinę, aby po chwili westchnąć głośno. Ukucnął przy walizce. W środku znajdowała się szmaciana, niezbyt dbale wykonana lalka, przypominająca voodoo, zresztą z jego podobizną. Ren podniósł zabawkę i zaśmiał się lekko. W tej samej chwili lalka zaczęła rechotać dziwnym, przerażającym, mechanicznym głosem. Przestraszony Tao rzucił „podarunkiem”, nie spodziewa wszy się, iż rzecz ożyje. Schylił głowę, trzymając się mocno za klatkę piersiową. Miał wrażenie, że zaraz dostanie zawału. Spojrzał jeszcze raz do walizki. Oprócz lalki zauważył tam kartkę z napisem „FRAJER”.
- Niech was piekło pochłonie… - warknął, już trochę uspokoiwszy oddech.
- Samozniszczenie nastąpi za… Pięć… Cztery… Trzy… - z lalki zaczął wydobywać się monotonny techniczny głos.
- Kur… - zaklną cicho pod nosem młody Tao, po czym jak oparzony wyskoczył z łazienki. Zza zamkniętych drzwi usłyszał tylko głośny dźwięk wybuchu. W pokoju był jedynie Hao. Ren spojrzał zaciekawiony na jego reakcję. Asakura jednak siedział na łóżku ze słuchawkami brata na uszach i nie przejmował się resztą świata.
Tao westchnął głośno, wiedząc że znów w swoich knowaniach jest skazany na siebie.


                                                         ~*~ENDING~*~


            Aya rozweselona wbiegła do pokoju. Był już późny wieczór i reszta dziewczyn była w piżamach.
- Zapisałam! – krzyknęła uradowana błękitnooka.
- Matko co znowu zrobiłaś? – zapytała zrezygnowana Anna.
- Hm..? – Vitsumi spojrzała pytająco na lokatorki.
- Ostatnio jak tak weszła okazało się, że zapisała nas do Akumine… - westchnęła ciężko Kyoyama.
- Zapisałam nas na koło muzyczne! – wyszczerzyła wszystkie ząbki Morri.
- Co zrobiłaś? – zdziwiła się blondynka.
- Zapisałam nas na koło muzyczne! – powtórzyła brunetka.
- Nawet nie wiesz czy umiemy grać… - słusznie zauważyła Vitsumi, która patrzyła na błękitnooką znad czytanej książki.
- A umiecie? – Aya spojrzała pytająco na przyjaciółki.
- Kiedyś grałam na perkusji – wzruszyła ramionami Yumenai.
- To że ją kupiłaś nie znaczy, że na niej… - zaczęła Kitsune, ale dostała książką w głowę.
- Nie komentuj! Bo następna będzie encyklopedia! – ostrzegła czerwonowłosa.
- Dobra już, dobra… - powiedziała nieco smętnie szatynka trzymając dłoń na bolącym miejscu.
- A ty Kitsune? – brunetka spojrzała pytająco na zielonooką.
- Zawsze chciałam się nauczyć grać na gitarze, ale nigdy nie miałam do tego okazji… Po za tym to wydaje się być trudne.. Tyle tych nitek…
- Strun… - poprawiła przyjaciółkę Yumenai, za co dostała rykoszetem.
- Więc może bas? – zaproponowała Aya.
- Hm… Bas? Cztery struny… Pasuje! – uśmiechnęła się Kenami.
Morri spojrzała błagalnie na Annę.
- Nawet na to nie licz, nie będę się uczyć grać na niczym, nie mam chęci, ani czasu. „K jak kochać” samo się nie obejrzy… - powiedziała szybko Kyoyama.
- Ale Aniu, Aneczko kochana ja wcale nie chcę, żebyś się uczyła na czymś grać! Ty będziesz naszym menadżerem! – zaproponowała błękitnooka.
- A skoro tak… To niech ci będzie – blondynka wzruszyła ramionami.
- Tak! Założymy własny zespół! – uradowana Kenami podskoczyła na łóżku.
- Będziemy najlepszym zespołem w całej Japonii! – zaśmiała się Vitsumi, która też stanęła na posłaniu.
- Na całym świecie! – krzyknęła Aya. Podskoczyła i klasnęła dziewczynom w dłonie.
 Nawet Kyoyamie kąciki ust podniósł się do góry. Anna przeczuwała, że to początek czegoś nowego podobnie jak przyjazd do tej szkoły.


Kenami: Tam tara dam da dam!
Vitsumi: A to co ma być?
Kenami: Fanfara @_@
Vitsumi: Z ciebie niezła fanfara…
Aya: A ja jestem przewodni…!
Itachi: Zastępcą!
Aya: To już tylko jeden krok do…!
Itachi: Po za tym jeszcze nie jesteś do końca zastępcą, to musi potwierdzić Jiraya.
Aya: Możesz mi łaskawie nie przerywać?!
Yoh: A gdzie Hao?
Anna: Uczy się w przeciwieństwie do ciebie Kotku.
Yoh: Oj przestań już…
Anna: A kupiłeś książkę do łaciny?!
Yoh: A czy ja chcę chodzić na tę łacinę?!
Anna: Chcesz!
Yoh: Nie chcę! Ale będę i tak chodził dla ciebie…
Kenami: Jakie to słodkie *U*
Vitsumi: Ta… Rzygam tęczą… A ja dalej nie mam prezentu dla Dei’a…
Yoh: O, a on ma urodziny?
Vitsumi: No… 5 maja…
Yoh: Oho, my też rodzeni w maju!
Aya: Jak to… Wy? O_O
Yoh: No… Ja i Hao… Najczęściej bliźniaki rodzą się jednego dnia…
Aya: Ahaaa…
Yoh: 12 maja? Mówi ci to coś?
Aya: No pewnie *poker face* A Ren’a gdzie poniosło?
Yoh: Siedzi na łóżku i gapi się w jakąś walizkę…
Kenami: *poker face* Dobra przejdźmy do rzeczy ważniejszych niż dociekliwy panicz Tao… Kini-san! Cieszę się że zależy ci tak na mojej ocenie :D Nie mogę obiecać, że będę komentować na bieżąco, ale śledzę czynnie twojego bloga ;) Zresztą ostatnio mało gdzie komentowałam, ale teraz to nadrobię. Jestem chora i trochę poleżę w łóżku… Więc będę miała czas na ogarnięcie się…
Yoh: Też uważam droga Maju, że robi się tajemniczo… Ren się dziwnie zachowuje…
Vitsumi: Pewnie zwariował, z powodu tych kłótni z matematykiem…
Kenami: On ma takie zajęcze serce… Żałuje że nie wpakowałam do walizki jeszcze aparat…
Aya: Jakiej walizki?
Vitsumi&Kenami: Nic *poker face*
Aya: Mniejsza.. Droga Kasumi, ja wcale nic nie robię Itachi’emu!
Itachi: Doprowadzasz mnie do krwawicy i nerwicy i..!!
Aya: Spokojnie bo ci pała zmięknie :D
Itachi: WŁAŚNIE O TYM MÓWIE!! *trzyma się za serce*
Yoh: Skąd ty znasz takie powiedzonka?
Aya: Czytałam w książce…
Yoh: Chyba tej pod łóżkiem Hao…
Aya: Co, co, co? ^^
Yoh: Ups… Brat mnie zabije :<
Kenami: Yubari dołączam cię do linków (które jeszcze powstają XD) i będę śledzić twojego bloga, miło że powracasz :D
Itachi: Spokoyoh, ja ich wcale nie lubię ja ich… *patrzy na Ayę, która próbuje założyć sobie łyżeczkę na nos* Podziwiam… Naprawdę ich podziwiam…
Kenami: Drogi Raoin’ie odcinek 7, w Wordzie, czcionką 12 Arial zajmuje mi około 14 stron bez końcowych rozmów. A ile piszę rozdział? Nie umiem ci na to odpowiedzieć. Długo ^^” Bo piszę po części w szkole w zeszycie, po części w domu na komputerze, ale sklecenie wszystkiego, poprawienie i doprowadzenie do porządku zajmuje dla mnie czasem cały dzień… Dziękuję serdecznie za życzenia tobie również życzę wesołego 2013 :D Yochi, zajrzałam na twojego bloga i muszę przyznać że mnie zaciekawiło ^^ Chcę go śledzić pisz mi o nowych notkach ;) I dziękuję ci bardzo Aniu za miły komentarz
J Przepraszam wszystkich czytelników, że nie pisałam ponad miesiąc, ale święta, sylwester, nauka i konkurs z polskiego mnie wykończyły… Zrehabilituję się w styczniu ^^ Ja ne!  

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Geju jak mogłaś kazać mi tak długo czekać ;_; Za słabo cię męczę... Będę bardziej C: Tradycyjnie musiałabym napisać, że nie umiem recenzować, ale ten moment gdy funclub Itachiego wciągną do siebie Ayę zwalił mnie z krzesła. Dosłownie @_@ Z tą walizką też było dobre, bo Ren to głupia lama i lezie gdzie nietrzeba, o! I biedny Itachi, trzeba będzie nawrócić go na drogę nieogarniętości! :D
    Brooo, pisz szybciej bo czekujam Q_Q
    Fanfar @_@

    OdpowiedzUsuń
  3. 12 stron. To 3-4(zależy od chęci pisania) dłużej niż u mnie.
    Co do rozdziału coś mi się wydaje, że między Ren'em a Kenami coś będzie. Może po prostu zacznie coś między nimi iskrzyć na próbach kapeli. Albo Lenny uratuje ją z opresji. W openingu(bądź endingu) jest scena z próby bądź koncertu ich nowego zespołu.
    Co by tu jeszcze.
    Mam cichą nadzieje, że powrócisz do swoich dwóch opowiadań. A tak, stworzyłem Spis blogów SK. Mam nadziej że będziesz zainteresowana(tak gdzieś w połowie lutego oficjalny start). A tak na koniec zapraszam również do mnie.
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. "- A ty na co się zapisujesz? - postanowił zacząć jakiś temat Hao, który czół się dziwnie w takiej atmosferze."
    rozumiem, że chodziło Ci o "czuł", a nie o dopełniacz liczby mnogiej części ciała nad oczamiXD gomen, że zaczynam od błędu, ale potem zapomnę^^'
    kurczak, jak ja uwielbiam Twoje opowiadania:D Aya jest genialnaXD już widzę oczami wyobraźni, jak po kilku tygodniach jej pracy w samorządzie odwożą Itachiego do psychiatrykaXD oczywiście Aya będzie go tam odwiedzać, w końcu zdjęcia same się nie zrobiąXD (akcja w fanklubie była epickaXD)
    piroman? akcja z alarmem przeciwpożarowym?XD to musiało być słodkie^^ i takie asakurzaste^o^ aż dziw, że ta szkoła jeszcze stoi...XD no i na stołówce też było takie słodkie!^o^ Yohś tak dba o swojego braciszka^o^ *zaciesz* *napad asakuroholizmu*
    haha, biedny Yohś, koło z łacinyXD już widzę, jak on tam się będzie uczył... cały czas będzie się na Annę gapił, a nie uczył;P ale jak coś, to służę korepetycjami^^
    podstęp z walizką był taki zuy...XD coś niezbyt wychodzi Renowi bycie szpiegiem...XD
    początek też genialny^^ przypomniało mi się, jak w gimnazjum na wuefie rzucałyśmy oszczepem, a na parterze od strony boiska jakaś klasa miała religię i ksiądz zawołał do naszego wuefisty "Będziemy się za ciebie modlić" XD
    rozdział jak zwykle cudo^^ buziaczki i z niecierpliwością czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń