Itachi Uchiha. Wysoki brunet, o przepięknych czarnych oczach, które w blasku Słońca błyszczały lekkim oliwkowym odcieniem, szedł właśnie szkolnym korytarzem. Uporządkowany przewodniczący samorządu. Idealny człowiek do prowadzenia tego stanowiska. Zawsze gotowy do wygłoszenia jakiejś "ciekawej" mowy, skory do pomocy innym, nigdy nie odmawiał szczerej rozmowy. Jak tylko mógł odciążał zapracowanego Jirayę. Pupil nauczycieli, gwiazda wśród dziewcząt. Ten bóg na ziemi właśnie kroczył korytarzem swojej ukochanej szkoły, z którą był bardzo związany emocjonalnie. Spędził tu jak do tej pory najlepsze dwa lata swojego życia. Był dumny ze stanowiska i roli czynionej w Akumine.
- Ohayo Uchiha~kun - lekko skłoniła się idąca w przeciwnym kierunku dziewczyna.
- Ohayo - odpowiedział uśmiechając się uroczo.
Przez ogromne okna na korytarz wpadały wesoło tańczące promyki Słońca, dokładnie oświetlające każdy zakamarek uczelni. Brunet spojrzał za szybę. I tak już piękne widoki wzbogacały kwitnące wiśnie. Ich różowe pąki pięknie wyróżniały się wśród zieleni traw i błękitu nieba oraz jeziora. Chłopak zachwycony takim widokiem przystanął.
- Życie jest piękne - szepnął sam do siebie Itachi. Uśmiech wpłynął na jego usta.
- Oddawaj mi to kretynie! - chłopak obrócił głowę w kierunku, z którego dochodził krzyk.
Zdenerwowany do granic możliwości Hao gonił swojego bliźniaka, jaki wyszczerzał swoje białe ząbki od ucha do ucha. W ręku dzierżył zeszyt, najprawdopodobniej właścicielem owego przedmiotu był długowłosy.
- Nie jestem kretynem! Chce tylko poczytać! - bronił się Yoh.
- Ale ja nie chcę, żebyś tego czytał! - krzyknął starszy Asakura. W końcu dogonił bliźniaka, złapał go za kołnierz. Ten jednak pchnął braciszka łokciem, razem przetoczyli się przez ścianę.
- Ohayo Uchiha~kun! - powiedzieli razem. Po czym znów zaczęli biec.
- Ja nie wiedziałem, że piszesz poezję! - zarechotał młodszy z bliźniaków.
- Jak już nie oddajesz, to chociaż stul jadaczkę! - zrospaczony Hao, próbował za wszelką cenę przejąć zeszyt od rozchichotanego bliźniaka.
Itachi przewrócił z politowaniem oczyma. Nagle odskoczył przestraszony od okna. Szyby groźnie zadrżały, podobnie jak bębenki w uszach bruneta. Na podwórku zobaczył kłąb dymu, który wskazywał tylko na jedno. Deidara gdzieś tu jest... Aczkolwiek ku zaskoczeniu Uchihy na trawniku zauważył Vitsumi, a za nią biegła Kenami z dziwnym pilotem w ręku. Uradowane nastolatki klasnęły sobie w dłonie. Brunet pokręcił z politowaniem głową. Nie miał jednak zbyt dużo czasu na rozmyślenie. Coś nagle na niego wpadło. Siła zetknięcia była tak mocna, że Itachi upadł plackiem na ziemię. Kiedy otworzył oczy miał przed sobą uśmiechnięty pyszczek Ayi.
- Gomenasai, Uchiha~kun! - krzyknęła z przepraszającą minką. Następnie zerwała się na równe nogi, pokazując przy okazji brunetowi swoją bieliznę i udała się w dalszą ucieczkę. Nie minęło 10 sekund, a Itachi dostał główką czosnku w czoło.
- Ja ci dam dewastować Pismo Święte!!! Szatanie!!! - wrzeszczał Sakumire, który był czerwony ze wściekłości na twarzy. W ręku dzierżył koszyk z czosnkiem i rzucał nim co pare metrów w błękitnooką.
- Ale ja tylko wyrwałam stronę z ukrzyżowaniem! - krzyknęła młoda Morri z uśmiechem - To zbyt brutalne!
Itachi podniósł na chwilę głowę, ale sekundę potem znów położył ją na podłodze z widocznym zmęczeniem.
- Życie to piekło... - westchnął płaczliwie brunet.
~*~OPENING~*~
- Ha-na-mi, hanami, ha-na-mi! ♥ - Kenami śpiewała sobie wesoło to słowo w rytm melodyjki z reklamy Oreo.
- Chyba lubisz to święto... - powiedziała zrezygnowana Anna.
- Skąd wiesz? - szatynka nie ukrywała zdziwienia.
- Bo nucisz to od czterdziestu minut... - westchnęła blondynka.
- Przepraszam. Nie panuje nad tym - zielonooka uśmiechnęła się niewinnie. Wstała z łóżka, na którym leżała. Wyszła na balkon głęboko wdychając wiosenne powietrze.
- Eh... A gdzie wcięło Yumenai i Ayę? - zapytała blondynka. Kenami oparła się plecami o barierkę balkonu i obserwowała poczynania Kyoyamy. Nastolatka wyjęła na stół, na którym zazwyczaj odrabiały lekcje różne produkty z lodówki. Zaczęła je kroić i układać w pudełku. Wykorzystywała również mini butle gazową na gotowanie ryżu.
- Z tego co wiem, Morri~chan dostaje właśnie burę ot Itachi'ego. Znowu musi siedzieć z nią w celi... Aż mi go trochę szkoda - Kitsune zarechotała wesoło.
- Mi bardziej szkoda Ayi... Toż ją niedługo stąd wywalą... - westchnęła ciężko Kyoyama. Po chwili jednak na jej twarz wstąpił uśmiech. Widziała jak brunetka świetnie się bawi i że życie w końcu zaczęło sprawiać jej przyjemność. Była z tego niezwykle zadowolona. Również starała się cieszyć każdą chwilą, aby napawać się błogim spokojem - A Yumenai?
Szatynka przez chwile milczała. Obróciła głowę w stronę, z której właśnie usłyszała znajomy głos. Vitsumi przechadzała się wraz z Deidarą wesoło o czymś rozmawiając i gestykulując.
- Szlaja się z Barbie - prychnęła Kenami - Tak jak ciągle ostatnio...
- Co masz do Deidary, jest w porządku. A skoro Yumenai pasuje, jako jej przyjaciółka powinnaś być zadowolona i ją wspierać - przedstawiła swój pogląd Anna. Obróciła się, bo głupio było mówić jej do sztynki plecami. Łyżka którą właśnie trzymała wypadła jej z rąk. Kenami stała jakieś 40 centymetrów od przerażonej blondynki. Uśmiechała się lekko z lodowatym spojrzeniem.
- Błagam, nigdy więcej tak nie rób... - jęknęła Kyoyama. Trzymając się za klatkę piersiową, schyliła i podniosła łyżkę.
- Przepraszam. Chciałam tylko zobaczyć co robisz... - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nic - policzki blondynki stały się lekko różowe. Szybko wstała i odwróciła się plecami do towarzyszki.
- Jasneee... - jakoś zielonooka nie uwierzyła w wersję przyjaciółki - Robisz nic od dobrej godziny. To obento dla Asakury?
- Możliwe - Anna uśmiechnęła się sama do siebie.
- Hanami to piękne święto dla par - Kitsune patrzyła na starania czarnookiej z lekkim rozmarzeniem na twarzy.
- Tak, masz rację - Kyoyama z miłością w oczach przyrządzała jedzenie dla ukochanego. Chociaż jej charakter nie pozwalał pokazywać tego aż tak otwarcie, to niezwykle cieszyła się z dnia, który miała spędzić tylko z Yoh. - A ty? Jakie masz plany?
- Hanami jest wyjątkowe, dlatego spędzę je z wyjątkową osobą - zielonooka zamyśliła się na chwilę - Dobra, nie będę ci przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Tylko już nigdy więcej tak za mną nie stawaj - zaśmiała się Anna.
- Spoko, przecież cię nie zabiję! Nie mam powodów... - powiedziała spokojnie Kenami kierując się w stronę drzwi. Będąc już na korytarzu spojrzała jeszcze w kierunku blondynki - Jeszcze...
Po chwili Kitsune zniknęła.
Kyoyama przełknęła niepewnie ślinę. Z transu wybił ją odgłos telefonu. Czarnooką wstrząsną dreszcz. Nienawidziła tych wszystkich diabelskich urządzeń. Przyjaciele kupując sobie komórki kupili też i jej. Po co? Wszyscy mieszkają w jednym pokoju. No... Chłopaki za ścianą, ale wystarczy zapukać, a konkakt zostanie nawiązany.
Otworzyła klapę telefonu i spojrzała na wyświetlacz.
- Kotek, ja mam nadzieje, że to ważne bo jak nie to cię... - zaczęła swój wywód Anna, ale nie dane jej było dokończyć.
- Kochanie, chciałem powiedzieć, że cie kocham, bo mnie mój brat zaraz zabije, a przed śmeir... - zaczął Yoh, ale blondynka była szybsza i nacisnęła czerwoną słuchawkę.
- Idiota - powiedziała poważnie, ale po chwili uśmiechnęła się błogo sama do siebie.
Młodemu Asakurze w tym czasie nie było tak wesoło. Właśnie uciekał przed lecącym w jego stronę widelcem.
- Masz zakaz dotykania czegokolwiek, kiedy gotuję! - krzyknął wściekle Hao.
Osoby znajdujące się w sali kuchennej spojrzały na bliźniaków, po czym przyzwyczajeni do takich akcji, zajęli się swoimi sprawami.
- Ale ja chciałem tylko spróbować! - bronił się młodszy. Na wszelki wypadek nie wkładał jeszcze komórki do kieszeni.
- Zjadłeś cały ryż idioto... - żyły na czole długowłosego pulsowały nerwowo.
- A ile go tam było? - wzruszył ramionami młodszy.
- Jakieś... Dwa kilo?! - czarookiemu puściły trochę nerwy.
- Aż tyle? - zdziwił się Yoh. Uśmiechnął się przepraszająco - Oj tam, ryż się szybko gotuje!
- Tak... - westchnął starszy Asakura. Chcąc nie chcąc nastawił wodę w garnku.
- Miło ze strony kółka kulinarnego, że pozwolili ci użyć tego pomieszczenia - uśmiechnął się młodszy rozglądając dookoła. Znajdowali się w sali gdzie przewodniczyła wyżej wymieniona grupa. Było tu dużo sprzętu takiego jak mikrofale, opiekacze, sokowirówki i piekarniki oraz blaty porozstawiane po całej sali niczym ławki w klasach.
- Tak - przyznał Hao - Ale wiesz, trzeba do końca kwietnia złożyć podania do kółek. Ja na pewno zgłoszę się do kulinarnego. No i jeszcze poszedłbym na biologię... A tak to nie wiem. No zapewne zaangażuje się jeszcze w jakiś sport. A ty? Na co się wybierasz?
- W tej chwili? Na drzemkę - zarechotał Yoh.
- Brat, ja się tak na serio pytam... - westchnął długowłosy teatralnie przewracając oczami.
- A ja ci na serio odpowiadam - wzruszył ramionami młodszy bliźniak. Uważnie patrzył na czynności wykonywane przez braciszka. - Ej, czy mi się wydaje, ale czy to nie dziewczyna powinna robić chłopakowi obento?
- A co za różnica?! - zbulwersował się Hao - Po za tym, czy ty mnie naprawdę tak nienawidzisz? Chcesz, żeby gotowała mi Aya? Moja Aya?
- Nie, no co ty braciszku, przecież ja cie kocham nad życie... - zapewnił Yoh, po czym złapał ręką za kawałek pieczonego mięsa, za co dostał metalową łopatką po palcach.
- Zostaw - syknął długowłosy.
- No dobra... A mogę chociaż tu posiedzieć? Nudzę się... - westchnął krócej ścięty.
- Możesz - zgodził się starszy Asakura. Przez kilka minut Yoh dokładnie obserwował poczynania bliźniaka.
- Będę cię mógł zatrudnić jako katering na wesele? - zapytał w końcu.
- Brat... Nie pamiętasz, że ustaliliśmy, że żenimy się w ten sam dzień? - długowłosy przewrócił oczami.
- To w czymś przeszkadza? - zaśmiał się drugi z braci - A tak a pro po naszych przyszłych żon, niedoszłych to gdzie Aya?
- Siedzi w kozie, więc nastaw się dziś na narzekanie Uchihy~kun - zachichotał Hao.
- A co ona znowu zrobiła?
- Nie wiem dokładnie, ale podobno Sakumire~sensei zasłabł...
- Oj Aya... A wiesz co z Ren'em?
- A czy ja na informację wyglądam? - zapytał długowłosy - Szlaja się gdzieś. Martwię się trochę o niego.
- No to fakt... Ostatnio chodzi jakiś poddenerwowany. Zluzowałby sobie z tą manią na temat Kitsune i Yumenai... - westchnął ciężko Yoh. Bliźniacy spojrzeli na siebie znacząco i głośno westchnęli.
Tymczasem Aya siedziała w celi i z uporem patrzyła na zaczytanego Itachi'ego.
- Wiesz, że jak mnie puścisz, to i ja i ty będziemy szczęśliwi? - zapytała brunetka.
- Nie - Uchiha powiedział to słowo po raz setny w tym dniu.
- Jaki z ciebie służbista... Z takim nastawieniem to ty żony nie znajdziesz. Już to widzę.. Kochanie, proszę zróbmy sobie dziecko, chcę zostać w końcu matką... Nie, nie, nie obroty firmy właśnie spadły mam dużo na głowie, a przez ciągłe siedzenie za biurkiem libido mi spadło do zera... - młoda Morri zaczęła przedrzeźniać głos damski i męski. Za to dostała właśnie czytaną przez czarnookiego książką w głowę.
- Jeszcze raz coś takiego usłyszę, a urwę ci łeb! - krzyknął rozwścieczony.
- Robisz bracie postępy, w końcu pokazujesz emocje! - uśmiechnęła się Aya.
- Jak ja ci zaraz emocje pokażę! - Itachi miał ochotę teraz do niej podbiec i ją udusić. Po chwili jednak odchrząknął. Spokojnie już usiadł na krześle - Naprawdę myślisz, że z taką kryminalną przeszłością będziesz wybrana na przewodniczącą?
- Tak, niby dlaczego mieliby mnie nie wybrać? Przynajmniej nie jestem chodzącym lodowcem - Morri odrzuciła książkę, którą dostała w głowę. Tyle że siła jej rzutu była jakieś 10 razy większa. Uchiha upadł z krzesła trzymając się za czoło.
- Ał - jęknął.
- Ze mną się nie zaczyna - błękitnooka powiedziała to z niesamowitą wyższością.
- Nie lubię cię - przyznał chłopak, który czuł się pokonany na każdej płaszczyźnie.
- Wiem. Boli cię to, że będę lepszą przewodniczącą - zaśmiała się.
- W twoich snach! Nie dopuszczę do upadku tej szkoły! - zapowiedział chłopak.
- Traktuje to jak wyzwanie - błękitnooka uśmiechnęła się wrednie. Po chwili ze swojej teczki wyjęła kartkę i ołówek. Trzeba powoli zastanawiać się na jakie kółka chce uczęszczać. Zapisała na razie biegi, siatkówkę, koszykówkę, lekkoatletykę, samorząd szkolny, kulinarne, artystyczne... Oj Hao nie będzie zadowolony... Ale co tam! Pewnie da się go jakoś udobruchać. Nagle zadzwonił budzik w telefonie czarnookiego.
- Tak! - krzyknął uradowany. Wstał i zaczął pakować swoje rzeczy.
- Ja również się cieszę - przyznała błękitnooka. Wzięła kartę z ołówkiem. Oboje wyszli z celi. Zadowoleni, że kara już się skończyła udali się w stronę akademika. Aya musiała jeszcze zrobić dzisiaj kilka rzeczy. Na przykład chciałaby przygotować dla Hao obento, ale... To ona jest w tym związku nieśmiertelna i może lepiej przygotuje jedzenie dla siebie...
- A ty co robisz jutro? - młoda Morri spojrzała pytająco na chłopaka.
- Będę nadzorował przebieg hanami, aby nic nie zakłóciło spokoju świętujących - powiedział uroczyście Itachi.
- Nudziarz, nudziarz... - zaczęła nucić pod nosem, niby to nie w stronę chłopaka.
- Ej! Ja się umiem bawić! - zapewnił.
- Ta... W bierki. Kurde... Nigdy nie grałam w bierki... Musze namówić Hao...
- Znając ciebie to zaczniesz go tymi bierkami dźgać - prychnął.
- Rozgryzłeś mnie... - zaśmiała się błękitnooka i wesoło podskakując ruszyła w stronę akademika. Nie mogła się już doczekać jutrzejszego dnia! Idąc krętymi korytarzami (już sama gdyż Itachi poszedł odwiesić klucz od celi) przechodziła obok sali do ćwiczeń, na której stały wszelkiego rodzaju sprzęty sportowe. Przez szklane szyby zobaczyła Ren'a. Westchnęła głośno. Chłopak ostatnio trenował niczym przed walkami szamańskimi. Młoda Morri nie mogła na to nic poradzić. Złotookiemu nie dało się przemówić do rozsądku. Brunetka jednak nie chciała psuć sobie w tej chwili humoru.
Nazajutrz. Dziewczyny nastawiły zegarki na dziewiątą. Szczęśliwe, że będą mogły spędzić ten dzień z wyjątkowymi mężczyznami. A przynajmniej.. Większość z nich...
- A gdzie Kenami? - czerwonowłosa, która właśnie słała pościel, rozejrzała się dookoła.
- Wyszła gdzieś z samego rana - powiedziała Anna.
- A ty skąd wiesz? - do rozmowy wtrąciła się Vitsumi.
- Wstawałam akurat do łazienki jak się obudziła - wyjaśniła blondynka. Rano miała zbyt zaspaną głowę, żeby pytać lokatorkę gdzie się wybiera.
- Nawet mi nie powiedziała gdzie idzie - Yumenai warknęła jakby z oburzeniem. Skończyła słać łóżko.
- A może pojechała porannym autobusem do miasta? - zastanowiła się Kyoyama. Otworzyła szafę.
- Niby po co? - Vitsumi stanęła obok przyjaciółki.
- Nie ma jakiegoś chłopaka? Albo innych przyjaciół? - blondynka zaczęła grzebać w szafie. Wyciągnęła z niej zieloną sukienkę z krótkim falbankowym rękawem. Z dolnej szafki wyciągnęła białe zakolanówki i tego samego kolorku balerinki. Jako biżuterię wzięła błękitny sznur korali - Myślisz, że będzie pasować?
- Będzie, ładna sukienka. - kiwnęła głową zielonooka - A co do Kenami, to nie... Musi być gdzieś na terenie szkoły. Nie wyjechałaby z Akumine bez powiadomienia mnie o tym, wiedziałaby że się martwię. Wiesz ona wygląda na taką beztroską, ale naprawdę potrafi myśleć. Czasami...
Ostatnie słowa dodała po chwili z lekkim niepokojem. Rozejrzała się po swoich ubraniach, ale nic ciekawego nie znalazła. Na dzisiejszą randkę z Deidarą chciała nałożyć coś niezwykłego, ale nic nie przykuło jej uwagi na tyle, żeby się w to ubrać.
- Będę musiała iść niebawem na zakupy - westchnęła Vitsumi.
- Nie żartuj, mogłabyś założyć sklep z ciuchami... - zaśmiała się Anna.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie mam co teraz nałożyć... - pożaliła się Yumenai.
- Z miłą chęcią wybrałabym się z tobą. Aya jest super pod wieloma względami, ale jeśli mam iść z nią na zakupy... Wolę iść sama... - Kyoyama pokazała palcem na śpiącą jeszcze błękitnooką.
- Chyba nie kupowałaś ciuchów z Kenami! To jest gorsze niż cokolwiek złego co jest na tym świecie. Nie dość, że nudzi się po pierwszym sklepie, to jak coś mierzę to tylko mi docina! - pożaliła się czerwonowłosa. Po chwili skinęła na brunetkę - A tak w ogóle, to ona nie powinna już wstać?
- A ja wiem... Wyłączyła budzik, to chyba się nie wyspała jeszcze... - zachichotała blondynka.
- Może ją obudzimy? - zaproponowała Vitsumi.
- Niech się uczy odpowiedzialności - zadecydowała czarnooka, po czym weszła do łazienki.
- Morri~chan... - czerwonowłosą ruszyło sumienie. Podeszła do brunetki i szturchnęła ją mocno.
- Zostaw mnie Hao.. Daj pospać... Jest sobota... - wyjęczała przez półsen błękitnooka.
Yumenai nic nie mówiąc wzruszyła tylko ramionami i powróciła do grzebania się w szafie. Po dłuższym zastanowieniu wyciągnęła krótkie, dżinsowe, ciemno-granatowe spodenki, czarną bokserkę i luźną, szarą w ciemne paski bluzkę na ramiączkach. Poczekała chwilę, aż Anna wyjdzie z łazienki, po czym sama weszła do pożądanego pomieszczenia. Dziewczyny poczęły upiększać się, aby wyglądać jak najlepiej, co zajęło im trochę czasu. Nagle Aya usiadła na łóżku. Rozejrzała się dookoła zaspana. Jej wzrok utkwił w budziku. Z początku nie reagowała jakoś nazbyt aktywnie. Po chwili jednak źrenice dziewczyny rozszerzyły się niemiłosiernie.
- O ku... - zaczęła.
- Bez przekleństw! - ostrzegła Anna. Młoda Morri już nie słuchała. Jak oszalała zaczęła miotać się z kołdrą. Wygramoliła się z pościeli. Podbiegła do szafy i złapała pierwsze lepsze ubranie. Ledwie nie przewracając w drzwiach łazienki Vitsumi, wbiegła do pomieszczenia. Wyskoczyła stamtąd jak oparzona, mając na sobie krótkie dżinsowe spodenki i wiśniową luźną bokserkę. Przewracając się na podłogę nałożyła skarpetki. Co prawda nie do pary, różnej długości i koloru, ale przynajmniej nie była boso.
- To nie jest moja bluzka? - zapytała Anna.
- Umyje i oddam! - zapewniła Aya.
- Nie pościeliłaś łóżka... - słusznie zauważyła Yumenai. Miała na sobie biały puchaty szlafrok przed kolano.
- Gomenasai, potem pościele! - Morri niedbale nakryła łóżko kocem, nałożyła trampki nawet nie zawracając sobie głowy sznurówkami - Na razie!
- Ale gdzie...! A nieważne... - blondynka machnęła ręką kiedy tylko przyjaciółka zniknęła za drzwiami.
- Narwaniec... - westchnęła czerwonowłosa - A gdzie ona...?
- Lepiej nie pytaj...
Vitsumi wzruszyła tylko ramionami. Otworzyła lodówkę i wyjęła z niej jogurt.
- Ale, że nic nie zjadła... - zdziwiła się zielonooka. Obie dziewczyny zaśmiały się głośno.
- A ty nie wychodzisz już? - zapytała Anna patrząc na przyjaciółkę.
- Nie... Jestem umówiona z Deidarą na po południe - wyjaśniła Vitsumi.
- To po co tak wcześnie wstałaś?
- No wiesz, zrobię paznokcie, fryzurę... Zdążę jeszcze w coś zagrać! - uśmiechnęła się i włączyła telewizor oraz Play Station.
- Tak... Dobra, ja lecę, nie chcę się spóźnić na spotkanie z Yoh - czarnooka wzięła wczoraj zrobione bento, wsadziła je do brązowej torby na ramie, w której miała również koc. Machając lokatorce wyszła - Ja ne...
- No cześć... - powiedziała zapatrzona już w obraz Yumenai.
Anna w tym czasie zeszła po schodach. Wyszła z budynku. Przed
głównymi drzwiami zobaczyła uśmiechniętego Yoh. Chłopak pomachał jej
ręką. Ubrany w morski podkoszulek i atramentowe dżinsy. Do tego czarne
trampki, a na szyi zarzucone swoje stare, poczciwe, pomarańczowe
słuchawki.
- Cześć Aniu - podszedł do dziewczyny i mocno ją przytulił - Pięknie wyglądasz.
- Cześć - uśmiechnęła się - Dziękuję.
Asakura złapał blondynkę za rękę. Pociągnął ją tylko w sobie znanym kierunku.
-
Wspaniała pogoda, prawda? - zapytał wesoło szatyn. Rzeczywiście,
przyroda wykazała się wyjątkowym wyrozumieniem dla świętujących uczniów.
Słońce wesoło oświetlało Ziemię rozświetlając promieniami każdy różowy
płatek kwiatów wiśni. Było ich pełno, gdyż cały dziedziniec usłany był tymi
drzewami. W powietrzu unosił się słodki zapach kwiatowego pyłu.
- Masz rację. Bałam się, że może padać... - powiedziała zaciskając swoje palce na jego dłoni.
- Usiądziemy tutaj? - zapytał chłopak pokazując miejsce pod jedną z
rozłożystych wiśni. Gdzieniegdzie chodzili uczniowie ze szkoły, parami
lub grupami znajomych. Anna kiwnęła głową potakująco. Wyciągnęła z
torebki koc i z pomocą szatyna rozłożyła go na soczystej trawie blisko
pnia. Oboje usiedli.
- Zrobiłam ci coś... - zaczęła cicho Kyoyama - ...mam nadzieję, że ci posmakuje...
Nastolatka wyjęła z torebki wczoraj przygotowane obento. Yoh uśmiechnął się do niej czarująco. Objął ją ramieniem, mocno przytulając. Pocałował ją w czoło.
- Dziękuję kochanie - powiedział uszczęśliwiony prezentem. Dziewczyna wyjęła również drugi pakunek, tym razem dla siebie.
- Jeszcze nie jadłam śniadania - uśmiechnęła się lekko czarnooka.
- Ja też nie... Wolałem się wyspać...
- Śpioch - Anna wzięła do rąk pałeczki i dźgnęła chłopaka lekko w żebra. Ten jedynie wybuchnął szczerym śmiechem.
- Wiesz przecież, że żadną okazją do drzemki nie pogardzę! - bronił się patrząc na nią przymilnie.
- Wiem... I to mnie martwi... - westchnęła ciężko - Ale i tak cie kocham.
- Ja ciebie też - chłopak uśmiechnął się czule do nastolatki. Otworzy swoje pudełko z drugim śniadaniem - Itadakimasu!
- Itadakimasu - powiedziała dziewczyna. Oboje zaczęli jeść. W międzyczasie wesoło rozmawiał o wszystkim i o niczym, o szkole, nauczycielach, kartkówce z matematyki jaka miała odbyć się we wtorek. W końcu temat zszedł na nowe lokatorki.
- Myślisz, że to co mówi Ren jest prawdą? - zapytał Yoh - W końcu jesteś z dziewczynami bliżej niż ja.
- Trudno mi stwierdzić. Na co dzień wydają się normalne, ale chwilami... Sama nie wiem. Ostatnio próbowałam czytać w myślach Yumenai...
- I co? - Asakura nie ukrywał swojego zaciekawienia tematem.
- I nic. Nie byłam w stanie wejść do środka - wzruszyła ramionami.
- A Kitsune? - dopytywał szatyn.
- Boję się spróbować... - westchnęła ciężko. Yoh wybuchnął śmiechem. Przysunął blondynkę bliżej siebie. Ona nie protestowała, wręcz przeciwnie oparła głowę na ramieniu narzeczonego. Czarnooki zaczął bawić się jej koralami.
- Znowu je nosisz...
- Tak. Wiesz, jak byliśmy na tych otrzęsinach... Wtedy w lesie, nie mieliście duchów. Kiedy będę miała korale, zawsze mogę je przywołać - wytłumaczyła.
Anna to medium, osoba która nie tylko widzi duchy, ale może je przyzwać do siebie z zaświatów oraz dowolnego miejsca na Ziemi. Oprócz tego ma dodatkowe zdolności takie jak czytanie w myślach.
- To dobrze. Widzisz, bez ciebie ani rusz - zaśmiał się szatyn. Pocałował ją w usta, na początku delikatnie, aby po chwili pogłębić ruchy ust. Asakura nie ukrywał, że takie spędzanie czasu wyjątkowo mu pasowało. Chłopak przy blondynce czuł się nieziemsko. Kochał ją całym sobą mimo, że czasami dziewczyna pokazywała pazurki w postaci fochów. Yoh nagle nacisną mocno na ukochaną i nakrył ją swoim ciałem.
- Przepraszam! - usłyszeli przestraszony, aż za dobrze im znany głos. Aya waśnie przeskakiwała im nad głowami. Nie minęło parę sekund, a tę samą czynność powtórzył Itachi.
- Morri! Umrzesz dzisiaj! - krzyknął rozzłoszczony brunet.
- Ale tym razem, to ja naprawdę nie chciałam! - zrozpaczona błękitnooka wyminęła kilka drzew, po czym jak najszybciej starała się zgubić goniącego ją chłopaka.
- Co to było? - zapytała zszokowana Anna.
- Demon... - zarechotał Yoh.
- A ona nie miała się spotkać z Hao?
- Miała... Ale z tego co wiem umówiła się z nim na trochę później. Ciekawe za co się znowu z Uchihą pożarła... - zmarszczył brwi szatyn.
- Zapewne o jakąś głupotę, albo o to, że zaspała... Może miała coś ważnego zrobić? Znowu zaczyna świrować, chyba brakuje jej atrakcji w życiu. Widziałam wczoraj listę jej zajęć dodatkowych na które chce chodzić.
- I co?
- Mówisz jakbyś jej nie znał. Chce uczęszczać na prawie wszystko! - powiedziała z lekkim wyrzutem. Yoh zarechotał tylko. Spojrzał z uśmiechem w błękitne niebo, z jego perspektywy opierzone w różowe patki wiśni.
- Ohayo - usłyszeli znajomy im głos. Oboje spojrzeli w bok.
- Cześć - powiedzieli równocześnie nieco zdziwieni. Stała przed nimi Kenami. Ich nieufność co do autentyczności Kitsune było spowodowane jej ubiorem. Dziewczyna na głowie miała zawiniętą czarną długą chustę, okręcającą się również wokół jej szyi niczym kaptur i czarną sukienkę na ramiączkach sięgającą jej przed kolano, o bardzo zwiewnym dole. Do tego ciemne baletki. W ręku dzierżyła wiklinowy koszyk z klapką z góry, tak że nie można było zajrzeć do środka. Szatynka nie chcąc psuć im nastroju zaczęła iść dalej.
- Yumenai się o ciebie martwiła - powiedziała Anna. Zielonooka znów na chwilkę stanęła.
- Naprawdę? To miło. że o mnie pamięta - uśmiechnęła się uroczo, po czym ruszyła dalej.
Przez chwilę nastolatkowie milczeli.
- Czarny kapturek. Niech uważa na wilki. Wawr! - szatyn wydał charakterystyczny dźwięk szerego zwierzęcia. Czarnooka chichocząc dała mu pstryczka w czoło.
- Idiota... - westchnęła ciężko nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji. Wtuliła się mocniej w klatkę piersiową Yoh, gdzie czuła się miło i bezpiecznie.
Hao stal przy drzewie, koło którego ostatnio często jedli drugie śniadanie. Wczoraj umówił się z Ayą, że tutaj będzie czekał. Spojrzał na zegarek i głośno westchnął. Nie wiedział co go podkusiło, aby przyjść trochę za wcześnie. A no tak... Nuda. Mimo wszystko zastanawiał się co robi Aya. Powinna chyba z niecierpliwością czekać na spotkanie z nim, a nie latać grom wie gdzie.
Nagle usłyszał za sobą sapanie. Nawet nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć co wydaje taki dźwięk. Pod jego nogi upadła młoda Morri. Asakura już nawet nie reagował nerwowo. Pokręcił z politowaniem głową i ukucnął.
- Witaj Kocurku - uśmiechnął się i przekręcając na bok głowę spojrzał na nią.
- O.. Ohayo! - wyszczerzyła swoje ząbki siadając na trawie. Jej lekko czerwona twarz nabrała normalnego koloru - Wiesz jak Uchiha~kun szybko biega?
- Jeszcze nie miałem okazji, żeby mnie gonił... - zaśmiał się głośno. Wyciągnął rękę. Sam się podniósł i pomógł w tej czynności błękitnookiej.
- Dzięki...
- Za co się tak na ciebie zezłościł?
- Hao... Lepiej nie pytaj... Proszę, po prostu nie pytaj... - spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
- Dobrze obiecuję, że nie będę. Pięknie wyglądasz - powiedział przyglądając się jej dokładnie - A to taka nowa moda, czy po prostu się spieszyłaś?
Zapytał wrednie pokazując na dwa inne nakrycia stóp. Na prawej nodze miała czarną podkolanówkę, na lewej zakolanówkę w czarno-czerwone paski.
- Taka moda! - zapewniła prychając gniewnie.
- Rozumiem - Hao zachichotał pod nosem. Złapał dziewczynę za rękę i przyciągną do siebie. Pocałował delikatnie w usta. Nastolatka natychmiast się uśmiechnęła. Nie puszczając szatyna zaczęła iść tylko w sobie znanym kierunku.
- Wiesz znam świetne miejsce! Jak ostatnio chodziłam na spacer, to trafiłam na brzeg jeziora i tam jest cudownie! - brunetka była naprawdę entuzjastycznie nastawiona. Czarnooki patrzył na nią zachwycony. Lubił kiedy była taka szczęśliwa.
- Zauważyłaś, że prawie na każdej randce na końcu lądujemy nad jeziorem? - zapytał. Puścił rękę nastolatki na rzecz objęcia jej w pasie.
- Ale to nie koniec tylko początek! - zapewniła. Zaciekawiona spojrzała na chłopaka. Miał na sobie podkoszulek kolorem zbliżonym do jej bokserki, jasne dżinsy i czarne trampki. Na jego ramieniu zawieszona była torba. Bardziej niż sam bagaż, Ayę ciekawiła jego zawartość. O nic jednak nie pytała.
Doszli nad brzeg jeziora. Za nimi rozpościerał się gęsty las. Usiedli na trawie. Z zachwytem patrzyli na błyszczącą taflę.
- Proszę, to dla ciebie - Asakura wyjął z torebki opakowanie na drugie śniadanie. Młoda Morri wzięła podarunek i aż oczy ze szczęścia jej się zaświeciły. Odstawiła pakunek na bok. Mocno przytulia szatyna.
- Dziękuję Hao! Jesteś najlepszy - zapewniła i pocałowała go w policzek - Kocham cię!
- Dlatego, że robię ci obento? - zapytał ze śmiechem.
- A myślałeś, że ca co? - zrobiła zdziwioną minę.
- No wiesz... - lekko posmutniał. Sam też wyjął sobie opakowanie z jedzeniem.
Aya spojrzała na swoje obento. Uśmiechnęła się ciepło kiedy widziała ułożonego z ryżu rozkosznego kotka, obłożonego kawałkami mięsa i warzywami. Może nie brzmiało to romantycznie, ale nastolatka wiedziała ile pracy Hao włożył w zrobienie czegoś takiego. Z rozmyślania obudził ją długowłosy, który dźgną błękitnooką pałeczkami.
- Itadakimasu - powiedział spokojnie.
- Itadakimasu. Aż szkoda mi to jeść... - zaśmiała się. Mimo tego już kilka chwil później wcinała swoje jedzonko z widocznym zadowoleniem na twarzy. Obróciła się na chwile, mając wrażenie, że słyszy kroki. Faktycznie, ktoś szedł, ale ta postać była oddalona od nich o dobre kilkadziesiąt metrów. Wytężając wzrok Morri rozpoznała osobnika.
- Patrz... Kitsune... - dziewczyna szturchnęła Asakurę w ramie.
- Śledzi nas? - zapytał zdziwiony.
- Nie. Myślę, że nawet nas nie widzi. Idzie gdzieś - wytłumaczyła. Nie minęło nawet kilka minut, kiedy po przejściu Kenami, Aya dostrzegła drugą osobę. Zmarszczyła brwi.
Miała dobry wzrok i na pewno się nie mogla mylić. Ren bezkarnie szedł za szatynką, a mówiąc konkretnie śledził ją.
- Chyba trochę przesadza, nie uważasz? - zapytał Hao.
- Przesadza i to grubo. Ale co ja mu mogę na to poradzić? Wiesz jaki jest, po za tym mam wrażenie, że choruje na brak rozrywek. Może jak trochę za nią pogania i nic nie znajdzie to się z nudzi - Morri wzruszyła ramionami.
- Jesteś pewna, że nic nie znajdzie? - Asakura patrzył niepewnie przed siebie.
- Pewna jestem tego, że cię kocham. Cała reszta jest dla mnie zagadką - powiedziała spokojnie, również przypatrując się szumiącej, błękitnej tafli jeziora.
Tymczasem Kenami z lekkim uśmiechem szła przez las. Musiała przemieścić się dość spory kawałek od Akumine, aby dojść do wcześniej obranego sobie celu. Na szczęście informacje z internetu były prawdziwe. Przed nią znajdowała się stara, zniszczona, drewniana kaplica. Stała na niewielkim pagórku i kierowały do niej kilkunastostopniowe schody. Cały budynek wyglądał posępnie. Czarna, wyblaknięta dachówka do połowy odpadła już z góry budynku. Drewno z jakiego wykonana była świątynia w niektórych miejscach było podrapane i zniszczone. Kolumny podtrzymujące dach lekko przechylały się pod wpływem destrukcyjnych sił przyrody. Ten widok jednak nie przeszkadzał dziewczynie cieszyć się ze znaleziska. Mając na twarzy wesoły uśmiech podeszła do drzwi. Otworzyła je silnym pchnięciem do środka. Wrota głośno zaskrzypiały. Do środka kaplicy wpadła jasna smuga światła. Oświetlała niewielką część drewnianej podłogi. Ciemność jednak nie przeraziła zielonookiej. Pewnie stawiała kolejne kroki, a przy każdym kolejnym stąpnięciu podłoga trzeszczała głośno, dając znak o swojej wieloletniej używalności. Nastolatka ściągnęła ze swojej głowy chustę i zrzuciła ją na plecy. Podeszła do środkowej przedniej ściany. Była tam czerwona, pięknie upięta kotara, jaka miała być ozdobą dla wiszącego tam wcześniej obrazu. Tak przynajmniej wywnioskowała Kenami, gdyż na środku ściany widniało puste miejsce nieco mniej zniszczone niż reszta drewna. Na dole stała duża drewniana skrzynia, a na niej kilka zwojów z modlitwami i świecznik. Kitsune uśmiechnęła się szerzej. Klasnęła w dłonie i kucnęła. Usiadła na swoich nogach. Odstawiła trzymany w ręku koszyk na bok. Otworzyła go. Wyjęła ze środka świeczki oraz zapałki. Wstawiła zapaliła wosk. Nie dało to dużo światła, aczkolwiek atmosfera zrobiła się nieco inna.
- Przepraszam, że tak dawno z tobą nie rozmawiałam.... - zaczęła mówić niepewnie. Z kosza wyciągnęła również pudełko z obento, które wczoraj przygotowała i kwiaty. Postawiła je obok świecznika - Dzisiaj jest hanami, wiesz? Bardzo lubiłeś to święto. Aż żałuję, że nigdy nie mogliśmy go spędzić razem. No a przynajmniej nie wśród wiśni... Ostatnio miałam strasznie dużo na głowie. Razem z Vitsumi zaczęłyśmy się uczyć w nowej szkole. Akumine jest naprawdę super! Strasznie mi się tutaj podoba! Szkoła jest niesamowita, duża i ma wspaniałe wyposażenie! Już nic nie mówię o pięknych widokach. Jest niesamowicie, jeziora, lasy, góry, łąki, a ile tu wiśni! Hanami w takim miejscu ma prawdziwy sens! Tutaj po prostu czuję się tę magię! Po za tym poznałam tu mnóstwo nowych znajomych. Razem z Vitsmi mieszkamy w pokoju z dwiema innymi dziewczynami. Znam je krótko, ale już je lubię. Są bardzo miłe. Morri~chan jest strasznie narwana, chce robić wszystko na raz. Mam wrażenie, że ona się nie męczy! Do tego je tyle co ja i już aż tak mocno się nie wyróżniam! ♥ - uśmiechnęła się uroczo - A Anna jest spokojna, bardzo pilnie się uczy. Czasami wydaje się oschła, ale tak naprawdę jest miła. No i oczywiście Vitsumi... Ale o niej nie będę już opowiadać. W końcu o niej wiedziałeś jeszcze za nim odszedłeś... A nie uwierzysz! Za ścianą mamy akademik chłopaków! Dzielimy nawet z nimi balkon. Są bliźniacy Asakura, naprawdę są fajni. Są identyczni! No... Jeden z nich ma dłuższe włosy. Ale jak je zepnie to można się pomylić. Co najśmieszniejsze są w związku z Morri i Kyoyamą! Fajnie musi być tak mieszkać za ścianą z chłopakiem. Naprawdę fajnie im się trafiło. Chociaż... My też byliśmy obok siebie, pamiętasz?
Tu na chwilę zamilkła. Spojrzała ku górze tak jakby spodziewała się odpowiedzi. Nic jednak nie usłyszała. Ani ona, ani Ren który śledził dziewczynę. Stał teraz za drzwiami i przysłuchiwał się "modlitwie" Kenami. Niepewnie zajrzał do środka świątyni. Zmarszczył brwi. Nie zauważył, ani nie wyczuł w środku żadnego ducha. Więc Kitsune mówi do powietrza? Tak po prostu? Jeśli tak, to musiałaby nie wiedzieć o świcie pozagrobowym, a wtedy jego teoria o szamańskich zdolnościach szatynki upadłyby na ziemię z wielkim hukiem.
- Wszyscy jesteśmy w jednej klasie. Za ścianą mieszka jeszcze Uchiha~kun i Tao~kun. Uchiha jest przewodniczącym Samorządu Szkolnego i chodzi już do trzeciej klasy. W tym roku kończy Akumine. Ma mało czasu na rozrywki, dużo siedzi nad książkami i zajmuje się swoimi obowiązkami. Jest niesamowicie poważny i często się denerwuje na nas, bo praktycznie codziennie ktoś z mojej klasy zostaje w kozie pod opieką Uchihy... Dogadałbyś się z nim. Z Tao myślę, że też... Ale on jest dziwny. Zawsze się patrzy na mnie tak dziwne jakbym mu coś złego zrobiła. Trochę mnie tym drażni, ale w sumie na upartego da się z nim żyć. Jest od nas o rok starszy. Często drażni się z nauczycielem z matematyki i potem chodzi i fuczy na wszystkich... A co do nauczycieli! Akumine to zgraja samych dziwolągów! Znaczy.. takich w pozytywnym sensie... Niekiedy... Bo na przykład, Ji... - szatynka zaczęła długi monolog, w który wkładała wiele emocji. Energicznie machała rękoma, akcentowała odpowiednio każde pytanie i podnosiła głos w oburzeniu czy też ekscytacji. W końcu jednak ucichła. Chwilę siedziała nic nie mówiąc. Zaplotła swoje palce, tak jak do modlitwy. Zamknęła oczy - Proszę... Daj mi trochę więcej normalności, aby ich nie spłoszyć i trochę więcej siły, aby ich obronić...
Ren uśmiechnął się niemrawo. Był dobrze wychowany, czuł się głupio, że podsłuchiwał nastolatkę. Być może słuchając jej dłużej dowiedziałby się czegoś, ale miał wrażenie że ten monolog jest bardzo osobistą sprawą. Jak najciszej, aby go nie usłyszała zaczął odchodzić do kaplicy. Teraz nowa rzecz zakłócała jego spokój. Kim była osoba, z którą rozmawiała Kenami?
Nie miał nic ciekawego do roboty. Bliźniaki byli zajęci randkami, a Uchiha zajmował się organizowaniem hanami. Tak więc jedyną rozrywką Tao było plątanie się po lesie bez bliższego celu.
Bawiący się w najlepsze nastolatkowie nie zwracali uwagi na to, iż nastał wczesny wieczór. Jasne Słońce powoli oddawało niebo pod władzę księżyca, który dziś wydawał się wyjątkowo piękny w swojej pełnej formie. Wydawał się taki tajemniczy i majestatyczny.
Deidara uśmiechnął się do Vitsumi. Siedzieli właśnie pod jednym z drzew.
- Piękny, prawda? - szepnął blondyn. Od dłuższego czasu przyglądał się zielonookiej. Ta z zamyśleniem oglądała cały nieboskłon, dokładnie skanując go lśniącymi oczyma.
- Tak, piękny - przyznała. Przeniosła wzrok na Douhito. Zaczęli powoli się do siebie zbliżać. Chłopak położył rękę na głowie Yumenai. Wplótł palce w jej gęste, czerwone włosy. Oboje otworzyli usta, aby połączyć się w pocałunku, gdy nagle w powietrzu rozległ się głośny dźwięk komórki dziewczyny.
- I'm a barbie girl in a barbie world...! - sprzęt zaczął grać na cały regulator.
- Kecu! Jeszcze raz będziesz się bawić moim telefonem, a zginiesz marnie w maszynie do mielenia mięs! Jak właśnie nie zżera cię dwu metrowe monstrum, masz w tej chwili zerwać połączenie!!! - krzyknęła do słuchawki czerwona ze zdenerwowana Vitsumi. Po chwili jednak uspokoiła się. Jej twarz spoważniała. Spojrzała przepraszająco na Deidarę - Przepraszam na chwilę...
Wstała i odeszła kilkanaście metrów.
- W coś ty się znowu wplątała? ... Ręce opadają ... Aha ... No wszystko świetnie Kecuszku, ale co ja mam z Deidarą zrobić? ... Nie, uśpienie go gazem musztardowym odpada ... Co mam go tu tak zostawić? ... Jak to ty już się tym zajęłaś? ... Kenami, coś ty znowu wymyśliła?!
Yumenai nie musiała czekać długo na swoją odpowiedź. Wytężyła wzrok. Z naprzeciwka naciera na nią Sasori. Był lekko zgarbiony i kiwał się na boki niczym goryl. Podszedł do nastolatki. Oparł się na jej ramieniu.
- Cześć siostrzyczko! - krzyknął, lekko bołbocząc.
- Co ty robisz? - zapytała krzywiąc się od zapachu alkoholu.
- Gram na zwłokę, odciągnę Deidarę ty leć pomóż Kenami - szepnął dziewczynie na ucho. Odbił się od niej i podszedł do Douhito. Błękitnooki już stał, czując iż czerwonowłosy zmierza do niego. Akasuna uczepił się szyi przyjaciela - Dei! Ty mordo moja!
- Sasori! Co ty wyprawiasz? - zapytał zrozpaczony blondyn. Starał się z początku odepchnąć przyjaciela, ale kiedy poczuł, że brązowooki stał dość niestabilnie podtrzymał go.
- Przypominasz mi ją... - chłopak zaczął tulić się do zdezorientowanego Douhito. Wplótł mu ręce lekko we włosy - Ona... Ona też była taka... Taka miękka... Miękka w dotyku... I...
- Stary co ty gadasz?! - Deidara starał się odepchnąć lokatora, ale nie wychodziło mu to za dobrze.
- Dlaczego odeszła?! - zawył żałośnie czerwonowłosy.
- Zastanów się, z którym z rodzeństwa chcesz być, jak już się przekonasz to zadzwoń - krzyknęła Vitsumi i zaczęła biec tylko w sobie znanym kierunku.
- Zacze...! - chciał zatrzymać Yumenai, ale wiszący mu na ramieniu Sasori skutecznie w tym przeszkadzał. Blondyn głośno westchnął. Podtrzymując przyjaciela zaczął kierować się powoli w stronę akademika. Był zły, że tak się wszystko potoczyło.
~*~ENDING~*~
Ren powoli poruszał się po pokoju. Mocno wytężał wzrok, aby cokolwiek zobaczyć w ciemności. Ciekawość w starciu z dobrymi manierami wzięła górę. Chociaż zawsze ganił takie zachowania, dziś pod osłoną nocy, gdy nikogo nie było w pokoju dziewczyn zakradł się tam i szukał jakichkolwiek informacji o nowych znajomych. Jego serce stanęło kiedy usłyszał jak drzwi zostają otwierane. Ukucnął i na czworaka zaczął iść w kierunku uchylonego balkonu.
- Dzięki Kenami, przez ciebie to coś zeżarło mi mojego ulubionego buta! - pożaliła się Vitsumi. Skakała na jednej nodze opierając się o Kitsune. Ta patrzyła na przyjaciółkę z lekkim uśmiechem.
- Po pierwsze, to twoje wszystkie buty są ulubione. A po drugie, gdyby mnie tam nie było i nie rozwiązałabym ci sznurówki, to coś zeżarłoby ci buta wraz z nogą... - uświadamiając lokatorkę, szatynka posadziła ją na łóżku.
- No fakt... Ale gdyby nie ty, to w ogóle nie... - zaczęła nawijać z nieukrywaną pretensją. Wyciągnęła rękę i włączyła niewielką lampkę nocną stojącą przy każdym posłaniu. Spojrzała wrogo na fioletowowłosego, który stał, a raczej klęczał w drzwiach. Ren wiedząc, że został przyłapany wstał, próbując zachować resztki godności.
- Co wy tu robicie? - zapytał z oburzeniem. Zlustrował je krytycznym wzrokiem. Obie były potargane i ubrudzone ziemią.
Dziewczyny zmarszczyły brwi. W pokoju zrobiło się nieprzyjemnie chłodno, dzięki zimnej atmosferze między nastolatkami. Kenami stanęła dumnie z poważną minął.
- Chyba raczej, co ty tutaj robisz, Tao?
Kenami: I tak oto pojawił się już 8 odcinek! ^ ^ w ciągu 4 miesięcy! Jestem z siebie dumna *_*
Vitsumi: Gdyby nie ja i to, że ciągle ci po...
Kenami: Abwrugru! Już cicho siedź! Nie dasz mi się życiem pocieszyć!
Ren: I tak w ogóle, to odcinek 7, nie 8...
Kenami: Jak ja was nienawidzę Q_Q Niszczycie mi życie...
Vitsumi: Już bardziej ci się go zniszczyć nie da, wystarczy, że jesteś sobą...
Kenami: Co to jakiś dzień hejta na Kenami?! D:
Vitsumi: Nie no co ty :3 To szczera prawda!
Kenami: Ale foch >_<
Aya: Foszek pieszczoszek? :3
Kenami: Nie foszek ogólny Q_Q *siada w kącie*
Itachi: Jak dzieci...
Hao: No Kini-san, myśmy też się nie spodziewali, że Vitsumi jest siostrą Sasori'ego. Chociaż w sumie.. są podobni... Wszyscy w twojej rodzinie mają czerwone włosy?
Vitsumi: Tak mam wielką rodzinę i każdy kto ma czerwone włosy to mój brat albo siostra...
Yoh: Ej... Ale ja nie znam poza wami osób z czerwonymi włosami...
Kenami: A Święty Mikołaj? @_@
Wszsycy: . . . ?
Kenami: A myślicie, że jaki on miał kolor włosów? Teraz jest siwy bo jest stary! A kiedyś musiał mieć czerwone włosy! Myślicie, że skąd wziął czerwone ubranie? Jakby od zawsze był siwy miałby biały kubraczek! No, w sumie to byłoby nie głupie... Mógłby się ukryć w śniegu...
Anna: Kitsune, błagam... Przestań żreć tyle koksu....
Kenami: Dooobry węgielek @_@
Vitsumi: ...
Aya: Kochana Maju, niby dlaczego szkoła miałaby nie przetrwać? *słychać w oddali wybuch* No tak... Jest kilka argumentów...
Itachi: Ja znalazłam całe sześć...
Hao: Czemu sześć?! Wypraszam sobie!
Itachi: To wypraszaj... Z tobą i bratem najczęściej siedzę... A nie wybacz z wybranką twojego serca.. Weź ty tą swoją żonę ustaw do pionu, bo ci kiedyś na głowę wejdzie!
Hao: Już weszła Q_Q
Yoh: Spokoyoh! Sezon na mandarynki jest w rozkwicie! *pokazuje skrzynkę mandarynek*
Aya: To na wieczór?
Yoh: Myślałem, że na tydzień...
Aya: . . . Buhahahaha! XD
Anna: Naprawdę myślisz, że to będzie u nas więcej niż 3 godziny?
Aya: Daj mi 10 minut...
Anna: Nie wątpię...
Hao: Ja nie lubię WDŻ-u Spokoyoh D: Ta pani mnie przeraża i obraża...
Yoh: Mnie też się nie podoba! D: Ale.. Co wyście oglądali na tym WDŻ u siebie? o.O Że za co ona go ciągnęła...? *dostaje w łeb od Anny* Ała! Za co to?!
Anna: Żeby ci głupoty z głowy powylatywały!!
Yoh: Ale ja naprawdę nie wiem... Q_Q
Hao *szepcze coś na ucho dla brata*
Yoh: Aha. To o to chodzi... *poker face*
Aya: Ale skąd Hao to wie?
Kenami: To chyba ciebie się trzeba spytać... Ale o swoich prywatnych sprawach gadajcie gdzieś na osobności, okey...?
Ren: No pewnie, że mój matematyk to debil! Największy idiota...! I też znam taką, co chodzi przez ściany...
Kenami: To było tylko raz! Po za tym po prostu na nią wpadłam! Byłam zaspana!
Ren: Wychodziłaś z lekcji...
Kenami: Z biologi. Po biologii można wpadać na ściany. Tak jest w prawach ucznia!
Itachi: Zlitujcie się nade mną, o bogowie! Nie Kasumi, nie umiem myśleć pozytywnie przy nich!
Vitsumi: A co do rozrywki to ja bardzo lubię kaboom! :3
Itachi: Wiem... Wysadziłaś razem z Deidarą połowę placu szkolnego...
Deidara: Oj tam, oj tam...
Kenami: Maybe you! Jak mi milutko w serduszku , że czytanie tego sprawia ci przyjemność ^^ I oczywiście cieszę się, że znalazłam kogoś kto mnie rozumie i się ze mną utożsamia *_*
Vitsumi: Ona cię jeszcze nie zna...
Kenami: Bo ci zrobię bana na dynamit!
Vitsumi: Gomenasai Q_Q
Kenami: No :) Dzięki Angie za powiadomienie i za nominację ^^ No i jeszcze raz dziękuję za nominację dla Mii, Kasumi, Raion'a i Midori ^^ Do napisania!
Jestem tak strasznie zmęczona i w ogóle jest późno i śpiewałam milion godzin na KaraokeParty, przez co nie czuję gardła. TAK, przez KARAOKE! Boże bro mówiłam, że nie umiem komentować, ale ty wiesz że ja czytam i mówię ci na bieżąco ;__; Ale żeby ci smutkawo nie było to piszę C:
OdpowiedzUsuńDołączam się do próśb, przestań żreć koks, bo źle to na ciebie działa. I tak się cieszę że masz wenę, będzie dużo czytania *_*
W sumie nie mam nic przeciwo, gdyby Deidara i Sasori... :> If u know what i mean.
Powoli zaczynam sama żałować Itachiego, tylko czekać na jego degradację *u*
Arigato nee imouto~chan ~_~
Aż miło się robi mi na sercu jak czytam takie mmm romantyczne scenki - Yoh i Anna w roli głównej ^^. Ja bym chciała ich więcej! Kenami miała chłopaka który zmarł? Tak mi wyglądała ta scena w świątyni, smutne. Oj nie ładnie Ren! Nie ładnie i widzisz to nic takiego, może widzi tylko duchy, ale zła nie jest! Eh ja no ten tego kocham czerwone włosy! Chodźby nie wiem jak, dobra, dobra. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPoczątek mnie rozwalił XD Cisza, spokój, wszystko jest piękne i wspaniałe...raj na ziemi...aż tu nagle bum! Istny armagedon :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie to pokazałaś^^
Wiesz, że uwielbiam Twój blog? :D
Randka Yoh i Anny była urocza :) Miło się to czytało.
Ale fragment z bliźniakami też był. chdby XD
Co Aya znowu zrobiła Itachi'emu? Jeśli tak dalej pójdzie, to Itachi może nawet kogoś zamordować :D
Z kim Kenami rozmawiała? Ta scena wydawała mi się taka smutna...
Ren by już trochę przystopował. Niech się odpręży. Polecam terapię przy użyciu mis i gongów. Mieliśmy dziś takie zajęcia na WOK-u. Niesamowite przeżycie, tylko trochę niewygodnie było, zważając na to, że leżałam na ławce. ^^
Rozdział bardzo się podoał ^^ Pozdrawiam i czekam na next^^
Chce przypomnieć o moim blogu..a raczej o jego powrocie, przenosinach i nowej notce.
OdpowiedzUsuńZapraszam http://hardliveasakura.blogspot.com/.
Przy okazji..
Jak to złowrogo zabrzmiało "Co ty tu robisz Tao" aż mnie ciary przeszły..będzie fight? xD
Mam nadzieje że zechcesz przeczytać 13 chap na: http://calkiem-inna-historia.blog4u.pl ^^
OdpowiedzUsuńjest cosik na każdym blogu;) zapraszam;)
OdpowiedzUsuńi nominowałam Cię do Spokoyoh's Awards;D
a ponadrabiam, jak sie wyśpię, ok?^^'
hahaXD uwielbiam tą pomyloną gromadkęXD biedny Itachi... prawie mu współczuję...XD ale i tak wszyscy wiemy, że wgłębi duszy lubi to szalone stadko;P
OdpowiedzUsuńjej, jak ja bym chciała być na hanami... chociaż w Polsce na wiosnę drzewa też pięknie kwitną:)
ale, ale... czyżby Ren jednak coś odkrył? i co zjadło buta Vitsumi?O.o nie jestem pewna, czy Ren chciał odkryć akurat coś takiego... ale to dobrze, bo wiemy,że się będzie działo;D
rozdział jak zwykle świetny:) momenty z bliźniakami takie asakurzaste...^o^
buziaczki i czekam na next:)
Noo prosze wejdź na mojego nowego bloga*klęka i prosi* http://anime-parody.blogasek.pl(Naruto: swoją drogą jesteś pewna że będzie jej się chciało wejść -, - zrobiłaś ze mnie większego idiote. Kini: No wiesz ^^ ta rola miała być dla Ichigo, ale szkoda mi się zrobiło truskawki. Ichigo: ><' Kini: Widzisz ^^ Naruto: Taa pewnie = ,=. A do lodówki na bank nie wejde>,<! Wybij se to z głowy! Kini: Dobra, zbaczamy z tematu, a ty i tak będziesz siedział w lodówce, ale jak Cię przyjme!)No i jak będzie? Napiszesz na tym blogu co o nim sądzisz? ^o^
OdpowiedzUsuńHm...Na początek wybacz za tak późne komentowanie, ale dopiero teraz przeczytałem rozdział. Co do rozdziału. Hanami to chyba taka ładniejsza forma walentynek. No na pewno ciekawsza i bogatsza w tradycje. Mam też pytanie ile ten rozdział ma stron w wordzie i ile czasu zajmuje ci go napisanie?
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego 2013 roku.
Pozdrawiam ;*