~*~OPENING~*~
Granat już na dobre rozpostarł się na niebie, pokazując na swojej przeogromnej płaszczyźnie coraz to więcej migoczących punktów. Powietrze zrobiło się nieco chłodniejsze, ale nastolatkom zebranym na polanie to nie przeszkadzało. Już od kilku godzin uczniowie spędzili czas na wesołych pogawędkach przy ognisku. Nie obyło się oczywiście bez opowieści o duchach, gdzie najwięcej do powiedzenia mieli nasi szamani. Kilka dziewczyn z równoległych klas zaczęły piszczeć po usłyszeniu "strasznych" historyjek. Młodą Morri trochę denerwowało zachowanie niektórych uczennic IC, ale... Teraz nie chciała się tym przejmować. Jakieś dwie idiotki nie zepsują jej humoru! No ale nawet najfajniejsza zabawa musi się kiedyś skończyć. Wszyscy powoli zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi. No i cóż można rzec... To miejsce było niezwykle malownicze i w ogóle, aczkolwiek miało jedną wadę. Tam gdzie spali nie było łazienek. Te jakże potrzebne cywilizacji pomieszczenia znajdowały się jakieś 300 metrów od miejsca ich zakwaterowania. Dość niewielki budynek był podzielony na dwie części. Z prawej były łazienki przeznaczone dla chłopców z lewej dla dziewcząt. W środku z jednej strony znajdowały się toalety, o których czystości lepiej nie wspominać, a z drugiej pokryty białymi, brudnymi kafelkami sanitariat. Stały w nim cztery prysznice, oraz jedno drugie „koryto”, które miało zastępować kilka umywalek. Na ścianie wisiało do połowy zbite lustro. Ogólnie brud, smród i ubóstwo...
- No cóż, po takiej akademii jak Akumine spodziewałam się zapewnienia lepszych warunków... W końcu utrzymanie w tej szkole nie jest tanie! - powiedziała Aya, która wraz ze swoimi współlokatorkami właśnie weszła do łazienki.
- Popieram cię całkowicie - Vitsumi dokładnie rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Dobra, trzeba się szybko ubrać, aby nie tamować łazienki innym. - Powiedziała Kenami, po czym bez wahania zaczęła się rozbierać. Weszła pod prysznic.
- Masz rację. - zaśmiała się brunetka, po czym zrobiła to samo. Odkręciła wodę. Z uśmiechem na ustach zaczęła się myć. Coś jej jednak nie pasowało. Podniosła głowę do góry. Z prysznica leciała brązowa woda. Najprawdopodobniej rury były zardzewiałe. Postanowiła zakończyć to mycie, przez które tylko bardziej się pobrudziła. Odsłoniła zasłonkę prysznica po czym drgnęła lekko przestraszona.
- Myślałam, że się jeszcze kąpiesz.... - powiedziała patrząc na Kenami, która stała w samym ręczniku na środku łazienki. Dziewczyna patrzyła tempo w jedno z luster, zimnym, nic nie wyrażającym wzrokiem.
- Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. - Kitsune uśmiechnęła się słodko - Woda jest zimna, a ja nie lubię zimnych pryszniców...
- Ah, tak... - błękitnooka podeszła do lusterka i zaczęła się czesać. Ta brązowa woda lekko w niektórych miejscach pokolorowała jej skórę, także wyglądała jakby gniła... Zaśmiała się głośno. - W sumie Kitsune~chan... Dzięki tobie wpadłam na ciekawy pomysł...
Tymczasem chłopaki również korzystali z natrysków. Hao już dawno temu był czysty, aczkolwiek teraz pieszczotliwie czesał swoje włosy.
- Roszpunka - powiedział Ren, który od kilku sekund przypatrywał się poczynaniom przyjaciela.
- Tęczynka - Asakura uśmiechnął się chytrze. Nawet teraz jak przypominał sobie kolorowy ryjek Ren'a chciało mu się śmiać.
- To przez tą idiotkę.. Nie ufam jej. - fioletowowłosy całkiem poważnie spojrzał na Hao. Korzystał z okazji, że ich rozmowę zagłusza szum wody.
- Nie bądź przewrażliwiony. Wątpię, żeby Kitsune~san była szamanką... - szepnął długowłosy.
- Zobaczysz, zdobędę dowody na to że Kitsu...
- O czym mówicie? - zapytał nagle Itachi, który wyszedł spod prysznica.
- O dzisiejszej przygodzie Ren'a - zarechotał nerwowo Asakura. Spojrzał łagodnie na młodego Tao. Ten tylko prychnął, niezadowolony, że ktoś podważa jego zdanie. Od kilku dni zastanawia go sprawa ukradzionych przez Kenami cukierków z gabinety dyrektora. Już on się postara, żeby „tajemnica" szatynki wyszła na jaw!
Po niedługim czasie chłopaki ubrali się w piżamy w postaci krótkich spodenek i koszulek, po czym zgasili światło. Hao dziarsko otworzył drzwi po czym cała czwórka głośno wrzasnęła. Odskoczyli do tyłu, po czym zaczęli rzucać w postać stojącą przed wejściem czymkolwiek co mieli w rękach.
Przed drzwiami stała Aya, oświetlona jedynie przez księżyc. Miała włosy naczesane na przód i ubrana była w długi do kolan biały T-shirt oblany krwią (ketchupem). Na szyi miała zarzuconą wisielczą pętlę z grubego sznura, a w ręku trzymała nuż oblany czerwoną substancją. Stała bosa, w niektórych częściach ciała pomalowana na brązowo.
Młoda Morri w końcu nie wytrzymała i zaczęła się szatańsko śmiać. Tuż za jej plecami pojawiła się reszta lokatorek. Kenami w rękach trzymała kamerę. Wszystkie głośno rechotały.
- Zabije cię! - wrzasnął Hao. Ren trzymał się za serce, a Yoh nie chciał przestać obejmować Itachi'ego.
- Oj kochanie, myślę, ze nie będziesz w stanie... Zwracam! - brunetka rzuciła nóż w ziemię pod nogi Vitsumi, tak że wystawał tylko trzonek. Sama błękitnooka zaczęła szybko uciekać. Nie trzeba było długo czekać, aż starszy Asakura ruszył w pogoń za dziewczyną.
- Nie wiedziałam, ze macie aż tak zajęcze serca! - Anna spojrzała na chłopaków z wyższością.
- Zadzwonić po karetkę? - zapytała Yumenai patrząc na trzymającego się za serce młodego Tao.
- Jeśli boisz się tego co wam zaraz zrobię, to tak... Kto wpadł na taki genialny pomysł? - pisnął już trochę spokojniej złotooki.
- Ayi, ale Kenami jej pomogła. - wyjaśniła grzecznie Vitsumi. Cała szóstka, ruszyła do budynku mieszkalnego, po drodze mijając kolejną ósemkę, która poszła się myć.
- Uważajcie na lokalne duchy, są strasznie uciążliwe. - rzucił wesoło Ren do właśnie mijanych kolegów. Ci niezbyt wiedzieli o co chodzi, chociaż byli zadowoleni, kiedy dziewczęta z piskiem zaczęły się do nich zbliżać.
Tymczasem Hao gonił Ayę przez dość długi dystans. Młoda Morri, chciała się już zatrzymać z własnej woli, jednak wstąpiła na rozbite w trawie szkło. Chcąc, nie chcąc upadła na ziemię. Asakura, który nie spodziewał się jej tak nagłego postoju również upadł, tyle że okrakiem na brunetkę.
- Złapałem cię - powiedział zadowolony. Brunetka obróciła się pod nim na plecy.
- Tak... I teraz zabijesz? - zapytała z szerokim uśmiechem.
- Tak. Zakocham cię na śmierć! - szatyn nachylił się i przytulił do błękitnookiej.
- Zboczeniec... - westchnęła dziewczyna. Mimo swoich obaw przed gwałtem, zarzuciła ręce na szyję Asakury.
- Przestań mówić że jestem zboczeńcem! - długowłosy odchylił się do tyłu na wyciągnięcie ramion Ayi. - Bo jeszcze w to uwierzę...
Morri sama przyciągnęła się do twarzy szatyna i pocałowała go delikatnie, po czym opadła na ziemię.
- Nie chcę, żebyś się pobrudził. - powiedziała odpychając lekko Asakurę.
- Oj tam, mi to nie przeszkadza... Tak w ogóle to czemu ty jesteś taka brudna? Czymś się wymazała? - Hao wyprostował się i patrzył w skupieniu na dziewczynę.
- Wodą... Nie nie rób takiej głupiej miny, bo naprawdę pobrudziłam się wodą! Jakaś ciemna leciała z prysznica... - uprzedziła wybuch śmiechu czarnookiego.
- Okey.. Nie mam więcej pytań. - długowłosy zszedł z dziewczyny. Ukucnął obok jej nóg. Ta również podniosła się do pozycji siedzącej.
Chłopak ujął w dłonie jej stopę. Ostrożnie, bardzo delikatnie zaczął wyjmować z nogi Ayi kawałek szkła.
- Boli? – zapytał.
- Nie… - uśmiechnęła się niepewnie.
- Kłamiesz. – stwierdził, po czym wyrzucił z dłoni zakrwawiony kawałek butelki. Stopa błękitnookiej automatycznie się zagoiła. Dzięki pięciu mieczom uwięzionym w jej ciele dziewczyna była nieśmiertelna, tak więc Hao nie wpadał w jakąś panikę. Aczkolwiek mimo świadomości, że nic się Ayi nie stanie, Asakura nie lubił patrzeć na rany na jej ciele. - To co teraz?
- Ja idę nad rzekę się umyć, a ty mi przyniesiesz rzeczy z pokoju - błękitnooka wstała. Nie pytając chłopaka o zdanie, ruszyła w stronę zbiornika wodnego. Szatyn tylko pokręcił głową z dezaprobatą. Zaczął iść w innym kierunku.
Tymczasem w pokoju wszyscy powoli szykowali się do spania. Znaczy... Może to trochę źle powiedziane... Deidara przyniósł z podwórka trochę błota we wiaderku i rozlał to na stojącym pośrodku stole. Zaczął bawić się ziemią lepiąc z niej przeróżne. Niestety nie była to glina i stworzone rzeczy szybko się rozpływały. Blondynowi to jednak nie przeszkadzało. Sam po ulepieniu uderzał mocno „rzeźbę” otwartą ręką, tak że dana figura rozpryskiwała się po całym pokoju.
- Sztuka jest eksplozją! - krzyczał za każdym razem, kiedy niszczył swoje dzieła.
- Tak! - do jego zabawy przyłączyła się Vitsumi.
- Niszczycie piękno! - jęknęła żałośnie Kenami. Z bólem w sercu patrzyła jak para niszczy wykonane przez siebie figurki.
- Przecież to właśnie jest piękne! - Yumenai spojrzała na przyjaciółkę zdziwiona.
- Chyba w waszych szalonych umysłach! - szatynka fuknęła nieco gniewnie. - Wszystko byście niszczyli...
- A ty wszystko chowałabyś na potem! Co ci z tego? Piękne są tylko chwile i należy się nimi napawać, a nie przeciągać w nieskończoność! - czerwonooka prychnęła patrząc na zielonooką.
- Wiecie, że kłócicie się o kawałek gliny? - zapytał Yoh patrząc na poczynania nowych znajomych z lekkim zdziwieniem.
- Nie wtrącaj się! - krzyknęły przyjaciółki.
- Po za tym nie kłócimy się o kawałek gliny... - zaczęła Vitsumi.
- … tylko o dzieje sztuki na świecie! Co by było gdyby każdy uważał, że piękno powinno być dla chwili? Na świecie nie byłoby żadnych dzieł! - wyraziła swoje zdanie Kenami.
- Przestań, wszystkie najpiękniejsze arcydzieła tylko chwi.. - przez kolejne kilkanaście minut między dziewczynami trwała zacięta walka poglądów, do której włączył się Deidara.
- Sasori~sempai! - Kitsune spojrzała błagająco na starszego chłopaka. - Pomóż mi!
Kenami czuła się źle kłócąc w pojedynkę przeciw dwóm. Vitsumi i Deidara mieli identyczne poglądy i trudno było cokolwiek przeciwko nim wtrącić.
- A muzyka? - zapytał młody Tao. Każdy spojrzał na niego nieco zdziwiony. Ten lekko się zmieszał. Nie miał zamiaru mówić tego na głos, ale teraz pod naporem wzroku przyjaciół musiał rozwinąć swoją myśl. - No... Co z muzyką? Przecież jedną piosenkę można grać wiele razy.
- Ale za każdym razem inaczej - uśmiechnęła się Vitsumi.
- Jestem na przegranej pozycji... - westchnęła Kenami, która czuła się samotnie.
Nagle do pokoju wszedł Hao z uśmiechem na pyszczku.
- Nie mów, że naprawdę ją zabiłeś?! – przeraziła się lekko Anna.
- Nie no... Nie przesadzajmy. Przecież aż tak bardzo mnie nie wystraszyła... - zaśmiał się. Podszedł do łóżka i wyjął z torbę Ayi. - Przyszedłem tylko po jej rzeczy. W końcu musi się w coś normalnego ubrać.
- A no tak... Niech już lepiej tutaj w tej białej kietce nie wraca. - fuknął Ren, któremu jeszcze serce biło jak szalone.
- Spoko, przekażę - Asakura zarzucił torbę brunetki na ramię, po czym wyszedł z pokoju. Kiedy tylko zamkną za sobą drzwi usłyszał ciągnącą się dalej dyskusję. Westchnął głośno.
Ruszył nad jezioro, gdzie młoda Morri właśnie kąpała się. Nie chciała wracać do łazienki. Tam ktoś ciągle był i błękitnooka nie zamierzała po raz drugi zajmować kolejki. Hao wszedł w jakieś krzaki.
- Kochanie przynio.... Aaa! - automatycznie się odwrócił. - Aya, a potem to ty mi wyskakujesz, że jestem zboczeńcem!
Jego policki stały się czerwone.
- No co miałam się myć w ubraniu? To co to za mycie? - wyjaśniła spokojnie - Po za tym przecież naga nie jestem!
- Łał... Szalejesz... - westchnął. Przez ramię niepewnie zerknął na ciało błękitnookiej, jaka stała jedynie w dolnej części bielizny. Woda sięgała jej do kolan. Wśród blasku księżyca wyglądała zjawiskowo. Tak przynajmniej uważał Hao. Dla niego ta brunetka była najpiękniejszą dziewczyną na świecie.
- Jednak patrzysz - zaśmiała się błękitnooka.
- W.. wcale nie! - oburzył się długowłosy. Wyprostował się i podniósł dumnie głowę. Aya wywróciła z politowaniem oczyma. Już czysta wyszła z wody. Podeszła do torby leżącej na ziemi. Wyjęła z niej męski T-shirt i krótkie spodenki, które założyła na siebie.
- Jak tam twoja noga? - zapytał Hao odwracając się do błękitnookiej przodem.
- Hm..? Jaka noga? - młoda Morri już nawet nie pamiętała o swojej ranie. Asakura westchnął zrezygnowany. Klęknął obok dziewczyny. Zaczął szukać czegoś w torbie.
- Nie masz żadnych butów? - zapytał nieco zdziwiony.
- Nie, mam trampki. W domku... - wyjaśniła. Widząc wzrok Asakury lekko się zarumieniła. - Ej no to ty miałeś przynieść moje rzeczy!
- Ale myślałam, ze coś takiego jak klapki masz ze sobą w torbie... To nic - wzruszył ramionami. Wstał, zarzucił bagaż na swoje ramię, po czym odwrócił się do niej - Choć poniosę cię.
- Dlaczego? - zapytała z lekkim uśmiechem.
- Nie chcę, żebyś znowu weszła w jakieś szkło, czy coś - wyjaśnił spokojnie. Brunetka nic nie powiedziała, tylko wskoczyła długowłosemu na plecy. Ten od razu zaczął iść.
- Przeraża mnie twoja lekkość - powiedział całkiem poważnie.
- Chcesz powiedzieć, że jestem za chuda? - zapytała Aya kładąc mu głowę na ramieniu.
- Tak. Jeszcze cię kiedyś niechcący złamię – chłopak przekręcił głowę. Pogłaskał ją nosem po policzku.
- I co mnie smyrasz? - zapytała - Takiego chudzielca jak ja?
- No nie bierz tego do siebie. Po prostu się martwię, żebyś mi na nic nie zachorowała...
- Spoko, anoreksja mi nie grozi. Z moim apetytem? - na dowód tego ugryzła szatyna lekko w ucho.
- Ej! No mnie już nie zjadaj! - zarechotał - Chyba nie zjesz mnie przed ślubem, nie?
- A po ślubie już mogę? - ucieszyła się Morri. Widząc jednak zaborczy wzrok czarnookiego zaprzestała dalszego wypytywania - A przy okazji ślubu, widziałeś jak się te dziewczyny na ciebie patrzą?
- Jakie dziewczyny? - dla Hao idealnie wyszedł „poker face”.
- Już nie udawaj... - błękitnooka złapała go za policzek, który ciągała i lekko szczypała.
- No ale przecież to nie moja wina.. - jęknął żałośnie Asakura. Aya puściła go.
- Jak to nie twoja? To moja wina, że jesteś taki przystojny? - zapytała z lekką pretensją. W pewnym momencie wpadła na genialny pomysł - A może cię troszkę oszpecę?
Nastolatka powiedziała to nad wyraz wesoło. Wystawiła rękę przed siebie. Zacisnęła dłoń w pięść i wygięła ją w górę. Z nadgarstka brunetki wyskoczyło piękne, srebrne, błyszczące ostrze. Hao drgnął.
- Nie dziękuję... - zaśmiał się nerwowo.
- Eee.... Nie dasz się pobawić. - westchnęła ciężko. Ostrze szybko schowało się w jej dłoni. Opadła ciężko na jego plecy, spuszczając ręce po dwóch stronach głowy szatyna.
- Dlaczego ty zawsze chcesz się bawić dobrem mojego wyglądu? - zapytał z uśmiechem. Po chwili jednak spoważniał – Nie powinnaś też od tak wyjmować mieczy. Ktoś mógł to widzieć.
- W sumie.. Masz rację. To było głupie - objęła rękoma szyję szatyna i przytulił go mocno. Asakura przewrócił z politowaniem oczyma.
Powoli
zaczęli dochodzić do budynku, w którym dzisiaj nocowali. Weszli do
niego. Brunetka zeskoczyła z pleców czarnookiego.
- Dziękuję kochanie - powiedziała, po czym pocałowała chłopaka w usta. Hao uśmiechnął się. Złapał Ayę za rękę i pociągną w stronę ich pokoju. Otworzył drzwi. Od razu dostał czymś w twarz. Lecący przedmiot przyczepił się do jego buzi. Asakura odciągnął to „coś”. Stwierdził, że to żywe stworzenie, bardzo puchate w dotyku.
- Wiewiórka?! - zapytał sam siebie, patrząc zdziwiony do granic możliwości. Rude zwierzątko, ugryzło go w rękę, po czym uwolnione pobiegło tylko w sobie znanym kierunku.
- Jak mogłeś wypuścić Mariannę?! - oburzyła się Kenami, po czym pobiegła szukać stworzonka. Asakura niepewnie wszedł do pokoju bojąc się co tam zastanie.
- Nie pytaj - uprzedziła Vitsumi patrząc z politowaniem na wyjście, gdzie przed chwilą zniknęła młoda Kitsune.
- Ale... - zaczął długowłosy.
- NIE PYTAJ! - krzyknęła cała reszta.
- Okey.. Już milczę. - poddał się czarnooki, po czym zarzucił na łóżko Ayi jej torbę.
- Widzę, że ktoś tu już nie straszy - Ren chciał rzucić w młodą Morri poduszką, ale zrozumiał, że te pokoiki są tak źle wyposażone że nawet pościeli nie ma.
- Macie tu więcej wiewiórek? - Aya na wszelki wypadek kucnęła.
- Nie spoko.. Marianna była jedna. - wyjaśnił spokojnie Sasori, który siedział na swoim łóżku i z zaciekawieniem czytał grubą książkę.
- Braciszku ty krwawisz! - Yoh podbiegł do bliźniaka. Wziął jego dłoń w swoje ręce.
- Marianna mnie ugryzła... - prychnął spokojnie drugi klon.
- A jak była zła? - zapytał młodszy Asakura.
- Chyba wściekła? - poprawił braciszka Hao.
- No właśnie wścieknięta... - młodszy szatyn spojrzał zaniepokojony na ranę starszego.
- To straszne, umrę... - stwierdził sarkastycznie długowłosy.
- W sumie gorzej jakby cię ugryzł Uchiha~kun... - Yoh podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Dlaczego? - do rozmowy wtrąciła się Aya.
- W tej chwili chyba nie ma na świecie nic bardziej wściekłego niż on.. - Yoh pokazał palcem na siedzącego w kącie bruneta, wokół którego rozwijała się mroczna aura.
- Dlaczego się tak złościsz, Itachi? - rozpromieniony Deidara usiadł obok bruneta i zaczął tyciać go w ramię palcem.
- Jestem oazą spokoju, nic mnie nie wytrąci z równowagi. Jestem oazą spokoju, nic mnie nie wytrąci z równowagi. Jestem oazą spokoju nic... - powtarzał w kółko Uchiha.
- Mam wodę utlenioną i plaster - do bliźniaków podeszła Anna z podręczną apteczką. Blondynka wzięła dłoń Hao w swoje ręce. Zaczęła opatrywać jego ranę.
- Skąd masz... - młoda Morri spojrzała niepewnie na zaplecze medyczne.
- Znam was trochę - zaśmiała się Kyoyama.
Wszyscy w całym budynku powoli zaczynali zasypiać. Nawet przyjaciele już nie skakali, tylko spokojnie siedzieli na łóżkach. Nagle Vitsumi wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
- A ty gdzie? - zapytał Itachi parząc podejrzliwie na czerwonowłosą.
- Kenami długo nie wraca. Pewnie zgubiła się w lesie. Idę po nią - wyjaśniła zielonowłosa. Nagle poczuła czyjąś dłoń na nadgarstku.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci pójść samej w taką ciemnicę? - zapytał z rozczulającym uśmiechem Deidara.
- Tak właściwie to.. - zaczęła mówić Yumenai, ale brutalnie jej przerwano.
- I co ty niby blondynko zrobisz? Tu potrzeba prawdziwego mężczyzny - prychnął Itachi. Sam wstał z łóżka i stanął z drugiej strony Vitsumi.
- CO?! - zbulwersował się blondyn.
- Ej, mówisz, że jestem słabsza niż ty?! - młoda Morri zaczepnie popchnęła bruneta - Nie ma mowy idę z wami!
- Ktoś was musi przypilnować... - westchnął z lekkim uśmiechem Sasori.
- No, ja Ayi samej nie puszcze - zapewnił Hao.
- Dobra to już ustaliliśmy, że szukać Kenami idziemy wszyscy - podsumowała Anna. Zeszła ze swojego łóżka po czym pytająco spojrzała na Ren'a, który dalej leżał na swoim posłaniu. Tao przewrócił z politowaniem oczyma.
- No dobra... Niech będzie, że też tam pójdę, aczkolwiek nie ukrywam, że niechętnie... - fioletowowłosy prychnął złośliwie.
- To w drogę! - zaśmiała się zielonooka.
Cała dziewiątka po cichu, aby nie obudzić nikogo, wyszła na dwór. Ciemność pozwalała na zobaczenie jedynie rzeczy w zasięgu ręki, mimo tego iż półksiężyc jasno świecił.
- Gdzie ona polazła? - martwiła się Vitsumi. Nagle drgnęła nerwowo. Złapała Sasori'ego za rękę - Rozdzielmy się. Ja idę z Sasorim.
Mówiąc to zaczęła biec w stronę lasu. Chłopak nie sprzeciwiał się. Odwrotnie - przyspieszył.
- Ej, stójcie! - w pogoń za nastolatkami ruszył Itachi - Nie rozdzielajmy się, to zły pomysł! Nie mogę was pilnować w grupach!
Deidara nic nie mówiąc ruszył za brunetem. Aya również ruszyła, ale poczuła silny uścisk na nadgarstku. Spojrzała zdziwiona na Hao.
- Yoh wyczuł coś w lesie. Myślimy, że to jakieś duchy czy demony... – powiedział poważnie długowłosy.
- W takim razie... Oni są w niebezpieczeństwie! - zmartwiła się Aya.
- Tak i to myślę, że w dość poważnym. To miejsce pod względem duchowym jest bardzo niestabilne. Wyczuwam bardzo złą energię – wyjaśniła Anna.
- To co robimy? - młoda Morri spojrzała na przyjaciół.
- Musimy to zbadać i w razie czego walczyć! - powiedział pewnie Yoh. Nie chciał aby komukolwiek z jego znajomych stała się krzywda.
- No chyba ty... - Ren spojrzał na przyjaciół lekceważąco.
- O co ci znowu chodzi? - westchnął zaskoczony taką reakcją przyjaciela młodszy Asakura.
- A widzisz tu gdzieś Amidamaru? Ducha Ognia, Basona? - zapytał fioletowowłosy.
- No.. Nie... - szatyn podrapał się z zakłopotaniem po głowie. - Ale Anna może ich w każdej chwili przywołać!
- Wybacz Kotku nie mam korali - czarnooka spojrzała na narzeczonego przepraszająco.
- Ta... A oni wypoczywają gdzieś sobie na Karaibach... - Ren pokręcił z politowaniem głową.
- Nie na Karaibach. Ostatnio Eve pisała do mnie z Chin. Bason ich oprowadza po rodzinnych miastach - sprostowała brunetka.
No tak ich duchy stróże, jako że byli już średnio przydatni na co dzień swoim właścicielom, postanowili pośmiertnie zrobić sobie małą wycieczkę. Tak więc teraz zgłębiają tajniki różnych zakamarków świata. Tak swoją drogą, Aya zastanawiała się nad tym jak bardzo ludzie na poczcie musieli mdleć, kiedy jej ukochana siostrzyczka kupowała znaczek, żeby go nakleić na tę pocztówkę....
- Czy mi się zdaje czy trochę odbiegamy od tematu? - zapytał Hao widząc, że jego dziewczyna myślami odleciała w siną dal.
- A no tak... W takim razie wy wracajcie do pokoju, a ja idę ich poszukać - powiedziała błękitnooka, po czym odwróciła się napięcie.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci iść samej! - głos długowłosego balansował na granicy krzyku.
- Ja nie myślę, ja to wiem! - młoda Morri odwróciła się. Promiennie uśmiechnęła zniknęła w gęstwinie lasu.
- Cze... - czarnooki chciał już ruszyć za nią, jednak brat mu przeszkodził.
- Hao, zasz ją najlepiej, przecież wiesz, że i tak pójdzie nawet jak jej zabronisz. - Yoh spojrzał z lekkim uśmieszkiem na brata.
- No niby wiem, ale... Nie chcę, żeby szła tam sama... - westchnął starszy Asakura.
- Wiesz, guzik się znam na związkach i w ogóle, ale daj jej luz. - wtrącił się młody Tao. - Jest jedną z silniejszych szamanek, ma w sobie uwięzionych pięć demonicznych mieczy, jest nieśmiertelna, inteligentna, silna i w ogóle... Możesz się martwić o Kitsune~san, ale na pewno nie o Ayę.
- Ja tam jestem za tym, żeby i tak tam wejść, no bo w końcu.. Co nam się może stać? - wzruszył ramionami młodszy Asakura - No oczywiście ty Anno nie wchodzisz.
- Niby dlaczego? Nie to żebym się tam pchała, ale nie będziesz mi mówić, co mam robić... Bez broni jesteście takimi samymi ludźmi jak ja bez korali! - zauważyła blondynka.
- Nie kochanie, bo po pierwsze my jesteśmy mężczyznami... - zaczął Yoh.
- Dobrze, że tu nie ma Ayi, bo dostałbyś za to... - prychnął Ren, ale jego uwaga została zignorowana.
- … a po drugie ty nie jesteś wytrenowana tak jak my, w razie czegoś byś tylko przeszkadzała - Yoh próbował przedstawić racjonalnie swoje racje, ale tak średnio mu to wychodziło.
- Więc ci przeszkadzam, tak? - zaczęła czarnooka.
- Chodź, oni niech się jeszcze trochę pobawią... - Hao klepnął przyjaciela w ramię.
- Dlatego ja nie mam dziewczyny... - prychnął złotooki.
- A nie dlatego, że twoje serce jest z kamienia? - zarechotał długowłosy za co został szturchnięty w żebra.
Obaj ruszyli w las.
Tymczasem Deidara wraz z Itachim zgubili pozostałą dwójkę. Wściekły brunet kopnął z całej siły wystający z ziemi pień. Kora rozleciała się, a stopa czarnowłosego utknęła w ściętym drzewie.
- Kurde! - krzyknął wściekle próbując wydostać się z pułapki.
- No widzę, że nieźle sobie radzisz, prawdziwy mężczyzno – sarkastycznie prychnął Deidara. Stanął naprzeciwko Uchihy i patrzył na niego z politowaniem.
- Nie gadaj tylko mi pomóż! - pouczył blondyna Itachi. - Wiesz co nam zrobi Jiraya jak się dowie, że puściliśmy samą w las Yumenai~san? Już nie mówiąc o Kitsune~san i reszcie, którzy zapewne nie zostali na miejscu. Kurde, mieliśmy szukać jej wszyscy razem, a nie..
- Wyluzuj, naprawdę myślisz, że Jirayę obchodzi to co teraz robimy? - Douhito usiadł na jednym ze zwalonych drzew. - Szybciej uporaj się z tą nogą i chodźmy już, skoro tak się martwisz.
- No to mi pomóż! - krzyknął Uchiha. Nie zaobserwował jednak u niebieskookiego jakiejkolwiek reakcji. - No rusz dupę!!
Blondyn leniwie patrzył na chłopaka.
- Poproś – powiedział w końcu.
- CO?! - oburzył się czarnooki.
- No.. Poproś mnie o to. Powiedz coś w stylu... O mój miłosierny Douhito~sama, wybaw mnie z udręki, wielebny i ocal od niechybnej zguby! - blondyn bardzo wczuł się w rolę namaczając każde słowo odpowiednią dawką emocji.
- Wolę tu umrzeć... - Itachi prychnął gniewnie, po czym niemiłosiernie mocno zaczął wyrywać nogę z pnia.
- Jak chcesz. - blondyn beztrosko położył się na drzewie. Niemiłosiernie zrelaksowany i zafascynowany udręką klasowego kolegi zaczął coś pogwizdywać, nie zwracając uwagi na furię bruneta. Czarnooki mordował się z tą nogą przez dobre pół godziny.
- No dobra pomogę ci... Ale tylko dlatego, że martwię się o Yumenai... - westchnął ciężko niebieskooki. Niestety idąc w stronę Uchihy potknął się o wystający korzeń. Upadł na ziemię przy okaji uderzając się w główę o pień.
- Bez jaj... - zrezygnowany brunet spojrzał na leżące ciało blondyna.
- Myślałam, ze szukacie reszty - obok Itachi'ego pojawiła się Aya. Przestraszony chłopak podskoczył lekko.
- Utknąłem – powiedział zażenowany do granic możliwości.
Młoda Morri westchnęła ciężko. Podeszła do pnia, po czym uderzyła w ścięte drzewo pięścią. Pułapka bruneta rozleciała się na milion drobnych drzazg. Itachi stał oszołomiony.
- Ja... Jak ty...? - zapytał nie mogąc pojąć w jaki sposób młoda Morri uczyniła tak śmiały ruch.
- Trochę trenuje – uśmiechnęła się błękitnooka, po czym zaczęła biec w stronę tylko sobie znaną stronę. Miała jakieś dziwne przeczucie, które nie dawało jej spokoju - Zajmij się Douhito! Ja zobaczę co się dzieje!
- Ale...! - dziewczyna już nie słuchała. Zgrabnie wymijała wszystkie przeszkody. Nic ciekawego jednak nie znalazła. Co prawda gdzieniegdzie były połamane drzewa, ale w lesie to chyba naturalne. Dzięki swojej sprawności umiała przebiec naprawdę duży dystans bez jakiejkolwiek zadyszki. Właśnie była na etapie przemierzania jakichś krzaczorów, kiedy jej oczom ukazał się niesamowity widok.
Na jasno granatowym firmamencie błyszczało tysiące małych punkcików, oświetlających błękitne jezioro. Na wodzie unosiły się lekkie fale. Te jednak nie przeszkadzały na odbijanie się w tafli srebrnych punkcików. Dookoła zbiornika rozpościerała się zielona, soczysta trawa oraz gęsty las.
- Przepięknie, prawda? - Aya uśmiechnęła się słysząc te słowa. Od razu rozpoznała głos rozmówcy.
- Tak.. Przepięknie - dziewczyna bez większych skrupułów oparła się plecami o tors długowłosego. Hao nie czekając na nic objął ją w pasie mocno do siebie tuląc. Pocałował błękitnooką w tył głowy.
- Weźcie, bo zaraz zrzygam się tęczą... - Ren przewrócił oczami z politowaniem. Nastolatkowie jednak nie zmienili swojej pozycji.
- Dlaczego w tak romantyczne miejsce przyprowadziłeś tego gbura? - zapytała z lekkim wyrzutem młoda Morri.
- Sam się zastanawiam.... - westchnął czarnooki.
- Cześć wam – cała trójka usłyszała głos Yoh i Itachi'ego, którzy w tej samej chwili wyszli z lasu. Oboje mieli na plecach zarzucone, śpiące blondynki. Yyy... Znaczy Uchiha niósł blondyna...
- Cześć! - odpowiedzieli wesoło,
- A Kitsune jak nie było tak nie ma... - prychnęła Aya. - Do tego zgubiliśmy Yumenai~chan i Akasuna~san... Tak w ogóle jak my wszyscy się znaleźliśmy w tym miejscu?
- Coś nas tutaj przywiodło – lekko uśmiechnął się Itachi.
- Tak... Tęczynka, Saper i Beton – prychnął wściekły Ren mając na myśli Kenami, Vitsumi i Sasori'ego, po czym położył się na trawę.
Nagle z lasu wyskoczyło niewielkich rozmiarów zwierzątko. Przekicało przez kilkanście metrów, po czym wbiegło niczym nie wzruszone na klatkę piersiową młodego Tao.
- Ej co do... - zaczął swój wywód niezadowolenia fioletowowłosy, ale nagle mu coś przerwało. Zza drzew wybiegło trochę większe zwierzątko, które najwyraźniej goniło leżącą na złotookim wiewiórkę.
- Marianna! - krzyknęła Kenami. Nie myśląc dużo skoczyła za rudą kitą. Wylądowała na Ren'ie, który pisnął cicho z bólu.
- Ile ty ważysz? - jęknął Tao, zrzucając z siebie młodą Kitsune. Ta jednak nie zwróciła na niego uwagi. Otworzyła dłonie, na których siedziała przed chwilą złapana wiewiórka.
- Marianna, a już się bałam, że mi uciekłaś na dobre! - szatynka przytuliła do policzka zwierzątko.
- Eh... Znaleźliśmy ją - z lasu wyszła Vitsumi, a tuż za nią kroczył Sasori. Oboje lekko się uśmiechali, mimo swojego dość marnego wyglądu. Podobnie jak Kitsune byli brudni i potargani.
- Wyglądacie jakbyście przeszli przez pole minowe - zaśmiał się Yoh.
- Można rzec, że przeszliśmy... Goniliście kiedyś Kenami? Nie? To nic nie wiedzie o niebezpieczeństwie! - krzyknęła dość poddenerwowana Vitsumi.
- Oj Oneeeeeee~chan! Nie przesadzaj! - zielonooka wyszczerzyła ząbki do przyjaciółki. Rozejrzała się z zachwytem. Posadziła sobie wiewiórkę na ramieniu - Jak tu pięknie! Patrzcie wstaje słońce!
Zachwytowi nie było końca, kiedy ogromna gwiazda zaczęła pojawiać się na horyzoncie, walcząc o przerwanie z nocnym niebem. Oboje jak najdłużej chcieli panować nad światem, aczkolwiek tylko jeden z nich musiał wygrać tę bitwę. Zwycięzca Słońce, wesoło ogrzewał swoimi pierwszymi promyczkami zmęczone całonocnym bieganiem po lesie twarzyczki nastolatków. Każdy napawał się tą chwilą.
- Ej zaraz zaraz.. Skoro już wstaje słońce... - zaczął kojarzyć fakty Itachi - To znaczy, ze już jest ranek...
- Genius... Genius everywhere... - prychnął Ren, nie mogąc doszukać się sensu w wypowiedzi swojego kolegi.
- A jeśli jest ranek, to znaczy... Że wszyscy powoli się budzą... - ciągnęła wywód bruneta Vitsumi.
- A to z kolei znaczy... - uzupełnił czerwonowłosą Sasori. - Że Jiraya wpadnie w furię, jak zobaczy, że w pokoju nas nie ma!
Każdemu trochę zrzędła mina. Wstali na równe nogi, po czym zaczęli pośpiesznie szukać drogi powrotnej, co nie było takie proste. Słońce, było coraz wyżej na niebie. Ku uciesze wszystkich po kilkudziesięciu minutach znaleźli upragniony budynek. Jak najciszej weszli do swojego pokoju i wymordowani szybkim biegiem wskoczyli na łóżka. Znaczy... Kenami stwierdziła, żeby Ren wbiegał na górę, bo ona nie ma siły. Ciężko dyszała. Biegi na szybkość nie były jej mocną stroną.
- Oh... Słodkie łóżeczko... - westchnęła Vitsumi. Wtuliła się w pościel i zamknęła oczy, szykując się do spania.
- No wstajemy, wstajemy! - do pokoju wbiegł rozradowany Jiraya. W dłoni miał pokrywkę od patelni, a w drugiej drewnianą łyżkę. Walił jedną rzeczą w drugą. Nagle narzędzie tortur wymsknęło mu się z dłoni i z impetem spadło na jego nogi. Niby przedmioty były lekkie, ale uderzenie bolało jak cholera. - Kurw... Ej śpiochy, już! Mieliście całą noc na spanie! Zbieramy się szybko i lecimy na śniadanko! Za dwadzieścia minut zbiórka w jadalni!
Wyszczerzył ząbki mężczyzna, po czym wyszedł z pomieszczenia cały w skowronkach.
- Mam to jakoś skomentować? - zapytał sarkastycznie Ren. Zwlekli się z łóżek, po czym wzięli swoje rzeczy i poszli do łazienki.
- Douhito... Wstawaj... - Vitsumi potrząsnęła smacznie śpiącym blondynem. - Idziemy się ogarnąć...
Zaspany niebieskooki wstał. Chwiejnym krokiem ruszył, za resztą.
- Ale... Ty chyba nie tu... - Aya wypchnęła zaspanego Deidarę za drzwi damskiej łazienki.
Cała dziesiątka niczym lunatycy ubrała się. Poszli do jadalni. No cóż... Wyglądali dość ciekawie... Tylko Aya oganiała co się dzieje. Reszta leżała plackiem na stole.
I pomyśleć, że dzisiaj cały dzień mają jeszcze jakieś wymyślone przez Jirayę atrakcje...
~*~ENDING~*~
Kenami: Ohayo! Co prawda myślałam notkę wstawić w weekend, ale... Ktoś się strasznie na mnie naczepił.... *look na Vitsumi* Ale to i dobrze, bo w końcu biorę się w garść i coś robię. Tak dalej Onee~chan! Obym tylko tego potem nie żałowała...
Vitsumi: Nie będziesz :3
Kenami: Tsa... Wiem... A kiziu-miziu! *kizia-mizia Vitsumi w policzek*
Vitsumi: Ale tego to już pożałować możesz...
Kenami: Uuu D:
Hao: Kochana Spokoyoh, zasmuca mnie fakt, że usunęło ci komentarz... Moja biedna Spokoyoh musiała się wysilić drugi raz! *tuli dziewczynę*
Yoh: Ja też chcę! *podbiega do brata i Spokoyoh*
Ren: Tak miałem nadzieję, że z tego się wykręcę. I NIGDY nie nałóżę tej bluzki. Jest pedalska....
Deidara: Dlaczego, mi się podoba...
Ren: No właśnie, mówiłem!
Kenami: Nigdy nie mów nigdy Ren~chan!
Ren: Jeszcze raz tak na mnie powiesz, a zobaczysz swoje własne oko! Tak po za tym, to ja się do ciebie nie odzywam! To tylko twoja wina, że przez całą noc biegaliśmy po lesie!
Kenami: Ej! Nikt wam nie kazał... Po za tym, miałam zostawić samą Mariannę? *pokazuje wiewiórkę , siedzącą jej na ramieniu*
Vitsumi: Imoto~chan! Ile razy mam ci powtarzać, że nie możesz brać ot tak wszystkiego do domu! Takie zwierzątka muszą żyć na wolności!
Kenami: Ale to moja Marianna Q_Q
Vitsumi: Ooo! Ja z tobą nie wytrzymam...
Aya: Maju cieszymy się, że podobają ci się nasze przygody! ^^
Itachi: Chociaż jedna osoba jest z nich szczęśliwa... Matko, moja kariera leży w gruzach... Nigdy nie zostanę politykiem, naukowcem, lekarzem, sędzią... Skończę w kryminale, jako podawacz do mydeł... *załamka, czarna aura wokół*
Kenami: Midori~chan! Zapoznamy Sutka z Marianną? *q*
Hao: Wcale nie jestem zboczeńcem... Q_Q
Ren: A ja nie jestem słodki >_<
Aya: Co wy macie takie emo humory?! Życiem trzeba się cieszyć! Bawmy się!
Anna: Aya próbowałaś w tym lesie jakich grzybków?
Aya: Zielone @_@
Kenami: Gramy w kolory? *o*
Sasori: Morri~san, dzieliłaś się z Kenami?
Vitsumi: Nie wnikajmy...
Itachi: Kochana Lioness *_* Tylko ty mnie żałujesz *tuli*
Kenami: Eee... U nas były otrzęsiny, ale bez księdza D:
Vitsumi: Jeśli zrozumiałeś ten żart, należy odejść od komputera, a już na pewno wyłączyć Youtube.... I schowajcie te spraje z bitą śmietaną!
Anna: Spokojnie Raion, duchy są całe i zdrowe.
Kenami: Jakie duchy?
Anna: Nieważne :|
Kenami: Arigato Viki za komentarz :3 Niezmiernie się cieszę, że ci się spodobało ^^
Hao: Ktoś mnie kocha *___*
Aya: Jakieś.... Dziesięć tysięcy napalonych nastolatek?
Ren: I z trzy tysiące nastolatków?
Hao: *zły look na Ren'a*
Kenami: Czyżbyś coś do niego czuł? *U*
Ren: NIE!
Kenami: Gejuszek...
Ren: Wrrrrr... *wściekłość przejmuje nad nim kontrolę*
Aya: Viki, dobijmy interesu... 5 $ i na godzinę Hao jest twój.
Hao: Tak nisko mnie cenisz? Q_Q
Kenami: Lepiej to niż worek ziemniaków...
Vitsumi: W sumie w przeliczeniu na złotówki... Aya~chan! Bierz worek ziemniaków, bardziej się opłaca!
Hao: Braciszku, sprzedają mnie na ziemniaki...
Yoh: Będzie jedzonko *_*
Hao: Braciszku Q__Q
Aya: Dobra, możesz go poprzytulać za darmo... Ale nic więcej *zły wzrok*
Kenami: Dobra... Zaczyna się robić groźnie... Dlatego też pora kończyć powoli ^^" Do napisania!
Mariana: *nioch nioch* :3
- Dziękuję kochanie - powiedziała, po czym pocałowała chłopaka w usta. Hao uśmiechnął się. Złapał Ayę za rękę i pociągną w stronę ich pokoju. Otworzył drzwi. Od razu dostał czymś w twarz. Lecący przedmiot przyczepił się do jego buzi. Asakura odciągnął to „coś”. Stwierdził, że to żywe stworzenie, bardzo puchate w dotyku.
- Wiewiórka?! - zapytał sam siebie, patrząc zdziwiony do granic możliwości. Rude zwierzątko, ugryzło go w rękę, po czym uwolnione pobiegło tylko w sobie znanym kierunku.
- Jak mogłeś wypuścić Mariannę?! - oburzyła się Kenami, po czym pobiegła szukać stworzonka. Asakura niepewnie wszedł do pokoju bojąc się co tam zastanie.
- Nie pytaj - uprzedziła Vitsumi patrząc z politowaniem na wyjście, gdzie przed chwilą zniknęła młoda Kitsune.
- Ale... - zaczął długowłosy.
- NIE PYTAJ! - krzyknęła cała reszta.
- Okey.. Już milczę. - poddał się czarnooki, po czym zarzucił na łóżko Ayi jej torbę.
- Widzę, że ktoś tu już nie straszy - Ren chciał rzucić w młodą Morri poduszką, ale zrozumiał, że te pokoiki są tak źle wyposażone że nawet pościeli nie ma.
- Macie tu więcej wiewiórek? - Aya na wszelki wypadek kucnęła.
- Nie spoko.. Marianna była jedna. - wyjaśnił spokojnie Sasori, który siedział na swoim łóżku i z zaciekawieniem czytał grubą książkę.
- Braciszku ty krwawisz! - Yoh podbiegł do bliźniaka. Wziął jego dłoń w swoje ręce.
- Marianna mnie ugryzła... - prychnął spokojnie drugi klon.
- A jak była zła? - zapytał młodszy Asakura.
- Chyba wściekła? - poprawił braciszka Hao.
- No właśnie wścieknięta... - młodszy szatyn spojrzał zaniepokojony na ranę starszego.
- To straszne, umrę... - stwierdził sarkastycznie długowłosy.
- W sumie gorzej jakby cię ugryzł Uchiha~kun... - Yoh podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Dlaczego? - do rozmowy wtrąciła się Aya.
- W tej chwili chyba nie ma na świecie nic bardziej wściekłego niż on.. - Yoh pokazał palcem na siedzącego w kącie bruneta, wokół którego rozwijała się mroczna aura.
- Dlaczego się tak złościsz, Itachi? - rozpromieniony Deidara usiadł obok bruneta i zaczął tyciać go w ramię palcem.
- Jestem oazą spokoju, nic mnie nie wytrąci z równowagi. Jestem oazą spokoju, nic mnie nie wytrąci z równowagi. Jestem oazą spokoju nic... - powtarzał w kółko Uchiha.
- Mam wodę utlenioną i plaster - do bliźniaków podeszła Anna z podręczną apteczką. Blondynka wzięła dłoń Hao w swoje ręce. Zaczęła opatrywać jego ranę.
- Skąd masz... - młoda Morri spojrzała niepewnie na zaplecze medyczne.
- Znam was trochę - zaśmiała się Kyoyama.
Wszyscy w całym budynku powoli zaczynali zasypiać. Nawet przyjaciele już nie skakali, tylko spokojnie siedzieli na łóżkach. Nagle Vitsumi wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
- A ty gdzie? - zapytał Itachi parząc podejrzliwie na czerwonowłosą.
- Kenami długo nie wraca. Pewnie zgubiła się w lesie. Idę po nią - wyjaśniła zielonowłosa. Nagle poczuła czyjąś dłoń na nadgarstku.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci pójść samej w taką ciemnicę? - zapytał z rozczulającym uśmiechem Deidara.
- Tak właściwie to.. - zaczęła mówić Yumenai, ale brutalnie jej przerwano.
- I co ty niby blondynko zrobisz? Tu potrzeba prawdziwego mężczyzny - prychnął Itachi. Sam wstał z łóżka i stanął z drugiej strony Vitsumi.
- CO?! - zbulwersował się blondyn.
- Ej, mówisz, że jestem słabsza niż ty?! - młoda Morri zaczepnie popchnęła bruneta - Nie ma mowy idę z wami!
- Ktoś was musi przypilnować... - westchnął z lekkim uśmiechem Sasori.
- No, ja Ayi samej nie puszcze - zapewnił Hao.
- Dobra to już ustaliliśmy, że szukać Kenami idziemy wszyscy - podsumowała Anna. Zeszła ze swojego łóżka po czym pytająco spojrzała na Ren'a, który dalej leżał na swoim posłaniu. Tao przewrócił z politowaniem oczyma.
- No dobra... Niech będzie, że też tam pójdę, aczkolwiek nie ukrywam, że niechętnie... - fioletowowłosy prychnął złośliwie.
- To w drogę! - zaśmiała się zielonooka.
Cała dziewiątka po cichu, aby nie obudzić nikogo, wyszła na dwór. Ciemność pozwalała na zobaczenie jedynie rzeczy w zasięgu ręki, mimo tego iż półksiężyc jasno świecił.
- Gdzie ona polazła? - martwiła się Vitsumi. Nagle drgnęła nerwowo. Złapała Sasori'ego za rękę - Rozdzielmy się. Ja idę z Sasorim.
Mówiąc to zaczęła biec w stronę lasu. Chłopak nie sprzeciwiał się. Odwrotnie - przyspieszył.
- Ej, stójcie! - w pogoń za nastolatkami ruszył Itachi - Nie rozdzielajmy się, to zły pomysł! Nie mogę was pilnować w grupach!
Deidara nic nie mówiąc ruszył za brunetem. Aya również ruszyła, ale poczuła silny uścisk na nadgarstku. Spojrzała zdziwiona na Hao.
- Yoh wyczuł coś w lesie. Myślimy, że to jakieś duchy czy demony... – powiedział poważnie długowłosy.
- W takim razie... Oni są w niebezpieczeństwie! - zmartwiła się Aya.
- Tak i to myślę, że w dość poważnym. To miejsce pod względem duchowym jest bardzo niestabilne. Wyczuwam bardzo złą energię – wyjaśniła Anna.
- To co robimy? - młoda Morri spojrzała na przyjaciół.
- Musimy to zbadać i w razie czego walczyć! - powiedział pewnie Yoh. Nie chciał aby komukolwiek z jego znajomych stała się krzywda.
- No chyba ty... - Ren spojrzał na przyjaciół lekceważąco.
- O co ci znowu chodzi? - westchnął zaskoczony taką reakcją przyjaciela młodszy Asakura.
- A widzisz tu gdzieś Amidamaru? Ducha Ognia, Basona? - zapytał fioletowowłosy.
- No.. Nie... - szatyn podrapał się z zakłopotaniem po głowie. - Ale Anna może ich w każdej chwili przywołać!
- Wybacz Kotku nie mam korali - czarnooka spojrzała na narzeczonego przepraszająco.
- Ta... A oni wypoczywają gdzieś sobie na Karaibach... - Ren pokręcił z politowaniem głową.
- Nie na Karaibach. Ostatnio Eve pisała do mnie z Chin. Bason ich oprowadza po rodzinnych miastach - sprostowała brunetka.
No tak ich duchy stróże, jako że byli już średnio przydatni na co dzień swoim właścicielom, postanowili pośmiertnie zrobić sobie małą wycieczkę. Tak więc teraz zgłębiają tajniki różnych zakamarków świata. Tak swoją drogą, Aya zastanawiała się nad tym jak bardzo ludzie na poczcie musieli mdleć, kiedy jej ukochana siostrzyczka kupowała znaczek, żeby go nakleić na tę pocztówkę....
- Czy mi się zdaje czy trochę odbiegamy od tematu? - zapytał Hao widząc, że jego dziewczyna myślami odleciała w siną dal.
- A no tak... W takim razie wy wracajcie do pokoju, a ja idę ich poszukać - powiedziała błękitnooka, po czym odwróciła się napięcie.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci iść samej! - głos długowłosego balansował na granicy krzyku.
- Ja nie myślę, ja to wiem! - młoda Morri odwróciła się. Promiennie uśmiechnęła zniknęła w gęstwinie lasu.
- Cze... - czarnooki chciał już ruszyć za nią, jednak brat mu przeszkodził.
- Hao, zasz ją najlepiej, przecież wiesz, że i tak pójdzie nawet jak jej zabronisz. - Yoh spojrzał z lekkim uśmieszkiem na brata.
- No niby wiem, ale... Nie chcę, żeby szła tam sama... - westchnął starszy Asakura.
- Wiesz, guzik się znam na związkach i w ogóle, ale daj jej luz. - wtrącił się młody Tao. - Jest jedną z silniejszych szamanek, ma w sobie uwięzionych pięć demonicznych mieczy, jest nieśmiertelna, inteligentna, silna i w ogóle... Możesz się martwić o Kitsune~san, ale na pewno nie o Ayę.
- Ja tam jestem za tym, żeby i tak tam wejść, no bo w końcu.. Co nam się może stać? - wzruszył ramionami młodszy Asakura - No oczywiście ty Anno nie wchodzisz.
- Niby dlaczego? Nie to żebym się tam pchała, ale nie będziesz mi mówić, co mam robić... Bez broni jesteście takimi samymi ludźmi jak ja bez korali! - zauważyła blondynka.
- Nie kochanie, bo po pierwsze my jesteśmy mężczyznami... - zaczął Yoh.
- Dobrze, że tu nie ma Ayi, bo dostałbyś za to... - prychnął Ren, ale jego uwaga została zignorowana.
- … a po drugie ty nie jesteś wytrenowana tak jak my, w razie czegoś byś tylko przeszkadzała - Yoh próbował przedstawić racjonalnie swoje racje, ale tak średnio mu to wychodziło.
- Więc ci przeszkadzam, tak? - zaczęła czarnooka.
- Chodź, oni niech się jeszcze trochę pobawią... - Hao klepnął przyjaciela w ramię.
- Dlatego ja nie mam dziewczyny... - prychnął złotooki.
- A nie dlatego, że twoje serce jest z kamienia? - zarechotał długowłosy za co został szturchnięty w żebra.
Obaj ruszyli w las.
Tymczasem Deidara wraz z Itachim zgubili pozostałą dwójkę. Wściekły brunet kopnął z całej siły wystający z ziemi pień. Kora rozleciała się, a stopa czarnowłosego utknęła w ściętym drzewie.
- Kurde! - krzyknął wściekle próbując wydostać się z pułapki.
- No widzę, że nieźle sobie radzisz, prawdziwy mężczyzno – sarkastycznie prychnął Deidara. Stanął naprzeciwko Uchihy i patrzył na niego z politowaniem.
- Nie gadaj tylko mi pomóż! - pouczył blondyna Itachi. - Wiesz co nam zrobi Jiraya jak się dowie, że puściliśmy samą w las Yumenai~san? Już nie mówiąc o Kitsune~san i reszcie, którzy zapewne nie zostali na miejscu. Kurde, mieliśmy szukać jej wszyscy razem, a nie..
- Wyluzuj, naprawdę myślisz, że Jirayę obchodzi to co teraz robimy? - Douhito usiadł na jednym ze zwalonych drzew. - Szybciej uporaj się z tą nogą i chodźmy już, skoro tak się martwisz.
- No to mi pomóż! - krzyknął Uchiha. Nie zaobserwował jednak u niebieskookiego jakiejkolwiek reakcji. - No rusz dupę!!
Blondyn leniwie patrzył na chłopaka.
- Poproś – powiedział w końcu.
- CO?! - oburzył się czarnooki.
- No.. Poproś mnie o to. Powiedz coś w stylu... O mój miłosierny Douhito~sama, wybaw mnie z udręki, wielebny i ocal od niechybnej zguby! - blondyn bardzo wczuł się w rolę namaczając każde słowo odpowiednią dawką emocji.
- Wolę tu umrzeć... - Itachi prychnął gniewnie, po czym niemiłosiernie mocno zaczął wyrywać nogę z pnia.
- Jak chcesz. - blondyn beztrosko położył się na drzewie. Niemiłosiernie zrelaksowany i zafascynowany udręką klasowego kolegi zaczął coś pogwizdywać, nie zwracając uwagi na furię bruneta. Czarnooki mordował się z tą nogą przez dobre pół godziny.
- No dobra pomogę ci... Ale tylko dlatego, że martwię się o Yumenai... - westchnął ciężko niebieskooki. Niestety idąc w stronę Uchihy potknął się o wystający korzeń. Upadł na ziemię przy okaji uderzając się w główę o pień.
- Bez jaj... - zrezygnowany brunet spojrzał na leżące ciało blondyna.
- Myślałam, ze szukacie reszty - obok Itachi'ego pojawiła się Aya. Przestraszony chłopak podskoczył lekko.
- Utknąłem – powiedział zażenowany do granic możliwości.
Młoda Morri westchnęła ciężko. Podeszła do pnia, po czym uderzyła w ścięte drzewo pięścią. Pułapka bruneta rozleciała się na milion drobnych drzazg. Itachi stał oszołomiony.
- Ja... Jak ty...? - zapytał nie mogąc pojąć w jaki sposób młoda Morri uczyniła tak śmiały ruch.
- Trochę trenuje – uśmiechnęła się błękitnooka, po czym zaczęła biec w stronę tylko sobie znaną stronę. Miała jakieś dziwne przeczucie, które nie dawało jej spokoju - Zajmij się Douhito! Ja zobaczę co się dzieje!
- Ale...! - dziewczyna już nie słuchała. Zgrabnie wymijała wszystkie przeszkody. Nic ciekawego jednak nie znalazła. Co prawda gdzieniegdzie były połamane drzewa, ale w lesie to chyba naturalne. Dzięki swojej sprawności umiała przebiec naprawdę duży dystans bez jakiejkolwiek zadyszki. Właśnie była na etapie przemierzania jakichś krzaczorów, kiedy jej oczom ukazał się niesamowity widok.
Na jasno granatowym firmamencie błyszczało tysiące małych punkcików, oświetlających błękitne jezioro. Na wodzie unosiły się lekkie fale. Te jednak nie przeszkadzały na odbijanie się w tafli srebrnych punkcików. Dookoła zbiornika rozpościerała się zielona, soczysta trawa oraz gęsty las.
- Przepięknie, prawda? - Aya uśmiechnęła się słysząc te słowa. Od razu rozpoznała głos rozmówcy.
- Tak.. Przepięknie - dziewczyna bez większych skrupułów oparła się plecami o tors długowłosego. Hao nie czekając na nic objął ją w pasie mocno do siebie tuląc. Pocałował błękitnooką w tył głowy.
- Weźcie, bo zaraz zrzygam się tęczą... - Ren przewrócił oczami z politowaniem. Nastolatkowie jednak nie zmienili swojej pozycji.
- Dlaczego w tak romantyczne miejsce przyprowadziłeś tego gbura? - zapytała z lekkim wyrzutem młoda Morri.
- Sam się zastanawiam.... - westchnął czarnooki.
- Cześć wam – cała trójka usłyszała głos Yoh i Itachi'ego, którzy w tej samej chwili wyszli z lasu. Oboje mieli na plecach zarzucone, śpiące blondynki. Yyy... Znaczy Uchiha niósł blondyna...
- Cześć! - odpowiedzieli wesoło,
- A Kitsune jak nie było tak nie ma... - prychnęła Aya. - Do tego zgubiliśmy Yumenai~chan i Akasuna~san... Tak w ogóle jak my wszyscy się znaleźliśmy w tym miejscu?
- Coś nas tutaj przywiodło – lekko uśmiechnął się Itachi.
- Tak... Tęczynka, Saper i Beton – prychnął wściekły Ren mając na myśli Kenami, Vitsumi i Sasori'ego, po czym położył się na trawę.
Nagle z lasu wyskoczyło niewielkich rozmiarów zwierzątko. Przekicało przez kilkanście metrów, po czym wbiegło niczym nie wzruszone na klatkę piersiową młodego Tao.
- Ej co do... - zaczął swój wywód niezadowolenia fioletowowłosy, ale nagle mu coś przerwało. Zza drzew wybiegło trochę większe zwierzątko, które najwyraźniej goniło leżącą na złotookim wiewiórkę.
- Marianna! - krzyknęła Kenami. Nie myśląc dużo skoczyła za rudą kitą. Wylądowała na Ren'ie, który pisnął cicho z bólu.
- Ile ty ważysz? - jęknął Tao, zrzucając z siebie młodą Kitsune. Ta jednak nie zwróciła na niego uwagi. Otworzyła dłonie, na których siedziała przed chwilą złapana wiewiórka.
- Marianna, a już się bałam, że mi uciekłaś na dobre! - szatynka przytuliła do policzka zwierzątko.
- Eh... Znaleźliśmy ją - z lasu wyszła Vitsumi, a tuż za nią kroczył Sasori. Oboje lekko się uśmiechali, mimo swojego dość marnego wyglądu. Podobnie jak Kitsune byli brudni i potargani.
- Wyglądacie jakbyście przeszli przez pole minowe - zaśmiał się Yoh.
- Można rzec, że przeszliśmy... Goniliście kiedyś Kenami? Nie? To nic nie wiedzie o niebezpieczeństwie! - krzyknęła dość poddenerwowana Vitsumi.
- Oj Oneeeeeee~chan! Nie przesadzaj! - zielonooka wyszczerzyła ząbki do przyjaciółki. Rozejrzała się z zachwytem. Posadziła sobie wiewiórkę na ramieniu - Jak tu pięknie! Patrzcie wstaje słońce!
Zachwytowi nie było końca, kiedy ogromna gwiazda zaczęła pojawiać się na horyzoncie, walcząc o przerwanie z nocnym niebem. Oboje jak najdłużej chcieli panować nad światem, aczkolwiek tylko jeden z nich musiał wygrać tę bitwę. Zwycięzca Słońce, wesoło ogrzewał swoimi pierwszymi promyczkami zmęczone całonocnym bieganiem po lesie twarzyczki nastolatków. Każdy napawał się tą chwilą.
- Ej zaraz zaraz.. Skoro już wstaje słońce... - zaczął kojarzyć fakty Itachi - To znaczy, ze już jest ranek...
- Genius... Genius everywhere... - prychnął Ren, nie mogąc doszukać się sensu w wypowiedzi swojego kolegi.
- A jeśli jest ranek, to znaczy... Że wszyscy powoli się budzą... - ciągnęła wywód bruneta Vitsumi.
- A to z kolei znaczy... - uzupełnił czerwonowłosą Sasori. - Że Jiraya wpadnie w furię, jak zobaczy, że w pokoju nas nie ma!
Każdemu trochę zrzędła mina. Wstali na równe nogi, po czym zaczęli pośpiesznie szukać drogi powrotnej, co nie było takie proste. Słońce, było coraz wyżej na niebie. Ku uciesze wszystkich po kilkudziesięciu minutach znaleźli upragniony budynek. Jak najciszej weszli do swojego pokoju i wymordowani szybkim biegiem wskoczyli na łóżka. Znaczy... Kenami stwierdziła, żeby Ren wbiegał na górę, bo ona nie ma siły. Ciężko dyszała. Biegi na szybkość nie były jej mocną stroną.
- Oh... Słodkie łóżeczko... - westchnęła Vitsumi. Wtuliła się w pościel i zamknęła oczy, szykując się do spania.
- No wstajemy, wstajemy! - do pokoju wbiegł rozradowany Jiraya. W dłoni miał pokrywkę od patelni, a w drugiej drewnianą łyżkę. Walił jedną rzeczą w drugą. Nagle narzędzie tortur wymsknęło mu się z dłoni i z impetem spadło na jego nogi. Niby przedmioty były lekkie, ale uderzenie bolało jak cholera. - Kurw... Ej śpiochy, już! Mieliście całą noc na spanie! Zbieramy się szybko i lecimy na śniadanko! Za dwadzieścia minut zbiórka w jadalni!
Wyszczerzył ząbki mężczyzna, po czym wyszedł z pomieszczenia cały w skowronkach.
- Mam to jakoś skomentować? - zapytał sarkastycznie Ren. Zwlekli się z łóżek, po czym wzięli swoje rzeczy i poszli do łazienki.
- Douhito... Wstawaj... - Vitsumi potrząsnęła smacznie śpiącym blondynem. - Idziemy się ogarnąć...
Zaspany niebieskooki wstał. Chwiejnym krokiem ruszył, za resztą.
- Ale... Ty chyba nie tu... - Aya wypchnęła zaspanego Deidarę za drzwi damskiej łazienki.
Cała dziesiątka niczym lunatycy ubrała się. Poszli do jadalni. No cóż... Wyglądali dość ciekawie... Tylko Aya oganiała co się dzieje. Reszta leżała plackiem na stole.
I pomyśleć, że dzisiaj cały dzień mają jeszcze jakieś wymyślone przez Jirayę atrakcje...
~*~ENDING~*~
Kenami: Ohayo! Co prawda myślałam notkę wstawić w weekend, ale... Ktoś się strasznie na mnie naczepił.... *look na Vitsumi* Ale to i dobrze, bo w końcu biorę się w garść i coś robię. Tak dalej Onee~chan! Obym tylko tego potem nie żałowała...
Vitsumi: Nie będziesz :3
Kenami: Tsa... Wiem... A kiziu-miziu! *kizia-mizia Vitsumi w policzek*
Vitsumi: Ale tego to już pożałować możesz...
Kenami: Uuu D:
Hao: Kochana Spokoyoh, zasmuca mnie fakt, że usunęło ci komentarz... Moja biedna Spokoyoh musiała się wysilić drugi raz! *tuli dziewczynę*
Yoh: Ja też chcę! *podbiega do brata i Spokoyoh*
Ren: Tak miałem nadzieję, że z tego się wykręcę. I NIGDY nie nałóżę tej bluzki. Jest pedalska....
Deidara: Dlaczego, mi się podoba...
Ren: No właśnie, mówiłem!
Kenami: Nigdy nie mów nigdy Ren~chan!
Ren: Jeszcze raz tak na mnie powiesz, a zobaczysz swoje własne oko! Tak po za tym, to ja się do ciebie nie odzywam! To tylko twoja wina, że przez całą noc biegaliśmy po lesie!
Kenami: Ej! Nikt wam nie kazał... Po za tym, miałam zostawić samą Mariannę? *pokazuje wiewiórkę , siedzącą jej na ramieniu*
Vitsumi: Imoto~chan! Ile razy mam ci powtarzać, że nie możesz brać ot tak wszystkiego do domu! Takie zwierzątka muszą żyć na wolności!
Kenami: Ale to moja Marianna Q_Q
Vitsumi: Ooo! Ja z tobą nie wytrzymam...
Aya: Maju cieszymy się, że podobają ci się nasze przygody! ^^
Itachi: Chociaż jedna osoba jest z nich szczęśliwa... Matko, moja kariera leży w gruzach... Nigdy nie zostanę politykiem, naukowcem, lekarzem, sędzią... Skończę w kryminale, jako podawacz do mydeł... *załamka, czarna aura wokół*
Kenami: Midori~chan! Zapoznamy Sutka z Marianną? *q*
Hao: Wcale nie jestem zboczeńcem... Q_Q
Ren: A ja nie jestem słodki >_<
Aya: Co wy macie takie emo humory?! Życiem trzeba się cieszyć! Bawmy się!
Anna: Aya próbowałaś w tym lesie jakich grzybków?
Aya: Zielone @_@
Kenami: Gramy w kolory? *o*
Sasori: Morri~san, dzieliłaś się z Kenami?
Vitsumi: Nie wnikajmy...
Itachi: Kochana Lioness *_* Tylko ty mnie żałujesz *tuli*
Kenami: Eee... U nas były otrzęsiny, ale bez księdza D:
Vitsumi: Jeśli zrozumiałeś ten żart, należy odejść od komputera, a już na pewno wyłączyć Youtube.... I schowajcie te spraje z bitą śmietaną!
Anna: Spokojnie Raion, duchy są całe i zdrowe.
Kenami: Jakie duchy?
Anna: Nieważne :|
Kenami: Arigato Viki za komentarz :3 Niezmiernie się cieszę, że ci się spodobało ^^
Hao: Ktoś mnie kocha *___*
Aya: Jakieś.... Dziesięć tysięcy napalonych nastolatek?
Ren: I z trzy tysiące nastolatków?
Hao: *zły look na Ren'a*
Kenami: Czyżbyś coś do niego czuł? *U*
Ren: NIE!
Kenami: Gejuszek...
Ren: Wrrrrr... *wściekłość przejmuje nad nim kontrolę*
Aya: Viki, dobijmy interesu... 5 $ i na godzinę Hao jest twój.
Hao: Tak nisko mnie cenisz? Q_Q
Kenami: Lepiej to niż worek ziemniaków...
Vitsumi: W sumie w przeliczeniu na złotówki... Aya~chan! Bierz worek ziemniaków, bardziej się opłaca!
Hao: Braciszku, sprzedają mnie na ziemniaki...
Yoh: Będzie jedzonko *_*
Hao: Braciszku Q__Q
Aya: Dobra, możesz go poprzytulać za darmo... Ale nic więcej *zły wzrok*
Kenami: Dobra... Zaczyna się robić groźnie... Dlatego też pora kończyć powoli ^^" Do napisania!
Mariana: *nioch nioch* :3