wtorek, 20 listopada 2012

Odcinek 6: Miotacz kamieni!

           Deidara uśmiechnął się uszczęśliwiony. Spojrzał znacząco na Vitsumi, która tylko skinęła głową. Oboje schylili się i zaczęli ciągnąć po ziemi ogromną skrzynię wypełnioną po brzegi dynamitem. Blondyn zatrzymał się. Wyjrzał zza rogu.
- Droga wolna... - szepnął
- A Kaszalot siedzi? - zapytała dziewczyna.
- Tak, ale czyta – wyjaśnił chcąc już podnieść skrzynię.
- Co czyta?
- Encyklopedię medyczną... Głupio pytasz... - pokręcił głową z politowaniem – Co za różnica ważne, że czysto...
- A co ma brudno być, przecież sprzątają... - Vitsumi zaczęła już podnosić skrzynię.
- Co ty dzisiaj taka otumaniona? - zapytał zmartwiony. Dziewczyna zazwyczaj była poważna i rozsądna, a teraz patrzyła na świat jakby wypiła popkruszony Ibuprom nosem.
- Co? Wybacz Dei... Chciałam sprawdzić czy będąc w łazience dynamit nie zmókł i podpaliłam laskę... I nie zdążyłam go wyrzucić za okno...- wyjaśniła nieco ogłuszona. Błękitnooki tylko westchnął. Dał znać dziewczynie, żeby zaczęła iść. Powoli ruszyli. Pudełko było dość ciężkie, a wróg gotów do ataku. Znaczy... Kakashi przejawiał średnie zainteresowanie tym co się wokół dzieje. Aczkolwiek kiedy jedna laska dynaitu zaczęła spadać się z całej sterty niewypałów, po plecach nastolatków przeszły dziwne ciarki. Pałka powoli osunęła się i głucho odbiła o podłogę. Vitsumi przygryzła sobie wargę, po czym dała znać Deidarze o dalszym marszu. Wyszli po cichutku z budynku. Postawili pudełko na ziemi. Yumenai odważnie weszła na korytarz gdzie siedział Kakashi. Namierzyła dynamit tuż pod jego nogami. Podeszła na czworaka, złapała laskę i wycofała się najciszej jak potrafiła. No koniec nieostrożnie zamknęła za sobą drzwi, a po całym akademiku rozniósł się przeraźliwy huk. Kakashi podniósł głowę. Rozejrzał się dookoła.
- Ah, te przeciągi... Muszę iść na przerwę... Jeszcze się tu przeziębię.. - westchnął szarowłosy. Wstał z krzesła i dalej czytając swoją książkę ruszył w stronę jadalni, a Deidara i Vitsumi zadowoleni, że nie zostali przyłapani, pomknęli w stronę pobliskiego lasu chcąc się trochę „pobawić”.
                                                         
                                                     ~*~OPENING
~*~


           Był pogodny wiosenny dzień. Błękitne niebo napawało wszystkich optymizmem. W Akademii Akumine właśnie trwała 45 minutowa przerwa. Grupka przyjaciół postanowiła dzisiaj zjeść na dworze, ze względu na sprzyjające warunki atmosferyczne. Wzięli tace z jedzeniem i poszli na szkolny dziedziniec. Znaleźli bardzo przyjemne miejsce w cieniu ogromnej, rozłożystej wiśni. Kenami wcześniej zorganizowała koc. Zadowoleni usiedli i zaczęli jeść.
- Aya nie możesz przychodzić na nasz wf... - Hao zaczął cierpliwie tłumaczyć młodej Morri pewne zasady.
- Zrozum, że ja się nudzę! Dziewczyny są takie powolne... - błękitnooka spojrzała niepewnie na Kenami – Nie to, że mam coś przeciwko temu! To ja jestem za szybko po prostu i.. Mniejsza. Po prostu wy macie cięższe ćwiczenia, wole ćwiczyć z wami!
- A wiesz dlaczego mamy cięższe ćwiczenia? - zapytał Yoh, ale nie czekając na odpowiedź brunetki sam jej udzielił – Bo wnerwiasz Sayuki~sensei...
- Nie powinien mnie wyrzucać z waszej połowy boiska! - przedstawiła swoją teorię błękitnooka.
- Aya, oni pchali kule... - zauważyła Anna.
- No i co z tego? - prychnęła Aya.
- Łapałaś je! - przypomniała jej blondynka.
- To chyba był mój błąd – przyznała rację przyjaciółce błękitnooka - A ty Ren co taki nie swój jesteś?
- Matmę miałem - prychnął gniewnie chłopak, kręcąc pałeczkami w misce ryżu.
- Chyba nie idzie ci najlepiej... - zauważył Yoh.
- Idzie, idzie! Nie jestem debilem! Debilem jest ten nauczyciel! - zaczął narzekać młody Tao.
- Może przestań do niego tak ostro pyskować, to z ciebie zejdzie – zaproponował Hao.
- Nie będę mówił, że coś jest czarne jak jest białe, tylko z tego powodu, że ktoś mi karze! - krzyknął fioletowowłosy.
- To nauczyciel... Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że im trzeba po prostu potakiwać? - zapytała Aya.
- I kto to mówi? - Hao spojrzał na dziewczynę z politowaniem.
- O co ci znowu chodzi? - brunetka nie ukrywała poddenerwowania.
- Jedno słowo. Religia – skwitował starszy Asakura, na co cała reszta wybuchnęła śmiechem.
- Foch. Seksu nie będzie - zagroziła.
- Jakby kiedykolwiek był... - spojrzał na nią znacząco.
- Kurde ja cie nawet nie mam czym szantażować! - pożaliła się.
- W tym tygodniu hanami – powiedziała nagle Kenami. Dziewczyna miała wysoko podniesioną głowę i patrzyła na rozkwitające pączki wiśni. Uśmiechała się wesoło, ale zarazem zdawała się dziwnie nieobecna.
- Hanami...? - powtórzył cicho Hao. A jego wzrok również powędrował ku niebu.
- Chyba najpiękniejsze święto w całym roku – Anna pogrążyła się w marzeniach.
- Spędzimy go tylko we dwoje... - obiecał młodszy Asakura. Objął ją ramieniem.
- A ja? - zapytała młoda Morri.
- Ty masz swojego bliźniaka! - Kyoyama pokazała przyjaciółce język.
- Dobra, żarty żartami, ale zaraz koniec przerwy. A gdzie tak w ogóle jest Yumenai~san? - Hao rozejrzał się dookoła.
Nagle usłyszeli głośny wybuch, a ziemia się nieco zatrzęsła. Z lasu wyłonił się kłąb dymu. Przyjaciele od razu stanęli na równe nogi patrząc po sobie przerażeni.
- Masz odpowiedź na swoje pytanie, Asakura~kun – powiedziała z uśmiechem Kenami.
- Co masz na myśli? - Ren spojrzał na nią podejrzliwie.
- Vitsumi od zawsze kochała wybuchy... Dziewczyny nie zdziwiła was skrzynia dynamitu w łazience? - zaśmiała się szatynka. Sama również wstała. Zabrała swoją ta, na której kiedyś było jedzenie, po czym otrzepała spódnicę – Chodźcie, trzeba to jeszcze odstawić, a zaraz lekcje.
Wspólnie ruszyli na biologię, zahaczając po drodze o stołówkę. Wchodząc do szkoły zauważyli Vitsumi i Deidarę. Oboje poczochrani, poszarpani i trochę przypaleni.
- Na wszystkie duchy, a wam co? - zapytała przerażona ich wyglądem Anna.
- KABOOM! - krzyknęła Yumenai. Douhito też chciał coś powiedzieć, ale kiedy tylko otworzyła usta, wyleciał z nich ciemny, czarny dym.
- A ty co? Ten dynamit połknąłeś? - Hao spojrzał na blondyna uważnie.
           Rozmawialiby dłużej, gdyby nie ogłuszający dzwonek. Dziarsko ruszyli na lekcję. Weszli do sali, która była dość specyficzna. Przepełniły ją kwiaty wszelkiego rodzaju. Z tylu klasy stały szafki wyposażone w różne modele części ciała człowieka. Największym zainteresowaniem cieszył się jednak Kostek – kościotrup. To była jedna z sal biologicznych, tak zwana teoretyczna z numerem 7. Praktyczna – 8 – była jeszcze dla przyjaciół zagadką, ale z tego co słyszeli nie prędko chcieli tam wejść.
- Dzień dobry dzieci – do klasy weszła niewysoka kobieta z krótkimi brązowymi włosami i ciemnymi oczami. Miała na sobie długą za kolano spódnicę, a do tego elegancką czarną bluzkę.
- Dzień dobry Raifuru~sensei – krzyknęli uczniowie po czym grzecznie usiedli w swoich ławkach.
Lekcja jak zwykle ciągnęła się niemiłosiernie. Niewielki procent uczniów cokolwiek notowało. Większa część klasy wydawała się być miernie zainteresowana wirusami.
Kolejną lekcją miał być WDŻ. Nikt nie ukrywał podekscytowania nowym przedmiotem. W poprzednim tygodniu nie było tego zajęcia z powodu choroby nauczycielki.
- Będę wychowana do życia w rodzinie! - uśmiechnęła się Aya.
- Ciebie nic już nie wychowa. No chyba, że ja... - dumnie wypiął pierś starszy Asakura.
- Tsa... - westchnęła w nutką rezygnacji. Cała reszta zaśmiała się.
- Dobrze się czujesz? - zapytała Kitsune patrząc na Yumenai, która miała niezwykle (nawet jak na nią) zjarany wyraz twarzy.
- Tak – odpowiedziała nad wyraz trzeźwo.
Przerwa trwała krótko, a cała klasa musiała przejść do sali numer 26. Swoją drogą Jiraya musiał rozmieszczać „nazwy” gabinetów bo mocno procentowym trunku po ta klasa była tylko kilka drzwi dalej od biologicznej.
Po dzwonku do sali weszła nauczycielka - kobieta o ciemnych oczach z mocno nasadzonymi na nos okularami w grubych oprawach. Jej granatowe włosy z widzialnym zapoczątkowaniem siwizny, były upięte w kok. Ubrana w granatowy sweter i bardzo eleganckie spodnie. Wyglądała na około 40-50 lat. Położyła na biurku dziennik, po czym stanęła dumnie na środku sali.
- Witajcie drodzy uczniowie. Jestem Bitoku~sensei. Wybaczcie mi moją nieobecność w poprzednim tygodniu, ale niestety zaniemogłam. Ale od teraz jestem już do waszej dyspozycji. Nie wiem czy wiecie, ale oprócz uczenia WDŻ-u w Akumine zajmuję również miejsce pedagoga szkolnego. Mam nadzieję, że szybko się zaprzyjaźnimy – kobieta uśmiechnęła się przymilnie.
- Zapewne... - szepnęła Aya, która jak zwykle nie mając co robić nakręcała sobie na palec kosmyk włosów Hao. Asakura już nawet przestał się za to gniewać. Wręcz przeciwnie, szczepił niewielkie pasmo czarną gumką. Był to pukiel przeznaczony konkretnie do celów zapewnienia błękitnookiej zabawy.
- Pewnie lekcje organizacyjne wymęczyły was w tamtym tygodniu, więc już zaczniemy pierwszy temat. Wymagam od was aktywnego uczestniczenia w lekcji, gdyż właśnie to bardzo cenię. Dziś porozmawiamy sobie o człowieku i jego godności oraz tajemnicach jakie skrywa... - tutaj zaczął się kilkuminutowy wykład na temat „czym jest istota ludzka” - …decyzje i czyny człowieka rodzą się w spotkaniu z wartościami, są poprzedzone refleksją, mądrością. „Szukajcie dobra a nie zła, abyście żyli” można wyczytać z Księgi Życia, zwaną potocznie Biblią. Ten przekaz utożsamia Dobro z Życiem. Kto więc nie znajduje dobra, kto dobra nie czyni, nie ma w sobie życia. Nie żyje życiem autentycznym, Z powyższym stwierdzeniem współbrzmi klasyczna mądrość chińska „zadowolenie z czynienia dobrze to jedyne, co nie zna przesytu”...
- O widzisz, cytat w sam raz na twoją życiową mądrość Hao~chan – zaśmiała się Aya.
- Niby dlaczego? - Asakura aż się obrócił z ciekawości.
- Ty lubisz czynić dobrze i zadowalać – wyszczerzyła ząbki brunetka.
Szatyn automatycznie pokrył się szkarłatem mimo, iż próbował zrobić poker face.
- Zamilcz... - jęknął żałośnie, kiedy niektóre osoby w klasie zaczęły chichotać.
Bitoku spojrzała na chłopaka lodowato.
- Morri~chan... Takie rzeczy mówi się po cichu... - zagadnęła Kenami.
- Ale tak jest śmieszniej! Patrz jak on się słodko rumieni! - błękitnooka wyszczerzyła uroczo ząbki.
- Mogę powrócić do prowadzenia lekcji? - chrząknęła nauczycielka. - Jak już mówiłam... Myślenie i życie zgodnie z wartościami wymaga trudu. Jest to jednak...
- No z tym to się zgadzam, niektórym myślenie sprawia naprawdę dużo trudu – Hao obrócił się. Spojrzał oskarżycielsko na błękitnooką.
- …trud ma miarę człowieczeństwa i na miarę... - Bitoku niezłomnie kontynuowała wypowiedź – Po stronie dobra jest życia, po stronie zła – śmierć. Kiedy jednak powiążemy ze sobą dobro i życie powstaje nam bardzo ważne uczucie, a mianowicie miłość. Porównując różnorodne tradycje religijne, naukowe i zdroworozsądkowe myślenie na temat miłości, można pokusić się o sformułowanie cech miłości osobowej. Są to: cierpliwość, życzliwość, zaufanie, empatia, poznanie, troska, odpowiedzialność, szacunek, usposobienie radosne, bezinteresowność w czynieniu dobra i syntonia, łagodność, delikatna mowa, nie unoszenie się gniewem, niezazdroszczenie i nieszukanie swego. Kto jest zdolny do takiej miłości? Po pierwsze ten kto wyznaje w życiu normę personalistyczną, szanując godność każdego człowieka. Każdą bowiem osobę trzeba afirmować ze względu na nią samą, to znaczy, że osoba nie może być nigdy dla drugiej osoby tylko środkiem do celu...
- No jak to nie?! - krzyknęła Vitsumi prostując się gwałtownie.
- Wiem Onee~chan, że dla ciebie to jest nowość – Kenami spojrzała na czerwonowłosą z politowaniem.
- No ale skoro mogę kogoś wykorzystać, a sama się na tym wzbogacić to czemu mam tego nie robić? Skoro tamta druga osoba jest aż takim frajerem, że daje się wykorzystywać, to jego wina, nie moja – przedstawiła swoją filozofię Yumenai.
- W sumie masz trochę racji... - przyznała Kitsune – Ale to trochę smutne, bo takie stwierdzenie oznacza że jestem totalnym frajerem...
- Kontynuując - nauczycielka postanowiła się nie poddawać – po drugie do takiej miłości jest zdolny ten, kto posiada siebie, co znaczy, że nie jest niczym zniewolony, że potrafi kierować swoim życiem. To znaczy, że na przykład człowiek ulegający nałogowi nie posiada siebie. Po trzecie ten, kto potrafi przekreślić swój egoizm i służyć Innym, obdarować Innego, jakby powiedział Emanuel Levinas. Człowiek bowiem nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie.
- Widzisz Onee~chan! Nie jesteś zdolna do miłości! - zaśmiała się Kenami pokazując przyjaciółce język.
- Nikt z was nie jest tutaj zdolny do prawdziwej miłości – powiedziała nagle nauczycielka. Każdy spojrzał na nią pytająco – Jesteście za młodzi na to uczucie. Miłość musi dojrzeć, a wy jesteście za młodzi.
- Chce pani powiedzieć, że nawet jeśli chodzę z Anną, tak naprawdę jej nie kocham? - zapytał Yoh zdziwiony taką filozofią.
- Masz za mało lat, żeby wiedzieć czego chcesz i czy ją kochasz. Mało jeszcze wiecie o świecie, a tym bardziej sami o sobie. Zapewne nie spełniacie żadnych z wyżej wymienionych przeze mnie zasad – powiedziała Bitoku – to co teraz czujecie, to tylko zakochanie, które niedługo pryśnie, dlatego też nie powinniście brać swoich teraźniejszych miłostek na poważnie.
- Niech zgadnę... Jest pani starą panną? Żaden nie wytrzymał? - zapytała Aya.
- Proszę nie być bezczelną! - oburzyła się kobieta.
- No ale, najpierw pani nam mówi o miłości, a po chwili każe nie brać naszych związków na poważnie? To trochę śmieszne nie uważa pani? Co Bitoku~sensei możesz wiedzieć o naszych uczuciach i o nas? Widzi nas pani pierwszy raz w życiu! - dla Hao strasznie nie spodobał się tok myślenie kobiety. On znał Ayę, był pewien swojej miłości i nie pozwoli, żeby ktokolwiek mu wmawiał, ze jest inaczej!
           Nauczycielka chciała coś odpowiedzieć, aczkolwiek przerwał jej dzwonek.
Każdy odetchnął niejako z ulgą. Pospiesznie zacli wychodzić z sali. Bitoku nie przekonywała ich zbytnio, a w szczególności wyjątkowo nie polubił jej Hao.
- Co mamy teraz? – zapytał Yoh patrząc z uśmiechem przed siebie. Ostatnia lekcja była zawsze bardzo podniecająca. Niby już koniec męki w szkole, a jednak trzeba jeszcze przebrnąć przez czterdzieści pięć minut. Tylko tyle oddzielało ich od wolności.
- Sztukę! - krzyknęła uradowana Kenami.
- W trzydziestce, to na piętrze – wyjaśniła Anna kierując się w stronę schodów.
- Lekcja z panną Beauty~san – uśmiechnął się marzycielsko Hao.
- No wiesz… - Kyoyama spojrzała na przyjaciela karcąco.
- E tam, ja się nie gniewam. W sumie jakbym była facetem też bym o niej myślała. Chociaż nie… Ja będąc kobietą o niej myślę… - podsumowała Aya.
- Chodziło mi o to, że ciągle powtarza beautifully… - wyjaśnił speszony długowłosy.
- A ja myślałem, że o jej… - Yoh wykonał charakterystyczny gest rękoma tworzący dwa półkola na klatce piersiowej.
Od razu dostał za to łokciem
Anny w żebra.
- Ał! Żartowałem! – bronił się trzymając za piekący bok.
Wszyscy zaśmiali się głośno po czym udali do wyżej wymienionej sali. Był to bardzo przestronny pokój z wieloma wielkimi oknami, o jasnych ścianach w odcieniu piasku. Zamiast zwykłych pojedynczych ławek były tu długie drewniane stoły postawione w poprzek sali. Cała była ozdobiona rzeźbami. Za biurkiem nauczycielskim stała kobieta o nieprzeciętnej urodzie. Blondynka ze skrzącymi się błękitnymi oczami. Jej delikatne rysy twarzy i anielski uśmiech sprawiały, iż miało się ochotę nieprzerwanie na nią patrzeć. Kobieta była średniego wzrostu, szczupła z wyśmienicie wydatną talią. Co jej delikatnego wyglądu kontrastem były duże piersi, o którym chłopcy często rozprawiali na przerwach. Ubrana w białą bluzkę z długimi, bufiastymi rękawami, kremową spódnicę i czarne baletki. Całość dopełniały długie, perłowe korale. Uśmiechała się życzliwie do uczniów powtarzając każdemu „dzień dobry”.
- Witam was. Miło mi was znowu widzieć. Na poprzedniej lekcji dowiedzieliście się co nieco o zasadach używania wszystkich pracowni, a dziś w końcu możemy przejść do praktyki. Znajdujemy się w tak zwanej Sali Rzeźb, gdzie będziecie tworzyć wasze dzieła. Co prawda powinniście się teraz uczyć teorii wszystkich stylów, ale ja stawiam na twórczość. Może odkryją wśród was przyszłego artystę? - zapytała z wyraźnym uśmiechem. Była niezwykle miła i chyba nie było ucznia, który jej nie lubił – Na swoich ławkach macie pudełka z gliną. Waszym tematem są starożytne narzędzia. Musicie wykonać coś, czym posługiwali się nasi praprzodkowie. Możecie wykonywać pracę w parach lub samodzielnie.
Uczniowie najpierw nałożyli fartuchy, po czym każdy zajął się sobą. Aya zaczęła zastanawiać się co ona może z tej gliny ulepić, podobnie jak Anna. Bliźniacy spojrzeli na siebie. Ani jeden, ani drugi nie miał zielonego pojęcia o lepieniu… Kenami i Vitsumi natomiast bez słowa zaczęły tworzyć własne dzieła.
           Po najbardziej twórczych czterdziestu minutach w życiu przyjaciół, nauczycielka zaczęła oglądać rzeźby.
- No pokażcie kochani co zrobiliście – zaświergotała kobieta podchodząc do Hao i Yoh. Bliźniacy pokazali jej krzywy kij na miarę sprzętu bejsbolowego. Nauczycielka uśmiechnęła się przyjaźnie – Bardzo ładnie.
- Dziękuję sensei! - Asakurowie wyszczerzyli ząbki rozbrajająco.
- Wspaniale Kyoyama~san! Bardzo piękny kamień – blondynka spojrzała na brązową bryłę, po czym jej wzrok przeszedł na dzieło Ayi – Mo... Morri~san? Co to... Jest?
Kobieta niepewnie pokazała palcami na rozpłaszczoną po całym blacie glinę.
- Można moje dzieło interpretować na różne sposoby – zaczęła dyplomatycznie wyjaśniać Aya – Aczkolwiek ja preferuję patrzenie na to jako na bagna. To błoto...
- To glina – wtrąciła przerażona nauczycielka.
- To nic – potrząsnęła głową błękitnooka. Nie chciała, żeby ktoś jej przerywał – Bo kiedyś, jak nie mieli jeszcze jako takiej broni, to musieli robić podstępy. Mocno nawadniali pola ziemi, tak że robiły się niestabilne i jak ktoś w nie wszedł... Chlup! I umierał z niedotlenienia!
- Bardzo ciekawa... Twórcza inwencja – zaszokowana blondynka wyminęła dziewczynę. Nagle przed swoimi oczami zobaczyła lufę pistoletu. Przerażona podniosła ręce do góry.
- Piękny prawda? - zapytała wesolutkim głosem Kenami. W rękach dzierżyła gliniany pistolet starej generacji – To odzwierciedlanie prawdziwego pistoletu skałkowego! Używany był we Francji na przełomie XVII i XVIII wieku! To krótka broń palna z zamkiem skałkowym. Ma zasięg 50 metrów! W przyszłości zastąpiły je rewolwery, ale uważam, że były wspaniałym początkiem całej technologii zbrojeniowej!
Nauczycielka stała z otwartą buzią z niedowierzaniem obserwując nastolatkę. Uśmiechając się nerwowo wyminęła szatynkę i spojrzała na Vitsumi.
- A to co za ustrojstwo? - zapytała z rezygnacją.
Dość ciężko opisać twórczą przesłankę czerwonowłosej. Na blacie stało... Coś. Dla porównania przypominało wielką łyżkę, podłożoną na podstawce przypominającej skałę.
- To miotacz kamieni! - krzyknęła z entuzjazmem młoda Yumenai – No wie pani, kiedyś jak nie było jeszcze armat używali właśnie miotaczy kamieni!
- O czymś takim jeszcze nie słyszałam... - Kitsune nachyliła się nad glinianym sprzętem.
- Bo się nie nasz! - fuknęła Vitsumi.
- A właśnie że znam! - tupnęła gniewnie nogą zielonooka. - Miotacz kamieni nie istnieje!
- Dobra zmieniam nazwę, to nowej generacji miotacz Kenami! I ja to jeszcze opatentuję! Zobaczycie! - powiedziała Yumenai urażona tym, że nikt nie docenia jej dzieła. Wzięła na ręce swoje „urządzenie”, po czym wyszła z sali.
- Prawdziwa dusza artysty! - zachwyciła się nauczycielka, po czym przeszła na tył klasy. Nagle krzyknęła zachwycona – Beautifully!
- Prawda? - zapytała autorka rzeźby. Była nią Mikan, a arcydzieło dziewczyny przedstawiało dwóch jaskiniowców odzianych w skóry, który się przytulali. Co najciekawsze, osobniki byli uderzająco podobni do bliźniaków – starożytna braterska miłość!
- Wow! - zachwyciła się Aya – Masz talent!
- A nie powinnaś być zazdrosna? - zaczepił brunetkę Hao.
- Nie. Przecież nasza miłość nawet nie jest miłością i tak mnie zostawisz i zdradzisz – wzruszyła ramionami.
- Masz bezwzględny zakaz uczęszczania na WDŻ! - ostrzęgł długowłosy
- Nie smuć się braciszku, ona naprawdę tak nie myśli – Yoh objął bliźniaka ramieniem.
- Kyaaaa....! - krzyknęła Mikan. Wyjęła spod biurka aparat fotograficzny. Zaczęła robić zdjęcia dla zdziwionych (a raczej przerażonych taką popularnością) Asakurów.
Nagle rozbrzmiał dzwonek na przerwę.
- Podpiszcie prace, odstawcie je na półkę przy drzwiach! Do widzenia! - krzyknęła błękitnooka.
           Uczniowie posłusznie zaczęli wychodzić z klasy. Na korytarzu przyjaciele zaleźli Vitsumi. Dziewczyna siedziała na ławce z wysoko podniesioną głową. Widząc jednak lokatorów uśmiechnęła się lekko. Dzierżąc w rękach miotacz dołączyła do nich.
- Tak właściwie nie pamiętam jak sensei od sztuki ma na nazwisko... - powiedziała Aya.
- Ja też nie – przyznał się Hao.
Schodzili właśnie po schodach, na których końcu stali najwidoczniej poddenerwowany Sasori i głupkawo szczerzący się Deidara. Przyjaciele przywitali się i chcięli ich już wyminąć, ale czerwonowłosy miał wobec nich inne plany.
- A ty gdzie moja panno? - zapytał Sasori łapiąc Yumenai za kołnierz.
- Odczep się, Oni~san! - prychnęła gniewnie dziewczyna próbując się wyrwać. Nie wychodziło jej to jednak zbytnio.
- Oni~san!? - krzyknęła chórem cała reszta. Oczywiście oprócz Kenami, która uśmiechała się wesoło.
- Jesteście rodziną? - zapytała zaskoczona Anna.
- Niestety... - westchnęła Vitsumi.
- Ej! To ja się z tobą mam! Nie możesz się powstrzymać od wygłupów? - Sasori uderzył ją lekko otwartą ręką w tył głowy. Yumenai chciała mu oddać, ale musiała się powstrzymać bo w rękach dzierżyła miotacz.
- To może pójdziemy do pokoju i wszystko wyjaśnimy? - zaproponowała Kenami. Wszyscy się zgodzili. Dziarsko ruszyli w stronę akademika. Poszli do pokoju dziewczyn. Usiedli przy stole na środku pomieszczenia, a Kitsune zrobiła herbatę i podała ciastka.
- A tu co się wyrabia? - do pokoju weszli przez otwarty balkon Itachi, a za nim przydreptał Ren. Chłopaki przez podanie ręki Sasori'emu i Deidarze przywitali się z nimi i dosiedli do reszty.
- To jak to jest z waszą rodziną? - zapytała zaciekawiona Kyaoyama.
- Wszyscy jesteście rodzeństwem? - Yoh pokazał palcem na całą trójkę, dobierając do wzoru również Kenami.
- Nie – powiedzieli razem Vitsumi i Sasori.
- Jestem jej przyrodnim bratem. Mamy innych ojców – wyjaśnił spokojnie czerwonowołsy.
- Stary! Masz taką piękną siostrę, a ja się dopiero o tym dowiaduję?! - zapytał z wyrzutem Deidara.
- Dzięki – Vitsumi uśmiechnęła się do blondyna.
- A Kitsune~chan? - zapytał Hao.
- Właśnie myślałam, że jesteście bliźniaczkami... Dwujajowymi na przykład... - przedstawiła swoją teorię Aya.
- Tak. Matka miała długi i ciężki poród. Całe osiem miesięcy – sarkazm wylewał się z ust Yumenai niczym woda z kranu.
- Teoretycznie mogła zajść drugi raz w ciążę, tylko musiałabym być wcześniakiem – zagłębiła się w swoje myśli szatynka.
- Teoretycznie to i tak masz wcześniaczy mózg – zaśmiała się zielonooka.
- Ej... - Kenami uszczypnęła dziewczynę w żebra, a ta podskoczyła do góry na pół metra.
- Nie rób mi tak! - krzyknęła Vitsumi, po czym usiadła ostrożnie.
- To jak to między wami jest? - kontynuował temat Ren. Zainteresował się tą rozmową. W końcu dziewczyny zaczęły mówić coś o sobie!
- Z nami to jest tak, że znamy się od dziecka – zaczęła temat Kenami.
- Można powiedzieć, że jesteśmy na siebie skazane – Vitsumi niby powiedziała to z niechęcią, ale na jej twarz wpłynął ciepły, przyjazny uśmiech.
- Onee~chan! ♥ - zaśmiała się Kitsune, przytulając do czerwonowłosej.
- Tsa... - Yumenai wzięła ze stolika ciastko i wcisnęła cały herbatnik do ust szatynki – Masz, żebyś nie mówiła że jestem zła...
- Tak właściwie nie wiem dlaczego Kenami wybrała na swoją przyjaciółkę taką egoistkę jak ty... - Sasori spojrzał z niedowierzaniem na siostrę.
- Ma pecha. W naszym team'ie to ja jestem ta od szczęścia! - powiedziała dumnie Yumenai.
- Po za tym mamy wspólnych przodów – mówi szatynka.
- Widząc, ze naprawdę dobrze się znacie – Aya uśmiechnęła się. Wróciły wspomnienia z lat dzieciństwa, kiedy bawiła się razem z Eve, swoją siostra bliźniaczką.
- Wybaczcie, że przerywam taką sielankę, ale co to jest? - zapytał Ren pokazując na gliniany sprzęd wykonany przez czerwonowłosą na sztuce.
- O to jest bardzo proste urządzenie! Miotacz Kenami! - wyjaśnia zielonooka.
- Jak to działa? - Tao zainteresował się przedmiotem.
- No patrz, wkładasz do tej jakby łyżki Kenami i miotasz! Kenami leci w kosmos! Proste działanie! Tylko no wiesz to prototyp... - tłumaczy dziewczyna.
- Za ile mi to sprzedasz? Oczywiście prawa autorskie możesz zatrzymać. Cena nie gra roli – wyjaśnił złotooki.
- Nie wiem dlaczego, ale czuję jakiś ból w serduszku... - szatynka zrobiła smutną minkę.
- A ja mam teraz kilka słów do Deidary – zaczął Sasori, po czym uderzył blondyna otwartą dłonią w tył głowy, po czym wrzasnął mu prosto do ucha – Co ci odbiło, żeby bawić się dynamitem z moją siostrą!!!!
- Ał! - krzyknął błękinoki po czym oddał przyjacielowi uderzenie – Moja sprawa co robie z Vitsumi!
- No nie bardzo, jeśli od tego co robicie trzęsie się cały świat – wyjaśnił Itachi, któremu te wybuchy też się nie podobały – potem ja muszę świecić oczami przed Jirayą...
- Oj nie przesadzaj! Nikomu nic się nie stało, a mała fala uderzeniowa jeszcze nikogo nie zabiła... - wzruszyła ramionami Vitsumi.
           Cała gromada siedziała jeszcze jakiś czas w pokoju, wesoło rozmawiając i żartując. Nawet dla Ren'a wkręcił się klimat, chociaż dalej uważał na każde wypowiedziane przez nowo poznane dziewczyny słowo. Teraz musiał również uważać na Sasori'ego, bo skoro Vitsumi jest jakaś „dziwna” to on jako jej brat - mimo że przyrodni - pewnie też. Jednak mimo podejrzeń spędził z nimi miło czas. Podobnie jak reszta jego przyjaciół. Aya rozejrzała się dookoła z uśmiechem. Przypomniał jej się czas turnieju szamanów, ich cała gromadka wraz z ludźmi, których tutaj nie było. Brunetka uśmiechnęła się do swoich myśli i spojrzała za okno. Właśnie teraz uświadomiła sobie, ze przyjazd do Akumine to był jeden z najlepszych pomysłów w jej życiu.
                                                     
                                                      ~*~ENDING~*~


Kenami: Ohayo mina! Przepraszam, że tak długo nie było wstawionej notki, ale miałam trochę zajęć... A teraz mam trochę wolnego (znaczy jestem chora i leżę w domu) więc coś wyskrobałam :3
Ren: A mnie dalej intryguje ten miotacz Kenami...
Kenami: KAMIENI!!
Ren: Mniejsza! Ale co to jest?! Do czego to tak właściwie miało służyć...?
Vitsumi: Oj, matko no... Bo co jest cała historia z naszego dzieciństwa... Nieważne!
Aya: Ważne! Ja też się chcę dowiedzieć ^^
Vitsumi: Uh... Bo jak byłyśmy małe, to na plastyce dali nam za zadanie narysować coś z czasów pradawnych. Każdy rysował jaskinie, dinozaury, maczugi, jaskiniowców, a ja narysowałam miotacz kamieni! Ot i cała historia!
Hao: No ale.. Miotacz kamieni?
Kenami: Dokładnie to narysowała coś takiego... * KLIK * To jest miotacz kamieni według Vitsumi Yumenai!
Yoh: Ale... Co to jest?
Kenami: No miotacz kamieni! Vitsu narysowała go jak miała jakieś 10 lat.
Vitsumi: Co ja miałam w głowie? Co ciekawe nie istnieje takie narzędzie. Co prawda jest coś na zasadzie działa strzelającego kamieniami zamiast kul jak jeszcze nie było prochu, ale co ja narysowałam?
Kenami: Widzisz, mówiłam, że coś takiego nie istnieje! Mi przypomina łyżkę do zupy...
Aya: Ci wszystko przypomina jedzenie...
Hao: Przyganił kocioł garnkowi...
Anna: Ej a właściwie jak się miota?
Vitsumi: Jak szatan!
Kenami: Szatan to z ciebie niezły...
Itachi: Dzięki Kasumi za pocieszenie, naprawdę jestem rad, że został mi tylko rok nauki.
Hao: Stary... Studia masz 100 metrów w przeciwną stronę niż liceum od akademika...
Itachi: Ku*wa :|
Deidara: Jak ty brzydko mówisz, przewodniczący!
Itachi: Zamknij się, właśnie wpadam w depresję!
Ren: Cieszę się Kasumi, że mnie lubisz, ale dziewczyny mnie nie interesują.
Vitsumi: Gej... Sparuj się z Itachi'm on tyle na nas narzeka że żadna go nie zechce. W sumie taka męska miłość w akademiku... Uuu... To ciekawe *_*
Ren: NIE JESTEM GEJEM!!!
Kenami: Idę zainstalować kamerki.
Itachi: Jakie kamerki?
Kenami: No te w waszym pokoju...
Itachi: Ja ci zaraz zainstaluje! Ból na twarzy!
Hao: A myśmy naprawdę nie chcieli przestraszyć pani ze sklepu Q_Q
Yoh: Właśnie... Bardzo przepraszamy jeśli to teraz ogląda Q_Q
Aya: Maju, niech cię to zakończenie nie przeraża! Ren zawsze tylko mówi tak groźnie, a naprawdę jest łagodny jak baranek...
Kenami: Baranki są słodkie! Tyle waty cukrowej w jednym miejscu *_*
Anna: Kitsune... Sierść barana to nie jest wata cukrowa...
Kenami: Nie? o.O
Anna: Nie.
Kenami: Zniszczyłaś mi dzieciństwo Q_Q Może jednorożców też nie ma?!
Anna: ... Nie no jednorożce są... *klepie Kenami z politowaniem po głowie*

Yoh: Cieszymy się, że podoba ci się odcinek Mari ^^
Hao:
Natisha akurat rozważanie na temat prowadzeniu motoru przez Ayę nie jest śmieszne. Przynajmniej nie dla mnie....
Aya: Bo ty zawsze przesadzasz...
Kenami: Co do pomysłu, żeby po wsadzeniu duszy Sutka do ciała Ren'a wsadzić duszę Marianny do ciała jakiejś dziewczyny jest wspaniały! Która dziewczyna chętna? *O*
Ren: Nawet się nie wasz Kitsune...
Kenami: Ale ja tylko pytam dziewczyny... I chłopców... Jakby się jakiś chętny na ciebie znalazł...
Ren: Trzymajcie mnie bo ją zabiję >_<
Hao: Oj Spokoyoh jaki tam chaos wokół nas... Może taki lekki nieporządek :3 * rozgląda się uważnie dookoła i patrzy na przyjaciół * A nie.. Jednak chaos...
Itachi: Z moim losem naprawdę musi być źle, że nawet Spokoyoh odczuwa do mnie jakąś empatię T_T
Kenami Na wszystko co święte... Jaki ty masz wspaniały nick *q* More cookies... Jadłabym *_*
Vitsumi: Nie jedz czytelniczek!! O_O
Kenami: Wiem... Pomarzyć nie dasz... Chciałam bardzo przeprosić Kini~san, ale ja o 5 odcinku to chyba mało kogo poinformowałam, bo się zagubiłam w akcji ^^” I właśnie tak przy okazji! Proszę o podanie adresów wszystkich blogów, które chcą się znaleźć w linkach i na których mam informować o nowych notkach! Bo przestałam ogarniać @_@
Vitsumi: Jakbyś ty kiedykolwiek ogarniała...
Yoh: Aneczka... Ładnie :3
Kenami: Dobra koniec, bo się za bardzo rozgadaliśmy... Do następnego! Aha i jeszcze jedno. W dzisiejszym odcinku zostały użyte fragmenty książki Centrum Metodycznego Pomocy Psychologiczno-pedagogicznej Ministerstwa Edukacji Narodowej pod tytułem "Wychowanie do życia w rodzinie". Jak ja was podstępnie edukuję ^^
Pa ;*

9 komentarzy:

  1. Naprawdę, ta sytuacja z miotaczem kamieni musiała zostać przewałkowana absolutnie wszędzie xD Czuję ból i brak poszanowania dla prawdziwej sztuki! Ja to kiedyś opatentuję i będą sprzedawać to jako... No dobra, nie wiem po co komu miotacz kamieni, ale może się przydać, nie? W końcu jestem humanistą, mnie nie trzeba rozumieć :D O zgrozo, czemu moje dzieciństwo ma tak wiele ciekawostek, które tu przemycisz...
    Boli mnie serduszko, bo znowu robisz ze mnie człowieka skurwiela, którym notabene jestem, ale to tak z zewnątrz D: W środku jestem dobra...czasami...rzadko :D I chcę więcej KABOOM, bo to takie fajne. I postaram się nie zniszczyć szkoły, obiecuję, że następnym razem wezmę tego dynamitu mniej. Tak, będzie następny raz :D Ksesesesesesese ^^ A Sasori to jakiś pseudo onii~san i mnie bije. Głupek .__.
    Nigdy nie zapomnę miny pani bibliotekarki jak prosiłaś ją o książkę do WDŻ-tu, bo potrzebujesz fachowych danych :D Ale ty podstępnie edukujesz swoich czytelników.
    Bro, nie każ nam czekać znowu 3 tygodnie na nowy rozdział ;__;

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh no bo to jak pisałaś wcześniejsze to mnie nie powiadomiłaś. Ale spoko. Powiadamiaj mnie na: http://www.calkiem-inna-historia.blog4u.pl bo do gg głowy nie mam już ._.
    Miotacz jest pikny ^^! Wcale nie taki zły. Oh Sasori ma siostre, nigdy nie pomyślałabym. No tak że Kakashi nie zauważył ich, eh no typowe. Wiatr takiego hałasu nie robi ;p. Czekam na nn i oczywiście do dodaj mnie do linków, bo ja to uczyniłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. muahahaXD wprawdzie spodziewałam się ulepionej z gliny mandarynki (moje ekhem... zdolności nie pozwoliłyby mi na bardziej skomplikowaną rzeźbę...), ale to jest jeszcze lepsze;D ach, a bliźniacy wciąż żyją w słodkiej nieświadomości...>)
    uwielbiam Cię, wiesz?;D
    pff... drobna eksplozyjka... też mi powód do zmartwień... nie lepiej całą skrzynkę od razu odpalić?;P
    WDŻ... ja tam zawsze lubiłam ten przedmiot^^ pewno dlatego, że zawsze mieliśmy go z fajnymi nauczycielkami (naszymi biologiczkami) i generalnie było lajtowo, a nie takie wzniosłe, filozoficzne dysputy...--' heh, najlepiej było w liceum, jak nam nagle wypadła jakaś lekcja i mieliśmy zastępstwo z panią pedagog, to nam zrobiła coś w guście WDŻ i puściła... pewien filmik^^' filmik edukacyjny dla dzieci, jak wnioskowaliśmy, o dojrzewaniu i seksualności... zboczony filmik, w którym ludzikopodobna dziewczynka łapie ludzikopodobnego chłopczyka za... i go ciągnie...O.o chyba zabronię moim dzieciom chodzić na takie zajęcia...
    miotacz jest wspaniały, w ogóle nie rozumiem wątów w jego stronę;D
    tak samo zresztą wspaniały jak rozdział;) buziaczki i czekam na next:)
    i zdrówka życzę:)

    jeśli chodzi o powiadamianie, to ja poproszę tak, jak zwykle;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji na http://sk-new-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. *padła i nawet nie próbuje się podnieść*
    Nie ma to jak takie towarzystwo! Od razu się humor poprawia!
    Miotacz kamieni! XD
    Skoro Ren twierdzi, że jego matematyk jest debilem, ciekawe co powiedziałby o moim fizyku (znaczy nie uważam go za debila, ale nie ogarniam kompletnie) raz stwierdził, że ściana się na niego rzuca, innym razem próbował przez nią przejść i ogólnie jego zachowanie i jakieś inne metody rozwiązywania zadań... Nawet sobie próbowałam wyobrazić kłótnię pomiędzy Renem a tym sorem- to by było coś godnego zapisania :D

    A mnie powiadamiać nie musisz - i tak często odwiedzam twojego bloga, więc jestem na bieżąco:)
    Pozdrawiam serdecznie~

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć! Nominowałam tego bloga do Liebster Awards. Więcej informacji na http://hao-asakura-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz na http://szamanska-opowiesc.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Itachi, myśl pozytywnie, to zawsze 100 metrów dalej.^^ Przecież zawsze mogło być gorzej.
    Ren, lubię Cię, ale nie w tym znaczeniu, o jakim pomyślałeś.

    Rozdział był świetny, jak zawsze.^^

    Zwykły wybuch, dzień jak co dzień. Ale nie ma co, Deidara i Vitsumi potrafią znaleźć sobie zajęcie :D
    Jednak mam coraz większe wątpliwości, czy ta szkoła utrzyma się w jednym kawałku...

    Miotacz kamieni wymiata :D

    Dobra, muszę kończyć...Pozdrawiam i czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń