Nad całą posiadłością
rodziny Fausta rozpościerało się ciemno-granatowe niebo. Ozdobiony gwiazdami
firmament oświetlał sylwetkę niepozornej szatynki. Wymykała się ona z budynku.
Bezszelestnie przemykała koło domu, aby dostać się do głównej ulicy.
- Znowu uciekasz? – Ren opierał się plecami o ścianę. Patrzył na dziewczynę podejrzliwie. Nie był w piżamie, jakby Kenami się mogła spodziewać. Był ubrany w normalny, dzienny strój.
- Co ty tu robisz? – Kitsune zmarszczyła brwi. Ścisnęła mocniej pasek od torby zarzuconej na ramię. Tupnęła cicho nogą.
- Jak to co? Pilnuję cię… - Tao dumnie podniósł głowę.
- Idź do domu! – Syknęła zielonooka.
- Znowu uciekasz? – Ren opierał się plecami o ścianę. Patrzył na dziewczynę podejrzliwie. Nie był w piżamie, jakby Kenami się mogła spodziewać. Był ubrany w normalny, dzienny strój.
- Co ty tu robisz? – Kitsune zmarszczyła brwi. Ścisnęła mocniej pasek od torby zarzuconej na ramię. Tupnęła cicho nogą.
- Jak to co? Pilnuję cię… - Tao dumnie podniósł głowę.
- Idź do domu! – Syknęła zielonooka.
-
Nie. – Złotooki ruszył w jej stronę.
Staną naprzeciw dziewczyny. – Idę z
tobą.
-
Na pewno nie, wracaj do środka – Kenami warknęła. Na jej twarzy było widać
zdenerwowanie.
-
Albo ja idę z tobą, albo zaraz obudzę Ayę i będziesz miała całą naszą ekipę na
karku. Co ty na to? – Fioletowowłosy zaśmiał się dziewczynie w twarz.
-
To jest szantaż! – Jęknęła, znajdując się w potrzasku.
-
Naprawdę? – Tao wyprostował się dumnie. – To jak będzie?
Kenami
fuknęła gniewnie. Obróciła się napięcie.
-
No chodź, nie będę na ciebie czekać! – Rzuciła przez ramię.
Nastolatek
dumny ze swojego podstępu ruszył za przyjaciółką.
~*~ OPENING ~*~
- Gdzie jedziemy? – Zapytał Ren
patrząc za szybę taksówki. Jechali już dobre kilka minut. Gruby kierowca zerkał
na nich co chwilę, co dodatkowo drażniło chłopaka.
-
Do sklepu. – Kenami była bardzo skromna w wyjaśnieniach. Bawiła się w ręku
magazynkiem od pistoletu.
-
Jakiego? – Ciągnął Tao, którego zaczęła irytować na napięta sytuacja.
-
Odzieżowego – Dziewczyna zaczęła cichutko składać broń, tak aby kierowca nic
nie zauważył.
Złotooki
jedynie westchnął. Wie, że kiedy dziewczyna jest w takim stanie „zadymy”, nie
da się z nią porozumieć. Dlatego postanowił poczekać, aż jej ten parszywy
humorek przejdzie.
Na jego szczęście podróż nie trwała
długo. Po kilku minutach dojechali do centrum miasta, gdzie taksówka się
zatrzymała. Kenami poprosiła, aby taksówkarz chwile poczekał, jak będą
załatwiać swoje sprawy. Zapłaciła za dotychczasową drogę, a kierowca bez chwili
namysłu zgodził się poczekać.
Oboje
wysiedli z samochodu. Chłopak rozejrzał się. Zobaczył sklep z odzieżą sportową.
-
To będzie dziwne, jak powiem, że nie rozumiem? – Zapytał złotooki patrząc na
przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem.
-
Nie! – Zaśmiała się dziewczyna. Złapała lokatora za ramię i pociągnęła do
sklepu.
Ekskluzywne ubrania, przeznaczone do
przeróżnych dyscyplin sportowych, otaczały przyjaciół. Kitsune pociągnęła
fioletowowłosego na dział odzieży zimowej. Stała tam kobieta, patrzyła na nich
z uśmiechem. Płeć piękna zaczęła rozmawiać po niemiecku. Dość szybko doszły do
porozumienia. Ekspedientka zaczęła przynosić ubrania. Szatynka zgadzała się,
albo odrzucała propozycje kobiety. Ren stał obok i tylko przewracał oczami.
Zakupy
te nie trwały długo. Kenami zapłaciła, po czym wyszli z lokalu.
-
Tak w ogóle skąd ty masz tyle pieniędzy? – Złotooki nie udawał zdziwienia.
Dzierżył w dłoniach ogromne torby z zakupami.
-
Zarabiam – Zaśmiała się dziewczyna. Pokazała mu język.
-
Ciekawe gdzie… Śmierdzi mi tu brudnymi interesami… - Ren spojrzał na dziewczynę
podejrzliwie.
-
Gram na giełdzie. To bardzo opłacalne – Kitsune puściła mu oczko.
Wrzucili torby do bagażnika, po czym
pojechali na lotnisko. Kenami zapłaciła dla taksówkarza, po czym ruszyli do
wnętrza ogromnegobudynku. Tutaj w przeciwieństwie do sklepu było dużo ludzi.
Przeszli przez główny hall. Usiedli na jednej z wielu znajdujących się tutaj
ławek. Szatynka nie była zbyt chętna do rozmów. Patrzyła przed siebie pustym
wzrokiem.
-
Na co czekamy? – Złotooki przeciągnął się na krześle.
-
Zaraz tu przyjdzie mój znajomy. Podrzuci nas na S… O już jest! – Kenami
uśmiechnęła się szeroko. Wstała z ławki i ruszyła ku mężczyźnie idącemu
naprzeciw.
- Dzień Dobry Kenami~sama – Nieznajomy
ukłonił się lekko. Był w kurtce i spodniach „moro” oraz oficerskich butach.
Miał blond włosy ścięte na „jeża” i rzadkie wąsy. Miał około czterdziestu lat.
-
Cześć Luft! – Szatynka pomachała radośnie do mężczyzny. – To na prawdę
niesamowite szczęście, że mieszkasz akurat tutaj!
-
Dla ciebie, mógłbym przejechać cały świat! – Blondyn podrapał się po głowie.
Spojrzał podejrzliwie na złotookiego. – To twój chłopak?
-
Nie! – Krzyknął odruchowo Ren. On i bycie czyimś chłopakiem? Przecież on ma
serce z kamienia! W jego żyłach płynie lód! Leci z Kenami tylko dlatego, że się
o nią martwi!
-
Nie gorączkuj się tak… - Mężczyzna zaśmiał się wesoło.
-
To mój przyjaciel, uczy się razem ze mną w szkole. – Kitsune pośpiesznie
wyjaśniła relacje między nią a fioletowowłosym.
-
Tao Ren… - Przedstawił się z niechęcią chłopak.
-
Mów mi Luft! – Krzyknął blondyn. – To gdzie was podrzucić?
-
Na Syberię – Szatynka przyciszyła głos, tak jakby się bała.
-
Na Syberię? – Powtórzyli głucho kompani. Spojrzeli na siebie.
-
To ty nie wiesz gdzie z nią lecisz? – Zaśmiał się Luft. Ren jedynie fuknął
gniewnie. – Ciebie, Kenami~sama, zabiorę wszędzie!
-
Więc podam ci dokładnie dane w samolocie. Do maszyny! – Zielonooka złapała za
rękaw bluzy złotookiego. Ten ruszył bezwiednie. Przed nimi kroczył zadowolony
Luft. Widać było, że to spotkanie to czymś ważnym.
Szybko wyszli na zewnątrz. Podeszli
pod niewielki, pasażerski samolot. Weszli do środka. Nie była to pierwsza
klasa, ale można było spokojnie usiąść w fotelu, bez strachu iż ten się
rozleci.
-
Skąd go znasz? – Zapytał Tao, kiedy tylko Luft poszedł za stary.
-
Był pilotem w Kuroi Kitsune. Kiedy wysłali go na misje, żeby mnie złapać,
odmówił wykonania rozkazu. Powiedział, że nie będzie strzelał o niewinnych
dzieci, bo sam ma córkę w podobnym wieku. Jego przełożony chciał go zabić, ale
razem z Vitsumi pomogłyśmy mu przetrwać. Po wszystkim wraz z rodziną
wyprowadził się do Niemiec i ma własną firmę. – Kenami całą historię znajomości
z mężczyzną skróciła do kilku zdań.
-
Chyba nie jest zbyt wielu takich, co nie wykonują rozkazu? – Ren spojrzał na
szatynką. Zmarszczył lekko brwi.
-
Bardzo niewielu. – Zielonooka wcisnęła się w fotel. Odwróciła wzrok, wlepiając
go w podłogę.
Długi czas w samolocie trwała cisza,
przerywana hukiem silnika. Żadne z przyjaciół nie odważyło się odezwać. Kenami
patrzyła uporczywie przed siebie, niczym zahipnotyzowana. Ren spoglądał na nią
co jakiś czas, ale nie był zbyt dobry w nawiązywaniu kontaktów. Bał się nie
zepsuć ich relacji. W końcu od początku nie mogli się porozumieć, a teraz kiedy
w końcu normalnie rozmawiają, nie ma ochoty tracić jej zaufania.
-
Mój wujek mnie wydziedziczył z rodziny. – Powiedział nagle. Jego dusza w tej
chwili uderzyła się dłonią po twarzy. Co mu strzeliło do głowy, żeby mówić coś
takiego? Nie mógł się wycofać, musiał w to brnąć. – Miałem być głową klanu Tao.
Dziedzicem… Przygotowywałem się całe swoje życie do wygrania Turnieju Szamanów,
a tu nagle pojawił się Yoh i… I wybrałem ratowanie świata, a nie rodzinę. Mam
teraz kontakt jedynie z siostrą. Jun stara się udobruchać wuja, ale on od
zawsze był na nas cięty.
-
Przykro mi. – Kitsune wybudziła się z letargu. Spojrzała na chłopaka ze
zrozumieniem w oczach.
-
Ty też nie miałaś lekko, prawda? – Złotooki nabrał nieco pewności siebie. Mało
kiedy przebywał sam na sam z dziewczynami. Oczywiście nie licząc Jun…
-
Dzieciństwo miałam fajne – Kenami uśmiechnęła się szeroko.
-
Co..? – Tao czuł się zbity z tropu. Myślał, że dziewczyna nienawidzi swojej
przeszłości, ale teraz… Nie wiedział co myśleć.
-
Wiesz… Byłam jedynaczką w ogromnym domu przypominającym pałac. Moi rodzice
poświęcali mi każdą wolną chwilę. Miałam moją ukochaną Vitsumi, mnóstwo zabawek
i wszystko o czym mogłoby marzyć dziecko. – Dziewczyna mówiła z jasnymi iskrami
w oczach. Była szczęśliwa. Widać było, iż wspomnienia przynoszą jej radość. –
Byłam nieśmiała i czasem chłopcy w szkole mi dokuczali, ale to mnie raczej nie
obchodziło, dopóki Vitsumi była przy mnie. Jedyne co mi przeszkadzało to to, że
nie jestem szamanką i nie mogę bawić się razem z Onee~chan. No i czasem
odwiedzały mnie duchy, czego też nie lubiłam. Raz dziadek…
Zielonnoka przestała radośnie
szczebiotać i gestykulować rękoma. Blask z oczu zniknął. Przez chwilę siedziała
z zupełnie pustym wyrazem twarzy. Odwróciła się na fotelu plecami do Ren’a.
-
Przepraszam. Jestem zmęczona… - Szepnęła. Skuliła się i zamknęła oczy. Zaczęła
wspominać, stare dobre czasy…
Kenami szła schodami na górę. Przed sobą
zobaczyła dwóch chłopaków w mundurkach szkoły, w której się znajdowali. Na
twarzy jednego z nich kwitł szelmowski, wredny uśmiech.
- O... Proszę, proszę... - Jeden z nich szybciej podszedł do
szatynki. - Kogo my tu mamy?
- Tomiro, przestań... - Drugi pociągnął kolegę za rękaw.
- Zgubiłaś się? - Napastnik nie zwracał na nic uwagi. Mocno popchnął Kenami, tak że ta bezwładnie opadła na ścianę. - Gdzie twoi ochroniarze? O zapomniałem... Ciebie chroni twoja psiapsiuła... Obie jesteście śmieszne!
Kenami nie była w stanie wydusić z siebie słowa. W gardle szatynki zrobiło się sucho i wielka gula nie pozwalała jej przełknąć śliny.
- Co, nie dasz rady z siebie wygarnąć słowa? - Chłopak nogą „podciął” zielonooką. Ta z głośnym jękiem upadła na podłogę.
- Zgubiłaś się? - Napastnik nie zwracał na nic uwagi. Mocno popchnął Kenami, tak że ta bezwładnie opadła na ścianę. - Gdzie twoi ochroniarze? O zapomniałem... Ciebie chroni twoja psiapsiuła... Obie jesteście śmieszne!
Kenami nie była w stanie wydusić z siebie słowa. W gardle szatynki zrobiło się sucho i wielka gula nie pozwalała jej przełknąć śliny.
- Co, nie dasz rady z siebie wygarnąć słowa? - Chłopak nogą „podciął” zielonooką. Ta z głośnym jękiem upadła na podłogę.
- Zostaw ją.. Będziemy mieli kłopoty... - Drugi chłopiec starał
się odciągnąć kolegę, ale nie zdążył. Został uderzony mocnym kopnięciem w
plecy. Upadł na kolana.
- Co jes... - Napastnik po chwili leżał znokautowany.
- Nigdy więcej nie dotykajcie mojej Imotou~chan! - Przed całą zszokowaną trójką stała wściekła Vitsumi. Miała zacięty wzrok i czerwone włosy za łopatki z gęstą grzywką. Na jej ramieniu siedział Kamaitachi obserwujący całą sytuację. Yumenai złapała przyjaciółkę za rękę i podniosła ja na nogi.
- A ty naucz się w końcu stawiać! Utrapienie z tobą... - Czerwonowłosa pokręciła głową z politowaniem. Ruszyła ku schodom.
- Wariatki! - Krzyknął leżący na ziemi chłopiec. - Naskarżę na was! Zobaczycie.
Vitsumi odwróciła się gwałtownie. Machnęła ręką, a pokonani przez nią chwilę wcześniej uczniowie polecieli kilkanaście metrów dalej. Ich ubranie było poszarpane.
- Wiedźma! Wiedźma! - Wrzeszczał chłopiec na cały głos.
Yumenai wzruszyła jedynie ramionami. Ruszyła schodami w dół. Za nią szybko pomknęła Kenami. W ramionach ściskała mocno swoją nieco poszarpaną przez napastnika torbę.
- Arigato, Onee~chan! - Kitsune uśmiechnęła się słodko.
- Martwię się o ciebie... Nie możesz dawać tak sobą pomiatać – Vitsumi zmarszczyła ze zmartwienia brwi. Spojrzała z istną czułością na przyjaciółkę. - Przecież oni mogli ci zrobić krzywdę...
Obie poszły do szatni. Zmieniły obuwie, po czym ruszyły na podwórko. Minęły plotkujące na podwórzu koleżanki z klasy, ale nie przejmowały się tym.
- Tobie łatwo mówić... Jesteś szamanką. Ty niczego się nie boisz, a każdy się boi ciebie! - Kenami szła ramie w ramie z przyjaciółką. Teraz zachowywała się całkiem inaczej. Była pewniejsza i o wiele weselsza niż przedtem. - A ja? Wręcz przeciwnie. Nikt się mnie nie boi, a ja się boję wszystkiego!
- I od tego jestem ja! - Vitsumi uśmiechnęła się szczerze. Pogłaskała po łebku siedzącego na ramieniu Kamaitachi. - Dzięki, że na mnie poczekałaś.
- Jak mogłam nie poczekać? Musiałabym jechać limuzyną, a nie ciągnąć się tyle pieszo, aby potem siedzieć kolejne kilka godzin na twardej ławce! - Kitsune teatralnie wzruszyła ramionami.
- Powiedz, że po prostu chcesz iść ze mną na trening i zobaczyć mój nowy atak. - Yumenai spojrzała chytrze na przyjaciółkę.
- Pewnie, że chcę! Jesteś najlepsza! Bez problemu wygrasz Turniej i zostaniesz Królem Szamanów! - Szatynka była cała podekscytowana. Widać było, że naprawdę wierzy w swoje słowa.
- No jasne! Kto jak nie ja? Będę najlepszym Królem wszech czasów! I może mianuję cie moim osobistym sługą...
- Oh, dziękuję ci, Wielka! - Szatynka teatralnie ukłoniła się.
Obie zaśmiały się głośno. Szły jedną z ruchliwych ulic Tokio.
- Już widzę, ja cały tłum wiwatuje na moją cześć. Wszyscy klaszczą i mi się kłaniają! Mam tyle mocy i udogodnień! Mogę grać w jakie tylko chce gry, bez żadnych treningów i obowiązków! Mogę leżeć i po prostu nic nie robić. Życie Króla Szamanów, jest boskie! - Krzyknęła Vitsumi, chyba trochę za głośno, bo kilka przechodniów zwróciło na nie uwagę. Zaśmiali się jednak i ruszyli dalej, nie zawracając sobie głowy słowami dziesięciolatki.
- Co jes... - Napastnik po chwili leżał znokautowany.
- Nigdy więcej nie dotykajcie mojej Imotou~chan! - Przed całą zszokowaną trójką stała wściekła Vitsumi. Miała zacięty wzrok i czerwone włosy za łopatki z gęstą grzywką. Na jej ramieniu siedział Kamaitachi obserwujący całą sytuację. Yumenai złapała przyjaciółkę za rękę i podniosła ja na nogi.
- A ty naucz się w końcu stawiać! Utrapienie z tobą... - Czerwonowłosa pokręciła głową z politowaniem. Ruszyła ku schodom.
- Wariatki! - Krzyknął leżący na ziemi chłopiec. - Naskarżę na was! Zobaczycie.
Vitsumi odwróciła się gwałtownie. Machnęła ręką, a pokonani przez nią chwilę wcześniej uczniowie polecieli kilkanaście metrów dalej. Ich ubranie było poszarpane.
- Wiedźma! Wiedźma! - Wrzeszczał chłopiec na cały głos.
Yumenai wzruszyła jedynie ramionami. Ruszyła schodami w dół. Za nią szybko pomknęła Kenami. W ramionach ściskała mocno swoją nieco poszarpaną przez napastnika torbę.
- Arigato, Onee~chan! - Kitsune uśmiechnęła się słodko.
- Martwię się o ciebie... Nie możesz dawać tak sobą pomiatać – Vitsumi zmarszczyła ze zmartwienia brwi. Spojrzała z istną czułością na przyjaciółkę. - Przecież oni mogli ci zrobić krzywdę...
Obie poszły do szatni. Zmieniły obuwie, po czym ruszyły na podwórko. Minęły plotkujące na podwórzu koleżanki z klasy, ale nie przejmowały się tym.
- Tobie łatwo mówić... Jesteś szamanką. Ty niczego się nie boisz, a każdy się boi ciebie! - Kenami szła ramie w ramie z przyjaciółką. Teraz zachowywała się całkiem inaczej. Była pewniejsza i o wiele weselsza niż przedtem. - A ja? Wręcz przeciwnie. Nikt się mnie nie boi, a ja się boję wszystkiego!
- I od tego jestem ja! - Vitsumi uśmiechnęła się szczerze. Pogłaskała po łebku siedzącego na ramieniu Kamaitachi. - Dzięki, że na mnie poczekałaś.
- Jak mogłam nie poczekać? Musiałabym jechać limuzyną, a nie ciągnąć się tyle pieszo, aby potem siedzieć kolejne kilka godzin na twardej ławce! - Kitsune teatralnie wzruszyła ramionami.
- Powiedz, że po prostu chcesz iść ze mną na trening i zobaczyć mój nowy atak. - Yumenai spojrzała chytrze na przyjaciółkę.
- Pewnie, że chcę! Jesteś najlepsza! Bez problemu wygrasz Turniej i zostaniesz Królem Szamanów! - Szatynka była cała podekscytowana. Widać było, że naprawdę wierzy w swoje słowa.
- No jasne! Kto jak nie ja? Będę najlepszym Królem wszech czasów! I może mianuję cie moim osobistym sługą...
- Oh, dziękuję ci, Wielka! - Szatynka teatralnie ukłoniła się.
Obie zaśmiały się głośno. Szły jedną z ruchliwych ulic Tokio.
- Już widzę, ja cały tłum wiwatuje na moją cześć. Wszyscy klaszczą i mi się kłaniają! Mam tyle mocy i udogodnień! Mogę grać w jakie tylko chce gry, bez żadnych treningów i obowiązków! Mogę leżeć i po prostu nic nie robić. Życie Króla Szamanów, jest boskie! - Krzyknęła Vitsumi, chyba trochę za głośno, bo kilka przechodniów zwróciło na nie uwagę. Zaśmiali się jednak i ruszyli dalej, nie zawracając sobie głowy słowami dziesięciolatki.
- Będę ci kibicować... - Szepnęła szatynka.
- Co? - Vitsumi spojrzała ma przyjaciółkę pytająco.
- Przecież nie jestem szamanką... Nie będę mogła brać udziału w Turnieju. - Zielonooka uśmiechnęła się szeroko. Był to bardzo sztuczny uśmiech, pełen bólu.
- No tak... - Yumenai zamilkła.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym być taka ja ty... - Kenami westchnęła głośno. Cisza jednak nie trwała długo. - Ale! Turniej jest za kilka lat! A teraz w końcu wakacje!
- Właśnie! Spędzimy je razem! - Vitsumi wyszczerzyła zęby.
- Tak! Już nie mogę się doczekać festynu! I przyjedzie mój dziadek! - Kitsune aż podskoczyła zachwycona.
- Znowu gdzieś nas zabierze?! - Czerwonowłosa też wydawała się być bardziej podekscytowana niż zwykle.
- Na pewno! Zobaczysz, to będą niezapomniane wakacje! - Szatynka zarechotała radośnie. Obie przybiły sobie piątki…
- Co? - Vitsumi spojrzała ma przyjaciółkę pytająco.
- Przecież nie jestem szamanką... Nie będę mogła brać udziału w Turnieju. - Zielonooka uśmiechnęła się szeroko. Był to bardzo sztuczny uśmiech, pełen bólu.
- No tak... - Yumenai zamilkła.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym być taka ja ty... - Kenami westchnęła głośno. Cisza jednak nie trwała długo. - Ale! Turniej jest za kilka lat! A teraz w końcu wakacje!
- Właśnie! Spędzimy je razem! - Vitsumi wyszczerzyła zęby.
- Tak! Już nie mogę się doczekać festynu! I przyjedzie mój dziadek! - Kitsune aż podskoczyła zachwycona.
- Znowu gdzieś nas zabierze?! - Czerwonowłosa też wydawała się być bardziej podekscytowana niż zwykle.
- Na pewno! Zobaczysz, to będą niezapomniane wakacje! - Szatynka zarechotała radośnie. Obie przybiły sobie piątki…
…Wakacje mijały
szybko na wspólnych zabawach, treningach i psikusach. W końcu jednak przyszedł
ten jeden, jedyny dzień na które obie dziewczynki tak czekały. Było południe.
Kenami biegła pospiesznie przez wnętrze wielkiego salonu w stylu
bardziej europejskim, niż japońskim. Minęła drzwi prowadzące na przestronny
taras. Wybiegła przed wielką, białą willę z ogromnymi okiennicami, morzem
kwiatów i meblami ogrodowymi, kosztujące zapewnie majątek.
Przy ogromnym drewnianym stole siedział starszy mężczyzna. Jego siwe włosy były zaczesane do tyłu, miał ostre rysy twarzy i dość poważną minę. Czytał gazetę. Ubrany w elegancki garnitur z krawatem, zapięty na wszystkie guziki. Gdy jednak podniósł wzrok i zobaczył Kenami uśmiechnął się łagodnie. Jego oczy pojaśniały.
- Moja mała Księżniczka! - Krzyknął ucieszony. Kitsune wskoczyła dziadkowi na kolana i mocno go przytuliła. - Jak pięknie wyglądasz!
- To yukata od ciebie, dziadku! - Szatynka wtuliła się w mężczyznę niczym maleńkie dziecko.
- Wiem, wyglądasz w niej niezwykle. Ale dlaczego się tak wystroiłaś? - Hidoi spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Dziadku! Nie mów, że nie pamiętasz! - Dziewczynka zeskoczyła z kolan mężczyzny. Spojrzała na niego ostro.
- A co miałem pamiętać? - Ewidentnie starzec udawał swoje zaskoczenie.
- Oji~san! - Kitsune tupnęła nogą, nadymając policzki. Dziadek zaśmiał się szczerym śmiechem.
Nagle dało się słyszeć głośny klakson samochodu. Kenami drgnęła. Rozpromieniła się, po czym pobiegła przed dom do bramy, gdzie stała Vitsumi. Uśmiechała się szczerze, wyglądając równie pięknie i elegancko co jej rówieśniczka. Ubrana w tradycyjną, błękitną yukatę w kwiatowy wzór z czerwonymi dodatkami. Włosy miała upięte w niechlujny koczek. W rękach trzymała średniej wielkości pakunek, ozdobiony kokardkami i kolorowym papierem.
- Ohayo! - Krzyknęła. Wystawiła prezent przed siebie. - To dla ciebie!
- One~chan! - Kitsune rzuciła się na szyję przyjaciółki. Wzięła podarunek. - Dziękuję bardzo!
Przy ogromnym drewnianym stole siedział starszy mężczyzna. Jego siwe włosy były zaczesane do tyłu, miał ostre rysy twarzy i dość poważną minę. Czytał gazetę. Ubrany w elegancki garnitur z krawatem, zapięty na wszystkie guziki. Gdy jednak podniósł wzrok i zobaczył Kenami uśmiechnął się łagodnie. Jego oczy pojaśniały.
- Moja mała Księżniczka! - Krzyknął ucieszony. Kitsune wskoczyła dziadkowi na kolana i mocno go przytuliła. - Jak pięknie wyglądasz!
- To yukata od ciebie, dziadku! - Szatynka wtuliła się w mężczyznę niczym maleńkie dziecko.
- Wiem, wyglądasz w niej niezwykle. Ale dlaczego się tak wystroiłaś? - Hidoi spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Dziadku! Nie mów, że nie pamiętasz! - Dziewczynka zeskoczyła z kolan mężczyzny. Spojrzała na niego ostro.
- A co miałem pamiętać? - Ewidentnie starzec udawał swoje zaskoczenie.
- Oji~san! - Kitsune tupnęła nogą, nadymając policzki. Dziadek zaśmiał się szczerym śmiechem.
Nagle dało się słyszeć głośny klakson samochodu. Kenami drgnęła. Rozpromieniła się, po czym pobiegła przed dom do bramy, gdzie stała Vitsumi. Uśmiechała się szczerze, wyglądając równie pięknie i elegancko co jej rówieśniczka. Ubrana w tradycyjną, błękitną yukatę w kwiatowy wzór z czerwonymi dodatkami. Włosy miała upięte w niechlujny koczek. W rękach trzymała średniej wielkości pakunek, ozdobiony kokardkami i kolorowym papierem.
- Ohayo! - Krzyknęła. Wystawiła prezent przed siebie. - To dla ciebie!
- One~chan! - Kitsune rzuciła się na szyję przyjaciółki. Wzięła podarunek. - Dziękuję bardzo!
- Nie masz za co, to nic takiego... Mam nadzieję, że ci się
spodoba... Tylko nikomu nie mów, że to ja ci kupiłam! Nie chce mieć z tym nic
wspólnego...
Kenami otworzyła
paczkę. W środku była maskotka. Wrzosowy pegaz o białej grzywie. Na szyi miał
zawieszony medalionik. Zamykane, srebrne serduszko, a w środku zdjęcie obu
dziewczynek.
- Arigato, One~chan! - Ponownie przytuliła przyjaciółkę. Zapięła na szyi wisiorek. - Nie bój się nikomu nie powiem, że jesteś taka miła!
- Nie o to chodzi! Ty znasz moje zdanie na temat jednorożców... - Vitsumi wywróciła oczami.
- Wiem, wiem... Tylko że to jest pegaz! Widzisz? Ma skrzydła! - Kitsune zaśmiała się, a jej przyjaciółka pokręciła znacząco oczami. - Gotowa?
- A... Festyn... Teraz mi się przypomniało... - Przed dziewczynami stanął Hidoi. Uśmiechał się miło.
- Ohayo gozaimasu, Oji~san! - Vitsumi ukłoniła się lekko mężczyźnie.
- Cześć Yumenai~chan... - Dziadek poczochrał włosy zielonookiej. - Gotowa na wieczór pełen wrażeń?
- Oczywiście! Kolejny festyn..! I to jeszcze w dniu urodzin Kenami... Już połowa wakacji. Zaraz szkoła. Ale przynajmniej na wakacjach poprawiłam swoje umiejętności! - Dziewczynka wyszczerzyła ząbki.
- Ja też! Już trochę szybciej biegam... - Szatynka zaśmiała się nerwowo. - Ale i tak cię nie dogonię!
- Witaj, Vitsumi. Co u mamy? - Z domu wyszła kobieta. Piękna, młoda, rozpromieniona. Mama Kenami prezentowała się naprawdę uroczo w beżowej sukience na ramiączkach.
- Arigato, One~chan! - Ponownie przytuliła przyjaciółkę. Zapięła na szyi wisiorek. - Nie bój się nikomu nie powiem, że jesteś taka miła!
- Nie o to chodzi! Ty znasz moje zdanie na temat jednorożców... - Vitsumi wywróciła oczami.
- Wiem, wiem... Tylko że to jest pegaz! Widzisz? Ma skrzydła! - Kitsune zaśmiała się, a jej przyjaciółka pokręciła znacząco oczami. - Gotowa?
- A... Festyn... Teraz mi się przypomniało... - Przed dziewczynami stanął Hidoi. Uśmiechał się miło.
- Ohayo gozaimasu, Oji~san! - Vitsumi ukłoniła się lekko mężczyźnie.
- Cześć Yumenai~chan... - Dziadek poczochrał włosy zielonookiej. - Gotowa na wieczór pełen wrażeń?
- Oczywiście! Kolejny festyn..! I to jeszcze w dniu urodzin Kenami... Już połowa wakacji. Zaraz szkoła. Ale przynajmniej na wakacjach poprawiłam swoje umiejętności! - Dziewczynka wyszczerzyła ząbki.
- Ja też! Już trochę szybciej biegam... - Szatynka zaśmiała się nerwowo. - Ale i tak cię nie dogonię!
- Witaj, Vitsumi. Co u mamy? - Z domu wyszła kobieta. Piękna, młoda, rozpromieniona. Mama Kenami prezentowała się naprawdę uroczo w beżowej sukience na ramiączkach.
- Dobrze. Kazała panią pozdrowić. - Czerwonowłosa grzecznie
odpowiedziała na pytanie.
- Niech wpadnie do mnie na herbatkę, dawno jej u nas nie było... Tato, naprawdę zabierzesz dziewczynki na festyn? Wiesz przecież, że ja to mogę zrobić... - Kobieta spojrzała na swojego teścia oczyma pełnymi troski.
- Ej! Nie jestem taki stary, za jakiego mnie uważasz! Dam rady opanować dwa małe demony... Po za tym dzisiaj urodziny mojej najukochańszej wnuczki... To mój dziadkowy obowiązek, aby spędzić ten dzień z Kenami. - Hidoi zaśmiał się pogodnie.
- Wiem, wiem... Daj Kenami, zaniosę to do twojego pokoju – Mama wzięła od córki pegaza. - Życzę wam miłej zabawy.
- Niech wpadnie do mnie na herbatkę, dawno jej u nas nie było... Tato, naprawdę zabierzesz dziewczynki na festyn? Wiesz przecież, że ja to mogę zrobić... - Kobieta spojrzała na swojego teścia oczyma pełnymi troski.
- Ej! Nie jestem taki stary, za jakiego mnie uważasz! Dam rady opanować dwa małe demony... Po za tym dzisiaj urodziny mojej najukochańszej wnuczki... To mój dziadkowy obowiązek, aby spędzić ten dzień z Kenami. - Hidoi zaśmiał się pogodnie.
- Wiem, wiem... Daj Kenami, zaniosę to do twojego pokoju – Mama wzięła od córki pegaza. - Życzę wam miłej zabawy.
Kobieta cmoknęła w czubek głowy zarówno młodą Kitsune jak i
Yumenai. Pomachała do dziewczynek, po czym znowu weszła do domu.
Niedługo potem przyjechała limuzyna. Cała trójka: Hidoi, Kenami i Vitsumi wsiedli do niej i pojechali na festyn. Tam czekała ich wspaniała zabawa. Dziewczynki bawiły się i szalały.
Niedługo potem przyjechała limuzyna. Cała trójka: Hidoi, Kenami i Vitsumi wsiedli do niej i pojechali na festyn. Tam czekała ich wspaniała zabawa. Dziewczynki bawiły się i szalały.
Hidoi był dość
hojny, więc dziewczynki korzystały z każdej atrakcji, zajadały się
przysmakami, Yumenai doprowadzała do
bankructwa wszystkie właścicieli stoisk z konkurencjami „rzucanymi”. Niedługo
potem do zabawy przyłączył się Sasori, który wakacje spędzał u matki.
Pamiętając o urodzinach przyjaciółki podarował jej ogromnego misia o puchatej
sierści i kupił wielki puchar lodów, o różnym smaku, który zjedli razem w
trójkę. Było pełno dobrego humory, radości i zabawy. Wszyscy się śmiali i
wesoło rozmawiali.
Pod koniec festynu nastał czas na pokaz sztucznych ogni. Wszyscy uczestnicy zabawy stanęli na ogromnej polanie. Z niecierpliwością wpatrywali się w niebo, pokryte milionem gwiazd. Sasori nie wytrzymał i zaczął odpalać zakupione wcześniej petardy. Chociaż na ogól nie przepadał za strzelaniem i głośnymi hukami, to one przypominały mu przyjaciela, za którym tęsknił. Nie widzieli się przez całe wakacje!
Nagle niebo pokryły różnokolorowe wystrzały. Fajerwerki migotały i błyszczały, wywołując w sercu każdego przyjemne ciepło
- Dziękuję wam! - Kenami spojrzała na swoich towarzyszy z miłością. - To były najpiękniejsze urodziny jakie miałam!
Pod koniec festynu nastał czas na pokaz sztucznych ogni. Wszyscy uczestnicy zabawy stanęli na ogromnej polanie. Z niecierpliwością wpatrywali się w niebo, pokryte milionem gwiazd. Sasori nie wytrzymał i zaczął odpalać zakupione wcześniej petardy. Chociaż na ogól nie przepadał za strzelaniem i głośnymi hukami, to one przypominały mu przyjaciela, za którym tęsknił. Nie widzieli się przez całe wakacje!
Nagle niebo pokryły różnokolorowe wystrzały. Fajerwerki migotały i błyszczały, wywołując w sercu każdego przyjemne ciepło
- Dziękuję wam! - Kenami spojrzała na swoich towarzyszy z miłością. - To były najpiękniejsze urodziny jakie miałam!
Potem powoli
zaczęli się rozchodzić. Hidoi zadzwonił po limuzynę, która odwiozła najpierw
Vitsumi i Sasori’ego, a potem pojechała do willi państwa Kitsune.
- Dziękuję dziadku, że z nami pojechałeś! Było naprawdę wspaniale! - Kenami przytuliła się do przodka. Ogromny miś siedział w limuzynie obok niej.
- Dziękuję dziadku, że z nami pojechałeś! Było naprawdę wspaniale! - Kenami przytuliła się do przodka. Ogromny miś siedział w limuzynie obok niej.
- Cieszę się, że miło spędziłaś ten czas Księżniczko – Mężczyzna
pocałował dziewczynkę w czubek głowy . Pogłaskał ją po rozpalonym ze szczęścia
policzku. - Jesteś moim następcą, chcę żebyś miała wszystko co najlepsze i
najdroższe...
Dojechali do swojej posesji. Kenami wzięła pod pachę misia i wbiegła do domu. Rodzice jeszcze nie spali. W ogromnym salonie, oboje siedzieli na kanapie. Ojciec Kitsune obejmował swoją żonę, oczy mając skierowane na ekran telewizora. Właśnie leciały wiadomości. Kobieta czytała książkę, co chwile poprawiając zsuwające się z nosa okulary.
Dojechali do swojej posesji. Kenami wzięła pod pachę misia i wbiegła do domu. Rodzice jeszcze nie spali. W ogromnym salonie, oboje siedzieli na kanapie. Ojciec Kitsune obejmował swoją żonę, oczy mając skierowane na ekran telewizora. Właśnie leciały wiadomości. Kobieta czytała książkę, co chwile poprawiając zsuwające się z nosa okulary.
- Mamo! Tato! - Kenami podbiegła do małżeństwa. Wepchnęła się
między nich, sadzając misia obok Oharu na kanapie.
- Witaj Słoneczko, jak było na festynie? - Ojciec pocałował dziewczynkę w czoło.
- Witaj Słoneczko, jak było na festynie? - Ojciec pocałował dziewczynkę w czoło.
- Wspaniale! Świetnie bawiłam się z Vitsumi! I dostałam misia od
Sasori'ego! - Pokazała palcem na pluszaka.
- Prześliczny! I prawie równy z tobą... - Oharu spojrzała na maskotę. Przytuliła
białego niedźwiedzia z błękitnymi oczyma.
- Sasori się postarał! - Kenami uśmiechnęła się uroczo.
- No nie no! Masz zaledwie dziesięć lat, a już oglądasz się za chłopakami! To niedorzeczne! A co z obietnicą, że tatuś będzie jedynym mężczyzną w twoim życiu?! - Hisaki załamał ręce.
- Tato! - Kitsune poczerwieniała na twarzy.
- No synku chyba nie jedynym, nie zapominajcie o dziadku... - Hidoi wszedł do salonu. Usiadł w fotelu stojącym nieopodal.
- I jak dziewczynki cie nie zamęczyły? - Kobieta uśmiechnęła się szeroko.
- Sasori się postarał! - Kenami uśmiechnęła się uroczo.
- No nie no! Masz zaledwie dziesięć lat, a już oglądasz się za chłopakami! To niedorzeczne! A co z obietnicą, że tatuś będzie jedynym mężczyzną w twoim życiu?! - Hisaki załamał ręce.
- Tato! - Kitsune poczerwieniała na twarzy.
- No synku chyba nie jedynym, nie zapominajcie o dziadku... - Hidoi wszedł do salonu. Usiadł w fotelu stojącym nieopodal.
- I jak dziewczynki cie nie zamęczyły? - Kobieta uśmiechnęła się szeroko.
- Nie, były bardzo grzeczne. - Dziadek spojrzał na wnuczkę ze
spokojem w oczach.
- Przyniosę herbaty.... - Oharu wstała. Wyszła z pokoju z uśmiechem na twarzy, zostawiając okulary i książkę na niewielkim stoliku do kawy.
Kenami ziewnęła szeroko. Oparła się o tatę, lekko się w niego wtulając.
- Oho, chyba ktoś jest zmęczony... Chodź, zaniosę cię do pokoju... - Hisaki wziął na ręce córeczkę. Zabrał również maskotkę.
- Przyniosę herbaty.... - Oharu wstała. Wyszła z pokoju z uśmiechem na twarzy, zostawiając okulary i książkę na niewielkim stoliku do kawy.
Kenami ziewnęła szeroko. Oparła się o tatę, lekko się w niego wtulając.
- Oho, chyba ktoś jest zmęczony... Chodź, zaniosę cię do pokoju... - Hisaki wziął na ręce córeczkę. Zabrał również maskotkę.
- Dobranoc Księżniczko – Powiedział spokojnie dziadek.
- Dobranoc Oji~san... Kocham cię... - Dziewczynka nie sprzeciwiała się ruchom taty, który przemierzał ogromny dom korytarzami oświetlonymi przez blade lampiony. W końcu wszedł do jednego z pokoi. Panował w nim półmrok, ale można było dostrzec jasno-fioletowe ściany i meble o białym kolorze. Szafa, biurko, krzesło, kanapa i ogromne łóżko z baldachimem.
Kenami zeszła z rąk taty. Przebrała się w piżamę, po czym wskoczyła pod kołdrę. Całe łóżko było wypełnione poduszkami i puchatymi maskotkami. Teraz doszły dwie nowe. Położony obok ogromy miś i przytulany przez dziewczynkę pegaz.
- Dobranoc Kenami, śpij dobrze – Ojciec pocałował jedynaczkę w czoło.
- Dobranoc Oji~san... Kocham cię... - Dziewczynka nie sprzeciwiała się ruchom taty, który przemierzał ogromny dom korytarzami oświetlonymi przez blade lampiony. W końcu wszedł do jednego z pokoi. Panował w nim półmrok, ale można było dostrzec jasno-fioletowe ściany i meble o białym kolorze. Szafa, biurko, krzesło, kanapa i ogromne łóżko z baldachimem.
Kenami zeszła z rąk taty. Przebrała się w piżamę, po czym wskoczyła pod kołdrę. Całe łóżko było wypełnione poduszkami i puchatymi maskotkami. Teraz doszły dwie nowe. Położony obok ogromy miś i przytulany przez dziewczynkę pegaz.
- Dobranoc Kenami, śpij dobrze – Ojciec pocałował jedynaczkę w czoło.
- Dobranoc tato... Kocham cię. - Dziewczynka dość szybko
zasnęła w przekonaniu o swoim bezpieczeństwie i miłości bliskich.
Ren patrzył na Kenami. Dziewczyna spała już od ponad dwóch
godzin, które Tao spędził to na gapieniu się przez okno to na cichych rozmowach
z Basonem. Duch leciał oczywiście razem z nimi. Był niezwykle podekscytowany tą
wycieczką. Jego zdaniem jego „mistrz Ren” w końcu zaczął interesować się płcią
piękną, co oznacza, iż przełamał swoją barierę skamieniałego serca. Tao nie
chciał tego słuchać, dlatego też jedyne co zrobił na tą zniewagę, było
odwrócenie się od ducha. Nie rozumiał, skąd wniosek, że leci z Kenami dla niej.
On leci bo… Złotooki właśnie zaczął się zastanawiać, dlaczego tutaj jest? Dlaczego
jej po prostu nie puścił? W końcu często gdzieś znika…
- Gdzie jesteśmy? –
Kenami usiadła na fotelu. Przetarła zaspane oczy i ziewnęła szeroko.
- W samolocie. – Burknął
Ren. Wskaźnik jego dobrego humoru bardzo mocno spadł. Już on pokaże Basonowi,
że mu nie chodzi o żadne „zacieśnianie więzi”, a kamień w jego sercu ma się
dobrze.
- Ale gdzie? – Powtórzyła
pytanie.
- To ty mnie gdzieś
wywiozłaś! Powinnaś wiedzieć gdzie jesteśmy! – Krzyknął gniewnie. W sumie chyba
za bardzo wczuł się w rolę „zimnego drania”.
-
Przepraszam… - Kitsune patrzyła na chłopaka skruszona. Wstała z fotela i
ruszyła do drzwi sterowni. Weszła do środka.
Kiedy po kilku minutach wróciła
miała bardzo poważny wyraz twarzy. Podeszła do zakupów pozostawionych na
tylnych siedzeniach.
-
Zaraz dolecimy. Musimy się ubrać. – Powiedziała mechanicznie. Zaczęła wyjmować
wcześniej zakupione ubrania. – Nie patrz.
Zakomunikowała. Zdjęła swoje czarne
spodenki i założyła rajstopy, potem białe, narciarskie spodnie. Na czarną
bokserkę nałożyła golf oraz sweterek. Z kurką poczeka. W samolocie jest ciepło,
nie ma sensu nadto się pocić.
Ren
oczywiście odwrócił wzrok. Siedział cały czerwony na twarzy. Zastanawiał się
dlaczego po prostu nie poszła się przebrać do łazienki... To jednak była
drugorzędna sprawa. Wiedział, że teraz sam się musi ubrać. Nie czekając dłużej
wstał i podszedł do toreb.
- Czeka nas długa droga po śniegu. – Kenami
westchnęła głośno.
-
Możemy polecieć na Basonie – Tao wcisnął na siebie golf.
-
Naprawdę? – Dziewczyna uśmiechnęła się. – Byłoby miło! Sama pewnie bym
poleciała, ale z tobą to niemożliwe…
-
Nie chciałem być balastem. – Wyrwało się dla fioletowowłosego.
-
Nie jesteś. – Zielonooka spojrzała na chłopaka. – Właściwie… Cieszę się, że nie
jestem sama…
-
Więc dlaczego nie poprosisz nas o pomoc? Przecież Yoh, Hao, Aya i cała reszta z
chęcią poleciałaby dzisiaj z nami. Ja rozumiem, że jesteś nie ufna, ale…
-
To nie chodzi o zaufanie. – Ucięła krótko. – Ja po prostu się o was martwię.
Ostatni zdałam sobie sprawę, że bez Vitsumi i was moje życie nie ma sensu. Nie
chce was narażać na niebezpieczeństwo.
-
A my nie chcemy narażać ciebie. W ósemkę lepiej się walczy niż w pojedynkę. –
Tao mówił, nadal się ubierając. – Wiem coś o tym. Kiedy tylko poznałem Yoh,
chciałem go zabić. Dosłownie! Ale potem, to właśnie on przekonał mnie, że nie
można żyć samemu. Nie istnieje zasada zniszcz, albo zostaniesz zniszczony.
Potem on, Rio, Horo i Morty przyszli żeby mi pomóc w walce z moim wujem. Też
nie chciałem ich narażać. Ledwie ich nie wygoniłem, ale teraz jestem im
wdzięczni, że zostali.
Ren uśmiechnął się na samo wspomnienie
starych czasów. Wyjął z torby czapkę. Spojrzał na nią nieco podejrzliwie.
Chciał ją założyć, ale przeszkadzał mu czub.
-
Daj, pomogę ci… - Zaśmiała się głośno szatynka. Złapała za czapkę i wyjęła z
torebki nóż. Wycięła na środku czapki dziurę. Wcisnęła nakrycie głowy na
łepetynkę Ren’a. Jego czub przeszedł łatwo przez otwór. Kenami zaczęła się
śmiać.
-
A ha ha… - Tao zaczerwienił się mocno, ale aby tego nie było widać, odwrócił
się napięcie.
- Dzieciaki, zapnijcie pasy,
podchodzimy do lądowania. Dolecieliśmy! – Usłyszeli przez głośniki samolotu. Posłusznie
zabezpieczyli się przed upadkiem podczas zetknięcia z ziemią. Kilku godzinna
podróż trochę ich zmęczyła. Dlatego też z ulgą postawili swoje stopy na białym,
puszystym śniegu.
-
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z moich usług… - Luft wyszedł z samolotu.
Uśmiechnął się szeroko. – Zmęczeni?
-
Nie za bardzo. – Kenami przeciągnęła
się. Była już kompletnie ubrana w biały narciarski kombinezon. Rozejrzała się
dookoła. Wylądowali na niewielkim placu lotniskowym obok maleńkiego miasteczka.
– Mógłbyś tu na nas poczekać? Wrócilibyśmy razem z tobą…
-
Jasne, że tak. Idę poszukam jakiegoś noclegu, miasteczko nie jest duże,
powinniście mnie znaleźć, jak wrócicie. – Blondyn zapiął kurtkę, którą nałożył w
samolocie. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Zapalił jednego i wsadził między
wargi. Zaciągnął się mocno.
-
Będziemy niedługo. – Kenami pomachała mężczyźnie na pożegnanie, po czym ruszyła
w gęsty las rozpościerający się na całym horyzoncie.
-
Do widzenia – Ren ukłonił się mężczyźnie na pożegnanie.
-
Cześć dzieciaki! Powodzenia! – Blondyn ruszył w stronę miasteczka, mając
nadzieję, że dostanie tutaj jakieś dobre, grzane piwo i wygodne łóżko do
przespania się. Był zmęczony lotem, a wyruszą pewnie dopiero za kilka godzin.
~*~ ENDING ~*~
Tymczasem w Niemczech Faust skończył
na dzisiaj pracę. Nie mógł całkowicie zrezygnować z zabiegów na swoich
pacjentach, ale z okazji przyjazdu przyjaciół, dziś nie brał nadgodzin.
Wszedł do salonu. Zobaczył tam
jedynie Yoh ze słuchawkami na uszach i kubkiem herbaty w dłoniach. Blondyn
podszedł do przyjaciela. Położył mu rękę na ramieniu. Asakura zsunął słuchawki
z głowy.
-
Cześć Faust! – Yoh uśmiechnął się przyjacielsko.
-
Gdzie reszta? – Fioletowooki usiadł na fotelu obok.
-
Dziewczyny tak jak zapowiedziały wczoraj pojechały na zakupy, a Hao został
pochłonięty przez książki. – Szatyn odstawił kubek na stolik.
-
Dziewczyny poszły mimo ucieczki Kitsune~san? - Faust spojrzał na Yoh z niepewnością.
-
Ona ciągle gdzieś znika, a jako że Ren poszedł z nią to nie mamy się o co
martwić. Vitsumi postanowiła, że nie będzie sobie marnować wyjazdu, a potem da
taki opieprz dla Kenami jak i dla Ren’a, że odechce się im wyjazdów na długi,
długi czas... Aż się boję co ona im zrobi. – Chłopak zaśmiał się z lekkim
współczuciem. Znał już trochę Yumenai i wiedział, że jej temperament jest niebywały.
-
Wczoraj ją poprosiłem o dokumenty związane z jej chorobą. Pewnie pojechała po
nie – Faust zdjął z ramion marynarkę. Rozpiął kilka trzy pierwsze guziki w
koszuli.
-
Kenami jest chora? – Yoh spojrzał na lekarza pytająco.
-
Wiesz, jestem zobowiązany tajemnicą lekarską… Ale myślę, że mogę ci powiedzieć,
że nie jest z nią najlepiej.
-
Przypuszczałem, że nie jest zdrowa. Bierze dużo tabletek i w ogóle, ale
myślałem, że to po to, aby utrzymać jej moc w ryzach… - Czarnooki przeczesał
palcami włosy.
-
Poniekąd… Wybacz nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Wiesz, że ufam ci
bezgranicznie, ale czułbym się źle wobec Kitsune~san…
-
Rozumiem. – Yoh kiwnął głową.
Nastała chwila ciszy. Blondyn zdawał
się być dość niespokojny. W końcu westchnął głośno.
-
Myślałem, że będziesz na mnie zły – Przyznał w końcu lekarz.
-
Mówisz o cenie, jaką zapłaciłeś za wskrzeszenie Elizy? – Zapytał Asakura. Fioletowooki
przytanął skinieniem głowy. – Wiesz… Od kiedy poznaliśmy Kenami i Vitsumi,
trochę… Zbliżyliśmy się do śmierci. Nie chodzi o to, że jestem za zabijaniem,
czy coś. Nie uważam, że poświęcenie jednej osoby dla innej jest dobre ale…
Skoro ta kobieta sama na to pozwoliła… Nie jest to chyba niczym złym. Po prostu…
Stało się. Ale nie rób tego więcej, dobrze? Pod żadnym pozorem…
-
Obiecuje – Zaśmiał się mężczyzna. - Skoro dziewczyny poszły na zakupy, my może
pójdziemy coś zjeść? Co powiesz na hamburgery, albo pizzę?
-
Lecę po Hao! – Szatyn wstał z kanapy i ruszył w stronę gabinetu Fausta, gdzie
jego bliźniak zgłębiał nauki biologiczne.
-
Dziękuję ci, Yoh… - Szepnął blondyn sam do siebie, po czym wyszedł na korytarz,
zwabiony śmiechem braci.
Kenami:
Dobra, rozmowy! Rozdzialik pojawił się wczoraj, a ja z rozmowami pojawiam się dzisiaj! Taram!
Aya: W samą porę ._.
Kenami: Wiem, wiem... Ale mam remont. I tak naprawdę tynkowałam wczoraj ścianę XD
Hao: Weź powiesz jakieś ogłoszenie do gazety, może cie ktoś przyjmie...
Kenami: Że co? o.O
Hao: Kenami Kitsune -posprząta, popierze, otynkuje, pomaluje mieszkanie, lub zrobi o cokolwiek poprosisz! Telefon: 503...
Yoh: Jak Kim Kolwiek...
Itachi: Kto?
Yoh: Taka dziewczyna z bajki. Nigdy nie oglądałeś?
Ren: My czasem robimy coś innego, niż oglądanie telewizji...
Yoh: Śmieją się ze mnie ;_;
Kenami: Ze mnie też ;_;
Vitsumi: Więc tu wchodzę ja i dalej prowadzę rozmowy! Kini-san, tak lekki dramat się tu zrobiła, ale taka historia co poradzisz... Po za tym nie może być zawsze dobrze, nie? ;)
Anna: Zresztą, jeszcze tylko jeden taki odcinek. Potem... Wakacje! A na wakacjach wiadomo, szaleństwo!
Ren: Może wyjedziemy gdzieś, odwiedzić starych znajomych...
Aya: Z chęcią!
Kenami: Kumiko! :3 Już pół wakacji za nami :< Trochę smutne... Wiesz co? Zawsze jak patrze na twoje komentarze to jestem pod wrażeniem...
Itachi: Dlaczego nie lubisz mojego braciszka? :(
Ren: Horo Horo ma się bardzo dobrze. I obiecujemy, że niedługo się pojawi.
Aya: Psujesz niespodziankę naszych wakacji >_<
Ren: Też mi niespodzianka... Pojedziemy do denerwującego Bałwana.. Wow...
Hao: Tęsknisz za nim prawda? ^^
Yoh: Właśnie! Jesteście najlepszymi przyjaciółmi!
Ren: Zamknijcie się! >/////<
Kenami: Yumari co do długości odcinka to ma on około 10 stron, ale następny będzie dłuższy XD Bo już ma 14 ._. Ale chcę dokończyć całą moją przeszłość, wyjaśnić co nie wyjaśnione i zamknąć ten temat na klucz :D
Vitsumi: Nareszcie....
Ren: Yumari nie gadaj jak Bason!! >_<
Kenami: Ao mori, ja przed maturami też się bawiłam XD Majówka sama się nie będzie świętować ^^ A maturkę zdałam i to nawet nieźle :) Dostałam się tam gdzie chciałam i jestem szczęśliwa *_* Może ktoś jeszcze idzie na Uniwersytet Medyczny w Białymstoku? XD Jeśli tak to zapraszam do bliższego spotkania. Tak w ogóle może ktoś w Białymstoku szuka pokoju? Bo mam do wynajęcia na zbyciu XD Nie ma to jak szukać współlokatora na bloku...
Vitsumi: Zawsze coś.
Kenami: Spokoyoh! Jak tam sesja? ^^ I nawet nie pytaj, czy ja chcę, żebyś mi mówiła swoich nowych notkach.... Oczywiście że chcę!! Twoje blogi są kolebką mojej szamańskiej historii! Czytałam je z 10 razy każdy! *_* Kocham je! Każdy jest wspaniały! Jesteś moją ulubioną pisarką blogową *_* Więc proszę o informowanie ^^ Sama zaraz idę napisać że u mnie nowy odcinek... I proszę całą resztę, żeby też mnie informowała o nowych notkach... Bo ja nie ogarniam powiadomień u mnie na blogu ._. I pomyśleć, że idę zaocznie na informatykę XD Świat oszalał...
Vitsumi: Cieszymy się Raion, że przeczytałeś :D
Kenami: Usagi, dziękuję za komentarz :) Bardzo mi miło, jak czytam coś tak pozytywnego :) Dobra, na razie lecę :3 Ja ne!
Aya: W samą porę ._.
Kenami: Wiem, wiem... Ale mam remont. I tak naprawdę tynkowałam wczoraj ścianę XD
Hao: Weź powiesz jakieś ogłoszenie do gazety, może cie ktoś przyjmie...
Kenami: Że co? o.O
Hao: Kenami Kitsune -posprząta, popierze, otynkuje, pomaluje mieszkanie, lub zrobi o cokolwiek poprosisz! Telefon: 503...
Yoh: Jak Kim Kolwiek...
Itachi: Kto?
Yoh: Taka dziewczyna z bajki. Nigdy nie oglądałeś?
Ren: My czasem robimy coś innego, niż oglądanie telewizji...
Yoh: Śmieją się ze mnie ;_;
Kenami: Ze mnie też ;_;
Vitsumi: Więc tu wchodzę ja i dalej prowadzę rozmowy! Kini-san, tak lekki dramat się tu zrobiła, ale taka historia co poradzisz... Po za tym nie może być zawsze dobrze, nie? ;)
Anna: Zresztą, jeszcze tylko jeden taki odcinek. Potem... Wakacje! A na wakacjach wiadomo, szaleństwo!
Ren: Może wyjedziemy gdzieś, odwiedzić starych znajomych...
Aya: Z chęcią!
Kenami: Kumiko! :3 Już pół wakacji za nami :< Trochę smutne... Wiesz co? Zawsze jak patrze na twoje komentarze to jestem pod wrażeniem...
Itachi: Dlaczego nie lubisz mojego braciszka? :(
Ren: Horo Horo ma się bardzo dobrze. I obiecujemy, że niedługo się pojawi.
Aya: Psujesz niespodziankę naszych wakacji >_<
Ren: Też mi niespodzianka... Pojedziemy do denerwującego Bałwana.. Wow...
Hao: Tęsknisz za nim prawda? ^^
Yoh: Właśnie! Jesteście najlepszymi przyjaciółmi!
Ren: Zamknijcie się! >/////<
Kenami: Yumari co do długości odcinka to ma on około 10 stron, ale następny będzie dłuższy XD Bo już ma 14 ._. Ale chcę dokończyć całą moją przeszłość, wyjaśnić co nie wyjaśnione i zamknąć ten temat na klucz :D
Vitsumi: Nareszcie....
Ren: Yumari nie gadaj jak Bason!! >_<
Kenami: Ao mori, ja przed maturami też się bawiłam XD Majówka sama się nie będzie świętować ^^ A maturkę zdałam i to nawet nieźle :) Dostałam się tam gdzie chciałam i jestem szczęśliwa *_* Może ktoś jeszcze idzie na Uniwersytet Medyczny w Białymstoku? XD Jeśli tak to zapraszam do bliższego spotkania. Tak w ogóle może ktoś w Białymstoku szuka pokoju? Bo mam do wynajęcia na zbyciu XD Nie ma to jak szukać współlokatora na bloku...
Vitsumi: Zawsze coś.
Kenami: Spokoyoh! Jak tam sesja? ^^ I nawet nie pytaj, czy ja chcę, żebyś mi mówiła swoich nowych notkach.... Oczywiście że chcę!! Twoje blogi są kolebką mojej szamańskiej historii! Czytałam je z 10 razy każdy! *_* Kocham je! Każdy jest wspaniały! Jesteś moją ulubioną pisarką blogową *_* Więc proszę o informowanie ^^ Sama zaraz idę napisać że u mnie nowy odcinek... I proszę całą resztę, żeby też mnie informowała o nowych notkach... Bo ja nie ogarniam powiadomień u mnie na blogu ._. I pomyśleć, że idę zaocznie na informatykę XD Świat oszalał...
Vitsumi: Cieszymy się Raion, że przeczytałeś :D
Kenami: Usagi, dziękuję za komentarz :) Bardzo mi miło, jak czytam coś tak pozytywnego :) Dobra, na razie lecę :3 Ja ne!