niedziela, 3 lutego 2013

Odcinek 10: Afera o kroplę krwi!

          Ren kroczył dziarsko korytarzem, ściskając w dłoni plik kartek. Dostał zadanie dostarczenia tego do Jirayi. W sumie cieszył się, bo biologia średnio go interesowała. Przechodził korytarzem, z którego okien było widać szkolne boisko. Z uśmiechem stwierdził, że wychowanie fizyczne, ma akurat IB. Przystaną na chwilę żeby popatrzeć na biegnących bliźniaków. Ciężko westchną kiedy obaj bracia wypadli z toru podczas ścigania się i przepychania przy okazji. Po chwili Tao przeniósł wzrok na dziewczyny, które grały w baseball. Znaczy grały to za dużo powiedziane... Uczyły się odbijać piłkę kijem, co mało której wychodziło. Ren szukał wzrokiem lokatorek zza ściany. Anna stała i wykłócała się z Benekichiro, że ona takich głupich ćwiczeń robić nie będzie. Vitsumi bawiła się kijem machając nim w powietrzu niczym kataną. Chyba ćwiczyła, bo dzisiaj ma zajęcia z kendo... Kenami rozmawiała z Midori i widocznie wesoło się bawiła, a Aya... Aya jak to Aya biegała z chłopakami.
Nagle Yuki udało się wybić jedną z piłek. Być może dlatego, że trenowała tenisa, umiała skupić się dobrze na "pocisku". Piłka poleciała dość daleko.
- Przyniosę! - zaoferowała się Kenami. Pobiegła w stronę "kuli".
W tym czasie Morri znudziła się bieganiem. Wzięła kij od Yumenai i stanęła na pozycji. Odbiła piłkę, którą serwował jej Sayuki. Podczas pozalekcyjnych zajęć polubił wysportowaną nastolatkę, która pokonywała w różnych dyscyplinach nawet chłopaków.
Brunetka nałożyła kask, przybrała odpowiednią pozę. Odbiła piłkę, która poleciała z prędkością zbliżoną do prędkości światła w stronę Kenami. Ren odruchowo chciał już otworzyć okno krzyknąć uważaj, ale zauważył coś dziwnego. W pewnej chwili, kiedy Kitsune obróciła się w stronę piłki, obiekt zwolnił. tuż przed jej twarzą, po czym nie odbijając się od nosa szatynki poleciał w drugą stronę. Zielonooka złapała się za buzię, jednak Ren był pewny, że był to udawany odruch. Kenami odsłoniła dwa palce i jednym okiem spojrzała w stronę złotookiego. Po jego plecach przeszły ciarki jak jeszcze nigdy. Przez sekundę stał jak sparaliżowany, aby potem zrobić kilka kroków do tyłu. Odbiegł pośpiesznie w stronę gabinetu Jirayi.


~*~OPENING~*~


          Dziewczyny siedziały w sali swojego kółka muzycznego. Przez ostatnie dwa tygodnie sprzątały tutaj i teraz ten niewielki pokoik wyglądał przytulnie. Beżowe ściany do połowy były pokryte brązową boazerią, a na jednej z nich wisiała duża zielona tablica. Drewniana podłoga w niektórych miejscach głośno skrzypiała. Przez pokaźnych rozmiarów okna do pomieszczenia wpadało dużo światła. W rogu stała półka z książkami o muzyce oraz różnymi płytami. Obok niej znajdowała się obdarta, ciemno zielona kanapa i nieduży stolik z sześcioma krzesłami. Na środku nastolatki ustawiły czarną perkusję, która została po poprzednich użytkownikach tego pokoju.
Aktualnie Kenami siedziała na kanapie i czytała jedną z książek o gitarach basowych. Obok leżała Vitsumi, która ulokowała swoją głowę na kolanach przyjaciółki. Wybijała w powietrzu pałeczkami jakiś rytm. Przy stoliku siedziała Anna i odrabiała swoją pracę domową z łaciny. Nie chciała się przyznawać, ale nawet jej nie interesowała ta lekcja, tak więc bardziej skupiała się na swoich paznokciach. W końcu postanowiła podokuczać ukochanemu. Wyjęła z kieszeni marynarki telefon komórkowy. Otworzyła klapkę. Zdziwiła się widząc sms'a od Yoh. Zaczęła się głośno śmiać, czytając jego treść "Pamiętasz o jutrzejszym zaliczeniu z łaciny Aniu?". Właśnie sama chciała o to zapytać. Pokręciła tylko głową. Tak naprawdę młodszy Asakura wciągnął się w ten przedmiot bardziej niż ona, a jeszcze odkąd zaczął się uczyć z bratem o już w ogóle. W końcu dla Hao też to się przyda na medycynie...
- Ohayo! Gomene za spóźnienie! - do pomieszczenia wbiegła Aya.
- Łał, byłaś później od Kenami... Toć to szok! - powiedziała całkiem poważnie Yumenai za co została uszczypana w ramię przez szatynkę.
- Gomen, gomen... Sayuri~sensei mnie przetrzymał... A potem jeszcze dopadła mnie Akuma~chan i powie... - zaczęła wymieniać brunetka wchodząc w głąb sali.
- Dobra... Rozumiemy, że byłaś zajęta - skróciła wypowiedź przyjaciółki Anna.
- Hai! - błękitnooka zaśmiała się, po czym spojrzała na Kenami - I co Kitsune~chan? Gotowa? Możemy zaczynać lekcję?
- Jasne! - szatynka entuzjastycznie podniosła się z kanapy, zwalając przy okazji na ziemię czerwonowłosą. Uśmiechnęła się do przyjaciółki przepraszająco - Gomenasai Onee~chan!
- Ja cię kiedyś zabiję... - westchnęła tylko Vitsumi wyciągając nos z podłogi.
- Hai, hai... - na tą groźbę zielonooka tylko machnęła lekceważąco ręką - Poczekasz chwilę Morri~chan? Muszę na sekundę wyjść...
- Po co? - zapytała zdziwiona błękitnooka.
- Zapomniałam wziąć Emi z akademika - przyznała z zakłopotaniem Kenami.
- El? - Anna podniosła głowę znad zeszytu. 
- No Emilkę  - zaszczebiotała szatynka, ale widząc pytające miny współlokatorek postanowiła wyjaśnić dokładniej - No moją gitarę!
- Nazwałaś swoją gitarę? - zapytała Morri.
- Nie zaczynaj tematu... - westchnęła ciężko Yumenai, wiedząc co zaraz nastąpi. Podniosła się już z ziemi i usiadła na kanapie. 
- No pewnie, że tak! - zawołała wesoło Kitsune - Jak nazwiesz swojego partnera, to od razu zaczyna z tobą współpracować!
- Partnera? - Anna nie ukrywała zdziwienia.
- No! Przecież taka gitara jest jak partner! Razem się współpracuje, aby osiągnąć wspólny cel! Yumenai w to nie wierzy... Więc ja nazwałam jej perkusję - zaśmiała się wesoło Kenami i podeszła do instrumentu - Talerze to po kolei Tom, Tomi, Ton i Toni! Małe bębny to trojaczki Ben, Barry i Brus, a największy to Adela! Może jej dokupić siostrę? Czuje się samotna... A pedały to Remigiusz i... Tego drugiego jeszcze nie nazwałam...
- Idź już lepiej po Emilkę... - poprosiła Vitsumi.
- Będę za parę minut! - Kenami kiwnęła głową. Wybiegła z pomieszczenia.
- Z twoim bieganiem to za parenaście... - westchnęła czerwonowłosa.
- Ona naprawdę tak wszystkie te imiona pamięta? - nie dowierzała Aya.
- Tak. I naprawdę wszystko nazywa. Znaczy wszystko.. Coś co uzna za wartościowe... Nie umie się nauczyć dziesięciu słów z angielskiego, ale w małym palcu ma księgę imion... - wyjaśniła Yumenai kręcąc z politowaniem głową.
- I dlaczego nazwała pedał Remigiusz? Nie ma krótszych imion? - zamyśliła się Aya.
- Może was to zdziwi, ale jej zdaniem to jest pełna nazwa imienia Ren - objaśniła rzeczowo Vitsumi.
Przyjaciółki spojrzały po sobie. Morri wpadła w niepohamowany śmiech.
          Tymczasem Ren szedł właśnie jednym z korytarzy. Wracał z celi. Siedział za pyskowanie do nauczyciela... On kiedyś dla tego matematyka tak zapyskuje, że mężczyzna się nie pozbiera. Wściekły mocniej ścisnął pasek od torby. Wyszedł zza rogu i zobaczył idącą po schodach Kenami. Schował się. Rozejrzał dookoła. Nikogo nie było... Los dał złotookiemu szansę! Wyjął z torby małą piłkę od baseballu. Przygotował ją wcześniej czekając właśnie na taką okazję. Zamachnął się mocno. Cisnął kulą w szatynkę, stojącą przy schodach. Tao uśmiechnął się triumfalnie, był pewien, że Kitsune za chwilę ujawni swoje szamańskie zdolności. Jakieś było jego zdziwienie, kiedy tak się nie stało...
- Aaa...! - krzyknęła zielonooka, kiedy zrozumiała, że coś zbliża się do jej twarzy. Zrobiła krok w tył, a że była na schodach straciła równowagę. Dalej Ren usłyszał już tylko huk. Kenami spadła ze schodów.
- Kitsune~chan! Nic ci się nie stało...? - fioletowowłosy usłyszał głos jakiejś dziewczyny.
Oczy młodego Tao rozszerzyły się. Nie chciał zrobić jej jakiejś krzywdy! Obrócił się napięcie i pobiegł w przeciwną stronę. Co on właśnie zrobił?  Miał tylko nadzieję, że żadnych poważnych obrażeń nastolatka nie dozna... Mógł być bardziej subtelniejszy. Ale z drugiej strony to jej wina! Skoro na wychowaniu fizycznym zdołała się obronić to czemu teraz nie dała rady?! Idiotka...
Zbiegł szybko po schodach znajdujących się w drugiej części szkoły. Pospiesznie szedł korytarzami, aż nie wyskoczył przed budynek. Skręcił zamaszyście i wpadł na kogoś.
- Uważaj ja...! - zaczął już krzyczeć zbulwersowany.
- Wyluzuj, Ren - powiedział Yoh, po czym położył rękę na ramieniu brata - Nic wam nie jest?
- Nie - skwitował szybko Hao trzymając się jedną dłonią za szczękę.
- A to wy... Sorry - młody Tao trochę zmienił ton głosu.
- Nie no spoko, tylko gdzie ty się tak śpieszysz? - starszy Asakura spojrzał pytająco na przyjaciela.
- Nieważne... Z siłowni wracacie? - złotooki chciał jak najszybciej zmienić temat.
- Tak - Yoh poprawił torbę, która znajdowała się na jego ramieniu - Wybaczcie, ale ja muszę lecieć, jutro mam zaliczenie z łaciny, muszę się jeszcze pouczyć!
Krótkowłosy uśmiechnął się. Szybko ruszył w stronę akademika.
- Czy ja mam wrażenie, czy coś się stało? - zapytał długowłosy przebiegle patrząc na lokatora.
- Nic się nie stało! - wrzasnął Ren.
- Właśnie widzę, jaki jesteś wyluzowany... - westchnął głośno Asakura. Postanowił jednak nie przejmować się humorami złotookiego. Z doświadczenia się nauczył, że z młodego Tao nie da się wyciskać informacji siłą, a trzeba czekać aż sam się otworzy - Musze jeszcze iść ogarnąć Yoh...
- A co w nim nieogarniętego? - prychnął fioletowowłosy.
- Wymieniać alfabetycznie, czy randomowo? - powiedział spokojnie Hao. Widząc jednak zrezygnowany wzrok lokatora spoważniał - Nie czytałeś ogłoszenia? Jutro wszystkie zajęcia, razem z tymi pozalekcyjnymi są odwołane.
- Dlaczego? - Ren nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Jutro odbędą się badania okresowe. Wiesz pierwszy raz jestem w szkole i nie znam się dokładnie, ale chyba po prostu nas zmierzą, zważą... Tak do metryki u pielęgniarki - wyjaśnił długowłosy.
- Yoh będzie zadowolony, jak się dowie że nie ma jutro testu z łaciny... Czemu mu wcześniej nie powiedziałeś? - zdziwił się Tao.
- A wiesz ile ja go muszę namawiać, żeby chociaż otworzył książkę?! - wrzasnął rozjuszony długowłosy łapiąc przyjaciela za kołnierz koszuli - A tu sam czyta, czyta rozumiesz?! SAM!!
- Możesz mnie postawić? - zapytał zażenowany Tao, kiedy się zorientował że przestał dotykać ziemi stopami.
- Wybacz Ren... - Hao zaśmiał się przepraszająco. Postawił przyjaciela na ziemi. Ten zaczął się poprawiać.
Nagle obok chłopaków przebiegła zdyszana Kenami. Hao zmarszczył brwi. Wyciągnął rękę i złapał szatynkę za ramię.
- Gdzie tak biegniesz? - zapytał obracając ją w swoją stronę.
Ren nie wiedział co ze sobą zrobić. Było mu strasznie głupio za to co się wydarzyło. Nastolatka wyrwała się z uścisku długowłosego z głośnym jęknięciem, po czym uśmiechnęła się.
- Przepraszam, potknęłam się na schodach... - wyjaśniła swoje odsunięcie.
- Mnie nie przepraszaj, tylko uważaj na siebie bardziej, Kitsune~san... - Hao pokręcił głową z politowaniem.
- Potknęłam się na schodach? Idiotka... Nawet nie zarejestrowała, że to ja w nią walnąłem piłką... Ona naprawdę jest chyba niegroźną dziwaczką - pomyślał Tao. Uśmiechnął się sam do siebie zakładając triumfalnie ręce na piersi.
- Gomene... Muszę się śpieszyć! Dziewczyny na mnie czekają... - zielonooka obróciła się do chłopaków i pobiegła w stronę akademika.
- Ona się kiedyś zabije... - westchnął ciężko długowłosy. Ruszył powoli do budynku mieszkalnego, poprawiając swoją torbę na ramieniu. Za nim kroczył złotooki, szczęśliwy że szatynka niczego się nie domyśliła.
          - Gdzie ona jest? - jęknęła głośno Aya, której czekanie już się nudziło.
- Przecież znasz jej umiejętności, pewnie się zasapała... - Vitsumi wzruszyła ramionami.
- Wybaczcie, ale jest już późno... - powiedziała Anna wstając. Zamknęła zeszyt i wrzuciła go do torby - Nie obrazicie się, jeśli już pójdę do akademika? Muszę się pouczyć na jutro, a...
- Po co się będziesz uczyć? - zdziwiła się czerwonowłosa.
- Mam jutro zaliczenie z łaciny - Kyoyama zarzuciła torbę na ramię.
- Ale jutro nie ma zajęć - zaśmiała się Yumenai.
- Jak to?! - obie nastolatki spojrzały na siebie zdziwione.
- Nie wiecie? Jutro odbywają się badania okresowe. Wszystkie lekcje i zajęcia są odwołane... Nie czytałyście ogłoszenia?
- Nie... - przyznały dziewczyny.
- Eh... To już wiecie - Vitsumi położyła się na kanapie.
- Ale jak to!? Co nam tam będą robić? - zapytała Aya, po czym wskoczyła na nastolatkę okrakiem. Usiadła na jej brzuchu. Nie wiadomo z jakich przyczyn przez chwilę Vitsumi miała wielkie oczy...
- Dlaczego ja zawszę muszę trafiać na ludzi z ADHD? - jęknęła żałośnie zielonooka.
- No mów o tych badaniach... - ponagliła lokatorkę brunetka.
- No co, zmierzą cię, zważą, zbadają krew, wzrok, słuch, wymowę... A jak coś nieodpowiedniego znajdą to cie wyślą do specjalisty... To wszystko - wyjaśniła rzeczowo czerwonowłosa.
Błękitnooka zeszła z nastolatki ciężko wzdychając.
- Gomenasai! Spadłam ze schodów i trochę... - zaczęła tłumaczyć Kenami, która właśnie weszła do pomieszczenia, jednak przerwała jej Aya.
- Nic ci się nie stało?! - zapytała przestraszona brunetka.
- Nie, spokojnie. Już tyle razy padałam, że chyba uodporniłam się na wszelkie urazy - zaśmiała się Kitsune.
- No, to prawda. Tyle razy już miałaś okazje do złamań, a nigdy nie miałaś nic w gipsie - przyznała Vitsumi - Szczęściara...
- Też mi szczęście, potykać się o własne nogi.. - westchnęła Kyoyama.
- Dzięki... - jęknęła żałośnie Kenami, po czym postawiła na podłodze etui z gitarą w środku - To co, zaczynamy...?
Zapytała uśmiechając się szeroko. Aya tylko kiwnęła głową.
          Ranek. Słońce powoli wsuwało się na błękitne niebo, alby swymi promieniami rozświetlić cały świat. A przynajmniej tę część Ziemi, której wielka gwiazda dosięgała. Godzina była wczesna, tak że żaden budzik nie zdołał jeszcze zadzwonić. Hao coś jednak nie dawało spać. Otworzył oczy i przeciągnął się leniwie. Podniósł nieco kołdrę pod którą spał. Drgnął nerwowo i już chciał krzyknąć, ale ktoś zasłonił mu usta dłonią.
- Cicho bo ich obudzisz... - szepnęła Aya.
- Co ty tu robisz?! - w miarę jak najciszej krzyknął Asakura. Nie mógł pojąć czemu nastolatka leży na nim pod pościelą. Po pierwsze, jak ona tu weszła?!
- Mamy problem Hao... - powiedziała Morri.
- Stało się coś? - zapytał zaspany Asakura. Położył ręce na plecach błękitnookiej i zaczął ją głaskać. Dziewczyna leżała na nim z bardzo poważnym wyrazem twarzy.
- Jeszcze nie ale się stanie! -zakomunikowała nastolatka.
- Ale co się stanie?
- Dzisiejsze badania! - brunetka spojrzała na długowłosego jak na idiotę.
- Skarbie ja cie kocham, ale nie umiem z tobą rozmawiać... Mów jaśniej. Jest piąta rano ja nie komunikuję... - zapowiedział czarnooki masując się po skroni.
- Bo dzisiaj są te badania, prawda? I nie będzie dobrze jak moja krew dostanie się w cudze ręce... Widzisz, jak mi ją zbadają dowiedzą się, że coś ze mną nie tak, wezmą mnie do jakiegoś laboratorium i będą robić straszne eksperymenty! A ja nie chce... - zakończyła ze łzami w oczach wtulając się w ramię Asakury.
- Spokojnie, przecież ja cie nie oddam do żadnego laboratorium... - chłopak przytulił mocno ukochaną - Niby dlaczego mieliby się dowiedzieć, że coś z tobą nie tak?
- A myślisz że nieśmiertelność to od tak? Pstrykam palcami i już wiecznie żyję? Nie tylko moja dusza się zmieniła, ale też i ciało. Moja krew jest zbudowana inaczej niż twoja i innych, bo..
- Będę mógł cię kiedyś zbadać? Jesteś fascynu... - zaczął długowłosy ochoczo patrząc na nastolatkę.
- Właśnie o tym mówię! Skoro ty masz ochotę mnie rozłożyć na części, to co mówić o jakichś zapalonych naukowcach?! - posmutniała dziewczyna.
- No nie smutkaj... - długowłosy pogłaskał Ayę po głowie - To co proponujesz Kotku?
- Teraz nie ma co się migać, bo i tak mi pobiorą krew, ale potem trzeba będzie wykraść próbówkę i podmienić na czyjąś inną -wyjaśniła swój pomysł Morri.
- Nie głupie, ale na co ty to podmienisz? - zaśmiał się lekko długowłosy.
- Eee... Coś wymyślę - powiedziała po czym położyła się wygodnie na chłopaku.
- Kotek nie zasypiaj... Tak w ogóle nie mogłaś mi tego powiedzieć później? - zapytał zdziwiony takim zachowaniem nastolatki.
- Tak jest o wiele fajniej! - powiedziała zadowolona. Pocałowała chłopaka w usta, po czym wsunęła się pod kołdrę.
- Co ty robisz?! - zapytał spanikowany. Rozejrzał się po pokoju, czy chłopaki jeszcze się nie obudzili.
- Wychodzę, a co myślałeś? - zapytała nastolatka wysuwając się spod kołdry - Zboczeniec...
Prychnęła i wyszła balkonem.
- Ay... Aaa... I jak ja mam teraz niby zasnąć? - westchnął głośno.
          Tak jak pomyślał, już do zadzwonienia budzika nie zasnął. Powoli cała reszta wstała. Ubrali się i ogarnęli trochę pokój.
- Tak w ogóle po co ten cały cyrk z badaniami? - prychnął Ren zakładając krawat.
- Żeby w razie jakiegoś wypadku nie podali ci leku, na który jesteś uczulony - wyjaśnił Itachi - Dobra ja już lecę, pomogę Jirayi to wszystko ogarnąć...
- Ja miałbym być na coś uczulony? Dobre sobie! - żachnął się Tao.
- Jasne... Cześć - Uchiha wyszedł z pokoju.
- Cześć! Myślisz, że w krwi z lodu nie może być żadnych uszczerbków? - zaśmiał się Hao.
- Zamknij twarz jak do mnie mówisz, Asakura! - warknął złotooki obracając się do przyjaciela plecami.
- Jaki ty drażliwy - Yoh pociągnął fioletowowłosego za policzek.
- Może się boisz, że wyjdzie na jaw twój prawdziwy wzrost? - zapytał długowłosy.
Złotooki drgnął, po czym wyjął z jednej ze swoich szafek Guan-do. Zaczął nim wymachiwać w stronę szatyna.
- Masz coś to mojego wzrostu?! - zapytał z bojowymi iskierkami w oczach Tao.
- Nie no skąd... - zaśmiał się nerwowo starszy wtulając się plecami w tors brata.
- No... Mam nadzieję... - fioletowowłosy złożył i schował broń.
- Trzymasz to tutaj? - zdziwił się Yoh.
- A gdzie mam trzymać, wyeksponować na ścianie?
- Chyba bardziej chodziło mu o to, po co ci taka broń w szkole... -wytłumaczył Hao.
- Jeszcze się przekonacie, że jednak jest potrzebna... - powiedział z wyższością złotooki, po czym ruszył w kierunku drzwi - Idziecie? Bo jeszcze się spóźnimy. A brak punktualności, to brak szacunku!
- Wiemy, wiemy... - powiedzieli razem bliźniacy machając na przyjaciela rękami. Wspólnie weszli do jadalni, gdzie czekały już dziewczyny. Wzięli z baru tace z jedzeniem, po czym podeszli do sąsiadek.
- Ohayo! - krzyknęły wesoło.
- Cześć Aniu - Yoh podszedł do narzeczonej i pocałował ją w policzek, po czym usiadł obok niej.
- A co ty dzisiaj taki szczęśliwy? - zdziwiła się blondynka.
- Zawszę się cieszę jak cię widzę Aniu - uśmiechnął się uroczo. Wyciągną rękę i założył jej kosmyk włosów za ucho.
- On coś brał? - zapytała cicho Kyoyama patrząc na Hao.
- Nie, nic - wyszczerzył ząbki długowłosy i pogłaskał po głowie Ayę, która była zajęta jedzeniem.
- Super, że nie mamy lekcji! - uśmiechnęła się szeroko Vitsumi.
- Tsa... Super... - westchnęła lekko Kenami. Odsunęła się od stołu, wzięła swoją tacę i wstała, kierując się w stronę wyjścia.
- Gomene, Imoto~chan! - krzyknęła za nią Yumenai.
- A jej co? - Ren spojrzał niepewnie na szatynkę.
- E, odbija... - machnęła lekceważąco ręką czerwonowłosa, po czym wstała i ruszyła za przyjaciółką.
- To że poszły wyjątkowo jest mi na rękę - westchnęła głośno Morri -  Wieczorem będziemy musieli wślizgnąć się do budynku szkoły i przejąć moją probówkę z krwią...
- Fajnie, ale trzeba najpierw się dowiedzieć, gdzie one będą trzymane - zapowiedział długowłosy.
- To chyba jasne, że w pokoju pielęgniarki, nie? - Yoh pokręcił z politowaniem oczami.
- No raczej... - błękitnooka podrapała się z zakłopotaniem po głowie.
- Dobra, im szybciej zrobimy te badania, tym szybciej będziemy mogli wykraść probówkę! - uśmiechnął się entuzjastycznie Yoh. Zaczął szybciej jeść.
- Nie głupie - wyszczerzyła ząbki Aya, po czym sama zaczęła pałaszować śniadanie.
          Po zjedzonym posiłku całą szóstką ruszyli do szkoły i... Nie poznali korytarzy. Po całym budynku snuło się mnóstwo mężczyzn i kobiet w białych kitlach. Chodzili między rozwieszonymi wszędzie białymi kotarami.
- Alieni... - skomentował zszokowany Yoh.
- Lekarze, braciszku. Lekarze! - powiedział poważnie starszy Asakura.
- Doktor rehabilitowany Asakura Hao - zamyśliła się Aya.
- Kotku, habilitowany jak już... - westchnął ciężko długowłosy.
- Mniejsza, ale doktor! - tupnęła nogą błękitnooka.
- Co wy tu jeszcze robicie, szybko idźcie do swoich klas! - koło przyjaciół stanął Sakumire - Wasz wychowawca już czeka...
- Hai, hai księciu! - zaszczebiotała wesoło Morri. Ruszyła dziarsko przed siebie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że jak już to proszę księdza! - krzyknął za nią mężczyzna.
Nikt go już jednak nie słuchał. Cała szóstka poszła do sali, w której mieli zawsze godzinę wychowawczą. Weszli do środka. Oczywiście musiał się od nich odłączyć Ren, który był starszy o rok od przyjaciół.
- Ohayo Jiraya~sensei! - krzyknęła od progu Morri.
- Tak, tak... Siadajcie - nauczyciel machnął na nich lekceważąco ręką. Był właśnie w trakcie czytania książki i raczej nie wyglądał jakby chciał przerywać lekturę - Jak wiecie, dzisiaj odbędą się badania, jesteście przydzieleni do lekarzy znajdujących się na drugim piętrze... Pójdziecie tam teraz, a lekarze odpowiednio was sobie przydzielą...
- Jesteś przydatny sensei jak... - zaczęła brunetka, ale w odpowiednim momencie długowłosy zasłonił jej usta.Wyszli z pomieszczenia, a zaraz do nich dołączyły Kenami i Vitsumi.
- Co ty dziś taka niemrawa? - zapytała Anna widząc zamyśloną twarz szatynki.
- Gomene! - w jednej chwili nastrój Kitsune zmienił się. Uśmiechnęła się szeroko - Mało dzisiaj spałam... Jak się dowiedziałam, że dzisiaj nie mamy zajęć posiedziałam trochę dłużej na laptopie...
Szatynka przeciągnęła się leniwie, szeroko ziewając.
- Zamęczysz się przez te twoje zamiłowanie... - westchnął ciężko Yoh.
- Oj tam, oj tam... - wzruszyła ramionami Kenami.
Całą klasą poszli na drugie piętro. Musieli ustawić się w kolejkę, aby nie zapanował chaos. Oczywiście i tak było głośno i gwarno, ale przynajmniej nikt nie zagubił się w tłumie.
          Nagle do przyjaciół stojących w kolejce podeszła niewysoka dziewczyna,blondynka o fioletowych oczach. Ubrana również w kitel, ale niższa stopniem od reszty lekarzy. Zdaje się pielęgniarka. Spojrzała pytająco na Kenami.
- Kitsune~sama? - zapytała kobieta.
- Tak - szatynka kiwnęła głową.
- Proszę ze mną, doktor już czeka - pielęgniarka ukłoniła się zielonookiej. Ta bez słowa wyszła z kolejki i ruszyła w stronę wskazaną przez przybysza.
- Kitsune~sama? - powtórzyli głucho przyjaciele.
- Co was tak dziwi? - Vitsumi spojrzała po rówieśnikach - Ci wszyscy lekarze podlegają klanowi Kitsune.
- CO?! - wrzasnęła czwórka pozostałych i kilku przypadkowych uczniów, którzy to usłyszeli.
- Na jakim wy ludzie świecie żyjecie? Nie czytacie gazet? Nie macie telewizji, Internetu? - czerwonowłosa pokręciła głową z politowaniem.
- Nigdy nam o tym nie mówiłyście! - krzyknęła zdziwiona Morri.
- Wpisz sobie w Google "Kitsune" i poczytaj wyniki... - poleciła Yumenai klepiąc lokatorkę w ramię.
- To nasza droga Kitsune musi być niezłą szychą - zauważył Yoh.
- A żebyś wiedział, Asakura. Żebyś wiedział - uśmiechnęła się tajemniczo, po czym podeszła do jednej z pielęgniarek, powiedziała swoje nazwisko i poszła do odpowiedniego lekarza.
- Coraz bardziej jestem zdania, że jednak Ren ma rację - skwitowała sucho Kyoyama.
- Oby się mylił... - westchnęła niezadowolona Morri, po czym podeszła do innej pielęgniarki i została zaprowadzona do odpowiedniego parawanu. Za niewielkim biurkiem siedziała kobieta, ubrana w biały fartuch. Miała rude włosy spięte w kok i jasne, złote oczy. Wyglądała na około trzydzieści kilka lat. Uśmiechała się przyjaźnie. Miała na biurku strzykawki, ciśnieniomierz i tym podobne przyrządy. Na jednej z zasłon wisiała tabliczka z literkami różnych wielkości.
- Ohayo, Morri~san - powiedziała.Wskazała na niewielki taboret przed sobą - Proszę usiądź.
- Dziękuję - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nazywam się Komagata Ise i dziś będę twoim lekarzem - przedstawiła się kobieta - Myślę, że możemy już przystąpić do badań... Chorujesz na coś przewlekle?
- Nie... - szepnęła Morri, po czym dodała w myślach - O ile nieśmiertelność nie jest przewlekła...
Po zapisaniu niezbędnych formalności, takich jak data urodzenia, imię, nazwisko i tym podobnie, Aya dostawała różne zadania, typu przeczytania liter z tablicy czy też powtórzenie tego co mówi pani doktor. Z tym oczywiście nie miała problemu. Nieporozumienie powstało dopiero podczas ważenia.
- Morri~san! Masz niedowagę! - zmartwiła się Ise, patrząc na pacjentkę z niedowierzaniem - Musisz więcej jeść!
- Jak ja zacznę więcej jeść, to gospodarka Japonii upadnie w tydzień... - pomyślała dziewczyna, po czym uśmiechnęła się szeroko - Jem normalnie, to pewnie dlatego, że uprawiam dużo sportu.
- Powinnaś bardziej o siebie dbać! - przestrzegła ją ruda.
- Jakbym słyszała Hao... - wymknęło się nastolatce.
- Kogo? - zdziwiła się kobieta.
- Nieważne! Będzie mi pani pobierać krew? - zapytała niepewnie Aya.
- Tak, ale spokojnie nie będzie bolało - uspokoiła ją kobieta uśmiechając się promiennie.
- W to nie wątpię... - westchnęła głośno, po czym spokojnie dała sobie pobrać krew. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, widząc że jej probówka jest podpisywana imieniem i nazwiskiem. Kiedy badanie dobiegło końca wyszła zza kotar przeciągając się leniwie.
- Tyle szumu o nic... - jęknęła. Rozejrzała się dookoła. Zauważyła Hao. Podeszła do niego i objęła mocno jego rękę, przytulając się do niej. Spostrzegła przez ramię chłopaka, iż trzyma on w ręku jakąś karteczkę - Co to?
- Skierowanie do okulisty... - wyjaśnił Asakura uśmiechając się do niej lekko.
- Do okulisty? - zdziwiła się Morri. Puściła ramię szatyna - Myślałam, że masz dobry wzrok...
- Też tak myślałem... - zaśmiał się nerwowo - A ty co? U ciebie nie wykryli żadnych defektów?
- No co ty! We mnie? - zapytała dumnie - Coś tam Komagata~san marudziła tylko, że mam niedowagę...
- Ty?! - prychnął Hao.
- Tak ja. I muszę więcej jeść...
- Co?! Jak ty zaczniesz więcej jeść, to gospodarka Japonii upadnie w tydzień! - zaśmiał się głośno Asakura.
- Nabijaj się, nabijaj... - powiedziała robiąc smutną minkę. Asakura nic już nie powiedział, tylko rozczochrał jej trochę włosy.
- Pójdziesz ze mną do tego okulisty? - zapytał po chwili.
- A to on jest w szkole? - Aya nie ukrywała zdziwienia.
- Tak, na trzecim piętrze w jednej z sal... - chłopa pokazał napis na karteczce.
- No to chodźmy - uśmiechnęła się promiennie, łapiąc chłopaka za rękę.
          Ren kroczył jednym z korytarzy. Wszyscy widząc jego wściekły wzrok schodzili mu z drogi. Z ust niektórych z dziewcząt dało się usłyszeć stwierdzenia typu "jaki on słodki jak się denerwuje", co jeszcze bardziej działało negatywnie na humor chłopaka. Odszedł na jeden z bocznych korytarzy, w których nie było tłoku. Oparł się o jedną ze ścian.
- Ten lekarz się mylił! - warknął sam o siebie - Ja wcale nie jestem niski jak na swój wiek!
Jakby na potwierdzenie swoich słów tupnął nogą. Usłyszał jakiś hałas. Nie chcąc się zdemaskować schował się za automatem do kawy, który stał obok.
- Dziękuje za poświęcony mi czas - powiedziała Kenami, wychodząc z jednej z sali. Ukłoniła się do stojącej w progu pielęgniarki.
- Nie musisz dziękować, Kitsune~sama, to był zaszczyt - odpowiedziała młoda kobieta. Szatynka nic już nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się tajemniczo. Ruszyła przed siebie. Na nieszczęście Ren'a zaczęła kroczyć w kierunku automatu do kawy.
Tao starał się zrobić minę wyluzowanego, co średnio mu wyszło. Wiedział, że zapewne do niego zagada, ale nie spodziewał się aż takiej reakcji. Dziewczyna mocno uderzyła pięścią w ścianę obok, której stał fioletowowłosy.
- Co ty tu robisz? - warknęła do niego wściekle, a w jej oczach nie było widać ani grama codziennej radości i beztroski. Były zimne, stalowe niczym stworzone z jakiegoś sztucznego tworzywa - Znowu mnie śledzisz?
- Widocznie mam do tego powód, prawda Kitsune~sama? - zapytał z przekąsem. Mogła sobie takim spojrzeniem grozić innym, ale nie jemu. W końcu nie był byle jakim chłopaczkiem. Ren Tao nikogo się nie boi i wygra z każdym, a szczególnie z jakąś małą podrzędną dziewczynką!
Jego serce jednak na chwile stanęło. Dziewczyna wyjęła zza swoich pleców pistolet. Najprawdopodobniej cały czas miała do za paskiem od spódnicy. Przyłożyła go złotookiemu do skroni.
- Masz się ode mnie odwalić jasne?! - głos nastolatki nie przyjmował sprzeciwów - Dlaczego się tak do mnie uczepiłeś? Myślisz, że ja nie wiem, że to ty zaatakowałeś mnie wczoraj? Nie jestem kretynką! To jest ostrzeżenie. Jeszcze jeden wybryk z twojej strony, a napcham ci tyle śrutu w dupę, że się nie podniesiesz! I radze ci nie przenieść swoich detektywistycznych zamiłowań na Vitsumi, bo to równie źle się dla ciebie skończy.
Ostrzegła.
- Myślisz, że się ciebie boję? Wiedziałem, że jest z tobą coś nie tak! To od razu widać! Nie wiem jaki czar rzuciłaś na moich przyjaciół czarownico, ale ze mną ci nie wyszło! - powiedział dumnie fioletowowłosy. Miał ochotę zaatakować ją tu i teraz, ale nie miał przy sobie ani ducha stróża ani broni, więc od razu był na przegranej pozycji - Jeśli tkniesz kogoś z nich, to nie ręczę za siebie...!
- Tak, myślę że się boisz. I nie masz się o co martwić. Nikt z nich mi nie przeszkadza, oprócz ciebie... A ja mam zwyczaj eliminowania przeszkody... Zostajesz przy życiu tylko dlatego, że reszta darzy cię sympatią, a ja nie chcę żeby ktoś z nich był smutny. Aczkolwiek jeszcze jeden wybryk, a cię zastrzelę - wyjaśniła. Zrobiła krok w tył. Schowała pistolet za pasek, poprawiła się chwilę, tak żeby nie było go widać za marynarką. Zrobiła niepewną minę i złapała się za głowę - Yareyare... Te badania mnie kiedyś wykończą... Mam już dość, idę się położyć...
Objaśniła. Zaczęła zmierzać w stronę końca korytarza, po czym obróciła się w stronę zszokowanego fioletowowłosego.
- A pro po... Radzę ci mieć lekki sen. Nie wiadomo, co może wydarzyć się pod osłoną nocy... Lepiej śpij w dzień - zaśmiała się, widząc malujące się przerażenie na twarzy Ren'a.
- Nie groź mi, odegram się! Nie myśl, że tylko ty masz broń... Zobaczymy tylko kto pierwszy jej użyje. Nie boje się ciebie, Kitsune... - zapowiedział dumnie Tao. Dziewczyna go już jednak nie słuchała. Postanowiła dać mu spokój. Po za tym sama czuła się zmęczona. Przetarła śpiące oczy, znikając z horyzontu nastolatka.
- Co za przerażająca baba... - prychnął Tao - Co ona sobie myśli...
Ren westchnął głośno. Zjechał opierając się plecami o automat na podłogę.
- Co mam teraz robić. Jak im powiem, że Kitsune ma broń to mnie wyśmieją... Nieźle się ukrywa. Na co dzień taka miła, roześmiana, beztroska... Niezłe ziółko. Pewnie szamanka. Ciekawe tylko gdzie jej duch stróż, powinniśmy go wyczuć... Od początku wiedziałem, że coś z nią.. Z nimi nie tak... Uh! A przyjechaliśmy tu żeby odpocząć od walk! A co jeśli one są jakimiś szpiegami..? I chcą na przykład wykraść miecze Ayi, albo zabić Hao? A może mój drogi wuj mnie sprawdza...? - rozmyślania złotookiego przerwał dźwięk otwierających się drzwi.
          Z sali, w której była badana Kenami wyszła pielęgniarka wraz z lekarzem. Nic się nie odzywając, wyszli z korytarza. Na szczęście Ren'a nie zauważyli go. Ten szybko wstał i przemknął do"gabinetu". Rozejrzał się. Nic specjalnego w nim nie było. Na co dzień pokój używany jako sala lekcyjna, dziś został jedynie wyposażony w kilka gadżetów, takich jak waga, czy dziwny sprzęt, jak się domyślił młody Tao, używany do badania wzroku. Samo pomieszczenie go jednak nie interesowało. Podszedł do biurka, na którym leżała sterta papierów. Zaczął je przeglądać z zainteresowaniem.
- Imię, nazwisko... Data urodzenia... Po cholerę mi takie rzeczy... - myślał w czasie przeszukiwania dokumentów - Zażywane leki... Matko co to za nazwy? Nawet nie dam rady tego wymówić... Hm.. Dużo tego... Mam!
Ren wyjął z kieszeni komórkę, zrobił zdjęcie liście leków. Zaczął przeszukiwać pozostałe dokumenty, ale usłyszał kroki na korytarzu. Nie chciał , żeby go przyłapano, więc nie myśląc długo wyskoczył przez okno. Stanął gładko na ziemi. Spojrzał ku górze na okno, przez które wyskoczył. Zastanawiał się co może zrobić ze zdobytymi informacjami. Triumfalnie się uśmiechnął, po czym szybko pobiegł w stronę biblioteki. Była ona wyposażona nie tylko w tysiące książek, ale również i komputery. Niezmiernie ucieszył się kiedy nie spotkał nigdzie Kenami. Nie wiadomo co by jej jeszcze odbiło....
Fioletowowłosy za zgodą bibliotekarki usiadł przy jednym z komputerów. Włączył sprzęt. Zaczął szukać informacji o pewnej niemieckiej klinice, której właściciela bardzo dobrze znał. Pogrzebał trochę, po czym znalazł numer kontaktowy. Wyjął z kieszeni spodni komórkę i wybił odpowiednie liczby. Przyłożył telefon do ucha. Kiedy tylko usłyszał, że ktoś odebrał zaczął mówić.
- Dzień dobry, z tej strony Tao Ren czy mógłbym prosić Johana Fausta do słuchawki? - zapytał. Usiadł wygodnie na krześle.
- Ren, to ty...? Jak miło cię słyszeć! Co u was? - usłyszał po drugiej stronie miły, kobiecy głos. Złotooki czuł się trochę zbity z tropu. Kto śmie mówić do niego po imieniu?
- Przepraszam, my się znamy? - chciał być szorstki, ale zdziwienie i tak dało o sobie znać.
- Wybacz, mogłeś mnie nie poznać... Zapomniałam, o tym. To ja Eliza - zaśmiała się kobieta.
Tao drgnął. Z emocji, aż wstał i uderzył ręką w biurko.
- Eliza to ty?! - krzyknął. Rozejrzał się dookoła. Zobaczył niezadowolenie na twarzy bibliotekarki, więc tylko się uśmiechnął niepewnie, po czym usiadł.
- Tak to ja - zarechotała blondynka.
- Ale jak... Ja... Eee... Bo ty przecież byłaś... Jesteś... - zaczął się mieszać złotooki.
- Spokojnie Ren. Jeśli masz gdzieś blisko Ayę, serdecznie ją ode mnie pozdrów. Dzięki tym demonicznym czarom znowu wróciłam do życia - zaszczebiotała kobieta.
- Dobrze... Akurat jej tutaj nie ma, ale przekaże jej twoje pozdrowienia. I... Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - Tao czuł się trochę zakłopotany. Kobieta ponownie się zaśmiała.
- Nie będę cię już męczyć. O! Właśnie przyszedł Faust, już ci go daje... Kochanie, Ren dzwoni... Ren? Nasz Ren? Tak no weź w końcu tą słuchawkę Kotku... - fioletowowłosy mógł usłyszeć dialog między kochankami, po czym telefon przejął mężczyzna - Słucham?
- Eee... Cześć Faust... To naprawdę była Eliza? - dopytywał się młody Tao, nie do końca wierząc swoim zmysłom.
- Tak. Miło cię słyszeć Ren, co u ciebie? - zapytał Johan.
- No to muszę pogratulować... Ciebie też miło słyszeć. A u mnie nic ciekawego, razem z bliźniakami, Anną i Ayą chodzimy do szkoły... Właśnie, poznałem tu taką dziewczynę - Ren zaczął główny wątek swojej rozmowy - Trochę niepokoi mnie jej zachowanie... Mam listę leków, które zażywa. Mógłbyś zerknąć na nią i powiedzieć mi trochę o nich?
- No jasne, dla starego przyjaciela wszystko - uśmiechnął się blondyn.
- Dzięki. To weź wyślij mi sms'em swojego maila na ten numer, a ja ci jeszcze dzisiaj tą listę prześlę - poprosił Tao.
- Jasne. Miło cię było usłyszeć, mam nadzieję, że niedługo się spotkamy - powiedział Faust.
- Ja też. To na razie - złotooki rozłączył się. Przeciągnął z zadowoleniem na krześle. Kiedy tylko dostał adres, zrobił to co obiecał. Wysłał zdjęcie przyjacielowi. Tylko czekać teraz na odpowiedź!
Ale jako, że już ma dostęp do komputera postanowił coś jeszcze zobaczyć. Próbował się podłączyć do serwera swojej rodziny, ale wujek po ich kłótni zapewne zmienił hasło. Więc nie zostało mu nic innego jak zwykła wyszukiwarka. Wpisał "Kitsune Kenami". Wyszukało mu konto na stronach społecznościowych, a potem już jakieś dziwne niezrozumiałe dla niego rzeczy. Chłopak postanowił więc usunąć imię sąsiadki z pokoju. Chwilę poszperał po stronach. Ręka mu zadrżała czytając znalezione w Internecie informacje.
          Reszta dnia minęła szybko w oczekiwaniu na nadejście zmroku. Kyoyama stwierdziła, że takie zabawy to nie dla niej, ale Aya, Hao, Yoh i Ren, ubrani w czarne spodnie,golfy i kominiarki ruszyli na akcję przejęcia krwi młodej Morri. Prześlizgnęli się frontowymi drzwiami na jeden z korytarzy. Ich szczęściem sprzątaczki jeszcze robiły porządek po dzisiejszej wizycie lekarzy. Całą czwórką wtargnęli do celi. Zdobycie kluczy nie było zbyt trudne. Itachi je trzymał u siebie w szafce.
- To co robimy, szefowo? - zaśmiał się Hao.
- Idziemy do pokoju pielęgniarki i szukamy próbówki z moim nazwiskiem, po czym zamieniamy ją na to - uśmiechnęła się Morri, po czym wyjęła z kieszeni buteleczkę z czerwonym płynem na dnie.
- A... Aya co to jest? - jęknął Yoh.
- Krew - powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Czyją? - dopytywał Ren.
- Kakashi'ego! - zaszczebiotała wesoło - Pobrałam mu strzykawką jak spał w hallu...
- Kotek! - długowłosy trzepnął dziewczynę po głowie - Nie możesz kraść krwi ludziom!
- Tylko pożyczyłam... Mogę mu wstrzyknąć trochę swojej! - zaproponowała.
- Lepiej nie - powiedziała pozostała trójka z lękiem w oczach.
- A co jak trzymają probówki w innym miejscu? Na przykład tam gdzie badali Kitsune? Tam też był rozstawiony sprzęt lekarski... - zauważył Ren. Każdy spojrzał na niego pytająco.
- Więc pójdę z tobą do tego pokoju, a bliźniaki do pielęgniarki... Macie, ja jestem za pielęgniarką, więc wy weźcie butelkę - powiedziała błękitnooka podając długowłosemu przedmiot - Chodźcie już, nie ma na co czekać!
Uśmiechnęła się Aya. Złapała młodego Tao za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.
- A to nie miała być super cicha akcja? - zapytał złotooki, kiedy śmiech Morri obił się echem po wszystkich korytarzach.
- A tam i tak tu już nikogo nie ma - wzruszyła ramionami.
Bracia tylko zarechotali cicho. Poszli w stronę gabinetu pielęgniarki. Westchnęli z ulgą, kiedy okazało się, że pokój jest otwarty. Obaj bracia weszli. Jeszcze nigdy tu nie byli.W sumie żaden z nich nawet nie widział tej całej pielęgniarki...
Gabinet był zwyczajny. Niezbyt wielki, z jasnymi ścianami. Stało tu biurko, dwa krzesła, szafki z wysuwanymi szufladami, przeźroczyste półki z lekami w środku, kotara, a za nią cztery łóżka szpitalne.
- Ej... Nic tu nie ma... - westchnął młodszy Asakura, po czym chciał ściągnąć kominiarkę.
- Nie ściągaj... Nie wiemy czy tu nie ma kamer, a jak są, to wolę nie narażać się ponownie dla Jirayi~sensei... - poprosił starszy.
- Dobrze... To co idziemy? - Yoh chciał już wychodzić.
- Braciszku czekaj chwilę! - długowłosy podszedł do metalowej szafki. Wysunął szufladę z napisem "IB", zaczął przeszukiwać teczki.
- Co ty robisz? - zdziwił się młodszy.
- Szukam... O jest! Morri! - krzyknął uradowany szatyn. Wyjął teczkę dziewczyny. Zaczął ją przeszukiwać.
- Widzę że szukasz, ale czego? - zniecierpliwił się młodszy.
- Głupio mi o tym mówić... - pożalił się Hao, ale widząc pytający wzrok bliźniaka westchnął głośno - Po prostu wstydzę się tego... Znam już Ayę ponad rok... A z dnia na dzień coraz bardziej głupio mi ją o to zapytać...
- No ale o co no?!
- O datę urodzenia!! Nie mam pojęcia kiedy Aya się rodziła! - wyjaśnił długowłosy. Przeszukał kartotekę - O! Jest... Trzydziesty pierwszy lipca...
- To smutne, że dopiero teraz dowiadujesz się daty jej urodzin... -Yoh pokręcił głową z politowaniem, za co dostał w łeb.
Hao schował papiery do szuflady tak jak były. Wyszli na korytarz.
- Powiedzcie, że u pielęgniarki były?! - krzyknęła Morri łapiąc starszego za przód golfu.
- N.. Nie... - szepnął nieco przerażony paniką w jej błękitnych oczach.
- No to już mamy pozamiatane... - powiedziała, po czym upadła na kolana.
- Ej no, nie może być tak źle - próbował pocieszyć ją czarnooki.
- Lekarze musieli zabrać probówki razem z całym sprzętem - wyjaśnił dość sucho Ren - Raczej nam już się nie uda ich odzyskać... Ale spoko, nie łam się w razie potrzeby rozwalimy tą szkołę i uciekniemy.
- Ale ja nie chce rozwalać tej szkoły... Lubię ją... - powiedziała brunetka ze smutną minką.
- Mniejsza... Skoro nic nie poradzimy, chodźmy już...- westchnął ciężko długowłosy - Ale musicie przyznać, że te ubrania przestępców są fajne...
- Ninja, Hao, ninja... Nie przestępców - poprawiła do błękitnooka. Szatyn objął ją mocno w pasie.
- Mniejsza nazwa... Ale fajne są. Takie męskie... - powiedział dumnie.
- A co lalusiu chcesz przejść na ciemną stronę mocy dla jakichś szmat? - zapytał Ren, za co dostał łokciem w żebra od przyjaciela.
Zaśmiali się głośno. W sumie Aya nie była pewna co wybadają w jej krwi. Miała tylko nadzieję, że jej najgorsze przypuszczenia się nie ziszcza, a z pomocą przyjaciół poradzi sobie nawet z najbardziej złowieszczymi koszmarami.


~*~ENDING~*~


          Rozpoczęła się pierwsza poniedziałkowa lekcja. Wszyscy usiedli na swoich ławkach podczas wychowawczej. Tuż po ogłoszeniu przez dzwonek startu pierwszej lekcji, do sali weszła starsza kobieta w białym kitlu, dość niska z licznymi zmarszczkami na twarzy, w jednym ręku miała strzykawkę, a drugim notes.
- O nie przyszli po mnie! - krzyknęła Aya i rzuciła się na plecy Hao.
- A co ty Morri~san myślisz, że ty taka fajna jesteś, że mają po ciebie przychodzić? Tylko jakiś debil by cię chciał... - wtrącił z przekąsem Jiraya, podnosząc wzrok znad laptopa, którego przyniósł na zajęcia. 
- Wypraszam sobie! - krzyknęli oboje zarówno brunetka jak i starszy Asakura. Reszta klasy tylko zaśmiała się głośno.
Kobieta stojąca w drzwiach chrząknęła.
- Niestety samochód przewożący wasze probówki z krwią miał wypadek... Musimy dlatego też powtórzyć zabieg pobierania próbek... Po lekcjach bez wyjątku macie się stawić przed moim gabinetem. Kto nie przyjdzie użyje większych argumentów.. - to powiedziawszy wyjęła z kieszeni strzykawkę z większą igłą. Po klasie rozniósł się pomruk niezadowolenia.
- Tak! Nie zamkną mnie w laboratorium! - wrzasnęła uradowana brunetka.
- Ale na więzienie dalej możesz liczyć... - wtrącił Jiraya zamykając laptopa - Siadaj już Morri~san na miejsce... Dziś porozmawiamy o waszych ocenach i ZACHOWANIU...
- Dlaczego patrzysz na mnie Jiraya~sensei!? - zapytała z oburzeniem Aya.
- Bo tylko ty masz zebranych czterdzieści dziewięć uwag za jedzenie na lekcji!! - krzyknął zrozpaczony beztroską swojej podopiecznej.
- A za pięćdziesiątą dostanę kanapkę gratis? - w głosie błękitnookiej można było usłyszeć nadzieję.
- MORRI!! Do kąta! I pięć przysiadów! - uderzył ręką w stół - Może przynajmniej niezły sportowiec z ciebie wyrośnie...
- Już idę... Ale będę mogła potem zjeś... - zaczęła, ale nie było dane jej skończyć. Szarowłosy rzucił w nią pękiem kluczy, które w locie złapała, po zakończeniu przysiadów.
- Przydaj się na coś, zanieś to do Kakashi'ego... - poprosił. Dziewczyna kiwnęła głową, po czym wybiegła z klasy. Mężczyzna odetchnął z wyraźną ulgą - Przynajmniej chwila spokoju...
Cała klasa zaśmiała się głośno.


Kenami: Ohayo! Gomene, że nie wyrobiłam się jeszcze w styczniu, ale miałam dożo spraw na głowie ^^" Eh... Już mi się ferie skończyły, a ja nawet nie zdążyłam odpocząć Q_Q
Vitsumi: Jak zawsze nie masz na nic czasu >_<
Kenami: Nie moja wina, że on mi gdzieś  ucieka...
Aya: A niektórzy nawet nie zaczęli ferii...
Kenami: Właśnie! I ci co mieszkają daleko ode mnie od 11 będą mogli codziennie oglądać w spokoju nowe odcinki Ukrytej Prawdy! Q_Q
Cała reszta: >_<"
Anna: I naprawdę tylko to cię przeraża?
Hao: I nie chcę nic mówić, ale znając ciebie i twój temperament do nauki, to ty też będziesz to oglądać...
Kenami: Kujon... ;_; Arigato za komentarz Raion~! Kiedyś wrócę. Może przeniose inne opowiadania również na blogspota? Nie ukrywam, że jest bardziej ogarnięty od onetu... Znaczy już teraz od blog.pl bo onetu to już chyba nie ma o.O Cieszę się, że ci się poprzedni odcinek podobał. Mam nadzieję, że dziesiąty będzie nie gorszy od poprzednich :)
Hao: Kasumi mi również się podobała ta trumna. Znaczy, trumna jak trumna... Kościotrup jest super.
Kenami: Eee... Kościotrup? Dlaczego jeszcze nie nadałeś mu imienia?!
Hao: Bo to po prostu...
Kenami: Stefan nie będzie zadowolony!!
Yoh: Jaki Stefan?
Kenami: No... Stefan Kościotrup!
Anna: Kami~sama... Znowu się zaczyna...
Vitsumi: Jak Kenami zaczyna nazywać rzeczy dookoła siebie, należy przejść do dalszej części programu...
Kenami: Nie musisz być wcale zaszczycona Spokoyoh dla mnie to zaszczyt, że się na to zgadzasz ^o^
Aya: Dlaczego mówisz, ze jak ja coś robię, to musi wyjść katastrofa? Q_Q
Hao: Wymieniać? -.-
Aya: Ja na chemii wcale nie chciałam, żeby to wybuchło...
Yoh: No właśnie, a wyszła katastrofa...
Aya: Foch :<
Anna: Nie martw się, w końcu jak sama Spokoyoh mówiła, ta impreza wyszła cudem...
Aya: Ale chemia nie :<
Hao: Oj no nie martw się już no... Każdy w życiu chociaż raz musi wysadzić coś w powietrze, prawda?
Deidara: PRAWDA!! KABOOM!!
Vitsumi: Aty gdzie się podziewałeś cały czas?
Deidara: Robiłem kaboom... I niechcący przeze mnie jakiś samochód wpadł do rowu... Kierowca strasznie się wnerwił...
Anna: A to przypadkiem nie był ten ambulans z naszą krwią?
Aya: God job, Deidara~kun! :3
Kenami: Pozdrów księdza Spokoyoh chcę go poznać XD
Hao: Kini-san, co byś powiedziała, jakbym to ja został wampirem? ^ ^
Yoh: Lepiej nie... Musiał bym ci wbic w serce osikowy kołek Q_Q
Hao: ... Naprawdę myślisz, ze byś to zrobił?
Yoh: NIE! T^T *rzuca się bratu na szyję*
Kenami: Lioness nie przejmuj się, znam twój ból... Mi internet i komputer odmawiają posłuszeństwa średnio co... 15 minut >_< Ja się jeszcze dziwię, dlaczego on nie jest na korbkę, tak by przynajmniej było wyjaśnione parę rzeczy, a tak? Niby sprawny a samo włączenie zajmuje 23 minuty... Why not?
Vitsumi: Wow... Nowe słówka z angielskiego.. Nie poznaję cię Imoto~chan...
Kenami: Się uczę nie?:D Dobra, kończę już bo jutro do szkoły, a jeszcze lekcje trzeba odrobić XD Pozdrawiam :3 I mam nadzieję, że podoba wam się nowy szablon. Co prawda nie jest jakiś och ach, ale starałam się jak najlepiej ^^ Ja ne! Aha i dzisiaj powiadomię ludzi z gg, inni dostaną powiadomienie jutro, gomene~~

10 komentarzy:

  1. rozdział!^o^ nawet nie wiesz, jaki mam zaciesz za każdym razem, gdy wchodzę na Twojego bloga^^ zawsze poprawia mi on humor:)
    nom, to może od początku^^
    ...i wuefista naprawdę pozwolił Ayi odbijać piłkę?XD czyżby życzył komuś śmierci? na przykład każdemu w promieniu 2 kilometrów...?XD
    ale z tą piłeczką to naprawdę niezła heca... i potem jeszcze rozmowa Kenami z Renem...O.o aż takich napięć się nie spodziewałam... *zaczyna się trochę bać Kenami*
    aczkolwiek w nadawaniu imion ją popieram^o^ chociaż w kwestii inwencji twórczej jestem daleko w tyle... u mnie wszystko ma na imię StefanXD no co, to piękne imię...XD
    akcja "K.R.E.W." mnie rozwaliłaXD w tle powinna lecieć muzyczka z "Mission Impossible"XD aczkolwiek pomysł z podmienieniem próbki na krew Kakashiego taki średnio udany... nie wiem, jak dokładne badania krwi chcą robić, ale jakby wyszło, że Aya ma w sobie męską krew, to chyba też byłaby afera, nie?XD jak dobrze, że ABSOLUTNIE PRZEZ PRZYPADEK samochód nie dojechał do celu...XD
    a Rena mierzyli z czubem czy bez czuba?XD po Leszek to integralna część Rena, nie można go pomijać...XD
    Faust!:D jak miło widzieć/słyszeć/czytać naszego starego, dobrego nekromantę^o^
    i Aya za mało je? no bez jajXD pani pielęgniarka ma chyba w nosie gospodarkę swojego kraju...XD
    rozdział jak zwykle super^^ jak zobaczę księdza, to go pozdrowięXD
    buziaczki i czekam na next:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kenami, czy mi się zdaje, czy mamy takie same zdolności do nauki angielskiego? :D Ech, ile muszę się uczyć, by mi te słówka weszły do głowy...nevermind^^

    Jednak coś jest na rzeczy...piłka, pistolet...czyżby Kenami naprawdę nie była tą, za którą się podaje? Na to wygląda. Nawiasem mówiąc jestem ciekawa, co to za leki.
    Jak tak dalej pójdzie, to Ren naprawdę się doigra. Akcja z piłką była wręcz genialna -.- ale cóż, nie wyszło.^^
    Domyślam się, że już nie odpuści. On miałby zaniechać swojego dochodzenia? To tak jakby zabronić Spokoyoh czytania o pogodzonych bliźniakach. Niewykonalne xD
    Jeśli już o Renie mowa, to może niech mu Haoś zaparzy melisę czy coś. XD Dobrze mu to zrobi.^^

    ,,Remigiusz" xD hah xD

    ,,Ja wcale nie jestem niski jak na swój wiek!" - jakbym słyszała Edzia z FMA xD Nie przejmuj się, niscy też są fajni xD

    Miałam podobną minę do Rena, gdy przeczytałam, że Eliza zyje. Cieszę się, że są szczęśliwi tak zupełnie ^^ Może Faust już przestanie zażywać morfiny...ta, jasne...xD

    Haoś ma problemy ze wzrokiem? Może to przez to ciągle patrzenie w ogień? XD ciekawie by wyglądał w okularach XD
    Tylko w razie czego, nie kupuj za dużych. xD (ja nic nie sugeruję xD)
    Jak się domyślam, Hao chciałby codziennie takie niespodzianki z rana, co? ^^

    Itachi, dziś pokazałeś swój kunszt aktorski. Twoja rola w tym odcinku była doprawdy olbrzymia. Oby tak dalej. XD żartuję, wiesz, że Cię lubię.^^

    No cóż, akcja z wykradzeniem krwi nie wypaliła, ale i tak wymiatała. Ninja jak się patrzy. ^^

    Rozdział świetny jak zawsze. Uwielbiam czytać Twoje odcinki.^^ Czekam na next.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo! Tu Kumiko (Viki Asakura)

    Dziś siostra pomogła mi rozwiązać problem z blogspotem, przez co poza rozmową na gg będę dodawała komentarze pod notkami. Jak ja kocham moją siostrę! Nie ogarniam za bardzo tego portalu =,= Nieważne...

    Ja z całej tej gromadki i tak najbardziej lubię Hao i Kenami *.* Choć przyznam szczerze, że sama miałam szok wymalowany na twarzy, gdy czytałam o zachowaniu Kenami wobec Rena. I to nawet bardzo. Choć właściwie... Kenami miała prawo się zdenerwować, Ren od razu by chciał wszystko wiedzieć!

    Z tą krwią też za bardzo nie wiem jak jest. A skoro nie wiem jak jest, to nie przejęłam się jakoś specjalnie czyja to krew, mimo że sposób jej zdobycia dość wyszukany i mi się spodobał. W ogóle Kakashi jako dozorca, to bardzo trafiony pomysł xD

    Kto by pomyślał, że Yoh bardziej zainteresuje się nauką łaciny, niż nasza Anna? Normalnie powinno zostać ogłoszone święto narodowe. Niech się Hao z nim uczy, w medycynie mu się to przyda - święta racja.

    Teraz sobie tak pomyślałam, że skoro nasz krótkowłosy Asakura marzy o zostaniu gwiazdą rocka, to może mógłby przyłączyć się do dziewczyn na tym kółku muzycznym. Zły pomysł?

    Kocham Kenami za to, że nadaje wszystkim rzeczom nazwy. Chyba przejmę od niej ten nietypowy zwyczaj. Pedał Re(n)migiusz rozwala system na łopatki xD Zaczęłam rechotać jak Aya!

    Jeśli chodzi o akcję K.R.E.W zgadzam się ze Spokoyoh - podkład idealny, aż korciło mnie, aby załączyć xd Nie kłamię. Swoją drogą, sposób Hao na poznanie daty urodzenia ukochanej niezwykle dyskretny, nie spodziewałam się xD

    PS: *podchodzi do Hao i przytula go, ciesząc się z tej chwili jak głupia* Korzystam z zaległego pozwolenia na przytulenie Haosia *.* Kocham go! *Aya nie bij, nie jestem jedyna!*

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam ciekawa jakiejś pierwszej konfrontacji Rena i Kenami, ale nie spodziewałam się, że będzie to aż tak wyglądać. Może niech on lepiej zakupi jakąś kamizelkę przeciwkulową, bo wątpię, by miał zaprzestać swoich "udanych" metod detektywistycznych XD
    Ciekawa jestem, kim tak naprawdę jest Kenami, pewnie już niedługo to się okaże.
    Nazywanie wszystkiego - jakbym widziała siebie i koleżankę. Moje mp3 to Muniek, keyboard - Kaziu, a jej laptop - Sebas-chan :D
    Akcja K.R.E.W mnie rozbroiła już kompletnie. I zgadzam się ze Spokoyoh odnośnie muzyki ^^

    Pozdrawiam^^ (i zapraszam do siebie - wczoraj rozdział dodałam - nie wiem, czy może zajrzałaś)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle genialny. Choć zauważyłem kilka błędów. Nie będę ich wymieniać, ponieważ czytałem tekst wczoraj, a komentuję dzisiaj. Więc pewnie je już wyłapałaś i poprawiłaś.
    Kenami i Ren. Kto normalny trzyma pistolet w szkole i nosi go pod odzieżą? Klan Kitsune? Rodzina, której podlegają lekarz? Trochę tego nie ogarniam, ale to się pewnie wyjaśni. No i pojawił się Faust i żywa Eliza ^^ Oni się znają na tych takich lekach. Żeby tylko nie okazało się, że Kenami jest śmiertelnie chora. Może to tylko leki dla osób chorych psychicznie. Tego się pewnie dowiem w następnym rozdziale.
    No tak krew Ayi na pewno nie jest normalna. Ciekawe co oni zrobią żeby zdobyć krew. Ciekawi mnie też kiedy tu się nowy rok zaczyna? Czekam na nn.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, jestem cepem i zapomniałam skomentować. Przepraszam dobry, ale czasami głupiutki imouto~chanku :C Ty wiesz, że ja czytam, podoba mi się i popędzam Cię żebyś napisała coś nowego, bo jestem jakaś zaginiona w akcji i nikt mnie nie kojarzy i smutłem ;_; I nie musisz tak tego ukrywać, wszyscy wiedzą, że te leki to psychotropy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Lepiej nie, Hao niech pozostanie sobą ^^ bo jeszcze ktoś mu naprawde wbije ten kołek i ktoś inny będzie za to zły ;D. Nie no nie przechodzić mi tu na "ciemną strone mocy"(jak fajnie to zabrzmiało ^^), choć kusi mnie by kogoś takiego zobaczyć. Oj Kitsune taką bronią to raczej nie zabijesz Rena. Ale jeśli to szamanka i to silną to będzie kłopot, jak już o tym mowa to czy nie zrobiłaś z niej typowej Yandere - na codzień miła, a tak naprawde potrafi zabić. Czemu ja myśle że ona jest ninja(ale od kiedy urzywają oni pistoletów??) lub...z mafi ^^ - to by było ciekawe. Kiedy napisze ten pierwszy rozdział to minie troche czasu. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co? Jak sobie zaczęłam tak od nowa przeglądać ten odcinek i zauważyłam fragment o kościotrupie Stefanie, to przypomniało mi się, że moja dawna pani od biologi - kochana Renia, także nazywała wszystko wokoło siebie. W pracowni biologicznej zawsze stał pod ścianą w całej swojej krasie kościotrup o zacnym imieniu - Stanisław ;D Wspomnienia wracają...

    OdpowiedzUsuń