wtorek, 30 kwietnia 2013

Odcinek 15: Na dystans!

~*~OPENING~*~


             Aya klęczała na soczystej trawie, która powoli robiła się czerwona od krwi dziewczyny. Jej brzuch przeszywał na wylot nóż, a całe ciało owijały nicie, wbijające się w jej delikatną skórę. Najbardziej doskwierała dziewczynie pętla zaciśnięta na szyi. Upadła całkowicie na ziemię. Wiedziała, że nie umrze. Wiedziała, że zaraz znów będzie pełna sił. Mimo to niesamowity ból sparaliżował ją. Już dawno nie była aż tak mocno zmasakrowana. Nie miała pomysłu jak wyplątać się z morderczych sieci, które coraz mocniej wrzynały się w jej skórę.
- Lepiej się nie szamocz, inaczej w końcu przetrzesz kości - powiedziała spokojnie Vitsumi. Stała na jednej z grubych gałęzi drzew. Patrzyła z góry na bezradne poczynania lokatorki. Westchnęła głośno - Trochę mnie zawiodłaś. Byłam pewna, że to ja po kilku sekundach walki, będę leżeć i umierać. Nie myślałam, że taka wielka szamanka da się pokonać w tak prosty sposób... Przecież ta pułapka jest banalna!
- Co zrobiłaś mojej siostrze!? - wrzasnęła Eve. Podleciała do góry i z gołymi rękoma rzuciła się na Yumenai. Ta jednak uśmiechnęła się tylko, zeskoczyła z gałęzi na ziemię, ustrzegając się wybuchu gniewu blondynki.
- Spokojnie... - czerwonowłosa spojrzała za rozszalałą duszę.
- To moja siostra, wypuść ją! - rozwścieczona piwnooka zaczęła gonić Vitsumi. Popychała ją i otaczała z każdej strony.
- Zabierz tego swojego klona ode mnie! - krzyknęła zielonooka, która mimo chęci odepchnięcia ducha, nie umiała tego uczynić. W końcu straciła równowagę i upadła na ziemię, na przysłowiowe cztery litery.
- To nie klon, tylko moja siostra... - wychrypiała Aya. Zdołała wyplątać się z morderczych lin. Nadal klęczała na ziemi, ale wyglądała już nieco lepiej - Eve... Zostaw ją...
- Ale... - blondynka spojrzała niepewnie na bliźniaczkę.
- Bez żadnych "ale" - brunetka stanowczo pokazała palcem na miejsce obok siebie. Eve spokojnie przycupnęła obok siostry - Sama się z nią policzę... Yumenai, powiedz mi... Wiedziałaś o tym, że jestem nieśmiertelna?
- Wiedziałam - Vitsumi wstała. Otrzepała spodnie z trawy.
- Ale skąd...? - wyszeptała Aya. Zdołała się już na tyle zregenerować, aby móc wstać. Spojrzała na czerwonowłosą badawczym, nieco złowieszczym wzrokiem.
- Kenami mi powiedziała - wyjaśniła zielonooka. Zastrzygła białymi uszami, wyrastającymi z jej włosów.
- A skąd ta cała Kenami to wie? - prychnęła Eve.
- Dobre pytanie siostrzyczko - zaśmiała się nerwowo Aya.
- Nie wasza sprawa - Vitsumi dumnie uniosła głowę.
- No jednak chyba nasza, skoro nas atakujesz! Tak w ogóle gdzie Kitsune? Czy może Yumenai~san nie masz za zadania mnie zabić? Gra na zwłokę? - Aya nie mogła utrzymać emocji na wodzy. Wyprostowała się w bojowym nastawieniu, uleczona już całkowicie.
- Masz rację - Vitsumi odepchnęła się od ziemi i wskoczyła na jedną z gałęzi - Wybacz, Morri~chan, że się tak odsuwam, ale walczę na dystans i jak stoję za blisko przeciwnika dostaję zawrotów głowy...
- Więc jestem twoim przeciwnikiem?! - zaśmiała się kpiąco brunetka - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami!
Wyciągnęła przed siebie prawą rękę, wyłoniła się z niej rękojeść miecza. Złapała go i wyciągnęła drugą dłonią. Uśmiechnęła się sama do siebie. Ostrze broni, mimo zachmurzonego nieba, błyszczało niczym w najczystszym słońcu. Jego piękna, czerwona rękojeść skrzyła niczym wykonana z najlepiej oszlifowanych diamentów. Yumenai zabłyszczały oczy.
- Łał! Przepiękna broń! Chociaż, gdybym rzucała takimi nożami, to by mnie przeciwnicy zauważali z kilometra - zaśmiała się czerwonowłosa.
- Nie wątpię... Ciebie ta cała sytuacja bawi? - zapytała Aya.
- Nie bawi, tylko cieszy. Walczyć z szamanką twojej rangi, to można by rzec, zaszczyt - zielonowłosa ukłoniła się z kpiącym uśmiechem.
- Jeśli tylko sobie życzysz walki... - Morri fuknęła wściekle.
Zielonooka wyciągnęła zza siebie dwa noże.
- Ty chyba nie mówisz poważnie! Zwariowałaś?! - krzyknęła Eve przerażona pomysłami siostry - Przecież to twoja przyjaciółka nie?!
- Nie wtrącaj się Onee~chan - poprosiła Aya.
- Ale... - blondynka spojrzała ze zmartwieniem na siostrę.
- Spokojnie, będzie dobrze. Przecież nic mi nie zrobi...
             Aya złapała mocno oburącz miecz. Spojrzała wyzywająco na czerwonowłosą. Nastolatki nie trzeba było długo prosić. Yumenai rzuciła nożami w brunetkę. Aya spojrzała na sztylety. Ruszyła do przodu. Ostrzem swego miecza odepchnęła od siebie sztylety. Przyczepione do nich nitki owinęły się wokół szabli brunetki, po chwili jednak spadły poprzecinane na ziemię.
Vitsumi spojrzała na to i aż oniemiała.
- Ale to... Specjalne włókna... Z metalu... - wyjęczała bezradnie.
- To też nie jest zwykłe ostrze - zaśmiała się z wyższością Morri.
- To co to za miecz? Skąd rzeź go wytrzasnęła? Od tych... Demonów? - zapytała Vitsumi. Oparła się jedną ręką o pień drzewa. Patrzyła zaciekawiona na przeciwnika.
- To jest Hichie - Aya wyciągnęła przed siebie miecz, tak jakby chciała go lepiej pokazać lokatorce - I tak, otrzymałam go od demonów. Niezła broń, nie?
Vitsumi zaczęła powoli klaskać w dłonie.
- Imponujące. Ale ja dopiero zaczynam - Yumenai uśmiechnęła się. Zeskoczyła z drzewa. Zaczęła krążyć wokół Ayi. Rzucała w nią nożami. Brunetka bez problemu odbijała ostrza Hichie. Nagle poczuła świst za swoimi plecami. Obróciła się. Sztylety w powietrzy zawróciły. Prędko ruszyły w stronę błękitnookiej. Ta zdziwiona wyciągnęła przed siebie lewe ramię. Z jej otwartej dłoni wyłonił się wir powietrza, odrzucając lecące w jej stronę mini miecze. Poczuła silny ból w ramieniu. Jeden z noży przebił się przez barierę powietrza i wbił się w nią. Leżące na ziemi bronie nie poddawały się. Podniosły i ponownie nacierały na brunetkę. Dopiero teraz błękitnooka zauważyła, iż każdy ze sztyletów świeci niebieską poświatą. Aya uśmiechnęła się. Hichie powrócił w jej dłoń. Teraz brunetka zaczęła odprawiać istny taniec. Kręciła się i obracała, wyciągając z rąk ostrza, a po chwili je chowając, aby metal mógł wysunąć się z innej części jej ciała.
- Lewa! Prawa! Dół! Trochę w lewo...! - nagminnie instruowała siostrę Eve.
- Rozpraszasz mnie!!! - wrzasnęła Aya. Przy czym stanęła, aby móc swobodnie wydrzeć się na bliźniaczkę. To chyba było błędem, bo kilka noży wbiło się w jej skórę. Warknęła głośno. Machnęła lewą ręką, a wszystkie sztylety wyleciały z jej ciała. Po chwili Morri pstryknęła palcami, a cała metalowa broń wbiła się w ziemię - Skąd ty masz tyle foryoku?! Z demonem się połączyłaś czy coś?!
Wrzasnęła błękitnooka w stronę Vitsumi. Yumenai wskoczyła na jedną z gałęzi. Usiadła na niej, machając lekko nogami w powietrzu.
- Jakbyś zgadła - czerwonowłosa wystawiła przed siebie na wpół zgiętą rękę. Jej zwierzęce uszy rozprysły się w powietrzu, a noże swobodnie upadły na ziemię. Na ramieniu nastolatki stanęła niewielka łasica, o białym, lśniącym futerku i czerwonych oczach. Zwierzątko spojrzało na Ayę, przechylając leciutko główkę w bok. Ukłoniło się brunetce.
- Demon - szepnęła Aya.
- Dokładnie Kamaitachi - uszczególniła Yumenai.
- Dlaczego Aya go nie wyczuła?  - zdziwiła się starsza Morri.
- To bardzo proste. Na co dzień Kamaitachi zapieczętowany jest we mnie. Tak jak twoje miecze. Jeśli nie chcesz nikt ich nie wyczuwa, chociaż cały czas są w tobie - Vitsumi pogłaskała demona po łebku. Ten otarł się o jej dłoń.
- Rozumiem... To dużo wyjaśnia - zaśmiała się Morri.
- Ja tam nic nie rozumiem - westchnęła ciężko Eve.
- Potem ci wytłumaczę - obiecała Aya.
- Nie myśl, że to koniec Morri~chan - Vitsumi wstała. Wykonała fuzję ducha łącząc się z Kamaitachi - Chcę zobaczyć się w walce w całej okazałości! Dlatego, ja też nie zamierzam sobie pobłażać!
             Nastolatka nagle stanęła. Wyjęła z kabur przyczepionych do swoich spodni noże. Te zabłysnęły błękitnym światłem. Rzuciła je w swoje dwie strony. Aya zaśmiała się. Poczuła na swoim ramieniu pierwsze krople deszczu.
- Wybacz, ale ta sama sztuczka dwa razy na mnie nie zadziała - prychnęła Morri.
- Wyobraź sobie, że wiem - Yumenai uśmiechnęła się lekko - Senne rozdarcie!
Noże zaczęły atakować brunetkę z każdej strony. Aczkolwiek nie miały one na celu zranienia Ayi. Przyczepiona do nich nić owijała się wokół błękitnookiej. Ta zaśmiała lekko. Przecięła wszystkie sznurki Hichie. Coś jej się jednak nie zgadzało. Spojrzała w dół pod swoje nogi. Źrenice Morri rozszerzyły się. Noże zaczęły skrzyć się złotymi iskrami. Brunetka podskoczyła do góry, w ostatniej chwili, gdyż ładunki elektryczne właśnie wystrzeliły. Aya usłyszała szelest dookoła siebie. Nowe porcje noży leciały w jej stronę, kiedy nastolatka wisiała jeszcze w powietrzu. Jęknęła. Wyciągnęła przed siebie lewą rękę. Machnęła nią zamaszyście, a sztylety odleciały w przeciwny kierunek. Bojąc się powrócenia sztyletów do dalszego ataku, zaczęła je niszczyć strumieniem ognia. Stanęła z powrotem na ziemi.
- Jestem pod wrażeniem - przyznała Aya - Gdybym była zwykłą szamanką, raczej bym się przed tym nie obroniła.
- Dzięki, liczyłam na takie słowa - uśmiechnęła się Yumenai, po czym prychnęła głośno - To trochę żałosne, walczyć z kimś, kiedy się wie, że nie ma się szans na wygraną.
- No... A co ja mam mówić? Wiem, że zawsze wygram - brunetka uważnie spojrzała na zielonooką.
Vitsumi podniosła rękę i machnęła nią w swoją stronę. Aya obróciła się. Noże leciały w jej stronę. Brunetka uśmiechnęła się. Tupnęła nogą. Przed błękitnooką wyrosła z ziemi niewielka skała.
- Widziałam, jak atakujesz, a jak się bronisz? - zapytał Morri z dziwnym błyskiem w ślepiach. W mgnieniu oka znalazła się przy drzewie na którym stała Vitsumi. Wbiegła po jego trzonie na górę, po czym odcięła gałąź, na której stała czerwnowłosa. Ta nawet nie zdążyła zareagować. Z hukiem upadła na ziemię, wraz z częścią drzewa. Dookoła niej porozsypywały się noże.
Aya zeskoczyła na ziemię i zaśmiała się głośno.
- Wstydziłabyś się, przegrać w taki sposób - zarechotała.
- Zamknij się lepiej - warknęła Vitsumi, dumnie podnosząc głowę.
- Załatwiłaś ją Aya! - krzyknęła uradowana Eve.
- Phi...! Żeby nie to, że jesteś nieśmiertelna, nie żyłabyś już trzy razy! - oświadczyła Yumenai wstając z ziemi. Otrzepała swoje spodnie z trawy i brudu. Uśmiechnęła się szyderczo - A tobie nigdy się nie uda mnie zabić.
- Naprawdę? Niby to dlaczego? - zapytała Aya z przekąsem. Mimo tego wszystkiego, Vitsumi nadal uważała, że brunetka jest od niej słabsza?
             Nagle błękitnooka podskoczyła przestraszona. Pocisk przeleciał koło niej i wbił się w drzewo. Była to zwykła kula z pistoletu.
- Ponieważ mam swojego drugiego, osobistego ducha stróża - wyjaśniła czerwonowłosa. Spojrzała za plecy Ayi. Ta odwróciła głowę.
Za Morri stała Kenami. W dłoniach miała długi, czary karabin. Celowała nim w błękitnooką. Jej poważny wyraz twarzy wskazywał na jedno - nie zawaha się strzelić.
- Żeby nie było, nie trafiłam specjalnie - powiedziała szatynka, po czym opuściła broń, celując nią w ziemię.
- Czy wyście do reszty zwariowały?! - krzyknęła Aya - O co tutaj chodzi?!
- Teraz trzeba iść do reszty i ich obudzić, zanim się na dobre rozpada - Kenami, jakby nie słysząc wcześniejszej wypowiedzi, podeszła do czerwonowłosej. Podała jej rękę i pomogła wstać - Nic ci nie jest?
- Nie... Ale jak mnie tak jeszcze raz zostawisz, to dostaniesz! - zagroziła Yumenai.
- Tak, tak... Zawsze straszysz - Kitsune lekceważąco machnęła ręką.
- NIE IGNORUJCIE MNIE! - krzyknęła Aya. Nienawidziła, kiedy ktoś ją znieważał, a te dwie ewidentnie miały ją w głębokim poważaniu.
- Właśnie! Co wy sobie myślicie?! - zawtórowała siostrze Eve.
- Nie gorączkuj się tak, przecież nic się nie stało - Kenami wzruszyła ramionami. Po chwili wytężyła wzrok, patrząc na blondynkę - Duch? Hm... To twoja siostra prawda? Podobne...
- A co ci do tego? - prychnęła Aya.
- Nic. Czysta ciekawość - Kitsune zdawała nie brać sobie zaistniałej sytuacji do głowy. Oparła trzymaną w rękach broń o drzewo. Zdjęła plecak i zaczęła wyjmować z kieszeni płaszcza przeróżne przedmioty. Kilka granatów różnego rodzaju, scyzoryk, naboje. Wrzuciła je do środka torby. Morri patrzyła na to z lekko uniesioną brwią. Właśnie zdała sobie sprawę, że Kenami musiała gdzieś trzymać te gadżety i najprawdopodobniej składowisko tych wszystkich granatów było w ich wspólnym pokoju.
Szatynka zdjęła z siebie płaszcz. Pod spodem miała czarny golf oraz ciemno szarą spódnicę. Do tego długie buty sięgające prawie do uda. Wokół przedramienia, tali, bioder, ud i we wszystkich możliwych miejscach jej ciało było owinięte pasami, do których były przyczepione kabury wypełnione przeróżną bronią palną. Kitsune podała trzymane w ręku okrycie brunetce.
- Masz. Chyba nie chcesz, żeby Hao cię zobaczył w takim podrapanym ubraniu - szatynka uśmiechnęła się lekko.
Aya odruchowo sięgnęła po płaszcz patrząc ze zdziwieniem na lokatorkę.
- Co?! Nie udawaj teraz jej przyjaciółki! - krzyknęła Eve - Co chcesz jej zrobić?!
- Z całym szacunkiem, mała, przeźroczysta koleżanko. Jakbym chciała zrobić coś złego Morri, nie sprawiło by mi to najmniejszego problemu - Kenami dość surowo spojrzała na blondynkę. Obróciła się. Kucnęła obok plecaka i wyjęła z niego niewielki pendrive. Mocno zacisnęła go w swojej dłoni.
- I jak udało się? - zapytała Vitsumi patrząc uważnie na poczynania szatynki.
- No niby... Ale wątpię, że uda nam się coś z tego uzbierać. To była zwykła płotka, nawet nie wiedział kim jestem... - westchnęła ciężko Kitsune.
- Ja widocznie też nie wiem - rzuciła szorstko brunetka - Powariowałyście?! Co wy przed nami ukrywacie?! I czemu żeście ich uspały?!
- Wyluzuj trochę, co? - zapytała Vitsumi, przeciągając się - Tak w ogóle, to nie jesteście lepsi od nas, prawda Morri~san? Jakoś nie kwapiło wam się, żeby powiadomić nas, że za ścianą mamy byłego Zeke Asakure.
- Ty..! - wrzasnęła rozjuszona Aya. Rzuciła się w stronę Yumenai, jednak przeszkodziła jej lufa karabinu.
- Spokojnie, wszystko sobie opowiemy w bardziej odpowiednich warunkach - zielonooka spojrzała na Ayę łagodnie, jednak z niepokojącym błyskiem w oku. Wyjęła z plecaka niewielką buteleczkę i szmatkę. Rzuciła to w stronę błękitnookiej - Tym ocucisz resztę, ja idę do akademika.
Kenami nie czekała na reakcję kogokolwiek zamknęła plecak i uniosła się około dziesięć centymetrów nad ziemią, po czym ruszyła w stronę szkoły.
- Zaczekaj! - Vitsumi pobiegła za przyjaciółką. Chwilę potem obie lokatorki zniknęły z pola widzenia błękitnookiej.
             Deszcz zaczął mocniej padać. Zimne krople zaczęły skapywać z nieba, prosto na rozgrzane ze złości ciało brunetki. Aya mocniej zacisnęła buteleczkę trzymaną w ręku. Warknęła głośno z niemocy i rozwścieczenia.
- Niech ich szlag! - warknęła. Założyła na siebie płaszcz Kenami, po czym obróciła się i zaczęła biec w stronę pozostawionych między drzewami przyjaciół.
- A ty gdzie!? - Eve spojrzała zdziwiona na siostrę. Poleciała za nią.
- Reszta moknie, trzeba ich jak najszybciej obudzić - wyjaśniła brunetka.
- Ufasz tej wariatce?! Sama oszalałaś?! Przecież to może być trucizna! - krzyknęła przerażona pomysłem blondynka.
- Co do jednego Kitsune~san ma racje. Jeśli one chciałyby mi, albo reszcie zrobić coś złego, nie miałyby z tym problemu - wyjaśniła krótko błękitnooka - Nie mam wyboru, muszę jej zaufać.
- Rób jak chcesz... - Eve prychnęła lekko gniewnie.
Aya postanowiła nie zwrócić na to uwagi. Jak najszybciej znalazła się przy przyjaciołach. Zaśmiała się lekko widząc jak duchy opiekują się swoimi szamanami. Dzięki ich niezwykłym mocom, ani kropla deszczu nie zamoczyła żadnego z uczniów. Duch Ognia ocieplał atmosferę i krople rozpływały się w przestrzeni.
- Gdzie wy byłyście? - zapytał Amidamaru obserwując uważnie bliźniaczki.
- Długo opowiadać - westchnęła ciężko Morri. Nalała na szmatkę płynu z buteleczki i przyłożyła pod nos Hao.
- To na pewno tak działa? - blondynka zdziwiła się lekko.
- A skąd ja mam wiedzieć?! - Morri spojrzała na bliźniaczkę z oburzeniem - Z tego co wiem to się do nosa przystawia... Dlaczego my się nie uczymy takich praktycznych rzeczy na lekcjach?
- Może program nauczania nie przewidział nauczania szamanów? - zapytał retorycznie Duch Ognia.
Aya spojrzała na zjawę spod byka, ale nie zrobiło to większego wrażenia na czerwonowłosym. Przeniosła wzrok na długowłosego. Jego powieki lekko zadrżały. Minęła chwilka, a Asakura całkowicie otworzył oczy. Omotanym wzrokiem spojrzał na Morri. Usiadł.
- Jak się czujesz? - zapytała troskliwie Aya, przejeżdżając dłonią po czole chłopaka.
- Dobrze... Co się dzieje? - Hao rozejrzał się na boki. Chciał się odnaleźć w sytuacji. Ostatnie co pamiętał to uciekające w dymie dziewczyny. Potem to już tylko ciemność.
- Jak na razie nic - zaśmiała się lekko - Posiedź chwilkę, pewnie ci się kręci w głowie.
- Nie jakoś nie bardzo... Gdzie Kitsune i Yumenai?
- Nie wiem, uciekły - Aya wstała. Podeszła do Yoh, a potem do Anny, aby ich ocucić. Na końcu postanowiła obudzić Ren'a. Ten automatycznie zerwał się na nogi. Złapał za guan-dao i skierował ostrze na Morri.
- Wyluzuj! - krzyknęła błękitnooka, patrząc na lśniący metal tuż przed jej nosem - Ale ty masz czas reakcji!
- A to ty... - Tao wbił koniec broni w ziemię i się na niej oparł. Trochę mu w głowie szumiało, ale nie chciał tego pokazać przed resztą - Gdzie te dwie spod ciemnej gwiazdy?
- Najprawdopodobniej w akademiku - Morri wstała z ziemi. Otrzepała czarny płaszcz, wzrokiem omiatając przyjaciół.
- Gdzie twoje ubranie? - zapytał Hao, który już doszedł do siebie.
- Trochę się zniszczyło - wyjaśniła krótko błękitnooka. Wolała aby Asakura nie widział tego co miała pod spodem. Zaraz dostałby apopleksji, albo czegoś gorszego. Zawsze przesadnie martwił się o nią, co z kolei denerwowało brunetkę. Takie ich rutynowe kłótnie zdarzały się za każdym razem, kiedy błękitnooka walczyła.
- Zniszczyło? - powtórzył Yoh, który pomógł wstać Kyoyamie - Nic ci nie jest Aniu?
- Nie. Nie musisz się o mnie tak martwić, nie jestem z cukru! - blondynka założyła dumnie ręce na piersi.
- Zawsze się będę o ciebie martwił! - zapewnił młodszy. Położył dłoń na głowie czarnookiej i pogłaskał ją czule. Pocałował ją w policzek, po czym podszedł bliżej bliźniaka i Ayi.
- Oj zniszczyło... Walczyłam z Yumenai, a...
- Co robiłaś?! - krzyknęli wszyscy zebrani.
- Walczyłam z Yumenai~san - powtórzyła spokojnie brunetka. Poprawiła płaszcz na sobie. Spojrzała na przyjaciół - A skubana zasuwa... Jak dzika. Jest naprawdę świetną szamanką. Aż się dziwię, że nie spotkaliśmy jej w turnieju!
- Dobra, ale możecie nam wytłumaczyć co się dzieje? - zapytał Amidamaru. Trochę był skołowany tą całą sytuacją.
- Właśnie, mistrzu Ren... Kim są te dziewczyny? - zawtórował przyjacielowi Bason.
- Sam chciałbym wiedzieć - prychnął złotooki.
- Nie mamy innego wyboru, jak pójść do akademika i z nimi porozmawiać - uśmiechnął się beztrosko Yoh. Założył ręce na szyi i był już gotowy do marszu.
- Rozmawiać? Może lepiej od razu pokazać im, kto tu rządzi? - Ren chwycił guan-dao przybierając pozycję bojową.
- Nie chcę ci przeszkadzać, panie Tao, ale one już z wami wygrały 1:0 - rzekła kąśliwie Aya. Na jej słowa fioletowowłosy poczerwieniał, złożył broń i dumnie podniósł głowę.
- No ty też się siostrzyczko nie popisałaś... - Eve zjawiła się obok bliźniaczki.
- Zamknij się! - warknęła błękitnooka.
- No co? Ta Yumenai powaliła cię na łopatki!
- Ciebie? - zdziwiła się cała reszta.
- A co wy chcieliście, nie walczyłam dawno! A ta pułapka była niezwykle precyzyjna i taka.. Pułapkowa! Nie spodziewałam się czegoś takiego! - Aya starała się wybronić. Nie chciała wyjść na jakiegoś słabeusza! I szczerze mówiąc było jej trochę wstyd, że dała się pokonać pierwszej lepszej napotkanej szamance. Przecież to tak, jakby wszystkie jej dotychczasowe treningi poszły na marne.
- Już się tak Kotku nie gorączkuj - zaśmiał się Hao.
- Aj, trochę jestem sfrustrowana - Morri założyła ręce na piersi.
- Nie ty jedna - fuknął Tao.
- Więc Kitsune i Yumenai są szamankami...To dziwne - zamyśliła się Anna. Każdy spojrzał w jej kierunku - Powinnam wyczuć duchy... Przecież mieszkają razem z nami!
- Nie koniecznie - Aya uśmiechnęła się tajemniczo - Duch stróż Yumenai to demon, a tak dokładnie Kamaitachi.
- No fajnie, ale jak nie Anna, to ty powinnaś czuć jego obecność - Hao spojrzał pytająco na dziewczynę.
- Teoretycznie. Wiesz, nie skupiałam się za bardzo, nie doszukiwałam się obecności demonów w naszej szkole. A Kamaitachi był zapieczętowany w Yumenai, tak jak miecze we mnie. Nie byłam w w stanie...- zaczęła tłumaczyć się brunetka.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak - starszy Asakura położył rękę na ramieniu nastolatki - Przecież... Pewnie to wszystko da się jakoś wyjaśnić racjonalnie.
- Właśnie. Przecież plusem jest to, że żyjemy, nie? - zapytał Yoh z rozbrajającym uśmiechem.
- No. Bo skoro Ayi się dostało to... - wtrącił się Ren.
- Nie wypominaj! Nie było cię tam i nie widziałeś! - oburzyła się Aya.
- No dobrze - Amidamru starał się ogarnąć wszystkie części układanki do kupy - Więc te całe Yumenai i Kitsune są waszymi współlokatorkami i szamankami i właśnie was zaatakowały. Czy tak?
- Tak - zgodnie kiwnęła głowami cała reszta.
- To nieźle się urządziliście. Z deszczu pod rynnę - zaśmiał się Duch Ognia - O ile pamiętam to mieliście odpocząć od walk w tej szkole, nie?
- A ileż można odpoczywać? - zapytał Ren. Wyprostował się dumnie.
- Właśnie! W sumie ciekawi mnie o co im chodzi. Przecież nie atakowały nas wcześniej, prawda? - Anna rozejrzała się po twarzach przyjaciół.
- Może dlatego, że wcześniej nigdy ich nie goniliśmy? - zaproponował Hao.
- Możliwe. Musimy się tego jak najszybciej dowiedzieć - Aya powoli ruszyła w stronę akademika. Cała reszta ruszyła za nią. Duch Ognia cały czas wykonywał swoją pracę, osuszając wokół szamanów powietrze. Mimo, iż padał deszcz, na żadnego z nich nie spadła ani kropla wody.
- Najbardziej niepokoi mnie to, iż dziewczyny wiedzą o nas wszystko - Morri kontynuowała rozmowę podczas marszu.
- A co masz dokładniej na myśli? - Hao spojrzał na błękitnooką oczekując na wyczerpującą odpowiedź.
- Na przykład to, że jestem nieśmiertelna. Albo, że kiedyś byłeś... Znaczy, że był w tobie Zeke - Aya powiedziała to dość beztrosko, chcąc nie wywołać skrajnych emocji u przyjaciół.
- Co?! - starszy Asakura aż stanął.
- No wiesz, to mnie akurat nie dziwi - Ren spojrzał na przyjaciela - Wiesz jednak Zeke to dość znana osobistość. Chyba nie było szamana, która by go nie znał.
- No tak, ale raczej szamani nie byli wobec mnie pozytywnie nastawieni - długowłosy przedstawił powody swojego zdziwienia.
- Widocznie poznały się na tobie braciszku - Yoh objął brata ramieniem, popychając go tym samym do dalszego marszu.
- I dlatego uspały i zostawiły na środku lasu - podsumował Ren.
- Cieszcie się, że tylko zostawiły - zaśmiała się Aya, chcąc rozładować atmosferę. Mimo zbiorowego ociągania się w końcu doszli pod akademik. Chcieli jak najbardziej opóźnić rozmowę z lokatorkami. Przyczyn było wiele. Konfrontacja z dziewczynami mogła się okazać zgubna dla ich przyjaźni. W końcu jak do tej pory bardzo dobrze dogadywali się z lokatorkami. Nikt z nich nie chciał zaprzepaścić tych wszystkich wspólnie spędzonych chwil. Może nie było ich aż nadto, ale ich przyjaźń dopiero się rozwijała, a już miała się zakończyć?
             Razem zgodnie stwierdzili, iż pójdą od razu do pokoju dziewczyn, gdzie zapewne lokatorki już na nich czekają. Na szczęście Kakashi się ich nie czepiał. Nawet nie zwrócił uwagi, iż nie dzielą się odpowiednio na płeć. W ogóle, szarowłosego mało co obchodziło. Pobierał pieniążki, ale żeby już coś zrobić, to się nie garnął!
Całą piątką weszli do pokoju. Rozejrzeli się dokładnie. Światło było zapalone. Wszystko wyglądało zwyczajnie, tak jak wcześniej. To było dość niezwykłe. Pomimo diametralnych zmian między ich relacjami, otoczenie zostało takie same. W końcu czego się mogli spodziewać?
Na środku pokoju, za stołem siedziała Vitsumi. Spokojnie popijała kawę ze swojego ulubionego kubka. Była już przebrana. Siedziała w szarej piżamie i białym szlafroku. Mokre włosy wskazywały na to, iż była dopiero po kąpieli. Podniosła wzrok znad popijanego napoju. Spojrzała na lokatorów.
- Długo nie wracaliście - uśmiechnęła się lekko.
- Jakim prawem tutaj siedzisz?! - krzyknął Ren.
- Mieszkam tutaj, mam chyba prawo siedzieć we własnym pokoju - czerwonowłosa przewróciła oczami - Spokojnie, Tao. Przecież cię nie zjem. Siadajcie, nie stójcie tak. Musimy pogadać.
Yoh uśmiechnął się przyjaźnie, tak jak tylko on potrafi. Podszedł do stolika. Usiadł i ponaglił wzrokiem resztę. Tylko Ren wstrzymał się od zbliżenia. Został na swoim miejscu, oparłszy się o ścianę.
- Gdzie Kitsune? - zapytał Hao, bardziej z czystej ciekawości niż zaniepokojenia o własny los. Jakoś nie przeczuwał, aby nastolatki szykowały na nich jakąś przerażającą pułapkę.
- W łazience, bierze prysznic - wyjaśniła krótko zielonooka.
Nagle spod stołu na jej kolana wskoczyła niewielka, biała łasica o czerwonych ślepiach. Każdy spojrzał zaciekawiony na zwierzątko.
- Jakie słodkie - zachwycił się Yoh. Wyciągnął rękę i pogłaskał demona po łebku. Zwierzątko spojrzało na niego z ucieszoną mordką.
- To mój duch stróż, Kamaitachi - oświadczyła wszystkim Yumenai.
- Wiemy, Aya nam mówiła - ucięła krótko Anna - Wiesz chyba, że lubię jasne sytuacje i nie życzę sobie owijania w bawełnę. Dlaczego ukrywałaś przed nami tego demona?
- Spokojnie Aniu... - wtrącił młodszy Asakura, ale jego głos został najwyraźniej pominięty.
- A co to przesłuchanie jakieś? - prychnęła Vitsumi - Ukrywałam go z tych samych powodów, z jakich wy ukrywaliście swoje duchy. Jak nie patrzeć wy też nie byliście wobec nas szczerzy.
- Tyle, że my nie wiedzieliśmy nic o was, a wy o nas wszystko - powiedział Hao patrząc w oczy szamanki.
- Tak... To może być dla was okoliczność łagodząca. Mogliście źle zrozumieć nasze intencje, ale były one jak najbardziej poprawne. Żeby to zrozumieć może zacznę od początku... - wywód Vitumi przerwało otwieranie drzwi do łazienki. Stała w nich Kenami z białym, puchatym ręcznikiem na głowie i szlafroku. Omiotła wszystkich spokojnym spojrzeniem. Uśmiechnęła się uroczo, po czym podeszła do szafki, na której stał czajnik. Włączyła urządzenie z wlaną w środku wodą.
- Chce ktoś herbaty? - zapytała.
- Ja poproszę... - westchnął ciężko Hao.
- Ja też - zawtórowała mu reszta. Tylko Ren stojący pod ścianą się nie odzywał. Obserwował wszystko dokładnie i rejestrował każdy ruch dziewczyn.
             Nagle w pokoju pojawiły się duchy. Wszyscy stróżowie szamanów, spojrzeli po sobie, chcąc się jakoś odnaleźć w zaistniałej sytuacji.
- Podobno dużo o nas wiecie - wtrącił Tao. Spojrzał z oczekiwaniem na odpowiedź na Kenami.
- Tak, nie mogę zaprzeczyć - dziewczyna spokojnie wsypywała do kubka listki zielonej herbaty - Bardzo miło mi zobaczyć na własne oczy i poznać stróżów najprawdopodobniej najlepszych szamanów na świecie. Sześćset letni samuraj, o którym krążą legendy, Duch Ognia, najsilniejszy przedstawiciel duchów natury na świecie, niepokonany chiński wojownik oraz siostra bliźniaczka Morri~chan. Że już nie wspomnę o jej demonicznych mieczach... - szatynka ciągnęła swój wywód podczas nalewania wrzątku do kubków.
- Miło poznać - uśmiechnęła się Vitsumi.
- Skąd nas znacie? - zapytała Eve patrząc podejrzliwie na dziewczyny.
- W ogóle skąd to wszystko wiecie? - Aya nie mogła czegoś pojąć - Dlaczego przez ten cały czas udawałyście?
- Nic nie udawałyśmy. Po prostu czekałyśmy na odpowiedni moment, ale ten jak widać przyszedł bez naszej zgody - wyjaśniła Vitsumi - Ja już dawno mówiłam, żeby wam wszystko wyjaśnić, tylko ten uparciuch mnie powstrzymywał.
- Nie chcę was po prostu w to wszystko wciągać - zielonooka wzruszyła ramionami. Postawiła kubki na stole. Przysiadła się do reszty - Pewnie znacie chłopaka imieniem Oyamada Manta?
- On ci wszystko powiedział?! - Yoh aż otworzył usta ze zdziwienia. Myślał, że Manta raczej nie będzie opowiadał o tym wszystkim na lewo i prawo, a tym bardziej już jakimś podejrzanym typom.
- Nie, gdzież! Nawet nie wiem jak wygląda - zaśmiała się Kenami. Upiła łyk herbaty - Oyamada pisze na swoim komputerze pamiętnik. Przeczytałam go.
- Co zrobiłaś?! To niemoralne! - oburzyła się Aya. Ona nigdy nie mogłaby naruszyć prywatności nikogo ze swoich przyjaciół w tak brutalny sposób.
- Mam swoją własną moralność, jeśli chodzi o informacje - wyjaśniła krótko szatynka, robiąc poważną minę.
- Właśnie. Dzięki temu mogłyśmy tu spokojnie zamieszkać - czerwonowłosa ze smutkiem spojrzała na puste dno swojego kupka - Kenami nigdy nie zasnęłaby w jednym pokoju z kimś o kim nie ma pojęcia. Takie środki zapobiegawcze.
- A co ty taka nieufna? - zapytał Hao.
- Mam swoje powody... Moglibyście na przykład pracować dla mojej rodziny - Kitsune zmarszczyła wrogo brwi, po czym uśmiechnęła się promiennie - Na szczęście jesteście tylko szamanami.
- Tylko? - zaśmiał się lekko Yoh.
- O co chodzi dokładnie z twoją rodziną? - zaciekawił się Hao. Jako pierwszy przemógł się i zaczął pić herbatę.
- Oprócz tego, że zajmują się produkcją broni - burknął Ren.
- Widzę, ze pan Tao wyedukował się już. No brawo, brawo... - ironicznie powiedziała Kenami. Spojrzała na niego dość ostro - Tylko mam nadzieję, że wdrążyłeś się bardziej. Klan Kitsune od wielu lat, a raczej wieków zajmował się wytwarzaniem broni.
- Ah tak... Możliwe, że coś kojarzę... - zastanowił się na głos Amidamaru.
- Od dawna zaopatrywali w broń klany szamańskie, takie jak na przykład klan Yumenai. Myślę, że panicz Tao, wraz ze swoim klanem, również korzysta z roboty moich przodków... - prychnęła z przekąsem, patrząc wymownie na złotookiego - Jednak nie poprzestali na tym. Wraz z postępem technologicznym zamienili miecze na armaty, pistolety, karabiny. Ale to im nie wystarczyło. Ostatnimi czasy postanowili jeszcze bardziej pogłębić swój arsenał.
- No dobrze, ale co to ma wspólnego z tym co się dzieje teraz? - Aya pragnęła dążyć do sedna, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi Kenami.
- O to, że zajęli się produkcją broni biologicznej - wtrąciła Vitsumi - Połączyli swoje siły z klanem Kuroi, można by rzec najbardziej znaną instytucją medyczną w całej Japonii. Za pomocą małżeństwa przedstawicieli klanów zdołali stworzyć korporację.
- Napatrzyli się na szamanów i zapragnęli posiąść mocny równej kontroli ducha bez używania metafizyki - prychnęła gniewnie Kenami.
- No dobrze, ale przecież ty jesteś szamanką, więc twój klan musi być jakoś związany z szamaństwem. Czy jesteś jakimś wyjątkiem, jak Ryu? Obudził się w tobie jakiś nieznany jak dotąd duchowy pierwiastek? - zapytała Anna. Nie umiała ukryć swojego zdziwienia obrotem całej sytuacji.
Nagle Yumenai zaczęła się głośno śmiać. Odchyliła się do tyłu na krześle, prowokowana nowymi salwami radości.
- Wy myślicie, że ona jest szamanką..! - zarechotała czerwonowłosa. Jej krzesło straciło równowagę. Zaczęło opadać, jednak wisząc kilka centymetrów nad ziemią wróciło do poprzedniej pozycji. Vitsumi usadowiła się wygodnie, ledwo się uspokajając.
- Więc kim ty jesteś? - zapytał Ren, chociaż zaczął się powoli domyślać.
- Owocem pracy mojego kochanego klanu - wyjaśniła krótko Kenami. Odsunęła się od stołu. Wstała na nogi. Ukłoniła się lekko wszystkim zebranym - Wita was numer sto trzydziesty szósty, północnego oddziału w Syberii.
Przyjaciele spojrzeli po sobie. Nikt z nich nawet nie śmiał się odezwać. To co usłyszeli było dziwniejsze niż ustawa przewiduje. Zamurowało ich zupełnie. Szamaństwo już samo w sobie jest niezwykłe. Demony jeszcze bardziej. Ale... To już w ogóle przechodzi ludzkie pojęcie.
- Jesteś androidem? - wypaliła nagle Aya.
Kenami prychnęła głośną salwą śmiechu, której zawtórowała Vitsumi.
- Nie - Kitsune uśmiechnęła się uroczo - Byłam w stu procentach zwykłym człowiekiem, przed pobytem w laboratorium.
- A teraz nie jesteś człowiekiem? - zapytał zdziwiony Tao.
Kenami nic nie odpowiedziała. Przymknęła tylko oczy i ponownie usiadła na krześle.
- Nie zgadzam się z tym co robi mój klan. Nie powinni zmieniać natury i ingerować w jej nurty - wyjaśniła po chwili ciążącej wszystkim ciszy.
- Dlatego też będziemy z nimi walczyć - powiedziała zawzięcie Vitsumi. Spojrzała bardzo poważnie na wszystkich tu zebranych - Nic wam nie mówiłyśmy, bo nie mamy prawa wciągać was w nasze osobiste walki. Nie chcemy was narażać, szczególnie, że wiem, że chcieliście odpocząć od takiego trybu życia. Chciałyśmy to uszanować.
- Czekajcie... Czy ja dobrze zrozumiałam... - Aya złapała się za głowę, przez chwilę rozcierając sobie skronie. Spojrzała na Kenami - Więc twoja rodzina robiła na tobie badania w laboratorium?
- Tak, ale nie tylko na mnie. Codziennie odbywają się tam jakieś nielegalne przedsięwzięcia. Mój klan ma wtyki wszędzie, nawet w rządzie. Nic nie mogą na nich znaleźć - wyjaśniła Kitsune. Jej dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści - Nigdy nie wybaczę im tego co zrobili. Zlikwiduję klan Kitsune, nie zważając na nic. Zabiję wszystkich kto mi stanie na drodze...
- Ło, skąd aż taka zawiść w tak młodej dziewczynie? - zapyta Hao patrząc na szatynkę z niedowierzaniem. Dziewczyna była zawsze uosobieniem dobra i pokoju. Takie bojowe nastawienie w jej ustach było czymś niezwykłym, niczym noc polarna na równiku.
- Mam swoje powody - warknęła Kenami. Stała się jakaś dziwnie agresywna. Spojrzała wrogo na Asakurę. Wstała od stołu. Dziarsko ruszyła w stronę drzwi. Złapała za klamkę, jednak nie dane było jej wyjść. Ren zagrodził jej drogę ręką. Nastolatka uraczyła go złowrogim spojrzeniem.
- Myślisz, że damy ci tak łatwo wyjść? - zapytał. Spojrzał w oczy nastolatki. Żadne z nich nie miało zamiaru ustąpić w bitwie na wzrok.
- Właśnie. Wiemy, że masz swoje powody. Każdy ma - uśmiechnął się Yoh. Pod stołem złapał za rękę Annę. Ścisnął mocno jej dłoń. Spojrzał w czarne oczy Kyoyamy. Mimo jej kamiennej twarzy, wiedział o zaniepokojeniu blondynki całą tą sytuacją, a nie chciał szargać nerwów ukochanej.
- Nie zamierzamy was osądzać - Hao skierował wzrok na Yumenai, która patrzyła na wszystko ze spokojnym wyrazem twarzy.
- To wszystko jest trochę dziwne, ale na pewno nie będziemy siedzieć z boku i przypatrywać się temu wszystkiemu - uśmiechnęła się szeroko Aya - Zbadamy całą sytuację i pomożemy wam!
- W końcu kto jak kto, ale my wszyscy wiemy co to znaczy mieć problemy rodzinne - Ren lekko się uśmiechnął.
- Bardzo mi miło to słyszeć, ale nie wiecie w jakie bagno się pakujecie - szatynka zabrała rękę z klamki. Spojrzała na wszystkich - To nie są walki szamańskie, w których są jakiekolwiek reguły. Klan Kitsune jest nakierowany na eliminację wrogów w dosłownym znaczeniu tego słowa. Chociaż w sumie zabójstwo w ich przypadku jest najlepszą drogą ucieczki. W najgorszym upadku Morri wezmą na badania, a was przerobią na maszyny do zabijania. Ale jesteście wolnymi ludźmi, nie mogę wam niczego zabronić. Mogę już wyjść, Tao~san?
Spojrzała na niego prosząco.
- W szlafroku? - zapytał Ren.
- Mi to nie przeszkadza - Kenami pociągnęła mocniej za drzwi, a złotooki, chcąc nie chcąc musiał ją wypuścić.
- Arigato ♥ - zielonooka uśmiechnęła się promiennie do wszystkich, po czym wyszła na ciemny korytarz, zamykając za sobą drzwi.
             Za oknem dało się usłyszeć głośny huk. Burza rozszalała się na dobre, i nic raczej nie zapowiadało jej końca. To jednak nie przeszkadzało szamanom. Siedząc w ciepłym i suchym pokoju nie przejmowali się nadto zwariowaną pogodą panującą za oknem.
- Przepraszam was za nią. Zawsze tak reaguje jak się mówi o jej rodzinie - Yumenai spojrzała na wszystkich z lekkim uśmiechem - To dość drażliwe tematy.
- Rozumiem, że od ciebie się więcej nie dowiemy? - zapytała Anna.
- Właśnie. O jakie badania chodzi? - zainteresował się Hao.
- Nie mam pojęcia. Tak naprawdę sama nie wiem więcej niż to co powiedziała Kenami - Vitsumi westchnęła głośno - Imouto~chan jest strasznie tajemnicza jeśli o te sprawy chodzi. Ani słówkiem mi nie pisnęła o tych trzech latach, które spędziła w laboratorium.
Aya zachłysnęła się herbatą.
- Trzech latach? - zapytała z niedowierzaniem.
- To nie dziwne, że jej teraz palma odbija - zaśmiał się lekko Tao.
- Nie masz prawa tak mówić! - ostrzegła go Vitsumi - Możliwe, że Kenami czasem zachowuje się dziwnie, ale to nie jej wina. Strasznie cierpi z tego powodu i nie życzę sobie, żebyś robił jej jakiekolwiek uwagi.
- Spokojnie, wojowniczko - prychnął chłopak.
- A tak właściwie, co Kitsune miała na myśli, jak mówiła, że chce zniszczyć swój klan? - zapytał Hao.
- To co słyszałeś - uśmiechnęła się Yumenai - No może nie całkowita destrukcja, ale rozbicie całego klanu i zabicie jego głowy.
- Zabicie? Mówisz o tym jakby to było coś normalnego - w głosie Yoh można było usłyszeć dozę smutku.
- Bo dla mnie to jest coś normalnego. To nie jest tak, że tylko Kenami chce zniszczyć klan. Jest zbiegiem. Uciekła z laboratorium...
- Z Syberii? - zapytała zszokowana Anna, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi szatynki.
- Tak. Z Syberii. Dlatego też klan jej poszukuje. Jest ścigana - wyjaśniła Yumenai.
- To chyba jest ją dość łatwo znaleźć nie? Nie używa fałszywego nazwiska ani nic... - zastanowiła się na głos Aya.
- Uważa, że to klan powinien się bać jej, a nie ona jego. Po za tym... Kenami to bardzo sprytny zwierz jest. Dopaść ją trzeba naprawdę umieć. Radzi sobie jak nikt inny. Eliminuje wszystko co może się stać w przyszłości zagrożeniem. Sprawdza wszystko i się tym od razu zajmuje. A jak coś przeoczy... To się dzieje to co dzisiaj. Szybka akcja i po sprawie. Trzeba przyznać, że z niej jest chytry lis...
- A ty? - zapytał Hao.
- Co ja?
- Dlaczego ty jej pomagasz? - Aya przedłużyła ciekawość Asakury.
- To proste. Jak dopadną Kenami, to mi też się oberwie - wyjaśniła z uśmiechem Vitsumi. Spojrzała za okno. Zauważyła w oddali lśniącą błyskawicę, której zawtórował głośny huk. Od dziecka kochała burzę. Te niezwykłe zjawisko atmosferyczne wywierało u niej skrajne emocje. Chociaż wiele osób bało się piorunów, ona od zawsze podziwiała je za siłę i finezję.
- To nie zostało nam nic innego, jak również nadstawić za was karku - uśmiechnęła się Aya. Rozejrzała się dookoła. Dokładnie obejrzała twarz każdego z przyjaciół - tych żywych, jak i martwych. Wiedziała, że właśnie zaczyna się w ich życiu coś nowego, chociaż na starych zasadach - razem, dotrą do wspólnego celu!


~*~ENDING~*~


             Deszcz zacinał mocno. Duże krople gęsto opadały na wszystko znajdujące się na ziemi. Na ogromnym budynku, którym był akademik Akumine stała Kenami. Ściągnęła ze swoich włosów ręcznik. Puściła go, a mocny wiatr poniósł przedmiot w głąb lasu. Kitsune nie przeszkadzał deszcz, ani pioruny, które od czasu do czasu dawały o sobie znać. Uśmiechnęła się lekko, patrząc przed siebie. Przymknęła oczy, złożyła ręce jak do modlitwy, mocno zaciskając palce na dłoniach.
- Dziękuję... Ale proszę... - z jej oczu popłynęły łzy, które łączyły się na bladych policzkach dziewczyny z kroplami deszczu - Niech tym razem... Niech będzie inaczej...


Kenami: Kaboom! :D Mam nadzieję, że po tym rozdizale czujecie się jak ja po obejrzeniu filmu "Mgła" :D To była najbardziej zaskakująca końcówka filmu EVER!! Tak również i ja chciałam was zaskoczyć fabuła ^^ 
Vitsumi: A mnie końcówka "Mgły" nie zdziwiła. Może dlatego, że nie oglądałam całego filmu i nie wiedziałam o co w nim chodzi, bo ktoś przyszedł do mnie, włączył film, a jak się uspałam to mnie nie obudził... *look na Kenami* Obejrzałam pierwsze 20 minut i 5 ostatnie...
Kenami: Nie miałam serca cię obudzić ^^ Tak słodko spałaś :D
Aya: No, ale Kitsune szacun czuję. Powiedziałaś, że jeszcze w kwietniu wstawisz odcinek. I wstawisz :3
Kenami: No a jak! :D Co prawda za trzydzieści minut już maj, no ale Q_Q Dobra nie przedłużam, bo nie zdążę XD Raionie, bardzo dziękuję za twój komentarz i za przyjęcie do Spisu :D Właśnie! Wszystkich, kto prowadzi bloga o Shaman King, zapraszam do zapisania się do Spisu! Bardzo podoba mi się to przedsięwzięcie :D Szczególnie konkurs majowy, o którym również możecie poczytać na stronie (wystarczy kliknąć button pod moim nagłówkiem i się przeniesiecie XD). Taka mała reklama ^^"
Hao: Łał... Świat marketingu stoi przed tobą otworem...
Yoh: Nie, Kitsune nie nadawałaby się do namawiania ludzi na coś czego oni nie chcą.
Ren: Fakt. Ona by im to wciskała, a potem groziła bronią i kazała płacić...
Kenami: Oj tam, oj tam... Nikogo nie namawiam! A pro po buttonu, to jak może zauważyliście pojawiły się nowe "podstrony". "Słownik", w którym możecie znaleźć objaśnienia do wszystkich nowych pojęć w opowiadaniu, oraz "Przyjaciele". W tej zakładce już niedługo pojawią się linki do waszych blogów :3 Tylko się ogarnę życiowo... Co do "Słownika", jeśli czegoś nie rozumiecie piszcie w komentarzach, będę wyjaśniać ^^
Anna: Jaka ty dziś rozgadana...
Kenami: Jakoś tak mam dobry humor... Kini-san dziękuję za komentarz i cieszę się, iż mogłam sprawić ci przyjemność, powrotem do opowiadania duchów :D
Ren: Droga Kasumi, pewnie że jestem zadowolony!
Kenami: Zaintrygował mnie tytuł tej książki "Piekielne Maszyny". Może się zainteresuję :D No bo skoro na tobie wywarło to takie wrażenie... To może i mi się spodoba ^^
Hao: Podobam się Kasumi :D
Aya *podejrzliwy look na Hao*
Hao: No nie w takim sensie! Z długimi włosami!
Aya: No chyba że :3 Chociaż... Muszę żyć ze świadomością, że w moim chłopaku kocha się pół świata...
Hao: Oj nie przesadzaj, bo się zarumienię ~_~ Maju chętnie poznam twoją kuzynkę :D Jak tylko pozwolisz...
Yoh: Właśnie, już my ją z bratem nauczymy jak się zachowywać ^^
Kenami: Squtte widzisz na tobie już androidy wywołały wrażenie. Ciekawa jestem co się dzieje po dzisiejszym odcinku ^^
Vitsumi: I widzisz lioness, i była dzisiaj pogawędka... Taka milutka ;D
Yoh: Biedna przemęczona Spokoyoh...
Hao: Właśnie, musisz odpocząć!
Yoh: Musisz być wypoczęta na nasze urodziny :D
Anna: Wy się coraz skromniejsi robicie...
Aya: No ._.
Hao: Po prostu martwimy się o Spokoyoh no!
Yoh: No oczywiście, że z chęcią poszerzę swoją rodzinę...
Anna: Ja ci zaraz dam! *speszona policzkuje Asakure* Jak tak możesz mówić na wizji D:
Yoh: Przepraszam Q_Q
Kenami: Jak mi milutko Kumiko, że się martwisz ;D Nowy opening zapowiadam na następną notkę w maju (najprawdopodobniej 12 maja XD) a ending... Trochę później... Jednak to trochę pracy jest ._. I bardzo mi miło że ci się opening i ending podoba ^^ A Itachi... Mam co do niego plany :D W ogóle mam już wymyśloną fabułę na... Uhuhu XD Na trochę. Ale na 16 odcinek nie mam pomysłu ._. Więc będę do tego 12 maja dziergać cokolwiek ^^ Dziękuje wszystkim za komentarze i miłe słowa zostawione pod notkami. Bardzo mi to poprawia humor i nakłania do dalszego działania ^^ Dziękuję ;* Ja ne!

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za troskę! *mocno ściska bliźniaków, bo na to nigdy nie będzie miała za mało siły:D* Jak na razie całymi dniami śpię na tej majówce, więc powiedzmy, że nadrabiam;D
    Co do rozdziału... Zaskoczył mnie, nie powiem. Oczywiście żal mi dziewczyn, ewidentnie nie miały łatwo w życiu... aczkolwiek trochę nie podoba mi się sposób, w jaki potraktowały naszą wesołą gromadkę. Można to było załatwić inaczej i obyć się bez tej nieprzyjemnej walki (oczywiście sama w sobie walka fajnie wyszła, dobrze opisana i w ogóle... ale rozumiesz, o co mi chodzi^^'). Grzebanie w pamiętniku Manty też nie było fajne... Poza tym... Skoro tyle wiedziały o naszych szamanach, to powinny też wiedzieć, że prędzej czy później dowiedzą się o wszystkim, a wtedy żadna siła nie powstrzyma ich od pomagania dziewczynom, więc... po co te tajemnice?XD Trochę strata czasu, jak dla mnieXD No i ryzykowanie uszkodzenia przyjaźni...
    A tak poza tym rozdział w porządku^^ Wreszcie się coś powyjaśniało;P
    buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mi się podobał. To chyba oczywiste. W tekście znalazłem kilka błędów. Znaczy się pomyłek. Zamiast "wypadku" napisałaś "upadku". I takie tam. Kenami nie jest szamanką? Tym mnie zaskoczyłaś. W ogóle wszystkim mnie w tym rozdziale zaskoczyłaś.
    Dziękujemy za reklamę, może powinnaś zrezygnować z kariery w McDonal... przepraszam, z kariery w KFC na rzecz marketingu.
    Nadawałabyś się ^^
    Kenami chcę zniszczyć swój klan? Ciekawe? Serio. Twoja historia jest inna niż inne.
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam *.*

    PS: Zmień godzinę na blogu. Jakbyś nie wiedziała jak, to pisz do mnie na GG.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow Kenami, ja wiedziałam, że Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju i w ogóle super, ale żeby aż tak? ^^ Uwielbiam Cię za Twoje umiejętności i charakter - w ogóle za wszystko. Gdyby powstała o Tobie manga lub anime, to nie mogłabym się oderwać, jestem tego pewna *.* Poza tym masz wspaniałe pomysły i bardzo zaskoczyłaś mnie akcją, jaka zaczęła się już w poprzednim rozdziale. Mam nadzieję, że wszystko się wam uda, życzę powodzenia! Fajnie, że wyjaśniła się w tym rozdziale choć 1/3 rzeczy, jaka mnie bardzo intrygowała. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;3
    Jakby co, to ja (Kumiko Asakura), ale założyłam nowe konto, bo zaczęłam pisać opowiadanie o skokach narciarskich - uwielbiam ten sport! Od dziś, będę pisała z tego konta komentarze na Twój profil^^

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja tam wszystkiego bym się spodziewała, a że laboratorium i eksperymenty brr ._. A ja już miałam coś takiego dać u siebie i będe musiała plany zmienić ;^;. Boga jednego już mam i całą gromade Bogów zdobęde. Jakże jest mi smutno bo nie widze reszty szamanów, brakuje mi kłutni Rena z Horo Horo <3(a w szczegulności jego). A ta w tej walce to więcej rozmawiali niż walczyli ^^'. A przestraszyłam się że już jest po Ayi, ale Aya jest niezniszczalna ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :) Na początku chciałabym powiedzieć że jestem nowa, ale od dłuższego czasu śledzę Twoje opowiadania i pierwsze co mi do głowy przyszło to oryginalność :) Szczerze to czekałam na umieszczenie bohaterów w szkole, takie to by było zwykłe ale i niezwykłe jednocześnie. Więc chyba mogę rzec, że spełniłaś moje marzenie o tym aby shaman king rozgrywał się w placówce edukacyjnej :D i to nie byle jakiej. Opowiadanie jest fantastyczne, nieprzewidywalne i wydaje się dopracowane w każdym szczególe. Pogratulować wyobraźni :)
    Również mam bloga o tematyce sk http://hoshi-no-seichi.blogspot.com/ serdecznie zapraszam! Chciałabym również dodać Twój blog u siebie :) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach no właśnie tamtego bloga już nie mam, ale no zapraszam na http://aoi-tori.blog4u.pl
    Jak narazie opisy pierwszej trójki bohaterów. Ale mam nadzieje że Cię zachęcą ^^ i się nie gniewasz.

    OdpowiedzUsuń