czwartek, 31 grudnia 2015

Odcinek 32: Nowa!

Ohayo mina!

Zupełnie zgubiłam się w czasoprzestrzeni i dopiero dzisiaj ogarnęłam się, że jest Sylwester, a co za tym idzie - koniec miesiąca. Odcinek mam przygotowany, ale jeszcze nie sprawdzony, a że moje błędy mogą zabić, wstawię go jutro.

Albo co tam, wstawię go dziś, jutro najwyżej edytuję :D




         Reszta wakacji minęła błyskawicznie. Vitsumi dwa dni po urodzinach Ayi i Eve spakowała się, i wyjechała do Ameryki. Przyjaciele odprowadzili ją na samolot i godnie pożegnali, machając do samolotu, aż ten nie zniknął im z oczu.
         Każdy przeżył ten wyjazd na swój sposób, jednak to reakcja Kenami najbardziej ich zaskoczyła.
- Dobrze się trzymasz. – Zagadnęła przyjaciółkę Aya. Siedziała na łóżku i czytała nowo zakupiony magazyn motoryzacyjny. – Myślałam, że bardziej przeżyjesz jej wyjazd…
- Przeżywam to, ale to chyba nie miałoby sensu siedzieć i płakać, nie? Od zawsze byłyśmy razem. Zawsze we dwie. Jedynie czas w laboratorium spędziłam bez niej, ale nawet wtedy to właśnie myśl o Vitsumi trzymała mnie przy życiu. Może… Może rozłąka dobrze nam zrobi? Musimy nauczyć się żyć osobno. – Kenami uśmiechnęła się smutno. Oderwała się na chwilę od laptopa. – Poza tym… Zawsze ją podziwiałam. Była silniejsza, szybsza, lepsza… Chciałam być taka jak ona. To straszne żyć w czyimś cieniu… Nawet będąc w laboratorium zastanawiałam się, czy moje umiejętności chociaż trochę zbliżyły się do tych szamańskich Vitsumi. A ten wyjazd to jest dobra okazja, żeby zacząć żyć własnym życiem.
- Doskonale cię rozumiem. – Aya uśmiechnęła się gorzko. Pamięta to uczucie, które prześladowało ją przez całe wczesne dzieciństwo. Nigdy nie była tak dobra ja Eve, przez co czuła się gorsza. Wszystko co robiła wydawało jej się beznadziejne. To było tak dawno, lecz te wspomnienia nadal bolały. Szczególnie teraz, kiedy już wiedziała „tajemnicę” swoich narodzin. Ojciec nigdy nie myślał o niej jak o córce. Od zawsze była tylko reinkarnacją Shi. Ale ona ma duszę. Od zawsze ją miała. Od zawsze była Ayą Morri.
- Aya, coś się stało? – Brunetka dopiero słysząc to pytanie, otrząsnęła się z własnych myśli. Podniosła wzrok. Stała nad nią Anna, patrząc na przyjaciółkę z zaniepokojeniem. – Zawiesiłaś się na dłuższą chwilę…
- Nie, wszystko dobrze. Po prostu… Zamyśliłam się. – Szepnęła błękitnooka. Nie, nie może poddać się tym czarnym myślom! – Dobra, dosyć tych smutków! Co wy na to żeby zjeść lody i obejrzeć jakiś film?
- Taak! – Krzyknęły rozweselone dziewczyny.

~*~OPENING~*~

         Rozpoczął się nowy semestr. Cała klasa I B czekała w sali. Pierwszy dzień nowego semestru zapowiadał się obiecująco. Słońce ogrzewało wesołe buźki uczniów, którzy cieszyli się ze spotkania z przyjaciółmi. Opowiadali swoje wakacyjne przygody, mając nadzieję, że sami usłyszą ciekawą historię.
         Wszyscy uspokoili się dopiero, kiedy do sali wszedł Jiraya. Stanął na środku i zaczął początkową, nowosemestrową przemowę.
- Nie wiem, czy wszyscy jesteście tego świadomi, ale niestety naszą klasę opuściła Yumenai~san. Podczas wakacji przeprowadziła się do Ameryki i tam będzie kontynuować naukę.
Po sali rozległ się pomruk smutku i zdziwienia. Vitsumi była lubiana i nikt nie rozumiał jej tak nagłego zniknięcia.
- Mam też dobrą wiadomość.
- Zwiększyła nam się liczba godzin WF?! – Aya aż podskoczyła z zachwytu.
- Nie, to nie to! I raczej bym na to nie liczył, Morri… - Jiraya pomasował się po skroni. Może to niebyły głupi pomysł? W końcu Aya też się musi kiedyś męczyć. – Od dzisiaj do naszej klasy będzie uczęszczać nowa uczennica. Red~san!
         Każdy wstrzymał dech, kiedy do sali weszła nowa uczennica. Wysoka wśród japońskich nastolatek, szczupła z krągłościami tam gdzie trzeba. Jej sylwetkę okalały długie, rude włosy, a na zaciekawionych uczniów patrzyła dużymi, błyszczącymi oczami o niespotykanym, morskim kolorze. Delikatny makijaż dodawał jej uroku, a mundurek leżał idealnie na jej kobiecej figurze.
         Chłopcy westchnęli z zachwytu, natomiast dziewczyny były podzielone – jedne nie ukrywały zazdrości, inne zaciekawienia.
- Proszę, przedstaw się. – Jiraya oddał głos nowej uczennicy. Ta uśmiechnęła się uroczo i ukłoniła nieśmiało.
         - Ohayo gozaimas! Nazywam się Tiffany Red, ale możecie mi mówić Tiff. – Dziewczyna mówiła po japońsku, ale ze słyszalnym angielskim akcentem. – Wybaczcie, jeśli zachowam się nieprawidłowo z waszą kulturą, ale pochodzę z Europy i w Japonii jestem dopiero od niedawna. Mam nadzieję, że pomożecie mi nauczyć się waszych obyczajów.
         Nastolatka uśmiechnęła się przyjaźnie i ukłoniła na koniec swojej wypowiedzi. Klasa odpowiedziała jej tym samym.
- Myślę, że szybko się dopasujesz. – Jiraya skinął głową na Tiffany. – Proszę, usiądź za Kitsune~san, ostatnia ławka pod oknem. Morri, jako że domagasz się więcej WF, dziś możesz zrobić sobie dodatkowy trening, oprowadzając Red~san po Akumine.
- Tak! Nie będzie mnie na zajęciach! – Ucieszyła się Aya, klaszcząc z zachwytem w dłonie.
- Po lekcjach. – Dodał Jiraya z wypisaną na twarzy satysfakcją.
         Klasa zaśmiała się radośnie. Dzisiaj jednak największą uwagę przyciągała „Nowa”. Już na pierwszej przerwie obskoczyło ją całe stadko uczniów z klasy I B.
„ Dlaczego przyjechałaś do Japonii?”
„ Masz rodzeństwo?”
„Dopiszesz się do jakiegoś klubu?”
„ Lubisz psy?”
„ Jakiej muzyki słuchasz?”
         Pytaniom nie było końca, a Tiffany dzielnie sobie z nimi radziła. Odpowiadała na wszystko z przyjaznym uśmiechem, będąc szczerą i otwartą.
         Nasi przyjaciele nie chcieli obskakiwać dziewczyny tak od razu. Widząc jak Nowa zostaje przytłaczana ogromem pytań, postanowili pozostawić bliższe poznanie Red na później. W końcu to dopiero pierwszy dzień, kiedy ją widzą!
- Miła z niej dziewczyna. – Zagadnął Hao, kiedy skończyli lekcję i całą grupą wyszli z sali.
- Tylko mi się w niej nie zakochaj! – Zastrzegła Aya, dając kuksańca chłopakowi.
- Już jestem zakochany, tylko że nie w niej, a w jednym takim Łobuzie. – Asakura pocałował błękitnooką w czoło.
- Dobra, ja tu zostanę. Poczekam aż Red~chan wyjdzie z sali. – Brunetka stanęła, puszczając przyjaciół przodem. – Do zobaczenia potem!
- Pa! Ej, Hao, idziesz z nami na siłownię? – Zapytał Yoh. – Umówiłem się z Ren’em.
- Nie. Wybacz braciszku, ale mamy dziś pierwsze spotkanie klubu naukowego…
- O tak, od początku? Dopiero pierwszy dzień drugiego semestru! – Zaśmiał się Młodszy.
- On w przeciwieństwie do ciebie, nie jest leniwcem… - Mruknęła idąca obok Anny.
- Hm… Mogę do was dołączyć po zajęciach.
- O której?
- Około osiemnastej.
- Co tak późno?!
- Wybacz, kontynuujemy projekt. Musimy wszystko przejrzeć. – Długowłosy podrapał się po głowie z zakłopotaniem. – W tym semestrze jest olimpiada…
- Wiem, wiem. – Yoh szturchnął przyjacielsko brata. – Pogadam z Ren’em. Poczekamy na ciebie, dobra?
- Okey. To do zobaczenia!
- Cześć!
         W tym czasie Aya czekała na Tiffany. Ruda wyszła z sali po krótkiej rozmowie z nauczycielem. Oczywiście każdy z wykładowców chciał poznać nową uczennicę.
- Ohayo! – Morri podeszła do rudowłosej.
- Cześć. – Nastolatka uśmiechnęła się uroczo.
- Mam nadzieję, że cię za bardzo nie wymęczyli dzisiaj. Musisz mieć jeszcze siłę na mnie! – Brunetka wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki.
- Spokojnie, jeszcze trochę wytrzymam. – Obie dziewczyny zaczęły przemierzać korytarze szkoły.
- To dobrze. Podczas lekcji nie było za bardzo jak porozmawiać… Pochodzisz z Anglii, tak?
- Tak. Rodzice dostali tu pracę, więc musieliśmy się przeprowadzić. W sumie mi to nie przeszkadza. Japonia to fajny kraj.
- Miło to słyszeć. – Błękitnooka uśmiechnęła się miło. – Anglia szczerze mówiąc, źle mi się kojarzy…
- Dlaczego?
- Mam przyjaciela z Anglii. Strasznie go nie lubię…
         Obie zaśmiały się radośnie. Morri pokazywała nowej przyjaciółce każdy zakamarek szkoły. Odwiedzały wszystkie korytarze, sale i kluby.
- Wiesz już do jakiego klubu się zapiszesz?
- Hm… Ciężko gdzieś się podpiąć w drugim semestrze. Po za tym nie czuję się jeszcze na siłach, żeby gdzieś się dołączyć…
- Możesz zapisać się do klubu muzycznego!
- Muzycznego?
- Tak! Założyłyśmy go z dziewczynami, ale Vitsumi się wyprowadziła… I teraz musimy znaleźć nowego członka. - Aya zaśmiała się nerwowo. Po chwili jednak wyszczerzyła ząbki w demonicznym uśmiechu. Podbiegła do jednych z drzwi. – O, a tu urzęduje klub naukowy!
         Dziewczyna bezprecedensowo otworzyła drzwi. Wtargnęła do środka.
 - Ohayo! – Krzyknęła radośnie.
- Aya~chan! – Uczestnicy koła uśmiechnęli się wesoło. Byli widocznie zadowoleni z odwiedzin nastolatki. Wszyscy tutaj dobrze znali brunetkę. Czasem wpadała popatrzeć co robią, ale szybko się nudziła i szła na halę sportową poćwiczyć siatkówkę czy kosza.
- Tęskniliśmy za tobą na wakacjach. – Zaśmiała się jedna z uczennic, ubrana w fartuch ochronny (tak jak reszta uczniów z klubu).
- Miło mi to słyszeć! – Błękitnooka wyszczerzyła ząbki w radosnym uśmiechu. – Co tam robicie?
- Pracujemy nad swoimi projektami. Niedługo trzeba będzie oddać sprawozdania do komisji… - Wyjaśnił jeden z chłopaków.
- E, do tego czasu spokojnie się wyrobimy. – Zaśmiał się Hao. Spojrzał na stojącą nieco z tyłu Rudą. Pokazał jej ręką, żeby podeszła. – Poznaliście już Tiffany?
- Kto to? – Zapytała jedna z uczennic, stając za Asakurą.
- Nasza nowa koleżanka. Dołączyła w tym semestrze do naszej klasy. – Wyjaśnił uczynnie długowłosy.
- Pewnie weszła na miejsce Vitsumi~chan. – Uczestniczka klubu uśmiechnęła się smutno. – Szkoda, że odeszła… Lubiłam ją.
- Spokojnie, na pewno będzie nas odwiedzać. A to jest Red Tiffany!
- Ohayo. – Ruda pomachała nieznajomym z przyjaznym uśmiechem.
- Chyba nie pochodzisz z Japonii, co? – Wysoki, ciemnowłosy chłopak podszedł do Nowej.
- Nie, przyjechałam z Anglii… - Na te słowa po sali przeszedł głośny pomruk zdziwienia i zainteresowania.
- Jeśli chcesz, z rozkoszą mogę pokazać ci Tokio.
- Bardzo dziękuję za propozycję, ale mam już plany na weekend. – Ruda uśmiechnęła się uroczo, a na twarzy chłopaka pojawiły się różowe wypieki.
- Znowu ci podryw nie wyszedł. – Zaśmiała się jedna z jego koleżanek.
- Cicho! – Mina nastolatka widocznie zrzedła. Wszyscy zaśmiali się wesoło.
- O której dziś skończycie? – Zagadnęła Aya, niby to przypadkiem.
- Coś przed osiemnastą. – Hao spojrzał na swoją dziewczynę ze skruchą.
- Co tak późno?
- A potem idziemy z chłopakami na siłownię…
- A mogę pójść z wami?
- Jeśli tylko masz ochotę. – Uśmiechnął się Asakura. – Tylko nie drażnij znowu Ren’a, dobra?
- No czym ja go niby drażnię?! – Morri założyła ręce na piersi.
- Nie podnoś jedną ręką sztang, których on nie da rady udźwignąć dwiema… - Długowłosy szepnął to na ucho ukochanej. Uśmiechnął się prosząco. – Dobrze?
- No dobrze już, dobrze…
         Dziewczyny jeszcze chwilę poprzeszkadzały uczniom, po czym opuściły sale z własnej woli – w końcu jest jeszcze wiele miejsc do pokazania dla Nowej.
- Widzę, że jesteś tu znana. – Tiffany uśmiechnęła się przyjaźnie, idąc dzielnie za rozweseloną do granic możliwości Ayą.
- Myślę, że sporo osób mnie kojarzy. Może to nieskromne, ale dużo udzielam się w tej szkole… - Morri podrapała się z zakłopotaniem.
- Jesteś Przewodniczącą?
- Jeszcze nie, ale już niedługo będę! – Zarechotała złowieszczo brunetka. – Ale jestem w Samorządzie Uczniowskim. Należę do klubu muzycznego i różnych klubów sportowych… No i często jestem w kozie, za uwagi na lekcji…
         - Do tego jeszcze twój chłopak. – Rudowłosa patrzyła na błękitnooką z zachwytem. – Naprawdę, piękna z was para! Długo ze sobą jesteście?
- Ponad rok.
- To już sporo! Ale i tak dziwię się, że jesteś taka spokojna…
- Spokojna? – Aya podniosła do góry jedną brew. Nie za bardzo rozumiała, o co chodzi młodej Red.
- Otacza go tyle dziewczyn, które patrzą na niego z zachwytem. Zjadłyby go gdyby tylko mogły! – Tiffany szturchnęła przyjacielsko błękitnooką.
- Przesadzasz… - Morri machnęła lekceważąco ręką. To jednak tylko pozory. Tak naprawdę mocno ruszyły ją słowa Nowej i z zaciekawieniem przysłuchiwała się dalszej wypowiedzi.
- Nawet w tym klubie naukowym! Przecież te dziewczyny normalnie się do niego kleiły… Podziwiam cię za to, że nie jesteś zazdrosna. Ja bym wariowała na twoim miejscu! – Angielka zaśmiała się cichutko.
- To nie tak. Po prostu mu ufam. Wiem, że mnie nie zostawi. Miał już do tego kilka okazji, ale nigdy z żadnej nie skorzystał. To chyba coś znaczy. – Aya założyła ręce na kark. Wyszczerzyła szeroko ząbki, chcąc rozluźnić jakoś atmosferę. Zrobiło się dość nieprzyjemnie. – Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że się nim zauroczyłaś?
         - Ah, która z uczennic nie jest nim zauroczona? Nim i tym drugim bliźniakiem? – Zaśmiała się Tiff.
- Yoh TEŻ ma dziewczynę.
- Wiem. Annę. – Red zrobiła uroczą minę. – I spokojnie, nawet jeśli chłopcom się spodobam, nie jestem z tych dziewczyn co interesują się cudzymi facetami.
- U nas w Akumine jest wiele przystojnych WOLNYCH chłopaków, na pewno kogoś znajdziesz.
- Pewnie ci najlepsi są już zajęci. – Ruda puściła „oczko” nowej znajomej.
- Nie, dlaczego? Nasz dobry przyjaciel jest nadal wolny. A jest i przystojny, i bogaty, ma dobry status… Mądry, z dobrymi perspektywami na przyszłość…
- Brzmi ciekawie! Ale nie wiem czy jestem gotowa na jakikolwiek związek. - Red poczerwieniała na twarzy w jednym momencie.
         Aya nie do końca wiedziała jak odebrać tę rozmowę. Z początku myślała, że Tiff jest zwykłą, miłą uczennicą z którą łatwo będzie nawiązać dobry kontakt. Teraz jednak w umyśle Morri zapaliła się czerwona lampka. Bo która normalna dziewczyna mówi nieznanej koleżance, że podoba się jej zajęty chłopak?
         Morri pokazywała Nowej każdy zakamarek akademii i okolic. Właśnie odprowadzała koleżankę z klasy po dziedzińcu. Brunetka zapewniła, że w razie problemów z dojściem w jakiekolwiek miejsce, Red może zapytać się Ayi, bądź kogokolwiek z uczniów o drogę. Każdy chętnie jej pomoże.
- Akumine to bardzo przyjazne miejsce… - Zamyśliła się Tiffany.
- Faktycznie. Można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy jedną, wielką rodziną. – Zaśmiała się Aya. – A pro po rodziny, będziesz dojeżdżać do Akumiene z rodzinnego domu?
- Nie, zamieszkam w akademiku. – Wyjaśniła Red. – Rodzice są często poza domem, dużo pracują. W akademiku będę miała przynajmniej pełną opiekę i wyżywienie. A właśnie! O piętnastej mam się spotkać z zarządcą akademika.
- Nie wiem co masz na myśli, mówiąc „pełną opiekę”, ale powiem ci, że jesteś trochę spóźniona…
- Co? Jak to?
- Jest czterdzieści pięć po… - Błękitnooka pokazała Nowej zegarek w swojej komórce.
- O nie! Muszę już biec! Myślisz, że dostanę karę?! – Tiff wydawała się być naprawdę przejęta. Nie chciała narobić sobie problemów pierwszego dnia zajęć. Od razu ruszyła w stronę akademika. Jej zapał powstrzymała Morri, łapiąc Red za nadgarstek.
- Wyluzuj… - Zaśmiała się wesoło. – Mamy jeszcze jakąś godzinę, w porywach do dwóch.
- Aya, nie znasz się na zegarku? Jestem spóźniona ponad czterdzieści minut!
- Nie u Kakashi’ego… Chodź, wszystko ci wytłumaczę. – Brunetka powoli poprowadziła Tiffany do akademika.
         Oczywiście, kiedy weszły na korytarz akademika, Kakashi’ego jeszcze nie było. I nikogo chyba nie zdziwi fakt, że musiały na niego czekać kolejną godzinę. Przez ten czas Aya oprowadziła Nową po akademiku. Jakoś niespecjalnie martwiła się tym, że mogą się spóźnić. W końcu to Kakashi nigdy nie zwraca uwagi na zegarek!
Morri jednak nie mogła opiekować się Rudą w nieskończoność. Musiała pożegnać się z zielonooką i pójść do pokoju, spakować się na siłownię. W pomieszczeniu zastała Annę. Nastolatka siedziała sama przy stole i korzystając z chwili spokoju, rozłożyła swoją maszynę do szycia. Wir pracy tak ją wciągnął, że nawet nie zauważyła, jak Aya wchodzi do pokoju.
-  Co szyjesz? – Błękitnooka zawisła nad ramieniem przyjaciółki.
- A! – Czarnooka podskoczyła i wbiła sobie igłę w palec. – Nie strasz mnie!
- Przepraszam! Już, czekaj… Znajdę plaster. – Morri podeszła do łóżka Kenami, po czym wyjęła spod niego dużą walizkę, po brzegi wypełnioną lekami. – Tu na pewno coś znajdę…
- Wiesz co, zawsze się zastanawiałam, skąd ona te leki bierze? – Kyoyama zaczęła ssać palec, z którego dość szybko kapała krew.
- Myślę, że w tym wypadku lepiej nie pytać. – Zarechotała błękitnooka. Wzięła plastry i wodę utlenioną. – Pokaż tego palucha.
- Czeeeść… - Do pokoju weszła Kenami.
- O, na lekkie wspomnienie! – Zaśmiała się wesoło Aya. – Co ty taka zdyszana.
- Byłam w bibliotece… Wiecie, ile waży moja torba?! – Kitsune upuściła „bagaż”, a ziemia pod jej stopami zatrzęsła się.
- Co ty wypożyczyłaś? Encyklopedię? – Kyoyama aż podniosła brwi ze zdziwienia.
- Można tak powiedzieć. – Zaśmiała się tajemniczo szatynka. Omiotła wzrokiem cały pokój, zatrzymując się na otwartej walizce na łóżku. Spojrzała pytająco na lokatorki.
- Wybacz, Kenami~chan! Wzięłam tylko opatrunek. Już odkładam wszystko na miejsce. – Aya szybo podeszła do walizki, aby nie zostawić oznak po swoim wtargnięciu na teren Kitsune. Wiedziała, że dziewczyna tego nie lubi.
- Nie, spokojnie, możecie korzystać z mojej apteczki, tylko nie pomieszajcie leków. Byłoby nie za ciekawie, jakbym nagle dostała jakiejś psychozy. – Zaśmiała się wesoło zielonooka.
- Zapomniałam, że mieszkamy pod jednym dachem z tykającą bombą. – Anna niewzruszona raną kontynuowała szycie.
- Ej, to Aya jest Boginią Demonów! Ja jestem tylko trochę nazbyt pobudzoną dziewczynką…
- Oszukuj się dalej. – Morri pokazała przyjaciółce język.
         Wszystkie trzy zaśmiały się wesoło. Były w dobrych nastrojach. Aya nastawiła czajnik i zrobiła wszystkim trzem herbatę.
- Jeszcze zdążę ją wypić, zanim Hao wróci z klubu.
- Idziecie gdzieś dzisiaj? – Kenami spojrzała z zaciekawieniem na przyjaciółkę.
- Z chłopakami na siłownię. – Wyjaśniła szybko Morri. Wyjęła z szafki ciastka, po czym poczęstowała nimi lokatorki.
- A no tak, zapomniałam! Gadaliście o tym przed salą… Hm… A może przeszłabym się z wami?
- TY?! – Obie koleżanki spojrzały zszokowane na zielonooką.
- Dziękuję za wiarę we mnie! – Kitsune „nadęła” policzki.
- Co cię tak nagle wzięło na sport? – Anna spojrzała na przyjaciółkę z zaciekawieniem.
- Czyżbyś chciała dla kogoś schudnąć? – Aya podniosła brew, bacznie obserwując reakcję Kitsune.
- Zwariowałyście?! – Kenami poczerwieniała na twarzy. Odruchowo jednak odłożyła trzymane w ręku ciastko. – Po prostu chcę stać się trochę silniejsza!
- Jasne, jasne… My już swoje wiemy. – Kyoyama zaśmiała się radośnie.
- Z twoim mózgiem masa mięśniowa nie jest ci potrzebna! – Błękitnooka stanęła za plecami Kenami. Złapała ją za ramiona i zaczęła masować. – To jak tam sytuacja z Ren’em, co?
- Jaka sytuacja?
- No przestań! Przecież wiemy, że jesteś w nim zakochana! – Morri usiadła obok przyjaciółki. – Powiedz nam coś więcej! Jak byliśmy nad morzem, to strasznie się darliście… Pokłóciliście się wtedy, czy o coś?
-Trochę się posprzeczaliśmy, ale już jest okey.
- Wtedy, jak oboje zniknęliście na festynie, doszło do czegoś między wami? – Anna rzuciła to pytanie „niby od niechcenia”. Tak naprawdę kochała wszelkie romanse w telewizji, a realne opowieści, to spełnienie jej marzeń!
         Kenami natomiast, po usłyszeniu tego pytania, zachłysnęła się herbatą.
- Czyli tak! – Kyoyama i Aya przybiły sobie piątkę.
- No wiecie co… - Szatynka przewróciła teatralnie oczami.
- Wyznał ci miłość?
- Ren? Zwariowałaś? – Kitsune prychnęła. – To nie jest Asakura. On nie wyznaje miłości.
- Zasada „mam serce z kamienia, a w moich żyłach płynie lód”?
- Powiedzmy. Zresztą… Ja sama do końca nie wiem co do niego czuję. Znaczy wiem, podoba mi się i w ogóle, ale… To nie jest takie proste jak u was. My nie będziemy żyć długo i szczęśliwie… Po za tym, dlaczego ja się wam zwierzam?!
- Bo jesteśmy przyjaciółkami! – Zarechotała Aya.
- Eh… W sumie się cieszę, że jestem z wami tak blisko i nie muszę ukrywać ani leków pod łóżkiem, ani broni…
         Nagle ktoś zapukał do drzwi. Po krótkim „proszę”, w pokoju pojawił się Kakashi. Tuż obok niego stała Tiffany z kilkoma walizkami przy nodze.
- Yoł! – Szarowłosy wtargnął do pomieszczenia.
- O Tiff! Doczekałaś się w końcu! – Zaśmiała się Aya. W głębi serca coś tak przeczuwała, że Nowa może zamieszkać z nimi w pokoju. Odrzucała jednak od siebie tę myśl, od momentu, gdy Tiffany wypaliła z tą dziwną pogadanką o Hao.
- Tu… Tu będę mieszkać? – Rudowłosa zdawała się być nieobecna.
- Tak. To twoje nowe współlokatorki! Z tego co wiem uczycie się w jednej klasie, prawda? – Kakashi wydawał się jak zwykle niczym niewzruszony.
- To będzie prostsze niż myślałam… - Szepnęła Ruda.
- Co będzie prostsze? – Anna spojrzała pytająco na Nową.
- Za… Zaaklimatyzowanie się tutaj! – Tiff uśmiechnęła się szybko. – To świetnie, że trafiłam na was, jako lokatorki! Bałam się, że będę mieszkać z jakimiś wrednymi szma… Znaczy się z kimś nieodpowiednim.
Ruda zrobiła uroczą minkę.
- To… Fajnie, że nas polubiłaś. – Brunetka uśmiechnęła się niepewnie. Z początku naprawdę podobała jej się nowa koleżanka, ale teraz… Po tym co powiedziała o Hao… Miała do niej mieszane uczucia. Ale nikogo nie można skreślać, prawda? Może Tiff nie wie jak się zachować w nowym środowisku i dlatego jest chwilami taka… Dziwna?
- Hej, my już się zbieramy, idziesz? – W pokoju nagle pojawił się Hao. Chłopak wszedł przez balkon, dlatego też był niezwykle zdziwiony takim „komitetem powitalnym”. – O… O-ohayo?
- Może wy sobie zróbcie jakieś potajemne przejście przez łazienkę czy coś? Zaoszczędzilibyśmy na ubezpieczeniu, w razie jakby ktoś z was skręcił sobie kark przechodząc przez barierkę balkonu. – Zaproponował Kakashi.
- W sumie… Nie głupi pomysł… - Asakura uśmiechnął się szczerze.
- Tylko nie rozwalcie ściany nośnej! - W tej właśnie chwili szarowłosy wyobraził sobie swoich ulubionych uczniów niszczących cały budynek akademika, co w sumie mogłoby mieć miejsce…
- Spokojnie, jak będziemy robić remont, poinformujemy o tym! – Zapewnił sumiennie długowłosy. – To wasza nowa współlokatorka?
- Mieszkasz za ścianą? – Red zdawała się być bardzo zainteresowana tym tematem.
- Tak. Mamy pokój sąsiadujący z męską połową akademika. – Kenami patrzyła na nową nieufnie. Zmarszczyła mocno brwi. – Jako, że Hao ma tu DZIEWCZYNĘ, czasem wpada bez zapowiedzi. Niestety, jako że przychodzisz do nas dopiero w drugim semestrze, będziesz musiała się DOSTOTOWAĆ do panujących tu reguł.
- Oh, Kitsune~chan… - Tiffany przeniosła wzrok na szatynkę.
- Dobra, to ty się Red~san rozpakuj i rozgość, a ja idę na dół. Nic tu po mnie. – Kakashi wyczuł dziwne iskry w powietrzu. Postanowił nie wtrącać się w „babskie sprawy”, bo z doświadczenia wiedział, że to się źle kończy.
- My też się będziemy zbierać. Hao, Kenami idzie z nami. – Aya wyjęła z szafy sportową torbę i wrzuciła do niej potrzebne rzeczy.
- Kenami? – Długowłosy nie ukrywał zdziwienia.
- Dlaczego jesteście tacy zdziwieni tą informacją?! – Szatynka mruknęła z niezadowoleniem.
- Heh, po prostu widzieliśmy cię na WF-ie… - Czarnooki zaśmiał się wesoło. Niestety to skończyło się dla niego bardzo źle – ze szkolną torbą Kitsune na twarzy.
         Dla bezpieczeństwa Asakury, dziewczyny umówiły się z nim i chłopakami na dole za piętnaście minut.
- Kenami idzie z nami? – Ren spojrzał zaskoczony na przyjaciela.
- Też się zdziwiłem… - Długowłosy rozmasowywał sobie bolący policzek.
- Co ta idiotka wyprawia… - Złotooki pokręcił z politowaniem głową.
- Nowa zamieszka z dziewczynami? – Yoh nieświadomie zadał to pytanie na głos.
- No… Trochę przypał. Już nie będzie można tak otwarcie gadać z duchami i wchodzić do dziewczyn o każdej porze dnia i nocy… - Westchnął ciężko czarnooki.
- No tego drugiego to akurat nigdy nie było można. – Młodszy wyszczerzył swoje ząbki.
- Wiesz o co mi chodzi! – Hao udał obrażonego.
- Jeszcze nie widziałem tej Nowej. Jaka ona jest? – Zapytał od niechcenia Ren.
- Ruda.
         Chłopaki odwrócili się. Na korytarzu stały przygotowane już do ćwiczeń Aya i Kenami. Kitsune miała bardzo niewyraźną minę.
- Chyba jej nie polubiłaś… - Yoh uśmiechnął się krzywo. Nie chciał robić żadnych problemów. Uwielbiał poznawać nowych ludzi i zdobywać wśród nich przyjaciół. Nowa nie wydawała się być wcale zła. Była miła i często się uśmiechała. A to działało na jej korzyść.
- Ona jest Ruda! – Przedstawiała swoje argumenty szatynka. - Ja tam wierzę, że rudzi z jakiegoś powodu są rudzi. To Bóg nam daje znaki, kto jest spoko, a kto nie!*
         Przyjaciele mimowolnie się zaśmiali. Bez zbędnych słów ruszyli na siłownię. Każdy przebrał się w odpowiedniej szatni, po czym znów spotkali się razem. Zaczęli ćwiczyć. Kenami wykonywała polecenia Ayi, która postanowiła zająć się treningiem przyjaciółki. Chłopaki natomiast jak zawsze robili sobie mini-zawody, kto podniesie większy ciężar. Oczywiście w tych zawodach wygrała Morri…
- Aya… Co ja ci mówiłem? – Hao objął dziewczynę od tyłu w pasie. Ta odchyliła głowę i położyła ją na ramieniu długowłosego.
- Oj przestań! Ren pogniewa się i przestanie, a ja mam kupę zabawy! – Błękitnooka wyszczerzyła swoje białe ząbki w przepięknym, szczerym uśmiechu.
- Jesteś okrutna!
- I to we mnie kochasz!
- No może akurat nie to, ale ciebie kocham. I to bardzo. – Długowłosy pocałował dziewczynę czule w czoło.
- Jak słodko… – Yoh wpatrzył się w zakochanych.
- Idiota. – Starszy szturchnął brata w żebra.
- Ciekawe co robi Ania…
- Pewnie myśli o tobie. – Zarechotała Aya. – I poznaje nową koleżankę.
- A no tak, została z nią sama. – Hao puścił brunetkę i zajął jeden ze specjalistycznych sprzętów. - Jak myślisz, dogadacie się?
- Myślę, że się dotrzemy. – Morri przyjrzała się dokładnie swojemu ukochanemu. Naprawdę był przystojny…
- Kenami chyba nie złapała z nią zbyt dobrego kontaktu. – Starszy zmarszczył brwi z niepokoju. Spojrzał w stronę Kitsune, która właśnie robiła brzuszki, pod dokładną pieczą Ren’a.
- Trzeba ją zrozumieć. Tiff zajmuje miejsce Vitsumi. – Yoh uśmiechnął się spokojnie. – Po za tym wiecie jaka ona jest. Nie zaufa tak szybko jak my.
- A kto powiedział, że my szybko zaufamy? – Wyrwało się dla Morri. Na jej policzki wpłynął nieśmiały rumieniec. – Znaczy… Ona jest… Eh. Trudno mi ją ocenić po jednym dniu znajomości. Ale jest z Anglii.
- I co z tego? – Yoh widocznie nie zrozumiał tego argumentu.
- Jak to co? Lyserg jest z Anglii!!
         Bliźniacy mimowolnie zaśmiali się głośno na te słowa. Faktycznie, ten argument był nie do przebicia.
         Tymczasem Ren nie mógł się nadziwić zaciętości Kenami. Dziewczyna naprawdę wykonywała wszelkie dawane jej zadania, chociaż już ledwie oddychała z zadyszki.
- Co ty tu tak właściwie robisz? – Tao w końcu wyrzucił z siebie to pytanie. Cieszył się, że stoją dalej od reszty przyjaciół. Nie potrzebne im osoby trzecie.
- Ćwiczę, nie widać? – Szatynka prychnęła gniewnie. Była wściekła przez to, że wszystko ją bolało. Jej mięśnie były zastygłe i w tej chwili wołały o pomstę do nieba. Wiedziała jednak, że musi się postarać, aby nabrać formy. Po za tym nie podobała jej się nowa koleżanka, która miała zamieszkać w ich pokoju. Ma kogoś obcego wpuszczać do swojego życia? Teraz, kiedy powoli musi żegnać się z obecnymi przyjaciółmi?
- Wiesz, że nie o to chodzi! W twoim stanie…
- Jakim moim stanie?! Co ja, w ciąży jestem?!
- Wiesz doskonale o co mi chodzi! – Warknął złotooki.
- Właśnie nie wiem! – Dziewczyna usiadła i dziarsko patrzyła na spiętą twarz Tao. – Jestem chora, ale na mózg! A skoro nie mogę go używać, muszę poprawić swoją sprawność fizyczną. Inaczej podczas walki nie będę w stanie wygrać! A chyba wiesz, co w Kuroi Kitsune znaczy przegrana.
- Ty jeszcze chcesz walczyć?! Ty chyba naprawdę nie możesz używać mózgu! – Ren patrzył na dziewczynę z góry.
-  A co mam wszystko tak zostawić? – Kenami warknęła wściekle. Z emocji aż wstała. – Dużo ostatnio myślałam i postanowiłam przed śmiercią dokończyć wszystkie swoje sprawy. Muszę pokonać Kuroi Kitsune bez względu na wszystko!
- Kenami, czy ty siebie słyszysz?! – Ren zmarszczył brwi. – Brzmisz jak jakiś ogarnięty rządzą zemsty psychol! Nie możesz używać swoich mocy, zabraniam ci!
- Zabraniasz? A co mi zrobisz?! – Kitsune wyzywająco spojrzała na złotookiego. Wyciągnęła w bok rękę, a ręcznik leżący nieopodal przyleciał do niej. W tej chwili dla szatynki nie liczyło się nic, oprócz udowodnieniu Ren’owi, że nie pozwoli mu się tak traktować.
         Tao miał ochotę rozwalić w drobny mak całe Akumine. Żyły pod jego skórą nerwowo drżały, a tętnice pulsowały od płynącej w nich krwi. Złapał nastolatkę za nadgarstek i uniósł go tak, aby szatynka miała swoją pięść z ręcznikiem przed oczyma.
- Właśnie skróciłaś sobie życie o kilka minut. Gratuluję. – Warknął wściekle. Zamaszyście puścił rękę nastolatki. Dopiero teraz zauważył, że każdy na sali ukradkiem przypatruje się im. Ren jednak nie przejął się tym. Odwrócił się napięcie i wyszedł w pośpiechu z siłowni.
         Kenami stała zszokowana. Czuła się podle. Bolało bardziej, niż podczas wakacji, gdy Ren przeczytał jej list, a potem zranił ją w czoło.
- Co on ci zrobił? – Do Kitsune podeszła Aya. Objęła ramieniem dziewczynę. – Zabiję go…
- Wyjdźmy stąd… Proszę… - Szatynka wyrwała się z uścisku błękitnookiej. Dziarsko ruszyła do szatni, nie patrząc na stojących na sali ludzi. Co oni teraz muszą o nich myśleć? I ciekawe czy ktoś słyszał ich rozmowę?
         Kenami od razu usiadła na ławce pod ścianą. Ukryła twarz w dłoniach. W uszach cały czas miała słowa Tao.
- Mam iść i od razu mu wklepać, czy poczekać, aż mi powiesz za co? – Morri zmarszczyła złowrogo brwi.
Mimo podłego humoru, zielonooka zaśmiała się na te słowa.
- Nie, nie rób mu krzywdy. Wystarczy, że ja to robię. – Kitsune uśmiechnęła się smutno.
- O czym ty mówisz? – Błękitnooka uklękła obok przyjaciółki.
- Aya, ja jestem taka głupia…
- Co się dzieje? – Morri położyła dłonie na kolana szatynki. – Przecież jesteśmy przyjaciółkami… Możesz mi powiedzieć wszystko!
- Nie chcę was martwić.
- A myślisz, że teraz się nie martwię? – Aya pokręciła głową z dezaprobatą. Miała ochotę zaśmiać się na głos. Jaka z niej hipokrytka! Przecież sama zawsze wszystko ukrywa w obawie o zmartwienie przyjaciół. Ile razy Hao prosił ją, żeby zwierzała mu się ze wszystkiego? A ona co? Nigdy mu nic nie mówi!
         Morri zakuło w sercu.
- Martwisz się. Obiecuję, że wszystko ci powiem. Że wszystko wam powiem. Ale nie teraz dobrze? Muszę… Muszę wziąć prysznic. – Zielonooka uśmiechnęła się serdecznie. Wstała i od razu ruszyła pod natrysk. Nie mogła znieść cierpiącej miny Ayi.
- Nie powielaj moich błędów. – Szepnęła Morri, załamana takim zakończeniem tego dnia. Pięknie zaczął się nowy semestr! Pięknie!
         Teraz zostało jej tylko wierzyć w to, iż nowa koleżanka nie okaże się być najgorsza i jakoś się dogadają. W końcu bardzo przydałby się im nowy sojusznik.

~*~ENDING~*~

Ren nie mógł zmrużyć oka. Już nawet nie chodzi o chrapanie Yoh, do którego zdążył się przyzwyczaić, czy odgłosy nocnej imprezki sąsiadów z góry. Po prostu mimo zmęczenia fizycznego, jego mózg pracował jak oszalały.
Wystawiając głowę spod kołdry zauważył jak jego komórka leżąca na stole rusza się. Z lekkim ociągnięciem się wyciągnął po nią rękę.
„Śpisz?”
Z początku zignorował tą wiadomość. Co? Kitsune nagle sumienie ruszyło? Od tamtego wieczora, Kenami udaje, że nic się nie stało, że nic między nimi nie zaszło. Może wtedy kłamała? Może żałuje tamtego pocałunku i teraz nie chce zmieniać relacji między nimi?
„Nie.”
Chłopak zganił się, że nie wytrzymał w swoim postanowieniu nieodzywania się do nastolatki.
„Wyjdziesz na balkon? Proszę.”
Ren czuł, że nie ma wyboru. Wyskoczył spod kołdry. Złapał po drodze bluzę wiszącą na oparciu krzesła i założył ją sobie na ramiona. Wyszedł na balkon.
- Co chcesz? – Mruknął z ignorancją.
- Chcę cię przeprosić. – Kenami stała z nisko zwieszoną głową. Widać było, że naprawdę jest jej przykro. – Niepotrzebnie tak zareagowałam. Nie chciałam sprawić ci przykrości.
- To dlaczego taka jesteś? Dlaczego tak reagujesz? Chcesz mi zrobić na złość?
- Nie. Po prostu strasznie mnie drażni ten temat. Wiem, że muszę im wszystko powiedzieć. Chcę to zrobić! Ale kiedy widzę jak dziewczyny się do mnie uśmiechają… Jak wiążą ze mną przyszłość… Ja nie mogę im tego zrobić! – Kitsune wytarła łzy rękawem szlafroka. Te swobodnie płynęły po jej policzkach. – Jeszcze ta Nowa… Nie chcę teraz nikogo poznawać. Ciężko mi jest zostawiać was, a już na pewno nie chcę nawiązywać nowych relacji!
- Jesteś idiotką… - Ren pokręcił z politowaniem głową. Żałował, że nie jest lepszy w relacjach międzyludzkich. Że nie może być dla niej dobrym chłopakiem. Chciałby pomóc dziewczynie, porozmawiać z nią, ale nie potrafił. Po prostu brakowało mu słów i argumentów.
- Wiem… Przepraszam. Naprawdę, postaram się zmienić. Przysięgam, że nie będę używać już… Tego czegoś co mam. I dlatego chcę stać się silniejsza. Ren, ja muszę to zakończyć. Nie ma opcji, żebym umarła zostawiając to tak jak jest…
- Wiem. Pomogę ci. Od jutra zaczniemy trenować. Tylko powiedz o tym reszcie.
- Okey… A co do treningu… Zacznijmy od… Co najmniej czwartku.
- Dlaczego?
- Przeholowałam… Przez te zakwasy spać nie mogę! – Kenami cała poczerwieniała na twarzy. Chłopak zaśmiał się szczerze. – Przynajmniej mam czas, żeby sprawdzić tą całą Red.
- Tą Nową? – Ren podniósł jedną brew do góry.
- Tak.
- Nie minęła ci ta mania prześladowcza? Daj spokój, Kenami. Założę się o nerkę, że to zwyczajna nastolatka z wymiany.
- A co jeśli nie? Co jeśli jest powiązana z Kuroi Kitsune?
- Przestań. Równie dobrze Kakashi i Jiraya też mogliby być szpiegami. I każdy z tej szkoły. Nie popadaj w paranoję. Niech to będzie twój test. Po prostu zaufaj jej!
- A co jak mi poderżnie w nocy gardło? Będziesz miał mnie na sumieniu!
- To weź Bason’a. Niech będzie twoim duchem stróżem.
- Oddajesz mnie Mistrzu Ren? – Między nastolatkami zmaterializował się wyżej wspomniany wojownik.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mnie nie szpiegował?! – Ren nie wytrzymał i nakrzyczał na swojego ducha. Jak on śmie podsłuchiwać jego prywatne rozmowy!? – Tak oddaję cię! Masz od dzisiaj cały czas być przy Kenami! Już cię nie chcę! I… I idźmy już spać, bo jutro od rana mamy zajęcia!
Duma Tao nie wytrzymała takiego czynu. Przecież on nie jest jakimś ckliwym mięczakiem! Musi teraz iść pod kołdrę i tam pozbierać do kupy swoją godność!
Dziewczyna zarechotała wesoło. Tak, takie zachowanie było jak najbardziej w stylu Ren’a!
- Przepraszam. Przeze mnie ten idiota potraktował cię jak przedmiot. Wiesz, przecież, że on tak nie myśli.
- Wiem. I wcale nie poczułem się jak przedmiot. – Bason spojrzał ze wzruszeniem na drwi, za którymi przed chwilą zniknął młody Tao. – Może nie powinienem się wtrącać, ale… Kitsune~san, wiesz że to było jego wyznanie uczuć?
- Wiem Bason, wiem… I dlatego jest mi jeszcze ciężej. Jak pomyślę, co ja dzisiaj zrobiłam…
- Nie martw się tym. Ren rozumie. On się po prostu martwi o ciebie. Tylko jeszcze nie wie jak to pokazać, więc krzyczy.
- To tak jak ja. – Dziewczyna szeroko ziewnęła. – Dobra, idę się położyć.
- Pozwolisz, że pójdę z tobą, Kitsune~san?
- Jasne. Tylko nie waż mi się wchodzić do łazienki!
- Nawet mi to do głowy nie przyszło, Kitsune~san...
Bason właśnie zdał sobie z czegoś sprawę. Może zamieszkanie z Kenami, w damskiej części akademika, to nie będzie taki głupi pomysł?

Dzisiaj życzę wszystkim szam(p)ańskiej zabawy i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!