Niebo
pokryte było biało-szatymi, puchatymi chmurkami, które co jakiś
czas przysłaniały lśniące słońce. Wiatr wiał leciutko,
nieznacznie podnosząc kosmyki włosów idącej przez plac
dziewczynie. Białowłosa patrzyła posępnie na mijane przez siebie
kostki chodnikowe. Jej czarne pasemko z prawej strony głowy,
mieszało się z resztą włosów, podczas bajecznego tańca
niesfornych kosmyków. Szła zamyślona. Ubrana w mundurek, w jednej
ręce dzierżyła torbę sportową i rakietę od tenisa, a w drugiej
mocno ściskała zerwany z tablicy ogłoszeniowej plakat. Stanęła i
spojrzała ponownie na kartkę. Westchnęła głośno. Pobiegła w
stronę wejścia do szkoły.
~*~OPENING~*~
Kenami
szła korytarzem z nieco ponurym wyrazem twarzy. Wczoraj dostała
niesamowity opieprz od przyjaciół. Nasłuchało jej się o
niespodziewanych zniknięciach... Miała teraz jakieś dziwne
poczucie winy, że zmartwiła bliskie jej osoby. Było już po
lekcjach i wszyscy uczniowie wybiegali na podwórko, aby korzystać z
przyjemnej pogody.
-
Ej, a ty gdzie się wybierasz? - do szatynki podbiegła Aya. Objęła
ją ramieniem, uśmiechając się od ucha.
-
Jak to gdzie? Mam zajęcia dodatkowe. Dawno nie pokazywałam się w
klubie technicznym… - szatynka westchnęła ciężko – Pewnie już
o mnie zapomnieli…
- Nawet jeśli, to muszą sobie przypomnieć trochę później. Przecież dzisiaj idziemy do dyrektoa na dywanik! - zaśmiała się Aya – Nie pamiętasz?
- Nawet jeśli, to muszą sobie przypomnieć trochę później. Przecież dzisiaj idziemy do dyrektoa na dywanik! - zaśmiała się Aya – Nie pamiętasz?
-
Przecież mnie nawet wczoraj w szkole nie było... - westchnęła
ciężko Kenami – Co ja mogłam złego zrobić?
- A nie pomyślałaś, że to właśnie o to zniknięcie chodzi? - Vitsumi pojawiła się obok przyjaciółek. Przesunęła otwartą dłonią po brązowych włosach Kitsune.
- Ał! No już przepraszałam, ile można?! - krzyknęła zielonooka.
- Całą wieczność – prychnęła Yumenai.
- Oj, już nie kłóćcie się – poprosił Yoh, który jak zawsze próbował załagodzić wszelkie spory. Nie chciał, aby w jego paczce ktokolwiek żył w niezgodzie. - Nie wiemy o co jeszcze chodzi. Przekonamy się jak już porozmawiamy z Jirayą.
- A nie pomyślałaś, że to właśnie o to zniknięcie chodzi? - Vitsumi pojawiła się obok przyjaciółek. Przesunęła otwartą dłonią po brązowych włosach Kitsune.
- Ał! No już przepraszałam, ile można?! - krzyknęła zielonooka.
- Całą wieczność – prychnęła Yumenai.
- Oj, już nie kłóćcie się – poprosił Yoh, który jak zawsze próbował załagodzić wszelkie spory. Nie chciał, aby w jego paczce ktokolwiek żył w niezgodzie. - Nie wiemy o co jeszcze chodzi. Przekonamy się jak już porozmawiamy z Jirayą.
-
Właśnie! - Morri wyszczerzyła swoje ząbki – Aby to raz ten
staruch nas wzywa bez powodu?
- Nie
mów tak o Jirayi~sama! - koło nastolatków stanął Itachi – To
nasz nauczyciel i dyrektor, należy mu się trochę szacunku!
- A ja jestem boginią dem... - zaczęła gotować się brunetka, ale w jej otwarte usta została wrzucona garść M&M'sów,
- Jedz i nie krzycz tak na całą szkołę – grzecznie poprosił Hao, głaszcząc ukochaną po włosach.
- A ja jestem boginią dem... - zaczęła gotować się brunetka, ale w jej otwarte usta została wrzucona garść M&M'sów,
- Jedz i nie krzycz tak na całą szkołę – grzecznie poprosił Hao, głaszcząc ukochaną po włosach.
-
Właśnie, to że już nasi drodzy lokatorzy wiedzą, o naszych
szamańskich zapędach, nie znaczy to, że cała szkoła ma wiedzieć
– pouczył przyjaciółkę Ren.
- Już
dobra... Zrozumiałam – Aya pokręciła głową z politowaniem.
- Już
wszyscy się zebrali? - Uchiha popatrzył po znajomych. Cała ósemka
cała przed gabinetem. Chociaż zaraz mieli mieć pogawędkę z
dyrektorem, nie wydawali się być zbyt przejęci, a bynajmniej już
na pewno nie tym spotkaniem.
Itachi kulturalnie zapukał w drzwi.
- Po co ten cyrk? - zapytała Morri, bez żadnych manier wyprzedzając bruneta i wchodząc do pokoju – Ohayo! Jiraya~sensei!
Itachi kulturalnie zapukał w drzwi.
- Po co ten cyrk? - zapytała Morri, bez żadnych manier wyprzedzając bruneta i wchodząc do pokoju – Ohayo! Jiraya~sensei!
- Jak
już pukacie, to czekajcie na odpowiedź! - mężczyzna spojrzał z
politowaniem na dziewczynę. Siedział w swoim fotelu z laptopem i
stertą papierów dookoła.
-
Gomenasai, Jiraya~sama! - Uchiha ukłonił się nisko nauczycielowi.
Cała
gromadka weszła na czerwony dywan białowłosego. Patrzyli na niego
różnymi oczami – nie chodzi tylko o kolor, ale również
nastawienie.
Jiraya
uśmiechnął się. Od dawna obserwował te dzieciaki i już troszkę
znał każdego z nich. Spojrzał w oczy Morri, które jak zwykle były
przepełnione energią i błyszczącymi iskrami. Mężczyzna zaśmiał
się pod nosem.
- Witam moich ukochanych uczniów. Tak, wyprzedzając wasze pytanie, mówiłem do was... - dyrektor widział ich szok w oczach – Zebraliśmy się tu po to...
- Witam moich ukochanych uczniów. Tak, wyprzedzając wasze pytanie, mówiłem do was... - dyrektor widział ich szok w oczach – Zebraliśmy się tu po to...
- Aby
połączyć świętym więzłem małżeńskim... - zaczęła
dokańczać brunetka, ale zamilkła czując na sobie wzrok innych.
- Widzę
Morri, że humorek dopisuje. A ty Kitsune jak się czujesz? -
mężczyzna spojrzał na szatynkę przenikająco. Wiercił dziurę w
jej brzuchu wzrokiem,
-
Dobrze, dziękuję – Kenami uśmiechnęła się rozkosznie.
- Tak? A
słyszałem, że wczoraj byłaś chora... - Jiraya podniósł jedną
brew.
- A no tak... - szatynka podrapała się z zakłopotaniem po głowie – Ja... Ja tak jednodniowo zaniemogłam...
- A masz zwolnienie od pielęgniarki?
- Nie...
- Ha! Czyli ucieczka! - krzyknął roześmiany białowłosy.
- Nie! - wrzasnęła cała reszta.
- To nie tak, jak pan myśli...! - zaczęła wyjaśniać Aya.
- Kenami naprawdę źle się czuła! - zawtórował jej Yoh.
- A no tak... - szatynka podrapała się z zakłopotaniem po głowie – Ja... Ja tak jednodniowo zaniemogłam...
- A masz zwolnienie od pielęgniarki?
- Nie...
- Ha! Czyli ucieczka! - krzyknął roześmiany białowłosy.
- Nie! - wrzasnęła cała reszta.
- To nie tak, jak pan myśli...! - zaczęła wyjaśniać Aya.
- Kenami naprawdę źle się czuła! - zawtórował jej Yoh.
- Nie
chcieliśmy ją z gorączką wynosić do pielęgniarki – Ren
niespodziewanie wyciągnął swoją pomocną dłoń.
- Więc
dlaczego nie zgłosiliście tego Kakashi'emu? - Jiraya zlustrował
przyjaciół stojących przed nim. Miał ich w szeregu, gotowych do
odstrzały nauczyciela – Czyż to nie jest tak, że ona uciekła a
wy ją kryjecie?
- No pan
raczy żartować! - Kyoyama podniosła dumnie głowę – Jestem zbyt
dumną osobą, żeby kłamać!
-
Właśnie, przecież nie zmówilibyśmy się całą ósemką! Jaki w
tym sens? - Vitsumi podniosła wysoko głowę – Co bym miała za
pomoc tamu kmiotowi?
- No w
sumie pomogliśmy jej, przecież całe popołudnie zajmowaliśmy się
nią – wtrącił Yoh, chcąc jakoś wytłumaczyć dzisiejszy
doskonały stan Kitsune.
- Po za
tym, no nam możesz nie ufać, bo przeskrobaliśmy to i owo... -
zaczęła Aya ze wzrokiem zbitego kotka – Ale jemu nie ufasz?
Swojej, że tak powiem, prawej ręce?
Morri,
mocno popchnęła Itachi;ego, który był zmuszony oprzeć się o
biurko. Spojrzał prosto w oczy Jirayi.
- No
właśnie Uchiha~kun... Ty byś mnie nie okłamał, prawda? - wzrok
białowłosego zetknął się z czarnymi tęczówkami bruneta, które
w blasku słońca miały oliwkowy odcień.
Chłopak
drgnął niepewnie. Dla swojego dyrektora był wierny i nie chciał
tego zmieniać. Z drugiej jednak strony... Jeszcze nigdy nie miał
takich przyjaciół. Szczególnie, że mają oni coś wspólnego z
duchami i demonami, jak niegdyś jego klan. Nie chciał ich zawieść.
Może i zdawał się być niekiedy chamski i ordynarny wobec
młodszych kolegów, ale to w żaden sposób nie było przełożeniem
jego prawdziwych uczuć.
Itachi
wyprostował się dumnie.
-
Przysięgam, że wczorajszego dnia, Kitsune~san źle się czuła i
dlatego nie mogła uczestniczyć w zajęciach – powiedział bardzo
poważnie z dumą wypisaną na twarzy.
Jiraya
uśiechnął się chytrze.
- No,
tobie mogę uwierzyć – mężczyzna rozsiadł się wygodnie na
skórzanym krześle. Uczniowie odetchnęli z ulgą – Ale to
pierwszy taki przypadek. Następnym razem za nieusprawiedliwioną
nieobecność, będzie surowa kara. Zrozumiano?
- Hai! -
krzyknęli chórem.
- A nie
chcecie przypadkiem ze mną o czymś porozmawiać? - białowłosy
zaczął nieco inny temat – Na przykład... Nie chcecie podzielić
się ze mną wrażeniami z soboty?
- Było
bardzo... Ciekawie – krótko wyjaśnił długowłosy.
- Widzę,
że nie jesteście zbyt rozmowni.. To nic. Nie będę was już dłużej
przetrzymywać. Idźcie do akademika i pouczcie się trochę na
jutro... To też tyczy się ciebie Morri.
- Co
znowu ja?! - zagotowała się brunetka.
- Nic.
Pani od chemii się skarżyła, że coś jej wyżarło fiolki...
Byłbym zobowiązany, jakbyś przestała robić trujące substancje
na lekcjach – nauczyciel spojrzał z pożałowaniem na błękitnooką.
-
Postaram się... Ale nie obiecuje – Aya wyszczerzyła ząbki.
-
Dlaczego mnie to nie dziwi... No! Idźcie już! - Jiraya machnął
ręką na uczniów.
- Hai!
Do widzenia! - nastolatkowie pożegnali się z nauczycielem, po czym
w obawie na dalsze pytania szybko uciekli z gabinetu.
Białowłosy
uśmiechnął się drwiąco. Wstał zza biurka. Podszedł do jednej z
półek przy ścianie, na której stał ekspres do kawy. Zaparzył
sobie czarnego napoju, po czym wrócił do swojego ukochanego miejsca
na fotelu. Odwrócił się przodem do wielkiego okna, ukazującego
dziedziniec.
- W co
ty pogrywasz? - na kanapie siedział Kakashi. Rozłożył się
wygodnie, aby móc dać odpocząć zmęczonemu ciału.
- Od
kiedy to się do gabinetu pracodawcy wchodzi bez pukania? - zaśmiał
się starszy mężczyzna.
- Oh,
wybacz, Jiraya~sama – szarowłosy wstał i ukłonił się nisko –
Więc w co ty pogrywasz?
- W nic
takiego... Po prostu dbam o swoich uczniów – uśmiechnął się
szeroko białowłosy.
-
Przecież wiesz dokładnie, że to nie są zwykli uczniowie, po co
ten cały cyrk? Te przesłuchania...
- Bo ty,
mój kochany przyjacielu, patrzysz bardzo krótkowzrocznie –
białowłsoy wziął duży łyk kawy.
- Więc
nie zamierzasz pomóc im z klanem Kitsune? - Kakashi podniósł jedną
brew. Znał mężczyznę od małego, ale często nie rozumiał co mu
się w głowie roi.
- Nie
to, że nie zamierzam pomóc! Po prostu chcę sprawdzić na ile są
gotowi. Oni jeszcze nie wiedzą, co ich czeka w niedalekiej
przyszłości. Jeśli nie zdołają pokonać Kuroi Kitsune... Nie
mają co liczyć na długie życie – uśmiechnął się od ucha do
ucha Jiraya – Ale ktoś taki jak Morri Aya, który zdołał
podporządkować sobie świat demonów, na pewno poradzi sobie ze
zwykłymi ludźmi.
- Masz
racje. Kto by pomyślał, że w naszym skromnym Akumine zawitają
takie gwiazdy jak synowie Asakurów, czy Kyoyama – szarowłosy
wstał z kanapy. Podszedł do biurka pracodawcy.
- A ty
przyszedłeś tutaj porozmawiać o naszych ukochanych szamanach, czy
w jakiejś innej sprawie? - Jiraya spojrzał na młodszego znad
brzegu kubka.
- Czy...
- Kakashi lekko poczerwieniał na twarzy, chociaż połowę jego buzi
zakrywał golf – Czy... Czy napisałeś już kolejny rozdział?
- Eh...
- dyrektor westchnął ciężko. Kliknął coś na laptopie, a z
drukarki stojącej obok zaczęły wylatywać kartki. Szarowłosy
łapał je, po czym cały podniecony przytulił arkusze do piersi.
-
Arigato Jiraya~sama! - Hatake wybiegł z gabinetu, aby zaszyć się
za swoje biurko w akademiku i móc poddawać się rozkoszy lektury.
Dyrektor
tylko pomachał głową z politowaniem. Spojrzał na słońce
przebijające się przez chmury.
- Wiem,
Uchiha~kun, że mnie okłamałeś, ale to dobrze. W końcu znalazłeś
sobie przyjaciół. Razem jesteście o wiele silniejsi...
Itachi
klęczał przy jednej ze ścian na szkolnym korytarzu. Rytmicznie
uderzał głową o ścianę. W końcu między jego czołem a betonem
wylądowała ręka Yoh.
- Bo
sobie czaszkę rozbijesz – zaśmiał się młodszy Asakura.
-
Okłamałem Jirayę~sama... Okłamałem Jirayę~sama... Przez ciebie!
- krzyknął brunet, pokazując palcem na Ayę.
- Co
przeze mnie?! Ratowałam nam wszystkim skórę! Dyrektor raczej nie
byłby zadowolony, jeśli dowiedziałby się prawdy... - Morri
starała znaleźć cokolwiek na swoją obronę.
- Wybacz
Uchiha~sempai... Za moje wybryki płacicie wszyscy... - westchnęła
ciężko Kenami.
- Właśnie. Baka Imoto~chan! - czerwonowłosa skrzyżowała ręce na piersiach.
- E tam, nie jest jeszcze tak źle – uśmiechnął się Yoh. Pomógł wstać (a raczej siłą odciągnął od ściany) Itachi'emu.
- Właśnie. Baka Imoto~chan! - czerwonowłosa skrzyżowała ręce na piersiach.
- E tam, nie jest jeszcze tak źle – uśmiechnął się Yoh. Pomógł wstać (a raczej siłą odciągnął od ściany) Itachi'emu.
-
Wybaczcie, ale idę się uczyć – Hao dziarsko ruszył przed
siebie.
- Eh... No ja chyba też – zrozpaczony Uchiha poszedł w jego ślady – Jakoś muszę zapomnieć o tym traumatycznym przeżyciu!
- Po co idziecie się uczyć? - zdziwiła się brunetka.
- Bo jesteśmy w szkole? A nauka to obowiązek każdego ucznia? - pouczył ją Itachi.
- I żeby nie rozwalić szkoły na chemii – upomniała przyjaciółkę Anna.
- Eh... No ja chyba też – zrozpaczony Uchiha poszedł w jego ślady – Jakoś muszę zapomnieć o tym traumatycznym przeżyciu!
- Po co idziecie się uczyć? - zdziwiła się brunetka.
- Bo jesteśmy w szkole? A nauka to obowiązek każdego ucznia? - pouczył ją Itachi.
- I żeby nie rozwalić szkoły na chemii – upomniała przyjaciółkę Anna.
- Po za
tym zaraz koniec semestru. W następnym tygodniu zaczynają się
egzaminy, zapomniałaś? - starszy Asakura zlustrował ukochaną
surowym wzrokiem.
- Przecież to tylko próbne... - dziewczyna machnęła lekceważąco ręką.
- Oh Aya... - Hao przejechał ręką po twarzy.
- Przecież to tylko próbne... - dziewczyna machnęła lekceważąco ręką.
- Oh Aya... - Hao przejechał ręką po twarzy.
-
Chłopaki mają rację, też idę się pouczyć. Biblioteka będzie
dobrym miejscem. Do zobaczenia później! - Vitsumi skręciła w
jeden z bocznych korytarzy.
- Czekaj, idę z tobą! - Ren dogonił lokatorkę.
- Czekaj, idę z tobą! - Ren dogonił lokatorkę.
- Chodź
Koteczku, zaraz zaczynają się zajęcia z łaciny – Anna złapała
ukochanego za rękę i pociągnęła w sobie tylko znanym kierunku.
- Do zobaczenia później! - Yoh pomachał reszcie na pożegnanie.
- Eh, ja idę na boisko... Nie chce mi się uczyć – Morri w podskokach ruszyła w kierunku wyjścia ze szkoły. Nie słuchała nagannych krzyków Asakury, który chciał nawrócić dziewczynę na prawą drogę.
- Do zobaczenia później! - Yoh pomachał reszcie na pożegnanie.
- Eh, ja idę na boisko... Nie chce mi się uczyć – Morri w podskokach ruszyła w kierunku wyjścia ze szkoły. Nie słuchała nagannych krzyków Asakury, który chciał nawrócić dziewczynę na prawą drogę.
Uśmiechnięta
od ucha do ucha biegła w stronę wielkich pól, które Akumine
wykorzystywało jako boisko. Naprawdę szkoła miała wspaniałe
wyposażenie, co niesamowicie cieszyło Ayę. Mogła korzystać do
woli z bieżni i siłowni. Czasami nawet w nocy wymykała się z
akademika, żeby się odprężyć cieleśnie.
Błękitnooka
zauważyła stojącą na dziedzińcu białowłosą dziewczynę.
Uśmiechnęła się promiennie.
- Ohayo,
Yakuza~chan! - Morri podbiegła do nastolatki. Spojrzała na jej
sportową torbę – Idziesz na trening?
-
Ohayo... Nie. Znaczy tak. Znaczy... Miałam zacząć trenować, ale
jakoś mi się odechciało... - westchnęła Yuki.
- Stało się coś? - Aya przechyliła głowę patrząc zaciekawiona na dziewczynę.
- Stało się coś? - Aya przechyliła głowę patrząc zaciekawiona na dziewczynę.
-
Dostałam zaproszenie na turniej tenisowy – wyjaśniła nastolatka.
- To
powinnaś trenować za dwóch! - brunetka wypięła dumnie pierś,
niczym przewodnik duchowy koleżanki.
- Ale
turniej polega na grze w parach... A ja nie mam z kim wystąpić.
Każdy w kole ma już swoją parę, jestem ostatnia... - westchnęła
Yakuza.
- Ja ci chętnie pomogę! - krzyknęła uradowana Aya.
- Ja ci chętnie pomogę! - krzyknęła uradowana Aya.
- Co? -
Yuki spojrzała zszokowana na koleżankę z klasy.
- No z
chęcią będę twoją parą! - Morri objęła białowłosą
ramieniem – Chodź idziemy na boisko tenisowe!
-
Kort... - szepnęła cicho nastolatka.
- Co?
- Kort.
Nie boisko tylko kort. W tenisa gra się na korcie – niebieskooka
poprawiła niepewnie Ayę.
-
Okey... A nie czekaj. Nie mam stroju... Spotkajmy się na boi...
-
Korcie...
- ...sku
za dwadzieścia minut, dobrze?
- No
jasne! Ale.. Morri~san, jesteś pewna, że chcesz mi pomóc? To
będzie wymagało dużo pracy, a przecież za chwilę egzaminy... Nie
chce, żebyś prze ze mnie miała kłopoty... - Yuki niepewnie
zaczęła ściskać pasek od sportowej torby.
- Nie
bój się, mi zawalenie roku nie grozi! A z chęcią sobie pogram.
Zaraz wracam! - Aya obróciła się napięcie. Sprintem pobiegła w
stronę akademika. Jak oparzona wtargnęła do pokoju. Zaczęła
grzebać w szafie. Wyciągnęła z niej sportowe spodenki i bluzkę.
Związała niechlujnie włosy gumką i ruszyła w drogę powrotną.
Musiała jeszcze załatwić sobie rakietę (co nie było trudne z jej
znajomością z Sayuki~sensei) i już znalazła się na korcie.
Zauważyła Yuki, która rozgrzewała się przed rozgrywką. Była
ubrana jak zawodowa tenisistka. Daszek we włosach, polo, krótka
spódniczka i tenisówki. W ręku droga, mosiężna rakieta.
Dziewczyna uśmiechnęła się na widok koleżanki z klasy. Pomachała
jej przyjaźnie.
- Już
jestem! - Morri wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- Jestem
taka szczęśliwa, że chcesz mi pomóc! Jeśli wygram ten turniej,
będę miała łatwiejszą drogę do dostania się na letni obóz
tenisowy! Po za tym może dostane stypendium na studia...? -
rozmarzyła się białowłosa.
- To dla
mnie przyjemność! - Aya założyła sobie rakietę na ramiona.
- Więc
zaczynamy trening! Nie ma na co czekać, zawody już w sobotę! Mamy
tylko trzy dni, żeby się dotrzeć! - niebieskooka pobiegła na
drugą stronę kortu.
-
Yakuza~san?! Możesz mi powiedzieć tylko jedną rzecz? - zapytała
brunetka. Podrzuciła rakietę do góry i złapała ją w jedną
rękę. Mocno się zamachnęła robiąc obrót.
- Hai? -
Yuki spojrzała na koleżankę z zaciekawieniem. Stała już po
drugiej stronie siatki.
- Możesz
mi wytłumaczyć zasady? Nigdy w to nie grałam... - Morri podrapała
się z zakłopotaniem w głowę.
- Nigdy
nie grałaś?! To już po moim stypendium... - Yuki przejechała ręką
po twarzy.
-
Nieprawda! Szybko się uczę! Do piątku będę już na twoim
poziomie! - obiecała Aya kładąc rękę na sercu.
-
Okey... Więc na tych zawodach będziemy grać w deblach –
białowłosa podeszła do błękitnookiej. Zaczęła ją odpowiednio
ustawiać – Żeby serwować musisz ustawić się bokiem. Z prawej
ręki jest forhend, a z lewej bekhend. Serwis zawsze z powietrza i ma
wejść w karo, po przekątnej na druga stronę tego samego kortu...
- Karo?
- Aya przechyliła głowę w bok.
- Ten
kwadracik przy siatce... - westchnęła białowłosa. Zaczęła ręką
bawić się swoim czarnym pasemkiem, który w tej chwili był
związany w warkocz. Zaczęła dalej tłumaczeć koleżance - Jedna
para serwuje. Osoba serwująca zaczyna temat z prawej i serwuje na
prawo w karo, a druga odbiera i stoi bliżej siatki. Po drugiej osoba
z prawej odbiera. Zazwyczaj stoi się trochę za linią końcową, a
druga stoi trochę dalej od siatki i bliżej korytarza deblowego.
Główne założenie jest takie, że dwie osoby powinny byś w jednak
linii czyli dwie z przodu dwie z tyłu.
-
Okey... - Morri odetchnęła głęboko – Więc z początku mały
meczyk między nami?
- Skoro
czujesz się na siłach – Yakuza szybko pobiegła na drugą stronę
kortu. Zaczęły grać. Trwało to kilkanaście minut i ku zdziwieniu
Yuki, Aya radziła sobie całkiem nieźle.
- Masz
talent – białowłosa zaśmiała się.
- No się
wie! Ale ta rakieta jest dziwna... Muszę sobie kupić własną... -
błękitnooka dokładnie obejrzała swój sprzęt.
- Ja mam
swój skarb! Dostałam ją na urodziny... Yonex Ezone Xi Rally!
Najlepsza rakieta na rynku! Kocham moich rodziców! - Yakuza ściskała
narzędzie niczym ukochaną osobę.
Aya
uśmiechnęła się jednie. Chciałaby też móc spędzać czas ze
swoimi rodzicami. Może to było dziwne, bo w końcu nie była już
dzieckiem, ale tęsknota za rodziną narastała przez cały czas, bez
względu na jej wiek. Pomimo, iż podobno czas goi rany, to te
całkowicie nie znikały i zostawiały swój ślad na jej życiu.
Nagle
błękitnooka poczuła mocny ból na czole.
- Nie
trać gardy – zarechotała Yuki.
- Ja ci
zaraz pokarzę! - Morri wyszczerzyła wszystkie ząbki. Wiedziała
już, że całe popołudnie - a może nawet i wieczór – spędzi na
korcie.
Kiedy
brunetka beztrosko przygotowywała się do przyszłego turnieju,
który wypadł jej tak niespodziewanie, Hao siedział przy stole w
pokoju chłopaków. Był obłożony książkami i zeszytami. Ledwie
było widać czubek jego głowy. Itachi co chwilę spoglądał na
przyjaciela z lekkim uśmiechem. Sam również oddawał się
przyjemności lektury, tyle że leząc wygodnie na swoim łóżku.
Asakura
wstał od stolika. Zaczął szperać w swojej teczce.
- Eh...
Aya~chan! Znowu ukradłaś mi notatki! - krzyknął z rezygnacją.
Wyszedł na balkon, przeskoczył barierkę i wtargnął do pokoju
dziewczyn. Lekkie pchnięcie drzwi starczyło, aby je otworzyć.
Wszyscy umówili się, że póki jest ciepło nie zamykają balkonów,
aby ułatwić kontaktowanie się. Ku swojemu zaskoczeniu Asakura nie
zauważył w pomieszczeniu ukochanej. Jedyną przedstawicielką płci
pięknej okazała się Kenami. Nastolatka siedziała przy stole.
Przed sobą miała otwartą dużą, metalową walizkę. W środku
bagażu znajdowały się różne tabletki i inne leki. Kitsune miała
położoną rękę na blacie. Pasem spięła swoje przedramię. Lewą
ręką obsługiwała się strzykawką. Wbiła sobie igłę w żyły.
Wycisnęła płyn do swojego ciała. Dopiero po tym zabiegu
zobaczyła, iż nie jest sama w pokoju. Spojrzała na Hao. W jej
oczach można było zobaczyć lekki strach. Uspokoiła się jednak.
Uśmiechnęła szeroko.
- Ohayo
– przywitała Asakurę. Odłożyła strzykawkę. Rozpięła pas i
wstała. Zaczęła uporządkowywać tabletki w walizce. Wzięła
kilka do ręki i połknęła je.
- Ayi
jeszcze nie ma? - zapytał długowłosy.
- Nie.
Żadna jeszcze nie wróciła, jestem sama, jak widać – szatynka
uśmiechnęła się niepewnie do chłopaka.
- Wezmę
tylko notatki – Hao przemknął obok dziewczyny. Na łóżku
ukochanej leżała jej teczka. Zaczął grzebać się w papierach
brunetki. W miarę możliwości starał się nie zwracać uwagi na
obecność szatynki.
- Hao?
Czy mi się wydaje, czy ty mnie unikasz? - zielonooka zamknęła
walizkę i wsunęła ją pod swoje łóżko. Stanęła za
długowłosym. Nie czuła się komfortowo, kiedy czarnooki perfidnie
nie patrzył na nią. Takie nienaturalne zachowanie nie było do
niego podobne.
Chłopak
przez chwilę milczał, uparcie szukając papierów. W końcu
wyciągnął swój zeszyt, który został perfidnie ukradziony przez
Ayę. Zaśmiał się. Gdyby nie jego notatki, z niektórych
przedmiotów, błękitnooka pewnie miałaby puste zeszyty...
- Wiem,
że znałaś Zeka – długowłosy wyprostował się i spojrzał
prosto w oczy nastolatki. Jego czarne tęczówki dziwnie błyszczały.
- No
i...? - Kitsune podniosła jedną brew do góry.
- Jak to
„no i”? Dlaczego nie zareagowałaś na mnie przy pierwszym
spotkaniu?! - chłopak podniósł głos. Szatynka drgnęła nerwowo,
cofając się o krok.
-
Przepraszam... Nie myślałam, że to dla ciebie jakiś problem... Po
pierwsze to nie chciałam ujawniać, iż razem z Vitsumi jesteśmy
zamieszane w jakiekolwiek szamańskie sprawy. Po drugie uznałam, że
czułbyś się co najmniej niekomfortowo, gdybym podbiegła do ciebie
i zaczęła rozmawiać jak z Asakura~sama.
- Mówisz
o nim z takim wielkim szacunkiem... - Hao usiadł przy stole.
Uspokoił się nieco. Postanowił przytrzymać nerwy na wodzy.
Zresztą... Z twarzy Kitsune nie wyczytał żadnych mrocznych knowań.
-
Zawdzięczam mu swoje życie. Uratował mnie. Zapewnił schronienie i
opiekę w najkrytyczniejszym momencie... Kiedy byłam na dnie. Gdyby
nie on, zamarzłabym. Herbaty? - zapytała przyjaznym tonem. Podeszła
do półki obok ściany. Włączyła czajnik.
-
Poproszę... - westchnął zrezygnowany czarnooki. Spojrzał na
zegarek. Było już po ósmej. Cierpliwie poczekał, aż woda
zagotuje się, a zielonooka postawi przed jego nosem parujący napój.
Usiadła przy boku stołu.
- Tak w
ogóle skąd wiesz, że znałam Zeka? - dziewczyna zaśmiała się
wesoło – Pamiętasz tamte czasy?
- Nie i
bardzo się z tego cieszę – odparł szybko szatyn – Duch Ognia
mi powiedział...
- Mogłam
się domyślić. Przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób cięto
uraziło. Pomyślałam, że wolałbyś nie pamiętać o przeszłości.
- Z
czasów, kiedy był we mnie Zeka pamiętam tylko nikłe przebłyski.
To nawet nie są skrawki wspomnień, tylko niewyraźne migawki –
zaśmiał się lekko Hao – Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem,
al...
-
Rozumiem – ucięła jego wypowiedź – Nie gniewam się. Nie mam o
co...
Zapadła
chwila ciszy. Dziewczyna wydawała się być niezwykle spokojna i
zamyślona, jak na siebie. Zazwyczaj plotła trzy po trzy, nawet nie
wysilając mózgu.
Hao
zresztą też oddał się swoim fantazjom. Strasznie zaciekawił się
tym co usłyszał. Przecież Kenami nie była szamanem. Zeka pomógł
człowiekowi? To przecież było wbrew wszelkim zasadom!
- Mam
nadzieję, że nie odbierzesz tego źle, ale czułam się nawet
trochę zawiedziona, kiedy dowiedziałam się, że Zeka już nie ma
na tym świecie... Mam wobec niego dług wdzięczności i teraz
trochę trudno będzie mi go spłacić. Dlaczego każdy kto mi pomoże
musi tak szybko umierać? - dziewczyna westchnęła ciężko, kładąc
się i wyciągając na stole.
- Ej,
nie zapominasz o czymś? Zeka to morderca!
- Tak
jak ja – dziewczyna nie patrzyła na Asakurę. Siedzieli w
półmroku, zdani jedynie na wieczorne niebo, gdyż żadne ze świateł
się nie świeciło.
Chłopak
przez chwilę zaniemówił.
- Ale ty
zabijasz walcząc o życie, a on...
- On
też. Przecież to twój bliźniak uważa, że nic nie dzieje się
bez przyczyny i każdy ma swoje powody prawda? - Kenami podniosła
się – Asakura~sama również takowe posiada. Może my ich nie
rozumiemy, ale mimo to on odda za swoje idee życie. Ma jakiś cel.
Ja zabijam ludzi, którzy po prostu stoją mi na drodze. Zbijanie
zwykłych pionków na szachownicy. Zdaje sobie sprawę, że każdy
zabity przeze mnie żołnierz ma rodzinę, przyjaciół, bliskich...
Że pozbawiając go życia, niszczę przyszłość większej ilości
ludzi jednak... Uważasz że robię źle? Czy moje życie jest warte
tyle, że mam prawo zabijać tych, którzy chcą mnie schwytać? Czy
może myślisz, że powinnam się oddać bez walki, bo w końcu mój
jeden żywot nie może równać się życiom ludzi przeze mnie
zabitych?
-
Kenami, nie wymagaj ode mnie odpowiedzi na takie
pytanie... - długowłosy patrzył na nią nieco zszokowany. Miał
wyschnięte usta i mętlik w głowie.
-
Gomene ♥ - szatynka uśmiechnęła się słodko do nastolatka –
Po prostu chcę znać wasze zdanie. Mówicie, że mi pomożecie, że
jesteście za mną, ale... Jak chcecie mi pomóc? To jest już nie
możliwe... Do końca życia będę walczyć z własnym kla...
-
Nic nie jest niemożliwe – uciął jej Hao. Miał ostry,
nieprzyjmujący sprzeciwu głos – Zobaczysz, Aya coś wymyśli! Nie
będziemy atakować. Zostawmy twój klan w spokoju. A jeśli oni
przyjdą po ciebie, obronimy cię. Nie powinnaś się martwić. A co
do twojego pytania... Nie ma żyć ważnych i ważniejszych. Każdy
jest tak samo warty, aby być tutaj, na Ziemi.
W
oczach Kenami można było zauważyć dziwne iskry – szczęście
pomieszanie z zaskoczeniem, Hao złapał dziewczynę za rękę.
-
Nawet jeśli popełniłaś błąd, a nawet kilka błędów... To
jeszcze cię nie przekreśla. Każdy z nas ma swoje grzechy na
sumieniu... Ja, Aya, Ren... Nawet Yoh... Więc się nie zamartwiaj!
Nie zastanawiaj się, ile jest warte twoje życie. Po prostu żyj z
całych sił!
Dziewczyna
zaśmiała się, a z jej oczu popłynęło kilka łez. Wyciągnęła
rękę z uścisku Asakury i wytarła policzek wierzchem dłoni.
-
Gomenasai... Kiedyś usłyszałam podobne słowa od mojego
przyjaciela – wytłumaczyła.
-
Ej ja też jestem twoim przyjacielem – Hao wyszczerzył swoje białe
ząbki, w uśmiech zarezerwowany jedynie dla Asakurów.
-
Wiem, Hao~kun! - wypiła kilka łyków herbaty – Isoshi był kimś
niezwykłym. Był pierwszą normalną osobą, z którą spotkałam
się w laboratorium. On był... Był...
Ciałem
Kenami zaczęły trząść dziwne drgawki.
- Coś się stało? - zapytał przestraszony szatyn. Położył rękę na ramieniu dziewczyny. Ta zrzuciła dłoń z siebie.
- Coś się stało? - zapytał przestraszony szatyn. Położył rękę na ramieniu dziewczyny. Ta zrzuciła dłoń z siebie.
-
Nie dotykaj mnie!!! - wrzasnęła. Wstała błyskawicznie. Pchnęła
stół z taką siłą, że mebel przewrócił się. Kubki stojące na
nim spadły na ziemię. W jednym odpadło uszko, drugi potłukł się
całkowicie. Herbata rozlała się, tworząc rozmaite kształty na
posadzce. Zeszyt wylądował w kącie.
Asakura
spojrzał zszokowany na zielonooką. Wstał, nie wiedząc, jaki
kolejny ruch wykona Kitsune.
-
Nie dotykaj mnie! Nie dotykaj...! - dziewczyna cofała się. Zakryła
twarz dłońmi. Szła w tył, póki nie natknęła się plecami na
ścianę. Opadła na podłogę. Zalała się łzami.
-
Kenami... - chłopak podszedł do szatynki. Klękną przy niej –
Dobrze się czujesz?
Zapytał
zmartwionym głosem. Strach szybko zamienił się w troskę.
-
Przepraszam... - wyszeptała po jakimś czasie. Głos nastolatki był
cichy i niepewny – Proszę, idź już...
-
Ale...
-
Idź – powiedziała pewnie, ale nadal nie odkrywała twarzy.
Hao
postanowił się z nią nie kłócić. Postawił stół i pozbierał
rozbite kubki. Wytarł ścierką herbatę. Wziął zeszyt, po który
tak naprawdę przyszedł. Bez słowa wyszedł na balkon. Przeszedł
do pokoju chłopaków.
-
Coś się stało? - zapytał Itachi, przestraszony takimi odgłosami.
-
Nie wiem... - westchnął Hao. Rzucił zeszyt na stół, a sam
położył się na łóżku. Po tej akcji nie był w stanie podejść
do nauki. Przymknął oczy. Słyszał jedynie jak do pokoju wchodzi
jego brat, jak zawsze uśmiechnięty i radosny. Asakura
będzie musiał z przyjaciółmi poważnie porozmawiać i zastanowić
się nad sytuacją Kenami. Pomoc dziewczynie może okazać się nie
być taka prosta...
-
Akurat teraz musisz zajmować się tym turniejem? - jęknął
żałośnie Hao. Razem z Ayą, Yoh, Anną i Ren'em szli przez szkolny
korytarz. Mieli właśnie przerwę między lekcjami, którą
postanowili wykorzystać na wspólną pogadankę.
-
Oj przestań, przecież to jest w piątek, a dziś już środa. Muszę
pomóc Yakuzie~san! - Morri założyła ręce na piersiach – Jeden
dzień nas nie zbawi!
-
Może i nie, ale... A zresztą... - Asakura
westchnął.
-
Wiem Hao, że się martwisz. Ja też... - brunetka pogłaskała
nastolatka po ramieniu.
-
Żebyśmy mogli poznać jej przeszłość... Byłoby prościej! -
zastanowił się na głos Yoh.
Zadzwonił
dzwonek na lekcję.
-
Pomyślę o tym... Nie czekajcie na mnie na lunch, będę na boisku!
- poprosiła Aya, wchodząc do sali od języka japońskiego. Usiadła
w swojej ławce i przygotowała się do spania.
-
Ja też będę zajęty – wyjaśnił Ren, po czym pobiegł we własną
stronę. W końcu on nie należał do klasy I B.
-
Dlaczego ona nie bierze tego poważnie? - Hao pokręcił głową z
politowaniem.
-
Ej, ona bierze to bardzo poważnie, tylko tego nie okazuje. Znasz ją
przecież – młodszy Asakura położył bratu rękę na ramieniu.
-
Tsa... - długowłosy spojrzał na swoją dziewczynę. Odetchnął po
chwili i uśmiechnął się łagodnie. Jego bliźniak miał rację.
Błękitnooka pewnie ma jakiś misterny plan w swojej główce, a gra
w tenisa pozwala jej się wyżyć i odreagować. Hao niepotrzebnie
się martwił.
Usiadł
grzecznie w ławce, jak na porządnego ucznia przystało. Spokojnie
notował informacje o literaturze japońskiej, potem aktywnie
uczestniczył na wychowaniu fizycznym. Podczas długiej przerwy zjadł
obiad na dziedzińcu wraz z wszystkimi lokatorami, tak jakby wczoraj
między nim a Kenami nic się nie wydarzyło. Potem dobrze bawił się
na kolejnych lekcjach.
Takie
życie było dziwne.
Takie
nierealne i rzeczywiste zarazem.
W
końcu grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo, Kuroi Kitsune mogą
zaatakować w każdej chwili, a oni beztrosko spędzają czas na
żartach i śmiechach. W sumie nie przeszkadzało mu to. Mimo
wszelkich zmartwień, zaczął czuć się lepiej. Tak właśnie
działała przyjaźń – uleczała rany i niwelowała zmartwienia.
-
Asakura~san! - chłopak usłyszał krzyk za swoimi plecami. Odwrócił
się. Zobaczył biegnącą w jego stronę Yuki. Uśmiechnął się do
niej miło.
-
Coś się stało? - zapytał.
Dziewczyna była ubrana w strój do tenisa, widocznie trenowała z Ayą również po szkole.
Dziewczyna była ubrana w strój do tenisa, widocznie trenowała z Ayą również po szkole.
-
Chciałam ci podziękować – Yakuza stanęła przed nastolatkiem,
uśmiechnięta od ucha do ucha.
-
Mi? Za co? - czarnooki zdziwił się niezmiernie. W głowie próbował
znaleźć jakikolwiek powód, dla którego białowłosa mogłaby być
mu wdzięczna, ale nic nie znalazł. Nawet nie pożyczał jej żadnych
notatek, więc...
-
Za to że pozwalasz Morri~chan ze mną trenować. Jesteś jej
chłopakiem i pewnie wolałbyś, żeby spędzała ten czas z tobą, a
cały swój czas poświęca mi... Ale obiecuję, że jak już wygramy
w piątek turniej, będziesz miał ją na własność! - Yuki
wyszczerzyła swoje ząbki.
-
Baka! - Asakura lekko się speszył.
-
Mam nadzieję, że przyjdziecie z całą waszą paczką na turniej?
Odbędzie się on w Akumine, więc nie musicie nawet nigdzie
wyjeżdżać...
-
No jasne, będziemy za was trzymać kciuki – długowłosy
wyszczerzył swoje ząbki – Jestem pewien, że wygracie!
-
Ja też! Morri~chan jest niesamowita! Od wczoraj ma rakietę w ręku,
a gra jak zawodowiec! Widzę ją w przyszłości jako olimpijkę!
Muszę już iść, ale jeszcze raz ci dziękuję! Do zobaczenia! -
Yakuza odwróciła się napięcie. Odbiegła od Hao. Kilka sekund
później, zniknęła za zakrętem.
-
Nie masz za co dziękować... - westchnął Asakura z uśmiechem na
ustach. Szedł dalej korytarzem, kierując się w stronę biblioteki.
Musiał zająć głowę czymś innym, niż problemami Kuroi Kitsune.
-
Piroman! - czarnooki usłyszał krzyk za plecami. Odwrócił się.
Niestety po kilku wybrykach, ta ksywa przyległa do niego. Chłopaki
z Akumine często tak na niego wołali. W sumie długowłosemu to nie
przeszkadzało.
-
Tak? - Hao spojrzał na przybysza. Wysoki blondyn uśmiechnął się
przyjaźnie. Jego brązowe oczy błyszczały zawadiacko. Był ubrany
w mundurek. Krawat miał zwieszony nisko, a rękawy koszuli
podtoczone. W jednym ręku trzymał piłkę koszykową.
-
Zagrasz z nami? - zapytał nastolatek patrząc prosząco na
długowłosego.
-
Jasne! - opcja sportu też była możliwe, w końcu ile można się
uczyć? W przypadku Hao sporo. Teraz jednak postanowił zadbać o
swoją kondycję. W końcu, jeśli chce pomóc Kenami, musi być w
formie, prawda?
Piątek
nastał naprawdę szybko. Pogoda była idealna do przebywania na
podwórku. Było ciepło, a słonko grzało, otulając ziemię
ciepłymi promykami słońca. Aya miała bardzo dobry humor. Była w
świetnej formie. Przez to, że brała udział w tym turnieju, była
zwolniona z lekcji. Opuszczenie zajęć takich jak geografia czy
religia wpływały na nią jeszcze bardziej pozytywnie. Przeciągnęła
się leniwie. Rozejrzała się po korytarzu na którym stała.
Otaczały ją pomieszczenia z szatniami, w których przebierali się
uczestnicy gry. Morri również była ubrana jak zawodowa tenisistka.
Czarny strój z białymi obwódkami leżał na jej ciele idealnie.
Sportowa bluzka i spódnica, a do tego trampki. Jeśli chodzi o
brunetkę, tak właśnie mógłby wyglądać szkolny mundurek.
Błękitnooka zakupiła sobie również specjalną rakietę. Spodobał
jej się ten sport. Może zapisze się do koła tenisowego na stałe?
-
Gotowa? - przed brunetką stanęła Yuki.
-
No oczywiście! - Aya wyszczerzyła swoje ząbki – Zobaczysz,
zdobędziesz to stypendium bez żadnego problemu!
-
Z taką partnerką! To zadziwiające, że uczysz się w tak szybkim
czasie... Czasem wydaje mi się, że jesteś jakimś...
Nadczłowiekiem!
Morri
zaśmiała się głupio.
-
Pewnie ukrywasz jakąś mroczną tajemnicę... W sumie to by do
ciebie pasowało! Dobra i miła za dnia, nocą zamienia się w super
bohaterkę, która ratuje miasto przed demonami! A może tak jest? -
Yuki spojrzała oczekująco na koleżankę.
-
Ej, przestań! Nie jestem bohaterką jakiejś mangi... Nie
przesadzaj! - błękitnooka objęła kark białowłosej ramieniem i
poczochrała jej czuprynę.
-
Puść..! - zaśmiała się dziewczyna.
-
Chodź już, Yakuza~chan! Zaraz się zacznie! - Morri pociągnęła
koleżankę w stronę wyjścia z korytarza.
I
faktycznie, turniej rozpoczął się po kilkunastu minutach.
Dziewczyny naprawdę dawały czadu. Szybko wybiły się na szczyt i
większość kibiców zaczęło je dopingować. Nie przepuściły
żadnej piłki, mknęły jak burza. Pokonały nawet zeszłorocznych
faworytów. O ile z początku zawody oglądało tylko kilka osób,
tak pod koniec kort był oblegany.
Nikogo
nie zdziwiło, że to właśnie dwie uczennice z Akumine zdobyły
złoty puchar oraz dodatkową, niezwykłą nagrodę – zaproszenie
na studia sportowe.
Po
bardzo udanym, aczkolwiek długim dniu – zawody trwały do
dziewiętnastej – Aya, Yuki oraz cała paczka szamanów, świętowała
zwycięstwo nastolatek.
-
Tak bardzo się cieszę! Moja mama będzie zachwycona! A zawsze
powtarzała, że się na studia nie dostanę! - zarechotała
białowłosa, wcinając w międzyczasie kolację.
-
Widzę, że mama w ciebie wierzy – zarechotał Yoh.
-
Ej, ale to nie miało tak zabrzmieć... - Yuki podrapała się po
włosach z zakłopotaniem – Ale nic by nie wyszło gdyby nie
Morri~chan! Ty naprawdę nigdy wcześniej nie trzymałaś rakiety w
ręku?
-
Nie – stwierdziła krótko Aya, wcinając swoją sałatkę cezar.
-
Wiecie, ale to było naprawdę niesamowite! Czasami miałam wrażenie,
że piłka sama trafia mi na rakietę! Jeszcze nigdy tak dobrze mi
się nie grało! Nie przepuściłam żadnej piłki! - Yakuza aż
podskakiwała na krześle z podekscytowania.
-
No dałyście czadu, aż ja jestem pod wrażeniem – przyznał
Uchiha.
-
Aż się miło patrzyło – Hao spojrzał na brunetkę z ciepłym
uśmiechem. Objął ją ramieniem i pocałował w czoło – Jestem z
ciebie dumny.
-
Nie przeszkadzaj, jem... - mruknęła Morri zapatrzona w talerz.
-
No wiesz co! - Asakura założył ręce na piersi w akcie obrażenia,
ale po chwili uśmiechnął się.
Reszta
wybuchła gromkim śmiechem.
-
A gdzie jest Ren? - Yoh zdał sobie sprawę, że dzisiaj praktycznie
nie widział przyjaciela.
-
Czy zawsze ktoś musi zaginąć? - westchnęła Anna.
-
Taki nasz urok – Kenami uśmiechnęła się uroczo.
-
Strasznie się cieszę, ze mogłam dziś zagrać – wypaliła nagle
Aya – To było miłe odgałęzienie od codzienności. Teraz mogę
już zająć się Ki...
Zaczęła
Morri, ale zdała sobie sprawę, że „nie są sami”. Spojrzała
na Yakuzę. Wyszczerzyła swoje ząbki.
-
...lkoma ważnymi sprawami... - dokończyła niepewnie.
-
No ja też. W końcu od poniedziałku zaczynają się egzaminy dla
pierwszych klas – białowłosa przeciągnęła się leniwie – Ale
potem wakacje! Macie już jakieś plany?
-
W sumie... To nie do końca – zamyślił się Hao.
-
Ja może pojadę odwiedzić babcię? - zastanowiła się na głos
Vitsumi.
-
Ja się tam boję jechać... - Kitsune zadrżała lekko.
-
Nikt cię nie zapraszał – czerwonowłosa zjechała przyjaciółkę
wzrokiem.
-
Przecież, wiem, że chcesz żebym pojechała z tobą! - Kenami
rzuciła się dziewczynie na szyję. Przytuliła ją mocno.
-
Dusisz! - Yumenai zaczęła łączyć się kolorystycznie twarzą z
włosami.
-
Gomene Onee~chan! ♥ - zielonooka uśmiechnęła się
przepraszająco.
Reszta
zachichotała radośnie. Yuki wstała od stołu. Spojrzała na
przyjaciół, uśmiechając się przyjaźnie.
-
Przepraszam was, ale jestem padnięta po tym dniu, a jeszcze muszę
zajrzeć do ludzi z koła tenisowego. Ale się zdziwili, że to
właśnie ja...! Znaczy my wygrałyśmy! A przez moją wcześniejszą
kontuzję nikt nie chciał mnie jako pary! - białowłosa
wyszczerzyła ząbki – Do zobaczenia!
Yakuza
pożegnała się z przyjaciółmi, po czym ruszyła w sobie znanym
kierunku.
-
Ona miała kontuzję? - zdziwiła się Aya – Grała tak świetnie...
-
Może ty tego nie zauważyłaś, ale w kilku uderzeniach pomogła jej
Kenami – wytłumaczyła Yumenai.
-
Co? - chłopaki wyglądali na zszokowanych, jedynie Anna spokojnie
wypiła łyk gorącej, zielonej herbaty.
-
Przypomnijcie sobie, przecież Yakuza~san przez trzy tygodnie miała
zwichnięty nadgarstek – Kyoyama spojrzała na nastolatków z
politowaniem.
-
A no... Faktycznie – Yoh podrapał się po głowie z zakłopotaniem.
-
Moją umiejętnością jest telekineza. Widząc, że piłka zjeżdża,
kierowałam ją na prawidłowy tor – Kenami uśmiechnęła się.
Było jej głupio, że ostatnio przysparza samych zmartwień
przyjaciołom. Do tego ostatnia akcja z Hao... Ona naprawdę nie
chciała, żeby tak wyszło, niestety to nie od niej zależało. Od
razu po przyjęciu leków – póki nie zaczęły działać - stawała
się jeszcze bardziej niestabilna niż na co dzień.
-
To miło z twojej strony – Asakura uśmiechnął się lekko.
-
Tak... Wybaczcie, ale ja też już pójdę – szatynka wstała od
stołu. Wzięła swoją tacę z brudnymi naczyniami i odwróciła się
– Czeka mnie jeszcze noc przed laptopem... Eh... Znowu się nie
wyśpię...
-
Idę z tobą – zapowiedziała Vitsumi.
Jadalnia
powoli pustoszała. Przyjaciele siedzieli wesoło gawędząc, chociaż
i na nich przyszedł czas. Zostali „grzecznie” wyproszeni przez
jedną z kucharek. Już szli na górę, kiedy na korytarzu pojawił
się Ren. Miał w ręku plecak, a na twarzy – szelmowski uśmieszek.
-
Czekajcie! Chcę wam coś pokazać... - Tao spojrzał na przyjaciół.
-
Nie możesz tego pokazać nam w pokoju? - zapytał Yoh – Chciałbym
się już położyć...
-
Nie chcę, żeby Kenami to widziała – wyjaśnił złotooki.
Przyjaciele
spojrzeli po sobie.
-
Itachi~kun, masz może klucze od celi? - zapytał starszy Asakura.
-
Mam... Chyba ni chc... - zaczął marudzić Uchiha, ale bracia nie
pozwolili mu dokończyć.
-
No to idziemy! - oznajmił Yoh. Bliźniacy wzięli pod ręce bruneta
i zaczęli iść w stronę szkoły. Nie było jeszcze ciszy nocnej,
więc Kakashi nawet nie podniósł głowy znad czytanych kartek.
Zawsze udawał, ze to ważne dokumenty, ale każdy kto chociaż raz
miał okazję zbliżyć się do biurka szarowłosego, wiedział iż
to jakieś sprośne historyjki. Wejście do szkoły też nie było
trudne. Jiraya przesiadywał w swoim gabinecie do późnej nocy (
czasem nawet z niej nie wychodził ) i nie miał zwyczaju zamykać
budynku. Wystarczyło być cicho, a szkoła stała otworem.
Przyjaciele
skorzystali z tego. Niczym ninja przemknęli do niewielkiego pokoiku.
Nie chcąc zapalać światła, posłużyli się Duchem Ognia niczym
latarnią.
-
No to co masz nam takiego ciekawego do pokazania? - zapytała
Kyoyama. Usiadła przy stole. Wpatrywała się z zaciekawieniem na
złotookiego.
Ten wyjął z plecaka plik gazet.
Ten wyjął z plecaka plik gazet.
-
Łał... Makulatura... - prychnął Itachi – Tylko dlatego musiałem
złamać regulamin?
Za
tą uwagę dostał trzymanymi w ręku przez Tao czasopismami w głowę.
-
Grzebałem się w bibliotece od wtorku, więc nie mów mi, że to
makulatura! - krzyknął zdenerwowany Ren.
-
Ale żeś się wkręcił w tą sprawę z Kitsune... - zaśmiała się
Morri – Gdybym cię nie znała, pomyślałabym że...
- Że co?! - wrzasnął złotooki.
- Że co?! - wrzasnął złotooki.
-
Cicho! - uspokoił ich Uchiha. Zatknął ręką usta fioletowowłosego
– Jak macie się drzeć to nie tutaj! Nie chcę zawieść
Jirayi~sama!
-
Co to jest? - Hao zainteresował się gazetami przyniesionymi przez
przyjaciela. Wziął jedną z nich – Hę? Co? Ślub stulecia?
Spojrzał
na okładkę. Zauważył na nim wielki napis i zdjęcie młodej pary.
Oboje patrzyli się w obiektyw z uśmiechem. Kobieta była ubrana w
piękną, śnieżnobiałą suknię ślubną z długim welonem i
wieńcem w dłoniach. Patrzyła na świat zielonymi oczyma.
Ciemnobrązowe włosy miała fikuśnie upięte. Obok niej stał
brązowooki brunet. Odziany w czarno-biały frak, trzymał za rękę
swoją wybrankę. Wyglądali na szczęśliwą parę, która kochała
się bezgranicznie.
-
A zgadnij czyj to ślub? - uśmiechnął się chytrze Ren.
Aya
wyrwała z rąk ukochanego gazetę. Otworzyła na odpowiedniej
stronie.
-
Kuroi Oharu oraz Kitsune Hisaki... - przeczytała na głos z
artykułu.
-
Więc to był ten ślub, który połączył te dwa klany? - Yoh
spojrzał przez ramię błękitnookiej.
-
No, najwidoczniej tak powstało Kuroi Kitsune. Hehe... Zgadnijcie kto
był świadkiem pana młodego? Kitsune Masao... - zaśmiała się na
głos Aya.
-
Nie wyglądają na jakichś bandytów – do rozmowy wtrąciła się
Anna. Dziewczynie zaintrygowała ta gazeta.
-
Skąd to wytrzasnąłeś? - Itachi spojrzał podejrzliwie na Ren'a.
-
Z biblioteki, a skąd? Pisałem referat z japońskiego, do którego
musiałem użyć artykułu z gazety. Ta wasza koleżanka z klasy...
Ta co dzisiaj z nią grałaś... - przez chwilę złotooki zmarszył
brwi – Yakuza~san! Potrąciła słupek z gazetami. No i zobaczyłem
ten napis. Jakoś przyciągnął moją uwagę...
-
God job, Yakuza~san! - powiedziała Aya pokazując kciuk do góry ku
niebu.
-
Ej, to ja to wszystko wygrzebałem! - oburzył się Tao, ale szybko
mu przeszło. Podał przyjaciołom kolejne czasopismo – Rkilka lat
po ślubie urodziło im się dziecko...
-
Kenami? - zapytał młodszy Asakura, nie dając dokończyć
lokatorowi..
Złotooki
odchrząknął.
-
Zgadłeś. Urodziła im się córeczka... – tutaj wziął kolejną
ze sterty gazet - …Kenami.
-
Dużo tego – słusznie zauważyła Aya.
-
No wiesz, w końcu Kuroi Kitsune to największa korporacja w
Japonii... Gazety muszą o nich pisać – przypomniał przyjaciołom
Itachi.
-
To dlaczego wcześniej o nich nie słyszałem? - Yoh zrobił
zawiedzioną minę.
-
Bo byłeś zajęty treningami Koteczku – rzeczowo wyjaśniła Anna,
zmysłowo przejeżdżając dłonią po jego kręgosłupie.
-
Jeszcze mam ciarki... Jak o tym wspomnę, to mnie boli... - młodszy
Asakura wzdrygnął się z odrazą.
-
Mnie też... Aya jeszcze wtedy też się normalnie męczyła.
Pamiętasz? – zaśmiał się Hao. Spojrzał na brunetkę. Stała z
jednym z czasopism w ręku. Patrzyła się na ilustracje ze smutkiem
wypisanym na twarzy – Aya..?
-
Wybacz. Trochę mnie to przygnębiło – Morri uśmiechnęła się
smutno. Pokazała przyjaciołom zdjęcie na całe dwie strony. Był
przedstawiony na nim obraz szczęśliwej rodziny. W przepięknym,
zielonym ogrodzie stał wielki stół przykryty długim, białym
obrusem. Udekorowany kryształową zastawą oraz smakowicie
wyglądającym jedzeniem. Wokół niego siedziało mnóstwo osób. W
różnym wieku – od niemowląt po staruszków. Przyjaciele
rozpoznali w nich znajome już sobie twarze. W centrum fotografii
znajdowała się „para młoda” z pierwszej gazety. Wyglądali
nieco poważniej, ale nadal byli uśmiechnięci i szczęśliwi. Na
kolanach Hisaki'ego siedział nie kto inny, jak maleńka Kenami.
Miała góra pięć lat, chociaż jej włosy i tak sięgały już
pasa. Soczyste, zielone oczy zdawały się błyszczeć, mimo iż to
była tylko fotografia. Ubrana w białą, letnią sukieneczkę z
fiołkowymi kokardkami. Uśmiechała się wesoło, a rękę
wyciągnęła w stronę osoby siedzącej z lewej strony Hisaki'ego.
Był to Masao. Jego twarz wypełniona ciepłem, zdawała się jaśnieć
w blasku słońca. Kenami najprawdopodobniej wyciągała dłoń, aby
schwycić wujka za nieco dłuższe, pokręcone włosy.
-
Wesoła rodzinka – prychnął nieco Ren.
-
Co się z nimi stało? - szepnął Hao.
-
Ostatnio walczyli na śmierć i życie, a tutaj wyglądają jak
normalna, szczęśliwa rodzina – westchnęła Aya.
-
Nie lubię go – powiedział Ren. Pokazał palcem na siwego
mężczyznę w podeszłym wieku. Miał włosy zaczesane do tyłu.
Ubrany w elegancki garnitur miał najpoważniejszą minę z całej
familii, chociaż również się uśmiechał. Po prostu biło od
niego coś... Niesamowitego. Dziwna, tajemnicza aura przyciągająca
uwagę nawet na zdjęciu.
-
Znasz go? - zapytał Uchiha.
-
Nie, ale źle mu z oczu patrzy... - zapowiedział Tao.
-
Dobra, dosyć tego gadania – Aya rzuciła gazety na stół.
Wyciągnęła się leniwie – Idziemy teraz do akademika. Zostawmy
tu te gazety, podczas jakiejś kary je dokładnie przeczytam. Teraz
musimy się wyspać. Jutro czeka nas ciężki dzień... Ta podróż
może być męcząca.
Dziewczyna
zaśmiała się głośno i radośnie.
-
Jaka podróż? - zdziwił się Itachi.
-
Gdzie? - wtrącił Hao.
-
Jak to gdzie? - prychnęła Morri, jakby to było coś normalnego –
Oczywiście, że do Chin!
~*~ENDING~*~
Vitsumi
stała przed lusterkiem i rozczesywała swoje włosy przed spaniem.
Zawsze tak robiła, ażeby po przebudzeniu się nie mieć słomy na
głowie.
Usłyszała
ciche pukanie do drzwi. Po chwili stanęła w nich Aya. Weszła do
środka i zamknęła wejście.
-
Musimy porozmawiać – szepnęła Morri.
-
Coś się stało? - zdziwiła się Yumenai. Takie zachowanie brunetki
wzbudzało podejrzenia.
-
Mam do ciebie małą prośbę – błękitnooka podeszła do
przyjaciółki. Zrobiła błagającą minkę a'la koteczek –
Pożyczysz mi na jutro Kamaitachi?
-
Co? - Vitsumi zamrugała kilka razy – Po co ci mój duch stróż?
-
Widzisz... - dziewczyna westchnęła ciężko – Chcemy pojechać do
mojej przyjaciółki, która ma możliwość pokazania nam
przeszłości Kenami. Wiem, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką
i może ci się to nie spodobać, ale musimy poznać prawdę. Chcę
wiedzieć z kim i o co walczę.
Wyjaśniła
Aya. Spojrzała dumnie na lokatorkę, mając nadzieję, ze ta
zrozumie ich motyw.
-
Dobra, będziesz mogła użyć Kamaitachi, pod jednym warunkiem... -
Yumenai uśmiechnęła się chytrze.
-
Jakim? - zapytała Morri. Cieszyła się, że jest nadzieja w jej
planie.
-
Bierzecie mnie ze sobą. Sama chciałabym poznać przeszłość
Kenami, w czasach kiedy była w laboratorium. Umowa stoi? - Vitsumi
podniosła ku górze jedną brew.
-
Jasne, że tak! - brunetka wyszczerzyła wszystkie ząbki.
Kenami: Matko jaka ja jestem wściekła >_< Tyle miałam na wakacjach zrobić, napisać notki na blogach o Kati i Kesyi, a tu co? TRACH! Wakacje mi się skończyły! D: Ale to wszystko przez PAwła, i przez prawko, i przez moją osiemnastkę i przez wesele siostry ;_; wszystko mi się zwaliło na raz D: BTW dziś zdałam teorię, jutro jadę na praktykę, więc trzymajcie kciuki!
Vitsumi: Ty za kierownicą...
Kenami: Ścichnij!
Ren: Ale to prawda... Lepiej nie wychodźcie z domu...
Aya: A ja tam uważam, że Kenami jeżdżi wręcz zawodowo!
Hao: Tsa... Temu, że przez 2 godziny jazdy nie zdejmuje nogi z gazu -_-" ?
Aya: Niech żyje prędkość!!
Kenami: Nie wiem, czy pan egzekutor, będzie tak wyrozumiały jak ty Aya~chan Q_Q
Anna: A nie przypadkiem pan EGZAMINATOR?
Kenami: Jak kto woli.... Raion, obiecuję, że jak zrobię prawko to kiedyś do ciebie przyjadę XD Zrobię ci wjazd na chatę... Etto... Mogę~?
Ren: I tak nie masz dokładnego adresu, więc i tak nie pojedziesz bez jego pozwolenia...
Kenami: Phi... Ja nie pojadę? ^U^ I dziękuję za pomoc w wybraniu prezentu XD
Vitsumi: Zdziśki są urzekające, i to nikogo nie powinno dziwić. Takie słodkie Zdzisie-misie *U*
Itachi: Pierwszy raz widzę, żeby tak Vitsumi reagowała na jakieś stworzenie o.O
Vitsumi: Bo one są słodkie...
Hao: WYGLĄDAJĄ JAK WYCIĄGNIĘTE Z LABORATORIUM PSYCHOPATY!!!
KEnami: Bo w sumie są wyciąg...
Hao: Cichaj...
Kenami: Kochana Spokoyoh, postaram sie pisać więcej braciszkowskich notek :3
Aya: Wiem, że ja mam zawsze świetne pomysły i zobaczysz znajdziemy jakiś sposób, żeby już nie robić tak brutalnie ^^
Vitsumi: Tylko 21 odcinek będzie gore...
Kenami: Nie spoileruj D:
Vitsumi: Już, już...
Hao: Kini-san, cieszymy się, że korzystasz z wakacji XD
Kenami: I że moje opowiadanie wpływa pozytywnie na twoją wenę :D
Anna: Więc Lioness w następnym odcinku dowiesz się już więcej :)
Yoh: I to nie tak, że Ren nie chce ocieplać swoich reakcji, on po prostu ma taki sposób bycia... Kocha zimnym serduszkiem <3
Ren: ZAMKNIJ SIĘ!
Yoh: Amoże to nie prawda?
Ren: N..!
Kenami: Zamknijcie się! Chcę powitać Yukari~chan, która pierwszy raz skomentowała mojego bloga :D Cieszę się, że ci się podoba moje opowiadanie ^^ I nie bój się publikować swoich "bazgrołów"! Jeśli tego nie zrobisz nikt się nie dowie o twoich pomysłach! Każde opowiadanie jest wyjątkowe i niepowtarzalne, więc nie bój się publikować! Jak chcesz, ty czy ktokolwiek, pogadać ze mną na privie, pisz na gg: 10525344 (ale tam rzadko jestem bo mój komputer ostatnio nie obsługuje tej aplikacji) na mail kenakikitsune@gmail.com albo na komórkę 503842000... Ewentualnie wyślijcie gołębia XD chociaż nie bo znając mojego kotka to by go zjadł ._.
Itachi: Co to za KOTEK co zjada gołębie?!
Kenami: Mój :3 Kumiko, ciebie bardzo przepraszam, że cię okłamałam, ale nie miałam wcześniej jak napisać "rozmów", więc nie chciałam wstawiać odcinka... Dziękuję, za twój ługi i wyczerpujący komentarz. Wybacz, że go nie skomentuję dokładnie, ale zajęłoby mi to... Długo ^^" Ao mori, przeczytam u ciebie jutro/pojutrze i skomentuję. Jutro nie wiem czy to zrobię, bo zdaję ten egzamin i tak nie wiem czy wgl włączę komputer. I nie ma być ci za co wstyd. Ja cię rozumiem. Człowiek czasem zaplątuję się w akcji @_@ Tak więc, co mogę powiedzieć... Postaram się dodać 21 odcinek jeszcze w sierpniu, bo mam go w głowie praktycznie od poczatku powstania bloga :D Tak więc... Miałam coś... A! Na FB powstała grupa fanów SK zainicjałowana oczywiście przez naszego kochanego Raion'a! Poszukajcie, lajknijcie i... Cieszcie się byciem w grupie :D Arigato Raion~kun. Good job! Teraz już kończę. Trzymajcie jutro za mnie kciuki :D Chyba wszystko już powiedziałam, co chcialam... Jak nie to dokońc.. A! Przepraszam, że nie powiadomiłam was o poprzednim odcinku! Gomenasai~ Q_Q Ja ne~!
I przepraszam za czcionkę, ale ona żyje własnym życiem ._.
Vitsumi: Ty za kierownicą...
Kenami: Ścichnij!
Ren: Ale to prawda... Lepiej nie wychodźcie z domu...
Aya: A ja tam uważam, że Kenami jeżdżi wręcz zawodowo!
Hao: Tsa... Temu, że przez 2 godziny jazdy nie zdejmuje nogi z gazu -_-" ?
Aya: Niech żyje prędkość!!
Kenami: Nie wiem, czy pan egzekutor, będzie tak wyrozumiały jak ty Aya~chan Q_Q
Anna: A nie przypadkiem pan EGZAMINATOR?
Kenami: Jak kto woli.... Raion, obiecuję, że jak zrobię prawko to kiedyś do ciebie przyjadę XD Zrobię ci wjazd na chatę... Etto... Mogę~?
Ren: I tak nie masz dokładnego adresu, więc i tak nie pojedziesz bez jego pozwolenia...
Kenami: Phi... Ja nie pojadę? ^U^ I dziękuję za pomoc w wybraniu prezentu XD
Vitsumi: Zdziśki są urzekające, i to nikogo nie powinno dziwić. Takie słodkie Zdzisie-misie *U*
Itachi: Pierwszy raz widzę, żeby tak Vitsumi reagowała na jakieś stworzenie o.O
Vitsumi: Bo one są słodkie...
Hao: WYGLĄDAJĄ JAK WYCIĄGNIĘTE Z LABORATORIUM PSYCHOPATY!!!
KEnami: Bo w sumie są wyciąg...
Hao: Cichaj...
Kenami: Kochana Spokoyoh, postaram sie pisać więcej braciszkowskich notek :3
Aya: Wiem, że ja mam zawsze świetne pomysły i zobaczysz znajdziemy jakiś sposób, żeby już nie robić tak brutalnie ^^
Vitsumi: Tylko 21 odcinek będzie gore...
Kenami: Nie spoileruj D:
Vitsumi: Już, już...
Hao: Kini-san, cieszymy się, że korzystasz z wakacji XD
Kenami: I że moje opowiadanie wpływa pozytywnie na twoją wenę :D
Anna: Więc Lioness w następnym odcinku dowiesz się już więcej :)
Yoh: I to nie tak, że Ren nie chce ocieplać swoich reakcji, on po prostu ma taki sposób bycia... Kocha zimnym serduszkiem <3
Ren: ZAMKNIJ SIĘ!
Yoh: Amoże to nie prawda?
Ren: N..!
Kenami: Zamknijcie się! Chcę powitać Yukari~chan, która pierwszy raz skomentowała mojego bloga :D Cieszę się, że ci się podoba moje opowiadanie ^^ I nie bój się publikować swoich "bazgrołów"! Jeśli tego nie zrobisz nikt się nie dowie o twoich pomysłach! Każde opowiadanie jest wyjątkowe i niepowtarzalne, więc nie bój się publikować! Jak chcesz, ty czy ktokolwiek, pogadać ze mną na privie, pisz na gg: 10525344 (ale tam rzadko jestem bo mój komputer ostatnio nie obsługuje tej aplikacji) na mail kenakikitsune@gmail.com albo na komórkę 503842000... Ewentualnie wyślijcie gołębia XD chociaż nie bo znając mojego kotka to by go zjadł ._.
Itachi: Co to za KOTEK co zjada gołębie?!
Kenami: Mój :3 Kumiko, ciebie bardzo przepraszam, że cię okłamałam, ale nie miałam wcześniej jak napisać "rozmów", więc nie chciałam wstawiać odcinka... Dziękuję, za twój ługi i wyczerpujący komentarz. Wybacz, że go nie skomentuję dokładnie, ale zajęłoby mi to... Długo ^^" Ao mori, przeczytam u ciebie jutro/pojutrze i skomentuję. Jutro nie wiem czy to zrobię, bo zdaję ten egzamin i tak nie wiem czy wgl włączę komputer. I nie ma być ci za co wstyd. Ja cię rozumiem. Człowiek czasem zaplątuję się w akcji @_@ Tak więc, co mogę powiedzieć... Postaram się dodać 21 odcinek jeszcze w sierpniu, bo mam go w głowie praktycznie od poczatku powstania bloga :D Tak więc... Miałam coś... A! Na FB powstała grupa fanów SK zainicjałowana oczywiście przez naszego kochanego Raion'a! Poszukajcie, lajknijcie i... Cieszcie się byciem w grupie :D Arigato Raion~kun. Good job! Teraz już kończę. Trzymajcie jutro za mnie kciuki :D Chyba wszystko już powiedziałam, co chcialam... Jak nie to dokońc.. A! Przepraszam, że nie powiadomiłam was o poprzednim odcinku! Gomenasai~ Q_Q Ja ne~!
I przepraszam za czcionkę, ale ona żyje własnym życiem ._.