Nie ma już ucieczki.
- Ohayo, Tao~kun! ♥ - uśmiechnęła się mrocznie Kenami. Włożyła do trzymanego w ręku rewolweru nabój, po czym zakręciła magazynkiem. Wymierzyła lufą w czoło Ren'a - Zagramy, Tao~kun? ♥
Zaszczebiotała słodko, po czym nacisnęła spust. Fioletowowłosy usłyszał głośny strzał, a potem... Już nic nie czuł.
- Nie...! - Krzyknął Ren siadając zamaszyście na łóżku. Głośno oddychał. jego ręce były zaciśnięte na kołdrze, a krople potu spływały po jego skroni. Chłopak przeczesał dłonią swoje rozpuszczone włosy. Opadł ciężko na posłanie - To tylko sen... Tylko sen... Zabiję ją...
~*~OPENING~*~
Chłopcy siedzieli na siłowni. Nie chcieli tracić formy, więc odwiedzali to miejsce regularnie. Szczególnie młody Tao ostatnimi czasy ćwiczył niczym przed Turniejem Szamanów.
- Weź trochę odpocznij... Zamęczysz się - Hao, który właśnie zszedł z bieżni i schylił się po butelkę wody, zagadnął do przyjaciela. Widział, że Ren już ledwie dźwiga te 50 kilo nad sobą.
- Odczep się Asakura! To nie twoja sprawa - warknął Tao. On im jeszcze pokarze, że jest bardziej wytrzymały niż bliźniacy razem wzięci!
- Po prostu ostrzegam, nie przegnij! - zaśmiał się czarnooki. Zarzucił na swoje ramiona biały, puchaty ręcznik. Odkręcił butelkę i napił się wody.
- Ja mam przegiąć? Ja nig... - zdenerwował się Ren. Niestety podczas wzburzonych emocji zapomniał o używaniu mięśni i sztanga z całą swoją wagą spadła na jego klatkę piersiową.
Bracia słysząc jęk bólu od razu pomogli lokatorowi. Odstawili narzędzie na podstawkę.
Złotooki nie mogąc na chwilę złapać oddechu, wygiął się w łuk.
- Pomóc ci? - zapytał zmartwiony długowłosy.
- Weź trochę odpocznij... Zamęczysz się - Hao, który właśnie zszedł z bieżni i schylił się po butelkę wody, zagadnął do przyjaciela. Widział, że Ren już ledwie dźwiga te 50 kilo nad sobą.
- Odczep się Asakura! To nie twoja sprawa - warknął Tao. On im jeszcze pokarze, że jest bardziej wytrzymały niż bliźniacy razem wzięci!
- Po prostu ostrzegam, nie przegnij! - zaśmiał się czarnooki. Zarzucił na swoje ramiona biały, puchaty ręcznik. Odkręcił butelkę i napił się wody.
- Ja mam przegiąć? Ja nig... - zdenerwował się Ren. Niestety podczas wzburzonych emocji zapomniał o używaniu mięśni i sztanga z całą swoją wagą spadła na jego klatkę piersiową.
Bracia słysząc jęk bólu od razu pomogli lokatorowi. Odstawili narzędzie na podstawkę.
Złotooki nie mogąc na chwilę złapać oddechu, wygiął się w łuk.
- Pomóc ci? - zapytał zmartwiony długowłosy.
Ren jednak usiadł na przyrządzie do wykonywania ćwiczenia. Trzymając rękę na piersi w końcu nabrał powietrza do płuc.
- Zawsze się tak kończy jak się zaweźmiesz... - westchnął Yoh, który podczas "wypadku" błyskawicznie znalazł się przy przyjacielu - Nic ci się nie stało?
- Nie... - wysapał złotooki.
- Nie złapałeś sobie nic? - rzucił kolejne pytanie Hao.
- Sobie nie, ale zaraz tobie mogę złamać... - Tao spojrzał z istną nienawiścią na starszego Asakurę.
- Okey, pasuję - długowłosy podniósł ręce do góry - Wolę być w jednym kawałku. Tak właściwie, to ja się już muszę zbierać. Ayka na mnie czeka...
- Gdzie? Wychodzicie gdzieś? - zapytał Yoh. Zdziwił się. Zazwyczaj brat mówił mu jak miał iść do miasta.
- Nie... Aya obiecała, że uporządkuje jakieś papiery samorządu, a ja jako przykładny chłopak zaproponowałem jej pomoc - powiedział bardzo poważnie długowłosy.
- Yhy, yhy, yhy - przytaknął młodszy - Tylko jak już będziesz tak porządkował te papiery, to nie zapomnij zamknąć drzwi, najlepiej na klucz... Bo ja nie wiem jakby zareagował Sakumire~sensei, jakby zobaczy...
- No już, zrozumiałem aluzję - Hao przewrócił oczami. Przechodząc obok brata uszczypnął go w bok, po czym zniknął w szatni. Wziął szybki prysznic i przebrał się w jakieś bardziej wyjściowe ubranie niż dres. W przypadku starszego Asakury była to czerwona koszula w kratkę z krótkim rękawem, kremowe rurki oraz białe trampki z czerwonymi sznurówkami. Wziął w rękę torbę, którą zawsze nosił na siłownię. Zarzucił ją na ramię i dziarskim krokiem ruszył w stronę pokoju, w którym umówił się z Ayą.
Wszedł do sali, gdzie najczęściej przesiadywał samorząd. Niezbyt się zdziwił kiedy zastał tam Morri siedzącą przy jednym ze stolików. Głowę miała położoną na stosie papierów. Ubrana w czerwoną spódniczkę, białą bluzkę z krótkim rękawem z napisem "I♥NEKO". Do tego czarne trampki.
- Widzę, że praca wre... - Hao staną w przejściu. Oparł się bokiem o framugę. Dziewczyna jednak nie zareagowała. Asakura zmarszczył brwi. Wszedł głębiej do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Podszedł do błękitnookiej i szarpną ją lekko za ramię. Ta usiadła odruchowo na krześle. Miała zaspany wzrok i nieco zdziwioną minę.W jej uszach znajdowały się niewielkie słuchawki podłączone do komórki.
- Ja wcale nie spałam - powiedziała odruchowo.
- No wcale... - zaśmiał się długowłosy. Oparł się tyłem o stół. Przeczesał palcami grzywkę brunetki - Lubię, kiedy jesteś taka zaspana... Słodziak z ciebie...
- Miał... - miałknęła. Uśmiechnęła się, po czym przeciągnęła leniwie. Wyciągnęła słuchawki z uszu - Matko, nie wierzę, że zasnęłam...
- Właśnie, coś ty całą noc robiła? - zaśmiał się. Cmoknął ją w czoło.
- Grałam z Yumenai~chan... Ona jest nie do pokonania! - pożaliła się dziewczyna.
- To w co wyście grały?
- Na PS-ie.. Nie pamiętam nazwy... Takie chodzisz i walczysz... Aż mnie kciuki bolą... - Aya zrobiła smutną minę.
- Biedaku, zamęczysz się w tej szkole... Dobrze, że dziś sobota, inaczej co ty byś robiła na lekcjach z tak wycieńczonymi kciukami? - Hao spojrzał na nią bardzo poważnie.
- Wiesz, jakby twoja ironia była jedzeniem, to najadłabym się za wszystkie czasy - błękitnooka pokręciła głową z politowaniem.
- Ty najadła? Bez żartów - zaśmiał się Asakura, za co został uszczypnięty w rękę. Zrobił smutną minkę i zaczął masować się w bolące miejsce - A tak właściwie w czym ja mam ci niby pomóc?
- Po pierwsze dotrzymaj mi towarzystwa, po drugie... Pomóż mi przepisywać! - spojrzała na niego błagalnie.
- Ale co ty masz znowu przepisywać, jesteś zastępcą, a za sekretarkę robisz?
- Bo to wszystko przez Akasuna~kun! Myślałam że Uchiha mnie zabije... - Aya schowała twarz w dłoniach na samo wspomnienie o tym wydarzeniu...
Wspomnienia w głownie młodej Morri:
- Dlaczego nie wydrukujemy tego na komputerze? - zapytała brunetka, której już ręka bolała od pisania. Robili katalog wszystkich uczniów, aby zbliżyć się do swoich "podwładnych". Wpisywanie setnego imienia, nazwiska, daty urodzenia, klasy, zajęć pozalekcyjnych i innych takich już ją znudziło.
- W sumie to nie głupie pytanie... I dlaczego robimy to tylko w czwórkę? - dodał Deidara. Odchylił się na krześle i położył nogi na stole. Złapał za swój krawat i nieco go poluźnił. Odpiął ostatni guzik.
- A umiesz się aż tak dobrze posługiwać komputerem? - zapytał Uchiha patrząc wymownie na błękitnooką.
- Poprosiłabym Kitsun... - zaczęła Aya.
- Ej, to są poufne informacje! - zaczął Itachi - Właśnie dlatego nie wprowadzamy tego do komputerów, żeby nikt nie mógł ukraść niczyich danych... Mimo, że nasza szkoła jest unowocześniona dbamy o prywatność uczniów. Dlatego wypisujemy to w małym gronie zaufanych ludzi. Właśnie... No ty Morri~san to jesteś moim zastępcą. Ale co tu robi Deidara?
- Flaki za ciebie wypruwam debilu... Widocznie jestem z tych zaufanych - uśmiechnął się triumfalnie blondyn.
- Jasne, jakbym to tylko ja mógł wybierać to byś tu nawet... - zaczął czarnooki.
- Matko gadasz jakbyś był co najmniej vice... - przewróciła oczami Morri.
- Już mu mało brakuje - zaśmiał się Sasori, który w ręku trzymał kawę z automatu - Po za tym my też już kończymy. Wypisuję ostatni.
Poinformował. odstawił kubek na stół i zaczął pisać.
- Yatta! - krzyknęła uradowana brunetka, po czym energicznie wstała z krzesła. Stół zatrząsł się, a kawa wylała na stertę kartek, które właśnie skończyli wypełniać.
Chłopaki spojrzeli na nią wściekle.
- MORRIIIIIIIIIIIIIIIIIIII...! - wrzasnęła cała trójka.
- Aha więc tak się tu znalazłaś? - zapytał Hao z politowaniem machając głową.
- No... Mniej więcej... Ale jak już mówiłam, to wszystko przez Akasuna~kun! Co oni w ogóle mają do tej kawy! Czerwonowłose kawopije! Yumenai~chan też tylko by żłopała i żłopała kawę litrami! - zaczęła narzekać na lokatorkę błękitnooka.
- Jak ona noc w noc gra z tobą, to się nie dziwię - przyznał Asakura.
- Kitsune też siedzi przed laptopem! - poinformowała Aya, po czym zamyśliła się - Ale czemu ona tyle kawy nie pije?
- Bo jedzie na cukrach i je Milkę - zaśmiał się Hao - Kami~sama, co wy tam robicie za ścianą? U nas po dwunastej nawet muchy nie słychać... Za to was doskonale...
- Bo my w przeciwieństwie do was, chłopaki, cieszymy się życiem - wyjaśniła odsuwając się na krześle i zarzucając nogi na stół.
- Nie śpiąc po nocach i zasypiając w dzień, oh tylko nie umrzyjcie od tego szczęścia - szatyn pogłaskał nastolatkę po nodze.
- Już ręce pchasz - zaśmiała się, ale nie zareagowała jakoś zbytnio.
- Przecież nic nie robię! A czy mi się wydaje, czy ty masz spódnicę od mundurka? - Hao prześwidrował ją dokładnie wzrokiem.
- Zaspałam, nałożyłam pierwsze co miałam pod ręką... A co nie podobam ci się w mundurku?
- No nie, wręcz przeciwnie! Nawet ci powiem, tak w sekrecie... - zaczął ściszać swój głos nachylając się nad błękitnooką - Osobiście uważam, że mundurki należą do jednych z najbardziej dopracowanych przedmiotów w japońskich szkołach.
- Zgadzam się. Aż mi brakuje tu takiego dzyndzla, żeby za niego pociągnąć - zamruczała dziewczyna. Machnęła dłonią przy jego szyi chcąc jakby złapać za krawat.
- Tylko go za mocno nie ciągaj za tego "dzyndzla", bo jeszcze mu urwiesz i się nie doczekam małych, wrzeszczących na całą szkołę wnucząt, i ich zdegenerowanej matki oraz sfrustrowanego ojca, który już nie może znieść ciężaru swojej rodziny... - w drzwiach stał Jiraya, który podobnie jak wcześniej Hao opierał się o framugę. Asakura od razu się wyprostował i stanął za plecami dziewczyny. Ta zrzuciła nogi ze stołu.
- Mam rączki tutaj! - powiedział długowłosy na swoje usprawiedliwienie, podnosząc dłonie do góry.
- Kami~sama, jak wy zapiszecie swoje dzieci do Akumine, to... - przewrócił oczyma szarowłosy
- Panie dziadku, to ty już będziesz na emeryturze... W ogóle ile ty masz lat? - zapytała, ale widząc wściekły wzrok dyrektora zrobiła poważniejszą minę.
- Jakoś nie pamiętam abyśmy przeszli na "ty" czarna dziuro tej szkoły - zaśmiał się szarowłosy.
- Ty pacz Haoś z padalca awansowałam na czarną dziurę... Jeszcze trochę a Jiraya~sensei będzie mi prawić komplementy! - zaśmiała się Aya.
- O ho ho, na moje komplementy trzeba zasłużyć... A coś mi Uchiha~kun mówił o jakimś wypadku wczoraj... Z kawą?
- Oh, jakiż ten Uchiha lojalny względem pana.. Będę musiała nad nim popracować... - to zdanie szepnęła bardziej do siebie - Spokojnie, Szefie, jak na razie żadnych dzieci nie będzie. Miedzy mną, a Hao jest przestrzeń... Wielka przestrzeń... Prawie kanion... Ja nic do niego ani do jego dzyndzli nie mam...Czy mi się wydaje, czy ja się pogrążam?
- Kotek, po prostu przypomnij mi, że jak będziemy następnym razem na mieście, to mam kupić ci z piętnaście kilo mordoklejek... - Hao uśmiechnął się uroczo do dziewczyny.
- Dobra, dobra między wami może być co tylko chcecie, tylko nie dzieci... Wiecie, że musiałbym zapłacić waszym rodzicom specjalne odszkodowanie za nieprzypilnowanie was? - zapytał z lekkim oburzeniem Jiraya. Nie zgadzał się z tym prawem.
- No tak, a o moje zdrowie to się sensei nie martwi? - zbulwersowała się młoda Morri.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał ze zdziwieniem Hao - Możemy już nie mówić o urojonej ciąży Ayi? Nie ukrywając trochę mnie ten temat krępuje, szczególnie że jak na chwilę obecną nie wiedziałbym kto jest ojcem!
- Nie, dobra. Ja pasuje, ja stąd idę, bo jak was słucham, to powątpiewam w japońską młodzież... Matko co z was wyrośnie... - Jiraya załamał ręce, wycofał się i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Hao spojrzał na Ayę. Oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Siadaj, w końcu musimy się za to zabrać - błękitnooka wzięła w dłoń długopis i zaczęła wypełniać jeden z formularzy.
- Hai, hai... - czarnooki pocałował ją w czubek głowy i usiadł obok nastolatki.
W tym czasie chłopaki wyszli już z siłowni. Siedzieli w szatni właśnie ubierając się po prysznicu. Yoh patrzył na przyjaciela lekko zaniepokojony. Ren od jakiegoś czasu zachowywał się nieco dziwnie, tak jakby obco. Myślami ciągle był gdzie indziej niż ciałem.
- Mam wrażenie, że coś ciebie trapi... - zaczął młodszy Asakura.
- Gadasz jak babka od WDŻ-u... Może to cię zdziwi, ale ja też znam naszą osławioną panią pedagog - Tao spojrzał na szatyna z nieukrywanym zdziwieniem, po czym zakończył dopinanie swoich czarnych spodni.
- Po prostu widzę, że coś jest nie tak. Zrobiłeś się strasznie... Rozdrażniony. Jak Anna przed okresem - Yoh pokręcił głową z politowaniem.
- Bo mnie irytuje, że wy nic nie widzicie - Ren zmarszczył czoło.
- Ale w jakiej sprawie? - zdziwił się młody Asakura. Nałożył na siebie białą bokserkę i zarzucił na to niebieską marynarkę. Na dole miał beżowe spodnie i czerwone trampki.
- Czy wy naprawdę nie widzicie, że z Kitsune i Yumenai naprawdę jest coś nie tak? - zbulwersował cię złotooki. Spojrzał na przyjaciela nieco niezadowolony. Tak naprawdę bolało go to, że nikt mu nie wierzył.
- Jejku, to o to chodzi - Yoh przewrócił oczami. Położył rękę na ramieniu fioletowowłosego - Słuchaj to nie tak, że my tego nie zauważamy. My po prostu nie reagujemy.
- CO?! Chcesz mi powiedzieć, że ja od tylu dni sobie żyły wypruwam, a wy coś o nich wiecie? - Tao był wściekły na przyjaciela - Myślałem, że mi chodź trochę ufacie!
- Ren uspokój się, to przecież nie tak. Zauważyliśmy, że dziewczyny nie zawsze zachowują się.. Normalnie. Ale nie zamierzamy w to ingerować - wytłumaczył spokojnie Yoh.
- Co ty gadasz?! Ostatnio Kitsune groziła mi rozumiesz?! - złotooki złapał przyjaciela za kołnierz marynarki.
- Spokojnie, Ren... - Asakura położył dłonie na uścisku przyjaciela. Ten powoli go puścił - Niby dlaczego ci groziła?
- No że niby wtrącam się w jej życie i szperam w nie swoich sprawach... - Ren założył szarą koszulkę.
- Ren. Bo ty wtrącasz się w jej życie i szperasz w nie swoich sprawach! Daj spokój. Ja mam osobiście wrażenie, że one też są tu, żeby odpocząć... Zresztą tak się do nich czepiasz, a przecież my też nie mówimy im prawdy! Ani dziewczynom ani dla Uchihy! Chciałbyś, żeby Kitsune, albo Yumenai szperały w twoim życiu? Przecież nie są zagrożeniem, jakby tak było Anna od razu wyczułaby ich ducha stróża. Zrozum, że pewnie powiedzą nam kim są naprawdę, jak przyjdzie czas. Do tej pory traktuj je jak każde inne dziewczyny. W twoim wypadku mróź je spojrzeniem - ostatnie zdanie Yoh powiedział chichocząc.
- Może masz racje... Ale i tak Kitsune mi się nie podoba - mruknął Tao.
- No nie mów, jest na co popatrzeć - Asakura przytrzymał ręce nad swoją klatką piersiową - Nie, zapomnij o tym... A już na pewno nie powtarzaj Ani, jeśli jesteś moim przyjacielem i nie chciałbyś mnie zobaczyć jako mokrą plamę na ścianie...
- Dobrze, nie będę rozmawiał z Anną o biuście Kitsune. Pfu! -złotooki spluną - O czym my w ogóle mówimy?
- Jakbyś był wyższy i mógł patrzeć z góry to byś wied... Boże nie rzucaj we mnie hantlem! - krzyknął Asakura. Złapał torbę i wybiegł jak najszybciej z szatni uciekając przed Ren'em.
Czas szybko mijał, a zegarek wybijał już osiemnastą. Hao wszedł do pokoju. Oparł się plecami o drzwi. Ciężko westchnął.
- Ręki nie czuję... - czarnooki kilka razy zgiął swoje palce. Spojrzał na siedzącego przy stole Itachi'ego, który miał w rękach piękną, elektryczną gitarę. Czarną, lśniącą, o wysublimowanych kształtach, z wyciętymi z góry półkolami. Typową dla rockmenów. Brzdąkał na niej, najwyraźniej strojąc narzędzie. Sam właściciel instrumentu wyglądał nie gorzej. Ubrany w czarną koszulę, z krótkim rękawem, czarno-białą kamizelkę, niebieski krawat i brązowe spodnie - Wiesz stary, zrobiłeś z Ayi potwora. Kiedyś powiedziałaby "pierniczę, nie robię" i poszlibyśmy poleżeć nad jezioro, a teraz? Cały dzień spędziłem na przepi...
- Morri miała zrobić to sama - Itachi spojrzał na długowłosego ze zmarszczonymi brwiami.
- Aha. A ja powiedziałem Aya? Musiałeś się przesłyszeć, mówiłem Maya! Wiesz ta taka blondynka z III D! No jakiś debil zalał jej wszystkie zeszyty kawą. Herbatą... Musze się nauczyć kłamać... - szepnął czarnooki. Usiadł przy stole naprzeciw lokatora - A co to?
- Gitara - powiedział naturalnie brunet.
- No co ty? A ja myślałem że dwustronny opiekacz do chleba - zdziwił się Hao, za co dostał gumką no ścierania w czoło- Ał... Uchiha, nie rób ze mnie Yoh, przecież widzę, że to gitara...
Długowłosemu trochę mina zrzedła widząc, iż Itachi zerka za jego plecy. Obrócił się i zobaczył swojego bliźniaka. Krótkowłosy trzasnął starszego w czoło.
- Ał... Też cię kocham, mój ty jedyny, maleńki braciszku - Hao uszczypnął bliźniaka w bok - Uchiha, widzę że to gitara, ale co ona tutaj robi? Jeszcze jej rano nie było...
- Dostałem od Yumenai~chan.
- Jak to dostałeś? - zdziwił się Yoh.
- No, na urodziny - wytłumaczył chłopak.
- MASZ DZISIAJ URODZINY?! - krzyknęli bracia.
Itachi przetarł palcem ucho. Spojrzał na rodzeństwo jak na nienormalnych.
- Tak mam... Nie musicie się drzeć... Może byłem za mały, żeby to dokładnie zapamiętać, ale mama coś mi wspominała o dziewiątym czerwca. Po za tym... Rozejrzyjcie się! Czy was coś nie zdziwiło w wystroju tego pokoju? - zapytał brunet. Pokręcił oczami z politowaniem.
Asakurowie rozejrzeli się dookoła. Fakt, w pokoju aż roiło się od różnych paczuszek, a Stefan owinięty był kolorową wstążką prezentową.
- Czemu nic nam nie powiedziałeś! Ej no, tak się nie robi! - Hao klepnął przyjaciela w ramię.
- Właśnie! My nic nie wiedzieliśmy, to było niesprawiedliwe! Ty nam przygotowałeś piękne przyjęcie, a my co? Wyszliśmy jak ostatnie świnie - zaprotestował Yoh.
- No przestańcie... Dzisiejszy dzień już jest wyjątkowy. Dzisiaj ani przez chwilę nie widziałem, ani nie słyszałem Morri. Najlepszym prezentem dla mnie będzie to, jak kupicie jej krótką smycz i kaganiec... - rozmarzył się Uchiha.
- Kochany, na to trzeba sobie zasłużyć... Po za tym mnie nie kręci udawanie zwierzątek... No na kota to bym się mogła ewentualnie zgodzić, ale to już musisz załatwiać z Hao... - do pokoju przez balkon wtargnęła Aya.
- Zostały jedynie sześć godzin do dwunastej, a poczułbym się jak za starych dobrych czasów kiedy moje sąsiadki zza ściany nie miały ADHD i nie wchodziły tutaj kiedy tylko im się żywnie podoba - Itachi spojrzał na dziewczynę z wrednym uśmieszkiem - A co się stanie, jak kiedyś będę paradował po pokoju w samym ręczniku?
- To twój funclub będzie w niebo wzięty - uśmiechnęła się Morri.
- A pro po funclub'u, nie uważasz że robienie mi fotek, jak się przebieram to naruszanie mojej prywatności? - brunet spojrzał na nią zaciekawiony.
Przy dziewczynie od razu stanęły jej współlokatorki.
- Nie - powiedziały równocześnie.
- I jak już naruszamy ten temat, to nie nakładaj więcej tych bokserek w misie. Są zbyt dziecinne - poprosiła uprzejmie Vitsumi, ale widząc wściekły wzrok bruneta schowała się za plecy Kenami - Przepraszam... W sumie te misie też są spoko...
- Możemy już nie mówić o moich misiach? - zapytał Uchiha odkładając gitarę.
- O czym mówicie? - do pokoju wszedł Ren.
- O czymś, o czym marzysz po nocach... - powiedziała z wrednym uśmiechem Kitsune. W rękach trzymała talerz z tortem czekoladowym.
- O misiach? - nie ukrywała zdziwienia Anna.
- Nie. O bokserkach Uchihy - zaśmiała się szatynka. Reszta też prychnęła.
- Jakie śmieszne, Kitsune... Tylko ciebie stać na takie żałosne żarciki! - Tao nie ukrywał złości - Lepiej stój i zapychaj się tym ciastem... Zapychaj! Niedługo się w drzwiach nie będziesz mieścić! Obrośniesz w taki tłuszcz, że można cię będzie przerobić tylko na mydło!
- O nie, nie kochany... Jak chcesz żebym ci umyła plecki są na to lepsze sposoby niż przerobienie mnie na mydło, zapewniam cię... Po za tym, o mnie pod prysznicem, to co najwyżej możesz sobie pomarzyć - zapewniła Kenami, zarzucając włosami.
- Jak ja cię zaraz...! - Tao już chciał zacząć ją dusić, ale Yoh przytrzymał przyjaciela za nadgarstki.
- Ładnie wyglądasz - powiedział Hao patrząc na Ayę, która przebrała się z wcześniejszego ubrania.
Teraz miała na sobie czarną bluzkę zapinaną pod szyję, z niewielkim wycięciem na piersiach, połączoną z beżowymi, krótkimi spodenkami. Na nogach podobnego koloru zakolanówki i ciemne baletki. Na rękach dzwoniły jej metalowe bransoletki. Po chwili Hao przeniósł wzrok na resztę nastolatek. Wszystkie były ubrane ładniej niż zazwyczaj. Anna miała na sobie siwą bluzkę z falbankami oraz krótkie dżinsowe spodenki, a do tego czarne buty na koturnie. W jej uszach błyszczały długie srebrne kolczyki. Kenami była odziana w zieloną bluzkę zapinaną na guziki z rękawem do łokcia i czarną spódnicę z białymi falbankami pod spodem, oraz tego samego koloru półbuty. Vitsumi nałożyła czarną sukienkę z rozszerzanym dołem sięgającą za udo. Na nogi wsunęła tej samej barwy kozaki na obcasie, które jakby miały jeszcze trzydzieści centymetrów długości pokryłyby się z końcem sukienki.
- Wszystkie pięknie wyglądacie - dodał po chwili długowłosy.
- Masz tatuaż? - zdziwił się Ren, który zdołał wyrwać się przyjacielowi. Spojrzał pytająco na Yumenai.
- Tak... Dopiero zauważyliście? - zaśmiała się Vitsumi. Na górze jej lewej łopatki widniał znak przedstawiający niewielkiego gryzonia.
- Co to, wydra? - zapytała Anna.
- Łasica! - krzyknęła czerwonowłosa.
- Kamaitachi... - szepnęła Aya.
- Co? - zdziwiła się reszta.
- Nie nic... Jakim cudem nie zauważyliśmy tego wcześniej? - zaśmiała się Morri.
- Widocznie źle patrzyliście... Deidara już dawno zauważył - zielonooka pokazała język znajomym - Musiałam się aż tak odstawić, żebyście na mnie spojrzeli?
- Własnie, wybieracie się gdzieś? - Yoh zlustrował wzrokiem swoją narzeczoną.
- No jasne, że tak! Idziemy na miasto z naszymi ulubionymi sąsiadami zza ściany - zaśmiała się Yumenai.
- Właśnie... Musimy się zbierać. Ostatni autobus do Tokio wyjeżdża o dziewiętnastej piętnaście - poinformowała Kenami, po czym dodała widząc zaniepokojenie na twarzy wszystkich zebranych - Na pewno! Sprawdzałam ze sto razy!
- No to na co czekamy, idziemy! - zawołała wesoło Aya. Złapała za torebkę, którą staja na podłodze. Drugą ręką chwyciła Hao i wyszła w stronę balkonu.
- A gdzie wy idziecie? - zapytała zdziwiona szatynka.
- No wychodzimy... Chyba nie chciałaś wyjść głównymi drzwiami? A co powiesz dla Kakashi'ego? - młoda Morri spojrzała na lokatorkę z politowaniem.
- No chyba nie wyskoczycie oknem, to drugie piętro jest! - zauważyła spanikowana zielonooka.
- Mnie to nie przeszkadza - wzruszyła ramionami brunetka, po czym po prostu wyskoczyła z balkonu. Zgrabnie, niczym kocica, wylądowała na ziemi.
- No już, i tak mamy do przejście kawał drogi, nie siedzimy - Yumenai złapała Itachi'ego i Ren'a za nadgarstki i wywlokła na balkon.
Yoh podszedł do Anny. Złapał ją i wziął na ręce. Przecisnął się między współlokatorami. Podobnie do brunetki zeskoczył, po czym postawił ukochaną na trawie.
- Nie zobaczyłeś czegoś? - zapytała dziewczyna. Chłopak spojrzał na narzeczoną. Wiedział, że jak teraz nie zgadnie o co chodzi blondynce, będzie miał zepsuty cały wieczór. Spojrzał prosząco na Ayę. Brunetka złapała się za ucho. Asakura wzruszył ramionami, co Morri skwitowała przejechaniem ręką po twarzy.
- Debil - powiedział Hao stając obok brata.
- No... Debil - blondynka przewróciła oczami.
- Kolczyki - szepnął starszy na ucho brata.
- Aaa... Matko, Aniu, przekułaś sobie uszy... To nie można było mi od razu powiedzieć? - ostatnie pytanie zadał swojemu bliźniakowi.
- Tak jest zabawniej... - zaśmiał się długowłosy - No już chodźcie na dół!
- Chyba poszaleliście, jeśli myślicie że ja stąd zejdę w taki sposób! Nie zeskoczę z drugiego piętra na ziemię! - zaprotestowała Kenami.
- Ależ ja ci z chęcią pomogę! - zaoferował swoją pomoc Tao. Złapał nastolatkę za nogi i przerzucił ją przez barierkę balkonu. Dziewczyna z głośnym krzykiem wypadła.
- Już nie krzycz, trzymam cię - na dole złapał ją Hao.
Ren z szyderczym uśmiechem zeskoczył na dół. Spojrzał z wyższością na Kenami, która nieco oszołomiona zarzuciła ręce na szyję Asakury.
Pozostali również zeszli na ziemię. Nagle Tao dostał mocnego kopniaka w przysłowiowe cztery litery. Złotooki spojrzał z wyrzutem na napastnika.
- Nikomu nie pozwolę tak traktować Kenami - syknęła wściekle młoda Yumena. Po chwili dodała - No... Z wyjątkiem mnie oczywiście!
- Dzięki Vitsu... Prawdziwy z ciebie przyjaciel... - do czerwonowłosej podeszła Kitsune, kiedy tylko Hao postawił ją na ziemię. Stuknęła lekko Vitsumi w ramię.
- To chodźcie już jak się wszyscy wydostaliście z gniazdka - zawołała wesoło Aya. Złapała Asakurę za rękę i pociągnęła w stronę drogi.
Nie ukrywając do przejścia mieli spory kawałek. Cieszyli się, iż jest wiosna i mimo wczesnego wieczoru nadal jest jasno.
- Ej, a jak wrócimy? - zapytał Itachi, który nie był pewny planu lokatorek co do dzisiejszego dnia. Wgłębi swojego uroczego ciałka zastanawiał się dlaczego tak właściwie poszedł z tą rozwrzeszczaną gromadką.
- Przestań jeszcze nie wyszliśmy poza teren Akumine - powiedziała z uśmiechem Vitsumi - Kto by się przejmował jak wrócimy?
- Ja - powiedziała większość zebranych.
- Spokojnie o dziewiątej dziewiętnaście mamy powrotny z Tokio - uspokoiła wszystkich Kenami - Zdążymy wrócić, nie martwicie się! Bardziej bym się martwiła jak wejdziemy na górę przez balkon...
To ostatnie zdanie dodała w swoich myślach. Nie chciała zaczynać tego tematu z obawy, że ktoś się jeszcze rozmyśli i zawróci. Tak się oczywiście nie stało. Razem doszli do miasteczka, a tam wsiedli do autobusu jadącego do Tokio.
- Tak w ogóle to macie jakiś plan, czy... Tak po prostu jedziemy i idziemy gdzie oczy poniosą? - zapytał w końcu Hao.
- Gdzie oczy poniosą - powiedziały chórem dziewczyny.
- Nic nie mam do dodania- Asakura z wymownym uśmiechem podniósł ręce do góry. Aya szturchnęła szatyna - No co?
- Właśnie dziewczyny, co wy zwariowałyście? Wyciągacie nas na miasto i nie wiecie gdzie? - zaśmiał się Yoh. Objął ramieniem siedzącą obok niego Annę. Ta lekko się odsunęła.
- Pójdziemy na kręgle - zaproponowała Vitsumi.
- No i mamy plan! - zaśmiała się Kenami.
Rzeczywiście. Propozycja Yumenai spodobała się każdemu.
Kiedy tylko wysiedli od razu udali się w kierunku kręgielni. Był to bardzo przyzwoity lokal z wieloma torami, dodatkowymi grami, barkiem oraz możliwością zamówienia pizzy. Nieco dalej w kącie znajdował się parkiet, gdzie można było zatańczyć. Całą ósemką najpierw musieli iść do szatni i zmienić buty na specjalnie obuwie sportowe. Nie każdemu z nich się to podobało, ale cóż... Nie ma zmiłuj.
- Idźcie zajmijcie tor, a my zamówimy coś do jedzenia - powiedziała Aya, łapiąc za rękę Kenami.
- Jak wy już coś zamówicie... - westchnął Hao - Tylko wszystkich pieniędzy nie wydaj!
- Właśnie, to jest niesprawiedliwe. Tak szybko wygoniłyście nas z pokoju, że nie wzięliśmy nic ze sobą! Nawet nie mamy jak zapłacić... - pożalił się Yoh.
- Spoko oddacie - zaśmiała się Vitsumi.
- A ja byłam na to przygotowana - uśmiechnęła się Aya.
- Co wzięłaś więcej kasy? - zapytał starszy Asakura patrząc znacząco na ukochaną.
- Nie - wzruszyła ramionami dziewczyna, po czym wyjęła ze swojej torebki czarną portmonetkę - Wzięłam twój portfel!
Zaśmiała się radośnie, po czym pobiegła w stronę baru ciągnąc za sobą Kenami. Hao otworzył usta ze zdziwienia, podczas gdy reszta zaśmiała się głośno.
- Przynajmniej nie wyda wszystkiego na ciuchy - Ren poklepał przyjaciela po ramieniu - Nie tak jak Jun...
- To twoja siostra nie? - zapytała Yumenai.
- Skąd to wiesz? - zdziwił się Tao.
- Sam o niej mówiłeś jakiś czas temu... Coś, że dzwoniłeś do niej... - przypomniała mu czerwonowłosa, teatralnie przewracając oczami.
- Dzwoniłeś do Jun? - Anna spojrzała pytająco na przyjaciela.
- To moja siostra, muszę od czasu do czasu się z nią skontaktować - fioletowowłosy odwrócił głowę, aby reszta nie widziała jego zmartwienia na twarzy.
Całą grupą usiedli przy stoliku na przeciwko jednego z torów. Vitsumi i Itachi podeszli do "komputerka" znajdującego się obok pasów do rzucania kulami. Starali się ogarnąć system, aby wprowadzić imiona użytkowników.
- Tadam! - krzyknęła Aya. Wszyscy, którzy siedzieli przy stoliku podskoczyli przestraszeni. Morri rzuciła na stół menu.
- Nie rób tak więcej! - bliźniaki spojrzeli na nią gniewnie.
- Gomene - zachichotała Kenami, towarzysząca brunetce.
- Nie umiałyśmy się zdecydować... Co kto chce? - zapytała błękitnooka opierając się rękoma o ramiona Hao.
- Jaki wybór... - Yoh otworzył menu i zaczął czytać. Anna przybliżyła się do ukochanego. Opierając się o niego policzkiem spojrzała w kartę.
- Ja nie chce pizzy, chcę sałatkę. Ta wiosenna może być... - wskazała palcem na jedną z ofert.
- Już nie jesteś na mnie zła? - młodszy spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem.
- No pewnie, że jestem! - Kyoyama nadal brnęła w swoje kłamstewko, gdyż już dawno przeszedł jej foszek.
- Złośnica - Yoh cmoknął nastolatkę w policzek. Ta zarumieniła się lekko, ale w żaden sposób nie skomentowała zachowania ukochanego.
- To może Kebab? - zapytał Hao spoglądając bratu przez ramię.
- Jeden kebab na osiem osób? - do stolika podeszłą zdziwiona Yumenai. Każdy miał dość zdziwioną minę.
- Taka pizza, nazwa Kebab... - wytłumaczył długowłosy, po czym każdy wybuchł głośnym śmiechem.
- No przestańcie! - zażądała zielonooka, chociaż sama chichotała. Kiedy w końcu się uspokoiła wskazała palcem w menu na danie zaznaczone trzema papryczkami chili - Ja chcę pozycje sześćdziesiąt dziewięć... Lubię na ostro...
Wszyscy znów wybuchnęli śmiechem. Z początku Vitsumi nie zrozumiała o co im chodzi, ale w końcu jej myśli poszły na właściwą pozycję.
- Nie o takie sześćdziesiąt dziewięć! Zboczeńce! O pizze mi chodzi! No ludzie no... - dziewczyna aż przejechała ręką po twarzy - Tak to jest jak się w kręgu zboczuchów obraca!
- A tak propo twoich sześćdziesiąt dziewięć, to gdzie jest Deidara? - zastanowiła się Aya.
- Nie mógł dzisiaj z nami pójść... Obiecał mamie, że jej pomoże. A szkoda... - westchnęła Yumenai.
- Ja tam nie żałuję... Skoro to ma być moja urodzinowa impreza, wrogów mi nie trzeba... - prychnął Itachi.
- Tak właściwie, czemu wy się tak nie lubicie? - zapytał zdziwiony Hao.
- Czasem tak jest... Że po prostu się ludzi nie lubi... - wzruszył ramionami Uchiha.
- Wiem coś o tym... - Ren spojrzał w stronę szeroko uśmiechniętej Kenami.
Reszta wyczuwając nadciągającą burzę, powróciła do głównego tematu.
- Dobra, to ja chcę czterdzieści pięć, ale nie zjem całej... - powiedział Hao.
- To ze mną na pół - zaproponował Yoh, na co bliźniak tylko się uśmiechnął.
- Dobra, to weźmiemy tak, jedną sześćdziesiątkę dziewiątkę dla Yumenai... - zaczęła wyliczać Aya.
- To ja jej pomogę - zaproponował.
- W sześćdzie... - zaczęła Kenami.
- NIE! - zaprzeczył Itachi - W jedzeniu!
- Ok, ok... To dla bliźniaków czterdziestka piątka, sałatka dla Anny, Ren? - Morri spojrzała pytająco na przyjaciela.
- Obojętne, coś do jedzenia... - wzruszył ramionami chłopak.
- Ok. To chodź Kitsune~chan - Morri pociągnęła za sobą lokatorkę.
- Ale po co ci ja? - zaśmiała się szatynka.
- Tak dla towarzystwa! - zapowiedziała błękitnooka.
- Dobra to my w tym czasie się pogrupujemy. Co powiedzie dziewczyny konta chłopaki? - zaproponowała Yumenai.
- Nie no to by było niesprawiedliwe... - powiedział łagodnie Yoh.
- Co to niby znaczy?! - nastolatki krzyknęły zbulwersowane taką wypowiedzią.
- No wiecie... W końcu... - młodszy próbował się tłumaczyć, ale średnio mu to wychodziło.
- Oj braciszku, coś ty dzisiaj strasznie Annie podpadasz - zaśmiał się Hao - Ale chociaż nie palnij czegoś takiego przy Ayi... Ona gotowa będzie ten cały przybytek roz... Rozburzyć...
- Co ja? - obok zebranych stanęła Morri.
- Oni śmią twierdzić, że nie pokonamy ich w kręgle - posłusznie wytłumaczyła Vitsumi.
- Że co?! Ja wam pokażę! - wokół brunetki powstała ciemna aura zła i cierpienia, która niebywale przerażała chłopaków. Nie mogli jednak uciec... W końcu byli mężczyznami!
Dumnie stanęli przy torze. Zaczęła się zacięta walka o każdy punkt. Chłopaki dawali radę, aczkolwiek dziewczyny nie były wcale gorsze. Nawet jeśli Kenami, czy Anna zgubiły jakiś punkt, Aya z Vitsumi szybko to nadrabiały. Obie były bardzo wysportowane i zbijały wszystkie kręgle. Nie ukrywając każdy się świetnie bawił, a kiedy przyniesiono im jedzenie, to już w ogóle. Co prawda wszystkich zdziwiła ilość opakowań, ale no cóż... Aya stwierdziła, że jest głodna i dwie duże pizze to dla niej nic. Nikt się w sumie temu nie dziwił. To jej... Godzinna porcja. Postanowili zrobić sobie przerwę na zjedzenie.
- Odłóż to Kitsune - poprosił Hao, który usiadł przy stoliku, a widział iż szatynka nadal ma w ręku sprzęt.
- Okey - uśmiechnęła się słodko szatynka, po czym wyjęła palce z kuli. Przedmiot z hukiem spadł na stopę Ren'a. Ten zawył z bólu. Próbował przygryźć wargi, aczkolwiek nie udało mu się to zbytnio. Zielonooka wykrzywiła usta w przepraszający grymas - Gomenasai, Tao~kun! ♥
Złotooki spojrzał na nią wściekle. Dziewczyna nachyliła się. Jej wyraz twarzy zmienił się na zimny, bez uczuć.
- Następnym razem się zastanów zanim mnie wyrzucisz przez okno - szepnęła, po czym wyprostowała się. Znów uśmiechnięta dodała - Dobrze, Tao~kun? ♥
Po tych słowach nie zwracając już uwagi na obolałego nastolatka odwróciła się i usiadła przy stoliku z innymi. Wszyscy jedli, wyjątkowo dobrze się bawąc.
- Idę do łazienki - zakomunikowała Kenami.
- Nie zabij tylko kogoś po drodze - rzucił kąśliwie Ren.
- Spokojnie, ty jesteś moim pierwszym celem - zaśmiała się wesoło dziewczyna, po czym wstała i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
- Idę z nią - Vitsumi również podniosła się z kanapy. Powoli zaczęła kierować się za przyjaciółką.
- E, maleńka! Ślicznie wyglądasz... - usłyszała nagle komentarz, który ewidentnie był skierowany w jej stronę. Czerwonowłosa spojrzała gniewnie w stronę, skąd pochodził głos. Przemówił do niej około dwudziestokilkuletni mężczyzna o czarnych włosach i brązowych, świdrujących ją na wskroś oczach. Stał w niechlujnie założonym białym podkoszulku oraz szarych dresach. Obok niego znajdowali się jego wierni przyjaciele, którzy żłobiąc piwo śmiali się szyderczo od czasu do czasu nieudolnie rzucając rzutkami - Może masz ochotę się z nami pobawić?
Yumenai zmarszczyła brwi. Złapała w ręce lotki. Cztery z nich rzuciła w tarczę. Wszystkie ostrza wbiły się w czerwony punkt na środku tablicy. Rzutkami z drugiej ręki cisnęła w zdziwionego do granic możliwości bruneta. Ostre końcówki idealnie uderzyły w ścianę dookoła głowy "napastnika". Czerwonowłosa prychnęła.
- Ale z ciebie kozak, frajerze... - pokręciła z politowaniem głową, po czym niczym nie wzruszona poszła dalej. Znalazła łazienkę i weszła. Kenami własnie stała przy zlewie.
- Zgubiłaś się gdzieś po drodze? - zaśmiała się Kitsune.
- Jakiś frajer mnie zaczepił... - wzruszyła ramionami czerwonowłosa.
Twarz szatynki zrobiła się poważna. Sięgnęła do swojej torebki, po czym wyjęła z niej granat. Wyciągnęła zawleczkę.
- KTÓRY TO?! - krzyknęła rozwścieczona.
- Kecu, nie! - przeraziła się Vitsumi. Wyrwała z dłoni przyjaciółki broń, po czym wrzuciła ją do sedesu. Spuściła wodę. Odetchnęła z ulgą widząc, iż broń znika z pola widzenia razem z wodą. Spojrzała na Kitsune z rozjuszeniem - Kitsune Kenami, ile razy ja mam ci powtarzać, że wszystkich problemów nie rozw...!
Wywód czerwonowłosej przerwał głośny wybuch na ulicy obok. Widocznie granat spłynął do kanałów.
-Wiesz Imoto~chan... Może lepiej... Chodźmy stąd... - Yumenai złapała przyjaciółkę za nadgarstek i wyciągnęła z łazienki.
- Myślałam, że lubisz wybuchy! - zaśmiała się Kenami.
- Bo i lubię... Ale nie jak wyrzucają w powietrze główną ulicę w Tokio... - czerwonowłosa pokręciła głową z politowaniem.
- Przestań, jaka tam główna - szatynka wzruszyła ramionami, na co druga z dziewcząt przejechała sobie jedynie ręką po twarzy.
- Zawsze zastanawiałem się, dlaczego dziewczyny do łazienki chodzą razem - zaśmiał się Hao, kiedy nastolatki doszły już do swojego stolika.
- Bo w damskiej łazience siedzi utopiec - wyjaśniła krótko Kitsune. Każdy spojrzał na nią zdziwiony.
- Utopiec? - powtórzył Itachi.
- Tak. Jak się idzie samej to on się wyłania i wciąga... - zaczęła tłumaczyć szatynka.
- Kochanie, nie wiem co bierzesz... Ale bierz pół - poradziła Aya.
- I kto to mówi -zaśmiał się Yoh.
- Szwagier ty mi lepiej nie podpadaj - błękitnooka kopnęła przyjaciela pod stołem.
- Bo co? - mężnie wypiął pierś Asakura.
- Bo powiem Annie co trzymacie pod łóżkiem... - brunetka pokazała przyjacielowi język. Powiedziała to na tyle cicho, aby nikt inny nie usłyszał.
- Wygrałaś... - krótkowłosy spojrzał niepewnie na błękitnooką.
- Właściwie, to jak my wrócimy do Akumine? - zapytał Hao.
- Matko, już to przerabialiśmy, że autobusem - Aya przekręciła oczami.
- O dziewiątej dziewiętnaście mamy autobus - przypomniała Kenami.
- Skarbie... - długowłosy objął ukochaną w pasie - Jest dwudziesta druga czterdzieści...
Itachi zachłysnął się pitą właśnie colą.
- CO?! - krzyknął.
- No... Trochę się zasiedzieliśmy... - przyznał Yoh.
- Trochę?! Od czterdziestu minut powinniśmy być w akademiku! - przeraził się Itachi - Jiraya nas zamorduje, wyrzuci mnie ze szkoły, ześle na Syberię!
- Bez przesady mnie nie wywalił za zdemolowanie sali chemicznej, to ciebie nie wyrzuci za to - Aya machnęła lekceważąco ręką.
- To może się już zbierajmy? - zaproponowała Anna.
- Lepiej tak, bo Uchiha zaraz dostanie psychozy - zaśmiała się Kenami widząc przerażenie na twarzy chłopaka.
Całą ósemką wstali, zabrali wszystkie swoje rzeczy i wyszli z kręgielni. Postanowili pójść na najbliższy przystanek. Niestety w stronę ich szkoły nie jechał żaden autobus. Uchiha załamał się. Usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach.
- Dziewiętnaście lat nienagannego życia... Aż w końcu zjawiliście się wy... - westchnął ciężko.
- Oj nie przesadzaj... - Hao poklepał go po plecach pocieszająco.
W tym samym czasie Vitsumi i Kenami zaczęły rozglądać się uważnie dookoła. Obie w jednej chwili uśmiechnęły się triumfalnie. Po cichu oddaliły się od znajomych. Podeszły do czerwonego kabrioletu, który wyglądał jak nowy. Miał zakryty dach, ale dla dziewcząt nie było to problemem. Vitsumi wyjęła z torebki nóż. Chwilę pokręciła nim w zamku, po czym samochód się otworzył. Kenami weszła do środka i położyła się na przednich siedzeniach. Sięgnęła pod kierownicę. Zaczęła próbować odpalić samochód.
- Można wiedzieć co wy wyczyniacie? - zapytał Ren obserwując wyczyny lokatorek.
- Pożyczamy sobie samochód - wyjaśniła niczym nie wzruszona Kitsune.
- Chyba kradniecie... - poprawił je nastolatek.
- Oj przestań... Jedna kradzieja nie czyni złodzieja! - Vitsumi machnęła lekceważąco ręką.
- Złodziejki... - Tao podniósł wysoko głowę - I jak wy chcecie tym pojechać? Macie prawo jazdy? Chyba nie...
- No jasne, że nie, nie mamy jeszcze osiemnastu lat! Uchiha~sempai ma. Pewnie prawko też posiada... - uśmiechnęła się czerwonowłosa. Chwilę potem samochód zawarczał, a silnik odpalił.
- Yatta! - szatynka wyszła z auta i uśmiechnęła się triumfalnie.
- Wszyscy! Chodźcie tu! - krzyknęła Vitsumi. Reszta podeszła.
- Chcecie ukraść to auto? - przeraził się Uchiha.
- Jakie ukraść! Pożyczyć! Jutro z samego rana przyjedziemy tu, odstawimy je i wrócimy autobusem - wyjaśniła Yumenai - Chyba, że wolisz, żeby Jiraya się o wszystkim dowiedział...
- Kami~sama, wybacz mi... - powiedział brunet, po czym wsiadł za kierownicę.
- Siadam z przodu! - zapowiedziała Vitsumi i wskoczyła na siedzenie.
- Mamy się wcisnąć w szóstkę z tyłu? - zapytał z niesmakiem Ren.
- Jak chcesz otworzę ci bagażnik - zaproponowała Kenami.
- Nie, dzięki... - złotooki podniósł dumnie głowę.
- Wsiadajcie! - ponaglił wszystkich kierowca.
Cała szóstka wepchnęła się na tył. Dziewczyny usiadły chłopakom na kolana i bez większego problemu się pomieścili. Niestety coś tam Ren narzekał, że nie życzy sobie, aby Kitsune na nim siedziała, ale nie miał za wielu słuchaczy.
Szczęśliwi, że nic się nikomu nie stało (a przynajmniej do tej pory, bo wymiana słowna Ren'a i Kenami zaczynała robić się ciekawa) i wracają do akademika cali i zdrowi, przestali się martwić czymkolwiek. Odsunęli dach, aby poczuć wiatr we włosach oraz nieograniczoną wolność. Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy na horyzoncie pojawił się policyjny radiowóz.
- Matko zamknął nas...- przeraził się Hao. Mocniej przytulił do siebie Ayę - Myślicie, że zatrudnią chirurga z kartoteką?
- Tak... Będziesz kroił swoich kolegów z celi - prychnął Ren.
- To lepiej krojenie, niż podawanie im mydła. Byłbyś najbardziej braną dziwką w celi, Tao - warknęła Kitsune, która miała już dość żarcia się z fioletowowłosym.
- Zamknij się psychopatko, myślisz że taka fajna jesteś? Niby dlaczego ty nie masz chłopaka, co?! Bo wszystkich zakopałaś w ogródku?! A może tak mi dopiekasz z moją orientacją, bo sama chodzisz z Yumenai?! - wrzasnął nieźle już zdenerwowany Tao.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo! - Vitsumi zmarszczyła gniewnie brwi.
- Zamorduje cie... - zakomunikowała szatynka. Odwróciła się na kolanach złotookiego tak, aby siedzieć do niego przodem. Zaczęła go dusić rękoma.
Samochód zatrzymał się na kontroli, gdyż policjant ewidentnie pokazywał lizakiem, aby nastolatkowie zaprzestali swojej podróży.
- W dupie mam czy pójdę siedzieć za kradzież, czy morderstwo! - zapowiedziała zielonooka.
- Ohayo, Itachi - uśmiechnął się przyjaźnie policjant - Cześć dzieciaki!
- Cześć wujku - brunet podał mężczyźnie dłoń.
- Cześć! Wujku... Uchihy...- reszta spojrzała na siebie pytająco.
- Co tam u ciebie, jak nowy rok szkolny? Tak w ogóle wszystkiego naj... Co ona robi? - zapytał policjant widząc szamoczącą się z tyłu parę.
- Kitsune, bądź grzeczną dziewczynką i puść Tao... - poprosił Itachi spoglądając tam gdzie jego wuj.
- Nie mogę! - zapowiedziała zielonooka - On jeszcze oddycha!
- On już jest siny, przestań... - poprosiła Aya odciągając szatynkę.
- Eee... Tak w ogóle to wiecie ile osób mieści taki samochód? - zapytał mężczyzna.
- Ale teoretycznie, czy praktycznie? Bo praktycznie to ja bym tu jeszcze z dziesiątkę zmieściła - przyznała brunetka, kiedy w końcu udało jej się złapać ręce zielonookiej.
- Przepraszam cię za nią... - westchnął ciężko Uchiha - Przepraszam, ale ja się muszę zbierać, powinniśmy być już w akademiku...
- Tym razem wam odpuszczę, ale Itachi.. Proszę staraj się przestrzegać przepisów - policjant pokręcił głową z politowaniem.
- Wybacz wujku, to wyjątkowa sytuacja... - zaśmiał się brunet - ...i przepraszam, ale muszę jechać. Paliwo nam się kończy. Pa!
Krzyknął brunet, po czym ruszył.
- Dzisiejsza młodzież... - pan Uchiha pokręcił głową z politowaniem.
Nastolatkowie jechali dalej.
- Kami~sama mieliśmy tyle szczęścia - westchnęła Anna.
- To była twoja rodzina? - zapytała zaciekawiona Vitsumi.
- Tak, brat mojej mamy, a co? - czarnooki spojrzał z uśmiechem na koleżankę.
- Nie no nic... Po prostu nie wiedziałam o tym... - przyznała czerwonowłosa.
- Moja cała rodzina specjalizuje się w prawie. Policjanci, prawnicy... Jesteśmy obrońcami społeczeństwa. Matko, jak to zabrzmiało - zaśmiał się sam do siebie.
- Tylko ty.. Złodziej i bandyta - zaśmiała się Aya.
- Naprawdę? Ciekawie się zapowiada - Yumenai usiadał wygodnie na fotelu. Spojrzała w lusterko. Zauważyła jak cała szóstka z tyłu się bije i szamocze. Uśmiechnęła się sama do siebie, przenosząc wzrok na nocne niebo. Zamyśliła się - Może wszystko w końcu się uspokoi... Może ta szkoła naprawdę była dobrym wyjściem?Może w końcu Imot...
- O czym tak myślisz? - Anna nachyliła się nad lokatorką.
- A tak... O życiu... I o tym, czy oni się w końcu zamknął! No ileż można się trzeć! Kecu! Uspokój się! - Vitsumi zaczęła uspokajać resztę.
Każdy zaczął się kłócić, uspokajać, potem śmiać i żartować. W wyśmienitych humorach dojechali pod Akumine. cicho wysiedli z samochodu.
- Tylko teraz cicho, żeby nikt się nie skapnął... - powiedział szeptem Itachi.
- Okey - zgodziła się z nim cała reszta.
Niestety ich plan wziął w łeb. Yoh niechcący kopnął wiadro znajdujące się na korytarzu. Głuchy brzdęk rozniósł się po całym akademiku.
- Debil! - krzyknęła pozostała siódemka, po czym pobiegli w stronę pokoju chłopaków, żeby już nie marnować czasu na rozdwajanie się.
- Jak dobrze, ze nikogo nie było w hallu... Ten idiota Kakashi pewnie jak zwykle śpi gdzieś, albo czyta jakiegoś erotyka... - zaśmiała się Aya.
Nagle światło się zapaliło. W pomieszczeniu stał Jiraya i Kakashi. Raczej nie mieli ochoty na żarty. Oboje patrzyli na uczniów z politowaniem i dozą zawodu.
- Peace! - powiedziała Morri uderzając się w serce, po czym nieco ciszej dodała - And fuck you!
- Morri, jak ja ci zaraz fucknę! - wrzasnął rozwścieczony dyrektor. Widać było na jego twarzy prawdziwą wściekłość - Wiecie jak się o was martwiłem?! Gdzie wyście byli tyle czasu?! Teraz do łóżek, raz! Jutro po śniadaniu widzę wszystkich u mnie!
Krzyknął mężczyzna, po czym wraz z Kakashim ruszyli w stroję drzwi.
- A panienki już do siebie idą - Jiraya przepuścił nastolatki z przejściu, po czym zaprowadził do ich pokoju.
Itachi opadł ciężko na łóżko.
- To się porobiło... - westchnął ciężko Hao, spojrzał na twarze lokatorów. Przebrali się w piżamy i położyli, zawiedzeni takim końcem tego wieczoru.
- Zawsze się tak kończy jak się zaweźmiesz... - westchnął Yoh, który podczas "wypadku" błyskawicznie znalazł się przy przyjacielu - Nic ci się nie stało?
- Nie... - wysapał złotooki.
- Nie złapałeś sobie nic? - rzucił kolejne pytanie Hao.
- Sobie nie, ale zaraz tobie mogę złamać... - Tao spojrzał z istną nienawiścią na starszego Asakurę.
- Okey, pasuję - długowłosy podniósł ręce do góry - Wolę być w jednym kawałku. Tak właściwie, to ja się już muszę zbierać. Ayka na mnie czeka...
- Gdzie? Wychodzicie gdzieś? - zapytał Yoh. Zdziwił się. Zazwyczaj brat mówił mu jak miał iść do miasta.
- Nie... Aya obiecała, że uporządkuje jakieś papiery samorządu, a ja jako przykładny chłopak zaproponowałem jej pomoc - powiedział bardzo poważnie długowłosy.
- Yhy, yhy, yhy - przytaknął młodszy - Tylko jak już będziesz tak porządkował te papiery, to nie zapomnij zamknąć drzwi, najlepiej na klucz... Bo ja nie wiem jakby zareagował Sakumire~sensei, jakby zobaczy...
- No już, zrozumiałem aluzję - Hao przewrócił oczami. Przechodząc obok brata uszczypnął go w bok, po czym zniknął w szatni. Wziął szybki prysznic i przebrał się w jakieś bardziej wyjściowe ubranie niż dres. W przypadku starszego Asakury była to czerwona koszula w kratkę z krótkim rękawem, kremowe rurki oraz białe trampki z czerwonymi sznurówkami. Wziął w rękę torbę, którą zawsze nosił na siłownię. Zarzucił ją na ramię i dziarskim krokiem ruszył w stronę pokoju, w którym umówił się z Ayą.
Wszedł do sali, gdzie najczęściej przesiadywał samorząd. Niezbyt się zdziwił kiedy zastał tam Morri siedzącą przy jednym ze stolików. Głowę miała położoną na stosie papierów. Ubrana w czerwoną spódniczkę, białą bluzkę z krótkim rękawem z napisem "I♥NEKO". Do tego czarne trampki.
- Widzę, że praca wre... - Hao staną w przejściu. Oparł się bokiem o framugę. Dziewczyna jednak nie zareagowała. Asakura zmarszczył brwi. Wszedł głębiej do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Podszedł do błękitnookiej i szarpną ją lekko za ramię. Ta usiadła odruchowo na krześle. Miała zaspany wzrok i nieco zdziwioną minę.W jej uszach znajdowały się niewielkie słuchawki podłączone do komórki.
- Ja wcale nie spałam - powiedziała odruchowo.
- No wcale... - zaśmiał się długowłosy. Oparł się tyłem o stół. Przeczesał palcami grzywkę brunetki - Lubię, kiedy jesteś taka zaspana... Słodziak z ciebie...
- Miał... - miałknęła. Uśmiechnęła się, po czym przeciągnęła leniwie. Wyciągnęła słuchawki z uszu - Matko, nie wierzę, że zasnęłam...
- Właśnie, coś ty całą noc robiła? - zaśmiał się. Cmoknął ją w czoło.
- Grałam z Yumenai~chan... Ona jest nie do pokonania! - pożaliła się dziewczyna.
- To w co wyście grały?
- Na PS-ie.. Nie pamiętam nazwy... Takie chodzisz i walczysz... Aż mnie kciuki bolą... - Aya zrobiła smutną minę.
- Biedaku, zamęczysz się w tej szkole... Dobrze, że dziś sobota, inaczej co ty byś robiła na lekcjach z tak wycieńczonymi kciukami? - Hao spojrzał na nią bardzo poważnie.
- Wiesz, jakby twoja ironia była jedzeniem, to najadłabym się za wszystkie czasy - błękitnooka pokręciła głową z politowaniem.
- Ty najadła? Bez żartów - zaśmiał się Asakura, za co został uszczypnięty w rękę. Zrobił smutną minkę i zaczął masować się w bolące miejsce - A tak właściwie w czym ja mam ci niby pomóc?
- Po pierwsze dotrzymaj mi towarzystwa, po drugie... Pomóż mi przepisywać! - spojrzała na niego błagalnie.
- Ale co ty masz znowu przepisywać, jesteś zastępcą, a za sekretarkę robisz?
- Bo to wszystko przez Akasuna~kun! Myślałam że Uchiha mnie zabije... - Aya schowała twarz w dłoniach na samo wspomnienie o tym wydarzeniu...
Wspomnienia w głownie młodej Morri:
- Dlaczego nie wydrukujemy tego na komputerze? - zapytała brunetka, której już ręka bolała od pisania. Robili katalog wszystkich uczniów, aby zbliżyć się do swoich "podwładnych". Wpisywanie setnego imienia, nazwiska, daty urodzenia, klasy, zajęć pozalekcyjnych i innych takich już ją znudziło.
- W sumie to nie głupie pytanie... I dlaczego robimy to tylko w czwórkę? - dodał Deidara. Odchylił się na krześle i położył nogi na stole. Złapał za swój krawat i nieco go poluźnił. Odpiął ostatni guzik.
- A umiesz się aż tak dobrze posługiwać komputerem? - zapytał Uchiha patrząc wymownie na błękitnooką.
- Poprosiłabym Kitsun... - zaczęła Aya.
- Ej, to są poufne informacje! - zaczął Itachi - Właśnie dlatego nie wprowadzamy tego do komputerów, żeby nikt nie mógł ukraść niczyich danych... Mimo, że nasza szkoła jest unowocześniona dbamy o prywatność uczniów. Dlatego wypisujemy to w małym gronie zaufanych ludzi. Właśnie... No ty Morri~san to jesteś moim zastępcą. Ale co tu robi Deidara?
- Flaki za ciebie wypruwam debilu... Widocznie jestem z tych zaufanych - uśmiechnął się triumfalnie blondyn.
- Jasne, jakbym to tylko ja mógł wybierać to byś tu nawet... - zaczął czarnooki.
- Matko gadasz jakbyś był co najmniej vice... - przewróciła oczami Morri.
- Już mu mało brakuje - zaśmiał się Sasori, który w ręku trzymał kawę z automatu - Po za tym my też już kończymy. Wypisuję ostatni.
Poinformował. odstawił kubek na stół i zaczął pisać.
- Yatta! - krzyknęła uradowana brunetka, po czym energicznie wstała z krzesła. Stół zatrząsł się, a kawa wylała na stertę kartek, które właśnie skończyli wypełniać.
Chłopaki spojrzeli na nią wściekle.
- MORRIIIIIIIIIIIIIIIIIIII...! - wrzasnęła cała trójka.
- Aha więc tak się tu znalazłaś? - zapytał Hao z politowaniem machając głową.
- No... Mniej więcej... Ale jak już mówiłam, to wszystko przez Akasuna~kun! Co oni w ogóle mają do tej kawy! Czerwonowłose kawopije! Yumenai~chan też tylko by żłopała i żłopała kawę litrami! - zaczęła narzekać na lokatorkę błękitnooka.
- Jak ona noc w noc gra z tobą, to się nie dziwię - przyznał Asakura.
- Kitsune też siedzi przed laptopem! - poinformowała Aya, po czym zamyśliła się - Ale czemu ona tyle kawy nie pije?
- Bo jedzie na cukrach i je Milkę - zaśmiał się Hao - Kami~sama, co wy tam robicie za ścianą? U nas po dwunastej nawet muchy nie słychać... Za to was doskonale...
- Bo my w przeciwieństwie do was, chłopaki, cieszymy się życiem - wyjaśniła odsuwając się na krześle i zarzucając nogi na stół.
- Nie śpiąc po nocach i zasypiając w dzień, oh tylko nie umrzyjcie od tego szczęścia - szatyn pogłaskał nastolatkę po nodze.
- Już ręce pchasz - zaśmiała się, ale nie zareagowała jakoś zbytnio.
- Przecież nic nie robię! A czy mi się wydaje, czy ty masz spódnicę od mundurka? - Hao prześwidrował ją dokładnie wzrokiem.
- Zaspałam, nałożyłam pierwsze co miałam pod ręką... A co nie podobam ci się w mundurku?
- No nie, wręcz przeciwnie! Nawet ci powiem, tak w sekrecie... - zaczął ściszać swój głos nachylając się nad błękitnooką - Osobiście uważam, że mundurki należą do jednych z najbardziej dopracowanych przedmiotów w japońskich szkołach.
- Zgadzam się. Aż mi brakuje tu takiego dzyndzla, żeby za niego pociągnąć - zamruczała dziewczyna. Machnęła dłonią przy jego szyi chcąc jakby złapać za krawat.
- Tylko go za mocno nie ciągaj za tego "dzyndzla", bo jeszcze mu urwiesz i się nie doczekam małych, wrzeszczących na całą szkołę wnucząt, i ich zdegenerowanej matki oraz sfrustrowanego ojca, który już nie może znieść ciężaru swojej rodziny... - w drzwiach stał Jiraya, który podobnie jak wcześniej Hao opierał się o framugę. Asakura od razu się wyprostował i stanął za plecami dziewczyny. Ta zrzuciła nogi ze stołu.
- Mam rączki tutaj! - powiedział długowłosy na swoje usprawiedliwienie, podnosząc dłonie do góry.
- Kami~sama, jak wy zapiszecie swoje dzieci do Akumine, to... - przewrócił oczyma szarowłosy
- Panie dziadku, to ty już będziesz na emeryturze... W ogóle ile ty masz lat? - zapytała, ale widząc wściekły wzrok dyrektora zrobiła poważniejszą minę.
- Jakoś nie pamiętam abyśmy przeszli na "ty" czarna dziuro tej szkoły - zaśmiał się szarowłosy.
- Ty pacz Haoś z padalca awansowałam na czarną dziurę... Jeszcze trochę a Jiraya~sensei będzie mi prawić komplementy! - zaśmiała się Aya.
- O ho ho, na moje komplementy trzeba zasłużyć... A coś mi Uchiha~kun mówił o jakimś wypadku wczoraj... Z kawą?
- Oh, jakiż ten Uchiha lojalny względem pana.. Będę musiała nad nim popracować... - to zdanie szepnęła bardziej do siebie - Spokojnie, Szefie, jak na razie żadnych dzieci nie będzie. Miedzy mną, a Hao jest przestrzeń... Wielka przestrzeń... Prawie kanion... Ja nic do niego ani do jego dzyndzli nie mam...Czy mi się wydaje, czy ja się pogrążam?
- Kotek, po prostu przypomnij mi, że jak będziemy następnym razem na mieście, to mam kupić ci z piętnaście kilo mordoklejek... - Hao uśmiechnął się uroczo do dziewczyny.
- Dobra, dobra między wami może być co tylko chcecie, tylko nie dzieci... Wiecie, że musiałbym zapłacić waszym rodzicom specjalne odszkodowanie za nieprzypilnowanie was? - zapytał z lekkim oburzeniem Jiraya. Nie zgadzał się z tym prawem.
- No tak, a o moje zdrowie to się sensei nie martwi? - zbulwersowała się młoda Morri.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał ze zdziwieniem Hao - Możemy już nie mówić o urojonej ciąży Ayi? Nie ukrywając trochę mnie ten temat krępuje, szczególnie że jak na chwilę obecną nie wiedziałbym kto jest ojcem!
- Nie, dobra. Ja pasuje, ja stąd idę, bo jak was słucham, to powątpiewam w japońską młodzież... Matko co z was wyrośnie... - Jiraya załamał ręce, wycofał się i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Hao spojrzał na Ayę. Oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Siadaj, w końcu musimy się za to zabrać - błękitnooka wzięła w dłoń długopis i zaczęła wypełniać jeden z formularzy.
- Hai, hai... - czarnooki pocałował ją w czubek głowy i usiadł obok nastolatki.
W tym czasie chłopaki wyszli już z siłowni. Siedzieli w szatni właśnie ubierając się po prysznicu. Yoh patrzył na przyjaciela lekko zaniepokojony. Ren od jakiegoś czasu zachowywał się nieco dziwnie, tak jakby obco. Myślami ciągle był gdzie indziej niż ciałem.
- Mam wrażenie, że coś ciebie trapi... - zaczął młodszy Asakura.
- Gadasz jak babka od WDŻ-u... Może to cię zdziwi, ale ja też znam naszą osławioną panią pedagog - Tao spojrzał na szatyna z nieukrywanym zdziwieniem, po czym zakończył dopinanie swoich czarnych spodni.
- Po prostu widzę, że coś jest nie tak. Zrobiłeś się strasznie... Rozdrażniony. Jak Anna przed okresem - Yoh pokręcił głową z politowaniem.
- Bo mnie irytuje, że wy nic nie widzicie - Ren zmarszczył czoło.
- Ale w jakiej sprawie? - zdziwił się młody Asakura. Nałożył na siebie białą bokserkę i zarzucił na to niebieską marynarkę. Na dole miał beżowe spodnie i czerwone trampki.
- Czy wy naprawdę nie widzicie, że z Kitsune i Yumenai naprawdę jest coś nie tak? - zbulwersował cię złotooki. Spojrzał na przyjaciela nieco niezadowolony. Tak naprawdę bolało go to, że nikt mu nie wierzył.
- Jejku, to o to chodzi - Yoh przewrócił oczami. Położył rękę na ramieniu fioletowowłosego - Słuchaj to nie tak, że my tego nie zauważamy. My po prostu nie reagujemy.
- CO?! Chcesz mi powiedzieć, że ja od tylu dni sobie żyły wypruwam, a wy coś o nich wiecie? - Tao był wściekły na przyjaciela - Myślałem, że mi chodź trochę ufacie!
- Ren uspokój się, to przecież nie tak. Zauważyliśmy, że dziewczyny nie zawsze zachowują się.. Normalnie. Ale nie zamierzamy w to ingerować - wytłumaczył spokojnie Yoh.
- Co ty gadasz?! Ostatnio Kitsune groziła mi rozumiesz?! - złotooki złapał przyjaciela za kołnierz marynarki.
- Spokojnie, Ren... - Asakura położył dłonie na uścisku przyjaciela. Ten powoli go puścił - Niby dlaczego ci groziła?
- No że niby wtrącam się w jej życie i szperam w nie swoich sprawach... - Ren założył szarą koszulkę.
- Ren. Bo ty wtrącasz się w jej życie i szperasz w nie swoich sprawach! Daj spokój. Ja mam osobiście wrażenie, że one też są tu, żeby odpocząć... Zresztą tak się do nich czepiasz, a przecież my też nie mówimy im prawdy! Ani dziewczynom ani dla Uchihy! Chciałbyś, żeby Kitsune, albo Yumenai szperały w twoim życiu? Przecież nie są zagrożeniem, jakby tak było Anna od razu wyczułaby ich ducha stróża. Zrozum, że pewnie powiedzą nam kim są naprawdę, jak przyjdzie czas. Do tej pory traktuj je jak każde inne dziewczyny. W twoim wypadku mróź je spojrzeniem - ostatnie zdanie Yoh powiedział chichocząc.
- Może masz racje... Ale i tak Kitsune mi się nie podoba - mruknął Tao.
- No nie mów, jest na co popatrzeć - Asakura przytrzymał ręce nad swoją klatką piersiową - Nie, zapomnij o tym... A już na pewno nie powtarzaj Ani, jeśli jesteś moim przyjacielem i nie chciałbyś mnie zobaczyć jako mokrą plamę na ścianie...
- Dobrze, nie będę rozmawiał z Anną o biuście Kitsune. Pfu! -złotooki spluną - O czym my w ogóle mówimy?
- Jakbyś był wyższy i mógł patrzeć z góry to byś wied... Boże nie rzucaj we mnie hantlem! - krzyknął Asakura. Złapał torbę i wybiegł jak najszybciej z szatni uciekając przed Ren'em.
Czas szybko mijał, a zegarek wybijał już osiemnastą. Hao wszedł do pokoju. Oparł się plecami o drzwi. Ciężko westchnął.
- Ręki nie czuję... - czarnooki kilka razy zgiął swoje palce. Spojrzał na siedzącego przy stole Itachi'ego, który miał w rękach piękną, elektryczną gitarę. Czarną, lśniącą, o wysublimowanych kształtach, z wyciętymi z góry półkolami. Typową dla rockmenów. Brzdąkał na niej, najwyraźniej strojąc narzędzie. Sam właściciel instrumentu wyglądał nie gorzej. Ubrany w czarną koszulę, z krótkim rękawem, czarno-białą kamizelkę, niebieski krawat i brązowe spodnie - Wiesz stary, zrobiłeś z Ayi potwora. Kiedyś powiedziałaby "pierniczę, nie robię" i poszlibyśmy poleżeć nad jezioro, a teraz? Cały dzień spędziłem na przepi...
- Morri miała zrobić to sama - Itachi spojrzał na długowłosego ze zmarszczonymi brwiami.
- Aha. A ja powiedziałem Aya? Musiałeś się przesłyszeć, mówiłem Maya! Wiesz ta taka blondynka z III D! No jakiś debil zalał jej wszystkie zeszyty kawą. Herbatą... Musze się nauczyć kłamać... - szepnął czarnooki. Usiadł przy stole naprzeciw lokatora - A co to?
- Gitara - powiedział naturalnie brunet.
- No co ty? A ja myślałem że dwustronny opiekacz do chleba - zdziwił się Hao, za co dostał gumką no ścierania w czoło- Ał... Uchiha, nie rób ze mnie Yoh, przecież widzę, że to gitara...
Długowłosemu trochę mina zrzedła widząc, iż Itachi zerka za jego plecy. Obrócił się i zobaczył swojego bliźniaka. Krótkowłosy trzasnął starszego w czoło.
- Ał... Też cię kocham, mój ty jedyny, maleńki braciszku - Hao uszczypnął bliźniaka w bok - Uchiha, widzę że to gitara, ale co ona tutaj robi? Jeszcze jej rano nie było...
- Dostałem od Yumenai~chan.
- Jak to dostałeś? - zdziwił się Yoh.
- No, na urodziny - wytłumaczył chłopak.
- MASZ DZISIAJ URODZINY?! - krzyknęli bracia.
Itachi przetarł palcem ucho. Spojrzał na rodzeństwo jak na nienormalnych.
- Tak mam... Nie musicie się drzeć... Może byłem za mały, żeby to dokładnie zapamiętać, ale mama coś mi wspominała o dziewiątym czerwca. Po za tym... Rozejrzyjcie się! Czy was coś nie zdziwiło w wystroju tego pokoju? - zapytał brunet. Pokręcił oczami z politowaniem.
Asakurowie rozejrzeli się dookoła. Fakt, w pokoju aż roiło się od różnych paczuszek, a Stefan owinięty był kolorową wstążką prezentową.
- Czemu nic nam nie powiedziałeś! Ej no, tak się nie robi! - Hao klepnął przyjaciela w ramię.
- Właśnie! My nic nie wiedzieliśmy, to było niesprawiedliwe! Ty nam przygotowałeś piękne przyjęcie, a my co? Wyszliśmy jak ostatnie świnie - zaprotestował Yoh.
- No przestańcie... Dzisiejszy dzień już jest wyjątkowy. Dzisiaj ani przez chwilę nie widziałem, ani nie słyszałem Morri. Najlepszym prezentem dla mnie będzie to, jak kupicie jej krótką smycz i kaganiec... - rozmarzył się Uchiha.
- Kochany, na to trzeba sobie zasłużyć... Po za tym mnie nie kręci udawanie zwierzątek... No na kota to bym się mogła ewentualnie zgodzić, ale to już musisz załatwiać z Hao... - do pokoju przez balkon wtargnęła Aya.
- Zostały jedynie sześć godzin do dwunastej, a poczułbym się jak za starych dobrych czasów kiedy moje sąsiadki zza ściany nie miały ADHD i nie wchodziły tutaj kiedy tylko im się żywnie podoba - Itachi spojrzał na dziewczynę z wrednym uśmieszkiem - A co się stanie, jak kiedyś będę paradował po pokoju w samym ręczniku?
- To twój funclub będzie w niebo wzięty - uśmiechnęła się Morri.
- A pro po funclub'u, nie uważasz że robienie mi fotek, jak się przebieram to naruszanie mojej prywatności? - brunet spojrzał na nią zaciekawiony.
Przy dziewczynie od razu stanęły jej współlokatorki.
- Nie - powiedziały równocześnie.
- I jak już naruszamy ten temat, to nie nakładaj więcej tych bokserek w misie. Są zbyt dziecinne - poprosiła uprzejmie Vitsumi, ale widząc wściekły wzrok bruneta schowała się za plecy Kenami - Przepraszam... W sumie te misie też są spoko...
- Możemy już nie mówić o moich misiach? - zapytał Uchiha odkładając gitarę.
- O czym mówicie? - do pokoju wszedł Ren.
- O czymś, o czym marzysz po nocach... - powiedziała z wrednym uśmiechem Kitsune. W rękach trzymała talerz z tortem czekoladowym.
- O misiach? - nie ukrywała zdziwienia Anna.
- Nie. O bokserkach Uchihy - zaśmiała się szatynka. Reszta też prychnęła.
- Jakie śmieszne, Kitsune... Tylko ciebie stać na takie żałosne żarciki! - Tao nie ukrywał złości - Lepiej stój i zapychaj się tym ciastem... Zapychaj! Niedługo się w drzwiach nie będziesz mieścić! Obrośniesz w taki tłuszcz, że można cię będzie przerobić tylko na mydło!
- O nie, nie kochany... Jak chcesz żebym ci umyła plecki są na to lepsze sposoby niż przerobienie mnie na mydło, zapewniam cię... Po za tym, o mnie pod prysznicem, to co najwyżej możesz sobie pomarzyć - zapewniła Kenami, zarzucając włosami.
- Jak ja cię zaraz...! - Tao już chciał zacząć ją dusić, ale Yoh przytrzymał przyjaciela za nadgarstki.
- Ładnie wyglądasz - powiedział Hao patrząc na Ayę, która przebrała się z wcześniejszego ubrania.
Teraz miała na sobie czarną bluzkę zapinaną pod szyję, z niewielkim wycięciem na piersiach, połączoną z beżowymi, krótkimi spodenkami. Na nogach podobnego koloru zakolanówki i ciemne baletki. Na rękach dzwoniły jej metalowe bransoletki. Po chwili Hao przeniósł wzrok na resztę nastolatek. Wszystkie były ubrane ładniej niż zazwyczaj. Anna miała na sobie siwą bluzkę z falbankami oraz krótkie dżinsowe spodenki, a do tego czarne buty na koturnie. W jej uszach błyszczały długie srebrne kolczyki. Kenami była odziana w zieloną bluzkę zapinaną na guziki z rękawem do łokcia i czarną spódnicę z białymi falbankami pod spodem, oraz tego samego koloru półbuty. Vitsumi nałożyła czarną sukienkę z rozszerzanym dołem sięgającą za udo. Na nogi wsunęła tej samej barwy kozaki na obcasie, które jakby miały jeszcze trzydzieści centymetrów długości pokryłyby się z końcem sukienki.
- Wszystkie pięknie wyglądacie - dodał po chwili długowłosy.
- Masz tatuaż? - zdziwił się Ren, który zdołał wyrwać się przyjacielowi. Spojrzał pytająco na Yumenai.
- Tak... Dopiero zauważyliście? - zaśmiała się Vitsumi. Na górze jej lewej łopatki widniał znak przedstawiający niewielkiego gryzonia.
- Co to, wydra? - zapytała Anna.
- Łasica! - krzyknęła czerwonowłosa.
- Kamaitachi... - szepnęła Aya.
- Co? - zdziwiła się reszta.
- Nie nic... Jakim cudem nie zauważyliśmy tego wcześniej? - zaśmiała się Morri.
- Widocznie źle patrzyliście... Deidara już dawno zauważył - zielonooka pokazała język znajomym - Musiałam się aż tak odstawić, żebyście na mnie spojrzeli?
- Własnie, wybieracie się gdzieś? - Yoh zlustrował wzrokiem swoją narzeczoną.
- No jasne, że tak! Idziemy na miasto z naszymi ulubionymi sąsiadami zza ściany - zaśmiała się Yumenai.
- Właśnie... Musimy się zbierać. Ostatni autobus do Tokio wyjeżdża o dziewiętnastej piętnaście - poinformowała Kenami, po czym dodała widząc zaniepokojenie na twarzy wszystkich zebranych - Na pewno! Sprawdzałam ze sto razy!
- No to na co czekamy, idziemy! - zawołała wesoło Aya. Złapała za torebkę, którą staja na podłodze. Drugą ręką chwyciła Hao i wyszła w stronę balkonu.
- A gdzie wy idziecie? - zapytała zdziwiona szatynka.
- No wychodzimy... Chyba nie chciałaś wyjść głównymi drzwiami? A co powiesz dla Kakashi'ego? - młoda Morri spojrzała na lokatorkę z politowaniem.
- No chyba nie wyskoczycie oknem, to drugie piętro jest! - zauważyła spanikowana zielonooka.
- Mnie to nie przeszkadza - wzruszyła ramionami brunetka, po czym po prostu wyskoczyła z balkonu. Zgrabnie, niczym kocica, wylądowała na ziemi.
- No już, i tak mamy do przejście kawał drogi, nie siedzimy - Yumenai złapała Itachi'ego i Ren'a za nadgarstki i wywlokła na balkon.
Yoh podszedł do Anny. Złapał ją i wziął na ręce. Przecisnął się między współlokatorami. Podobnie do brunetki zeskoczył, po czym postawił ukochaną na trawie.
- Nie zobaczyłeś czegoś? - zapytała dziewczyna. Chłopak spojrzał na narzeczoną. Wiedział, że jak teraz nie zgadnie o co chodzi blondynce, będzie miał zepsuty cały wieczór. Spojrzał prosząco na Ayę. Brunetka złapała się za ucho. Asakura wzruszył ramionami, co Morri skwitowała przejechaniem ręką po twarzy.
- Debil - powiedział Hao stając obok brata.
- No... Debil - blondynka przewróciła oczami.
- Kolczyki - szepnął starszy na ucho brata.
- Aaa... Matko, Aniu, przekułaś sobie uszy... To nie można było mi od razu powiedzieć? - ostatnie pytanie zadał swojemu bliźniakowi.
- Tak jest zabawniej... - zaśmiał się długowłosy - No już chodźcie na dół!
- Chyba poszaleliście, jeśli myślicie że ja stąd zejdę w taki sposób! Nie zeskoczę z drugiego piętra na ziemię! - zaprotestowała Kenami.
- Ależ ja ci z chęcią pomogę! - zaoferował swoją pomoc Tao. Złapał nastolatkę za nogi i przerzucił ją przez barierkę balkonu. Dziewczyna z głośnym krzykiem wypadła.
- Już nie krzycz, trzymam cię - na dole złapał ją Hao.
Ren z szyderczym uśmiechem zeskoczył na dół. Spojrzał z wyższością na Kenami, która nieco oszołomiona zarzuciła ręce na szyję Asakury.
Pozostali również zeszli na ziemię. Nagle Tao dostał mocnego kopniaka w przysłowiowe cztery litery. Złotooki spojrzał z wyrzutem na napastnika.
- Nikomu nie pozwolę tak traktować Kenami - syknęła wściekle młoda Yumena. Po chwili dodała - No... Z wyjątkiem mnie oczywiście!
- Dzięki Vitsu... Prawdziwy z ciebie przyjaciel... - do czerwonowłosej podeszła Kitsune, kiedy tylko Hao postawił ją na ziemię. Stuknęła lekko Vitsumi w ramię.
- To chodźcie już jak się wszyscy wydostaliście z gniazdka - zawołała wesoło Aya. Złapała Asakurę za rękę i pociągnęła w stronę drogi.
Nie ukrywając do przejścia mieli spory kawałek. Cieszyli się, iż jest wiosna i mimo wczesnego wieczoru nadal jest jasno.
- Ej, a jak wrócimy? - zapytał Itachi, który nie był pewny planu lokatorek co do dzisiejszego dnia. Wgłębi swojego uroczego ciałka zastanawiał się dlaczego tak właściwie poszedł z tą rozwrzeszczaną gromadką.
- Przestań jeszcze nie wyszliśmy poza teren Akumine - powiedziała z uśmiechem Vitsumi - Kto by się przejmował jak wrócimy?
- Ja - powiedziała większość zebranych.
- Spokojnie o dziewiątej dziewiętnaście mamy powrotny z Tokio - uspokoiła wszystkich Kenami - Zdążymy wrócić, nie martwicie się! Bardziej bym się martwiła jak wejdziemy na górę przez balkon...
To ostatnie zdanie dodała w swoich myślach. Nie chciała zaczynać tego tematu z obawy, że ktoś się jeszcze rozmyśli i zawróci. Tak się oczywiście nie stało. Razem doszli do miasteczka, a tam wsiedli do autobusu jadącego do Tokio.
- Tak w ogóle to macie jakiś plan, czy... Tak po prostu jedziemy i idziemy gdzie oczy poniosą? - zapytał w końcu Hao.
- Gdzie oczy poniosą - powiedziały chórem dziewczyny.
- Nic nie mam do dodania- Asakura z wymownym uśmiechem podniósł ręce do góry. Aya szturchnęła szatyna - No co?
- Właśnie dziewczyny, co wy zwariowałyście? Wyciągacie nas na miasto i nie wiecie gdzie? - zaśmiał się Yoh. Objął ramieniem siedzącą obok niego Annę. Ta lekko się odsunęła.
- Pójdziemy na kręgle - zaproponowała Vitsumi.
- No i mamy plan! - zaśmiała się Kenami.
Rzeczywiście. Propozycja Yumenai spodobała się każdemu.
Kiedy tylko wysiedli od razu udali się w kierunku kręgielni. Był to bardzo przyzwoity lokal z wieloma torami, dodatkowymi grami, barkiem oraz możliwością zamówienia pizzy. Nieco dalej w kącie znajdował się parkiet, gdzie można było zatańczyć. Całą ósemką najpierw musieli iść do szatni i zmienić buty na specjalnie obuwie sportowe. Nie każdemu z nich się to podobało, ale cóż... Nie ma zmiłuj.
- Idźcie zajmijcie tor, a my zamówimy coś do jedzenia - powiedziała Aya, łapiąc za rękę Kenami.
- Jak wy już coś zamówicie... - westchnął Hao - Tylko wszystkich pieniędzy nie wydaj!
- Właśnie, to jest niesprawiedliwe. Tak szybko wygoniłyście nas z pokoju, że nie wzięliśmy nic ze sobą! Nawet nie mamy jak zapłacić... - pożalił się Yoh.
- Spoko oddacie - zaśmiała się Vitsumi.
- A ja byłam na to przygotowana - uśmiechnęła się Aya.
- Co wzięłaś więcej kasy? - zapytał starszy Asakura patrząc znacząco na ukochaną.
- Nie - wzruszyła ramionami dziewczyna, po czym wyjęła ze swojej torebki czarną portmonetkę - Wzięłam twój portfel!
Zaśmiała się radośnie, po czym pobiegła w stronę baru ciągnąc za sobą Kenami. Hao otworzył usta ze zdziwienia, podczas gdy reszta zaśmiała się głośno.
- Przynajmniej nie wyda wszystkiego na ciuchy - Ren poklepał przyjaciela po ramieniu - Nie tak jak Jun...
- To twoja siostra nie? - zapytała Yumenai.
- Skąd to wiesz? - zdziwił się Tao.
- Sam o niej mówiłeś jakiś czas temu... Coś, że dzwoniłeś do niej... - przypomniała mu czerwonowłosa, teatralnie przewracając oczami.
- Dzwoniłeś do Jun? - Anna spojrzała pytająco na przyjaciela.
- To moja siostra, muszę od czasu do czasu się z nią skontaktować - fioletowowłosy odwrócił głowę, aby reszta nie widziała jego zmartwienia na twarzy.
Całą grupą usiedli przy stoliku na przeciwko jednego z torów. Vitsumi i Itachi podeszli do "komputerka" znajdującego się obok pasów do rzucania kulami. Starali się ogarnąć system, aby wprowadzić imiona użytkowników.
- Tadam! - krzyknęła Aya. Wszyscy, którzy siedzieli przy stoliku podskoczyli przestraszeni. Morri rzuciła na stół menu.
- Nie rób tak więcej! - bliźniaki spojrzeli na nią gniewnie.
- Gomene - zachichotała Kenami, towarzysząca brunetce.
- Nie umiałyśmy się zdecydować... Co kto chce? - zapytała błękitnooka opierając się rękoma o ramiona Hao.
- Jaki wybór... - Yoh otworzył menu i zaczął czytać. Anna przybliżyła się do ukochanego. Opierając się o niego policzkiem spojrzała w kartę.
- Ja nie chce pizzy, chcę sałatkę. Ta wiosenna może być... - wskazała palcem na jedną z ofert.
- Już nie jesteś na mnie zła? - młodszy spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem.
- No pewnie, że jestem! - Kyoyama nadal brnęła w swoje kłamstewko, gdyż już dawno przeszedł jej foszek.
- Złośnica - Yoh cmoknął nastolatkę w policzek. Ta zarumieniła się lekko, ale w żaden sposób nie skomentowała zachowania ukochanego.
- To może Kebab? - zapytał Hao spoglądając bratu przez ramię.
- Jeden kebab na osiem osób? - do stolika podeszłą zdziwiona Yumenai. Każdy miał dość zdziwioną minę.
- Taka pizza, nazwa Kebab... - wytłumaczył długowłosy, po czym każdy wybuchł głośnym śmiechem.
- No przestańcie! - zażądała zielonooka, chociaż sama chichotała. Kiedy w końcu się uspokoiła wskazała palcem w menu na danie zaznaczone trzema papryczkami chili - Ja chcę pozycje sześćdziesiąt dziewięć... Lubię na ostro...
Wszyscy znów wybuchnęli śmiechem. Z początku Vitsumi nie zrozumiała o co im chodzi, ale w końcu jej myśli poszły na właściwą pozycję.
- Nie o takie sześćdziesiąt dziewięć! Zboczeńce! O pizze mi chodzi! No ludzie no... - dziewczyna aż przejechała ręką po twarzy - Tak to jest jak się w kręgu zboczuchów obraca!
- A tak propo twoich sześćdziesiąt dziewięć, to gdzie jest Deidara? - zastanowiła się Aya.
- Nie mógł dzisiaj z nami pójść... Obiecał mamie, że jej pomoże. A szkoda... - westchnęła Yumenai.
- Ja tam nie żałuję... Skoro to ma być moja urodzinowa impreza, wrogów mi nie trzeba... - prychnął Itachi.
- Tak właściwie, czemu wy się tak nie lubicie? - zapytał zdziwiony Hao.
- Czasem tak jest... Że po prostu się ludzi nie lubi... - wzruszył ramionami Uchiha.
- Wiem coś o tym... - Ren spojrzał w stronę szeroko uśmiechniętej Kenami.
Reszta wyczuwając nadciągającą burzę, powróciła do głównego tematu.
- Dobra, to ja chcę czterdzieści pięć, ale nie zjem całej... - powiedział Hao.
- To ze mną na pół - zaproponował Yoh, na co bliźniak tylko się uśmiechnął.
- Dobra, to weźmiemy tak, jedną sześćdziesiątkę dziewiątkę dla Yumenai... - zaczęła wyliczać Aya.
- To ja jej pomogę - zaproponował.
- W sześćdzie... - zaczęła Kenami.
- NIE! - zaprzeczył Itachi - W jedzeniu!
- Ok, ok... To dla bliźniaków czterdziestka piątka, sałatka dla Anny, Ren? - Morri spojrzała pytająco na przyjaciela.
- Obojętne, coś do jedzenia... - wzruszył ramionami chłopak.
- Ok. To chodź Kitsune~chan - Morri pociągnęła za sobą lokatorkę.
- Ale po co ci ja? - zaśmiała się szatynka.
- Tak dla towarzystwa! - zapowiedziała błękitnooka.
- Dobra to my w tym czasie się pogrupujemy. Co powiedzie dziewczyny konta chłopaki? - zaproponowała Yumenai.
- Nie no to by było niesprawiedliwe... - powiedział łagodnie Yoh.
- Co to niby znaczy?! - nastolatki krzyknęły zbulwersowane taką wypowiedzią.
- No wiecie... W końcu... - młodszy próbował się tłumaczyć, ale średnio mu to wychodziło.
- Oj braciszku, coś ty dzisiaj strasznie Annie podpadasz - zaśmiał się Hao - Ale chociaż nie palnij czegoś takiego przy Ayi... Ona gotowa będzie ten cały przybytek roz... Rozburzyć...
- Co ja? - obok zebranych stanęła Morri.
- Oni śmią twierdzić, że nie pokonamy ich w kręgle - posłusznie wytłumaczyła Vitsumi.
- Że co?! Ja wam pokażę! - wokół brunetki powstała ciemna aura zła i cierpienia, która niebywale przerażała chłopaków. Nie mogli jednak uciec... W końcu byli mężczyznami!
Dumnie stanęli przy torze. Zaczęła się zacięta walka o każdy punkt. Chłopaki dawali radę, aczkolwiek dziewczyny nie były wcale gorsze. Nawet jeśli Kenami, czy Anna zgubiły jakiś punkt, Aya z Vitsumi szybko to nadrabiały. Obie były bardzo wysportowane i zbijały wszystkie kręgle. Nie ukrywając każdy się świetnie bawił, a kiedy przyniesiono im jedzenie, to już w ogóle. Co prawda wszystkich zdziwiła ilość opakowań, ale no cóż... Aya stwierdziła, że jest głodna i dwie duże pizze to dla niej nic. Nikt się w sumie temu nie dziwił. To jej... Godzinna porcja. Postanowili zrobić sobie przerwę na zjedzenie.
- Odłóż to Kitsune - poprosił Hao, który usiadł przy stoliku, a widział iż szatynka nadal ma w ręku sprzęt.
- Okey - uśmiechnęła się słodko szatynka, po czym wyjęła palce z kuli. Przedmiot z hukiem spadł na stopę Ren'a. Ten zawył z bólu. Próbował przygryźć wargi, aczkolwiek nie udało mu się to zbytnio. Zielonooka wykrzywiła usta w przepraszający grymas - Gomenasai, Tao~kun! ♥
Złotooki spojrzał na nią wściekle. Dziewczyna nachyliła się. Jej wyraz twarzy zmienił się na zimny, bez uczuć.
- Następnym razem się zastanów zanim mnie wyrzucisz przez okno - szepnęła, po czym wyprostowała się. Znów uśmiechnięta dodała - Dobrze, Tao~kun? ♥
Po tych słowach nie zwracając już uwagi na obolałego nastolatka odwróciła się i usiadła przy stoliku z innymi. Wszyscy jedli, wyjątkowo dobrze się bawąc.
- Idę do łazienki - zakomunikowała Kenami.
- Nie zabij tylko kogoś po drodze - rzucił kąśliwie Ren.
- Spokojnie, ty jesteś moim pierwszym celem - zaśmiała się wesoło dziewczyna, po czym wstała i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
- Idę z nią - Vitsumi również podniosła się z kanapy. Powoli zaczęła kierować się za przyjaciółką.
- E, maleńka! Ślicznie wyglądasz... - usłyszała nagle komentarz, który ewidentnie był skierowany w jej stronę. Czerwonowłosa spojrzała gniewnie w stronę, skąd pochodził głos. Przemówił do niej około dwudziestokilkuletni mężczyzna o czarnych włosach i brązowych, świdrujących ją na wskroś oczach. Stał w niechlujnie założonym białym podkoszulku oraz szarych dresach. Obok niego znajdowali się jego wierni przyjaciele, którzy żłobiąc piwo śmiali się szyderczo od czasu do czasu nieudolnie rzucając rzutkami - Może masz ochotę się z nami pobawić?
Yumenai zmarszczyła brwi. Złapała w ręce lotki. Cztery z nich rzuciła w tarczę. Wszystkie ostrza wbiły się w czerwony punkt na środku tablicy. Rzutkami z drugiej ręki cisnęła w zdziwionego do granic możliwości bruneta. Ostre końcówki idealnie uderzyły w ścianę dookoła głowy "napastnika". Czerwonowłosa prychnęła.
- Ale z ciebie kozak, frajerze... - pokręciła z politowaniem głową, po czym niczym nie wzruszona poszła dalej. Znalazła łazienkę i weszła. Kenami własnie stała przy zlewie.
- Zgubiłaś się gdzieś po drodze? - zaśmiała się Kitsune.
- Jakiś frajer mnie zaczepił... - wzruszyła ramionami czerwonowłosa.
Twarz szatynki zrobiła się poważna. Sięgnęła do swojej torebki, po czym wyjęła z niej granat. Wyciągnęła zawleczkę.
- KTÓRY TO?! - krzyknęła rozwścieczona.
- Kecu, nie! - przeraziła się Vitsumi. Wyrwała z dłoni przyjaciółki broń, po czym wrzuciła ją do sedesu. Spuściła wodę. Odetchnęła z ulgą widząc, iż broń znika z pola widzenia razem z wodą. Spojrzała na Kitsune z rozjuszeniem - Kitsune Kenami, ile razy ja mam ci powtarzać, że wszystkich problemów nie rozw...!
Wywód czerwonowłosej przerwał głośny wybuch na ulicy obok. Widocznie granat spłynął do kanałów.
-Wiesz Imoto~chan... Może lepiej... Chodźmy stąd... - Yumenai złapała przyjaciółkę za nadgarstek i wyciągnęła z łazienki.
- Myślałam, że lubisz wybuchy! - zaśmiała się Kenami.
- Bo i lubię... Ale nie jak wyrzucają w powietrze główną ulicę w Tokio... - czerwonowłosa pokręciła głową z politowaniem.
- Przestań, jaka tam główna - szatynka wzruszyła ramionami, na co druga z dziewcząt przejechała sobie jedynie ręką po twarzy.
- Zawsze zastanawiałem się, dlaczego dziewczyny do łazienki chodzą razem - zaśmiał się Hao, kiedy nastolatki doszły już do swojego stolika.
- Bo w damskiej łazience siedzi utopiec - wyjaśniła krótko Kitsune. Każdy spojrzał na nią zdziwiony.
- Utopiec? - powtórzył Itachi.
- Tak. Jak się idzie samej to on się wyłania i wciąga... - zaczęła tłumaczyć szatynka.
- Kochanie, nie wiem co bierzesz... Ale bierz pół - poradziła Aya.
- I kto to mówi -zaśmiał się Yoh.
- Szwagier ty mi lepiej nie podpadaj - błękitnooka kopnęła przyjaciela pod stołem.
- Bo co? - mężnie wypiął pierś Asakura.
- Bo powiem Annie co trzymacie pod łóżkiem... - brunetka pokazała przyjacielowi język. Powiedziała to na tyle cicho, aby nikt inny nie usłyszał.
- Wygrałaś... - krótkowłosy spojrzał niepewnie na błękitnooką.
- Właściwie, to jak my wrócimy do Akumine? - zapytał Hao.
- Matko, już to przerabialiśmy, że autobusem - Aya przekręciła oczami.
- O dziewiątej dziewiętnaście mamy autobus - przypomniała Kenami.
- Skarbie... - długowłosy objął ukochaną w pasie - Jest dwudziesta druga czterdzieści...
Itachi zachłysnął się pitą właśnie colą.
- CO?! - krzyknął.
- No... Trochę się zasiedzieliśmy... - przyznał Yoh.
- Trochę?! Od czterdziestu minut powinniśmy być w akademiku! - przeraził się Itachi - Jiraya nas zamorduje, wyrzuci mnie ze szkoły, ześle na Syberię!
- Bez przesady mnie nie wywalił za zdemolowanie sali chemicznej, to ciebie nie wyrzuci za to - Aya machnęła lekceważąco ręką.
- To może się już zbierajmy? - zaproponowała Anna.
- Lepiej tak, bo Uchiha zaraz dostanie psychozy - zaśmiała się Kenami widząc przerażenie na twarzy chłopaka.
Całą ósemką wstali, zabrali wszystkie swoje rzeczy i wyszli z kręgielni. Postanowili pójść na najbliższy przystanek. Niestety w stronę ich szkoły nie jechał żaden autobus. Uchiha załamał się. Usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach.
- Dziewiętnaście lat nienagannego życia... Aż w końcu zjawiliście się wy... - westchnął ciężko.
- Oj nie przesadzaj... - Hao poklepał go po plecach pocieszająco.
W tym samym czasie Vitsumi i Kenami zaczęły rozglądać się uważnie dookoła. Obie w jednej chwili uśmiechnęły się triumfalnie. Po cichu oddaliły się od znajomych. Podeszły do czerwonego kabrioletu, który wyglądał jak nowy. Miał zakryty dach, ale dla dziewcząt nie było to problemem. Vitsumi wyjęła z torebki nóż. Chwilę pokręciła nim w zamku, po czym samochód się otworzył. Kenami weszła do środka i położyła się na przednich siedzeniach. Sięgnęła pod kierownicę. Zaczęła próbować odpalić samochód.
- Można wiedzieć co wy wyczyniacie? - zapytał Ren obserwując wyczyny lokatorek.
- Pożyczamy sobie samochód - wyjaśniła niczym nie wzruszona Kitsune.
- Chyba kradniecie... - poprawił je nastolatek.
- Oj przestań... Jedna kradzieja nie czyni złodzieja! - Vitsumi machnęła lekceważąco ręką.
- Złodziejki... - Tao podniósł wysoko głowę - I jak wy chcecie tym pojechać? Macie prawo jazdy? Chyba nie...
- No jasne, że nie, nie mamy jeszcze osiemnastu lat! Uchiha~sempai ma. Pewnie prawko też posiada... - uśmiechnęła się czerwonowłosa. Chwilę potem samochód zawarczał, a silnik odpalił.
- Yatta! - szatynka wyszła z auta i uśmiechnęła się triumfalnie.
- Wszyscy! Chodźcie tu! - krzyknęła Vitsumi. Reszta podeszła.
- Chcecie ukraść to auto? - przeraził się Uchiha.
- Jakie ukraść! Pożyczyć! Jutro z samego rana przyjedziemy tu, odstawimy je i wrócimy autobusem - wyjaśniła Yumenai - Chyba, że wolisz, żeby Jiraya się o wszystkim dowiedział...
- Kami~sama, wybacz mi... - powiedział brunet, po czym wsiadł za kierownicę.
- Siadam z przodu! - zapowiedziała Vitsumi i wskoczyła na siedzenie.
- Mamy się wcisnąć w szóstkę z tyłu? - zapytał z niesmakiem Ren.
- Jak chcesz otworzę ci bagażnik - zaproponowała Kenami.
- Nie, dzięki... - złotooki podniósł dumnie głowę.
- Wsiadajcie! - ponaglił wszystkich kierowca.
Cała szóstka wepchnęła się na tył. Dziewczyny usiadły chłopakom na kolana i bez większego problemu się pomieścili. Niestety coś tam Ren narzekał, że nie życzy sobie, aby Kitsune na nim siedziała, ale nie miał za wielu słuchaczy.
Szczęśliwi, że nic się nikomu nie stało (a przynajmniej do tej pory, bo wymiana słowna Ren'a i Kenami zaczynała robić się ciekawa) i wracają do akademika cali i zdrowi, przestali się martwić czymkolwiek. Odsunęli dach, aby poczuć wiatr we włosach oraz nieograniczoną wolność. Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy na horyzoncie pojawił się policyjny radiowóz.
- Matko zamknął nas...- przeraził się Hao. Mocniej przytulił do siebie Ayę - Myślicie, że zatrudnią chirurga z kartoteką?
- Tak... Będziesz kroił swoich kolegów z celi - prychnął Ren.
- To lepiej krojenie, niż podawanie im mydła. Byłbyś najbardziej braną dziwką w celi, Tao - warknęła Kitsune, która miała już dość żarcia się z fioletowowłosym.
- Zamknij się psychopatko, myślisz że taka fajna jesteś? Niby dlaczego ty nie masz chłopaka, co?! Bo wszystkich zakopałaś w ogródku?! A może tak mi dopiekasz z moją orientacją, bo sama chodzisz z Yumenai?! - wrzasnął nieźle już zdenerwowany Tao.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo! - Vitsumi zmarszczyła gniewnie brwi.
- Zamorduje cie... - zakomunikowała szatynka. Odwróciła się na kolanach złotookiego tak, aby siedzieć do niego przodem. Zaczęła go dusić rękoma.
Samochód zatrzymał się na kontroli, gdyż policjant ewidentnie pokazywał lizakiem, aby nastolatkowie zaprzestali swojej podróży.
- W dupie mam czy pójdę siedzieć za kradzież, czy morderstwo! - zapowiedziała zielonooka.
- Ohayo, Itachi - uśmiechnął się przyjaźnie policjant - Cześć dzieciaki!
- Cześć wujku - brunet podał mężczyźnie dłoń.
- Cześć! Wujku... Uchihy...- reszta spojrzała na siebie pytająco.
- Co tam u ciebie, jak nowy rok szkolny? Tak w ogóle wszystkiego naj... Co ona robi? - zapytał policjant widząc szamoczącą się z tyłu parę.
- Kitsune, bądź grzeczną dziewczynką i puść Tao... - poprosił Itachi spoglądając tam gdzie jego wuj.
- Nie mogę! - zapowiedziała zielonooka - On jeszcze oddycha!
- On już jest siny, przestań... - poprosiła Aya odciągając szatynkę.
- Eee... Tak w ogóle to wiecie ile osób mieści taki samochód? - zapytał mężczyzna.
- Ale teoretycznie, czy praktycznie? Bo praktycznie to ja bym tu jeszcze z dziesiątkę zmieściła - przyznała brunetka, kiedy w końcu udało jej się złapać ręce zielonookiej.
- Przepraszam cię za nią... - westchnął ciężko Uchiha - Przepraszam, ale ja się muszę zbierać, powinniśmy być już w akademiku...
- Tym razem wam odpuszczę, ale Itachi.. Proszę staraj się przestrzegać przepisów - policjant pokręcił głową z politowaniem.
- Wybacz wujku, to wyjątkowa sytuacja... - zaśmiał się brunet - ...i przepraszam, ale muszę jechać. Paliwo nam się kończy. Pa!
Krzyknął brunet, po czym ruszył.
- Dzisiejsza młodzież... - pan Uchiha pokręcił głową z politowaniem.
Nastolatkowie jechali dalej.
- Kami~sama mieliśmy tyle szczęścia - westchnęła Anna.
- To była twoja rodzina? - zapytała zaciekawiona Vitsumi.
- Tak, brat mojej mamy, a co? - czarnooki spojrzał z uśmiechem na koleżankę.
- Nie no nic... Po prostu nie wiedziałam o tym... - przyznała czerwonowłosa.
- Moja cała rodzina specjalizuje się w prawie. Policjanci, prawnicy... Jesteśmy obrońcami społeczeństwa. Matko, jak to zabrzmiało - zaśmiał się sam do siebie.
- Tylko ty.. Złodziej i bandyta - zaśmiała się Aya.
- Naprawdę? Ciekawie się zapowiada - Yumenai usiadał wygodnie na fotelu. Spojrzała w lusterko. Zauważyła jak cała szóstka z tyłu się bije i szamocze. Uśmiechnęła się sama do siebie, przenosząc wzrok na nocne niebo. Zamyśliła się - Może wszystko w końcu się uspokoi... Może ta szkoła naprawdę była dobrym wyjściem?Może w końcu Imot...
- O czym tak myślisz? - Anna nachyliła się nad lokatorką.
- A tak... O życiu... I o tym, czy oni się w końcu zamknął! No ileż można się trzeć! Kecu! Uspokój się! - Vitsumi zaczęła uspokajać resztę.
Każdy zaczął się kłócić, uspokajać, potem śmiać i żartować. W wyśmienitych humorach dojechali pod Akumine. cicho wysiedli z samochodu.
- Tylko teraz cicho, żeby nikt się nie skapnął... - powiedział szeptem Itachi.
- Okey - zgodziła się z nim cała reszta.
Niestety ich plan wziął w łeb. Yoh niechcący kopnął wiadro znajdujące się na korytarzu. Głuchy brzdęk rozniósł się po całym akademiku.
- Debil! - krzyknęła pozostała siódemka, po czym pobiegli w stronę pokoju chłopaków, żeby już nie marnować czasu na rozdwajanie się.
- Jak dobrze, ze nikogo nie było w hallu... Ten idiota Kakashi pewnie jak zwykle śpi gdzieś, albo czyta jakiegoś erotyka... - zaśmiała się Aya.
Nagle światło się zapaliło. W pomieszczeniu stał Jiraya i Kakashi. Raczej nie mieli ochoty na żarty. Oboje patrzyli na uczniów z politowaniem i dozą zawodu.
- Peace! - powiedziała Morri uderzając się w serce, po czym nieco ciszej dodała - And fuck you!
- Morri, jak ja ci zaraz fucknę! - wrzasnął rozwścieczony dyrektor. Widać było na jego twarzy prawdziwą wściekłość - Wiecie jak się o was martwiłem?! Gdzie wyście byli tyle czasu?! Teraz do łóżek, raz! Jutro po śniadaniu widzę wszystkich u mnie!
Krzyknął mężczyzna, po czym wraz z Kakashim ruszyli w stroję drzwi.
- A panienki już do siebie idą - Jiraya przepuścił nastolatki z przejściu, po czym zaprowadził do ich pokoju.
Itachi opadł ciężko na łóżko.
- To się porobiło... - westchnął ciężko Hao, spojrzał na twarze lokatorów. Przebrali się w piżamy i położyli, zawiedzeni takim końcem tego wieczoru.
~*~ENDING~*~
Vitsumi otworzyła leniwie oczy. Tak bardzo nie chciało jej się wstawać, ale telefon dzwonił nieubłaganie. Dziewczyna usiadła na łóżku. Przetarła oczy i spojrzała na wyświetlacz.
- Mamo...? - zapytała zaspanym głosem.
- Cześć kochanie! Co u ciebie? Wiesz, właśnie jestem w Tokio, to pomyślałam, że zadzwonię do mojej jedynej kochanej córeczki... - w słuchawce dało się usłyszeć szczebioczący kobiecy głos.
- Dzwonisz, żeby powiedzieć mi że jesteś w Tokio? No cieszę się mam... Zaraz... Co ty robisz w Tokio? Przecież powinnaś być w Ameryce z tatą... Pokłóciliście się znowu? - Yumenai ze zrezygnowaniem znów opadła na łóżko.
- Mamo...? - zapytała zaspanym głosem.
- Cześć kochanie! Co u ciebie? Wiesz, właśnie jestem w Tokio, to pomyślałam, że zadzwonię do mojej jedynej kochanej córeczki... - w słuchawce dało się usłyszeć szczebioczący kobiecy głos.
- Dzwonisz, żeby powiedzieć mi że jesteś w Tokio? No cieszę się mam... Zaraz... Co ty robisz w Tokio? Przecież powinnaś być w Ameryce z tatą... Pokłóciliście się znowu? - Yumenai ze zrezygnowaniem znów opadła na łóżko.
- Nie! W Tokio są najlepsze sklepy. W tej Ameryce to same tandety! Ale dobrze, ze jeszcze istnieje moja kochana Japonia! Wiesz wczoraj jak byłam po nowe but... - zaczęła wywód rodzicielka Vitsumi.
- Mamo ta historia ma jakiś głębszy sens czy chcesz popaplać? Jak chcesz popaplać to dalm ci Kenami...
- Dlaczego? - zdziwiła się kobieta.
- Tylko ona przebija cię w ilości wypowiedzianych słów na minutę...- wyjaśniła czerwonowłosa.
- Mamo ta historia ma jakiś głębszy sens czy chcesz popaplać? Jak chcesz popaplać to dalm ci Kenami...
- Dlaczego? - zdziwiła się kobieta.
- Tylko ona przebija cię w ilości wypowiedzianych słów na minutę...- wyjaśniła czerwonowłosa.
- Kochanie, no przestań żartować! A wiesz co się stało?! Chyba będę musiała iść na policję. Ktoś mi wczoraj ukradł samochód! A miałam go dopiero od pięciu godzin... - posmutniała pani Yumenai.
- Czy to był.. Czerwony kabriolet? - zapytała z przerażeniem Vitsumi.
- Skąd wiesz?
- Mamo... Nie idź na policję... Sama znajdę tych złoczyńców... Jeszcze dziś odstawię ten samochód. Przy okazji się spotkamy, co ty na to, mamo? - nerwowo zapytała zielonooka,chcąc odbiec od tematu.
- No dobrze, kochanie! To... - wywód mamy Vitsumi trwał jeszcze trochę.
- Skąd wiesz?
- Mamo... Nie idź na policję... Sama znajdę tych złoczyńców... Jeszcze dziś odstawię ten samochód. Przy okazji się spotkamy, co ty na to, mamo? - nerwowo zapytała zielonooka,chcąc odbiec od tematu.
- No dobrze, kochanie! To... - wywód mamy Vitsumi trwał jeszcze trochę.
Czterdzieści minut później nastolatka znów mogła odetchnąć z ulgą.
- Okradłam własną matkę... - westchnęła ciężko Yumenai, po czym szybko zerwała się z łóżka. W końcu trzeba będzie jakoś odprowadzić ten samochód, zanim Jiraya wezwie ich na rzeź.
Kenami: Ohayo, mina! Na początku bardzo chciałam przeprosić Kumiko, która przeze mnie się tyle naczekała wczoraj na rozdział a ja go nie wstawiłam.. Przepraszam Q_Q
Vitsumi: Kecuchu! Ja też czekałam, dlaczego mnie nie przepraszasz? :<
Kenami: Gomene, Onee~chan! ♥ * tuli *
Vitsumi: Nie dotykaj mnie O_O
Kenami: Właśnie dlatego cie nie przepraszam :<
Aya: Aż dziwne, że wy jeszcze żyjecie w stosunkach przyjacielskich, jak tak na was patrzę...
Hao: Przyjaciele tak mają, że muszą się sprzeczać...
Ren: Zamkniecie się w końcu? Chce książkę poczytać, a wy mi nie dajecie, debile!
Hao: On jest tego najlepszym przykładem...
Ren: Ostatnią osobą, którą nazwałbym moim przyjacielem jest Kitsune!
Kenami: I vice versa! * rzuca w chłopaka kubkiem * Cholera, przez ciebie tylko kubek zniszczyłam!
Anna: Ale.. On zemdlał...
Kenami: A co mnie on obchodzi?! Mniejsza... Cieszę się Spokoyoh, że moje rozdziały aż tak pozytywnie wpływają na twoją osobę!
Aya: No właśnie wiesz Spokoyoh, ostatnio nauczyciele wychowania fizycznego się do mnie czepiają... Coś, żebym nie robiła szaszłyków na oszczepie, czy coś...
Yoh: No normalnie, to one służą do rzucania, nie pieczenia...
Aya: Oj tam, oj tam...
Kenami: Spokoyoh, nie musisz się mnie bać... Akurat ciebie nie skrzywdzę :3
Aya: A akcja K.R.E.W się udała! I jak na razie nikt się nie czepiał... ^^
Yoh: A Ren nam nie chciał powiedzieć jak go mierzyli :< Tylko troszkę się zdenerwował... Nie wiem dlaczego... Przecież na oko widać, że jes...
Ren: Ścichnij >_< * zakrywa usta przyjaciela *
Hao: Oho, jak szybko ozdrowiałeś...
Kenami: Możemy to naprawić * trzyma w ręku kij pożyczony od pewnego miłego skina *
Mina: NIE!
Kenami: A szkoda... Kasumi... Nawet nie wiesz jak bardzo kaleczę języki obce XD
Vitsumi: Baaaaardzo...
Itachi: No rzeczywiście, Kasumi ma rację...Czemu mnie nie było w ostatnim odcinku?!
Aya: Bo latasz jak kot po pustyni i podlizujesz się Jirayi...
Itachi: * foch *
Kenami: Jeszcze raz gomene, Kumiko~chan!
Aya: Nie zamierzam cię bić Kumiko. Ale wisisz mi batona... Stawka jest taka, jedno przytulenie - jeden baton...
Hao: Wystawiasz mnie na targ za batona? T_T
Aya: Tylko przytulenie...Za coś więcej trzeba mi podarować coś większego... Na przykład taki tort czekoladowy... Mmm...
Hao: Yohś Q_Q *przytula się do brata*
Anna: Ja oddaje Yoh za darmo....
Yoh: Dalej się dąsasz?
Anna: Tak!
Ren: Lioness... Kamizelka, jak kamizelka... Ja reczej sobie zbroje rycerską kupię...
Kenami: Pozdrów ode mnie Muńka, Kazia i Sebas~chana! *U* Kochany Raionie, przepraszam za błędy, ale nie jestem w stanie wszystkiego sama wyłapać, chociaż mam zwyczaj czytać rozdział z 4 razy przed wstawieniem...
Aya: A nowy rok szkolny, bo chyba o ot ci chodziło, zaczyna się w kwietniu ;) Obecnie w opowiadaniu mamy czerwiec.
Kenami: Maju cieszę się że nowy szablon ci się podoba ;3
Hao: No dobra, Kini~san... Nie przejdę na "ciemną stronę mocy", możesz być spokojna!
Vitsumi: * szeptem * I faktycznie Kenami objawia zachowania Yandere... * patrzy znacząco na kij trzymany w dłoniach Kitsune *
Kenami: Okey... Jako że muszę jeszcze powtórzyć na jutrzejszą kartkówkę z historii kończymy już rozmowy... Mam nadzieję, ze rozdział się podoba ^^ Wszelkie pytania czy zastrzeżenia proszę pisać w komentarzach. Od razu przepraszam za wszelkie błędy. Ja ne!
- Okradłam własną matkę... - westchnęła ciężko Yumenai, po czym szybko zerwała się z łóżka. W końcu trzeba będzie jakoś odprowadzić ten samochód, zanim Jiraya wezwie ich na rzeź.
Kenami: Ohayo, mina! Na początku bardzo chciałam przeprosić Kumiko, która przeze mnie się tyle naczekała wczoraj na rozdział a ja go nie wstawiłam.. Przepraszam Q_Q
Vitsumi: Kecuchu! Ja też czekałam, dlaczego mnie nie przepraszasz? :<
Kenami: Gomene, Onee~chan! ♥ * tuli *
Vitsumi: Nie dotykaj mnie O_O
Kenami: Właśnie dlatego cie nie przepraszam :<
Aya: Aż dziwne, że wy jeszcze żyjecie w stosunkach przyjacielskich, jak tak na was patrzę...
Hao: Przyjaciele tak mają, że muszą się sprzeczać...
Ren: Zamkniecie się w końcu? Chce książkę poczytać, a wy mi nie dajecie, debile!
Hao: On jest tego najlepszym przykładem...
Ren: Ostatnią osobą, którą nazwałbym moim przyjacielem jest Kitsune!
Kenami: I vice versa! * rzuca w chłopaka kubkiem * Cholera, przez ciebie tylko kubek zniszczyłam!
Anna: Ale.. On zemdlał...
Kenami: A co mnie on obchodzi?! Mniejsza... Cieszę się Spokoyoh, że moje rozdziały aż tak pozytywnie wpływają na twoją osobę!
Aya: No właśnie wiesz Spokoyoh, ostatnio nauczyciele wychowania fizycznego się do mnie czepiają... Coś, żebym nie robiła szaszłyków na oszczepie, czy coś...
Yoh: No normalnie, to one służą do rzucania, nie pieczenia...
Aya: Oj tam, oj tam...
Kenami: Spokoyoh, nie musisz się mnie bać... Akurat ciebie nie skrzywdzę :3
Aya: A akcja K.R.E.W się udała! I jak na razie nikt się nie czepiał... ^^
Yoh: A Ren nam nie chciał powiedzieć jak go mierzyli :< Tylko troszkę się zdenerwował... Nie wiem dlaczego... Przecież na oko widać, że jes...
Ren: Ścichnij >_< * zakrywa usta przyjaciela *
Hao: Oho, jak szybko ozdrowiałeś...
Kenami: Możemy to naprawić * trzyma w ręku kij pożyczony od pewnego miłego skina *
Mina: NIE!
Kenami: A szkoda... Kasumi... Nawet nie wiesz jak bardzo kaleczę języki obce XD
Vitsumi: Baaaaardzo...
Itachi: No rzeczywiście, Kasumi ma rację...Czemu mnie nie było w ostatnim odcinku?!
Aya: Bo latasz jak kot po pustyni i podlizujesz się Jirayi...
Itachi: * foch *
Kenami: Jeszcze raz gomene, Kumiko~chan!
Aya: Nie zamierzam cię bić Kumiko. Ale wisisz mi batona... Stawka jest taka, jedno przytulenie - jeden baton...
Hao: Wystawiasz mnie na targ za batona? T_T
Aya: Tylko przytulenie...Za coś więcej trzeba mi podarować coś większego... Na przykład taki tort czekoladowy... Mmm...
Hao: Yohś Q_Q *przytula się do brata*
Anna: Ja oddaje Yoh za darmo....
Yoh: Dalej się dąsasz?
Anna: Tak!
Ren: Lioness... Kamizelka, jak kamizelka... Ja reczej sobie zbroje rycerską kupię...
Kenami: Pozdrów ode mnie Muńka, Kazia i Sebas~chana! *U* Kochany Raionie, przepraszam za błędy, ale nie jestem w stanie wszystkiego sama wyłapać, chociaż mam zwyczaj czytać rozdział z 4 razy przed wstawieniem...
Aya: A nowy rok szkolny, bo chyba o ot ci chodziło, zaczyna się w kwietniu ;) Obecnie w opowiadaniu mamy czerwiec.
Kenami: Maju cieszę się że nowy szablon ci się podoba ;3
Hao: No dobra, Kini~san... Nie przejdę na "ciemną stronę mocy", możesz być spokojna!
Vitsumi: * szeptem * I faktycznie Kenami objawia zachowania Yandere... * patrzy znacząco na kij trzymany w dłoniach Kitsune *
Kenami: Okey... Jako że muszę jeszcze powtórzyć na jutrzejszą kartkówkę z historii kończymy już rozmowy... Mam nadzieję, ze rozdział się podoba ^^ Wszelkie pytania czy zastrzeżenia proszę pisać w komentarzach. Od razu przepraszam za wszelkie błędy. Ja ne!