wtorek, 17 listopada 2015

Odcinek 31: Niech żyją bliźniaczki!

         Ayę obudził piękny zapach. Leniwie otworzyła oczy. W pokoju było jasno. Słońce zagościło już na dobre na niebie, a jego promienie oświetlały każdy kąt w posiadłości Asakurów.
         Błękitnooka usiadła na posłaniu. Przeciągnęła się. Z niezadowoleniem stwierdziła, że obok niej nie ma ukochanego. Była jednak pewna, że znajdzie go w kuchni. W końcu te zapachy nie brały się znikąd!
         Nadal ubrana w piżamę składającą się z błękitnego T-shirt’u i czarnych spodenek, zbiegła na dół. Nie myliła się. Asakura odziany w czerwoną koszulę w kratę i szare, krótkie bojówki, stał przy kuchence gotując śniadanie. Uśmiechnął się słodko, widząc w drzwiach ukochaną. Wytarł w ścierkę mokre ręce, po czym podszedł do Ayi.
- Dzień dobry Kochanie. – Powiedział słodko, całując ją czule w usta.
- Cześć. – Brunetka przytuliła się do czarnookiego. – Co tam gotujesz?
- Miało być śniadanie do łóżka, ale skoro już wstałaś… - Zaśmiał się wesoło. Był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Wybacz, że ci zniszczyłam niespodziankę… - Morri patrzyła przez ramię ukochanego na pyszności, jakie jej przygotował.
         Puściła go i wyminęła, kradnąc przy okazji jedną grzankę z talerza.
- Ej! – Chłopak pokręcił głową z politowaniem.
- No co? – Zapytała, wgryzając się w ciepły kawałek tostu. Mruknęła z zadowoleniem. Wsadziła palec do słoika z dżemem, po czym go oblizała. – Pyszny!
- Jesteś niepoprawna… - Hao przewrócił oczami. Podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek. – I za to cię kocham…

~*~OPENING~*~

         - Naprawdę świetnie gotujesz! – Rozmarzyła się błękitnooka, dopijając kakao z kubka.
- Przesadzasz. Ale dziękuję, miło mi to słyszeć. – Hao uśmiechnął się radośnie. Zaczął zbierać brudne naczynia ze stołu.
- Mamy jakieś plany na dzisiaj? – Zapytała błękitnooka, kładąc łepek na stole.
- Jeszcze nie, ale myślę, że zaraz będziemy je mieć…
- Hm…? – Morri podniosła jedną brew patrząc pytająco na chłopaka. Ten włożył naczynia do zlewu i zalał je wodą. Wytarł ręce i uśmiechnął się tajemniczo do błękitnookiej.
- A nie interesuje cię twój prezent? – Zapytał tajemniczo.
- Całkowicie o tym zapomniałam! – Aya nabrała nagłej energii.
- Jest w garażu. – Uśmiechnął się Hao.
- Chodź ze mną! – Brunetka nie czekała na reakcję ukochanego. Złapała go za ramię i pociągnęła na dwór. Poszli do wymienionego przez Asakurę pomieszczenia. Otworzyła wrota, po czym zdębiała.
- Podoba się? – Zapytał czarnooki, chociaż już dokładnie znał odpowiedź.
         Ayi szczęka opadła. W garażu zobaczyła motor. Znaczy… To mało powiedziane. Był to nowy cud motoryzacji! Ogromna, czarna, lśniąca maszyna prosto z salonu. Morri podeszła nieśmiało do motoru. Dotknęła go delikatnie.
- T-to dla mnie? – Zapytała zszokowana.
- Tak, dla ciebie kochanie.
- Prze-przecież to FJR1300AS! – Wokół brunetki pojawiła się jasna, kolorowa aura. Skakała dookoła pojazdu, oglądając go dokładnie.
- F-co? – Zaśmiał się Hao. Dla niego to była czarna magia. Nigdy nie interesował się motoryzacją, więc w ogóle się na tym nie znał.
- FJR1300AS! Przecież musiał kosztować krocie! To najnowszy model! Wiesz jak on śmiga!?
- Tego się właśnie boję… - Westchnął Asakura. Czasami cieszył się z tej całej hecy z mieczami. Dzięki temu Aya była nieśmiertelna i nie musiał się bać, że zostanie dawcą organów, jeżdżąc na czymś takim.
         Kiedy się poznali często jeździli na starym jednośladzie błękitnookiej. Aya jeździła brawurowo i niebezpiecznie. Nie raz musieli korzystać z szamańskich umiejętności, żeby uratować swoje życie…
- Jedziemy? – Zapytała podekscytowana brunetka.
- Kotku, jesteś w piżamie… - Zaśmiał się Hao.
- Fakt… Ty też się powinieneś przebrać. Nerki sobie przewiejesz. – Błękitnooka puściła oczko chłopakowi.
         Razem pobiegli do domu, szybko się przebrali w bardziej odpowiednie stroje.
- Proszę, to część prezentu. – Asakura podał młodej Morri kask.
- Super! Wszyscy się tu podpisali? – Zapytała uradowana. Oglądała dokładnie nakrycie głowy. Na czarnej, lśniącej powierzchni widać było białe, własnoręczne autografy wszystkich przyjaciół. Nie tylko tych z czasu turnieju, ale również najbliższych z Akumine.
- Tak. – Hao wziął drugi, grafitowy „hełm”. Włożył go na głowę. Wiedział, że bez niego nie ma szansy na przeżycie…
         Oboje wsiedli na motor. Aya na przedzie, a Hao tuż za nią, przytulony do jej pleców. Tak jak przypuszczał, ruszyli „z kopyta”. Młoda Morri nie chcąc zrobić nikomu krzywdę wyjechała za miasto. Jechali asfaltową, ale nie główną drogą. Chciała wypróbować nowe cacko, więc jechała najwięcej ile tylko mogła wyciągnąć.
Po odjechaniu kilkudziesięciu kilometrów, Aya postanowiła zrobić mały postój. Wjechała w las, aby potem pomknąć na skalistą górę. Dopiero tam się zatrzymała.
- Sugoi! – Uśmiechnęła się promiennie, zdejmując z głowy kask. Spojrzała przed siebie zauroczona. – Jakie Tokio jest wielkie! Stąd wygląda jak ogromna pajęczyna! H-hao?
         Nastolatka obejrzała się za siebie. Asakura powoli schodził z motoru. Zdjął kask i odłożył go na siedzenie.
- To było… - Miał ochotę zwymiotować. Patrzył na licznik przez ramię ukochanej. Chwilami pędzili ponad 400 km/h!
- Brawurowe? – Zaśmiała się cicho.
- Bardzo! – Hao pokręcił głową z niedowierzaniem. – Nie bałaś się, że policja cię zatrzyma? Ty nawet nie masz uprawnień na ten motor!
- Oj tam… Wymknęłabym im się! – Brunetka machnęła lekceważąco ręką. – Za szybko jeżdżę, żeby policja mnie mogła dogonić!
- W to akurat wierzę… - Asakura położył dłoń na swoim żołądku. Niepotrzebnie jadł takie obfite śniadanie. – Tobie się nie kręci w głowie od takiej jazdy?
- Nie! – Wyszczerzyła swoje ząbki, po czym sama zeszła z motoru. Odstawiła go ładnie, aby nie upadł. – Kocham to uczucie prędkości…
- Wiem. – Czarnooki usiadł na ziemi. Spojrzał przed siebie.
         Jego oczom ukazał się widok pasma zieleni, przemieszanego z ogromem budynków miejskich. Wyjechali ładny kawałek od Tokio, lecz nawet stąd było ono dobrze widoczne.
- Wybacz, chyba dla ciebie to było za szybko...
- Nie. – Długowłosy uśmiechnął się szczęśliwie. – Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajony. Do takich maszyn… Ogólnie mi się to podoba, ale wolę pędzić wysoko na Duchu Ognia…
- Tak, podróże na nim też są niesamowite. – Zaśmiała się dziewczyna. Usiadła obok Asakury, opierając plecy o motor. – To świetny prezent. Będę się musiała wszystkim jakoś ładnie odwdzięczyć.
- Już się odwdzięczyłaś.
- Zabrałam im szansę na zostanie Królem Szamanów. Jestem najwspanialszą przyjaciółką na świecie. – Zarechotała nieco kąśliwie.
- Ale dałaś im mnie. – Hao pokazał dziewczynie język.
- Jak to brzmi… Jakbym była twoją matką…
- Wiesz o co chodzi! Tak właściwie to dziękuję ci, że mnie wtedy uratowałaś. – Czarnooki nawiązał do sytuacji, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
- Już mi tysiąc razy dziękowałeś…
- I jeszcze milion razy to zrobię. – Długowłosy przejechał pieszczotliwie ręką po włosach ukochanej.
- Wtedy właśnie wpadłeś pod mój motor, pamiętasz? – Błękitnooka spojrzała zmartwionym wzrokiem na ukochanego.
- Akurat tego nie...
- Wyglądałeś strasznie.
- Zawsze się zastanawiam, dlaczego mi wtedy pomogłaś. Przecież myślałaś, że jestem Zeke’m. – Zauważył słusznie długowłosy.
- Przez Nekomatę czułam, że nie jesteś złym człowiekiem. Przecież wiesz, że dzięki niej miałam specjalną umiejętność empatii… - Błękitnooka wzruszyła ramionami. – Po za tym, gdybym ci nie pomogła byłabym winna twojej śmierci. Na pewno umarłbyś w tym rowie.
         Na samą myśl o tym jej żołądek skurczył się do minimalnych rozmiarów. Nie umiała sobie wyobrazić życia bez niego. Jak by potoczyło się wszystko, gdyby wtedy ominęła czarnookiego szerokim łukiem? Pewnie zginęłaby w jednej z walk, albo poddała się dla Shi – demonicy zamieszkującej od urodzenia jej ciało. Dzięki Asakurze miała w sobie siłę, by toczyć kolejne bitwy. Wiedziała, że ma do kogo wracać. Po za tym, długowłosy zawsze troskliwie się nią zajmował. Zawsze stał po jej stronie, nawet kiedy popełniała straszliwe błędy.
         - Cieszę się, że dostałem od ciebie nowe życie. – Czarnooki uśmiechnął się ciepło, patrząc w słońce.
- Dostałeś je od Yoh, w chwili gdy pokonał Zeke’a. – Zauważyła słusznie Aya.
 - Ale to ty mnie przygarnęłaś. Opatrzyłaś mi rany, zaszyłaś co trzeba…
- Do dziś nie wiem jak ja to zrobiłam… Tak w ogóle, potem mi się odwdzięczyłeś. Pamiętasz, jak Shi przejmowała moje ciało?
- Nawet nie przypominaj… - Czarnooki poczuł dreszcze na karku. To były stanowczo najgorsze dni w jego życiu.
- Ale my się z początku żarliśmy… Aż dziwne, że się nawzajem nie pozabijaliśmy! – Zarechotała wesoło.
- Ciężko było mi się odnaleźć w nowej sytuacji… A ty byłaś przyzwyczajona do życia samej i denerwowało cię jak zajmowałem się czymkolwiek.
- Bo przestawiałeś moje rzeczy! – Błękitnooka wzruszyła ramionami.  
- Aya… Ja po prostu sprzątałem…
- No właśnie! – Zarechotała dziewczyna.
- Jesteś niepoprawna… Po za tym to kłóciliśmy się tylko z początku! – Przyznał z czerwonymi wypiekami na policzkach. – Potem, jak zaczęliśmy być razem wszystko się uspokoiło. Trochę… Wspólne życie było cudowne.
- Aż jakiś idiota ode mnie nie odszedł! – Brunetka spojrzała złowrogo na Hao.
- Przepraszałem cię za to tysiąc razy…
- I jeszcze milion będziesz przepraszał! – Prychnęła, doskonale udając urazę. Tak naprawdę miała dobry humor, ale musiała mu pokazać, co sądzi o takich ucieczkach!
         Wspominali tu czasy, kiedy dostali niezłe „bęcki” od byłych-niedoszłych-przyszłych-odeszłych Wyrzutków. Oboje wylądowali w szpitalu. Hao wiedział, że to przez niego młoda Morri była atakowana. Wspaniałomyślnie postanowił się od niej wyprowadzić, kiedy ta była jeszcze hospitalizowana.
         Asakura uśmiechnął się głupio. Wiedział, że ta „ucieczka” zdenerwowała dziewczynę bardziej niż niejedna walka czy przeciwnik. Z perspektywy czasu wiedział, że to nie był najbardziej genialny pomysł… Ale już teraz nic nie zmieni. Nie ma mocy cofania czasu, a nawet jeśli miałby takową… Nie skorzystałby.
- W sumie, wyszło nam to na dobre. – Zaśmiał się pocieszająco. – Ja zyskałem brata…
- Ja ranę na ramieniu od Lyserga…
- Oj już przestań być dla niego taka okrutna! – Czarnooki pokręcił z politowaniem głową.
- Nie jestem okrutna! Przecież to się działo naprawdę! – Zaśmiała się wesoło. Wstała z ziemi i otrzepała spodnie z piachu. – Wracamy?
- Jeśli tylko chcesz. – Uśmiechnął się długowłosy. Wstał i złapał za kask.
- Po drodze zajedziemy na myjnię, a potem coś zjeść. Co ty na to?
- Z tobą wszędzie! – Czarnooki pocałował w policzek ukochaną, po czym nasunął na głowę „hełm”.
         Nastolatka zarechotała radośnie. Oboje wsiedli na „rumaka” i pomknęli do miasta. Tym razem dziewczyna nie przekraczała prędkości światła. Uczniowie mogli napawać się urokami natury i majestatem cywilizacji. Minęło trochę czasu, zanim dotarli do Tokio. Nawet Hao zdążył zgłodnieć! Miał nadzieję, że szybko uporają się z myciem motoru i będą mogli zjeść coś ciepłego.
         Jak to się jednak mówi, nadzieja matką głupich. Mijając jedną z ciemniejszych uliczek zauważyli coś niepokojącego. Banda napakowanych, łysych osobników, stała nad nic nie winną, młodą, przerażoną do granic możliwości dziewczynką. Para nie mogła przejechać obok tego obojętnie. Aya zwinnie zawróciła motorem, po czym wjechała między dwie ściany budynków, oświetlając grupę mężczyzn.
- Wracać do kanałów, szczury! – Warknęła groźnie błękitnooka. Zdjęła z głowy kask, ukazując swoją dziewczęcą twarz.
         Na reakcję napakowanych łysoli nie trzeba było długo czekać. Stracili zainteresowanie przestraszoną nieznajomą. Ta korzystając z chwili nieuwagi napastników podniosła się i uciekła najdalej jak mogła. Nie zabrała nawet torby, z której rzeczy porozrzucane były tu i ówdzie.
- Ty, Siwy! – Zaśmiał się jeden z bandytów. – Te laski chcą chyba, żebyśmy przejechali się ich ścigaczem!
- Ja ci dam laski, psycholu! – Asakura dopiero teraz zdjął  z głowy kask. Uraziło go to, że ktoś mógł wziąć go za dziewczynę! Miał długie włosy, ale żeby od razu myśleć, że jest kobietą?!
- Bralibyście się, za kogoś waszej rangi, a nie za bezbronnych przechodniów! – Aya była wybitnie niezadowolona z postawy napastników.
- I że niby wy jesteście naszej rangi? – Zapytał jeden. Cała reszta zaśmiała się perfidnie. Było ich piętnastu. Najwyraźniej tworzyli jakiś gang, terroryzujący tą część miasta.
- Nam nawet do pięt nie dorastacie! - Zaśmiała się błękitnooka.
- Ej, chyba trzeba będzie nauczyć panienki, gdzie ich miejsce… - Jeden z „łysych” ruszył do przodu, rozgrzewając sobie pięść drugą dłonią.
         Urażony Hao zszedł z motoru. Odłożył kask na siedzenie. Nie był zwolennikiem niepotrzebnych bijatyk. Wręcz przeciwnie. Uważał nieuzasadnioną przemoc za coś okropnego (wpływ brata). Jednak specjalnie dla tych rzezimieszków postanowił na chwilę zrezygnować ze swoich przekonań. Bez żadnego problemu uchylił się od ciosu w twarz.
- W co ty tak właściwie celujesz? - Sam wbił łokieć w żołądek napastnika. Ten złapał się za brzuch i upadł na chodnik.
- Łał… Myślałem, że trochę dłużej wytrzymasz… - Przyznał czarnooki, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie.
- Ten napompowany chłystek powalił Grubego! – Jeden z bandytów splunął na chodnik. – Zaraz was rozwalimy…
         Tym razem na Asakurę ruszyło trzech „skinów”. Z nimi nastolatek też nie miał większego problemu. Po minucie wszyscy leżeli obok kumpla z drużyny.
- Brać ich oboje! – Warknął najwyraźniej przywódca bandy.
- Tak, w końcu i mi się coś należy od życia! – Morri zgrabnie zeskoczyła z motoru, robiąc fikołka nad kierownicą. Nie czekała na zaproszenie. Sama podbiegła do jednego z przeciwników. Kopniak w kolano, a potem silne uderzenie ręką w kark. I już! Przeciwnik żywy, a nieprzytomny!
         Parze pokonanie napakowanych sterydami koksów nie zajęło długo. Po niecałych pięciu minutach cała piętnastka leżała na betonie.
- Lepiej żebym was drugi raz nie zobaczyła, jak się nad kimś znęcacie! – Morri podniosła za kołnierz bluzki przywódcę bandy.
- Ayka, ja ci nie chcę przeszkadzać, ale on cię i tak nie słyszy… - Hao pokręcił z politowaniem głową.
- Oj tam… - Brunetka puściła „biednego” bandytę, po czym zaczęła zbierać rozsypane rzeczy dziewczyny. Torba nastolatki była rozerwana, ale nadawała się jeszcze do użytku. Morri napełniła ją przedmiotami nieznajomej. W rękach zostawiła jedynie portfel. – Patrz, mieszka niedaleko stąd! Może jej to zawieziemy?
- Jeśli tylko masz ochotę. – Czarnooki uśmiechnął się rozkosznie.
- Pewnie, że mam! – Aya podeszła do motoru i wrzuciła torbę do bagażnika ukrytego w siedzeniu. Spojrzała na powalonych na ziemię bandytów. – Wiesz co… To mi przypomniało nasze początki w Dobie…
- Też masz co wspominać… - Westchnął ciężko Hao.
- No co? Jak nie patrzeć, to piękna część naszej historii!
- Pod którym względem jest to PIĘKNA część?! – Zbulwersował się długowłosy.
- No wiesz… Pierwsze wspólne walki, zacieśnianie więzi… Zdobyliśmy prawdziwych przyjaciół i takie tam… - Zaczęła nieporadnie tłumaczyć Morri.
- Ta… Ty już może lepiej wsiadaj na swojego smoka… - Westchnął ciężko Asakura. Ku jego zdziwieniu, zamiast na jednoślad, Aya wskoczyła jemu na plecy. – Bardzo śmieszne…
- Kocham cię! – Zaśmiała się błękitnooka. Zeszła z Hao, po czym oboje grzecznie weszli na motor.
         Ruszyli w poszukiwaniu adresu, który widniał na legitymacji szkolnej dziewczyny. Zajęło im to dłuższą chwilę, bo około czterdzieści minut. Po tym czasie stali już przed piętrowym, bardzo zadbanym domem. Otaczał go piękny ogród z wieloma kwiatami i ozdobnymi drzewami. Wysoka, metalowa brama była lekko uchylona, co zdawało się dość dziwne, zważając na to, że na podwórku nie było nikogo.
- Wchodzimy? – Zapytał Hao. Nie był pewny, czy to dobry pomysł, tak wtargnąć na czyjąś posesję…
- Jasne, że tak. Przecież musimy to oddać! – Aya zeszła z siedzenia. Poczekała aż zrobi to czarnooki, po czym wyjęła torbę ze schowka. Oboje zdjęli kaski, po czym otworzyli szerzej bramę.
         Jakież było ich zdziwienie, kiedy zza domu w ich stronę zaczął biec pies. Ogromne, mosiężne, puchate zwierze o białej sierści. Z początku para przeraziła się, że zostanie pogryziona. Chcieli już wybiec, kiedy pies skoczył na młodą Morri. Nie był jednak agresywny. Wręcz przeciwnie. Machał wesoło ogonkiem i lizał ją po całej twarzy. Zaszczekał radośnie.
- Abba! – Z domu wybiegła kobieta. Szczupła szatynka o granatowych oczach. Miała około czterdziestu lat. – Zostaw Panią!
- Ale słodziak! – Aya zaczęła przytulać się do mordki szczeniaka. – Wygląda zupełnie jak Houkou!
- Faktycznie… Brakuje mu tylko czterech ogonów! – Zaśmiał się Asakura, zabierając od dziewczyny torebkę. Nie chciał jej jeszcze bardziej uszkodzić.
- Czterech ogonów..? – Powtórzyła głucho właścicielka posiadłości.
         Szamani spojrzeli po sobie niepewnie. Oboje zaśmiali się głupio, po czym młoda Morri wygramoliła się spod rozszalałego psa.
- Chcieliśmy to Pani oddać. – Powiedział Hao, wyciągając przed siebie damską torbę. – Chyba dobrze trafiliśmy…
- To przecież mojej Tomone! – Kobieta zaniepokoiła się mocno. Jej twarz wyglądała na bardzo zaskoczoną. – To wy ją uratowaliście?!
- A coś w tym dziwnego? – Zapytała zdziwiona Aya.
- Córka mówiła mi, że zaatakował ją cały gang… - Nieznajoma patrzyła na parę jak na alienów.
- Bo zaatakował! – Morri wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki.
- Nic wam nie zrobili? – Kobieta nie ukrywała swojego zdziwienia. – Może mam wezwać lekarza?
- Nie dziękujemy. – Hao uśmiechnął się przyjaźnie. – Jesteśmy wyszkoleni w walkach, nic nam się nie stało.
- Trenujecie walki wręcz?
- Coś w tym rodzaju…
- To wy! – W drzwiach domu stanęła uratowana przez parę dziewczyna. Była zszokowana widokiem wybawców. - Byliście w tej alejce!
- No… Tak. – Aya zaśmiała się szczerze. – Następnym razem uważaj na siebie.
- Lepiej nie chodź sama po takich nieciekawych dzielnicach. – Pouczył nieznajomą Hao. Uśmiechnął się uroczo, przez co wywołał rumieńce na twarzy kobiet.
- Chcieliśmy tylko oddać torbę, nie chcemy państwu przeszkadzać. – Wyjaśniła krótko Aya, wsiadając na motor.
- Jesteście super bohaterami? – Zapytała dziewczyna, z lśniącym błyskiem w oczach.
- My? – Zaśmiała się błękitnooka
- Tak! Wyglądacie jak z mangi!
         Szamani zaśmiali się radośnie. Spojrzeli na siebie, po czym tajemniczo, „puścili oczko” nieznajomej. Pogawędzili jeszcze chwilkę z obiema paniami, po czym wyruszyli w dalszą drogę. Aya od razu udała się na myjnię. Nie mogła przeboleć że jej super sprzęt od przyjaciół jest cały w piachu.
- Hiro! Chodź tutaj! – Na dźwięk tego imienia Aya aż zadrżała. Wyprostowała się jak struna i odwróciła w stronę, z której dobiegał głos. Zobaczyła kobietę, z małym dzieckiem. Widocznie to było imię jej syna.
- Widzę, że odetchnęłaś z ulgą. – Hao szepnął cicho prosto w jej ucho.
- A żebyś wiedział. Nawet nie wiedziałabym jak się zachować w stosunku do tego imbecyla. – Morri odłożyła wąż od myjni na swoje miejsce. – Jak ja kiedyś mogłam z nim być?
- No mnie już o to nie pytaj. – Długowłosy zaśmiał się wesoło.
- Kiedyś był inny… Ale niestety ludzie się zmieniają. – Westchnęła ciężko.
         W tej chwili przez myśl przeszło jej jedno. Może właśnie ludzie się nie zmieniają? Przecież Hiro udawał tylko jej przyjaciela. To stara historia, ale nadal wspomnienia o niej bolały. Hiro był z nią, dopóki inni ją akceptowali. A kiedy ludzie z wioski, w której mieszkali, dowiedzieli się o jej szamańskich zdolnościach, on również przestał utrzymywać z nią jakikolwiek kontakt. O ironio, okazało się, że sam jest szamanem!
         To właśnie pokazuje jedno. On od początku był zły. Od początku ją oszukiwał i nie był szczery. Chciał tylko ją wykorzystać. Do tego nie umiał dobierać odpowiednio słów. „Kocham cię”? Też mi coś.
- Nad czym się tak zastanawiasz? – Chłopak uśmiechnął się uroczo. - To chyba dobrze, że ludzie się zmieniają?
- Dobrze, dobrze. Inaczej nie byłoby z nami Ren’a i Ryu. Z drugiej strony może Lyserg mógłby być normalniejszy. Chociaż on chyba od zawsze był nienormalny…
- Zejdź już z tego biednego Lyserga… - Hao przewrócił z politowaniem oczami. – Pomyśl jak Yoh. Każdy z natury jest dobry.
- On jest niepoprawnym optymistą. - Aya aż zwiesiła głowę na tak kolorowe spojrzenie na świat. – Patrz ile znamy ludzi złych z natury.
- No niby kto?
- Tesami… - Morri bez zbędnego ukrywania obserwowała grymas na twarzy Asakury. A ta wykrzywiła się wyjątkowo paskudnie, na sam dźwięk tego imienia.
- Ona jest po prostu niewychowana. – Warknął. – Jej matka jest miła, ale ojciec?
- On jest… Narwany. Zresztą, zeszliśmy na jakieś mega smutne tematy! – Aya uderzyła przyjacielsko chłopaka w ramie. – Uśmiechnij się!
         Na te słowa Hao mimowolnie wyszczerzył ząbki. W tej samej chwili komórka Morri zaczęła głośno grać. Dziewczyna odrzuciła klapkę i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Moshi Moshi?
- Wszystkiego najlepszego, córeczko!
-  Shi, nie zgrywaj się. – Błękitnooka zarechotała głośno.
- Nie zgrywam się tylko kulturalnie składam ci życzenia! I przy okazji zapraszam do nas. Dawno nas nie odwiedzałaś! – Była demonica nie szczędziła wyrzutów nastolatce.
- Nie wiem czy dzisiaj będę miała jak… - Zaczęła Aya, patrząc niepewnie na Hao. Chłopak chyba chciał ten dzień spędzić tylko we dwoje.
- Nie przyjmuje żadnej odmowy. Masz być za godzinę. Oczywiście w komplecie z Hao. Nie będziecie musieli długo siedzieć, po prostu zjecie obiad, dobra?
- Eh… No jak już tak nalegasz. Tylko żadnych potraw z Roisei! Mają być tylko Ziemskie przysmaki… - Morri nie miała ochoty w dzień swoich urodzin smakować ohydztw z „planety demonów”.
- Wiem, wiem. No to, do zobaczenia! – Shi pożegnała się wesoło i rozłączyła.
- Pa… - Brunetka wsadziła telefon do kieszeni. Odwróciła się w stronę ukochanego z przepraszającym uśmiechem. – Przepraszam… Obiecałam Shi, że przyjedziemy na obiad…
- Mmm… Posiłek z Saison’em… Spełnienie moich marzeń… - Hao mało kiedy był ironiczny, ale w tej chwili pozwolił sobie na to.
- Oj przestań, to tylko obiad. No i faktycznie, dawno u nich nie byłam… Tak w ogóle, minęło tyle czasu a ty dalej się złościsz na Saison’a. Dlaczego? Przecież wszystko skończyło się dobrze!
- Pocałował cię! I to na moich oczach! Na oczach wszystkich! – Krzyknął rozzłoszczony Asakura.
- Ale myślał, że jestem Shi! – Dziewczynę śmieszyły nerwy ukochanego. Przecież to o czym mówi, zdarzyło się milion lat temu!
- To co z tego?! Nie całuje się cudzych dziewczyn! Po za tym on jest taki cyniczny! I oschły!
- Ty też byś tak zrobił na jego miejscu, prawda?
- Ale co?
- Też byś tak o mnie walczył. Tak jak Saison o Shi. – Dziewczyna oparła się o swój ścigacz. Oparła na nim ręce i zaśmiała.
- Zawsze o ciebie walczę… - Mruknął. Po chwili podszedł do dziewczyny. Objął ją w pasie i przycisnął do siebie.
- Wiem. Za to ci dziękuję. – Błękitnooka cmoknęła Hao w usta. Po chwili całus przerodził się w namiętny pocałunek.
         Para spojrzała sobie w oczy. Aya uśmiechnęła się uroczo, zdając sobie sprawę, jak wielkie szczęście miała, że Asakura wybrał akurat ją za obiekt westchnień. Przecież mógł mieć każdą dziewczynę. W szkole wszystkie szalały na jego punkcie. Jedne powstrzymywały się od zalotów, inne nie zważając na związek Hao kleiły się do niego lub subtelnie wysyłały mu listy miłosne. Z początku Morri nie brała tego na poważnie. Uznawała jako niegroźne żarty. Ale z biegiem czasu… Zaczęło ją to zwyczajnie drażnić.
- Dlaczego posmutniałaś? – Hao położył dłoń na policzku ukochanej. Delikatnie pogładził go kciukiem.
- Nie posmutniałam, tylko… Się zastanawiam…
- Nad czym?
- Nad nami. I nad tym, że jesteś spełnieniem marzeń każdej dziewczyny. Wszystkie się w tobie kochają… Nie mam na to wpływu, ale nie chcę pozostawiać tego bez odzewu. W końcu… Jesteś moim chłopakiem.
- Jesteś zazdrosna?
         Hao zadał to pytanie z troską wypisaną na twarzy. Nigdy nie myślał, że Morri może udzielić się rywalizacja z innymi uczennicami Akumine.
- Kotku, przecież wiesz, że kocham tylko ciebie…
- Wiem. Ale dookoła ciebie jest tyle pięknych dziewczyn... To byłoby wręcz dziwne, żebym się nie martwiła!
- A dookoła ciebie jest wiele mężczyzn. Więc jesteśmy kwita. – Zaśmiał się i pocałował dziewczynę w czubek głowy. – Przecież wiesz, że cię kocham najmocniej na świecie.
- Co nie zmienia faktu, że lubię, kiedy mi to uświadamiasz. – Zaśmiała się wesoło. Zarzuciła ręce na szyję czarnookiego.
         Chłopak nie czekał długo. Nachylił się i pocałował namiętnie brunetkę. Muskał delikatnie jej wargi, delektując się smakiem ukochanej. Ta zamruczała z zachwytu. Zatopiła palce w gęste włosy Hao, wtulając się mocniej w jego ciało.
- Nieładnie, panie Asakura. Ludzie patrzą. – Aya zaśmiała się radośnie.
- Myślałem, że dla pani to nie przeszkadza. – Zarechotał czarnooki. Poczochrał włosy ukochanej, po czym wziął w ręce kask. – To co jedziemy?
- Śmieszy ci się do Saison’a? Niesłychane…
- Im szybciej tam pojedziemy, tym szybciej stamtąd wyjdziemy i nie będę musiał oglądać jego twarzy. – Hao skrzywił się niemiłosiernie, po czym nałożył na głowę ochraniacz.
- W sumie rozumiem twoją taktykę. – Zarechotała nastolatka, po czym poszła w ślady ukochanego. Oboje wsiedli na wysuszony już motor i ruszyli w, spokojniejszy już, rajd ulicami Tokio.
         Jazda po ulicach Tokio była dość uciążliwa. Wszechobecny tłok i uliczny „bałagan” nie pozwalały na rozwinięcie zadowalającej dla Ayi prędkości. Dziewczyna była coraz bardziej zirytowana, a stając pod domem przyjaciół ciskała dookoła gromami.
- Jak te pacany jeżdżą?! – Darła się w niebogłosy, nie mogąc uwierzyć w to co się działo przed chwilą. – Co oni sobie wyobrażają?! Że mogą na mnie trąbić?!
- Skarbie, jechałaś środkiem jezdni… - Zaśmiał się Hao, rozbawiony całą sytuacją.
- Bo oni stali w korku! – Dziewczyna z zamachem zdjęła z głowy kask. – Nie mam zamiaru stać i czekać, aż łaskawie ruszą się z miejsca! 
- Wiem, wiem… - Chłopak zdjął ochraniacz na głowę, po czym objął dziewczynę w pasie. – Słodko się denerwujesz…
         Nastolatka jedynie mruknęła z niezadowoleniem. Złapała chłopaka za rękę, po czym ruszyła w stronę drzwi. Zapukała.
- O! Już jesteście! – W drzwiach stanęła Shi. Piękna, czarnowłosa kobieta o czerwonych oczach, przepełnionych radością i ciepłem. Rzuciła się Ayi na szyję. – Córeczko!
- Ile razy mam mówić, żebyś tak do mnie nie mówiła?! – Krzyknęła Morri.
- Miliardy! – Shi położyła ręce na policzkach szamanki. – Ty moja maleńka… A puciu-puciu-puciu…
- Nie mam pojęcia co robisz, ale przestań… - Jęknęła żałośnie brunetka.
- Kochanie, zostaw ją… - Za żoną stanął Saison. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o srebrnych włosach i złotych oczach. – Wybaczcie, ostatnimi czasy… Nie jest sobą…
- Widać. – Po czole Hao spłynęła charakterystyczna kropelka.
- Wejdźcie do środka. – Gospodarz odsunął się od drzwi wpuszczając parę do środka. – Widzę, że macie nowy środek transportu. Kaski zostawcie na komodzie.
         Saison wprowadził nastolatków do wnętrza domu. Trzeba przyznać, że wystrój korytarza był skromny, ale uporządkowany. Minimalizacja w dobrym stylu.
- Tak. Dostałam ten motor na urodziny! – Błękitnooka aż podskoczyła z zachwytu. – I z tego co wiem, wy też się do tego przykładaliście. Bardzo dziękuję!
- Nie ma za co… Tylko… Ty w ogóle masz na to pozwolenie? – Saison podniósł jedną brew.
- Powiedział ten, co ma lewe papiery, bo pochodzi z innego świata… - Aya spojrzała znacząco na przyjaciela. Ten prychnął, czując zniewagę płynącą w jego kierunku.
- To zupełnie inna sprawa! Ja nie mogę tym zrobić krzywdy nikomu. A ty jeżdżąc tym potworem możesz rozjechać przykładnych obywateli, nawet jeśli mają lewe papiery!
- Ja jeżdżę bezpiecznie!
- Aya, nie pogrążaj się… - Hao pokręcił z politowaniem głową.
- I ty przeciwko mnie?!
- Koteczku, ja nie jestem przeciwko tobie. Po prostu słów „Aya” i „bezpieczeństwo” nie powinno się używać w jednym zdaniu…
- To skoro już się dogadaliście, zapraszam do pokoju. Nie po do tyle gotowałam, żebyście jedli zimne! – Shi wzięła nastolatkę pod rękę i pociągnęła ją w stronę jednych z wejść w głąb domu.
         - NIESPODZIANKA!
         Aya aż podskoczyła z zaskoczenia. Po chwili jednak się opamiętała. W końcu jest niepokonaną „Boginią Demonów”! To hańba przestraszyć się grupki najlepszych przyjaciół, stojących z szerokim uśmiechem przed stołem pełnym pysznego jedzenia!
         Dlatego też Morri wyszczerzyła wszystkie swoje ząbki i wyprostowała się dumnie.
- To by było aż dziwne, żebyście czegoś nie wymyślili! – Zarechotała wesoło.
- Ale niespodzianka się udała, prawda? – Yoh objął przyjaźnie szwagierkę.
- Nie spodziewałaś się. – Anna z rozkoszą obserwowała zaskoczenie na twarzy przyjaciółki.
- Jasne, że nie! Byłam pewna, że wszyscy wymęczeni podróżą leżycie w Akumine! – Błękitnooka podchodziła po kolei do każdego przyjaciela i przytulała z całej ludzkiej siły, aby nie zrobić nikomu krzywdy. – Nawet wy tu jesteście! Kiedy wróciliście?
         Krzyknęła na widok Vitsumi, Sasori’ego, Deidary i Itachi’ego. Pytanie było skierowane do rodzeństwa, jakie teraz powinno być w Ameryce.
- Wróciliśmy specjalnie dla ciebie! Więc miej to na względzie! – Młoda Yumenai z ogromną radością odwzajemniła uścisk.
- Nawet ty tu jesteś! – Morri zaczepnie trąciła Uchihę.
- Tak, zmuszono mnie do tego. No cóż… Niestety muszę się słuchać Jirayi~sama… - Brunet westchnął ciężko.
- Jirayi? – Zapytała zdziwiona.
- Wiem, że ostatnio schudłem, ale żeby aż tak… - Błękitnooka dopiero teraz zauważyła stojącego w kącie dyrektora. Obok niego stał dumnie wyprostowany Kakashi.
- Ty i chudnięcie sensei? Od nieróbstwa tylko ci tyłek rośnie. – Zażartowała, po czym podeszła również do starszyzny.
- Puszczę to mimo uszu tylko dlatego, że są twoje urodziny. – Jiraya był dzisiaj naprawdę w wyśmienitym humorze.
         Nagle w pomieszczeniu zmaterializowały się duchy. Oczom Ayi ukazała się niemniej zaskoczona siostra.
- To dla mnie? – Zapytała Eve widząc wszystkich w pomieszczeniu.
- Dla nas! – Poprawiła ją wesoło młodsza Morri.
- Dla nas! – Duch podleciał do siostry i wtulił się w nią.
 - No, to pierwszy toast za nasze kochane bliźniaczki! – Kenami, która na chwilę zniknęła, wróciła z tacą pełną kieliszków wypełnionych tajemniczym płynem z bąbelkami.
- Nie powinniście pić przy swoim nauczycielu. – Mruknął z rozbawieniem Jiraya.
- Spokojnie, wyluzuj. – Yoh wyszczerzył swoje białe ząbki. – To picolo…
- Coś mocniejszego wypijemy potem. – Deidara objął ramieniem swoją dziewczynę. Puścił „oczko” przyjaciołom.
- Jak już starszyzna pójdzie spać. – Hao spojrzał wyzywająco na Saison’a.
- Starszyzna, wypije sobie prawdziwy toast. – Szarowłosy z wyższością podał pracownikom Akumine kieliszki z prawdziwym, wysokoprocentowym szampanem.
- Jaka z ciebie starszyzna! No z ciebie jak z ciebie, ale z Shi?! Przecież ty żyjesz mniej niż rok! – Morri podniosła znacząco brew, szturchając przybraną matkę.
- Żyję dłużej od ciebie, smarkulo! I to dużo dłużej! Pamiętam jeszcze twoją babcię jak chodziła w pieluszce! – Odgryzła się była demonica.
- Ci! – Mruknął Yoh. Położył znacząco palec na ustach. – Przecież Jiraya~sensei i Kakashi~san, nie wiedzą nic o…
- Hahaha! – Dyrektor wybuchnął gromkim śmiechem. – Spokojnie! Oboje widzimy duchy!
- CO?! – Wrzasnęli wszyscy uczniowie Akumine.
- Ale to historia nie na dzisiaj. – Jiraya uśmiechnął się miło. Ciepło spojrzał na stojące obok siebie bliźniaczki. – Nie wiem, czy mogę tak powiedzieć do was obu, ale wyrosłyście na naprawdę śliczne i silne kobiety. Co do mądrości to nie mogę być pewien, sądząc po ocenach jednej z was… Ale w każdym bądź razie, jesteście niesamowite. Wyrosłyście mimo przeciwności losu. I teraz tylko to się liczy. Sto lat dziewczyny! Żeby wszystko ułożyło się jak najlepiej!
- Co prawda to ja miałem wygłosić długą i wzruszającą przemowę, ale skoro już to zrobił Jiraya~sensei… - Hao stanął obok ukochanej i pocałował ją w policzek. – Sto lat dziewczyny!
         Tutaj zwyczajowo cała grupa odśpiewała najbardziej znaną piosenkę na świecie. Dźwięki głośnego „Sto lat” obiegły nie tylko dom, ale też i całą okolicę. W końcu ryczała ją spora grupa osób… Następnie zaczęli wesoło konwersować o tym, jak spędzili wakacje, co się dzieje u Saison’a i Shi, powspominali stare czasy i zaczęli snuć plany na nowy semestr.
         Hao chcąc chwilę odsapnąć poszedł do kuchni, aby napełnić pustą tacę smakołykami. Na ustach miał szeroki uśmiech. Był przeszczęśliwy widząc uśmiechniętą Ayę.
- Aż dziwne, że po tym wszystkim tak po prostu imprezujemy z okazji ich narodzin… - Zaśmiał się Saison. Przyniósł do kuchni puste butelki po napojach.
- To prawda… A to że ci przyznaję rację, to już w ogóle cud. – Długowłosy szturchnął zaczepnie przyjaciela.
         Zawsze sobie dogryzali, mieli odmienne poglądy, ale jedna rzecz ich łączyła – ponad wszystko kochali swoje kobiety i dla nich zrobiliby wszystko.
- Hao… Miej na nią oko. – Saison nagle stał się śmiertelnie poważny.
- Co? – Asakura spojrzał na starszego mężczyznę zszokowany. Nie rozumiał o co mu może chodzić.
- Nie zrozum tego źle, ale jakkolwiek niewinnie i słodko wygląda, Aya to nadal najsilniejsza osoba na świecie. Przydomek jaki dostała na Roisei o czymś świadczy, prawda? – Szarowłosy oparł się o kuchenny blat. Założył ręce na piersi.
- Bogini Demonów… - Szepnął głucho Hao.
- Na Ziemi zaczyna pojawiać się strasznie dużo demonów. Może jestem już zwykłym człowiekiem, ale nadal umiem wyczuć moich braci. Coś się szykuje Hao, coś dużego. A znając was, to będziecie w samym epicentrum zagrożenia. Każdy demon marzy o mieczach, które są w Ayi, tak więc… Uważaj na nią.
- Skąd to nagłe zainteresowanie naszym szczęściem? – Uśmiechnął się niemrawo Asakura.
- W końcu Aya to moja przybrana córka, nie? - Saison poklepał długowłosego po plecach. Spojrzał na niego porozumiewawczo i wyszedł z kuchni.
         Hao został sam ze swoimi myślami. Doskonale zrozumiał byłego demona. Każde jego słowo dotarło do niego tak jakby ze zdwojoną siłą. Miał straszną plątaninę w głowie. Zbyt dużo rzeczy działo się na raz, aby to wszystko ogarnąć. W końcu jeszcze dwa dni temu bawili się wszyscy razem na festynie, wczoraj na ziemię ściągnęła ich pogadanka o Kuroi Kitsune, a dzisiaj… Dzisiaj są urodziny Aya i Eve.
- Oh Saison… - Asaura pokręcił z politowaniem głową. Przeczesał palcami swoje długie włosy. – Ty wiesz jak zepsuć człowiekowi nastrój…
         - Tu jesteś! – Do kuchni wbiegła uśmiechnięta od ucha do ucha Aya. Podbiegła do chłopaka i rzuciła mu się na szyję. Hao przytulił ją mocno.
- Stęskniłaś się za mną? – Zaśmiał się wesoło. Nie chciał dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Pewnie, że tak! – Morri wyszczerzyła wszystkie ząbki. Przyjrzała się dokładnie długowłosemu. – Coś się stało?
- Nie, nic. Jak zawsze miałem „miłą” pogadankę z Saison’em…
- Wy się do końca życia nie dogadacie! – Błękitnooka pokręciła głową z politowaniem. – Chodź, musimy się przebrać!
- Po co? – Zapytał ze zdziwieniem.
- Reszta chce iść potem do klubu na imprezę. Chyba nie pójdziemy tam w strojach na motor… - Zarechotała młoda Morri. Pociągnęła ukochanego w stronę wyjścia z kuchni. Razem zaśmiali się wesoło.
         Hao wyzbył się nieprzyjemnych myśli, przynajmniej jak na tę chwilę. Nie może zniszczyć tak szczególnego dnia w życiu bliźniaczek!

~*~ENDING~*~

         - Muszę… Muszę wam coś powiedzieć! – Krzyknęła nagle Vitsumi. Cały dzień była dziwnie cicha, a teraz w końcu odważyła się zabrać głos.
         Właśnie całą ekipą (oprócz wcześniej wyznaczonej starszyzny) zmierzali ku jednemu z wielu klubów w centrum Tokio. Nie każdemu podobał się pomysł zabawy na głośnej imprezie, ale cóż… Demokracja. Większość wygrała. Słysząc głos czerwonowłosej wszyscy stanęli na chodniku.
- Od nowego semestru nie będzie mnie w Akumie. – Yumenai powiedziała wszystko na jednym oddechu.
- Jak to, nie będzie cię w Akumine? – Zapytała zdziwiona Aya.
- Jedziesz na dodatkowe wakacje, Szczęściaro? – Zaśmiał się Deidara, obejmując dziewczynę ramieniem. Ta jednak szybko się wyrwała.
- Nie! Nie będzie mnie na zawsze! – Krzyknęła, marszcząc groźnie brwi. – Ojciec… Ojciec chce, żebym uczyła się w Ameryce i mieszkała razem z całą rodziną. Mam pomagać w prowadzeniu biznesu… Inaczej odetnie mnie od kasy. Poza tym poznałam fajną dziewczyną, która jest wkręcona w show biznes. Ma własny program i chce, żebym go z nią prowadziła… Wiem, że nie powinnam mówić tego teraz, w ten dzień. Jest święto Ayi i Eve, ale to ostatni wieczór, kiedy jesteśmy naprawdę wszyscy razem. Pakuję się i wyjeżdżam jeszcze w tym tygodniu…
- Nie możesz teraz wyjechać! – Warknął wściekły Ren. Zacisnął dłonie w pięści, tak jakby był gotowy do ataku.
- Właśnie, co z nami? – Zapytała zasmucona Aya.
- Dajcie spokój. – Uśmiechnęła się lekko Kenami. Wszyscy spojrzeli na nią. Vitsumi najbardziej obawiała się jej reakcji. Bała się, że będzie krzyczeć i się awanturować, że zrobi jej wyrzuty sumienia z całego życia. Nic takiego się jednak nie stało.
         Kitsune stała z wesołym uśmiechem na twarzy. Podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła.
- Cieszę się, że twoje marzenia się spełniają! – Zaśmiała się wesoło. – Pewnie będziesz się ciągle kłócić z ojcem, ale mama i tak będzie po twojej stronie. Zresztą! Ty nie dasz sobie w kaszę dmuchać!
- Pewnie, że nie! – Vitsumi uniosła dumnie głowę. – Myślałam, że źle przyjmiesz wiadomość o moim wyjeździe…
- Przecież nie wyjeżdżasz na koniec świata!
- Na drugi kontynent! – Krzyknął Deidara. On nie był tak wyrozumiały jak młoda Kitsune. Czuł się zdradzony i oszukany. Naprawdę czuł coś do Vitsumi. Myślał, że stworzą najlepszą parę na świecie, że będą ze sobą razem na zawsze jak Aya i Hao czy Yoh i Anna. Jednak wiedział, że związek na odległość nie jest dla niego. To się po prostu nie uda.
- Przestań, Dei. – Yumenai spojrzała na chłopaka groźnie.
- Oboje przestańcie. – Kenami pokręciła z politowaniem głową. – Są telefony, Internet...
- Magiczna demońska księga, która przenosi między światami! – Wtrąciła Aya.
- Właśnie. Przyjaciółmi będziemy na zawsze, odległość nie ma znaczenia. Nasi przyjaciele też są porozrzucani po całym świecie. – Uśmiechnął się ciepło Yoh. Nienawidził pożegnań, ale zrozumiał, że tutaj sprawa jest już postanowiona. - Faust jest w Niemczech, Horo u siebie na północy, A Ryu pałęta się po całym świecie razem z Koken. Nawet Manta wyprowadził się z Japonii…
- To nie znaczy jednak, że przestajemy być sobie bliscy. – Anna przytaknęła ukochanemu.
- No cóż, już nie mówiąc o tym, że Eve pałętała się niewiadomo gdzie niewiadomo z kim, a nadal jest moją siostrą… - Aya spojrzała znacząco na ducha.
- Ej no! Przecież byłam z Amidamaru i resztą! To ty się wałęsasz po innych światach!
- A co z Kuroi Kitsune? – Warknął Ren. On podzielał zdanie Deidary. Był wściekły na czerwonowłosą.
- Ren! – Kenami spojrzała na niego z dezaprobatą.
- No co?! – Młody Tao nie widział nic niewłaściwego w swoim zachowaniu. – Przecież wiesz, jaka jest sytuacja! To ty byłaś cały czas z Kenami, znasz jej historię! Teraz chcesz ją tak po prostu zostawić?!
- REN! – Kitsune tupnęła nogą. – Nie jestem niedołężna ani niepełnosprawna! Poradzę sobie!  
- Przepraszam, ale w razie czego zawsze będę mogła do was wpaść za pomocą Księgi. Myślę, że Aya nie będzie miała nic przeciwko, jak mnie sprowadzi za jej pomocą do Japonii.
- Jasne, że nie! – Morri rzuciła się na szyję czerwonowłosej. – Będzie nam cię brakować!
- Właśnie, będzie tak pusto bez ciebie… - Anna zawtórowała przyjaciółce.
- Już słyszę jak Aya narzeka, że będzie musiała znaleźć nowego perkusistę… - Westchnął ciężko Hao.
- Świetna z ciebie przyjaciółka, naprawdę. – Ren spojrzał na Yumenai z pogardą. Dziewczynę było ciężko przestraszyć, ale teraz naprawdę miała ciarki na plecach. Tao jednak nie zajmował się już dłużej czerwonowłosą. Podszedł do równie wściekłego blondyna i klepnął go przyjacielsko w ramię. – Chodź Dei. Stawiam ci piwo.
- Nie przejmuj się nimi. – Zaśmiała się Kenami. Wzięła dziewczynę pod rękę. – Im przejdzie! Wiesz jakie są chłopaki!
- Właśnie! Mamy podwójną okazję do świętowania! – Aya ruszyła wesoło przed siebie. – Zrobimy ci jedną z lepszych imprez pożegnalnych na świecie!
- No nie zapominajmy o waszych urodzinach! – Vitsumi kamień spadł z serca, kiedy zauważyła, że przyjaciele się na nią nie gniewają. Nie spodziewała się aż takiego wsparcia i zrozumienia. To ją wzruszyło.
         Nie mogła jednak po sobie okazywać takich emocji! Dzisiaj była wielka noc! Mimo wszystko trzeba było się uśmiechnąć i szaleć do rana. To nikomu nie przychodziło z trudem. Szybko wciągnęli się w wir zabawy. Większość przyjaciół nie musiała udawać szczęścia – po prostu ono przyszło samo, podczas tańca i wesołych rozmów.
         Tak właśnie działa przyjaźń, która pomaga w każdej sytuacji, bez względu na to czy jest to wyjazd na inny kontynent, czy obawy o nową walkę z przerażającym wrogiem.

Kenami: Wiem, Odcinki miały być w każdym miesiącu ;_;
Anna: A może zaczniesz od „dzień dobry”? >_<
Kenami: Ohayo ;_; Kami~sama, dzisiaj miałam NAJGORSZY DZIEŃ w życiu! Naprawdę. Jestem wycieńczona. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Ale ostatnio mam dużo złych dni, więc w sumie nie zmienia to wiele XD
Aya: Usagi! Przykro nam, ale na akcję, będziesz musiała jeszcze chwilę poczekać - od 1 do 2 odcinków XD
Yoh: Kini-san, jakbym miał wstać o 3… To bym nie wstał… ^^”
Anna: Spokojnie Kotku, ja bym cię już obudziła :D
Hao: Spokoyoh, spokojnie :D Ty późno komentujesz, Kenami późno wstawia ^^”
Kenami: Nie wypominaj mi! >_<
Anna: Po za tym SPokoyoh, to bardzo mądra dziewczyna. Ona też uważa, że żyjesz Koteczku tylko dzięki moim treningom! Inaczej Zginąłbyś już w pierwszej rundzie turnieju!
Yoh: No… Ren by mnie zabił swoją karuzelą z kucykami…
Ren: Nadal mogę cię nią zabić, nie zapominaj! >_<”
Kenami: Jasne :D
Ren: !!!
Kenami: Kami~sama! Co ja bym dała za to żeby mi Hao tak gotował w mieszkaniu *_* A najlepiej, żeby zapełniał lodówkę… Studenci zrozumieją XD
Hao: Ej! Nie róbcie ze mnie kury domowej!
Yoh: Ale dla mnie będziesz gotował obiady, braciszku?
Hao: A co, Anny ci nie smakują?
Yoh: Smakują! Ale ty jesteś drugim w kolejności, najlepszym lekarzem na świecie!
Anna: Coś ty powiedział!?
Yoh: Kocham cię? ;_;
Kenami: Wybacz Spokoyoh jeśli jeszcze nie skomentowałam twojego rozdziału, ale szczerze, zupełnie nie pamiętam czy to zrobiłam o.O Wiem, że czytałam go od początku :D I przeczytałam całego od nowa ^^ Ale czy skomentowałam? O.o Ogarnę to w tym, bądź następnym tygodniu…
Kenami: Spokojnie, Ginny wątek, o którym wspomniałaś, będzie się rozwijał powoli ;p Nie możemy wrzucić Ren’a na głęboką wodę :D
Ren: Ale o co chodzi?
Kenami: O nic, o nic ^^
Aya: I wcale się nie pogrążasz :D To oczywiście Hao biegł do domu. Wiedział co się święci i chciał popatrzeć…
Hao: O co chodzi?
Aya: O nic, o nic ^^
Hao&Ren: Kobiety -_-‘’
Yoh: Właśnie tego się boję ;_;
Kenami: Ohayo Nevada~chan! :D Nie nigdy wcześniej nie komentowałaś, ale bardzo się cieszę, że zaczęłaś ^^ Przeprasza, że znowu cię zawiodłam tak długą nieobecnością, ale… Kocham pisać, ale życie jest życiem, wiadomo ;) Nie mogę przewidzieć żadnej sytuacji i czasem po prostu mimo chęci – nie mogę pisać.
Aya: Tak mi miło, że lubisz nasz paring :D Hao naprawdę jest kochany, mimo swojego zboczenia ;) Hao: No kurde no! >_<” W ogóle od kiedy to się dzieje, że jestem zboczeńcem?! Everyone: Od zawsze! Hao: Nieprawda! ;_; Aya: Prawda… Hao: Nie lubię was ;_;
Duch Ognia: Mistrzu, nie oszukuj samego siebie! Uwolnij swoje rządze! Hao: Zaraz uwolnię ciebie! >_< Aya: Dobra, już na ciebie nie wjeżdżamy :D Przecież wiesz, że żartujemy * macha głową na NIE * Itachi: Właśnie, czy ja dostanę jakąś dziewczynę?! Aya: Nieoficjalnie słyszałam, że Deidara jest wolny… Itachi: Nie mam więcej pytań…
Kenami: Nevada~chan! Z tego co zdążyłam się zorientować piszesz jakiegoś bloga. Podaj link jeśli możesz ^^ Kira96, to głównie przez Eleven'a nie mam czasu pisać, bo uzależniłam się od Isaac’a! >_<
Aya: No… Ciężko cię od tego oderwać… Dodatkowo lamisz jak mało kto… Kenami: Shut up >_< A co do openingu… To tak, w pierwszym endingu była ta scenka XD A co do twoich odpowiedzi, Ginny, cieszę się bardzo, że skomentowałaś moje odpowiedzi ^^ Bardzo mi miło z tego powodu :D „Dom zagubionych dusz” to książka, którą wypożyczyłam w bibliotece xD Czytam dużo ale mało kiedy co kupuję. Ja być biedny student :< Ale książka warta polecenia :D Bardzo… „Mroczna”. I cieszę się, że mamy podobny gust co do scen erotyki i gore :D Po pytaniu 6 widzę, że bardzo zdecydowana z ciebie osoba ^^ Ruda Rosjanka też była fajna ^^ I zakochała się w Hulku *-* Spoilers XD Co do moich snów to mogę na szybcika napisać jeden XD Byłam razem z moim chłopakiem i kilkoma innymi osobami (których nie za bardzo pamiętam/kojarzę) na podwórku u moich dziadków. Nie wiedzieliśmy co się za bardzo dzieje, ale w końcu inni zaczęli nas atakować. W końcu dowiedzieliśmy się, że bierzemy udział w grze, w której musimy się nawzajem zabijać, tak aby w końcu została tylko jedna osoba – wygrany. Mówi nam o tym jakiś doktor. Z Pawłem zgodnie stwierdzamy, że nie możemy zabić się nawzajem, więc postanawiamy uciec. Podczas gonitwy ci ludzie z „gry” nas gonią. Ledwie uchodzimy z życiem, kiedy dobiegamy do niewielkiego miasteczka. Wbiegamy do szpitala. Pawła od razu zabierają na inną salę, a mnie na inną. Pielęgniarka opatruje moje rany, a ja opowiadam jej, że muszą zadzwonić szybko na policję, bo jesteśmy gonieni przez morderców. Wtedy na salę wchodzi ten „doktor” z gry i mówi „spokojnie, już jesteście bezpieczni”. I daje mi zastrzyk. Wtedy się obudziłam ;_;
Aya: Jedno pytanie. Co ty ćpiesz? O.O

Kenami: Właśnie o to chodzi, że nic! D: Ale wstałam ostro przestraszona… No XD To mam jeszcze kilka snów w zanadrzu jakbyś była ciekawa XD Jak na razie, mam nadzieję, że rozdział was nie zanudził i nie przeraził XD Następne będą z większą dozą akcji. Niestety takie „przejściowe” też się muszą pojawić ;p Mam nadzieję, że mnie nie ukamienujecie, że tak długo nie było odcinka ^^” Z następnym postaram się wyrobić ;) Ja Ne!

TA CZCIONKA MNIE NIE KOCHA ;_;